Starożytni Celtowie - Cunliffe Barry - ebook + książka

Starożytni Celtowie ebook

Cunliffe Barry

4,3
70,00 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Prezentujemy czytelnikom nowe wydanie książki  "Starożytni Celtowie" Barrego Cunliffe. Nie jest to jednak wznowienie, a nowe tłumaczenie oparte na najnowszej brytyjskiej edycji książki. Barry Cunliffe jest profesorem archeologii na Uniwersytecie Oksfordzkim, autorem wielu książek i rozpraw naukowych dotyczących pradziejów Europy. Ta praca stanowi podsumowanie jego wieloletnich badań nad historią i kulturą starożytnych Celtów. W prezentowanej pozycji najpełniej rozpisanym wątkiem są najdawniejsze dzieje tego ludu i jego kultury, sięgające II tysiąclecia p.n.e. Obserwujemy narodziny, rozwój i ekspansję Celtów na rozległych obszarach Europy, w tym także o miedzę od dzisiejszych granic Polski (w Czechach i na Morawach). Widzimy ich u szczytu potęgi militarnej i politycznej, aby później być świadkami szybko postępującego upadku pod ciosami rzymskiego i germańskiego oręża. Autor, krócej już, zatrzymuje się nad losami zredukowanych enklaw celtyckich na Wyspach Brytyjskich i Kontynencie we wczesnym średniowieczu, a także wskazuje na rolę i charakter dziedzictwa celtyckiego w czasach nowożytnych. Książka przy wszelkich walorach dzieła naukowego pisana jest jasnym i wartkim językiem, co czyni ją atrakcyjną dla ogółu czytelników.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 486

Oceny
4,3 (3 oceny)
1
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Tytuł oryginału

Ancient Celts

Redaktor prowadzący

Michał Karpowicz

Redakcja językowa

Joanna Gil-Siemieńska

Korekta

Mirosława Kostrzyńska

Projekt okładki

Ewa Majewska

© Copyright by Barry Cunliffe, 2018.

© Copyright for the Polish edition by Państwowy Instytut Wydawniczy, 2024.

Wydanie pierwsze

Państwowy Instytut Wydawniczy

ul. Foksal 17, 00-372 Warszawa

tel. 22 826 02 01

e-mail: [email protected]

Księgarnia internetowa www.piw.pl

www.fb.com/panstwowyinstytutwydawniczy

ISBN 978-83-8196-417-3

Ilustracje na okładce i stronie tytułowej:

Fragment zdobienia srebrnej misy celtyckiej (między 200 r. p.n.e. a 300 r. n.e.), World History Encyclopedia, fot. Claude Valette.

Celtycki dysk z brązu, pozłacany, IV w. p.n.e., wikimedia commons, fot. Gun Powder Ma.

Hełm celtycki, 350 r. p.n.e., wikimedia commons, fot. Chez Casver. 

PRZEDMOWA DO DRUGIEGO WYDANIA

Pierwsze wydanie tej książki ukazało się dwadzieścia lat temu, kiedy zagadnienie, jakim są Celtowie, a właściwie jego istota, było przedmiotem żywej dyskusji. Większość archeologów zgadzała się, że nasze postrzeganie starożytnych Celtów, które niewiele się zmieniło w ciągu minionego wieku, należy niezwłocznie zweryfikować. Temat obrósł pewną nostalgiczną otoczką, i pomimo bogactwa danych, jakie się pojawiały, rzadko dochodziło do krytycznej debaty z prawdziwego zdarzenia. Powtarzano niczym mantrę dawne koncepcje „celtyckości”, co było bardzo wygodne, ale niezbyt ożywcze. W dyskusji, jaka rozgorzała w latach 90. XX w. i na początku XXI w., poddano gruntownej rewizji teorie dotyczące Celtów; odrzucono dawne opinie i opracowano nowe metody pozwalające lepiej zrozumieć europejskich barbarzyńców, którzy byli przez swych śródziemnomorskich sąsiadów nazywani Celtami albo Galami.

Już u zarania tej debaty stało się jasne, że modele badawcze, jakie mieliśmy do dyspozycji, nie są już skuteczne. Opierały się na teorii, po raz pierwszy sformułowanej na początku XVIII w.; jej celem było wyjaśnienie odmienności w grupie językowej, którą nazwano „celtycką”. Na początku XIX w. rodząca się dyscyplina archeologii zaczęła dostarczać z wolna istotnego materiału. Ponieważ filologia była dyscypliną znacznie starszą, odkrycia archeologiczne w nieunikniony sposób interpretowano w ramach modelu lingwistycznego. Dopiero w ostatnich dekadach XX w. stało się zatem jasne, że materiału badań archeologicznych nie można już dłużej włączać w zakres dawnych teorii lingwistycznych. W tym właśnie odmiennym od poprzednich przekonaniu niektórzy archeologowie zaczęli pracować nad nowymi modelami, które sugerowały, że język celtycki mógł zrodzić się w atlantyckiej strefie Europy i rozprzestrzenić na wschód, być może już w III tysiącleciu p.n.e.

Dyskusja ta trwa od około pięćdziesięciu lat, przy czym niektórzy badacze próbują doprowadzić do pełniejszego zbliżenia między archeologami a lingwistami. Obecnie, wraz z rozwojem nowych technik umożliwiających pobranie materiału DNA z ludzkich kości, pojawiło się całkowicie nowe źródło danych, niezależne od archeologii i lingwistyki. Kiedy pojawi się antyczny materiał DNA w zadowalającym zakresie i zostanie skonfrontowany z wynikami badań archeologicznych, będzie można – w przypadku Europy – opracować wiarygodne i rzetelne teorie dotyczące mobilności rodzaju ludzkiego, w sensie zarówno bliskości różnych grup społecznych, jak i ich oddalenia. Będzie to wyzwaniem dla lingwistów, którzy zostaną zmuszeni do zrewidowania swych dawnych teorii. Wyłoni się z tego historia ludu, który posługiwał się językiem celtyckim. Są to ekscytujące czasy. Zgłębianie zjawiska, jakim byli Celtowie, jest warte wysiłku, ponieważ pomoże nam to zrozumieć złożoność naszej przeszłości.

Barry Cunliffe

Oksford

Grudzień 2017

PRZEDMOWA DO PIERWSZEGO WYDANIA

Przez dwa i pół tysiąca lat Celtowie fascynowali nieustannie tych, którzy w jakiś sposób się z nimi zetknęli. W przypadku Greków i Rzymian owa fascynacja zabarwiona była strachem i pewną dozą szacunku wobec ich męstwa i sprawności w walce. Kolejne pokolenia, bardziej oddalone w czasie od rzeczywistości barbarzyńskich Celtów I tysiąclecia p.n.e., stworzyły własne mity i stereotypy dotyczące przeszłości, wykorzystując celtyckich przodków zgodnie z potrzebą chwili, by wyjaśnić swoje postawy i aspiracje, a także znaleźć uzasadnienie dla podejmowanych działań. Badania nad Celtami i naszym zmieniającym się ich postrzeganiem pozwalają zrozumieć właściwą człowiekowi potrzebę określenia własnej tożsamości, ale też ukazują trudność, jaką nastręcza to archeologom, którzy dokładają wszelkich starań, by zachować obiektywizm.

Można by twierdzić, że pełne uprzedzeń anegdoty historyczne, błędnie pojmowane wzory wczesnego rozwoju języka i niepodważalne archeologiczne „fakty” – artefakty, ekofakty i dawne struktury ujawnione dzięki wykopaliskom – nie powinny, a nawet nie mogą, utworzyć łącznie spójnego obrazu przeszłości. Pogląd ten jest przez niektórych wyznawany i gorąco popierany; nie jestem jednak jego zwolennikiem. Zważywszy na szeroki wachlarz przeróżnych materiałów, ponieślibyśmy porażkę, gdybyśmy unikali wyzwania, jakim jest korzystanie z każdego dostępnego strzępu informacji w naszej próbie rekonstrukcji europejskiej prehistorii. Oczywiście, w sposób nieunikniony, dokonalibyśmy uproszczeń i generalizacji, narażając się na krytykę ze strony purystów. Lepiej jednak podjąć próbę stworzenia całości, jakkolwiek niedoskonałej, niż zadowalać się drobiazgowym badaniem jedynie części.

Podczas pisania tej książki, trzymając się całkowicie zrozumiałych ograniczeń sugerowanych przez wydawców, stwierdziłem, że jest rzeczą niemożliwą wnikać w szczegóły, którymi chciałbym się zająć, i jednocześnie rozważać szersze zagadnienia europejskiej pre- i protohistorii. Zamiast zatem trwać przy założeniach swego pierwotnego planu, pozwoliłem się prowadzić samemu tematowi. Rezultat jest znacznie mniej „archeologiczny” niż w zamierzeniu.

Moją drugą słabością jest to, że napisałem tę książkę podczas urlopu naukowego, mieszkając w domu na północnym wybrzeżu Bretanii, z widokiem na wąską zatokę i przylądek Le Yaudet. W późnej epoce żelaza był on chroniony przez masywny wał obronny i nie sposób wykluczyć, choć nie jest to dowiedzione, że zamieszkująca go społeczność została zaatakowana przez wojska Cezara w 56 r. p.n.e. Pobyt w Bretanii oznaczał bezustanne przypominanie celtyckiego świata. W pobliskim kościele w Loguivy-lès-Lannion uczestniczyliśmy w uroczystościach przebłagalnych skierowanych do św. Iwona, z oprawą muzyczną. Długą przemowę powitalną wygłoszono po bretońsku. Potem nastąpiła część muzyczna ze śpiewem i grą na dudach i bombardonach, takich samych jak te, na których grają pastuszkowie podczas Adoracji przedstawionej na XVII-wiecznym obrazie nad ołtarzem. Dwa miesiące później, w lipcu, w forcie na przylądku Le Yaudet odbył się festyn, fête folklorique. Impreza ta jest zupełnie nowym pomysłem i liczy sobie zaledwie dziesięć lat, ale szybko stała się niezwykle ważnym wydarzeniem w życiu lokalnej społeczności. Pokazy starych maszyn rolniczych i dawnych rzemiosł są fascynujące zarówno dla miejscowej ludności, jak i turystów, a wieczorem, podczas kolacji pod gołym niebem, młodzi i starzy śpiewają wspólnie bretońskie pieśni, tańczą i słuchają opowieści o dawnych czasach. Jest to świadome odtwarzanie przeszłości niezbyt odległej, która daje upragnione poczucie tożsamości i ciągłości w szybko zmieniającym się świecie.

Archeologia Le Yaudet, język bretoński, wciąż żywy, i odwieczne poczucie celtyckiej tożsamości etnicznej są przejawami składającymi się na fenomen, który w swej spójności i różnorodności jest lejtmotywem tej książki.

Na koniec kilka podziękowań: działowi wydawniczemu i graficznemu Oxford University Press za pomoc i doradztwo; wielu osobom i instytucjom za udostępnienie zdjęć; Alison Wilkins za stworzenie nowej serii rysunków kreskowych; Lyndzie Smithson za przygotowanie tekstu; wreszcie rodzinie za jej cierpliwość i zrozumienie dla mojej łagodnej obsesji.

Rozdział 1POSTRZEGANIE CELTÓW

Wsłynnym wykładzie sprzed ponad pół wieku oksfordzki uczony J.R.R. Tolkien strofował swoich słuchaczy, w przeważającej części specjalistów od historii Celtów, twierdząc, że określenie „celtyckość jakiegokolwiek rodzaju jest... magicznym workiem, do którego można wszystko włożyć i z którego niemal wszystko można wyjąć... Wszystko wydaje się możliwe w baśniowym zmierzchu celtyckim, który nie tyle jest zmierzchem bogów, ile zmierzchem rozsądku”. Odnosił się szczególnie do etymologii lingwistycznych, ale jego słowa dotyczyły też badań nad Celtami w ogólności, które, po niemal trzystu latach introspekcji, utworzyły tkankę samowystarczalnych mitów, dalekich od rzeczywistości dostępnego materiału badawczego. Z owego „magicznego worka”, do którego wrzucono strzępy zaczerpnięte z lingwistyki, starożytnych źródeł, literatury wernakularnej, archeologii, historii sztuki, a następnie przyprawiono tę mieszankę szczyptą nacjonalizmu i niemałą dawką pobożnego życzenia, wyłonił się w całej swej okazałości Celt – obraz ukształtowany przez pragnienia i aspiracje tych, którzy go stworzyli.

Kiedy wykład Tolkiena opublikowano na początku lat 60. XX w., archeologowie zaczęli patrzeć nieprzychylnie na uogólnioną koncepcję celtyckiego społeczeństwa, powszechnie wówczas akceptowaną, a zwłaszcza na pewne teorie zwolenników koncepcji najazdu, nieodłącznie towarzyszące tradycyjnej narracji. Niektórzy uważali, że określeń Celt i celtycki należy całkowicie unikać, ponieważ prowadzą one do wypaczania interpretacji odkryć archeologicznych. Jeden pisarz uznał „starożytnych Celtów Brytanii i Irlandii” za „fałszywy i niedawny wynalazek”.

W tle tej celtycko sceptycznej debaty kryło się pytanie: kiedy i gdzie zrodził się język celtycki? Zgodnie z tradycyjnym poglądem na temat celtyckich początków, „kultura” celtycka wyłoniła się w zachodnio-środkowej Europie na początku I tysiąclecia p.n.e., pod koniec późnej epoki brązu, z czego wysnuto wniosek, że język rozwinął się w tym samym czasie, po czym rozprzestrzenił się z owej rodzimej ziemi wraz z kulturą celtycką na południe, wschód i zachód, by objąć swym zasięgiem większą cześć półwyspu europejskiego. W latach 90. XX w. pojawiła się alternatywna hipoteza: że język rozwinął się znacznie wcześniej w strefie atlantyckiej jako być może lingua franca, po czym objął wschód i sięgnął zachodu i Europy Środkowej podczas okresu mobilności w połowie III tysiąclecia p.n.e., co potwierdza fenomen kultury pucharów dzwonowatych. Debata na ten temat wciąż się toczy; powrócimy do tych zagadnień w dalszych częściach tej książki.

Temat, jakim są starożytni Celtowie, budzi zatem niezwykle ożywioną dyskusję. W niniejszym rozdziale zajmiemy się tym, jak pojawiła się koncepcja Celtów i jak zmieniała się przez minione dwa i pół tysiąca lat.

Źródła starożytne i archeologia

Pierwszą wzmiankę o Celtach w Europie znajdujemy w dziele greckiego geografa, Hekatajosa z Miletu, który pisał pod koniec VI w. p.n.e. Potem Celtowie są coraz częściej wymieniani przez greckich i rzymskich pisarzy. Bez ich opisów i domniemań nasze zrozumienie Celtów – społeczności epoki żelaza w środkowej i zachodniej Europie – przedstawiałoby się zupełnie inaczej. Same odkrycia archeologiczne pozwoliłyby nam nakreślić obraz wojowniczego społeczeństwa, skupionego w zachodnio-środkowej Europie, i jego arystokracji demonstrującej swój status poprzez bogate pochówki. W okresie od VIII do V w. p.n.e. pojawiają się inne sposoby demonstrowania statusu społecznego. Moglibyśmy dostrzec coraz mocniejsze powiązania ze starożytnymi kulturami zachodnich obszarów basenu Morza Śródziemnego, które nasilają się od połowy VI do połowy V w. p.n.e., kiedy powstają warsztaty artystycznej obróbki metali, wykorzystujące koncepcje i techniki przejęte w jakimś stopniu od śródziemnomorskiego świata i służące elitom.

Materiał archeologiczny dostarcza wystarczających dowodów na pojawienie się w IV w. p.n.e. bardziej wojowniczego społeczeństwa, którego wyznawane wartości i stosowane techniki, znajdujące swe potwierdzenie w przedmiotach kultury materialnej odkrywanych na cmentarzyskach, rozprzestrzeniły się na znacznym obszarze Europy, od północnej Francji po Rumunię, od Polski po Nizinę Padańską. Pod koniec II i w trakcie I w., w dziesięcioleciach poprzedzających rzymską ekspansję, obserwujemy na przeważającym obszarze środkowej Europy wzrost produkcji i wymiany handlowej w obrębie dużych osad obronnych, które zaczęły pojawiać się w tym czasie.

Gdybyśmy przyjęli szerszą perspektywę geograficzną, stałoby się od razu jasne, że w każdym okresie na poszczególnych obszarach występowały znaczne różnice kulturowe: moglibyśmy bez trudu wskazać główne ośrodki innowacji i nasilenia działalności produkcyjnej, a także peryferia, w których owe osiągnięcia, w miarę oddalenia, znajdowały coraz słabsze odzwierciedlenie.

Nie moglibyśmy jednak z jakąkolwiek dozą pewności pojąć długotrwałego konfliktu między celtyckimi społecznościami Niziny Padańskiej a światem rzymskim; wykazalibyśmy się ignorancją, jeśli chodzi o brutalne celtyckie wyprawy w głąb Grecji w III w. p.n.e. i o odbywające się na wielką skalę migracje społeczności znad Środkowego Dunaju do serca Azji Mniejszej. Nie pojawiłaby się też w naszych umysłach wizja druidów w białych szatach, ścinających jemiołę złotymi sierpami w sprzyjającej fazie Księżyca, ani obdarzonych chrapliwym głosem wojowniczych królowych ze złotymi włosami sięgającymi do pasa, ani ucztujących wojowników, którzy sączą wino przez obwisłe wąsy i przechwalają się swoją dzielnością w boju. W przeciwieństwie do odkryć archeologicznych źródła starożytne dostarczają nam bohaterskich opowieści pełnych akcji. Przedstawiają różne postaci otoczone drugoplanową obsadą, a ich dokonania i porażki to fascynująca lektura.

Archeologowie puryści mogą dowodzić, że powinno się poznawać europejskie społeczności epoki żelaza tylko poprzez świadectwa archeologiczne, ponieważ źródła starożytne, z powodu swej nieuniknionej stronniczości i celowej manipulacji wypaczają nasze pojmowanie, ale odrzucenie tak bogatego materiału anegdotycznego świadczyłoby o defetyzmie i oznaczałoby przyznanie się do braku krytycznego podejścia do źródeł.

Greccy i rzymscy pisarze przedstawiają nam własną wizję Celtów, zrodzoną ze współczesnego im lub prawie współczesnego doświadczenia. Ta wizja przenikała badania nad Celtami przez dwa tysiące lat i nie może być ignorowana.

Wizja grecko-rzymska

Pisarze starożytni różnie nazywali kontynentalnych Celtów. Historycy, którzy pisali o migracjach z terenów na północ od Alp do Niziny Padańskiej i jeszcze dalej, nazywali ich Galli, a tradycję tę przejął Polibiusz, dla których byli oni Galatae; określenie to występuje powszechnie w źródłach greckich. Jednak większość pisarzy z I w. p.n.e. uświadamiało sobie, że nazwy te są zamienne z greckim Keltoi i łacińskim Celtae. W rzeczy samej, Cezar, pisząc o mieszkańcach środkowej Galii, oznajmia: „Nazywamy [ich] Galami, choć w ich własnym języku nazywają się Celtami”. Grecki pisarz z II w. n.e., Pauzaniasz, także podkreśla, że Keltoi to znacznie bardziej utrwalone określenie niż Galli. Najprościej wyjaśnić tę ewidentną niekonsekwencję, przyjmując do wiadomości fakt, że Celtae/Keltoi było nazwą, pod jaką liczne ludy, od północnych Alp po Iberię, były powszechnie znane starożytnemu światu, i tak też nazywali samych siebie, i że określenia Galli/Galatae odnosiły się do plemion, które postanowiły emigrować na południe i południowy wschód. Stwierdzenie Cezara „Nazywamy ich Galami” może być interpretowane jako sugestia, że określenie to ma śródziemnomorską genezę. Możliwe, że wywodzi się z indoeuropejskiego słowa oznaczającego „obcy” czy też „wróg”, wówczas trudno uznać je za etnonim.

Wiedza na temat Celtów pogłębiała się z wolna do IV w. p.n.e. Geograf Hekatajos miał dostęp do pewnych informacji na temat Celtów. Był świadom faktu, że grecka kolonia Massalia (Marsylia), założona ok. 600 r. p.n.e., leżała na ziemiach Ligurów, niedaleko terytorium Celtów, i że osada Narbo (Narbona) była celtycka. Hekatajos zatem zdecydowanie podkreśla obecność Celtów w południowej Galii pod koniec VI w. p.n.e. Gdzie indziej wspomina o Nyrax jako mieście celtyckim. Trudno z niezachwianą pewnością wskazać jego lokalizację, ale niektórzy uważają, że chodzi o Noreię, starożytne zaginione miasto we wschodnich Alpach, najprawdopodobniej w południowej Austrii.

Herodot z Halikarnasu, piszący na początku V w. p.n.e., wzmiankuje o Celtach w swych Dziejach, choć przyznaje, że jego informacje o zachodnich krainach są niepełne. Przedstawia trzy „fakty” natury geograficznej: że źródła Dunaju znajdują się na ziemiach Celtów, że rzeka podnosi się niedaleko celtyckiego miasta Pyrene i że Celtowie zamieszkiwali tereny na zachód od Słupów Heraklesa (Cieśnina Gibraltarska), sąsiadując z Cynetami (Cynetes), ludem żyjącym na najbardziej wysuniętych na zachód rubieżach Europy. Informatorzy Herodota zdają się zatem uważać, że Celtowie zamieszkiwali zarówno południowo-zachodnią Iberię (Półwysep Iberyjski), jak i środkową Europę. Wzmianka o Pyrene jako miejscu w pobliżu źródeł Dunaju nastręcza jednak pewną trudność, gdyż przyjmuje się, że jest ono geograficznie związane z Pirenejami, niektórzy zaś sugerują, że chodzi o port Emporion. Ustaleń geograficznych Herodota nie sposób zweryfikować.

Przed nastaniem IV w. p.n.e. Grecy przyjęli do wiadomości, że Celtowie zajmowali duże obszary Europy od Iberii po Górny Dunaj. Eforos (ok. 405–330 p.n.e.) uznawał ich za jeden z czterech wielkich ludów barbarzyńskich świata, obok Scytów, Persów i Libijczyków (Berberów). Pod tym względem wyrażał powszechny sposób myślenia, który umożliwiał Grekom wyjaśnienie natury peryferii poza cywilizowanym śródziemnomorskim centrum. Jak twierdził Strabon, piszący ponad dwieście lat później, Eforos uważał, że „Celtica” jest tak wielka, iż obejmuje większą część Iberii, aż do Gadiru (Kadyksu).

Dopiero w IV w. p.n.e. zaczyna się pojawiać więcej szczegółowych informacji o ludach celtyckich, gdy ich grupy – osadnicy, najeźdźcy, najemnicy – zaczęły angażować się w polityczne i militarne kwestie świata śródziemnomorskiego. Wiedza o wielkiej migracji Celtów z północnych Alp do Niziny Padańskiej ok. 400 r. p.n.e. i o późniejszych najazdach na południe, przeciwko Rzymowi i jeszcze dalej, ok. 390 r. p.n.e., dotarła niebawem do świata greckiego, kiedy celtyccy wojownicy wraz z Iberami zaczęli być wykorzystywani jako oddziały najemne w wojnie między Spartanami a Tebańczykami w 367 r. p.n.e. Tak więc, gdy Platon (ok. 427–347 p.n.e.) opisuje Celtów w Prawach jako wojowniczych i skłonnych do pijaństwa, to być może opiera się na bezpośrednich doświadczeniach i wcale nie powtarza stereotypowego poglądu na temat „barbarzyńców”.

Arystoteles (384–322 p.n.e.) miał najwyraźniej dostęp do wielu źródeł, na których oparł ogólnikowe komentarze dotyczące ludów celtyckich, był też z pewnością świadomy ataku na Rzym. W jego opinii Celtowie byli śmiałym północnym ludem: wystawiali dzieci w skąpym odzieniu na działanie surowego klimatu, by je zahartować, a zbytnia otyłość w przypadku mężczyzn była karana. Odznaczali się walecznością i okrucieństwem, a ich nieustraszoność graniczyła z nieracjonalnością; mężczyźni nie troszczyli się specjalnie o kobiety i preferowali własne towarzystwo. Przestrzegali też ściśle określonych zasad gościnności, zwłaszcza wobec obcych. Mówi się, że w zaginionym tekście Magicus, przypisywanym czasem Arystotelesowi, wspomina się o druidach i świętych mężach pośród Celtów i Galatów. Arystotelesowski stereotyp jest pochodną anegdotycznych szczątkowych przekazów, odpowiadających wizji barbarzyńcy. Trudno określić, co jest faktem, a co uprzedzeniem, ale jak już zaznaczono powyżej, w IV w. p.n.e. wzrosła liczba informacji pochodzących z bezpośredniej obserwacji i byłoby rzeczą zadziwiającą, gdyby Arystoteles po dokonaniu ich ocen, nie posłużył się nimi.

Celtowie wraz z przenikaniem do świata śródziemnomorskiego byli coraz lepiej poznawani przez starożytnych, równocześnie jednak wiedzę o nich najbardziej poszerzały wyprawy, takie jak ekspedycja Pyteasza z Massalii ok. 320 r. p.n.e. Pyteasz żeglował po atlantyckich szlakach, podejmując odkrywcze wyprawy, a jego ciekawość miała bez wątpienia podłoże ekonomiczne. Opisuje półwysep Armorykański (Bretoński), który uważał za część Keltice, nim wyruszył, by odkrywać wybrzeża Brytanii, a może nawet zapuścił się jeszcze dalej na północ. W jego przekonaniu Wyspy Brytyjskie leżały na północ od ziem Celtów i były znane jako Pretaniczne (słowo pretare oznacza cynę). Nic nie wskazuje na to, by uważał je za celtyckie.

Niejako równolegle z naukowymi odkryciami takich ludzi jak Pyteasz i filozoficznymi rozważaniami Arystotelesa Celtowie pojawili się w mitologii greckiej. Według Timajosa pochodzili oni albo ze związku Polifema i Galatei, albo od herosa Keltosa. Według innej wersji Galatów postrzegano jako potomków Galatosa, syna cyklopa i Galatei. Inna tradycja przypisuje ojcostwo Galatosa lub Keltosa Heraklesowi, który podczas wędrówek na zachodzie został uwiedziony przez Celtine (Keltine), piękną córkę króla Bretannosa. Niezdolny oprzeć się jej urokowi i pragnąc odzyskać woły Geriona, których księżniczka nie chciała zwrócić, Herakles musiał ulec i spędzić z nią noc.

Celtowie skupili na sobie znacznie większą uwagę Greków i Rzymian w IV i III w. p.n.e., kiedy hordy wojowników, czasem wraz z migrującymi społecznościami, wdarły się do Italii, Grecji i Azji Mniejszej. W przypadku Rzymu ten niebezpieczny konflikt ciągnął się od naporu na południe ku stolicy po 400 r. p.n.e. aż do decydującej bitwy pod Telamonem w 225 r. p.n.e. Konfrontacja z Grekami trwała krócej i wiązała się z inwazją w latach 280–278 p.n.e., której kulminacją był atak na Delfy. W Azji Mniejszej armie hellenistyczne i rzymskie musiały mierzyć się przez cały wiek z Galatami, którzy migrowali z Europy po nieudanej greckiej ekspedycji.

To właśnie w trakcie tych dwóch wieków celtycki stereotyp przybrał znaną postać. Celtowie byli niepohamowanymi, nieustraszonymi wojownikami, irracjonalnie dzielnymi w pierwszym starciu, ale ulegającymi dzikiej rozpaczy, jeśli wynik bitwy był dla nich niekorzystny. Byli nieprzewidywalni i niewiarygodni jako sprzymierzeńcy, łatwo wpadali w szał bitewny, ale niebawem szybko się upijali, albo ogarniał ich paraliżujący strach przed walką z powodu zabobonów, w które wierzyli. A ponad wszystko byli barbarzyńcami: ludźmi o niezrozumiałym zachowaniu, okrutnymi i skłonnymi do takiego bestialstwa, jak składanie ofiar z ludzi czy kanibalizm. Łatwo w tym dostrzec obraz, który prawdopodobnie znał każdy przeciętny grecki czy rzymski uczeń – stereotypowy, niemal odwieczny wizerunek „wroga z zewnątrz”. Jednak pod tą uproszczoną przesadą kryją się elementy prawdy poznanej za sprawą gorzkich doświadczeń w ciągu dwóch wieków konfrontacji i konfliktów.

Historycy Grecji i Rzymu, pisarze tacy jak Polibiusz (ok. 204–ok. 122 p.n.e.), Tytus Liwiusz (59 p.n.e.–17 n.e.) i geograf Pauzaniasz (koniec II w. n.e.) starali się bez wyjątku stworzyć szczególną wizję historii. Ważyło to w sposób nieunikniony na tym, jak każdy z nich przedstawiał Celtów, ale łączy ich pewien wspólny rys: pragnęli przekazać, że system, który reprezentują, triumfuje nad przerażającymi siłami zewnętrznymi; racjonalny, cywilizowany porządek państwowy zwycięża dziki i nieokiełznany chaos prymitywnych barbarzyńców. W starożytnych relacjach świat Celtów jest przedstawiany jako antyteza ideałów grecko-rzymskiej cywilizacji. Jednak, żeby podkreślić starożytne osiągnięcia, wróg miał być też postrzegany jako godny przeciwnik, nieustraszony w bitwie i obdarzony pewną prymitywną szlachetnością, co czyniło jego pokonanie tym bardziej chwalebnym.

Postawy te znajdują wyraz w ówczesnej rzeźbie. Gwałtowna brutalność Galów plądrujących świątynię jest genialnie przedstawiona na terakotowym fryzie z II w. p.n.e. w Civitalbie (Ankona), ale siła i szlachetność Celtów nigdzie nie została uchwycona tak trafnie, jak na pomnikach zwycięstwa, wzniesionych w Pergamonie przez królów z dynastii Attalidów w III i II w. p.n.e. Akropol w Pergamonie, zbudowany na polecenie Attalosa I w latach 20. III w. p.n.e. jest nam znany tylko z późniejszych rzymskich kopii: słynnego umierającego Gala, galijskiego wojownika popełniającego samobójstwo obok martwej żony, i głowy brodatego Gala. Razem tworzy to wizję wroga, którego pokonanie może napawać dumą.

Królestwo Pergamońskie jako zbawca hellenizmu, to temat przedstawiony w jeszcze bardziej przejmującej formie na pomniku zwycięstwa wzniesionym na Akropolu ateńskim po ostatecznym pokonaniu Galów w latach 168–166 p.n.e. Tutaj, według Pauzaniasza, klęska zadana Galom przez Pergamon w Azji Mniejszej została zrównana ze zwycięstwem Greków nad Persami pod Maratonem i oba te starcia okraszono przedstawieniami mitologicznych bitew – Greków z Amazonkami i przodków pergamońskich z Gigantami. Przesłanie Attalidów było zatem oczywiste: podobnie jak Grecy, są oni na przestrzeni dziejów zbawcami cywilizacji w walce z zewnętrznymi siłami chaosu i destrukcji. Podobna aluzja pojawia się w Hymnie do Delos napisanym przez Kallimacha z Cyreny, żyjącego w czasach celtyckiego ataku na Delfy; w utworze tym przyrównuje Celtów do „ówczesnych Tytanów”. Spośród postaci wielu Celtów przedstawionych na mniej więcej stu posągach tworzących pomnik, pięć przetrwało jako rzymskie marmurowe kopie (jedna w Luwrze, jedna w Neapolu i trzy w Wenecji); wszyscy zostali uwiecznieni w chwili klęski. Podobne przesłanie przekazuje wielki fryz, wyrzeźbiony po zewnętrznej stronie ołtarza Zeusa w Pergamonie, przedstawiający Zeusa i Atenę pokonujących Gigantów, podczas gdy Attalidzi pokonują Galów. I znów władcy pergamońscy uważają się za herosów, którzy ocalili cywilizowany świat.

W warunkach tej walki o przetrwanie starożytna wizja Celtów, głoszona przez tych, którzy byli władni przekazywać własną wersję historii i jej przesłania, odznacza się wyjątkową wyrazistością. Raz stworzona, utrwaliła się w powszechnej świadomości.

Gdy groźba siły destrukcyjnej, jaką stanowili Celtowie, zaczęła przygasać w II w., pojawiała się z wolna nieco odmienna metafora. Najbogatszym źródłem jest dzieło Posejdoniosa (135–51 p.n.e.), starogreckiego uczonego z Apamei. Napisał Dzieje w pięćdziesięciu dwu księgach, zaczynając swoją opowieść w połowie II w., by kontynuować Dzieje Polibiusza. Księga XXIII zawierała etnograficzny wstęp o Celtach jako tło rzymskiego podboju Galii Zaalpejskiej, zakończonego w 121 r. p.n.e. Miał on dostęp do wielu wcześniejszych źródeł, wzbogaconych o doświadczenia z własnych podróży do Galii. Informacje, jakimi dysponował, składały się zatem w dużym stopniu z materiału anegdotycznego, typowego dla czasów wcześniejszych, który mógł przedstawić wraz ze swymi spostrzeżeniami, odznaczającymi się większą systematycznością. Dzieje nie zachowały się, korzystano z nich jednak powszechnie, czasem odnosząc się do nich bezpośrednio, co czynili trzej późniejsi pisarze: Strabon (ok. 64–21 p.n.e.), Diodor Sycylijski (który pisał ok. 60–30 p.n.e.) i Atenajos (ok. 200 n.e.). Być może Juliusz Cezar potraktował je jako źródło etnograficznych informacji w księdze VI dzieła Wojna galijska. Posejdonios był stoickim filozofem i, jak przekazuje nam Atenajos, opisując obyczaje licznych ludów był „w zgodzie z wyznawanymi przez siebie filozoficznymi przekonaniami”. W gruncie rzeczy Posejdonios uważał, że współczesne mu ludy barbarzyńskie są bliższe Złotemu Wiekowi niż cywilizowanym społeczeństwom i że w tym Złotym Wieku ludźmi rządzili mędrcy. Jego relacje na temat Celtów są nieco wyidealizowane. Pochwala zatem ich dzielność, szacunek dla odwagi i wyraża się z uznaniem o ich gościnności wobec obcych. Tłumaczy ich zamiłowanie do wojny i porywczą naturę, twierdząc, że są prostolinijnym ludem i nie odznaczają się złym z natury charakterem; godzi się nawet z celtyckim obyczajem ścinania i przechowywania głów wrogów. Przypominali oni w gruncie rzeczy rozbrykanych i niesfornych uczniów. „Ich szczerość i żywy temperament były wzbogacone przez dziecięcą chełpliwość i umiłowanie ozdób”. Kierowali się jednak mądrością, gdyż wśród szczególnie szanowanych i obdarzonych autorytetem byli druidzi, przedstawiciele filozofii naturalnej i moralnej, a także mężowie nauki. „Są uważani za najsprawiedliwszych z ludzi”. Z powodu tej celtyckiej etnografii Posejdoniosowi można by zarzucić postawę „łagodnego prymitywisty”, który chroni siebie i czytelników przed realiami celtyckich społeczeństw. Ta sama postawa uwidacznia się począwszy od I w. n.e. w dziełach szkoły aleksandryjskiej, która, korzystając ze źródeł pisanych, nie zaś z bezpośrednich obserwacji, przedstawia celtycką religię i druidyzm na równi z systemami pitagorejskimi.

Od połowy I w. p.n.e. pojawia się nowy obraz rzeczywistości, przedstawiany przez takich pisarzy, jak Cezar, Lukan i Tacyt, którzy opisywali podbój Galów i Brytów. Choć zdarzają się pewne odwołania do dawnych stereotypów w przypadku standardowych etnograficznych opisów, autorzy ci przekazują w dużym stopniu atmosferę politycznego zamętu pośród ludów celtyckich. Cezar pisze: „W Galii istnieją frakcje nie tylko w każdym państwie, wiosce i stronnictwie, ale na dobrą sprawę nawet w poszczególnych domostwach”; Tacyt: „Niegdyś byli winni posłuszeństwo królom; teraz zaś są rozbici pomiędzy wojujące frakcje rywalizujących ze sobą wodzów”. W komentarzach tego rodzaju można domyślić się usprawiedliwienia podboju: nie tylko podobna niestabilność przy granicach Rzymu była dla niego nie do przyjęcia, ale co więcej, podbój i romanizacja miały przynieść pokój nieoświeconym barbarzyńcom. Argument ten jest wprost przedstawiony w przemowie z 64 r., którą Tacyt przypisuje Kwintusowi Petyliuszowi, choć prawdopodobnie jest ona dziełem samego historyka: „Królestwo i wojna zawsze w Galii istniały, aż pod nasze prawo przeszliście. My, choć tyle razy zaczepiani, prawem zwycięzców to tylko na was nałożyliśmy, czym moglibyśmy pokój utrzymać; ani bowiem spokój ludów bez siły orężnej, ani siła orężna bez żołdu, ani żołd bez podatków być nie mogą. Resztę macie z nami wspólną”1 (Dzieje IV 73).

Tacyt przyjmuje bardziej realistyczny punkt widzenia, kiedy wkłada w usta Kalgakusa, wodza Kaledończyków, gdy jego wojska stanęły przed armią rzymską w północnej Szkocji w 84 r., potępiające oskarżenie: „Rabusie świata, którzy wyniszczyli ziemię bezwzględną grabieżą... rabunkowi, rzezi i gwałtom nadali kłamliwe imię «rządów»; sieją spustoszenie, nazywając je pokojem” (Żywot Juliusza Agrykoli 30).

Cezar, przedstawiając Celtów w określony sposób, chciał osiągnąć konkretny cel polityczny, Tacyt natomiast wykorzystywał Brytów i Germanów w swej tyradzie przeciwko temu, co postrzegał jako mankamenty rzymskiego przywództwa. Wytykał dekadencję, niezdyscyplinowanie i utratę wolności osobistej, a Brytowie i Germanie nadawali się doskonale do wyrażenia jego poglądów. Celtowie nie byli już poważnym zagrożeniem dla Rzymu; teraz bardziej niszczycielskie jest zagrożenie wewnętrzne. Tacyt wykorzystuje zatem Celtów do stworzenia alegorii.

Od końca I w. n.e. obiektem inwektyw i polemik stali się barbarzyńcy inni niż Celtowie, a poglądy i postawy zaczęły łagodnieć, gdy Galowie i Brytowie drugiego i trzeciego pokolenia stali się twórczymi i wpływowymi obywatelami imperium. Marcjalis, urodzony w 40 r. n.e. w Augusta Bilbilis (obecnie Calatayud w prowincji Saragossa w Hiszpanii), kilkakrotnie przyznawał, że jest dumny ze swego celtyberyjskiego pochodzenia („my, którzy wywodzimy się od Celtów i Iberów”), a zarówno Iberia, jak i Galia wydały ludzi obdarzonych prawdziwym talentem literackim. Tylko w sporadycznych obraźliwych wzmiankach na temat północnych Brytów – takich jak epigram poety Auzoniusza, mówiący o tym, że matus (pijany), a nie bonus (dobry) jest trafniejszym określeniem Bryta – możemy dostrzec dawny stereotyp Celta.

Niepamięć i przebudzenie: ok. 1500–1700

Od IV do XVI w. świat niewiele interesował się Celtami. Starożytne teksty w większości zaginęły lub zostały zapomniane, a uniwersalna atrakcyjność i oddziaływanie chrześcijaństwa z jego tekstami, mitologiami i stereotypami dostarczyły wszelkich modeli potrzebnych do kształtowania zachowań, inspirowania mitów założycielskich i protohistorii. A jednak to właśnie chrześcijaństwo podtrzymało przy życiu wiedzę o Celtach w kopiach manuskryptów zachowanych w klasztornych bibliotekach.

W XVI w. wiele z tych tekstów stało się bardziej dostępnych w formie drukowanej. Rękopis Żywota Juliusza Agrykoli dotarł do Rzymu ok. 1470 r. i został wydrukowany w Mediolanie pięć–dziesięć lat później, zaś Wojna galijska Cezara ukazała się w Wenecji w 1511 r. Na początku XVII w. główne teksty były w większości dostępne w oryginale i przekładach. Zbiegło się to z powszechnie rodzącą się w Europie potrzebą tworzenia prehistorii narodowych na podstawie faktów, nie zaś mitów. Brytyjski uczony John Leland (1503–1552) zaczął z dużym zapałem gromadzić materiały ze swych podróży po kraju, natomiast pod koniec wieku William Camden (1551–1623) wystąpił z pierwszą poważną próbą wyjaśnienia wczesnych początków Brytanii w dziele Britannia, opublikowanym po raz pierwszy w 1568 r. We Francji Celtowie zaczęli wysuwać się na pierwszy plan w takich dziełach, jak Les Fleurs et antiquités des Gaules Jeana Le Febvre z 1534 r., a w XVI i XVII w. pojawiło się szczególne zainteresowanie praktykami i filozofią druidów.

Odkrycie Nowego Świata wraz z jego zdumiewającą różnorodnością „prymitywnych ludów”, z których każdy żył w swej odrębnej etnograficznej teraźniejszości, a także początki eksploracji Afryki dostarczyły bogatego materiału porównawczego tym wszystkim, którzy pisali o prehistorii społeczeństwa europejskiego. Samuel Daniel mógł porównywać rzemiosło wojenne Brytanii sprzed najazdu Rzymian z rzemiosłem wojennym Indian amerykańskich, podczas gdy John White mógł posługiwać się rysunkami Indian z terenów Wirginii jako modelami dla przedstawień Piktów i Brytów. Tak więc w XVI i XVII w. zaczęła się pojawiać koncepcja Celtów, Galów i Brytów jako „szlachetnych dzikusów”, zbliżona do poglądów Posejdoniosa spod znaku łagodnego prymitywizmu. Była to tendencja, która miała się rozwijać w jeszcze większym stopniu w XVIII w., kiedy poznanie mieszkańców wysp mórz południowych ożywiło europejską świadomość.

Celtomania i nacjonalizm: ok. 1700–1870

Na początku XVIII w. starożytnicy zainteresowani wczesną Europą mieli dostęp do głównych klasycznych tekstów, różnorodnego wyboru analogii etnologicznych i coraz większej wiedzy o prehistorycznych pomnikach i artefaktach w ich własnych krajach. Te trzy elementy łączyły się ze sobą, zwłaszcza we Francji i Anglii, by stworzyć wizję przeszłości zaludnionej przez Celtów i druidów. W Anglii ruch ten został zapoczątkowany przez Williama Stukeleya (1687–1765), który w 1723 r. zaczął pisać historię starożytnych Celtów w czterech częściach. Dzieło nie zostało nigdy ukończone, ale w jego dwóch tomach na temat Stonehenge i Averbury, opublikowanych w 1740 i 1743 r., przypisano stworzenie obu monumentów „brytyjskim druidom”. W konsekwencji pełnego pasji wystąpienia Stukeleya dosłownie wszystkie megalityczne pomniki w Brytanii – grobowce, kręgi i megality – zaczęły być postrzegane jako pozostałości po druidach, podczas gdy grodziska uważano za „starożytne brytyjskie” twierdze albo obozowiska Cezara, wzniesione podczas jego ekspedycji w 55 i 54 r. p.n.e.

Taki sam entuzjazm panował we Francji. W 1703 r. Paul-Yves Pezron, bretoński ksiądz, opublikował swoją Antiquité de la nation et de la langue des Celts, autrement appelez Gaulois. Przed końcem wieku przekonanie, że megality są celtyckiego pochodzenia, zostało umocnione w takich dziełach, jak Origines gauloises autorstwa Théophile-Malo Correct de La Tour d’Auvergne (1796) i Monuments celtiques Jacques’a Cambry (1805), które przypisywały wszystkie bretońskie megality Celtom.

Innym zajęciem tych, którzy ulegli urokowi celtomanii, było „odkrywanie” celtyckich tradycji literackich w ludowej pamięci chłopstwa żyjącego w odległych rejonach. Najbardziej wyrazisty przypadek owej inwencji pochodzi ze Szkocji, gdzie James Macpherson samodzielnie stworzył Pieśni Osjana, które opublikował w 1763 r. Ta całkowita mistyfikacja miała w całej Europie duży wpływ na walkę o tożsamość narodową: owe rzekome średniowieczne celtyckie pieśni odcisnęły piętno na wolnościowej poezji Węgra Sándora Petöfiego (1823–1849). Walijczycy też nie byli wolni od romantycznych inwencji. W 1792 r. zrodziła się ceremonia Maen Gorsedd. Odbywała się w czasie równonocy jesiennej z udziałem walijskich bardów uczestniczących w niezwykle rozwlekłym i pompatycznym rytuale, pełnym symboliki i posługującym się rekwizytami w formie kamiennego ołtarza i kręgu kamiennego. Całkowity pastisz „starożytnej tradycji” był pomysłem walijskiego kamieniarza Edwarda Williamsa, który wolał być znany jako bard Iolo Morganwg. Przez połączenie Gorsedd ze starszą i poważniejszą ceremonią walijskiego Eisteddfod w 1819 r. Williams przyczynił się walnie do przetrwania owego niedorzecznego przedsięwzięcia.

W Bretanii ludowe przekazy i pradawne pieśni kolekcjonował z zapałem Théodore Hersart, wicehrabia de La Villemarqué, którego Barzac-Breiz (Pieśni Bretanii) wydano po raz pierwszy w 1839 r., w czasie gdy rząd francuski starał się położyć kres kulturze bretońskiej i językowi bretońskiemu. Autor spotkał się ze zdecydowaną krytyką współczesnych, którzy twierdzili, że owe pieśni są czystym wymysłem, jednakże jego ujawnione notatniki dowodzą, że rzeczywiście rejestrował autentyczny starodawny materiał, przekazywany ustnie przez kolejne pokolenia ludu wiejskiego.

Celtomania XVIII i XIX w., z tym osobliwym przemieszaniem faktów i fantazji, ma swoje miejsce w dziejach nauki. Była niemal nieuniknionym etapem zachodnioeuropejskiego antykwaryzmu, ponieważ stanowiła pierwszą nieporadną próbę połączenia starożytnych źródeł, studiów nad antykami, tradycji ustnej i języka w celu odtworzenia europejskiej przeszłości. Co bardziej zadziwiające, pewne elementy romantycznego nonsensu tej fazy wciąż mają się dobrze.

Francuski archeolog Salomon Reinach, spoglądając z perspektywy czasu na radosną twórczość celtomanów, mógł wykpiwać ich przekonania: „Celtowie to najstarszy lud na świecie; ich język przetrwał w Bas-Breton (Dolna Bretania) praktycznie niezmieniony; byli głębokimi filozofami, których pełne inspiracji doktryny zostały nam przekazane przez szkoły walijskich bardów; dolmeny są ich ołtarzami, na których ich kapłani druidzi składali ofiary z ludzi; kamienne kręgi to ich obserwatoria astronomiczne”.

Mógł sobie pozwolić na ten lekceważący ton, gdyż po 1870 r. odkrycia archeologiczne na terenie zachodniej Europy rzucały całkowicie nowe światło na kulturę epoki żelaza (zob. rozdz. 2).

Pod tym XVIII-wiecznym romantycznym celtyzmem krył się duch nacjonalizmu, który przybrał na sile i stał się bardziej wyrazisty w XIX w. Starożytne źródła dostarczyły plejadę bohaterów narodowych – Boudikę w Brytanii, Wercyngetoryksa we Francji, Ambioryksa w Belgii, Wiriatusa w Iberii. Wszyscy oni w razie potrzeby mogli stać się symbolami tożsamości narodowej i wolności. Wercyngetoryks, którego posąg wzniesiono w Alise-Sainte-Reine (departament Côte d’Or) w 1856 r., Ambioryks w bohaterskim stroju odsłonięty niedługo potem w belgijskim Tongeren i odlana z brązu postać Boudiki na Thames Embankment w Londynie z 1902 r. – to bohaterowie, którzy mieli pobudzać poczucie tożsamości narodowej, tak potrzebne w burzliwym wieku między kresem wojen napoleońskich a wybuchem I wojny światowej.

Pod tym względem przewodziła Francja. Słynny posąg umierającego Gala, nabyty za wysoką cenę przez francuską monarchię w 1737 r., został ostatecznie przeniesiony do Francji przez Napoleona Bonapartego, który z pewnością był świadom siły oddziaływania tego wizerunku. Bonaparte w 1805 r. założył paryską Académie celtique, ale to dopiero jego bratanek, Ludwik Napoleon, zainicjował najwcześniejszy bez wątpienia program badawczy dotyczący archeologii epoki żelaza. Powróciwszy do Francji po okresie wygnania, został w 1848 r. wybrany na prezydenta II Republiki i umocnił swą władzę, dzięki czemu cztery lata później został cesarzem jako Napoleon III. Francja miała za sobą długi, burzliwy okres niepokojów i stała wobec groźby narastającego militaryzmu pruskiego.

Napoleon III był uczonym w takim samym stopniu co politykiem i zręcznie łączył akademickie inklinacje z potrzebą podniesienia morale Francuzów, finansując spektakularną kampanię badań terenowych i wykopalisk, która miała dostarczyć materiał do planowanego dzieła Histoire de Jules César. Wspomniane badania terenowe zostały podjęte w latach 1860–1865 przez pułkownika E. Stoffela przy pomocy co najmniej trzystu asystentów i robotników. Zadaniem pułkownika było zbadanie topografii kampanii Cezara i identyfikacja pól bitewnych; udało się tego dokonać ze zmiennym szczęściem, ale najważniejszym osiągnięciem było odkrycie i przebadanie miejsca bitwy pod Alezją, gdzie wódz Wercyngetoryks stawił ostatni heroiczny opór Rzymowi. By tym bardziej uwypuklić celtyckie tło owych wydarzeń, Napoleon zainicjował zakrojone na szeroką skalę wykopaliska głównego oppidum Eduów w Bibracte (wzgórze Mont Beuvray, 25 kilometrów na wschód od Autun), które zlecił Jacques’owi-Gabrielowi Bulliotowi. Z trzech planowanych tomów Historie de Jules César dwa zostały opublikowane w 1865 i 1866 r. Dzięki utworzeniu paryskiego Le Musée des antiquités nationales w 1893 r. szeroka publiczność miała dostęp do coraz bogatszej kolekcji celtyckich zabytków, wzbogaconej o modele i rekonstrukcje.

Pobudzając, a być może nawet kształtując świadomość roli Galów i ich heroicznego oporu wobec zewnętrznego agresora, czyli Rzymu, Napoleon III starał się rozbudzić w swoich poddanych ducha narodowego. Jego postawa wobec Cezara była ambiwalentna. Cezar stanął do konfrontacji z galijską opozycją, ale uczynił to, jak twierdził Napoleon, ponieważ w przeciwnym razie kraj zostałby najechany przez Germanów – nie trzeba było podkreślać tych paraleli francuskiemu społeczeństwu w latach 60. XIX w. Lecz rzymski podbój miał też tę zaletę, że zjednoczył Galię na długi okres pokoju w sposób wcześniej i potem nieznany. Kiedy w 1870 r. Napoleon wyruszył pod Sedan, by poprowadzić armię francuską ku druzgocącej klęsce, zadanej przez Prusaków, można by się zastanawiać, na kim się wzorował – Wercyngetoryksie czy Juliuszu Cezarze.

Romantyzm, który ogarnął Europę w XVIII i na początku XIX w., pobudził celtomanię w tych regionach, które mogły nazywać się celtyckimi. „Odkrycie” poetyckich tradycji w rodzaju stworzonej przez Macphersona epiki Osjana i nonsensy mające swe źródło w bujnej wyobraźni Iolo Morganwga nie umniejszały wagi poważniejszych dzieł, takich jak Some Specimens from the Poetry of the Ancient Welsh Bards (1764) Evana Evansa, Barzaz-Breiz La Villemarqué (1839) czy, jeśli już o tym mowa, literackiego geniuszu sir Waltera Scotta, którego powieści i wiersze nobilitowały szkockich górali w czasie, gdy wszystko co celtyckie było w Szkocji oficjalnie zakazane. Z tego fermentu literackich i ludowych opowieści zaczęły się wyłaniać trwalsze struktury: założenie w 1751 r. Society of Cymmrodorion i w 1864 r. Cambrain Archeological Association zapewniło Walii solidne podstawy badań akademickich, w 1780 r. w Szkocji ustanowiono Society of Antiquaries of Scotland. W 1785 r. powstała w Irlandii Royal Iris Academy, w Kornwalii zaś w 1818 r. powołano do życia Royal Institution of Cornwall.

Instytucje te w znacznej mierze zapewniały forum, na którym podobnie myślący badacze mogli analizować i celebrować przeszłość, ale w sposób nieunikniony instytucje te i towarzystwa, często nieumyślnie, kładły podwaliny pod nacjonalistyczne sentymenty, a celtycki rodowód zapewniał w jakimś stopniu poczucie jedności. Rozwinęło się to zwłaszcza w Bretanii, gdzie w 1867 r. La Villemarqué zorganizował pierwszy z serii interceltyckich kongresów, na które zapraszano „krewnych i znajomych” z Walii, „braci” z Kornwalii i „kuzynów” z Irlandii i Szkocji. Z tych właśnie korzeni miał w latach międzywojennych wyrosnąć separatystyczny ruch Breiz Atao (Bretania na zawsze). Panceltyzm zapewniał siłę. Podsycał też poczucie inności: my, Celtowie, w opozycji do nich: Francuzów i Anglików. Najlepiej jest to zilustrowane w eseju bretońskiego księdza naukowca Ernesta Renana, The Poety of The Celtic Races, opublikowanym po angielsku w 1896 r. Zaczyna się on od opisu uderzających kontrastów, dostrzeganych przez podróżnego, który przyjeżdża z Normandii do Bretanii: „Zimny wiatr pobudza niezmierzony i nieokreślony smutek, skłaniając duszę do odmiennych myśli; wierzchołki drzew są nagie i poskręcane; wrzosowisko ze swą monotonną barwą ginie gdzieś w dali; na każdym kroku z ziemi wystaje granit; morze, które jest zawsze posępne, opasuje horyzont swą wieczną skargą. Ten sam kontrast uwidacznia się w ludziach: zamiast normandzkiej wulgarności, zamiast pulchnej, zamożnej i zadowolonej z życia ludności, przejętej bez reszty własnym interesem, egoistycznej jak wszyscy, którzy z przyjemności uczynili swój obyczaj, spotyka się nieśmiałą i pełną rezerwy rasę, żyjącą całkowicie w swym obrębie, ociężałą z wyglądu, lecz zdolną do głębokich odczuć i obdarzoną w swych religijnych instynktach godną podziwu delikatnością”.

Celtowie jako „inni”, żyjący na dzikich rubieżach Europy Atlantyckiej, są metaforą wciąż bardzo żywą.

Wkład archeologii: 1870–1970

Wzrastająca w XIX w. świadomość kultury materialnej przedrzymskiej epoki żelaza dodała wagi studiom nad późną prehistoryczną Europą, ale dopiero w 1871 r. historyczni Celtowie mogli być właściwie oceniani dzięki ustaleniu, że materiał kulturowy znaleziony w grobowcach w Szampanii i na stanowisku archeologicznym w La Tène nad jeziorem Neuchâtel w Szwajcarii jest bardzo podobny do licznych pochówków w ruinach etruskiego miasta Marzabotto. Przekonanie, że wędrówki ludów można prześledzić dzięki odkryciom archeologicznym, zyskało szeroką akceptację, a koncepcja inwazji celtyckiej stała się zasadniczym tematem opracowań dotyczących archeologii.

Materiał uzyskany w La Tène i znajdowany na terenie środkowej i wschodniej Europy został bezpośrednio powiązany z historyczną ekspansją Celtów, choć jego wyjątkowa szczupłość w Grecji i Azji Mniejszej, gdzie, jak wiadomo, Celtowie byli aktywni, potwierdzała niejako słuszność maksymy, że brak dowodów nie jest dowodem braku.

Na zachodzie sytuacja była bardziej skomplikowana. Badania starożytnych języków europejskich wykazały, że celtyckim w jego różnych odmianach posługiwano się na Półwyspie Iberyjskim, Wyspach Brytyjskich i w Irlandii, a mimo to nie zachowały się historyczne dowody wskazujące na celtycką migrację na te tereny. A zatem to archeologom i lingwistom przypadło w udziale zadanie skonstruowania modeli inwazji z dwóch odmiennych punktów widzenia. Ponieważ jeden opierał się w znacznej mierze na drugim, w argumentach obu stron pojawiły się znaczące sprzeczności. W przypadku Iberii starożytne źródła dowodziły celtyckiej obecności już w VI w. p.n.e. i było to poparte lingwistycznymi ustaleniami, które sugerowały, że język celtycki, jakim posługiwano się na półwyspie, był dawniejszy niż ten, jaki zidentyfikowano w Galii (zob. rozdz. 4). Tak więc zadaniem archeologów było znalezienie dowodów na celtycką migrację z zachodnio-środkowej Europy przez Pireneje, których miały dostarczyć poszukiwania kultury materialnej późnej iberyjskiej epoki brązu. Takie podejście reprezentował P. Bosch-Gimpera w swojej słynnej pracy Two Celtic Waves in Spain, opublikowanej w 1939 r. w Proceedings of The British Academy (seria tomów akademickich poświęconych przedmiotom z zakresu nauk humanistycznych i społecznych). W Brytanii i Irlandii teorie na temat inwazji znalazły podsumowanie w zgrabnych tezach Chrisophera Hawkesa, przedstawionych w artykule Hillforts, opublikowanym w czasopiśmie akademickim „Antiquity” w 1931 r., gdzie omówiono domniemaną serię fal migracyjnych.

Tego rodzaju proste teorie dotyczące inwazji były powszechnie znane aż do lat 60. XX w. i wciąż są obecne w literaturze popularnej. Opierały się po części na starożytnych relacjach na temat celtyckich migracji, ale też na przeświadczeniu o migracji w późnym okresie rzymskim i wczesnym średniowieczu. Za tym wszystkim kryła się wiedza zaczerpnięta z niedawnej historii, a odnosząca się do znaczących zmian kulturowych, lingwistycznych i materialnych spowodowanych przez imperialną ekspansję Europy zachodniej na całym świecie. Wzmacniało to domyślne przekonanie, że zmianę kulturową można najprościej wyjaśnić jako rezultat przemieszczania się ludów.

Obraz Celtów w tym okresie wciąż przedstawiał wojownika skupionego na ucztowaniu i najazdach, czyli zgodnego ze starożytną wizją. Jednak w wieku zdominowanym przez nawracające wojny, które były w znacznym stopniu wynikiem niemieckiego militaryzmu, zaczął wyłaniać się nowy wizerunek; Celtowie stali się swojscy i twórczy w przeciwieństwie do innych barbarzyńców, zwłaszcza „wojowniczych Germanów”. Innymi słowy, Celtowie zostali ucywilizowani. Dokonano tego subtelnie, choć być może nieświadomie, przez podkreślanie ich artystycznych i technicznych osiągnięć, a także zamiłowania do życia domowego i rodzinnego, czego dowodziły odkrycia archeologiczne. Takie podejście znalazło licznych zwolenników w Brytanii, gdzie od dawna doceniano oryginalność sztuki celtyckiej i gdzie niezwykłe ubóstwo występowania cmentarzysk z wyposażeniem wojennym zmusiło archeologów do skupienia uwagi na osadach i systemach produkcji, dzięki którym mogły one funkcjonować. Pierwsze ślady stosowania metod agrarnych w Brytanii zostały ochrzczone mianem celtyckiego systemu polnego, a określenie to, choć nie całkiem trafnie, zaczęto stosować też w przypadku Niderlandów i Danii.

Celt okresu 1870–1970 stanowi zatem złożony twór. Według wyobrażenia XIX-wiecznych imperialistów był gotów walczyć o nowe terytoria, zabierając ze sobą swoje kobiety i dzieci, po to jednak, by uprawiać tam ziemię, podczas gdy kobiety zajmowały się przędzeniem, tkactwem i mieleniem ziaren na mąkę. Cechowało go umiłowanie sztuki i miał do pomocy biegłych rzemieślników odznaczających się niezwykłą oryginalnością. Nawet jego żona wzbogacała wystrój domu, wyrabiając ozdobne naczynia. Nie był nadmiernie agresywny, ale w razie zagrożenia potrafił bronić zaciekle swej rodziny i domostwa. Odkrycie „cmentarza wojennego” u wrót warowni Maiden Castle w Dorset, przypisywanego walecznym Celtom broniącym swej osady przed rzymskimi najeźdźcami, tworzyło wymowny obraz, który współgrał z posępnymi nastrojami społecznymi panującymi pod koniec lat 30. XX w.; nim opublikowano sprawozdanie z wykopalisk w apogeum II wojny światowej, obłąkany na punkcie wojny Celt rodem z tradycji Posejdoniosa przemienił się w celticus domesticus.

Także we Francji skorzystano z możliwości posłużenia się tą alegorią. W 1949 roku, tuż po wojnie, na równinie Le Laumes pod Alezją wzniesiono pomnik. Widnieje na nim napis: „Na tej równinie 2000 lat temu Galia uratowała swój honor, kiedy na wezwanie Wercyngetoryksa jej lud stanął naprzeciw rzymskich legionów Cezara. Po niepowodzeniu doznanym na polu bitwy, pogodzona ze zwycięzcą, zjednoczona i broniona przed inwazją Germanów, otwarta na oświecenie Grecji i Rzymu, zaznała trzech stuleci pokoju”.

Celtowie pod koniec wieku

Od roku 1970 zaznacza się subtelna zmiana w postrzeganiu Celtów, z coraz większym naciskiem na systemy ekonomiczne, które umacniały społeczeństwo, i przy zastosowaniu uniwersalnych modeli opisywania świata. Rozwój systemu monetarnego i pojawienie się oppidów, którym przypisywano powszechnie charakter miejski, to kwestie stanowiące główny przedmiot badań. Było to po części rezultatem szerszego zainteresowania archeologów strukturami ekonomicznymi, co z kolei wiązało się z powszechniejszą świadomością globalnej gospodarki, zrodzoną z politycznego dążenia do bardziej zjednoczonej Europy. Paneuropejski obraz Celtów bardzo odpowiadał temu politycznemu imperatywowi.

Zorganizowanie spektakularnej wystawy Celtowie, początki Europy w Wenecji w 1991 r. pod auspicjami Palazzo Grassi i sponsorowanej przez międzynarodowy koncern Fiata, stanowi przykład subtelnego wykorzystania Celtów do celów politycznych. Dał temu dobitny wyraz dyrektor Palazzo Grassi w swej przedmowie do katalogu wystawy: „Wystawa ta jest hołdem złożonym nowej Europie, która nie nastanie bez powszechnego uświadomienia sobie jej jedności, a także podkreśleniem faktu, że prócz rzymskich i chrześcijańskich źródeł korzenie dzisiejszej Europy wywodzą się z celtyckiego dziedzictwa, które każdy może dostrzec”.

W świetle tej wizji można lepiej zrozumieć inicjatywę prezydenta Mitteranda, czyli przeznaczenie przez państwo znacznych funduszy na wspieranie nowego programu międzynarodowych wykopalisk w stolicy kraju Eduów, Bibracte. W ten sposób powtórzył niejako gest Napoleona III, choć z odmiennych motywów politycznych.

Jacquetta Hawkes podsumowała to pamiętnym stwierdzeniem, że każde pokolenie ma taką archeologię, na jaką zasługuje. Innymi słowy, jest trudno, o ile to w ogóle możliwe, studiować przeszłość w oderwaniu od zmiennych wartości i aspiracji danej chwili. Próbując zrozumieć zniekształcenia obrazu przeszłości, będące dziełem poprzednich pokoleń, musimy wystrzegać się naszych własnych deformacji i tych, których źródłem są określone cele przywódców politycznych.

Celtowie w nowym tysiącleciu

Badania terenowe i wykopaliska na terenie całej Europy dostarczają bezustannie nowych danych, niezwykle istotnych dla studiów nad historycznymi Celtami. Materiał ten jest coraz bogatszy, a wraz z nim nasze pojmowanie złożoności i różnorodności europejskiej epoki żelaza, i to w stopniu, który każe nam bezustannie zadawać pytanie, czy określenie Celt ma jakąkolwiek etniczną lub historyczną zasadność. Uważam, że tak, zwłaszcza w kontekście powszechnego języka, którego wersje wciąż żyją na zachodnich rubieżach kontynentu. Istniał także wspólny system wierzeń i wartości, widoczny w zachowanej kulturze materialnej, co sugeruje wysoki stopień wzajemnych relacji i kontaktów obejmujących znaczne obszary; ich wyjaśnieniem jest po części wrodzona ruchliwość, skutkująca niekiedy przemieszczaniem się ludów na dużą skalę. To właśnie owe mobilne grupy, od dużych populacji po niewielkie oddziały najeźdźców, świat śródziemnomorski zaczął nazywać Celtami. Określenie Celtowie jest zatem całkowicie uprawnione na pewnym poziomie generalizacji, podobnie jak Iberowie, Scytowie, Grecy czy Etruskowie, które to nazwy pozwalają nam skonstruować zrozumiałe narracje historyczne.

Jednym z zagadnień, które stało się w minionych latach przedmiotem debaty, jest pochodzenie Celtów. Kwestia ta była w przeszłości starannie pomijana, być może dlatego, że nie sposób rozstrzygnąć jej z jakąkolwiek dozą pewności. Można jednak rozważać prawdopodobne źródła języka celtyckiego w relacji do tego, co wiemy obecnie o wczesnej prehistorii Europy. Niektórzy uczeni sugerują, że język ten mógł rozwinąć się w strefie atlantyckiej jako lingua franca, później zaś, niewykluczone, że w połowie trzeciego milenium, rozprzestrzenił się w zachodniej i zachodnio-środkowej Europie wraz z początkami kultury pucharów dzwonowatych (zob. rozdz. 3). Trudno powiedzieć, do jakiego stopnia hipoteza ta utrzyma się wobec niepodważalnych faktów. Wiele zależy od wyników najnowszych badań antycznego DNA, które pozwolą scharakteryzować i ocenić mobilność populacji w sposób wcześniej niemożliwy. Musimy jednak zaczekać na pojawienie się istotnego zasobu danych, nim zaczniemy tworzyć nowe narracje historyczne. Pewne jest to, że nasze postrzeganie Celtów będzie się w następnym dziesięcioleciu zmieniało, i to bardzo.

1.1 Umierający Gal. Marmurowy posąg, obecnie w Muzeum Kapitolińskim w Rzymie, jest obrazem par excellence celtyckiej szlachetności w bitwie. Nagi wojownik ze zmierzwionymi włosami i obwisłymi wąsami, z pierścieniem na szyi, osuwa się skrwawiony na swoją tarczę, obok niego leży porzucony miecz. Uważa się powszechnie, że posąg jest kopią oryginału, który ozdabiał pomnik wzniesiony w Pergamonie przez Attalosa I po 228 r. p.n.e., a tym samym stanowi wiarygodne przedstawienie Celtów w Azji Mniejszej pod koniec III w. p.n.e.

1.2 Pokonany celtycki wojownik, popełniający samobójstwo obok ciała swej żony. Posąg ten, obecnie w Museo Nazionale Romano, Palazzo Altemps, jest prawdopodobnie marmurową kopią oryginału, który niegdyś zdobił świątynię Ateny Nikephoros w Pergamonie, wzniesioną na polecenie Attalosa I pod koniec III w. p.n.e.

1.3 Posąg Wercyngetoryksa, wodza Gallów, który stawił czoło Cezarowi pod Alezją w 52 r. p.n.e. Posąg, dominujący nad równiną pod Alezją, został wzniesiony z inicjatywy Napoleona III w 1865 r. Cesarz zorganizował szczegółowe badania polowe kampanii Cezara. Można dostrzec pewne stylizowane podobieństwo między władcą a posągiem.

1.4 Olśniewająca królowa Boudika, ukazana w rydwanie na nabrzeżu Tamizy i obrócona twarzą do gmachów parlamentu. Pomnik, wzniesiony w 1902 r., przedstawia brytyjską królową jako wzór monarszej godności późnej epoki wiktoriańskiej.

Rozdział 2ODTWARZANIE OBRAZU HISTORYCZNYCH CELTÓW

Najwcześniejszy obraz tego ludu jest dziełem greckich i rzymskich pisarzy. Był to stereotyp oparty na bezpośredniej obserwacji, lecz jednocześnie uproszczony w taki sposób, żeby wizerunek był powszechnie zrozumiały. Przez podkreślanie pewnych cech wyglądu i zachowania pisarze ci tworzyli karykaturę barbarzyńców odmiennych pod każdym względem od nas, ludzi cywilizowanych. Topos ten znajdował formę wizualną w hellenistycznych posągach, które stały się szeroko znane w świecie śródziemnomorskim w postaci rzymskich kopii. „Starożytni Celtowie” byli jak najbardziej rzeczywiści dla tych, którzy ową koncepcje powoływali do życia. Obdarzeni motywami, namiętnościami i imionami, byli przerażający i obcy; sama myśl o nich przyprawiała o dreszcz lęku.

Celtowie przedstawiani przez antycznych autorów służyli jako model dla zajmujących się starożytnością badaczy w XVIII i XIX w., którzy próbowali zrozumieć przeszłość, należało jednak uwzględnić mnóstwo nowych faktów. Coraz lepsze rozumienie języków atlantyckich krańców Europy – języków zwanych od początku XVIII w. celtyckimi – wiązało się z nowymi wyzwaniami, między innymi potrzebą wyjaśnienia, jakie jest ich pochodzenie. Nieco późnej stała się szerzej znana literatura wernakularna tych celtyckojęzycznych ludów Irlandii i Walii. Pobrzmiewały w niej echa świata pradawnych Celtów – rydwanów, uczt, samotnej walki – ale też dużo więcej. Był to pełen gorączkowej namiętności świat magii i tajemniczości, przepełniony bóstwami, które mogły zmieniać do woli swą postać i były zawsze gotowe ingerować w ludzki los.

Osiągnięcia archeologii w XIX i XX w. stworzyły niejako nową rzeczywistość w związku z odkryciem oręża i artefaktów ludów celtyckich, a później osad, w których żyli, i pozostałości działalności gospodarczej, zapewniającej ich funkcjonowanie. Wreszcie, w latach 30. i 40. XX w., uznano sztukę Celtów za wartą szczegółowych badań, dzięki czemu zniwelowano różnicę między starożytną wizją, tajemniczą ustną tradycją literacką i nieco przyziemną rzeczywistością archeologiczną. Ekscytujące jest to, że na Celtów można patrzeć z tych różnych punktów widzenia, każdy zaś ma swoje naukowe uzasadnienie. Całościowy obraz, który się wyłania, ma jednak całkowicie odmienny charakter.

W poprzednim rozdziale przedstawiliśmy starożytny model Celta i jego ewolucję w ogólnym zarysie. Teraz należy zbadać bardziej szczegółowo wszelki materiał, który pozwolił ów model rozwinąć i zmodyfikować.

Język celtycki

Celtycki należy do rodziny języków indoeuropejskich. Jest najbliższy językom italskim, takim jak łacina, do tego stopnia, że niektórzy lingwiści dowodzili istnienia w obu przypadkach wspólnego italsko-celtyckiego źródła. Uważa się, że ta hipotetyczna grupa jest w szerokim sensie odpowiednikiem dwóch innych europejskich rodzin języków – tej, z której wywodzą się języki bałtyckie, słowiańskie i germańskie, i drugiej, będącej protoplastą greckiego. To, kiedy celtycki się wyodrębnił, jest przedmiotem ożywionej dyskusji. Według powszechnego poglądu języki italski i celtycki rozdzieliły się między 1300 a 800 r. p.n.e., docierając w tym samym czasie do regionów, w których nastąpił ich rozkwit, przed migracją Celtów i Latynów w I tysiącleciu p.n.e. Jednakże najnowsze badania, prowadzone z zastosowaniem modeli komputerowych w celu przeanalizowania standardowego słownictwa, przedstawiły odmienny obraz, który sugeruje, że grupa języków celtyckich wyodrębniła się z pozostałych indoeuropejskich języków półwyspu europejskiego ok. 4000 r. p.n.e. i że rozróżnienie grup goidelskiej i brytańskiej języków celtyckich dokonało się ok. 900 r. p.n.e. Konsekwencje tych nowych ustaleń zostaną omówione w rozdziale 3.

Języki celtyckie są używane obecnie tylko na najdalszych peryferiach Europy, ale niegdyś obejmowały szerokie pasmo, począwszy od południowo-zachodniej Iberii poprzez Galię i rejon alpejski, aż po środkowy Dunaj, przy czym jedna z grup osadniczych, Galatowie, wprowadziła język celtycki do Azji Mniejszej, gdzie według św. Hieronima ze Strydonu wciąż posługiwano się nim w IV w. n.e.

Różne odmiany języka celtyckiego można podzielić na dwie duże grupy: kontynentalną i wyspiarską. Celtycki kontynentalny jest znany dzięki nazwom miejsc i imionom utrwalonym w starożytnych źródłach, na monetach, a także w formie stosunkowo nielicznych inskrypcji. Wykorzystując ten materiał, można wyodrębnić cztery, a prawdopodobnie pięć, kontynentalnych języków celtyckich. W Iberii celtyberyjskim posługiwano się w części centralnej, na zachodzie i północy półwyspu. Najwcześniejsze inskrypcje pochodzą z III w. p.n.e., ale, jak już o tym wspomnieliśmy, greccy pisarze odnotowali obecność Celtów w tym rejonie przynajmniej dwa wieki wcześniej. Ostatnie badania inskrypcji odkrytych w najdalej wysuniętym południowo-zachodnim narożniku Półwyspu Iberyjskiego, sporządzonych za pomocą alfabetu fenickiego, dowodzą niedwuznacznie, że w tym wypadku transkrybowanym językiem był celtycki. Najwcześniejsze z tych inskrypcji datuje się na VIII w. p.n.e. (zob. rozdz. 3 i 4). W Galii językiem galijskim posługiwano się powszechnie w I w. p.n.e. i jest on utrwalony na około stu inskrypcjach. Na południe od Alp, w północno-zachodniej części Niziny Padańskiej, dzięki około siedemdziesięciu inskrypcjom zidentyfikowano odrębną formę celtyckiego, zwaną lepontyjską. Najwcześniejsze z tych materiałów datuje się na VI w. p.n.e. Wreszcie, w dolinie Środkowego Dunaju nazwy miejscowości i imiona wskazują, że celtycki, jakim się tu posługiwano, różnił się od zachodnich języków celtyckich, niewiele jednak wiadomo o jego strukturze i okresie występowania, oprócz tego, że wiele imion nie pojawia się później niż w I w. n.e.

Wyspiarski celtycki występował w Wielkiej Brytanii, Irlandii i Bretanii. Zazwyczaj dzielono go na dwie grupy: q-celtycki lub goidelski, którym posługiwano się w Irlandii, na wyspie Man i w zachodniej Szkocji, i p-celtycki albo brytański, z którego wywodzą się współczesny walijski, kornwalijski i bretoński. Według od dawna żywionego przekonania q-celtycki był formą starszą i został przyjęty przez społeczności atlantyckie stosunkowo wcześnie, wyparł go jednak w Wielkiej Brytanii ulegający wcześniejszej ewolucji p-celtycki, który stanowił podstawę galijskiego. Uważano też, że q-celtycki pojawił się w Szkocji i na wyspie Man w III i IV w. n.e. wraz z najeźdźcami z Irlandii, p-celtycki zaś został wprowadzony do Bretanii w V w. n.e. przez osadników z południowo-zachodniej Brytanii. Najnowsze badania dowodzą jednak, że model ten jest prawdopodobnie znacznym uproszczeniem. Odnotowano, że nazwy miejscowości w p-celtyckim występują w Irlandii, choć mogą one być transliteracjami nazw w q-celtyckim, których dokonywali ludzie posługujący się p-celtyckim, gdy przekazywali owe nazwy geografom starożytnego świata. Wprowadzenie języka bretońskiego nastręcza więcej problemów i prawdopodobnie bliższe prawdy jest jego postrzeganie jako rodzimego armorykańskiego p-celtyckiego, który przetrwał obok łaciny, ożywiony pod wpływem podobnego języka osadników brytyjskich. Należy mieć też na uwadze, że rozdźwięk między dwoma odmianami celtyckiego może być mniej znaczący niż początkowo sądzono.

Świadomość odrębności języków celtyckich pojawiła się pod koniec XVII i na początku XVIII w. pod wpływem badań uczonego z Oksfordu, Edwarda Lhuyda, zastępcy kustosza w Ashomlean Museum począwszy od 1678 r., a potem, od 1691 aż do śmierci w 1709, kustosza. Jako prawdziwy polihistor Lhuyd miał wiele zainteresowań i umiejętności, ale najważniejsze osiągnięcia odnotował na polu komparatystyki języków celtyckich. W 1695 r. zapowiedział ambitną publikację pod tytułem Archaeologia Britannica obejmującą porównanie języka walijskiego z innymi językami europejskimi, zwłaszcza greką, łaciną, irlandzkim, kornwalijskim i armorykańskim. Po zakrojonej na szeroką skalę podróży obejmującej zachodnią Brytanię i Irlandię powrócił w 1701 r. do Oksfordu, żeby przystąpić do pisania planowanego dzieła. Pierwszy tom zawiera gramatyki i słowniki irlandzkiego, bretońskiego i kornwalijskiego wraz z koniecznymi omówieniami i etymologiami. Lhuyd dostrzegł bliskie związki między galijskim, irlandzkim i brytyjskim, a także podobieństwa między walijskim, kornwalijskim i bretońskim, ale nie dokonał systematyzacji na podstawie rozróżnienia q/p.

W walijskiej przedmowie Archaeologii i w korespondencji wykorzystywał swe studia lingwistyczne, by przedstawić pewien schemat, mający wyjaśnić „kolonizację” Brytanii; sugerował, że irlandzcy Brytowie przybyli z Galii i osiedlili się na początku w południowej Brytanii. Następnie zostali wyparci na północ i do Irlandii przez drugą falę galijskich osadników. Podejmując na podstawie drobiazgowej analizy etymologii próbę powiązania języka z ludami i migracjami, Lhuyd zbudował model, który miał zdominować studia nad Celtami na następne trzysta lat. Alternatywny pogląd, że języki celtyckie narodziły się na atlantyckich rubieżach Europy, zostanie zaprezentowany w rozdziale 3.

Nie tylko Lhuyd zajmował się językami europejskimi. Już sto lat wcześniej Joseph Scaliger (1540–1609) podzielił je na cztery grupy (kryterium było słowo oznaczające Boga). Później podejmowano przeróżne próby wywodzenia europejskich i pokrewnych języków od wspólnego przodka. W 1796 r. sir William Jones, sędzia Sądu Najwyższego Indii, zasugerował w trakcie pewnego wykładu, że tak odrębne grupy językowe, jak celtycka, gocka, sanskrycka i staroperska mogą należeć do tej samej rodziny. To właśnie z tego strumienia badań zaczęła się wyłaniać koncepcja wspólnego języka indoeuropejskiego, usystematyzowana w połowie XIX w. przez Augusta Schleichera (1821–1868). Schleicher przedstawił drzewo genealogiczne języków. Poczynając od języka praindoeuropejskiego, poszczególne grupy podlegały dyferencjacji, aż pojawiło się siedem rodzin, z których jedną był celtycki; ten z kolei dzielił się jeszcze bardziej, co zaowocowało powstaniem gałęzi, takich jak kornwalijski, walijski itd. Model ten był wówczas skutecznym sposobem porządkowania dostępnych danych i stanowił ważny etap w rozwoju badań nad językami indoeuropejskimi.

Wraz z zakrojonymi na szeroką skalę badaniami nad językami indoeuropejskimi rozwijała się analiza języków celtyckich. Teorie dotyczące odrębności celtyckiego skupiały się na wędrówkach ludów. Najbardziej znaczącym pod tym względem dziełem była opublikowana w 1882 r. obszerna praca Celtic Britain autorstwa Johna Rhŷsa, kierownika katedry języka celtyckiego na Uniwersytecie Oksfordzkim. Rozwijał w niej koncepcje Lhuyda i dowodził, że zamieszkujący kontynent Celtowie z grupy goidelskiej najpierw opanowali południową Brytanię, a potem rozprzestrzenili się w Irlandii. Następnie doszło do inwazji – także z kontynentu – Celtów posługujących się językiem brytańskim, ci zaś wyparli goidelskich osadników na zachodnie krańce wyspy, niektórzy zaś popłynęli statkami do swych dalekich krewnych w Irlandii. Owa prosta hipoteza stanowiła wygodne podłoże, na którym lingwiści i archeolodzy byli gotowi opierać swoje teorie, dopóki ich założenia nie zaczęły być na przełomie XX i XXI w. podważane.

Kontynentalny język celtycki rodzi innego rodzaju pytania, ponieważ nigdzie nie przetrwał w formie mówionej (z możliwym wyjątkiem bretońskiego) i jest znany z bardzo nielicznych tekstów, a także nazw własnych i nazw miejscowości.

W przypadku Półwyspu Iberyjskiego badania nad językiem celtyckim posunęły się duży krok do przodu dzięki odszyfrowaniu długiego tekstu na brązowych tablicach odkrytych w Botorricie niedaleko Saragossy, co ogłoszono w 1971 r. Fakt ten, a także prace Antonia Tovara i innych, pogłębiły nasze rozumienie języków występujących na półwyspie. Kolejny postęp zanotowano w 2009 r., kiedy John Koch dowiódł, że napis wyryty na stelach w południowo-zachodniej Iberii jest celtycki – najwcześniejszy przykład, datowany na VIII w. p.n.e. Stele te Koch określił jako tarteskie, ale ponieważ występują one poza zachodnią granicą Tartessos, bezpieczniej nazywać je po prostu południowo-zachodnimi. Rdzenne nieindoeuropejskie języki przetrwały do czasów starożytnych na południowym wschodzie jako iberyjskie, podczas gdy na północy baskijski stanowi także pozostałość odrębnej i niegdyś bardziej rozpowszechnionej grupy języków nieindoeuropejskich. Najprostszym w tym przypadku wyjaśnieniem jest przypuszczenie, że język celtycki pojawił się w Iberii w odległej przeszłości, przynajmniej przed VIII w. p.n.e., a prawdopodobnie znacznie wcześniej. Powrócimy do tego zagadnienia w rozdziale 3.

Uważa się od dawna, że język lepontyjski, używany głównie w okolicach jezior Lombardii, był językiem celtyckim, i że lepontyjskim alfabetem posługiwano się w II i I w. p.n.e., ale twierdzenie, że język ten sięga VI w. p.n.e., a prawdopodobnie stu lat wcześniej, rodzi niezwykle interesujące pytania, gdyż te wczesne przykłady znacząco wyprzedzają wielkie migracje Celtów z północnych rejonów Alp na początku IV w. p.n.e.

Galijski celtycki mógł być poznawany dzięki długiej i uznanej tradycji badań naukowych opartych na analizie około stu inskrypcji i bogatym materiale nazewniczym. Zakrojone na szeroką skalę badania prowadzone przez Davida Ellisa Evansa (1967) i Joshuę Whatmougha (1970) pozwoliły opracować pełne katalogi i dały asumpt do różnych dyskusji, według zaś powszechnego i przeważającego poglądu za różnorodnością dialektów galijskich kryje się brytański, choć w aspekcie klasyfikacyjnym określenie to budzi pewne wątpliwości.

Pomijając na chwilę skomplikowany i w znacznym stopniu niepełny obraz stworzony ze szczątkowego materiału lingwistycznego, można wyróżnić dwa rozległe obszary języka celtyckiego, jeden obejmujący Iberię, Irlandię i region Galii Przedalpejskiej, gdzie zachował archaiczne cechy, i drugi, obejmujący Galię, Brytanię i prawdopodobnie wschodnią strefę celtycką, gdzie nadal się rozwijał. Najwcześniejszy odnotowany przykład użycia celtyckiego pochodzi z VIII w. p.n.e., z obszaru południowo-zachodniej Iberii. Znaczenie badań lingwistycznych dla zrozumienia kultury celtyckiej jest niezwykle istotne, zwłaszcza jeśli przyjmuje się, że Celtem był ktoś, kto posługiwał się językiem celtyckim. Na najprostszym poziomie umożliwia oddzielenie „Celta” od zdefiniowanej archeologicznie kultury lateńskiej przez wykazanie, że językiem celtyckim posługiwano się znacznie wcześniej, niż owa kultura się rozwinęła, i na znacznie większym obszarze. Rodzi to intrygujące pytanie o pochodzenie tego języka, co zostanie bardziej szczegółowo omówione w następnym rozdziale.

Wyspiarska tradycja literatury wernakularnej

Celtycka arystokracja wojowników, podobnie jak każda tego rodzaju arystokracja dawnego świata, stworzyła bogatą ustną tradycję historyczną przekazywaną z pokolenia na pokolenie w cyklach epickich opowieści. Podczas zgromadzeń były one odtwarzane przez bajarzy słuchaczom, którzy pragnęli dowiedzieć się o wyczynach przodków i przypomnieć sobie o naturze swych bogów, poznawanych dzięki historiom o nadprzyrodzonej ingerencji w życie zwykłych śmiertelników. Tradycja ta była niezwykle ważna, gdyż uświadamiała społecznościom ich korzenie i przedstawiała ich członkom określone wzory zachowań. Ponad wszystko zaś wzmacniała poczucie tożsamości.