Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych
Sumienie jest wewnętrznym zmysłem, który mówi nam, co mamy robić, żeby do danej grupy należeć, a czego unikać, żeby nie stracić przynależności. W ustawieniach rodzinnych odkrywamy, że istnieje jeszcze inne sumienie - nieuświadomione, kolektywne, pierwotne, archaiczne. Jest to sumienie czuwające nad nienaruszalnością grupy, nad tym, żeby nikt nie został wykluczony ani zapomniany.
Książka dostępna w zasobach:
Miejska Biblioteka Publiczna im. Adama Asnyka w Kaliszu
Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Pawła II w Opolu
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 201
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
BIBLIOTEKA HELLINGEROWSKA pod kierunkiem Zenona Mazurczaka
Bert Hellinger
Daj mi rząd dusz. Religia – psychoterapia – duszpasterstwo. Kos 2006
Dlaczego właśnie ja? Brzemię losu w chorobie nowotworowej. Sursum 2004
Listy terapeutyczne. Znaleźć to, co działa. J. Santorski & Co 2004
Miłość szczęśliwa. Terapia par Berta Hellingera. J. Santorski & Co 2004
Porządki miłości, czyli być sobą i żyć swoim życiem. J. Santorski & Co 2006
O życiu. Sentencje, powiastki, słowa mocy i medytacje. J. Santorski & Co 2006
Sumienie miał czyste... Wykłady i opowieści. J. Santorski & Co 2006
W przygotowaniu
Gdybyście wiedzieli, jak bardzo was kocham. Jak pomóc trudnym dzieciom – ustawienia i holding. J. Santorski & Co 2007
Miłość od drugiego wejrzenia. Rozwiązania dla par. J. Santorski & Co 2007
Odchodzimy spełnieni. Późne teksty o miłości i przemijaniu. J. Santorski & Co 2007
Inni autorzy
Otto Brink, Otwartość sprzymierzeńcem miłości. Sursum 2005
Thomas Schafer, Dlaczego dusza choruje i co ją uzdrawia. Sursum 2002
Berthold Ulsamer, Bez korzeni nie ma skrzydeł. Sursum 2003
TYTUŁ ORYGINAŁU NIEMIECKIEGODie Mitte fühlt sich leicht an. Vorlesungen und Geschichten© by Bert Hellinger 1996. All rights reserved.
The original edition is published by Kösel-Verlag, München, Germany.© for the Polish edition by Jacek Santorski & Co, Warszawa 2006
REDAKCJAKrystyna Podhajska
PROJEKT OKŁADKI I OPRACOWANIE GRAFICZNEAgnieszka Spyrka
ZDJĘCIE NA OKŁADCEJacek Żaczek
KOREKTAJolanta Ogonowska
SKŁADDorota Borkowska
DRUK I OPRAWAGRAFMAR, Kolbuszowa Dolna
Wydanie I
Wydawnictwo Jacek Santorski & Co www.jsantorski.pl 03-972 Warszawa ul. Alzacka 15a, dział sprzedaży: tel. 022/616 29 36, 616 29 28 fax 022/616 12 72 e-mail: [email protected]
ISBN 978-83-60207-98-7
WPROWADZENIE
Na początku chciałbym wyjaśnić, w jaki sposób opublikowane tutaj wykłady i opowieści wiążą się ze sobą, tworząc zwartą całość. Są wynikiem długiego rozwoju, pokazują istotę mojego dotychczasowego myślenia i działania.
We wczesnych latach osiemdziesiątych zacząłem się przyglądać temu, co się tak naprawdę dzieje, gdy ludzie mówią, że idą za głosem swojego sumienia. Uderzyło mnie przy tym, że wielu powołujących się na sumienie mówi lub czyni coś, co poniża innych i im szkodzi. Zobaczyłem więc, że sumienie służy nie tylko dobru, lecz także złu. Dlatego podejrzany wydał mi się szacunek, którym w naszej kulturze obdarza się sumienie. Podejrzane wydało mi się również to, że zachodnioeuropejskie oświecenie zatrzymało się przed kwestią sumienia, a wiele wyobrażeń religijnych, siejących wcześniej lęk i przerażenie, przesunięto do sfery sumienia i trwają tam wciąż nienaruszalne jako tabu.
Z biegiem czasu pojąłem, że sumienie jest czymś zwyczajnym, czymś popędowym. Podobnie jak inne popędy konstytuuje i umacnia – w określonych granicach – relacje międzyludzkie, a poza tymi granicami zawodzi. Albowiem poza granicami stosunkowo małej grupy sumienie usprawiedliwia wszelkie czyny, nawet najgorsze, i działa strasznie, na przykład w czasie wojen.
Dlatego wzniosłe cele przypisywane sumieniu jako instancji moralnej okazały się celami określonej grupy, która za pomocą sumienia stara się uzasadnić wyższość własnej grupy nad innymi grupami, ze wszystkimi złymi konsekwencjami, które wynikają z tego dla relacji między tymi grupami. Istniały więc wystarczające powody po temu, aby przyjrzeć się dokładniej, jak działa sumienie w grupie i między grupami.
Z sumieniem wiąże się ściśle poczucie winy i niewinności. Także tutaj, o dziwo, wielu złym czynom często towarzyszy poczucie niewinności, a dobrym – poczucie winy. Stało się dla mnie jasne, że poczucie niewinności i winy jest pomocne tylko w określonych granicach, a niewinność i wina nie są tym samym, co dobro i zło. Uderzyło mnie, że istnieje wiele sposobów przeżywania winy i niewinności i że służą one różnym celom, na przykład umacnianiu więzi i wyrównaniu. Te cele się uzupełniają, a także przeczą sobie tak, jak na przykład cele sprawiedliwości i miłości. Stąd niewinność z punktu widzenia sprawiedliwości staje się często winą z punktu widzenia miłości, i na odwrót.
Gdy zacząłem śledzić te związki, wtedy powoli zaczął powstawać wykład Wina i niewinność w relacjach międzyludzkich. Pracowałem nad nim mniej więcej rok i wciąż przerywałem pracę, by zebrać dalsze doświadczenia i je sprawdzić. Na ich podstawie w rok później opracowałem wykład Granice sumienia. Gdy wygłaszałem go po raz pierwszy, nie był całkiem gotowy, ponieważ nie uchwyciłem jeszcze pewnych istotnych zależności. Przełomowy okazał się moment, gdy zajmując się uwikłaniami ponadpokoleniowymi, dostrzegłem, że oprócz sumienia, które znamy, istnieje jeszcze inne sumienie, nieświadome, dostępne nam tylko poprzez swoje skutki. To nieświadome sumienie służy innym porządkom niż sumienie świadome. Często, idąc za głosem sumienia świadomego, naruszamy porządki rządzące sumieniem nieświadomym.
Tragiczne uwikłania w rodzinie, wiele ciężkich chorób, psychoz, wypadków, samobójstw i przestępstw, a także wyrzeczenia i niezrozumiała pokuta oraz lęki wiążą się z napięciem między sumieniem świadomym a nieświadomym i z napięciem między porządkami, którym one służą.
Później wykład ten jeszcze uzupełniłem i rozbudowałem. W pierwszej części opisuję porządki miłości między rodzicami a dziećmi oraz porządki panujące w rodzie, a w drugiej porządki miłości między kobietą a mężczyzną oraz między nami a życiem jako całością. Pokazuję, jak porządki miłości osiągają swoje granice i nie dają się przenieść na religię.
Tym samym staram się powiedzieć coś, co wykracza poza różne sumienia, a co z powodu powszechnego szacunku dla sumienia trudno usłyszeć. Kto pozostaje w harmonii ze światem i zgadza się nań takim, jaki on jest, ten wie, co pomaga, a co szkodzi i co jest dobre, a co złe. Kieruje się tą wiedzą niezależnie od tego, co mówią inni, czy są za czy przeciw, ponieważ pozostaje w harmonii. Trwa w swoim centrum, w równowadze: jednocześnie skupiony i uważny. Centrum to daje poczucie lekkości i łatwości.
Wszystkie wykłady krążą wokół tego centrum i do niego prowadzą. W centrum osiągamy bowiem spokój oraz poczucie całości i pełni.
Duszy doświadczamy jako należącej do nas, na przykład w sumieniu osobistym, albo jako siły stojącej na zewnątrz nas, na przykład w sumieniu rodowym. Ale doświadczamy jej ponadto jako Wielkiej Duszy, niezwiązanej ani z przestrzenią, ani z czasem, jako siły, która bierze nas na swoją służbę dla czegoś większego. Już w pierwszych moich wykładach mówię o działaniu Wielkiej Duszy Jednak od czasu ich napisania – zarówno w życiu, jak i w psychoterapii – nadal się tym problemem zajmowałem i zastanawiałem nad nim. Tak powstały kolejne wykłady Ciało i dusza, życie i śmierć oraz Psychoterapia i religia. Uzupełniają one pozostałe wykłady i prowadzą do granic, poza które nie mogę wychodzić. Jednak zapraszam, aby pójść ze mną aż do końca.
Również moje opowieści krążą wokół tego centrum i wokół ukrytego porządku, który poza granicami sumienia i winy jednoczy to, co rozdzielone.
Opowieści mają cel terapeutyczny. Niektóre są parodiami. Łamią tabu, bo patrzą głębiej, i odkrywają złudne lub ciemne strony baśni i bajek, na przykład: Ułuda, Miłość, Wiara, Koniec, Dwojakie szczęście.
Inne już podczas czytania powodują to, o czym nam opowiadają. W trakcie lektury zostawiamy za sobą minione sprawy, a skupiamy się na następnym kroku. Do takich opowieści należą Zajazd, Przełom, Wgląd, Pożegnanie, Święto.
Niektóre opowieści rosły ze mną, a ja z nimi. Dotykają one rzeczy ostatecznych. Zapraszają do wyruszenia w drogę poznania, aż po jej kres, bez lęku i bez oglądania się wstecz. Są to: Dwojaka wiedza, Pełnia, Pustka, To samo, Odpowiedz, Gracze, Nie-byt.
Opowieści, podobnie jak wykłady, powstawały latami. Opowiadając je wielokrotnie, sprawdzałem ich działanie, modyfikowałem je i rozwijałem. Dla potrzeb tej książki uzupełniłem je i uporządkowałem. Tak powstały trzy zbiory: Opowieści, które dają do myślenia; Opowieści brzemienne w skutki oraz Opowieści o szczęściu. To, co zostało powiedziane w wykładach, staram się tutaj jeszcze bardziej skondensować i pogłębić na innej płaszczyźnie. Dlatego też wykłady i opowieści przeplatają się.
WINA I NIEWINNOŚĆ W RELACJACH MIĘDZYLUDZKICH
Relacje międzyludzkie zaczynają się od dawania i brania. Od dawania i brania zaczynają się także nasze doświadczenia z niewinnością i winą. Ten, kto daje, ma także oczekiwania, a ten, kto bierze, czuje się zobowiązany. Oczekiwania z jednej strony, a zobowiązania z drugiej tworzą podstawowy dla każdej relacji wzorzec wina – niewinność. Służy on wymianie dawania i brania. Albowiem dawca i biorca nie zaznają spokoju dopóty, dopóki nie dojdzie do wyrównania: dopóki biorca nie da, a dawca nie weźmie.
Podam przykład.
WYRÓWNANIE
Pewien misjonarz w Afryce został przeniesiony na nową placówkę. W dniu odjazdu przyszedł do niego mężczyzna, który przez wiele godzin był w drodze, żeby podarować mu na pożegnanie niewielką kwotę, może dwadzieścia centów. Misjonarz widział, że mężczyzna chciał mu w ten sposób podziękować, ponieważ wielokrotnie odwiedzał go w czasie choroby w jego zagrodzie. Wiedział także, że te pieniądze były dla niego dużą sumą. Dlatego kusiło go, żeby mu je oddać, co więcej – żeby mu jeszcze dorzucić coś od siebie. Jednak wtedy się opamiętał. Wziął pieniądze i podziękował.
*
Jeśli dostajemy coś od kogoś – niezależnie od tego, jak przyjemne to jest – tracimy naszą niezależność i niewinność. Albowiem gdy bierzemy, czujemy się zobowiązani wobec dawcy i czujemy się mu coś winni. Bycie winnym przeżywamy jako nieprzyjemność i jako presję; staramy się jej pozbyć – dając. Nie ma brania bez tej ceny.
Niewinności natomiast doświadczamy jako przyjemności. Jako oczekiwanie odczuwamy ją, gdy daliśmy, sami nie biorąc, i jeśli dajemy więcej, niż bierzemy A jako lekkość i wolność odczuwamy ją, jeśli nie jesteśmy do niczego zobowiązani, na przykład jeśli sami niczego nie potrzebujemy lub niczego nie bierzemy i – w sposób bardzo szczególny – jeśli wziąwszy, także daliśmy
Znamy trzy sposoby zachowania pozwalające osiągnąć ten stan lub go utrzymać.
Oto pierwszy:
ODMOWA
Niektórzy chcą zachować niewinność, odmawiając uczestniczenia w wymianie. Wolą zamknąć interes, niż cokolwiek przyjąć. Wtedy nie są do niczego zobowiązani. To jest niewinność abstynentów i ascetów, którzy nie chcą sobie pobrudzić rąk. Dlatego często wydają się sobie wyjątkowi lub lepsi od innych. Jednak żyją na pół gwizdka, czują pustkę i niezadowolenie.
Taką postawę spotykamy u wielu osób depresyjnych. Ich odmowa brania odnosi się najpierw do ojca lub matki albo też do obojga rodziców. Potem przenoszą tę odmowę na inne stosunki i na dobre rzeczy tego świata. Niektórzy uzasadniają swoją odmowę brania, stawiając zarzut, że to, co im zaproponowano i dano, nie było dość dobre albo że było tego za mało. Inni uzasadniają odmowę brania błędami dawców. Rezultat jest jednak zawsze taki sam. Pozostają bierni i czują pustkę.
PEŁNIA
Odwrotnie jest z tymi, którym się udaje wziąć swoich rodziców takimi, jacy są, i wziąć od nich wszystko, co dają. To branie przeżywają jako stałe źródło energii i szczęścia. Dzięki temu są w stanie wchodzić również w inne relacje i związki, potrafią w nich i brać, i dawać.
SYNDROM POMAGANIA
Drugim sposobem doświadczenia niewinności jest dawanie innym więcej, niż się samemu bierze. Zazwyczaj ta niewinność jest tylko przejściowa. Jeśli ja również biorę, ustaje moje roszczenie. Niektórzy ludzie jednak wolą utrzymać swoje roszczenie, niż pozwolić drugiemu też coś sobie dać. Wyznają zasadę: „To ty masz się czuć zobowiązany, nie ja”. Tę postawę spotykamy u wielu idealistów, i znana jest pod nazwą „syndrom pomagania”.
Jednak taka roszczeniowa wolność od zobowiązań nie służy relacjom. Kto chce tylko dawać, ten trzyma się przewagi, która może być tylko przejściowa, ponieważ odmawia drugiemu prawa do równorzędności. Od tego, kto sam nie chce nic wziąć, wkrótce inni też niczego nie chcą. Unikają go albo są na niego źli. Takie osoby są samotne i zgorzkniałe.
WYMIANA
Trzecim i najpiękniejszym sposobem doświadczenia niewinności jest ulga po wyrównaniu, gdy zarówno wzięliśmy, jak i daliśmy. Ta wymiana dawania i brania rozgrywa się pomiędzy współuczestnikami. To znaczy, że kto bierze coś od kogoś, ten z kolei daje mu coś równie cennego.
Jednak nie chodzi przy tym tylko o samą wymianę. Chodzi także o obrót. Mały obrót w dawaniu i braniu przynosi mały zysk. Duży obrót zaś czyni bogatym. Towarzyszy mu uczucie pełni i szczęścia. To szczęście samo nie spada nam z nieba.
Trzeba je wypracować. Przy tak wielkim obrocie mamy uczucie lekkości i wolności, sprawiedliwości i pokoju. Z wielu sposobów doświadczania niewinności jest to chyba sposób najbardziej uwalniający. Ta niewinność daje zadowolenie.
PRZEKAZANIE DALEJ
Jednak w niektórych wypadkach to odciążenie jest niemożliwe, ponieważ między dawcą a biorcą istnieje przepaść nie do pokonania. Na przykład między rodzicami a dziećmi albo między nauczycielami a uczniami. Albowiem rodzice i nauczyciele przede wszystkim dają, a dzieci i uczniowie biorą. Co prawda, także rodzice otrzymują coś od dzieci, a nauczyciele coś od uczniów. Nierównowaga jednak nie zostaje zlikwidowana, lecz tylko częściowo złagodzona.
Ale rodzice sami byli kiedyś dziećmi, a nauczyciele uczniami. Osiągają wyrównanie, przekazując następnemu pokoleniu to, co otrzymali od poprzedniego. A ich dzieci lub uczniowie mogą zrobić to samo.
Opisuje to obrazowo wiersz Börriesa von Münchhausena.
ZŁOTA PIŁKA
Miłości, którą obdarzył mnie ojciec,
nie odpłaciłem mu wcale, albowiem
jako dziecko jeszcze nie znałem wartości daru,
a gdy dorosłem, byłem męski i twardy.
Teraz rośnie mi syn, tak gorąco kochany
jak nikt, dla niego bije ojcowskie serce,
i ja odpłacam za to, com kiedyś otrzymał,
temu, który mi tego nie dał – i nie odda.
Bo gdy mężczyzną się stanie,
pójdzie, jak ja, własnymi drogami.
Tęsknie, choć bez zawiści będę patrzeć,
jak to, co mnie się należy, podaruje wnukowi.
Hen, w sali czasu przyglądam się
grze życia, spokojnie i pogodnie;
wszyscy z uśmiechem rzucają złotą piłkę przed siebie
– i nikt nie rzucił złotej piłki wstecz!
*
To, co obowiązuje między rodzicami a dziećmi oraz między nauczycielami a uczniami, odnosi się także do sytuacji, gdy nie jest możliwe wyrównanie przez oddanie i wymianę. Znaczy to jednak, że możemy się uwolnić od zobowiązań, gdy to, co przyjęliśmy, przekażemy dalej.
PODZIĘKOWANIE
Ostatnią możliwością wyrównania w braniu i dawaniu jest podziękowanie. Dziękując, nie uchylam się od dawania. Jednak czasami jest to jedyna stosowna odpowiedź, na przykład dla człowieka niepełnosprawnego, chorego lub umierającego, a niekiedy także dla kochającego.
Tutaj, oprócz potrzeby wyrównania, działa też elementarna miłość, która – na podobieństwo siły grawitacji – przyciąga i utrzymuje razem członków systemu społecznego. Ta miłość towarzyszy braniu i dawaniu, a nawet je poprzedza. Przy braniu pokazuje się jako podziękowanie.
Kto dziękuje, ten uznaje: „Ty mi dajesz niezależnie od tego, czy mogę to kiedykolwiek odwzajemnić, a ja biorę to od ciebie jako dar”. A kto przyjmuje podziękowanie, powiada: „Twoja miłość i uznanie mojego daru są dla mnie cenniejsze niż wszystko, co możesz dla mnie zrobić”.
Dlatego dziękując, potwierdzamy się wzajemnie nie tylko tym, co sobie nawzajem dajemy, lecz także tym, czym dla siebie jesteśmy.
Opowiem na ten temat krótką historię.
BRANIE
Ktoś czuł się zobowiązany do podziękowania Bogu za uratowanie od śmiertelnego niebezpieczeństwa. Zapytał więc przyjaciela, co ma teraz zrobić, żeby podziękowanie było godne. Ten zaś opowiedział mu taką historię.
Pewien mężczyzna poprosił kobietę, którą kochał z całego serca, żeby za niego wyszła. Ona jednak miała inne plany. Pewnego dnia przechodzili razem przez ulicę. Rozpędzony samochód o mało nie przejechał tej kobiety. Jej towarzysz w ostatniej chwili przytomnie pociągnął ją do tyłu. Na to ona, kiedy trochę ochłonęła, powiedziała, że teraz za niego wyjdzie.
„Jak myślisz, jak musiał się poczuć ten mężczyzna?” – zapytał przyjaciel. Szukający rady człowiek, zamiast odpowiedzieć, skrzywił się z niechęcią.
„Widzisz – powiedział mu przyjaciel – być może Bóg czuje się tak samo w stosunku do ciebie”.
Opowiem jeszcze inną historię.
OCALENI
Przyjaciele z czasów młodości poszli na wojnę, przeżyli niebezpieczeństwa nie do opisania, wielu zginęło lub zostało ciężko rannych, dwóch powróciło nietkniętych.
Jeden z nich zrobił się bardzo cichy. Wiedział – nie jego to zasługa, że został uratowany – i brał swoje życie jako dar, jako łaskę.
Drugi zaś chełpił się swoimi bohaterskimi czynami, a także opresjami, z których wyszedł cało. I wydawało się, że przeżył to wszystko na próżno.
SZCZĘŚCIE
Niezasłużone szczęście często napawa lękiem i jest przeżywane jako zagrożenie. W skrytości ducha myślimy, że szczęściem wzbudzimy zazdrość losu lub zazdrość ludzi. Wtedy przeżywamy branie szczęścia jak przekroczenie pewnego tabu, jak wzięcie na siebie winy, jak zgodę na niebezpieczeństwo. Podziękowanie łagodzi ten lęk. Jednak do szczęścia potrzeba zarówno pokory, jak i odwagi.
SPRAWIEDLIWOŚĆ
Dawanie i branie uruchamia naprzemienną grę winy i niewinności, która jest regulowana przez wspólną wszystkim potrzebę wyrównania. Gdy tylko zostanie osiągnięte wyrównanie, dana relacja może albo dojść do kresu, albo przez ponowne dawanie i branie zostać podjęta i rozwijać się.
Nie ma jednak trwałej wymiany, jeśli nie dochodzi do wyrównania. To jest tak jak z chodzeniem. Gdy zachowujemy równowagę, stoimy w miejscu. Gdy ją tracimy, padamy. Gdy na przemian tracimy ją i odzyskujemy, kroczymy do przodu.
Wina jako zobowiązanie i niewinność jako roszczenie służą wymianie. Dzięki takiej winie i niewinności wspieramy się nawzajem i wiążemy się w dobru. Ta wina i ta niewinność są dobrą winą i dobrą niewinnością. Mamy poczucie porządku i kontroli. Czujemy się dobrzy.
SZKODA I STRATA
Istnieje jednak w dawaniu i braniu również zła wina i zła niewinność, na przykład wtedy, gdy biorca jest sprawcą, a dawca jego ofiarą, gdy ktoś komuś wyrządzi coś, przeciwko czemu on nie może się bronić lub gdy ktoś żąda czegoś, co drugiemu szkodzi lub sprawia ból.
Także tutaj obaj, sprawca i ofiara, podlegają potrzebie wyrównania. Ofiara ma do tego prawo, a sprawca czuje się do tego zobowiązany. Jednak tym razem wyrównanie jest wyrównaniem na wzajemną szkodę. Albowiem po czynie także niewinny knuje coś złego. Chce winnemu zaszkodzić, jak ów zaszkodził jemu, i sprawić mu ból, tak jak on mu sprawił. Dlatego od winnego wymaga się nie tylko naprawienia szkody Musi swój czyn także odpokutować.
Dopiero gdy oboje, winny i jego ofiara, byli jednakowo źli i równie dużo stracili i wycierpieli, są znów sobie równi. Dopiero wtedy możliwe są między nimi pokój i pojednanie. Wtedy mogą sobie wzajemnie znów czynić dobro. Albo – gdy szkoda i ból były za duże – mogą się rozstać w pokoju.
Podam przykład.
ROZWIĄZANIE
Pewien mężczyzna opowiadał swojemu przyjacielowi, że od dwudziestu lat jego żona ma mu za złe, że zaledwie w kilka dni po ślubie zostawił ją samą i wyjechał ze swoimi rodzicami na sześciotygodniowy urlop, ponieważ jego rodzice potrzebowali kierowcy Wszelkie przekonywania, przeprosiny i prośby o przebaczenie dotąd nie przyniosły skutku.
Przyjaciel odparł: „Najlepiej powiedz jej, że może sobie czegoś zażyczyć albo zrobić dla siebie coś, co ciebie będzie kosztować dokładnie tyle, ile ją to wtedy kosztowało”.
Mężczyzna zrozumiał i rozpromienił się. Teraz miał klucz do rozwiązania problemu.
Może to niektórych przeraża, że nie jest możliwe pojednanie, jeśli niewinny nie stanie się zły i nie zażąda od sprawcy pokuty. Jednak zgodnie ze starym powiedzeniem, że drzewo poznaje się po owocach, wystarczy popatrzeć na to, co się dzieje w jednym, a co w drugim przypadku, by stwierdzić, co naprawdę jest dobre, a co naprawdę złe.
NIEMOC
Również w kontekście szkody i straty przeżywamy niewinność na różne sposoby.
Pierwszym sposobem jest niemoc, ponieważ sprawca działa, a ofiara cierpi. Uważamy winnego za tym bardziej winnego i jego czyn za tym gorszy, im bardziej bezbronna i bezsilna była jego ofiara. Jednak po złym czynie również ofiara rzadko pozostaje bezbronna. Może działać, dochodzić swoich praw i żądać od sprawcy pokuty. W ten sposób może położyć kres jego winie i uczynić możliwym nowy początek.
Jeśli sama ofiara nie działa, wtedy w jej zastępstwie działają inni. Różnica polega na tym, że zarówno szkoda, jak i krzywda, które inni muszą wyrządzić, są z reguły dużo większe niż szkoda i krzywda, które wyrządziłaby ofiara, biorąc w swoje ręce swoje prawo i swoją zemstę.
Oto przykład.
PODWÓJNE PRZESUNIĘCIE
Starsze małżeństwo przyszło wspólnie na kurs i już pierwszego wieczoru kobieta zniknęła. Pojawiła się dopiero następnego ranka, stanęła przed mężem i powiedziała: „Wracam od mojego przyjaciela”.
Kobieta była wobec innych uważna i sympatyczna. Tylko gdy spotykała swojego męża, zachowywała się jak szalona. Inni nie mogli pojąć, dlaczego była dla niego taka zła, tym bardziej że on się nie bronił, lecz pozostawał spokojny i rzeczowy.
Okazało się, że ta kobieta jako dziecko została przez ojca wysłana latem na wieś ze swoją matką i rodzeństwem, on natomiast pozostał w mieście z przyjaciółką. Jednak czasami przyjeżdżał z przyjaciółką w odwiedziny, a jego żona usługiwała obojgu bez słowa skargi czy zarzutu. Stłumiła swoją złość i swój ból. A ich dzieci to zauważyły.
Można by to nazwać heroiczną cnotą, jednak jej skutki są złe. Albowiem w systemach stłumiony gniew pojawia się potem ponownie – u tych, którzy najmniej potrafią się przeciwko temu bronić. Najczęściej są to dzieci lub wnuki, niezdające sobie z tego sprawy. Dochodzi przy tym do podwójnego przesunięcia.
Po pierwsze następuje przesunięcie na inny podmiot, w naszym przykładzie z matki na córkę.
Po drugie przesunięcie na inny przedmiot, w naszym przykładzie z winnego ojca na niewinnego męża. Również tutaj ofiarą staje się ten, kto najmniej potrafi się bronić, ponieważ kocha sprawczynię.
Tam, gdzie niewinni wolą cierpieć, zamiast działać, wkrótce pojawia się jeszcze więcej niewinnych ofiar i winnych sprawców.
Rozwiązanie w naszym przykładzie polegałoby na tym, że matka tej kobiety otwarcie byłaby zła na męża. Wtedy on musiałby stawić czoła sytuacji i albo doszłoby do nowego początku, albo do jawnego rozstania.
Trzeba jeszcze dodać, że córka, która mści się za matkę, kocha nie tylko matkę, lecz także ojca. Naśladuje go, albowiem zachowuje się w stosunku do męża dokładnie tak samo, jak ojciec w stosunku do matki. Działa więc tutaj jeszcze inny wzorzec winy – niewinny, w którym miłość czyni ślepym na porządek. To znaczy: niewinność z jednej strony czyni ślepym na winę, a z drugiej na jej skutki.
Podwójne przesunięcie spotykamy też tam, gdzie ofiara nie może działać po czynie, ponieważ stała się bezsilna.Również na to podam przykład.
MŚCICIEL
Czterdziestoletni mężczyzna obawiał się, że mógłby użyć w stosunku do kogoś przemocy. Ani jego charakter, ani zachowanie nie uzasadniały takiej obawy. Dlatego terapeuta zapytał go, czy w jego rodzie zdarzały się przypadki przemocy.
Okazało się, że jego wujek, brat matki, był mordercą. W swoim zakładzie zatrudniał urzędniczkę, która była jego kochanką. Pewnego dnia pokazał jej zdjęcie innej kobiety i poprosił, żeby poszła do fryzjera i zrobiła sobie taką samą fryzurę. A gdy wszyscy przywykli do nowego uczesania, wyjechał z kochanką za granicę i tam ją zamordował. Następnie z drugą kobietą, której zdjęcie pokazał wtedy ofierze, wrócił do ojczyzny, i teraz ona została jego urzędniczką i kochanką. Jednak czyn wyszedł na jaw, a mężczyznę skazano na dożywocie.
Terapeuta chciał wiedzieć coś więcej o krewnych, przede wszystkim o dziadkach – rodzicach mordercy, ponieważ szukał siły napędowej tego czynu. Jednak mężczyzna nie umiał udzielić mu zbyt wielu informacji. O dziadku nie wiedział w ogóle nic, a babka była pobożną, szanowaną kobietą. Zaczął dokładniej badać sprawę i odkrył, że jego babka w czasach nazistowskich oskarżyła własnego męża o homoseksualizm; dziadka aresztowano, umieszczono w obozie koncentracyjnym i tam zamordowano.
W systemie właściwym mordercą, od którego brała początek niszczycielska energia, była pobożna babka. Syn natomiast wystąpił, niczym Hamlet, jako mściciel swojego ojca. Jednak, tak jak Hamlet, oślepiony przez podwójne przesunięcie. Mścił się za swego ojca. To było przesunięcie w podmiocie. Oszczędził matkę i zamiast niej zamordował inną kochaną kobietę. To było przesunięcie w przedmiocie.
Potem wziął na siebie skutki, nie tylko za swój własny czyn, lecz także za czyn matki. I stał się podobny obojgu rodzicom: matce, bo zamordował, ojcu, bo poszedł do więzienia.
*
Dlatego jest iluzją wiara, że możemy nie mieć udziału w złu, gdy zachowamy pozory niemocy i niewinności, zamiast skonfrontować się z winą sprawcy, nawet jeśli sami przy tym wyrządzimy zło. Jeżeli tego nie uczynimy, wina nie może się skończyć. Kto zaś biernie podporządkowuje się winie drugiego, ten nie tylko nie może pozostać bez winy, lecz rozsiewa nieszczęście.
PRZEBACZENIE
Namiastką niezbędnego zmierzenia się z problemem bywa przebaczenie, nawet jeśli tylko zasłania i przesuwa konflikt, zamiast go rozwiązać.
Szczególnie złe są skutki przebaczenia wtedy, gdy ofiara odpuszcza winnemu winę, jak gdyby miała do tego prawo. Jeśli ma dojść do rzeczywistego pojednania, wtedy niewinny nie tylko ma prawo do zadośćuczynienia i pokuty, lecz ma wręcz obowiązek domagać się tego. A winny ma nie tylko obowiązek dźwigać skutki swego czynu, lecz ma do tego również prawo.
Podam przykład.
DRUGI RAZ
Pewien mężczyzna i pewna kobieta, oboje już w związkach małżeńskich, zakochują się w sobie wzajemnie, a gdy kobieta zachodzi w ciążę, rozwodzą się ze swoimi dotychczasowymi partnerami i biorą ślub. Kobieta była przedtem bezdzietna. Mężczyzna zaś miał z pierwszego małżeństwa córeczkę, którą zostawił u matki. Oboje czuli się wobec pierwszej żony i wobec dziecka winni, i pragnęli gorąco, żeby ta kobieta im wybaczyła. Ona była jednak na nich zła, albowiem razem ze swoim dzieckiem płaciła za ich szczęście.
Przyjaciel, z którym o tym rozmawiali, zaproponował im, żeby wyobrazili sobie, jak by się czuli, gdyby ta kobieta im wybaczyła. Wtedy zrozumieli, że dotychczas próbowali uniknąć skutków swojej winy i że ich nadzieja na wybaczenie zaprzeczała godności i roszczeniom wszystkich. Uznali, że nowe szczęście zbudowali na nieszczęściu pierwszej żony i dziecka, i zdecydowali się spełnić jej sprawiedliwe żądania. Pozostali jednak przy swoim wyborze.
POJEDNANIE
Istnieje prawdziwe przebaczenie, które pozwala zachować godność winnemu, i chroni godność przebaczającego. To przebaczenie wymaga, żeby ofiara swoimi żądaniami nie posuwała się do ostatecznych granic i żeby przyjąć zadośćuczynienie i pokutę, proponowane przez sprawcę. Bez dobrego przebaczenia nie ma pojednania.
Dam przykład.
OLŚNIENIE
Pewna kobieta rozwiodła się z mężem dla kochanka. Po wielu latach poczuła, jak bardzo go jeszcze kocha, i zapytała, czy może znów być jego żoną. On jednak nie umiał się zdecydować. Postanowili pójść do psychoterapeuty.
Psychoterapeuta na początek zapytał mężczyznę, czego od niego oczekuje. On odpowiedział: „Przeżycia aha”. Terapeuta odparł, że to będzie, co prawda, trudne, a jednak się postara. Potem zapytał kobietę, co ma do zaproponowania mężczyźnie, żeby znów chciał ją mieć za żonę. Jednak ona wyobrażała to sobie zbyt prosto, a jej propozycje były niewiążące. Nic dziwnego, że nie zrobiło to na mężczyźnie żadnego wrażenia.