32,00 zł
Wydarzenia Sierpnia ’80 zwieńczone zarejestrowaniem Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” były dla większości Polaków początkiem nadziei na demokratyzację kraju. Odbywały się jednak pod czujnym okiem Służby Bezpieczeństwa.
Grzegorz Majchrzak opisuje wybrane działania SB podejmowane w związku ze strajkami z lipca i sierpnia 1980 roku, I Krajowym Zjazdem Delegatów NSZZ „Solidarność”, posiedzeniem Prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących zarządów regionalnych NSZZ „Solidarność” w Radomiu, a także wobec poszczególnych działaczy związku (zwłaszcza Lecha Wałęsy, ale też Zbigniewa Bujaka, Eugeniusza Szumiejki, Mieczysława Wachowskiego, Marka Brunné czy Eligiusza Naszkowskiego). Te fragmenty naszej nieodległej historii zasługują na przypomnienie i opisanie. Stanowią one również odpowiedź na zadawane przez niektórych pytanie, czy warto grzebać w esbeckich dokumentach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 348
Dla większości Polaków Sierpień ’80 i okres legalnego funkcjonowania Niezależnego Związku Zawodowego „Solidarność” był czasem niełatwym, ale z pewnością radosnym. Kres nadziejom na lepszy los i demokratyzację kraju położyło rozpoczęcie wojny polsko-jaruzelskiej, czyli wprowadzenie stanu wojennego. Jednak dla peerelowskich władz był to czas bardzo trudny. Najpierw musiały się zdecydować na „mniejsze zło” w sierpniu 1980 roku i podpisać porozumienia ze strajkującymi robotnikami, potem zmagać się ze związkiem walczącym nie tylko o robotnicze prawa, ale również o przemiany demokratyczne w Polsce. Dopiero ponowne sięgnięcie po rzekome „mniejsze zło”, czyli rozwiązanie siłowe w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 roku, pozwoliło rządzącym odzyskać utracone po Sierpniu ’80 pozycje.
Oczywiście zarówno strajki z lata 1980 roku, jak i legalna działalność „Solidarności” odbywały się pod czujnym okiem Służby Bezpieczeństwa. Związek i jego najważniejsi działacze byli dla niej przeciwnikami, których należało zwalczać. Dlatego też funkcjonariusze SB od razu przystąpili do niszczenia NSZZ „Solidarność”. Mimo pewnych osiągnięć w tej dziedzinie, ponieśli, podobnie jak w Sierpniu ’80, porażkę. Do zlikwidowania związku niezbędne okazało się wprowadzenie stanu wojennego.
Książka przedstawia wybrane działania Służby Bezpieczeństwa, zarówno te podejmowane w związku z konkretnymi wydarzeniami (np. strajkami z lipca i sierpnia 1980 roku, I Krajowym Zjazdem Delegatów NSZZ „Solidarność”, posiedzeniem Prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących zarządów regionalnych NSZZ „Solidarność” w Radomiu) oraz wobec poszczególnych działaczy związku (zwłaszcza Lecha Wałęsy, ale też Zbigniewa Bujaka, Eugeniusza Szumiejki, Mieczysława Wachowskiego, Marka Brunné czy Eligiusza Naszkowskiego), jak i te mające decydować o rozwoju wypadków w naszym kraju czy też o przyszłym kształcie „Solidarności” (tzw. odcinkowe konfrontacje oraz przygotowania do utworzenia związku kontrolowanego przez władze).
Niektóre z opisywanych w tym tomie zdarzeń czy losów (np. Naszkowskiego, szefa pilskiej „Solidarności” i tajnego współpracownika SB, a następnie funkcjonariusza Biura Studiów MSW — specjalnej jednostki utworzonej po wprowadzeniu stanu wojennego przede wszystkim do zwalczania podziemnej „Solidarności” i oficera peerelowskiego wywiadu demaskującego działania bezpieki po ucieczce na Zachód) mogłyby posłużyć jako scenariusz do filmu. Wszystkie warte są — moim zdaniem — przypomnienia i opisania. Stanowią również odpowiedź na zadawane przez niektórych pytanie, czy w esbeckich dokumentach warto grzebać.
Strajki, które wybuchły 1 lipca 1980 roku, nie były absolutnie dla Służby Bezpieczeństwa zaskoczeniem. Niespełna miesiąc wcześniej MSW informowało bowiem władze PRL o „niekorzystnej ewolucji” nastrojów, wyrażającej się „wzrostem ilości negatywnych ocen i wypowiedzi w odniesieniu do sytuacji gospodarczej kraju, wyższym stopniem zniecierpliwienia społecznego, przyjmującego niekiedy agresywne formy, zwiększoną podatnością społeczeństwa na fałszywe pogłoski i demagogiczne hasła”1. A w połowie czerwca otwarcie alarmowało: „Wyczuwa się napiętą atmosferę, podobnie jak w czerwcu 1976 roku, która w przypadku dalszych podwyżek cen może doprowadzić do przerw w pracy”2. Rządzący jednak zupełnie zlekceważyli te ostrzeżenia i 1 lipca zdecydowali się na kolejny „ruch cenowy”, tym razem w odniesieniu do — jak to określano — „niektórych gatunków wędlin i mięsa”. Jak się później okazało, przyniósł on falę strajków, które doprowadziły do powstania NSZZ „Solidarność”. I to mimo że przy Rakowieckiej, wyciągając wnioski z Grudnia ’70, a także z zapomnianej dzisiaj fali strajków ze stycznia 1971 roku, opracowano „koncepcję operacyjnego przygotowania na konflikt w szerszej skali”3. Przewidywała ona odpowiednie przeszkolenie tajnych współpracowników, aby byli gotowi do „przejęcia w razie strajków roli przywódczej, a następnie kierowania spokojnym ich przebiegiem i niedopuszczenia do skierowania ruchu strajkowego na niebezpieczne politycznie tory”4. Na szczęście w sierpniu 1980 roku te ambitne zamierzenia okazały się niewykonalne. Jak stwierdzał niespełna tydzień po podpisaniu porozumień sierpniowych Władysław Ciastoń (dyrektor Departamentu III „A” MSW), podsumowując działania resortu spraw wewnętrznych: „Możemy już dzisiaj towarzysze stwierdzić, że w sytuacji masowej solidarności, a szczególnie strajków typu okupacyjnego, nasze pozytywne profilaktyczne oddziaływania są bardzo ograniczone, nieskuteczne, a przeciwdziałania wręcz niemożliwe”5. Było to przyznanie się nie tylko do porażki, ale wręcz do klęski.
Nie pomogły nawet „informacje wyprzedzające” o rozpoczętym 14 sierpnia strajku w Stoczni Gdańskiej — SB wiedziała o przygotowaniach do niego, ale nie znała najprawdopodobniej jego planowanej daty. Nie była w stanie mu zapobiec, chociaż gdyby jej funkcjonariusze zatrzymali zmierzającego do stoczni Lecha Wałęsę, to zapewne wydarzenia potoczyłyby się inaczej.
Protesty z lipca i sierpnia 1980 roku nie zostały jednak przez bezpiekę zlekceważone. Zgodnie z dotychczasową praktyką, w związku z kolejnymi, jak to oficjalnie określano, „przerwami w pracy” tworzono doraźne sztaby i grupy operacyjne. Reagowano przy tym bez zbędnej zwłoki, niekiedy wręcz błyskawicznie. I tak np. 14 sierpnia w reakcji na wybuch strajku w Stoczni Gdańskiej — pierwszego protestu zaplanowanego i zorganizowanego przez działaczy opozycji — komendant wojewódzki MO w Gdańsku nakazał „uruchomienie działań sztabu i stanowiska dowodzenia K[omendy] W[ojewódzkiej] M[ilicji] O[bywatelskiej] Gdańsk” i rozpoczęcie działań już o godzinie 8.00 tego samego dnia6.
W razie potrzeby w teren oddelegowywano doświadczonych funkcjonariuszy z centrali. Tak było np. w przypadku Władysława Kucy (kierującego przed powstaniem „Solidarności” m.in. zwalczaniem wolnych związków zawodowych), który — jak sam twierdził: „z ramienia centrali” kierował grupą funkcjonariuszy MSW „od pierwszego do ostatniego dnia strajku w Gdańsku, a wcześniej w Lublinie”7. Nie było w tym jednak przypadku — w lipcu 1980 roku to właśnie Lubelszczyzna była najważniejszym centrum strajkowym.
Zarówno w lipcu 1980 roku, jak i w sierpniu resort spraw wewnętrznych był dla rządzących głównym źródłem informacji o strajkach. Na biurka przywódców PRL codziennie trafiała rozbudowana od czerwca tego roku o dane na temat „sytuacji polityczno-operacyjnej” specjalna seria „Informacji” przygotowywana przez Gabinet Ministra Spraw Wewnętrznych. Od 16 sierpnia 1980 roku, kiedy stało się jasne, że nie uda się szybko zakończyć strajku w Stoczni Gdańskiej, zastąpiły ją jeszcze bardziej szczegółowe „Informacje Sytuacyjne”, przygotowywane przez Sztab operacji „Lato 80”. Został on utworzony tego samego dnia dla, jak to stwierdzano, „koordynowania zintensyfikowanych działań jednostek resortu spraw wewnętrznych w celu zapewnienia bezpieczeństwa, ładu i porządku publicznego w kraju”8. Analogiczne sztaby powołano w innych komendach wojewódzkich MO. Od połowy sierpnia dane dla peerelowskich decydentów płynęły już nie raz dziennie, a dwa razy. Po raz kolejny zresztą poszerzono ich zawartość, m.in. o reakcje zagraniczne. Wprowadzono do nich również załączniki — najciekawszym z nich była z pewnością informacja o spotkaniu w dniu 18 sierpnia na wyspie Brioni przywódców partii komunistycznych Włoch, Hiszpanii i Jugosławii oraz o ich stosunku do protestów w PRL. Wzywali oni Związek Sowiecki do nieingerowania w wewnętrzne sprawy Polski, a przywódców Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej do historycznego porozumienia z robotnikami, które byłoby „doświadczeniem o znaczeniu historycznym dla partii komunistycznych”9.
Zresztą bezpieka i milicja obserwowały niemal wszystko i wszystkich. Ich uwadze nie uszły nawet trójmiejskie prostytutki wożące stoczniowcom kiełbaski czy też gdańscy homoseksualiści. Tak na marginesie: niezależnie od SB i MO dane o sytuacji w kraju od połowy sierpnia 1980 roku zbierała również Wojskowa Służba Wewnętrzna.
Służba Bezpieczeństwa nie ograniczała się tylko do obserwowania strajków. Jej funkcjonariusze starali się zastraszyć ich organizatorów — w lipcu 1980 roku w zakładach pracy (np. w WSK w Świdniku) pojawiali się „smutni panowie” niebędący ich pracownikami. Protestujących i osoby je wspierające poddawano obserwacji, fotografowano, a czasem również zatrzymywano i spisywano. Zdarzały się też przypadki „profilaktycznego” zwalniania z pracy (oczywiście z inspiracji SB) przywódców strajków.
Osoby wspomagające strajkujących represjonowano też w inny sposób, np. trójmiejskim taksówkarzom zatrzymano (do 25 sierpnia) 60 koncesji za wspieranie Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Gdańsku. Wolność traciły osoby, o których wiedziano, że zamierzają takie protesty zorganizować (m.in. 18 sierpnia zatrzymano czterech współpracowników Komitetu Obrony Robotników w Krakowie i Wrocławiu) lub też nawiązać kontakty ze strajkującymi, szczególnie z MKS w Gdańsku. Podobny los spotykał niektórych jego emisariuszy, np. 30 sierpnia w Krośnie zatrzymano jednego z nich z ponad 2 tys. egzemplarzy „Strajkowego Biuletynu Informacyjnego «Solidarność»”.
Przede wszystkim jednak próbowano unieszkodliwić działaczy opozycji, zwłaszcza tych najaktywniejszych. Uniemożliwiano im organizowanie spotkań czy zbieranie podpisów pod apelami z poparciem dla strajkujących (np. w Poznaniu pod apelem popierającym żądania gdańskiego MKS). Starano się też za wszelką cenę ograniczyć ich kontakty z protestującymi robotnikami. W lipcu 1980 roku rozbito np. grupę Wojciecha Onyszkiewicza, zbierającą dane o strajkach na Lubelszczyźnie i przekazującą je do Warszawy. Przechwytywano również duże ilości drukowanych i kolportowanych przez opozycjonistów ulotek oraz sprzętu służącego do ich powielania, np. 20 sierpnia w Krakowie czy 26 sierpnia w Łodzi.
Opozycjonistów prewencyjnie zatrzymywano „na 48 godzin”, przy czym najaktywniejsi z nich oraz ci uznani za najgroźniejszych po zwolnieniu cieszyli się wolnością najwyżej przez kilka, kilkanaście minut, gdyż byli „zwijani” na kolejne 48 godzin — na dłuższe bowiem pozbawienie wolności nie pozwalało peerelowskie prawo. W dniach 16–25 sierpnia zatrzymano łącznie 341 osób, z tego 32 więcej niż raz. Do rekordzistów należeli np. Ludwik Dorn i Jacek Kuroń, których „zwijano” w sierpniu czterokrotnie. Jak opisywał ten drugi: „Skończyło się 48 godzin. Byłem cały spięty. Sankcja czy wypuszczenie? Wypuszczenie! Wychodzę, dygocze wszystko we mnie z radości, bo zaraz wchodzę do akcji. Podeszło do mnie dwóch SB-ków. — Panie Jacku, możemy pana podwieźć samochodem. — I podwieźli, na komendę żoliborską. Znowu 48”10. Pod koniec sierpnia zarówno Dorn, jak i Kuroń znaleźli się zresztą w gronie 15 osób tymczasowo aresztowanych (na wniosek Służby Bezpieczeństwa) na trzy miesiące pod zarzutem „przynależności do związku mającego na celu przestępstwo”11. Warto przypomnieć, że SB była wspierana przez MO, np. 27 sierpnia funkcjonariusze służby ruchu drogowego na terenie 8 województw objętych akcją blokadową skontrolowali ponad 2400 pojazdów, a dzień później ponad 2250, w efekcie czego zatrzymali m.in. osoby przewożące ulotki oraz zawrócili delegacje komitetów strajkowych udające się do MKS w Gdańsku.
Z dokumentów Służby Bezpieczeństwa wynika, że w lipcu podjęto w Lublinie próbę zorganizowania ponadzakładowej struktury strajkowej. Inicjatorem jej utworzenia miał być Zdzisław Szpakowski, kolejarz związany z KOR. Jednak bezpieka okazała się czujna i przeprowadziła kombinację operacyjną, w wyniku której udało się pokrzyżować jego plany. Szpakowski zamiast trafić na organizowane przez siebie spotkanie znalazł się w szpitalu z podejrzeniem zawału serca… Niestety do dzisiaj historykom badającym strajki lubelskie nie udało się do końca udokumentować tych zdarzeń. Z braku dokumentów nie sposób dzisiaj stwierdzić, czy Szpakowski został „tylko” zastraszony, czy też może jednak podtruty. Sprawę komplikuje fakt, że formalnie (ale jak wynika z zachowanych dokumentów już nie faktycznie) miał być w tym czasie tajnym współpracownikiem SB. Nie wspominając już o takim szczególe, że poza Szpakowskim nikt inny nie przypomina sobie dzisiaj takiego spotkania…
W lipcu esbecy prowadzili rozmowy z przywódcami protestów na Lubelszczyźnie (np. w Wytwórni Sprzętu Komunikacyjnego Świdnik), próbując przekonać ich (zresztą bez powodzenia) do rezygnacji z przywództwa. Z pewnością na liderów strajków wpływano czy też próbowano wpływać również w sierpniu. Niekiedy funkcjonariusze SB docierali do nich osobiście. Jak wspominał w jednym z wywiadów Lech Wałęsa: „drugiego dnia strajku przyszedł do mnie esbek i zaproponował spotkanie z [I sekretarzem KC PZPR] Gierkiem w Pruszczu. Odpowiedziałem: — Zgoda, ale jeszcze nie teraz. Dajcie mi trochę czasu”12. Notabene według Edwarda Gierka szef MSW Stanisław Kowalczyk miał się rzekomo w sierpniu 1980 roku przechwalać, że Wałęsa jest jego człowiekiem, wersji tej stanowczo zaprzecza jednak Stanisława Kania nadzorujący w tym czasie z ramienia PZPR m.in. resort spraw wewnętrznych. W każdym razie nic nie wskazuje na to, by tak miało być. To właśnie dzięki Wałęsie strajk w Stoczni Gdańskiej nie zakończył się już po kilku godzinach, do czego dążyła dyrekcja zakładu i część komitetu strajkowego utworzonego 14 sierpnia.
Nie inaczej było w przypadku Mariana Jurczyka, kierującego strajkiem w Szczecinie. Również z nim próbowali rozmawiać esbecy. I mimo że Jurczyk pozostawał nadal formalnie, ale już nie faktycznie, tajnym współpracownikiem pseudonim „Święty” (w tym charakterze był zarejestrowany do 22 lutego 1981 roku), bez powodzenia.
Wobec braku rezultatów podejmowanych dotąd działań i groźby wybuchu strajku powszechnego sztab operacji „Lato 80” zaproponował 26 sierpnia członkom Biura Politycznego Komitetu Centralnego PZPR rozwiązanie siłowe. W jego ramach zakładano m.in. blokadę Stoczni Gdańskiej przez jednostki Zmotoryzowanych Oddziałów Milicji Obywatelskiej z „ultymatywnym wezwaniem” do jej opuszczenia przez strajkujących, odblokowanie portów w Gdańsku i Świnoujściu przez jednostki Marynarki Wojennej, aresztowanie działaczy opozycji w całym kraju (na podstawie nakazów prokuratorskich) czy przywrócenie blokady łączności telefonicznej z Wybrzeżem. Podjęto stosowne przygotowania — „wprowadzono stan pełnej gotowości do działań” (m.in. odwołano z urlopów funkcjonariuszy, skoszarowano ZOMO i słuchaczy resortowych szkół). Dokonano stosownych uzgodnień z Ministerstwem Obrony Narodowej. Przewidywano również mobilizację 3 tys. rezerwistów resortu spraw wewnętrznych. O stanie przygotowań do siłowego złamania protestów świadczy fakt podjęcia działań w celu przekształcenia resortowego Domu Wypoczynkowego „Eden” w Sopocie w szpital oraz (w razie potrzeby) ośrodka domków kempingowych położonego przy granicy Sopotu i Gdańska.
Na szczęście władze PRL nie zdecydowały się na wariant siłowy proponowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Wybrały „mniejsze zło”, którym była dla nich wówczas zgoda na realizację politycznych (przynajmniej w ich ocenie) postulatów robotników, w tym utworzenie wolnych, niezależnych związków zawodowych. Poza tym na wariant siłowy było już za późno — według danych Służby Bezpieczeństwa tego dnia strajkowało co najmniej 280 tys. osób w ponad 300 zakładach na terenie całego kraju.
Oczami i uszami, a niekiedy również rękoma Służby Bezpieczeństwa była jej agentura. Wykorzystywano ją przede wszystkim do zbierania informacji, zwłaszcza o sytuacji wśród protestujących robotników i działaniach podejmowanych przez opozycjonistów; rzadziej do tzw. działań ofensywnych, np. rozpuszczania pogłosek o przejęciu kontroli nad strajkiem w Stoczni Gdańskiej przez „Żydów” (po raz kolejny przy Rakowieckiej próbowano grać kartą antysemicką), a nawet „narkomanów i ludzi chorych”, czy też o rzekomej lub prawdziwej krytyce protestu przez poszczególnych członków Episkopatu Polski. Dzięki agentom dążono też do „pogłębiania rozbieżności” między strajkującymi zakładami pracy oraz do skłócenia działaczy komitetów strajkowych. Za ich pośrednictwem próbowano też oczywiście wyeliminować spośród postulatów pierwszy i podstawowy, czyli „Akceptację niezależnych od partii i pracodawców związków zawodowych”.
Niekiedy agenci podejmowali działania bardziej ryzykowne, np. tajny współpracownik „Robert” drukujący ulotki i prasę na terenie Stoczni Komuny Paryskiej w Gdyni uszkodził (usuwając sprężynę z podajnika) jedną z maszyn drukarskich, na której powielano „Strajkowy Biuletyn Informacyjny «Solidarność»”, co unieruchomiło tę maszynę na dwanaście godzin.
Jednak agentura mimo opracowanej przy Rakowieckiej po grudniu 1970 roku koncepcji nie odegrała decydującej roli latem 1980 roku. Na szczęście tacy tajni współpracownicy jak Andrzej Mazur (pseudonim „Wacław”), jeden z doradców szczecińskiego Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego, należeli do rzadkości i nie byli w stanie odwrócić biegu wydarzeń latem 1980 roku.
Może byłoby inaczej, gdyby nie popełnione w latach poprzednich błędy władz. Z nieznanych bowiem przyczyn nie zgodziły się one na realizację w szerszej skali (poza Radomiem) koncepcji zgłoszonej przez MSW otoczenia Komitetu Obrony Robotników siecią „podstawionych łączników do załóg”. Również w przypadku Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża propozycja ich „operacyjnego opanowania” zgłoszona przez resort spraw wewnętrznych nie znalazła uznania decydentów, którzy mieli stawiać na likwidację WZZ z propagandowym wykorzystaniem osób odcinających się od ich działalności (przypadek współzałożyciela Wolnych Związków Zawodowych Antoniego Sokołowskiego). Te błędy okazały się kosztowne. W efekcie — jak później oceniano przy Rakowieckiej — podczas strajków sierpniowych sytuacja miała „kształtować się w zależności od wcześniejszego operacyjnego przygotowania terenu”. I tak w Szczecinie, w którym „pozycje operacyjne” Służby Bezpieczeństwa miały być silniejsze, udało się władzom wynegocjować korzystniejsze z ich punktu widzenia porozumienie. Natomiast w Gdańsku w skład władz strajkowych weszli aktywni działacze opozycji, którzy wręcz „ubiegli” SB. Miało to doprowadzić — przynajmniej w ocenie MSW — do „upolitycznienia” zgłoszonych postulatów, a także mniej korzystnej dla rządzących ugody13.
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej (dalej: AIPN), IPN BU 0398/29 t. 1, b.p. Informacja dyrektora Departamentu III „A” MSW Władysława Ciastonia z dnia 6 czerwca 1980 r. dot. aktualnych nastrojów społecznych. Załącznik nr 46 do Raportu z działalności Sztabu MSW w ramach operacji „Lato-80” w okresie od 16 sierpnia do 30 kwietnia 1982 r. W cytatach zachowano pisownię oryginalną. [wróć]
AIPN, IPN BU 0398/29 t. 1, b.p. Informacja dyrektora Departamentu III „A” MSW Władysława Ciastonia z dnia 16 czerwca 1980 r. dot. negatywnych ocen i komentarzy wśród załóg robotniczych na terenie Wybrzeża i Mielca. Załącznik nr 47 do Raportu z działalności Sztabu MSW w ramach operacji „Lato-80” w okresie od 16 sierpnia do 30 kwietnia 1982 r. [wróć]
AIPN, IPN BU MSW II 4060, Informacja MSW. Listopad 1983 r., k. 33. [wróć]
Tamże. [wróć]
Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej w Krakowie (dalej: AIPN Kr), IPN Kr 055/12. Telekonferencja z dnia 6.09.1980 r., k. 136. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/19, k. 1. Zarządzenie nr 083/80 komendanta wojewódzkiego MO w Gdańsku z dnia 14 sierpnia 1980 r. w sprawie uruchomienia działań sztabu i stanowiska dowodzenia KW MO Gdańsk. [wróć]
AIPN, IPN BU 0604/1541 cz. 2, k. 78. Raport Władysława Kucy do ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka z dnia 24 czerwca 1985 r. [wróć]
Zarządzenie nr 031/80 ministra spraw wewnętrznych z dnia 16 sierpnia 1980 r. w sprawie powołania Sztabu MSW do kierowania operacją „Lato-80”, [w:] Operacja „Lato-80”. Preludium stanu wojennego. Dokumenty MSW, oprac. P. Raina, M. Zbrożek, Pelplin 2003, s. 25. [wróć]
G. Majchrzak, Spotkanie na wyspie Brioni, „Rzeczpospolita”, 25–26.08.2001. [wróć]
J. Kuroń, Gwiezdny czas. „Wiary i winy” dalszy ciąg, Londyn 1991, s. 119. [wróć]
AIPN, MSW II 185n/3, k. 85. Informacja sytuacyjna Sztabu MSW nr 23 za okres 28–29 bm. godz. 10.00. [wróć]
Cytat za: S. Cenckiewicz, P. Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa. Przyczynek do biografii, Gdańsk–Warszawa–Kraków 2008, s. 101. [wróć]
AIPN, IPN BU MSW II 4060, Informacja MSW. Listopad 1983 r., k. 33–34. [wróć]
W przypadku kolejnych kryzysów społeczno-politycznych, zarówno tych wewnętrznych (Czerwiec ’56, Marzec ’68 czy Grudzień ’70), jak i zewnętrznych (praska wiosna i jej stłumienie przez wojska Układu Warszawskiego w sierpniu 1968 roku), władze Polski Ludowej (a dokładniej ich oczy i uszy, czyli Służba Bezpieczeństwa i Milicja Obywatelska) bacznie obserwowały nastroje społeczne we wszystkich środowiskach i grupach społecznych.
Nie mogło być inaczej również latem 1980 roku. Kiedy 14 sierpnia rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej im. Lenina, chyba nikt nie przypuszczał, że zmieni on bieg dziejów naszego kraju. Był to bowiem kolejny z wielu protestów, które z różnym natężeniem przelewały się przez Polskę od 1 lipca. Zazwyczaj władze gasiły je obietnicami podwyżek oraz ustępstw o charakterze socjalno-bytowym. Również w Gdańsku wydawało się, że dzięki ustępstwom uda się opanować sytuację. Dyrekcja stoczni zgodziła się m.in. na powrót do pracy Anny Walentynowicz, w której obronie zastrajkowano, i przywódcy protestu Lecha Wałęsy oraz na podwyżkę płac. Jednak mimo wstępnej zgody komitetu strajkowego na zakończenie protestu część robotników nie zaaprobowała jej. Nocą z 16 na 17 sierpnia utworzono Międzyzakładowy Komitet Strajkowy, który sformułował listę 21 postulatów — domagano się w nich m.in. akceptacji wolnych, niezależnych od partii i pracodawców związków zawodowych, wolności słowa, wprowadzenia kartek na mięso i wolnych sobót. Dwa dni później strajkowało już prawie całe Wybrzeże. Władze ostatecznie zdecydowały się na negocjacje z protestującymi, zakończone podpisaniem porozumień sierpniowych — 30 sierpnia w Szczecinie i dzień później w Gdańsku.
Na taki rozwój wypadków nie mogło nie zareagować Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. W wytycznych z 16 sierpnia 1980 roku dotyczących działalności jednostek resortu na wypadek, jak to określano, „zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego” zalecono w pierwszej kolejności m.in. „uaktywnić rozpoznanie nastrojów społecznych”. Pod lupą znaleźli się nie tylko strajkujący robotnicy i działacze opozycji, ale również osoby w protesty czy działalność przeciwko władzom PRL niezaangażowane. Były one obserwowane nie tylko przez funkcjonariuszy (czy to umundurowanych, czy też po cywilnemu), ale również przez tak zwane osobowe źródła informacji, czyli osoby udzielające informacji Służbie Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej jako tajni współpracownicy, kontakty obywatelskie czy kontakty służbowe. Paradoksalnie to dzięki ich aktywności obraz Sierpnia ’80 jest dzisiaj pełniejszy. Dzięki sporządzanym „na gorąco” przez funkcjonariuszy zapisom możemy odtworzyć nie tylko przebieg protestów, ale również klimat tamtych dni, postawę poszczególnych grup społecznych czy życie miasta w tym przełomowym momencie.
Oczywiście szczególnie pilnie obserwowano strajkujące zakłady, na czele ze Stocznią Gdańską. 16 sierpnia informowano: „Bramy stoczniowe są zamknięte, na płotach i murach siedzą stoczniowcy. Ponadto zauważono dwa transparenty. Jeden z nich znajduje się na murze między bramą nr 3 a halą stoczni. Wykonany jest na szarym papierze, litery o wysokości około pół metra. Treść napisu «My z Ludem Lud z Nami, My stoczniowcy się nie damy» […] Ponadto stwierdzono, że przed każdą bramą do stoczni są wywieszone flagi biało-czerwone, a na murze od ul. Jana z Kolna za halą stoczni jest flaga biało-niebieska”1. Cztery dni później funkcjonariusze informowali z kolei: „Na murach okalających Stocznię Gdańską im. Lenina w dalszym ciągu dużo młodych ludzi w ubraniach roboczych, część z nich stała, inni leżeli, przy nie których [sic!] z nich stały butelki z wodą mineralną, chleb i inne artykuły żywnościowe. Ponadto na murach napisane nowe hasła między innymi: «Zwycięstwo będzie nasze», «Generacja młodej Polski», «KOR», «Dziękujemy solidaryzującym się zakładom pracy»”2.
Pilnie obserwowano także rozwój sytuacji wewnątrz strajkujących zakładów pracy, zwłaszcza w Stoczni Gdańskiej. 22 sierpnia jeden z funkcjonariuszy MO relacjonował, na podstawie rozmowy z dwoma pracownikami stoczni: „Do chwili obecnej na terenie stoczni znajdują się działacze KOR Lech Wałęsa, Kobzdej i kobieta Walętynowicz [sic!]. W pierwszych dniach przerwania pracy L. Wałęsa oświadczył przez radiowęzeł zakładowy, że: «Albo zwyciężę, albo zginę. Ale jak zwyciężę, to przypieczętuję to siudmym [sic!] dzieckiem». Każdorazowe ukazanie się Wałęsy wśród pracowników stoczni wywołuje huragan okrzyków «Lechu, Lechu» i rzęsiste brawa. Codziennie rano dzień zaczyna się odśpiewaniem hymnu narodowego, Boże, coś Polskę oraz modlitwą”3. Z kolei w meldunku z 28 sierpnia na temat sytuacji w strajkującym Porcie Północnym w Gdańsku pisano m.in.: „Jedzenie otrzymują bezpłatnie trzy razy dziennie. Warunki do spania mają znośne, ale mimo wszystko jest on i jego koledzy z pracy wykończony strajkiem […]. Informacje o rozmowach w Stoczni Gdańskiej między «MKS», a rządem są im przekazywane przez delegacje lub otrzymują nagrania na taśmie magnetofonowej. Ponadto otrzymują biuletyn informacyjny «Solidarność» […] na terenie Portu Gdańskiego panuje spokój i porządek, który jest kontrolowany przez pracowników. Między pracownikami jest zgoda i nie mają zamiaru wychodzić na ulice Gdańska”4.
W niektórych doniesieniach widoczny był podział wśród strajkujących i w miarę upływu czasu ich narastające zmęczenie. Bardziej zdeterminowani byli — co zrozumiałe — młodsi robotnicy, z kolei ci starsi mieli wykazywać większą skłonność do zakończenia protestu. Przykładowo 26 sierpnia jeden z agentów, pracownik Zarządu Portu Gdańsk, informował: „Wszyscy są jednak bardzo zmęczeni. Wewnątrz zakładu były odgłosy starszych dokerów, żeby podjąć pracę, młodsi nie wyrażają zgody”5. Postawę młodszych robotników doskonale oddaje zasłyszana kilka dni wcześniej (20 sierpnia) przez jednego z funkcjonariuszy MO opinia dwudziestokilkuletniego uczestnika strajku: „Zobaczymy komu się prędzej znudzi, im czy nam”6. Na zakończenie protestów naciskały z kolei małżonki protestujących. W jednym z raportów można przeczytać: „Otrzymałem informacje od OZ [osoba zaufana], że w dniu 31.08.1980 roku do Stoczni Gdańskiej im. Lenina przybyła w godzinach porannych żona przewodniczącego «MKS» Lecha Wałęsy. Przybyły również żony innych stoczniowców. Miały one duże pretensje do żony Wałęsy, że strajk trwa już za długo i że mąż jej ma za duże wymagania. W czasie rozmowy doszło do poważnej awantury. Żonie Wałęsy polecono, aby przekazała mężowi, że żądają, aby strajk zakończył się do niedzieli”7. Protestujący nie byli też pozbawieni obaw, m.in. przed „bratnią interwencją”. Jeszcze w przeddzień podpisania porozumienia w Gdańsku milicjanci odnotowali następującą opinię wyrażaną przez strajkujących w Stoczni Gdańskiej: „Dużo namiętności wśród strajkujących wywołuje dyskusja na temat interwencji wojsk Układu Warszawskiego. Istnieje przekonanie, że jeżeli sytuacja się nie unormuje, to istnieje realne przypuszczenie, że dojdzie do interwencji”8.
Funkcjonariusze relacjonowali też reakcje na strajk mieszkańców Trójmiasta. I tak np. w jednej z milicyjnych notatek z 18 sierpnia można przeczytać: „Przed bramą nr 2 tłum ludzi, przeważają mężczyźni w różnym wieku. Około godz. 10.00 nad bramą i placem przelatywał helikopter, z którego wyrzucano ulotki […]. Reakcja zebranych ludzi różna, jedni je czytali, inni palili i deptali. Przez megafon z terenu stoczni co chwilę wzywano personalnie osoby, aby stawili się do bramy, gdyż czekają rodziny z żywnością, przy tym mówiący wypowiadał swoje komentarze żartobliwe, jak np. «podzieli się z nami, strajkujemy, ale żartujemy» itp. — tłum reagował oklaskami. Mówiący przez megafon z chwilą, gdy helikopter rzucał ulotki, komentował to między innymi, mówił: «mamy strajk solidarnościowy, czyżby dyrektor Gniech tych słów nie rozumiał?» — ton tego stwierdzenia był bardzo ironiczny, tłum zareagował śmiechem, «w kraju brak papieru toaletowego, a dyrektor Gniech nam umożliwia wykorzystanie do…» — z tłumu śmiech i oklaski”9.
Pilnie śledzono wypowiedzi mieszkańców Trójmiasta, którzy najczęściej zresztą wyrażali poparcie dla strajkujących. Przykładowo 28 sierpnia współpracownikowi MO udało się podsłuchać rozmowę w kolejce przed sklepem mięsnym przy ul. Monte Cassino w Sopocie. Jeden z dyskutantów stwierdził wówczas: „Może nareszcie będziemy mieli więcej do żarcia, bo tak wszystko idzie do tych… rusków lub arabów”10.
Wielu mieszkańców Trójmiasta wyrażało opinię, że strajki doprowadzą do poprawy zaopatrzenia, a także zmiany ekipy rządzącej krajem. Czasami oczekiwania, a właściwie nadzieje były zdecydowanie większe: „Nowy rząd będzie dążył do stworzenia ustroju społeczno-gospodarczego na wzór Jugosławii. Nastąpi przekazanie wielu dziedzin handlu i usług w ręce osób prywatnych”. Strajkom towarzyszyły również obawy, najczęściej przed powtórzeniem sytuacji z Grudnia ’70, rzadziej przed interwencją wojsk sowieckich. W tym ostatnim przypadku pokutował mit, że Ludowe Wojsko Polskie nie wystąpi po raz kolejny przeciwko Polakom. „Trzeci z mężczyzn powiedział — «jeśli się nie porozumieją, to wkroczy wojsko rosyjskie i będzie jak było w Czechosłowacji, bo nasze wojsko na pewno odmówi użycia siły przeciwko swoim rodakom»”11 — informowano jeszcze w przeddzień porozumienia gdańskiego.
Trójmiasto było codziennie patrolowane przez funkcjonariuszy milicji, którzy odnotowywali wszelkie „wrogie” hasła, napisy, plakaty czy ulotki. I tak np. 29 sierpnia dyżurny Komisariatu Kolejowego MO w Gdańsku powiadomił, że stwierdzono, iż na przystanku PKP Gdańsk Stocznia znajdują się afisze z napisami „21 × tak” i „Solidarność”. Co ciekawe, przybyli na miejsce funkcjonariusze nie zerwali plakatów „z uwagi na sytuację panującą w stoczni”12. Pojawiały się też hasła kierowane przeciwko władzom. Przykładowo 18 sierpnia jeden z milicjantów odnotował, że „na wysokości budynku nr 45 przy ul. Chopina na chodniku, który wykonany jest z asfaltu o szerokości 1,5 m wykonany został napis farbą olejną czerwoną o treści: «Gierka do kopalni»”13. Nie zapominano również o kontroli pociągów Szybkiej Kolei Miejskiej kursującej do Gdańska. W notatce służbowej z 20 sierpnia można przeczytać m.in.: „W trakcie jazdy kierownik tego pociągu poprosił o «Wieczór Wybrzeża», mówiąc w sposób następujący, cytuję: «Kto dzisiaj czyta takie gówno to śmierdzi czerwonymi». Na stronie tytułowej zawarty jest artykuł o pracy komisji rządowej w Gdańsku. Kierownik pociągu powiedział: «To bzdury, co piszą w tym brukowcu, w ogóle ta komisja nie obraduje, nie chce rozmawiać z robotnikami. Ten [wicepremier] Pyka przyjechał na Wybrzeże nie obradować, lecz sobie popyka pyk, pyk z fajeczki»”14.
Bacznie obserwowano również sytuację rynkową w Trójmieście. 22 sierpnia funkcjonariusze MO informowali: „w delikatesach natomiast potężne kolejki za wędliną, garmażem i nabiałem”15. A trzy dni później: „Największe kolejki gromadzą się w dwóch punktach rynku, gdzie jest prowadzona sprzedaż ziemniaków i ogórków. W jednej, jak i drugiej kolejce, ilość osób sięga do 150. Ludzie zachowują się agresywnie. Stosowane ceny na ogórki i ziemniaki zgodne z cennikiem”. I dalej: „brak jest wyrobów z porcelany, kryształów, natomiast obserwuje się dużą aktywność osób dokonujących sprzedaży artykuły piśmienne [sic!] w postaci piór wiecznych pochodzenia chińskiego, kredki, różnego rodzaju, gumki chińskie, długopisy. Ceny tych wyrobów kształtują się o 100% wyżej od ceny rzeczywistej”16.
Milicja Obywatelska interesowała się nawet reakcjami na strajk środowisk uznawanych wówczas za patologiczne czy margines społeczny, w tym homoseksualistów, prostytutek i narkomanów. Przykładowo tajny współpracownik „Icek” donosił: „Homoseksualista noszący pseudonim «Daria», zam. Gdańsk, […] w dniu 22.08.1980 roku wspólnie z WM wrzucili do wiszącej na bramie skarbonki 500 zł […] codziennymi bywalcami pod bramą nr 2 Stoczni Gdańskiej są homoseksualiści AK, WG”. Cztery dni później TW „Andrzej” informował: „Grzegorz P., zam. Gdańsk, […] przebywa bardzo często w okolicy bramy nr 3 Stoczni Gdańskiej. Podaje on stoczniowcom papierosy, mimo że sam nie pracuje, tylko jest na utrzymaniu homoseksualisty o imieniu Czesław, zam. w Gdańsku […]”.
Z kolei tajni współpracownicy „Greta”, „Iwona”, „Barbara”, „Ula” i „Michał” szczegółowo informowali o sytuacji w środowisku gdańskich prostytutek. 26 sierpnia TW „Iwona” donosiła: „Wśród prostytutek panuje zdenerwowanie panującą aktualnie sytuacją spowodowaną przez strajki. […] nie interesują się postulatami strajkujących i oczekują z niecierpliwością na unormowanie zaistniałej sytuacji”. I trudno im się dziwić, skoro, jak informował TW „Michał”: „Wśród prostytutek panuje ogólna opinia, że te strajki im na dobre nie wychodzą. Przez strajk upadł ich interes. Teraz bardzo trudno zarobić parę groszy. Cudzoziemiec w lokalu to teraz «rarytas». A z «Polakami» to nie warto kłaść się do łóżka, ponieważ mało płacą. Tym bardziej szanującej się prostytutce nie wypada opuszczać ceny i dewizy zamieniać na «polskie pieniądze». Mogą być wtedy zaliczane do niższej kategorii”17. Ponadto, jak dodawała tajny współpracownik „Barbara”: „Są one niezadowolone, bo nie mają czym dojechać do lokali gastronomicznych. Środowisko, w którym TW przebywa oczekuje z niecierpliwością na zakończenie strajku. Chcą wreszcie mieć czym jeździć. Obecnie muszą korzystać z usług prywatnych samochodów, płacąc czasami wygórowane sumy pieniężne”18. Jednak nie wszystkie „córy Koryntu” pozostawały obojętne wobec robotniczego protestu. Jak informowała bowiem dzień później TW „Ula”: „Odnosi się jednak wrażenie, że wśród tych «dziewcząt» panuje zadowolenie z tego, co się dzieje, za czym przemawiają takie wypowiedzi: «nareszcie może będzie lepiej, już skończy się z tym bałaganem, będzie można coś dobrego pojeść» […]. Ponadto prawdopodobnie jakieś dwie «dziewczynki» z «Posejdonu» woziły na Stocznię im. Lenina kiełbaski i kurczaki dla strajkujących. Przed wyjazdem z żywnością do stoczniowców miały się wypowiadać «trzeba im chociaż pomóc w dostarczaniu żywności, gdyż oni dbają o to, by w Polsce zapanował porządek i wreszcie było lepiej»”19.
Dysponowano również danymi o sytuacji wśród trójmiejskich narkomanów. Jak donosił 28 sierpnia tajny współpracownik „Julek”: „W środowisku […] nie ma większego zainteresowania wydarzeniami. Toksykomani [sic!] są niezadowoleni, bo nie mają czym wyjechać poza Gdańsk na maki. Autobusy nie jeżdżą, a przygodni kierowcy prywatnych samochodów za kurs poza Gdańsk żądają kwoty jednego tysiąca złotych”20. Z powodu problemów komunikacyjnych korzyści odnosili nie tylko przygodni kierowcy, ale przede wszystkim taksówkarze. Jak donosiła 26 sierpnia TW „Ula”: „Ostatnio bardzo dobrze zarabiają, za kursy liczą sobie ile tylko chcą. Na licznik wcale nie jeżdżą. Daje się odczuć brak benzyny, ale im zbytnio nie przeszkadza, kupują gdzie się tylko da. Za kanister 20 litrowy płacą od 400–500 zł, mówią, że im się to i tak opłaca”21.
Dzięki meldunkom płynącym z gdańskiego półświatka możemy się również dowiedzieć o wprowadzonej w czasie sierpniowego strajku prohibicji. Ta charakterystyczna dla sierpniowego przełomu sytuacja wynikała — co warto przypomnieć — nie tyle z zarządzeń lokalnych władz, ile z decyzji Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. Zakaz sprzedaży alkoholu był na ogół przestrzegany. Jak raportował 20 sierpnia tajny współpracownik „Tomek”: „W sklepach i lokalach nie sprzedaje się napojów alkoholowych, z czego są bardzo zadowolone kobiety”22. Z kolei tajny współpracownik „Iwona” informowała: „Na terenie hotelu «Hewelius» nie można nigdzie kupić napojów alkoholowych, łącznie z «Pewexem»”. Dodawała przy tym, że barman proszony przez nią o sprzedanie alkoholu stwierdził, że nie może tego zrobić. Jak bowiem wyjaśniał: „Kierownik Lewiński przeliczył cały zapas, jaki był w bufecie, codziennie kierownik ten ma obecnie służbę aż do zamknięcia klubu i wszystkich bardzo kontroluje. Ponadto powiedział, że personel został uprzedzony o ścisłym zakazie, a w razie jego złamania taki pracownik zostałby zaraz zwolniony z pracy. I w związku z tym nie ryzykuje”23. Oczywiście od tej reguły bywały wyjątki. Jak donosił TW „Cichy”: „W Gdańsku Jasieniu w restauracji «Monte» kierownik, właściciel tego lokalu, sprzedaje wódkę żytnią osobą [sic!], które są chętne […]. Właściciel ma na imię Jan i za 1/2 l wódki liczy 250 zł […]. W alkohol zaopatruje cały Jasień i można tam widzieć dużo pijanych osób”24. Warto w tym miejscu dodać, że nie była to jeszcze wygórowana cena. Jak bowiem informował tajny współpracownik „Tomek”, w pierwszych dniach strajku: „Wódka «Żytnia» jest sprzedawana na melinach po 500 zł za 1/2 litra”25. Jednak kilka dni później nawet tam zaczęło jej brakować. 27 sierpnia TW „Ula” donosiła: „Jak mi wiadomo, to aktualnie nie można kupić wódki na melinach, ponieważ zapasy się wyczerpały. Jedynie można kupić alkohol na melinie przy ul. Przyokopowa […] w Gdańsku”26.
W raportach ze środowiska gdańskich prostytutek można też znaleźć informacje o zróżnicowanych reakcjach na strajki obcokrajowców. Jak donosiła TW „Iwona”, niemieccy filmowcy przebywający w gdańskim hotelu Hevelius nie wykazywali większego zainteresowania przebiegiem protestu, twierdząc, że jest to „sprawa wyłącznie Polski”. Z niecierpliwością oczekiwali na jego zakończenie, gdyż nie mogli „nigdzie kupić alkoholu, a zapasy im się już wyczerpały”27. Z kolei jak informowała tajny współpracownik „Ula”: „Brak «dziewcząt» i alkoholu wpływa na to, że cudzoziemcy się nudzą i nie mają co robić. Najczęściej wyjeżdżają cudzoziemcy narodowości niemieckiej, szwedzkiej i francuskiej”. Od tej reguły zdarzały się jednak wyjątki. Z tego samego bowiem meldunku „Uli” wynikało, że goszczący w hotelu Posejdon Niemiec „mówiący dobrze po polsku” stwierdzał nie bez widocznej dumy: „Tak mogą odważnie występować i wypowiadać się ludzie z miasta, gdzie się urodziłem i mieszkałem”. Dzięki niej znamy też całkiem odmienną reakcję trzech Niemców z Niemieckiej Republiki Demokratycznej, którzy dziwili się, „co ci Polacy wyprawiają, zamiast zabrać się do roboty, to tylko dyskutują i wiecują. Gdyby pilnowali pracy i produkcji, to by nie musieli ciągle brać pożyczek zagranicznych”28.
Podpisanie porozumień sierpniowych nie zakończyło wzmożonej obserwacji w Gdańsku i województwie przez funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa. Dzięki ich zapiskom zgromadzonym w ramach operacji pod kryptonimem „Gotowość” możemy dziś lepiej poznać m.in. początki tworzenia gdańskiej „Solidarności”. Ale to już zupełnie inna historia.
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 16. Notatka służbowa funkcjonariusza Sekcji I Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Bogusława Trzoska z dnia 16 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 95. Notatka służbowa kierownika sekcji obyczajowej Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku K. Skwierawskiej z dnia 20 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 160. Notatka służbowa funkcjonariusza Komisariatu II MO w Gdańsku Tadeusza Brzezickiego z dnia 22 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 252. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Władysława Jaszczerskiego z dnia 28 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 206. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Romana Szejko z dnia 26 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 99. Notatka służbowa funkcjonariusza Sekcji I Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Bogusława Trzoska z dnia 20 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 300. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Władysława Jaszczerskiego z dnia 1 września 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 284. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Mirosława Kowalskiego z dnia 30 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 67. Notatka służbowa kierownika sekcji obyczajowej Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku K. Skwierawskiej z dnia 18 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 251. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Witolda Handke z dnia 28 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 286. Notatka służbowa funkcjonariusza Sekcji I Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Bogusława Trzoska z dnia 30 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 261. Notatka służbowa funkcjonariusza Komisariatu Kolejowego MO w Gdańsku Wacława Sworobowicza z dnia 29 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 74. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Władysława Stangreciaka z dnia 18 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 97. Notatka służbowa funkcjonariusza Wydziału Kryminalnego KW MO w Gdańsku Witolda Handke z dnia 20 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 156. Notatka służbowa funkcjonariusza KW MO w Gdańsku Henryka Wierzby z dnia 22 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 187. Notatka służbowa funkcjonariusza J. Zielińskiego z dnia 25 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 272. Wyciąg z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Michał” z 29 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 224. Wyciąg z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Barbara” z 27 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 231. Wyciąg z doniesienia tajnego współpracownika „Ula” z dnia 27 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 239. Wyciąg z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Julek” z 28 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 231. Wyciąg z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Ula” w dniu 26 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 96. Wyciąg z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Tomek” z 20 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 225. Wyciąg z notatki ze spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Iwona” z dnia 25 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 207. Wyciąg ze spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Cichy” z 26 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 96. Wyciąg z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Tomek” z 20 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 230. Wyciąg z doniesienia z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Ula” z 27 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 228. Wyciąg z notatki ze spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Iwona” z dnia 25 sierpnia 1980 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0754/42, k. 232. Wyciąg z doniesienia z odbytego spotkania z tajnym współpracownikiem pseudonim „Ula” w dniu 26 sierpnia 1980 r. [wróć]
Osobą Lecha Wałęsy władze (początkowo jedynie Służba Bezpieczeństwa) zainteresowały się po raz pierwszy w połowie lat sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Był wówczas (wraz z bratem) podejrzewany o nielegalne posiadanie broni i radiostacji. Nie inaczej było też w latach siedemdziesiątych. Po Grudniu ’70 został zarejestrowany (do czerwca 1976 roku) jako tajny współpracownik o pseudonimie „Bolek” — faktyczna współpraca (szczególnie intensywna w pierwszych miesiącach) trwała krócej, a po zaangażowaniu w działalność Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża rozpracowywano go (od 1978 roku) w ramach sprawy o tym samym kryptonimie.
To zainteresowanie wzrosło i osiągnęło apogeum w następnej dekadzie — szczególnie w okresie legalnej działalności „Solidarności”, w czym nie ma nic dziwnego, gdyż „gdański elektryk” stał się wówczas jedną z najważniejszych osób w Polsce.
Kiedy jesienią 1980 roku powstała NSZZ „Solidarność”, stojącego na jej czele Lecha Wałęsę uznano za „mniej groźnego niż nieobliczalni fanatycy [Jan] Rulewski, [Marian] Jurczyk, czy też wytrawni gracze polityczni jak [Andrzej] Gwiazda, [Karol] Modzelewski, [Bronisław] Geremek”1. O tym, jak go postrzegano, najlepiej świadczy stwierdzenie z jesieni 1983 roku: „Zarówno w naszej ocenie, jak i w ocenie przeciwników […] jest człowiekiem prymitywnym, niezdolnym do samodzielnego podejmowania sensownych działań”2. Taki, jak się później okazało, błędny sposób postrzegania jego osoby zdeterminował taktykę władz (realizowaną przede wszystkim przez SB) wobec niego między wrześniem 1980 roku a grudniem 1981 roku. Nic zatem dziwnego, że przez niemal szesnaście miesięcy „solidarnościowego karnawału” Wałęsa nie był, przynajmniej jawnie, otwarcie, zwalczany. Dopiero po radomskim posiedzeniu Prezydium Komisji Krajowej i przewodniczących regionów NSZZ „Solidarność” z 3 grudnia 1981 roku znalazł się wśród najostrzej zaatakowanych działaczy związku. Peerelowska propaganda przedstawiała go jako „nielojalnego partnera politycznego, który dążąc do konfrontacji, zwodził władzę możliwością kompromisu”3. Szczególnie eksponowano jego słowa wypowiedziane wobec tego nieformalnego gremium o „grze na nosie” i „targaniu po szczękach”. Stały się one dla władz PRL dobrym uzasadnieniem rzekomej konieczności wprowadzenia stanu wojennego. Jednak przed Radomiem w przypadku przewodniczącego NSZZ „Solidarność” raczej „reklamowano jego skłonność do ugody”4. I jak potem stwierdzano: „bez wyraźnych akcentów krytycznych eksponowano te fragmenty jego wystąpień i działań, które umacniały jego autorytet w oczach trzeźwo myślącej części społeczeństwa”5.
Od powstania Niezależnych Samorządnych Związków Zawodowych peerelowskie władze zbierały wszystkie wypowiedzi Lecha Wałęsy, zarówno te oficjalne (wywiady, przemówienia etc.), jak i te prywatne (np. rozmowy telefoniczne). Wypowiedzi dla mediów krajowych i zagranicznych (prasy, radia czy telewizji) zbierał Wydział Informacji Komitetu Centralnego Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Były one szczegółowo analizowane oraz indeksowane. Dzięki temu możemy się dzisiaj dowiedzieć na przykład, co przewodniczący NSZZ „Solidarność” mówił o wojsku, rozmowach z rządem, o różnych osobach (członkach władz, działaczach związku), o sobie samym. Oczywiście informacje o tym, co powiedział, trafiały na biurka najważniejszych osób w kraju, na czele z I sekretarzem KC PZPR. Nie zbierała ich tylko partia. Wiele z nich było efektem niejawnej działalności funkcjonariuszy Służby Bezpieczeństwa i ich tajnych współpracowników. I nie zawsze to, co mówił Wałęsa, podobało się władzom. Wręcz przeciwnie: jego wypowiedzi były wielokrotnie uznawane, przynajmniej przez bezpiekę, za wrogie i szkodliwe. Przykładowo pod koniec stycznia 1981 roku w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych przygotowano wykaz „działań niektórych członków NSZZ «Solidarność» zmierzających do osłabienia i atakowania władz PRL”. Obejmował on okres blisko trzech miesięcy (od 20 października 1980 roku do 25 stycznia 1981 roku) i zawierał wypowiedzi przywódców, doradców i ważniejszych działaczy związku podczas spotkań z załogami zakładów pracy, obrad władz „Solidarności” czy też rozmów prowadzonych w wąskim gronie. Wymieniono w nim piętnaście przykładów wypowiedzi zawierających „postulaty polityczne, podważające podstawy ustrojowe PRL”. Może to się wydać zaskakujące, ale najwięcej z nich (pięć) odnotowano właśnie w przypadku Lecha Wałęsy, podczas gdy w przypadku „ulubieńca” peerelowskich władz Jacka Kuronia czy innej, zdecydowanie bardziej radykalnej działaczki gdańskiej „Solidarności” Anny Walentynowicz — jedynie po dwie, a dwóch innych związkowych radykałów Andrzeja Rozpłochowskiego z Katowic i Zbigniewa Bujaka z Warszawy — po jednej. Również w sporządzonym przez MSW na początku lutego 1981 roku zestawieniu, zawierającym tym razem czternaście przykładów „negatywnej działalności” związku w ostatnich kilku-, kilkunastu dniach, znalazły się dwa publiczne wystąpienia Lecha Wałęsy.
Takich przykładów udałoby się zebrać zdecydowanie więcej, gdyby nie niespodziewane problemy z zamontowaniem podsłuchu pokojowego w mieszkaniu Wałęsów. O jego zainstalowanie wystąpił już 8 września 1980 roku Wydział III „A” Komendy Wojewódzkiej MO w Gdańsku, odpowiedzialny m.in. za działania wobec NSZZ „Solidarność”. Jednak jeszcze pod koniec lipca 1981 roku Wydział „T” (techniki operacyjnej) KW MO w Gdańsku stwierdzał, że „w świetle obowiązujących nas przepisów dotyczących obiektów tej kategorii zastosowanie PP jest bardzo trudne i nie jesteśmy w stanie określić terminu jego realizacji”6. Jednocześnie zwracano się do Wydziału III „A” o sprecyzowanie potrzeb, a także „możliwości wyprowadzenia wszystkich domowników na okres wykonywania prac instalacyjnych”7. Zdecydowanie lepiej poszło bezpiece z podsłuchiwaniem rozmów telefonicznych Wałęsy. Co najmniej od stycznia 1981 roku, a zapewne już kilka miesięcy wcześniej, podsłuch telefoniczny był zainstalowany nie tylko w centrali Międzyzakładowego Komitetu Założycielskiego NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, ale też na telefonie Lecha Wałęsy (kryptonim „Błażej”), w jego sekretariacie („Borys”) i domu („Lolek”).
W latach 1980–1981 SB prowadziła wokół Wałęsy skomplikowaną grę. Z jednej strony była ona obliczona na utrzymanie go (jako osoby o poglądach umiarkowanych, skłonnej do kompromisu) przy władzy, z drugiej — na jak największe osłabienie jego pozycji jako lidera związku. Służyło temu m.in. podsycanie konfliktów, zwłaszcza z Gwiazdą czy Walentynowicz. Najlepiej tę strategię było widać w czasie I Krajowego Zjazdu Delegatów NSZZ „Solidarność”, odbywającego się we wrześniu i październiku 1981 roku. Przykładowo podczas pierwszej tury I KZD Wałęsę poinformowano o prowadzonej przeciwko niemu przez część delegatów i gości agitacji. Jednocześnie w kuluarach zjazdu kolportowano ulotki atakujące przewodniczącego NSZZ „Solidarność”. W tym przypadku chodziło o przypisanie ich jego przeciwnikom w związku, a także o ich poróżnienie, zdezintegrowanie. Po zakończeniu tej tury zmieniono (wobec całkowitego niepowodzenia dotychczasowej taktyki) kierunki działań wobec zjazdu, zrezygnowano również z „udzielania szerokiego poparcia dla Wałęsy i jego programu”, a skupiono się na „wymuszeniu czysto związkowego charakteru II tury” zjazdu8. Mało tego, pod koniec kampanii wyborczej na stanowisko przewodniczącego NSZZ „Solidarność” (wybieranego podczas drugiej tury I Krajowego Zjazdu Delegatów) Służba Bezpieczeństwa z jednej strony dążyła do zminimalizowania liczby głosów na jego kontrkandydatów, a z drugiej — do „zachwiania pozycji L. Wałęsy w drodze pozbawienia go znacznej ilości głosów”9. Cel był jasny — Wałęsa jako przywódca związku, ale z możliwie najsłabszym mandatem. Im słabszy, tym lepiej dla władz…
Jednak co najmniej dwukrotnie Służba Bezpieczeństwa na szczeblu lokalnym (gdańskim) podejmowała działania w celu uniemożliwienia ewentualnego odwołania go z zajmowanego stanowiska. Tak było np. pod koniec października 1980 roku, kiedy to próbę swoistego „zamachu stanu” przeciwko Lechowi Wałęsie, a przynajmniej próbę „podporządkowania go swemu zwierzchnictwu politycznemu” podjął Jacek Kuroń. Jak oceniał potem komendant wojewódzki MO w Gdańsku Jerzy Andrzejewski: „Działanie na wyrzucenie miało charakter dość poważny i w sumie doprowadziło do podporządkowania się Lecha Wałęsy pewnym poglądom Kuronia i jego podobnym. Do tej próby sił włączyliśmy się w określonym zakresie”10. Niestety, nie precyzował, w jakim. W każdym razie zgłoszony wówczas przez Jacka Kuronia pomysł rozszerzenia Prezydium MKZ w Gdańsku nie przeszedł. Tak na marginesie: kilka dni później podczas narady kierownictwa resortu spraw wewnętrznych komendant wojewódzki MO w Gdańsku proponował rozważenie, „czy w wypadku podobnej sytuacji nie należy jej odpowiednio wykorzystać”. A uzasadniając ją, stwierdzał: „Wydaje się, że przejęcie tego stanowiska przez innego człowieka, podobnie lub nawet bardziej niebezpiecznego, zlikwidowałoby pojęcie symbolu, jakim jest postać Wałęsy w ocenie różnych środowisk oraz grup społecznych i to nie tylko w kraju”11. Jednak decydenci nie byli na to gotowi. W efekcie Służba Bezpieczeństwa po raz drugi, tym razem w połowie 1981 roku, podjęła działania w celu uniemożliwienia odwołania Wałęsy. Jak potem twierdzono, zostały one „sparaliżowane w wyniku przemyślanych, rozważnych przeciwdziałań politycznych i operacyjnych”12.
Jednocześnie, tym razem na szczeblu centralnym, ewentualne odwołanie Lecha Wałęsy z funkcji przewodniczącego Krajowej Komisji Porozumiewawczej NSZZ „Solidarność” zamierzano wykorzystać propagandowo do własnych celów. Przymierzano się do tego co najmniej dwukrotnie. Po raz pierwszy pod koniec lutego 1981 roku. Wówczas to w Wydziale III Departamentu III „A” MSW (odpowiedzialnym za działania wobec władz krajowych NSZZ „Solidarność”) przygotowano koncepcję na wypadek próby odwołania Wałęsy ze stanowiska przewodniczącego związku przez osoby związane z Komitetem Obrony Robotników lub działaczy uznawanych przez władze za ekstremistów. Był to efekt napływających do MSW sygnałów świadczących o tym, że działacze KOR uważają Wałęsę za „zbyt ugodowego wobec rządu”, a Kuroń „przygotowuje klimat do obsadzenia stanowiska przewodniczącego KKP przez osobę oddaną KSS–KOR”13. W przypadku odwołania Wałęsy przewidziano wiele działań, których celem było przede wszystkim uderzenie w Komitet Obrony Robotników i związkowych „ekstremistów”. Przykładowo Polska Agencja Prasowa miała opublikować oświadczenie, przygotowane przez Zespół Propagandy KC PZPR, zawierające tło i przyczyny działań KOR oraz związkowej „ekstremy”. Z kolei Departament IV MSW (odpowiedzialny głównie za zwalczanie Kościoła katolickiego) miał zainspirować Episkopat Polski do wydania oświadczenia w obronie Wałęsy. Wyprzedzająco zamierzano przygotować ulotkę w jego obronie. Miała ona zawierać m.in. „odpowiedź na pytanie, dlaczego KOR wykańcza go”14. Zamierzano rozkolportować ją w miejscach publicznych miast wojewódzkich i w dużych zakładach pracy „siłami własnymi” SB po jego odwołaniu. Ponadto wytypowani uprzednio dziennikarze radia i telewizji mieli przeprowadzić wywiady z robotnikami dużych zakładów pracy opowiadającymi się za powrotem Lecha Wałęsy na stanowisko przewodniczącego związku. Z kolei wywiad (we współpracy z MSZ) miał spowodować wysłanie listów z krajów Europy Zachodniej w jego obronie skierowanych do KKP, międzyzakładowych komitetów założycielskich i dużych zakładów pracy. Ostatecznym celem Służby Bezpieczeństwa był w tym przypadku „generalny atak na przeciwników Wałęsy”15, ich kompromitacja i pozbawienie wpływu na związek. Również kilka tygodni później (26 marca 1981 roku) Wydział III Departamentu III „A” MSW przewidywał możliwość usunięcia Lecha Wałęsy z zajmowanego stanowiska. Działo się to w okresie najgłębszego kryzysu w stosunkach między „Solidarnością” a władzą, tydzień po pobiciu działaczy związku (na czele z Janem Rulewskim) zaproszonych na sesję Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy, a w przeddzień organizowanego przez związek powszechnego strajku ostrzegawczego, w sytuacji gdy w „Solidarności” wystąpił wyraźny podział na zwolenników twardego kursu wobec władz i skłonnych do ustępstw. W MSW twierdzono, że działacze przeciwni ustępstwom (np. Rulewski i Bujak) wobec kompromisowego stanowiska Wałęsy w rozmowach z rządem zamierzają „odsunąć go od kierowania «Solidarnością» i ogłosić zdrajcą”16. Ich plany miały być popierane przez Kuronia. W przypadku powodzenia ich akcji „ochraniający” związek esbecy prognozowali, że Lech Wałęsa może odwołać się do szeregowych członków związku, aby ci opowiedzieli się po jego stronie, i w tej sytuacji proponowali, aby „udostępnić [mu] natychmiast wszystkie środki masowego przekazu”17. Przewidywano bowiem, że będzie on krytykować władze, „ale przede wszystkim wzbudzi nieufność i skompromituje działaczy o ekstremalnych tendencjach”18. Natomiast gdyby Wałęsa pod naciskiem „skrajnych działaczy” sam ustąpił, miano uruchomić zaktualizowany plan jego ochrony.
Pod koniec marca 1981 roku w MSW rozpatrywano również trzecią możliwość. W wariancie tym związkowi ekstremiści mieliby „zdecydować się na fizyczne unicestwienie (zamach) L. Wałęsy w okolicznościach sprzyjających obciążeniem za zamach SB lub MO”19. Rzekomo miała temu sprzyjać „aktualna nagonka na organa MSW”20. Według nieznanych niestety funkcjonariuszy Wydziału III Departamentu III „A” zamach ten mógłby zostać przeprowadzony podczas spożywania przez przewodniczącego „Solidarności” posiłku, jego pobytu w miejscach publicznych, kontaktów z innymi osobami (np. pracownicą Interpressu Małgorzatą Duchniewską), przejazdu do innych miejscowości lub pobytu w pokoju hotelowym, a nawet we własnym mieszkaniu. Potencjalnie mogły zostać użyte w tym celu „wszelkie dostępne środki toksyczne”21, broń palna lub inne niebezpieczne narzędzia. Funkcjonariusze SB proponowali więc rozpracowanie „wszystkich środowisk mogących się podjąć zamachu”22. W tym kontekście wymieniano personalnie: Jana Rulewskiego, Andrzeja Rozpłochowskiego i Andrzeja Kołodzieja, a także — tym razem ogólnie — działaczy Ruchu Młodej Polski z woj. gdańskiego, działaczy KOR z woj. warszawskiego i przedstawicieli MKZ Mazowsze. Jednocześnie proponowano wzmocnienie niejawnej obserwacji zewnętrznej Wałęsy przez Biuro „B” MSW oraz rozważenie możliwości i celowości przeprowadzenia z nim rozmowy przez „czynniki rządowe” i zaproponowania mu ochrony osobistej. Byłoby to jednak niekorzystne w przypadku odwołania go z zajmowanego stanowiska lub jego dobrowolnego ustąpienia. Nie wiadomo, jak potraktować te prognozy. Na pierwszy rzut oka mogą wydawać się niedorzeczne. Możliwa jest też jednak inna interpretacja prezentowanych rozważań. Mianowicie, że była to zakamuflowana propozycja fizycznego usunięcia Wałęsy z jednoczesnym zrzuceniem winy na innych działaczy związku lub działaczy opozycji. Propozycja bardzo ryzykowna, ale gdyby się powiodła, mogła zmienić losy nie tylko „Solidarności”…
G. Majchrzak, Truciciele z Solidarności, „Polityka” 2003, nr 43, s. 80. [wróć]
Tenże, Przywracanie „normalności”, „Rzeczpospolita”, 13.12.2003. [wróć]
Tamże. [wróć]
Tamże. [wróć]
Tamże. [wróć]
Pismo naczelnika Wydziału „T” Ryszarda Sadza do zastępcy naczelnika Wydziału III „A” KW MO w Gdańsku Ryszarda Łubińskiego z dnia 30 lipca 1981 r., [w:] Kryptonim „Klan”. Służba Bezpieczeństwa wobec NSZZ „Solidarność” w Gdańsku, t. 1: Wrzesień 1980 – wrzesień 1981, oprac. M. Kruk, R. Żydonik, współpraca S. Cenckiewicz, Warszawa–Gdańsk 2010, s. 674. [wróć]
Tamże. [wróć]
AIPN, IPN BU 0236/243 t. 1 cz. 2, k. 45. Analiza materiałów operacyjnych w sprawie obiektowej kryptonim „Debata” nr rej[estracyjny] 66477 dot. I Krajowego Zjazdu [Delegatów] NSZZ „Solidarność”. 9.10.1981 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 0236/243 t. 1 cz. 2, k. 46. Analiza materiałów operacyjnych w sprawie obiektowej kryptonim „Debata” nr rej[estracyjny] 66477 dot. I Krajowego Zjazdu [Delegatów] NSZZ „Solidarność”. 9.10.1981 r. [wróć]
AIPN, IPN BU 1585/3528, k. 30. Materiały z krajowej narady kierowniczego aktywu resortu spraw wewnętrznych w dniu 27 października 1980 r. [wróć]
Tamże. [wróć]
AIPN, IPN BU 1585/257, b.p. Materiały z krajowej narady kierowniczego aktywu resortu spraw wewnętrznych w dniu 24 czerwca 1981 r. [wróć]
Koncepcja przygotowania i realizacji działań na przypadek wykonania zamiaru eliminacji Lecha Wałęsy z przewodniczącego KKP NSZZ „Solidarność” przez KSS KOR i elementy eksternistyczne. 21.02.1981 r., [w:] S. Cenckiewicz, P. Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa…, s. 349. [wróć]
Tamże, s. 351. [wróć]
Tamże, s. 352. [wróć]
Prognozy rozwoju sytuacji w KKP na najbliższe dni i wynikające z nich wnioski. 26.03.1981 r., [w:] S. Cenckiewicz, P. Gontarczyk, SB a Lech Wałęsa…, s. 353. [wróć]
Tamże, s. 354. [wróć]
Tamże. [wróć]
Tamże. [wróć]
Tamże. [wróć]
Tamże. [wróć]
Tamże. [wróć]
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki