Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Seks, miłość i średniowiecze – sprawdź, co działo się za zamkniętymi drzwiami sypialni setki lat temu. Poznaj prawdziwe historie średniowiecznych kobiet. Oto seksowny, barwny i rzeczywisty obraz najbardziej tajemniczej epoki w dziejach.
Jak naprawdę wyglądało życie seksualne kobiet w średniowieczu? Czy spełniały one niewolniczo wszystkie zachcianki mężów, którzy na czas nieobecności zakuwali je w pasy cnoty? Czy czerpały z seksu przyjemność? Czy tylko uznawały go za jeszcze jeden uciążliwy obowiązek? Czy miały coś do powiedzenia w sprawach własnej seksualności i własnych ciał? Mimo sztampowych obrazów prezentowanych choćby w hollywoodzkich filmach życie intymne w średniowieczu było bardziej bogate i zróżnicowane, niż można by się spodziewać. Kobiety kochały i rozpaczały, pożądały i spiskowały, śmiało oddawały się rozkoszom cielesnym lub wybierały wstrzemięźliwość. W tej książce znajdziecie prawdziwe historie ponad stu kobiet z czasów średniowiecznych, tworzące barwny, sugestywny i rzeczywisty obraz tamtej epoki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 281
Ta książka zawiera wiele przepisów na preparaty ziołowe i inne oraz sporo porad pochodzących ze średniowiecznych rękopisów, których nie sugerowałabym stosować w warunkach domowych. Serio. Nie próbujcie do nich sięgać. Może to przynieść wiele szkody, z zejściem śmiertelnym włącznie.
Powtarzam, nie idźcie tą drogą.
Chyba że zechcecie zwabić jednorożca mocą swojego dziewictwa.
Jeśli tego pragniecie, to się nie krępujcie. Życzę powodzenia.
która dobrze opanowała sztukę uników.
#sorrynotsorry
Wiemy, że kobiety w średniowieczu uprawiały seks. Bez wątpienia tak było. Koniec końców miały dzieci, a do tego akt prokreacji jest po prostu niezbędny. I to jedno jest pewne, ale czy zastanawialiście się kiedyś, jak ten seks wyglądał?
Czy ówczesne kobiety niewolniczo spełniały wszystkie zachcianki swoich mężów? Czy pod nieobecność zazdrośników były zabezpieczane pasami cnoty? Czy seks był dla nich tylko obowiązkiem, czy może też przyjemnością? Czy średniowieczne kobiety miały coś do powiedzenia w sprawach swego ciała, a jeśli tak, to którym z nich udało się to dobrze wykorzystać?
W sumie było takich kobiet więcej, niżby mogło się zdawać.
Nasz obecny obraz średniowiecznych kobiet zawdzięczamy historykom z epoki wiktoriańskiej, którzy mocno zafałszowali przekaz. Wiele z tego, co wydaje nam się oczywiste, pochodzi bezpośrednio od nich. Epoka wiktoriańska obfitowała w osoby, które były głęboko przekonane, że przyszło im żyć w najlepszych możliwych czasach, i które wszystko, co było wcześniej, miały za przejaw barbarzyństwa i zacofania. I to odbijało się w literaturze. Nie zwracając większej uwagi na przekazy historyczne, zniekształcono wówczas mocno wizerunki Rzymian, Etrusków czy hiszpańskiej inkwizycji. Jasne, ta inkwizycja była pod każdym względem paskudna i prześladowała, kogo się dało, w imię fanatyzmu religijnego, ale nie oznaczało to jeszcze, że sztuka tamtego okresu, religijna i świecka, winna być potępiana.
Niestety owe wiktoriańskie pomysły padły wówczas na podatny grunt. Na ich krytykę trzeba było trochę poczekać. W tamtym czasie nie praktykowano recenzowania tekstów naukowych, nie zdarzało się też, żeby ktokolwiek zadawał autorytetom w danej dziedzinie kłopotliwe pytania, bo chciał ustalić, czy nie przesadzili może z tym czy tamtym. Żadne takie. Tym sposobem wiktoriańskie wyobrażenia na temat średniowiecza stały się pewnym kanonem i nikt nie zamierzał ich kwestionować.
Co gorsza, gdy nadeszła epoka Hollywoodu, rozkwitająca branża filmowa sięgnęła po te przekazy, wybierając z nich to, co komu się spodobało. I takie właśnie kwiatki zaczęto upowszechniać. Stroje, zwyczaje i przedstawienia stylu życia tak naprawdę żywcem wyjęto z kart wiktoriańskich autorów. I w ten sposób ich wizje zostały uznane na świecie za obraz prawdziwy.
Ludzie nabrali przekonania, że wikingowie nosili rogate hełmy, a wikińskie kobiety kryły biusty pod sferycznymi nakładkami. Spiczaste kapelusze wysoko urodzonych niewiast, zwane henninami, które cieszyły się popularnością przez bardzo, bardzo krótki czas, stały się oczywistym elementem stroju każdej średniowiecznej kobiety, niezależnie od tego, co jeszcze mogła mieć na sobie. Wszędzie walały się futrzane dywany, kamienne mury zamków zaś z zasady nie były malowane. Chłopi chodzili zawsze w źle uszytych i niedopasowanych ubraniach, bez wyjątku ufarbowanych w odcienie brązu. Nawet obecne w filmach zepsute i poczerniałe zęby nie są na miejscu, gdyż zaczęły się pojawiać dopiero wraz z powszechniejszym spożyciem cukru. I nie oddaje to stanu higieny w średniowiecznych czasach.
W podobnie kreatywny sposób podeszli wiktoriańscy historycy do tematu średniowiecznych kobiet. Wedle ich wersji dziejów kobiety były wówczas niepiśmienne. Nie miały nic do powiedzenia na żaden temat, nie mogły posiadać niczego na własność ani prowadzić działalności gospodarczej. Nie miały makijażu ani nie nosiły majtek. Pasy cnoty zaś były praktycznie obowiązkowe. To nie jest rzetelny obraz tamtej epoki.
W rzeczywistości średniowieczne kobiety miały pęsety i umiały zadbać o brwi. A także ogólnie o swój wygląd. Te biedniejsze nie miały zbyt wiele, ale z tego powodu szyto ubrania bardziej trwałe i uniwersalne niż tanie rzeczy ze współczesnych sieciówek. Sugestie, że wytwarzana wówczas ręcznie odzież była marnej jakości, są obraźliwe i błędne. Kobieta, która od dzieciństwa uczyła się szycia, w chwili założenia rodziny była już w tym bardzo dobra i potrafiła zadbać o ubrania wszystkich w domu.
Życie intymne średniowiecznych kobiet było równie złożone, jak to dzisiejsze. I tak samo bywało niełatwe, z niedookreślonymi relacjami i zależnościami. Ówczesne kobiety tak samo kochały i błądziły, zwodziły i spiskowały, śmiały się i płakały, doświadczały wzlotów i upadków. Bywały pełne nadziei, tęskniły za miłością. Niektóre wiodły życie w czystości, inne lubiły z niego korzystać. Gdy zmuszano je do seksu, musiały radzić sobie z jego konsekwencjami. Inne warzyły afrodyzjaki i nosiły się tak, żeby pomóc losowi.
Czasami prowadzenie życia seksualnego wiązało się z wieloma komplikacjami. Podobnie jak rezygnacja z tej aktywności. Pomimo upływu setek lat wiele podobieństw pozostaje. Tylko kobiety się zmieniły. W tej książce przytaczam prawdziwe historie ponad stu średniowiecznych kobiet.
Wyjdźmy im na spotkanie.
W przeciwieństwie do tego, z czym spotykamy się dzisiaj, status społeczny średniowiecznej kobiety nie był związany z jej wiekiem, poziomem wykształcenia, zawodem czy powodzeniem w karierze. Decydowały czynniki seksualne jej roli społecznej. Mogła być:
…i od tego zależały jej prawa i obowiązki przyznawane przez społeczeństwo.
Ogólnie rzecz biorąc, niezamężna kobieta pozostawała na utrzymaniu ojca i zasadniczo miała status ruchomości, która kiedyś wzbogaci jakieś inne ognisko domowe, zazwyczaj poprzez małżeństwo. Mogła otrzymać niejakie wykształcenie, a także to i owo umieć, ale w zasadzie uważano, że póki co nie jest pełnoprawną jednostką w społeczeństwie.
Zamężnej kobiecie okazywano szacunek jako żonie i matce, osobie zawiadującej gospodarstwem domowym, która mogła także pomagać mężowi przy pracy. Tyle było jej wolno, chociaż cokolwiek zrobiła, to nie był jej sukces ani jej porażka, tylko małżonka.
Jeśli kobieta nie wypełniała żadnej z powyższych ról, musiała mieć wiele szczęścia, żeby nie napytać sobie biedy. Poza wyjątkowymi sytuacjami groziło jej wszystko, co najgorsze. Dotyczyło to szczególnie żon, które nie były wierne mężom, jako że cudzołóstwo uważano wówczas za poważne przestępstwo. Cokolwiek śpiewano w tamtych czasach o romansach, zwykła „przekąska na boku” nie mieściła się w ich ramach.
Można powiedzieć, że młode i samotne kobiety automatycznie były uznawane za dziewice, dla których seks jest terra incognita. Wszelki seks. Wedle oficjalnego mniemania ich kuciapki leżały odłogiem, a malinowych chruśniaków nie nawiedzały nawet w snach. Dziewice były nie tylko cennym towarem, sama ich czystość mogła sprawiać cuda, na przykład zwabiać jednorożce. I nie szkodzi, że chodziło o stworzenia mityczne. Do dziewic ciągnęło też ileś całkiem realnych bytów, które miały jeno samotny róg zamiast mózgu.
W średniowiecznym społeczeństwie istniały dwa rodzaje dziewic. Oba strzegły zawzięcie swojego dziewictwa, chociaż z mocno odmiennych przyczyn.
Były to zazwyczaj dziewczęta i młode kobiety, które jeszcze nie zostały poślubione i od których oczekiwano, że z czasem zostaną żonami i matkami. Zachowanie przez nie czystości miało wielkie znaczenie, jeśli chciały dobrze, a przy tym bogato wyjść za mąż. Im wyższa była pozycja takiej dziewczyny, tym mniejsza była szansa, że pozostawi się ją bez bacznej opieki, i tym bardziej należało oczekiwać, że nie ona będzie decydować o wyborze swojego przyszłego męża i partnera seksualnego. Wiemy, że wiele młodych przyszłych narzeczonych nie było zachwyconych z takiego obrotu spraw i chyba trudno im się dziwić.
Gdy młoda dama wychodziła za kogoś o wyższej pozycji, jej dziewictwo mogło zostać zweryfikowane przez położne lub zakonnice. I to jeszcze przed przystąpieniem do rozmów o finansowej stronie transakcji. W przypadku niższych stanów nie zdarzało się to często, niemniej jeśli lepiej urodzona nie zaliczała testu, rodzina okrywała się hańbą i wynikał z tego ogólny skandal. Dlatego też ustanowiono szczególnie surowe kary za zgwałcenie dziewicy, jako że niemal zawsze odbierało jej to szansę na dobre zamążpójście.
I nic nie można było zrobić.
W obfitującym w zagrożenia świecie dziewice potrzebowały szczególnej ochrony, a Agnieszka była świętą, do której zwracały się dziewice w każdym wieku. Była znana pod kilkoma różnymi imionami, Agnes, Ines, Ynez i Ines del Campo, ale zwykle łatwo ją zidentyfikować, ponieważ niemal zawsze jest przedstawiana z barankiem. Chociaż agnus to po łacinie baranek, w grece słowo to oznacza kogoś czystego i świętego.
Święta Agnieszka urodziła się w 291 roku w Rzymie. Jak na swój wiek była bardzo oddana chrześcijaństwu i opierała się wszelkim wysiłkom, z próbami przekupstwa włącznie. W ogóle nie chciała wyjść za mąż i uznawała Jezusa za swojego jedynego małżonka, i to jeszcze zanim została nastolatką. Relacje o jej męczeństwie są sprzeczne, ale przyjmuje się zwykle, że w wieku dwunastu lub trzynastu lat odmówiła zaręczyn z synem pewnego rzymskiego urzędnika i ostatecznie została ścięta 21 stycznia 304 roku.
Jej czaszka jest dziś przechowywana w bocznej kaplicy kościoła Sant’Agnese in Agone przy piazza Navona w Rzymie. Przychodzą tam pielgrzymi oraz osoby, które modlą się o zachowanie dziewictwa, czyli pragną dokładnie czegoś przeciwnego, niż zamyślili to sobie rodzice Agnieszki.
Największy problem związany z byciem dziewicą w średniowiecznym społeczeństwie polegał na tym, że mężczyźni tak chcieli seksu. Nie zwracali przy tym tak naprawdę uwagi na wiek, profesję kobiety ani na to, czy złożyła może śluby czystości. Ilustracją może tu być epizod jednej z kronik Kongregacji Apostolskiej dotyczący Parmy.
Działo się to na początku XIII wieku. Córka pewnej wdowy pechowo była akurat w domu, gdy zjawiło się tam kilku wędrownych mnichów. Był wśród nich Gherardino Segarello, który dawno sobie zaplanował, że zostanie świętym człowiekiem. Wszelako gdy rozmawiał o noclegu, przyuważył dziewicę i oznajmił, że Bóg przemówił do niego, nakazując mu poddać się testowi i położyć wraz z nią do snu, do tego nago. Matka nie była nijak przekonana do pomysłu, ale Gherardino zaczął jej cytować wersety z Ewangelii według Świętego Mateusza, sugerując przy tym, że oddanie Królestwu Bożemu czyni z mężczyzn eunuchy i że przeto nic nie zagrozi jej córce. Uwierzyła mu. Kłamał.
Drugim rodzajem dziewic były dziewice z wyboru. Dorosłe kobiety, które świadomie podjęły decyzję o zachowaniu czystości, zwykle w połączeniu z zobowiązaniami wobec Boga i z zamiarem utrzymania tego stanu w przewidywalnej przyszłości. W niektórych przypadkach było to postrzegane jako godne podziwu, w innych jednak nie bardzo.
Christina z Markyate należała do tej drugiej grupy.
Christina była Anglosaską urodzoną w Huntingdon w Anglii pomiędzy 1096 a 1098 rokiem. Pierwotnie nazywała się Theodora. Jej rodzice, Beatrix i Auti, byli bogatymi kupcami, którzy nie wyróżniali się religijnością pośród innych mieszkańców miasta. Już jako mała dziewczynka Theodora rozmawiała z Chrystusem tak, jakby był prawdziwą osobą, którą mogła widzieć. Gdy została nastolatką, odwiedziła opactwo St Albans w Hertfordshire, gdzie ogarnięta pobożnością niezwłocznie złożyła tajemny ślub czystości.
Gdy pewnego razu odwiedziła ciotkę, obecny tam również biskup nabrał ochoty na amory z dziewczyną. Rozgarnięta Theodora zasugerowała czym prędzej, żeby zamknąć drzwi na klucz, co zapewni im nieco prywatności. Biskup skwapliwie przytaknął i dziewczyna zaraz zamknęła drzwi, tyle że z drugiej strony, zostawiając duchownego w pokoju samego. Nie trzeba dodawać, że nie zostało to dobrze odebrane.
Urażony odrzuceniem biskup zaaranżował małżeństwo Theodory ze szlachcicem o imieniu Beorhtred.
Rodzice Theodory zgodzili się na partię, ale ona sama odmówiła. Rodzice się wściekli. Próbowali wszystkiego, co tylko przyszło im do głowy. Czary, upijanie, ciągnięcie za włosy, bicie i różne groźby nie odniosły jednak zamierzonego skutku. Zdesperowani zapewnili nawet Beorhtredowi dostęp do sypialni córki, żeby mógł wejść tam w nocy i zgwałcić oblubienicę, co w końcu zmusiłoby ją do małżeństwa.
Sprawy nie potoczyły się po ich myśli.
Gdy zajrzeli tam następnego ranka, z przerażeniem odkryli, że Theodora przez całą noc opowiadała rozczarowanemu mężczyźnie o cnotliwych kobietach i małżeństwach żyjących w czystości.
Nie dziwota, że przyjaciele potraktowanego w ten sposób Beorhtreda szydzili potem z niego bezlitośnie. Ale rodzice nie zniechęcali się łatwo i zaprosili absztyfikanta, żeby spróbował raz jeszcze. No, może mu się uda. Podobno Theodora ukryła się za gobelinem i Beorhtred nie mógł jej znaleźć, co mówi nam trochę, jakim był facetem. I podpowiada, że chyba jednak nie był aż tak zdeterminowany, jak w pierwszej chwili mogło się wydawać.
Ostatecznie Theodora uciekła w męskim przebraniu i osiadła we Flamstead. Tam zmieniła imię na Christina i resztę życia spędziła w czystości, stając się przeoryszą wspólnoty sióstr. Zmarła jako dziewica około 1155 roku. I tak zakończył się jej spór z rodzicami. 1:0 dla Christiny.
Modląca się kobieta.
Psałterz z Helmarshausen, szlachcianka podczas modlitwy. Walters Ex Libris. Manuskrypt W10, folio 6v.
Nie tylko Christina skorzystała z ochrony zapewnianej przez klasztory. Najlepszą ich stroną było to, że kobiety, które chciały żyć zgodnie ze świętymi wzorcami, mogły wówczas liczyć na lepszą pozycję społeczną, zrównując się praktycznie z mężatkami. Poza tym zakonnica nie musiała okazywać nagości mężowi, zwłaszcza takiemu, który nie był wcale pociągający.
Niemniej chociaż śluby czystości były ogólnie akceptowane czy nawet pochwalane, nie zawsze wszyscy się z nich cieszyli. Dotyczyło to zwłaszcza mężów, którzy dopiero po ślubie odkrywali, że ich oblubienica upodobała sobie Boga ponad romantyczne momenty z małżonkiem. Była to szczególnie niefortunna sytuacja, bo gdyby taki mąż poszedł z reklamacją do księdza, mógł liczyć najwyżej na gratulacje z powodu wyboru tak pobożnej kobiety.
W rzeczy samej. Nic, tylko pogratulować.
Był to całkiem dobry wybieg, po który mogła sięgnąć dziewczyna, jeśli została już zmuszona do małżeństwa dla powiększenia dóbr familijnych lub uzyskania przez rodzinę wyższej pozycji. Niewiele jest pisemnych relacji na temat kobiet, które wyszły za mąż i zachowały czystość do końca związku, ale kilka takich można znaleźć. Dokonały tego pomimo daleko idących starań ich rozczarowanych mężów.
Wyobrażam sobie, że mogło to przebiegać tak:
Geoffrey, łysiejący i gruby mężczyzna po pięćdziesiątce, zdobył uroczą siedemnastoletnią żonę. Dokumenty zostały podpisane, uroczystość weselna odpracowana, posag wniesiony. I wszyscy czekają teraz na skonsumowanie małżeństwa, jakby była to najważniejsza rzecz pod słońcem. Margaret jednak nie wygląda na zachwyconą i myśli, jak by się tu wykpić…
Margaret:Mężu mój, zanim ułożymy się do snu, muszę się pomodlić i podziękować Bogu za ten dzień.
Geoffrey:Jasne… skoro musisz, żono moja. Ale pospiesz się. Mamy tu trochę do zrobienia!
Margaret:Nie potrwa to długo.
Dziesięć minut później.
Geoffrey:I jak tam? Pomodliłaś się już? Bo wiesz, ja tu czekam.
Margaret:Mężu mój, och, mężu! Radujmy się! Modliłam się tak żarliwie, że stał się cud. Pan przemówił do mnie i zaprawdę kazał mi kochać tylko Jego całym sercem jak i ciałem! Jestem pewna, że uraduje cię wieść, iż ogarnięta miłością do Boga złożyłam śluby czystości. I niniejszym uwalniam cię od powinności małżeńskich. Alleluja! Czy to nie cudowne?
Geoffrey:Świetna sprawa, Marg… Chwilę, co takiego?
Taki to sposób. Musiało zadziałać.
Bywało i tak, że młoda kobieta nie dość dbała o swoje dziewictwo, a w końcu nadchodził dzień ślubu. Jednak nawet wtedy nie wszystko było stracone. Można było sprawić, żeby w kluczowym momencie została uznana za dziewicę. Trzeba tylko było wiedzieć, o kogo pytać. Jedną z takich znających się na rzeczy osób była nader niezwykła kobieta o imieniu Trotula. Potrafiła doradzić w wielu ważnych sprawach. Serio, były to skuteczne rady.
Trotula z Ruggiero była medyczką z XI wieku, która zostawiła po sobie traktat skierowany specjalnie do kobiet. Nie wiadomo, czy sama go napisała, czy dokonała jedynie kompilacji, niemniej zawarła w nim mnóstwo informacji na temat dolegliwości ginekologicznych i innych problemów. Spraw, które trudno było zwykle kobietom poruszać w rozmowie z mężczyznami. Nosił on tytuł De passionibus mulierum Curandarum, czyli O leczeniu chorób kobiecych. W dużej części dotyczył wprawdzie nie rzeczywistych chorób, tylko drobniejszych przypadłości, ale był przez lata nader popularny i traktowano go z całą powagą. Nawet jeśli część z tych porad brzmiała dość osobliwie.
Trotula była całkiem pomysłowa, jeśli chodzi o sposoby „udawania” dziewictwa. Dwa z nich miały niezawodnie przekonać męża, że zaślubił kobietę „nietkniętą”, chociaż wcale tak nie było. Pierwsza metoda polegała na zmniejszeniu światła pochwy, by mogła uchodzić za dziewiczą. Trotula podała kilka przepisów, jak to zrobić, ale zdecydowanie odradzam korzystanie z nich dzisiaj. Zwłaszcza że ten zacytowany poniżej wymagał dłuższego podawania specyfiku i sporego zapasu niewymownych na zmianę.
Jak zacieśnić pochwę, aby kobieta mogła uchodzić za dziewicę.
Weź białka jajek i wymieszaj je z wodą, w której ugotowano wcześniej miętę polej i podobne jej gorące zioła. Zamocz w tym później nową lnianą szmatkę i umieść ją w pochwie, zmieniając dwa, trzy razy dziennie. Także po tym, jak oddasz mocz na noc. Pamiętaj przy tym, że wcześniej należy pochwę dobrze umyć tą samą ciepłą wodą, w której maczasz szmatkę.
W zasadzie może i było to pomocne, chociaż enigmatyczne podejście do ziół zdecydowanie obniżało wartość rady. Tak jakby niekoniecznie chodziło o wsparcie. Ostatecznie jeśli kobieta wsuwa cokolwiek do swoich różowości, powinna wiedzieć dokładnie, co to jest. I tak samo jest z myciem miejsc intymnych. Działanie na ślepo może skończyć się nieciekawie, czasem nawet fatalnie. Nie mówiąc już o tym, że kobiecie, która nie miała większej biegłości w ziołolecznictwie, cała operacja mogła się po prostu nie udać, co nie wróżyło dobrze małżeństwu.
Kobieta z butelką.
Godzinki, marginalia. Walters Ex Libris. Manuskrypt W87, folio 60v.
Jeśli kobieta nie znała się na ziołach i nie miała też kogo o to spytać, mogła wszakże skorzystać z innego przepisu Trotuli. Ten drugi był prostszy, nie wymagał tylu przygotowań i mógł zadziałać nawet w przypadku bliskiego czy przyspieszonego terminu małżeństwa.
Weźże proszek natronu lub z suszonej jeżyny i wsuń go do środka; zwęża wręcz cudownie.
Natron to inaczej soda rodzima, występująca w przyrodzie, na przykład w osadach jezior. Mogła być dostępna w mieście, ale na wsi niekoniecznie. Chyba że w okolicy było odpowiednie jezioro. Co uboższe kobiety raczej nie miewały sody w kuchni, mogły jednak poszukać jeżyn, co z reguły nic nie kosztowało. Tyle że ponownie trafiamy na nieprecyzyjność. Przepis nie wyjaśnia, o jaką część jeżyny chodziło. Liście? Łodygi? Owoce? Zostawała zapewne metoda prób i błędów, tym samym rzecz nie zawsze działała najpewniej.
Gdy kobieta, która chciała na powrót stać się dziewicą, miała dostęp do produktów bardziej egzotycznych, mogła sięgnąć po jeszcze jeden sposób, który był o wiele bardziej klarowny, choć wymagał znacznych nakładów finansowych:
Aby inaczej to osiągnąć, weź po uncji dębowych jabłuszek, róż, sumaku, babki zwyczajnej, żywokostu, bolusa, ałunu i glinki wybielającej. Przegotuj to wszystko w deszczówce i obmyj następnie płynem części intymne.
Przy takiej kuracji bolus nadawał dolnym wargom barwę świeżego różu, róże z kolei przydawały zapachu, żywokost i glinka wybielająca zaś łagodziły ściągające właściwości ałunu. A jeśli i to nie wchodziło w grę, można było jeszcze udawać.
Jeśli nie udawało się zwęzić pochwy albo zwężenie okazywało się niewystarczające, można było skorzystać z kolejnego pomysłu Trotuli. Tym razem chodziło o wyrychtowanie krwawego śladu, który winien być znakiem utraty dziewictwa podczas pierwszego stosunku. Miały to zapewnić pijawki umieszczane w noc przed ślubem za wargami sromowymi. Trotula zaznaczała przy tym, że nie należy takich pijawek wpuszczać za daleko, chociaż nijak nie pojmuję, jak właściwie to zrobić. Zakładając stworzonku obróżkę i biorąc na smyczkę? Takie pijawki miały pozostawić po sobie…
[…] skrzep krwi, który oszuka mężczyznę.
To byłby dowód na oczekiwaną niewinność narzeczonej i teoretycznie wszystko mogło skończyć się dobrze. Zostawały jednak kwestie poboczne, na przykład jak wyjaśnić obecność słoja z pijawkami w sypialni. Czy ewentualnie wyprosić niesforną pijawkę, która zbłądziła. Trotula nie wspomniała o usunięciu pijawki przed stosunkiem, ale było to zapewne działanie domyślne. Gdyby takowa odczepiła się w trakcie od swojej pani i przywarła do mężowskiego penisa, mogłoby to wywołać szereg niewygodnych pytań.
Jeszcze bardziej niepokojąca była sugestia, żeby sprowokować krwawienie przez użycie pomady z mielonego szkła i barwnika. Należało zaaplikować ją do pochwy przed stosunkiem. Coś mi mówi, że barwnik był w tej sytuacji całkiem niepotrzebny, jako że sama obecność szklanych drobin mogła wywołać zupełnie naturalne krwawienie. I jeśli coś było wówczas naprawdę pożądane, to jakiś sposób na zatrzymanie owego krwawienia. Nie wspominając już o bonusie pod tytułem „krwawiące prącie”.
Trotula wspomniała, że tę ostatnią metodę stosowały prostytutki, które chciały sprawiać wrażenie dziewic, ale bez dwóch zdań pomysł nie należał do tych rozważnych.
Bycie dziewicą nie polegało wyłącznie na konsekwentnym odmawianiu zlegnięcia. W przypadku młodocianych dziewic wiązało się z nauką wszystkiego, co miało być przydatne w przyszłości, jak zarządzanie gospodarstwem domowym i wykonywanie różnych kobiecych prac. Zwykle działo się to pod okiem kogoś odpowiednio doświadczonego w ramach realizacji zasadniczego celu życia dziewicy, czyli zamążpójścia. I mogła ona tylko się zastanawiać, czy trafi na męża starego i nieatrakcyjnego, czy też kogoś, kogo pokocha.
Starsza dziewica musiała strzec czystości przed gwałtem, który albo mógł być przypadkowym atakiem, albo mógł się zdarzyć z premedytacją, celem przymuszenia do małżeństwa. Gdy doszło już do czegoś takiego, oczekiwano od sprawcy, że poślubi ofiarę. Mógł to być też swoisty sposób przymuszania do związku panien, które wcześniej odtrąciły absztyfikanta, czy nawet spisek zawiązany przeciwko niechętnym potencjalnemu mężowi rodzicom wybranki.
Inicjał C przedstawiający zniewoloną dziewicę poślubiającą napastnika.
Walters Ex Libris. Manuskrypt W133, folio 310r.
Zdarzało się, że kobieta sama inscenizowała swoje porwanie z późniejszym gwałtem, żeby postawić rodziców w sytuacji bez wyjścia. Musieli wyrazić zgodę na małżeństwo „zbrukanej” w ten sposób córki. Zdecydowanie dobrze się stało, że ta kwestia odeszła już obecnie do lamusa i mało kto podziela podobne postawy. Uważanie kogoś, kto stracił dziewictwo, za osobę „zbrukaną”, to czysty absurd. A zmuszanie dziewczyny do poślubienia mężczyzny, który ją zgwałcił? To jest już zupełnie nie do przyjęcia.
Małpa z kolbą na mocz. Marginalia z Psałterza Macclesfielda.
Anglia Wschodnia, prawdopodobnie Norwich, 1330–1340 MS1-2005. Getty Images.
Jeszcze paskudniejsze było powszechnie podzielane przekonanie, że stare dziewice są z natury pożądliwe. Ogólnie uznawano wówczas kobiety za bardziej ulegające zmysłom niż mężczyźni, co rodziło swoiste obsesje. Uważano na przykład, że można określić natężenie pożądliwości, badając mocz kobiety.
Według pracy Wstęp do badania uryny, która analizowała kwestie związane z wyglądem, zapachem i smakiem moczu, łatwo jest rozpoznać kobiety pożądliwe.
Mocz kobiety w kolorze jasnego złota świadczy o pragnieniu i/lub skłonności do poszukiwania towarzystwa mężczyzn.
Co w sumie było bardzo ogólnym wskazaniem. Skłonność nie przesądza o pragnieniu. I odwrotnie. Można było zatem wybierać.
Tak się szczęśliwie złożyło, że wiele traktatów medycznych podchodziło do problemu gaszenia niestosownych tęsknot ciała z zachwycającym optymizmem. Na przykład Paenitentiale Theodori, czyli Pokuta Teodora, napisana przez arcybiskupa Teodora z Canterbury przed 700 rokiem, wyraża tylko lekką irytację działaniami tych, którzy biorą sprawy w swoje ręce. Masturbacja? Jak za darmo, ledwie trzy tygodnie pokuty. Przy czym w przypadku kobiet:
Jeśli kobieta […] popełni samotny występek, winna odbyć pokutę w takim samym czasie.
Pod tym względem mężczyźni i kobiety byli sobie równi, zarówno gdy mowa o uczynkach, jak i przewidzianych za nie karach. Niemniej o grzeszące dotykiem kobiety troszczyli się nie tylko duchowni. Inne kobiety także miewały w tej sprawie coś do powiedzenia. I tutaj natrafiamy po raz pierwszy na Hildegardę z Bingen, niemiecką dziewczynę skierowaną w wieku ośmiu lat na naukę do pewnej anachoretyczki. Trudno powiedzieć, czy nadal była wtedy dziewicą.
Hildegarda urodziła się w 1098 roku w Rzeszy niemieckiej i była biegłą uzdrowicielką, muzykiem, artystką, poetką, świętą, wizjonerką i opatką. Jej książki Physica i Leczenie holistyczne dotyczyły naturalnych dolegliwości i zalecały, jak sobie z nimi radzić. Prace te były szeroko rozpowszechniane za jej życia, czyli w XII wieku, a także w całym późniejszym okresie średniowiecza. Miała dobre rady na każdą okazję, w tym dla kobiet, którym pożądanie dokuczało nazbyt mocno. Panaceum była w tym przypadku mandragora.
Jeśli kobieta odczuwa ten sam zapał w swoim ciele, powinna nosić między piersiami a pępkiem kawałek męskiego korzenia mandragory […] przez trzy dni i trzy noce. Później trzeba podzielić go na dwie części i nosić je uwiązane z obu stron pachwiny też przez trzy dni i trzy noce. […] Prawą część należy następnie sproszkować i dodać do niej trochę kamfory. Po zjedzeniu tego zapał zostanie ugaszony.
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki
Tytuł oryginału: The Very Secret Sex Lives of Medieval Women
Copyright © 2020 by Rosalie Gilbert
Published by arrangement with Mango Publishing.
All rights reserved
Copyright © for the Polish e-book edition by REBIS Publishing House Ltd., Poznań 2020
Informacja o zabezpieczeniach
W celu ochrony autorskich praw majątkowych przed prawnie niedozwolonym utrwalaniem, zwielokrotnianiem i rozpowszechnianiem każdy egzemplarz książki został cyfrowo zabezpieczony. Usuwanie lub zmiana zabezpieczeń stanowi naruszenie prawa.
Redaktor: Krzysztof Tropiło
Redaktor merytoryczny: prof. dr hab. Maciej Forycki
Projekt okładki i makieta książki: Jermaine Lau
Ilustracja na okładce: Tania Crossingham Illuminations & Fine Art
Opracowanie graficzne wersji polskiej: Sławomir Folkman/www.kaladan.pl
Wydanie I e-book (opracowane na podstawie wydania książkowego: Tajemne życie seksualne kobiet w średniowieczu, wyd. I, Poznań 2021)
ISBN 978-83-8188-881-3
Dom Wydawniczy REBIS Sp. z o.o.
ul. Żmigrodzka 41/49, 60-171 Poznań
tel. 61 867 81 40, 61 867 47 08
e-mail: [email protected]
www.rebis.com.pl
Konwersję do wersji elektronicznej wykonano w systemie Zecer