Takie sobie bajeczki - Rudyard Kipling - ebook

Takie sobie bajeczki ebook

Rudyard Kipling

5,0
14,90 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Takie sobie bajeczki” to zbiór znanych i zabawnych opowiadań brytyjskiego pisarza Rudyarda Kiplinga, w których autor przedstawia dzieciom (napisał je dla swojej córki) fantazyjne historie pochodzenia zwierząt i ich cech charakterystycznych.

Choć wydane po raz pierwszy już w 1902 roku, dziś nadal bawią, ale i zastanawiają, pobudzając wyobraźnię nietypowymi pomysłami. Autor opowiada m. in. o tym, jak wieloryb nabawił się swojego przełyku, jak słoń uzyskał swoją trąbę czy skąd lampart ma cętki.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 95

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




JAK POWSTAŁA SKÓRA NOSOROŻCA

Niegdyś na Niezamieszkanej Wyspie u wybrzeży Morza Czer­wonego żył Pers, a promienie słoneczne odbijały się od jego kapelusza z więcej niż wschodnim przepychem. I żył Pers nad Czerwonym Morzem, nie mając nic oprócz kapelusza, noża i piecyka do gotowania z tego gatunku, jakiego nigdy nie wolno ci dotykać.

Pewnego dnia wziął trochę mąki, wody, rodzynków, śliwek, cukru i tym podobnych przysmaków i zrobił sobie placek, długi na dwie stopy, a gruby na trzy stopy. Był to istotnie Przedziwny Przekładaniec. (Jest to czar, inaczej zwany do­brym jedzeniem). A ponieważ wolno mu było gotować na piecyku, więc położył na nim placek i piekł go dopóty, dopóki placek stał się brunatny i nabrał wspaniałego zapachu.

Kiedy jednak miał zabrać się do jedzenia, z głębi Najzupeł­niej Niezamieszkanego Lądu nadszedł na wybrzeże nosoro­żec, z rogiem na nosie, z parą świńskich oczu i kompletnym brakiem znajomości zwyczajów towarzyskich.

W owych czasach skóra nosorożca przylegała do jego kształtów zupełnie dokładnie. Nigdzie nie było na niej fałdów. Wyglądał całkiem jak nosorożec z Arki Noego, tylko oczy­wiście był o wiele większy. Był wtedy źle wychowany i teraz także jest źle wychowany, i zawsze będzie źle wycho­wany.

I rzekł:

– Hau!

A Pers zostawił swój placek i wdrapał się na palmę, nie mając nic oprócz swego kapelusza, od którego promienie sło­neczne odbijały się z więcej niż wschodnim przepychem.

Nosorożec przewrócił swym nosem piecyk oliwny i pla­cek spadł w piasek, on zaś wbił placek na róg nosa i pożarł go, a potem odszedł sobie precz, wywijając ogonem, i po­wrócił w głąb pustego Najzupełniej Niezamieszkanego Lądu, graniczącego z wyspami Mazanderan, Sokotra oraz Przyląd­kiem Zwrotnika.

Pers zlazł z palmy, podniósł piecyk i powiedział następujący wiersz (ponieważ go nigdy nie słyszałeś, więc spróbuję ci go powtórzyć):

 

Kto mi zdradnie placek skradnie,

Ten nie zgadnie, że nań spadnie

Niespodzianie łaskotanie.

 

A było w tym więcej prawdy, niż przypuszczasz obecnie. Gdyż w pięć tygodni później zapanowała nad Czerwonym Morzem okrutna spiekota i wszyscy ludzie porozbierali się ze wszystkich ubrań, jakie na sobie mieli.

Pers rozebrał się z kapelusza, nosorożec zaś, który znów zjawił się na wybrzeżu, aby zażyć kąpieli, rozebrał się ze skóry i zarzucił ją sobie na ramię. W owych czasach skóra jego za­pinała się od dołu na trzy guziki i wyglądała jak płaszcz nie­przemakalny.

Nie wspomniał ani słówkiem o placku, pożarł go bowiem w całości, a przy tym był źle wychowany i jest źle wycho­wany, i zawsze będzie źle wychowany.

Niezwłocznie wlazł do wody, gdzie puszczał nosem bańki. Skórę zostawił na brzegu. W tej chwili nadszedł Pers, znalazł skórę i uśmiechnął się dwukrotnie uśmiechem sięgającym od ucha do ucha. Potem zatańczył trzykrotnie dookoła skóry i zatarł ręce. Następnie poszedł do swego namiotu i napełnił swój kapelusz okruszynami z placków, gdyż jadał tylko placki i nigdy nie za­miatał swego namiotu, i wziął skórę, i miął skórę, i targał skórę, i szarpał skórą, i napełnił ją, i nasypał w nią tyle suchych okruszynek i spalonych rodzynków, ile się tylko zmieściło. Potem wlazł na palmę i czekał, aż nosorożec wyjdzie z wody i wdzieje na siebie skórę.

Nosorożec, wyszedłszy z wody, wdział na siebie skórę i za­piął ją na trzy guziki, a okruszynki zaczęły go łaskotać, jak wtedy, kiedy nasypie się ich do łóżka. Zaczął się drapać, ale mu to nie ulżyło, więc rzucił się na piasek, gdzie toczył się i toczył, i toczył, a okruszynki łaskotały go coraz mocniej i moc­niej, i mocniej. Pobiegł zatem do palmy i czochrał się, czochrał, czochrał o nią bez końca.

Czochrał się tak długo i tak mocno, że natarł sobie na grzbiecie jedną wielką fałdę, a drugą od dołu, gdzie znajdo­wały się guziki, które naturalnie poodpadały wskutek tarcia.

I natarł sobie jeszcze kilka innych fałd na nogach. I wściekał się okrutnie, lecz okruszynki nie dbały o to. Były we­wnątrz jego skóry i łaskotały go. Więc poszedł w końcu do domu okrutnie zły i okrutnie podrapany.

Od tego czasu po dziś dzień ma nosorożec wielkie fałdy na skórze i nieznośne usposobienie, a wszystko to spowodo­wały owe okruszynki.

Pers zaś zlazł z palmy, włożywszy na głowę kapelusz, od którego promienie słoneczne odbijały się z więcej niż wschod­nim przepychem. I zapakował swój piecyk, i odszedł precz w kierunku Orotavo, Amygdala, Płaskowyżów Anantarivo i Bagien Sonaput.

 

Opodal Gardafui

Jest wyspa ta – jakem rzekł.

Blisko stąd leży Sokotra –

Blisko arabski jest brzeg.

Lecz gdyśmy minęli już Suez,

Okropnie sprażył się człek.

Upał, a mknie się i mknie

Na wschód i szuka – gdzie

Placek, co Pers go piekł!