Sylwester we dwoje - Rachael Thomas - ebook

Sylwester we dwoje ebook

Rachael Thomas

3,6
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Natalie Rogers otrzymała wielką szansę. Zorganizowanie kolacji sylwestrowej dla znanego sportowca Xaviera Moretti i jego gości z pewnością przyczyni się do rozwoju jej firmy cateringowej. Natalie zaplanowała wszystko w najdrobniejszych szczegółach, żeby ten wieczór okazał się sukcesem. Nie przewidziała jednak, że śnieżyca odetnie drogi dojazdowe do rezydencji, w której miała się odbyć impreza, i nikt nie przyjedzie. Zostaną z Xavierem tylko we dwoje…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 136

Oceny
3,6 (32 oceny)
9
7
11
5
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Rachael Thomas

Sylwester we dwoje

Tłumaczenie:

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Tilly Rogers nie posiadała się z radości. Nareszcie udało jej się zawrzeć upragniony kontrakt na catering obejmujący przygotowanie wykwintnego sylwestrowego przyjęcia. Kolację wydawał sam Xavier Moretti w Exmoor.

Niełatwo było znaleźć drogę do wynajętej na tę wyjątkową okazję posiadłości, ale nawet to nie stłumiło jej entuzjazmu. Najważniejsze, że pojawiła się możliwość wyjechania z Londynu i perspektywa spędzenia niebanalnego sylwestra.

Tilly mocniej ujęła kierownicę białej furgonetki i włączyła wycieraczki, bo rozpadał się gęsty, mokry śnieg. Przypuszczała, że jest już prawie na miejscu. Za zakrętem z ulgą ujrzała przed sobą kutą żelazną bramę, zdobiący wysoką kolumnę szyld „Wimble Manor” i długi kręty podjazd, ale radość nie trwała długo. Jako dostawca nie mogła przecież wjechać głównym wejściem, lecz musiała poszukać bocznego. Asfalt z wolna pokrywał się śniegiem. Pogratulowała sobie w duchu, że opuściła Londyn tak wcześnie, ze stosownym wyprzedzeniem.

Po chwili ujrzała stróżówkę i otwartą bramę. Na wąskiej drodze widać było wyraźny ślad opon. Tilly wjechała powoli, rozglądając się po rozległym terenie rezydencji, która przypominała już pałac Królowej Śniegu. Droga wiodła przez rzadki lasek i stary kamienny most, a potem jej oczom ukazał się imponujący Wimble Manor.

Z wrażenia odjęło jej mowę. Żałowała, że nie może sobie pozwolić na leniwy zimowy spacer i bez ociągania musi się brać do pracy, lecz kontrakt z niekwestionowanym królem torów żużlowych Xavierem Morettim był dla niej zbyt istotny. Dotychczas był to jej najpoważniejszy klient.

Jego propozycja przyszła w idealnym momencie. Potrzebowała tego nie tylko kulejąca firma cateringowa Tilly, lecz i ona sama. Z rozkoszą przyjęła perspektywę spędzenia sylwestra poza Londynem, w dodatku zajmując się pracą, a nie rozpamiętywaniem ubiegłorocznych przykrych wydarzeń.

Xavier Moretti zażyczył sobie na wieczór potrawy domowej włoskiej kuchni, która – trzeba trafu – była specjalnością Tilly. Nie na darmo jako mała dziewczynka przesiadywała w kuchennym królestwie swojej włoskiej babci, pomagając jej w gotowaniu dla licznej rodziny. Uśmiechając się na to wspomnienie, postanowiła sobie, że goście Morettiego na długo zapamiętają jej nazwisko.

Rozmyślając o menu, okrążyła rezydencję i wjechała na dziedziniec od tyłu, gdzie również widniał ślad opon. Widocznie dozorca posiadłości czynił niezbędne przygotowania przed przyjazdem Xaviera Morettiego. Miała nadzieję, że nie nastąpi to zbyt wcześnie, gdyż wolała w kuchni samotność i nie lubiła, kiedy ktoś się kręcił.

Zajęta myślami nie zauważyła, że ślad opon zostawił lśniący, czarny samochód sportowy, częściowo przykryty warstewką śniegu. Zaparkowała obok niego i wysiadła, z ciekawością rozglądając się dookoła. Płatki śniegu osiadały na jej zarumienionych z chłodu policzkach i kolorowej wełnianej czapce. Miała ochotę sprawdzić, co się mieści w innych budynkach, ale postanowiła uczynić to później. Najpierw musiała przygotować stanowisko pracy. Odwróciła się, wzdychając, i zastygła jak sopel lodu.

W drzwiach stał wysoki, szalenie przystojny i władczy mężczyzna, w którym od razu rozpoznała słynnego żużlowca Xaviera Morettiego. Obserwował ją z lekkim rozbawieniem.

Wiatr mierzwił jego gęste kruczoczarne włosy. Na tle biało-czarnego zimowego krajobrazu ciemnooliwkowa karnacja Włocha sprawiała egzotyczne wrażenie. Tilly z trudem oderwała od niego wzrok.

Nienawykła do towarzystwa takich mężczyzn poczuła, że rumieni się jak pensjonarka. Nakazała sobie jednak w duchu pełen profesjonalizm. Jej firma cateringowa potrzebowała jak najwięcej tego rodzaju ekskluzywnych kontraktów, więc musiała zrobić dobre wrażenie.

Moretti miał na sobie strój stosowny do okoliczności: niebieską koszulę, ciemnoszary sweter i obcisłe ciemnogranatowe dżinsy. Tilly przyłapała się na zerkaniu na jego wąskie biodra. Co się z nią dzieje? Xavier Moretti mierzył ją uważnym spojrzeniem czarnych oczu.

Przedstawiła się i pokrótce wyjaśniła powód swojej obecności. On także dokonał prezentacji, wyrażając przy tym lekkie zdziwienie, że Tilly zjawiła się tak wcześnie. Zapytał nawet, czy znajduje aż tak wielkie upodobanie w przebywaniu w zasypanej śniegiem odludnej okolicy?

– Ja również nie spodziewałam się zastać tu pana o tej wczesnej porze, signor Moretti – odrzekła. Wciąż jeszcze miała nadzieję, że uda jej się pobuszować po rozległym parku, kiedy zakończy wstępne przygotowania w kuchni.

Signor Moretti poprosił, aby zwracała się do niego po imieniu – „tak będzie znacznie prościej” – i zaproponował chwilę wytchnienia przy kominku w salonie. Tilly z żalem musiała odmówić, tłumacząc się nawałem obowiązków.

Jej pracodawca podszedł bliżej i przytrzymał tylne drzwi furgonetki, po czym wziął od niej kartonowe pudło, niechcący muskając przy tym grzbiet jej dłoni. Tilly poczuła gorący dreszcz i zerknęła na niego spłoszona, oddychając z wysiłkiem jak po długim biegu. Czas raptem zwolnił, jakby Ziemia przestała się obracać.

Chcąc odzyskać rezon, udała, że sprawdza zawartość kolejnego pudła, Moretti zaś ruszył w stronę domu. Zaczerpnęła kilka głębokich oddechów, wzięła się w garść i chwyciwszy dwa lżejsze pudełka, pośpieszyła za nim.

– Mam nadzieję, że wkrótce przestanie padać – rzuciła z pozorną swobodą, stawiając je na kuchennym blacie. Jak to się stało, że Xavier Moretti tak szybko wytrącił ją z równowagi? Jedno przelotne muśnięcie dłoni wystarczyło, by zupełnie straciła rezon.

– Si…. Jestem rad, że będę mógł spróbować twoich specjałów, o których tak wiele słyszałem – odrzekł.

Speszona jego pochwałą Tilly rozejrzała się po obszernej kuchni, stanowiącej doskonałą kombinację tradycji z nowoczesnością. Nieczęsto miała okazję pracować w tak szacownych wnętrzach i z góry się na to cieszyła. Na ścianach wisiały pięknie wypolerowane miedziane rondle, na kontuarze pyszniły się błyszczące naczynia ze stali nierdzewnej wszelkich możliwych rozmiarów.

– Co za cudowny stary dom – entuzjazmowała się Tilly. – Jeszcze nigdy nie miałam okazji gotować w tak świetnie wyposażonej kuchni. – Xavier Moretti spoglądał na nią bez słowa, jakby próbował ocenić, na ile jest szczera w swoich zachwytach.

Tilly rozglądała się po wysoko sklepionym pomieszczeniu, żałując, że nie zawsze ma możliwość pracować w tak doskonałych warunkach. Obiecała sobie w duchu, że dołoży wszelkich starań, by zadowolić swojego pracodawcę.

– Si, è bello.

Moretti znów wtrącił jakieś włoskie słówko, co przywołało w umyśle Tilly wspomnienia z cudownych wakacji w starym toskańskim domu babci, pachnącym słońcem, ziołami i przyprawami. Poszła do furgonetki po resztę rzeczy i spostrzegła, że śnieg prawie przestał padać. Odsunęła na bok strojną suknię, przeznaczoną na jutrzejsze przyjęcie zaręczynowe u Vanessy, przyjaciółki z dzieciństwa. Musnęła plastikową osłonę, rozmyślając o sukni ślubnej, jaką miała założyć dokładnie rok temu na swoją ceremonię. Niestety, jej narzeczony Jason okazał się podłym człowiekiem, niegodnym uczuć, jakie tak długo do niego żywiła.

Nie chciała teraz rozpamiętywać tamtego upokorzenia, wolała się skupić na czekającym ją ważnym zadaniu. Dźwigając ostatnie pudła, odwróciła się w stronę domu, próbując łokciem zatrzasnąć ciężkie drzwi. Xavier natychmiast pośpieszył jej z pomocą, wypowiadając przy tym kilka włoskich słów. Niski, aksamitny tembr jego głosu przyjemnie połaskotał jej uszy.

Suknia na przyjęcie zaręczynowe i torba podróżna zostały w samochodzie. Mimo niechęci do hucznych imprez Tilly postanowiła wybrać się jutro wieczorem do Vanessy, która okazała jej w zeszłym roku tyle wsparcia, gdy jej świat za sprawą zdradzieckiego Jasona rozpadł się na kawałki.

Czując lekką irytację na myśl, że przykre wspomnienia sprzed roku nadal sprawiają jej tyle bólu, udała się do kuchni. Xavier stał oparty swobodnie o kontuar, najwyraźniej czując się jak u siebie w domu, i z uwagą śledził poczynania Tilly. Przyznała w duchu, że ten wyjątkowy klient wywarł na niej piorunujące wrażenie.

Xavier przyglądał się, jak Tilly zdejmuje wełniany szal i czapkę i energicznie potrząsa gęstymi jasnymi włosami, które lśniącą kaskadą rozsypują się na jej ramionach. Nie wiedzieć czemu – a może właśnie dlatego – wyobraził ją sobie raptem w swoim łóżku, po pełnym namiętności miłosnym akcie, i poczuł gwałtowny przypływ pożądania.

Zirytował się, że dziewczyna aż tak go pociąga. Doprawdy, nie było mu to na rękę. Ktoś ze znajomych polecił mu jej firmę, nie wspomniał jednak, że właścicielka Tilly’s Table jest tak bardzo atrakcyjna.

Być może działo się tak za sprawą wspomnień, które ogarnęły go w tej pięknej wiejskiej rezydencji, jakże podobnej do domu na włoskiej prowincji, w którym się wychował. Na szczęście dziewczyna najwidoczniej nie zdawała sobie sprawy z własnej urody i wrażenia, jakie na nim wywarła. Jej obecność przypomniała mu natomiast o celu, jaki sobie kiedyś postawił. Otóż pragnął założyć dużą, szczęśliwą rodzinę, lecz tragiczny wypadek na torze żużlowym, jaki spowodował przed trzema laty, zniweczył te piękne plany.

– Napijesz się kawy? – miły głos Tilly wyrwał go z zamyślenia i przypomniał, że niedługo zjawią się tu jego rodzice i kuzynka z mężem. Jakimś niewytłumaczalnym sposobem udało im się go przekonać do wydania tego przyjęcia z okazji Nowego Roku. Xavier miał wyrzuty sumienia, bo już od kilku lat – a dokładniej od trzech – nie bacząc na prośby i namowy, nie spędzał Gwiazdki z rodziną. Nie umiał się przemóc, zwyczajnie nie cierpiał tych świąt, choć oczywiście nie zawsze tak było. Przyczynił się do tego tragiczny wypadek, którego Xavier był sprawcą.

W międzyczasie Tilly zdjęła gruby zimowy płaszcz i stała teraz przed nim w obcisłych dżinsach i dopasowanym czarnym golfie, który ładnie podkreślał jej doskonałą figurę. Niemiłe wspomnienia od razu wywietrzały Xavierowi z głowy. Po namyśle uznał, że ta śliczna dziewczyna najwidoczniej nie zdaje sobie sprawy ze swojej urody, co w jego oczach czyniło ją jeszcze bardziej pociągającą.

– Grazie – podziękował uprzejmie, zastanawiając się nad naturą pożądania, jakie ogarnęło go na widok tej dziewczyny. Zazwyczaj niełatwo ulegał kobiecemu urokowi, teraz jednak był gotów snuć wizje dozgonnego szczęścia w jej ramionach i z nią u boku, co przecież, jak doskonale wiedział, było niemożliwe. Splot tragicznych wydarzeń sprzed trzech lat pozbawił go możliwości dostępnych zwykłym śmiertelnikom. Skoro ucierpieli przez niego niewinni ludzie, on także odmawiał sobie prawa do szczęścia.

Niemal wszystko odróżniało ją od pięknych kobiet z celebryckiego świecznika, wśród których się zazwyczaj obracał – modelek, początkujących aktorek, piosenkarek. Wyczuwał w niej bliską sobie wrażliwość i szczerość i szalenie go to pociągało. Żałował, że nie poznali się w innych, lepszych okolicznościach, w jego dawnym życiu, które bezpowrotnie minęło.

Po chwili uświadomił sobie, że i tak nie miałoby to znaczenia. Nawet tak dobra i ciepła dziewczyna jak Tilly nie chciałaby mieć z nim do czynienia, nie po tym, jak prawda wyszła na jaw. Jaskraworóżowe, poszarpane na brzegach blizny na obu kończynach przypominały mu, że nie zasłużył na szczęście, dlatego od trzech lat nie zdecydował się na poważny związek z kobietą.

Gdy podchodził do okna, żeby wyjrzeć na dziedziniec, wyczuł nagle, że Tilly go obserwuje. Dlaczego raptem zapragnął niemożliwego? Skąd zrodziło się w nim to marzenie? Wszak żywo miał w pamięci reakcję Carlotty, swojej narzeczonej, wyraz obrzydzenia i niechęci na jej ślicznej twarzy, gdy spotkali się po raz pierwszy i ostatni po wypadku. Nie miał złudzeń i wiedział, że w jej oczach był jedynym sprawcą tragicznego zdarzenia, i pojął bez wątpliwości, że nie zasługuje na szczęście.

– Zapomniałam czegoś z furgonetki – odezwała się nagle Tilly, wyjmując kluczyki z kieszeni płaszcza. – Zaraz wracam.

Jak zahipnotyzowany śledził jej rozkołysane biodra, gdy stukając obcasami pośpieszyła do wyjścia. Potrząsnął głową, by w niej sobie przejaśnić, i wyjrzał, czy śnieg przestał padać. Lubił zimę, gdyż wychował się we włoskich górach. Podobało mu się w Anglii i wcale nie tęsknił za Mediolanem, gdzie miał świetnie prosperującą fabrykę skuterów.

– Szkoda, że przestało padać – zauważyła z żalem po powrocie. – Liczyłam na bajkowe klimaty, krajobraz jak z krainy Królowej Śniegu – zaśmiała się perliście. Xavier odparł, że to jeszcze nic pewnego, skoro na niebie wiszą ciemne chmury. Słyszał zresztą, że w radiu zapowiadano zamiecie i ostrzegano podróżujących. – Tak myślisz? – zapytała z dziecięcą nadzieją w głosie. – Och, jak dawno nie widziałam prawdziwego śniegu!

W północnych Włoszech, gdzie się wychował, takie chmury zwiastowały śnieżycę. Przemknęła mu przez głowę szalona myśl, że goście nie dojadą z powodu zamieci, a wówczas zostaną odcięci od świata, tylko we dwoje… Tilly sięgnęła po coś do wysokiej półki, odsłaniając przy tym fragment kremowo białej skóry. Xavier zacisnął szczęki, czując, że pocą mu się dłonie. Tilly starannie unikała jego spojrzenia. Czyżby coś wyczuwała? A może ona też czuła do niego pociąg? Czy zdawała sobie w ogóle sprawę, jak na niego działa?

– Muszę wracać do swoich zajęć – powiedział nieswoim głosem. – Domyślam się, że ty także. – Jeśli szybko się nie oddali, nie uda mu się opanować pokusy porwania jej w objęcia i całowania się z nią do utraty tchu. Od dawna nie żywił takich pragnień wobec kobiet, z którymi się z rzadka umawiał. – Najpierw jednak pokażę ci jadalnię i salon.

Tłumiąc rozdrażnienie, ruszył w kierunku obszernego holu i schodów, świadom lekkich kroków Tilly za plecami. Przystanął i z niezadowoleniem zagryzł wargi, gdy wydała radosny okrzyk na widok ogromnej choinki, której nie usunięto, mimo że Xavier wyraził takie życzenie. Ślicznie udekorowane bombkami i światełkami bożonarodzeniowe drzewko niepotrzebnie przypominało mu o tym, co bezpowrotnie utracił.

– Jak tu pięknie – zawołała z zachwytem Tilly, okręcając się dookoła niczym baletnica. – I jaka wielka choinka! Kiedy byłam mała, marzyłam o takim drzewku, ale nigdy takiego nie miałam. W naszym mieszkaniu nie było na nie miejsca.- Uśmiechnęła się smutno.

– Kazałem je usunąć przed przyjazdem. Podkreślałem to kilka razy – powiedział oschle.

– Ależ dlaczego? Przecież są święta! – Tilly nie kryła zdumienia.

– Były. – Nie miał jej tego za złe, nie mogła bowiem wiedzieć, jak ponure skojarzenia nasuwały mu się w związku z tą porą roku. To wtedy wydarzył się ten okropny wypadek, który kosztował życie Paula, najlepszego przyjaciela Xaviera. Świadomość, że niepotrzebną brawurą bezpowrotnie zniszczył szczęście jego rodziny, pozbawił dzieci ojca, była nie do zniesienia. – Nie świętuję sylwestra ani Nowego Roku, po prostu zaprosiłem rodzinę na kolację. – Nie zamierzał się dłużej rozwodzić nad tą bolesną sprawą. Obecność tej dziewczyny zburzyła kruchy ład, jaki udało mu się osiągnąć.

Pośrodku obszernej jadalni stał długi, przykryty śnieżnobiałym obrusem stół, przy którym mogło zasiąść co najmniej dziesięć osób. Tilly miała ochotę powoli obejść pomieszczenie i podziwiać piękne stare meble, ale nie zdobyła się na odwagę. Zamiast tego zaczęła zadawać Xavierowi pytania o przebieg wieczoru. Zaproponowała, by posadzić gości od strony kominka.

Przybrał zamyśloną minę, udając, że się nad tym zastanawia, i zrobił kilka kroków, żeby się od niej odsunąć. Niebywale go pociągała, ledwo nad sobą panował. Zachodził w głowę, co się z nim właściwie dzieje.

Podczas rozmowy Tilly pilnie robiła notatki w kajeciku, on zaś napawał się widokiem jej lśniących włosów, opadających złotawą kaskadą na ramiona. Pragnął ich dotknąć, przepuścić jasne pasma między palcami, spojrzeć z bliska na jej śliczną, skupioną twarz.

– A gdzie podamy szampana? – zapytała, podnosząc na niego oczy koloru letniego nieba. – Może tutaj? Co na to powiesz? – Xavier zdał sobie nagle sprawę, że wstrzymuje oddech. Stanowczo musi wziąć się w garść, nie jest w końcu nieopierzonym nastolatkiem, niemającym doświadczenia z kobietami.

Nie przestając notować, przespacerowała się po jadalni, przystanęła na moment przed ozdobnym orzechowym kredensem i powoli podeszła do okna. Jej wyrazista twarz o regularnych rysach rozpromieniła się niemal dziecięcą radością.

– Ojej, miałeś rację, znowu pada śnieg! – zawołała i Xavier odniósł wrażenie, że uszczęśliwiona chętnie zaklaskałaby w ręce.

Skorzystał z okazji, żeby się do niej zbliżyć, i stanąwszy tuż za nią, zdał sobie raptem sprawę, jaka jest drobna i krucha. Poczuł niezachwianą pewność, że jest gotów bronić ją przed wszelkim złem tego świata.

Stał, patrząc na nią z góry, gdy nieoczekiwanie podniosła na niego wzrok. Lazurowe oczy nasunęły mu na myśl wody Morza Śródziemnego, czuł słodki, różany zapach jej perfum i nagle zapragnął poznać smak jej miękkich, pełnych warg barwy dojrzałych wiśni.

– No to zabieram się do pracy – rzuciła Tilly i zgrabnie go wyminęła. Postąpiła energicznie kilka kroków, zostawiając go w głębokim zamyśleniu przy oknie.

Omal nie stracił panowania nad sobą, omal nie zapomniał, że nie wolno mu pragnąć kobiety po tym nieszczęściu, którego stał się przyczyną.

Nie chciał nikogo więcej skrzywdzić. Nie wolno mu tego zrobić.

Serce Tilly biło tak mocno, że z pewnością ów dźwięk odbijał się echem w całym domu. Przez krótką chwilę widziała w oczach Xaviera nieskrywane pożądanie i była prawie pewna, że pragnął ją pocałować. Lecz czy to możliwe w przypadku tak atrakcyjnego mężczyzny sukcesu? Sądziła, że raczej się pomyliła, tyle że teraz nie mogła się wyzbyć wizji namiętnego pocałunku. Zadrżała na myśl, że Xavier miałby wziąć ją w objęcia i mocno przytulić. Jeszcze nigdy nie pragnęła tego z taką intensywnością, zwłaszcza nie z Jasonem, którego wolała traktować jak przyjaciela, a dopiero po ślubie, kiedy będą chcieli mieć dzieci… Stop, nie pora teraz wracać do smutnej przeszłości. Przecież po to właśnie uciekła w sylwestra z Londynu, żeby nie oddawać się wspomnieniom!

Spotkanie z zabójczo przystojnym mistrzem torów żużlowych Xavierem Morettim otworzyło świeżo zabliźnione rany.

– Pozwoliłam sobie nieco zmienić ustalone menu – zagadnęła oficjalnym tonem, walcząc o opanowanie. Pragnienie pocałunku z tym mężczyzną było absolutnie niewłaściwe, przeczyło idei profesjonalnego podejścia do klienta, jakiej pragnęła hołdować. Położyła dłonie na rzeźbionym oparciu krzesła i zgodnie z przewidywaniem dotyk gładkiego drewna zadziałał na nią kojąco.

– Pod warunkiem, że będzie to nadal tradycyjna włoska kuchnia, tak jak prosiłem – zaznaczył.

– Jako dziecko co roku spędzałam wakacje u babci w Toskanii – odrzekła. – To dzięki niej pokochałam gotowanie. Zapewniam cię, że dziś wieczorem skosztujesz prawdziwie włoskich potraw.

– Twoja babcia jest Włoszką? – spytał z niekłamanym zdziwieniem. – To ciekawe… Ale przecież nie nosisz włoskiego nazwiska…

Dumna z pochodzenia Tilly opisała pokrótce historię swojej rodziny. Babcia wyszła za mąż za Anglika, ojciec Tilly, jedyne dziecko z tego związku, ożenił się z Angielką i przeniósł do Londynu. Już miała się wdać w szersze wyjaśnienia, ale uznała, że temat nie jest dla Xaviera aż tak interesujący i powinna się raczej zabrać do pracy.

Wbił w nią wzrok, przez co poczuła, że przestrzeń wokół niej się kurczy i że nie może oddychać. Nie wiedziała, co się z nią dzieje.

– Wobec tego jestem ciekaw twoich zmian – oznajmił z lekkim uśmiechem, który sprawił, że wydał się jeszcze przystojniejszy. Potem ciągnął z ożywieniem po włosku, wprawiając ją w coraz większe zakłopotanie.

– Przykro mi – przerwała mu w końcu – ale prawie nie pamiętam języka. Nonna zmarła, kiedy miałam trzynaście lat. Mama jest Angielką, a z ojcem nie rozmawiałam zbyt często po włosku.

Czuła, że gdzieś głęboko w środku czekają na odkrycie wszystkie rozmowy z babcią, lecz nie była jeszcze na to gotowa, bo oznaczałoby to zmierzenie się z bólem i poczuciem osamotnienia po śmierci ukochanego ojca. Jason bardzo jej wówczas pomógł, wypełnił przeraźliwą pustkę w jej życiu, po czym znalazł sobie jednak inną.

– Szkoda, prawda? To taki piękny język. – Xavier Moretti wzruszył lekko muskularnym barkiem, co nie uszło uwadze Tilly. – No i skoro już masz włoskich przodków…

– Może kiedyś zapiszę się na lekcje włoskiego albo nawet pojadę do Toskanii – rzuciła, pragnąc zakończyć ten niewygodny dla siebie temat. Nie chciała wspominać Jasona, zerwanych zaręczyn i przyrzeczeń, jakie sobie złożyła, gdy przestali być parą. Podróż do Włoch była pierwsza na liście. Jak na razie udało jej się tylko rozkręcić firmę cateringową, zapewniającą skromne utrzymanie. Plan wizyty w kraju pochodzenia ojca wciąż czekał na realizację.

– O tak, zrób to, koniecznie – powiedział Xavier z zapałem. – Nie powinnaś się wyrzekać przeszłości.

Jak to? – pomyślała spłoszona. Niemożliwe, by jej klient wiedział, jak straszne upokorzenie ją spotkało. Chyba nieczęsto się zdarza, żeby narzeczony uciekał niemal sprzed ołtarza… Pilnie ukrywała to przed światem, nie chcąc, by ktokolwiek jej współczuł.

– Miałem na myśli twoje po części włoskie pochodzenie – wyjaśnił, mierząc ją uważnym spojrzeniem. Jej twarz rozjaśnił uśmiech i Xavier wyraźnie się uspokoił. – Powinienem jeszcze trochę popracować, a i ty też masz pewnie sporo przygotowań – zaczął z ociąganiem. – Pamiętaj, czuj się tutaj jak u siebie w domu. Masz wszystko do dyspozycji.

– Dziękuję – odparła i spłonęła rumieńcem na myśl, że miałaby się czuć tutaj gościem. Być dla niego kimś bliskim, jakby to wyglądało… Zerknęła na niego, jeszcze bardziej się rumieniąc. Jego twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Trudno było uwierzyć, że przed kilkoma minutami sądziła, że Xavier ma ochotę ją pocałować. Czyżby poniosła ją bujna wyobraźnia?

– Mi scusi, Natalie.

Wyszedł z kuchni, zanim zdążyła mu powiedzieć, że nikt poza babcią tak się do niej nie zwracał. Przez chwilę nasłuchiwała oddalających się pospiesznie kroków, odbijających się echem od ścian.

– Grazie, Xavier – wyszeptała w pustkę, radując się dźwiękiem dawno niesłyszanej włoszczyzny. Po chwili otrząsnęła się z odrętwienia i napomniała się w duchu, aby zbyt łatwo nie ulegać romantycznym porywom i nie puszczać wodzy fantazji. Xavier Moretti wcale nie chciał jej pocałować.

Z tego co o nim wiedziała, był typowym playboyem, facetem, który nigdy nie umawiał się dwa razy z tą samą kobietą. Nie o takim mężczyźnie marzyła, nie za takim tęskniła w bezsenne noce. Nade wszystko pragnęła znaleźć tego jedynego, który będzie ją kochał nad życie. Xavier Moretti był ważnym klientem – i nikim więcej, powinna o tym pamiętać..

Mimo to z uporem wracała myślami do przystojnego Włocha, który przepadł w czeluściach zabytkowej angielskiej rezydencji. Co rusz zerkała na zegarek, wyczekując przybycia swoich dwóch pracownic i gości Xaviera. Towarzystwo innych ludzi skutecznie oderwie jej umysł od niepotrzebnych rozważań.

Należało się skupić na niezbędnych przygotowaniach do uroczystej kolacji. Im szybciej wykona swoją pracę, tym wcześniej znajdzie się w pensjonacie, w którym zarezerwowała sobie pokój. Jutro z samego rana wyruszy do domu Vanessy i weźmie udział w przyjęciu zaręczynowym przyjaciółki. Dzięki temu przekona się wreszcie, czy na pewno uporała się już z ubiegłoroczną traumą po dramatycznym zerwaniu z Jasonem.

Xavier Moretti był wprawdzie nader przystojnym i czarującym mężczyzną, lecz nie nadawał się dla niej.

Tytuł oryginału: New Year at the Boss’s Bidding

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2016

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

Korekta: Anna Jabłońska

© 2016 by Rachael Thomas

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2017

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie Ekstra są zastrzeżonymi znakami

należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harlequin.pl

ISBN 978-83-276-3417-7

Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.