Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
W "Sztuce wojennej Europy Zachodniej w epoce krucjat 1000-1300" John France przedstawia szeroko zakrojony i ambitny przegląd wojny i sztuki wojennej oraz jej roli w rozwoju europejskiego społeczeństwa, kultury i gospodarki w okresie wypraw krzyżowych. Umieszczając krucjaty w szerszym kontekście, książka w przystępnej formie prezentuje najnowsze badania naukowe na takie tematy jak rycerstwo, wojna oblężnicza, rycerskość i fortyfikacje.
Autor bada charakter wojny w latach 1000-1300 i dowodzi, że była ona kształtowana głównie przez ludzi, którzy ją prowadzili – właścicieli ziemskich. John France wyjaśnia rolę aspektów własnościowych w powstaniu charakterystycznych narzędzi wojny – zamków i rycerzy. To miarodajne studium szczegółowo przedstawia sposób, w jaki prowadzono wojny oraz ich przyczyny. Zawiera również refleksje na temat społeczeństwa, które zorganizowało wyprawy krzyżowe.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 715
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
zakupiono w sklepie:
Sklep Testowy
identyfikator transakcji:
1645560166364037
e-mail nabywcy:
znak wodny:
Tytuł oryginału
Western Warfare in the Age of the Crusades, 1000-1300
© Copyright 1999 John France
© All Rights Reserved
Authorized translation from English language edition published by Routledge, a member of the Taylor Francis Gruoup
© Copyright for Polish Edition
Wydawnictwo NapoleonV
Oświęcim 2012
Wszelkie Prawa Zastrzeżone
Tłumaczenie:
Grzegorz Smółka
Redakcja:
Dariusz Marszałek
Mapy:
Paweł Grysztar
Strona internetowa wydawnictwa:
www.napoleonv.pl
Kontakt:[email protected]
Numer ISBN: 978-83-7889-502-2
Skład wersji elektronicznej:
Kamil Raczyński
konwersja.virtualo.pl
Dla mojej żony Angeli
Jestem niezmiernie wdzięczny wielu ludziom, którzy pomogli mi w napisaniu tej książki. W 1995 roku dzięki hojności Akademii Brytyjskiej mogłem odbyć podróż do Włoch i wielu krajów Bliskiego Wschodu. Następnie przy pomocy Uniwersytetu Walijskiego w Swansea, udałem się do Libanu i ponownie odwiedziłem Syrię. W trakcie tych podróży wielu ludzi udzieliło mi praktycznej pomocy. Jeśli chodzi o Włochy, pragnę w szczególności podziękować władzom samorządowym Manerbio i Frascati, których członkowie zrobili wszystko, co było w ich mocy, aby udostępnić mi miejscową wiedzę, oraz bibliotekarzom z Avezzano, którzy zadali sobie wiele trudu, aby odpowiedzieć na moje pytania. Peter Clark oraz jego koleżanka Hadeel Alahmad z British Council w Damaszku okazali się niezmiernie pomocni. Dr Alison McQuitty, dyrektor Szkoły Brytyjskiej w Ammanie, udzieliła mi gościny i pomocnych rad, tak samo jak dr R. Harper, dyrektor Szkoły Brytyjskiej w Jerozolimie, który zorganizował również niezapomnianą wycieczkę po zamkach. Dr Mohammed Moain Sadek, dyrektor ds. turystyki i starożytności Autonomii Palestyńskiej, był na tyle uprzejmy, że oprowadził mnie po pewnych fascynujących miejscach w Gazie. We wszystkich tych krajach okazano mi wielką życzliwość, za co niniejszym dziękuję.
Muszę również podziękować za zasugerowanie mi pewnych pomysłów. Chociaż profesor J.C. Holt pisał w innym kontekście, jako pierwszy zwrócił moją uwagę na znaczenie majątku ziemskiego. Wiele zawdzięczam pomysłom profesora Johna Gillinghama, którego praca na temat wojny wywarła na mnie wielki wpływ. Dzięki profesorowi Berniemu Bachrachowi zaproszono mnie do wygłoszenia odczytu w Haskins Society w Houston, dzięki czemu miałem możliwość rozwinięcia swoich pomysłów w krytycznym momencie; jestem wyjątkowo wdzięczny profesorowi Richardowi Abelsowi i dr Davidowi Crouchowi za te dyskusje. Kelly de Vries jest doskonałym rozmówcą, jeśli chodzi o omawianie pomysłów. Ronnie Elenblum z Uniwersytetu Hebrajskiego był na tyle uprzejmy, że podzielił się ze mną swą ogromną wiedzą na temat odkryć archeologicznych dotyczących wypraw krzyżowych, podczas gdy Denys Pringle udzielił mi pomocy, przekazując wiele informacji na temat zamków krzyżowców. W dziedzinie sztuki wojennej Bliskiego Wschodu wiele zawdzięczam Yaacovowi Leevowi z Uniwersytetu Bar Ilan. Valerie Eads okazała niezwykłą hojność dzieląc się wynikami swych badań nad wojnami hrabiny toskańskiej Matyldy i z niecierpliwością oczekuję ich rezultatów. Miałem możliwość skorzystania z dogłębnej wiedzy Matthew Stricklanda na temat świata anglonormańskiego. Dzięki licznym dyskusjom z Matthew Bennettem z Królewskiej Akademii Wojskowej w Sandhurst znacznie powiększyłem swoją wiedzę na temat sedna średniowiecznej sztuki wojennej. Dr David French, były dyrektor Brytyjskiego Instytutu Archeologii w Ankarze, uświadomił mi znaczenie dróg, a Peter Edbury i Helen Nicholson z Uniwersytetu Walijskiego w Cardiff byli niezwykle pomocni. Profesor Malcolm Barber z Uniwersytetu w Reading oraz jego kolega Tom Asbridge okazali się bardzo stymulujący. Wiele zawdzięczam Jonathanowi Phillipsowi z Royal Holloway, który tak dobrze prowadzi seminarium na temat krucjat. Susan Edgington pozwoliła mi skorzystać ze swojego, będącego w przygotowaniu, wydania dzieła Alberta z Aachen i dostarczyła wielu odniesień. A.V. Murray z Uniwersytetu w Leeds niezmordowanie przygotowywał dla mnie bibliografię. Andrew Lambert z King’s College rozbudził moje zainteresowanie Libanem. Profesor Gerrit Schutten z Groningen pomógł mi w zakresie historii morskiej.
Jestem winny specjalne podziękowania profesorowi Bernardowi Hamiltonowi, który przeczytał rozdział 1 i wniósł do niego wiele poprawek, oraz moim kolegom Billowi Zajacowi i I.W. Rowlandsowi, którzy przejrzeli wiele partii tekstu i hojnie użyczyli mi swego czasu i wiedzy. Muszę podziękować profesorom Jeanowi Richardowi, Michaelowi Balardowi, J. Riley-Smithowi oraz Gérardowi Dédéyanowi za uprzejmość i słowa zachęty, jakimi mnie w różnych okresach obdarzyli. Profesor David Eastwood oraz moi koledzy z Wydziału Historii Uniwersytetu Walijskiego w Swansea zasługują na podziękowania za tolerowanie mojego entuzjazmu. Jestem ogromnie wdzięczny za wszystkie te pomysły i rady, ale oczywiście ponoszę wyłączną odpowiedzialność za prezentowany materiał.
Wszyscy badacze są w ogromnej mierze zależni od instytucji naukowych i bibliotek. Pracownicy biblioteki Uniwersytetu Walijskiego w Swansea, biblioteki Uniwersytetu w Cambridge oraz Instytutu Badań Historycznych okazali się niezwykle pomocni, ale muszę również podziękować pracownikom Biblioteki Brytyjskiej oraz Walijskiej Biblioteki Narodowej.
Personel UCL Press udzielił mi licznych i pożytecznych rad, a redaktor naczelny tej serii, profesor Jeremy Black, bardzo mnie zainspirował.
Tematem niniejszej publikacji jest historia wojskowości w epoce zwanej „pełnym średniowieczem”. Na początku drugiego tysiąclecia Europa nie była już zagrożona atakami z zewnątrz i wyraźnie weszła w okres dynamicznych przemian ekonomicznych, społecznych i politycznych. W 1095 roku ogłoszono pierwszą krucjatę, co dało początek wielkiemu przedsięwzięciu militarnemu, które aż do końca XIII wieku znajdowało się w centrum uwagi Europejczyków. XIV wiek zapoczątkował wielkie przemiany społeczne i militarne, do których doszło pod wpływem przemian ekonomicznych, Czarnej Śmierci oraz wynalezienia prochu. Nie oznacza to, że w latach 1000-1300 prowadzono wojnę w ten sam sposób. Zachodzące zmiany były jednak subtelne, a armie i wojny z tego okresu posiadały wspólny mianownik, który odróżniał je od ich wcześniejszych i późniejszych odpowiedników.
Powszechnie znaną prawdą jest fakt, że armia stanowi dokładne odzwierciedlenie charakteru społeczeństwa, które ją tworzy. Autor pracy na temat historii wojskowości nie zajmuje się więc jakimiś dyskretnymi i odrębnymi zakątkami historii, które można opisać osobno, lecz musi rozważyć wszystkie polityczne, społeczne i gospodarcze przemiany epoki, aby zrozumieć istotę wojny oraz zachodzące w niej zmiany. W omawianym okresie wojna była kształtowana przez cztery główne czynniki:
a. dominującą rolę ziemi jako wyznacznika bogactwa;
b. ograniczoną władzę rządu;
c. stan rozwoju technologicznego, który – ogólnie rzecz biorąc – sprzyjał defensywie;
d. geografię i klimat Europy Zachodniej.
Własność ziemska była charakterystyczną cechą elit rządzących zachodniej Europy. Podobnie jak w innych epokach, już sam fakt posiadania ziemi umożliwiał sprawowanie władzy. Królowie rościli sobie prawo do władzy zwierzchniej i głosili, że inni sprawują rządy jedynie w charakterze ich przedstawicieli. W rzeczywistości nie różnili się jednak zbytnio od innych właścicieli ziemskich, którzy dzielili się z nimi władzą, zamiast działać w charakterze ich reprezentantów. Własność królewska nie różniła się również w żaden sposób od własności innych potężnych możnowładców. W gruncie rzeczy, posiadłości ziemskie były rozproszone, ponieważ możne rody gromadziły majątki za pomocą wszelkich możliwych sposobów – narodzin, zgonów, małżeństw oraz politycznego patronatu. Posiadłości ziemskie składały się zazwyczaj z różnych obszarów (często bardzo małych), otoczonych podobnymi majątkami, które należały do innych właścicieli. Władza zwierzchnia nad tymi aglomeratami była ograniczona ze względu na bardzo prymitywne środki komunikacji, a Król mógł sprawować skuteczną kontrolę jedynie tam, gdzie przebywał jego bliski przedstawiciel lub on sam – w swych własnych dobrach. Sprawiało to, że wojna była konieczna w celu ochrony oraz poszerzania terytoriów i praw. Wobec braku, albo przynajmniej stosunkowej słabości władzy zwierzchniej, stanowiła, jeśli nie jedyny, to przynajmniej ostateczny sposób rozwiązywania sporów1.
W związku z tym wojna w owej epoce miała niemal zawsze charakter własnościowy lub była przynajmniej powiązana z kwestiami własnościowymi. Należy jednak zaznaczyć, że nie wszystkie wojny toczyły się o majątki ziemskie, chociaż kontrola nad ziemią zawsze odgrywała pewną rolę. Charakterystyczne cechy średniowiecznej wojny – zamek i opancerzony rycerz – powstały w wyniku dominującej roli właścicieli ziemskich. Ponieważ transport lądowy był kosztowny i słabo rozwinięty, dla właścicieli ziemskich tańszym rozwiązaniem było osobiste objeżdżanie swoich rozproszonych włości i pobieranie świadczeń od ich mieszkańców. W rezultacie potrzebowali punktów zbornych z wygodnymi kwaterami, które byłyby wystarczająco silne, aby odeprzeć atak – krótko mówiąc, zamków. Jednakże ponieważ to ludzie stanowią główne źródło siły, potrzebowano mobilnych miejscowych wojowników, którzy mogliby się z łatwością zgromadzić na wezwanie pana. Pod tym względem opancerzony, konny rycerz był odpowiedzią na potrzeby właścicieli ziemskich. Niektórzy z nich byli zwykłymi najemnikami, którzy zasiadali przy pańskim stole, lecz to właśnie ta bliskość sprawiała, że mieli pewne ambicje i wspólne interesy ze swymi panami. Rycerze byli najważniejszym elementem w armiach owej epoki, ale niezależnie od regionu potrzebowali wsparcia piechoty. Rycerz odznaczał się dużą mobilnością, ale krajobraz Europy Zachodniej jest bardzo zróżnicowany i nie zawsze sprzyja kawalerzystom. Chociaż istniało wiele otwartych terenów, żywopłoty, zarośla i lasy nie należały do rzadkości i mogły zapewnić schronienie piechocie, a zwłaszcza łucznikom. Dlatego też nawet w niewielkich armiach rycerze nigdy nie stanowili jedynego rodzaju broni. Co więcej, w średniowiecznym społeczeństwie zaszły pewne przemiany, które objęły również wojowników, chociaż pozostawały one w pewnym sensie ukryte pod bardzo wyraźnymi elementami ciągłości. Ekonomiczne, społeczne, polityczne i geograficzne siły, które ukształtowały wojnę, odcisnęły tak wielkie piętno na umysłach zachodnich Europejczyków, że gdy nawiązali oni kontakt z innymi cywilizacjami, okazali się wyjątkowo niechętni do zmiany swego sposobu prowadzenia wojny.
Dominująca pozycja ziemi jako wyznacznika bogactwa oraz bardzo ograniczone możliwości finansowe to główne przyczyny niewielkiego rozmiaru armii. Nawet królowie nie mogli sobie pozwolić na utrzymanie stałych armii lub dużych arsenałów. Prowadzenie wojny nieodzownie wiąże się z dużymi kosztami. W 1091 roku król Francji Filip I pokrył koszty utrzymania swej straży przybocznej poprzez wynajęcie jej innym możnowładcom2. W rezultacie żołnierze musieli sami zadbać o swoje wyposażenie, pokrywając jego koszt z owoców grabieży oraz dochodów ze swoich majątków ziemskich, które nieraz specjalnie w tym celu otrzymywali od swego pana. Jednakże żołnierze oczekiwali również wynagrodzenia pieniężnego, zwłaszcza jeśli służba trwała dłużej niż zwykle, podczas gdy dowódcy woleli ich zatrudniać na dogodnych dla siebie warunkach. Wraz ze wzrostem płynności finansowej w XII wieku „czynnik pieniężny” zaczął odgrywać jeszcze większą rolę. W stosunkowo ubogim społeczeństwie, zależnym od wykorzystywania nadwyżek wyprodukowanych przez chłopów, armie pozostawały instytucjami doraźnymi, które utrzymywano do czasu aż przestały być niezbędnie potrzebne. W rezultacie pojawili się zawodowi żołnierze, jednakże ogromne koszty ich utrzymania sprawiały, że dowódcy zwalniali ich, kiedy tylko mogli.
Czynniki te miały duży wpływ na technologię wojskową. Bez infrastruktury wojennej nie mogło być żadnego systematycznego rozwoju. Z wyjątkiem pojedynczych osób, jedynymi skarbnicami wiedzy wojskowej były dwory najpotężniejszych władców, ale były one bardzo nieliczne i oddalone od siebie, a ich członkowie nigdy nie poświęcali całej swej uwagi kwestiom wojskowym. Nic dziwnego, że nie było większych postępów. W omawianym okresie o rozmiarze pola walki decydował zasięg łuków oraz długość mieczy i włóczni, jak również prawego ramienia, które je dzierżyło. Zmiany stały się możliwe dzięki ogólnemu rozwojowi gospodarczemu Europy, który umożliwił wykorzystanie metalu na większą skalę, a indywidualna pomysłowość doprowadziła do większego zróżnicowania broni. Jednakże ogólnie rzecz biorąc, ponieważ zaopatrzenie się w broń było indywidualnym obowiązkiem każdego żołnierza, bogactwo i umiejętności powstałe w wyniku rozwoju gospodarczego zostały wykorzystane do zapewnienia broni i ochrony najbogatszym. Udoskonalenia techniczne były szczególnie widoczne w dziedzinie fortyfikacji. Drewniana wieża w Montargis, którą w 1056 roku wybudował lord Seguin, nie może się równać z wielką kamienną masą Caerphilly, wzniesioną 200 lat później. Jednakże rozwój architektury wojskowej i machin oblężniczych, który nastąpił w XII i XIII stuleciu, zależał od cywilnych innowacji i był spowodowany wynajmowaniem specjalistów spoza dziedziny wojskowości. Wydaje się, że w początkowej fazie omawianego okresu machiny oblężnicze były dobrze znane, ale zbudowanie ich było problematyczne i często kończyło się niepowodzeniem3. Udoskonalenia w technice oblężniczej wynikały raczej z lepszej organizacji niż postępu technologicznego.
Pod pewnymi istotnymi względami średniowieczna wojna bardzo różniła się od nowożytnych konfliktów. Przede wszystkim, wojna nie była wyłączną domeną rządu. Pojęcie zwierzchności było pozostałością po czasach starożytnego Rzymu i przyczyniło się do nadania urzędowi króla wyjątkowego prestiżu. Istniały jednak pewne konkurencyjne siły, które pretendowały do niektórych aspektów władzy zwierzchniej lub rywalizowały z nią i rozwijały się równolegle do niej pod względem kompetencji, jakie powinny do niej należeć wedle współczesnych pojęć. W omawianej epoce głównym wyznacznikiem bogactwa była ziemia i posiadanie jej w jakiejkolwiek ilości dawało quasi-rządową władzę. Własność ziemska była rozumiana w dosłownym znaczeniu tego słowa, a jej bardzo konkretny charakter przyćmiewał władzę zwierzchnią, gdyż źródłem władzy było posiadanie ziemi. Funkcja króla była z konieczności funkcją pierwszego właściciela ziemskiego w królestwie. Pozycja króla stapiała się z pozycją innych właścicieli ziemskich i zacierała różnice pomiędzy nimi, jak również pomiędzy władzą zwierzchnią i własnością. W średniowieczu monarchia miała ogromny prestiż i unikalną pozycję, ale jej unikalność mogła być interpretowana w bardzo wąski sposób i w ogóle nie obejmować władzy zwierzchniej4.
„Prywatne wojny” zostały ostro skrytykowane przez współczesnych historyków i zyskały miano zmory średniowiecznego świata, ale rząd był tak ograniczony, a jego kompetencje tak wąskie, że nierzadko zdarzało się, iż elity mogły walczyć o władzę i wpływy jedynie na drodze wojny. Nazywamy ludzi, z którymi na początku XII wieku wojował król Francji Ludwik VI, „rycerzami-rozbójnikami”, ale oni sami nie zgodziliby się z takim określeniem. Na swoje nieszczęście byli reliktami przebrzmiałego sposobu postępowania w nowej epoce, która głosiła nowe idee. Na początku tej epoki średniowieczne państwa nie miały ściśle określonej struktury; pojawiła się ona dopiero w drugiej połowie XII wieku, ale nawet wtedy nie cieszyła się jeszcze powszechnym uznaniem. W XI wieku zagrożone było samo istnienie monarchii, a pewien ówczesny pisarz stwierdził, że „wydaje się, iż epoka królów odchodzi do przeszłości, a przyszłość należy do książąt”5. Idea państwa i pozostałości tego rodzaju organizacji znalazły się w stanie upadku i stały się przedmiotem uzurpacji ze strony arystokracji, której siła opierała się na jej wyjątkowej pozycji na europejskiej wsi, wzmacnianej w dużym stopniu przez zamki. Królowie zawsze musieli się starać o uzyskanie poparcia możnych dla swych działań oraz ich pomocy w kwestii werbunku żołnierzy. W Niemczech i Francji rywalizacja dynastii królewskich, duże odległości oraz prymitywne środki komunikacji umożliwiły szlachcie oraz lokalnym władzom przejęcie i utrzymanie władzy. Nawet w Anglii, którą uważa się zwykle za mały i sprawnie zarządzany kraj, Północ była niemalże osobnym państwem, a normańscy królowie w dużej mierze pozostawili panów z Marchii Walijskich samym sobie.
W istocie nie dostrzegano wyraźnej różnicy pomiędzy władzą zwierzchnią i własnością, które uważamy za odrębne koncepcje. Każde królestwo było posiadłością, a każdy król miał zajęcia charakterystyczne dla właściciela ziemskiego; każda posiadłość przypominała królestwo, a jej posiadacze uważali, że należą im się pewne królewskie prerogatywy. Najlepiej będzie je traktować jako mouvances – kręgi wpływów oparte na posiadaniu ziemi, które rzadko pokrywały się z geograficznym obszarem zamieszkania poszczególnych narodów i nie były jednolite pod względem geograficznym. Co więcej, owe kręgi wpływów przenikały się nawzajem. Otto Wilhelm, hrabia Mâcon (982-1026), był synem króla Włoch; sprawował władzę w Mâcon w księstwie Burgundii, które podlegało królowi Francji z dynastii Kapetyngów. Był również spokrewniony ze starą dynastią Karolingów, którą zastąpili Kapetyngowie, i dzierżył ziemie cesarstwa na wschód od Saony. Wielu ważnych panów, takich jak hrabia Flandrii, książę Louvain i hrabia Hainaut, było wasalami zarówno cesarza, jak i króla Francji. Dzięki temu podczas konfliktów pomiędzy mouvances wasale mieli możliwość przejścia na drugą stronę. W 1185 roku kasztelan Péronne, który był wasalem hrabiego Flandrii, porzucił swego pana i otrzymał w lenno zamek Braine od króla Francji Filipa I6.
Chociaż historia wojen dotyczy głównie konfliktów pomiędzy mouvances, należy pamiętać, że średniowieczne wojny miały też inny wymiar. Rządzący stanowili jedynie nieliczną mniejszość w uzbrojonym lub potencjalnie uzbrojonym społeczeństwie. Siła zbrojna stanowiła ostateczne usankcjonowanie elity i myśliciele wkrótce zaczęli ją wykorzystywać jako argument dla usprawiedliwienia jej władzy i przywilejów. Oznacza to, że w szerszym ujęciu aparat wojenny miał również stać na straży porządku społecznego. Zamek i uzbrojona banda nie służyły jedynie obronie przed innymi mouvances. Były również środkami, za pomocą których panowie wyzyskiwali chłopów. Przekonamy się, że nie przypadkiem terminologia i praktyka militarna była głęboko przesiąknięta aspektami związanymi ze statusem. Co więcej, w umysłach elity istniała nieustanna obawa przed wybuchem konfliktu społecznego, co wpływało na sposób, w jaki traktowała swych niezbędnych sojuszników – piechurów oraz innych żołnierzy wywodzących się z niższych klas. Królowie i magnaci uważali, że mają wyłączność na prowadzenie wojny, a z czasem stworzyli etos wojskowy – rycerskość – który gloryfikował ich rolę. Ponieważ wielcy magnaci skolonizowali Kościół, który wytwarzał większość źródeł pisanych, skupiały się one na ich roli, ale wojna nie była wyłączną domeną szlachty i bezpośrednio dotyczyła dużej części ludności. Powody jej zaangażowania to skomplikowana kwestia. Często utrzymywano, że wszyscy wolni poddani byli zobowiązani do świadczenia służby wojskowej Koronie, a w życiu każdej grupy lub narodu z pewnością zdarzały się sytuacje, w których wszyscy sprawni fizycznie mężczyźni pragnęli przyjść władzom z pomocą. Nie ma jednak wyraźnych dowodów, które potwierdzałyby istnienie takiego obowiązku wobec władzy zwierzchniej. Levée-en-masse było praktykowane jedynie w krainach, które znajdowały się w wyjątkowym niebezpieczeństwie (oczywistym przykładem jest chrześcijańska Hiszpania) lub przeżywały kryzys. W rzeczywistości dla elity, która rościła sobie wyłączne prawo do prowadzenia wojny, sama idea „powołania narodu pod broń” była wroga i niebezpieczna7.
Królowie i książęta traktowali swoje ziemie jako główne źródło pozyskiwania żołnierzy. Podobnie jak w przypadku innych możnowładców, ich włości były rozproszone, co utrudniało werbunek. Jeżeli chcieli zgromadzić duże siły albo nawet stosunkowo niewielką armię, której wystawienie nie ogołociłoby ich ziem z żołnierzy, musieli przekonać innych do udzielenia im pomocy. Dlatego też armie były niewielkie, a zgromadzenie ich zajmowało dużo czasu. Poza tym mobilizacja miała charakter tymczasowy, ponieważ nie było koszar, regularnych oddziałów ani infrastruktury wojskowej na wzór starożytnego Rzymu lub czasów nowożytnych; perswazja miała zawsze charakter polityczny, a jej rezultaty bywały różne. W rzeczywistości rzadko kiedy udawało się zgromadzić dużą armię, gdyż niewielu wielkich panów albo nawet królów kierowało się pojedynczym interesem, który wymusiłby koncentrację sił. Zamiast tego, mieli oni wielu lokalnych wrogów i przyjaciół w poszczególnych strefach swej aktywności, a co za tym idzie wiele celów, w związku z czym przez długi czas panował zwyczaj gromadzenia ograniczonej ilości zasobów, aby osiągnąć ograniczone cele.
Tego rodzaju sytuacja legitymizowała istnienie sił, które uważamy za armie prywatne. Stąd też wzięła się charakterystyczna cecha średniowiecznego społeczeństwa – brak rozgraniczenia pomiędzy wojną publiczną i prywatną. Aż do końca omawianego okresu, a nawet jeszcze dłużej, wszyscy królowie mieli potężnych poddanych, którzy mogli prowadzić wojnę na własną rękę. Dlatego też trzeba ich było zadowolić sukcesami wojennymi, a współcześni (nawet królowie) uważali, że najważniejsze jest zdobycie łupów. Skuteczny przywódca wynagradzał swych popleczników (we wczesnym średniowieczu tradycją było przyznawanie złotych pierścieni) lub umożliwiał im samodzielne zdobycie nagród. Możliwe, że wielki atak Karola Wielkiego na królestwo Awarów miał inne cele, ale doprowadził do zdobycia olbrzymich łupów o dużym znaczeniu ekonomicznym, podczas gdy owoce zwycięstwa chrześcijan w Hiszpanii umożliwiły wybudowanie dużego opactwa w Cluny pod koniec XI wieku. Pod koniec XII stulecia panowało powszechne przekonanie, że król Anglii Ryszard I został zabity w wyniku sporu o łupy8. Ten zasadniczo prywatny motyw miał wielki wpływ na podejmowanie decyzji w sprawie wojny oraz pokoju i przetrwał aż do wczesnych czasów nowożytnych, ponieważ przez długi czas uważano, że królowie powinni prowadzić wojny dla zysku.
Wojna nie była zatem jedynie sprawą publiczną. Nawet Kościół, który odziedziczył rzymskie pojęcie zwierzchnictwa, miał do niej ambiwalentny stosunek. Dla współczesnych wojna prywatna nie stanowiła sprzeczności, lecz jedynie rozszerzenie prawowitej troski o własne interesy. Nie różniła się zbytnio od władzy zwierzchniej, która zawsze miała bardzo osobisty charakter. W istocie, jeżeli prześledzi się decyzje monarchów w sprawie wojny i pokoju, odróżnienie dobra publicznego od prywatnego dążenia do wzbogacenia się bywa bardzo trudne. Nie należy się temu dziwić. Istniała idea władzy zwierzchniej i obowiązków króla wobec swego ludu, lecz aż do końca omawianego okresu nie odróżniano osoby króla od jego urzędu. Król był wieloma osobami i stał na czele społeczeństwa, w którym niektóre uprawnienia rządu stały się prywatną własnością, w związku z czym prowadzenie przez niego wojny zależało od różnych czynników, a zwłaszcza jego głębokiej troski o majątek, który należał do niego i jego rodziny9.
Na początku omawianego okresu w większości Europy zasoby wojskowe dóbr królewskich były uzupełniane poprzez prywatne umowy władców z magnatami oraz magnatów z ich potężnymi poplecznikami. Magnaci uznawali się za wasali króla, składając mu hołd z tytułu swych ziem i oczekując świadczenia im usług od tych, którzy zarządzali nimi w ich imieniu. Charakter tego systemu nie był czysto wojskowy – wynikał z problemu przedstawicielstwa w epoce rozproszonych posiadłości i prymitywnej komunikacji. Jednakże posiadanie ziemi nieodłącznie wiązało się z jej ochroną, wobec czego system został zmilitaryzowany, chociaż stopień tej militaryzacji różnił się w zależności od okresu i regionu. Ten system wojskowo-dzierżawny, który często określamy mianem „feudalnego”, dostarczał najlepiej wyposażonych żołnierzy swojej epoki – opancerzonych kawalerzystów. Jednakże gotowość magnata lub rycerza do świadczenia swemu panu służby wojskowej zależała od okoliczności. Rycerz, który posiadał pojedyncze lenno, nie był wystarczająco silny, aby przeciwstawić się swemu panu, chociaż jego służba mogła się ograniczać do 30 lub 40 dni na mocy zwyczaju lub praktyki, albo nawet ulec modyfikacji, jeżeli rycerz miał obowiązek służby wobec innego pana. Kiedy w połowie XI wieku hrabia Andegawenii pragnął się przyłączyć do ataku króla Francji Filipa I na Normandię, zgromadził wielką liczbę żołnierzy, lecz nigdy nie uznał tego za swój formalny obowiązek. W księstwach, hrabstwach i senioratach servitium debitum – służba wojskowa, jaką posiadacze ziemscy byli zobowiązani świadczyć swoim panom – przyjmowała się bardzo powoli. Owe ważne osobistości – książęta, hrabiowie, wicehrabiowie i domini – posiadały zamki, które stały na straży ich ziem; w pobliżu swego zamku jego posiadacz był silny, lecz poza nim jego władza malała na rzecz innych. Wszyscy ci ludzie, poczynając od króla a kończąc na najdrobniejszym kasztelanie, zatrudniali innych – żołnierzy, którzy obsadzali ich zamki i świadczyli im służbę wojskową. Niektórzy z nich posiadali ziemię, a inni nie. Wielokrotne składanie hołdu było na porządku dziennym, w związku z czym nie było żadnej uporządkowanej piramidy feudalnej, co jeszcze bardziej zwiększało zamieszanie powstałe w wyniku rozdrobnienia posiadłości ziemskich. Na mocy przysięgi, którą określamy jako feudalną, wasal zobowiązywał się nie wyrządzać seniorowi krzywdy, lecz służyć mu radą i pomocą. Można ją traktować po prostu jako sposób zawierania pokoju pomiędzy ludźmi, który nie sugerował żadnej podległości. Dotyczyło to nawet hołdu składanego z tytułu ziemi. Liczyło się tylko to, aby pan dysponował jak największą potęgą i był w stanie narzucić swą władzę oraz uniemożliwić swym wasalom przejście do innego obozu. Król, książęta i hrabiowie Francji górowali na swoich terenach, co nie musi oznaczać, że dominowali. Silny magnat posiadający rozległe tereny, taki jak książę Normandii Wilhelm, mógł dominować, ale problemy sukcesyjne mogły osłabić nawet silne twory państwowe, tak jak hrabstwo Andegawenii w latach 60-tych XI wieku. Każdy wielki magnat musiał pilnować swego mouvance przed naruszeniem i wtargnięciem innych. W rezultacie przez cały czas toczyły się drobne wojny, podczas których waśnie i osobiste spory były na porządku dziennym. Słabość władzy zwierzchniej w większości państw Europy sprawiła, że wojna stawała się często sposobem rozstrzygania sporów pomiędzy możnowładcami.
Niemieccy magnaci pogodzili się z dzierżeniem urzędów i lenn w imieniu króla, składając mu hołd. Jednakże w praktyce sprawowali samodzielną jurysdykcję w oparciu o swoje rozległe dobra dziedziczne. Monarcha był posiadaczem wielkich obszarów, a dzięki sukcesom wojennym we Włoszech i na wschodnim pograniczu zachęcił innych do służby u swego boku. W swoim ścisłym znaczeniu słowo „imperator” było tytułem wojskowym. Dzięki podporządkowaniu Kościoła władzy królewskiej władcy mogli nałożyć na biskupstwa i klasztory obowiązek wystawiania kontyngentów wojskowych, ale nawet to nie mogło zostać zrealizowane automatycznie. Niemieccy książęta cieszyli się tak wielką autonomią, że waśnie i wojny były częstymi metodami rozwiązywania sporów. Wszyscy wasale niemieckiego króla mieli obowiązek wzięcia udziału w jego wyprawie do Rzymu, ale w przypadku Fryderyka I przygotowania i problemy wewnętrzne sprawiły, że wyruszył w październiku 1154 roku, kiedy „od momentu ogłoszenia wyprawy upłynęły już niemal dwa lata”, i został koronowany dopiero w czerwcu 1155 roku10. We Włoszech monarcha niemiecki był królem, ale nie było tam zbyt wielu potężnych magnatów. Potęga gospodarcza miast sprawiała, że miejscowa szlachta znajdowała się w ich strefie wpływów i nie sposób było jej odróżnić od miejskiego patrycjatu handlowego. Miasta sprawowały swego rodzaju kolektywną władzę nad okolicznym contado11. W celu ochrony swych przywilejów powołały silne milicje, a dzięki wysokim dochodom mogły je uzupełnić najemnikami. Owe miasta-państwa były cennymi, lecz nieprzewidywalnymi sprzymierzeńcami i groźnymi wrogami.
Z naszej perspektywy wydaje się, że wiele średniowiecznych wojen miało bardzo niewielką skalę. Zaczęło się to zmieniać, ponieważ najpotężniejsi panowie – król, książęta i wielcy hrabiowie – czerpali korzyści z rozwoju gospodarczego, który nastąpił w XII stuleciu. Ułatwiało to werbowanie żołnierzy, w tym coraz większej liczby najemników, podczas gdy transakcje kredytowe umożliwiły zrealizowanie ambitnych planów budowy twierdz. Rywalizacja panów feudalnych doprowadziła do powstania większych oddziałów i wybuchu konfliktów na większą skalę, lecz w gruncie rzeczy chodziło o to samo – utrzymanie integralności mouvance, wykorzystanie roszczeń dynastycznych i obronę dziedzictwa za pomocą tradycyjnych środków, takich jak grabież i zniszczenie. Nawet jeśli udawało się zgromadzić duże armie, rzadko kiedy dochodziło do większych starć. Dowódcy, którzy werbowali armie, sami musieli zainwestować ogromne środki i przekonać do tego innych, którzy mogli się okazać wątpliwymi poplecznikami. Broń, konie bojowe, środki transportu, narzędzia wojny – wszystko to wymagało zainwestowania ogromnych środków oraz politycznej wiarygodności, a ryzyko utraty tego wszystkiego w bitwie było skrajną ostatecznością.
Spory o sukcesję, w trakcie których obie strony mogły wysunąć wiarygodne roszczenia, utrudniające osiągnięcie kompromisu, często kończyły się bitwą. W 1068 roku Fulko IV Zrzęda pokonał swego brata w bitwie pod Brissac i przejął władzę nad hrabstwem; w 1071 pod Cassel Robert I Fryzyjczyk walczył z Arnulfem III o hrabstwo Flandrii; Henryk I rozstrzygnął anglonormański spór dynastyczny na swoją korzyść, pokonując Roberta Krótkonogiego pod Tinchebrai w 1106, a w 1141 Stefan z Blois poniósł porażkę w bitwie pod Lincoln. Nierozstrzygnięty wynik niektórych starć tłumaczy, dlaczego często unikano bitwy. Pod Cassel Robert dostał się do niewoli, ale Arnulf zginął, po czym spór sukcesyjny został rozstrzygnięty na drodze negocjacji politycznych. Porażka Stefana pod Lincoln nie miała większego wpływu na długą wojnę domową w Anglii. Jednakże decydujące rezultaty bitew pod Hastings i Tinchebrai sugerują kolejny dobry powód unikania bitwy – mogła ona rozstrzygnąć wojnę zupełnie inaczej, niż życzyliby sobie tego ci, którzy do niej dążyli, tak jak Harold II w 1066 roku. Średniowieczni dowódcy doskonale zdawali sobie sprawę, że – jak pisał Wegecjusz – podczas bitwy „wynik częściej zależy od ślepego przypadku niż od męstwa”. Pod Conquereuil w 992 roku, w trakcie pościgu za pokonanymi Andegaweńczykami, książę Bretanii Conan zatrzymał się, aby zdjąć zbroję z powodu upału i został natychmiast zabity przez pewnych Andegaweńczyków, którzy uciekli do zarośli, w których się zatrzymał. Wydarzenie to odwróciło losy bitwy. 23 sierpnia 1268 roku pod Tagliacozzo zwycięscy Niemcy prawdopodobnie rozproszyli się w celu grabieży i dali się zaskoczyć uciekającym Francuzom, którzy wznowili walkę12. Bitwa wynikała często z ekstremalnych sytuacji, kiedy stawką było przetrwanie jednej lub drugiej strony (np. podczas wypraw krzyżowych), a dowódcy nie zawsze mogli jej uniknąć.
Decyzja o przystąpieniu do wielkiego oblężenia również nie była łatwa. Jeżeli garnizon zamku lub ufortyfikowanego miasta dobrze się przygotował, mógł ogołocić okoliczne tereny z zasobów, co narażało oblegających na głód. Mógł również urządzić wypad na napastników i zaatakować ich z zaskoczenia, tak jak wtedy, gdy Robert Krótkonogi strącił swego ojca z konia i rozbił jego siły pod Gerberoi w 1079 roku. Sojusznicy garnizonu mogli nękać nieprzyjaciela w jego obozie. W każdym razie, ogołacając inne ziemie w celu wyruszenia na długą wyprawę można się było narazić na atak z innej strony. Filip I musiał walczyć z tak wieloma wasalami, którzy sprzeciwiali mu się zza murów swych zamków, że spędził całe swe życie na oblężeniach, a leżąc na łożu śmierci wyznał, iż opór Montlhéry przyprawił go o przedwczesną starość13. Pod koniec XII stulecia lepiej zorganizowane wojska mogły się szybko rozprawić ze wszystkimi zamkami, z wyjątkiem tych najsilniejszych, wyposażonych w skomplikowane fortyfikacje, na które niewielu mogło sobie pozwolić. Wzrost liczby zamków na przełomie XII i XIII wieku świadczy o coraz większym bogactwie arystokracji i pojawieniu się wśród niej nowych standardów ostentacji. Jednakże samo budowanie zamków od początku XI wieku pogłębiło zasadniczy charakter średniowiecznej wojny.
Rozmiar armii był ograniczony ze względu na same koszty zgromadzenia żołnierzy i ograniczenia techniczne, które utrudniały wyżywienie wojska. Miało to również ogromny wpływ na taktykę. Ponieważ potrzebowano żywności, a grabież wchodziła w skład wynagrodzenia żołnierzy, pustoszenie stało się nieodłączną częścią utrzymywania armii. Mogło również służyć celom wojskowym – niszczenie wiosek nieprzyjaciela zubożało go, podkopywało lojalność jego wasali, których miał obowiązek chronić, i zasiewało wątpliwość co do sensu dalszej walki, jeżeli istniała możliwość porozumienia. W porównaniu z XX wiekiem średniowieczni ludzie mieli ograniczone możliwości siania zniszczenia. Niewiele armii zadałoby sobie trud zniszczenia gaju oliwnego lub całkowitego spalenia wilgotnego zboża, ale nie było takiej potrzeby. Ponieważ ziemia przynosiła niewielkie plony, zniszczenie jakiejkolwiek większej części upraw mogło skazać całą społeczność na żebractwo, a jej pana na popadnięcie w długi. Niszczenie młynów, pieców i pras miało długotrwałe konsekwencje. Gdyby zrabowano i zagrabiono zmagazynowaną żywność, a zwłaszcza zboże, cała wioska umarłaby z głodu w zimie. Dla wiejskiego społeczeństwa byłaby to straszliwa krzywda, która wywarłaby bezpośredni wpływ na jego panów, pobierających w przeważającej większości świadczenia w naturze, chociaż w XII wieku zaczęło się to zmieniać. Nic dziwnego, że gdy książę Normandii Wilhelm prowadził wojnę, „siał w kraju terror”, w efekcie którego społeczeństwo mogło bardzo szybko zacząć głodować.
Wzrost liczby twierdz sprawił, że strategia ta stała się bardziej atrakcyjna. Co więcej, spustoszenie terenów wokół zamku mogło zmusić garnizon, który po zakończeniu działań wojennych mógłby stanąć w obliczu głodu, do negocjacji. Utrzymywanie się na koszt kraju stwarzało kolejne problemy, ponieważ było to możliwe jedynie wiosną i latem. Dlatego też wojna miała charakter epizodyczny, a „pora kampanii” była ściśle określona. Przyczyniała się do tego konieczność wyżywienia koni, które potrzebowały tak dużej ilości pożywienia, że było to możliwe tylko dzięki wielkim zasobom paszy. Co więcej, stwarzało to problem taktyczny. Armia inwazyjna, która rozpraszała się w celu grabieży, mogła zostać pokonana kawałek po kawałku, tak jak Saladyn pod Montgisard w 1177 roku. Gdyby jednak armia trzymała się razem, umarłaby z głodu. Dlatego też musiała się rozproszyć, chociażby po to, aby nakarmić swoje konie. W owym czasie nie bez powodu podziwiano Wegecjusza, ponieważ zrozumiał on samą istotę wojskowego problemu – wyżywienie armii: „Ważną zasadą jest, by raczej głodem nękać nieprzyjaciół niż żelazem”. Dla armii, która znajdowała się w defensywie, dobrą taktyką było zatem zachowywanie dystansu i niewydawanie bitwy w obecności nieprzyjaciela, co nie należało do rzadkości w omawianym okresie. Obszary graniczne, które oddzielały rywalizujące państwa, takie jak normandzkie Vexin lub Marchie Walijskie, były szczególnie narażone na spustoszenie, które nieodłącznie towarzyszyło nawet działaniom na dużą skalę. W rezultacie były usiane fortyfikacjami, które dawały schronienie i pełniły funkcję punktów oporu14.
Pomimo całej swej brutalności, wojna w Europie Zachodniej podlegała pewnym ograniczeniom, które w dużej mierze wynikały z jej własnościowego charakteru. Najważniejsi uczestnicy walk byli właścicielami ziemskimi, których często łączyły więzi rodzinne i sąsiedzkie. Ponieważ bardzo często dochodziło do konfliktów, niedawny zwycięzca mógł stać się zwyciężonym, więc instynkt samozachowawczy skłaniał ludzi do okazywania łaski. Co więcej, wykupywanie jeńców przynosiło duże zyski. O ekonomicznym podłożu tej łaskawości świadczy to, że na ogół bezlitośnie wyrzynano pokonaną piechotę. Skomplikowane zależności feudalne osłabiały lojalność i utrudniały zdefiniowanie zdrady wobec władcy, co tłumaczy, dlaczego w owym okresie rzadko dochodziło do politycznych egzekucji. Chłopi byli oczywistymi ofiarami wojny, ale nawet oni unikali tego, co najgorsze, ponieważ stawką konfliktu była zazwyczaj ziemia i jej mieszkańcy, a nikt nie chciał sprawować władzy nad pustynią. Co więcej, w XI stuleciu niewolnictwo, które w przeszłości było wielką zmorą spokojnej ludności, przestało się opłacać. Kościół pomstował przeciw okropieństwom wojny, co niewątpliwie miało pewne znaczenie, ale największy wpływ na ich złagodzenie wywarła gospodarka ziemska15.
Wojna miała swoją etykę. Przeszczepiono ją do etosu wojennego, który przepełniał wyższe warstwy społeczne i wychwalał cnoty wojskowe, takie jak odwaga i lojalność, dając początek temu, co nazywamy rycerskością – „kodeksowi honorowemu” europejskich klas wyższych. Jednakże względy etyczne miały ograniczony wpływ na sposób prowadzenia wojny i gdy walka toczyła się o wielką stawkę, okrucieństwo nie należało do rzadkości. Podczas walk między sobą chrześcijanie mogli luźno przestrzegać pewnych zasad, lecz w trakcie wojen z poganami było inaczej. Przez wiele lat armie Karola Wielkiego brutalnie pustoszyły Saksonię, ale w 787 roku władca Franków postarał się o uzyskanie zgody Kościoła na podbicie chrześcijańskiej Bawarii. Generalnie chrześcijanie uważali, że podczas wojny z innowiercami mogą postępować według własnego uznania. W takich warunkach czasami dochodziło do walk, które przypominały wojnę totalną. Jednakże w praktyce, jeżeli chrześcijanie nie zdołali podbić swych nieprzyjaciół za jednym zamachem, musieli przynajmniej przez pewien czas traktować ich jak sąsiadów i przestrzegać przynajmniej niektórych reguł prowadzenia wojny. Sytuacja chrześcijan, których struktury społeczne i ekonomiczne (a co za tym idzie i zachowanie etyczne) różniły się od większości Europy, była bardziej skomplikowana. Również i w tym przypadku wypadało ograniczyć skłonność do wojny totalnej16. Powodem powstania i ograniczenia etyki wojennej były najważniejsze interesy grupy właścicieli ziemskich. Był to więc jeden z aspektów wojny własnościowej.
W ostatnich latach nasz sposób pojmowania średniowiecznej wojny uległ radykalnej zmianie. Dla starszego pokolenia historyków wojna oznaczała bitwę. Najważniejszym nowożytnym autorem prac na temat wojny był Clausewitz. W 1806 roku pod Jeną Clausewitz był świadkiem zniszczenia armii pruskiej, w której służył, przez Napoleona. Wyciągając wnioski z tych doświadczeń, odrzucił osiemnastowieczne koncepcje prowadzenia wojny, które kładły nacisk na manewrowanie i zajmowanie pozycji, stwierdzając, że prawdziwym celem wojny jest unicestwienie nieprzyjaciela w bitwie. Jego idee stały się bardziej popularne, kiedy von Moltke (starszy) przypisał swoje piorunujące zwycięstwa pomysłom Clausewitza. Clausewitz nie napisał żadnych prac na temat średniowiecznej wojny, ale jego pomysły wywarły wpływ na tych, którzy się nią zajmowali. Hans Delbrück (1848-1929) napisał monumentalne dzieło pod tytułem History of the Art of War within the Framework of Political History. Jego trzeci tom, który ukazał się w 1923 roku, dotyczy średniowiecza. Wpływ Clausewitza jest widoczny w tej pracy w dużym nacisku, jaki autor kładzie na bitwę. To samo dotyczy pracy sir C.W.C. Omana pod tytułem History of the Art of War In the Middle Ages, która ukazała się w dwóch tomach w Londynie w 1924 roku.
Ostatnio historycy zwrócili uwagę na rzadkość bitwy i stosunkowo niewielki rozmiar średniowiecznych armii. Docenili siłę fortyfikacji i stwierdzili, że ówczesna technologia utrudniała szturm. Trudności z utrzymaniem armii sprawiały, że wojna miała często ograniczone cele i przeplatała się z okresami rozejmu. Według młodszych pisarzy po dokładnym zbadaniu źródeł można stwierdzić, że podstawową formą wojny był rajd – tani i korzystny sposób osłabiania gospodarki i woli walki nieprzyjaciela. Nawet kiedy gromadzono większe siły, głównym celem było sianie zniszczenia i jednoczesne zapewnienie sobie wyżywienia; pustoszenie było konieczne, aby wyżywić armię, dlatego też stanowiło nieodłączną część wojny. Jak pisał Wegecjusz: „Lepiej pokonać wroga brakiem dostaw, nagłymi wypadami albo grozą położenia niż w otwartej walce, której wynik częściej zależy od ślepego przypadku niż od męstwa”. Współcześni pisarze zajmujący się średniowieczną wojną kładą więc nacisk na działania, które można określić mianem „wojny wegecjańskiej”, opartej na rajdach i sianiu zniszczenia, zamiast na bitwach albo nawet oblężeniach17.
Być może jest to ogólny, ale bynajmniej nie kompletny obraz wojny w owej epoce. Taki sposób prowadzenia wojny wymagał zaangażowania ogromnych środków zważywszy na możliwości przeciwnych stron i mógł mieć dla nich straszliwe konsekwencje. Giroie byli zamożnym normandzkim rodem i patronami opactwa w Évreux, ale Orderyk Vitalis pisze, że kiedy Robert dowiedział się, iż podczas jego nieobecności jego zamek został spalony w wyniku łupieżczego rajdu „za jednym zamachem możny rycerz został pozbawiony wszystkich dóbr i zmuszony do życia na wygnaniu, pośród obcych”. Kiedy wyciągamy wnioski na temat wojny, musimy przeto rozważyć perspektywę walczących stron. Nawet potężny władca, jakim był król Francji, mógł dysponować zbyt małą ilością środków na odcinku, na którym porażka mogła mieć doniosłe konsekwencje. W latach 30-tych XI wieku Odo II z Blois, który był zwykłym hrabią, rzucił wyzwanie potędze króla Francji i cesarza Niemiec, usiłując zdobyć dla siebie tron Burgundii. Konieczność zajmowania się licznymi obowiązkami sprawiła, że obaj władcy nie byli przygotowani do zażegnania tego lokalnego niebezpieczeństwa. Okrucieństwo wojny i zniszczenia, jakie za sobą pociągała, stały się przedmiotem częstej krytyki ze strony Kościoła. Duchowni nie byli jedynymi, którzy pisali o tych okropieństwach: „Nie przepuszcza żadnemu rycerzowi ni skarbowi, ni klasztorowi, ni kościołowi, ni świątyni, ni trybularzowi, ni krzyżowi, ni naczyniu liturgicznemu; wszystko, co chwyci, oddaje swym kompanom. Prowadzi wojnę tak okrutną, że zabija, wiesza i okalecza każdego, kto dostanie się w jego ręce”. Musimy zdać sobie sprawę z brutalności i niszczycielstwa, które dostrzegali współcześni. William Marshal odznaczył się w swoim pierwszym starciu, kiedy rycerze Filip z Flandrii i Mateusz z Boulogne usiłowali się przebić do miasta Neufchâtel. W trakcie paskudnej przepychanki uzbrojonych ludzi w wąskich uliczkach miasta koń Wiliama został zabity, a on sam z trudem uniknął pojmania przez wrogiego piechura, który zarzucił mu na ramiona żelazny hak18.
Powinniśmy również pamiętać, że w owym czasie dochodziło do wielu wojen na wielką skalę. Na początku omawianego okresu Fulko III Nerra, hrabia Andegawenii (987-1040), był gotów zaryzykować bitwę i zbudować jedne z najbardziej imponujących fortec swoich czasów, aby rozszerzyć swe hrabstwo. Armia Normanów, która w 1066 roku podbiła Anglię, liczyła w sumie 14 000 ludzi, z czego 7000 (w tym 3000 kawalerii) nadawało się do walki. Armia Guiscarda, która w 1081 roku uderzyła na cesarstwo bizantyjskie, liczyła ok. 15 000 ludzi i była wspierana przez flotę. Krucjaty do Ziemi Świętej zmobilizowały wyjątkowe duże armie. W 1187 roku pod Hattin 20 000 żołnierzy łacińskiego królestwa Jerozolimy stanęło naprzeciw 30 000 muzułmanów, a w 1214 duże siły Francuzów i Niemców starły się pod Bouvines19. W trzynastowiecznych Włoszech mobilizowano armie, które mogły liczyć nawet 20 000 ludzi. Pod względem środków, jakimi dysponowano w owej epoce, zgromadzenie i wyposażenie takich sił było ogromną inwestycją.
Zdumiewa zatem fakt, że armie były czasami wysyłane i utrzymywane daleko od swojego kraju. Krucjaty zawsze przyciągały uwagę historyków, ale wyprawy niemieckich cesarzy do Włoch, które były zdumiewającymi przedsięwzięciami i wymagały wielkiego wysiłku, zostały ostatnio zaniedbane. Wiele nowych prac dotyczy świata anglonormańskiego, a jego sposób prowadzenia wojny jest często opisywany tak, jak gdyby reprezentował całą Europę Zachodnią. W rzeczywistości jest to fałszywa perspektywa, ponieważ w każdej części świata istniały odmienne warunki, które miały wpływ na sposób prowadzenia wojny.
Średniowieczni dowódcy nie śpieszyli się z narażaniem swojej armii w wielkim starciu, ale nie unikali go za wszelką cenę i nie panowali w pełni nad sytuacją. W 1054 roku król Francji Filip I zaatakował Normandię za pomocą dwóch armii, a gdy siły królewskie rozproszyły się w celu grabieży, wojska księcia Normandii Wilhelma uderzyły na część z nich pod Mortemer i zadały nieprzyjacielowi wystarczająco duże straty, aby zmusić go do odwrotu. W 1057 roku kolejna francuska armia inwazyjna została zaatakowana podczas przeprawy przez rzekę pod Varaville, a jej ariergarda poniosła ciężkie straty. Dla tych, którzy brali udział w tych starciach, były to prawdziwe bitwy. Podążanie za wrogą armią i atakowanie jej furażerów było oczywistą reakcją na najazd, ale w trakcie takiej kampanii dochodziło do większych lub mniejszych starć. W 1188 roku Filip II August najechał Gisors i został odparty; kierując się radą Williama Marshala, Henryk II udał, że rozprasza swe wojska, po czym uderzył na nieprzygotowaną armię nieprzyjaciela i zmusił ją do ucieczki. Należy zdać sobie sprawę z zaciekłości i krwawego charakteru walki; po odniesieniu zwycięstwa w 1188 roku Henryk II spustoszył Montmirail w trakcie kampanii zimowej, której okrucieństwo przypominało niesławne spustoszenie północnej Anglii przez Wilhelma Zdobywcę, do jakiego doszło sto lat wcześniej. 9 sierpnia 1160 roku pod Carcano piechota Fryderyka I została zaskoczona w trakcie drzemki i doszło do wielkiej bitwy. W 1119 roku pod Brémule król Francji po prostu stracił cierpliwość i ruszył do katastrofalnej szarży20.
Co więcej, jeżeli nagroda była wysoka, dowódcy byli gotowi stoczyć zażartą bitwę. W trakcie wojen Hohenstaufów we Włoszech doszło do wielu bitew – miasta-państwa północnych Włoch bardzo agresywnie broniły swej autonomii i były gotowe do walki. Na uwagę zasługuje fakt, że w trakcie oblężenia tych miast rzadko dochodziło do wypadów. 18 lutego 1248 roku jeden z nich, zorganizowany przez mieszkańców Parmy, pokonał Fryderyka II pod Vittorią. Możliwe, że tutaj pojawia się kolejny punkt widzenia – mamy tendencję do traktowania wojny w polu i oblężeń jako oddzielnych zjawisk. W rzeczywistości jest to fałszywy podział. Każdy dowódca musiał postanowić, w jaki sposób najlepiej zaatakować nieprzyjaciela. Atak na twierdzę wymagał znacznych zasobów i dobrej organizacji. Atak na miasto był dużym przedsięwzięciem. Fryderyk Barbarossa oblegał Cremę od lipca 1159 do czerwca 1160 i Mediolan od maja 1161 do marca 1162 roku. Podczas tych oblężeń doszło do całej serii starć. Wojna ta była szczególnie zażarta, ponieważ w pewnym sensie była konfliktem społecznym – Barbarossa i jego baronowie uważali, że mieszczanie są inni i gorsi od nich. W przeciwieństwie do tego, wojna anglo-normańska toczyła się pomiędzy ludźmi o podobnym pochodzeniu społecznym i światopoglądzie. Co więcej, łatwo jest lekceważyć oblężenia z perspektywy wojen angielsko-francuskich, ponieważ na tym odcinku nie było żadnych większych miast. Nawet pomimo tego, oblężenie Château Gaillard trwało pięć miesięcy i miało decydujący wpływ na wynik wojny pomiędzy Janem bez Ziemi i Filipem II Augustem21. Oblężenia były po prostu szczególną formą bitwy. Sposoby ataku i środki obrony stawały się coraz bardziej wyrafinowane, ale obie strony ryzykowały równie wiele. W 1162 roku Mediolan został zniszczony, a w 1248 armia Fryderyka II poniosła klęskę pod Vittorią.
Bitwy i wielkie oblężenia nie były częstymi elementami średniowiecznych wojen, ale nie zdarzały się również na tyle rzadko, aby uznać je za egzotyczne wydarzenia. W rzeczywistości były ostatecznym sprawdzianem umiejętności wojennych, a jeśli je przeanalizujemy, możemy się wiele dowiedzieć o średniowiecznych armiach. Wojna polegała głównie na pustoszeniu i niszczeniu, lecz gdy walka toczyła się o wielką stawkę, pojawiała się gotowość do stoczenia bitwy i podejmowano wielkie wysiłki w celu zgromadzenia dużych sił i kontynuowania kampanii, które nieraz toczyły się na rozległych obszarach. Działania wojenne na dużą skalę stawały się coraz częstsze wraz z konsolidacją i krzepnięciem feudalnych reżimów. Pomimo tego, kampanie często sprowadzały się jedynie do pustoszenia; musimy jednak pamiętać jak bardzo było ono skuteczne, jakim ogromnym wysiłkiem było utrzymanie armii przez długi czas i jakim wielkim ryzykiem było pojawienie się z nią przed obliczem nieprzyjaciela.
1 Autor chciałby podkreślić, że bardzo wiele zawdzięcza odmiennemu, lecz niezwykle stymulującemu omówieniu znaczenia własności przez J. C. Holta, „Politics and property in early medieval England” [w:] Past and Present 57, 1972, s. 3-52; 65, 1974, s. 130-132; przedruk w: Landlords, peasants and politics in medieval England, T. H. Ashton (ed.), Cambridge 1987, s. 65-114; J. C. Holt, Colonial England, London 1997, s. 113-160.
2 OV, vol. 4, s. 272. Patrz również: J. France, Victory in the East: a military history of the First Crusade, Cambridge 1994, s. 41-42.
3 J. F. Fino, Forteresses de la France médiévale, Paris 1967, s. 111. Caerphilly – patrz: C. N. Johns, Caerphilly Castle, Mid-Glamorgan, Cardiff 1978. W trakcie oblężenia Nicei przez siły pierwszej krucjaty Henryk z Esch uchodził za eksperta, ale opancerzony dach, który zbudował, zawalił się, zabijając całą załogę – France, Victory in the East, s. 163.
4 S. Reynolds, Fiefs and vassals, Oxford 1994, s. 48-74; E. Lewis, Medieval political ideas, [2 tomy], London 1954, vol. 1, s. 88-139; R. van Caenegem, „Government, law and society”, [w:] Cambridge history of medieval political thought, J. H. Burns (ed.), Cambridge 1988, s. 174-211.
5 J. Flori, L’idéologie du glaive: préhistoire de la chevalerie, Geneva 1983, s. 168.
6 Rodolfus Glaber, Histories, [w:] Rodulfus Glaber opera, J. France (ed.), Oxford 1989, s. 104-105 n6, 268 n1; Gislebert, s. 181.
7 E. John, „English feudalism and the structure of Anglo-Saxon society”, [w:] Orbis Britanniae and other studies, Leicester 1966, s. 128-153; R.P. Abels, Lordship and military obligation in Anglo-Saxon England, London 1988.
8 T. Reuter, „Plunder and tribute in the Carolingian empire”, [w:] Transactions of the Royal Historical Society 35, 1985, s. 75-94; J. Gillingham, Richard the Lionheart, London 1978 s. 9-23, całkiem przekonująco dowodzi, że powodem nie był ukryty skarb, lecz rebelia, ale interesujące jest to, że dawano wiarę opowieści jakoby chodziło o skarb.
9 Charakter monarchii we wczesnym średniowieczu – patrz: J. M. Wallace-Hadrill, Early Germanic kingship in England and on the continent, Oxford 1971; P. H. Sawyer I. Wood, Early medieval kingship, Leeds 1977. Ogólny opis – patrz: H. A. Myers H. Wolfram (ed.), Medieval kingship, Chicago 1981; Lewis, Medieval political ideas, a zwłaszcza vol. 1, s. 241-248.
10 B. Arnold, German knighthood 1050-1300, Oxford 1985, s. 14-16; T. Reuter, Germany in the early Middle Ages, 800-1056, London 1991, s. 214; Otto z Fryzyngi i Rahewin, The deeds of Frederick Barbarossa, C. C. Mierow R. Emery (ed.), Columbia 1953, s. 124, 150.
11 Dosłownie ,,hrabstwo”, lecz w tym znaczeniu tereny podmiejskie [D.M.].
12 Fulk Réquin, Fragmentum Historiae Andegavensis, auctore Fulcone Réquin, [w:] Halphen, Chroniques, s. 237. Precyzyjna data – patrz: L. Halphen, Le comté d’Anjou au XI siècle, Slatkine 1906, s. 147 n4; C. Verlinden, Robert I le Frison, comte de Flandre, Antwerp/Paris/’S Gravenhage 1935; H. W. C. Davies, „The battle of Tinchebrai”, [w:] English Historical Review 24, 1909, s. 728-732; 25, 1910, s. 295-296; K. R. Potter (ed.), Gesta Stephani, Oxford 1976, s. 173; F. R. Vegetius, Epitome of military science, N. P. Milner (ed.), Liverpool 1993, s. 108; Glaber, s. 56-61; Tagliacozzo – patrz niżej, s. 181-184.
13 D. Whitelock (ed.), The Anglo-Saxon Chronicle, London 1961, s. 159; Suger z St Denis, Vita Ludovici Grossi Regis, H. Waquet (ed.), Paris 1929, s. 36-39.
14 O skali problemu wyżywienia koni świadczy to, że od sierpnia do września 1914 roku w armii von Klucka, która maszerowała na prawym skrzydle Niemców, znajdowało się 84 000 koni, a każdy z nich potrzebował 10,89 kg zboża i siana dziennie, co wymagało w sumie 2 000 000 funtów paszy dziennie. Nie dysponowano taką ilością i chociaż w lecie było dużo trawy, po miesiącu kampanii konie znajdowały się w fatalnym stanie, a cała armia traciła na skuteczności: J. Terraine, The white heat: the new warfare 1914-18, London 1982, s. 97; Vegetius, s. 111; G. Fournier, Le château dans la France médiévale: essai de sociologie monumentale, Paris 1978, s. 158-160; D. F. Renn, Norman castles in Britain, London 1968, s. 14, Mapa D.
15 OV, vol. 2, s. 231-233; Henryk z Huntingdon, Historia Anglorum D. Greenway (ed.), Oxford 1996, s. 143-145; A. L. Poole, From Domesday Book to Magna Carta 1087-1216, Oxford 1955, s. 146-147. Ograniczenia wojny – patrz: M. Strickland, War and chivalry: the conduct and perception of war in England and Normandy 1066-1217, Cambridge 1996, s. 132-203, który jednak nie kładzie nacisku na dominującą rolę praw własności i konsekwencje takiego stanu rzeczy. W. S. Jesse, „Urban violence and the coup d’etat of Fulk le Réchin in Angers, 1067”, [w:] The Haskins Society Journal 7, 1995, s. 75-82 omawia rzadki przypadek politycznych egzekucji.
16 B. W. Scholz (ed.), Carolingian chronicles: the Royal Frankish Annals and Nithard’s Histories, Michigan 1972, s. 64-65; ludy, które wykraczły poza ogólnie przyjęte normy – patrz: W. R. Jones, „The image of the barbarian in medieval Europe”, [w:] Comparative Studies in Society and History 13, 1971, s. 376-407. Postrzeganie wojny na obrzeżach Europy jako „nierycerskiej” – patrz: Strickland, War and chivalry, s. 291-329, 337-338, oraz dość podobne uwagi J. Gillinghama, „Conquering barbarians: war and chivalry in twelfth-century Britain”, [w:] The Haskins Society Journal 4, 1992, s. 67-84. Także: mój wywód poniżej, s. 187-203.
17 Vegetius, s. 108; J. France, „La guerre dans la France féodale à la fin du ix et au x siècles”, [w:] Revue Belge d’Histoire Militaire 23, 1979, s. 177-198; J. Gillingham, „William the Bastard at war”, [w:] Studies in medieval history presented to R. Allen-Brown, C. C. Harper-Bill, J. Holdsworth, J. Nelson (ed.), Woodbridge 1989, s. 141-158, „Introduction of knight service into England”, [w:] Battle 4, 1981, s. 53-64; S. Morillo, Warfare under the Anglo-Norman kings, 1066-1135, Woodbridge 1994.
18 OV, vol. 3, s. 294-295; Glaber, s. 158-163; M. Bur, La formation du Comté de Champagne v. 950-v. 1150, Nancy 1977, s. 106, 126-128, 169-170, 173; W. M. Hackett (ed.), Girart de Roussillon, Chanson de Geste, [3 tomy], Paris 1953-1955, vol. 2, s. 280-281, 6 ,200-209: zawdzięczam to odniesienie Stricklandowi, War and chivalry, s. 159; D. Crouch, William Marshal. Court, career and chivalry in the Angevin empire, London 1990, s. 30-32, na podstawie P. Meyer (ed.), Histoire de Guillaume le Maréchal, [3 tomy], Paris 1891-1901, vol. 1, s. 30-41, 805-1106.
19 B. S. Bachrach, „Fortifications and military tactics: Fulk Nerra’s strongholds ca. 1000”, [w:] Technology and Culture 20, 1979, s. 531-549, „The Angevin strategy of castle building in the reign of Fulk Nerra, 987-1040”, [w:] American Historical Review 88, 1983, s. 533-560, „The cost of castle building: the case of the tower at Langeais, 992-994”, [w:] K. Reyerson i F. Powe (ed.), The medieval castle: romance and reality, Dubuque 1984, s. 47-62; F. Chalandon, Histoire de la domination normande en Italie et Sicile, [2 tomy], New York 1969, vol. 1, s. 258-284; B. Z. Kedar, „The battle of Hattin revisited”, [w:] The Horns of Hattin, B. Z. Kedar (ed.), London 1992, s. 190-207; H. Delbrück, Medieval warfare, tłum. W. J. Renfroe, Lincoln 1982, s. 417.
20 J. Gillingham, „William the Bastard at war”, s. 151-153, „War and chivalry in the history of William the Marshal”, [w:] J. Gillingham, Richard Coeur de Lion: kingship, chivalry and war in the twelfth century, London 1994, s. 321-322; R. C. Smail, Crusading warfare 1097-1193, Cambridge 1995, s. 185; Delbruck, History of the art of war, vol. 3, [w:] Medieval warfare, tłum. W. J. Renfroe, Lincoln 1982, s. 334-336. Moje komentarze – patrz niżej, s. 153; J. Bradbury, „Battles in England and Normandy 1066-1154”, [w:] Battle 6, 1983, s. 1-12.
21 Salimbene de Adam, Chronicon, G. Scalia (ed.) [2 tomy], Bari 1966, vol. 1, s. 292-293; Otto z Fryzyngi, s. 283-306; O. Holder-Egger (ed.), Gesta Federici Imperatoris in Lombardia: Annales Mediolanenses Maiores, Hannover 1892, s. 37-40, 48-54; F. Barlow, The feudal kingdom of England, London 1961, s. 373.
Współczesne opisy armii zawsze wprowadzają podział na kawalerzystów, rycerzy i piechurów. Ekwipunek, przy pomocy którego walczyli, rzeczywiście się różnił, ale różnice te nie były wyłącznie funkcjonalne. Wszyscy, którzy wyruszali na wojnę, zabierali swoje własne wyposażenie – ludzie zamożni, właściciele ziemscy oraz ich bliscy towarzysze mogli sobie pozwolić na najlepsze bronie i zbroje. Nawet kiedy walczyli pieszo, rycerze odznaczali się lepszym wyposażeniem. Ograniczenia i możliwości związane z bronią miały ogromny wpływ na sposób prowadzenia wojny.
W latach 1000-1300 wygląd wojownika nie ulegał większym zmianom. Wydaje się, że jedenastowieczny rycerz w kolczudze na koniu, którego przedstawia tkanina z Bayeux, nie różni się zbytnio od krzyżowca z Psałterza Westminsterskiego. Główna różnica polega na tym, że ten drugi nosił hełm wielki lub garnczkowy, który osłaniał całą głowę, szyję i twarz, zamiast prostego, stożkowatego hełmu normandzkiego z 1066 roku. Ten prosty hełm pozostał w użyciu przez cały omawiany okres, ale w różnych odmianach. Rzeźba z katedry w Angoulême przedstawia hełm kanelowany oraz jeszcze jeden ze spiczastym tyłem naciągniętym na nakarczek. Kawaleria w Biblii Maciejowskiego z połowy XIII wieku nosi bardziej okrągły rodzaj hełmu, który pojawił się już w XII stuleciu, ale ma również nosale, które wyszły z mody przed końcem XII wieku, ponieważ podczas walki w zwarciu nieprzyjaciel mógł chwycić nosala i oślepić jego posiadacza. Odmiana ze szpicem zwróconym do przodu mogła pochodzić ze Wschodu. W XII wieku pojawiły się stalowe kapelusze w kształcie kopuły i z płaskim denkiem. Wszystkie te hełmy były mocowane za pomocą skórzanego paska, który wiązano pod brodą. Zakładano je na czepiec kolczy, który stanowił część koszuli kolczej – kolczugi1.
Hełmy z płaskim denkiem, spiczaste i sferyczne posiadały czasem zasłony twarzowe. Tył głowy był osłonięty jedynie przez czepiec kolczy. Figura pogrzebowa Wilhelma Clito, datowana na 1127 rok, posiada hełm z zasłoną twarzową. Istnieją również hiszpańskie przykłady, które pochodzą z tego samego okresu. Charakteryzują się szerszymi nosalami, które być może miały ochronić swych posiadaczy przed strzałami. Hełmy ruskie, które na ogół przypominają stożki, posiadają podobne zasłony na oczy, wbudowane w samą strukturę hełmu2. Pomiędzy 1160 a 1171 rokiem hrabia Loos napisał list do króla Francji Ludwika VII, prosząc o hełm z zasłoną twarzową, co sugeruje, że była to wtedy nowość. Niemiecki manuskrypt i flamandzka tablica nagrobna, pochodzące z ok. 1175 roku, przedstawiają rozwiniętą formę hełmu z zasłoną twarzową. Ilustracja, która przedstawia w pełni zamkniętą formę, pochodzi z ok. 1220 roku. Wyścielano ją skórą, przywiązywano skórzanym paskiem i zakładano na czepiec kolczy na czepku pikowanym, który był owinięty tkaniną i stanowił podstawę3. Hełm wielki odgrywał ważną rolę jeszcze długo po omawianym okresie i pojawił się w stożkowatych i okrągłych odmianach, które czyniły go mniej podatnym na ciosy z góry.
Pod koniec XIII stulecia pojawił się basinet – głęboki, wykonany z jednego kawałka blachy, spiczasty hełm osłaniający uszy, policzki i szyję. Zakładano go na czepiec kolczy4. Kapalin, który pojawia się na ilustracjach z połowy XIII wieku, był osadzoną nisko na głowie głęboką misą z szerokim rondem, która chroniła twarz przed ciosami, ale zapewniała nieograniczoną widoczność. Istniała odmiana z płaskim wierzchołkiem i nachylonym rondem. Ponieważ w średniowieczu stosowała go zarówno piechota, jak i kawaleria, możemy założyć, że był bardzo skuteczny. Hełm zwany cervellière był kapeluszem w kształcie misy, która nie miała ronda. Była to forma pośrednia pomiędzy kapalinem a basinetem. Wszystkie te hełmy można było założyć na czepiec kolczy, ale istnieją ilustracje płaskich stalowych kapeluszy noszonych pod czepcem. Pod koniec XIII wieku rycerze mogli wzmocnić ochronę, którą zapewniał czepiec, podbródkiem (stalowym kołnierzem), a niektóre hełmy zaczęto wyposażać w zasłony. W tym okresie hełmy ulegały zmianie, ale nie ma żadnej wyraźnej linii rozwoju, co odnosi się również do innych aspektów rycerskiego ekwipunku5.
Główną osłonę ciała stanowiła koszula ze znitowanych metalowych pierścieni – kolczuga – którą bardzo wyraźnie przedstawia tkanina z Bayeux. Była to długa koszula kolcza, rozszczepiona pod pachami, której poły zwisały od ud do kolan. Można je było obwiązać wokół nóg, jak spodnie kowbojskie, albo (co było bardziej powszechne) pozwolić im zwisać niczym spódnicy z rozcięciem. Czepiec kolczy był zazwyczaj połączony z tym strojem, chociaż pod koniec XIII wieku zaczął się pojawiać oddzielnie. W XII wieku zaczęto powszechnie stosować klapę lub osłonę kolczą, która chroniła dolną część twarzy. W omawianym okresie zakładano osłonę kolczą na długi podkoszulek, który ostatecznie stał się przeszywanicą. Generalnie, kolczugi z tkaniny z Bayeux mają krótkie rękawy, ale w niektórych przypadkach widać osobną osłonę kolczą przedramienia, rozciągającą się od rękawa kolczugi do przegubu. Niektóre postaci noszą również kolcze legginsy zwane chausses, które osłaniały nogę od poły kolczugi w dół, nie obejmując butów, chociaż większość nosi na nogach jedynie sukno6. Żadna postać na tkaninie z Bayeux nie posiada osłony kolczej na stopach i dłoniach. Na ilustracjach z XII wieku pojawia się wiele kolczug z trzyćwierciowymi rękawami, luźnymi końcówkami i wszytymi opaskami ze skóry lub tkaniny, które miały chronić skórę przed otarciami. Dobrym przykładem jest postać na angielskim manuskrypcie datowanym na ok. 1150 rok, która ma przedstawiać Roberta, hrabiego Gloucester, chociaż również i on ma wyściółkę z tkaniny, która sięga do nadgarstka. Jego kolczuga kończy się na wysokości kolan, poniżej których zwisają końce długiej i falującej koszuli. Można by odrzucić ten ostatni element jako wymysł artysty, gdyby nie to, że pojawia się również w sztuce francuskiej i angielskiej z tego samego okresu. Pod koniec stulecia ściślej przylegające długie rękawy kolczugi zaczynają występować na ilustracjach o wiele częściej i często przedstawia się je z kolczymi lub skórzanymi rękawicami, które pozostawały w użyciu aż do wynalezienia rękawic płytowych pod koniec XIII wieku. W XIII wieku część nogi pomiędzy udem a kolanem była chroniona przez kolcze lub watowane cuisses. Dolna część nogi była chroniona przez kolcze chausses, metalowe łuski lub nagolenniki płytowe7. Czasami na kolczugę zakładano zbroję skórzaną, która zazwyczaj składała się z gotowanej i utwardzonej skóry – cuir bouilli. W połowie XIII wieku rozwinęła się ona w kształtowane skórzane płyty – paires de cuiraces – przywiązane do kolczugi od przodu i tyłu. W tym samym czasie do osłony kolan wykorzystywano skórzane lub metalowe poleyns; są one bardzo widoczne w Apokalipsie z Canterbury8. Opończe były modą, która najwyraźniej przyszła ze Wschodu, gdzie tego rodzaju strój zapewniał ochronę przed słońcem, ale można je było wywatować w celu zapewnienia dodatkowej ochrony.
W Pieśni o Rolandzie znajdują się odniesienia do „podwójnej kolczugi” i „potrójnej kolczugi”, podczas gdy w swoim opisie starcia króla Anglii Ryszarda z Wilhelmem z Barres poeta Guillaume le Breton wspomina o „potrójnie splecionych kolczugach” walczących. Jeżeli porównamy to ze zwykłym sposobem wytwarzania kolczugi, który polegał na łączeniu każdego pierścienia z czterema innymi, przekonamy się, że nie ma to żadnego sensu. Noszenie trzech pełnych kolczug jest równie nieprawdopodobne. Można spleść kolczugę w bardzo gęsty sposób, tak że każdy pierścień będzie połączony z sześcioma innymi, ale nie znamy żadnych przykładów z Europy Zachodniej. Nie oznacza to jednak, że ich nie było. Być może Guillaume’owi chodziło o to, że ci dwaj zamożni i ważni ludzie wzmocnili swoje zbroje na wysokości klatki piersiowej dodatkowymi warstwami kolczugi. W tym samym ustępie Guillaume le Breton pisze o wkładaniu stalowych płyt pod kolczugę i przeszywanicę. Jest to najwcześniejszy opis zastosowania zbroi płytowej. Gerald z Walii opisuje Skandynawów, którzy nosili zbroje z „umiejętnie splecionych żelaznych płyt” podczas ataku na Dublin w 1171 roku, ale wydaje się, że ten prototyp późnośredniowiecznej „zbroi płytowej” nigdy nie zdobył popularności. Co więcej, w połowie XIII stulecia pojawiła się kolejna warstwa osłony, kiedy watowana opończa została wyparta przez odmianę, w której pasy żelaza były znitowane do wewnątrz9.
Kolczuga zapewniała swemu posiadaczowi ochronę nie ograniczając jego swobody ruchu. Ci, którzy nosili współczesne kopie kolczugi, podkreślają, że pas pomaga podzielić ciężar i sprawia, iż strój staje się wygodniejszy. Na tkaninie z Bayeux nie ma żadnych pasów, ale pojawiają się one na późniejszych ilustracjach. Różnice w rozmiarze pierścieni mogły być sposobem na dostosowanie kolczugi do konturów ludzkiego ciała, ale mogły również zmniejszać jej ciężar – w zbroi z Sankt Petersburga cięższe pierścienie znajdują się wysoko na klatce piersiowej, a mniejsze i lżejsze niżej. Nawet w osadach krzyżowców na Bliskim Wschodzie, gdzie ludzie mogliby się skłaniać do lżejszej formy pancerza ze względu na upał, Frankowie trzymali się zachodniej kolczugi. Co prawda przyjęli hazagand – wywatowaną od wewnątrz i pokrytą tkaniną na zewnątrz kamizelkę kolczą, która po raz pierwszy pojawia się w Chanson d’Antioche, ale powszechne upodobanie do zachodniej zbroi sugeruje, że była ona skuteczna10.
Współcześni odnotowali, że rycerze rzeczywiście byli dobrze zabezpieczeni, chociaż prawdopodobnie najbogatsi ludzie mieli najlepsze zbroje. W trakcie oblężenia Falaise w 1106 roku Robert Fitzhamon otrzymał silny cios w hełm, który upośledził go umysłowo do końca życia, ale Henryk I przeżył poważny cios pod Brémule w 1119 roku. W swoich pamiętnikach arabski szlachcic Usama opisuje starcie z Frankami, podczas którego jego kuzyn został strącony z konia i musiał przyjąć kilka ciosów od ich piechurów, zanim został uratowany, i zauważa, że ocaliła go jego kolczuga. Innym razem pchnął swoją lancą frankijskiego rycerza, który – jak się zdawało – miał na sobie jedynie opończę. Cios był tak silny, że rycerz zgiął się w siodle, upuszczając swoją tarczę i hełm. Pomimo tego człowiek przeżył, ponieważ nosił kolczugę pod swoją opończą. Kolczuga musiała być jednak należycie przygotowana. Kiedy hrabia Patryk z Salisbury wpadł w zasadzkę i został zabity w Akwitanii, William Marshal (Guillaume le Marechal) zdołał założyć swoją kolczugę i ruszył do boju, ale nie uchroniło go to przed poważną raną uda, ponieważ nie był w pełni wyposażony. Usama pisze, że jego ojciec został poważnie zraniony włócznią, ponieważ sługa nie pozapinał haczyków na kolczudze11.
Ciągłe dążenie do usprawnienia środków ochrony doprowadziło do tego, że rycerze okrywali się wieloma warstwami – stalowymi płytami, watowaną przeszywanicą, kolczugą (czasami podwójną lub potrójną warstwą), skórzanym napierśnikiem oraz watowaną, a w późniejszym czasie również opancerzoną opończą i zbroją płytową – co sugeruje, że kolczuga nie spełniała swego zadania. Trudno zrozumieć, w jaki sposób jakakolwiek kolczuga mogła ochronić swego posiadacza przed bezpośrednim, silnym pchnięciem pochyloną włócznią, wzmocnionym przez impet kawalerzysty. Guillaume le Breton pisze, że Ryszard I i Wilhelm z Barres galopowali w swoją stronę z pochylonymi włóczniami, a kopia, która przebiła tarczę, rozerwała „potrójnie splecioną” kolczugę i zrobiła dziurę w przeszywanicy, została zatrzymana dopiero przez zbroję płytową. Konsekwencje takiego ciosu mogły być straszne:
Ani tęgi pancerz go nie ochroni.
Przeszył mu serce, wątrobę i płuco
I niech płacze po nim, komu wola!
(Sayers)
Najlepszymi dowodami na zaciekłość średniowiecznej wojny są rany zadane ofiarom bitwy pod Wisby w 1361 roku. Po ich obejrzeniu wybitny anatom stwierdził: „Zadanie takich ran jest niemal niepojęte” i wyjaśnił ich skuteczność sugerując, że napastnicy „wysunęli się lub skoczyli naprzód”, kiedy zadawali cios. Bitwa pod Wisby była głównie starciem piechoty; możliwe, że człowiek na koniu nie byłby w stanie zadać takiego silnego ciosu, ale w trakcie starć kawaleryjskich walczono w zwarciu. Usama opisuje, w jaki sposób jeden z jego ludzi uciekł po tym, jak pewien Frank złapał jego głowę pod pachę w trakcie potyczki. Tkanina z Bayeux pokazuje, że strzały mogły przebić kolczugę, a starcie z kusznikami musiało być śmiertelnie niebezpieczne12. Chociaż kolczuga prawdopodobnie nie mogła powstrzymać prawdziwego ciosu, zapewniała skuteczną ochronę przed połowicznymi ciosami, które musiały się zdarzać o wiele częściej podczas chaotycznej rąbaniny, jaką była bitwa.
Tarcza była konieczna, aby sparować bezpośrednie ciosy, dlatego też zrezygnowano z niej dopiero po wprowadzeniu pełnej zbroi płytowej w późnym średniowieczu. Na tkaninie z Bayeux większość lepiej uzbrojonych Sasów oraz wszyscy Normanowie noszą lekko wklęsłe tarcze w kształcie latawca z zaokrąglonymi wierzchołkami, które są do pewnego stopnia zwężone. Taka tarcza osłaniała piechura od górnego torsu do kolan, podczas gdy pochylony jeździec był osłonięty od ramion do kolan, co zostawiało dolną część nogi bez ochrony. Jednakże z tkaniny oraz innych ilustracji jasno wynika, że kiedy jeździec galopował, opuszczał swoją tarczę, odsłaniając dolną część swego ciała. Piechurzy mogli nałożyć te tarcze na siebie, tak jak pod Hastings, aby utworzyć „mur”. Co ciekawe, po stronie Sasów niektórzy biedniejsi żołnierze bez zbroi noszą tarcze, które wydają się mniej wyrafinowane. Kilku Sasów ma okrągłe, bardzo wypukłe tarcze, a jedna postać długą i podłużną, która przypomina tarczę rzymską. Przypuszcza się, że są to odmiany, które wychodziły wówczas z użycia, ale w katedrze w Angoulême istnieje rzeźba z początku XII stulecia, przedstawiająca szarżujących na siebie rycerzy z klasycznie pochylonymi lancami, którzy mają okrągłe tarcze, więc nie powinniśmy się dopatrywać jednorodności pod tym względem13.