Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
43 osoby interesują się tą książką
W dniu osiemnastych urodzin Forest ucieka z domu. Wie, że nie może już dłużej udawać kogoś, kim nie jest. Jej jedyną nadzieją jest kobieta, której nawet nie pamięta – jej babcia, Estera.
Choć się nie znają, szybko odnajdują się we wspólnej codzienności. Estera obiecuje, że postara się rozumieć wnuczkę. Pozwala jej ubierać się, jak chce, uczy ją, jak używać konturówki do ust, reguluje jej brwi i obcina włosy. Mieszkanie staje się dla Forest nie tylko schronem, ale także domem.
Babcia opowiada jej o życiu zatrzymanym na fotografiach. W ten sposób Forest odkrywa swoje korzenie. Historię rodzinną, która jest również jej historią.
W przyjaciółkach swojej babci, rudym kocie i chłopaku prowadzącym lokalny vintage shop odnajduje rodzinę, a w dziewczynie spotkanej przypadkowo w piekarni, kto wie... może miłość? Jednak cienie przeszłości odnajdują Forest w nocnych koszmarach.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 117
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Redaktorka prowadząca: Agata Ługowska
Wydawczyni: Monika Rossiter
Redakcja: Magdalena Wołoszyn-Cępa
Korekta: Agata Ługowska
Projekt okładki: Florian Rychlik
Ilustracje: Agnieszka Probola
DTP: pagegraph.pl
Dzieła sztuki wykorzystane w projekcie okładki:
Woman with Green Shawl, Cyprien Eugene Boulet, 1927
Boy with a Basket of Fruit, Michelangelo Merisi da Caravaggio, 1593
Dostępne w domenie publicznej.
Copyright © Eli Paczkowska, 2024
Copyright © 2024, Young an imprint of Wydawnictwo Kobiece Agnieszka Stankiewicz-Kierus sp.k.
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone.
Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie I
Białystok 2024
ISBN 978-83-8371-617-6
Grupa Wydawnictwo Kobiece | www.WydawnictwoKobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Błaszczyk
Dla poszukujących w życiu miejsca, które będą mogli nazwać domem.
Here Comes The Sun – The Beatles
A Burning Hill – Mitski
Time Moves Slow – BADBADNOTGOOD, Samuel T. Herring
No Surprises – Radiohead
Class of 2013 – Mitski
Remember You – Adventure Time
Girls Just Want to Have Fun – Cyndi Lauper
Motion Sickness – Phoebe Bridgers
Beksa – Artur Rojek
Radość najpiękniejszych lat – Anna Jantar
The Blonde – TV Girl
Back to the Old House – The Smiths
This Is A Life – Son Lux, Mitski, David Byrne
Hey Lover – The Daughters Of Eve
There She Goes – The La’s
Generous Heart – Maya Hawke
Cud – EMO, marta bijan
Life on Mars? – David Bowie
Let The Light In – Lana Del Rey
Leonard Cohen – boygenius
Please, Please, Please, Let Me Get What I Want – The Smiths
Don’t Delete The Kisses – Wolf Alice
marjorie – Taylor Swift
Forest – Dawid Podsiadło
Where’d All the Time Go? – Dr. Dog
Jestem pożarem lasu
I jestem lasem
I świadkiem, który go obserwuje
Mitski
NAJDROŻSZY CZYTELNIKU,
dziękuję, że sięgasz po moją książkę. Czy wpadła ona w Twoje ręce przypadkiem? Może spodobał Ci się jej grzbiet w księgarni? Ktoś Ci ją polecił? A może odradził?
Jeśli to czytasz, to pewnie – tak jak ja – lubisz wiedzieć, co czeka na Ciebie pod okładką. Dobrze znam tę nieuleczalną przypadłość czytania ostatniej strony książki, kiedy się ją zaczyna. Przy wyborze filmu zawsze kieruję się opisami fabuły ze spoilerami. Dosyć łatwo mnie wzruszyć lub zasmucić, więc staram się chronić moje serce, jak tylko potrafię, i cieszy mnie, że Ty też chronisz swoje.
W tej książce przeczytasz o wielu pięknych i trudnych rzeczach – jak to bywa w życiu. Poruszam w niej tematy przemocy ze strony najbliższych, ucieczki z domu, autoagresji, zespołu stresu pourazowego, śmierci i żałoby oraz, znacznie mniej dosadnie, opisuję sytuacje związane z transfobią, antysemityzmem i doświadczeniem Holokaustu. Wiele tych trudnych tematów pojawia się między wierszami i żaden z nich nie został opisany w sposób obrazowy, jednak zależy mi na tym, żebyś pamiętał_, że w każdej chwili możesz odłożyć tę książkę na później. Forest i Estera na Ciebie poczekają.
Miłego dnia i smacznej kawusi!
Twoja DRUGA (od dziś) ulubiona babcia
Eli
Kiedy miałam trzynaście lat
Na lekcji fizyki
Dowiedziałam się
Że mogę kontrolować czas
Leżąc na podłodze w całkowitej
Ciszy pustego mieszkania
Kreśląc palcem wzór na dywanie
Sprawiam, że czas płynie wolniej
Fizycy nazywają to „dylatacją”
Ja uważam, że jest w tym coś magicznego
Czas płynie tym wolniej
Im niżej jesteś
A ja w tej chwili
Jestem
Niemal
Na samym
Dnie
Wkładam do gramofonu
Abbey Road – ulubioną płytę Beatlesów babci
Ruszam biodrami w rytm Here Comes the Sun
Przez szczelinę między zasłonami
Wpada ciężkie światło zimowego słońca
Wokół mnie leżą stosy książek i gazet
Kiedy kładę się na cienkiej wstążce ciepła
Przecinającej ziemię
I patrzę przez nią na wysoki sufit
Niemal czuję, jak łzy zwalniają na moich policzkach
Zanim spadną na dywan
Fragmenty mnie, które zakopałam
Okazały się nasionami
Świat jest dla nas nowy
każdego dnia
i każdy człowiek powinien
wierzyć, że każdego dnia
rodzi się na nowo.
– Baal Szem Tow
Na osiemnaste urodziny
Dostaje się samochód
Tort i wielką imprezę
Dzisiaj kończę osiemnaście lat
I postanawiam, że pierwszą rzeczą, jaką
Dostanę
Będzie nowe życie
Odpowiednie dokumenty powinny
Dotrzeć do szkoły po weekendzie
Rzeczy są spakowane
Bilety kupione
Nic mnie tu nie trzyma
Cicho schodzę na dół
Oddycham tak bezszelestnie, jak tylko potrafię
Na stole zostawiam list
Nachodzi mnie myśl
Że gdyby nie on, nikt nie zauważyłby
Że mnie nie ma
Nie tak trudno jest zniknąć
Kiedy całe życie ledwie się istniało
Całe poprzednie popołudnie
Spędziłam na zamienianiu się w ducha
Usuwaniu historii wyszukiwania i rozmów
Pakowaniu rzeczy zbyt osobistych
Żeby ktoś ich dotykał
Chciałam uciec
Zniknąć
Zacząć od nowa
Oddzielić się od przeszłości grubą kreską
I żeby to się udało
Musiałam spojrzeć jej prosto w oczy
Przyznać, jak bardzo się boję
W ciemnym przedpokoju
Naciągam sznurówki
W przetartych martensach
Zarzucam plecak na ramię
Jestem gotowa
Zegarek wskazuje pięćdziesiąt osiem minut po północy
Dom zasnął zaledwie kwadrans temu
Jestem dorosła od niecałej godziny
A już zdążyłam zamknąć za sobą drzwi
Wsadzić klucz do doniczki
I spokojnym krokiem wejść w noc
Odpowiadam za siebie od pięćdziesięciu ośmiu minut
A już zdążyłam podjąć decyzję
Która zmieni całe moje życie
I przyjąć na barki cały
Jej ciężar
Kiedy miałam trzynaście lat
Dowiedziałam się
Że im niżej zejdziesz, tym czas
Płynie wolniej
A ja byłam już bardzo nisko
W niektóre dni kładłam się na podłodze
Pozwalając łzom głaskać moje policzki
Cicha podróżniczka w czasie
Próbuje zniknąć, ale czas
Popycha ją
Do przodu
Właśnie mam przekonać się
Dokąd tym razem poprowadzi moje nogi
Karteczka z adresem ciąży mi w kieszeni
Składam ją i otwieram tak wiele razy
Że zaczyna się przecierać na zgięciach
Nic nie szkodzi
Znam adres na pamięć
Jak wspomnienie z poprzedniego życia
Lub obietnicę na kolejne
TO, CO ZAPAKOWAŁAM DO PLECAKA
Szczoteczka do zębów
Ulubiony szampon w kostce
Zapas bielizny
Trochę oszczędności
Ciepłe ubrania
Ulubione wyciągnięte skarpetki
Pudełko z pamiątkami
Portfel
Dokumenty
Kartka z listą potrzebnych numerów
Dziennik i długopis
Znoszone trampki
Szczotka do włosów
Całą resztę pakuję do worków na śmieci
I wyrzucam po drodze
Do pojemnika na używaną odzież
Od tej chwili nie ma już odwrotu
Z każdym krokiem
Noc przemija
Jakby ogromna ręka wlewała mleko do kubka czarnej kawy
Przez chwilę boję się
Że to tylko sen o ucieczce
Noc jest tak podobna do innych
Zatrzymuję się i zamykam oczy
Niech wiatr wplecie palce w moje włosy
Niech noc wleje mi się do serca
W tej chwili
Nawet mój codzienny szum myśli
Wstrzymuje oddech
Zaczynam biec
Biegnę – choć kręci mi się w głowie
Biegnę – choć jestem jedyną osobą na pustej ulicy w pustym mieście
Biegnę – choć wiem, że zaraz zatrzymam się z bólem w płucach
Przyjaciel powiedział mi kiedyś
Że kiedy człowiek biegnie
To po każdym odbiciu od ziemi
Następuje chwila lotu
Chciałam mu wytłumaczyć, dlaczego odchodzę
Jak zwykle nie potrafiłam znaleźć odpowiednich słów
Więc zostawiłam list
„Dziękuję, że pokazałeś mi, że mogę latać”
Wiem, że zrozumie
Wiem, że coś się dzieje
Zapamiętuję ten moment
I przez następne miesiące będę
Obracać go w palcach jak perłę
Zapamiętuję tę chwilę przed wznowieniem marszu
Wśród pustych ulic i ciemnych okien
Rozpoczął się pierwszy dzień
Reszty mojego życia
Babcia miała pewien rytuał:
W swoim trzeszczącym mieszkaniu w kamienicy
Siedząc w kuchni z parującym kubkiem w dłoniach
Nasłuchiwała kropel deszczu uderzających w dachy budynków
Na ten dźwięk podnosiła się z krzesła
I zakładała na koszulę nocną swój najcieplejszy, wzorzysty sweter
Mieszkanie tonęło w półmroku i szumie
Kiedy starsza kobieta pochłonięta była
Otwieraniem okien na oścież
„Wietrzę mieszkanie zapachem deszczu”
Zwykła tłumaczyć pod nosem
Jednak ja jeszcze tego nie wiem
Pojawiam się przed jej drzwiami wcześnie rano
Przemoczona do suchej nitki
Z desperacką nadzieją w oczach
I cichą prośbą, żeby podzieliła się ze mną ciepłem starego mieszkania
Bo ja tego ciepła panicznie potrzebuję
W garderobie wybieram sweter w zielone zawijasy
Równie dziwaczny jak ten, który kobieta ma na sobie
Nigdy nie sądziłam, że poznam kogoś
Z tak imponującą kolekcją wzorzystych ubrań
I wyszczerbionych kubków
Wyobrażałam sobie to miejsce i jego właścicielkę setki razy
Przygotowując odpowiednie słowa
Jednak żaden znany mi wyraz
A nawet cała ich masa
Nie jest w stanie wypełnić
Siedemnastu lat ciszy
Stawania się obcymi ludźmi
Po kilku godzinach nerwowego kręcenia się wąskimi uliczkami
Częściowo w deszczu
Trzęsą mi się ręce
Stojąc na progu, zapominam, jak używa się mowy
Pukam do drzwi
Po kilku sekundach dociera do mnie dźwięk czyichś kroków
Szczęk kluczy w zamku
Coś w mojej piersi zrywa się do ucieczki
Drzwi uchylają się
I nie ma już odwrotu
Dostrzegam szok na jej twarzy
Zauważam, że nasze oczy mają ten sam orzechowy odcień brązu
Widząc ją, zapominam, jak się oddycha
Powiedziałam babci
Że nazywam się Forest
Odpowiedziała, że rozumie
Powiedziałam jej
Że jestem dziewczyną
Obiecała, że nauczy się rozumieć
Nie nazwałam się lasem z powodu zielonych włosów
Nie wybrałam tego imienia z miłości do Forresta Gumpa
To nawet nie do końca ja wybrałam to imię
Ono wybrało mnie
Urodziłam się z szumem lasu w głowie
Moje myśli przypominają zaplanowany chaos leśnego życia
Przeżywałam już wielkie pożary i powolne wzrastanie do Słońca
Przeżyłam deszcze, które zmieniły się w powodzie
I zostałam Lasem, zostałam Forest
Zasłużyłam na to
Zostałam Forest, żeby pamiętać o pożarach
Które nauczyły mnie rozkwitania
I o tym, jak piękny potrafi być chaos mojej duszy
Babcia ma na imię Estera i mówi o swoim imieniu z dumą
Myślę, że jej imię wybrało ją tak jak moje mnie
Myślę, że nie ma imienia bardziej odpowiedniego dla niej
Niż Gwiazda
Z podręczników do fizyki uczyłam się
Że Gwiazdy rodzą się w mgławicach – wśród pyłu i gazu
W tym całym chaosie uczą się świecić
Babcia nie lubi mówić o chaosie, z którego powstała, jednak
Jej blasku nie ukryje żadna zalana kawą piżama
Kobiety w mojej rodzinie mają pełne usta
A babcia Estera dodatkowo podkreśla swoje
Czerwoną szminką
Po pierwszej wspólnie wypitej kawie
Uczy mnie używania konturówki
Widzę, jak kocha swoje wyraźne usta
Jestem jej wdzięczna
Gdy pokazuje mi, jak kochać moje
List, który zostawiłam na lodówce
Mamo,
Czuję, że zawsze byłyśmy we dwie
Tylko ty i ja
Wśród smutnych ruin czegoś
Co nazywałaś życiem
Czuję się tak zagubiona
Bo wiem
Że mnie potrzebujesz
Tutaj z tobą
Ale z każdym dniem tracę siebie
I boję się
Że ty też
Mnie stracisz
Całe życie tylko ratowałam ciebie
Więc kto uratuje mnie?
Kiedy przestaje padać
Estera pozwala mi zanurzyć się w swojej szafie
Po raz pierwszy
Wychodzę z niej ubrana w spódnicę
Cała we wzorach, jakbym nagle zmieniła się w część tego mieszkania
Tak jak poranek zmienił się w popołudnie
Jest w tej chwili coś takiego
Co każe mi się zatrzymać i objąć rzeczywistość spojrzeniem
Jakbym robiła zdjęcie
„Tak mało trzeba nam i dużo tak
Żeby szczęśliwym być…”
Trzeszczy gramofon w salonie
Niespodziewane wzruszenie rozluźnia mi ciało
I dopiero teraz czuję, jak bardzo jest zmęczone
Mimo to pozwalam babci złapać mnie za rękę
Nie mam nawet sił powiedzieć: „Nigdy wcześniej nie tańczyłam”
Bo w jej oczach jest błysk
Który przekonuje mnie, że to nie ma znaczenia
Od tamtego momentu umiem tańczyć
I wykorzystuję to w każdej wolnej chwili
Przed lustrem i w sklepie
W słońcu i w deszczu
Zawsze w długiej spódnicy
Z błyszczącymi oczami
Pozwalam nadziei
Rozprostować zgarbione od siedzenia w szafie plecy
Rozkwitanie
Jesteś tak odważn_ i
cich_, iż zapominam,
że cierpisz.
Ernest Hemingway
Każde „on” jest jak nóż
Otwierający starą ranę
Ona zawsze tam jest
Tuż nad moim gardłem
Sprawia, że nie mogę oddychać
Ona zawsze tam jest
Może zawsze będzie
Wierzę jednak
Że przestanie krwawić
Zasklepi się
I zamieni w bliznę
O ile wystarczająco długo
Nikt jej nie otworzy
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej
Wzrastanie ku słońcu
Dostępne w wersji pełnej
Zrywanie
Dostępne w wersji pełnej
Przepływy i odpływy
Dostępne w wersji pełnej
Z płatków twoich zostanie pył
Z zapachu jedynie wspomnienie
Lecz w moich myślach będziesz istnieć zawsze
Dostępne w wersji pełnej
Pierwszy dzień reszty mojego życia
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
ELI PACZKOWSKA
Osoba autorska znana ze swojego profilu na Instagramie @not.my.high. W internecie edukuje o neuroróżnorodności i LGBTQ, tworząc bezpieczną przestrzeń. Prowadzi podcast „Babcia Eli”. Ma dziewiętnaście lat i marzenie, żeby dzielić się w swoich książkach fragmentami życia, o których nie potrafi mówić na głos.
Dostępne w wersji pełnej