Stalky i spółka - Rudyard Kipling - ebook

Stalky i spółka ebook

Rudyard Kipling

3,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

„Stalky i spółka” odwołuje się do szkolnych doświadczeń noblisty Rudyarda Kiplinga i jego pobytu w elitarnej szkole z internatem. Zgrana ekipa przyjaciół psoci i dokazuje, jak na młodzieniaszków przystało, przeżywając zapadające w pamięć przygody. Jednocześnie poddani surowym rygorom szkoły nabierają oni ogłady, która zrobi z nich w przyszłości angielskich gentelmanów.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 329

Oceny
3,0 (3 oceny)
0
1
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rudyard Kipling

Stalky i spółka

Tłumaczenie: Józef Birkenmajer

Warszawa 2017

[Motto]

„Wielkich Ludzi, pieśni, chwal”

Małego imienia,

Bo ich dzieło rośnie wciąż,

I ich dzieło rośnie wciąż,

W głąb i wszerz się krzewi wciąż,

Ponad ich marzenia.

Wiatr zachodni, morza szum

Wyrwały nas matkom,

Rzuciły na nagi brzeg –

Tuzin domów, gdzie ten brzeg,

a lat siedem marzł w nich człek

Z uczniacką czeladką.

Sławnych ludzi był tam rój,

Wielkiej uczoności;

Wzięło się tam dużo trzcin,

Wciąż słyszało się świst trzcin,

Nikt nam nie żałował trzcin,

Ze szczerej miłości.

Od Egiptu aż po Pont

I przez Himalaje –

Pełno ludzi z naszych gron,

Brazylia i Babilon,

Wyspy czy też Andów skłon,

Wszędzie nasz człek staje.

Wielkim Ludziom sława wciąż:

Cześć, Starzy Koledzy!

Pokazali nam, w czym rzecz,

Nauczyli nas, w czym rzecz.

Prawda, Boga Wielka Rzecz,

Ważniejsza od Wiedzy.

Szerokości każdej znak

Wybity na świecie,

Widział już któregoś z nas,

Zawsze najlepszego z nas,

Zawsze w pracy, aż po pas –

Wszędzie nas znajdziecie.

A to dał nam każdy mąż

Od ćwiczeń i słówek:

Pracy zawsze wiernym bądź.

Swe zadanie zawsze skończ,

Bez żadnych wymówek.

Czy sztabowiec, czy też szpieg,

Czy człowiek podkopów,

Stał z królami twarzą w twarz,

Rzekł: – mam szrapnel, co ty masz?

Był to zawsze człowiek nasz,

Co najtęższy z chłopów!

Uczono nas w kraju wciąż,

Niezliczone razy,

Że najlepszą rzeczą jest

I najprościej zawsze jest,

Najzdrowiej, najmądrzej jest:

Czcić wasze rozkazy.

Drudzy, w krajach obcych słońc,

Mają większe sprawy,

Służą dzierżąc ziem tych rząd,

(Wierna służba – oto rząd!)

Miłość, wierność dzierży rząd,

Bez zysku ni sławy.

To wpoili mistrze nam,

Nie wiem, jak i kiedy,

Lecz poznałem z biegiem lat,

Dojrzewając z biegiem lat,

Że to owoc szkolnych lat,

Że to było wtedy.

Przeto czcijmy mężów tych,

Ducha Wspaniałego,

Co wzgardzili swoim Dziś,

Zapomnieli swoje Dziś,

W pracy zdarli swoje Dziś,

Dla Jutra naszego.

„Wielkich Ludzi, pieśni, chwal”

Małego imienia,

Bo ich dzieło rośnie wciąż,

I ich dzieło rośnie wciąż,

W głąb i wszerz się krzewi wciąż,

Ponad ich marzenia.

W zasadzce

W lecie wszyscy chłopcy, jak się patrzy, budowali sobie za liceum chaty na wydmach porosłych żarnowcem. Były to właściwie małe gniazdka, wycięte kozikami w gąszczu kolczastych krzaków, pełne kikutów, splątanych korzeni i cierni, ponieważ jednak budowanie ich było surowo zakazane, uważano je za rozkoszne pałace. I przez pięć lat z rzędu Stalky, M’Turk i Beetle (było to w czasie, zanim jeszcze zaszczycono ich osobną pracownią) budowali jak bobry samotną świątynię dumania, w której palili fajki.

Jednakże Mr. Prout, dyrektor ich domu, nie miał o nich zbyt dobrej opinii, a także Foxy, szczwany, rudy sierżant szkolny, niezbyt im dowierzał. Nosił tenisowe pantofle, uzbrojony był w lornetkę, a zadaniem jego było krążyć jak jastrząb nad niegrzecznymi chłopcami. Gdyby on sam w pole wyruszył, chata zostałaby z pewnością osaczona, bo Foxy znał zwyczaje swej zwierzyny. Opatrzność jednak kazała Mr. Proutowi, którego przydomek szkolny, wywodzący się od kształtu jego nogi, brzmiał „Kopyciarz”, poprowadzić wywiad na własny rachunek i właśnie ostrożny Stalky znalazł olbrzymi jego ślad koło chaty pewnego pięknego popołudnia, gdy zagłębiony w tomie Surteesa i zajęty nową fajeczką z głogu gotów był zapomnieć o Proucie i jego czynach. Kruzoe na widok śladu stopy Karaiba nie działałby rychlej od Stalky’ego. Sprzątnął on natychmiast fajki, wymiótł szczątki zapałek i pośpieszył ostrzec Beetle’a i M’Turka.

Charakterystyczne jednak dla tego chłopca było, iż nie zbliżył się do swoich towarzyszy, dopóki nie odnalazł i nie rozmówił się z małym Hartoppem, przewodniczącym Towarzystwa Nauk Przyrodniczych, instytucji, którą Stalky miał w pogardzie. Hartopp niewymownie się zdziwił, kiedy chłopak uprzejmie, jak to tylko on umiał, zaczął go błagać, aby mu pozwolił zgłosić siebie, Beetle’a i M’Turka jako kandydatów, zwierzył mu się z hamowanego od dawna zainteresowania kwiatami, wczesnymi motylami i nowymi zjawiskami i wreszcie okazał gotowość, o ile Mr. Hartopp uznałby za stosowne, rozpocząć nowe życie od razu. Jako nauczyciel Hartopp był nieufny, równocześnie jednak był też entuzjastą, a jego dobra mała dusza nie była pozbawiona pewnego uprzedzenia do tej trójki, a już szczególnie do Beetle’a z powodu uwag, jakie od czasu do czasu pod jego adresem padały. Toteż, nie chcąc zrażać żałujących grzeszników, okazał się wobec nich miłościwy i wciągnął te trzy nazwiska do swej księgi.

Dopiero wtedy, nie wcześniej, odszukał Stalky, Beetle’a i M’Turka we wspólnej sali. Pakowali książki, nad którymi mieli zamiar spędzić spokojnie popołudnie w krzakach żarnowca, zwanych „puszczą”.

– Wszystko przepadło! – rzekł Stalky pogodnie. – Znalazłem po obiedzie lekkie ślady stópek Kopyciarza koło naszej chaty. Bogu dzięki, że je z daleka widać!

– Na-sy-pa-li – piasku! Fajki schowałeś? – zapytał Beetle.

– Gdzieżby! Zostawiłem je, rozumie się, na samym środku chaty! Co za skończony idiota z ciebie, Beetle! Czy ci się zdaje, że oprócz ciebie nikt już nie myśli? Nie ma co, ta chata już dla nas na nic. Kopyciarz będzie jej pilnował.

– A to klapa! Co za świństwo! – mówił zaskoczony M’Turk, wyrzucając książki zza pazuchy.

Chłopcy nosili swe biblioteki w bluzach, między kołnierzem a paskiem.

– Ładna historia! To znaczy, że z powodu tego podejrzenia do końca kursu będziemy pod bezustannym dozorem.

– Niby dlaczego? Kopyciarz znalazł jedną chatę. On i Foxy będą jej pilnowali. To nas przecie nic a nic nie obchodzi; idzie o to tylko, żebyśmy się w tych stronach przez jakiś czas nie pokazywali.

– Pewnie, ale gdzież się podziejemy? – rzekł Beetle. – Sam wybrałeś to miejsce, a ja... ja... ja chciałem dziś po południu czytać.

Stalky siedział na pulpicie, bębniąc piętami w ławkę.

– Beetle, ty jesteś skończone cielę. Czasami mam wrażenie, jak gdybym powinien was obu puścić kantem. Czy zdarzyło się kiedy, aby o was wuj Stalky zapomniał? His rebus infectis – ujrzawszy ślady Kopyciarza, okrążające naszą chatę, złapałem małego Hartoppa – destricto ense – powiewającego siatką na motyle. Przebłagałem Hartoppa. Oświadczyłem mu, Beetle, że jeśli cię przyjmie, napiszesz odczyt dla Łowców Pluskiew. Zapewniłem go, Turkey, że przepadasz za motylami. Krótko mówiąc, udobruchałem Kartofla i w tej chwili jesteśmy już Łowcami Pluskiew.

– I cóż z tego? – rzekł Beetle.

– Turkey, daj mu w tej chwili kopniaka.

Terytorium, wyznaczone uczniom liceum na małe wycieczki, było w interesie wiedzy znacznie rozszerzone dla członków Towarzystwa Nauk Przyrodniczych. Pod warunkiem, że nie będą wchodzili do domów, mogli się w rzeczywistości wałęsać, gdzie im się podobało; za przyzwoite zachowanie się ręczył Mr. Hartopp.

Beetle zrozumiał to, jak tylko M’Turk zaczął go kopać.

– Jestem skończonym osłem, Stalky! – wołał, zasłaniając atakowaną część ciała. – Pax, Turkey, jestem osłem!

– Nie zważaj na niego, Turkey. Czy wasz wuj Stalky nie jest Wielkim Człowiekiem?

– Jest! Jest! – zgadzał się Beetle.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.

To jest bezpłatna wersja demonstracyjna ebooka. Zapraszamy do zakupu pełnej wersji publikacji.