Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Słuch, wzrok, smak, węch, dotyk, czucie, równowaga ciała – dzięki nim łączymy świat wewnętrzny z zewnętrznym. Za sprawą zmysłów jesteśmy w ogóle w stanie odbierać nasze otoczenie.
Doznania zmysłowe można wyostrzyć i zmienić. Nie jesteśmy wobec nich bezradni, pozwalają nam one kształtować nasze przeżycia i uczucia. Zmysły stanowią najbardziej bezpośrednią drogę do wzmocnienia psychiki oraz intuicji.
Uważniejsze korzystanie ze zmysłów umożliwia nam poszerzenie świadomości. Dziennikarz naukowy Rüdiger Braun zabiera czytelników w podróż poprzez zmysły ku duszy. Aktualne wyniki badań oraz rozmowy z naukowcami, muzykami, sportowcami i ekspertami z różnych dziedzin uzupełnia o ćwiczenia praktyczne, pozwalające usprawnić działanie zmysłów i zwiększyć uważność.
Autor wskazuje, jak poprzez kanały zmysłowe można wpływać na procesy psychiczne. W tym celu łączy najnowsze odkrycia naukowe z codziennymi ćwiczeniami percepcji.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 283
Tytuł oryginału: Unsere 7 Sinne – die Schlüssel zur Psyche
Redakcja: Magdalena Jankowska
Projekt okładki: Katarzyna Konior/bluemango.pl
Redaktor prowadzący: Aleksandra Janecka
Redakcja techniczna i skład wersji elektronicznej: Robert Fritzkowski
Korekta: Monika Paduch, Beata Kozieł
Ilustracje: Stefan Dangl
Koło emocji Roberta Plutchika © Artellia/Shutterstock
Wirujące kropki © Chris the Composer/iStock by Getty Images
© 2019 by Kösel-Verlag, a division of Verlagsgruppe Random House GmbH, München, Germany
© for the Polish edition by MUZA SA, Warszawa 2021
© for the Polish translation by Magdalena Jatowska
ISBN 978-83-287-1616-2
MUZA SA
Wydanie I
Warszawa 2021
fragment
Dla Kerstin
Przez dwa lata Marianne regularnie kładła się na kozetce w gabinecie psychoanalityka. Narzekała, że naprawdę czuje się żywą istotą tylko wtedy, gdy mężczyzna nieustannie zapewnia ją o miłości. To podejście kładło się cieniem na jej związkach. W krótkim czasie doświadczyła licznych rozstań, co niezmiernie ją martwiło. W efekcie pojawiły się u niej nieokreślone stany lękowe. Postanowiła zmierzyć się z problemem racjonalnie, wyćwiczyła przecież umysł na elitarnym uniwersytecie. Stopniowo doszła do wniosku, że przyczyna tkwi w trudnych relacjach z matką, która często zostawiała małą córkę samą. Marianne miała jednak wrażenie, że wciąż nie dotarła do istoty swojego cierpienia; zaledwie dotknęła jego powierzchni, przy czym emocjonalnie pozostała obojętna. W trakcie rozmów z psychoterapeutą ani razu się nie rozpłakała. Nieobecne uczucia pojawiły się w najmniej spodziewanym momencie. Po intensywnym zabiegu przeprowadzonym przez masażystkę Marianne wstrząsnął gwałtowny szloch. Nagle poczuła się znowu jak siedmiolatka leżąca po operacji wyrostka na szpitalnym łóżku. Ogarnął ją niewypowiedziany smutek, bo matka nie wróciła z urlopu, żeby być przy niej.
„To uczucie, którego tak długo poszukiwała w pamięci, zostało głęboko ukryte wewnątrz jej ciała” – tak o przypadku Marianne pisze francuski neurolog i psychiatra David Servan-Schreiber w swoim bestsellerze Pokonać stres, lęk i depresję[1]. Zanim zmarł przedwcześnie na skutek choroby nowotworowej, był najznamienitszym przedstawicielem kierunku w medycynie i psychoterapii polegającego na pracy z ciałem i zmysłami w celu pobudzenia u pacjenta zdolności do samoleczenia dolegliwości fizycznych i duchowych. Jest to podejście ukierunkowane na człowieka. Polega na traktowaniu ciała i psychiki jako całości oraz uwzględnianiu w koncepcjach terapeutycznych emocji; rezygnuje się w nim natomiast z długiej psychoterapii w formie rozmowy i stosowania uzależniających psychofarmaceutyków. Klasyczne samopostrzeganie człowieka na zasadzie „Myślę, więc jestem” stopniowo zostaje zastąpione hasłem „Czuję, więc jestem”.
Procesy emocjonalne przebiegają najczęściej w sposób nieuświadomiony. Zaledwie ułamek naszych emocji przeradza się w świadome doznania, takie jak radość, gniew czy smutek. Z tego powodu trudno nam kontrolować lub zmieniać emocje wyłącznie za sprawą rozumu. David Servan-Schreiber był przekonany, że znacznie skuteczniej można tego dokonać na drodze doświadczeń fizycznych, ponieważ do uczuć łatwiej jest dotrzeć przez ciało i zmysły niż przez słowa. To właśnie tłumaczyłoby, dlaczego w pewnych okolicznościach intensywny masaż ma lepszy wpływ na psychikę niż wieloletnia psychoterapia.
Zmysły prowadzą wprost do obszaru mózgu odpowiadającego za przetwarzanie emocji i uczuć. Słuch, wzrok, smak, węch, dotyk, równowaga ciała – dzięki nim łączymy nasze doświadczenia wewnętrzne z zewnętrznymi. Kanały percepcji umożliwiają nam odbieranie otaczającego nas świata i elementów wpływających na naszą psychikę. Z udziałem zmysłów powstaje osobisty, indywidualny obraz rzeczywistości. Bez nich nie potrafilibyśmy zorientować się w otoczeniu ani komunikować z innymi ludźmi. Nie czulibyśmy ani nie rozpoznawalibyśmy siebie, nie mielibyśmy poczucia własnego „ja”, nie odróżnialibyśmy dołu od góry, aromatu od fetoru. Nie umielibyśmy poruszać się w skoordynowany sposób, odżywiać się, kochać – nie przeżylibyśmy.
Wśród ekspertów nie ma zgody co do liczby ludzkich zmysłów. Rozpowszechniło się przekonanie, że człowiek ma ich pięć: wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Podział ten wywodzi się od Arystotelesa, filozofa i jednego z pierwszych przyrodników, żyjącego w IV wieku przed naszą erą, jest już zatem przestarzały, uznaniem zaś prawdopodobnie wciąż cieszy się tylko dlatego, że zmysły te są wyraźnie reprezentowane przez zewnętrzne części ciała: oczy, uszy, nos, usta i skórę. Należy jednak uwzględnić także przynajmniej jeden ukryty narząd zmysłowy – układ przedsionkowy, usytuowany głęboko w uchu wewnętrznym. Wraz ze wzrokiem i rozmieszczonym w ciele systemem receptorów tworzy on zmysł równowagi.
Z punktu widzenia badaczy percepcji, rozróżniających poszczególne typy receptorów na podstawie określonych cech fizjologicznych, dysponujemy co najmniej trzydziestoma zmysłami. Wymieniłem je w tabeli „Ile zmysłów ma człowiek?”. Zgodnie z takim podejściem smak nie jest oddzielnym zmysłem, lecz połączeniem aż sześciu. Gdyby ściśle zaklasyfikować wielorakie receptory chemiczne zapachu ze względu na ich funkcje, uzyskalibyśmy łącznie imponującą liczbę ponad trzystu osiemdziesięciu zmysłów. Dla ułatwienia zajmuję się w tej książce sześcioma podstawowymi zmysłami i jako siódmy dodaję intuicję. Tak zwane przeczucia składają się bowiem na niezależną zdolność percepcyjną. Można ją doskonalić i okazuje się pomocna przy podejmowaniu ważnych życiowych decyzji.
Różnorodne sygnały zmysłowe przesyłane przez liczne receptory do mózgu są bezpośrednio powiązane z emocjami i uczuciami. Odpowiednio dobrane obrazy, kolory i światło wywołują wrażenie harmonii i pobudzają kreatywność. W rozkoszach podniebienia kryje się pierwotne źródło dobrego samopoczucia – jedzenie pozbawione przyjemnych doznań zmysłowych na dłuższą metę byłoby szkodliwe dla żołądka i umysłu. Dotyk potrafi zdziałać cuda, gdy czujemy się samotni lub przygnębieni, zapachy przywołują wspomnienia z dalekiej przeszłości, dźwięki zaś rozbudzają radość życia.
Dzięki słuchowi do mózgu docierają także przekazy mogące poprawić nasze siłę i wytrzymałość. Dowiodły tego między innymi badania nad oddziaływaniem rytmicznej muzyki przeprowadzone przez Toma Fritza z Instytutu Nauk Kognitywnych i Neuronauk im. Maxa Plancka w Lipsku. Fritz i jego zespół przebudowali urządzenia do treningu mięśni, by służyły również do tworzenia muzyki. Wyposażyli stepery, trenażery brzucha i atlasy w czujniki ruchu generujące odpowiednio skomponowane efekty dźwiękowe, od prostych sekwencji perkusyjnych, przez pętle techno, po fragmenty znanych przebojów. Aranżacje muzyczne zostały zaprogramowane tak, żeby zawsze brzmiały harmonijnie. Specjalne oprogramowanie powoduje, że przy danym ustawieniu urządzenia treningowego rozlega się określona sekwencja dźwięków, a jej tempo dostosowane jest do ruchów ćwiczącej osoby.
W ciągu ośmiu lat urządzenia te zostały przetestowane przez licznych uczestników badań. Wyniki są zdumiewające: osoby ćwiczące na muzycznych urządzeniach treningowych oceniały swój wysiłek jako o połowę mniejszy niż osoby trenujące na zwykłych urządzeniach i biernie słuchające przy tym muzyki. Najbardziej zaskakuje, że badani używający specjalnego sprzętu wykazywali się znacznie większą siłą i wytrzymałością. Ich mięśnie były lepiej rozciągnięte, zużywały mniej energii, a w fazach odpoczynku szybciej się rozluźniały; ogólnie działały zatem wydajniej. Pozytywny efekt wystąpił także w układzie odpornościowym ćwiczących, co wykazały badania krwi. Tom Fritz stwierdził również, że dzięki połączeniu ruchu i muzyki czujemy się szczęśliwsi. Badani obserwowali u siebie poprawę nastroju, wręcz rodzaj euforii, a stan ten utrzymywał się niekiedy aż do kilku godzin po treningu[2].
Z powyższego przykładu wynika, że związek pomiędzy czuciem, myśleniem a działaniem jest o wiele silniejszy, niż do tej pory podejrzewano. Obecnie neuronaukowcy nie traktują już narządu myślowego człowieka jak nadrzędnej instancji, przetwarzającej bodźce zmysłowe według sztywnego genetycznego wzorca i w ten sposób konstruującej rzeczywistość. „Centrum dowodzenia” w naszych głowach uznaje się raczej za elastyczną strukturę, która dopiero dzięki napływowi bodźców zewnętrznych i percepcji zmysłowej organizuje się i wciąż na nowo orientuje w świecie.
Ile zmysłów ma człowiek?
Układ
Funkcja
Receptory
wzrokowy
wzrok
światłoczułe komórki zwojowe, pręciki (widzenie jasności/ciemności), czopki czerwone, zielone, niebieskie (widzenie barw)
mechaniczny/termiczny
słuch
narząd słuchu (komórki słuchowe)
równowaga/ruch
układ przedsionkowy
czucie
komórki Merkla, ciałka dotykowe, ciałka blaszkowate, receptory mieszków włosowych, ciałka Ruffiniego; receptory ciepła i zimna; receptory bólu rejestrujące bodźce mechaniczne, gorąco i stany zapalne; wrzecionka nerwowo-mięśniowe, narządy ścięgniste Golgiego, receptory ustawienia stawów; receptory ciśnienia krwi w żyłach i tętnicach; receptory temperatury krwi w głowie; receptory ciśnienia płucnego, napełnienia żołądka i pęcherza
chemiczny
receptory bólu rejestrujące silne bodźce chemiczne; receptory poziomu tlenu we krwi, ciśnienia parcjalnego dwutlenku węgla, wartości pH, ciśnienia osmotycznego osocza krwi (sygnalizującego pragnienie), różnicy w poziomie cukru we krwi pomiędzy tętnicami a żyłami (sygnalizującej łaknienie); receptory potasu i trucizn
węch
około 350 różnych receptorów węchu; narząd Jacobsona
smak
receptory smaków: słodkiego, kwaśnego, słonego, gorzkiego, tłustego oraz umami (mięsnego)
Źródło: materiały autora
W przesyłaniu doznań fizycznych do mózgu, a następnie ich przetwarzaniu pośredniczy centralny interfejs – układ limbiczny. Ten ośrodek uczuciowy, umiejscowiony w głębi mózgu, znacznie różni się pod względem formy i funkcji od kory mózgowej, służącej do analizowania, planowania, myślenia i przechowywania informacji. Emocjonalna część mózgu jest znacznie lepiej skomunikowana z resztą ciała niż racjonalne kresomózgowie. Układ limbiczny ocenia każde doznanie jako ważne albo nieistotne, przydatne albo szkodliwe, przyjemne albo nieprzyjemne. Kontroluje wydzielanie hormonów, a to one mają decydujący wpływ na nasze samopoczucie, i oddziałuje na autonomiczny układ nerwowy, regulujący podstawowe funkcje organizmu, takie jak oddychanie, bicie serca, aktywność i sen albo napięcie i rozluźnienie. Układ limbiczny jest połączony przede wszystkim z narządami wewnętrznymi, naczyniami krwionośnymi oraz maleńkimi mięśniami w skórze unoszącymi porastające ją włosy. Nasz „mózg emocjonalny” wspólnie z autonomicznym układem nerwowym sprawiają na przykład, że włosy dosłownie jeżą się nam ze strachu, czerwienimy się ze wstydu lub czujemy motyle w brzuchu, gdy jesteśmy zakochani.
Nad tego rodzaju reakcjami niezwykle trudno zapanować, co potwierdzają eksperymenty przeprowadzone przez amerykańskich naukowców z Monell Chemical Senses Center w Filadelfii, jednej z najważniejszych instytucji na świecie prowadzących badania nad węchem i smakiem. Tamtejsi eksperci przez wiele lat starali się stworzyć zapach tak odrażający, żeby nie dało się go znieść. Miał być nieszkodliwy dla zdrowia, ale skłaniać każdego do natychmiastowej ucieczki. Psycholog Pamela Dalton z tego ośrodka badawczego twierdzi, że zadanie wcale nie było proste, ponieważ dla różnych osób wyjątkowo odpychające są różne zapachy, a nasze gusta w dużej mierze zależą od osobistych doświadczeń. W końcu badaczom udało się opracować wstrętną miksturę; nazwali ją śmierdzącą zupą. Dokładna receptura pozostaje tajemnicą, wiadomo tylko, że w składzie znalazły się odchody, wymiociny, padlina i zapach toalety na stacji benzynowej. Odważni uczestnicy badań reagowali przeważnie w zbliżony sposób: gdy w laboratorium podsunięto im miksturę do powąchania, w ułamku sekundy ich tętno przyspieszało, na czoło występował pot, z trudem łapali oddech i po chwili zrywali z głowy szczelny kaptur, pod który wraz z powietrzem napływał obrzydliwy smród.
Węch jest zmysłem najmocniej bezpośrednio połączonym z obszarami mózgu odpowiadającymi za uczucia i popędy – tłumaczy Hanns Hatt z Uniwersytetu Ruhry w Bochum. Tamtejszy zespół badaczy zapachów zdołał udowodnić, że od doznań węchowych zależą nawet nasze sny. Aromat pomarańczy zapewniał wszystkim badanym w laboratorium snu przyjemne wizje, fetor zgnilizny wywoływał natomiast wyjątkowo niemiłe koszmary[3].
To, jak odnajdujemy się w świecie, w ogromnej mierze zależy od naszych doznań zmysłowych oraz sposobu przeżywania radości, miłości, gniewu, smutku, sympatii czy antypatii. Badania na ten temat przeprowadził pochodzący z Portugalii neurolog António Damásio, od ponad czterdziestu lat mieszkający w Stanach Zjednoczonych. Prześledził losy pewnego pacjenta, którego nazwał Elliot Smith[4]. Mężczyźnie usunięto operacyjnie łagodny guz w prawej półkuli mózgu. Pozornie zabieg się udał. Smith szybko odzyskał sprawność, jego pamięć i inteligencja nie uległy pogorszeniu, mógł więc wrócić do pracy. Przestał jednak być sobą. Z trudem przychodziło mu podejmowanie najprostszych decyzji. Czuł się zagubiony i tracił cel z oczu. Rano trzeba było siłą wyciągać go z łóżka. W pracy ciągle się zastanawiał, jaki powinien być jego pierwszy krok. Wyrzucono go, a wtedy zaczął inwestować w ryzykowne przedsięwzięcia, aż w końcu zbankrutował.
Damásio odkrył, że w trakcie operacji omyłkowo przerwano połączenia między obszarem płata czołowego, gdzie przetwarzane są doznania fizyczne i podejmowane decyzje, a odpowiadającym za emocje ośrodkiem w głównej części mózgu. Liczne badania psychologiczne wykazały, że Elliot został całkowicie pozbawiony emocji. W rezultacie nie potrafił ocenić, co jest słuszne, a co nie, co ważne, a co nieistotne. Stracił intuicję, a to ona ostrzegłaby go przed niepewnymi transakcjami, oraz wyczucie pomagające przejrzeć nieuczciwych partnerów w interesach.
Na podstawie badań przeprowadzonych u Elliota i innych pacjentów Damásio sformułował hipotezę o tak zwanych markerach somatycznych – od greckiego soma (ciało). Używa tego terminu w odniesieniu do wszelkich doznań fizycznych, które towarzyszą myśleniu i działaniu: przyjemnego ciepła w brzuchu, swobodnego, głębokiego oddechu, uczucia guli w gardle, drżenia kącików ust lub oczu, miłego mrowienia, napinania określonych mięśni. Za sprawą tych doznań każde doświadczenie zostaje opatrzone pozytywnym albo negatywnym predykatem; można go rozumieć jako emocjonalną etykietę. W ciągu naszego życia powstaje więc swego rodzaju poradnik, podpowiadający, do jakich sytuacji warto dążyć, a jakich lepiej unikać. Kluczem do wzorców emocjonalnych zbudowanych na doświadczeniu są zmysły.
Współczesna neuronauka potwierdza dawne przekonanie, że procesy cielesne i duchowe tworzą nierozłączną całość i warunkują się nawzajem. Każdy strach czy każda radość odciskają się na fizyczności. I na odwrót, wyraz twarzy lub postawa ciała mogą wywołać określone emocje. Dobrzy aktorzy wykorzystują to zjawisko, by wiarygodniej przedstawić graną postać, ale nauczyć się tego może każdy.
Doświadczenia zmysłowe są źródłem dobrego samopoczucia i przyjemności. Dzięki nim możemy poprawić swój nastrój. Angielski terapeuta i badacz David Aldridge, jeden z najznamienitszych ekspertów w dziedzinie muzykoterapii, zauważa, że w psychoterapii coraz częściej docenia się rolę zmysłów jako bram do ludzkiej duszy. Obecnie powszechnie uznaje się już skuteczność muzykoterapii i arteterapii, czyli terapii poprzez sztukę. Nie u każdego przynosi ona od razu równie dobre rezultaty, bo choć narządy zmysłów i mózg u wszystkich ludzi działają zasadniczo tak samo, to każda osoba ma własne, indywidualne spojrzenie na świat. Metody terapeutyczne z wykorzystaniem doznań zmysłowych i fizycznych należy zatem stosować w zindywidualizowany i uważny sposób.
Zdaniem Davida Aldridge’a ważne jest przy tym, by nie ograniczać się do uzewnętrzniania przeżyć, lecz uruchomić proces uczenia się, który pozwala nadawać kształt emocjom i uczuciom. Ten postulat dotyczy nie tylko pracy terapeutycznej; powinien być rozumiany także w kontekście społecznym i jako zalecenie dla każdego z nas[5]. Pozwala na przykład uwolnić się od lęków lub wykorzystywać gniew jako źródło energii, z pominięciem działań destrukcyjnych.
Przez cały czas, nawet gdy śpimy, napływają ku nam pozornie nieistotne wrażenia zmysłowe. Większości z nich nie zauważamy, mimo to oddziałują na nas, modyfikują nasze emocje i myślenie, wchodzą w interakcje z podświadomością i wpływają na zachowanie. Nierozłączne wzajemne oddziaływania między ludzkim ciałem a umysłem określa się we współczesnej nauce nowym terminem: embodiment. Jak twierdzi część kognitywistów zajmujących się badaniem świadomych i podświadomych przeżyć, świadomość potrzebuje ucieleśnienia. Z tego punktu widzenia stan fizyczny wpływa na stan psychiczny, i odwrotnie. Świadomość nie może powstać bez kontaktu z otaczającym nas światem, a kontakt ten nawiązujemy za pośrednictwem zmysłów czy poszczególnych receptorów. Również zdaniem badacza emocji Antónia Damásia powstanie świadomości, duszy i rozumu jest nierozerwalnie powiązane z istnieniem „czującego ciała”. Damásio sądzi, że „uczucia nie można zreplikować, jeśli nie zostanie zreplikowane ciało, jeśli nie zostaną zreplikowane oddziaływania mózgu na ciało i jeśli w mózgu nie zostanie zreplikowane poczucie rezultatów jego oddziaływania na to ciało”[6].
Osobiście wątpię, czy kiedykolwiek stworzymy maszyny zdolne myśleć tak jak ludzie albo chociaż obdarzone wyższą świadomością, jeżeli nie zostaną połączone ze światem zewnętrznym poprzez coś przypominającego ciało. Jestem też przekonany, że możemy poszerzyć naszą świadomość dzięki intensywniejszemu wykorzystywaniu zmysłów. Przykłady, które podaję w książce, dowodzą, że na szczęście nie jesteśmy bezradnymi zakładnikami naszych wrażeń i emocji. Wiele nieuświadomionych czy podświadomych treści da się wydobyć do sfery świadomości. Istnieją sposoby, by wyostrzyć i pogłębić percepcję zmysłową i w ten sposób zmienić nasze spojrzenie na świat i ludzi. Kluczem do sukcesu jest mindfulness, uważność. Wielu znanych naukowców, między innymi Ellen J. Langer[7], zajmująca się psychologią społeczną na Uniwersytecie Harvarda, traktuje uważność jak przeciwwagę dla coraz większego chaosu i pośpiechu, panujących w naszym życiu. Propaguje kulturę uważności, czujności, świadomego odbioru, sztukę dostrzegania subtelnych różnic i wykorzystywania inteligencji ciała do lepszego zrozumienia siebie.
O tym, że jest to możliwe i że dzięki uważności wyczulają się zmysły, a jakość życia się poprawia, przekonałem się dobitnie na własnej skórze w trakcie warsztatów zen w centrum medytacji Benediktushof w Holzkirchen koło Würzburga. Po zakończeniu kursu zostało mi trochę czasu na dodatkową sesję medytacyjną i uważny spacer w pobliskim lesie. Spacerowałem tak, jakby nic innego się nie liczyło. Starałem się świadomie stawiać każdy krok, ukierunkowałem się na odbiór rzeczywistości. Ćwiczenia medytacyjne przeprowadzone w poprzednich dniach przygotowały mnie do przeżywania chwili intensywniej niż kiedykolwiek wcześniej. Moje zmysły były wyostrzone. Cieszyłem się korzennym zapachem czosnku niedźwiedziego i słońcem ogrzewającym ziemię, nad którą unosiła się mgiełka. Uświadomiłem sobie różnorodność i bogactwo ptasich głosów. Medytacja głęboko zmieniła moje postrzeganie, ale zrozumiałem to dopiero następnego dnia, jadąc samochodem przez Hamburg. Siedziałem za kierownicą, zrelaksowany jak nigdy dotąd, i bez cienia stresu dotarłem do celu. Dodatkowa korzyść: komputer pokładowy w moim aucie pokazał rekordowo niskie zużycie paliwa. Wtedy właśnie zrodził się pomysł na tę książkę.
W kolejnych rozdziałach omawiam rezultaty najnowszych badań i metody terapeutyczne mające potencjał, by w najbliższych latach zrewolucjonizować pracę terapeutów. Ekscytujące podróże poprzez zmysły do duszy dowodzą, że przekazy płynące z ciała pomagają wzmocnić psychikę. W tym miejscu chciałbym także podziękować licznym ekspertom za cenne informacje i wskazówki otrzymane w trakcie rozmów, które przeprowadziłem w ramach zbierania materiałów do książki.
Na zakończenie przedstawiam ćwiczenia służące sprawdzeniu i treningowi zmysłów ukierunkowanym na poprawę uważności w codziennym życiu – mają to być drobne zachęty do wykorzystania zbawiennego wpływu doznań zmysłowych.
* * *
koniec darmowego fragmentuzapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wstęp
[1] David Servan-Schreiber, Pokonać stres, lęk i depresję, bez leków i psychoanalizy, przeł. Barbara Krupa, Warszawa 2004.
[2] Cytat z rozmowy z autorem.
[3] Cytat z rozmowy z autorem.
[4] António Damásio, Błąd Kartezjusza. Emocje, rozum i ludzki mózg, przeł. Maciej Karpiński, Poznań 2002.
[5] Cytat z rozmowy z autorem.
[6] António Damásio, Tajemnica świadomości. Jak ciało i emocje współtworzą świadomość, przeł. Maciej Karpiński, Poznań 2000.
[7] Ellen J. Langer, Die Uhr zurückdrehen? Gesund alt werden durch die heilsame Wirkung der Aufmerksamkeit, Paderborn 2011.
Warszawskie Wydawnictwo Literackie
MUZA SA
ul. Sienna 73
00-833 Warszawa
tel. +4822 6211775
e-mail: [email protected]
Księgarnia internetowa: www.muza.com.pl
Wersja elektroniczna: MAGRAF s.c., Bydgoszcz