Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Maria Magdalena spotkała Jezusa, co bezpośrednio wpłynęło na jej życie. I to ona jako pierwsza zobaczyła Go po zmartwychwstaniu. Autorki niniejszej książki udowadniają, że one również doświadczyły niezwykłej obecności Pana – spotkały Go w (żywym!) słowie Bożym.
Ich historie są różne: trudne, zaskakujące, czasem niepojęte. Przeprowadzka do obcego kraju, rozstanie, strata dziecka, perfekcjonizm, trudności z powrotem do pracy po porodzie – każda z autorek mierzy się ze sprawami, które – po ludzku – nie powinny się wydarzyć. Każda z nich jest inna, ale łączy je jedno – doświadczyły Bożej miłości i kierują się nią w życiu. Czytają żywe słowo Boże i chcą się nim dzielić z innymi!
Dlaczego warto kupić tę książkę?
> możemy poznać punkt widzenia osób świeckich (w tym przypadku kobiet) na sprawy wiary;
> widzimy odmienne perspektywy bardzo różnych kobiet – wszystkie je łączy to, że słowo Boże działa w ich życiu;
> świetna książka dla osób, które chcą należeć do kręgu biblijnego – pokazuje, że czytanie słowa Bożego jest dla każdego z nas;
> refleksje są też wyrazistym i osobistym świadectwem na obecność Boga w życiu ludzi.
Spis treści
Wstęp
I On nas uzdolnił
II Ku wolności wyswobodził
III Przyoblekł nas mocą
IV Przezwyciężył śmierć, a na życie i nieśmiertelność rzucił światło przez Ewangelię
V Nie dał nam ducha bojaźni, ale mocy i miłości
VI Dlatego nie upadamy na duchu
VII Nieustannie dziękujemy Bogu
VIII Ufność w Nim pokładamy
IX Wpatrujemy się nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne
O pomysłodawczyni i redaktorce książki
Adela Lemańska – z wykształcenia kulturoznawca, z powołania świecka misjonarka, obecnie mama dwóch chłopców i nauczycielka języków. Przez ponad cztery lata pracowała na misjach w RPA i w Etiopii. Doświadczenia misyjne sprawiły, że wraz z mężem napisała i wydała książkę „Pierwszy Zmysł. Południowa Afryka oczami niewidomych”. Zafascynowana słowem Bożym, które skłoniło ją do założenia kręgu biblijnego dla mam oraz publikacji kobiecych refleksji biblijnych. Uwielbia podróże, reportaże, literaturę afrykańską i gotowanie.
Autorki świadectw: Marlena Bessman-Paliwoda, Magdalena Cicha-Kłak, Elżbieta Ciesielska, Marta Cyroń, Beata Dymczyk, Iwona Jaskóła, Martyna Koch, Agnieszka Kostka, Eliza Kur, Anna Kuśmierczyk-Ferrão, Adriana Kwiatkowska, Jagoda Kwiecień, Marta Łysek, Magdalena Marchlewska, Katarzyna Mazierska-Białek, Katarzyna Mielczarek, Adela Lemańska, Aleksandra Pakalska, Agnieszka Polaczyk, Marzena Popławska, Justyna Sprutta, Kinga Waliszewska, Katarzyna Wasilewska, Marta Wolska, Małgorzata Woszczyk.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 213
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Wstęp
Niewiele rozumiem z Ewangelii. Bulwersuje mnie sposób, w jaki Jezus potraktował Kananejkę. Nie rozumiem, jak Józef wyobrażał sobie odprawienie Maryi „po cichu”. Jan Chrzciciel zawsze mnie irytuje: dlaczego uważał, że ma prawo krzyczeć i obrażać ludzi w imię wiary?! Buntuję się też na słowa Jezusa z Ewangelii Mateusza: „Nie idźcie do pogan”. Z niektórymi biblijnymi tekstami jest mi źle. Wiele fragmentów jest dla mnie trudnych. Inne są odpychające. Znajdują się jednak w Biblii takie czytania, które są bardzo moje: przypowieść o talentach, rozesłanie apostołów, powołania proroków, Księga Ozeasza, Jezus w Wieczerniku i Piotr wychodzący z łodzi, by chodzić po wodzie.
„Nie musisz się zamartwiać tym, że nie wiesz wszystkiego, że niewiele pojmujesz z Pisma Świętego. Nikt go nie zgłębi. Wystarczy, że zrozumiesz jedno krótkie zdanie, jeden gest – tak prosty jak podanie komuś kubka wody. Jeśli z Ewangelii zrozumiesz jedną rzecz, wypełniaj ją w swoim życiu, żyj nią – i to wystarczy. Tak się wchodzi do Królestwa”. To słowa brata Rogera, założyciela wspólnoty z Taizé – wspólnoty, która w dużej mierze ukształtowała moją duchową wrażliwość.
Nie wszystko w Biblii jest dla mnie, nie wszystko jest na tu i teraz. Wielu rzeczy nie rozumiem, coś jednak pojęłam. Niektóre fragmenty przeżywam tak osobiście, że stają się one dowodem mojej relacji z Bogiem. I mimo że swego czasu szukałam w wielu miejscach odpowiedzi na pytania o Pana, to pewność Jego istnienia zyskałam dopiero dzięki temu, że On sam do mnie przemówił. Od tamtej pory mam silne przekonanie, że tylko osobiste świadectwo może pociągnąć do Jezusa. Nie dyskusje światopoglądowe. Nie argumenty naukowe czy filozoficzne. Nie debata nad kondycją Kościoła. Ani nad Komunią na rękę. Trzeba usłyszeć, że Bóg mówi do człowieka konkretnie, w jego sytuacji życiowej i dobitnymi słowami; zobaczyć, jak Jego słowo działa niemal namacalnie; podsłuchać czyjś dialog z Bogiem; podejrzeć kogoś relację z Jezusem – to dopiero dowody na istnienie Boga! I to dowody niepodważalne. Po usłyszeniu autentycznego świadectwa nikt nie powie: „Słuchaj, nie masz racji! Było zupełnie inaczej!” albo „To nieprawda, brednie!”. Osobista historia porusza, a w każdym razie jest czymś, z czym trudno się spierać.
Jeszcze bardziej poruszające są małe cuda, o których możecie przeczytać w tej książce. Bóg działa w naszej codzienności, także w sposób cudowny. Czasem są to małe znaki, zbiegi okoliczności, słowa zasłyszane niby przypadkiem, a jakby dokładnie w odpowiedzi na nasze wołania.
Biblia jest ŻYWYM słowem, które przenika codzienność, o czym świadczymy w tej książce. Napisało ją 25 kobiet. Są wśród nas dziennikarki, teolożki, psycholożki, lekarki, nauczycielki i mamy na pełen etat. Każda z inną historią życiową, ze swoją wrażliwością, z własną duchowością. Bóg mówi do nas wszystkich, choć do każdej coś innego, osobistego. Czytając Biblię, każda z nas coś zrozumiała. Każda coś innego. O ile bardziej możemy poznać Boga, gdy się tym dzielimy! Dzielimy się więc z Wami, drogie Czytelniczki (a może również Czytelnicy?) urywkami z naszych rozmów z Bogiem. Także momentami naszego spierania się z Nim. Chwilami, kiedy czułyśmy, że On jest na pewno i jest bardzo blisko nas. Że do nas mówi. Słucha i wspiera.
Kiedy zakładałam krąg biblijny dla mam w swojej parafii, szukałam publikacji, która poprowadziłaby nas w czytaniu Pisma Świętego, a przy tym byłaby napisana słowami zwyczajnej kobiety: mamy, żony, współczesnej Polki, która rano spieszy się do pracy. Takiej książki nie znalazłam, ale Duch Święty – jak wierzę – poprzez różne wydarzenia na przestrzeni miesięcy podpowiadał mi, bym sama zajęła się jej powstaniem. Od początku byłam przekonana, że chcę tę książkę napisać ze świeckimi kobietami. Podczas pracy nad tekstem miałam okazję poznać kilkadziesiąt niesamowitych osób. Niektóre z nich znałam już wcześniej, a wspólne pisanie dodało naszej przyjaźni nutkę ożywczej ekscytacji. Część autorek poznałam w sieci, gdzie dzielą się one przemyśleniami ze swojego czytania Biblii i inspirują innych do życia wiarą. Tworząc tę książkę, odkryłam, że wiele osób pasjonuje się słowem Bożym. Jak dużo ludzi nim żyje! Niektóre z autorek zgłosiły się do mnie przez pośrednictwo Wspólnoty Życia Chrześcijańskiego. Dzieląc z nimi duchowość odnajdywania Boga w codzienności, wiem, że to sam Bóg zaprosił je do publikowania tutaj. Jestem wdzięczna wszystkim współautorkom za to, że obdarzyły mnie zaufaniem, gdy – nie mogąc nic obiecać odnośnie do publikacji – prosiłam je o podzielenie się momentami ich intymnej relacji z Panem.
Za każdym razem, gdy autorki wysyłały mi swoje teksty, czułam ekscytację na myśl, że za chwilę otworzę plik i przeczytam o kolejnych dziełach Bożych. Zapoznając się z nadsyłanymi refleksjami, zadziwiałam się działaniem Boga. Mam nadzieję, że lektura tej książki i Wam pokaże kolejne oblicza Pana, który jest Miłością. Boga, który działa. Nie tylko w czasach patriarchów czy za czasów Jezusa, ale również dziś, teraz!
Cieszę się, że w książce wybrzmiewa głos kobiet. Głos, który w polskim Kościele jest słyszany za rzadko, który bywa niezauważany i marginalizowany. To głos, który może zdziałać wiele. Głos, który ma moc ukazać Boga. Autorki niniejszej książki są tu niczym Maria Magdalena, która osobiście doświadczyła działania Boga w swoim życiu i która pierwsza spotkała zmartwychwstałego Pana. Idzie więc i mówi apostołom, jak jej polecił Jezus: Widziałam Pana!
I my go spotkałyśmy.
On nas wybawił
On nas wybawił i wezwał świętym powołaniem nie na podstawie naszych czynów, lecz stosownie do własnego postanowienia i łaski, która nam dana została w Chrystusie Jezusie przed wiecznymi czasami.
2 Tm 1,9
Najważniejsze już zostało nam dane
Gdy minęło osiem dni, obrzezano Chłopca i nadano Mu imię Jezus, którym nazwał Go anioł jeszcze przed Jego poczęciem.
Łk 2,21
Jahwe zbawia. Pan zbawia. Bóg zbawia. Ja nie, na szczęście. Odkrywałam tę prawdę w czasie drugiego tygodnia rekolekcji ignacjańskich, modląc się zdaniem: „Gdy minęło osiem dni…”. Najpierw byłam przerażona, że na godzinną kontemplację mam iść z jednym zdaniem z Ewangelii św. Łukasza. Z jednym. I to jeszcze takim…
Bardzo długo siedziałam przed tabernakulum bezsilnie. Ta bezsilność była kluczowa. Wiedziałam, że nie mam się czego chwycić, więc w końcu złapałam się imienia Jezus. Jego znaczenia. Bóg zbawia. On. Nie ja. On działa. Teraz. Nie tylko świat potrzebuje ratunku, ja także. W tym momencie, przed tabernakulum i ciągle. Potrzebuję zapewnienia zawartego w tym imieniu – Bóg zbawia. To jest prawda o Nim i o mnie. A imię jest darem. Istniało, zanim dziecię poczęło się w łonie matki. Obietnica od zawsze. Dar, który ożywia każdy dzień. Nadaje mu kształt i sens.
Na wiele lat przed tymi rekolekcjami na zaproszeniach ślubnych zapisaliśmy z mężem fragment z Psalmu 33: „Raduje się w Nim nasze serce/ Ufamy Jego świętemu imieniu/ Niech nas ogarnie łaska Twoja Panie/ według ufności pokładanej w Tobie” (Ps 33,21–22). Chcieliśmy chyba powiedzieć o naszej wdzięczności i nadziei, że w przyszłość wchodzimy z Nim. On nas doprowadził do tego momentu, On poprowadzi dalej. Wydaje mi się, że niewiele wtedy myśleliśmy o zbawieniu. Przynajmniej ja. Ale dziś sądzę, że to właśnie o nie przede wszystkim chodzi na każdej drodze życia. O zaufanie, że Bóg działa bez względu na okoliczności, że najważniejsze już zostało nam dane.
Dziś lubię sobie także wyobrażać Maryję i Józefa. Ich wzruszenie i ufność tego ósmego dnia. Ich wiarę w Dziecko trzymane w dłoniach i w Jego imię. Oni przyjęli Je pierwsi.
• Czy i jak odczuwasz działanie Pana Boga w swoim życiu?• Komu ufasz? Jak wyraża się twoje zaufanie?• Czy myślisz o swoim zbawieniu?Adriana Kwiatkowska
Magdaleno, mówię ci, wstań!
Lecz oni wyśmiewali się z Niego. On zaś wyrzucił wszystkich, wziął z sobą tylko ojca i matkę dziecka oraz tych, którzy Mu towarzyszyli, i wszedł tam, gdzie leżało dziecko. Wziął dziecko za rękę i rzekł: „Talitha kum”, to znaczy: Dziewczynko, mówię tobie, wstań!
Mk 5,40–41
Być może każda z nas czasami czuje się dziewczynką z tej historii. Tą czekającą na wyciągniętą dłoń Jezusa, który postawi ją na nogi, przywróci do życia…
Jak było ze mną?
Wieść o tym, że nie ma we mnie życia, na pewno rozeszła się po całej okolicy. Nie mogło być we mnie prawdziwego życia, bo przez większą jego część nie żyłam z Panem Bogiem. Otwarcie mówiłam o tym, że nie wierzę, a samą siebie posadziłam na tronie życia. Sama chciałam o wszystkim decydować, sama wiedziałam wszystko najlepiej. Prowadziło mnie to do przepaści. Żyłam w kłamstwie, szukałam pozornych radości, emocji i miłości tam, gdzie wcale ich nie było. Przez całe swoje życie, jakie pamiętam, egzystowałam, pozbawiona swojej tożsamości, udając i nie wiedząc, kim naprawdę jestem. Ze wszystkimi się kłócąc lub przytakując dla akceptacji. Ciesząc się z rzeczy materialnych, pokładając nadzieję w pieniądzach, we własnej „błyskotliwości”, narzekając, zapracowując się… Wszystko kręciło się wokół mnie.
I choć w tamtym momencie nie było to dla mnie wielką tragedią, to wszystko, co budowałam na kłamstwie i udawaniu, się zawaliło. Całkowicie się zburzyło, a upadek był bolesny. Poczułam na własnej skórze, co to znaczy „odbić się od dna”.
Gdy runęła każda najmniejsza cegiełka muru, który wokół siebie skrupulatnie budowałam, Jezus wyciągnął do mnie rękę, by powiedzieć „Talitha kum”. Ożywił mnie, okazał swoje niepojęte po ludzku miłosierdzie. Obdarzył mnie łaską wiary, która ufa wbrew logice.
Jezus dokonuje w naszym życiu cudów, o których czasem nawet nie marzymy. Nie mamy śmiałości prosić o takie dary. Ale On pokazuje, że wystarczy nawet jeden gest z naszej strony. Lub jak w przypadku córki Jaira – wiara i motywacja bliskich, by ocalić nasze życie.
Nie mogło mnie spotkać w życiu nic lepszego niż wyciągnięta dłoń Pana Jezusa, który sprawił, że znów żyję. Jego Miłość jest ponad wszystko.
• Czy w dziewczynce, którą Jezus przywrócił do życia, potrafisz zobaczyć siebie?• Czy dostrzegasz w swojej codzienności, jak Bóg nieustannie wyciąga do ciebie swoją dłoń, by cię ożywiać?• Czy są wokół ciebie bliskie osoby, do których chciałabyś przyprowadzić Jezusa, by ożywił ich wiarę, by je uzdrowił?Magdalena Marchlewska
Jestem Jego
A teraz tak mówi Pan, który cię stworzył, Jakubie, i ukształtował cię, Izraelu:
„Nie bój się, gdyż cię odkupiłem!
Wezwałem cię po imieniu, jesteś mój!
Choćbyś przechodził przez wodę, Ja będę z tobą,
nie zatopią cię rzeki.
Choćbyś szedł przez ogień, nie spłoniesz
i płomień cię nie spali.
Bo Ja jestem Panem, twoim Bogiem,
Świętym Izraela, twoim Zbawcą!
Oddam Egipt na okup za ciebie,
Kusz i Sebę zamienię na ciebie.
Jesteś dla mnie cenny,
otoczyłem cię chwałą i obdarzyłem miłością,
dlatego ziemie zamienię na ciebie
i ludy oddam za twoje życie.
Nie bój się,
bo Ja jestem z tobą!”.
Iz 43,1–5a
Te słowa z Księgi Proroka Izajasza towarzyszą mi szczególnie w chwilach trudnych, pełnych napięcia i przeciwności, gdy piętrzą się wyzwania i gdy czuję, że w jakimś sensie tonę. Mogą to być kryzysowe sytuacje w pracy, w rodzinie, relacjach, a czasem po prostu niemożność owocnego skomunikowania się z własnymi potrzebami, lękami czy pragnieniami. Wtedy trudno mi wziąć głęboki oddech i zrobić krok w tył, by złapać dystans do tego, co się dzieje, i spojrzeć na to Bożymi oczami.
W takich momentach szczególnie potrzebuję zapewnienia, że nie jestem sama, że komuś na mnie zależy, że dla kogoś jestem cenna. Takiego wsparcia szukam najczęściej w rodzinie, wśród przyjaciół i osób ze wspólnoty. Zwyczajna, prosta obecność, rozmowa lub spacer w milczeniu są dla mnie dużą ulgą i pocieszeniem. Nieraz zapominam, że Tym, kto zna mnie w pełni i dużo lepiej niż ja samą siebie, jest Bóg – Ten, który dał mi życie i wpisał swoje marzenia i tęsknoty w moje serce. On jest ze mną zawsze, niezależnie od tego, w jakiej jestem kondycji, jak czuję się sama ze sobą, jak ciemno i strasznie bywa wokół.
On zna mnie po imieniu i często tak się do mnie zwraca. Tylko ja nieraz tego wołania nie słyszę, nie zauważam. A Bóg mówi do mnie niepowtarzalnym językiem, którego wartość i znaczenie znamy tylko On i ja. Jak mówiła św. Teresa, „Bóg i ja to już większość”. Tęcza, wschody słońca, góry, zapach i dźwięki lasu o poranku, spotykane sarny, lisy, dziki, wiewiórki, ptaki, aromat nardowego olejku, smak kakao czy deserów z cynamonem… Tyle szczególnych momentów z historii mojego życia, których nie da się opowiedzieć. Zostaną w pamięci serca na zawsze.
Czasem tak trudno mi wierzyć, że Bóg oddał za mnie życie. Oddał wszystko, co miał, i nie żałował tego, że nie da się już kochać kogoś bardziej. Jestem droga, piękna i wartościowa w Jego oczach. Nie jestem niczyja, jestem Jego. „Dziecko, ty zawsze jesteś ze mną i wszystko, co moje, należy do ciebie” (Łk 15,31).
• Jakich żywiołów doświadczasz w swoim życiu?• W jaki sposób Bóg do ciebie mówi? Jakich słów, znaków używa?• Jaka jest twoja wartość? Gdzie, w kim/Kim, czym jej szukasz?Aleksandra Pakalska
Boże kintsugi
Słowo, które Pan skierował do Jeremiasza: „Idź natychmiast do domu garncarza, tam usłyszysz moje słowo”. Poszedłem więc do domu garncarza, a on pracował przy kole garncarskim. Gdy naczynie, które wyrabiał, było nieudane, jak to się zdarza z wyrobami z gliny, wtedy zaczynał od nowa formować takie naczynie, jakie chciał. Wówczas Pan skierował do mnie następujące słowo: „Domu Izraela, czy nie mogę postąpić z wami jak ten garncarz? – wyrocznia Pana. Bo jak glina w ręku garncarza, tak wy jesteście w moim ręku, domu Izraela”.
Jr 18,1–6
Od dziecka bardzo lubiłam zajęcia plastyczne. W miarę jak przybywało mi lat, słyszałam coraz częściej „skup się na nauce” czy „zajmij się czymś poważnym”. A te dziecięce pasje wciąż we mnie drzemią i z ogromną radością i entuzjazmem mam ostatnio okazję dalej je rozwijać, m.in. przez udział w warsztatach z ceramiki. Mogę wtedy bardzo namacalnie doświadczyć, jak dłonie garncarza formują glinę, i widzę, ile potrzeba do tego skupienia, delikatności, cierpliwości i stanowczości. Odkrywam, że tak jak nie ma dwóch takich samych naczyń i każde jest inne – tak Bóg stworzył mnie. W Jego oczach jestem kimś niepowtarzalnym, wyjątkowym, cennym. Nie ma drugiej takiej osoby na świecie.
Glina powinna być miękka i elastyczna, aby dało się uczynić z niej naczynie. Musi swoje odleżeć, zostać napowietrzona, przygotowana – wtedy może trafić w ręce garncarza. Po uformowaniu trzeba poczekać, zanim pójdzie do wypalania i szkliwienia. Wszystko ma swoje tempo, swój czas – nie można przyspieszyć ani pominąć żadnego etapu. A mnie w życiu tak często się spieszy, chciałabym prawie wszystko mieć gotowe na już, na zawołanie, bez wysiłku.
Często z biegiem lat glina ulega pęknięciu, naczynie się zarysuje lub wyszczerbi. W kulturze japońskiej istnieje technika kintsugi, która polega na łączeniu elementów pękniętego naczynia laką z dodatkiem metali szlachetnych. Metoda jest pracochłonna, dlatego też naprawia się tak przedmioty szczególnie ważne dla ich posiadacza. Tradycyjnie przypisuje się naprawionemu w ten sposób przedmiotowi większą wartość, niż posiadał on przed zniszczeniem. Podobnie jest ze mną. Bóg mnie przygotowuje i formuje przez całe życie. Wszystkie moje pęknięcia, rany, słabości, błędy, trudne wydarzenia czy relacje – obojętnie jakie – zostają przez Boga wypełnione Jego łaską. Naczynia rzadko powstają po to, aby były puste. Puste mogą nas chwilę cieszyć, ale pozostają tylko dekoracją. Naczynia służą do tego, aby coś przechowywać, aby coś je wypełniało.
Cechą gliny jest to, że jest krucha. Ja też jestem słaba, podatna na deformacje i stłuczenia. Jednak zgadzając się na kruchość, wpuszczam Boga do mojego wnętrza, aby to On był tym skarbem w nietrwałym naczyniu. Wtedy przez te pęknięcia i rany może przebijać blask Boga, Jego światło, Jego moc. Doświadczenie przewlekłej choroby pomaga mi na nowo rozumieć, jak to jest być w ręku Boga. To nie znaczy już dla mnie, że nie dotknie mnie cierpienie, czy że nie stanie mi się nic złego. Ale że cokolwiek się stanie, Bóg jest blisko, jest ze mną, trzyma mnie za rękę.
• Jakim naczyniem jesteś? Komu masz służyć? Do czego Bóg cię zaprasza?• Jakie pęknięcie i jego „naprawa” Bożą łaską szczególnie przychodzi ci na myśl?Aleksandra Pakalska
Zrodzeni z obietnicy
Oto rodowód Jezusa Chrystusa, syna Dawida, syna Abrahama.
Abraham był ojcem Izaaka, Izaak ojcem Jakuba, Jakub zaś ojcem Judy i jego braci. Juda miał z Tamar synów Faresa i Zarę. Fares był ojcem Hesroma, a Hesrom ojcem Arama. Aram był ojcem Aminadaba, a Aminadab ojcem Naassona. Naasson był ojcem Salmona, a Salmon miał z Rachab syna Booza. Booz zaś miał z Rut syna Jobeda. Jobed był ojcem Jessego, a Jesse ojcem króla Dawida.
Dawid miał z wdową po Uriaszu syna Salomona. Salomon zaś był ojcem Roboama, a Roboam ojcem Abiasza. Abiasz był ojcem Asafa, Asaf był ojcem Jozafata. Jozafat był ojcem Jorama, a Joram ojcem Ozjasza. Ozjasz zaś był ojcem Joatama, a Joatam ojcem Achaza. Achaz był ojcem Ezechiasza, Ezechiasz ojcem Manassesa. Manasses zaś był ojcem Amosa, a Amos ojcem Jozjasza. Jozjasz był ojcem Jechoniasza i jego braci w czasie zesłania do Babilonu.
Po zesłaniu do Babilonu Jechoniasz był ojcem Salatiela, a Salatiel ojcem Zorobabela. Zorobabel zaś był ojcem Abiuda, a Abiud ojcem Eliakima. Eliakim był ojcem Azora, a Azor ojcem Sadoka. Sadok był ojcem Achima, a Achim ojcem Eliuda. Eliud był ojcem Eleazara, a Eleazar ojcem Mattana. Mattan był ojcem Jakuba. Jakub zaś był ojcem Józefa, męża Maryi, która urodziła Jezusa, zwanego Chrystusem.
Zatem wszystkich pokoleń od Abrahama do Dawida było czternaście, także od Dawida do zesłania do Babilonu – czternaście pokoleń i od zesłania do Babilonu aż do Chrystusa – czternaście pokoleń.
Mt 1,1–17
To nigdy nie był mój ulubiony fragment Ewangelii św. Mateusza. W którymś momencie trochę pomogły historie wymienionych w nim kobiet, ale dopiero niedawno poczułam, że jest w nim coś jeszcze. Jakiś dodatkowy dar. W końcu gdy Józef boi się przyjąć brzemienną Maryję, anioł dodaje mu odwagi, odwołując się do zapisanej w tym fragmencie genealogii. Nazywa Józefa synem Dawida. Jakby chciał mu powiedzieć, że siłę potrzebną do podjęcia najważniejszego życiowego zadania Józef odnajdzie m.in. w doświadczeniu przodków.
To nie znaczy, że wszyscy oni byli bardzo mądrzy, wyjątkowo pobożni i zawsze wybierali dobro. Wiemy, że czasem było wręcz przeciwnie. Tym, co się liczyło i wciąż liczy w tej opowieści, jest obecność Boga, który działa bez względu na okoliczności. Może uratować każdą ludzką historię, bo każdego z nas pragnął i jest wierny złożonej przez siebie obietnicy. Mamy w niej swoje miejsce tak jak Józef, Maryja i ich przodkowie. Ta obietnica nie wyczerpała się po 42 pokoleniach.
Lubię sobie wyobrażać, że gdy Bóg obiecywał Abrahamowi ojcostwo i pokazywał gwiazdy na niebie, na jednej z nich było zapisane moje imię. Myślę, że już wtedy byłam chciana i zaplanowana. To jest dla mnie źródło sensu i nadziei. Żyję, bo na początku była wielka miłość Boga do mnie. Do moich rodziców, dziadków, pradziadków… Nic nie mogło jej osłabić. Wszyscy jesteśmy tu, bo On nas chciał. I ciągle chce.
To, co mogę zrobić, to pozwolić Mu działać w mojej osobistej historii. Przyjąć dar własnego życia i dzięki Niemu stać się darem dla innych. Czasami w sposób, którego nie dostrzegam. Nie zawsze muszę. Ważne, żebym pamiętała – nie jestem tu przez przypadek. Nigdy nie jestem sama ani tylko dla siebie. Poprzedzają mnie, towarzyszą mi i będą żyć po mnie pokolenia zrodzone z obietnicy.
• Gdzie znajdujesz źródło sensu?• Jak przyjmujesz dar, którym jest twoje własne życie?• Dla kogo i w jaki sposób jesteś darem?Adriana Kwiatkowska
On otworzył dla nas nową życiodajną drogę
On nam zapoczątkował drogę nową i żywą, przez zasłonę, to jest przez ciało swoje.
Hbr 10,20
Rozstąpienie się morza
Mojżesz wzniósł rękę nad morzem, a Pan przegnał morze wiatrem wschodnim, który wiał przez całą noc. Wiatr osuszył morze, a woda się rozdzieliła. Izraelici weszli w środek morza po suchej ziemi, a woda była im murem po prawej i po lewej stronie. Egipcjanie ich ścigali. Wszystkie konie faraona, rydwany i jeźdźcy podążyli za nimi w środek morza. Zanim zaświtało, Pan spojrzał ze słupa obłoku i ognia na tabor Egipcjan i pomieszał ich szyki. Zatrzymał koła ich rydwanów i z trudem poruszali się naprzód. Egipcjanie zawołali: „Uciekajmy przed Izraelem, gdyż Pan walczy za niego z Egiptem”. Wtedy Pan rzekł do Mojżesza: „Wznieś rękę nad morzem, aby woda zalała Egipcjan, ich rydwany i jeźdźców”. Mojżesz wzniósł rękę nad wodą, a ona o poranku powróciła na swoje miejsce.
Wj 14,21–27a
Dobrze znamy tę biblijną historię, którą Kościół przypomina nam co roku w Wigilię Paschalną. W moim życiu był czas, kiedy wyraźnie czułam, jak rozstępują się wody i mogę kroczyć dalej przez suchą ziemię – wiedziałam, że to Bóg interweniuje swoją mocą i pomaga mi iść. Sytuacja, o której teraz myślę, była dla mnie zupełnie beznadziejna. Blisko dwa lata się z nią męczyłam i nigdzie nie było widać żadnego ratunku, żadnego rozwiązania, żadnego… no właśnie – wyjścia. Rzecz dotyczyła pewnej grupy osób. Długo szukałam pomysłu, jak to wszystko rozwiązać. Dużo się w tej sprawie modliłam, a po ludzku czułam się jak w potrzasku, niczym Izraelici – przede mną ogromne morze, za mną wojsko faraona… Gdzie mam iść? Co robić? I znikąd pomocy… Do czasu.
Tego dnia słowo Boże i ten obraz z Księgi Wyjścia były dla mnie bardzo żywe, odbijały moją życiową sytuację w stu procentach. Modlitwa słowem okazała się niezwykle uwalniająca! Odczułam, jakby morze naprawdę rozstępowało się przede mną, co oznaczało, że mogę iść do przodu. Dla mnie był to znak, że mogę nadal być związana z tą problematyczną grupą osób, bo Pan teraz interweniuje i umożliwia mi niejako przejście przez to, co trudne.
Po czym poznałam, że rzeczywiście Bóg okazał swoją moc? I że to nie były jakieś moje wyobrażenia, tylko Jego prawdziwie działanie? Przemieniło się moje podejście do bolesnej sprawy – zauważyłam, że owocem modlitwy była moja wewnętrzna zgoda na to, co jest, by kontynuować drogę z tymi ludźmi. Z zewnątrz tak naprawdę nic się nie zmieniło – sytuacja nadal była tak samo trudna. To przede mną rozstąpiło się morze.
• Kiedy doświadczyłaś nadzwyczajnej Bożej interwencji w swoim życiu?• Jak postępujesz, gdy znajdujesz się w beznadziejnej sytuacji, kiedy wydaje się ona zupełnie bez wyjścia?• Czy masz w sobie wiarę, że Bóg może przeprowadzić cię przez najtrudniejsze doświadczenia? Skąd czerpiesz tę wiarę?Kinga Waliszewska
Karmienie w Wieczerniku
Gdy tego pierwszego dnia tygodnia zapadł wieczór, a tam, gdzie przebywali uczniowie, zamknięto drzwi z obawy przed Żydami, przyszedł Jezus, stanął w środku i pozdrowił ich: „Pokój wam”. A gdy to powiedział, pokazał im ręce oraz bok. Uczniowie uradowali się, że ujrzeli Pana. Jezus zaś odezwał się do nich ponownie: „Pokój wam! Jak Mnie posłał Ojciec, tak i Ja was posyłam”. Po tych słowach tchnął i oznajmił im: „Przyjmijcie Ducha Świętego. Tym, którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone; którym zatrzymacie, są zatrzymane”.
J 20,19–23
Od liceum byłam zaangażowana w różne aktywności duszpasterskie. Jeszcze na studiach wyszłam za mąż, a zaraz po nich wyjechaliśmy z mężem na misję do Afryki. Nie myślałam wtedy o zakładaniu rodziny, ważniejsza była dla mnie nasza pełna dyspozycyjność do działania w Kościele. Po wielu latach, w tym prawie pięciu spędzonych na misjach, zdecydowaliśmy się jednak na dziecko. Powrót do kraju był dla mnie bardzo bolesny. Bałam się, że niemowlę zamknie mi drzwi do ewangelizacji. Że zostanę odcięta od wszelkich aktywności, które mnie ożywiały i dawały mi spełnienie.
Podczas modlitwy powyższym fragmentem biblijnym wyobraziłam sobie, jak siedzę cicho w kącie Wieczernika, z tyłu, karmiąc piersią mojego synka. Nie mogłam się odezwać, by go nie rozproszyć, nie mogłam się włączyć w rozmowy apostołów. Czułam dobitnie, że drzwi pomieszczenia są zamknięte. Ogarniało mnie poczucie beznadziejności. A więc wszystko skończone. Wtedy przyszedł Jezus i stanął w środku. Ku mojemu zdziwieniu usłyszałam, jak mówi do mnie: „Spokojnie, twój synek nie zamknie ci drzwi. On ci je otworzy”.
I rzeczywiście. Wkrótce zaczęłam organizować w mojej parafii cotygodniowe spotkania biblijne dla mam z dziećmi, a w kolejnym roku zainicjowałam projekt niniejszej publikacji. Być może za jakiś czas ponownie wyjedziemy na misję, tym razem jako rodzina.
• Do czego w swoim życiu mogłabyś porównać doświadczenie przebywania w zamkniętym Wieczerniku?• Od jakich obaw i trosk wybawił cię Jezus?• Do jakich miejsc, do jakich ludzi Jezus cię posyła?Adela Lemańska
Ująć sobie działania
Uczony w Piśmie zdobywa mądrość w czasie wolnym od zajęć, a kto ujmuje sobie działania, ten stanie się mądry.
Syr 38,24
Miałam dobrą i pewną pracę w świetnie prosperującej firmie. A jednak pewnego dnia zaczął kiełkować we mnie pomysł, by złożyć wypowiedzenie.
„Dokąd tak szybko biegniesz?” – usłyszałam w sercu głos Pana pewnego pracowitego popołudnia. Wiele osób biegnie przez życie bardzo szybko, czasem trudno je dogonić, nie mówiąc o ich wyprzedzeniu. Zdarza się jednak, że u niektórych jest to bieg donikąd. Głos Boga uświadomił mi, że jestem jedną z tych osób. Otworzyłam wtedy Biblię na Księdze Mądrości Syracha i przeczytałam: „Uczony w Piśmie zdobywa mądrość w czasie wolnym od zajęć, a kto ujmuje sobie działania, ten stanie się mądry”. Miałam wrażenie, że Bóg aprobuje moją chęć odejścia z etatu.
Złożyłam wypowiedzenie, odeszłam z pracy, a potem przez dwa lata nie robiłam nic. Tak mogło to przynajmniej wyglądać w oczach zabieganego świata. Otrzymałam natchnienie, by przez ten czas zdobywać mądrość Bożą. Gdy wokół panowała moda na rozwijanie się poprzez nieustanną aktywność, Bóg przemówił do mojego serca, by zrobić całkiem odwrotnie. Dał mi poznać, że jeśli chciałabym doświadczyć rozwoju osobistego, potrzebuję ująć sobie działania.
Byłam szczęśliwa. Były to dwa lata, podczas których intensywnie zatroszczyłam się o swój wzrost duchowy. Słuchałam Boga, czytałam mądre książki, spotykałam się z najbliższymi i ciekawymi ludźmi. W ciągu tych dwóch lat znacząco poprawiłam kondycję, umocniłam relację z mężem, zrobiłam generalne porządki w domu, a wisienką na torcie i zwieńczeniem zdobywania mądrości było zrealizowanie największego marzenia – napisałam swoją pierwszą książkę.
Choć były to dwa lata wielkich prób, przemiany myślenia, gładzenia moich zachcianek, choć ten okres był trudny pod względem finansowym – to nigdy wcześniej nie doświadczyłam tak wielkiego rozwoju. Czas ujęcia sobie działania na rzecz spędzenia go z mądrością Pana był jak dotąd najowocniej wykorzystanym czasem w moim życiu!
• Czy te rzeczy, na które dziś poświęcasz swój czas, są tymi, do których zaprasza cię Pan?• Czy są takie aktywności, czynności, prace, które zostały ci narzucone przez panującą modę lub twój lęk, a które nie przynoszą rezultatów (pokój wewnętrzny, miłość, czas dla rodziny, Boga, innych ludzi, rozwój pasji)?• W jakim momencie dnia możesz poświęcić chwilę na kontemplację fragmentu Pisma Świętego?Katarzyna Mazierska-Białek