Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
54 osoby interesują się tą książką
Bohaterowie znani z bestsellerowej serii „Hellish”.
Aurelia Roosevelt przed rozpoczęciem studiów przyjeżdża na wakacje do dziadków mieszkających w Monterey. Dziewczyna chce, by te chwile różniły się od szarej codzienności. Nie spodziewa się, że jej postanowienie ziści się szybciej, niż zakładała.
Na imprezie koleżanki kilka razy wpada na nieznajomego, a wydarzenia przybierają nieoczekiwany obrót, gdy spotyka chłopaka dzień po dniu. Isaac Warren okazuje się tą osobą, która znajduje się niespodziewanie w tych samych miejscach co ona. Aurelia wie, że nie może to być przypadek.
Pewnego wieczoru wymyka się z domu, żeby spotkać się z chłopakiem. Nie przychodzi jej nawet do głowy, że po wspólnie spędzonym wieczorze zapragnie ponownie się z nim zobaczyć. A gdy znów znajdują dla siebie czas, wspólne chwile niosą za sobą pewną obietnicę. Oboje w te wakacje ustalają trzy cele.
Zawarta przez nich umowa ma dotyczyć czegoś, co zawsze chcieli zrobić, czegoś, czego się boją i czegoś, co wydaje im się nieosiągalne. A to przyciągnie ich do siebie bardziej, niż myśleli.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 469
Rok wydania: 2025
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Weronika Plota
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2025
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Anna Suchańska
Korekta: Anna Łakuta, Wiktoria Garczewska, Martyna Janc
Skład i łamanie: Michał Swędrowski
Oprawa graficzna książki: Paulina Klimek
ISBN 978-83-8362-991-9 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2025
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
W tej książce zostały poruszone tematy, które dla wrażliwych czytelników mogą być nieodpowiednie. W środku znajdziecie nieznaczne opisy przemocy fizycznej, traum, zaburzeń, śmierci czy znęcenia się psychicznego nad dzieckiem.
Miasta zawarte w powieści są prawdziwe, ale sporo otaczających je miejsc, np. klifów, zostało wymyślonych przeze mnie na potrzeby historii.
Jeśli zapoznałeś/-aś się z ostrzeżeniem i chcesz poznać historię dwóch złotych dusz, zapraszam do świata pełnego słońca.
Kochani, jak widzicie, ten tom nie ma oznaczenia serii „Hellish”, choć w jakimś stopniu się do niej zalicza. To opowieść o losach jednego z głównych bohaterów, który przewijał się we wszystkich tomach. Tę książkę można czytać bez znajomości moich poprzednich, chociaż listy oraz epilog zawierają spojlery do całej serii. Opisane tutaj wydarzenia mają miejsce kilka lat przed „Hellish Heat”.
Jeśli jednak szukacie w tej historii czegoś podobnego do serii „Hellish”, to tego nie znajdziecie. To książka o czułości, pierwszych spotkaniach, rozmowach między dwojgiem obcych sobie ludzi. Jest ona pełna delikatności i stanowi nową odsłonę mnie.
Witam Was w historii Isaaca Warrena i Aurelii Roosevelt.
David Kushner – You and Me
David Kushner – Poison
David Kushner – Heaven Sees
David Kushner – Buried at Sea
David Kushner – Love Is Going To Kill Us
David Kushner – Universe
David Kushner – Burn
Harry Styles – Fine Line
Gracie Abrams – Close To You
Adele – Hometown Glory
Coldplay – The Scientist
Taylor Swift – Style
James Bay – Us
Lauren Daigle – Rescue
Gigi Perez – Sailor Song
Vancouver Sleep Clinic – Someone to Stay
Gracie Abrams feat. Taylor Swift – us.
Taylor Swift – Cruel Summer
flora cash – You’re Somebody Else
Florence + The Machine – Dog Days Are Over
Bea Miller – like that
Daughter – Youth
Taylor Swift – Daylight
Coldplay – Yellow
Gracie Abrams – I miss you, I’m sorry
Brenn! – 4Runner
CLOVES – Don’t Forget About Me
Coldplay – Paradise
Harry Styles – Sign of the Times
Tom Odell – Black Friday
Isak Danielson – Broken
Sebastian Schub – Sing Like Madonna
Tom Odell – Heal
SYML – Fear of the Water
The Cinematic Orchestra – To Build A Home
Jome – Cinnamon
New West – Those Eyes
Ed Sheeran – Give Me Love
Isaac
Chwila
Przymrużyłem oczy i zaczerpnąłem powietrza pachnącego brzoskwiniami. Moje płuca rozsadzała woń tych przeklętych owoców, które w tak krótkim czasie stały się ulubionymi. Czułem je dosłownie wszędzie, nawet gdy nie miałem dziewczyny na wyciągnięcie ręki. Jeden niespodziewany dotyk wystarczył, żebym uchylił powieki. Złote tęczówki były utkwione we mnie, przez co uśmiech sam wkradł się na moje usta. Zatracałem się coraz bardziej, gdy na nią spoglądałem. Powoli zacząłem sunąć wzrokiem po każdym szczególe na jej twarzy. Chciałem zapamiętać wszystko. Aurelia była najpiękniejszą dziewczyną stąpającą po ziemi.
Mógłbym trwać tak bez końca, ale ona nagle się odwróciła i rzuciła pędem w stronę oceanu. Stałem chwilę w miejscu, a moje buty grzęzły w piasku. Nie chciałem analizować, po prostu ruszyłem za nią. Jej śmiech roznosił się echem po plaży, a ja… ja też się roześmiałem. Nie miałem pojęcia, dlaczego to robiłem. Jeśli ona się śmiała, ja chciałem robić to z nią. Jeśli ona biegła w stronę wody, ja biegłem za nią. Jeśli ona była smutna, ja też byłem.
Chciałem robić z nią wszystko.
Dogoniłem ją i szybko złapałem. Zaplotłem ramiona wokół talii Aurelii, a po chwili podniosłem ją i zacząłem się kręcić wokół własnej osi. Melodyjny dźwięk głosu dziewczyny wirował razem z nami, a uśmiech na jej twarzy się poszerzył. To trwało chwilę, ale mój świat jakby stanął w miejscu. Owinęła dłonie wokół mojego karku i zetknęła ze sobą nasze czoła. Powoli się zatrzymałem i opuściłem ją na ziemię. Jeszcze przed chwilą świat wydawał się stać w miejscu, a teraz wszystko wokół mnie wirowało. Gdyby nie dotyk Aurelii, dochodziłbym do siebie dłużej.
– To co teraz? – wyszeptała głosem, który sprawiał, że moim ciałem wstrząsał dreszcz.
– A czego pragniesz?
Zagryzła zęby na dolnej wardze, a jej oczy zwróciły się ku wodzie.
– Kąpiel? – Uniosłem brew. – Jeśli tego sobie życzysz, słońce.
Nie potrzebowałem żadnych słów, by wyczytać z jej spojrzenia odpowiedź. Bez dłuższego zwlekania ponownie uniosłem dziewczynę, po czym wbiegłem do oceanu i zanurzyłem nasze ciała pod wodą. Żadne z nas nie zwróciło uwagi na to, że byliśmy w pełni ubrani. To teraz nie miało znaczenia. Po wynurzeniu się na powierzchnię jeszcze mocniej ją do siebie przyciągnąłem. Aurelia oplotła mnie nogami w talii, podczas gdy ja na nią patrzyłem. Wyglądała tak pięknie na tle słońca rzucającego swój blask na taflę wody. Musnąłem kciukiem jej żuchwę.
– Jesteś moją złotą chwilą, Aurelia.
Uśmiech rozepchał policzki dziewczyny i uwydatnił w nich dwa małe dołeczki. Mokre blond włosy opadały kaskadami na jej ramiona. Dostrzegałem każdą pojedynczą kropelkę na twarzy.
– A ty jesteś moim złotym chłopcem, Isaac.
Nic więcej nie potrzebowałem. Odnalazłem wargi Aurelii, a mój świat właśnie przybrał jej imię. Ona stała się moją codziennością. Moją paletą barw. Złotem w najpiękniejszej postaci.
Aurelia
To jedno spojrzenie
Hrabstwo Monterey było jedynym miejscem na ziemi, gdzie mogłam być w stu procentach sobą. Spędzałam tu każde wakacje i każde z nich niosły za sobą coś nowego. Wzięłam głęboki wdech, a uśmiech nie schodził mi z twarzy, kiedy minęliśmy znak sygnalizujący, że jesteśmy na miejscu. W końcu! Miałam już dość podróży – najpierw spędziliśmy kilka godzin w samolocie, a teraz wynajętym samochodem zmierzaliśmy prosto do dziadków. Nie tylko ja odczuwałam zmęczenie…
Wyciągnęłam z plecaka polaroid i powoli odwróciłam się w stronę brata, który zasnął. Policzek miał przyciśnięty do szyby, a usta wykrzywione. Przymrużyłam jedno oko, a drugim spojrzałam przez obiektyw i po chwili nacisnęłam guzik. Błysk lampy rozbudził Conrada. Chłopak od razu rzucił się na mnie i wyrwał mi aparat z dłoni.
– Oddaj! – wydarłam się i odpięłam pas, by do niego dopaść. – Conrad! No, do cholery!
– Jesteś pierdolnięta czy co?! – warknął wściekle.
– Conrad! Język! – Niski tembr dotarł do naszych uszu.
Oboje spojrzeliśmy w tylne lusterko… Ojciec wpatrywał się w nas ze wściekle zmarszczonymi brwiami. Wychyliłam się delikatnie i dojrzałam, że jego twarz jest pełna powagi. Nie bawiło go to. Zapewne uważał, że zachowujemy się jak rozwydrzone dzieciaki. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz z czegoś się śmiał.
– Nie musiałbym go użyć, gdyby ta idiotka nie napieprzała mi fleszem po oczach. – Conrad odepchnął mnie od siebie. – Przysięgam, że kiedyś rozwalę ci ten aparat.
– Pamiętaj, że ten aparat zrobił ci kilka fotek w wielu niekorzystnych sytuacjach, których lepiej, żeby rodziceee… – przeciągnęłam, kierując oczy w ich stronę – nie widzieli – dokończyłam i wyciągnęłam do niego dłoń. – Oddawaj, bo im pokażę.
Brat zacisnął mocno szczęki i wziął głęboki wdech. Byłam niemal pewna, że odliczał do dziesięciu, by mnie nie rozszarpać. Po kilku sekundach wcisnął mi polaroid w rękę, a ja z satysfakcją wyciągnęłam gotowe zdjęcie. Schowałam je razem z aparatem do plecaka i wyjęłam z niego słuchawki. Wsunęłam je do uszu i odpaliłam Spotify, a następnie włączyłam playlistę wypełnioną piosenkami, które kojarzyły mi się z tym miejscem. Oparłam głowę o okno, a w słuchawkach rozbrzmiała melodia. Obserwowałam budynki, rozmywające się za szybą, i ludzi przemierzających ulice. Gdy byłam młodsza, próbowałam liczyć, ile minęliśmy palm, ale zawsze zatrzymywałam się na dwudziestu… Potem się myliłam, a mój wysiłek szedł na marne. Kochałam to miejsce – kolorowe budynki, otaczająca mnie natura i ocean. Nic więcej nie potrzebowałam.
Po dwudziestu minutach drogi samochód się zatrzymał, a moim oczom ukazał się biały dom ze wstawkami beżowej cegły. W tym mieście większość ludzi parkowała przy krawężniku, ale na szczęście nie w tej dzielnicy. Posiadłość moich dziadków była ogromna, a podjazd tak duży, że mogłoby zmieścić się na nim z pięć samochodów. Brama powoli się otworzyła, a my wjechaliśmy na posesję. Kiedy tylko auto się zatrzymało, chwyciłam za klamkę i wyskoczyłam na zewnątrz. Zdjęłam słuchawki i przymrużyłam oczy, odchylając głowę. Zaczerpnęłam świeżego powietrza, a moje płuca wypełniły się zapachem hrabstwa Monterey.
– Dzień dobry, panienko Roosevelt. – Do moich uszu dobiegł męski głos.
Odwróciłam się w jego kierunku, a uśmiech od razu pojawił się na mojej twarzy.
– Miło cię widzieć, Howard. Wszystko dobrze u żony i dzieci? – zapytałam szczerze zainteresowana.
Mężczyzna zaczął ściągać skórzane rękawiczki, a ja wyczułam za swoimi plecami obecność mojego ojca. Zdradzał go mocny zapach kardamonu. Wylewał na siebie tonę perfum, których używał od lat; kupował je lub dostawał od mamy na rocznicę. Miał osobną gablotę na zapachy od Toma Forda, a jego ogromna kolekcja mnie przerażała.
– Panie Roosevelt. – Wyciągnął rękę w kierunku mojego ojca, kiedy ten mnie minął. – Nic się nie starzejesz.
– Ty też, Howardzie. Rozumiem, że moich rodziców nie ma? – Zaczął rozglądać się po podjeździe.
– Wypłynęli w rejs z samego rana – oznajmił Howard. – Nic się nie martw, wszystko jest gotowe.
Mój ojciec skinął mu głową, po czym poklepał mnie po barku i zawrócił do samochodu.
– U mojej żony i dzieci wszystko w porządku. Dziękuję, że pytasz, panienko Roosevelt.
– Howard! – wydarł się mój brat.
Odwróciłam się w jego stronę. Szedł z szeroko otwartymi ramionami, a następnie uścisnął się z mężczyzną.
– Conrad z roku na rok coraz bardziej przystojny.
– Odziedziczyłem najlepsze geny. – Poklepał go po barku i spojrzał na mnie przez ramię. – Prawda, Aurelia?
Zmarszczyłam brwi i przewróciłam oczami na jego uszczypliwość.
– Szkoda, że uroda nie szła w parze z inteligencją – mruknęłam pod nosem.
– Co powiedziałaś?
– Że zazdroszczę ci tych genów i że wyglądasz jak ci modele z okładek Vouge’a!
Próbowałam się nie roześmiać, ale powaga na twarzy Conrada sprawiała, że miałam coraz mniej samokontroli. Zacisnęłam mocno usta i odwróciłam się w stronę auta. Wyciągnęliśmy walizki z samochodu, a Howard pomógł nam wnieść rzeczy do środka. Uwielbiałam ten dom, chociaż co roku dziadkowie coś w nim odnawiali. Zdjęłam buty w przedpokoju i ruszyłam w stronę salonu, musiałam jak najprędzej zobaczyć ten widok. Okna ciągnęły się od podłogi do sufitu, a z nich idealnie było widać ocean. To największa zaleta tej dzielnicy. Mieszkali w niej sami najbogatsi ludzie, ponieważ mieszczące się tu domy kosztowały miliony… A moja rodzina zaliczała się do tej grupy.
– Idziesz dziś ze mną? – Conrad mnie szturchnął, a ja spojrzałam w jego kierunku. – Florence robi imprezę.
– Powitalną dla ciebie? – mruknęłam.
– Wrócił król hrabstwa Monterey, cała dzielnica musi się dowiedzieć, młoda. – Puścił do mnie oczko, na co głośno westchnęłam. – Będą tam twoje przyjaciółeczki.
Nie odpowiedziałam, ale wystarczyło jedno spojrzenie, by brat zrozumiał.
– Przecież wiesz, że ten frajer nie podejdzie do ciebie na krok.
Chciałam, by słowa Conrada okazały się prawdą. Ale znałam Elliota i czułam, że będzie moim cieniem przez całe wakacje. I nawet groźby mojego brata nic nie dadzą. Popełniłam jeden błąd i on nadal się za mną ciągnął.
Wzięłam głęboki wdech i gdy chciałam już odpowiedzieć, Conrad mnie uprzedził.
– Ale jeśli nie chcesz iść, to luz, młoda. Wcisnę im jakiś kit, że dopadła cię gorączka. – Szturchnął mnie, a uśmiech rozepchał jego policzki.
Wydawał się nakręcony i gotowy na dzisiejszy wieczór. Zawsze miał takie spojrzenie, kiedy tu przyjeżdżaliśmy. W trakcie roku akademickiego był studentem i grał w futbol, a to miejsce sprawiało, że znów czuł się jak dziecko… Duże, cholernie przystojne, umięśnione i łamiące wiele serc dziecko.
– Celine i tak wyciągnie mnie z domu – odpowiedziałam markotnie.
– Możesz nielegalnie się nawalić. – Ponownie puścił do mnie oczko.
– A potrzymasz mi włosy, jak będę rzygać?
– Nie ma opcji – odparł i odwrócił się w stronę schodów.
Już nic nie powiedział. Zostawił mnie i ruszył do swojego pokoju. Wiedziałam, że tak to się skończy. Zrobiłam to co brat, a kiedy otworzyłam drzwi do miejsca, które kochałam w każdym możliwym aspekcie, znów się uśmiechnęłam. Od tego ciągłego uśmiechania bolały mnie już policzki. Wsunęłam się do pomieszczenia, a w moje nozdrza uderzył zapach brzoskwiń. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na ścianę przede mną. Zdobiło ją wiele zdjęć z polaroida. Pokój od zawsze należący do mnie był bardzo w moim stylu – dużo bieli, beżu i pastelowego odcienia żółtego z dodatkami złota. Lubiłam w nim przebywać, bo sprawiał, że wracałam do jednych z lepszych wspomnień. Spojrzałam na dwie gigantyczne walizki, które ze sobą przywiozłam… I mój humor zepsuł się od razu, gdy pomyślałam, że czeka mnie męczarnia o nazwie „rozpakowywanie”. Wypakowanie ich to jednak nic w porównaniu z ponownym ich pakowaniem. Zwlekłam się z łóżka i z wielką niechęcią zaczęłam wyjmować z nich rzeczy.
Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze i zadawałam sobie na głos jedno pytanie.
– Ja naprawdę tam idę? – westchnęłam.
Zza moich pleców wychyliła się Celine, która posłała mi wrogie spojrzenie. Natychmiast się uśmiechnęłam i odwróciłam w jej stronę. Brunetka o śniadej karnacji wpatrywała się we mnie swoimi wielkimi, brązowymi oczami. Znałam ją i jej mina nie zwiastowała nic dobrego.
– Wkurwia mnie to, że zawsze marudzisz.
– Nie marudzę! – zaprzeczyłam szybko. – Po prostu wolałabym pójść z tobą na plażę lub wziąć rowery i pojechać na szejka.
Przyjaciółka zaplotła ręce na piersiach i przechyliła głowę.
– Aurelia, nie mamy już trzynastu lat, na rowery możemy pójść kiedy indziej.
– Mam osiemnaście i nadal to lubię.
Ponownie się odwróciłam, ale teraz w stronę toaletki. Usiadłam na beżowym krześle i chwyciłam błyszczyk, a następnie spojrzałam na swoje odbicie i zaczęłam nakładać kosmetyk na usta.
– Na tej imprezie ma być wiele nowych osób, może poznasz swoją wakacyjną miłość. – Zbliżyła się do mnie i oparła dłonie na moich barkach. – Poza tym lubisz imprezy Florence.
– Bo mogę tam spędzić czas z tobą, Cel – odpowiedziałam. – I nie szukam wakacyjnej miłości. To motyw z filmów i książek, a nie prawdziwe życie.
Brunetka przewróciła oczami i po raz kolejny westchnęła.
– I mówi to największa fanka komedii romantycznych.
– To co innego! – krzyknęłam. – Mam cię już dość.
– Nawzajem. – Uśmiechnęła się do mnie. – Dobra, zbieraj się. Ja się spóźniam maksymalnie pół godziny.
Wiedziałam, że moja walka jest bezskuteczna. Idąc w zaparte, straciłabym tylko siłę, a i tak zostałabym tam zaciągnięta. Poza tym w domu oprócz Howarda przebywałyśmy tylko my. Mój brat pewnie już bawił się u Florence, moi rodzice, jak co roku, wychodzili wspólnie na kolację, a dziadków nie było. Nie lubiłam zostawać sama. Wsunęłam do kieszeni spodni telefon i ruszyłam za przyjaciółką. Florence mieszkała na tej samej ulicy, więc miałam blisko do domu. Jej rodzice cały czas wyjeżdżali, dlatego często organizowała imprezy. Znałam to, bo moich rodziców też praktycznie cały czas nie było. Nauczyłam się samotności i pewnie dlatego jej nienawidziłam.
Po wyjściu z domu w moje nozdrza uderzył zapach, który kojarzył mi się z tym miejscem. Przymknęłam powieki, a kiedy je uchyliłam, pomarańczowe niebo było pierwszym, co zauważyłam. Słońce już zachodziło, a jego promienie ozdobiły cały nieboskłon. Wyciągnęłam szybko telefon z kieszeni i zrobiłam kilka zdjęć.
– Aurelia! – Ryk Celine szybko zwrócił moją uwagę. – Wiesz, że za to cię kocham?
Zaśmiałam się i schowałam komórkę. Następnie podbiegłam do przyjaciółki i chwyciłam ją pod ramię. Oparłam głowę o jej bark i odpowiedziałam:
– Za to, że bujam w obłokach?
Jej uśmiech się poszerzył.
– Za to, że doceniasz drobiazgi. Jesteś jak słońce, wiesz? – Zatrzymała się na chwilę i chwyciła moją twarz w dłonie. – Rozświetlasz każdy mój dzień.
– Nie słodź mi tak.
– Racja. – Odwróciła wzrok i pociągnęła mnie za rękę. – Zaraz wykorzystasz to przeciwko mnie.
Nie odpowiedziałam jej, ale moje ciche parsknięcie było wystarczające. Szłyśmy środkiem drogi, bo tą ulicą rzadko przejeżdżały samochody. Tylko właściciele domów tu wjeżdżali. Po chwili moim oczom ukazał się czarny dom. Na tle pięknego nieba wyglądał nieestetycznie. Nie rozumiałam gustu rodziców Florence… Wolałam jasne kolory i dużo ciepła zamiast przesadnego minimalizmu i ciemnych odcieni. Swoje myśli jednak mogłam zachować wyłącznie dla siebie, bo o gustach się nie dyskutuje.
Głośna muzyka roznosiła się echem po okolicy. Dzięki temu, że dziewczyna pochodziła stąd, nikt nie dzwonił na policję, jej rodzice byli tu poważani. Wzięłam głęboki wdech, zanim przekroczyłyśmy próg drzwi. Zaraz będę musiała użerać się z dziećmi bogaczy, które będą mi opowiadać o tym, jakie statki czy rezydencje kupili ich ojcowie. Lub o tym, że czyjaś mama poznała kogoś tam… Boże, dopomóż. To była banda snobów patrzących tylko na czubek własnego nosa. Nie szanowali innych i uważali się za nie wiadomo kogo. Drzwi zamknęły się za mną i Celine, a muzyka zagłuszyła wszystkie moje myśli.
– Boże! Aurelia! – Ten krzyk przebił się przez głośne dźwięki.
Zauważyłam blondynkę ubraną w białą, obcisłą sukienkę. Na piersi miała przyczepioną broszę z Chanel, a na szyi jakąś różę. Zaczęła do nas biec, a ja opuściłam wzrok na jej szpilki, całe w kryształkach. Florence… Wzięłam kolejny głęboki wdech.
– Cześć. – Uśmiechnęłam się sztucznie. – Miło cię…
Nie dokończyłam, bo jej ramiona mnie otoczyły i w jednej sekundzie odcięła mi dostęp do tlenu. Piszczała mi do ucha i coraz mocniej ściskała. Boże, skąd ona wzięła tyle siły…
– Dusisz – wymamrotałam z trudem – mnie.
Szybko mnie puściła, a jej niebieskie oczy się rozszerzyły. Patrząc na nią, widziałam tę samą dziewczynę, która co roku doprowadzała mnie do furii. Florence była piękna, ale nie to mnie denerwowało. Kiedy się nie odzywała, wydawała się naprawdę świetną dziewczyną… Problemy zaczynały się w momencie, kiedy jej usta się otwierały.
– Musisz mi opowiedzieć o chłopakach ze swojego liceum! Jezu, jak ja tęskniłam za naszymi rozmowami!
Ja nie…
– Flor, ktoś cię woła. – Celine położyła dłoń na jej barku. – Potem się znajdziemy, idź zabawiać gości.
– Macie rację – westchnęła. – Buziaki!
Szybko się odwróciła i w zaledwie kilka sekund znalazła swoją kolejną ofiarę. Usłyszałam śmiech przyjaciółki i natychmiast zmierzyłam ją spojrzeniem. Celine świetnie się bawiła, gdy ja próbowałam udawać, że nie mam ochoty udusić Florence.
– To nie jest zabawne.
– Jest – odpowiedziała, nadal się śmiejąc. – Jezuuu, Aurelia, ty jesteś moją przyjaciółką na zawsze. – Celine zaczęła udawać Flor. – Tak za tobą tęskniłam – piszczała i gestykulowała. – Ubierzmy się tak samo! Wrzućmy foteczkę na Instagram! Jak ja cię kocham!
Przyłożyłam dłoń do twarzy.
– Jesteś potworem.
– Ty też, bo to cię bawi. – Szturchnęła mnie. – Dobra, chodź, usiądziemy przy basenie.
Chwyciła mnie za rękę i pociągnęła, przez co na kogoś wpadłam. Uderzyłam głową w czyjś bark, złapałam się za bolące miejsce i uniosłam wzrok. Przede mną stał wysoki blondyn, który mierzył mnie spojrzeniem.
– O Jezu! Przepraszam! – pisnęłam.
Nieznajomy powoli zlustrował mnie od stóp do głów, po czym zatrzymał się na oczach. Miałam wrażenie, że jego spojrzenie wywierca we mnie dziury. Celine znów pociągnęła moją rękę, a ja minęłam chłopaka. Nic nie odpowiedział, ale dopóki nie wyszłam na zewnątrz, czułam na sobie jego wzrok. To było dziwne doświadczenie…
Minęło dopiero z dwadzieścia minut, a ja już miałam dość. Gwar rozmów mnie rozpraszał, a przyjaciółka zniknęła. Siedziałam sama na leżaku i przyglądałam się pijanym nastolatkom. Wstałam z zamiarem pójścia do toalety, by ten jazgot choć na chwilę ustał, a moje myśli odnalazły drogę. I znowu trąciłam kogoś barkiem… Uniosłam wzrok i napotkałam tego samego chłopaka co wcześniej. Cholera. Patrzyliśmy na siebie w ciszy, a między jego wargami tkwił papieros. Włosy miał rozwalone na każdą stronę, ale teraz mogłam przyjrzeć się jego oczom. Były zielone. Przypominały piękną zieloną polanę, źdźbła trawy…
– Szukałem cię – usłyszałam głos Conrada.
Brat stanął obok, a nieznajomy od razu spuścił spojrzenie i odszedł. Jeszcze chwilę śledziłam go wzrokiem. Wszedł do środka, a ja miałam szczerą nadzieję, że nie wpadnę na niego już więcej razy. To było niezręczne.
– Kto to? – zapytał z irytacją.
W odpowiedzi wzruszyłam ramionami.
– Nie wiesz? – dociekał.
Ruszyłam w stronę domu, a brat poszedł za mną. Nagle przypomniało mu się, że ma siostrę.
– Nie wiem – odpowiedziałam.
– Nie zakazuję ci spotykać się z chłopakami. – Zatrzymał mnie, chwytając moją rękę. – Martwię się, młoda.
– Conrad, rozumiem, ale naprawdę nie wiem kto to.
Pokiwał głową, jednak nie sprawiał wrażenia, jakby chciał odpuścić. Po przekroczeniu progu domu w moje nozdrza uderzył zapach spoconych ciał i trawki. Chciałam znaleźć się jak najszybciej w łazience. Conrad cały czas za mną szedł, ale gdy zatrzasnęłam drzwi przed jego nosem, chyba zrozumiał, że nie miałam zamiaru dłużej z nim rozmawiać. Oparłam głowę o skrzydło i rzuciłam sama do siebie:
– Przysięgam, że zaraz kogoś zabiję.
– Mam nadzieję, że nie będę twoją ofiarą.
Kiedy tylko usłyszałam męski głos, odwróciłam się w jego stronę i prawie zemdlałam, ponieważ po raz kolejny zobaczyłam tego samego blondyna. Jak to było możliwe?!
– Przepraszam, nie wiedziałam, że ktoś tu jest – wydusiłam.
Chłopak przytaknął, a następnie delikatnie się uśmiechnął. Wpadłam na niego już trzeci raz i dopiero teraz zobaczyłam inną minę niż ponurą. Oparł się o umywalkę i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej. Był ubrany w białą, przylegającą do ciała koszulkę, która eksponowała jego mięśnie. Na rękach zauważyłam kilka tatuaży, a kiedy wróciłam wzrokiem do jego twarzy, zobaczyłam, że szerzej się uśmiecha.
– Jeśli wpadniesz na mnie jeszcze raz w ciągu tej godziny, to serio uwierzę, że wpadłem ci w oko.
Momentalnie poczułam, jak moje policzki zrobiły się gorące.
– Ja…
– Tak, to ty na mnie wpadasz.
Głos miał lekko zachrypnięty, zapewne od fajek, które palił, lub alkoholu. Kiedy tak stałam z nim w łazience, dotarł do mnie jego zapach. Pachniał jak wschód słońca, orzeźwiająco i…
– Co ciekawego widzisz? – zapytał, nawet na chwilę nie spuszczając ze mnie wzroku.
Nie wiedziałam, co mu odpowiedzieć, więc jak kompletna idiotka chwyciłam za klamkę i szybko wyszłam z łazienki. Ruszyłam żwawym krokiem na zewnątrz. Moje serce waliło jak opętane, a jego echo rozbrzmiewało w mojej głowie. Muzyka ucichła, rozmowy ludzi też, nic do mnie nie docierało… Krew huczała mi w uszach, a ja… Co to było?!
Nie potrafiłam się odezwać, bo czułam, że każda próba odpowiedzi skończyłaby się moim jąkaniem. Nigdy nie reagowałam w ten sposób… Potrafiłam rozmawiać z nieznajomymi, ale gdy tylko znalazłam się z tamtym chłopakiem w jednym pomieszczeniu, zaniemówiłam. I nie dlatego, że był przystojny. Jego spojrzenie mnie zawstydzało…
– Szukałam cię! – Poczułam, jak czyjeś ramiona zakleszczają mnie w uścisku. – Gdzie byłaś?
Celine puściła mnie i stanęła naprzeciwko.
– Wyglądasz, jakbyś zobaczyła ducha – stwierdziła.
– Tak.
– Co „tak”?
– No tak.
Przyjaciółka zamrugała, a ja zaczęłam rozmasowywać sobie skronie.
– Nieważne – westchnęłam i rozejrzałam się wokół.
– Wytłumaczysz mi, o co ci chodzi? – Celine była zmieszana i wcale jej się nie dziwiłam. – Zachowujesz się dziwnie.
– Muszę zadzwonić do mamy, zaraz wrócę i ci powiem.
Celine pokiwała głową, a ja ruszyłam na tył domu. Znałam każdy zakątek tego miejsca i wiedziałam, że na samym końcu jest wejście na plażę. Tę dzielnicę kojarzono z tym, że domy znajdowały się blisko oceanu, a niektórzy właściciele mieli bezpośredni dostęp do plaży. Z każdym krokiem muzyka cichła, w końcu słyszałam swoje myśli i czułam spokój. Tuż przed wkroczeniem na piasek przymknęłam powieki, a kiedy moją twarz musnął powiew morskiego wiatru, poczułam się, jakbym była w domu… Kochałam to uczucie oprócz irytującego łaskotania ziarenek.
Uchyliłam powieki, jednak nie ujrzałam zachodzącego słońca, lecz twarz, którą już widziałam. On po raz kolejny pojawił się przed moimi oczami…
– To chyba twój sposób na zwrócenie czyjeś uwagi. – Jego spojrzenie mnie osaczało. – Moją już masz.
– A może to twój sposób? – odpowiedziałam.
Byłam w szoku, że złożyłam zdanie, i on chyba też. Błysnął równymi zębami, a palce wsunął w gęste blond włosy.
– Może tak. – Wzruszył ramionami. – Jesteś stąd?
Analizowałam jego pytanie, jakbym chciała wyczuć w nim drugie dno. Mierzyłam go spojrzeniem, próbując doszukać się niebezpieczeństwa. Nie wyglądał na zabójcę ani psychola.
– Nie. – To nie była do końca prawda.
– Ja też.
Miał przyjemny głos, jego uroda była nieskazitelna, ale oczy…
– Isaac! – Ktoś nagle się wydarł.
Odwróciłam się w stronę, z której pochodził ten głos. Niedaleko za nami stał chłopak o czarnych włosach, nic więcej oprócz tego nie widziałam. Nieznajomy, na którego kolejny raz wpadłam, wyglądał, jakby go znał.
– Obowiązki wzywają – odparł, a ja znów wbiłam w niego wzrok. – Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, choćby przypadkiem.
– Może na mnie wpadniesz.
Chłopak się zaśmiał, a jego oczy lekko się zmrużyły. Dopiero teraz dostrzegłam, jak pięknie wyglądał na tle chowającego się słońca. Jak w jego włosy wsuwały się pomarańczowe promienie, a tęczówki błyszczały. W tym otoczeniu jego skóra wydawała się złota.
– A może ty na mnie. – Znów rozbrzmiał jego głos, a ja poczułam, jak dreszcz przemyka po moim ciele.
I z tymi słowami mnie zostawił. Stałam ze stopami zatopionymi w piasku i dziwnym uczuciem w piersi, które powoli zaczęło rozlewać się po całym ciele. Patrzyłam przed siebie, nie potrafiąc zrobić kroku. Próbowałam przeanalizować, jak to możliwe, żebyśmy wpadli na siebie aż tyle razy… Śledził mnie? To było zamierzone? Nie wiedziałam, ale miałam nadzieję, że gdy znowu się na niego natknę, poznam odpowiedzi na te pytania.
Aurelia
Znowu Ty
Nienawidziłam piasku. Cały czas strzepywałam małe ziarenka z nóg, ale to nie miało żadnego sensu, bo znajdowałam się na ogromnej plaży, a tu tego dziadostwa była masa. Mimo wszystko lubiłam przebywać w tym miejscu, więc zagryzłam zęby i próbowałam znaleźć coś, co pozwoliłoby mi zlekceważyć to przeokropne uczucie łaskotania. Plaża Carmel Beach jest jedną z najpopularniejszych w hrabstwie Monterey. Zaczął się lipiec, a to sezon dla turystów. Gdzie nie odwróciłam głowy, tam widziałam tłumy ludzi. Niektórzy grali we frisbee, inni w siatkę plażową, a jeszcze inni surfowali po falach. Oczywiście nie brakowało też wczasowiczów, którzy przyszli tu specjalnie, by zrobić sobie zdjęcie na tle malowniczego widoku oceanu wraz z cyprysami. Rozumiałam ich, bo z mojej perspektywy wyglądało to przepięknie. Sama miałam kilka fotek na tym tle. Teraz jedynie przychodziłam tu z przyjaciółmi i patrzyłam, jak kąpią się w oceanie. Wyciągnęłam z wiklinowej torebki polaroid, by zrobić im zdjęcie. Przymrużyłam oko, przysunęłam je do wizjera i nacisnęłam guzik. Już po chwili małe, kwadratowe zdjęcie wysunęło się z urządzenia, a ja od razu umieściłam je między stronami książki.
W moim kierunku szedł Conrad. Wiedziałam, co zaraz zrobi, więc jak poparzona podniosłam się i wyciągnęłam w jego stronę dłoń. Miałam szczerą nadzieję, że to go powstrzyma. Zawsze to samo…
– Nie, proszę… – jęknęłam błagalnie, lecz brat się nie zatrzymywał. – Będzie mi zimno! – Zaczęłam się wycofywać. – Roosevelt! – krzyknęłam, ale to tylko poszerzyło cwaniacki uśmiech na jego twarzy. – Kretyn!
Rzuciłam się do biegu, ale piasek skutecznie spowalniał ucieczkę. Spowalniał mnie, a Conrad był ode mnie szybszy. Mimo to nie poddawałam się do samego końca. Przebiegałam między rozłożonymi kocami i posyłałam ich właścicielom przepraszające spojrzenia. Mijałam grupki rówieśników, którzy zatrzymywali się, by popatrzeć, jak uciekam przed Conradem. To była naprawdę świetna rozrywka. Byłam pewna, że jeszcze kilka sekund, a ramiona brata mnie otoczą… I tak się właśnie stało, a ja pisnęłam w chwili, gdy jego mokra skóra zetknęła się z moją. Uniósł mnie i zaczął nieść w kierunku wody.
– Nie! Nie! Słyszysz?! – wrzeszczałam, próbując wyrwać się z jego objęć. – Conrad, błagam!
Roześmiał się głośno. W jego głosie słyszalna była lekka chrypka.
– Nie bądź taka sztywna, słonko – odparł rozbawionym tonem. – To tylko woda.
Miałam straszliwą ochotę go ugryźć, ale powstrzymałam się w ostatniej chwili. Mojego brata to jeszcze bardziej by sprowokowało i wtedy zadbałby o to, żeby nie pozostawić na mnie suchej nitki. Nie chciałam też poddać się bez walki, ale na to było już za późno. Rzucił się w taflę wody ze mną w swoich ramionach. Nagły chłód wywołał we mnie szok, gęsia skórka pokryła całe moje ciało. Byliśmy przez kilka sekund pod wodą, a kiedy Conrad wynurzył nas na powierzchnię, na jego twarzy wymalował się uśmiech wyrażający satysfakcję. Dupek. Otoczyłam się ramionami, mając nadzieję, że to choć trochę mnie ogrzeje.
– Z każdym dniem udowadniasz mi, że twoje IQ jest poniżej średniej.
– Bo wrzuciłem cię do wody? – Palcami zaczesał włosy do tyłu. – Już nie przesadzaj, Aurelia.
– Wiesz, jak niebezpieczny jest nagły kontakt z wodą, gdy ciało jest rozgrzane? – Próbowałam spiorunować go wzrokiem. – Tyle osób na świecie ginie przez szok termiczny! Dzieciaki wskakują do…
– I za to cię kocham, siostrzyczko – przerwał mi, podpłynął bliżej, a następnie chwycił moje policzki między palce. – To twoje moralizowanie jest urocze.
Conrad chciał obrócić w żart całą tę sytuację, ale mi nie było do śmiechu. Podchodził bardzo lekceważąco do tego tematu, przez co traciłam resztki cierpliwości. Nie chciałam nawet poruszać tego, że był pijany i pływał w oceanie. To też było niebezpieczne.
– Odpuść sobie czasem, dobra? – Przyciągnął mnie ramieniem do siebie. – Nie myśl o konsekwencjach, po prostu żyj.
Zacisnęłam wargi i przełknęłam ślinę. Miałam tak wielką ochotę mu nawtykać, ale dusiłam to w sobie. Wtedy znów wyszłabym na tę złą i najgorszą, a ja po prostu chciałam dobrze. W oczach Conrada byłam zrzędliwą młodszą siostrą, która nie miała znajomych i zawsze trzymała się na uboczu.
– Rozumiem, że i tak zrobisz po swojemu… – stwierdził brat.
Odsunęłam się od niego, a on wzruszył ramionami, pokazując mi, że jest mu to obojętne.
– Okej, czaję – dodał.
Nie miałam zamiaru kontynuować tej rozmowy. Brat popłynął w stronę naszych znajomych, a ja wyszłam z oceanu, mocno otulając się ramionami. Dociskałam je do swojej skóry, mając nadzieję, że tarcie zwiększy temperaturę mojego ciała. Carmel-by-the-Sea nie należało do gorących miejsc, choć pewnie wiele osób sądziło, że miasto w Kalifornii powinno być upalne. To jednak było mylne. Gdy tylko uderzył we mnie zimny podmuch wiatru, zaczęłam żałować, że nie dałam się złapać Conradowi bliżej mojego ręcznika.
Szybko włożyłam na siebie sweter, a potem wsunęłam krótkie spodenki. Mokry strój kąpielowy przykleił się do suchych ubrań. Spięłam włosy klamrą i zaczęłam pakować swoje rzeczy. Odejście bez słowa nie było w moim stylu, ale teraz miałam jedynie ochotę na gorącą kąpiel i film. Torbę przewiesiłam przez ramię, a klapki chwyciłam w dłoń.
Wydostanie się z plaży okazało się dla mnie horrorem. Przez tę chwilę czułam się jak pustelnik, który wylądował na Saharze i nie pił wody przez kilkanaście godzin. Gdzie podziała się moja kondycja? Po chwili chwyciłam za klamkę od auta i w tym samym momencie zorientowałam się, że kluczyki od samochodu są gdzieś na dnie torby. Przeklęłam wszystko wokół i zaczęłam w niej grzebać. Zawsze powtarzałam, że jestem cierpliwą osobą, jednak w takich sytuacjach to okazywało się nieprawdą. W końcu je znalazłam, a torbę rzuciłam na siedzenie pasażera.
Auto w cabrio miało wiele zalet i wad. Niewątpliwie plusem było to, że mogłam do niego wsiąść bez kluczyków, minusem natomiast fakt, że w trakcie deszczu, zanim zdążyło się zamknąć dach, w samochodzie mogła nastąpić powódź. Odjeżdżając z parkingu, w tylnym lusterku zauważyłam Conrada, który stał z rozłożonymi rękoma. Musiał załatwić sobie podwózkę. Na szczęście nie miał daleko, bo dziadkowie mieszkali na Ocean View Ave, a to było jakieś niecałe piętnaście minut na piechotę z plaży. Nie wkurzy się na mnie aż tak bardzo.
Kiedy dojechałam pod dom, brama była otwarta, a na placu stali dziadek z ojcem. Robili coś przy starym aucie dziadka. Zaparkowałam pod wiatą i wysiadłam z samochodu. Miałam szczerą nadzieję, że mnie nie zawołają.
– A gdzie Conrad?! – krzyknął do mnie tata.
Zatrzymałam się i odwróciłam w jego stronę. Przyodziałam na twarz uśmiech.
– Postanowił zostać dłużej – skłamałam.
Starszy mężczyzna wpatrywał się we mnie, jakby wyczuwał, że właśnie ich oszukałam. Umiał rozpoznać kłamcę, a ja nie potrafiłam kłamać. Musiałam się jak najszybciej wycofać, dopóki nie padnie kolejne pytanie, a moje przeinaczanie faktów wyjdzie na jaw. Do domu weszłam niepostrzeżenie, ani babcia, ani mama mnie nie zauważyły. Rzuciłam tylko torbę na łóżko, chwyciłam piżamę i zabrałam iPada. Zamknęłam się w łazience i zaczęłam nalewać wodę do wanny. Tablet ustawiłam na stoliczku obok, który stał tutaj, ponieważ babcia lubiła czytać podczas kąpieli, więc teraz idealnie się nadał. Włączyłam swój ulubiony serial; oglądałam go już po raz drugi, ale nigdy mi się nie nudził. Zanurzyłam się w ciepłej wodzie, a napis Gossip Girl1 wyświetlił się na ekranie.
Nie myślałam o Conradzie i o tym, czy może już wrócił. Pochłaniałam trzeci odcinek drugiego sezonu, a moja skóra na dłoniach powoli zaczynała się marszczyć. Po kąpieli miałam plan, by zamknąć się w pokoju, wsunąć pod pierzynę i kontynuować oglądanie serialu.
Po wyjściu z wanny ogarnął mnie chłód, więc szybko przebrałam się w piżamę. Mój brat zawsze się z nich śmiał, a ja miałam ogromnego bzika na ich punkcie. Miałam ich kilkanaście i każda się wyróżniała. Dziś włożyłam na siebie jedną z moich ulubionych. Koszulka z długimi rękawami była prążkowana, miała zaokrąglony dekolt, a przy nim ozdobne, dodające uroku guziczki. Dodatkowo na białym materiale wybijał się kwiatowy wzór, który bardzo lubiłam. Spodnie były takie same jak góra, co tworzyło jedną wielką całość. Włożyłam również skarpetki z falbankami za kostkę. Lubiłam, gdy wszystko było zachowane w spójnej estetyce.
Zanim wyszłam z łazienki, zrobiłam pielęgnacyjną rutynę i spięłam mokre włosy białą, kwadratową klamrą. Patrząc na swoje odbicie w lustrze, widziałam coraz starszą siebie. Cieszył mnie ten widok. Może w końcu rodzice pozwolą mi spróbować w branży modowej, może w końcu dostrzegą we mnie kobietę, a nie dziecko. Ale tylko może…
Kiedy wyszłam z łazienki, do moich uszu dotarły głośne rozmowy z dołu. Musiałam poczekać, aż one ustaną, by zejść do kuchni. Nie chciałam się na nikogo natknąć, a tym bardziej wpaść na Conrada. Położyłam się na łóżku i chwyciłam telefon. Wiadomości od Celine zalały cały ekran. Nie musiałam ich odczytywać, by wiedzieć, co się w nich znajduje. Znałam swoją przyjaciółkę bardzo dobrze.
Celine:
Błagam, powiedz, że nie odjechałaś bez słowa!
Aurelia, zabiję cię
Możliwe, że twój brat zrobi to szybciej
Dziś jest impreza u mnie, gdybyś zapomniała…
O cholera. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i od razu zaczęłam się rozglądać po pokoju. Nie doczytałam nawet dalszych wiadomości, w których zapewne przeklinała mnie od najgorszych. Nie byłam w imprezowym nastroju, ale przyjaciółka co roku robiła kameralną posiadówkę u siebie w domu. Zapraszała tylko najbliższych, więc Florence zapewne się nie pojawi, a to poprawiało mi humor.
Nie rozpakowałam do końca walizki, a w tym pośpiechu nie mogłam znaleźć sukienki, którą kupiłam specjalnie na tę okazję. Była biała, zwiewna, z rozkloszowanym dołem, kwadratowym dekoltem, bufiastymi rękawami i taliowana, przez co wyglądała, jakby miała gorset. Wyrzuciłam wszystkie rzeczy z walizki, aż w końcu ją dostrzegłam. Zauważyłam, że jest delikatnie wymięta, ale wiedziałam, że gdy tylko ją włożę, wygniecenia staną się niewidoczne. Dyszałam, przetarłam skronie, na których zbierała się warstwa potu. Ledwo sięgnęłam do zamka z tyłu pleców. Wyginałam się i podskakiwałam w miejscu, jakby to miało mi pomóc. Na stopy wsunęłam krótkie conversy, z haftowanymi kwiatami po bokach, a włosy zostawiłam rozpuszczone. Usiadłam na łóżku i zaczerpnęłam głęboki wdech. To wszystko trwało kilka minut, ale zmęczyłam się tak, jakbym przebiegła co najmniej maraton. Dałam sobie chwilę, zanim wstałam. Głośne pukanie wytrąciło mnie z myśli. Nawet nie zdążyłam nic powiedzieć, gdy drzwi się otworzyły i stanął w nich mój brat.
– Już myślałem, że i o swojej przyjaciółce zapomniałaś. – Założył ramiona na klatce piersiowej. – Taka zapominalska dziś jesteś.
– Nie zapomniałam o tobie. – Wstałam z łóżka i chwyciłam telefon w dłoń. – Stwierdziłam, że spacer dobrze ci zrobi przed imprezą.
Conrad ściągnął brwi i posłał mi wkurzone spojrzenie. Zazwyczaj obdarowywał mnie takim grymasem, gdy coś mu nie odpowiadało.
– Masz wielkie szczęście, że jesteś moją siostrą.
– Polemizowałabym – mruknęłam pod nosem.
Brat chwycił mnie za nadgarstek, zmuszając jednocześnie, bym znów na niego popatrzyła. Jakby mi było mało…
– Chodźmy już, bo chciałbym doprowadzić cię żywą na imprezę Celine. – Wsunął sobie moją rękę pod ramię. – Bo jeśli cię tam nie przyprowadzę, to ja zginę, a naprawdę cenię sobie swoje życie.
Zaśmiałam się i skorzystałam z okazji, by mocniej wtulić się do brata. Niezależenie od tego, jak bardzo mnie denerwował i jak się kłóciliśmy, lubiłam chwile, gdy między nami było tak, jak powinno być. Cieszyłam się z momentów, kiedy Conrad zachowywał się jak on, a nie jak naburmuszony dupek, który potrafił samymi słowami sprawić mi przykrość. Mimo to kochałam go.
– Od kiedy boisz się Cel?
– Od zawsze – odpowiedział szybko. – A ty nie bałabyś się osoby, która w wieku pięciu lat potrafiła przegonić starszych od siebie chłopaków? Celine nieraz przypierdoliła mi gałęzią, gdy chciałem usiąść na huśtawce znajdującej się obok tej, na której ona się bujała.
– Przekroczyłeś jej strefę komfortu.
Conrad się zatrzymał i popatrzył na mnie z zażenowanym grymasem.
– Tylko wy, kobiety, macie jakieś dziwne strefy.
– To ty nie masz problemu z tym, że dziewczyny latają wokół ciebie jak muchy lgnące do…
– Nie waż się kończyć, siostro.
Zacisnęłam usta w wąską linię.
– Chodzi mi o to, że tobie nie przeszkadza, jak inne uwieszają ci się na szyi bez twojej zgody, lubisz to. – Zaczęłam schodzić po schodach pierwsza, ale zaraz pomyślałam, że to dość głupi pomysł. – Spróbuj mnie z nich zepchnąć. – Odwróciłam się do niego i pogroziłam mu palcem. – Tylko spróbuj.
– Aurelia, byłem wtedy dzieckiem.
Cieszyło mnie to, że wiedział, do jakiej sytuacji piłam. Gdy byliśmy młodsi, Conrad wpadł na świetny pomysł, by zepchnąć mnie ze schodów. Rodzicom wytłumaczył to tak, że po prostu chciał, żebym szybciej znalazła się na dole. Ja jednak do dziś nie wierzyłam w tę wersję wydarzeń. Obstawałam przy swoim i uważałam, że już od dziecka próbował się mnie pozbyć na różne sposoby, a to był jeden z wielu.
Do domu Celine szliśmy w ciszy, na piechotę było to niecałe dziesięć minut. Mieszkaliśmy bardzo blisko siebie, co ułatwiało późniejszy powrót. Muzyka rozniosła się echem po ulicy, a to pierwsze, co mnie zaskoczyło. Przyjaciółka zazwyczaj robiła małe posiadówki, na których muzyka stanowiła jedynie tło. Z każdym krokiem dźwięk stawał się coraz głośniejszy, a ja zaczynałam się obawiać, co tam zastanę. Conrad zostawił mnie w tyle, kiedy znaleźliśmy się przed jej domem. Ja musiałam przez chwilę przetworzyć to, co zobaczyłam. To nie była mała impreza…
Na podwórku kręciło się już sporo osób, a tak naprawdę wszystko działo się na tyle domu. Ruszyłam tam, zaciskając z całych sił usta. Nie miałam dziś ochoty na zacieśnianie więzi z obcymi mi osobami. Rodzice Cel zawsze wychodzili do znajomych na całą noc, bardzo ufali córce, ale sądzę, że nawet oni zdziwiliby się na ten widok.
Kiedy tylko znalazłam się na tyle posesji, moim oczom ukazało się dwa razy więcej ludzi. Nie dowierzałam, że przyjaciółka zgodziła się na coś takiego. Nie wpuszczała obcych osób do swojego domu, a teraz…
– Masz szczęście! – Cel wyrosła mi przed twarzą. – Już planowałam, jak…
– Celine, co to jest? – spytałam, nadal rozglądając się wokół siebie. – Nie rozumiem.
Dziewczyna opuściła lekko głowę, by po chwili znów ją unieść. Wyglądała na tak samo zdziwioną jak ja.
– Ktoś rozpowiedział po całym pieprzonym hrabstwie, że jest u mnie impreza. Nie wiem, co zrobić, Aurelia… – Westchnęła, a ja dostrzegłam panikę w jej oczach. – Wywaliłam może z dziesięć osób, ale oni wciąż się mnożą, rodzice mnie zabiją.
Tyle mi wystarczyło.
– Musimy znaleźć Conrada i chłopaków, pomogą nam ich wywalić. – Chwyciłam Celine za ramiona. – Ogarniemy to.
Kącik jej ust lekko drgnął. Nigdy nie widziałam, by była tak przerażona jak w tym momencie. Rozumiałam to w pełni, sama nie miałam bladego pojęcia, co zrobić w takiej sytuacji i jak się zachować. Zaczęłam szukać brata wzrokiem, ale gdy go odnalazłam, nie spodobał mi się ten widok. Właśnie zerował piwo, a wokół niego zebrał się tłum, który skandował jego imię.
– Conrad nam chyba nie pomoże – odezwała się, a ja zamknęłam na chwilę oczy. – Jak znajdę tego, kto jest za to odpowiedzialny, to go wypatroszę!
Próbowałam coś wymyślić, ale miałam w głowie kompletną pustkę… Nawet nie wiedziałam, od czego mogłybyśmy zacząć. Ta sytuacja wydawała się tak absurdalna, że nie potrafiłam jej pojąć. Kto i po co zrobił coś takiego? Instynktownie zaczęłam się cofać i w tej samej chwili poczułam, jak nadeptuję na czyjąś nogę. Podskoczyłam i szybko odwróciłam się w stronę tej osoby, aby ją przeprosić.
– Czyli miałem rację. To ty wpadłaś na mnie.
1Gossip Girl – Plotkara, amerykański serial młodzieżowy oparty na serii książek o tym samym tytule napisanych przez Cecily von Ziegesar (przyp. red.).