69,90 zł
„Nie ma wątpliwości, że Wojciech P. Grygiel i Damian Wąsek charakteryzują się szczególną wrażliwością na współczesne „znaki czasu”, do których należą między innymi niebywały rozwój nauk przyrodniczych oraz postęp w dziedzinie technologii. Bardzo dobrze rozumieją potrzebę budowania mostów między chrześcijańską teologią a współczesną kulturą intelektualną, zwłaszcza w kontekście niestety wciąż jeszcze propagowanej fragmentarycznej wizji świata. Autorom Teologii ewolucyjnej towarzyszy przy tym głęboka świadomość, że w procesie wzajemnej wymiany wyników badań należy zachować zarówno krytyczną otwartość, jak też stałe dążenie do jedności teologii z naukami przyrodniczymi, z poszanowaniem ich różnorodności i autonomii”.
ks. dr hab. Antoni Nadbrzeżny
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 342
Przedmowa
Teologia w ewoluującym Wszechświecie
TEOLOGIA chrześcijańska w każdej dekadzie – a już na pewno w każdym półwieczu – musi podejmować wysiłek przystosowywania się do ustawicznie zmieniającego się obrazu świata. I często nie nadąża. Tak jest przynajmniej od momentu, w którym nowożytne nauki empiryczne zaczęły wprowadzać coraz to nowe, i coraz dalej idące, korektury do naszego myślenia o świecie. To nienadążanie teologii za tempem narzucanym przez nauki empiryczne wynika niejako z natury rzeczy. Fundacyjne wydarzenia chrześcijaństwa miały miejsce w odległej przeszłości i teologia, chcąc zachować wierność źródłom, musi spoglądać wstecz. Nauki przyrodnicze mają również swoją historię i muszą na niej budować, ale to, co stanowi ich istotę – postęp, ukierunkowuje je w stronę przyszłości. Gdyby nauki zrezygnowały z postępu, zdradziłyby same siebie. Nie znaczy to, że w teologii nie ma postępu – jest, niekiedy bardzo gwałtowny – ale najczęściej bywa on powodowany tym, że napięcie między teologią a aktualną sytuacją w kulturze (nauka jest częścią kultury) rośnie do tego stopnia, że grozi kryzysem, albo wręcz przeradza się w kryzys. I wtedy trzeba wziąć się do działania.
Każdy myślący człowiek ma swoją prywatną teologię. Nawet zdecydowany ateista, bo przecież jeżeli jest myślący, to musi wiedzieć dlaczego odrzuca wiarę w Boga, a to już jest teologią, choć negatywną. W prywatnej teologii każdego myślącego człowieka także dokonuje się owo napięcie między religijnym nastawieniem skierowanym raczej ku tradycji a tak zwanym nastawieniem naukowym wychylającym się raczej w przód. Wielu ludzi uzasadnia dziś swoje odejście od wiary właśnie tym, że nie nadąża ona za współczesnością. A więc zarzuty przeciwko wierze nie sprowadzają się tylko do zagrożeń ze strony nauki – że pewne jej wyniki sprzeciwiają się niektórym prawdom religijnym, lecz także pochodzą ze strony teologii – że jest ona, w pewnym sensie, niewydolna w stosunku do nauk. Ten pierwszy rodzaj zarzutów tworzy zespół zagadnień, który zwykle określa się mianem „nauka a wiara”; ten drugi nie ma jeszcze swojej ogólnie przyjętej nazwy, chociaż coraz bardziej wybija się na pierwszy plan. Problematyka z zakresu „nauka a wiara” w ostatnich dekadach doczekała się licznych publikacji, wielu wnikliwych opracowań, a nawet miejsca w akademickich programów studiów. Znany filozof nauki Ernan McMullin w jednym z wywiadów stwierdził, że dziedzina ta zaczyna się powoli wyczerpywać, że powiedziano w niej już prawie wszystko, co można było powiedzieć (Giberson i McMullin, 2003). Nawet jeżeli było to prawdą wtedy, gdy McMullin udzielał wywiadu, nie jest to już prawdą dziś. W międzyczasie bowiem niezwykle dynamicznie rozwinęła się dziedzina nauki, którą obecnie nazywa się neuronauką (neuroscience). Generuje ona cały zespół zagadnień z obszaru „nauka a wiara” o kluczowym znaczeniu dla teologii, wchodzi bowiem w dziedzinę duchowej natury człowieka. Myślę, że problematyka ta na długo jeszcze pozostanie z nami. Jest to wymowny przykład na to, że postęp nauki nigdy nie pozwoli uznać problematyki „nauka a wiara” za zamkniętą.
Ten „stan nasycenia” w debacie „nauka a wiara”, który McMullin wziął za wyczerpywanie się problematyki, spowodował jednak pewien zwrot w tej dziedzinie: Teologowie zaczęli uświadamiać sobie, że nie wystarczy tylko zachowywać postawę defensywną w stosunku do nauk, lecz należy także po prostu nauki w teologii wykorzystywać – uprawiać teologię nie w scenerii naszych wyobrażeń o świecie, lecz w świecie, jaki rzeczywiście ukazują nam współczesne nauki. Jeżeli Wszechświat jest księgą, przez którą przemawia do nas Bóg, to należy tę księgę czytać ze znajomością składni, w jakiej została napisana.
Jest tu do wykonania olbrzymia robota. Nic dziwnego, że na pierwszy plan wybija się problematyka ewolucji. W ostatnich ponad stu latach właśnie ta problematyka zdominowała zagadnienie „nauka a wiara”. Najwyższy czas, żeby zastanowić się, jak można uprawiać teologię w świecie, który podlega ewolucji. Nie jest to już tylko teoria Darwina, lecz cały ewoluujący Wszechświat: od Wielkiego Wybuchu, powstawania pierwszych jąder pierwiastków chemicznych, epoki gorącego, ale coraz bardziej stygnącego promieniowania, powstawania galaktyk i gwiazd, formowania się wielkoskalowych struktur i ich ewolucji, aż do ich ostatecznego przeznaczenia – roztopieni się wszystkiego w pustce i termodynamicznej śmierci. I przewijające się w tym wszystkim od samego początku włókno – w ewolucji pierwiastków chemicznych, gwiazd i planet – prowadzące przynajmniej na jednej planecie do Darwinowskiego doboru naturalnego, powstania ludzkiego mózgu i jego pytań pod adresem całego Wszechświata i sięgających nawet jeszcze dalej.
Z wielką satysfakcją przekazuję Czytelnikowi książkę pióra dwóch teologów, z których jeden jest również chemikiem i filozofem przyrody; jako pierwsi w Polsce podjęli oni wyzwanie, rzucone przez pilną potrzebę chwili, zmierzenia się z zadaniem uprawiania teologii w ewoluującym Wszechświecie.
Od dawna wiadomo, że teologia także podlega ewolucji. Wkraczamy teraz w nową jej fazę.
MICHAŁ HELLER
Kraków, 28 października 2022 r.
Wprowadzenie
TRAKTATU z teologii ewolucyjnej nie sposób znaleźć w żadnym ze standardowych podręczników dogmatyki. Próżno jej też szukać w dydaktycznej ofercie wydziałów teologicznych. Samo nawet określenie teologia ewolucyjna zawiera w sobie ewidentną dwuznaczność: czy chodzi tutaj o teologię, która się zmienia, czy może o teologię, która ma coś wspólnego z teorią ewolucji? Bardziej chyba perspektywa zmiany w teologii wywołuje na wstępie pewien niepokój: czy prawdy nadprzyrodzone mogą ulec zmianie? Okazuje się, że w prezentowanym studium oba te sensy ewolucyjności teologii znajdują swoją realizację. Sama lekcja historii teologii – a zwłaszcza powstawania dogmatów – jasno pokazuje, że był i jest to proces dynamiczny, proces, który nie zamraża prawdy o Bogu w raz na zawsze spetryfikowanych formułach, ale jest zaproszeniem do stanięcia przez Tajemnicą i do wędrówki w głąb.
Wędrówka ta jednak nie byłaby w pełni możliwa, gdyby teologia nie miała odwagi sięgnąć do tego, jak nauka rozumie świat i jak to zrozumienie wraz z jej rozwojem cały czas się poszerza. Zgodnie ze znaną już wczesnemu chrześcijaństwu metaforą dwóch ksiąg Bóg nie tylko objawił się poprzez Księgę Pisma, ale również przekaz swój zakodował w Księdze Natury, którą „czyta” nauka. I taką dokładnie lekturę fenomenu życia stanowi teoria ewolucji pokazująca, że przyroda posiada wpisaną w siebie zdolność do wyłaniania struktur o coraz wyższym stopniu złożoności i że ta dynamika wpisuje się w historię Wszechświata jako całości. Innymi słowy, historia życia na Ziemi, a w tym także historia powstania obdarzonego świadomością człowieka, splata się z historią Wszechświata.
Zależność teologicznej ekspresji od obrazu świata, a w tym właśnie teorii ewolucji, nie jest bynajmniej czymś, co przesądza o nowatorskim charakterze tego studium. Wyrażająca się w tym kontekstualność teologii, czyli nieusuwalne uwikłanie jej sposobów myślenia i języka, w którym to myślenie wyraża, w cały zespół kulturowych i społecznych uwarunkowań, wybrzmiała już wyraźnie w hermeneutycznym nurcie teologii, dominującym w myśli teologicznej XX wieku. Wystarczy choćby przywołać tutaj postać Edwarda Schillebeeckxa czy też Karla Rahnera, dla których jedną z motywacji ich pracy jako teologów było uwzględnienie implikacji odkryć współczesnej nauki dla przekazu prawd wiary. Nie sposób też w tym momencie nie wspomnieć o nieco wizjonerskim i prowokacyjnym jak na tamte czasy głosie Pierre’a Teilharda de Chardin, którego śmiałe propozycje, skorygowane oczywiście przez dokonane po jego śmierci odkrycia nauki, nie przestają inspirować kolejnych pokoleń filozofów i teologów. Przejrzyste akcenty dla podjęcia tego typu wyzwań pojawiły się zresztą w oficjalnych dokumentach Soboru Watykańskiego II, takich jak przykładowo Konstytucja o Kościele w świecie współczesnym Gaudium et spes.
Prezentowana Czytelnikowi obecna postać tego studium stanowi produkt długiego procesu konceptualnych poszukiwań, prowadzonych przez teologa i filozofa, których połączyła wspólna fascynacja nauką jako miejsca, gdzie w komplementarny względem siebie sposób schodzą się miejsca teologicznego i filozoficznego poznania. I choć w swoich pierwszych inspiracjach polegaliśmy na pracach współczesnych teologów ewolucyjnych, takich jak Dennis Edwards czy John Haught, to jednak nasza uwaga szybko przesunęła się w kierunku zagadnień metodologicznych. Nie będzie więc przesadą stwierdzenie, że główny cel tego studium jest przede wszystkim metodologiczny: pokazać, jak rozwój nauki może pociągać za sobą rozwój teologii, i jakie założenia muszą być spełnione, aby skutkowało to stale pogłębiającym się wglądem w Boską istotę. Teologia jest ewolucyjna, bo sam zaangażowany w nią obraz świata jest zmienną dynamiczną, a teoria ewolucji jest jednym z kluczowych ogniw tej dynamiki.
W kwestiach metodologicznych czerpiemy nie tylko z rasowych teologów, ale przede wszystkim z prac badaczy zaangażowanych w kwestie dialogu pomiędzy nauką i teologią, takich jak Ian Barbour, John Polkinghorne, czy też Arthur Peacocke. Nie bez znaczenia pozostaje także w tym względzie intelektualna atmosfera Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie, gdzie ze zdecydowanie metodologicznym zacięciem kwestie te drążyli tacy jego wybitni profesorowie jak Józef Życiński i Michał Heller. I to właśnie zacięcie, jak i jego konkretne badawcze owoce, dało przyczynek dla usystematyzowania, rozwinięcia i uzupełnienia w niniejszym studium cennych filozoficznych i teologicznych rezultatów, nierzadko dość rozproszonych w różnych publikacjach tych unikalnych w swojej oryginalności myślicieli.
Teologia ewolucyjna to projekt interdyscyplinarny. Jego struktura łączy w sobie z jednej strony zagadnienia z teologii fundamentalnej, teologii dogmatycznej, poznania teologicznego, historii dogmatu, a z drugiej filozofii zorientowanej na filozoficzne zagadnienia w nauce, a także z samej nauki, wśród których istotną rolę odgrywają nauki kognitywne. Włączenie tych nauk, a szczególnie religioznawstwa kognitywnego, jako ważnej komponenty teologii ewolucyjnej, stanowi również o nowatorskim charakterze niniejszego studium.
Na najwyższym poziomie swojej struktury dzieli się ono na dwie części: pierwszą, obszernie opisującą założenia metodologiczne w teologii, i drugą, która na bazie tychże założeń przedstawia kilka wybranych problemów reinterpretacyjnych, naszym zdaniem trafnie ilustrujących, jak te założenia „pracują” w konkretnych przypadkach. Z tego też powodu studium tego nie należy traktować jako wyczerpującego przewodnika po współczesnej teologii ewolucyjnej, ale jako swoisty teologiczny „poligon”, w którym akcent pada na odważne hipotezy, a nie na okopywanie się w bezpiecznej twierdzy ostatecznych odpowiedzi.
Na różnych etapach pracy konfrontowaliśmy nasze pomysły badawcze z kolegami filozofami i teologami. W sposób szczególny chcemy podziękować Januszowi Mączce, Robertowi Woźniakowi, Krystianowi Kałuży i Markowi Gilskiemu, którzy z otwartością i w inspirujący sposób dzielili się z nami swoimi uwagami. Podziękowania należą się również Sylwii Sperling, która przejrzała tekst pisany „na cztery ręce”, by – na ile to możliwe – stał się jednorodną stylistycznie narracją. Dziękujemy też wydawnictwu Copernicus Center Press za mobilizującą zachętę do podjęcia się tego projektu i jego redakcyjną finalizację.
Wyrażamy głęboką nadzieję, że nasz badawczy wkład przyczyni się do powolnego, lecz skutecznego zasypywania przepaści, jaka we współczesnej kulturze wytworzyła się pomiędzy odgradzającą się od myślenia o świecie i w ten sposób zsuwającą się w otchłań mitologii teologią, a myśleniem z wnętrza nauki, któremu niesłusznie nadal odmawia się dziś otwarcia na transcendencję. Liczymy też na to, że nasza fascynacja teologią jako stałym procesem i przygodą zbliżania się do Tajemnicy, stanie się udziałem każdego, kto podejmie się lektury niniejszego studium. Nie chcemy bowiem, aby teologia podzieliła los episteme, o której proroczo w swoim wierszu Utopia pisze Wisława Szymborska:
Mimo powabów wyspa jest bezludna,
a widoczne po brzegach drobne ślady stóp bez wyjątku zwrócone są w kierunku morza.
Jak gdyby tylko odchodzono stąd
i bezpowrotnie zanurzano się w topieli.
W życiu nie do pojęcia.
WOJCIECH P. GRYGIEL
DAMIAN WĄSEK