Twardy orzech do zgryzienia - Renata Piątkowska - ebook + audiobook + książka

Twardy orzech do zgryzienia ebook i audiobook

Renata Piątkowska

4,9

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Pogodne, pełne humoru i pouczające opowiadania o sytuacjach, które mogą przydarzyć się każdemu dziecku, a łączy je jedno: trzeba się zmierzyć z problemem. Czasem jest to lęk przed szczepionką albo zasypianiem w ciemnym pokoju, innym razem nie można sobie poradzić ze złością lub niską samooceną. Zdarza się, że dziecko nie pamięta o przestrogach dorosłych i się zgubi, ale i w tej sytuacji można sobie poradzić. Niekiedy trzeba po prostu wpaść na pomysł, jak sprostać wyzwaniu albo zdobyć się na odwagę – wtedy nie ma problemów nie do rozwiązania.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 43

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 1 godz. 9 min

Oceny
4,9 (20 ocen)
18
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
araxis

Nie oderwiesz się od lektury

super audiobook
00
EwelinaPu

Nie oderwiesz się od lektury

super
00
Marta05060506

Nie oderwiesz się od lektury

Życiowe opowieści dla małych czytelników czytane przez Artura Barcisia.
00

Popularność




Copyright © Renata Piątkowska

Copyright © Wydawnictwo BIS 2017

ISBN 978-83-7551-562-6

Wydanie pierwsze w tej edycji

Wydawnictwo BIS

ul. Lędzka 44a

01–446 Warszawa

tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84

e-mail: [email protected]

www.wydawnictwobis.com.pl

Skład wersji elektroncznej:

konwersja.virtualo.pl

– Ach, żeby już było jutro – westchnęła Amelka.

Jutro Amelka ma jechać do babci. A babcia, jak wiadomo, robi najlepsze na świecie pierogi z jagodami, pozwala wnuczce przymierzać swoje kapelusze i ma wielkiego kota Mruka. Mruk jest gruby i kudłaty. Amelka ma w planie wyszczotkować mu futerko i zawiązać kokardę na ogonie. Ale to wszystko dopiero jutro. A dzisiaj Amelka nudzi się i nie wie, co ze sobą począć… W końcu zakłada grube skarpety i sunie po podłodze jak po lodowisku. Okręca się na pięcie, podnosi wysoko nogę i udaje, że jest łyżwiarką.

– Amelko, zaraz nabijesz sobie guza. Lepiej pobaw się w ogrodzie – mówi mama, która w ogóle nie zna się na tańcach na lodzie.

Amelka obeszła cały ogród w pięć minut. Znalazła w trawie trzy biedronki, dwa ślimaki i jednego dziwnego robaczka z błyszczącym pancerzykiem. Potem zdmuchnęła kilka dmuchawców i sprawdziła, czy czereśnie nadają się już do zjedzenia. Ale małe jasnoczerwone kulki były jeszcze twarde i kwaśne.

– Niby w co ja mam się bawić w tym ogrodzie? – westchnęła Amelka.

Na takim placu zabaw, który jest tuż za płotem, Amelka od razu wiedziałaby, co robić. Tam jest zjeżdżalnia, piaskownica, mały drewniany domek i huśtawki. A wśród nich jedna z żółtą deseczką, zawieszona na dwóch grubych linach. To ulubiona huśtawka Amelki. Dziewczynka chciałaby na niej usiąść, odepchnąć się mocno nogami i poszybować wysoko, do samego nieba. A potem w dół, aż warkoczyki będą powiewały, a spódnicę wiatr zamieni w wielki balon. Teraz huśtawka była wolna i zachęcająco się kołysała. Amelka dobrze wiedziała, że nie wolno jej samej wychodzić z ogrodu, ale przecież plac zabaw jest tuż obok. To zaledwie kilka kroków.

„Co to komu szkodzi, że się trochę pohuśtam?” – pomyślała Amelka i po chwili, najciszej jak umiała, zamknęła za sobą ogrodową furtkę. Biegła przez park, nie oglądając się za siebie. Dopadła huśtawki, zanim ktokolwiek zdążył ją ubiec. Huśtała się wysoko jak nigdy dotąd i nie miała zamiaru przestać, choć inne dzieci wyraźnie się niecierpliwiły. W końcu, gdy od ciągłego odpychania się rozbolały ją nogi, a wiatr o mało co nie pourywał jej warkoczyków, Amelka zwolniła huśtawkę.

No i może wróciłaby wtedy do domu, gdyby nie ten piesek. Mały biały pudelek w najprawdziwszym płaszczyku w kratkę! Amelka chciała przyjrzeć mu się dokładnie. Czy ten płaszczyk ma kieszonki? A guziki są na pleckach czy na brzuszku? I czy to coś koło szyi to kołnierzyk, czy szaliczek? Amelka zamierzała tak samo wystroić jutro kota Mruka, więc oglądała płaszczyk ze wszystkich stron. Piesek szedł na smyczy za swoją panią, a Amelka – za nim. I tak nie wiadomo kiedy znaleźli się na rynku. Tam pudelek zginął jej gdzieś w tłumie przechodniów. Rozglądając się za nim, Amelka zauważyła śliczną fontannę. Z pyszczka kamiennej ryby tryskał w górę strumień wody. Dziewczynka po prostu musiała tam podejść, zamoczyć rączki i poklepać rybę po ogonie. Na dnie fontanny leżało kilka pieniążków, ale Amelce nie udało się ich dosięgnąć. Szkoda, bo tuż obok był wielki sklep, a w nim stoisko z zabawkami. Amelka pobiegła tam i bez trudu odnalazła półki z lalkami. Krążyła wśród nich chyba z godzinę. Wygładzała lalkom sukienki i rozciągała im loczki, a potem puszczała je, sprawdzając, czy znowu się skręcą. Po lalkach przyszła kolej na pluszaki. Wygłaskała wszystkie, nawet mięciutkie czarne pająki i kolorowe ośmiornice. W końcu rozbolały ją nóżki i zmęczona rozejrzała się za mamą. Mamy nigdzie nie było i wtedy Amelka przypomniała sobie, że przyszła tu zupełnie sama i nie wie, jak wrócić do domu. Ruszyła biegiem przez sklep, szukając drzwi wyjściowych. Zobaczyła ruchome schody, których trochę się bała, i wieszaki pełne ubrań. Wokół kręciło się dużo ludzi. Robili zakupy i nie zwracali na nią uwagi. Ale jeden pan w ubraniu, które trochę przypominało mundur, dziwnie się Amelce przyglądał.

– Ojej! – Amelka przestraszyła się jego groźnej miny.

Klucząc między półkami, sprawdzała co chwila, czy nie próbuje jej złapać. W końcu trafiła do przymierzalni. Był to maleńki pokoik z wielkim lustrem. Zamiast drzwi wisiała tam długa do samej ziemi zasłona. Amelka ukryła się za nią i usiadła na podłodze wyłożonej mięciutkim dywanem. Była zmęczona i przestraszona.

– Co teraz będzie? – szepnęła i się rozpłakała. Przypomniała sobie, jak raz mama pocałowała ją w sam środek dłoni, którą potem zamknęła w piąstkę, i powiedziała, że jeśli kiedyś będzie jej smutno, to ma przytulić tę ucałowaną dłoń do policzka i pomyśleć sobie, że mama bardzo ją kocha. Amelka tak właśnie zrobiła i spłakana, z rączką przyciśniętą do buzi, zasnęła.

Tymczasem w domu Amelki słychać było nawoływania:

– Amelko, gdzie jesteś?

– Córeczko, chodź do mnie!

Mama, coraz bardziej zaniepokojona, szukała Amelki, zaglądając w każdy kąt. W tym czasie tata biegał po całym ogrodzie i po raz dziesiąty przeszukiwał garaż. Potem razem z mamą sprawdzili, czy Amelki nie ma na placu zabaw. A gdy to nic nie dało, wspólnie z sąsiadami przeczesali cały pobliski park, pytając każdego, czy nie widział małej dziewczynki z warkoczykami, w niebieskiej spódnicy. Babcia na wieść, że Amelka zaginęła, powiedziała, że to się nie mieści w głowie, i musiała zażyć jakieś gorzkie kropelki na uspokojenie. Tata był już gotów dzwonić na policję i nie wiadomo, jak by się to wszystko skończyło, gdyby nie pani Basia. To właśnie ona, chcąc przymierzyć śliczną czerwoną sukienkę, weszła do przymierzalni i znalazła śpiącą dziewczynkę. Pani Basia dobrze znała Amelkę, bo od dawna pracowała z jej mamą. Wystarczył jeden telefon i po chwili do przymierzalni wpadła bardzo zdenerwowana mama, a za nią jeszcze bardziej zdenerwowany tata. Za nimi pojawiły się zaciekawione panie kasjerki i pan w czarnym mundurze, który okazał się ochroniarzem. I to on powiedział:

– Na drugi raz, jak się zgubisz, malutka, to właśnie mnie lub te panie powinnaś poprosić o pomoc.

– Nie będzie żadnego drugiego razu – szepnęła Amelka i spojrzała na mamę, która była dziwnie blada i jakby chudsza niż wczoraj. Tata dla odmiany był czerwony i miał potargane włosy. Wyglądał, jakby ktoś poprzylepiał mu do głowy rozczochrane, dzikie koty. Na ten widok Amelce zadrżała broda.

– Nawet jeśli za płotem będą spacerowały pudle w strojach kąpielowych albo jamniki przebrane za baletnice, to i tak nigdzie za nimi nie pójdę – obiecała i zrobiła to, co dzieciom wychodzi najlepiej, czyli dała tacie całuska i przytuliła się mocno do mamy.