Świat przyspiesza, ja zwalniam - Wojciech Marczewski , Damian Jankowski - ebook

Świat przyspiesza, ja zwalniam ebook

Wojciech Marczewski , Damian Jankowski

3,8

Opis

Wojciech Marczewski, twórca niezapomnianych filmów „Zmory”, „Dreszcze” i „Ucieczka z kina Wolność”, to jeden z najważniejszych reżyserów w historii polskiego kina. Jakie są źródła jego artystycznej wrażliwości? Co go obecnie pochłania? Co myśli o współczesnym polskim kinie? Czy możemy jeszcze liczyć – po dwudziestu latach milczenia – na jego nowe dzieło? Wielki artysta kina w rozmowie z Damianem Jankowskim nie uchyla się od odpowiedzi na najbardziej osobiste pytania: o poczucie artystycznego spełnienia, o szczęście, przemijanie i smak życia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 183

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
3,8 (4 oceny)
1
1
2
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Voncohn

Całkiem niezła

Byłby to ciekawy wywiad z autorem dwóch świetnych filmów (Zmory, Ucieczka z Kina Wolność) jednego takiego sobie (Weiser, ale to wina raczej Huelle niż Marczewskiego) gdyby nie ześlizgnięcie się w starcze jeremiady o obowiązkach młodych i cytowanie co banalniejszych fraz Olgi Tokarczuk (niebanalnej przecie pisarki), Zdecydowanie lepiej obejrzeć filmy z pierwszego nawiasu. Polecam.
00

Popularność




WojciechMarczewski

Świat przyspiesza, ja zwalniam

Rozmawia Damian Jankowski

Przedmowa ks.Andrzej Luter

Partner wydania

Biblioteka „WIĘZI”Tom 381Warszawa

Artysta profetyczny

Wojciech Marczewski zrealizował do tej pory zaledwie cztery filmy kinowe, pięć telewizyjnych i jeden trzyodcinkowy serial. Ten pozornie skromny dorobek nie przeszkadza, żeby nazwać reżysera Zmór jednym z największych mistrzów polskiego kina. W jego dorobku są jeszcze etiudy filmowe i kilka spektakli telewizyjnych. Niewiele? Tak, ale każde z tych dzieł naznaczone jest jego filozofią życiową, którą sam określił pytaniem: „Jak uratować samego siebie?”, to znaczy, jak zachować tożsamość i niezależność w świecie pełnym presji ideologicznej. Marczewski, ukazując dramat człowieka uwikłanego w tryby historii, często makabrycznej, poplątanego wewnętrznie, poszukującego sensu życia, obdarowuje widza humanistycznym i personalistycznym przesłaniem. Czy to uwikłanie nie okaże się pułapką bez wyjścia? Marczewski mówi – w pasjonującej rozmowie z Damianem Jankowskim – że każdy ma swój „niepowtarzalny życiorys”, może „tylko nie potrafił tego dostrzec, objąć i nadać temu odpowiedniej wagi”.

Tom zatytułowany Świat przyspiesza, ja zwalniam to nie jest zwykły wywiad rzeka, jakich wiele. To fascynujący dialog młodego publicysty i krytyka filmowego z dojrzałym artystą o ogromnej wrażliwości i delikatności, artystą profetycznym.

Jankowski, urodzony w latach dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku, i Marczewski, urodzony w 1944 roku. Mogłoby ich różnić niemal wszystko, ale połączyło współ-odczuwanie na poziomie aksjologicznym. I oczywiście miłość do filmu.

Napisałem, że Marczewski jest twórcą profetycznym. To jego wizjonerstwo ujawnia się w sposób artystycznie absolutnie spełniony w arcydziele Ucieczka z kina Wolność. Do niedawna uważałem, że to najważniejszy polski film przełomu ustrojowego 1989 roku. Dziś myślę, że to w ogóle najwybitniejszy film zrealizowany w wolnej Polsce, u progu tej wolności, kiedy wszyscy upojeni wyzwoleniem zapomnieliśmy, że historię Polski znaczą także, a może przede wszystkim, zmarnowane szanse. Film profetyczny! Bunt aktorów powoduje, że cenzor porzuca swoje dawne zajęcie i pragnie zostać istotą wolną, nie wiedząc na początku, co to znaczy i jakie wymagania ze sobą niesie. Ciekawe, kim ów cenzor grany przez Janusza Gajosa byłby dzisiaj, po trzydziestu kilku latach od tak zwanej transformacji. Szczęśliwym i wolnym człowiekiem, a może sfrustrowanym osiemdziesięciolatkiem, żałującym dzisiaj tamtego wolnościowego uniesienia, patrzącym ze zgrozą na to, co wyprawiają dawni „bohaterowie”? A może cynicznym „mędrcem”, który już wie, że buntownicze zrywy to wprawdzie tylko chwila, ale wpływająca decydująco na nasze wybory życiowe, i te dobre, i te złe?

Jedno jest pewne: reżyser, patrząc na PRL, odziera widza z wszelkich radykalizmów i czarno-białych podziałów. Cenzor nie był do końca zdegenerowanym łajdakiem. Nawet w łajdackiej instytucji można przecież zachować swoje człowieczeństwo. Marczewski jednocześnie niedwuznacznie sugeruje: nie myśl, widzu, że w wolnej Polsce będzie łatwiej; wybory moralne mogą być jeszcze bardziej skomplikowane niż w minionym systemie, ostatecznie PRL był dość prostym, żeby nie powiedzieć „prostackim” ustrojem i przez tę swoją „łatwość” łatwo demoralizującym, tak że można było swojego upadku nawet nie zauważyć. W roku 2022 widzimy, że wizje Marczewskiego z 1989 roku spełniają się w sposób bolesny. Czas nowych, groźniejszych cenzorów może wrócić? Ucieczka z kina Wolność pozostanie na zawsze symbolem ponadczasowości dorobku Wojciecha Marczewskiego, jego artystycznego kunsztu.

Przypominam sobie debiut kinowy Marczewskiego, czyli Zmory według Emila Zegadłowicza. Monografista twórczości reżysera, Andrzej Szpulak, zalicza ten film do „obrazów inicjacji”, obok Dreszczy i Weisera. To historia Mikołaja Srebrnego, chłopca poszukującego prawdy o otaczającym go świecie, który na jego oczach powstaje jakby na nowo. Bohater odkrywa swoją seksualność, poznaje wokół siebie atmosferę lęku, podłość, nieczułość, wulgarność, kłamstwo i głupotę. Jedną z najciekawszych postaci filmu jest ksiądz katecheta, brawurowo zagrany przez Michała Pawlickiego. To akuszer strachu, inkwizytor, na swój sposób kochający jednak uczniów. Wzbudzając lęk, chce walczyć z szatanem, księciem ciemności, grzech nieczystości przedstawia emfatycznie jako największe zło i potworność. Na końcu wszystkich grzeszników czeka piekło. W tym samym czasie Mikołaj jest coraz mocniej indoktrynowany przez ideologię socjalizmu, którą uosabia grany przez Jana Nowickiego nauczyciel fizyki. Podsycana rzeczywistość strachu prowadzi bohatera z jednej strony do buntu, ostatecznego rozstania z Kościołem i zdystansowania się do socjalizmu, a z drugiej – do maskowania się, sztuki przetrwania. Ten piękny, chociaż mroczny film w finale przynosi uwolnienie bohatera od dotychczasowych potworności i otwarcie na nowe życie, pewnie też niełatwe, ale już kształtowane przez siebie. Bohater rozdarty między Chrystusem a Marksem wybiera nową, swoją własną drogę. Czy słuszną? Znowu myślę, że to film profetyczny. A muszę wyznać, że dla mnie – gdy go oglądałem po raz pierwszy – był wręcz bardzo ważny w wymiarze formacyjnym.

Podobnie profetyczny jest telewizyjny Czas zdrady. W tej adaptacji opowiadania Witolda Zalewskiego reżyser konfrontuje fundamentalizm moralny (religijny), pojmujący świat w sposób dychotomiczny, z fundamentalizmem pragmatycznym, relatywizującym wartości i zasady życia społecznego. Pierwszą postawę reprezentuje florencki dominikanin Savonarola, drugą – Machiavelli. Oba stanowiska są przejawem niebezpiecznej ideologii, prowadzącej w konsekwencji do samozagłady. Film Marczewskiego jest traktatem polityczno-filozoficznym o ponadczasowej wymowie, pokazuje dramatyczne rozterki i niepokoje współczesności. I znowu muszę napisać, że w 2022 roku nabiera szczególnie mocnej aktualności. Fundamentalizmy odradzają się, często w karykaturalnych formach.

Z twórczością Marczewskiego związane jest moje osobiste wspomnienie. Film Dreszcze oglądałem w łódzkim kinie Przedwiośnie wieczorem 12 grudnia 1981 roku. Wróciłem do domu, kilkadziesiąt minut później przestały działać telefony, na ekranach telewizorów pojawił się „śnieg”, radioodbiornik milczał. Wprowadzono stan wojenny, a Dreszcze, znakomita wiwisekcja totalitaryzmu, mogły powrócić na ekrany dopiero pod koniec lat osiemdziesiątych. To był „mój ostatni seans filmowy”, który spędziłem z Marczewskim i bohaterami jego wstrząsającego filmu.

Trzeba zgodzić się z opinią, że Wojciech Marczewski to artysta konsekwentny, który nigdy nie sprzeniewierzył się „imperatywowi wewnętrznej prawdy i możliwie najwyższych artystycznych wymagań” (określenie Szpulaka). Zawsze stawiał na indywidualizm, osobność i ponadprzeciętność.

W rozmowie z Damianem Jankowskim Wojciech Marczewski opowiada o swoim życiu, dzieciństwie, młodości, o rodzinie, o swoich wyborach ideowych. Mówi, czym jest dla niego kino i sztuka w ogóle. Ta rozmowa to także poruszająca opowieść o świecie, który bezpowrotnie przeminął. Marczewski przeżył przecież kilka epok. Urodził się, kiedy druga wojna światowa dobiegała końca, jego dzieciństwo przypadło na czas stalinizmu, tak przejmująco pokazany w Dreszczach, potem były różne okresy PRL-u, odwilże i „przykręcanie śruby”, stan wojenny, Jesień Ludów w 1989 roku i wreszcie wolna Polska. W międzyczasie rewolucja techniczna niemająca chyba końca. To wielorakie doświadczenie spowodowało zauważalny dystans reżysera wobec rzeczywistości dookolnej, a nawet wobec własnego środowiska. Dystans nie oznacza jednak zobojętnienia wobec zła i nieprawości.

Mam nadzieję, że Damian Jankowski wybaczy mi jeden spojler. W czasie rozmowy reżyser wspomina, jak z kolegami ze szkoły filmowej wybrał się na Marketę Lazarovą Františka Vláčila. Po seansie powiedział, że najbardziej w tym filmie podobało mu się fantastyczne operowanie kolorem. A koledzy na to: „Przecież film był czarno-biały”. Marczewski wrócił do kabiny projekcyjnej. Film Vláčila był rzeczywiście czarno-biały, a „ja go obejrzałem w kolorze...”. Bo Marczewski w żadnym swoim filmie, ale i w życiu, nie patrzy na człowieka, na świat w sposób czarno-biały. Zawsze dostrzega jakieś kolory, dostrzega także szarość, ale i ją – w wielu odcieniach. Beznadziejność to nigdy nie był stan jego ducha.

Przeczytajmy tę książkę, wejdźmy w świat wspaniałego artysty, który swoją wyobraźnią przekracza ograniczenia swego czasu. Profeta.

Może – zastanawia się Wojciech Marczewski – ktoś po tej lekturze choć na chwilę zatrzyma się, może coś go poruszy, jakaś jedna myśl, zdanie?

Ale najważniejsze, żeby po przeczytaniu powrócić do filmów Mistrza. Na początek polecałbym Ucieczkę z kina Wolność.

ks. Andrzej Luter

Rozdział I„Ciągle znikający Marczewski”, czyli odejścia i powroty

Damian Jankowski: Pana pierwsze spotkanie ze śmiercią?

Wojciech Marczewski: Mam kilka, może kilkanaście lat i widzę na murze ślady krwi. Wóz rozwożący węgiel przygniótł mojego kolegę. Straszna sprawa, wielka tragedia. Przechodziłem tamtędy kilka dni później i krew wciąż się nie zmyła. Na dziecku, którym wtedy byłem, zrobiło to osłupiające wrażenie. Do dziś pamiętam.

W dzieciństwie widziałem też kobietę, która się powiesiła. Wyszedłem na balkon, jej ciało znajdowało się jakieś pięć metrów ode mnie – ten wstrząsający obraz również został we mnie na długie lata.

Umieścił go pan później w Dreszczach.

Zgadza się. Wtedy zamarłem, nikomu nie powiedziałem, wróciłem do pokoju, po chwili usłyszałem krzyki ludzi z bloku.

Wie pan, mnie się w ogóle moje rodzinne miasto, Łódź, a wraz z nim całe dzieciństwo, kojarzy głównie ze śmiercią, z szarością, ze smutkiem. Z biegiem lat życie stawało się coraz jaśniejsze, ale sam początek... Powiem tak: to nie była idylla.

Dlaczego?

Mieszkaliśmy na Chojnach, w parszywej, bandyckiej wręcz dzielnicy. Nie chodziło o brak pieniędzy. Żyliśmy skromnie, ale nie doświadczaliśmy nędzy. Ojciec, dawny AK-owiec, nie miał jednak łatwego życia – co rusz nękało go UB, pamiętam rewizje w naszym domu.

Pański tata to przedwojenny nauczyciel. Czemu zatem rodzina inteligenta musiała żyć w „parszywym”, jak pan mówi, miejscu? Złośliwość systemu?

Taka była wtedy tendencja (zresztą nie tylko w komunistycznej Polsce), by najgorsze osiedla „neutralizować” poprzez wstawianie w nich „bloków dla inteligencji”. Funkcjonując tam, trzeba się było nauczyć dwóch rzeczy: szybko biegać, by uciec przed starszymi od siebie chłopakami, oraz bić się.

Jednocześnie nie mogę powiedzieć, bym w dzieciństwie nie nawiązywał przyjaźni z rówieśnikami z okolicy. Chojny to szybko stał się mój świat. Raczej, wyruszając z niego w „środowisko artystów”, przez długi czas czułem się obco. Post factum widzę w moich ówczesnych kolegach z osiedla istnienie pewnego kodeksu moralnego...

W jednym z wywiadów mówił pan, że zachowywali się trochę jak bohaterowie z powieści Josepha Conrada.

No właśnie, a przecież nie mieli wtedy jego książek w ręku. Mimo wszystko ważna była dla nich lojalność, poczucie obowiązku, honor. Jeden kolega, sam chuligan, za wszelką cenę chronił swoją młodszą siostrę, nie tylko przed otoczeniem, ale i przed tym, by nie poszła jego drogą. To było naprawdę piękne.

Zastanawiam się teraz – chyba nie pamiętam, by w Łodzi mojego dzieciństwa świeciło słońce. Nawet dziś, po wielu, wielu latach, nie chciałbym w niej ponownie zamieszkać, byłaby to dla mnie kara. Wiem oczywiście, że miasto obecnie bardzo się rozwija, modernizuje, rozkwita, ale w głowie został mi jego przykry, niemal traumatyczny obraz.

Najgorsze były szkoły?

Edukacja na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych oraz później opierała się głównie na terrorze, poniżaniu, strachu, przynajmniej moja. Ci gnębiący nas nauczyciele... Do szkoły wychodziłem jak najpóźniej, wracałem jak najszybciej. Czasem też rodzice – za co byłem im wdzięczny – pozwalali mi nie pójść na lekcje i zostać w domu, gdzie czułem się bezpiecznie. Czytałem, oglądałem albumy malarskie. Uciekałem w inny, lepszy świat.

Ciekawe, że potem, w dorosłym życiu, miałem okazję oglądać oryginały wielu z tych obrazów w zagranicznych muzeach, we Florencji czy w Madrycie. I wie pan, że nie zrobiły na mnie takiego wrażenia jak wtedy, oglądane w dzieciństwie w domowym albumie. Reprodukcje obrosły po prostu pewną aurą, nastrojem. To tak samo jak z moim rozczarowaniem Paryżem...

Stolica Francji pana rozczarowała?!

Jako dziecko słuchiwałem czasem francuskojęzycznych audycji w radiu i wyobrażałem sobie to miasto. Gdy po latach zobaczyłem je na własne oczy, byłem zawiedziony. Paryż z moich marzeń często mi się śnił. Ten rzeczywisty nie śni się nigdy, nic na to nie poradzę.

Indeks osób

Albee Edward

Allen Woody

Almodóvar Pedro

Anderson Lindsay

Antonioni Michelangelo

Argerich Martha

Bajon Filip

Babel Irena

Bergman Ingmar

Bertolucci Bernardo

Bossak Jerzy

Boznańska Olga

Bułhakow Michaił

Camre Henning

Cassavetes John

Chagall Marc

Chopin Fryderyk

Chrostowski Waldemar, ks.

Conrad Joseph

Czechow Anton

Diwan Audrey

Dostojewski Fiodor

Ducournau Julia

Dygat Stanisław

Eliot Thomas Stearns

Enyedi Ildikó

Falk Feliks

Fellini Federico

Fennell Emerald

Forman Miloš

Fronczewski Piotr

Frycz Olga

Gajos Janusz

Globisz Krzysztof

Gogol Nikołaj

Gomułka Władysław

Goya Francesco

Grottger Artur

Hajny Pavel

Hanuszkiewicz Adam

Hitchcock Alfred

Holland Agnieszka

Hudziec Tomasz

Huelle Paweł

Hughes Ken

Idziak Sławomir

Iwaszkiewicz Anna

Iwaszkiewicz Jarosław

Janda Krystyna

Jankowski Damian

Jarmusch Jim

Jezus Chrystus

Jędrusik Kalina

Kafka Franz

Kantor Tadeusz

Kapuściński Ryszard

Kaszuba-Dębska Anna

Kawalerowicz Jerzy

Kaziu, mikrofoniarz

Kieślowski Krzysztof

Kłosiński Edward

Kolski Jan Jakub

Komeda Krzysztof

Komorowska Maja

Kondrat Marek

Konwicki Tadeusz

Kopacz Aneta

Kowalczyk Andrzej

Kowalski Władysław

Krakowski Andrzej

Krall Hanna

Krasicki Ignacy

Krauze Antoni

Krauze Krzysztof

Król Marcin

Królikiewicz Grzegorz

Księżarczyk, generał

Kubrick Stanley

Kurosawa Akira

Kutz Kazimierz

Lipińska Blanka

Luter Andrzej, ks.

Lutkiewicz Gustaw

Lutosławski Witold

Łomnicki Tadeusz

Machiavelli Niccolo

Machulski Juliusz

Maciejowski Jan

Mahler Gustav

Majewski Janusz

Malczewski Jacek

Mann Thomas

Marczewska Anna

Marczewska Teresa

Marczewski Filip

Marczewski Maciej

Marczewski Marek

Marczewski Mieczysław

Marczewski Wojciech

Marczewski Zbigniew

Marks Karl

Mehoffer Józef

Michnik Adam

Mierzejewski Jerzy

Miłosz Czesław

Morgenstern Jakub

Motyka Lucjan

Mozart Wolfgang Amadeusz

Myśliwski Wiesław

Nichols Mike

Nowicki Jan

Olbrychski Daniel

Olejniczak Wojciech

Osiatyński Wiktor

Palkowski Łukasz

Pasikowski Władysław

Passendorfer Jerzy

Pawlicki Michał

Pawlikowski Paweł

Peele Jordan

Phoenix Joaquin

Pieprzyca Maciej

Pinter Harold

Pol Pot

Polański Roman

Prasad Udayan

Ptak Krzysztof

Rodin Auguste

Różewicz Stanisław

Różewicz Tadeusz

Rubinstein Artur

Rukov Mogens

Rydzyk Tadeusz, ks.

Savonarola Girolamo

Schloendorf Volker

Schönberg Arnold

Schulz Bruno

Scorsese Martin

Skolimowski Jerzy

Smarzowski Wojciech

Sodahl Maria

Sofokles

Sorrentino Paolo

Strawinski Igor

Strzembosz Maciej

Strzemiński Władysław

Swinarski Konrad

Szekspir William

Szpulak Andrzej

Tarantino Quentin

Tarkowski Andriej

Taylor Elizabeth

Tischner Józef, ks.

Toeplitz Krzysztof Teodor

Tokarczuk Olga

Trier Lars von

Trzaskowski Andrzej

Trzaskowski Rafał

Vega Patryk

Vinterberg Thomas

Visconti Luciano

Vláčil František

Wajda Andrzej

Wałęsa Lech

Weiss Wojciech

Wielowieyska Dominika

Wierchowicz Zofia

Witkacy zob.Witkiewicz Stanisław Ignacy

Witkiewicz Stanisław Ignacy

Wohl Stanisław

Wolter

Woyszwiłło Symforian Gottowt

Zalewski Witold

Zamecka Anna

Zanussi Krzysztof

Zaorski Janusz

Zegadłowicz Emil

Zhao Chloé

Żebrowski Edward

Żuławski Andrzej

Żuławski Xawery 112

Autorzy

Wojciech Marczewski – ur.1944, reżyser i scenarzysta, profesor sztuki filmowej. Autor takich filmów, jak Zmory, Dreszcze, Ucieczka z kina Wolność. Współtwórca Zespołu Filmowego TOR, były wiceprezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich i były prezes Federacji Dyskusyjnych Klubów Filmowych.

Wykładał reżyserię w Niemczech, Danii, Szwajcarii i Holandii. Był dziekanem Wydziału Reżyserii w National Film and TV School of Great Britain w Londynie. Współzałożyciel i jeden z głównych wykładowców działającej od 2002 roku w Warszawie Mistrzowskiej Szkoły Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy (dziś Wajda School), w której pełni też funkcję dyrektora programowego. W latach 2008–2014 członek Rady Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, od 2011 do 2014 jej przewodniczący. Członek Polskiej Akademii Filmowej i Europejskiej Akademii Filmowej (EFA).

Laureat Srebrnego Niedźwiedzia na festiwalu Berlinale za film Dreszcze, zdobywca Srebrnych i Złotych Lwów na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni – za Dreszcze (1981) i Ucieczkę z kina Wolność (1990). Odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Damian Jankowski – ur.1992, publicysta, krytyk filmowy, redaktor portalu Więź.pl, członek redakcji kwartalnika „Więź” i Zespołu Laboratorium „Więzi”. Absolwent polonistyki na Uniwersytecie Warszawskim. Autor wywiadów rzek: Innego cudu nie będzie (z Wacławem Oszajcą SJ) i Nie ma wiary bez pytań (z ks.Andrzejem Pęcherzewskim).

Spis rzeczy

Ks.Andrzej Luter, Artysta profetyczny

Rozdział I„Ciągle znikający Marczewski”, czyli odejścia i powroty

Rozdział IITylko sukces jest wspólny, czyli reżyser – najbardziej samotny człowiek na planie

Rozdział IIIMogłem zostać cenzorem, czyli o tym, że w komunizmie nic nie było czarno-białe

Rozdział IVSprzeciw wobec profesjonalnej pustki, czyli o byciu pedagogiem, z Dogmą na horyzoncie

Rozdział VŻywot motyla, czyli o blaskach i cieniach kina

Rozdział VITajemnica, która mnie elektryzuje, czyli coraz mniej pewnych odpowiedzi

Indeks osób

Autorzy

© Copyright by Towarzystwo „Więź”, Warszawa 2022© Copyright by Damian Jankowski, Warszawa 2022© Copyright by Wojciech Marczewski, Warszawa 2022

Projekt okładki, opracowanie typograficzne i skład – Marcin KiedioRedakcja i indeks osób – Cezary GawryśKorekta – Ewa Kiedio

Fotografia na okładce – Albert Zawada / Agencja Wyborcza.plFotografia autorów – Marcin Kiedio

Wydawnictwo dołożyło wszelkich starań, aby ustalić autorstwo i skontaktować się ze wszystkimi autorami materiału ilustracyjnego bądź ich spadkobiercami w celu podpisania stosownych umów. W niektórych przypadkach okazało się to niemożliwe. Dlatego sekretariat prosi o pilny kontakt wszystkich zainteresowanych.

ISSN 0519-9336ISBN 978-83-66769-41-0

Towarzystwo „Więź”ul.Trębacka 3, 00-074 Warszawa, tel. 22 827 29 17

Zapraszamy do naszej księgarni internetowej: www.wydawnictwo.wiez.plZamówienia – Dział Handlowy, tel. 22 828 18 08, [email protected]

Printed in Poland