9,99 zł
Marco Silviano i Imogen Fraser poznali się na tropikalnej wyspie. Oboje znaleźli się tam po to, by na chwilę uciec od codzienności i zapomnieć o problemach. Nie wyjawili sobie, kim są ani czym się w życiu zajmują. Ich wspólny tydzień, zakończony namiętną nocą, był jedynie piękną przygodą. Jednak po powrocie do Londynu, do pracy w biurze podróży, Imogen odkrywa, że jest w ciąży. Nie wie, jak znaleźć Marca, ojca dziecka, skoro nawet nie zna jego nazwiska. Nieoczekiwanie spotkanie z prezesem jednej z największych w branży turystycznej nowojorskich firm przynosi odpowiedź na to pytanie…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 148
Rachael Thomas
Kolacja o zachodzie słońca
Tłumaczenie: Natalia Wiśniewska
HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020
Tytuł oryginału: A Ring to Claim His Legacy
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2018
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
© 2018 by Rachael Thomas
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harpercollins.pl
ISBN 978-83-276-5510-3
Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink
Marco Silviano nie mógł oderwać oczu od apetycznej blondynki, która właśnie zamówiła szampana dla siebie i swojej przyjaciółki. Nawet jej głos był niewiarygodnie seksowny. W dodatku jasnoniebieska sukienka połyskująca w półmroku baru uwydatniała każdą jej zachwycającą krągłość, potęgując reakcję jego ciała. Subtelnym gestem dłoni przywołał barmana.
‒ Przekaż tym paniom, że to na mój rachunek. I przekaż im moje wyrazy uznania.
‒ Oczywiście. Mogę prosić pana godność? ‒ zapytał barman.
Znajdowali się w luksusowym kurorcie na wyspie, który Marco niedawno dorzucił do port folio swojej firmy, Silviano Leisure Group. Przyjechał tutaj, by dopilnować, żeby wszystko zostało dopięte na ostatni guzik, dokładnie tak, jak sobie tego życzył. Z doświadczenia wiedział, że najlepiej nie zdradzać swojej tożsamości na samym początku, ale wstrzymać się z tym do czasu, aż zyska pewność, że interes kręci się bez zarzutu.
‒ Marco – odparł beztrosko, ale nazwisko zachował dla siebie.
Obserwował, jak barman przekazuje jego wiadomość. Obie kobiety przeniosły wzrok z posłańca na niego, ale jego interesowała tylko blondynka. Kiedy napotkał jej spojrzenie, Marco poczuł się niesamowicie. Coś między nimi zaiskrzyło. Gwałtownie nabrał powietrza, całkowicie oszołomiony. Nigdy wcześniej nie przeżył nic podobnego.
Szybko jednak zapanował nad emocjami i uniósł kieliszek w stronę nieznajomej. Ledwo zdawał sobie sprawę z obecności drugiej kobiety, która uśmiechając się promiennie, powiedziała coś do swojej przyjaciółki, która wciąż wpatrywała się w niego intensywnie. W jej oczach widział wyraźnie, że była równie wstrząśnięta jak on tym, co między nimi zaszło. Długie, falujące włosy blondynki opadały jej na ramiona i pełne piersi kusząco uwydatnione w głębokim dekolcie sukienki.
Uśmiechnęła się do niego, unosząc kieliszek. W tym prostym geście było coś niezwykle erotycznego i prowokującego. Zawładnęło nim pożądanie, które kazało zapomnieć o obietnicy danej matce i ojcu, że poślubi miłą dziewczynę i się ustatkuje.
Od tygodnia udawał jednego z gości, uchylając się przed zobowiązaniami wobec rodziny, z którą nigdy nie czuł się szczególnie związany. Ostatnio wydarzyło się tak wiele przy akompaniamencie powtarzanego raz za razem pytania o to, kiedy w końcu się ożeni, że ostatecznie postanowił opuścić nowojorską kwaterę Silviano Leisure Group. Musiał uciec od swoich napastliwych krewnych.
Po niedawnym ataku serca jego ojca na światło dzienne wyszło wiele sekretów rodzinnych. W dodatku wiele wspomnień wciąż prześladowało Marca niczym duchy przeszłości. Jakby tego było mało, ciążył na nim obowiązek spłodzenia dziedzica, o czym nie pozwalano mu zapomnieć ani na sekundę. Jego jedyna siostra, Bianca, nie mogła mieć dzieci, co oznaczało, że tylko on mógł zapewnić przetrwanie rodowi Silviano.
Być może flirt z tą blondynką był tym, czego potrzebował, by choć na moment zapomnieć o powinności wobec rodziny. Na samą myśl o jej cudownych krągłościach przyspieszył mu puls. Dlaczego miałby sobie tego odmówić? W końcu nie był jeszcze żonaty ani nawet zaręczony. I zamierzał dopilnować, aby ten stan utrzymał się jak najdłużej.
Odsunął swój stołek od baru, po czym ruszył w stronę kobiet. Kiedy się do niej zbliżał, jasnoniebieskie oczy blondynki błyszczały kusząco. Ale najbardziej podziałało na niego to, jak przygryzała dolną wargę, jakby nie miała doświadczenia w uwodzeniu. Czy to możliwe, że piękno wyspy i odległość dzieląca ją od domu sprawiły, że tej nocy zachowywała się inaczej niż zwykle? A może tak podziałała na nią elektryzująca atmosfera, która wytworzyła się w chwili, gdy spotkały się ich spojrzenia? Tak czy inaczej, efekt był piorunujący.
‒ Dziękujemy za szampana – zwróciła się do niego przyjaciółka blondynki, która wyraźnie chciała przyspieszyć akcję między nią a Markiem.
‒ Tak, dziękujemy. – Wahanie pobrzmiewające w głosie drugiej kobiety wytrąciło go z równowagi. Nie tego się bowiem spodziewał. Niepewność nie pasowała do wyzywającej kreacji, którą wybrała na tę noc.
‒ Cała przyjemność po mojej stronie – powiedział, opierając się o blat baru.
Ani na moment nie przestał się wpatrywać w te niesamowite niebieskie oczy. Czuł się tak, jakby nurkował w oceanie, coraz głębiej i głębiej. Zamrugał gwałtownie. Co się z nim działo? W ostatnich tygodniach spędził zdecydowanie zbyt dużo czasu w towarzystwie siostry, która opowiadała tylko o tym, jak to pewnego dnia spotka odpowiednią kobietę, zakocha się i doczeka potomka.
Sama myśl o założeniu rodziny wydawała się Marcowi bardzo egzotyczna. Zawsze żył szybko, bez zobowiązań, od jednego romansu do drugiego. Nie marzył o niczym na stałe. Co się zaś tyczy miłości, którą kusiła go siostra, zdecydowanie mu jej nie brakowało. Po odkryciu sekretu matki, który tłumaczył, dlaczego nigdy nie zdołał wywalczyć dla siebie miejsca w sercu ojca, nie chciał mieć nic wspólnego z miłością. W dzieciństwie sądził, że na nią nie zasłużył, a jako dorosły zwyczajnie jej nie pragnął.
Blondynka uśmiechnęła się do niego, a on poczuł przyjemne ciepło rozlewające się po całym jego ciele.
‒ To Julie Masters, a ja nazywam się Imogen… ‒ zamilkła, jakby nie była pewna, czy wyjawić swoją tożsamość. – Po prostu Imogen.
Nie zamierzała wchodzić w szczegóły, co absolutnie mu odpowiadało.
‒ Pięknie wyglądasz, Imogen. – Odpowiedział jej uśmiechem, świadomy tego, że jego urok działa na tę kobietę tak samo jak na wszystkie inne. – Jestem Marco.
Rzęsy Imogen zatrzepotały, zdradzając zakłopotanie. Szybko jednak odzyskała panowanie nad sobą i ponownie spojrzała mu prosto w oczy.
‒ Cześć, Marco. – Miała zachrypnięty, bardzo seksowny głos.
‒ Jak się wam podoba na wyspie? – zapytał, zwracając się do obu przyjaciółek, żeby ostudzić atmosferę.
‒ Ogromnie – odparła Imogen z entuzjazmem. – Dotarłyśmy tu dopiero wczoraj, ale ja już zdążyłam zakochać się w tym miejscu.
‒ Jest bosko – dodała Julie, po czym uniosła kieliszek do ust.
Marco nie mógł się spodziewać lepszej reakcji. Wszystko, co zobaczył na wyspie, przypadło mu do gustu, ale zadowolenie gości było dla niego najważniejsze.
‒ Skąd przyjechałyście?
‒ Z Londynu. – Błyskawiczna odpowiedź Julie zaskoczyła go. – Tata uznał, że powinnyśmy spędzić trochę czasu w słońcu. Więc jesteśmy.
‒ Jesteście siostrami? – Marco przeniósł wzrok z blondynki Imogen na ciemnowłosą Julie.
‒ Kuzynkami – wyjaśniła Imogen, na co Julie roześmiała się tak, jakby usłyszała doskonały dowcip.
Marco nie uwierzył w tę historię. Odniósł wrażenie, że został wciągnięty w jakąś drobną intrygę, ale nic go to nie obchodziło. Liczyło się tylko pożądanie.
Imogen posłała Julie wymowne spojrzenie, które mogło sygnalizować ostrzeżenie, irytację albo oszołomienie. Kiedy ponownie skupiła uwagę na nim, jej pełne usta układały się w promienny uśmiech, a w oczach tańczyły psotne chochliki, które ogromnie go podniecały.
‒ Niestety mamy tylko ten tydzień.
‒ Więc wykorzystajmy go najlepiej, jak się da. – Marco przyglądał się, jak czerwień barwi policzki ponętnej blondynki, która wbiła wzrok w swój kieliszek, jakby bąbelki mogły jej pomóc w podjęciu decyzji, co dalej.
‒ Dokładnie to samo powiedziałam dosłownie przed chwilą. – Julie roześmiała się, skupiając na sobie uwagę mężczyzny. – Dlatego teraz was przeproszę, bo nie zamierzam marnować ani minuty wakacji.
Imogen szybko uniosła głowę i zerknęła na niego, zanim przyjrzała się Julie.
‒ Doprawdy?
‒ Owszem. – Julie zaczęła się od nich oddalać. – Jestem pewna, że Marco dotrzyma ci towarzystwa.
Marco doskonale wiedział, co się właśnie wydarzyło. Julie wyczuła płonące między nimi pożądanie i postanowiła dać im zielone światło. Zadowolony spojrzał na Imogen. Podobała mu się jej nieśmiałość. Sądził, że miło będzie spędzić czas na uwodzeniu tej kobiety, zamiast zwalić ją z nóg swoją pozycją albo od razu zaciągnąć do łóżka. Bogactwo i nazwisko, które nosił, miały pewną wadę. W chwili, gdy kobiety poznawały jego tożsamość, przestawały dostrzegać jego i koncentrowały się wyłącznie na tym, co mógł im dać.
‒ Przepraszam za nią – odezwała się Imogen, ponownie onieśmielona.
Najbliższy tydzień zapowiadał się znacznie bardziej interesująco, niż mógł się spodziewać. Piękna Imogen mogła się okazać antidotum, którego potrzebował przed powrotem do Nowego Jorku. Rozważał nawet wyłączenie telefonu na dzień lub dwa, co nie zdarzyło mu się nigdy dotąd. Jeśli tylko dzięki temu mógł spędzić noc z Imogen…
Nie zamierzał zignorować tego, co ich do siebie przyciągało. Właściwie postanowił zaczekać i zobaczyć, co się wydarzy. Nigdy wcześniej nie eksperymentował w ten sposób. Ale sama myśl o przeciągnięciu tego flirtu, zanim zatracą się w dzikim, namiętnym seksie, rozpalała go do czerwoności.
‒ Chętnie dotrzymam ci towarzystwa – powiedział, kiedy ponownie skierowała na niego swoje duże niebieskie oczy. – Mamy butelkę szampana i całą noc przed nami. Czy moglibyśmy chcieć więcej?
Jej figlarny uśmiech zaparł mu dech. Przez głowę przeszła mu myśl, że finał tej znajomości może go jeszcze zaskoczyć. Wyczuwał, że za zalotnymi spojrzeniami i seksowną kreacją kryła się kobieta niepodobna do tych, z którymi wcześniej się spotykał. Bardzo mu się to podobało i ekscytował go to, ponieważ pozwalało mu wyrwać się ze schematu.
‒ Nie poradzę sobie sama z całą butelką. – Imogen zaśmiała się dźwięcznie. – Zwłaszcza że nie jestem przyzwyczajona do szampana. Bąbelki szybko uderzają mi do głowy.
Marco się zamyślił. Dziewczyna z dobrego domu, której czas upływał na imprezach i spotkaniach towarzyskich, powinna być przyzwyczajona do dobrych trunków. Nie zamierzał jednak się nad tym zastanawiać. Wolał działać, żeby jak najszybciej móc pocałować tę kobietę.
‒ W takim razie nie będziemy się spieszyć.
Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, wsuwając niesforny kosmyk za ucho. Nie próbowała z nim w ten sposób flirtować. Dawała do zrozumienia, że czuje się nieswojo i że ma obawy wobec niego. Czy to możliwe, że brakowało jej wprawy w uwodzeniu mężczyzn? Jeśli tak, Marco musiał zapomnieć o swoich rutynowych zagrywkach. Przeszył go dreszcz podniecenia.
‒ Dobrze – odezwała się z uroczym uśmiechem.
Odstawił szklankę z brandy, po czym skinął na barmana, żeby ten przyniósł im kubełek z lodem i dwa czyste kieliszki.
‒ Może znajdziemy sobie wygodniejsze miejsce? Bardziej ustronne? – zwrócił się do Imogen.
Kobieta szybko zapanowała nad paniką, która na moment pojawiła się na jej twarzy. Nonszalancko wzruszyła ramionami i odrzuciła w tył włosy, odsłaniając cienkie ramiączka sukienki oraz znacznie większy fragment kształtnych piersi, niż zapewne by sobie tego życzyła. I chociaż Makiem zawładnęło pożądanie, zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem Imogen nie była z kimś związana. Z zasady nie angażował się w relacje z kobietami, które były zajęte.
‒ To doskonały pomysł – szepnęła, czym podnieciła go jeszcze bardziej.
Oparł dłoń u dołu jej pleców i poprowadził w spokojniejsze miejsce nieopodal restauracji.
‒ Mam nadzieję, że nie wchodzę nikomu w paradę. – Odsunął dla niej krzesło, gdy tymczasem kelner przyniósł ich wiaderko z szampanem i kieliszki.
Imogen zmarszczyła czoło.
‒ W paradę?
Zerknął na jej lewą dłoń, ale nie zauważył obrączki.
‒ Na taką piękną kobietę na pewno czeka w domu narzeczony albo chłopak?
Imogen zamrugała gwałtownie pod wpływem bólu, który poczuła na myśl o swoim narzeczonym. Gavin ją zdradził. Porzucił ją. Ale przystojny i niezwykle czarujący Marco nie mógł wiedzieć, że Gavin odszedł od niej zaledwie tydzień przed ich ślubem. Ani o tym, że niedawno ożenił się z inną kobietą, choć zarzekał się, że nie jest stworzony do małżeństwa, a poprosił Imogen o rękę tylko dlatego, że naciskały na niego ich rodziny.
‒ Nie jestem z nikim związana – odparła tak pogodnie, jak tylko zdołała, obserwując, jak sprawnie Marco napełnia ich kieliszki.
Jego ciemne włosy połyskiwały w świetle lamp, a ciemna karnacja zdradzała śródziemnomorskie pochodzenie. Kiedy uniósł głowę i skierował na nią czarne jak atrament oczy, zaczerwieniła się.
Podał jej kieliszek z szampanem. Imogen była pewna, że obracał się w zupełnie innych kręgach towarzyskich niż ona. Każdy jego gest sugerował, że był zamożnym i wpływowym człowiekiem. Całkowicie nieosiągalny dla kogoś takiego jak ona, kto wiódł zwyczajne życie od pierwszego do pierwszego. Imogen nie miała pojęcia, dlaczego dała się namówić Julie i uległa niezwykłej atmosferze wyspy, na którą trafiła całkiem niespodziewanie w ramach swojej pracy.
Nie rozumiała również, dlaczego to właśnie ona spośród wszystkich kobiet obecnych w barze wylądowała przy stoliku z najseksowniejszym mężczyzną w okolicy. Wyróżniał się z tłumu wysoką, atletyczną sylwetką i od razu zwrócił jej uwagę, choć udawała obojętność. Zwykle mężczyźni woleli smukłą Julie od Imogen, która była nieco niższa i miała bujniejsze kształty. Zganiła się w duchu za takie myślenie. Nawet jeśli Gavin podkopał jej pewność siebie, nie zamierzała wrócić do udręki, którą pamiętała z czasów liceum, kiedy była obiektem drwin i niewybrednych żartów.
Przyjęła kieliszek od Marca, rozmyślając o planie Julie. To ona wpadła na pomysł, żeby uciekły przed szarzyzną dnia codziennego na luksusową wyspę. Kiedy firma, w której pracowały, Bespoke Luxury Travel, uznała za konieczne wysłać je do jednego z kurortów Silviano Leisure Group, aby zakosztowały luksusu, który miały później sprzedawać swoim klientom, Julie uparła się, by wykorzystały ten czas w stu procentach.
Imogen nie spodziewała się wówczas, że ktoś taki jak Marco stanie się częścią tego planu. Ogromnie różnił się od znanych jej mężczyzn i dobrze wiedział, czego chce. Wszystko wskazywało na to, że aktualnie pragnął jej. Udawanie zalotnej trzpiotki bez zahamowań nie leżało w jej naturze, ale Julie przekonała ją, że potrzebowała namiętnego romansu, by zapomnieć o zdradzie Gavina sprzed roku.
Nic dziwnego, że Julie praktycznie wepchnęła ją w ramiona Marca. Bogaty, przystojny i niezwykle czarujący musiał być zaprawionym w bojach playboyem. Imogen uśmiechnęła się do siebie. Zamierzała przyjąć wyzwanie Julie i zagrać w jej grę. Przez najbliższy tydzień zamierzała być zupełnie inną Imogen niż na co dzień. Nawet jeśli miała mieć tego mężczyznę dla siebie tylko przez kilka godzin, postanowiła wykorzystać do cna każdą sekundę.
‒ Jestem zaskoczony, że taka piękna kobieta jak ty nie ma towarzystwa. Cieszę się jednak, że mogę to wykorzystać. – Głęboki, seksowny głos Marca wyrwał ją z zamyślenia.
Kiedy się do niej przysunął, serce zabiło jej mocniej i poczuła przyjemne łaskotanie w brzuchu. Kręciło jej się w głowie, choć ledwie skosztowała szampana. Czy naprawdę mogła być kobietą, której pragnął Marco?
‒ To jest nas dwoje. – Wspomniała wszystkie rady Julie, która utrzymywała, że romans pozwoli jej zapomnieć o draniu, który porzucił ją przed ołtarzem.
Musiała tylko żyć chwilą. Uśmiechnęła się na myśl o uporze Julie. Nie byłaby zdziwiona, gdyby jej koleżanka korzystała właśnie z uroków samotności w luksusowej willi, którą dzieliły podczas pobytu na wyspie. W końcu dotrzymała danego słowa i wepchnęła Imogen w ramiona Marca.
‒ Co cię tak ucieszyło? – zapytał łagodnie Marco.
‒ Jak mogłabym się nie cieszyć? Spędzam czas w pięknym miejscu w miłym towarzystwie. – Próbowała flirtować, ale nie czuła się komfortowo.
Nie pomagała też sukienka odsłaniająca krągłości, które zwykle próbowała ukryć. Wyglądała w niej na kobietą niepodobną do skromnej Imogen. Ale Julie twierdziła, że wygląda w niej bardzo uwodzicielsko. Poza tym na co dzień nie miała okazji paradować w kreacjach od najlepszych projektantów. Mogła robić to tylko przez kilka najbliższych dni dzięki uprzejmości kierownictwa, które zadbało o garderobę swoich pracownic na czas realizacji powierzonego im zadania.
‒ Tylko miłym? – zażartował, popijając szampana i nie odrywając od niej wzroku.
Przyjrzała się uważnie jego przystojnej twarzy. Chociaż uroda sugerowała, że miał korzenie w basenie Morza Śródziemnego, mówił z amerykańskim akcentem. Kiedy czekał na odpowiedź, jego oczy połyskiwały kusząco.
‒ No dobrze. – Zaśmiała się. – Ale niech ci to nie uderzy do głowy. Jestem w pięknym miejscu w towarzystwie przystojnego mężczyzny.
‒ Tak lepiej – rzucił z uśmiechem. – Zdradzisz mi, Imogen, co porabiasz w Londynie?
Imogen omal się nie zachłysnęła szampanem. W panice zaczęła analizować najróżniejsze scenariusze, które mogłyby pasować do odgrywanej przez nią roli. Przecież nie mogła powiedzieć temu bez wątpienia niezwykle zamożnemu mężczyźnie, że pracowała w biurze i starała się przeżyć od pierwszego do pierwszego. Po co miałaby psuć magię tej chwili? Dlaczego nie miałaby żyć fantazją, w której stworzyła dla siebie całkiem nowe życie?
‒ Jestem osobistą asystentką. – Wypiła łyk szampana, po czym odstawiła kieliszek, żeby nie przesadzić z ilością. – A ty?
‒ Robię w branży turystycznej.
‒ W Ameryce?
Zaśmiał się i ten seksowny dźwięk przyprawił ją o rozkoszny dreszcz. Cieszyła się, że siedzi, bo nogi mogłyby jej odmówić posłuszeństwa, gdyby próbowała się na nich utrzymać. Nigdy nie przypuszczała, że pożądanie może wywrzeć tak silny wpływ.
‒ To takie oczywiste?
‒ Nie całkiem. Twój wygląd jest mylący. Można by pomyśleć, że wychowałeś się nad Morzem Śródziemnym. – Dlaczego w ogóle to powiedziała? Przecież tylko dała mu do zrozumienia, że zainteresował ją do tego stopnia, że zaczęła snuć domysły na jego temat.
‒ Moja rodzina pochodzi z Sycylii. Dziadek i babcia wyemigrowali do Nowego Jorku tuż po ślubie, żeby zacząć nowe życie. – Uśmiechnął się, a Imogen pomyślała, że musiał być zżyty ze swoimi dziadkami. Rodzina musiała być dla niego ważna. – Otworzyli kawiarnię i prowadzili ją aż do śmierci.
‒ Jak romantycznie – wypaliła, zanim zdążyła ugryźć się w język. Po jego minie poznała, że nie podzielał jej opinii. Prawdopodobnie był typem mężczyzny, który nie zamierzał się ustatkować ani dochować wierności jednej kobiecie, gardził miłością i pewnie nawet o niej nie wspominał.
‒ Taka z ciebie romantyczka?
Roześmiała się i uniosła kieliszek do usta, czując na sobie jego spojrzenie. Wiedziała, że jej sukienka więcej odsłaniała, niż zakrywała. Julie wyglądałaby w niej znacznie lepiej, ale nalegała, żeby to właśnie Imogen wystąpiła w niej tego wieczoru. Nawet nie chciała jej przymierzyć. Twierdziła, że to ważne, by Imogen pielęgnowała odzyskaną pewność siebie po tym, jak przebolała zdradę Gavina i koszmarny epizod wyszydzania w czasach, gdy uczyła się w liceum.
‒ Chyba nie bardziej od innych. Po prostu ta historia wydała mi się czarująca. – Oparła się wygodnie i wypiła trochę szampana. – Ty nie uważasz jej za romantyczną?
‒ Nie. – Wymówił to słowo tak stanowczo, że niemal zrobiło jej się go żal.
Choć z drugiej strony może tak właśnie było lepiej. Może ten włoski nowojorczyk miał lepszy przepis na życie. Jego na pewno nie spotkał zawód miłosny, a żadna kobieta nie porzuciła go w przededniu ślubu. Tak czy inaczej bawiła się doskonale, kiedy tak się z nim droczyła. Od dawna nie czuła się równie beztrosko jak teraz.
‒ Rozejrzyj się tylko. Romantyzm unosi się w powietrzu. – Zatoczyła krąg rękami, wskazując stoliki ze świecami, dyskretnie oświetlony bar i otaczający ich ogród.
‒ Dobrze, poddaję się.
‒ Tak szybko? – zażartowała, śmiejąc się z niego, jakby znali się od lat, a nie od zaledwie kilku godzin.
Skinął głową.
‒ Może i ta wyspa jest odrobinę romantyczna.
‒ Czyżbyś dał dojść do głosu swojej włoskiej naturze?
‒ A podoba ci się to? – Ta zabawa w uwodzenie zaczynała robić się niebezpieczna, ale z jakiegoś powodu Imogen nie chciała jej przerwać. Może szampan dodał jej śmiałości.
‒ Owszem. Znacznie bardziej od tego zatwardziałego nowojorskiego biznesmena.
‒ Hm. – Uniósł swój kieliszek w jej stronę. – W takim razie proponuję toast za romantyczne interludium na wyspie z piękną kobietą.
Nigdy wcześniej nikt nie nazwał jej piękną. W szkole rówieśnicy dokuczali jej z powodu wagi, a jej mama, choć chciała dobrze, często komplementowała jej „urocze fałdki”, obracając w niwecz resztki pewności siebie Imogen. Dorastała, litując się nad sobą, a kiedy w końcu uwierzyła, że jest coś warta, jej wieloletnia przyjaźń z Gavinem rozkwitła, zamieniając się w coś zupełnie innego. Kiedy oddała mu serce, stał się całym jej światem. Ale przez długie dwa lata związku, który zakończył się zaręczynami, on ani razu nie zachwycił się jej urodą ani jej nie skomplementował.
‒ Za romantyczne chwile – dodała, przyglądając się, jak Marco unosi brwi. Potem, nie odrywając od niej oczu, wypił szampana. Niemal czuła, jak przyzywa ją jego ciało, niemal słyszała uwodzicielskie słowa niesione ciepłą bryzą.
Z głośników przy barze popłynęła wolna melodia, idealna do wolnego tańca z kimś wyjątkowym. Kiedy się w nią wsłuchiwała, Imogen uśmiechnęła się smutno. Dawno z nikim nie tańczyła. Przez ostatni rok ich związku Gavin rzadko zapraszał ją na randki. Powinna była odczytać to jako ostrzeżenie i uświadomić sobie, że wcale mu na niej nie zależało. Niestety całkowicie zaślepiły ją własne marzenia o wielkiej miłości do grobowej deski. Nie zamierzała więcej popełnić tego błędu.
‒ Zatańczysz ze mną? – Marco wstał i wyciągnął do niej rękę. Spojrzała na jego twarz, częściowo ukrytą w cieniu.
‒ Ale… ‒ Zabrakło jej słów, kiedy próbowała sobie wyobrazić, jak by to było, gdyby ściskała jego dłoń, przyciskając ciało do jego ciała. Płonące w niej pożądanie wyraźnie pokazywało, że nie była obojętna na uroki Marca.
‒ Wykorzystamy do cna tę romantyczną chwilę? – mruknął, delikatnie przyciągając ją do siebie. – Uciekniemy od rzeczywistości?
‒ Jak mogłabym odmówić?
Odeszli kilka kroków od stolika, a potem Imogen przysunęła się do niego. Spoglądał na nią wygłodniałymi oczami, rozbudzając w niej pragnienia, o które nawet się nie podejrzewała.
‒ Przyjechałaś tutaj, żeby przed czymś uciec, Imogen? – zapytał niespodziewanie.
‒ A ty nie?
‒ Właściwie to tak. – Nie uciekł od niej wzrokiem, kiedy przesunął dłonie niżej na jej biodra.
‒ W takim razie powinniśmy uciec razem – wypaliła bez zastanowienia, wcale nie z powodu szampana. Tak działał na nią mężczyzna, z którym poruszała się wolno w rytm muzyki. Z każdym ruchem coraz wyraźniej czuła muskulaturę ukrytą pod skrojonym na miarę smokingiem.
‒ Wyjęłaś mi to z ust.
Znieruchomiała i spojrzała na niego. Nigdy w życiu nie czuła się taka drobna i krucha jak w tej chwili. I nie chodziło o jego słuszny wzrost, ale o to, jak ją trzymał, jak na nią patrzył. Sprawiał, że czuła się seksowna i piękna.
Dopiero po chwili dotarło do Marca, że przestali tańczyć. Imogen pochłonęła jego uwagę do tego stopnia, że ledwo mógł myśleć. Czuł się dobrze, kiedy trzymał ją w ramionach. Pasowała tam znacznie lepiej niż jakakolwiek inna kobieta przed nią. Przeklął w duchu. Prowadzenie tej gry zaczynało wychodzić mu bokiem. Powinien był po prostu ją pocałować i zaciągnąć do łóżka, żeby później móc o niej zapomnieć.
Miał jednak cały tydzień. Mnóstwo czasu, by rozkoszować się towarzystwem tej blond piękności – odgrywać mężczyznę, którym mógłby być, gdyby matka nie ukryła przed nim jednego istotnego faktu na temat ojca. Odsunął od siebie natrętne myśli. Zamierzał od niej uciec, dokładnie tak, jak planował.
Imogen skierowała na niego swoje duże niebieskie oczy, tak bardzo niewinne. Z każdym oddechem jej piersi unosiły się i opadały, domagając się jego dotyku. Gdyby mocno ją przytulił, bez wątpienia poczułaby, jak bardzo jej pragnął. Ale coś go powstrzymywało. Nie miał pojęcia dlaczego, ale mimo żaru pożądania chciał odwlec chwilę, kiedy ją pocałuje.
Nagle Imogen poruszyła się w jego ramionach. Spojrzała na niego tak, jakby czytała mu w myślach – jakby znała jego pragnienia. Stoczył ze sobą walkę o zachowanie wstrzemięźliwości i jakimś cudem ją wygrał. Pozwolił sobie tylko lekko musnąć wargami jej pełne usta. To wystarczyło, by zaprószyć iskrę pożądania. Pozostawało tylko pytanie, jak wiele upłynie czasu, zanim dojdzie do prawdziwej eksplozji.
Zwykle, kiedy całował kobietę, oczekiwał natychmiastowej reakcji. Nie zależało mu na zaangażowaniu emocjonalnym ani na zabieganiu o względy wybranki. Ale z Imogen było inaczej. To miejsce było inne. Z dala od swojej rodziny i swojego życia on sam był inny.
Gdyby zachowywał się tak jak zwykle, ta kobieta znalazłaby się w jego sypialni jeszcze tej nocy. Zależało mu jednak na czymś innym. Pierwszy raz pragnął rozkoszować się chwilą, czerpać przyjemność z czekania na właściwy moment, kiedy w końcu posiądzie jej ciało.
Podobnie jak ona miał spędzić na tej wyspie cały dzień. Dlaczego nie miałby wykorzystać tego czasu do ostatniej sekundy?
‒ Masz plany na jutro? – szepnął zachrypniętym głosem, odsuwając się od niej.
‒ Nie – odparła głosem, który zdradzał, że pragnęła go równie mocno jak on jej.
Uśmiechnął się, muskając ustami jej usta.
‒ Chciałbym, żeby nasza ucieczka nie ograniczała się do tej nocy.
‒ Ja też. – Jej oczy lśniły, kiedy na niego spojrzała. Kusiły go i przyzywały, ale Marco zdołał nad sobą zapanować.
Imogen pojawiła się w jego życiu w idealnym momencie, razem ze swoimi romantycznymi wizjami relacji damsko-męskich. Kiedy rozpadało się wszystko wokół niego, piękna blondynka dała mu nadzieję, że zdoła o tym zapomnieć choć na trochę.
‒ Życzę ci dobrej nocy. – Odszedł od niej, rozdarty między pragnieniem, by wziąć ją w ramiona, a chęcią odroczenia tej chwili. Jeśli naprawdę chciał uciec od tego, kim był, musiał pozwolić jej odejść.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej