Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Eleanor uważa, że dama nigdy nie okazuje uczuć. Jej chłód zraża zalotników, a jedyny, który ją adorował, zaręczył się z inną. Jeśli Eleanor nie znajdzie męża, czeka ją smutny los ubogiej starej panny. Zdesperowana matka wysyła ją na lekcje wdzięku do znanej w Londynie kurtyzany, która prosi o pomoc przyjaciela z dzieciństwa, księcia Charlesa Pembertona. To z nim Eleanor ma doskonalić sztukę uwodzenia, lecz ich rozmowy bardziej przypominają wymianę ciosów niż towarzyski flirt. Charles żyje z pasją, Eleanor uważa uczucia za wulgarne. On ceni miłość, ona twierdzi, że wierzą w nią jedynie głupcy i poeci. Skoro tak bardzo się nie lubią, dlaczego z niecierpliwością wypatrują każdej kolejnej lekcji?
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 263
Madeline Martin
Sztuka uwodzenia
Tłumaczenie:
Aleksandra Tomicka-Kaiper
„Lady Observer”, wydanie wieczorne z piątego kwietnia 1814 roku, po bardzo szczegółowym opisie pasztecików z homara, schłodzonych ostryg i dekadenckiego cytrynowego likieru, donosi:
Czym jest wystawna impreza bez odrobiny skandalu?
Wszystko zaczęło się, gdy pewna debiutantka zatańczyła nie tylko drugi taniec z niebieskookim hrabią, którego wszyscy znamy, ale także trzeci. Jakby tego było mało, hrabia ujął twarz damy w dłonie i pocałował ją.
Litości!
Po tym zmysłowym pokazie uczuć nastąpiło oficjalne ogłoszenie zaręczyn, które wywołało zbiorowe westchnienie ulgi wśród obecnych. I rozczarowanie ze strony niektórych, założę się, ponieważ zawsze są tacy, którzy uwielbiają smak skandalu na języku.
Wystarczy powiedzieć, że cała scena była dość porywająca. Niektórzy mogliby nawet powiedzieć, że romantyczna.
I być może Lady Observer mogłaby się z tym zgodzić, gdyby nie druga osoba w tej opowieści, która zasługuje na uwagę. W końcu zanim debiutantka pojawiła się w połowie marca i rozkwitła godnym pozazdroszczenia pięknem, była jeszcze jedna osoba, która przyciągnęła spojrzenie hrabiego.
Nie było wzmianki o zaręczynach, to prawda, ale wszyscy wierzyli, że z czasem do nich dojdzie. Bez wątpienia wierzyła w to też dama.
Chociaż nie można winić debiutantki, dla której rozwijający się związek był tajemnicą, nie można też winić miłości, która uderza szybko i bez ostrzeżenia. Niezależnie od tego, gdzie leży wina, opowieść nie zakończyła się szczęśliwie dla damy, która maskowała to tak dobrze, że zyskała niefortunny przydomek Królowej Lodu.
Obserwowała scenę rozgrywającą się przed nią z suchymi oczami i opanowaniem, jakby była znudzona. Chociaż to tylko potwierdza plotki o jej chłodnej naturze, należy podziwiać jej stoicką postawę po wszystkim, przez co przeszła w ostatnich latach.
Jeśli jej serce jest naprawdę skute lodem, jak twierdzą niektórzy, to logiczne jest, że łatwiej je złamać…
Z innych obserwacji. Suknia lady Norrick była spektakularna. Zdobiło je tak wiele koralików, że musiała ciągle siedzieć, aby nie uginać się pod jej ciężarem.
Artykuł ciągnął się dalej, opisując wspaniałą suknię lady Norrick.
Kwiecień 1814 roku
Pomiędzy wzmianką o pasztecikach z homarem a dokładnym opisem sukni balowej lady Norrick umieszczono opowieść o najbardziej upokarzającym momencie lady Eleanor Murray. I kolejne przypomnienie o tym przeklętym przydomku.
Zaiste, Królowa Lodu.
W głębi duszy nie była lodowata, a emocje w niej buzowały. Ale damy nie powinny okazywać emocji, a ona była przecież Murrayówną. Murrayowie byli silni. Nie okazywali strachu. A już na pewno nie pokazywali, że ktoś ich skrzywdził.
Wpatrywała się w gazetę trzymaną w drżących dłoniach.
Chciała jeszcze raz przeczytać tę historię i życzyła sobie, by było w niej to, co zwykle: szczegółowa relacja z kolacji opowiedziana przez „Lady Observer”, błahostki, które jej nie dotyczyły. Zwykłe plotki o tym, że ktoś wypił dwa kieliszki szampana zamiast jednego, albo kto zostawił płaszcz, gdy już wszyscy wyszli.
Niestety słowa artykułu nie uległy zmianie. Lady Alice objawiła się na salonach późno, ale była jasna i piękna, pozbawiona desperacji trawiącej Eleanor. Każdy mężczyzna do niej lgnął, również Hugh.
Serce Eleanor zabiło mocniej.
Nie Hugh. Lord Ledsey. Nie miała już prawa zwracać się do niego ani nawet myśleć o nim w tak nieformalny sposób. To prawo należało teraz do lady Alice, która, co gorsza, była tak miłą i uroczą osobą, że nie sposób było jej nie lubić. Bardzo irytujące.
Życie, które Eleanor wyobrażała sobie z Hugh – lato w Ledsey Manor, sezon spędzony w Ledsey Place i koniec mozolnego poszukiwania odpowiedniego męża – należało teraz do Alice.
Eleanor ścisnęło się gardło. Poczuła, że zaraz się rozpłacze.
Rozległo się delikatne pukanie do zamkniętych drzwi. Szybko wepchnęła gazetę pod poduszkę, zamrugała i sięgnęła po książkę.
– Proszę.
Do pokoju weszła hrabina Westix, a za nią lokaj z dużą paczką. Matka Eleanor machnięciem ręki wskazała toaletkę, po czym zwróciła się do córki:
– Chciałabym zamienić z tobą słowo.
Lokaj posłusznie położył paczkę i wyszedł z pokoju.
Eleanor spojrzała najpierw na pakunek, a potem na matkę. Hrabina miała na sobie lawendową suknię wieczorową mieniącą się koralikami na czarnej koronce. Była piękną kobietą, pomimo nitek srebra w perfekcyjnie upiętych złotych włosach. Na gładkiej twarzy nie miała grymasu zmartwienia ani gniewu, ale mimo to Eleanor poczuła znajomy skurcz w żołądku – jak za każdym razem, gdy matka wchodziła do jej pokoju.
Zbliżał się wykład. A co z tajemniczą paczką?
Matka spojrzała na książkę trzymaną przez Eleanor.
– Co czytasz?
– Święto świętego Jagona – odpowiedziała powoli Eleanor. Z pewnością matka nie przyszła do jej pokoju, by dyskutować o wyborze lektury?
Hrabina przechyliła dramatycznie głowę na bok.
– Do góry nogami?
– Może czytałaś coś innego?
Hrabina Westix uniosła brew w sposób, w jaki zawsze to robiła, gdy było oczywiste, że dostrzegła kłamstwo. To spojrzenie dręczyło Eleanor przez całe dzieciństwo. A przynajmniej po tym, jak Evander został wysłany do szkoły po incydencie z ojcem, a życie stało się niemożliwie surowe.
Eleanor ostrożnie odłożyła książkę na bok. „Lady Observer” zaszeleściła pod poduszką.
Hrabina usiadła obok córki.
– Ja też to czytałam. I słyszałam, co o tobie mówią.
Eleanor wcisnęła paznokieć w opuszek kciuka, aż zabolało ją to bardziej niż upokorzenie, jakiego doznała. Była to sztuczka, której używała jako dziewczynka, kiedy emocje groziły jej przytłoczeniem, tak jakby mogła wycisnąć z siebie uczucia za pomocą bólu.
Nie chciała prowadzić z matką tej okropnej rozmowy i przeżywać tego momentu ponownie. Czy samo doświadczenie nie było wystarczającą udręką?
– Jestem z ciebie dumna, córko. Zachowałaś spokój. – Hrabina położyła dłoń na ramieniu Eleanor. Dotyk był równie niezręczny, co obcy. Matka natychmiast odsunęła zimne, suche palce. – To ja się wstydzę.
Szok wywołany tymi słowami sprawił, że Eleanor zaniemówiła. Jej matka nie miała powodów do wstydu.
– Małżeństwo z twoim ojcem nie było dobre, niech Bóg ma w opiece jego duszę. – Matka spojrzała na Eleanor chłodnym wzrokiem. – Pochodził z surowego rodu, który był taki, jeszcze zanim jego rodzina została wyniesiona do stanu szlacheckiego. Uważał, że wszelkie emocje to słabość, oznaka niskiego pochodzenia. Murrayowie są silni. Nie okazują strachu.
Eleanor powstrzymała gorzki uśmiech. Dobrze znała te słowa, słyszała je przez całe życie i dobrze znała historię rodu. Jej ojciec nie pozwolił nikomu patrzeć na nich z góry z powodu tego, że byli Szkotami.
– Zrezygnowałam z siebie, kiedy wyszłam za twojego ojca – powiedziała jej matka. – Nie zdawałam sobie sprawy… – Jej oczy stały się błyszczące. Zacisnęła wargi. – Nie zdawałam sobie sprawy, że zmuszam moje dzieci do tego samego.
Ten pokaz emocji sprawił, że Eleanor nabrała ochoty, by się skulić. Natychmiast pojawiło się poczucie winy. W końcu jej matka dobrowolnie zdzierała z siebie warstwę, by zaoferować rzadki wgląd do swojego wnętrza, a Eleanor nie była w stanie myśleć o niczym innym jak tylko o tym, jak poradzić sobie w tej niezręcznej chwili.
Matka podniosła się gwałtownie.
– Pomagałam w tłumieniu twoich uczuć, aż stałaś się bezuczuciowa… zimna. Nie widziałam tego aż do tego incydentu. – Westchnęła, a jej sztywne ramiona lekko opadły. – Przepraszam, córko. I naprawię ten błąd dziś wieczorem.
Podeszła do pudełka i zdjęła pokrywę.
Eleanor zsunęła się z łóżka i zajrzała do otwartej paczki. W środku znajdował się zwinięty kawałek czarnego jedwabiu.
– To peleryna i maska. – Hrabina wyjęła z pudełka jedwabną maskę. – Jest też peruka, pomoże chronić twoją tożsamość.
Oczywiście. Każdy, kto zobaczy jej włosy, natychmiast ją rozpozna Eleanor. Rude włosy odziedziczyła po ojcu
Eleanor wpatrywała się w czarny jedwab, a jej serce zaczęło bić szybciej.
– Gdzie się wybieram, że będę potrzebować przebrania?
– Zapłaciłam kurtyzanie, by nauczyła cię tego, czego ja nie potrafię.
Eleanor spojrzała na matkę z absolutnym przerażeniem.
– Nie zawsze była kurtyzaną – odparła hrabina. – Kiedyś była słodką córką pastora, ale trudne czasy nie sprzyjają kobietom, które nie mają innego wyjścia. – Zacisnęła usta. – Jest dyskretna i nauczy cię być bardziej szczerą, bardziej otwartą. Mniej podobną do mnie. Nie chcę, żebyś miała nieudane małżeństwo albo życie, w którym trzeba nieustannie kalkulować każdy szczegół. – Maska zadrżała jej w dłoni. – Tak dawno nie pozwalałam sobie na łagodność, więc byłabym kiepską nauczycielką.
– Kurtyzana? – Palce Eleanor zacisnęły się na jedwabiu.. – Będę skończona. Ty też.
Matka zmierzyła ją spojrzeniem.
– Twój ojciec nie żyje, twój brat zaginął, ja się starzeję, a ty masz już dwadzieścia dwa lata. Sezon dobiega końca, a twój jedyny kandydat znalazł sobie inną kobietę. Wiesz, że jeśli Evander nie wróci za trzy lata, zostanie uznany za zmarłego, a wtedy wszystko odziedziczy twój kuzyn?
Eleanor wzdrygnęła się na wzmiankę o bracie. Za bardzo bolała ją myśl o jego nieobecności. Wyjechał cztery lata temu, by szukać przygód, którymi niegdyś rozkoszował się jego ojciec, poprzedni hrabia Westix. W świecie zawirowań i wojen jego przedłużająca się nieobecność była powodem do niepokoju. Nie żeby traciły nadzieję, jeszcze nie. Ale to nie znaczyło, że się nie martwiły. Jej matka miała rację. Perspektywy Eleanor były ponure.
Hrabina miała również rację co do kuzyna Eleanor, Leopolda. Był pazernym, młodym utracjuszem, zapatrzonym w tytuł Evandera i wszelkie bogactwa, które mógłby roztrwonić na ekscentryczne stroje i hazard.
– Może następny sezon będzie lepszy – powiedziała Eleanor. – Wiem, że jestem już prawie w odstawce, ale…
– Nie mamy pieniędzy na kolejny sezon. – Matka przyłożyła dłoń do brzucha, tuż pod piersiami, i wstrzymała oddech. – Twój ojciec wydał je, podróżując po całym świecie. Evander nie wyjechał, by podążać jego ścieżką, tylko by ją naprawić. By uratować nas przed finansową ruiną.
Eleanor zachowała spokój, co było trudne, gdy grunt zdawał się osuwać jej spod nóg.
– Nie wiedziałam…
– Oczywiście. Nie jest to informacja, którą chętnie się dzielę. Przynajmniej miałaś to szczęście, by wziąć udział w poprzednich sezonach.
Głowa matki opadła. Zmęczenie wyryło linie na jej twarzy i po raz pierwszy wyglądała na naprawdę starą. Ich sytuacja musiała być tragiczna.
Rozprostowała palce i spojrzała na maskę.
– To może być twoja jedyna szansa, Eleanor – powiedziała hrabina. – Naucz się, jak być bardziej przyjazną. Rozwiej plotki i wznieś się ponad etykietkę, którą ci przyklejono. Bądź panią własnego losu.
Matka dotknęła jej twarzy lodowatymi opuszkami palców.
– Chcę dla ciebie lepszego życia.
Serce Eleanor waliło bardzo szybko, a jej policzki poczerwieniały
– Ufasz tej kobiecie, matko?
Hrabina Westix skinęła zdecydowanie głową.
– Ufam.
– Więc ja też. – Po kręgosłupie Eleanor przebiegł dreszcz. – Kiedy mam zacząć?
Hrabina odwróciła się do okna, za którym ciemniało niebo.
– Dziś wieczorem.
Charles Pemberton, nowy książę Somersville, wrócił do domu po sześciu miesiącach.
Stał przy biurku w bibliotece Somersville House, ściskając kurczowo list od ojca.
Nie czuł się dobrze przy biurku, za którego wielkim mahoniowym blatem przez tyle dziesięcioleci zasiadał poprzedni książę Somersville. Przez większość życia Charlesa ten pokój był dla niego niedostępny, a wszystko w nim zbyt twarde i obce. Charles jeszcze raz spojrzał na list. Nie ten, który dotarł do niego po miesiącach poszukiwania go na obrzeżach Egiptu. Tamten informował, że musi natychmiast wrócić do domu. Nie, trzymał list, który przypominał mu o złożonej obietnicy – obietnicy żałośnie niespełnionej.
Deszcz uderzał o szyby na zewnątrz, wypełniając pokój ponurym bębnieniem. Pasowało to do nastroju Charlesa. Ojciec był najważniejszą częścią jego życia i powodem, dla którego Charles chciał podróżować, chciał być świadkiem cudów świata.
A teraz stary książę nie żył.
Niedorzeczne, że ta myśl wciąż nie zdążyła wniknąć w umysł Charlesa. A może to poczucie winy na to nie pozwoliło? W końcu gdy wyruszał w podróż, przysiągł sobie, że odnajdzie Coeur de Feu, słynny rubin skradziony francuskiemu kolekcjonerowi w połowie lat sześćdziesiątych. Mówiono, że jest wielkości męskiej pięści, a w jego wnętrzu płonie ogień i stąd nazwa Serce Ognia.
Był to jedyny artefakt, który wymknął się jego ojcu, a zatem ten, na punkcie którego poprzedni książę miał obsesję. Zamiarem Charlesa było odnalezienie kamienia, ale w ostatnich latach był zbyt zajęty poznawaniem nowych kultur. Czas wydawał się nieograniczony, a ojciec – nieśmiertelny.
Nogi Charlesa były zbyt ciężkie, by utrzymać go w pozycji stojącej, a jednak wciąż nie mógł zmusić się, by usiąść w pustym fotelu ojca. Charlesa czuł się wśród rzeczy ojca raczej jak obcy niż jak nowy właściciel majątku. A nowy tytuł był tak samo niekomfortowy jak reszta dziedzictwa.
Spojrzał na list, który zostawił mu ojciec, pospiesznie napisany przed śmiercią i pognieciony, znaleziony w zaciśniętej pięści księcia. List nie był wypełniony lamentami nad straconym czasem ani deklaracjami uczuć do Charlesa, który był jego jedynym żyjącym dzieckiem. Nie, zawierał tylko jedną nabazgraną linijkę.
Znajdź dziennik i użyj klucza, aby zlokalizować Coeur de Feu.
Oczywiście. Coeur de Feu. Największa porażka Charlesa.
Klucz był płaskim kawałkiem metalu wielkości książki, z wyciętymi w nim małymi kwadratami. W prawym dolnym rogu wytłoczono insygnia Klubu Przygody, wskazujące właściwy kierunek użycia klucza. Jego rozmiar idealnie pasował do różnych dzienników, które posiadał jego ojciec, wszystkich z wytłoczonymi na nich pozłacanymi kompasami – symbolem Klubu Przygody.
Klub został założony kilkadziesiąt lat wcześniej przez jego ojca i hrabiego Westixa, a także innych dobrze urodzonych dżentelmenów.
Charles oczywiście próbował dopasować klucz do dzienników. Chociaż rozmiar metalowego elementu idealnie pasował, nie ujawnił nic więcej niż pojedyncze litery. Charles próbował rozszyfrować ich połączenie, przestawiać je i łączyć ponownie, jednak żadna z prób nie doprowadziła do powstania słów – a przynajmniej takich, które miałyby jakikolwiek sens.
– Wasza Wysokość… – Głos wdarł się w myśli Charlesa.
Położył dłoń na jednej z książek na biurku, by nie zostawić odcisków na wypolerowanej powierzchni. Ojciec zawsze nienawidził odcisków palców na przedmiotach.
– Wasza Wysokość? – odezwał się głos ponownie.
Być może dziennik, o którym wspominał zmarły książę, nie znajdował się w tej kolekcji? W końcu Westix też miał ich sporo. Piętnaście lat temu Charles widział, jak ojciec sprzeciwiał się podziałowi ważnych artefaktów i dokumentów po ostatnim przedsięwzięciu Klubu Przygody.
– Milordzie.
Charles odwrócił się, słysząc znajomy zwrot.
Jego służący, Thomas, stał obok z listem w dłoni.
– Z całym szacunkiem, Wasza Wysokość, jesteś teraz Waszą Wysokością.
Thomas był zawsze lojalnym towarzyszem. Podróżował z Charlesem po całym świecie i nigdy nie narzekał, bez względu na to, jak kiepskie były warunki. A czasami były bardzo kiepskie. Niezależnie od tego, Thomas zawsze potrafił się uśmiechnąć i przynieść dzbanek ciepłej wody do golenia.
Charles skinął głową.
– Tak, zgadza się. – Za oknami rozległ się grzmot. Thomas rzucił lekceważące spojrzenie na zewnątrz.
– Wygląda na to, że panna Charlotte jest w mieście i prosi, abyś natychmiast złożył jej wizytę. Jej służący przekazał również to.
– Panna Charlotte? Lottie? – zapytał Charles zaskoczony.
Thomas uniósł brew i wręczył Charlesowi kartkę.
– Tak, Wasza Wysokość. Najwyraźniej bardzo chce z tobą porozmawiać.
Charles rozwinął papier i spojrzał na list.
Nie odmawiaj, Charles.
Nie mógł powstrzymać się od uśmiechu. To bardzo w stylu Lottie. Zawsze doskonale wiedziała, czego chce, nawet gdy byli dziećmi. Wydawało się, że minęły całe wieki, odkąd ostatni raz widział małą Charlotte Rossington, córkę pastora z lokalnego kościoła niedaleko Somersville Manor. Dorastali razem i od tamtej pory darzyli się sympatią.
Wyrosła na piękną kobietę o ciemnych włosach i błyszczących niebieskich oczach. Była tak podobna do niego, że ludzie czasami brali ich za rodzeństwo. Nie widział jej przed wyjazdem na wyprawę, więc będzie wiele do nadrobienia. Według jego szacunków i wiedzy o jej słodkiej, czarującej naturze, najprawdopodobniej była mężatką z potomstwem, którego zawsze pragnęła.
Noc była okropna, ale nawet burza była lepsza od siedzenia w ponurym domu wypełnionym duchami i niespełnionymi obietnicami. Charles złożył kartkę.
– Przygotuj powóz, Thomasie.
Uśmiechnął się do siebie, gdy lokaj odszedł. Naprawdę minęło zbyt wiele czasu, odkąd widział Lottie.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Tytuł oryginału: How to Tempt a Duke
Pierwsze wydanie: Harlequin Mills&Boons, an imprint of HarperCollins, 2019
Redaktor serii: Grażyna Ordęga
Opracowanie redakcyjne: Grażyna Ordęga
© 2019 by Madeline Martin
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2024
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Romans Historyczny są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A
www.harpercollins.pl
ISBN: 978-83-8342-836-9
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek