Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
93 osoby interesują się tą książką
„Miałam ochotę paść przed nim na kolana i błagać go o wybaczenie. Ale im dłużej na niego patrzyłam, tym bardziej zdawałam sobie sprawę, że nikła nadzieja, którą żyłam, minęła bezpowrotnie”.
Kiedy pewnego dnia do klasy Jaydena Davisa, kapitana szkolnej drużyny koszykówki, wchodzi nowa dziewczyna, ten zakochuje się w niej od pierwszego wejrzenia. Szybko się jednak przekonuje, że ta fascynacja nie jest obustronna.
Reeva Bailey bez zastanowienia odrzuca jego zaloty. I trwa to tak długo, aż z powodu narastających w chłopaku frustracji i żalu ten postanawia zacząć uprzykrzać jej życie.
Mogłoby się wydawać, że tych dwoje nigdy się nie dogada, jednak gdy pewnej nocy Davis ratuje dziewczynę przed niebezpieczeństwem, ta w końcu zaczyna patrzeć na niego przychylniej.
Wydaje się, że nareszcie mają szansę być razem, ale życie szybko weryfikuje te plany. I kiedy Reeva zaczyna rozumieć, jak ważny jest dla niej Jayden, jest już za późno.
Książka zawiera treści nieodpowiednie dla osób poniżej szesnastego roku życia. Opis pochodzi od Wydawcy.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 605
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © for the text by Agata Moore
Copyright © for this edition by Wydawnictwo NieZwykłe, Oświęcim 2024
All rights reserved · Wszystkie prawa zastrzeżone
Redakcja: Joanna Błakita
Korekta: Aleksandra Krasińska, Kamila Grotowska, Martyna Janc
Oprawa graficzna książki: Weronika Szulecka
ISBN 978-83-8362-707-6 · Wydawnictwo NieZwykłe · Oświęcim 2024
Grupa Wydawnicza Dariusz Marszałek
1. The Neighbourhood – Sweater Weather
2. David Kushner – Daylight
3. Chord Overstreet – Hold On
4. Alex & Sierra – Little Do You Know
5. Surf Curse – Freaks
6. Justin Bieber – Boyfriend
7. The Neighbourhood – Softcore
8. SoMo – You Can Buy Everything
9. Rag’n’Bone Man – Human
10. Imagine Dragons – Wrecked
11. Dean Lewis – Half A Man
12. Duncan Laurence – Arcade
13. LP – Lost On You
14. Tom Odell – Another Love
15. SYML – Where’s My Love
16. Lady Gaga – Hold My Hand
17. NF – Let You Down
18. Calum Scott – You Are the Reason
19. Young the Gigant – Mind Over Matter
20. The Neighbourhood – Daddy Issues
21. Clinton Kane – I Guess I’m In Love
22. Marshmello ft. Khalid – Silence
23. Adele – Skyfall
Zniosę każdy mrok za te bezcenne minuty światła.
Sheramy Bundrick,Sunflowers
Dla wszystkich,
którzy musieli zmierzyć się z potworem schowanym za maską najbliższej osoby.
Dla tych o większej wrażliwości zaznaczam trigger warning: przemoc domowa – psychiczna i fizyczna.
I z góry przepraszam za każdą łzę, która spłynie po Waszym policzku podczas czytania tej książki.
Telefon zaufania dla dzieci i młodzieży:
116 111 – numer darmowy, czynny 24 godziny, 7 dni w tygodniu
JAYDEN
Kiedy zobaczyłem ją po raz pierwszy? Gdy weszła do klasy, zawstydzona i zdenerwowana. Zwróciła na siebie uwagę wszystkich uczniów, ale w szczególności – moją.
Pomyślałem sobie, że wydaje się całkiem fajna i warto byłoby się z nią zaprzyjaźnić, a nawet, że może później wyjdzie z tego coś więcej. W końcu była naprawdę ładna. A ten jej uśmiech, którym obdarzyła jedną z dziewczyn, gdy ta zaoferowała jej miejsce obok siebie… Nie mogłem o nim zapomnieć nie tylko do końca tego dnia, lecz także przez cały tydzień.
A później nastał kolejny dzień i kolejny, a ja wciąż o niej myślałem.
Moje nieudolne próby podrywu zawsze kończyły się tak samo – jej odmową. Dziewczyna nigdy nie dała się zaprosić do mnie czy na randkę ani na niewinne wyjście do kina lub restauracji. Raz nawet przygotowałem dla niej cholerny piknik w parku, przez co stałem się pośmiewiskiem dla wszystkich swoich kumpli, a ona jedynie spojrzała na mnie z litością i bez słowa przeszła obok.
Nie wiem, co takiego w niej było, że nie mogłem odpuścić. Oprócz niej w szkole uczyło się mnóstwo innych dziewczyn. Próbowałem się nimi zainteresować, ale one… nic mi nie mogły zaoferować. Były puste i zepsute. W głowie miały tylko jedno, a ja nie tego szukałem.
Szukałem miłości i wydawało mi się, że znalazłem ją tamtego dnia w jej uśmiechu.
Jednak się pomyliłem, i to bardzo. Przez trzy lata cierpiałem z powodu odrzucenia, a ona z dnia na dzień wydawała się coraz bardziej radosna. Zdobywała przyjaciół, dobre oceny i pochwały od nauczycieli. Wygrywała konkursy szkolne i zawody siatkówki, na których zawsze ją dopingowałem. Ona natomiast nigdy nie przyszła na mój mecz koszykówki.
Miałem do niej żal, a złość coraz bardziej się we mnie gotowała. Postanowiłem, że skoro ja nie mogłem być szczęśliwy, to ona też nie będzie.
JAYDEN
Z głośnym trzaskiem zamknąłem swoją szafkę i starałem się ignorować zrzędzącego obok mnie Rexa, mojego najlepszego kumpla. Dwa tygodnie temu rozpoczął się nowy rok szkolny, a nauczyciele już dawali nam popalić zapowiedziami wielu sprawdzianów i jeszcze większej liczby lektur do przeczytania. W końcu to ostatnia klasa liceum, musimy być dobrze przygotowani do egzaminów końcowych, powtarzali. Tyle że jedyne, co wszyscy teraz czuliśmy, to nie motywacja do nauki, ale frustracja i strach przed nieznaną przyszłością po skończeniu szkoły.
– Nie narzekaj, Rex – mruknąłem. – Przeżyliśmy trzy lata, to przeżyjemy jeszcze i ten rok.
– Ale ty nie rozumiesz, stary! – krzyknął, wyrzucając ręce w górę. – Wcześniej cudem przechodziliśmy do następnej klasy i to tylko dlatego, że ściągaliśmy przy każdej możliwej okazji. Na egzaminach takiej możliwości nie będzie. A jak je zawalę, rodzice mnie zajebią.
Rex nie mówił prawdy. Był szalenie inteligentny, a pamięć miał wręcz fotograficzną. Wystarczyło, że raz przeczytał notatki z lekcji i już wszystko zapisywało mu się w głowie. Jednak co z tego, skoro był zbyt leniwy, żeby to robić. Wolał zawalać testy albo próbował na nich ściągać, dokładnie tak jak ja. Z tym że ja nie byłem taki mądry i dla mnie ściąganie było jedynym sposobem, żeby zdać.
– Nie dramatyzuj – powiedziałem, gdy weszliśmy na stołówkę. – Nawet nie potrzebujesz tych egzaminów. Twój stary i tak zatrudni cię w swojej firmie. Przyszłość masz zapewnioną.
Chłopak kontynuował lamentowanie, ja jednak już się na tym nie skupiałem. W kolejce do kasy dostrzegłem obiekt moich westchnień, na którego widok moje serce przyśpieszyło. Zatrzymałem się w pół kroku i obserwowałem, jak stała sama, z tacą w rękach, i powoli przesuwała się do przodu.
– Jay, nie rób tego.
Słowa przyjaciela dotarły do moich uszu, ale było już za późno, bo właśnie szedłem w jej stronę, aby uprzykrzyć jej każdą minutę życia.
Spięła się, gdy mnie zauważyła, ale nie zareagowała. Zawsze tak robiła. Denerwowałem ją, a ona tylko usilniej mnie ignorowała. W zeszłym roku myślałem, że jej obojętność większa już być nie może. Myliłem się. Traktowała mnie jak niewidzialnego.
Stanąłem przed nią, oparłem się ręką o ladę i chwilowo zablokowałem kolejkę.
– Cześć, słoneczko – przywitałem się z czystym sarkazmem.
A ona? Nawet na mnie nie spojrzała. Wyminęła mnie i wróciła do kolejki, która przez ten czas posunęła się znacznie do przodu. Dziewczyna, która stała za nią, uśmiechnęła się do mnie, na co przewróciłem oczami. Odepchnąłem się i ponownie stanąłem przed swoim celem. Dla takich chwil chciało mi się wstawać z łóżka i przychodzić do tego cyrku.
– Coś nie w humorze jesteś – kontynuowałem, gdy kolejny raz zagrodziłem jej drogę.
Znów chciała mnie wyminąć, ale byłem na to gotowy. Złapałem ją za ramię i zatrzymałem w miejscu. Wzdrygnęła się na mój dotyk, ale nie protestowała. I to mnie właśnie wkurzało. Jej brak reakcji, jakiejkolwiek obrony, ciętej riposty, którą by mnie uciszyła. Nawet nie raczyła spojrzeć mi w oczy, tylko uparcie gapiła się na to, co przed nią, czyli na moją klatkę piersiową.
– Patrz na mnie i przestań mnie denerwować, Reevo Bailey – syknąłem, chwytając ją za podbródek.
Pod wpływem mojej siły uniosła wzrok, ale nadal milczała, czekając na mój kolejny ruch. Tak jakby wszystko, co mogę jej zrobić, spływało po niej jak po kaczce. Gdyby choć raz mi się postawiła, może przestałbym jej dokuczać. Bo wszystko byłoby lepsze od tej obojętności i chłodu, które widziałem w jej oczach, gdy zmuszałem ją, aby odwzajemniła moje spojrzenie. Bo sama, z własnej woli, nigdy by tego nie zrobiła.
– Jestem głodna, dasz mi zjeść? – zapytała cicho.
Już dawno zauważyłem, że jej głos, gdy obdarowywała mnie tymi kilkoma wymuszanymi od czasu do czasu słowami, wyrażał zmęczenie tak ogromne, jak jej cienie pod oczami.
Mój wzrok prześlizgnął się z jej ładnej twarzy na tacę, którą kurczowo trzymała. Stały na niej jedynie sok i sałatka. Puściłem podbródek i uderzyłem dłonią tak, że wytrąciłem jej wszystko z rąk.
– Nie.
Reeva westchnęła, odłożyła pustą tacę i skierowała się do wyjścia ze stołówki. Po drodze zaczepiła sprzątaczkę, wskazała na zrobiony przeze mnie bałagan i zniknęła za drzwiami prowadzącymi na korytarz.
Przetarłem dłonią twarz i usiadłem przy stoliku, który okupowali już kumple z drużyny, Rex i jego dziewczyna, Esme Black. Oboje natychmiast skarcili mnie za takie zachowanie, na co tylko wzruszyłem ramionami. Pozostali rozmawiali o nadchodzącym meczu i przekrzykiwali się na temat imprezy, którą zorganizujemy, gdy wygramy. Chciałem się wtrącić do rozmowy i udawać, że interesują mnie ich plany, ale szybko się wycofałem. Nie miałem dziś humoru.
– Nie jesz? – rzucił Toby Ryan z gębą wypchaną frytkami.
– Jak widać.
Założyłem ręce na piersi i patrzyłem na drzwi wyjściowe. Reeva wiele razy wychodziła przeze mnie ze stołówki, a ja za każdym razem czekałem, aż wróci, nakrzyczy na mnie lub poskarży się nauczycielom. To jednak nigdy się nie stało.
– Hej, Jay – zaćwierkała Nora Marsh, siadając mi na kolanach, po czym wepchnęła swój język do mojego gardła.
Teoretycznie byliśmy parą, w praktyce wyglądało to tak, że ona się do mnie kleiła, a ja jej na to pozwalałem, bo podobała mi się uwaga, jaką mi poświęcała w każdej chwili. Było to miłą odmianą.
– Moi rodzice wyjeżdżają na weekend, chcesz wpaść? – szepnęła między kolejnymi gorącymi pocałunkami.
– Mam mecz – przypomniałem, kładąc dłonie na jej biodrach. – A potem imprezę.
– Więc zorganizuj ją w moim domu. I zostań aż do rana – zaproponowała wymownie.
– Mówisz serio? – podchwycił Toby.
Nora powoli oderwała się ode mnie i zmrużyła oczy. Całowaliśmy się w miejscu publicznym, przy moich kumplach, a ona się irytowała, że ktoś śmiał nam przerwać. Ech…
Zeszła z moich kolan, zajęła krzesło obok i zarzuciła sobie moje ramię na szyję.
– Jeśli nie zdemolujecie mi domu… – zaczęła oschle.
– Oczywiście, że nie! – Toby położył dłoń na piersi. – Obiecuję, że twój dom pozostanie w jednym kawałku, gdy impreza się skończy.
– Mhm, już to widzę – mruknęła. – Ale dobra. Pod warunkiem że ty przyjdziesz pierwszy i wyjdziesz ostatni – zwróciła się do mnie.
Wzruszyłem ramionami, nic nie obiecując, ale najwyraźniej to jej wystarczyło, bo zaczęła rozmowę z Esme. Usłyszałem, że umawiają się na zakupy, a później całkowicie się wyłączyłem i trwałem pogrążony w rozważaniach tak długo, aż wyrwał mnie z tego stanu dzwonek na lekcję. Zabrałem rękę z szyi Nory i nie czekając na nikogo, ruszyłem w stronę klasy biologicznej. Nienawidziłem tego przedmiotu tak samo jak wszystkich innych. Jedynie na treningach łapałem trochę wytchnienia od natłoku myśli. Mogłem się spocić, zatracić w grze i zapomnieć o całym swoim gównianym życiu.
Usiadłem na swoim miejscu, pod oknem w ostatniej ławce. Nogi wyprostowałem na pustym krześle obok, a ręce skrzyżowałem na piersi. Obserwowałem kolejnych uczniów wchodzących do klasy, dopóki nie zauważyłem Reevy. Na jednym ramieniu miała zawieszony czarny plecak, a dłonie trzymała schowane w kieszeniach bluzy. Szła spokojnie, aż nagle się zatrzymała i zmieszała.
Powiodłem za jej spojrzeniem i zauważyłem, że krzesło, na którym zwykle siadała, było zajęte. Każdy z nas miał swoje ulubione miejsce. Czasami jednak zdarzało się, tak jak teraz, że ktoś je podpierdolił i trzeba było szukać innego.
Obiegłem wzrokiem całą klasę. Jedyne wolne miejsca zostały już tylko w pierwszych ławkach, w których nikt, dosłownie nikt nie siadał. Nigdy. A oprócz nich…
Nasze spojrzenia się skrzyżowały. Dałbym słowo, że jej usta wypowiedziały bezgłośnie przekleństwo. Gdy już myślałem, że będzie tak sterczeć przez całą lekcję albo usiądzie w pierwszej ławce, ona niepewnym krokiem ruszyła w moją stronę. Serce zaczęło mi bić szybciej z podekscytowania, gdy położyła dłoń na oparciu krzesła, na którym trzymałem wyprostowane nogi. Patrzyła na mnie wyczekująco, a ja na nią. Jej sugestia była jasna, ale tej dziewczynie nie zamierzałem niczego ułatwiać.
– Mogę tu usiąść? – zapytała w końcu.
Normalnie pewnie bym ją wyśmiał i odesłał do pierwszej ławki, ale jej głos i ten delikatny uśmiech sprawiły, że moje nogi same spadły na podłogę.
– Dziękuję.
Usiadła, położyła plecak na kolanach i zaczęła wyciągać z niego potrzebne rzeczy. Ładnie i równo ułożyła je na brzegu ławki, podczas gdy na mojej połowie walał się zeszyt przeznaczony do wszystkich przedmiotów i obgryziony długopis.
Kiedy do sali weszła nauczycielka, ucichły rozmowy i zaczęła się najnudniejsza lekcja pod słońcem. Nigdy nie rozumiałem, po co mi wiedza na temat stawonogów, tego, jak wyglądają ich narządy czy sposób rozmnażania. Dlatego też przez większość czasu gapiłem się przez okna albo na Reevę, która kolorowymi długopisami notowała wszystko, co mówiła pani Harris.
– Jayden, przeczytasz pierwsze zadanie? – Usłyszałem głos kobiety.
Uniosłem lekko brwi i już otwierałem usta, by powiedzieć, że nie mam książki, chociaż nauczycielka doskonale o tym wiedziała, gdy przede mną pojawił się podręcznik. Spojrzałem na dziewczynę, a ona postukała ołówkiem w miejsce, gdzie znajdowała się tabelka z zadaniami.
– Wymień, z jakich narządów składa się układ rozrodczy stawonogów – czytałem, z każdym słowem krzywiąc się coraz bardziej.
– Przepraszam, nic nie słyszałam. Możesz powtórzyć? Głośniej – poprosiła pani Harris.
– Wymień, z jakich narządów składa się układ rozrodczy stawonogów. – Wykonałem polecenie ze sztucznym uśmiechem, który zgasł natychmiast, gdy kobieta mi podziękowała i odwróciła wzrok. – Nienawidzę jej – szepnąłem do siebie.
– Ja też – odpowiedziała Reeva, zabierając swoją książkę.
Na jej usta wkradł się uśmieszek i przez długi czas z nich nie schodził, gdy notowała coś w zeszycie. Pewnie była to kolejna porcja wiedzy o tych stawostworach, której ja oczywiście nie miałem. I nawet nie interesowało mnie, by ją mieć. Złapałem za długopis i jednym szybkim ruchem przejechałem nim po zeszycie dziewczyny, przez co na jej starannych notatkach została podłużna kreska.
– Teraz będę musiała wyrwać stronę i napisać to od nowa – westchnęła.
– Co ty gadasz? – obruszyłem się na jej irracjonalne słowa. – Wszystko nadal jest czytelne.
– Jest – przyznała spokojnie. – Ale nie wygląda już tak ładnie.
– Przestań. Twoje notatki to istne arcydzieło – mruknąłem i chwyciłem swój zeszyt. – Masz, wyżyj się w akcie zemsty, jeśli chcesz.
Reeva przyjęła go i, ku mojemu zdziwieniu, zaczęła przeglądać. Parę razy uśmiechnęła się szerzej, jakby coś ją rozśmieszyło, ale nic nie powiedziała. Kartkowała strony tak długo, aż dojechała do końca. Wtedy wzięła swój długopis i zaczęła coś rysować, ale nie widziałem co, bo zasłoniła mi widok. Gdy skończyła, podsunęła mi zamknięty brulion i wróciła do rozwiązywania zadań.
– Muchomor? Serio? – Nie potrafiłem ukryć rozbawienia.
– Tylko to umiem narysować.
– Miałaś pobazgrać mi zeszyt albo przynajmniej narysować kutasa.
– Miałeś ich już pełno – mruknęła i uniosła lewy kącik ust.
Skrzyżowałem ręce na piersi, nadal wpatrując się w mały, kolorowy obrazek, i złapałem się na tym, że podobała mi się ta krótka chwila, podczas której wypowiedziała do mnie więcej słów niż normalnie przez cały tydzień.
I w tym właśnie największy problem. Gdy wyjdziemy z klasy, ona znów zacznie mnie ignorować, a mnie będzie to denerwowało. Skutkiem tego będzie moje małe znęcanie się nad nią.
Jestem draniem, wiem.
– Mogę też ci coś narysować? – zapytałem. – Coś więcej niż kreskę?
– Następnym razem.
Reeva miała szczęście, bo w tym momencie zabrzmiał dzwonek. Spakowała swoje rzeczy i ruszyła z innymi uczniami do wyjścia. Po kilku sekundach z klasy zniknęli wszyscy oprócz mnie. Rozłożyłem nogi na krześle, na którym jeszcze chwilę temu siedziała dziewczyna, i rozpamiętywałem naszą krótką rozmowę. Myślałem, że mnie nie lubi i będzie wolała usiąść w pierwszej ławce niż ze mną. Natomiast gdy już zajęła miejsce obok, byłem pewny, że słowem się nie odezwie, ale znów się pomyliłem. Dzięki niej godzina lekcyjna minęła szybciej niż kiedykolwiek. Nawet policzki mnie bolały, bo przez cały czas uśmiechałem się na jej widok. Tak niewiele musiała zrobić, aby poprawić mi humor. Kilka słów i uśmiech, a czułem się, jakby tysiące motyli próbowało wyrwać się z mojego brzucha. I odniosłem wrażenie, że Reeva dobrze o tym wiedziała.
Usłyszałem trzaśnięcie drzwi i automatycznie uniosłem wzrok. To była Nora, która idąc w moim kierunku, rozpinała guziki swetra.
– Wiesz, weekend zawsze można przyspieszyć – wymruczała sugestywnie.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, zrzuciła z siebie ubranie i w samym staniku i spódnicy usiadła mi na kolanach. Tak jak w stołówce zaczęła mnie namiętnie całować, ale tym razem nie traciła cennego czasu na przerwy. Zaczęła odpinać mi pasek, ale zdążyłem ją w porę powstrzymać.
– Co jest? – Zmarszczyła brwi.
– Ja… nie na to mam ochotę – skłamałem.
Na nic nie miałem ochoty, bo moje myśli biegły w całkowicie innym kierunku, ale prościej było powiedzieć, żeby mi obciągnęła, niż tłumaczyć, dlaczego nie chcę się z nią pieprzyć w sali lekcyjnej. A raczej dlaczego w ogóle nie chciało mi się z nią pieprzyć.
Nora się zmieszała, ale nie protestowała, gdy ściągnąłem ją sobie z kolan i opuściłem spodnie do połowy ud. Uklękła i zajęła się moim kutasem, podczas gdy ja odchyliłem do tyłu głowę i przymknąłem oczy, ale nie z przyjemności, tylko z irytacji i wstrętu do Nory, które nasilały się z każdym dniem.
Zerwałem się na równe nogi, gdy zadzwonił dzwonek na następną lekcję. Całe szczęście, bo nie wiem, jak długo jeszcze wytrzymałbym jej śliski język na swoim najważniejszym narządzie. Pospiesznie podciągnąłem spodnie i wyminąłem dziewczynę, która niezadowolona coś tam miauczała pod nosem. Wypadłem z sali prosto na korytarz i zszedłem po schodach na parter. Tylnym wyjściem wypadłem na dwór i oparłem się o ścianę. Z kieszeni wyciągnąłem paczkę papierosów, odpaliłem jednego. Pomógł mi ukoić napięcie, które we mnie wezbrało. Było to coś w rodzaju ekscytacji i podniecenia, ale nie wywołała tego Nora, tylko…
– Reeva – powiedziałem, gdy dziewczyna nagle przeszła obok mnie. – Idziesz na wagary?
Nie zareagowała, więc odepchnąłem się od ściany i złapałem za kaptur jej bluzy. Zdziwiłem się, kiedy nie tylko się zatrzymała, ale też na mnie spojrzała.
– Nie możesz mi normalnie odpowiedzieć? – warknąłem. – Co jest z tobą nie tak?
– A z tobą? Dlaczego nie dasz mi spokoju? – odpyskowała, choć jej ton był łagodny.
Uniosłem brwi, zaskoczony.
– Bo lubię cię denerwować…
– A ja nie lubię z tobą rozmawiać – przerwała mi.
Odepchnęła mój nadgarstek i znów ruszyła przed siebie. Ja jednak nie zamierzałem odpuścić, więc szedłem obok niej coraz bardziej zirytowany.
– Dlaczego?
– Bo nie wnosisz nic ciekawego do mojego życia – mruknęła.
– Twierdzisz, że jestem nudny?
– Nie. Raczej mało wartościowy.
Zatrzymałem się, zmarszczyłem brwi i analizowałem jej słowa. Nazwała właśnie to, co mnie przeszkadzało w Norze i innych dziewczynach. Były puste, leniwe i myślały, że cały świat należy do nich. Ale siebie za takiego nie uważałem, miałem dużo do zaoferowania.
– Bo nie mam zaplanowanej całej przyszłości, tysiąca zainteresowań i dobrych ocen tak jak ty?! – zawołałem, podbiegając do niej.
– Właśnie tak.
Zacisnąłem zęby i pięści. Jej słowa mnie wkurzyły i trochę zabolały, zwłaszcza że nic o mnie nie wiedziała. Dla niej wszystko było takie proste? Najwyraźniej fruwała w jebanej bańce, skoro myślała, że do udanego życia wystarczą jedynie dobre chęci i motywacja. Niektórzy mieli znacznie trudniej. Nie powinna mnie oceniać i czuć się lepsza, tym bardziej że to ona stała się głównym powodem moich wszystkich problemów.
– Słuchaj, gówniaro. – Złapałem ją za ramię i odwróciłem twarzą do siebie. – Nic nie wiesz o mnie i o tym, co mam do zaoferowania, więc nie pierdol, że nie jestem godny rozmowy z tobą!
– Wiesz, że każda dziewczyna dałaby się zabić, byleby zamienić z tobą kilka słów? Dlaczego tracisz czas na mnie? – Wydawała się zmęczona naszą rozmową.
– Wiesz, że każda dziewczyna dałaby się zabić, żeby być na twoim miejscu? Dlaczego nie możesz tego docenić? – powtórzyłem urażony.
– Bo ja nie mam czasu na takie głupoty – odpowiedziała pobłażliwym tonem, a jej oczy znów wyrażały tę cholerną litość.
Puściłem jej ramię i zrobiłem krok do tyłu. Gdyby tylko mi pozwoliła, pokazałbym jej, jak wiele mam do zaoferowania. Nawet teraz, po trzech latach dręczenia jej, gdy moja niechęć do niej sięgnęła apogeum, mógłbym odepchnąć wszystkie te negatywne uczucia na rzecz nowych, przyjemniejszych. Wystarczyłoby jej jedno słowo, że chce spróbować.
– Mogę iść czy nadal będziesz mnie zatrzymywać? – zapytała cicho.
– Idź. Nie chcę już na ciebie patrzeć.
Odwróciłem się i wróciłem do szkoły na trening, którego nie mogłem opuścić przed nadchodzącym meczem. Lekcja matematyki już trwała, więc bez sensu było na nią iść. Wyciągnąłem zatem z szafki torbę sportową i udałem się prosto do siłowni, by spuścić trochę pary.
Przez trzy cholerne lata zastanawiałem się, dlaczego nie potrafię zapomnieć o tej dziewczynie. Dlaczego nogi wciąż prowadzą mnie w jej stronę, a z ust wydobywają się przykre słowa zawsze, gdy ona stara się mnie ignorować. Miała rację, że w szkole jest mnóstwo dziewczyn, które bardzo chętnie dałyby się zaprosić na randkę.
A jednak ja pragnąłem tylko tej, która od trzech lat na nowo łamała mi serce.
Pragnąłem dotykać tych kasztanowych włosów, układających się w niesforne loki.
Pragnąłem patrzeć w te brązowe oczy, wyrażające łagodność i ciepło zawsze, gdy nie patrzyły na mnie.
I pragnąłem całować te pełne czerwone usta, których uśmiechniętych nie potrafiłem zapomnieć.
Pragnąłem, by była moja.
JAYDEN
Po treningu czekałem na Rexa, który ogarniał się po swoich ćwiczeniach. Chłopak trenował futbol i nigdy nie dał się namówić, by dołączyć do drużyny koszykarskiej. Zresztą on z takim samym skutkiem próbował mnie zwerbować do futbolistów. Ale ja kochałem koszykówkę. Gra w nią sprawiała mi dużo radości. Poza tym to był jedyny sposób na oczyszczenie umysłu i skierowanie myśli w jednym, konkretnym kierunku, bo zazwyczaj krążyły wokół tego, czemu naprawdę nie chciałem ich poświęcać.
– Jay, możemy porozmawiać? – zapytała uprzejmie Esme, podchodząc do mnie.
– Co tam?
– Nora płakała w łazience… – zaczęła niepewnie. – Coś się między wami stało? Wyglądała na bardzo roztrzęsioną.
Cicho westchnąłem i przymknąłem oczy. Naprawdę się rozryczała, bo przerwałem jej nieudolnego loda? Przecież zadzwonił dzwonek na lekcję, drzwi do sali zaraz by się otworzyły i ktoś by nas nakrył. A ostatnie, czego potrzebowałem, to wylądować u dyrektora i patrzeć, jak dzwoni do mojego ojca.
– Pogadam z nią później – mruknąłem, żeby Esme dała mi spokój.
– Jay, nie kłam. Nie zrobisz tego.
– Czego ty ode mnie oczekujesz, Esme?
– Jeśli jej nie kochasz, to jej to powiedz – wypaliła stanowczo. – Bo takie wykorzystywanie jej nie jest w porządku.
– To ona się do mnie klei. Ja jej nie wykorzystuję – broniłem się.
– Proszę cię, JJ.
Uśmiechnąłem się, słysząc to przezwisko. Tylko ona tak na mnie mówiła, zwłaszcza jeśli chciała mnie do czegoś przekonać. Zmierzwiłem jej długie blond włosy przy akompaniamencie pisków i krzyków. Odsunęła się i zaczęła je szybko poprawiać.
– Prosisz mnie, żebym zerwał z twoją przyjaciółką, kuzyneczko?
Właściwie nie byliśmy rodziną. Nasze mamy się przyjaźniły, a my z racji tego, że urodziliśmy się w podobnym czasie i mieszkaliśmy obok siebie, wychowywaliśmy się razem. Esme Black była dla mnie najważniejszą kobietą. Często wspierała mnie w trudnych chwilach i spędzała ze mną mnóstwo czasu, gdy tego potrzebowałem. Mieliśmy nawet swoją tajną miejscówkę, o której nie wiedział nikt inny. To znaczy nikt oprócz Rexa, bo Esme zabierała go tam, odkąd zaczęli ze sobą chodzić. A ja mimowolnie zastanawiałem się, czy Reevie też spodobałoby się to miejsce.
– Proszę cię, żebyś z nią szczerze porozmawiał. – Spojrzała mi w oczy. – I przestał ją oszukiwać.
– Dobra. Ale przygotuj się na to, że będziesz ją pocieszać. Strata takiego faceta jak ja będzie bardzo bolesna.
– Yhm. Zwłaszcza że ledwo na nią patrzyłeś, nie mówiąc już o prawdziwej uwadze, takiej, jaką ona poświęca tobie.
– Wiem.
– Mam nadzieję. A teraz powiedz mi, o co chodzi z Reevą. – Szturchnęła mnie łokciem.
Spojrzałem na nią zdziwiony, bo zazwyczaj o niej nie rozmawialiśmy. Esme wiedziała, jak wygląda sytuacja i wiedziała też, że nic się w naszych stosunkach nie zmienia. Ewentualnie mogłem tylko wszystko pogorszyć nagłymi atakami frustracji – takimi jak ten, gdy dziewczyna wychodziła ze szkoły.
– Widziałam, że siedzieliście razem na biologii – dodała, gdy jedynie wzruszyłem ramionami. – I oboje się uśmiechaliście. Czyżby topór wojenny został zakopany?
– Jeśli nawet tak było, to znów wszystko spieprzyłem.
Esme uderzyła mnie w ramię, po czym wyrzuciła ręce do góry, dokładnie w ten sam sposób co Rex. To trochę przerażające, jak bardzo się do siebie upodobnili, spędzając tyle czasu razem.
– Ale ty jesteś głupi! Dlaczego po prostu z nią nie pogadasz, co? Wyjaśnisz, co czujesz.
– Po pierwsze – wycelowałem w blondynkę palcem – mężczyźni nie rozmawiają o uczuciach. A po drugie, już to zrobiłem.
– Trzy lata temu.
– I od tego czasu nic się nie zmieniło. Wciąż mnie ignoruje, przechodzi obok obojętnie i spogląda wszędzie, tylko nie na mnie.
– A mimo to nie możesz o niej zapomnieć, co? – Kącik jej ust uniósł się znacząco. – Zakochałeś się po uszy, JJ.
– Zamknij się, dzieciaku.
– Jestem od ciebie starsza o dwa miesiące – zaśmiała się.
– A ja jestem wyższy i silniejszy.
Zanim dziewczyna zdążyła zareagować, objąłem ją jedną ręką w talii, a drugą zacząłem łaskotać. Darła się wniebogłosy, zwracając na nas uwagę wszystkich uczniów na parkingu. Próbowała mnie odepchnąć, ale na marne. Trzymałem ją mocno i nie przerywałem tortur, na jakie sobie zasłużyła, naśmiewając się ze mnie.
– Znów męczysz moją dziewczynę? – odezwał się Rex, podchodząc do nas.
– Też chcesz? – parsknąłem i puściłem Esme.
Natychmiast odskoczyła ode mnie i wpadła w ramiona swojego chłopaka, nadal się śmiejąc. Policzki miała zaróżowione, a włosy potargane, więc byłem z siebie niesamowicie dumny, bo zazwyczaj jej wygląd był idealnie idealny.
– Nie jesteś w moim typie – sarknął. – Do zobaczenia wieczorem, kotku – zwrócił się do Esme i namiętnie ją pocałował.
Wsiadłem do samochodu i czekałem, aż chłopak skończy się migdalić i dołączy do mnie, abyśmy mogli wrócić do domu. Rex mieszkał przy tej samej ulicy co ja i Esme, tylko kilka domów dalej, więc zawsze jeździliśmy razem, we trójkę, ale dzisiaj dziewczyna miała po szkole inne plany. Czekała jedynie, aby się pożegnać ze swoim chłopakiem, od którego oderwała się po dłuższej chwili. Pomachała mi i ruszyła do swojego auta, przy którym stała jedna z jej koleżanek.
– Dobra, możemy jechać – powiedział Rex, zamykając drzwi.
Tak jak zawsze podłączył się do radia i przez całą drogę puszczał nasze ulubione piosenki. Było o tyle przyjemniej, bo nie musieliśmy słuchać damskiego narzekania i błagania o telefon. Ja nigdy nie pozwalam Esme wybierać muzyki, ale Rex często jej ulegał i później słuchaliśmy jakiejś Ariany Grande. Nienawidziłem tego wycia równie mocno, co piosenek country, które kochała babcia Rexa i którymi torturowała nas zawsze, gdy ją odwiedzaliśmy.
– Myślisz, że dobrze wyglądałbym w długich włosach?
Spojrzałem na kumpla, który właśnie przeglądał się w lusterku wstecznym. Aktualnie włosy miał ścięte w stylu buzz cut, co pasowało do jego ostrych rysów twarzy, gęstych brwi i ciemnej karnacji. Gdybym był gejem, powiedziałbym, że jest naprawdę przystojny.
– Wyglądałbyś jak ja.
Moje włosy nie były bardzo długie, ale pamiętałem moment, gdy przegrałem zakład z Esme i pozwoliłem jej zapleść sobie warkocz. Niestety, wyszedł całkiem ładnie. Następnego dnia pojechałem do fryzjera i ściąłem większość włosów.
– W sumie… – zamyślił się na moment. – Byłbym przystojniejszą wersją ciebie.
Zaśmiałem się na jego niewiarygodną zuchwałość i zatrzymałem samochód, bo akurat dojechaliśmy pod nowoczesny dom Rexa. Pogadaliśmy chwilę o mało istotnych tematach, po czym chłopak się pożegnał i wysiadł.
Wrzuciłem bieg i po kilku następnych minutach wjechałam na swój podjazd. Wysiadłem i otworzyłem bagażnik, aby wyjąć plecak i torbę sportową, po czym wszedłem do domu i od progu poczułem zapach papierosów, które palił ojciec. Zdziwiłem się, bo woń była świeża, więc uznałem, że mężczyzna najwyraźniej już wrócił, choć zazwyczaj pracował do późna. I miałem rację, bo kątem oka zauważyłem go siedzącego w salonie. Starałem się iść tak cicho, jak tylko mogłem, aby nie zwrócić na siebie jego uwagi. Niestety, nie udało się. Usłyszałem jego niski, surowy głos żądający, abym natychmiast do niego przyszedł. Zakląłem pod nosem i się cofnąłem. Miałem ochotę zacisnąć ręce w pięści, ale to by tylko pogorszyło sprawę. Zamiast tego stanąłem przed nim ze spuszczoną głową i czekałem.
– Ile razy jeszcze mam odbierać telefony ze szkoły, bo ty znów opuszczasz lekcje? – warknął lodowatym głosem. – Powtarzałem ci do usrania, jak masz się zachowywać, ale najwyraźniej nic nie dociera do twojego tępego łba.
Zamachnął się i trafił pięścią w mój policzek. W ustach poczułem metaliczny smak krwi i prąd przeszywający mi twarz.
Uderzył mnie.
Nie pierwszy raz i zapewne też nie ostatni. A ja mu na to pozwalałem, bo gdy ostatnio próbowałem się bronić, tydzień leżałem w łóżku ze stłuczonym żebrem. Dlatego wolałem wytrzymać karę, którą teraz mi wymierzał, i na resztę dnia zamknąć się w pokoju, niż postawić się mu i pogorszyć sprawę.
Mężczyzna walnął mnie jeszcze kilkakrotnie, po czym westchnął zirytowany, wygłosił tyradę, jakim jestem nieudacznikiem, i rozkazał, abym zniknął mu z oczu.
To powtarzało się notorycznie, ilekroć coś mu się nie podobało. Nie zawsze musiał to być telefon od dyrektora o opuszczonej lekcji czy złej ocenie. Czasami wystarczył przegrany mecz, bałagan w pokoju, źle skoszony trawnik. Cokolwiek.
A ja? Już się do tego przyzwyczaiłem.
W łazience obmyłem twarz zimną wodą i wyplułem krew, która nagromadziła mi się w ustach. Wszedłem do swojego pokoju i położyłem się na łóżku. Wpatrując się w worek treningowy zawieszony w rogu mojego pokoju, zacząłem układać bajeczkę o sparingu bokserskim, na którym dorobiłem się tylu obrażeń.
Powinienem zedrzeć sobie knykcie, żeby urealnić tę historię, ale byłem zbyt zmęczony, by uderzać w worek.
REEVA
Po ostatniej piątkowej lekcji wróciłam do domu i od razu zabrałam się do odrabiania zadań i napisania dwóch esejów. Termin mieliśmy do końca przyszłego tygodnia, ale ja wolałam skończyć je teraz, a zyskany w ten sposób czas przeznaczyć na naukę. Uwinęłam się ze wszystkim sprawnie, bo matematyka i angielski to zdecydowanie moje przedmioty. Spakowałam plecak na poniedziałek, po czym zeszłam do kuchni, by odgrzać sobie obiad.
Mamy nie było. Trwała jej popołudniowa zmiana w szpitalu, ta od drugiej do dziesiątej, co oznaczało, że nie będziemy miały okazji się dziś spotkać, bo gdy ona wróci do domu, ja będę na imprezie.
Zapierałam się rękami i nogami, żeby nie iść, ale to nic w porównaniu do siły namawiania moich trzech przyjaciółek: Kaitlyn Reynolds, Abigail Jenkins i Violet Bennett. To z nimi najbardziej zżyłam się w trakcie pierwszego roku liceum i stały się dla mnie najważniejsze. Miały jednak jedną małą wadę: były typem imprezowiczek, podczas gdy ja wolałam spędzać wieczory w domu, z kubkiem gorącej herbaty i książką. Naprawdę lubiłam samotność, ciszę i spokój. Dziewczyny zazwyczaj to szanowały albo proponowały luźne spotkanie w domu którejś z nas. Dziś jednak nie odpuściły. Przez cały dzień zamęczały mnie tą imprezą koszykarzy, więc ostatecznie im uległam. Może akurat będzie fajnie i mimo siedzenia samej, gdy koleżanki sobie gdzieś pójdą, jakimś cudem nie będzie mi się chciało natychmiast wracać do domu?
Cicho westchnęłam i wyciągnęłam z mikrofalówki talerz spaghetti. Podczas jedzenia przeglądałam Instagrama. Tylko zdjęcia wypinających się dziewczyn, które kojarzyłam ze szkoły, nic ciekawego. Stories zdominowały relacje z meczu koszykarzy, na który nie dałam się namówić. Widziałam jednak na naszej grupie przyjaciółek, że dziewczyny świetnie się tam bawią, z twarzami wymalowanymi w barwach szkoły.
Scrollowałam kolejne filmiki, aż natrafiłam na konto Rexa. Nagrywał właśnie swojego przyjaciela, który wyraźnie nie był z tego zadowolony. Gdy Rex przebiegł na drugą stronę i pokazał lewy profil chłopaka, poczułam ucisk w żołądku i momentalnie straciłam apetyt. Jayden Davis miał podbite oko, rozciętą wargę i zaczerwieniony policzek. Warknął coś i dłonią zakrył aparat telefonu. W tym momencie relacja się urywa.
Zamknęłam aplikację i odłożyłam telefon. Przez chwilę gapiłam się w pustą przestrzeń przed sobą, rozpamiętując ujrzany widok. Wiedziałam, że trenuje boks i pewnie bije się też poza lekcjami, gdy ktoś go zdenerwuje, a jego posiniaczona i poraniona twarz nie była niczym nowym. Mimo to zrobiło mi się przykro. Nie lubiłam przemocy i bólu, a on ewidentnie cierpiał, widziałam to.
Wsparłam głowę na ręce i odsunęłam od siebie talerz. Dla mamy zamierzałam ugotować coś innego, ale skoro swojej porcji prawie nie tknęłam, będzie mogła ją odgrzać, gdy wróci do domu. Miałam zatem wolne pół godziny, więc pozwoliłam sobie odpłynąć myślami do Jaydena. Nie zdarzało się to często, bo większość dnia miałam ściśle poukładaną i nie traciłam czasu na bujanie w obłokach. Musiałam jednak przyznać, że od rozpoczęcia czwartej klasy coś się zmieniło. Łapałam się na tym, że zerkam w jego stronę lub uśmiecham się, gdy słyszę jego głos, a to było… dziwne. Nigdy nie uważałam go za kogoś dla mnie szczególnego, ale to nie jego wina. Po prostu zaplanowałam swoją przyszłość i zamierzałam zrobić wszystko, by swoje postanowienia zrealizować. Nie mogłam się dekoncentrować chłopakami, którzy odciągaliby mnie od nauki i sprowadzili na złą drogę.
Po trzech latach obserwacji musiałam jednak przyznać, że Jayden nie był zły. Często się uśmiechał, spędzał czas z przyjaciółmi i stał się najlepszym koszykarzem w szkolnej drużynie. Ludzie w jego towarzystwie zachowywali się swobodnie, a to wszystko potwierdzało, że naprawdę dobry z niego człowiek.
Tylko nie dla mnie. Dla mnie zazwyczaj był chamski, wredny i arogancki. Na początku mnie to bolało, ale z czasem przyzwyczaiłam się do jego zaczepek. Poza tym nawet go rozumiałam. Wiele razy odrzuciłam jego próby podrywu, aż w końcu się zdenerwował i zmienił swój stosunek do mnie. Nie miałam mu tego za złe, tylko nie do końca do mnie docierało, dlaczego aż tak bardzo się na mnie uwziął. Nie zdawał się być typem osoby, która dokucza innym ot tak, dla zabawy. Nigdy nie widziałam, by zachowywał się w ten sposób w stosunku do innego ucznia. Tylko ja tak na niego działałam. Starałam się go ignorować i nie prowokować, ale czasami odnosiłam wrażenie, że to tylko pogarszało sytuację.
Chciałabym, żeby zajął się w końcu sobą. A bardzo by mu się to przydało. Miał naprawdę fatalne oceny i ledwo zdawał z klasy do klasy. Jeśli myślał o studiach, powinien się podciągnąć, tym bardziej że jego tata prowadził firmę zajmującą się sprzedażą luksusowych nieruchomości. Jeżeli chciał kiedyś ją przejąć, musiał zdobyć odpowiednie wykształcenie.
Gdy posprzątałam w kuchni, wróciłam do swojego pokoju i spojrzałam na zegarek. Mecz kończył się o siódmej, czyli za pół godziny, a impreza miała rozpocząć się o ósmej w domu Nory Marsh, dziewczyny Jaydena.
Wzięłam szybki prysznic, umyłam włosy, nałożyłam krem nawilżający na twarz i przeszłam do swojej sypialni. Po drodze chwyciłam książkę z regału. Miałam jeszcze sporo czasu, bo na imprezy nikt nie przychodził punktualnie, więc postanowiłam spędzić go na czytaniu, podczas gdy moje włosy będą naturalnie schnąć. Dzięki temu układały się w delikatne fale.
Chciałabym móc tak spędzić cały wieczór, jednak powiadomienia, które co pięć minut przychodziły na mój telefon, uświadamiały mi, że już, niestety, miałam plany. Odłożyłam więc książkę i zaczęłam przygotowywać się na domówkę. Wybrałam czarną sukienkę z prążkowanego materiału, ładnie podkreślającą moją szczupłą figurę, na którą ciężko pracowałam. W szkole zazwyczaj nosiłam jeansy albo krótkie spodenki i koszulki lub bluzy, bo w takich zestawach było mi najwygodniej. Natomiast gdy już dokądś wychodziłam, chciałam wyglądać atrakcyjnie. Nie wyzywająco i nie dla zwrócenia uwagi chłopaków, ale dla siebie.
Spojrzałam na siebie w lustrze i niemal natychmiast poczułam wyrzuty sumienia. Mama ciężko pracowała, aby spłacić kredyty, a ja, zamiast uczyć się lub iść na nocną, dobrze płatną zmianę w barze, leciałam na imprezę się zabawić. Nie powinnam, ale jednocześnie nie chciałam, aby przyjaciółki były na mnie złe, że znów się izolowałam.
Do torebki schowałam telefon, słuchawki oraz, po zamknięciu frontowych drzwi, klucze z małym różowym misiem. Wieczór był ciepły, więc postanowiłam do domu Nory wybrać się na piechotę. Co prawda to ponad trzy mile i normalnie pojechałabym autem, ale miałyśmy tylko jedno i aktualnie korzystała z niego mama. Nie chciałam też wydawać pieniędzy na taksówkę ani prosić znajomych o podwózkę, zatem postawiłam na spacer.
Nie trwał on jednak długo, gdyż już po chwili zrównało się ze mną auto. Spięłam się i przyspieszyłam kroku, ale do moich uszu dobiegł znajomy głos.
– Reeva! – zawołała Esme przez otwarte okno po stronie pasażera. – Idziesz na imprezę?
– Tak.
– No to wsiadaj – zaoferowała wesoło. – To niezły kawałek, zmęczysz się i spocisz, a wyglądasz bardzo ładnie. – Puściła mi oczko.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i wsiadłam do jej samochodu. Esme, ubrana w skórzaną spódniczkę i krótki top na ramiączkach, była naprawdę przemiłą i mądrą dziewczyną, a ja, choć nie trzymałyśmy się blisko, bardzo ją lubiłam. Czasami zdarzało nam się siedzieć w jednej ławce albo grać w siatkówkę w tej samej drużynie. Wtedy zawsze mnie zagadywała i zasypywała komplementami, tak jak teraz:
– Masz takie piękne loki! Sama je robiłaś?
– Nie, to moje naturalne włosy – odpowiedziałam nieco speszona, bo nie przywykłam do komentowania mojego wyglądu.
– Wow, ale ci zazdroszczę. Moje są proste jak druty i nic nie da się z nimi zrobić. – Ujęła kosmyk długich blond włosów i wykrzywiła usta.
– Też są ładne.
Posłałam jej krzywy uśmiech, bo mój komplement chyba nie zabrzmiał szczerze, choć naprawdę taki był. Dziewczyna krótko się zaśmiała, podziękowała i skupiła uwagę na drodze. Przez chwilę siedziałyśmy w ciszy, co zaczęło mnie niepokoić, więc podjęłam kolejny temat.
– Nie byłaś na meczu?
– Musiałam coś załatwić w mieście. – Machnęła ręką. – Poza tym ci lalusie mnie nie interesują i chodzę tam tylko wtedy, gdy Rex mnie o to prosi. Za to jego meczu nie opuściłam ani razu – dodała z dumą.
– Długo już ze sobą chodzicie, prawda?
– Niedługo będziemy świętować szóstą rocznicę.
– Och, w takim razie gratuluję.
– Dzięki. – Esme ewidentnie urwała wątek i pewnie znów nastałaby cisza, gdyby nieoczekiwanie nie powiedziała: – Wiesz, nie chcę się wtrącać w twoje sprawy, ale rozmawiałam ostatnio z Jayem…
Na dźwięk tego imienia moje serce zabiło szybciej, co było naprawdę dziwne, bo przez trzy ostatnie lata chłopak był mi całkowicie obojętny. Nie żeby teraz miało się to zmienić, ale czułam jednak, że mój organizm zaczynał inaczej na niego reagować.
– Przykro mi, że tak ci dokucza i, proszę, nie bierz tego do siebie. On jest miły i dobry, ale… eee… trochę też zraniony.
– Wiem – przerwałam. – Nie lubi mnie, bo odrzuciłam jego miłość. Rozumiem.
– Naprawdę? – Uniosła brwi. – To znaczy no, nie pozwalaj mu tak się traktować, bo jesteś świetną dziewczyną, a on w stosunku do ciebie zachowuje się jak chuj, ale… – Podrapała się z tyłu głowy i rzuciła mi szybkie spojrzenie. – Cholera, zabije mnie, jeśli się dowie, ale trudno. – Zrobiła głęboki wdech, jakby zbierała się w sobie. – On nadal coś do ciebie czuje. Nigdy nie przestał.
Wiedziałam o tym doskonale, bo we wszystkich jego gestach, oczywiście tych niewrednych, kryła się czułość i tęsknota za czymś, czego nigdy nie przeżyliśmy.
Było mi naprawdę przykro z tego powodu, ale nic nie mogłam poradzić. Ja miałam swoje życie, w którym ledwo znajdowałam czas, by pomalować paznokcie, gdzie więc miałabym wcisnąć chodzenie na randki, imprezy, wpadanie do siebie czy nocowanie. Doba ma tylko dwadzieścia cztery godziny, a to za mało, abym zdołała połączyć szkołę, pracę i miłość. Poza tym nie chciałam się angażować w jakikolwiek związek, wiedząc, że będę go zaniedbywać, bo moja przyszłość i kariera stały się ważniejsze niż cokolwiek innego. Nawet miłość.
Esme miała rację, Jayden to fajny chłopak, ale nawet pomijając mój brak czasu, nie był odpowiedni dla mnie. W przyszłości marzyłam, by mieć partnera ambitnego, z określonymi celami. A Jayden żył z dnia na dzień i nic poza koszykówką i imprezami go nie interesowało. Nie powinnam była mu mówić, że nie jest wartościowy, bo na pewno jest, ale w innym zakresie niż ten, którego ja potrzebowałam.
Dziewczyna zaparkowała na wolnym miejscu naprzeciwko domu Nory i nie podjęła już tematu, mimo że nie skomentowałam jej wyznania.
– Dziękuję za podwózkę, naprawdę – powiedziałam, gdy szłyśmy w stronę drzwi wejściowych.
– Żaden problem. Następnym razem możesz do mnie zadzwonić, chętnie cię podrzucę – odparła miło. – Dobra, idę szukać swojego chłopaka. Jeśli będziesz czuła się samotna, to wiesz… – Mrugnęła do mnie.
Uśmiechnęłam się szeroko, rozczulona jej uprzejmością, po czym się rozstałyśmy. Ona wyszła na taras, a ja starałam się dostrzec swoje przyjaciółki. Na szczęście nie musiałam rozglądać się długo. Wszystkie trzy stały przy stole bilardowym w towarzystwie kilku chłopaków. Kojarzyłam ich ze szkoły i poprzednich imprez, na które wyciągnęły mnie dziewczyny.
– Rev, jesteś w końcu! – wykrzyknęła Violet i uściskała mnie.
Przywitałam się z pozostałymi dziewczynami, a z chłopakami zbiłam piątkę, bo nie lubiłam zbytniej bliskości z osobami, których nie znałam, a których ręka mogła nieoczekiwanie zjechać niżej niż na moje plecy.
Oparłam się o parapet i obserwowałam toczącą się grę. Po chwili dołączyła do mnie Kaitlyn i podała mi piwo. Wzięłam kilka łyków i westchnęłam. Czasami chciałabym mieć tak beztroskie życie jak wszyscy tutaj, nie martwić się o pieniądze i o przyszłość.
– Jak mecz? – zagadnęłam. – Wygraliśmy?
– Wygrywaliśmy – poprawiła przyjaciółka. – W ostatniej sekundzie środkowy przeciwników zdecydował się na rzut za trzy punkty, niestety celny… i przegraliśmy różnicą jednego. Jednego cholernego punktu. – Uderzyła się w czoło. – PO-RAŻ-KA.
– Szkoda.
– Ale chłopcy grali naprawdę świetnie, zwłaszcza Preston i Jay. – Zamyśliła się. – Jay to w ogóle dziwnie zareagował na przegraną. W sensie, no wiesz, wszyscy się wkurzyli, ale on zdawał się wręcz przerażony.
– Może duma go zabolała. W końcu jest kapitanem – wtrąciła Abigail, która zjawiła się obok.
Kaitlyn przytaknęła, a po sekundzie odepchnęła się od parapetu i rzuciła mi zmyśloną wymówkę, że musi odetchnąć świeżym powietrzem. W rzeczywistości zauważyła Prestona Kelly’ego. Podkochiwała się w nim od dłuższego czasu, ale na razie ich relacja nie zmierzała w kierunku, którego by sobie życzyła.
Uśmiechnęłam się, gdy Violet głośno krzyknęła po wbiciu czarnej bili. Jej chłopak Lewis objął ją w talii i pocałował w czubek głowy, ewidentnie pękając z dumy. Po chwili rozpoczęli kolejną rundę w tym samym składzie, bo ja grzecznie odmówiłam. Nie umiałam grać i nie chciałam się ośmieszać. Zamiast tego upiłam łyk piwa i postanowiłam przejść się po domu, w którym zaczęło się zbierać coraz więcej ludzi. Zapragnęłam też znaleźć Norę i podziękować jej za zorganizowanie u siebie imprezy. Ludzie zazwyczaj tego nie doceniali, a to spore przedsięwzięcie, które mogło skończyć się dużymi szkodami.
Wyszłam na taras i dostrzegłam Esme przytuloną do Rexa. Sposób, w jaki na niego patrzyła, sprawił, że poczułam ucisk w żołądku. Wyglądała, jakby widziała w nim cały swój świat, a poza chłopakiem nie istniało nic innego. Chciałabym kiedyś znaleźć taką osobę, która okaże się moim wsparciem i pokocha mnie całym sercem. A ja będę czuła to samo.
Jeszcze raz obiegłam wzrokiem ogród. Kilku chłopaków z drużyny koszykarskiej wskakiwało do basenu, wykonując salto. Za to Nory nigdzie nie dostrzegłam, więc wróciłam do salonu i ruszyłam po schodach, na których minęłam parę, która się całowała. Bardzo, bardzo namiętnie.
Drugie piętro okazało się długim korytarzem z kilkoma parami drzwi. Wszystkie zamknięto, więc podejrzewałam, że kryły się za nimi sypialnie domowników. Oprócz mnie nie było nikogo, dlatego stwierdziłam, że pewnie nie można tu wchodzić. Odwróciłam się z zamiarem zejścia na parter, gdy usłyszałam tak głośny trzask drzwi, że przebił się nawet przez dudniącą muzykę. Ponownie się odwróciłam i zobaczyłam Jaydena idącego w moją stronę. Zaciskał mocno pięści, a po jego ramionach pięły się nabuzowane żyły. Kiedy wyszedł z mroku ciemnego korytarza, światło padło na jego sylwetkę oraz twarz.
Pobitą. Dużo, dużo bardziej, niż przedstawiał filmik nakręcony kilka godzin temu.
Zacisnęłam zęby, ale szybko się zreflektowałam. Chłopak pewnie znów wdał się w bójkę, prawdopodobnie z kimś z przeciwnej drużyny, bo przegrał mecz. Gdyby wiecznie poraniona twarz i siniaki na ciele mu przeszkadzały, przestałby to robić. Więc sam był sobie winien.
– Jayden, wiesz… – zaczęłam, gdy znalazł się praktycznie przede mną.
Ale on nawet na mnie nie spojrzał. Minął mnie, trącając przy tym ramieniem, i zbiegł po schodach w tłum imprezowiczów. Widać porażka w kosza musiała go bardzo zdenerwować, skoro nawet nie miał ochoty na dokuczanie mi.
Zeszłam stopień niżej, marszcząc brwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale nagle poczułam, że coś było nie tak. I miałam rację, bo gdy zawróciłam i zapukałam do drzwi, z których wyszedł Jayden, odpowiedział mi pełen rozpaczy wrzask:
– CZEGO?!
– Eee… Hej, Nora, tu Reeva. Mamy razem matematykę i historię – zaczęłam trochę niepewnie.
Usłyszałam jakieś szuranie, a po chwili drzwi się otworzyły. Dziewczyna złapała mnie za rękę i dosłownie wciągnęła do środka. Była cała zapłakana. Oczy miła przekrwione, powieki i policzki zapuchnięte. Co chwilę pociągała nosem, a na ziemi leżał już stos zużytego papieru toaletowego.
– Co chcesz? – rzuciła, krzyżując ramiona na piersi.
– Tylko powiedzieć ci, że zrobiłaś miły gest, organizując imprezę w swoim domu.
– Dzięki.
Chwilę mi się przyglądała w dziwnej ciszy, po czym podeszła do umywalki, opłukała twarz wodą i zaczęła poprawiać makijaż. Niepewna tego, czy powinnam tu być, czy sobie pójść, stałam w miejscu, czekając na reakcję z jej strony. No i ciekawiło mnie też, co się stało, ale głupio mi było o to zapytać, bo to nie moja sprawa. Podejrzewałam jednak, że dotyczyło to Jaydena. Wyglądał na wzburzonego, więc chyba musieli się pokłócić.
– Chcesz? Pasowałaby ci. – Wyciągnęła w moją stronę czerwoną szminkę.
– Nie maluję się. – Uśmiechnęłam się krzywo.
– I nie musisz, bo masz cudowną cerę. – Podeszła do mnie. – Choć mogłabyś zacząć używać korektora, wyglądasz, jakbyś nie spała z tydzień.
– To akurat prawda. – Zaśmiałam się nerwowo.
– Serio? Mam tabletki nasenne, lekarz mi przepisał. Jakbyś potrzebowała, to mogę ci kilka dać – zaoferowała.
– Och, nie, nie mam problemów ze snem. Po prostu pracuję w nocy, to wszystko.
Nora jeszcze mocniej zmarszczyła brwi, moja odpowiedź chyba ją zaskoczyła. Sądząc po tym, jak mieszka, jej rodzice musieli być bogaci. Moja rodzina, a raczej mama, nie była, więc ja musiałam pracować. Ale dzięki temu poznałam wartość pieniędzy i nauczyłam się je szanować.
Dziewczyna w końcu słabo się uśmiechnęła, znów złapała mnie za rękę i podprowadziła do lustra. Ignorując moje protesty, zaczęła nakładać mi korektor pod oczy, co w sumie okazało się przyjemne za sprawą mięciutkiej różowej gąbeczki.
– Gdzie pracujesz? – zapytała, wklepując kolejną warstwę.
– W barze.
– To chyba nie najlepsze miejsce – skrzywiła się. – Nie zaczepiają cię tam jacyś zboczeńcy?
– Czasami, ale zawsze mam przy sobie gaz pieprzowy – uspokoiłam ją.
– To dobrze. – Zamyśliła się na chwilę. – Czemu akurat tam? W miasteczku znalazłabyś na pewno dużo innych ofert pracy.
– Bo gdzie indziej zmiany są zazwyczaj w dzień, a ja nie mogę opuszczać szkoły. Poza tym w barze często dostaję wysokie napiwki.
Nora obróciła mnie przodem do lustra, bym mogła się przejrzeć, podczas gdy ona szukała czegoś w kosmetyczce. Nadal wyglądałam tak samo, ale faktycznie cienie nie sugerowały już, że zarywam noce. Chwilę później w odbiciu pojawiła się blondynka i ponownie odwróciła mnie przodem do siebie.
– Nadal uważam, że czerwony bardziej by ci pasował.
Odkręciła bezbarwny błyszczyk i nałożyła mi go na usta. Trochę mrowił, ale szybko przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Nora przeciągnęła nim też po swoich wargach, które wcześniej pomalowała różową szminką. Wyglądała już dużo lepiej, niż gdy wpuściła mnie do łazienki. Makijaż to jednak dobra rzecz.
– Jeśli chcesz, dotrzymam ci towarzystwa na imprezie – zaoferowałam miło.
– Dzięki, ale nie idę tam. A przynajmniej nie teraz.
– To może posiedzę tutaj z tobą?
– Przestań. Właśnie nałożyłam ci makijaż, idź go pokazać. I baw się dobrze. – Uśmiechnęła się, patrząc na mnie w odbiciu lustra.
Podziękowałam jej i chwyciłam za klamkę, aby wyjść. Miałam nadzieję, że potrzebuje jeszcze chwili, aby dość do siebie, a później też zejdzie na dół. Bez sensu, żeby siedziała tu sama i zadręczała się złymi myślami.
– Reeva? – powiedziała nagle, a ja zatrzymałam się w progu. – Dzięki, że nie zapytałaś o Jaya. Nie chciałam o nim rozmawiać.
– Nie ma sprawy.
Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na dół. Z ulgą stwierdziłam, że całującej się pary już nie było, choć myśl o tym, gdzie się przenieśli i co robili, wcale nie była przyjemniejsza.
Moje dziewczyny także gdzieś zniknęły. Została jedynie Abigail, która siedziała na kanapie, trzymając nogi na kolanach chłopaka, którego nie znałam; raczej nie chodził do naszej szkoły. Nie chcąc im przeszkadzać, wyszłam na taras i oparłam się o chłodną ścianę domu. Stąd krótkimi schodami schodziło się do ogrodu z basenem, w którym wciąż kąpało się kilka osób. Pozostali siedzieli na leżakach z piwem w ręce lub stali w małych grupkach, rozmawiając.
Nie byłam nielubiana w szkole, więc bez problemu mogłabym do kogoś dołączyć. Problem jednak w tym, że typowe tematy nastolatków nie za bardzo mnie interesowały. Poza tym niektórzy byli już nieźle upici, a jeszcze większa część trzymała w dłoniach papierosy, których zapachu wręcz nie cierpiałam. Mój ojciec, Byron, zanim mama się z nim rozwiodła i zanim się wyprowadziłyśmy, palił bardzo dużo i te używki kojarzyły mi się tylko z nim. A wolałabym zapomnieć o tym mężczyźnie raz na zawsze.
Rozejrzałam się za pozostałymi dwoma przyjaciółkami, ale w ogrodzie ich nie było, więc z lekką odrazą stwierdziłam, że musiały skończyć jak tamta całująca się para. Oczywiście nie miałam nic przeciwko pieszczotom, ale zawsze mi się wydawało, że robienie tego w cudzym domu, na imprezie, w samochodzie albo szkolnej szatni to nie sposób na najromantyczniejsze zbliżenie. Nie trzeba od razu wynajmować pokoju w pięciogwiazdkowym hotelu, chłodzić szampana i rozsypywać płatków róż, ale miło byłoby zrobić to we własnym łóżku, nie martwiąc się, że ktoś może w tym przeszkodzić.
Możliwe też, że się myliłam, choć to zdarzało się bardzo rzadko.
Usiadłam na jednym z ogrodowych krzeseł i zaczęłam przeglądać social media, w których roiło się od zdjęć i filmików z obecnej imprezy. A to oznaczało, że wszyscy dobrze się bawili, więc Nora mogła odtrąbić sukces.
Planowałam niebawem wrócić do domu, żeby móc się choć trochę wyspać, bo przez dwie następne noce czekały mnie zmiany w barze, z których zwykle wracałam dopiero koło trzeciej czy czwartej nad ranem. Czasami naprawdę miałam ochotę rzucić tę pracę i nie spalać się na zdobywaniu jak najlepszych stopni, ale nie mogłam. Obojętnie, jak bardzo byłabym zmęczona, nie umiałabym zostawić mamy samej. Wiedziałam, że moje zarobki bardzo nam pomagały, a w przyszłości chciałam pracować w zawodzie, który uczyni mnie bogatym człowiekiem. To był mój cel, ale tylko dlatego, żeby mama nie musiała się już martwić finansami. Żeby nie musiała odkładać z niewielkiej wypłaty na nową lodówkę, skoro stara często się psuje. Żeby nie musiała odmawiać sobie wszystkich przyjemności i mogła kupić to, czego tylko zapragnie.
Chciałabym być dla niej większym wsparciem.
Schowałam telefon do torebki i skrzyżowałam ramiona na piersi, bo zobaczyłam, że naprzeciwko mnie usiadł Jayden. W słabym świetle lampek zawieszonych na dachu tarasu jego twarz wyglądała jeszcze gorzej. Zamknął oczy i odchylił do tyłu głowę. Klatka piersiowa powoli unosiła się i opadała w rytmicznym oddechu.
Zaczęłam mu się przyglądać. Był całkiem przystojny. Prosty nos i ciemne brwi, długie, gęste rzęsy. Brązowe, teraz przymknięte oczy i blond włosy, które zawsze przypominały mi fryzurę typowego surfera. Do tego latem pojawiały mu się na twarzy piegi, z którymi wyglądał naprawdę uroczo. Krótkie rękawy opinały jego potężne bicepsy, a pod granatową koszulką odznaczały się mięśnie brzucha, więc musiał być naprawdę mocno wyrzeźbiony. Przekrzywiłam głowę, lekko zafascynowana…
– Czuję, jak się na mnie gapisz – mruknął nagle.
– Nieprawda – zaprzeczyłam natychmiast.
Otworzył oczy i nasze spojrzenia się skrzyżowały. Szybko zwróciłam je w kierunku grupki głośno śmiejących się ludzi. Po chwili znów nieśmiało na niego zerknęłam, łapiąc się na tym, że zaczynałam się stresować. A to nigdy się nie zdarzyło w jego obecności, nawet gdy był znacznie bliżej, mówił miłe rzeczy lub mi dokuczał.
– I co zobaczyłaś?
– Co?
– Co zobaczyłaś, gdy mi się tak przyglądałaś? – Teraz to on wpatrywał się we mnie.
Wciągnęłam powietrze, zastanawiając się, czy rozmowa z nim miała sens. Zazwyczaj starałam się go ignorować i nie dawać mu powodu do zaczepek ani niepotrzebnych nadziei. Jednak ciekawość była silniejsza.
– Pobiłeś się z kimś? – zapytałam, przesuwając wzrokiem po jego twarzy.
Chłopak poruszył się na krześle i pochylił się do przodu. Łokcie oparł o kolana, a dłonie położył płasko na niskim stoliku. Pod wpływem tego nieznacznego przybliżenia zaczęłam się pocić. Spuścił wzrok, a gdy go uniósł, patrzył na mnie z fascynacją równą tej, gdy patrzy się na obraz Mony Lisy w muzeum.
– Powiedzmy.
– Bardzo boli?
– Tylko gdy się uśmiecham. – Uniósł kąciki ust. – Ładnie wyglądasz.
Nerwowo oblizałam usta, poczułam słodki smak błyszczyka Nory i przypomniałam sobie o makijażu. A potem poczułam wyrzuty sumienia, bo ona przez niego płakała, a on teraz mnie komplementował.
Gwałtownie wstałam z miejsca. W tym momencie zadzwonił mój telefon. Wygrzebałam go z torebki i posmutniałam, gdy zobaczyłam imię szefa na ekranie.
– Przepraszam, muszę odebrać.
Oddaliłam się od Jaydena, żeby nie słyszał rozmowy. Moja praca nie była tajemnicą, ale nie chciałam, żeby akurat on o niej wiedział. Wtedy mógłby przychodzić do baru i tam mnie dręczyć, co na pewno nie spodobałoby się Freddiemu.
– Cześć, Reeva, jesteś wolna? – zapytał niskim, ochrypłym głosem.
– Jestem na imprezie.
– A mogłabyś wpaść na kilka godzin? Sofia skaleczyła się w rękę i musiała jechać do szpitala zszyć ranę. – Westchnął. – Jest spory ruch i sam nie daję rady.
– Pewnie, postaram się być jak najszybciej.
– Dzięki wielkie. – Rozłączył się.
Potarłam dłonią czoło, zastanawiając się, jakim cudem mogłabym się tam dostać. Z mojego domu do baru szłam dwadzieścia minut, ale teraz znajdowałam się po drugiej stronie miasta. Ktoś musiałby mnie podwieźć, inaczej droga zajęłaby mi ponad godzinę.
Pomyślałam o przyjaciółkach, ale one wszystkie miały za sobą już po parę drinków. Tak samo Esme, która właśnie kończyła pewnie kolejne już piwo. Mogłabym spróbować pożyczyć od którejś z nich auto, ale przecież ja też piłam alkohol. A po mamę nie chciałam dzwonić, bo po swoich zmianach była zmęczona i zasługiwała na odpoczynek.
– Coś nie tak? – zapytał Jayden, nagle zjawiając się obok mnie.
– Nie, muszę tylko… muszę już wracać do domu – wymyśliłam na szybko.
– Tak wcześnie?
– I tak nie zostałabym dłużej niż do północy. – Wzruszyłam ramionami. – Do zobaczenia w poniedziałek. I nie bij się więcej – dodałam żartobliwie i zamierzałam wrócić do środka.
Zanim jednak przekroczyłam próg, Jayden złapał mnie za ramię. Nie było w tym nic niezwykłego, bo zazwyczaj zatrzymywał mnie w ten sposób, ale teraz naprawdę się spieszyłam, skoro musiałam pokonać pięć mil w maksymalnie pół godziny.
– Masz jak wrócić?
– Przejdę się.
– Trzy mile? W nocy? – Uniósł brwi. – Jesteś głupia czy nieodpowiedzialna? Ktoś przecież może cię… – urwał i zacisnął usta w wąską kreskę. – Odwiozę cię.
– Nie trzeba, serio. – Starałam się go szybko spławić, bo traciłam cenne minuty.
– Przestań. Mam już dość tego twojego uporu.
Tym razem chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą do ogrodu. Okrążyliśmy dom i wyszliśmy z przodu, gdzie na szerokim podjeździe zaparkowano mnóstwo aut. Wzrokiem szukałam czarnego audi Jaydena, ale nie znalazłam go. Wyszliśmy poza teren posiadłości Nory i dopiero wtedy dostrzegłam jego samochód. Stał trzysta stóp dalej, przy chodniku.
– Dlaczego zaparkowałeś tak daleko? – zdziwiłam się.
– Bo nie planowałem zostawać długo, a nie chciałem potem się wkurwiać i wykręcać na dziesięć razy, bo te matoły parkują jak matoły.
Parsknęłam śmiechem, który szybko stłumiłam. Jayden otworzył mi drzwi po stronie pasażera, za co mu podziękowałam. Po chwili zajął miejsce kierowcy, uruchomił silnik i ruszył.
Wszystko stało się tak szybko, że nie miałam okazji mocniej zaprotestować. Głupio się z tym czułam, bo zawsze go ignorowałam, a on był dla mnie miły. Oczywiście tylko wtedy, gdy nie był wredny, ale jednak.
Nie wiedziałam dlaczego, ani tym bardziej co on takiego we mnie widział, ale im częściej zdobywał się na takie miłe gesty, tym silniejsze wyrzuty sumienia czułam. Jayden nigdy nie stanie się dla mnie nikim więcej, a zasługuje na fajną, kochającą dziewczynę, taką jak Nora.
Miałam tylko nadzieję, że dziewczyna się nie dowie, iż wyszliśmy razem z jej imprezy. Mogłaby to mylnie zinterpretować.