Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
15 osób interesuje się tą książką
„Magia wraca do nas wraz ze starymi wierzeniami – a może nigdy nas nie opuściła…”
Żyje tu i teraz. Rozumie przyrodę i czerpie z jej dóbr – w szufladzie trzyma korzeń jarzębiny, a wieczorami okadza dom jałowcem. Na jej szyi widnieje amulet, z ust wypływają słowa zaklęć. Szykuje się do obchodów nadchodzącego sabatu.
Słowiańska czarownica drzemie w kobiecym sercu i pomaga w życiowych wyborach, smutkach i radościach. Gdy pozwolisz jej rozkwitnąć, poczujesz w sobie ogromny dar, bezgraniczną wdzięczność i wielką siłę.
Dobromiła Agiles w swojej książce dzieli się wiedzą i wskazówkami, które zapoznają cię ze światem wierzeń i rytuałów naszych przodkiń – od wprowadzenia do wicca i rodzimowierstwa, poprzez opisy poszczególnych sabatów, po przepisy, zaklęcia, a nawet słowiańską gimnastykę.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 330
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
szebora, kapłanka Welesa, żerczyni, dostojnym ruchem wsypuje garść kaszy do świętego ognia. Tłum zebranych wokół gapiów wydaje głośne westchnienie. Płomienie buchają w górę, wirują, tańczą na jesiennym wietrze. Wszebora bierze w ręce ogromny kołacz i podchodzi do każdego z uczestników rytuału, błogosławiąc go i życząc pomyślności. Tej nocy ma kontakt ze Starymi Bogami, jest ich emisariuszką. Widać bijącą z jej twarzy moc i majestat.
Czy to scena sprzed kilkuset lat? Czy mieszkańcy starej, słowiańskiej osady położonej na skraju ogromnej, dzikiej puszczy zebrali się właśnie przy ognisku, aby uczcić nadejście Pory Ciemnej?
Tak i nie. Magia wraca do nas wraz ze starymi wierzeniami – a może nigdy nas nie opuściła. Wszebora jest młodą kobietą żyjącą dziś w wielkim mieście, bynajmniej nie w górskiej wiosce gdzieś na skraju cywilizacji. Czerpie z mądrości przodków, ponieważ wie, że ich duchy wypełniają tę ziemię i te miejsca, w których żyjemy. Jest słowiańską wiedźmą – taką, jakimi były nasze babki, prababki, praprababki…
Kiedy zainteresowałam się czarownictwem, a mówiąc ściślej – wicca tradycyjnym (a było to ponad piętnaście lat temu) – oczy wszystkich skierowane były na Wielką Brytanię. Stamtąd pochodziły najsłynniejsze wiedźmy XX wieku, czołowi przedstawiciele nowego ruchu ezoterycznego, odnowiciele wiary w Starych Bogów: Aleister Crowley, Gerald Gardner, Doreen Valiente, Alex i Maxine Sanders. My, pierwsi polscy wiccanie, przyjęliśmy wiarę w bogów innych narodowości, świetnie poznaliśmy panteon i mitologię celtycką, germańską, grecką, egipską… Im bardziej egzotyczne zdawały się nazwy świąt, imiona bogów i bogiń, rytuały i zaklęcia, tym bardziej fascynowały nas, imponowały, wydawały się ciekawsze, mądrzejsze, warte zgłębienia. Teraz jestem arcykapłanką polskiego kowenu czarownic, wiedźmą z wieloletnim doświadczeniem, wróżbitką i czcicielką natury. Podczas swojej magicznej, pełnej niezwykłych, transformatywnych przeżyć i przygód drogi zrozumiałam – jako kapłanka i czarownica – że nadszedł czas, abyśmy przestali odrzucać swoje magiczne dziedzictwo Słowian, ale przyjęli je, czerpali z niego, afirmowali je. Nasze babki i dziadowie mają nam wiele do przekazania. Na wyciągnięcie ręki czeka mądrość, którą możemy zgłębić, łącząc magię wicca z rodzimowierstwem i folklorem. Pozwólcie, że pokażę wam drogę do tego, jak na powrót się ukorzenić, stając się tym samym jedną z silnych, niezwykłych i inspirujących słowiańskich wiedźm.
Praktyka, którą prezentuję w niniejszej książce, jest moim autorskim pomysłem – i stanowi konglomerat wiccańskiej magii i mitologii z rodzimymi wierzeniami i folklorem. Inspirowałam się najnowszymi badaniami religioznawczymi i etnologicznymi, dzięki którym w ostatnich dziesięcioleciach udało nam się zyskać sporą wiedzę na temat obrzędowości naszych przodków, zachowanej do dziś na wsiach i ośrodkach mniej zurbanizowanych. Nie staram się jednak zaprezentować tutaj religii rekonstrukcyjnej. Nie uważam też, że wicca, jako bardzo specyficzna odmiana neopogańskiego czarownictwa, która jest inicjacyjnym kultem misteryjnym, może się jednoznacznie przekładać na nasz rodzimy, agrarny i solarny kalendarz. Głęboko wierzę natomiast, że krocząc drogą czarownicy, nie musimy zawsze odwoływać się do magii ludowej innych narodowości, ponieważ nasza potrafi być równie piękna i inspirująca. Brytyjskie wiedźmy garściami czerpią z folkloru walijskiego, szkockiego i irlandzkiego. To wspaniale, że i my mogłyśmy poznać go dzięki popularności wicca w ostatnich latach. Ale może teraz nadszedł czas, aby poszukać czegoś własnego, bliższego nam, czegoś, co czeka na odkrycie tuż za rogiem? Miłosną magię lipy i dębu, mądrość słowiańskich mitów o Matce Mokoszy i Ojcu Perunie, wiedzę o ziołach rosnących na naszych polanach i w naszych gajach, wiejskie recepty na ból zęba, głowy lub złamanego serca...? Czerpmy tedy z mądrości przodków, inspirujmy się rytuałami rodzimowierców, ale jednocześnie pragnijmy żyć tu i teraz, w nieustannie zmieniającej się, wiecznie płynącej i transformującej współczesności.
System, który prezentuję w Słowiańskiej wiedźmie, może być dla ciebie naszą polską, słowiańską alternatywą dla wicca albo uzupełnieniem innej drogi magicznej, którą już kroczysz. Kiedy dostatecznie długo pracujemy z bogami, zaczynamy coraz lepiej rozumieć słowa Dion Fortune: „Wszyscy bogowie są jednym bogiem, a wszystkie boginie jedną boginią”. Będziesz zdumiona, jak wiele pogańskich świąt Starej Europy pokrywa się ze sobą datami, wierzeniami i obrzędowością. Myślisz, że tylko na Wyspach Brytyjskich świętowano powrót słonecznego boga w dniu przesilenia zimowego? Że tylko tam spędzano upojne, letnie noce, tańcząc wokół ognisk rozpalanych na Beltane? Że bóg – opiekun zwierząt i pan polowań, oraz boginie, będące aspektami panny, matki i staruchy, to koncepcje, których nie znali Słowianie? Nic bardziej mylnego. Ostatecznie wszyscy pochodzimy z Wielkiej Europejskiej Puszczy, która żywiła tu naszych praojców, na długo zanim powstały jakiekolwiek państwa, narodowości, a nawet religie.
esteśmy Słowianami. Lud, z którego się wywodzimy, zasiedlił niemalże połowę Europy oraz dużą część Azji. Mówi się, że nazwa naszego plemienia pochodzi od prastarego rdzenia slava, a więc oznaczała ludzi „sławnych, znanych”. Inna hipoteza głosi, że Słowianie zawdzięczają swe miano temu, iż byli „mistrzami słowa” – świetnie posługiwali się mową, wypowiadali się w sposób zrozumiały dla innych. Niezależnie od tego, czy kiedykolwiek uda nam się odkryć dokładny źródłosłów terminu, nawet dotychczasowe koncepcje dużo mówią o nas samych jako o grupie etnicznej. I – wbrew pozorom – temat ten łączy się z czarownictwem. Słowa bowiem są magiczne, a wypowiadanie konkretnych słów na głos – staje się zaklęciem. Każda czarownica potwierdzi, że język jest jej głównym narzędziem pracy. W Księdze Cieni oryginalnych, inicjowanych wiccan znajdowały się między innymi zalecenia, aby zaklęcia były rymowane, gdyż wtedy mają największą moc. Osobiście uważam, że mówienie zaklęć i odprawianie rytuałów w obcym języku, szczególnie takim, który słabo rozumiemy, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Musimy być w pełni świadomi znaczenia słów, które wypowiadamy, by zrozumieć ich moc magiczną.
Ale bycie słowiańską wiedźmą to coś więcej niż odprawianie rytuałów i szeptanie zaklęć przekazanych nam przez pradziadów i prababki. To oddanie czci swoim przodkom, pamięć o ich wierze, świętach, zwyczajach, obrzędach. Uhonorowanie ziemi, na której się urodziliśmy, obdarzenie jej szacunkiem i roztoczenie opieki nad nią.
Przez wiele lat panowało w Polsce przeświadczenie, że nasza religia sprzed chrystianizacji zaginęła w mroku dziejów. Mówiło się też, że jeśli interesujesz się rodzimowierstwem, to pewnie należysz do wąskiego grona konserwatystów i ksenofobów. To nieprawda! Nasze rodzime wierzenia są piękne, pełne niezwykłych opowieści i inspirujących postaci, jak choćby Baba-Jaga, której złożona i pełna sprzeczności figura jest swoistym ewenementem i nie ma żadnego odpowiednika w mitologiach innych narodów. Na szczęście w obecnych czasach mnóstwo ludzi pracuje nad tym, abyśmy mogli zapoznać się z opowieściami naszych przodków, które na wiele lat zaginęły w mroku dziejów. Okazuje się, że po dziś dzień przechowywane są w kulturze ludowej, w folklorze, w bajkach, w zwyczajach obecnych w każdym polskim domu. To nasze dziedzictwo! Dlatego każdy, kto pragnie zostać słowiańską czarownicą bądź słowiańskim czarownikiem, czyli wołchwem lub guślarzem, powinien zacząć przede wszystkim od poznania wierzeń swoich przodków.
Każda mitologia rozpoczyna się od tej pierwszej, najważniejszej opowieści, traktującej o tym, jak powstał świat. W niektórych kulturach Ziemia, a nawet cały kosmos wyłaniają się z Jaja. W innych początkiem wszystkiego jest Praocean. Według chrześcijan świat tworzy Bóg, Kreator, Najwyższa Istota. We współczesnym czarownictwie, na które duży wpływ miały zarówno pogańskie religie Europy, jak i hinduizm, którym zafascynowani byli XIX- i XX-wieczni adepci magii, świat jest efektem ciągłej polaryzacji pomiędzy bogiem i boginią. Tę polaryzację można postrzegać jako „boski taniec kreacji”, w trakcie którego formują się i giną planety i gwiazdy, tworzą się nowe gatunki, a stare wciąż ewoluują. Zmiany w przyrodzie, których doświadczamy co roku, także znajdują swoje symboliczne odbicie w wiccańskim micie o Kole Roku.
Wśród Słowian, którzy byli niezwykle liczną i rozległą grupą etniczną, zachowało się kilka mitów o stworzeniu świata. Wiele z nich, podobnie jak wyjaśnienia przyjęte przez współczesne czarownice, odwołuje się do dualistycznej koncepcji bóstwa.
Jedno z najciekawszych podań pochodzących z polskich terenów mówi o współpracy dwóch bogów, dzięki której świat może powstać. Podobnie jak w przypadku teorii Wielkiego Wybuchu, początkiem kosmosu jest osobliwość – nieskończenie gęsty, maleńki punkt, który Słowianie zwali „jajkiem”, ponieważ musieli porównać go do czegoś, co znają – nie mieli współczesnego aparatu pojęciowego, nie rozumieli praw fizycznych. Intuicyjnie wpadli jednak na pomysł mitu, który w sposób symboliczny oddaje powstanie całego materialnego świata.
Gdy Kosmiczne Jajo pękło, rozlało się, tworząc Praocean (Kosmos?). Po jakimś czasie wyłonili się z niego dwaj bogowie: możemy nazwać ich Białobogiem i Czarnobogiem lub Perunem i Welesem. Później ludzie zaczęli zwać ich Bogiem i diabłem, jednak miana te są błędne, ponieważ wedle chrześcijaństwa diabeł nie powstaje w tym samym momencie, co Bóg – i na pewno nie jest Mu równy mocą. Tymczasem w micie słowiańskim obie siły są równoważne, przeciwstawne sobie, ale wzajemnie niezbędne, identycznie potężne. Ich współpraca konieczna jest do tworzenia oraz niszczenia, które wyznaczają porządek Wszechświata. Stare odchodzi, by ustąpić miejsca nowemu, a życie i śmierć stoją w równowadze. Co prawda w słowiańskim micie oba bóstwa są płci męskiej, wynika to jednak z faktu, iż „żeńskość” była dla naszych praojców przede wszystkim sferą ziemską (Matka Ziemia), w opozycji do „męskiej” – kosmicznej. Jest to podejście obecne w wielu religiach. Mimo że wiccanie widzą Boginię i Boga jako dwie równe sobie siły powstałe na początku wszystkiego, to jednak częściej mówią o Matce Ziemi, która włada żywymi istotami oraz wodami – oraz o Ojcu Słońcu, który jest „nasieniem gwiazd”.
Wedle Słowian na początku świata Perun płynął łodzią po powierzchni ogromnego Praoceanu, podczas gdy Weles żył w wodnych głębinach. W innej wersji obaj bogowie przybrali zwierzęce formy: ptaka i węża.
Perun i Weles, jako bracia, postanowili stworzyć coś wspólnymi siłami. Z garści piasku wyłowionego przez Welesa z dna morza powstała Ziemia. Dalsza część mitu opowiada historię rozmaitych zmagań dwóch braci, z których każdy pragnął inaczej ów świat urządzić. Weles, prawdopodobnie pod wpływem zetknięcia ze społecznościami chrześcijańskimi, z biegiem czasu zyskuje coraz więcej cech infernalnych. Jest sprawcą chaosu i nieszczęścia. Warto jednak pamiętać, że pierwotnie mit ten miał przede wszystkim przekazywać uniwersalną prawdę dotyczącą tego, że we wszechświecie wciąż ścierają się ze sobą dwie przeciwstawne siły: porządek i entropia. Żadna z nich nie jest dobra ani zła. Dlatego myślenie o Welesie jako diable jest niepoprawne: chociaż symbolizuje on sferę chtoniczną, podziemie i mrok, jest przecież jednocześnie panem przysiąg i bogactw, opiekunem dusz zmarłych oraz rogatego bydła, hojnym darczyńcą. Podobnie ma się sprawa z pogańskim Rogatym Bogiem współczesnych czarownic. Część ludzi widzi w nim szatana tylko dlatego, że ma rogi i kojarzony jest ze śmiercią. Tymczasem po zagłębieniu się w jego symbolikę zrozumiemy, że reprezentuje on niekiedy smutne, ale nieuchronne aspekty naszego życia, na przykład przemijanie. Stąd słowiańskie mity o początku mocno korespondują z wiccańską kosmogonią.
Obaj bogowie stworzyli także człowieka. Weles uformował jego ciało ze słomy, a Perun tchnął w niego duszę. To dlatego za życia służymy obu bogom i mamy baczenie zarówno na niebiańskie, jak i ziemskie sprawy. Nasze ciało odchodzi po śmierci do ziemi, a dusza do Wyraju, królestwa Peruna i pozostałych bogów. W innej wersji dusza rozszczepia się: część z niej udaje się do Nawii, a druga część do Wyraju, by zadecydować, czy chce ponownie się narodzić, czy na zawsze pozostać z bogami w zaświatach.
Mity Słowian wyjaśniają także kwestię powstania demonów i upiorów. Na przykład strzygami bądź strzygoniami stają się po śmierci ci, w których ciele gnieździły się za życia dwie dusze. Niektóre demony rodzą się, gdy dusza zmarłego nie odnajduje drogi do Wyraju. Panteon pozostałych bóstw, który stopniowo ulegał rozszerzeniu w wierzeniach Słowian, często stanowił personifikację zjawisk przyrodniczych i praw rządzących światem.
Wicca to część ruchu neopogańskiego, który dziś, kilkadziesiąt lat od powstania, mieni się tysiącem barw i ma tysiące odmian oraz ścieżek. Ponieważ wierzenia wiccańskie są niezwykle uniwersalne i opierają się przede wszystkim na kulcie natury, Księżycowej Wielkiej Bogini i Słonecznego Boga Żniw, doskonale wpisują się niemalże w każdą kulturę i mitologię. Mówią bowiem o doświadczeniach wspólnych dla całej ludzkości: narodzinach, śmierci i odrodzeniu, a także celebrują zmieniające się pory roku oraz uniwersalne archetypy (matka, ojciec, starucha, dziad, córka, syn). Ziemia, po której stąpamy, jest dla wiccan święta – jest boska – dlatego należy ją szanować. Już z tej racji nasza rodzinna ziemia powinna być traktowana przez nas z wyjątkową troską i uważnością.
Tak, wiccańskie wierzenia są uniwersalne, kiedy jednak umieści się używane przez wiccan symbole, system magiczny, tradycje i święta w konkretnym kontekście religijnym, zyskują one nagle całkiem nowe, metafizyczne znaczenia. Brytyjscy wiccanie afirmują celtyckie Koło Roku – obchodzą Halloween (Samhain) i May Eve (Beltane), Równonoc Jesienną i Wiosenną, zwaną przez wiccan eklektycznych Mabon i Ostara… Dlaczego musimy ślepo ich kopiować, skoro mamy własne święta i własne wierzenia? Jeśli im udało się wprowadzić wiarę przodków oraz zaklęcia walijskich i szkockich babek do swojego pełnego pośpiechu życia, my także możemy czerpać z naszej lokalnej mądrości!
Podczas sabatów wiccanki i wiccanie bardzo często pracują zarówno z Boginią Matką i Rogatym Bogiem, jak i z duchami przodków, faeries (elfami, żywiołakami i wróżkami), a nawet z istotami demonicznymi. Nasza rodzima mitologia także pełna jest takich stworzeń! Postaci, które pomagały bądź szkodziły, wysłannicy bogów lub demony, niekiedy mogące wyświadczyć ludziom przysługę, innym razem wyrządzające zło. Sami słowiańscy bogowie i boginie są przedstawicielami dokładnie tych cech i wartości, które odnaleźć możemy w ich celtyckich, greckich czy nordyckich odpowiednikach, inspirujących ogólnoświatowy ruch neopogański. Koło Roku celebrowane przez naszych rodaków także ma wiele cech wspólnych z ośmioma sabatami organizowanymi przez współczesne czarownice. Spróbujmy po kolei prześledzić te mitologiczne i obrzędowe podobieństwa.
Księżycowa Bogini, w którą wierzą współczesne czarownice, często ma trzy oblicza: Dziewicy, Matki i Staruchy. Czyni ją to uniwersalnym symbolem każdego aspektu kobiecości oraz faz, w jakie w ciągu swojego życia wkraczają wszystkie kobiety. Zanim pomyślicie o kontrargumencie, słusznie zauważając, że nie wszystkie kobiety są matkami, warto pamiętać, że w obliczach bogini chodzi o symbolikę szerszą niż dosłowne znaczenie. W takim kontekście można być „płodną” matką wielu pomysłów, przedsięwzięć, planów i zamiarów. Rozszerzając literalne znaczenie symboli religijnych, nadajemy im całkiem nowe, nieraz zaskakujące sensy, odnajdując je w swoim życiu i otwierając się na ich wpływy.
Wielu wiccan wierzy, cytując słowa Dion Fortune, iż: „Wszyscy bogowie są jednym bogiem, a wszystkie boginie jedną boginią”. Ta piękna, uniwersalistyczna koncepcja byłaby w moim odczuciu idealna, gdyby uściślić ją w taki sposób, iż istnieją boginie-dziewice, boginie-matki i boginie-staruchy – są to bóstwa rozmaitych ludów i kultur, ale one wszystkie dają się sprowadzić do tego samego, uniwersalnego paradygmatu. W szerszym ujęciu te trzy oblicza rzeczywiście są twarzami jednej bogini, a więc Dion Fortune nazywa to samo zjawisko, o którym piszemy, traktując je jeszcze bardziej rozlegle. Z mojego doświadczenia wynika jednak, iż człowiek potrzebuje konkretyzacji w relacji z bóstwem. Odczuwa to wielu neopogan, a nawet katolików. Z tej tendencji naszego umysłu do przydawania różnym aspektom bóstwa (a nawet różnym bóstwom!) rozmaitych cech i właściwości wywodzi się nie tylko politeizm, ale dobrze nam w Polsce znany kult świętych. Wielu katolickich świętych przejęło funkcje swoich pogańskich „boskich protoplastów” – w Irlandii jest to chociażby święta Brygida, której kult stanowi pozostałość po czci, jaką oddawano Brygid, święty Dymitriusz posiada wiele cech wspólnych z boginią Demeter, bóg wojny Mars stał się świętym Marcinem etc. U nas z kolei święty Eliasz wchłonął w swą postać cechy Peruna, a święty Mikołaj wykazuje duże podobieństwa do Welesa. Ludzie najwyraźniej potrzebują kogoś, do kogo mogą się zwrócić z bardzo konkretnym problemem odpowiadającym danej dziedzinie życia.
Jest jednak w życiu człowieka taka postać, do której zawsze można zwrócić się ze wszystkim i w każdej sprawie. Ktoś, kto kocha nas bezwarunkowo, czule i nieustająco, rozlewając na nas swe łagodne światło i delikatnie tuląc w uścisku, karmiąc, nosząc, dając poczucie bezpieczeństwa. Czy wiecie, o kim mówię? To oczywiście matka. Nic dziwnego, że Maryja Dziewica zyskała tak wiele cech boginicznych, jeśli w zbiorowej wyobraźni przeszła drogę od skromnej Żydówki z Nazaretu do Królowej Niebios, Gwiazdy Zarannej i wielu innych określeń, którymi pierwotnie nazywano m.in. Izydę. Metamorfoza była nieunikniona. Jako ludzkość potrzebujemy bóstw, które rezonują z archetypami pochodzącymi z naszej podświadomości. Każda religia, która wypiera żeńskie bóstwo i jego płodną, życiodajną moc, skazana będzie na niepowodzenie. Chociaż Kościół walczył z kultem Boskiej Matki, musiał przegrać. Dziś w Polsce Matka obecna jest wszędzie – od wielkich sanktuariów i słynących z cudów klasztorów po maleńkie, leśne i wiejskie kapliczki, strojone kwiatami na nabożeństwo majowe i pachnącymi ziołami w sierpniu. Jakież to pogańskie! Za każdym razem, gdy widzę ten tłum oddany Matce, cieszy się moje serce, bo wiem, że oto postać prawdziwej Bożej Rodzicielki i Oblubienicy.
Ale warto pamiętać, że Bogini (kobieta) to nie tylko matka. Jej dwa pozostałe aspekty – ten sprzed płodności i po płodności – są równie istotne, warte zgłębienia i zrozumienia.
W przedchrześcijańskim panteonie Słowian nie zabrakło żadnego z nich, dlatego spotykamy tam wiele bogiń, które doskonale oddają każdą z twarzy Magna Dea.
Warto pamiętać, że kult części bogów i bogiń, których opisuję w tym zestawieniu, nigdy nie został do końca potwierdzony. Być może przyszłe badania rzucą nowe światło na to zagadnienie. Osobiście uważam jednak, że opisywane przeze mnie postaci mają ogromny potencjał religijny i doskonale korenspondują z wiccańską mitologią, dlatego potwierdzanie ich prawdziwości ma dla mnie znaczenie drugorzędne. Tak jak wspominałam we wstępie – nie da się w pełni rekonstruować wierzeń naszych przodków, ale wciąż da się – na podstawie całego materiału, którym dysponujemy – stworzyć system adekwatny do naszych czasów i współczesnego stylu życia.
Dziewczęcy aspekt Wielkiej Bogini jest silnie obecny w Dziewannie. Znamy go na pewno dzięki postaciom takim jak Kora (w opozycji do Persefony), Artemida, Cerera. W przypadku tego pierwszego oblicza bogini preferuję używanie nazwy Panna. Oznacza ono bowiem bardziej kobietę niezwiązaną żadnymi zobowiązaniami wobec potomstwa, rodziny, partnerów. Boginie w aspekcie panien nie zawsze musiały być dziewicami w dosłownym znaczeniu. Często miewały one silnie rozbudzoną seksualność, były figlarne, zalotne i frywolne. Ich „panieństwo” miało oznaczać młodość wolną od zobowiązań, jaka cechuje dziewczynę, która nie myśli jeszcze o zostaniu matką.
O Dziewannie pisał kronikarz Jan Długosz i, jak się domyślacie, po dziś dzień toczy się wśród historyków i religioznawców (a także wyznawców!) spór o to, czy jej kult rzeczywiście istniał. Dla nas jednak najważniejsze jest to, że jako młoda, urokliwa bogini wiosny, dzikiej przyrody, żądz i piękna konkretyzuje wyobrażenia o bogini-dziewicy.
Świadectw na jej prawdziwość można szukać w folklorze. Ludowa nazwa Verbascum densiflorum to dziewanna wielkokwiatowa. Roślina ta stosowana była przez młode dziewczęta do pielęgnacji ciała. Dziewanną nazywano także bylicę, czyli po łacinie – Artemisię. Z kolei Oskar Kolberg wspominał, iż Serbowie wierzą, że ich bogini-panna Divica „poluje przy świetle księżyca”. Zupełnie jak Diana / Artemida. Wszystko się łączy, prawda? W późniejszych wiekach pośród schrystianizowanych Słowian Dziewanna przetrwała już jako demon: dziwożona, samodiva, dźiwica.
Dziewanna, jak każda młoda panna, bywała kapryśna i zmienna. Z jednej strony patronowała wiośnie i dzikiej przyrodzie, gdy wszystko budzi się do życia, wraca nadzieja na przetrwanie, rośnie żywność, z drugiej – jako uosobienie wiosennej ziemi – przynosiła gwałtowne burze, ulewy, podtopienia, a niekiedy nawet pożary. Być może ten złożony charakter bogini sprawił, że później widziano w niej złego demona. Warto jednak pamiętać, że nasi przodkowie z początku nie dzielili bogów na stricte dobrych i złych: każdy z nich mógł pomóc swym wyznawcom bądź rozsrożyć się i zaszkodzić im. Żaden nie był ani nieskończoną dobrocią i miłosierdziem, ani niegodziwą i okrutną personifikacją zła. Bogowie byli bliżsi ludziom, w każdym tego słowa znaczeniu.
Była opiekunką łowiectwa, niczym grecka Artemida. Ze względu na jej imię mówiono, iż pomaga doprowadzić do ładu / załagodzić spory między młodymi ludźmi, którzy wówczas – podobnie jak dziś – byli impulsywni i mieli „gorącą krew”. Łada przedstawiana jest dziś jako jasnowłosa panna otoczona przez śnieżnobiałe łabędzie, symbol czystości, wdzięku, piękna.
To słowiańska Panna Jutrzenka, związana ze świtem, wschodem i początkiem dnia.
Jest uosobieniem wiosny i młodości. Jeszcze w XX wieku na rosyjskich wsiach można było spotkać korowód młodych kobiet, które w pierwsze ciepłe dni roku prowadzą wybraną, najpiękniejszą dziewczynę przystrojoną w jasną suknię i dzierżącą gałąź dębu – świętego drzewa Słowian, która miała symbolizować Kostromę. Warto dodać, że bogini ta musiała zginąć, gdy nadchodziło lato, co inscenizowano, grzebiąc jej kukłę (w bardziej makabrycznej wersji tego obrzędu palono ją bądź rozszarpywano). Według wiccańskiego mitu bóg wegetacji umiera wraz ze ściętym zbożem. Postać Kostromy zdaje się pochodzić z tego samego rezerwuaru mitów związanych z cyklem agrarnym Ziemi.
To południowosłowiańska bogini wiosny, odradzającego się życia i przyrody, odpowiadająca zachodniej Ostarze. Vesnę przedstawia się jako młodą, uroczą dziewczynę niosącą kosz z malowanymi jajami, która trzyma kurczęta lub zające – symbole płodności. Jej atrybuty odnajdziemy podczas obchodów Świąt Wielkanocnych.
Matczyny aspekt bogini uosabia Mokoszę, która dla Słowian była Terra Mater. Związana z żywiołem wody (jej nazwa wywodzi się od mokry), reprezentowała płodność: kobiet, zwierząt, natury, całej Ziemi. Łączono ją zarówno z deszczem, zbiornikami wodnymi, jak i wodami płodowymi. Niektórzy badacze uważają, że była najważniejszą boginią słowiańskiego panteonu i partnerką Solarnego Boga Słowian. To czyni ją niewątpliwie rodzimym odpowiednikiem Bogini Matki czczonej dziś przez wiccan i wielu innych neopogan. Mnóstwo ludowych zwyczajów, które przetrwały na polskich, ukraińskich, białoruskich wsiach, po dziś dzień związanych jest z silnym kultem tej postaci. Mokosz, zwana Matką Zbóż (niczym Demeter!), przemierzać miała pola, gdy pszenica lub żyto falowały na wietrze. Bogini ta była również kojarzona z przędzeniem wełny. Wbrew pozorom symbolika ta jest dużo bardziej zniuansowana i nie oznacza jedynie asocjacji pomiędzy krosnami i wrzecionami a „babskimi zajęciami”. Patrząc szerzej, kądziel i kołowrotek mogą stanowić metaforę ludzkiego losu. Bogini odpowiada za nasze życie. Łączy to Mokoszę z postaciami słowiańskich mojr, parek, norn, prządek – czyli Rodzanic. Zawsze we trójkę, niezależnie od mitologii, z której są znane, te boginie przeznaczenia przędły nici ludzkich losów. Jak się domyślacie, ich „potrójność” nie jest przypadkowa – Rodzanice, z których kolejno pierwsza była najmłodsza, druga w średnim wieku, a trzecia starzejąca się, były jeszcze jednym wyobrażeniem Wielkiej Bogini.
Miała być żeńskim odpowiednikiem Peruna, władcy niebios, lub też jego małżonką i towarzyszką. W tej hermafrodytycznej parze zawarta jest tajemnica, iż burzom i grzmotom, przynależącym do boga, towarzyszy rzęsisty deszcz, zsyłany przez boginię. Tym samym jego niszczycielski aspekt mógł zostać złagodzony przez płodną i życiodajną siłę wody-bogini. Na Bałkanach po dziś dzień odprawia się ludowy rytuał zwany peperuda, w czasie którego polewa się ozdobioną kwiatami młodą dziewczynę, modląc się o deszcz w czasie suszy.
Naszą rodzimą odpowiedniczką Westy była Lela. To do niej miały modlić się dorosłe kobiety, matki i mężatki. Zieziula w ludowej gwarze oznacza matkę panny młodej. Jasno wskazuje więc na opiekę Boskiej Matki, którą roztacza Lela nad ogniskiem domowym. To niezwykle ważna funkcja, dlatego kult tej bogini musiał pełnić bardzo ważną rolę w społecznościach przedchrześcijańskich. Na Podlasiu jeszcze w XIX wieku śpiewano ludowe pieśni o Leli, która opiekuje się maleńkimi dziećmi, stojąc nad ich kołyskami.
Jako ciekawostkę warto dodać, że ważnym ośrodkiem kultu tej bogini miały być rzekomo okolice dzisiejszego klasztoru na Jasnej Górze. Nic nie dzieje się przypadkowo!
Jeszcze jedną słowiańską Boginią Matką, tym razem związaną z aspektem żywności i żywienia, jest Żywia. O ile Lela opiekuje się matkami i dziećmi, Żywia stanowi uosobienie pokarmu, dzięki spożywaniu którego ludzie mogą przetrwać. Łączona jest z ogrodami, sadami, winnicami, plantacjami i wszystkimi miejscami, których zachowanie wiąże się z przeżyciem. Jednak Żywia przynosi zarówno życie, jak i śmierć. Jeśli któreś z miejsc uprawy roślin i hodowli zwierząt ulega zniszczeniu w wyniku jakichś katastrof naturalnych bądź nieszczęśliwych wypadków, mówi się, że to Żywia pokazuje swój gniew.
Na górze Krzyżnik (Sudety) przez setki lat organizowano dla niej obrzędy, które okoliczni księża określali jako grzeszne, bezwstydne i nieprzyzwoite. Dopiero w XVIII wieku wybudowano tam kościół, aby położyć kres pogańskim zwyczajom!
Rodżana, inaczej Mienia, to bardzo tajemnicze i ważne bóstwo. Zdaje się, że Rodżana miała wiele zadań do wykonania i ról do odegrania. Z jednej strony, jak wskazuje jej imię, opiekowała się bliskimi, krewnymi, sprawowała pieczę nad ogniskiem domowym. Wedle niektórych Słowian jej męski odpowiednik, Rod, jest najważniejszym bóstwem, ponieważ rodzina oraz szerzej – ród (plemię, naród) stanowi o istocie naszej tożsamości, jest gwarantem bezpieczeństwa i przetrwania. Dlatego Rodżana, opiekunka rodzin, pełniła bardzo ważną funkcję w słowiańskich osadach. Jej drugim obowiązkiem, związanym z przydomkiem Mienia, było nadawanie mienia, czyli sekretnego imienia, którym bogini obdarzała każdego człowieka, a które znała tylko ona. Jak dobrze wiedzą wszystkie czarownice, sekretne imię jest niezwykle ważne i doniosłe. W wiccańskim kręgu kapłani zwracają się do siebie tylko swymi „tajnymi”, magicznymi imionami, które zdradzają jedynie swoim najbliższym braciom i siostrom z kowenu. Jeśli poznasz czyjeś magiczne imię, masz nad nim władzę, możesz mu pomóc bądź zaszkodzić. Dlatego fakt, iż Rodżana / Mienia znała sekretne miano każdego człowieka, sprawiał, że należało ją szanować, honorować i pamiętać o stosownych obrzędach odprawianych na jej cześć.
W fascynującym i rozległym słowiańskim panteonie znalazło się także miejsce na boginie-staruszki. Związane były z trzecim, ostatnim, najbardziej mrocznym aspektem Magna Dea – z Panią Śmierci. Z jednej strony jej pomarszczona twarz i siwe włosy przypominały ludziom o tym, że wszystko przemija, że życie jest nietrwałe i każdy z nas musi kiedyś odejść z Jawii do Nawii, z drugiej – Starucha bywała mądrą, cierpliwą babką, reprezentowaną przez plemienną starszyznę, która z racji wieku zdążyła nabyć wielu życiowych doświadczeń i teraz była gotowa, by podzielić się swą mądrością z młodszymi. Słowianie darzyli wielkim szacunkiem swoje rady starszych – ale pomoc dziadów nie kończyła się w momencie śmierci. Z uwagi na kult przodków wierzono, iż nasi zmarli dziadowie i babki mogą pomagać nam z zaświatów, a niekiedy nawet wracać na ziemię, w czasie specjalnych obrzędów odprawianych w okolicach dzisiejszego Święta Zmarłych.
Najsłynniejszą boginią związaną ze śmiercią, zimą i starością była Marzanna. Jestem pewna, że każdy z was o niej słyszał – a wielu być może osobiście przygotowywało jej kukłę, by następnie podpalić ją i wrzucić do rzeki. Te dzisiejsze zwyczaje, które kojarzą nam się głównie z dziecięcymi zabawami, są śladem starszych, dużo bardziej podniosłych obrzędów. Mówi się, że Dziewanna, Mokosz i Marzanna były trzema twarzami jednej Bogini – brzmi znajomo? Marzanna, jako ostatni z aspektów, przedstawiana jest jako surowa, mroźna pani, dzierżąca klucze do Zaświatów. Jej szczegółowe opisy zachowały się po dziś dzień w wielu polskich i czeskich ludowych przyśpiewkach. Warto dodać, że religioznawcy dopatrzyli się związków bogini Marzanny z Marsem, staroitalskim bogiem wojny (a wcześniej rolnictwa). Podobnie jak Mars, Marzanna prowadziła wojowników do bitwy. Pamiętacie najstarszą polską pieśń rycerską, Bogurodzica? Rycerze modlą się do Matki Boskiej właśnie dlatego, że w narodowej pamięci zachowały się przekazy o kobiecym bóstwie prowadzącym wojów do zwycięstwa w bitwach. Jednocześnie w czasie takich potyczek ginęło wielu ludzi – stąd pewnie Marzanna, bogini śmierci, w sposób naturalny była też boginią wojny.
O ile Marzanna sprawowała pieczę nad umierającymi tu, na ziemi, przeprowadzając ich w zaświaty, o tyle Nyja, Śmiertnica czy Kostucha miała być królową Nawii i władać duszami zmarłych oraz demonami, które tam przebywały. Jej mężem, tudzież bratem, był Weles, chtoniczny bóg śmierci. Niektórzy badacze uważają, że Nyja była albo nieokreślonej płci, albo wręcz męskiej. Inni, łącząc ją z wizerunkiem kostuchy, jaki przetrwał przez całe wieki, nawet po nadejściu chrześcijaństwa, są przekonani, że bóstwo śmierci musiało mieć cechy kobiece. Związane było to zapewne z ludowym wyobrażeniem, wedle którego Matka Ziemia nas karmi, daje nam schronienie – i w Matce Ziemi zostajemy zagrzebani po śmierci. Ponieważ inne narody dzieliły ze Słowianami te same uniwersalne doświadczenia związane z ludzkim życiem, w mitologii celtyckiej, greckiej czy nordyckiej znajdujemy wiele odpowiedników naszej Śmiertnicy (Dispater, Danu, Rosmerta, Persefona, Hekate, Hel).
Ze Staruchą związane jest także jedno z najstarszych słów polszczyzny, wywodzące się z prasłowiańskiego określenia „starej kobiety” – baba. Mówiono także o babach grochowych, babach jagodowych, babach-jagach. Według Bestiariusza Słowiańskiego baba to wiekowa kobieta zajmująca się leczeniem i odmawianiem uroków. Złota Baba / Baba Slat to bogini w postaci starej, dostojnej matrony, która udziela mądrych rad swym wyznawcom.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Agnieszka Fiedorowicz
Redakcja: Anna Brzezińska
Korekta: Katarzyna Kusojć
Projekt i ilustracje na okładce: Urszula Gireń
Projekt wyklejki i stron rozdziałowych: Urszula Gireń
Copyright © 2021 by Dobromiła Agiles
Copyright © 2021, Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2021
ISBN 978-83-66890-47-3
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek