Szlachetne Piękno - Peter Kwasniewski - ebook

Szlachetne Piękno ebook

Peter Kwasniewski

4,0

Opis

Tradycyjna liturgia Kościoła rzymskokatolickiego jest wysoce precyzyjnym rytuałem, rozwijającym się w warstwach wyszukanych gestów, bogatej symboliki, szeptanej łaciny i starożytnych chorałów. „Eksperci” po Soborze Watykańskim II byli przekonani, że taki rytuał nie ma znaczenia dla „współczesnego człowieka”. Ku szokowi niektórych, uciesze wielu i zaskoczeniu wszystkich, stara łacińska Msza (i wiele z tego, co się z nią wiązało) wytrwale przetrwała w ciągu ostatniego półwiecza i stała się coraz bardziej znaczącym elementem katolickiego krajobrazu. Jakie są powody tego odrodzenia, zwłaszcza wśród młodych? I dlaczego ten rozwój jest tak ważny dla odnowy katolicyzmu?

Piotr Kwaśniewski w żywy sposób opowiada o szlachetnym pięknie i transcendentnej świętości tradycyjnej liturgii rzymskiej, która onieśmiela nas tajemnicą Boga, porusza widowiskiem, wprowadza w święte milczenie i przenosi w świat niewidzialnych rzeczywistości. Ten bezcenny skarb przeciwstawia racjonalistycznym reformom lat sześćdziesiątych, które przyniosły liturgię katolicką oderwaną od własnej historii i dziedzictwa kulturowego, nieadekwatną wobec swej teologicznej istoty oraz jej ascetyczno-mistycznych celów. Jego konkluzja: jeśli w Kościele ma nadejść nowa wiosna, sednem tego będzie szeroko zakrojona odbudowa tradycyjnej liturgii.

Książka ta została napisana, gdy obowiązywało jeszcze Summorum Pontificum Ojca św. Benedykta XVI. Jednakże idee i argumenty autora nie tracą nic ze swojej siły i aktualności; wręcz przeciwnie, publikacja Traditionis Custodes sprawia, że teza autora jest jeszcze bardziej ważna i pilna niż kiedykolwiek, wbrew i mimo tej zdumiewającej nieufności wobec wiekowej tradycji Kościoła katolickiego.

Peter Kwasniewski, filozof, teolog, liturgista i kompozytor. Uzyskał tytuł doktora filozofii na Katolickim Uniwersytecie Amerykl w Waszyngtonie i licencjata w dziedzinie sztuk wyzwolonych w Thomas Aquinas College. Po zakończeniu nauczania w Międzynarodowym Instytucie Teologicznym w Austrii, dołączył do zespołu założycielskiego Wyoming Catholic College, gdzie wykładał teologię, filozofię, muzykę i historię sztuki oraz kierował chórem i scholą do 2018 roku. Dziś jest autorem i wykładowcą, którego teksty publikowane są na portalch i w czasopismach takich jak The New Liturgical Movement, LifeSiteNews, Rorate Caeli, OnePeterFive, The Remnant, Catholic Family News i Latin Mass Magazine. Dr Kwasniewski podejmuje tematy z myśli tomistycznej, teologii sakramentalnej i liturgicznej, historii i estetyki muzyki, Katolickiej Nauki Społecznej oraz problemów współczesnego Kościoła. Jest autorem lub redaktorem trzynastu książek, z których ostatnie to The Ecstasy of Love in the Thought of Thomas Aquinas (Emmaus Academic, 2021) oraz Are Canonizations Infallible? (Arouca Press, 2021). Jego prace zostały przetłumaczone na co najmniej osiemnaście języków. Więcej informacji można znaleźć na jego stronie internetowej: www.peterkwasniewski.com

Spis treści

1. Dlaczego nowa ewangelizacja potrzebuje starej Mszy:
krajobraz po długiej zimie racjonalizmu 
2. Szacunek nie wystarczy: na temat znaczenia Tradycji 
3. Duch Liturgii w słowach i czynach Matki Bożej 
4. Nowy Ruch Liturgiczny: pilna pomoc dla chorego Kościoła 
5. Różne wizje, sprzeczne ścieżki 
6. Ukształtowane w Duchu i Mocy Liturgicznej:
refleksje nad Summorum Pontificum 
7. Kładzenie naszych fundamentów na twardej skale 
8. W jaki sposób usus antiquior wywołuje większe zaangażowanie 
9. Nieustanne Święto Wszystkich Świętych 
10. Spokój i chwała: cicha i śpiewana Msza święta 
11. Hołd dla Matki Bożej, Królowej Liturgii 
12. „Zawsze do przodu, nigdy wstecz” 
Podziękowania 
Bibliografia 

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 459

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,0 (1 ocena)
0
1
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




1.Dlaczego nowa ewangelizacjapotrzebuje starej Mszy:krajobraz po długiej zimie racjonalizmu

Pozwólcie mi zacząć od kilku faktów. Frekwencja katolików na Mszy ulega ciągłemu spadkowi, można by nawet rzec: upadkowi, od około 1965 – roku, wktórym zaczęły się wielkie zmiany wsposobie celebrowania Mszy1. Zdrugiej strony od roku 1984, kiedy papież Jan Paweł II po raz pierwszy poprosił biskupów, aby zhojnością udzielali zezwoleń imianowali kapłanów, żeby celebrowali usus antiquior lub starszy obrządek rzymski, azwłaszcza od roku 2007, kiedy papież Benedykt XVI wmotu proprio Summorum Pontificum odwołał ostatnie ograniczenia – liczba tradycyjnych Mszy łacińskich dostępnych dla wiernych, liczba wiernego im duchowieństwa oraz liczba uczestniczących wnich katolików stale wzrasta. W2013 roku ponad 1000 duchownych wAmeryce Północnej ukończyło oficjalny program szkolenia dotyczącego odprawiania klasycznego rytu rzymskiego2. Wroku 1988 wStanach Zjednoczonych było zaledwie około 20 miejsc, wktórych wniedziele można było uczestniczyć wtradycyjnej Mszy łacińskiej; do 2013 ta liczba wzrosła do prawie 5003.

W odpowiedzi na oczywiste potrzeby studentów, wykładowców ipracowników harmonogramy liturgii wielu katolickich uczelni iuniwersytetów obejmują teraz Mszę wnadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Zakonnicy zkolei mają włączone usus antiquior wswój tryb życia, anawet przyjmują go całkowicie wwyniku gwałtownego wzrostu powołań. Średni wiek katolików uczestniczących wparafiach wtradycyjnej Mszy łacińskiej jest niższy niż średnia krajowa, podczas gdy średnia wielkość rodziny jest wyższa4. Jest to młodzieńczy, kwitnący idynamicznie rozwijający się ruch. Jak zauważył papież Benedykt XVI w2007roku:

Zaraz po Soborze Watykańskim II uważano, że wnioski opozwolenia na korzystanie zMszału z1962 roku będą ograniczone do starszego pokolenia, które wraz znim dorastało, ale wmiędzyczasie wyraźnie wykazano, że młodzi ludzie również odkryli tę formę liturgiczną, odczuwają jej atrakcyjność, aspotkanie zmisterium Najświętszej Eucharystii wjej trakcie szczególnie im odpowiada5.

Kardynał Antonio Cañizares Llovera w2013 roku, kiedy był prefektem Kongregacji Kultu Bożego, napisał wpodobnymduchu:

Motu proprio [Summorum Pontificum] wywołało również zjawisko, które jest dla wielu zdumiewające istanowi prawdziwy „znak czasów”: zainteresowanie, które wywołuje nadzwyczajna forma rytu rzymskiego, wszczególności wśród młodzieży, która nigdy nie doświadczyła go jako zwykłej formy; [zainteresowanie] przejawiające się pragnieniem przeżywania czegoś odmiennego, wzywającego nas ku nowym i, dla wielu duszpasterzy, nieprzewidzianym horyzontom. Otwarcie się bogactwa liturgicznego Kościoła dla wszystkich wiernych umożliwiło odkrycie wszystkich skarbów tego dziedzictwa dla tych, którzy ich nie znali – wśród których ta forma liturgiczna bardziej niż kiedykolwiek wcześniej wzbudza liczne powołania kapłańskie izakonne, którzy pragną oddać swoje życie służbie ewangelizacji6.

Dlaczego to wszystko się dzieje? Dlaczego reforma liturgiczna lat sześćdziesiątych isiedemdziesiątych XX wieku nie przyniosła nowej wiosny wKościele? Ina czym polega tajemnica atrakcyjności starej Mszy łacińskiej, czyli powód lub powody jej zaskakującego odrodzenia wnaszych czasach, gdy większość ludzi, którzy ją celebrują lub uczęszczają na nią, urodziła się po 1970 roku? Wjaki sposób ten rozwój jest dobry dla Kościoła idla nowej ewangelizacji?7

Aby móc zacząć odpowiadać na te pytania, musimy ukierunkować się odpowiednio wposzanowaniu tego, co stanowi nową ewangelizację ijak wpasowuje się wnią liturgia. Można by podać szereg ważnych sformułowań, ale uważam, że to bp. Dominique’a Reya jest najbardziejtreściwe:

Nowa ewangelizacja nie jest pomysłem ani programem: to wymaganie, aby każdy znas poznał osobę Chrystusa głębiej itym samym stał się zdolniejszym do tego, by prowadzić do Niego innych. Jedynym sposobem, aby zacząć to czynić, jest święta liturgia, ajeśli nie jest ona taka, jaka być powinna, albo ja nie jestem odpowiednio przygotowany, to spotkanie zChrystusem będzie utrudnione, anowa ewangelizacja na tym ucierpi. (...) Historia ewangelizacji na przestrzeni wieków pokazuje, jak wielcy misjonarze byli wielkimi ludźmi modlitwy, adokładniej – ludźmi autentycznego oddania. To ukazuje również związek między jakością igłębią życia liturgicznego adynamiką apostolską. Nowa ewangelizacja musi zakotwiczyć się wgłębokiej Eucharystii iw liturgicznym odnowieniu8.

W propozycjach XIII Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów, które odbyło się wpaździerniku 2012 roku, znajdujemy wzniosłe uznanie tychtwierdzeń:

Godne celebrowanie świętej liturgii, najcenniejszego whistorii daru Boga dla nas, jest źródłem najwyższego przejawu naszego życia wChrystusie (por. Sacrosanctum Concilium, 10). Jest to zatem pierwotny inajpotężniejszy wyraz nowej ewangelizacji. Bóg pragnie ukazać nieporównywalne piękno swojej niezmierzonej inieustającej miłości do nas poprzez świętą liturgię, amy ze swej strony pragniemy wykorzystywać to, co jest najpiękniejsze wnaszym uwielbieniu Boga, wodpowiedzi na Jego dar. Wcudownej wymianie świętej liturgii, przez którą niebo schodzi na ziemię, zbawienie jest wzasięgu ręki, wzywając do pokuty inawrócenia serca (por. Mt 4, 17; Mk 1, 15). Ewangelizacja wKościele wymaga liturgii, która podnosi serca mężczyzn ikobiet do Boga. Liturgia to nie tylko działanie człowieka, ale spotkanie zBogiem, które prowadzi do kontemplacji ipogłębienia przyjaźni zNim. Wtym sensie liturgia Kościoła jest najlepszą szkołą Wiary9.

Przyjmując to, co mówi bp Rey iSynod, możemy sformułować tezę. Jeśli stara Msza pomaga ludziom „poznać osobę Chrystusa głębiej”, jeśli pomaga nam stać się „wielkimi ludźmi modlitwy iautentycznego oddania”, jeśli zapewnia najwyższą „jakość igłębię”, jeśli może „objawiać nieporównywalne piękno” Pana i„prowadzi do kontemplacji ipogłębiania przyjaźni zNim”, to jest, inadal będzie, jednym znajważniejszych elementów nowejewangelizacji.

Stara Msza nowo odkryta

Najdogodniejsze będzie zastosowanie podejścia empirycznego lub indukcyjnego, biorąc pod uwagę to, co mówią sami katolicy spytani, co uderzyło ich wtradycyjnej Mszy łacińskiej, kiedy uczestniczyli wniej po raz pierwszy. Osobistych świadectw jest mnogość10. Zacznijmy od kilku wyznań młodych dorosłych:

Zwróciłam większą uwagę na to, co robił ksiądz, co mnie zaskoczyło. Widok jego twarzy zdaleka, wsporym oddaleniu od nas, był ożywczy, podobało mi się, że jest jednym znas, patrzącym wstronę Boga, że nas reprezentuje (...). Zapach kadzidła, klęczenie przy Komunii, noszenie mantylki, cicha modlitwa (...) wszystko skupione na Bogu zszacunkiem; inie rozpraszał mnie kapłan ani służba ołtarzowa11.

Oto kolejnyraport:

To była Missa cantata, Msza śpiewana. Wszystko, co wcześniej znałem, to Msze folkowe, ludzie śpiewający Kumbaya, ipierwsza rzecz, która mnie tu uderzyła, to jak poważna to sprawa (...). Byłem po prostu zdumiony wzniosłością ludzi iksiędza (...). Czułem się po raz pierwszy naprawdę skoncentrowany na Mszy. Najbardziej podoba mi się cisza (...). To okazja do medytacji ikontemplacji. Lubię myśleć osobie ustóp Krzyża12.

I trzeciareakcja:

To tutaj, wOksfordzie, po raz pierwszy przeżyłam Mszę po łacinie. Była to uroczysta Msza święta ichyba moje najpiękniejsze doświadczenie wżyciu. Chociaż teraz znam już liturgię, rozumiem, co się dzieje na ołtarzu, ijestem zaznajomiona zodpowiedziami po łacinie – wtedy, za sprawą mojej ignorancji, wten szczęśliwy dzień wOksfordzie doświadczyłam tej Mszy jako niewidome dziecko, wyobrażające sobie aniołów śpiewających zwysoka, bo byłam zbyt onieśmielona tym obcym miejscem, żeby obrócić głowę irzucić okiem na chór (...). „Stary” ryt niesie ze sobą niezrównaną podniosłość13.

Studentka Uniwersytetu Franciszkańskiego wSteubenville, Mary Bonadies, opowiada oswoim doświadczeniu śpiewania wchórze na swojej pierwszej Mszynadzwyczajnej:

Otworzyło to dla mnie zupełnie nowy świat. Pod koniec liturgii załamałam się ipłakałam, bo nigdy wcześniej nie doświadczyłam takiego piękna14.

Młoda para przygotowująca się do ślubu wkościele Świętej Walburgi (St. Walburge’s) wPreston, Lancaster, tak mówiła oswoimdoświadczeniu:

Pochodzę ze środowiska ateistycznego, mój narzeczony ija zostaliśmy wtym roku niejako przyciągnięci do wiary katolickiej za sprawą piękna Mszy wnadzwyczajnej formie. Ujęła nas liturgiczna muzyka, tradycja iszacunek tych, którzy wniej uczestniczyli. To wzbudziło naszą ciekawość, która doprowadziła nas do Kościoła katolickiego15.

Aby pokazać, że takie reakcje nie są ograniczone wyłącznie do młodych, oto dwa wyznania starszych osób:

Byłem skupiony przez cały czas trwania Mszy. Czułem się bardziej zaangażowany duchowo, bo nie odbywała się ona po angielsku. Wydawało się to owiele głębsze (...) nie było ściskania dłoni itym podobnych. Wszyscy byliśmy skoncentrowani na Mszy, anie na księdzu. Na Mszy często wszystko zależy od charakteru kapłana, tu tak nie było. Czułem, że słucham uważnie (...). Czułem się naprawdę wyjątkowo, wsposób, wjaki nie myślałem oMszy świętej od 40 lat16.

Przypadkowo odkryłem sanktuarium wNew Brighton [Instytut Chrystusa Króla] inadzwyczajną formę Mszy. To była natychmiastowa przemiana. Duchowość, szacunek ioddanie, które dostrzegłem wśród zebranych ludzi iduchowieństwa, poruszyły mnie do tego stopnia, że zostałem porażony iod razu wiedziałem, że znalazłem to, czego szukałem, choć nie zdawałem sobie ztego sprawy. Otrzymanie tej wspaniałej szansy na zbliżenie się do Boga po raz pierwszy od wielu lat izaangażowanie się wrelację zNim na owiele głębszym poziomie, niż uważałem za możliwy, jest czymś, co mogłem odnaleźć tylko wtradycyjnej Mszy świętej17.

Jak dowodzą te relacje, ludzie odnajdują coś szczególnego wtradycyjnej Mszy łacińskiej, coś, czego nie doświadczyli nigdzie indziej. Pomijając różnice wpołożonych akcentach lub użytym słownictwie, wszyscy autorzy wydają się wyrażać potrójną perspektywę. Po pierwsze, stara Msza jest teocentryczna, skoncentrowana na Bogu, „pionowa”, przywodzi na myśl transcendencję. Po drugie, jest chrystocentryczna, wysuwa na plan pierwszy kapłaństwo Chrystusa iJego najwyższą ofiarę na Kalwarii, akcentuje działanie kapłana in persona Christi, ajednocześnie umniejsza Jego idiosynkratyczne „ja”. Po trzecie, jest hagiocentryczna, podkreśla świętość rytuału, pobożności iczci, które powinny charakteryzować nasze podejście do Boga oraz sposoby zwracania się do ogromnej ifascynującej tajemnicy, jaką jest Bóg – zcichym podziwem iświętym strachem – oraz zwiększa świadomość własnego wnętrza: własnych możliwości skupienia, medytacji ikontemplacji18.

Innymi słowy, Msza usus antiquior podąża za wielką sakramentalną zasadą – bycia tym, na co wygląda, iwyglądania na to, czym jest. Wjęzyku scholastycznym mówimy, że sakrament ma wpływ na to, co oznacza. Woda oczyszcza brud zciała, dlatego chrzest, który służy oczyszczeniu duszy zgrzechu, dokonuje się za pomocą wody ita woda, razem ze słowami, naprawdę oczyszcza duszę. Podobnie chleb iwino odżywiają ciało iprzynoszą radość sercu człowieka; tak Eucharystia, która jest po to, by karmić duszę Bogiem – źródłem naszej radości, jest nam dana pod postacią chleba iwina. Tak więc jeśli Najświętsza Ofiara Mszy świętej jest faktycznie tajemnicą wiary19 – rzeczywistości tak niesamowitej iboskiej, że nie jesteśmy wstanie jej pojąć naszymi ograniczonymi umysłami, możemy tylko się poddać idać się jej ponieść – powinna trafić do nas wtakiej właśnie formie. Nasze spotkanie zBogiem transcendentnym winno wyglądać ibyć odczuwane zarówno wsposób święty, jak itranscendentny. Powinno oznaczać to, czym jest, ibyć tym, co oznacza. Jan Paweł II wyraźnie argumentował tęprawdę:

Odprawianie Liturgii jest aktem cnoty religijnej, który, zgodnie ze swoją naturą, musi charakteryzować się głębokim poczuciem świętości. Wtym człowiek icała społeczność muszą mieć świadomość bycia wszczególny sposób wobecności Tego, który jest trzykrotnie święty itranscendentny. Wkonsekwencji postawa błagalna może być przeniknięta tylko czcią ipodziwem, który pochodzi zwiedzy, że jest się wobecności majestatu Boga. Głównym celem [Mszy] jest przedstawienie Boskiego Majestatu jako żywej, czystej iświętej ofiary złożonej na Kalwarii raz na zawsze przez Pana Jezusa, który jest obecny za każdym razem, gdy Kościół odprawia Mszę świętą, iaby wyrazić cześć Bogu wduchu iprawdzie20.

Jeśli liturgia dobrze spełnia swoją rolę, stajemy się pokorni wjej wnętrzu, sprowokowani do modlitwy, poruszeni śpiewem, doprowadzeni do ciszy, uchwyceni wrzeczach niewidzialnych, zwróceni wewnątrz, wgłąb naszych dusz, ina zewnątrz, do absolutnego prymatu Boga. Usus antiquior wywiązuje się ztych wszystkich zadań bardzo dobrze. Można więc zapytać: Dlaczego jest to takie skuteczne? Jak todziała?

Wspólny sprzeciw – ifałsz

Na powyższe pytania możemy odpowiedzieć, rozważając jeden znajczęstszych sprzeciwów wobec odrodzenia się tradycyjnej Mszy łacińskiej: „Ta Msza odprawiana jest wstarożytnym języku, którego nikt już nie zna. Często jest bardzo cicho, więc nie słyszymy, co mówi ksiądz. Ceremonie są skomplikowane itrudne do naśladowania. Śpiew ma dziwny styl, odbiegający znacznie od trendów dzisiejszej popkultury. Wszystkie te elementy czynią starą Mszę trudną do zrozumienia lub wdrożenia jej wżycie współczesnych ludzi. Do czasu Soboru Watykańskiego II Msza była nieprzystępna, awięc trzeba ją było uprościć iprzystosować do języka oraz nowoczesnych sposobów myślenia orazdziałania”.

To często słyszane zarzuty, jak również uzasadnienia większości zmian, które zostały wprowadzone. Pod wpływem racjonalizmu architekci współczesnego obrządku rzymskiego wiele zrobili, aby liturgia stała się bardziej zrozumiała, przejrzysta idostępna – co, jak na ironię, oznaczało ogromny spadek mocy liturgii wzakresie oddziaływania iprzekazywania tajemnicy Wiecznego iNieskończonego Boga oraz tajemnic Chrystusa wJego Boskim człowieczeństwie. Jak wielu zauważyło, wciągu ostatnich pięćdziesięciu lat „tajemniczość” Mszy świętej zaniknęła. Nie jest to tylko problem incydentalny; to problem, który uderza wsamą istotę icel liturgii jako kultu Bożego21: „Bez wiary nie można podobać się Bogu” (Hbr 11, 6). Jak mówi bp Ronald Knox: „Wiara jest pierwszym obowiązkiem chrześcijanina, atajemnica jest pokarmem wiary”22.

Najbardziej podstawowym faktem naszej egzystencji jest to, że potrzebujemy Boga – nie boga własnego autorstwa, który pasuje do naszych kategorii umysłowych, ale Boga, który wykracza poza wszystko, co kiedykolwiek możemy myśleć isobie wyobrażać23. Liturgia musi przedstawiać nas temu Bogu, prawdziwemu, aby zaspokoić nasze pragnienie Jego. „Dotknąłeś mnie – mówi św. Augustyn – ispaliłem dla Twego pokoju”24. Jeśli liturgia ma wprowadzić nas wrzeczywistą obecność suwerennej tajemnicy Boga, do której dostęp ma tylko wiara, będzie musiała stawiać nam poważne wymagania – wimię Boże; zgodnie zlogiką Krzyża będzie nas wypróbowywać jak złoto wogniu, aby zobaczyć, czy jesteśmy godni, iczynić nas coraz mniej niegodnymi. Wierzący, dla własnego dobra, potrzebuje, aby liturgia była gęsta, nieuchwytna ifascynująca. „Gęstość” starej liturgii25 lepiej wyraża izaszczepia tajemnice wiary; jej modlitwy, symbolika, ceremonia iśpiew, nawet wswej pozornej obcości, mają moc przemawiania bardziej bezpośrednio do duszy iwywoływania wewnętrznej reakcji. Ta wewnętrzna reakcja jest podstawowym elementem aktywnego uczestnictwa – najodpowiedniejszym rodzajem ludzkiego działania. Kiedy wewnętrzna reakcja jest żywo obecna, nie potrzebuje wiele wkwestii wyrażania się na zewnątrz, choć nierzadko czerpie ztego pewne korzyści. Kiedy jednak jej brakuje, żadne działania zewnętrzne nie mogą jej zastąpić.

Transparentność inieprzenikalność

Tradycyjne liturgie, wschodnia izachodnia, mają pewien nieodłączny element – charakter zagęszczenia treści iznaczenia, które wymaga od nas odpowiedzi, ajednak nasza odpowiedź nigdy nie jest wpełni adekwatna, zadowalająca czy wyczerpująca: zawsze możemy się lepiej modlić, zawsze jesteśmy wyprzedzani przez rzeczywistość. Nigdy nie docieramy do sedna sprawy, wzruszamy ramionami imówimy: „Cóż, to było miłe, co dalej?”. Zkolei liturgia, która stara się być całkowicie „zrozumiała” – czyli pozbawiona niejasności czy nieprzenikalności – jest nieodpowiednia inie przystaje do człowieka jako istoty intelektualnej. Nie daje mu nic do „zatopienia zębów”; pozostawia jego najwyższe zdolności umysłowe na pastwę losu; zapewnia cenne, ale niewielkie ćwiczenie dla niższych jego zdolności26.

Prawda jest zupełnie inna, niż myśleli reformatorzy liturgii. Według nich liturgia musi być przezroczysta, tak abyśmy mogli przez nią widzieć. Ale całkowita przejrzystość równa się całkowitej niewidzialności. Na okno, które jest idealnie czyste iprzejrzyste, wpadają ptaki, zabijając się onie, bo przestało być oknem, barierą, która przepuszcza światło. Wtym życiu nie posiadamy wpełni boskiego światła, ale to oczyszczające, oświecające ijednoczące światło spływa na nas poprzez modlitwy, ceremonie isymbole liturgii. Gdybyśmy chcieli porównać liturgię do okna, byłby to witraż, wktórym kolory ikształty szkła, historie, które ono opowiada, lub tajemnice, które przywołuje, są zarówno tym, co widać, jak itym, przez co można dostrzecświatło.

Chrystus pojawia się pośród nas poprzez liturgię idlatego niezmiernie ważne jest, abyśmy zetknęli się zliturgią, by wnamacalny sposób doświadczyć Jego cielesności, Jego oporu wobec naszych nacisków, Jego inności – właśnie jako warunku naszego zjednoczenia zNim. Nie można poślubić jakiejś idei czy koncepcji, można poślubić tylko osobę zkrwi iciała, która się od ciebie różni: warunkiem jedności jest inność. Dlatego niezwykle niebezpieczne dla ludzi jest myślenie osobie jako otwórcach lub modyfikatorach liturgii ipostępowanie zgodnie ztą koncepcją – przed czy po nadejściuChrystusa.

Joseph Ratzinger, mówiąc ozłotym cielcu, który jest źródłem zbiorowego upadku Izraela, równolegle do upadku Adama, pisze:

Ludzie nie potrafią poradzić sobie zniewidzialnym, odległym itajemniczym Bogiem. Chcą Go sprowadzić do siebie, do tego, co mogą zobaczyć izrozumieć. Uwielbienie już nie wzrasta ku górze, ale ściąga Boga do własnego świata. On musi być tam, gdzie jest potrzebny, imusi być takim Bogiem, jaki jest potrzebny. Człowiek używa Boga iw istocie, nawet jeśli nie jest to dostrzegalne zzewnątrz, stawia siebie ponad Nim. To daje nam wskazówkę do drugiego punktu. Kult złotego cielca jest kultem samorodnym. Kiedy Mojżesz zbyt długo przebywa daleko, asam Bóg staje się niedostępny, ludzie po prostu sprowadzają Go zpowrotem. Uwielbienie staje się świętem, które wspólnota daje sama sobie, świętem samoafirmacji. Zamiast oddawać cześć Bogu, jest ona zamkniętym wsobie kręgiem: jedzeniem, pijaństwem izabawą. (...) Wtedy liturgia naprawdę staje się bezcelowa, staje się tylko wygłupem. Albo jeszcze gorzej, apostazją od Boga żywego, apostazją wsakralnym przebraniu27.

W przypadku gdy myślimy idziałamy wten sposób, grozi nam poważne niebezpieczeństwo przytulenia się do siebie samych zamiast spotkania zChrystusem, spojrzenia na lustro jeziora jak Narcyz izakochania się we własnym odbiciu. Nie można być naprawdę posłusznym czemuś, co się samemu ustanowiło, ponieważ wywodzi się to zwłasnej woli iostatecznie pozostaje we własnej mocy28. Jak często powtarza Joseph Ratzinger, prawdziwa liturgia to taka, która spływa do nas wzdłuż nurtu tradycji, dyktuje nam nasze (względne) miejsce, zachwyca nas swoją formą ikształtuje nas zgodnie ze swoim umysłem – umysłem Kościoła jako całości, anie jakiegoś konkretnego organu czy nawet jakiegoś konkretnego papieża29.

Drzwi do świętości

Pozwólcie mi przedstawić inny przykład30. Drzwi są użyteczne: pozwalają nam przechodzić zjednej przestrzeni do drugiej, trzymając nas wśrodku bądź na zewnątrz. Drzwi jako takie, poza swoją funkcjonalnością, mogą być ignorowane; zazwyczaj nie myślimy ozwykłych drzwiach, tych, których używamy na co dzień, wdomu lub wpracy. Można powiedzieć, że poświęcamy im naszą peryferyjną uwagę na tyle, by nie wchodzić wnie jak jeden zThree Stooges [amerykański komediowy zespół slapstickowy działający wlatach 1922–1970 – przyp. red.].

Ale są co najmniej dwie sytuacje, wktórych nasze doświadczenia związane zdrzwiami są inne. Jedna to taka, kiedy po raz pierwszy udajemy się wważne miejsce – tam, gdzie urzęduje ważna osoba, jak biskup czy prezydent, lub do domu rodzinnego chłopaka czy dziewczyny. Te drzwi mogą być onieśmielające, ponieważ stanowią dla nas coś istotnego: barierę, próg, próbę, punkt bez powrotu. Takie drzwi wydają się mieć osobowość: rzucają nam wyzwanie, zachęcają nas do wejścia, może szepczą, że nie jesteśmy gotowi ilepiej się odwrócić. Stają się one czymś więcej niż tylko drzwiami, są symbolem nieznanego, znakiem nieznanego człowieka.

Druga sytuacja: widzimy masywne, wyszukane, bogato zdobione drzwi, które można znaleźć wwielkich katedrach, anawet wwielu skromniejszych kościołach zdawnych czasów. Zauważcie, co się dzieje. Drzwi, wswej istocie rzecz czysto użytkowa, stają się teraz rzeczywistością samą wsobie: to Chrystus jest drzwiami, bramą, wejściem. Te drzwi są czymś więcej niż tylko drzwiami, są same wsobie czymś znaczącym ipięknym. Ze swoją wspaniałą niezwykłością nie są po prostu czymś, przez co przechodzimy, ale czymś, co przyjmujemy wsiebie, gdy przez nie przechodzimy, czemu oddajemy siebie, gdy nas przyjmują. Jeśli, tak jak wwielkich wejściach do średniowiecznych kościołów, obraz Chrystusa jest wkomponowany wdrzwi, to On obejmuje nas imy obejmujemyJego.

Tutaj nie można już powiedzieć, że drzwi są tylko drzwiami. Są znakiem irzeczywistością, która wykracza poza swoją użyteczność, ponieważ jako prawdziwy przyjaciel nie tylko są użyteczne, ale są też przyjazne iszlachetne.

Jak to wszystko ma się do liturgii? Liturgia nie jest jedynie środkiem do celu, ale stanowi cel sam wsobie: znak irzeczywistość – jak drzwi, wymaga izasługuje na naszą pobożną uwagę oraz na nasze poddanie się własnemu językowi, gdy przechodzimy przez nią do niebiańskiego Jeruzalem. Kiedy przechodzimy przez liturgię, nie zostawiamy jej za sobą, nie zapominamy oniej, atym bardziej jej nie poniżamy; zabieramy ją do wewnątrz siebie, aona przyjmuje nas do siebie. Jest to unikalne porównanie, ale możemy myśleć ocałym Kościele jako ojednych wielkich drzwiach do nieba iw tym sensie nigdy nie przestajemy przez nie przechodzić; zawsze przekraczamy ich próg. Zliturgią jest tak samo. Dlatego, tak jak te wspaniałe stare drzwi kościoła, liturgia powinna być masywna, rozbudowana ibogato zdobiona. Nie chodzi oto, by usunęła się zdrogi, ale oto, aby na niej stała, bo ona sama jest drogą. Mówimy, moim zdaniem wymownie, o„chodzeniu na Mszę”, tak jakby celem naszego pójścia była Msza święta. To prawda: powinniśmy na nią iść, akiedy już jesteśmy na miejscu, to łączymy się ztajemnicami, które ona niesie inam przekazuje. Powinna być nieprzejrzysta, aby mogła służyć jako połączenie zBogiem. Wten sposób drzwi kościelne stają się witrażem, aliturgia jednym idrugim – nie jak nowoczesne, minimalistyczne drzwi zzakładu przemysłowego czy szklane szyby niczym się od siebie nieróżniące.

W języku angielskim występuje przejmujący idiom „widzieć przez coś”, czyli obnażać pustkę lub ujawniać oszustwo. Jeśli potrafimy „widzieć przez” liturgię, jeśli nie skrywa ona przed nami znaków isymboli, tak jak witraż czy wielkie drzwi, przestajemy ją widzieć; bierzemy ją za pewnik, awkrótce, jak wanalizie Ratzingera dotyczącej złotego cielca, to właśnie my znajdziemy się wcentrum uwagi. Wpowstającej próżni musimy wymyślić coś kreatywnego, aby zająć siebie inaszą publiczność, lub też musimy mocno grać na emocjach, ponieważ nie jesteśmy zanurzeni wpełni igęstości tradycyjnej teocentrycznej liturgii31. Przesłanie przekazywane przez jednowymiarowe teksty iceremonie wydaje się powierzchowne. Niezależnie jednak od tego, czy jest ono powierzchowne, czy nie, liczy się sposób jego przekazywania: „medium jest orędziem”. Naturalną ludzką reakcją na powierzchowność przy poważnej okazji jest próba wywołania lub wstrzyknięcia wnią większej ilości treści, większego znaczenia, większego uczucia, większej żarliwości. To właśnie wtakich okolicznościach obserwujemy mnogość obcych praktyk, takich jak ciągła improwizacja, świeckie przemowy, taniec liturgiczny, muzyka rockowa lub popowa, specjalne światła, ekrany wideo ipseudosymbole (np. tak zwana ceremonia piasku na ślubach), przeplatanych mniej lub bardziej inwazyjnymi metodami schlebiania aktywnemu udziałowi. Żadne ztych „udoskonaleń” nie byłoby konieczne, gdyby liturgia dobrze spełniała swoje zadanie, tak aby wierni mogli zostać przywołani itrwać wobecności Boga.

Tak pewnie jak noc następuje po dniu, tak uzupełnianie luk lub wypełnianie martwej przestrzeni nie przyciąga ludzi, aoni odchodzą, czasami na zawsze. Do pełnych nadziei, ale chybionych planistów idziałaczy liturgicznych można by skierować te słowa: „Zawstydźcie się, rolnicy, narzekajcie, uprawiający winnice, zpowodu pszenicy ijęczmienia, bo znikło żniwo polne” (Jl 1, 11). To nigdy nie miało być nasze żniwo, dzieło naszych rąk, ale Pańskie, wJego własnym czasie ina Jego własny sposób – sposób tradycji. Wswojej sprawiedliwości On pozwala nam być pozbawionymi owoców, które zuchwale sobie obiecaliśmy. Taką tragiczną konsekwencją jest brak szacunku dla wielkości, dziwności iwyjątkowości liturgii oraz próba przeniesienia jej do bardziej znanych kategorii, które jednak są jejobce.

Dostępność inieuchwytność

Rozważmy teraz zjawisko nudy. Nietrudno zauważyć, że całkowita dostępność równa się znudzeniu. Jednym zpowodów, dla których współczesny człowiek Zachodu jest tak nieszczęśliwy, jest to, że ma zbyt wiele wszystkiego, aprzy tym jest to dla niego zbyt łatwo dostępne. Jesteśmy zalewani jedzeniem ipiciem, obładowani ubraniami, żyjemy wkomforcie; podnieta seksualna jest wręcz dusząco wszechobecna; możemy szybko iłatwo dostać się tam, dokąd chcemy, ale tak naprawdę nie wiemy, dokąd zmierzamy idlaczego powinniśmy tam iść. Do czego dążymy, na co mamy nadzieję, po co cierpimy iw imię czego się poświęcamy? Wartość naszych celów spada proporcjonalnie do ich banalności iłatwej dostępności. Czy współczesny człowiek ma jakiegoś transcendentnego Innego, któremu może się poświęcić, czy ma nieuchwytny cel, który go fascynuje, przywołuje izawsze jest tuż za rogiem, ale nigdy wjego zasięgu? Nie, współczesny człowiek jest uwięziony wcodzienności, jest pieszym (lub, powiedzmy, „samochodowym”), przewidywalnym, trwającym wnieustającym marszu naprzód izaspokajaniu skończonych potrzeb. To wszystko jest dość uciążliwe. Nic dziwnego, że chroniczna nuda stała się psychologiczną epidemią. Widzimy, co się dzieje, gdy stworzenie, uformowane zwiecznej idei iprzeznaczone na wieczność, stworzone przez nieskończoność dla nieskończoności, związało się łańcuchami ztym, co skończone itymczasowe.

Jakie są konsekwencje liturgiczne tego punktu? Liturgia, która ma być prawdziwa dla Boga iprawdziwa dla człowieka stworzonego na obraz Boży, nie może być całkowicie „dostępna” – apróba uczynienia jej taką doprowadzi jedynie do jej degradacji. Uczynić liturgię oczywistą, łatwą, prostą to znaczy sprawić, by przestała być liturgią. Jeśli dostosowuje się ona do człowieka wjego doczesności iskończoności, tym samym nie przystaje do Boga ido nieśmiertelnej duszy intelektualnej człowieka stworzonej na obraz Boży. Zasada ta dotyczy każdego aspektu liturgii.

Na przykład muzyka sakralna nie powinna być muzyką, która podkreśla doczesność za ciężkim, regularnym rytmem, askończoność – chwytliwymi iuproszczonymi frazami melodycznymi. Śpiew gregoriański jest niezwykle adekwatny do liturgii isłuży jako najwyższy wzorzec muzyki sakralnej, ponieważ brak wnim prostego kaftana bezpieczeństwa – wpostaci wyakcentowanej metryczności, swobodnego rytmu izgrabnych, głębokich melodii, intymnie zaślubionych ze słowami wjednokolorowym związku – pozostawia za sobą przewidywalne wzorce tego świata iprzenosi nas do Królestwa Niebieskiego, świata onadprzyrodzonej urodzie. Szaty noszone przez kapłanów nie mogą wyglądać jak poliestrowe zasłony, które można by powiesić na karniszu wdomu zaprojektowanym przez Franka Lloyda Wrighta. Wich bogatej kolorystyce ihaftowanych symbolach, ich przepychu idekoracyjności, szaty liturgiczne powinny przekraczać granice tego, czym może być ubranie – stawać się znakami niewidzialnego odzienia piękna łaski uświęcającej. Święte naczynia umieszczone na ołtarzu powinny być wykonane ze wspaniałych szlachetnych metali, kielich zaś ozdobiony klejnotami, rycinami, filigranem – by wyróżnić go jako „ten chwalebny kielich”, który nasz Pan weźmie do swoich świętych iczcigodnych rąk, aby napełnić swoją najcenniejszą Krwią, „która wszystkich nas jedną kroplą może obmyć zwin izmaz”32. Wszystko wliturgii musi przemawiać uświęceniem, transcendencją, świętością, pięknem, najszlachetniejszymi ofiarami miłości idziękczynienia.

Mówi się czasem, że utrata tych wszystkich skarbów, tego rodzaju wezwania do tajemnicy, była po prostu wynikiem niefortunnej serii nieporozumień, wrogiego łamania kodeksu Soboru Watykańskiego II iingerencji kultury lat sześćdziesiątych iosiemdziesiątych XX wieku, która uniemożliwiła pomyślne wszczepienie zarodka Novus Ordo. Niestety, takich szlachetnych prób rozproszenia winy za klęskę liturgiczną nie da się pogodzić ztwardymi faktami zhistorii. Inżynierowie nowości wiedzieli, czego chcą; szacunek dla istniejących obrzędów rzadko powstrzymywał ich umysły czy ręce; ich dążenie do racjonalnej inowoczesnej liturgii było wszechogarniające ibezwzględne. Ogólna wizja znalazła wymowny wyraz wliście pasterskim opublikowanym w1958 roku przez Giovanniego Battistę Montiniego, arcybiskupa Mediolanu, przyszłego PawłaVI:

Łacina nie jest jedyną przeszkodą [na drodze do uczestnictwa współczesnego człowieka]. Trudność wynika przede wszystkim ze sposobu, wjaki liturgia wyraża modlitwę Kościoła itajemnice Boże. Różnorodność jej form, przejmujący przebieg jej obrzędów, hieratyczny styl jej języka, nieustanne używanie znaku isymbolu, teologiczna głębia słów iwypełnianie tajemnic – wszystko to wydaje się spiskiem utrudniającym zrozumienie liturgii, zwłaszcza dla człowieka współczesnego, przyzwyczajonego do sprowadzania wszystkiego do skrajnej zrozumiałości. [Wierni] zostaną wykluczeni zjej wewnętrznych kręgów duchowych, podczas gdy postęp kultury przyzwyczaił ich do zrozumienia iwiedzy owszystkim wich środowisku ipolu zainteresowań. Musimy przekształcić trudność, jaką stwarza obrządek liturgiczny, wpomoc wprzenikaniu ukrytych znaczeń zawartych wkulcie katolickim33.

Wszystkie uwertury duszpasterskie Montiniego opierały się na przekonaniu, że współczesne okoliczności wymagają radykalnego uproszczenia wzewnętrznym wyrażaniu wiary, co wiązałoby się zusuwaniem warstw nagromadzonej kultury, tak jak można by zdrapać rdzę lub pąkle ze stępki statku. Jak mówi Henry Sire:

W swoim wielkopostnym liście pasterskim z1962 roku kard. Montini nakreślił wiernym wMediolanie, co widział jako nowy kierunek katolicyzmu, wskazany przez jego przyjaciela Jana XXIII: „Kościół pozbędzie się, jeśli zajdzie taka potrzeba, tego, na którego suwerennych barkach pozostaje jeszcze królewski płaszcz, aby mógł nakładać prostsze formy, których wymaga współczesny smak”34.

Na to G.K. Chesterton odpowiedział tak: „[Katolicyzm] jest jedyną rzeczą, która wyzwala człowieka zponiżającego niewolnictwa bycia dzieckiem wjego wieku35. Nie chcemy, jak mówią gazety, Kościoła, który będzie poruszał się ze światem. Chcemy Kościoła, który będzie poruszał świat”36. Robert Speaight, początkowo entuzjastyczny zwolennik Soboru Watykańskiego II, powtórzył myśl G.K. Chestertona wswojej trzeźwej ocenie sytuacji w1970roku:

Chodziło nam osakralizację świata, anie osekularyzację Kościoła. Być może chcieliśmy uprościć ołtarz, oile wogóle martwiliśmy się otakie rzeczy; nie chcieliśmy zamienić go na stół kuchenny. Łacina Mszy świętej była nie tylko znajoma, ale iświęta, nie chcieliśmy wymieniać jej na potoczny język, który potwierdził nasze najgorsze obawy. Nie chcieliśmy, aby kapłani ubierali się jak parafianie, tak samo jak nie chcieliśmy, aby sędziowie ubierali się jak ławnicy. Byliśmy antymodernistyczni, anawet, poza estetyką, antynowocześni; radykalni tylko wtym sensie, że chcieliśmy sięgnąć do korzeni, anie dlatego, że chcieliśmy je wyciągnąć. Bardziej zależało nam na zachowaniu wartości starożytnej cywilizacji niż na zabraniu się do budowy nowego37.

Starożytne cywilizacje, zktórych wyłoniła się tradycyjna liturgia Kościoła, nie były ani prymitywne, ani uproszczone; wręcz przeciwnie, skłaniały się ku artystycznej zawiłości isplendorowi, architektonicznej okazałości iwielkiej głębi myśli, wyrażonej wparadoksie ipoezji. Nieprzypadkowo były to kultury, zktórych Pan wyciągnął święte pisma isubstancję naszej świętej Tradycji. Pisząc o„niezliczonych niejasnościach iniejednoznacznościach” Pisma Świętego, św. Augustyn miał na myśli to, że Opatrzność Boża chciała, aby tekst ten był wniektórych miejscach „gęsty iciemny, aby przełamać dumę ciężką pracą iuchronić inteligencję przed nudą, ponieważ ona łatwo wyrabia sobie niskie mniemanie orzeczach, które są zbyt łatwe do opracowania”38. Zauważa, że Pismo Święte woli mówić wsposób poetycki lub paraboliczny niż za pomocą prostego, ekspresyjnego języka iże my sami uważamy to za bardziej zachwycające ibardziej zapadające wpamięć słuchanie poezji niż lekcji dydaktycznej. Następnie barwnie uzupełnia swoją wcześniejszą obserwację: „Wspaniały izbawienny jest zatem sposób, wjaki Duch Święty tak dostosował Pismo Święte, że odpędza ono głód czytelniejszymi fragmentami, odpędzając jednocześnie nudę tymi, które są niejasne”39.

Ta sama linia rozumowania odnosi się do liturgii i, wrzeczy samej, do naszej wiary jako całości. Powszechnie słyszy się, że nasza religia powinna być „współczesna”, winna odpowiadać na nasze współczesne troski iwychodzić nam naprzeciw. Oczywiście, prawdziwa religia musi być aktualna idawać rzeczywiste odpowiedzi na nasze prawdziwe problemy. Istnieje jednak pewien głębszy sens, wktórym prawdziwa religia będzie często wydawać się frustrująco nieistotna właśnie dlatego, że jest niezmiennie prawdziwa, ponieważ dotyczy Boga transcendentnego, wiecznego inieskończonego, który stoi całkowicie poza nami inaszą upadłą podmiotowością. Znakiem Jego prawdy jest to, że wydaje się nam obcy, amy odnajdziemy się wNim jako obcy, oderwani od ostatecznej rzeczywistości – irozpaczliwie potrzebujący zbawienia, by uczynić nas nowymi izbawić nas od naszego czasu, naszego wieku, naszego samoobjawienia. Chrystus przyszedł na ten świat nie po to, aby połączyć się ze światem, ale by otworzyć go na boskość, postępując na nieznany dotąd sposób, wyciągając zniego swoje arcydzieła łaski, jak garncarz tworzący wazy zgęstej gliny, jednocześnie przygotowujący je do zniszczenia irekonstrukcji. Świat wobecnym stanie imy oraz nasze obawy są tak małe wporównaniu do Niego, aOn jest niezwykle piękny, przekraczający wszystkie znane nam określenia. Religia nie jest formą deizmu terapeutycznego ani seminarium samopomocy.

Pozwolę sobie podsumować mój argument przeciwko racjonalizmowi liturgicznemu. Liturgia, która jest całkowicie zrozumiała, nie ma znaczenia, ponieważ nie wymaga już od nas niespiesznej pracy nad najgłębszą inajpełniejszą odpowiedzią, jakiej możemy udzielić za pomocą naszych zmysłów, wyobraźni, pamięci, intelektu, woli. Liturgia, która jest całkiem przezroczysta, jest niewidzialna, awięc ignorowana, ponieważ nie przykuwa naszej uwagi wtym samym punkcie, wktórym niewidzialny Bóg staje się widoczny wpozaziemskich znakach isymbolach – jak światło, które staje się narracją wwitrażu. Liturgia, która jest całkowicie dostępna, jest nudna, ponieważ jest zbyt łatwa. Jak mówią nam mistycy, Bóg jest naszym najwyższym Kochankiem ikusi ludzkość długimi iniebezpiecznymi zalotami. My, wzamian, gonimy za Nim zwestchnieniami, jękami iłzami, zawsze na szlaku, łapiąc od czasu do czasu spojrzenie, które rozpala nasze serca. Jeśli mamy jakiekolwiek pojęcie otym, co robimy, nie ma wtym nic szybkiego, łatwego ani nudnego: liturgia jest dożywotnią zalotną gonitwą, radosną pogonią, poszukiwaniem nowego świata, wktórym nie jesteśmy zdobywcami, lecz jeńcami; liturgia jest naszą ucztą weselną, oczekiwaną iw jakiś sposób już obecną. Tego typu metafory tak dalece odbiegają od rzeczywistości, że nadwyrężają granice języka, zderzają się iłączą ze sobą. To również powinno być naszym doświadczeniem liturgicznym: tajemnica, która napiętnuje granice naszego języka, naszych myśli, naszych uczuć, zachęcając nas, żebyśmy szli „wgórę idalej”.

Tradycyjne liturgie Kościoła, wschodniego izachodniego, doskonale wyrażają ispełniają immanentne wymagania iludzkie potrzeby. Nie są one łatwo zrozumiałe, są nieprzejrzyste, wielowarstwowe, okosmicznym zasięgu, pełne paradoksu, głoszące niewyobrażalną Boską ofiarę; nie są przezroczyste, ale, jak parawan czy ikonostas, stoją przed nami ipomiędzy nami, pośrednicząc wkontakcie znieosiągalnym Światłem; nie są łatwo dostępne, ale wymagające – wymagające samodyscypliny40, naszego nawrócenia na coś obiektywnego, poza nami, przed nami, wyższego od nas iregulującego nas. Tradycyjna liturgia dyktuje warunki naszego zaangażowania się wnią; nie możemy powiedzieć jej, czym ma być lub co ma robić. Wielkie liturgie tradycji chrześcijańskiej – Msza święta Grzegorza skodyfikowana przez św. Piusa V, obrządek ambrozjański, obrządek mozarabski, Boska Liturgia św. Jana Chryzostoma czy św. Bazylego – są najwyższymi darami ofiarowanymi przez Boga Jego Kościołowi na ziemi, dzięki którym nasza głęboka potrzeba Boga zostaje wzbudzona iugaszona, atajemnicza „tęsknota” Boga za człowiekiem dosięga nas iwzywa do odpowiedzi, której On pragnie – tak prostej jak On sam itak złożonej jak my.

Można więc dostrzec fatalny błąd wtakim stwierdzeniu jak to: „Przed złem iproblemami Kościoła bezcelowe jest szukanie rozwiązań wkonserwatyzmie ifundamentalizmie, wprzywracaniu przestarzałych praktyk iform, którym nawet kultura nie jest wstanie nadać znaczenia”41. Po pierwsze, jest to po prostu niezgodne zprawdą; jest wiele osób, do których stare tradycje zawsze przemawiały, apo ich ponownym wprowadzeniu zaczynają przemawiać do nich na nowo, dając im pokarm duchowy. Dokładniej mówiąc – tradycyjne praktyki iformy przemawiają do nas, budzą nas, karmią właśnie dlatego, że nie są nowoczesne, nie są znowu tym samym42. To ich radykalnie odmienny duch przykuwa naszą uwagę ikoncentruje ją na „obcości” Boga, Jego absolutnym prymacie iJego nadzwyczajnym pięknie, które ma być naszą wieczną radością, kiedy to życie doczesne będzie jużprzeszłością.

Jeszcze raz oprostocie izłożoności

Wcześniej mówiłem oniebezpieczeństwie związanym zprostotą iatrakcyjnością złożoności. Ale musimy być bardziej precyzyjni, bo istnieje prostota dobra izła, ale też złożoność dobra izła. Jeśli ze względu na sposób, wjaki się to robi, widać na pierwszy rzut oka, że Msza święta jest działaniem ofiarnym, wktórym nasz Pan iBóg jest obecny dla naszej adoracji, to jest to dobra prostota – coś, co najmniejsze dziecko może dostrzec, anajstarsza osoba jest nią nadal zachwycona – to inspirujące zdumienie. Zdrugiej strony jeśli ktoś uważa, że Msza święta stanowi studium biblijne znabożeństwem komunijnym, to może być narażony na złe jej uproszczenie. Podobnie jeśli pogrążysz się wbogactwie Mszy świętej itrochę nim oszołomisz, gdy ona ogarnie wszystkie twoje zmysły imyśli, to jest to dobra złożoność. Ale jeśli podczas Mszy dzieje się wiele rozpraszających rzeczy, aty nie jesteś wstanie się modlić inie możesz się doczekać, aby ją opuścić, wówczas to złazłożoność.

Ponownie: kluczem do dokonania takiego rozróżnienia jest zastanowienie się nad różnicą pomiędzy racjonalizmem, który sprowadza wszystko do naszego poziomu, amistycyzmem, który wynosi nas do boskiego. Racjonalizm poszukuje lingwistyfikacji rzeczywistości wcelu jej kontrolowania, stara się uchwycić tajemnicę transcendentną wporęcznych formułkach, mówi imówi, jak gdyby można było stworzyć obraz wieczności, jeśli tylko będzie się mówić wystarczająco długo. Stara liturgia wie lepiej43: kapłan modlący się przy ołtarzu, zwracający się przede wszystkim do Boga wimieniu wszystkich; schola śpiewająca antyfony ipsalmy; wznoszące się kadzidło irozbrzmiewające dzwony; ludzie podążający za swoimi mszałami lub modlący się na różańcach, śpiewający Credo lub po prostu obserwujący, pozwalający, by ich dusze były prowadzone przez obrazy, dźwięki, ruchy – każdy jest ze sobą zespolony poprzez skomplikowaną prostotę iprostą złożoność tajemnic Bożych, które zawsze są daleko poza nami, ajednak tuż przed nami iwewnątrz nas, jednocześnie transcendentne iimmanentne.

Wielu katolików jest dziś jednak dręczonych uproszczoną prostotą (banalność nazbyt ludzkiej działalności, pozbawionej umiejętności ipachnącej targowiskiem) połączoną ze skomplikowaną złożonością (ponieważ język, zwłaszcza gdy próbuje się go „wytłumaczyć”, często rozprasza uwagę, stanowi barierę, budzi obawę owewnętrzny sens). Tak więc współczesna praktyka liturgiczna przywraca niezrozumiałość, kładąc zbyt duży nacisk na zrozumiałość. Werbalność unieważnia niewyrażalne Verbum; „niezdyscyplinowane oddziały uczuć” tworzą chmurę nad ubóstwiającym światłem44. Wbrew deklarowanym intencjom reformatorów („upraszczać, upraszczać”) złożoność nigdy nie jest wrzeczywistości ograniczona do estetycznej iduchowej prostoty. Joseph Ratzinger zwraca uwagę na ten właśnieproblem:

Coraz wyraźniej możemy dostrzec przerażające zubożenie, które ma miejsce, gdy ludzie pokazują pięknu drzwi ipoświęcają się wyłącznie „użyteczności”. Doświadczenie pokazało, że zwrócenie się ku „zrozumiałości dla wszystkich”, traktowane jako jedyne kryterium, nie czyni tak naprawdę liturgii bardziej zrozumiałą iotwartą, ajedynie uboższą. Liturgia „prosta” nie oznacza liturgii ubogiej czy taniej: istnieje prostota banału iprostota, która pochodzi zbogactwa duchowego, kulturowego ihistorycznego45.

Albo, jak zauważa Dom MarkKirby:

Istnieje zimna, racjonalna iw sumie zbyt „dorosła” forma religii, która nie odpowiada potrzebom serca. Chłodna icerebralna jest obca duchowi Ewangelii, ponieważ jest daleka od rzeczy, których dzieci potrzebują iktóre rozumieją. Wwielu miejscach wciągu ostatnich pięćdziesięciu lat pojawił się nowy ikonoklazm, religia elitarna bez ciepła, religia dla mózgu, niewiele warta dla serca, religia pozbawiona obrazów iświętych znaków, które wnikają głęboko wte miejsca wczłowieku, gdzie zwykły przekaz nie może dotrzeć46.

Klasyczna liturgia jest prosta wsposób głęboki, na który składa się złożoność słowa, obrazu, gestu, pieśni, ciszy; jest prosta wsposób, wjaki żywe stworzenie jest proste, pomimo niewyobrażalnej mnogości części, ponieważ stanowi jedną, spójną, wyartykułowaną, organiczną całość, zjednoczone centrum działania icierpienia.

Nowa ewangelizacja

Wszystko to być może posiada charakter spekulatywny, ale ma istotne praktyczne znaczenie dla codziennego życia imisji Kościoła we współczesnym świecie. „Sposób, wjaki traktuje się liturgię, decyduje olosie Wiary iKościoła”, powiedział kard. Ratzinger47. Humanizm, racjonalizm, archeologizm, utylitaryzm, modernizm iinne „-izmy”, na podstawie których pracowali reformatorzy wlatach sześćdziesiątych isiedemdziesiątych ubiegłego stulecia, wydały liturgię nieadekwatną do własnej istoty teologicznej, nieodpowiednią do swego powołania ascetyczno-mistycznego ioderwaną od swojego kulturowego dziedzictwa. Współczesna liturgia wsposobie, wjaki jest dzisiaj powszechnie celebrowana iprzeżywana, odzwierciedla izaszczepia antropocentryczne spojrzenie na kult, które jest duchowo szkodliwe, ponieważ odbiega od czci ewidentnie teocentrycznej, chrystocentrycznej ihagiocentrycznej, odziedziczonej przez tradycję. To zkolei będzie nadal osłabiać wewnętrzną spójność Kościoła, pogarszać zewnętrzne piękno jego oblicza, uszczuplać jego doktrynalną wierność, ograniczać rozszerzanie iintensywność jego świętości oraz zmniejszać skuteczność jego wysiłków misyjnych. Jak ubolewa kard. Burke:

Jeśli święta liturgia jest odprawiana wsposób antropocentryczny, wsposób horyzontalny, wktórym nie jest już oczywiste, że to działanie Boskie, staje się ona po prostu działalnością społeczną, którą można relatywizować wraz ze wszystkim innym – nie ma ona trwałego wpływu na życie człowieka48.

I odwrotnie, ponieważ tradycyjne obrzędy liturgiczne oraz ich duchowość są przywracane izajmują coraz więcej miejsca wżyciu wiernych, do tego stopnia, że szkody zostatnich pięćdziesięciu lat będą mogły zostać odwrócone – można będzie rozwijać hart ducha wobec prześladowań, które dopiero nadejdą, aogromna energia ewangelizacji będzie mogła być pielęgnowana iwyzwalana49.

Biskup Athanasius Schneider dał dobitny wyraz prawdziwym priorytetom, które stoją przed dzisiejszymKościołem:

Tylko na podstawie adoracji iuwielbienia Boga Kościół może właściwie głosić słowo prawdy, to znaczy ewangelizować. (...) Wszystko, co dotyczy liturgii Mszy świętej, musi zatem służyć jasnemu wyrażeniu rzeczywistości ofiary Chrystusa, amianowicie modlitwie adoracji, dziękczynienia, nawrócenia ipobudzenia, które odwieczny Najwyższy Kapłan przedstawił Ojcu. (...) Wjaki sposób możemy wezwać innych do nawrócenia, podczas gdy wśród tych, którzy są powołani, nie doszło jeszcze do żadnego przekonującego nawrócenia do Boga, ani wewnętrznie, ani zewnętrznie?50

Biskup Dominique Rey, którego cytowałem na początku tego rozdziału, dobrze to ujmuje: „Chcę powiedzieć bardzo wyraźnie, że nowa ewangelizacja musi opierać się na wiernej iowocnej celebracji świętej liturgii, jaką Kościół przekazuje nam wswojej tradycji – zachodniej iwschodniej”51.

To dobre wieści: Bóg, który pierwszy nas umiłował, dał nam, wróżnych tradycjach, najlepsze sposoby, aby odpowiedzieć Mu wmiłości – pracę, którą możemy wykonać, ale tylko przez Niego, zNim iw Nim. To jest wielki dar świętej liturgii. Dlatego też ponowne odkrycie tradycyjnej Mszy świętej wjęzyku łacińskim, ze wszystkimi jej szczególnymi cechami, jest istotne zarówno dla ponownej ewangelizacji katolików, jak idla dzielenia się Ewangelią zniewierzącymi: znajduje się ona wsamym sercu dobrej nowiny, którą staramy się dzielić, sama wsobie jest potężnym czynnikiem nawrócenia, abez niej grozi nam jedynie mówienie odobrej nowinie niż wtajemniczanie wnią ludzi jako wżywą komunię zChrystusem.

Wyobraźcie sobie taką scenę: ateista zciekawości idzie do kościoła. Co tam znajdzie? Czy dozna wstrząsu zzachwytu nad „porażającym pięknem”52? Albo protestantka zastanawia się, oco chodzi ztą katolicką Mszą, ipostanawia uczestniczyć wniej pewnej niedzieli. Czy będzie przytłoczona konfrontacją zmajestatem imisterium Chrystusa wJego świętym sanktuarium, egzystencjalnym kontaktem zczystą świętością? Zprzykrością muszę stwierdzić, że jeśli nasz ateista inasza protestantka przypadkowo wybierają kościół katolicki, ryzykują, że odrzuci ich banalność, lub będą się zastanawiać, jak taka religia może trwać, mając poczucie zbliżającego się swojego końca. Albo powiedzmy, że podzieliliśmy się słowem prawdy znaszym sąsiadem; zBożą pomocą rozbudziliśmy iskrę wiary wupadłym katoliku; albo rozpoczęliśmy obiecującą rozmowę zniewierzącym. Do czego ostatecznie ich zapraszamy? Nasza wiara to owiele więcej niż wiara wksiążkę czy zestaw propozycji, owiele więcej niż plan życia czy portal społecznościowy. Chcemy, aby wpełni ożyli wJezusie Chrystusie, Słowie, które stało się ciałem; chcemy, aby ujrzeli chwałę Jednorodzonego Syna Bożego, pełnego łaski iprawdy; chcemy, aby doświadczyli „boskiej, świętej, najczystszej, nieśmiertelnej, niebieskiej, tworzącej życie iwspaniałej tajemnicy Chrystusa”53. Czy posiadamy coś naprawdę wspaniałego, naprawdę satysfakcjonującego, aby zaprosić ich do tego, czy mamy coś, co może sprawić, że ich serca będą płonąć, aich umysły wzniosą się do nieba, tak jak to dzieje się znami? Jeśli nasza liturgia nie jest taka, jaka być powinna, to ewangelizacja nie ma tak naprawdę żadnegocelu.

Dokąd to nasprowadzi?

Msgr. Ignacio Barreiro pisze te trzeźwiącesłowa:

Tylko człowiek posiadający korzenie ma przyszłość. Częścią problemów współczesnego człowieka jest to, że odciął się od korzeni własnej przeszłości, nie może już projektować siebie na przyszłość. Człowiek bez odziedziczonych iobiektywnych ram odniesienia nie może nawet nadać sensu teraźniejszości, wktórej żyje. Próba osiągnięcia wolności poprzez ucieczkę od brzemienia tradycji często prowadzi do nowego zniewolenia przez chaotyczną teraźniejszość54.

Ale wtym spostrzeżeniu jest też nadzieja, jeśli weźmiemy je sobie do serca. „Tylko człowiek posiadający korzenie ma przyszłość”: musimy odzyskać nasze korzenie, połączyć się znimi, aby wydać wieleowoców.

Jest oczywiście niezwykle niepokojące, że przywódcy Kościoła stworzyli lub dopuścili do sytuacji tak katastrofalnej jak ta, która nadal otacza nas zkażdej strony. Ale bylibyśmy winni wielkiej naiwności, gdybyśmy nie dostrzegli, jak wiele zamieszania dotknęło Kościół wróżnych okresach jego dwutysiącletniej pielgrzymki: zdrada biskupów podczas kryzysu ariańskiego; degradacja moralna papiestwa wwiekach ciemnych; światowość renesansowego Rzymu zjego książęcymi papieżami; kolosalne błędy popełnione wczasie protestanckiego buntu; poddanie się oświeceniowym pokusom. Wszystkie te wydarzenia są ważnymi epizodami whistorii Kościoła, które uczą nas, jak wiele ignorancji, błędów igrzechów Bóg może dopuścić wJego niepojętej Opatrzności, aby wystawić świętych na próbę55.

Poważne zdezorientowanie wśród wierzących jest możliwe, jak to widzimy wsłynnej scenie zDziejów Apostolskich, kiedy to św. Paweł pyta grupę uczniów wEfezie: „Czy otrzymaliście Ducha Świętego, gdy uwierzyliście?”. Oni odpowiadają: „Nie, nigdy nawet nie słyszeliśmy, że istnieje Duch Święty”56. Oczywiście, ktokolwiek głosił im Dobrą Nowinę, nie wykonał dokładnie pracy katechizacyjnej. Tak samo może być idzisiaj: „Czy otrzymaliście Świętą Tradycję, kiedy uwierzyliście?”. „Nie, nawet nie słyszeliśmy, że jest coś takiego jak katolicka tradycja – nikt nigdy nam otym nie mówił. Nie wiedzieliśmy, że przed Soborem Watykańskim II istniała wielka, bogata, uroczysta, modlitewna forma Mszy świętej – nikt nam jej nigdy nie pokazał”. Rolą apostołów jest dziś przynosić ludziom, wierzącym iniewierzącym, wszystkie bogactwa Chrystusa oraz długiego iowocnego życia Kościoła wChrystusie. Nie musimy osądzać błądzących inieświadomych; musimy się nad nimi zlitować, kochając ich na tyle, by dbać oto, by słyszeli, dotykali, smakowali, wąchali iwidzieli to, co piękne. Wgruncie rzeczy, jak mówi św. Augustyn, musimy rozpocząć dzieło miłosierdzia od okazywania sobie miłosierdzia57. Jesteśmy ubogimi igłodnymi, chromymi, ślepymi igłuchymi, dla których pożytku Chrystus obdarzył swój Kościół ogromnymi zapasami pokarmów duchowych. Dlatego naszym obowiązkiem jest zanurzyć się wtych zasobach igdy już wzmocnimy się pokarmem królów, poprowadzić innych na tę samąucztę.

Ci, którzy już uczestniczą wtradycyjnej Mszy świętej łacińskiej, powinni zadać sobie trud, aby lepiej poznać liturgię. Powinniśmy śledzić (przynajmniej czasami) tę Mszę zmszalikiem: jeśli chodzi omodlitwę werbalną imyślową, to nigdy nie znajdziemy nic bogatszego ibardziej godnego medytacji niż same modlitwy Mszy, także te, które kapłan wypowiada cicho iprywatnie. Jeśli ktoś był głównie lub wyłącznie uczestnikiem cichej Mszy świętej, winien starać się znaleźć uroczystą, śpiewaną Mszę świętą. Potrzebujemy zarówno cichej Mszy – dla jej spokoju, jak iuroczystej Mszy – dla jej chwały – oddają one oba aspekty pieśni aniołów: „Chwała Bogu na wysokości, aludziom dobrej woli pokój na ziemi” – ale rzymska liturgia jest wpełni prawdziwa tylko wtedy, gdy jest ubrana wswój ceremonialny imuzyczny splendor58. Są tacy wspaniali autorzy, których warto poznać: Ratzinger, Guardini, Fortescue, Davies, Mosebach, Dobszay, Mahrt, Lang, Reid59. My, którzy otrzymaliśmy łaskę kochania liturgii, nigdy nie powinniśmy się hamować przed zapraszaniem przyjaciół irodziny na usus antiquior, aby ioni mogli poznać ten skarb naszej wiary.

Nowa ewangelizacja zaczyna się od mojego itwojego nawrócenia. Jak mówi abp Alexander Sample zPortland: „Jeżeli jesteśmy przemienieni przez świętą liturgię, wtedy my, jako wierni, możemy przyczynić się do przemiany kultury”60. Ulokujmy się wszkole starej Mszy świętej, wszkole niezliczonych świętych, aby mogła kształtować nasze umysły iserca, karmić nas iwdrażać wpracę, do której Bóg nas wzywa. Tradycyjna Msza święta wjęzyku łacińskim ma niebywałą moc czynienia znaszego Pana Rex et centrum omnium cordium, króla icentrum wszystkich serc. Od wielu stuleci święty kult wKościele tworzy kulturę życia imiłości, wktórej wiara katolicka zakwitnie na nowo pośród naszych współczesnychnieużytków.

1 Zob. S. Benofy, The Day the Mass Changed, „Adoremus”15, nr 10 (luty 2010) i16, nr 1 (marzec 2010), https://adoremus.org/2010/02/15/The-Day-the-Mass-Changed/ and https://adoremus.org/2010/03/15/The-Day-the-Mass-Changed/.

2 Więcej na temat używania inadużywania terminów „forma nadzwyczajna” i„forma zwykła” wrozdziale 6. Wtej książce będę używał określeń usus antiquior iusus recentior, „tradycyjna Msza łacińska” i„Novus Ordo” oraz podobnych form tychzwrotów.

3 Zob. http://reginamag.com/update-latin-mass-america-today/ (dostęp 4.01.2017).

4 Ponadto dowody anegdotyczne, jak również faktyczne badania sugerują, że proporcja mężczyzn ikobiet wtradycyjnych wspólnotach Mszy łacińskiej jest bardziej zrównoważona niż wspołecznościach formy zwykłej, gdzie kobiety przeważają liczebnie nad mężczyznami wznacznym stopniu. Więcej na ten temat można znaleźć wdokumencie przedstawiającym stanowisko FIUV, nr 26, „The Extraordinary Form and the Evangelisation of Men”, oraz wzasobach dostępnych na blogu dr. JosephaShawa.

5 Benedykt XVI, List do biskupów Con grande fiducia, 7 lipca2007.

6 Pełny tekst znajduje się pod adresem: http://rorate-caeli.blogspot.com/2014/07/supreme-liturgical-authority-says.html (dostęp: 4.01.2017).

7 Zob. T. Rowland, The Usus Antiquior and the New Evangelisation, [w:] The Sacred Liturgy: Source and Summit of the Life and Mission of the Church, red. A. Reid, Ignatius Press, San Francisco 2014, s. 115–137. Tom ten zawiera dużą liczbę referatów związanych znaszym tematem. Zob. również A. Schneider, The Extraordinary Form and the New Evangelization, wykład wygłoszony 15 stycznia 2012 roku do paryskiego stowarzyszenia Réunicatho, którego tłumaczenie na język angielski po raz pierwszy opublikowano jako 26 list stowarzyszenia Paix Liturgique 12 marca 2012 roku. Jest on dostępny wwielu miejscachonline.

8 Bp D. Rey, Introduction, [w:] A. Reid, Sacred Liturgy..., dz. cyt., s. 15–16. Kanonik Francis Altiere proponuje tę elegancką, jednozdaniową definicję ewangelizacji: „Ewangelizacja oznacza konkretnie pomaganie praktykującym katolikom we wzrastaniu wświętości istawaniu się apostołami; pomaganie upadłym lub niepraktykującym katolikom wpowrocie do sakramentów; oraz pomoc niekatolikom wstaniu się katolikami” („Mass of Ages”, nr 185 [jesień 2015], 10).

9 Teza35.

10 Więcej przykładów tego rozwijającego się gatunku, zob. C. Wolk, The Flight to Eternal Rome and the Mass of the Revolution, „OnePeterFive”, 11 czerwca 2015; J. Kalb, What the Traditional Mass Means to Me, Crisis, 4 grudnia 2014; Finding What Should Never Have Been Lost: Priests and the Extraordinary Form, „Catholic World Report”, 19 sierpnia 2014; Love in the Ruins: Modern Catholics in Search of the Ancient Faith, red. A.M. Larson, Angelus Press, Kansas City, 2009. Jest to żyzne pole do badań dla kogoś, kto chce zidentyfikować czynniki subiektywne lub doświadczalne wodradzaniu się tradycyjnej Mszyłacińskiej.

11 M. Hanson, „Mass of Ages”, nr 185 (jesień 2015), 9. Wmagazynie „Latin Mass Society of England and Wales, Mass of Ages” opisano eksperyment, wktórym katolicy proszeni są owzięcie udziału wusus antiquior, anastępnie uczciwe podzielenie się swoimi prawdziwymi odczuciami. Dla niektórych jest to pierwsze zetknięcie się ztą formą, inni przez wiele dziesięcioleci nie byli na takiej Mszy, aczasami zaprzestali nawet praktykowania swojejwiary.

12 P. Dillon, „Mass of Ages”, nr 182 (zima 2014), 8.

13 Napisane pod pseudonimem Zita Mirzakhani: An Atheist’s Conversion to Catholicism, the Traditional Liturgy, and Young Adults, opublikowane w„New Liturgical Movement” (dostęp 20.08.2015).

14 E. Stimpson, Singing for God, „Franciscan Way” (lato 2015), 5.

15 „Mass of Ages”, nr 185 (jesień 2015), 11.

16 T. Whitebloom, „Mass of Ages”, nr 180 (lato 2014), 8.

17 J. Mackenzie, „Mass of Ages”, nr 183 (wiosna 2015), 7. Autor określa siebie jako nawróconego zanglikanizmu.

18 Zauważ, jak te właściwości składają się na to, co jest najbardziej potrzebne, najbardziej zaniedbane, anawet najbardziej wyśmiewane wnaszychczasach.

19 Prawda, którą podkreślają same słowa mysterium fidei wbudowane wserce konsekracji kielicha, tak jak były one zawsze wypowiadane od czasów, kiedy mamy pisemne zapisy Mszy. Jak wyjaśnia Jungmann: „Najbardziej uderzającym zjawiskiem wtekście rzymskim jest augmentacja słów poświęcenia wypowiedzianych nad kielichem. Wyrażenie to znajduje się wnajwcześniejszych tekstach sakramentarzy, awspomina się onim nawet wVII wieku. Co oznaczają słowa mysterium fidei? Starożytność chrześcijańska nie odnosiłaby ich tak bardzo do niejasności tego, co jest tu ukryte przed zmysłami, ale dostępne (częściowo) tylko dla (subiektywnej) wiary. Uznałaby je raczej za odniesienie do sacramentum obfitującego właskę, wktórym zawarta jest cała (obiektywna) wiara, cały boski porządek zbawienia. Kielich Nowego Testamentu jest życiodajnym symbolem prawdy, sanktuarium naszej wiary” (Msza św. Obrządku Rzymskiego: Jego pochodzenie irozwój, tłum. F.A. Brunner, Christian Classics, Notre Dame 2012, 2:199–201).

20 Przemówienie do Zgromadzenia Plenarnego Kongregacji Kultu Bożego iDyscypliny Sakramentów, 21 września 2001 roku. Prawda ta była bliska Janowi Pawłowi II iwidoczna była wgorliwości jego ars celebrandi, wyłaniającej się zgłębokiej polskiej pobożności, nawet jeśli jej skuteczne przejawianie było ograniczone przez liturgie Novus Ordo „rozplanowane” przez kard. Virgilia Noè, abp. Piera Mariniego iniezliczone komisje na całymświecie.

21 Doskonałe opracowanie problemu, patrz: A. Nichols, OP, Looking at the Liturgy: ACritical View of Its Contemporary Form, Ignatius Press, San Francisco 1996, zwłaszcza rozdz. 2, The Importance of Ritual, s. 49–86; U.M. Lang, Signs of the Holy One: Liturgy, Ritual, and Expression of the Sacred, Ignatius Press, San Francisco 2015, s. 17–41.

22 R. Knox, The Hidden Stream, Sheed & Ward, New York 1953, s. 184.

23 Jak powiedział św. Augustyn na swój lapidarny sposób: Si comprehendis, non est Deus, „Jeżeli pojmujesz to swoim umysłem, to nie jest Bóg” (Kazanie 117, PL 38:663).

24 Saint Augustine of Hippo, Confessions, tłum. F. Sheed, red. M.P. Foley, Hackett, Indianapolis 2006, ks. 10, rozdz. 27, s. 210.

25 Język „gęstości” został zapożyczony od C.S. Lewisa, który skontrastował „gęste” i„przezroczyste” religie iargumentował, że prawdziwa religia musi być dokładnie obiema: patrz „Chrześcijańska apologetyka” w: God in the Dock: Essays on Theology and Religion, red. W. Hooper, William B. Eerdmans, Grand Rapids 1970, s. 101–103. Dalsza dyskusja, patrz: T. Storck, Catholicism: The Perfection of Religion, „Homiletic & Pastoral Review”, 99.11–12 (sierpień/wrzesień 1999), s. 7–12, dostępne na stronie http://www.thomasstorck.org/theological-topics.

26 Może zapewniać im dużo ćwiczeń – pod względem ilościowym, ale nie jest dobrze skonstruowana iprzeznaczona do określonego celu; jest to ćwiczenie dla samego ćwiczenia, anie dla wypracowania określonejformy.

27 J. Ratzinger, The Spirit of the Liturgy, tłum. J. Saward, Ignatius Press, San Francisco 2000, s. 22–23.

28 Przypomina się rozmowa, wktórej o. Louis Bouyer powiedział, że nigdy nie odmówi drugiej Modlitwy Eucharystycznej, ana pytanie dlaczego – odpowiedział: „Bo ja jąnapisałem!”.

29 Stara Msza święta zpewnością nie jest Mszą Grzegorza Wielkiego, św. Piusa V czy św. Jana XXIII, tak jak nowa Msza jest Mszą Pawła VI. Co więcej, przed wynalezieniem Konsylium nigdy whistorii Kościoła nie było okresu, kiedy to liturgia rzymska była dzielona na odrębne części, które były następnie przekazywane podkomisjom (licznym coetusom) do redakcji isplatane zpowrotem, przy czym te niedopracowane spojenia pozostawaływidoczne.

30 Jestem wdzięczny za mistrzowskie opracowanie przez Romana Guardiniego metafizyczno-psychologicznego języka znaków; patrz tegoż: Sacred Signs, tłum. G. Branham, Pio Decimo Press, St. Louis1956.

31 Jak zauważył Ratzinger: „Jeśli Liturgia jawi się przede wszystkim jako warsztat naszej działalności, to zapomina się otym, co istotne: oBogu. Bo wLiturgii nie chodzi onas, ale oBoga. Zapomnienie oBogu jest najistotniejszym zagrożeniem naszego wieku. Aby przeciwdziałać temu, Liturgia powinna być znakiem obecności Boga” (przedmowa J. Ratzingera do: A. Reid, The Organic Development of the Liturgy: The Principles of Liturgical Reform and Their Relation to the Twentieth Century Liturgical Movement Prior to the Second Vatican Council, wyd. II, Ignatius Press, San Francisco 2005, s. 13).

32 St. Thomas Aquinas, Adoro te devote, tłum. G.M. Hopkins.

33 G.B. Montini, Liturgical Formation: Pastoral Letter to the Archdiocese of Milan for Lent 1958, tłum. ang. w: „Worship”, nr 33 (1958–1959), s. 136–164; tu na s. 153–154.

34 H.J.A. Sire, Phoenix from the Ashes: The Making, Unmaking, and Restoration of Catholic Tradition, Angelico Press, Kettering 2015, s. 364. Powiedzmy wprost, że teksty te emanują atmosferą oświeceniowego racjonalizmu; są przeniknięte antytradycyjnym reformizmem Synodu Pistoiańskiego. Martin Mosebach jest nieugięty: „Wświecie starożytnym, jeśli władca złamał tradycję, uważano, że popełnił akt tyranii. Wtym sensie Paweł VI, modernista skupiony na przyszłości, działał wKościele jako tyran” (M. Mosebach, The Heresy of Formlessness: The Roman Liturgy and Its Enemy, tłum. G. Harrison, Ignatius Press, San Francisco 2006, s. 24).

35 G.K. Chesterton, Why IAm aCatholic, [w:] The Collected Works of G.K. Chesterton, Ignatius Press, San Francisco 1990, 3:127.

36 Cyt. w: M. Ward, Gilbert Keith Chesterton, Sheed & Ward, London 1944, s. 398.

37 R. Speaight, The Property Basket: Recollections of aDivided Life, Collins iHarvill, London 1970, s. 164.

38 Augustine, Teaching Christianity [O nauce chrześcijańskiej / De Doctrina Christiana], tłum. E. Hill, OSA, New City Press, Hyde Park 1996, ks. 2, rozdz. 7, s. 131.

39 Tamże, ks. 2, rozdz. 8, s. 132.

40 Z historycznego punktu widzenia oczywiście Najświętsza Ofiara nie była przeznaczona dla osób zzewnątrz ani nawet dla katechumenów, ale dla całkowicie wtajemniczonych: stanowiła kulminacyjne przeżycie chrześcijan, anie pierwsze, co robili – obrzęd święty strzeżony wnajściślejszej tajemnicy. Wraz ze stopniową chrystianizacją świata europejskiego nieuniknionym stało się, że liturgia coraz częściej odprawiana była publicznie, bez takich ograniczeń – iże wkolejnych wiekach, od czasu powstania protestanckiego, mogła funkcjonować jako główna zachęta do nawrócenia, jak przypomniał nam papież Benedykt XVI wswoim przemówieniu z10 listopada 2012 roku do uczestników Kongresu Narodowego Scholae Cantorum, zwracając uwagę na przykład PaulaClaudela.

41 Papież Franciszek, Przemówienie do Piątej Konwencji Kościoła włoskiego, Katedra Santa Maria del Fiore, Florencja, wtorek, 10 listopada 2015 roku. Odość niedawnym zjawisku używania „fundamentalizmu” jako pejoratywnego terminu dla katolicyzmu opartego na określonej doktrynie irepozytorium tradycji, patrz: mój artykuł Thoughts on ’Catholic Fundamentalism’, „The Latin Mass”, 24, nr 2 (lato 2015), s. 14–18.

42 Patrz: słowa kard. Cañizaresa cytowane wgórnej części tegorozdziału.

43 Rzeczywiście, wydaje się, że Paweł VI od czasu do czasu wiedział lepiej. WAdhortacji apostolskiej Evangelii Nuntiandi napisał: „Jesteśmy świadomi, że współczesny człowiek jest nasycony rozmową; jest oczywiście często zmęczony słuchaniem i, co gorsza, odporny na słowa. Jesteśmy również świadomi, że wielu psychologów isocjologów wyraża pogląd, że współczesny człowiek wyszedł poza cywilizację słowa, która jest obecnie nieskuteczna ibezużyteczna, iże żyje dziś wcywilizacji obrazu”. Powiedział to w1975 roku, pięć lat po wprowadzeniu obrzędu, którego dydaktyka słowna ieliminacja wielu symboli niewerbalnych jest już tak samo boleśnie przestarzała jak architektura tego samego okresu, zktórej wiele zostało zburzone przez szybszą inteligencję świeckiego przedsiębiorcy.

44 Wyrażenie wcudzysłowie pochodzi zCzterech kwartetów T.S. Eliota, East Coker, V; „przebóstwiające światła” – patrz: Reguła św. Benedykta, Prolog: „Otwórzmy oczy na przebóstwiająceświatło”.

45 The Ratzinger Report, tłum. S. Attansio iG. Harrison, Ignatius Press, San Francisco 1985, s. 128.

46 Dom M.D. Kirby, OSB, „Vultus Christi”, 21 maja2008.

47 J. Ratzinger, ANew Song for the Lord: Faith in Christ and Liturgy Today, tłum. M.M. Matesich, Crossroad, New York 1997, s. ix.

Tłumaczenie to, które pochodzi zThe Extraordinary Form and the New Evangelization Athanasiusa Schneidera, różni się nieco od tłumaczeniaMatesicha.

48 „The Wanderer” przeprowadza wywiad zjego eminencją kard. Raymondem Burkiem, 2 lutego 2015roku.

49 Nie powiedziałbym, że współczesny obrządek rzymski czy też jakaś „reforma reformy” nie ma żadnej roli do odegrania wtym procesie pokuty iodbudowy, ale jestem przekonany, że nie będzie on miał wiodącej roli. Oile prawdą jest, że wszystko, co nie wynika zbłogosławionej wizji, może ulec poprawie, otyle Tradycja nie została złamana inie wymagała naprawy; zreformowana liturgia została złamana od początku ipotrzebuje wszelkiej pomocy, jaką może otrzymać. Bouyer nie waha się nazwać jej „aborcjami, które sprowadziliśmy”; patrz: The Memoirs of Louis Bouyer, tłum. J. Pepino, Angelico Press, Kettering 2015, s. 224, przyp. 100.

50 A. Schneider, The Extraordinary Form and the New Evangelization, Paix Liturgique, List 26, 12 marca2012.

51 Wprowadzenie, [w:] A. Reid, Sacred Liturgy...,dz. cyt., s. 15–16.

52 Zob. Przemówienie Benedykta XVI do artystów, 21 listopada 2009roku.

53 Jak śpiewa się wBoskiej Liturgii św. JanaChryzostoma.

54 Msgr. I.B. Carámbula, Sacred Liturgy and the Defense of Human Life, [w:] A. Reid, Sacred Liturgy,dz. cyt., s. 384.

55 Najlepszą ogólną obserwacją momentów kryzysowych whistorii Kościoła katolickiego, ze szczególnym uwzględnieniem kryzysu zostatnich sześćdziesięciu lat, jest