Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
13 osób interesuje się tą książką
Zimowa opowieść od autorki docenianej przez The New York Times!
Emily Ammerman zawsze czuła się dobrze na narciarskich trasach i stokach Snowdrift Summit – kurortu w Kolorado – prowadzonego od dziesięcioleci przez jej rodzinę. Śnieg jest jej żywiołem, a ona zawsze z zapałem uczy nowych klientów jazdy na nartach. Zach Ryder słynie z ekranowej roli odważnego oficera CIA, który zawsze ratuje sytuację. W prawdziwym życiu jest tak samo przystojny i czarujący. I tak się składa, że Emily jest jego największą fanką. Ale jest też profesjonalistką, która nie może pozwolić sobie na to, aby zakochać się w znanym kliencie. Jednak nie wszystko można w życiu zaplanować, a czasami, bez względu na to jak bardzo się starasz, po prostu nie możesz powstrzymać się od upadku…
Fern Michaels, autorka bestsellerowych powieści, zabiera nas w urokliwą, zimową scenerię, przepełnioną emocjami, ciepłem i świąteczną atmosferą!
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 339
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Rozdział 1
Emily Nicole Ammerman wypiła pierwszy łyk szampana podanego, aby uczcić wielkie wydarzenie, które miało zostać ogłoszone tego wieczoru. Stojąc na szczycie schodów i spoglądając w dół na salon, obserwowała kłębiący się w nim tłum. Na uroczystość przybyli ludzie, których znała przez całe życie, i ci, którzy spędzili w jej rodzinnym ośrodku narciarskim tak wiele zim, że uważano ich za bliskich przyjaciół rodziny.
Chociaż do świąt Bożego Narodzenia pozostało tylko kilka tygodni, Emily wypatrzyła w całym domu drobne zmiany, które wkrótce miały się przerodzić w prawdziwie świąteczną oprawę. Blask świec odbijał się od ścian ze złocistych bali, które jej rodzina utrzymywała w doskonałym stanie przez ponad pięćdziesiąt lat. Podczas wakacji matka zawsze zatrudniała zespół lokalnych dekoratorów, aby pomogli jej ozdobić dom. Zrobienie tego ze smakiem, jak mówiła, zajmowało kilka miesięcy. Przez dwadzieścia dziewięć lat życia Emily, a przynajmniej tak długo, jak sięgała pamięcią, jej matka zawsze dekorowała dom inaczej niż poprzednio. Wykorzystywała ponownie jedynie nieliczne sentymentalne drobiazgi, które Emily stworzyła jako mała dziewczynka.
Listopad uznawano za początek sezonu narciarskiego w Snowdrift Summit, choć czasem matka natura zaskakiwała ich wczesnymi opadami śniegu. Wtedy przyspieszali przygotowania, aby przyjąć tych, którzy nie mogli się doczekać, żeby skorzystać z pierwszych opadów białego puchu. Emily również należała do tego grona entuzjastów i kiedy nie udzielała lekcji jazdy na nartach, czuła się w górach jak w raju. Nie miało znaczenia, że poruszała się po tych stokach setki – nie, tysiące razy. Zawsze, gdy wjeżdżała wyciągiem na szczyt góry, czuła na plecach dreszcz podniecenia.
– Hej, Nick. – Głęboki głos ojca przywrócił ją do teraźniejszości. Użył wymyślonej przez siebie wersji jej drugiego imienia. Robił to tylko wtedy, gdy naprawdę zależało mu, żeby zwróciła na niego uwagę.
– Cześć, tato. Ale dziś z ciebie przystojniak – powiedziała Emily, pochylając się, by go przytulić. – Wygląda na to, że zaprosiliście całe miasto. – Skinęła głową w stronę powiększającego się tłumu.
– Dzięki. Za to ty jesteś piękna jak zawsze. – Wskazał na ludzi zgromadzonych poniżej. – Wiesz, jaka jest matka. Nawet najmniejszy powód do świętowania sprawia, że jest szczęśliwa jak skowronek.
Emily uniosła brew.
– Tak, dzisiejszy wieczór jest dokładnie taki sam jak wszystkie inne imprezy, które urządzała. – Nie potrafiła powstrzymać się od sarkazmu. Takie wydarzenie miało miejsce tylko raz w życiu. Dopiła ostatni łyk szampana i odstawiła kieliszek na stolik. – Muszę porozmawiać trochę z ludźmi – dodała, powtarzając słowa matki.
– Nick, chcę z tobą pomówić, zanim zacznie się całe to zamieszanie – oznajmił jej tata tonem, który rezerwował tylko na najważniejsze rozmowy.
Serce zabiło jej szybciej, a w żołądku zawiązał się supeł. Przyjrzała się uważnie ojcu. Może był chory? A może mama? Babcia lub dziadek?
– Tato, przerażasz mnie. Kto jest chory? – wypaliła, pomijając wstęp.
– Tutaj jesteś! – wykrzyknęła z entuzjazmem matka Emily, kiedy dotarła na szczyt wielkich schodów. – Powinniście być na dole z gośćmi. Masonie, obiecałeś, że dziś wyjątkowo będziesz udawał, że lubisz imprezy – dodała ze swoim śpiewnym i słodkim południowym akcentem.
– Julio, wiesz, że uwielbiam twoje przyjęcia. To goście doprowadzają mnie do szału – odparł, kładąc rękę na jej ramieniu. Puścił oko do Emily.
Emily obserwowała swoich rodziców. Byli jeszcze młodzi; choć przekroczyli już pięćdziesiątkę, mogliby uchodzić za znacznie młodszą parę. Jej matka była tak samo drobna jak w dniu, w którym poznała ojca. Blond włosy bez śladu siwizny upinała w gładki kok. Miała jasnoniebieskie oczy, które błyszczały, kiedy uśmiechała się do męża. Ojciec miał sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu, więc był od matki dużo wyższy. Jeśli chodzi o jego włosy, nadal były gęste i czarne, wyjąwszy lekką siwiznę po bokach. Jego orzechowe oczy lśniły, gdy zwracał je ku mamie. Emily ich uwielbiała.
– Jesteś taką imprezowiczką, ale i tak cię kocham. A teraz zajmijmy się gośćmi.
Ojciec Emily, prowadzony na dół przez matkę, spojrzał przez ramię i bezgłośnie wyszeptał: „później”.
Skinęła głową, niepewna, czy chce wiedzieć, co było tak ważne, że odszukał ją, by powiedzieć jej to na osobności. Dzisiejszy wieczór miał być niezwykły. Czy ta rozmowa naprawdę nie mogła poczekać? Przyjęcie z okazji przejścia rodziców na emeryturę nie było idealnym momentem na zrzucenie bomby ze złymi wiadomościami.
Wzięła swój pusty kieliszek po szampanie i zbiegła na dół z uśmiechem na twarzy. Planując, że wypyta tatę o wszystko przy najbliższej możliwej okazji, odszukała wzrokiem babcię i dziadka po drugiej stronie pokoju. Rozmawiali z Bobem i Carol Clarkami, swoimi najlepszymi przyjaciółmi. Dziadkowie wydawali się zdrowi. Babcia, na którą Emily mówiła Mimi, śmiejąc się, odrzuciła głowę do tyłu, jak to miała w zwyczaju. Niedawno ścięła siwe włosy w naprawdę słodkie pixie. Emily uznała, że całkiem dobrze wygląda w tej fryzurze. Babcia była drobna jak jej mama i zdaniem Emily przypominała małego skrzata. Dziadek był wysoki, choć nie tak jak jej ojciec; wiele lat jeżdżenia na nartach sprawiło, że nadal był w świetnej formie. Wnuczka uwielbiała tę dwójkę. Kupili ośrodek zaraz po ślubie i pracowali dwadzieścia cztery godziny na dobę, aby osiągnąć sukces, którym cieszyli się do dzisiaj.
Kiedy rodzice Emily się pobrali, poświęcili się rodzinnemu interesowi tak samo jak jej dziadkowie. Dzięki temu ośrodek stał się popularnym miejscem wśród ludzi z okolicy i turystów. W dniu, w którym jej dziadkowie uznali, że jej rodzice są, jak to ujęli, odpowiednio przygotowani, przekazali im pałeczkę. Nie przestali jednak pomagać w razie potrzeby. Snowdrift Summit zawsze było przedsięwzięciem rodzinnym. Miejscowi tłumnie przybywali do kurortu, a turyści z całego świata przyjeżdżali na narty na słynne stoki, w szczególności Plunge.
Emily spędziła całe życie w Loveland w Kolorado, mieszkając i pracując w rodzinnym ośrodku, który kochała. Opuściła go tylko na sześć lat, gdy kończyła studia licencjackie i magisterskie na Uniwersytecie Kolorado. Od jakiegoś czasu czuła, że chce spróbować czegoś innego. Nie musiał to być nowy zawód, ale na przykład praca w innym ośrodku. W całym stanie było ich kilka, a wiele z nich miało w ofercie bardziej wymagające trasy niż Snowdrift Summit. Wyjątkiem był Plunge, masywny spadek w pokrytej śniegiem rozpadlinie, gdzie zjazd rozpoczynał się od ponad dziewięciometrowego lotu. Następnie, po udanym lądowaniu na zboczu o nachyleniu pięćdziesięciu stopni, trzeba było przerzucić cały ciężar ciała do przodu tak szybko, jak to tylko możliwe, aby uniknąć zderzenia z prekambryjską skałą. Potem Plunge o kształcie odwróconego lejka zamieniał się w tor pokryty wyjątkowo sypkim śniegiem, który stanowił wyzwanie nawet dla najlepszych narciarzy.
Emily wiedziała, że dzięki swojemu doświadczeniu mogłaby znaleźć pracę w każdym z najlepszych ośrodków, ale niełatwo byłoby powiedzieć o tym bliskim, zwłaszcza że jej rodzice zamierzali wkrótce przejść na emeryturę. Mieli świetnych pracowników – trzech doświadczonych menedżerów, którzy znali stoki na pamięć i z łatwością przejęliby stery. Emily nie przemyślała tego wszystkiego dogłębnie.
Przeszedł obok niej kelner z szampanem. Sięgnęła po kolejny kieliszek, po czym zaczęła przeciskać się przez tłum gości. Uśmiechała się, pozdrawiała skinieniem głowy osoby, które kojarzyła, i machała do przyjaciół, którzy towarzyszyli jej w pracy. W ten sposób udało jej się przedostać przez obszerny pokój do głównej kuchni, nie zamieniając z nikim ani słowa.
W profesjonalnie urządzonym pomieszczeniu panował wyjątkowy harmider. Emily mimowolnie się uśmiechnęła. Kathryn, ich długoletnia szefowa kuchni, i jej asystenci nalegali, że sami przygotują catering na to wydarzenie, zamiast zatrudniać zewnętrzną firmę. Zmartwiło to bardzo matkę Emily, ponieważ chciała, aby wszyscy przyszli na imprezę jako goście, ale w końcu przystała na ich prośby.
– Powinnaś być z rodziną – powiedziała Kathryn, kładąc ozdobny kwiat na talerzu z przystawkami.
– Przecież jestem. Chciałam tylko zobaczyć, jak tam z jedzeniem. Jestem głodna. – Emily dopiła szampana. – Szumi mi w głowie. – Zaśmiała się. – Od tego. – Odstawiła kieliszek na blat.
Kathryn wzięła mały talerz i wypełniła go po brzegi zimnymi krewetkami i jakąś miksturą z ogórka. Do wszystkiego dodała kromkę ciepłego chleba z masłem.
– To powinno ci pomóc. Koniec z szampanem, młoda damo – oświadczyła Kathryn z uśmiechem.
– Dzięki – odparła Emily, po czym szybko opróżniła talerz. – Uratowałaś mnie.
– Bez przesady. Ja tylko gotuję – odparła Kathryn.
Kathryn pochodziła z Hiszpanii i uczęszczała do prestiżowej szkoły gotowania Le Cordon Bleu w Paryżu. Jej praca była czymś o wiele ważniejszym niż tylko gotowaniem.
– Co podasz jako danie główne? – zapytała Emily.
– Naprawdę musisz o to pytać? – Ciemne oczy Kathryn błyszczały z rozbawienia.
– Nie. Pomyślałam, że zaskoczysz gości jednym ze swoich wyśmienitych specjałów dla smakoszy, to wszystko.
Kathryn pokręciła głową.
– Nie ma mowy. To ich wyjątkowy dzień. Muszą dostać to, czego chcą, nawet jeśli nie jest to wykwintny obiad. Zawsze gotuję po to, żeby zadowalać innych – dodała. – Przyrządzam ich ulubioną wołowinę z ziemniakami.
Rodzice Emily uwielbiali tradycyjne żeberka z zapiekanymi ziemniakami. Najbardziej smakowała im wersja przygotowywana przez samą Kathryn, a nie przez jej asystentów.
– Jestem ci za to bardzo wdzięczna – powiedziała Emily, machając ręką.
– Cała przyjemność po mojej stronie. A teraz idź świętować z rodziną. Zobaczymy się za chwilę. – Kathryn wygoniła ją z kuchni.
Niepewna, czy rodzice ogłoszą swoje nowiny przed kolacją czy po niej, Emily uznała, że najlepiej będzie wmieszać się w tłum, zanim mama przyłapie ją w kuchni.
Główne pomieszczenie, do którego goście zwykle przychodzili na lunch czy drinka albo żeby po prostu stanąć przy ogromnym kamiennym kominku i się ogrzać, było pełne ludzi, którzy zamienili stroje narciarskie na fantazyjne suknie wieczorowe i smokingi. W sali swobodnie mieściło się pięćset osób. Emily domyśliła się, że zaproszono co najmniej tylu gości. Najwyraźniej wszyscy postanowili się pojawić, zważywszy, jak ważna była to okazja. Zobaczyła burmistrza i jego żonę, a także szefa policji i wielu innych ludzi na wysokich stanowiskach, dobrych przyjaciół rodziny. Warto było ich znać, na wypadek gdyby ktoś bliski kiedykolwiek zdecydował się zacząć łamać prawo. Emily przewróciła oczami w reakcji na własne głupie myśli.
Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu ojca. Zobaczyła go z grupą narciarzy z Florydy, którzy odwiedzali ich odkąd była małą dziewczynką. Cokolwiek miał do powiedzenia, nie mogło być aż tak poważne, pomyślała, patrząc, jak się śmieje i klepie jednego ze swoich kumpli po plecach. Wydawał się szczęśliwy jak zwykle. Emily nie miała pojęcia, dlaczego chciał z nią wcześniej pomówić na osobności. Co było tak istotne, że nie mogło poczekać? Pomyślała, że z pewnością nie chodziło o coś, co miało znacząco wpłynąć na jej życie. Zobaczyła grupę instruktorów, z którymi pracowała. Przechodząc przez pokój, by do nich dołączyć, wbrew rozsądkowi wzięła od kelnera kolejny kieliszek szampana.
– Najwyższy czas, żebyś zaczęła się bawić – stwierdziła Kylie, jej najlepsza przyjaciółka. Miała długie czarne włosy, ciemne oczy i oliwkową skórę, które czyniły ją naprawdę piękną. Była drobna jak jej matka i tak muskularna, na ile pozwalała jej drobna sylwetka. Emily ją uwielbiała. – Zaczynałam się zastanawiać, czy się dziś pojawisz.
Emily i Kylie Esposito były najlepszymi przyjaciółkami od drugiej klasy. Wspólna miłość do jazdy na nartach związała je tak, jak buty łączą się z nartami. Mieszkały nawet na tym samym osiedlu.
– Oto jestem. Musiałam tylko pozaglądać tu i tam. Wiesz, jak bardzo lubię przyjęcia.
Jeśli chodzi o rozrywkę, była prawdziwą córką swojej matki. Nauczyła się bawić w bardzo młodym wieku, ciesząc się każdą imprezą organizowaną przez rodziców. Babcia i mama nalegały, by poznawała tajniki zabawiania gości.
Wszyscy chętnie przychodzili na przyjęcia urodzinowe małej Emily ze względu na talent organizacyjny jej matki. Dzięki temu była jedną z najpopularniejszych dziewczyn w szkole, nie wspominając o tym, że jej urodziny wypadały w Boże Narodzenie. Wszyscy jej przyjaciele mieli wówczas wolne, więc zawsze zjawiali się na jej imprezie dwudziestego szóstego grudnia. Matka Emily uważała, że nie należy przeszkadzać ludziom w obchodzeniu świąt.
Emily łatwo zaprzyjaźniała się z koleżankami z klasy, niezależnie od ich pozycji w hierarchii społecznej szkoły. W szkole średniej szło jej bardzo dobrze. Nigdy nie należała do klik, które tworzyły niektóre jej znajome; to nie było w jej stylu. Później spędziła sześć lat na Uniwersytecie Kolorado w Denver. Z tytułem magistra biznesu ukończyła studia jako najlepsza ze swojego rocznika. Jej rodzice byli zachwyceni, kiedy zdecydowała się pracować w ośrodku. Wróciła do domu ze swoją nową przyjaciółką, Clarice, pręgowaną kotką, którą znalazła jako kociaka. Clarice rządziła domem do dziś. Emily nie przypominała sobie, by kiedykolwiek powiedziała rodzicom, że chce pracować w Snowdrift Summit przez całe życie, tak jak oni. Cieszyli się, że jest blisko. To było najważniejsze. Rodzina była na pierwszym miejscu, bez względu na wszystko.
Dziś wieczorem te poglądy miały zostać zweryfikowane.
Rozdział 2
– Tu jesteś – powiedziała głośno Mimi. – Najwyższy czas, żebyś do nas dołączyła, kochanie. Już myślałam, że postanowiłaś pominąć dzisiejszą uroczystość, żeby pójść na gorącą randkę.
– Do zobaczenia później – rzuciła Emily do Kylie, zanim dołączyła do rodziny.
– Jasne – odparła Kylie z chytrym uśmiechem na twarzy. Jako najlepsza przyjaciółka Emily dobrze znała jej rodzinę i wiedziała, że przez resztę wieczoru prawdopodobnie nie znajdzie nawet minuty dla swoich przyjaciół.
Mimi wzięła Emily pod ramię i poprowadziła ją na drugą stronę domu, rzucając po drodze irytujące komentarze na temat „gorących randek”, których jej wnuczka nie miała od miesięcy. Co prawda umawiała się z mężczyznami, ale żaden z nich nie wydał jej się tym jedynym i nie chciała decydować się na kogoś, kto nie do końca jej odpowiadał. Zbliżała się do trzydziestki i drażniło ją, ilekroć w rozmowie pojawiały się słowa „randka”, „chłopak” lub, co najgorsze, „zamążpójście” – co ostatnio zdarzało się bardzo często. Większość tych rozmów toczyła się między jej matką a babcią i zawsze, gdy Emily była w zasięgu słuchu. Nigdy tak naprawdę nie mówiły bezpośrednio do niej, chociaż babcia wtrącała coś na ten temat, kiedy tylko mogła. Komentarze te były pozbawione złych intencji; miały jej po prostu coś zasugerować. Emily wiedziała, że wszyscy na nią liczą, ponieważ nie miała rodzeństwa. Poza tym nie była już taka młoda.
Zdawała sobie sprawę, że jej rodzina w pełni wykorzysta swoje umiejętności w zakresie swatania zaraz po Święcie Dziękczynienia. Potem jej matka zacznie organizować dziesiątki przyjęć bożonarodzeniowych dla jej organizacji charytatywnych, klubu książki, znajomych z jogi, koleżanek grających z babcią w karty i tak dalej. Chociaż nigdy nie brakowało wymówek, by urządzać imprezy, Emily przestała lubić cotygodniowe bożonarodzeniowe spotkania w pierwszym roku po ukończeniu college’u. Wtedy matka ogłosiła jej zaręczyny z Haroldem Wilsonem. Emily nawet za bardzo go nie lubiła. Byli po prostu znajomymi; od czasu do czasu jeździli razem wyciągiem narciarskim. Uczęszczali do tego samego liceum. Minusem było to, że matka Harolda, Lucille Wilson, była najlepszą przyjaciółką mamy. Najwyraźniej Harold powiedział jej, że zamierza poprosić Emily o rękę w wigilię Bożego Narodzenia. Zamiast tego jej matka sama to ogłosiła. Zawstydzona i upokorzona Emily unikała teraz wszelkich bożonarodzeniowych zajęć, w których uczestniczyła najlepsza przyjaciółka jej matki i jej syn.
– Emily?
– Przepraszam... Zamyśliłam się. – Posłała Mimi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów.
– Spójrz na siebie. Przysięgam, z takim uśmiechem mogłabyś wystąpić w reklamie Ultrabrite – odparła babcia.
– Dzięki.
Mimi powiedziała jej to po raz pierwszy, kiedy Emily zdjęła aparat ortodontyczny. Wnuczka nie miała wówczas pojęcia, o czym mowa. Babcia, jak to babcia, pokazała jej starą reklamę na YouTubie, wyjaśniając w ten sposób swój komentarz. Nadal nawiązywała do niej, kiedy tylko mogła.
– Mamo, przestań – stwierdziła Julia. – Myślę, że Emily już wie, że ma najładniejszy uśmiech po tej stronie wododziału kontynentalnego.
Emily podziękowała matce, a potem zapytała:
– Gdzie jest tata? Widziałam go kilka minut temu, ale gdzieś mi zniknął.
Dwie starsze kobiety spojrzały na siebie, obie z uśmiechami tak szerokimi jak Willie’s Way, najszersza i najłatwiejsza trasa w górach, jedna z oślich łączek.
Emily czuła, że coś knują.
– Co? Wiem, że coś jest nie tak. Możecie mi po prostu powiedzieć.
– Poczekajmy na idealny moment, kochanie – odparła Mimi. – Odpręż się i ciesz imprezą. Wypij kieliszek bardzo drogiego szampana, który zamówiła twoja matka.
– Wypiłam już trzy i jestem lekko podchmielona, więc nie sądzę, że powinnam rozsmakowywać się w nim bardziej niż do tej pory. – Po jedzeniu trochę doszła do siebie, ale nie była całkiem trzeźwa.
– Dlaczego, Emily Nicole Ammerman? Powinnaś... napić się jeszcze – stwierdziła Mimi, odrzucając głowę do tyłu i śmiejąc się tak głośno, że Emily nie mogła się powstrzymać i dołączyła do niej. Jej matka, która tak samo jak one lubiła dobrą zabawę, również dołączyła do chóru. Cała trójka rechotała jak trio hien.
– Mnie już naprawdę nic nie trzeba, poważnie – oświadczyła Emily, ledwo kontrolując śmiech. – Będę abstynentką przez resztę wieczoru.
Mimi pokręciła głową.
– Doprawdy, psujesz nam zabawę. Julio, myślałam, że wychowałyśmy ją na imprezowiczkę?
– Nie. Nauczyłyście mnie urządzać przyjęcia, a nie jak być pijaną dziewczyną, która leży na podłodze i zastanawia się, jak trafiła na imprezę.
Przywołała wspomnienie owej koszmarnej Wigilii, ale nie chciała o tym wspominać tego wieczoru. Jej rodzice zasłużyli na to przyjęcie. To dla nich koniec jednej przygody i początek nowej.
– To prawda – zgodziła się matka.
– Oczywiście, że nie – przypomniała im Mimi. – Poza tym to się nigdy nie wydarzy, przynajmniej dopóki będziemy na tej samej imprezie, prawda, Julio? Muszę powiedzieć, że to cud, że wyrosłaś na taką porządną kobietę. Miałaś naprawdę dużo wolności.
Emily uniosła brwi.
– Wolności? Pamiętam, że musiałam was prosić, żeby móc pójść spać godzinę później, kiedy chciałam poczytać. I to w weekendy!
Julia spojrzała na matkę.
– Wystarczy, mamo. Nie mogę pozwolić, aby moja córka myślała o mnie jak o jakiejś dziwaczce.
– Nigdy nie pomyślałabym o tobie w taki sposób – odparła Emily. – Chociaż przypominam sobie, że byłaś na swój sposób dziwna.
– Tak, była i nadal jest. Po prostu dobrze to ukrywa – zauważyła Mimi, po czym mrugnęła do Emily.
Julia przewróciła oczami.
– Wystarczy, mamo – oznajmiła z naciskiem.
Emily uwielbiała patrzeć, jak jej mama i babcia się kłócą. Przypominały jej Sophię i Dorothy z sitcomu Złotka. Pomijając nieprzyzwoite insynuacje, na które od czasu do czasu sobie pozwalały.
– Dokończymy tę dyskusję później – powiedziała Mimi do Emily. – Mam mnóstwo historii, którymi mogłabym się podzielić.
– Mamo! – rzuciła Julia na tyle głośno, że kilku gości odwróciło się, by na nie spojrzeć.
– To prawda – zwróciła się Mimi do córki, a potem do Emily. – Później opowiem ci wszystko z pikantnymi szczegółami.
– Przypomnę ci o tym – odparła Emily i dokończyła: – następnym razem.
Mimi zachichotała, zwracając uwagę na grupę kobiet zmierzających w ich kierunku.
– Zobaczymy się później, dziewczyny! – zawołała przez ramię i dołączyła do swoich przyjaciółek.
– Czy to nie są karciane damy? – zapytała Emily matkę, która została przy niej.
– Tak, ale nie wszystkie. Willowdeen i Mabel wciąż dochodzą do siebie po walce z tym paskudnym wirusem.
– Dobrze wiedzieć. Wiele osób zachorowało podczas drugiej fali. Jestem wdzięczna, że nie dotknęło to nikogo z naszej rodziny. – Wiedziała, że wszyscy są zaszczepieni, choć nie dawało to stuprocentowej gwarancji, że się nie zarażą.
– Mamy silne geny – wyjaśniła jej matka, chociaż Emily nie mogła o tym wiedzieć, ponieważ jedyną rodziną, jaką kiedykolwiek znała, byli jej rodzice i dziadkowie ze strony matki. Jej ojciec miał brata, Williama, z którym od lat nie utrzymywał kontaktu z powodu rodzinnej waśni, o której nigdy nie rozmawiano. O ile było wiadomo Emily, jej linia rodzinna nie była w stu procentach potwierdzona. Dziadkowie ze strony ojca zmarli na długo przed jej narodzinami, więc nie była pewna co do długowieczności tych przodków. Pewnego dnia, postanowiła, kiedy znajdzie trochę wolnego czasu, wejdzie na jedną z tych stron internetowych, na których buduje się drzewa genealogiczne. Może odkryje, że istnieje więcej Ammermanów, takich, o których jej tata nie miał pojęcia.
– Mam taką nadzieję – odparła Emily.
– Przynajmniej jeśli chodzi o moją rodzinę – dodała mama.
Emily skinęła głową i rozejrzała się w tłumie ludzi, szukając Kylie. Potrzebowała przerwy od towarzystwa matki.
– Idę pogadać z ludźmi – oznajmiła, po czym pospiesznie odeszła. Choć bardzo kochała swoją rodzinę, czasami czuła się przez nią przytłoczona.
Emily wymknęła się z przyjęcia i poszła na górę do prywatnego gabinetu, z którego korzystała jej rodzina. Zobaczyła, że drzwi do biura ojca są otwarte, i zajrzała do środka, aby upewnić się, że go tam nie ma, zanim zamknęła za sobą drzwi. Leżąc na skórzanej sofie naprzeciwko dużego dębowego biurka, które wykonano dla niego na zamówienie wiele lat temu, wyjrzała przez okno. Dekoratorzy zatrudnieni przez jej matkę powiesili białe światełka na sosnach, które prowadziły na szczyt Ruby’s Ride, kolejnej oślej łączki. Emily zamknęła oczy i wyobraziła sobie pierwszy śnieg, miękkie płatki spadające z góry i układające się w głębokie kopce na szlakach. Pierwszy zjazd sezonu – świeży zapach zimowej sosny, poruszanie się w dół, lodowate, odmładzające powietrze, policzki zaczerwienione od zimna. Przy pierwszym opadzie śniegu zawsze wstawała o świcie, żeby znaleźć się na stoku, zanim zapełni się on miejscowymi i turystami. Czuła się wówczas jak królowa gór. Po to właśnie żyła. Chwile spędzone samotnie w otoczeniu natury były bezcenne. Myśl o tym sprawiła, że nie mogła doczekać się śniegu.
Wstała, podeszła do okna i wyjrzała na zewnątrz. Zobaczyła kilka osób zgromadzonych wokół jednego z wielu palenisk przed głównym wejściem do domu. W nocy było chłodno, ale nie aż tak, żeby trzeba było dogrzewać się ogniem. Przypuszczała, że to wszystko jest częścią doświadczenia narciarskiego dla nowicjuszy, chociaż sama nadal lubiła siedzieć przed kominkiem po długim dniu spędzonym na stoku, nie chcąc wchodzić do środka. Zdejmowanie butów i ubrań narciarskich oznaczało koniec dnia. Na zimnym powietrzu, z przyjaciółmi i czasem grzańcem w ręku, dzień nadal należał do niej i mogła robić to, na co miała ochotę.
Te myśli przywróciły ją do teraźniejszości. Uwielbiała uczyć narciarstwa osoby średnio zaawansowane. Dwóch jej uczniów dostało się na igrzyska olimpijskie i chociaż nigdy nie zdobyli medali, wciąż była z nich niezwykle dumna. Od jakiegoś czasu pragnęła czegoś więcej – większych wyzwań, zmiany scenerii. Chciała powiedzieć to wszystko ojcu, ale nie mogła tego zrobić w ten wyjątkowy dla rodziców wieczór. Zamierzała odczekać tydzień lub dwa, tyle, ile zajęłoby przejęcie władzy przez menedżerów, a potem oznajmiłaby rodzicom i dziadkom, że zamierza zająć się czymś innym. Byli dobrymi ludźmi; wiedziała, że poprą jej decyzję. Zawsze to robili. Skoro jej rodzice przechodzili na emeryturę, żeby podróżować po świecie, była to dobra okazja, żeby Emily również zmieniła coś w swoim życiu. Przynajmniej miała taką nadzieję. Nie była pewna, czy babcia i dziadek, których dom został wybudowany w pobliżu ośrodka, zamierzają zaangażować się w pracę na pełny etat. Podejrzewała, że również będą chcieli podróżować. Ale znając ich i wiedząc, jak bardzo kochają Snowdrift Summit, uważała, że najprawdopodobniej zostaną. Tak czy inaczej, była gotowa na zmianę.
Rzucając ostatnie spojrzenie przez okno, opuściła gabinet taty z myślami o swojej przyszłości i uczuciem lekkiej ekscytacji. Życie było dobre, a miało stać się jeszcze lepsze.