Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Pogodne, pełne humoru i pouczające opowiadania o sytuacjach, które mogą przydarzyć się każdemu dziecku, a łączy je jedno: trzeba się zmierzyć z problemem. Czasem jest to lęk przed szczepionką albo zasypianiem w ciemnym pokoju, innym razem nie można sobie poradzić ze złością lub niską samooceną. Zdarza się, że dziecko nie pamięta o przestrogach dorosłych i się zgubi, ale i w tej sytuacji można sobie poradzić. Niekiedy trzeba po prostu wpaść na pomysł, jak sprostać wyzwaniu albo zdobyć się na odwagę – wtedy nie ma problemów nie do rozwiązania.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 43
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © Renata Piątkowska
Copyright © Wydawnictwo BIS 2017
ISBN 978-83-7551-562-6
Wydanie pierwsze w tej edycji
Wydawnictwo BIS
ul. Lędzka 44a
01–446 Warszawa
tel. 22 877-27-05, 22 877-40-33; fax 22 837-10-84
e-mail: [email protected]
www.wydawnictwobis.com.pl
Skład wersji elektroncznej:
konwersja.virtualo.pl
– Ach, żeby już było jutro – westchnęła Amelka.
Jutro Amelka ma jechać do babci. A babcia, jak wiadomo, robi najlepsze na świecie pierogi z jagodami, pozwala wnuczce przymierzać swoje kapelusze i ma wielkiego kota Mruka. Mruk jest gruby i kudłaty. Amelka ma w planie wyszczotkować mu futerko i zawiązać kokardę na ogonie. Ale to wszystko dopiero jutro. A dzisiaj Amelka nudzi się i nie wie, co ze sobą począć… W końcu zakłada grube skarpety i sunie po podłodze jak po lodowisku. Okręca się na pięcie, podnosi wysoko nogę i udaje, że jest łyżwiarką.
– Amelko, zaraz nabijesz sobie guza. Lepiej pobaw się w ogrodzie – mówi mama, która w ogóle nie zna się na tańcach na lodzie.
Amelka obeszła cały ogród w pięć minut. Znalazła w trawie trzy biedronki, dwa ślimaki i jednego dziwnego robaczka z błyszczącym pancerzykiem. Potem zdmuchnęła kilka dmuchawców i sprawdziła, czy czereśnie nadają się już do zjedzenia. Ale małe jasnoczerwone kulki były jeszcze twarde i kwaśne.
– Niby w co ja mam się bawić w tym ogrodzie? – westchnęła Amelka.
Na takim placu zabaw, który jest tuż za płotem, Amelka od razu wiedziałaby, co robić. Tam jest zjeżdżalnia, piaskownica, mały drewniany domek i huśtawki. A wśród nich jedna z żółtą deseczką, zawieszona na dwóch grubych linach. To ulubiona huśtawka Amelki. Dziewczynka chciałaby na niej usiąść, odepchnąć się mocno nogami i poszybować wysoko, do samego nieba. A potem w dół, aż warkoczyki będą powiewały, a spódnicę wiatr zamieni w wielki balon. Teraz huśtawka była wolna i zachęcająco się kołysała. Amelka dobrze wiedziała, że nie wolno jej samej wychodzić z ogrodu, ale przecież plac zabaw jest tuż obok. To zaledwie kilka kroków.
„Co to komu szkodzi, że się trochę pohuśtam?” – pomyślała Amelka i po chwili, najciszej jak umiała, zamknęła za sobą ogrodową furtkę. Biegła przez park, nie oglądając się za siebie. Dopadła huśtawki, zanim ktokolwiek zdążył ją ubiec. Huśtała się wysoko jak nigdy dotąd i nie miała zamiaru przestać, choć inne dzieci wyraźnie się niecierpliwiły. W końcu, gdy od ciągłego odpychania się rozbolały ją nogi, a wiatr o mało co nie pourywał jej warkoczyków, Amelka zwolniła huśtawkę.
No i może wróciłaby wtedy do domu, gdyby nie ten piesek. Mały biały pudelek w najprawdziwszym płaszczyku w kratkę! Amelka chciała przyjrzeć mu się dokładnie. Czy ten płaszczyk ma kieszonki? A guziki są na pleckach czy na brzuszku? I czy to coś koło szyi to kołnierzyk, czy szaliczek? Amelka zamierzała tak samo wystroić jutro kota Mruka, więc oglądała płaszczyk ze wszystkich stron. Piesek szedł na smyczy za swoją panią, a Amelka – za nim. I tak nie wiadomo kiedy znaleźli się na rynku. Tam pudelek zginął jej gdzieś w tłumie przechodniów. Rozglądając się za nim, Amelka zauważyła śliczną fontannę. Z pyszczka kamiennej ryby tryskał w górę strumień wody. Dziewczynka po prostu musiała tam podejść, zamoczyć rączki i poklepać rybę po ogonie. Na dnie fontanny leżało kilka pieniążków, ale Amelce nie udało się ich dosięgnąć. Szkoda, bo tuż obok był wielki sklep, a w nim stoisko z zabawkami. Amelka pobiegła tam i bez trudu odnalazła półki z lalkami. Krążyła wśród nich chyba z godzinę. Wygładzała lalkom sukienki i rozciągała im loczki, a potem puszczała je, sprawdzając, czy znowu się skręcą. Po lalkach przyszła kolej na pluszaki. Wygłaskała wszystkie, nawet mięciutkie czarne pająki i kolorowe ośmiornice. W końcu rozbolały ją nóżki i zmęczona rozejrzała się za mamą. Mamy nigdzie nie było i wtedy Amelka przypomniała sobie, że przyszła tu zupełnie sama i nie wie, jak wrócić do domu. Ruszyła biegiem przez sklep, szukając drzwi wyjściowych. Zobaczyła ruchome schody, których trochę się bała, i wieszaki pełne ubrań. Wokół kręciło się dużo ludzi. Robili zakupy i nie zwracali na nią uwagi. Ale jeden pan w ubraniu, które trochę przypominało mundur, dziwnie się Amelce przyglądał.
– Ojej! – Amelka przestraszyła się jego groźnej miny.
Klucząc między półkami, sprawdzała co chwila, czy nie próbuje jej złapać. W końcu trafiła do przymierzalni. Był to maleńki pokoik z wielkim lustrem. Zamiast drzwi wisiała tam długa do samej ziemi zasłona. Amelka ukryła się za nią i usiadła na podłodze wyłożonej mięciutkim dywanem. Była zmęczona i przestraszona.
– Co teraz będzie? – szepnęła i się rozpłakała. Przypomniała sobie, jak raz mama pocałowała ją w sam środek dłoni, którą potem zamknęła w piąstkę, i powiedziała, że jeśli kiedyś będzie jej smutno, to ma przytulić tę ucałowaną dłoń do policzka i pomyśleć sobie, że mama bardzo ją kocha. Amelka tak właśnie zrobiła i spłakana, z rączką przyciśniętą do buzi, zasnęła.
Tymczasem w domu Amelki słychać było nawoływania:
– Amelko, gdzie jesteś?
– Córeczko, chodź do mnie!
Mama, coraz bardziej zaniepokojona, szukała Amelki, zaglądając w każdy kąt. W tym czasie tata biegał po całym ogrodzie i po raz dziesiąty przeszukiwał garaż. Potem razem z mamą sprawdzili, czy Amelki nie ma na placu zabaw. A gdy to nic nie dało, wspólnie z sąsiadami przeczesali cały pobliski park, pytając każdego, czy nie widział małej dziewczynki z warkoczykami, w niebieskiej spódnicy. Babcia na wieść, że Amelka zaginęła, powiedziała, że to się nie mieści w głowie, i musiała zażyć jakieś gorzkie kropelki na uspokojenie. Tata był już gotów dzwonić na policję i nie wiadomo, jak by się to wszystko skończyło, gdyby nie pani Basia. To właśnie ona, chcąc przymierzyć śliczną czerwoną sukienkę, weszła do przymierzalni i znalazła śpiącą dziewczynkę. Pani Basia dobrze znała Amelkę, bo od dawna pracowała z jej mamą. Wystarczył jeden telefon i po chwili do przymierzalni wpadła bardzo zdenerwowana mama, a za nią jeszcze bardziej zdenerwowany tata. Za nimi pojawiły się zaciekawione panie kasjerki i pan w czarnym mundurze, który okazał się ochroniarzem. I to on powiedział:
– Na drugi raz, jak się zgubisz, malutka, to właśnie mnie lub te panie powinnaś poprosić o pomoc.
– Nie będzie żadnego drugiego razu – szepnęła Amelka i spojrzała na mamę, która była dziwnie blada i jakby chudsza niż wczoraj. Tata dla odmiany był czerwony i miał potargane włosy. Wyglądał, jakby ktoś poprzylepiał mu do głowy rozczochrane, dzikie koty. Na ten widok Amelce zadrżała broda.
– Nawet jeśli za płotem będą spacerowały pudle w strojach kąpielowych albo jamniki przebrane za baletnice, to i tak nigdzie za nimi nie pójdę – obiecała i zrobiła to, co dzieciom wychodzi najlepiej, czyli dała tacie całuska i przytuliła się mocno do mamy.