Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Rok 2023 to czas gorącej debaty wokół zagadnienia związanego z ciągłym rozwojem sztucznej inteligencji i kreowania za jej pomocą rzeczywistości. To także powrót do dyskusji wokół prawdy obrazu, manipulacji i prób wypracowania metod, by z tymi manipulacjami sobie radzić.
Można zatem wysnuć wniosek, że tak jak dziennikarstwo musi powrócić do swoich źródeł, opartych w głównej mierze na roli weryfikatora informacji, tak i fotografia (a tym bardziej fotografia dokumentalna) powinna bazować na wiarygodności, podpartej zaufaniem do twórcy.
Publikacja „Sztuka pozna sztuką?” jest próbą kompleksowego zdefiniowania, opisania i analizy nurtu fotografii dokumentalnej w Polsce.
Czy jednak owo definiowanie jest potrzebne? Czy jest to medium na tyle rozbudowane, interesujące, istotne i w gruncie rzeczy autonomiczne, by takich prób dokonywać? Wreszcie czy polski kontekst jest dobrym polem do przeprowadzania takiej analizy?
Ta obszerna publikacja (o łącznej objętości 556 stron, zawierająca 139 fotografii) to wyjątkowe spojrzenie na dokument, ponieważ bazuje na personalnych przemyśleniach wielu artystek, artystów, kuratorek, kuratorów i osób z szerokiego kręgu polskiej fotografii.
Na łamach książki swoją wiedzą i doświadczeniem dzielą się:
Michał Adamski, Beata Bartecka, Anna Bedyńska, Marta Bogdańska, Filip Ćwik, Grzegorz Dembiński, Andrzej Dobosz, Mariusz Forecki, Arkadiusz Gola, Karol Grygoruk, Antonina Gugała, Jan Jurczak, Agata Kalinowska, Joanna Kinowska, Julia Klewaniec, Weronika Kobylińska, Aneta Kowalczyk, Kasia Kubicka, Diana Lelonek, Tomasz Liboska, Jukka Male, Ewa Meissner, Paweł Miedziński, Rafał Milach, Ania Nałęcka-Milach, Jędrzej Nowicki, Krzysiek Orłowski, Celina Osiecka, Monika Piotrowska, Silvia Pogoda, Agnieszka Rayss, Łukasz Rusznica, Katarzyna Sagatowska, Michał Solarski, Monika Szewczyk-Wittek, Alicja Wróblewska, Piotr Zbierski.
Posłowie przygotował Paweł Starzec.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 638
Rok wydania: 2023
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Podziękowania
I. SŁOWO WSTĘPNE
The medium is the message?
Co z tą fotografią?
Próba definiowania fotografii dokumentalnej
Ważne początki
Polskie konteksty
Dlaczego wywiady?
II. DOKUMENT PRZEŁOMU
Za każdym dziełem stoi człowiek | Monika Piotrowska
Dwa tematy na jednym filmie | Paweł Miedziński
Namacalna siła fotografii | Antonina Gugała, Celina Osiecka
Medium demokratyczne Monika Piotrowska,Monika Szewczyk-Wittek
Fotografia jak nauka pływania na środku jeziora | Mariusz Stachowiak
Najważniejszy jest szczery przekaz | Mariusz Forecki oraz Andrzej Dobosz
Po latach zostaje obraz | Jukka Male
Żeby nie tylko patrzeć, ale też widzieć | Arkadiusz Gola
Archiwum to nie archiwum | Beata Bartecka, Agata Kalinowska, Łukasz Rusznica
III. DOKUMENT ZMIANY
Granice wizualności | Rafał Milach
Zajrzeć pod powierzchnię zdarzeń | Jędrzej Nowicki oraz Krzysiek Orłowski
Część pierwsza
Część druga
Fotografia, która ma drugie dno | Anna Bedyńska
Kreatywna wojna na polu subiektywnego dokumentu | Michał Adamski oraz Filip Ćwik, Andrzej Dobosz, Ewa Meissner
Nie jestem skrytostrzelcem | Agnieszka Rayss
Wierzę w moc fotografii | Julia Klewaniec oraz Krzysiek Orłowski
Natura medium fotograficznego | Grzegorz Dembiński
Fotografia jest moim sposobem pogodzenia się ze światem | Silvia Pogoda
Przede wszystkim dostrzegam intuicję | Piotr Zbierski
To jest gra w otwarte karty | Tomasz Liboska, Michał Solarski
Ekwiwalent myślenia dokumentalnego | Diana Lelonek
Dlaczego mówisz „książka z obrazkami”? | Joanna Kinowska, Weronika Kobylińska
Następnym razem zrobimy książkę, którą to ty będziesz miała ochotę zrobić | Aneta Kowalczyk, Kasia Kubicka, Ania Nałęcka-Milach
Chcemy odejść od konwencji White Cube | Katarzyna Sagatowska, Monika Szewczyk-Wittek
Bycie artystą jest strasznie sexy | Marta Bogdańska, Jan Jurczak, Alicja Wróblewska
Zaangażowana fotografia antydecydującego momentu | Karol Grygoruk
Uwagi końcowe
Posłowie | Paweł Starzec
Indeks osobowy
Indeks fotografii
Bibliografia
Podziękowania
Serdecznie dziękuję rozmówczyniom i rozmówcom – bez Was, Waszej wiedzy i praktyki artystycznej ta książka by nie powstała. Dziękuję Iwonie Torbickiej za ogrom pracy włożony w redakcję i korektę publikacji, Jagodzie Haloszce za nieocenioną pomoc przy transkrypcjach wywiadów. Podziękowania kieruję również dla zespołu Fundacji Pix.house oraz dobosz.studio – bez Waszego wsparcia realizacja całego przedsięwzięcia byłaby dużo trudniejsza. Książka jest rozwinięciem pracy doktorskiej, która powstała w Instytucie Twórczej Fotografii Wydziału Filozoficzno-Przyrodniczego Uniwersytetu Śląskiego w Opawie (Institucie tvůrčí fotografie Filozoficko-přírodovědecká fakulta Slezské univerzity v Opavě). Dziękuję promotorowi pracy prof. Vladimírowi Birgusowi za cenne rady, pomoc i konsultacje. Czas spędzony w ITF był czasem wyjątkowym. Dziękuję też mecenasom wydania publikacji – w szczególności Miastu Poznań.
Wspierajmy niezależną kulturę i sztukę! To o nas i dla nas.
Za bezustanne i bezkompromisowe wsparcie dziękuje Ani i Rodzinie.
The medium is the message?
Marshall McLuhan w latach 70. XX wieku zasłynął stwierdzeniem, że już samo medium (środek przekazu) jest przekazem1. Jego teoria od czasu do czasu powraca i wybrzmiewa z mniejszą lub większą siłą. Te powroty związane są bezpośrednio ze zmianami (szczególnie technologicznymi), a żyjemy przecież w dynamicznych czasach. Kolejne rewolucje cyfrowe, pandemia, kryzys energetyczny i ekologiczny, wojny, fake i deepfake newsy. Można wymieniać bardzo długo.
Nowoczesność, ponowoczesność, postnowoczesność? Kultura obrazu i obrazków, kultura wizualna, narracje, nowe media i kształtowanie przekazu. To pewnego rodzaju kod, słowa kluczowe i ciąg znaczeń, który nas otacza i pochłania, a czasem wchłania. Większość z nas nie zdaje sobie z tego sprawy, inni czują się zagubieni. McLuhan podzielił media na zimne i gorące. Zgodnie z jego koncepcją medium gorące (pierwotnie radio lub film) to takie, które wytwarza u odbiorcy stan silnego nasycenia danymi. Medium zimne (mowa, telefon lub telewizja) charakteryzuje się niską rozdzielczością przekazu, który odbiorca musi aktywnie uzupełnić. Idąc tym tropem media gorące nie pozostawiają odbiorcy miejsca na uzupełnienia. A co za tym idzie – zaangażowanie w proces komunikacji jest marginalny.2 Czy możemy się z tym zgodzić? Wydaje się, że na przestrzeni lat wiele się zmieniło. Weźmy pod uwagę film i kino autorskie lub produkcje filmowe w technice 3 i 5D. Czy to nadal medium gorące? Z drugiej strony – telewizja i mocno sterowany przekaz serwisów informacyjnych. Czy odbiorca będzie miał pole do uzupełnienia przekazu? Czy będzie on na tyle podprogowy i jednoznaczny, że nie pozostawi miejsca na własne procesy myślowe? Jak w tym podziale sytuujemy fotografię? To zależy od odbiorcy (jego edukacji – w tym edukacji wizualnej, przynależności do grupy i kręgu kulturowego) i od podgatunku medium (fotografia produktowa będzie działać inaczej na nasze zmysły i postrzeganie niż fotografia konceptualna). Możemy zatem podsumować i powiązać to zjawisko z terminem konwergencji mediów – większość z nich może być jednocześnie zimna i gorąca. Jak zatem będzie wyglądać kształtowanie znaczenia fotografii, jej odbiór i krąg odbiorców?
Co z tą fotografią?
Fotografie są niejednoznaczne. […] Fotografie wykonane przez socjologa wizualnego, fotografa dokumentalistę czy reportera mogą być bardzo podobne. Jednakże znaczenia tych fotografii nie odnajdziemy, przypisując im jakiś uniwersalny termin – znajdziemy go w reakcjach jakie wywołują one u widzów.3
Możemy postrzegać fotografię jako zamknięty zbiór z konkretnymi, wyodrębnionymi dziedzinami. W pewnym sensie dziedziny te są tworami autonomicznymi, a z drugiej strony uzupełniają się i przenikają. Załóżmy, że nasz zbiór skonstruujmy w następujący sposób – mamy w nim fotografię rzemieślniczą lub innymi słowy komercyjną, w której skład wejdzie np. fotografia portretowa, reklamowa i okolicznościowa. Z drugiej strony mamy fotografię artystyczną / autorską – będzie to np. fotografia konceptualna, fotografia zaangażowana (połączona z aktywizmem) i dokument. Gdy przyjrzymy się tej prostej kategoryzacji, pojawią się zgrzyty. Czy fotografia portretowa może być autorska (Passport, Alexander Chekmenev4)? Czy fotografia reklamowa może być konceptualna (zdjęcia Davida LaChapelle)? Czy fotografia okolicznościowa może być traktowana jak dokument (cykl Rytuały Przejścia Przemysława Pokryckiego)? Czy portret jest dokumentem (August Sander)? To zależy od umiejętności, świadomości i intencji twórcy. To zależy również od odbiorcy i jego interpretacji. Patrząc na przytoczoną wcześniej teorię McLuhana w zestawieniu z intermedialnością i multimedialnością naszych czasów wszystko może być wszystkim. To jest zarówno piękne jak i bardzo skomplikowane. Dodajmy do tego fakt, że żyjemy w tzw. świecie obrazkowym i na niedobór zdjęć nie możemy narzekać. Zauważył to i przełożył na język wystawy / instalacji (czyli język wizualny, co jest ciekawym paradoksem) Erik Kessels. W 2011 roku artysta sięgnął do statystyk i odkrył, że jednego dnia (przez 24 godziny) do internetowego serwisu Flickr wysyłanych jest 350 tys. zdjęć. Kessels wydrukował je i rozsypał w galerii w Amsterdamie, tworząc przerażającą instalację symbolizującą nasze obrazkowe czasy. Od tego momentu liczba zdjęć umieszczanych w internecie potroiła się, a media społecznościowe zyskały miliardy nowych użytkowników. Szacuje się, że udostępniają oni codziennie 6,9 miliarda zdjęć na WhatsApp, 3,8 miliarda na Snapchacie, 2,1 miliarda na Facebooku i 1,3 miliarda na Instagramie. Każdego dnia w serwisie Flickr udostępnianych jest „tylko” około jednego miliona zdjęć – po prostu serwis ten jest mniej popularny, stąd ta liczba nie rośnie tak szybko jak w przypadku wyżej wymienionych. Podsumowując – według szacunków w 2023 roku co sekundę robi się 54 400 zdjęć, 196 milionów na godzinę, 4,7 miliarda dziennie, 32,9 miliarda tygodniowo, 143 miliardy miesięcznie i 1,72 biliona zdjęć rocznie…5
W książce o znamiennym tytule Wszyscy jesteśmy fotografami6 Paweł Bownik definiuje współczesną fotografię w następujący sposób:
[w fotografii] nie chodzi już wyłącznie o uchwycenie fotograficznego momentu decydującego ani wyeksponowanie zasad budowy kadru. Chodzi o to, by „patrzeć” na świat w autorski sposób, połączony z myśleniem i przetwarzaniem. Dla odbiorców fotografii, jak i samych fotografujących medium to jest bardzo często tym, czym im się wydaje, ich własnym myśleniem o świecie. […].7
W podobny sposób współczesne medium fotograficzne postrzega Paweł Starzec:
By opowiedzieć o konflikcie, nie trzeba już zdjęć dymiących luf, wystarczą ślady po kulach na ziemi, a do opowieści o przemocy w Ameryce mogą wystarczyć zdjęcia bezludnych przedmieść – tak długo, jak prezentacji fotografii towarzyszy opis, wprowadzający widza w kontekst miejsca i przybliżający narrację twórcy stojącą za konkretnym obrazem.8
Współczesność, a konkretniej współcześni odbiorcy oraz twórcy kształtują zatem swój własny, przetworzony przez siebie obraz. Okazuje się, że takie możliwości daje wyjściowo fotografia – postrzegana jako dogodne medium, czy raczej narzędzie do rejestracji otaczającego świata. Możemy jednak zaobserwować istotne trudności i komplikacje wynikające wprost z tak wielkiej swobody twórców do tworzenia i odbiorców do interpretacji tej twórczości. Starzec w swoich dalszych rozważaniach zauważa, że taka fotografia stała się bardziej elitarna w odbiorze, bo zrozumienie powiązania między dziurą w ziemi i historią wojenną, która za tym stoi, wymaga szerszych kompetencji kulturowych i wizualnego oczytania niż gazetowa fotografia reporterska padającego pocisku9. Dotykamy tutaj sedna sprawy, które zauważa również Michał Łuczak – dynamika zmian, które zachodzą w obszarze wizualności jest ogromna. Fotografia przez lata była przecież ważną częścią rynku medialnego/prasowego. Realia się zmieniły, podejście rynku do fotografii się zmieniło, a co za tym idzie fotografujący musieli szukać swojego nowego miejsca i tożsamości.
Mam wrażenie, że jako fotografowie i fotografki pracujący niegdyś dla prasy część z nas przynajmniej dwa razy zmieniła w ostatniej dekadzie tożsamość. Najpierw byliśmy fotoreporterami, potem dokumentalistami, a teraz staliśmy się artystami wizualnymi. […] Z początku robiliśmy zdjęcia do tekstów […]. Robiliśmy zdjęcia do opisanych historii, podpisując każdy obraz, by było wiadomo, o co w nim chodzi. […] Potem opuściliśmy prasę i staliśmy się bardziej niezależni. Już się nie spieszyliśmy, a materiały zyskały na objętości. Pojawiły się „projekty”, a potem „projekty długoterminowe”. Nie byliśmy już dziennikarzami, co dało nam możliwości kreacyjne. Zmalała za to drastycznie liczba naszych odbiorców. Do tego stopnia, że sami staliśmy się swoimi odbiorcami.10
Wydaje się, że taka zmiana niesie zatem masę korzyści dla samego rozwoju medium fotografii i rozwoju twórców, ale cierpią na tym odbiorcy. Są niejako pozostawieni sami sobie, bez systemowego wsparcia w postaci dogłębnej edukacji wizualnej, szczególnie w obliczu ekspresowych czasów, w których żyjemy i zalewu obrazów, którymi jesteśmy codziennie atakowani.
Należy jednak wrócić do korzeni medium fotografii i zwrócić uwagę na to, że nie jest ona nigdy oderwana od rzeczywistości. Bywa zatem bardzo istotnym zapisem, który jest jednak podatny na „inne czynniki” – nazwijmy je faktorami zewnętrznymi. Takim czynnikiem może być chociażby kontekst polityczny, na co uwagę zwraca socjolog Rafał Drozdowski:
Ponowoczesność zaczęła […] ustępować miejsca przednowoczesności. Przednowoczesny populizm znów wydaje się potrzebować fotografii jako fotografii. Fotografii najprościej i najbardziej intuicyjnie rozumianej, takiej, która jest kwintesencją i emanacją myślenia zdroworozsądkowego, dobrowolnie redukując się do roli dostarczycieli dowodów, opartych na najbardziej potocznym rozumieniu prawdy i realizmu. Sprawczość fotografii może być w tym nowych okolicznościach pojmowana jeszcze prościej, niż miało to miejsce w czasach modernizacji – jako skuteczności dowodu.11
Według słów Drozdowskiego potrzebujemy fotografii rozumianej jako dokument czasów noszący znamiona dowodu. Czy jest to możliwe i czy współcześnie w ten właśnie sposób możemy wykorzystywać fotografię? Jak będzie to wyglądać w kontekście szybko i radykalnie zmieniających się mediów? Mam na myśli np. upadek znaczenia prasy, pogłębianie podziałów medialnych i natychmiastowość internetu. Dobrym przykładem na takie działanie „pomiędzy” kreacją, dokumentem i aktywizmem wizualnym jest założone przez Rafała Milacha Archiwum Protestów Publicznych i wydawane przez nich Gazety Strajkowe. APP wykorzystuje język wizualny klasycznego fotoreportażu (szerzej dokumentu) – zgodnie z zasadą, że dokument, fotografia reportażowa i socjologia wizualna – rutynowo dostarczają przynajmniej minimum wiadomości niezbędnych do zrozumienia obrazu12, korzysta z funkcji zapisu wydarzeń (strajków), ale wykorzystuje go w kontekście innym, niż klasycznie rozumiany przekaz informacyjny lub prasowy. Papierowe publikacje stają się aktywistycznym wsparciem dla uczestników protestów i nie opisują wydarzenia – raczej stanowią jego uzupełnienie, które samo w sobie jest również zjawiskiem wizualnym.
Ciekawym podsumowaniem może być stwierdzenie Howarda S. Beckera trafiające w punkt pomiędzy rozterkami semantycznymi a interpretacyjnymi:
Fotografowie przejmują się tym, co robią i mają nadzieję rozwiać swoje wątpliwości, szukając, dla swych działań właściwej nazwy. Ale owo magiczne słowo nie rozwiąże problemów związanych z fotografią, tak jak nie rozwiąże ich w innych dziedzinach. Osoby posługujące się przedstawieniami wizualnymi znajdą uzasadnienie w reakcjach, jakie ich prace wywołują u widzów, niezależnie od tego, jak zdefiniuje się ich poczynania.13
Okazuje się ponownie, że kluczowy jest odbiorca i jego interpretacja dzieła twórcy. Bez odbiorcy nie ma twórcy.
Początkowe rozważania mogą wydawać się pewnego rodzaju łamigłówką. Zagadka ta jest jednak niezbędna przy próbie podania, a właściwie sformułowania definicji współczesnej fotografii dokumentalnej. Dokumentu rozumianego bardzo szeroko – gdzieś na styku fotoreportażu, socjologii wizualnej, fotografii zaangażowanej, konceptu i subiektywizmu. Na stronach tej książki chciałbym przybliżyć i zawęzić nurt dokumentu do polskiej perspektywy. Po pierwsze dlatego, że jest mi ona niezwykle bliska, a po drugie – bo wydaje się zupełnie pozbawiona szerszego, zbiorowego opracowania.
Próba definiowania fotografii dokumentalnej
Po co próbować definiować fotografię dokumentalną? Odpowiedź częściowo przynosi najpopularniejsza wyszukiwarka internetowa Google. Po wpisaniu hasła fotografia dokumentalna wyniki są dość zaskakujące (trzeba zdawać sobie sprawę, że zależą też od kilku czynników np. naszej lokalizacji, archiwalnych wyszukiwań i innych zmiennych ważnych dla algorytmu), podam zatem mój przykład. Poza kilkoma adresami zakładów fotograficznych, gdzie możemy wykonać zdjęcia do dokumentów otrzymujemy również przekierowania do strony internetowej praktycznego monopolisty rynku oprogramowania do obróbki graficznej zdjęć – Adobe. Tam dowiemy się, że fotografia dokumentalna to robienie zdjęć przedstawiających prawdziwe życie i że w programie Adobe Photoshop możesz dokonać zmian, korygując fotografie. Jeśli robisz fotoreportaż, nie przekształcasz zdjęcia, ale […] używasz narzędzi, na przykład programu Photoshop, by pokazać swoje spostrzeżenia.14
Jest to oczywiście świadomy product placement (lokowanie produktu), dodatkowo okraszony – delikatnie mówiąc – niezbyt trafnie dobraną fotografią prezentującą czarnoskórych mieszkańców jednego z afrykańskich krajów trzymających panel słoneczny. Kolejny link jest równie ciekawy. To strona dużego internetowego sklepu z artykułami RTV i AGD. Naszym oczom ukazują się Poradniki Eksperta. Fotografia dokumentalna – co to jest? Artykuł zaczyna się mocnym stwierdzeniem:
Chociaż istnieje wiele różnych gatunków fotografii, fotografia dokumentalna jest prawdopodobnie jedną z najbardziej uczciwych form sztuki.15
Po pierwsze, płomienne dyskusje na temat tego czy dokument jest sztuką trwają od lat, a po drugie – temat prawdy fotografii jest bardzo złożony i równie chętnie podważany. Mówiąc o prawdzie w fotografii na pewno pod uwagę musimy wziąć takie aspekty jak: indywidualne doświadczenie, wiedzę i zamiary twórcy oraz sam aspekt techniczny – zaczynając od przełożenia trójwymiarowego świata na płaski obraz fotograficzny, po świadome kadrowanie, obróbkę graficzną (w tym kolorystykę obrazu) czy chyba najważniejszą rzecz, czyli kontekst użycia wykonanej fotografii.
Pierwszym przykładem może być sytuacja związana z kryzysem migracyjnym na granicy polsko – białoruskiej, który wybuchł w 2021 roku. Polski rząd wprowadził zakaz dostępu mediów w obszar działań Straży Granicznej, de facto uniemożliwiając relacjonowanie sytuacji. W polskich mediach widzieliśmy zdjęcia i filmy wykonane przez pracowników wojska, straży granicznej oraz relacje z Twittera ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, prezentujące budowę umocnień
granicznych i agresję migrantów. Dodajmy do tego zatrzymanie trzech fotoreporterów: Macieja Nabrdalika, Macieja Moskwę i Czecha – Martina Divíška. Wyciągnięto ich z auta, skuto i przejrzano karty pamięci w aparatach – mimo tego, że przybywali poza obszarem obowiązywania stanu wyjątkowego. Po drugiej stronie za zgodą i na zaproszenie reżimu Aleksandra Łukaszenki działali dziennikarze, w tym m.in. fotoreportaży rosyjscy i białoruscy pracujący dla rosyjskiej agencji TASS, która następnie sprzedaje zdjęcia zachodnim agencjom informacyjnym np. Associated Press. Zdjęcia, które powstały, prezentowały m.in. szczęśliwych migrantów, głównie uśmiechnięte i spożywające gorące posiłki dzieci, a z drugiej strony – polskie służby atakujące z wykorzystaniem gazu łzawiącego i armatek wodnych. Ani jeden, ani drugi obraz nie jest prawdziwy, choć zmanipulowany z różnych powodów.
Kolejną kwestią wartą poruszenia jest sam temat kreowania rzeczywistości w celu późniejszej jej rejestracji. Weźmy za przykład symboliczną fotografię prezentującą spotkanie prezydentów Rosji, Władimira Putina i Francji – Emmanuela Macrona, wykonaną na początku lutego 2022 roku na Kremlu. Fotografia ukazuje dość groteskową scenę – oto dwóch przywódców zasiada na przeciwległych końcach bardzo długiego stołu. Takie usadzenie rozmówców, ustawione przez kremlowską propagandę, jest bardzo świadome – na powstałej podczas spotkania fotografii widzimy obraz siły, dystansu, wyższości i braku poszanowania dla drugiej strony. Teraz już wiemy, że pełnoskalowa inwazja Rosji na Ukrainę rozpoczęła się kilkanaście dni później. Należy odnotować fakt, że strona rosyjska argumentowała taki sposób usadzenia prezydenta Francji jego odmową wykonania testu na obecność wirusa COVID-19. Administracja Macrona nie zgodziła się na przeprowadzenie testu w obawie przed wyciekiem DNA i informacji o stanie zdrowia prezydenta. Na innej fotografii, wykonanej 16 lutego 2022 roku widzimy sprzymierzeńca Putina, prezydenta Brazylii Jaira Bolsonaro, który siedzi obok przywódcy Rosji, niemal ramię w ramię. Wnioski nasuwają się same.
Warto przypomnieć fotografię, a właściwie montaż wykonany przez Adę Zielińską w listopadzie 2018 roku. Podczas, budzącego kontrowersje i liczne emocje, Marszu Niepodległości Zielińska wynajęła pokój w jednym z warszawskich hoteli, wyczekała moment przejścia marszu, ustawiła kadr i modelkę, a następnie złożyła zainscenizowany obraz z widokiem zza okna. Fotografia została opublikowana na Instagramie i stała się viralem. Funkcjonowała bez opisu i informacji o tym, że to fotomontaż.
Fotografia została zmontowana z dwóch kadrów robionych niemal w tym samym czasie. Nie spodziewałam się takiego zainteresowania. Zdjęcie było inscenizowane. Chciałam w jednym kadrze pokazać dwie Polski.16
Zdjęcie Zielińskiej było szeroko komentowane – wzbudzało emocje i przy okazji dyskusje, czy jest to prawdziwy (w domyśle dokumentalny) zapis tego wydarzenia czy raczej kreacja artystyczna. Odbiorcy uznali, że to mocna i interesująca ilustracja Marszu, co pozwala wysnuć wniosek, że współcześnie bardziej liczy się dokumentalny lub interwencyjny przekaz, niż sama forma dokumentalna (w domyśle – pozbawiona manipulacji). Niesie to jednak sporo zagrożeń, które wcześniej zostały omówione – intencje autora czy osoby publikującej daną fotografię mogą nie być lub – nie są, pozbawione celu.
Takim zagrożeniem jest niewątpliwie fotorealistyczny obraz wytworzony przez AI (sztuczną inteligencję). Kolejne odsłony algorytmu i wersji silnika generatora AI spowodowały lawinowy wzrost popularności tego typu „zdjęć”, ale też powstanie ogromnego pola do wytwarzania fałszywego obrazu rzeczywistości – chociażby poprzez generowanie i publikację deepfejków czyli obrazów, które są w pełni stworzone przez algorytm i służą do wprowadzania odbiorcy w błąd. Przykładem tego typu działania mogą być „fotografie” z aresztowania byłego prezydenta USA Donalda Trumpa, które wywołały lawinę dyskusji na temat etyczności tworzenia tego typu contentu.
Mam jednak nieodparte wrażenie, że coraz bardziej będziemy potrzebować obrazu realności, obrazu niezakrzywionego przez technologię. Będziemy także potrzebować wiedzy oraz narzędzi do weryfikacji autentyczności tego co widzimy. Rozmowy o prawdzie w fotografii mogą przejść na zupełnie inny poziom – „przed AI” i „post AI”. To, co było na granicy subiektywność, teraz może stać się kawałkiem prawdy.
Tego jednak nie dowiemy się z rzeczonego artykułu Poradniki Eksperta. Fotografia dokumentalna – co to jest? Czytamy w nim dalej, że termin dokument pochodzi z łacińskiego „documentum” i oznacza „dokument dowodowy”. Czy jest to stwierdzenie słuszne i wyczerpujące w kontekście poprzednich rozważań? Może, podążając za tą logiką, słynne niemieckie Documenta w Kassel również wywodzą się z korzeni dokumentu? Otóż niekoniecznie. Documenta to słowo, stworzone na potrzeby pierwszej wystawy w 1955 roku, które miało oddawać ducha prezentacji i co za tym idzie, dokumentować dokonania sztuki współczesnej, która była niedostępna dla niemieckiej publiczności w okresie nazistowskim. Podobnie w dzisiejszych czasach raczej trudno zdefiniować samą fotografię jako rysowanie za pomocą światła (z greckiego phōs – światło, graphé – rysowanie). To medium dużo bardziej skomplikowane i obszerne. Dobrze ujął to socjolog i badacz wizualności Maciej Frąckowiak, który zarówno w swojej pracy naukowej jak i w serii książek Kruche Medium. Rozmowy o fotografii zadaje podstawowe pytanie: czym jest fotografia i czy za jej pomocą można zmieniać świat?
Fotografia modeluje dzisiaj nie tylko nasze wyobrażenie o świecie, ale też określony format zaangażowania weń czy działania. […] Trudno dzisiaj uchwycić to, czym fotografia jest, a co dopiero, jakie skutki może mieć działanie za jej pomocą17.
Ciekawym przykładem może być obserwacja, którą poczyniłem w rocznicę rozpoczęcia zbrojnej agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę. 24 lutego 2023 roku w holu głównym Collegium Maius Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu odbyła się inauguracja Dni Ukraińskich, której towarzyszyła wystawa zdjęć Marcina Staniewskiego i happening. Wojna w Ukrainie jest wydarzeniem bardzo świeżym, bliskim i traumatycznym – szczególnie dla Ukrainek i Ukraińców, których rodziny giną, a domy są zrównywane z ziemią. Do tego dochodzą informacje, które odbieramy w trybie 24 godziny live. Odnoszę się do tego wydarzenia, gdyż chciałbym wysnuć na jego podstawie jedną, dość kontrowersyjną tezę: dokument nie jest dokumentem, fotograf nie jest fotografem, wystawa nie jest wystawą, a odbiorcy nie są do końca odbiorcami. Dlaczego? W tym przypadku zdjęcia, prezentowane na wystawie, nie były wykonywane z zamiarem wykorzystania ich na ekspozycji lub w prasie, czy użycia jako dowód w sprawie. Były wykonywane przy okazji dostarczania pomocy humanitarnej. Marcin Staniewski (autor zdjęć) niegdyś kandydat na europosła, farmaceuta i właściciel aptek stał się wolontariuszem niosącym pomoc w strefie wojny. Możliwości, jakie daje współczesna fotografia – wykonywana za pomocą smartfona – sprawiły, że te zdjęcia pod względem technicznym są akceptowalne, a walory estetyczne czy wiedza z zakresu kompozycji nie są w tym przypadku istotne. Wystawa nie jest typową wystawą w sterylnej przestrzeni galeryjnej, gdyż prezentowana w pięknym, zabytkowym uniwersyteckim holu w zestawieniu z happeningiem, polegającym na produkcji siatek maskujących przez ukraińskich studentów przebywających w Polsce, jest niejako elementem wystroju. Za to podczas wydarzenia uwagę przykuwały działania performatywne oraz same reakcje i emocje obecnych tam Ukraińców, którzy stali się jednocześnie odbiorcami tego wydarzenia. Czy to źle, czy sama wystawa była złym pomysłem? Absolutnie nie. Tę sytuację możemy przecież odwrócić. Dokument może mieć wartość również ewidencyjną – gdy nie jest dziełem zamierzonym. Zdjęć nie musi wykonywać fotograf, który nim się czuje lub mianuje – doskonałe i ważne fotografie mogą powstać przy okazji. Wystawa prezentowana w holu uniwersyteckim może zainteresować również przypadkowe osoby, które tłumnie będą zmierzać na zajęcia – wśród nich może być choć jedna osoba, której te fotografie otworzą oczy. Liczba odbiorców i odbiór mogą być zatem zupełnie inne.
Na drugim biegunie mamy książkę Kurz Mariusza Foreckiego, która jest niezwykłym, świadomym i konsekwentnym zapisem dokumentalnym rozpadu ZSRR w końcowym stadium jego istnienia i w czasie powstawania nowego ładu społeczno-politycznego. Forecki lubi podkreślać, że znalazł się w danym miejscu przez przypadek, że fotografował intuicyjnie, że opowiadał obrazem z potrzeby chwili. Cały czas w głowie mam wspomnienia Mariusza o odwołanym locie z Moskwy i kilku dolarach, które zostały w kieszeni — wystarczyły jedynie na puszkę Coli w dalekim Afganistanie. Mam w głowie obraz niebieskich jeansów żołnierza zakurzonych pyłem bunkra podczas obrony Groznego. Tam Forecki znalazł się również „szczęśliwym trafem”. Czy aby na pewno? Mam wątpliwości. Bez konkretnych cech charakteryzujących dobrego dokumentalistę, fotoreportera czy dziennikarza te zdjęcia by nie powstały. Losy tych ludzi i te miejsca nie zostałyby zapisane.18 Z drugiej jednak strony te fotografie prezentowane są nie jako obiekt muzealny czy zdjęcia w podręczniku do historii, ale jako artbook/photobook, innymi słowy jako obiekt artystyczny z konkretną narracją zdjęciową, z przeniesieniem opisów fotografii do oddzielnego indeksu i autorskim komentarzem Foreckiego. Dodatkowo publikacja ukazała się w 2022 roku, tuż po napaści Rosji na Ukrainę. Fotografie nie dość, że nabrały mocy po latach, to jeszcze kontekst ich publikacji – w roku początku wojny – nadaje im kolejne, pogłębione znaczenie.
Jak odnaleźć się zatem w gąszczu znaczeń, podziałów i podobieństw? Jeżeli chodzi o dokument plasujący się gdzieś pomiędzy nauką, sztuką i dziennikarstwem, to warto odnieść się do słów Howarda S. Beckera, który badał związki socjologii wizualnej i fotografii. Twierdził, że:
Traktując fotografię dokumentalną czy reportażową jako rodzaj sprawozdania, możemy się dowiedzieć, czego dokonali ludzie, ale nie dotrzemy do istoty ich działań. Fotografia ta wyrasta bowiem ze struktur, w których jest używana, ze zbiorowych działań wszystkich zaangażowanych osób, a w konsekwencji różni się w zależności od czasu i miejsca. […] Fotografie zyskują znaczenie dzięki temu, jak osoby, których dotyczą, rozumieją je, wykorzystują, a tym samym – jakie nadają im znaczenie.19
Okazuje się, że podobnie jak przy opisie i próbie definiowania, czym jest współczesna fotografia, również w zawężeniu do nurtu fotografii dokumentalnej i reporterskiej ważny jest kontekst, czas, miejsce i znaczenie nadane przez odbiorców. Ciekawy i ważny wydaje się trop nauk socjologicznych, które skupiają się na człowieku i fotografii, która zapisuje przejawy człowieczeństwa. Podejście do tego zmieniało się jednak na przestrzeni lat, na co zwraca uwagę Paweł Starzec:
Socjologia w swoich początkach funkcjonowała w stanie zatarcia wyraźnych granic między pracą badacza społecznego i kogoś, kogo dziś uznaje się za fotografa dokumentalnego – przykładem
tego mogą być cykle realizowane przez Jacoba Riisa czy Lewisa W. Hine’a, którzy uznawali się za obserwatorów życia społecznego korzystając z fotografii jako narzędzia. Stopniowe okopywanie się na pozycjach z początku zredukowało znaczenie fotografii w ramach socjologii do roli narzędzia, by z czasem wyodrębnić ją jako temat badania.20
Mamy zatem niejako potwierdzenie kierunku myślenia o fotografii przywołanego wcześniej w słowach Pawła Bownika i Michała Łuczaka. Już teraz nasuwa się wniosek, że założenia dokumentu i wszystkich pochodnych fotografii, która próbuje obserwować, interpretować lub badać otaczający świat, nakładają się. Dlaczego? Możliwe, że nurt i myślenie dokumentalne oparte na rzeczywistości jest obecnie bardzo silne. Próbujemy zrozumieć świat i często używamy do tego fotografii, zmieniając lub podkreślając rolę tego medium.
Jeszcze inne światło na próbę definiowania dokumentu (w tym topografii – rozumianej i często prezentowanej w polskiej myśli kuratorskiej i naukowej jako czysta forma dokumentu) rzuca Marianna Michałowska i Maciej Szymanowicz.
W polskiej teorii fotografii nie jest jasno określone, jak definiować fotografię dokumentalną i topograficzną, jak odróżnić fotografię przyrodniczą od krajobrazowej. Nie daje na te pytania jednej odpowiedzi ani teoria sztuki, ani geografia kulturowa. […] Gdyby wyobrazić sobie poszczególne zbiory pojęć (np. «fotografia» dokumentalna i topograficzna), to mielibyśmy często do czynienia ze zdjęciami (chociażby Wilczyka, Pustoły, Grospierre’a) należącymi do części wspólnych owych zbiorów pojęć. […] Zarówno „nowy dokument”, jak i „nowa topografia” pozwalały obserwować i analizować ślady odciśnięte w środowisku za sprawą ludzkich działań. Fotografia staje się tu zatem narzędziem badania owych materialnych sedymentacji, które metaforycznie przeobrażają się w osady pamięci.21
W pierwszej części tego wywodu mówiliśmy o nachodzących na siebie częściach zbioru, jakim jest fotografia. Podobną sytuację mamy przy zawężeniu obszaru do dokumentu. Kluczowym fragmentem przytoczonej wypowiedzi wydaje się jednak stwierdzenie, że fotografia staje się narzędziem (trochę w opozycji do słów Pawła Starca). Pójdźmy tym tropem dalej. Dokument staje się narzędziem badania, narzędziem zapisu, narzędziem interpretacji, narzędziem zmiany? Czy zatem współcześnie „the medium is the message” (medium jest informacją), czy raczej „the medium is the tool” (medium jest narzędziem)?