Twój drugi mózg - Dr Emeran Mayer - ebook

Twój drugi mózg ebook

Dr Emeran Mayer

4,4

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Wybitna książka lekarza, uczonego i światowego eksperta, który od ponad 40 lat wnikliwie bada zależności łączące mózg i jelita. Czy wiesz, że twoje jelita prowadzą nieustanną rozmowę z mózgiem? Co więcej, ta rozmowa ma ogromne znaczenie dla twojego zdrowia i nastroju, a nawet wpływa na podejmowanie przez ciebie decyzji! Coraz wyraźniej uświadamiamy sobie, że rola układu pokarmowego nie ogranicza się do trawienia. Dr Emeran Mayer wykazuje, że nasz układ pokarmowy to największy pod względem powierzchni narząd zmysłu z milionami receptorów i zakończeń nerwowych. Jednocześnie przewód pokarmowy to środowisko życia trylionów mikroorganizmów, których aktywność wykracza o wiele dalej poza strawienie tłustego obiadu. Z przewodu pokarmowego wciąż płynie do naszego mózgu gigantyczny strumień różnorodnych sygnałów. Wszystko to nie pozostaje bez wpływu na nasze zdrowie, nastrój, stan psychiczny, a nawet zachowanie. Fascynujemy się penetracją najdalszych zakątków kosmosu i przepastnych głębi oceanów, ale do niedawna kompletnie ignorowaliśmy złożony wszechświat w swoim własnym organizmie - świat drobnoustrojów jelitowych. Wciąż pozostaje wiele do odkrycia na temat oddziaływania tego systemu na nasze zdrowie, jednak nauka wyraźnie dostrzega już, że oś mózg-jelita-mikrobiom ściśle splata stan zdrowia mózgu z tym, co jemy, jak uprawiamy i przetwarzamy żywność, jakie zażywamy leki, w jaki sposób pojawiamy się na tym świecie oraz w jakie interakcje wchodzimy przez całe życie z mikroorganizmami z otaczającego środowiska. Skoro zaczynamy w pełni rozumieć tę cudowną złożoność uniwersalnych współzależności, których jako ludzie stanowimy tylko malutki ułamek, jestem przekonany, że będziemy postrzegać świat, siebie i swoje zdrowie zupełnie nowymi oczami.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 327

Oceny
4,4 (50 ocen)
26
16
8
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Jakub1970

Nie oderwiesz się od lektury

"Twój drugi mózg" to niesamowicie interesująca książka, która bada rolę i znaczenie jelit w naszym zdrowiu fizycznym i psychicznym. Autor przedstawia fascynujące odkrycia naukowe, które wskazują na to, że jelita są nie tylko miejscem trawienia, ale również mają ogromny wpływ na nasz umysł i samopoczucie. Książka omawia kompleksowy system jelitno-mózgowy, nazywany również "osią jelitowo-mózgowej", który opisuje interakcje między mikroorganizmami jelitowymi a naszym układem nerwowym. Autor wyjaśnia, jak mikrobiota jelitowa wpływa na nasze zdrowie psychiczne, w tym na nastrój, poziom stresu, funkcje poznawcze i wiele innych aspektów
00
Kutija78

Nie oderwiesz się od lektury

Popularność




CZĘŚĆ I ORGA­NIZM – INTE­LI­GENTNY SUPER­KOM­PU­TER

CZĘŚĆ I

ORGA­NIZM – INTE­LI­GENTNY SUPER­KOM­PU­TER

Roz­dział 1 Umysł ma naprawdę łącz­ność z cia­łem

ROZ­DZIAŁ 1

Umysł ma naprawdę łącz­ność z cia­łem

Kiedy zaczą­łem stu­dio­wać medy­cynę w 1970 roku, leka­rze postrze­gali ludzki orga­nizm jako skom­pli­ko­waną maszynę zło­żoną ze skoń­czo­nej liczby osob­nych ele­men­tów. Śred­nio funk­cjo­nuje ona około sie­dem­dzie­się­ciu pię­ciu lat, o ile odpo­wied­nio o nią dbamy i zaopa­tru­jemy we wła­ściwe paliwo. Maszyna ta, podob­nie jak dobrej jako­ści samo­chód, będzie dobrze się spra­wo­wać pod warun­kiem, że nie ule­gnie groź­nemu wypad­kowi, a żadne czę­ści nie zużyją się czy nie zepsują. Aby zapo­biec nie­ocze­ki­wa­nym kło­po­tom, wystar­czy wyko­ny­wać ruty­nowe prze­glądy. Z kolei poważne pro­blemy, takie jak infek­cja, uraz powy­pad­kowy czy cho­roba nie­do­krwienna serca, da się roz­wią­zać przy uży­ciu instru­men­tów medy­cyny zacho­waw­czej i chi­rur­gii.

Nie­mniej w ciągu ostat­nich czter­dzie­stu czy pięć­dzie­się­ciu lat nasz stan zdro­wia pogor­szył się w cał­kiem pod­sta­wo­wym sen­sie i wydaje się, że nie można już zro­zu­mieć tej sytu­acji ani usu­nąć nie­do­ma­gań przy uży­ciu dotych­cza­so­wego modelu. Tego, co się dzieje, nie da się już wyja­śnić na zasa­dzie pro­stego zabu­rze­nia czyn­no­ści narządu czy genu. Zaczy­namy sobie raczej zda­wać sprawę, że zło­żone mecha­ni­zmy regu­la­to­rowe, które poma­gają w adap­ta­cji orga­ni­zmu i mózgu do gwał­tow­nie zacho­dzą­cych zmian śro­do­wi­ska, same zaczy­nają ule­gać wpły­wom zmie­nia­ją­cego się stylu życia. Mecha­ni­zmy te nie funk­cjo­nują w odosob­nie­niu, lecz jako czę­ści pew­nej cało­ści. Regu­lują nasze spo­ży­cie pokarmu, prze­mianę mate­rii i wagę ciała, układ odpor­no­ściowy oraz roz­wój i stan zdro­wia mózgu. Zaczy­namy też rozu­mieć, że istotny skład­nik tych sys­te­mów regu­la­cyj­nych sta­no­wią jelita oraz żyjące w nich drob­no­ustroje (mikro­biota jeli­towa) i czą­steczki sygna­łowe, które owe drob­no­ustroje wytwa­rzają, korzy­sta­jąc z gigan­tycz­nej liczby swych genów (mikro­biomu).

W książce tej przed­sta­wiam nowe, rewo­lu­cyjne spoj­rze­nie na wza­jemną komu­ni­ka­cję mózgu, jelit i try­lio­nów mikro­or­ga­ni­zmów, które w nich bytują. W szcze­gól­no­ści sku­piam się na roli, jaką związki te odgry­wają w zacho­wa­niu zdro­wia samego mózgu oraz jelit. Oma­wiam nega­tywne kon­se­kwen­cje zabu­rzeń tej komu­ni­ka­cji dla wspo­mnia­nych narzą­dów oraz pro­po­nuję spo­soby ponow­nego nawią­za­nia i uspraw­nie­nia komu­ni­ka­cji mózg-jelita, pozwa­la­jące praw­dzi­wie zadbać o nasze zdro­wie.

Już pod­czas stu­diów nie bar­dzo mi odpo­wia­dało obo­wią­zu­jące tra­dy­cyjne podej­ście. Pozna­jąc układy orga­ni­zmu i mecha­ni­zmy powsta­wa­nia cho­rób, ze zdzi­wie­niem zauwa­ża­łem, jak rzadko wspo­mina się o mózgu i jego poten­cjal­nym udziale w takich czę­stych scho­rze­niach, jak wrzody żołądka, nad­ci­śnie­nie tęt­ni­cze czy prze­wle­kłe stany bólowe. Ponadto widy­wa­łem w szpi­talu licz­nych pacjen­tów, u któ­rych nawet naj­bar­dziej kom­plek­sowe bada­nia dia­gno­styczne nie ujaw­niały przy­czyny nie­do­ma­gań. Dole­gli­wo­ści te obej­mo­wały głów­nie prze­wle­kłe bóle w róż­nych rejo­nach ciała: w brzu­chu, pod­brzu­szu, klatce pier­sio­wej. Gdy na trze­cim roku stu­diów przy­szła pora na wybór tematu dyser­ta­cji, posta­no­wi­łem zająć się bio­lo­gicz­nymi mecha­ni­zmami inte­rak­cji mózgu z resztą orga­ni­zmu, mając nadzieję, że lepiej zro­zu­miem prze­bieg wielu powszech­nie wystę­pu­ją­cych cho­rób. Przez wiele mie­sięcy zwra­ca­łem się do pro­fe­so­rów repre­zen­tu­ją­cych roz­ma­ite spe­cjal­no­ści. „Panie Mayer – powie­dział mi pro­fe­sor Karl, jeden z czo­ło­wych wykła­dow­ców interny na moim uni­wer­sy­te­cie – wszy­scy wiemy, że psy­chika odgrywa ważną rolę w cho­ro­bach prze­wle­kłych. Ale nie ma dziś nauko­wej metody, która pozwo­li­łaby stu­dio­wać to zja­wi­sko kli­niczne, i z pew­no­ścią nie ma moż­li­wo­ści, aby mógł pan napi­sać całą dyser­ta­cję na ten temat”.

Model cho­roby uzna­wany przez tego sza­cow­nego pro­fe­sora i cały sys­tem opieki zdro­wot­nej zna­ko­mi­cie spraw­dzał się w odnie­sie­niu do pew­nych cho­rób ostrych (czyli takich, które poja­wiają się nagle i nie trwają długo), na przy­kład infek­cji, zawa­łów serca czy nagłych sta­nów chi­rur­gicz­nych, powiedzmy, zapa­le­nia wyrostka robacz­ko­wego. Powo­łu­jąc się na te suk­cesy, nowo­cze­sna medy­cyna nabrała pew­no­ści sie­bie. Trudno było zna­leźć cho­robę zakaźną, któ­rej nie można byłoby wyle­czyć coraz sil­niej dzia­ła­ją­cymi anty­bio­ty­kami. Nowo wyna­le­zione tech­niki chi­rur­giczne pozwa­lały zapo­bie­gać wielu cho­ro­bom lub je leczyć. Zepsute czę­ści orga­ni­zmu można usu­wać lub wymie­niać na nowe. Trzeba tylko poznać wszyst­kie inży­nier­skie triki, które spra­wiają, że poszcze­gólne ele­menty tej maszy­ne­rii spraw­nie funk­cjo­nują. Coraz bar­dziej uza­leż­nia­jąc się od zaawan­so­wa­nych tech­no­lo­gii, sys­tem opieki zdro­wot­nej nabrał zaraź­li­wego opty­mi­zmu, że nawet najbar­dziej zło­wro­gie z cho­rób prze­wle­kłych, w tym plaga nowo­two­rów zło­śli­wych, będą mogły zostać w końcu poko­nane.

Kiedy pre­zy­dent Nixon pod­pi­sał w 1971 roku ustawę Natio­nal Can­cer Act, doty­czącą pro­wa­dze­nia badań nad zwal­cza­niem nowo­two­rów, zachod­nia medy­cyna zyskała jasny sygnał o kie­runku roz­woju oraz nową, mili­tarną meta­forę. Rak stał się wro­giem naro­do­wym, a ludz­kie ciało polem bitwy. Na tym polu leka­rze sto­so­wali tak­tykę spa­lo­nej ziemi w celu wyru­go­wa­nia cho­roby z orga­ni­zmu, korzy­sta­jąc z tok­sycz­nych che­mi­ka­liów, śmier­tel­nego pro­mie­nio­wa­nia oraz inter­wen­cji chi­rur­gicz­nych, by ze wzra­sta­jącą siłą przy­pusz­czać ataki na komórki rakowe. Medy­cyna z powo­dze­niem sto­so­wała już tę tak­tykę w odnie­sie­niu do cho­rób zakaź­nych, rzu­ciw­szy do walki anty­bio­tyki o sze­ro­kim spek­trum dzia­ła­nia (czyli zabi­ja­jące lub oka­le­cza­jące wiele gatun­ków bak­te­rii) w celu uni­ce­stwie­nia drob­no­ustro­jów cho­ro­bo­twór­czych. W obu tych przy­pad­kach – o ile tylko można osią­gnąć osta­teczny suk­ces – pono­szone przy oka­zji nie­unik­nione straty trak­to­wano jako akcep­to­walne ryzyko.

Ten mecha­ni­styczny i mili­ta­ry­styczny model cho­roby nadał ton bada­niom medycz­nym na całe dzie­się­cio­le­cia. Jeśli tylko możemy napra­wić daną część – myśle­li­śmy – pro­blem będzie usu­nięty; nie ma potrzeby docie­kać źró­dło­wej przy­czyny. Podej­ście to dopro­wa­dziło do lecze­nia nad­ci­śnie­nia beta-blo­ke­rami i anta­go­ni­stami wap­nia w celu hamo­wa­nia myl­nych sygna­łów z mózgu do serca i naczyń krwio­no­śnych oraz do wyna­le­zie­nia inhi­bi­to­rów pompy pro­to­no­wej, które łago­dzą wrzody żołądka i zgagę przez tłu­mie­nie nad­mier­nego wytwa­rza­nia kwasu żołąd­ko­wego. Medy­cyna i nauka nie zwra­cały szcze­gól­nej uwagi na ano­ma­lie czyn­no­ściowe mózgu, które były pier­wotną przy­czyną tych scho­rzeń. Jeśli zaś zasto­so­wane metody nie przy­no­siły poprawy, ucie­kano się do jesz­cze dra­stycz­niej­szych środ­ków. Jeśli inhi­bi­tor pompy pro­to­no­wej nie zdła­wił wrzo­dów, zawsze można prze­ciąć nerw błędny – ważną wiązkę włó­kien ner­wo­wych, które łączą mózg i jelita.

Nie­wąt­pli­wie część tych metod była nad­zwy­czaj sku­teczna, toteż przez lata wyda­wało się, iż śro­do­wi­sko lekar­skie i prze­mysł far­ma­ceu­tyczny powinny podą­żać obra­nym kur­sem, pacjen­tów zaś nie ma co zanadto zamę­czać spra­wami zwią­za­nymi z pro­fi­lak­tyką. A już roz­wa­ża­nia nad pierw­szo­pla­nową rolą mózgu i wyra­zi­stych sygna­łów, które wysyła on orga­ni­zmowi w stre­sie lub nega­tyw­nych sta­nach psy­chicz­nych, wyda­wały się po pro­stu do niczego nie­po­trzebne. Pierw­sze leki na nad­ci­śnie­nie, cho­robę wień­cową czy wrzody żołądka stop­niowo zastę­po­wano coraz efek­tyw­niej­szymi pre­pa­ra­tami i meto­dami, które rato­wały życie, ogra­ni­czały cier­pie­nia oraz przy­spa­rzały zysków prze­mysłowi far­ma­ceu­tycz­nemu.

Dziś jed­nak to stare mecha­ni­styczne podej­ście zaczyna zawo­dzić. Maszyny sprzed czter­dzie­stu lat, na któ­rych opie­rał się tra­dy­cyjny model cho­roby – samo­chody, statki, samo­loty – nie miały wyra­fi­no­wa­nej elek­tro­niki, która odgrywa zasad­ni­czą rolę w dzi­siej­szych urzą­dze­niach tego typu. Nawet rakiety Apollo zdą­ża­jące na Księ­życ miały na pokła­dzie tylko bar­dzo ele­men­tarne kom­pu­tery, miliony razy słab­sze od iPhone’a, a porów­ny­walne raczej do sta­rego kal­ku­la­tora z lat osiem­dzie­sią­tych! Nic więc dziw­nego, że ówcze­sny mecha­ni­styczny model cho­roby nie uwzględ­niał mocy prze­li­cze­nio­wej – inte­li­gen­cji. Ina­czej mówiąc, nie brał pod uwagę mózgu.

Rów­no­le­gle do zmian tech­no­lo­gicz­nych zmie­niły się rów­nież modele, które sto­su­jemy do kon­cep­tu­ali­za­cji ludz­kiego ciała. Moce prze­li­cze­niowe wzro­sły wykład­ni­czo, samo­chody stały się rucho­mymi kom­pu­te­rami, które odbie­rają sygnały od pod­ze­spo­łów i regu­lują ich pracę, a nie­długo będą pro­wa­dzić auto bez udziału czło­wieka. Jed­no­cze­śnie dawna fascy­na­cja mecha­niką i sil­ni­kami ustą­piła nowej fascy­na­cji gro­ma­dze­niem i prze­twa­rza­niem infor­ma­cji. Model mecha­ni­styczny w medy­cy­nie oka­zał się uży­teczny do lecze­nia pew­nych cho­rób. Jed­nak w odnie­sie­niu do prze­wle­kłych scho­rzeń ciała i mózgu już się nie spraw­dza.

Cena za przy­ję­cie mecha­ni­stycz­nego modelu cho­roby

Tra­dy­cyjny obraz cho­roby jako awa­rii poje­dyn­czej czę­ści w zło­żo­nym mecha­ni­zmie, którą można usu­nąć dzięki lekom lub inter­wen­cji chi­rur­gicz­nej, dał impuls do nie­ustan­nego roz­woju branży zdro­wot­nej. Od 1970 roku wydatki per capita na opiekę zdro­wotną w Sta­nach Zjed­no­czo­nych wzro­sły o ponad 2000 pro­cent. Na sfi­nan­so­wa­nie tego olbrzy­miego przed­się­wzię­cia idzie nie­mal 20 pro­cent wszyst­kich dóbr wytwa­rza­nych rocz­nie przez gospo­darkę ame­ry­kań­ską.

O ile jed­nak Świa­towa Orga­ni­za­cja Zdro­wia w donio­słym rapor­cie z 2000 roku uznała ame­ry­kań­ski sys­tem opieki zdro­wot­nej za naj­droż­szy na świe­cie, o tyle skla­sy­fi­ko­wała go na roz­cza­ro­wu­ją­cym 37. miej­scu pod wzglę­dem ogól­nej wydol­no­ści oraz 72. pod wzglę­dem prze­cięt­nego stanu zdro­wia oby­wa­teli w gru­pie 191 kra­jów człon­kow­skich obję­tych bada­niem. Stany Zjed­no­czone nie wypa­dły dużo lepiej w now­szym bada­niu Fun­du­szu Mię­dzy­na­ro­do­wego, który uznał ame­ry­kań­ski sys­tem opieki zdro­wot­nej za naj­droż­szy per capita wśród jede­na­stu kra­jów zachod­nich; nie­mal dwu­krot­nie droż­szy niż sys­temy wszyst­kich innych ana­li­zo­wa­nych kra­jów. Jed­no­cze­śnie Stany Zjed­no­czone zna­la­zły się na ostat­nim miej­scu pod wzglę­dem ogól­nej wydol­no­ści sys­temu. Dane te są odzwier­cie­dle­niem smut­nej prawdy, że pomimo wciąż wzra­sta­ją­cych nakła­dów na roz­wią­zy­wa­nie pro­ble­mów zdro­wot­nych kraju zro­biono bar­dzo nie­wielki postęp w lecze­niu prze­wle­kłych sta­nów bólo­wych, zabu­rzeń na linii mózg-jelita, takich jak zespół jelita draż­li­wego, czy takich cho­rób psy­chicz­nych, jak depre­sja kli­niczna, lęk i cho­roby zwy­rod­nie­niowe układu ner­wo­wego. Czy trud­no­ści te wyni­kają ze zdez­ak­tu­ali­zo­wa­nego modelu ludz­kiego ciała? Z tak sfor­mu­ło­waną tezą zga­dza się już nie tylko rosnąca rze­sza spe­cja­li­stów inte­gra­tyw­nego podej­ścia do zdro­wia czy medy­cyny funk­cjo­nal­nej, lecz także tra­dy­cyj­nie ukształ­to­wa­nych naukow­ców. Na hory­zon­cie widać już zmiany.

Tajem­ni­cze pogor­sze­nie się naszego zdro­wia

Bez­rad­ność wobec wielu scho­rzeń prze­wle­kłych, w tym zespołu jelita draż­li­wego, chro­nicz­nego bólu i depre­sji, nie jest jedyną wadą tra­dy­cyj­nego modelu medy­cyny opar­tego na cho­ro­bie. Od lat sie­dem­dzie­sią­tych jeste­śmy świad­kami poja­wia­nia się nowych wyzwań zdro­wot­nych na skalę spo­łeczną, obej­mu­ją­cych gwał­towny wzrost oty­ło­ści i zabu­rzeń meta­bo­licz­nych, cho­rób auto­im­mu­no­lo­gicz­nych, takich jak nie­swo­iste zapa­le­nie jelit, astmy i aler­gii, oraz cho­rób roz­wi­ja­ją­cego się lub sta­rze­ją­cego mózgu: auty­zmu, cho­roby Alzhe­imera i cho­roby Par­kin­sona.

Odse­tek osób oty­łych w Sta­nach Zjed­no­czo­nych stop­niowo wzra­stał od 13 pro­cent popu­la­cji w 1972 roku do 35 pro­cent w 2012. Dziś 154,7 miliona doro­słych Ame­ry­ka­nów ma nad­wagę lub oty­łość, w tym 17 pro­cent dzieci w wieku 2–19 lat, czyli co szó­ste. Z powodu nad­wagi lub oty­ło­ści rocz­nie umiera co naj­mniej 2,8 miliona ludzi. Ogól­nie nad­wa­dze lub oty­ło­ści można przy­pi­sać 44 pro­cent przy­pad­ków cukrzycy, 23 pro­cent cho­roby nie­do­krwien­nej serca i 7–41 pro­cent róż­nych nowo­two­rów. Sza­cuje się, że jeżeli epi­de­mia oty­ło­ści będzie trwać nie­po­skro­miona, to koszty lecze­nia z powodu scho­rzeń z nią powią­za­nych wzro­sną do zawrot­nej sumy 620 miliar­dów dola­rów rocz­nie.

Wciąż zma­gamy się ze zna­le­zie­niem wyja­śnie­nia tego nagłego wzro­stu zacho­ro­wań na nowe scho­rze­nia i w odnie­sie­niu do więk­szo­ści z nich nie dys­po­nu­jemy sku­tecz­nymi roz­wią­za­niami. O ile wzrost dłu­go­wiecz­no­ści w Sta­nach Zjed­no­czo­nych odpo­wiada temu w wielu innych kra­jach roz­wi­nię­tego świata, o tyle pozo­sta­jemy daleko w tyle pod wzglę­dem spraw­no­ści fizycz­nej i umy­sło­wej w ostat­nich deka­dach życia. Ceną, jaką pła­cimy za przy­rost lat życia, jest jakość tych lat.

Sto­jące przed nami wyzwa­nia narzu­cają koniecz­ność takiej aktu­ali­za­cji powszech­nie obo­wią­zu­ją­cego modelu ludz­kiego orga­ni­zmu, by z jego pomocą zro­zu­mieć, jak fak­tycz­nie funk­cjo­nuje orga­nizm, jak zacho­wać jego opty­malne dzia­ła­nie oraz jak leczyć go bez­piecz­nie i sku­tecz­nie, gdy coś szwan­kuje. Cena trwa­nia przy prze­sta­rza­łym uję­ciu orga­ni­zmu jest zbyt wysoka, a szkody nazbyt dotkliwe, byśmy mogli to baga­te­li­zo­wać.

Do dziś w dużym stop­niu igno­ro­wa­li­śmy zasad­ni­czą rolę dwóch naj­bar­dziej zło­żo­nych ukła­dów w orga­ni­zmie, które decy­dują o naszym ogól­nym sta­nie zdro­wia: trzewi (układu pokar­mo­wego) i mózgu (układu ner­wo­wego). Połą­cze­nie mię­dzy umy­słem a cia­łem to nie jakiś mit – to bio­lo­giczny fakt oraz ważne ogniwo pro­wa­dzące do zro­zu­mie­nia, czym jest zdro­wie całego orga­ni­zmu.

Super­kom­pu­te­rowy model układu pokar­mo­wego

Od dzie­się­cio­leci nasze rozu­mie­nie układu pokar­mo­wego opie­rało się na mecha­ni­stycz­nym modelu całego ciała. Trak­to­wał on jelita jako urzą­dze­nie daw­nego typu, które dzia­łało zgod­nie z zasa­dami XIX-wiecz­nej maszyny paro­wej. Zja­damy, gry­ziemy i poły­kamy pokarm, a potem żołą­dek doko­nuje jego roz­kładu, mecha­nicz­nie roz­drab­nia­jąc masę pokar­mową z udzia­łem skon­cen­tro­wa­nego kwasu sol­nego. Następ­nie pozbywa się tej homo­ge­nicz­nej papki do jelita cien­kiego, które wchła­nia kalo­rie i skład­niki odżyw­cze i prze­suwa nie­stra­wione resztki do jelita gru­bego, zaj­mu­ją­cego się ich wyda­le­niem. Ta meta­fora rodem z epoki prze­my­sło­wej była łatwa do uchwy­ce­nia i odci­snęła piętno na poko­le­niach leka­rzy, w tym dzi­siej­szych gastro­en­te­ro­lo­gów i chi­rur­gów. Zgod­nie z tą wizją wadli­wie dzia­ła­jące czę­ści prze­wodu pokar­mo­wego można z łatwo­ścią obejść lub usu­nąć, a także można rady­kal­nie zmie­nić jego „styki”, by wspo­móc spa­dek wagi ciała. Nabra­li­śmy takiej bie­gło­ści w wyko­ny­wa­niu tych inter­wen­cji, że można je robić endo­sko­powo, bez otwie­ra­nia jamy brzusz­nej.

Ale oka­zuje się, że ten model jest bar­dzo sym­pli­styczny. Choć w medy­cy­nie na­dal postrzega się jelita jako w dużym stop­niu nie­za­leżne od mózgu, wiemy obec­nie, że te dwa narządy są wie­lo­rako wza­jem­nie powią­zane, a obser­wa­cja ta uze­wnętrz­nia się w kon­cep­cji osi jelita-mózg. Zgod­nie z tą kon­cep­cją układ pokar­mowy jest two­rem dużo bar­dziej zło­żo­nym i sub­tel­nym oraz ma dużo więk­szy wpływ na różne funk­cje w orga­ni­zmie, niż kie­dyś zakła­da­li­śmy. Pro­wa­dzone współ­cze­śnie bada­nia wska­zują, że jelita, pozo­sta­jące w ści­słej inte­rak­cji z zamiesz­ku­ją­cymi je drob­no­ustro­jami, mogą oddzia­ły­wać na nasze emo­cje tła, wraż­li­wość na ból oraz inte­rak­cje spo­łeczne, a nawet kie­ro­wać wie­loma z naszych decy­zji – i to nie tylko co do pre­fe­ren­cji żyw­no­ścio­wych czy wiel­ko­ści posiłku. Dając neu­ro­lo­giczną pod­bu­dowę utar­tym zwro­tom o „intu­icji trzew­nej” (gut feelings), zło­żona komu­ni­ka­cja pomię­dzy jeli­tami a mózgiem odgrywa rolę w sytu­acjach, gdy podej­mu­jemy jedne z naj­waż­niej­szych życio­wych decy­zji.

Związ­kiem mię­dzy jeli­tami a mózgiem powinni się inte­re­so­wać nie tylko psy­cho­lo­go­wie; nie ogra­ni­cza się on bowiem do „naszej głowy”. Powią­za­nie to ma cha­rak­ter mate­rialny w postaci ana­to­micz­nych połą­czeń mózgu z jeli­tami oraz jest wspo­ma­gane przez bio­lo­giczne sygnały komu­ni­ka­cyjne prze­ka­zy­wane z krwio­bie­giem. Zanim się w to jed­nak zagłę­bimy, przyj­rzyjmy się bli­żej temu, co rozu­miem pod poję­ciem „trzewi” – prze­wód pokar­mowy, który jest dalece bar­dziej skom­pli­ko­wany niż robot kuchenny.

Jelita swo­imi zdol­no­ściami przy­ćmie­wają w zasa­dzie wszyst­kie narządy, a mogą nawet rywa­li­zo­wać z mózgiem. Są wypo­sa­żone we wła­sny układ ner­wowy, tzw. trzewny, który media nazy­wają czę­sto „dru­gim mózgiem”. Na ten drugi mózg składa się 50–100 milio­nów komó­rek ner­wowych, czyli tyle, ile zawiera rdzeń krę­gowy.

Zgro­ma­dzone w jeli­tach komórki odpor­no­ściowe sta­no­wią naj­li­czeb­niej­szy skład­nik układu odpor­no­ściowego w orga­ni­zmie. Innymi słowy, w ścia­nach jelit żyje wię­cej komó­rek odpor­no­ścio­wych, niż krąży ich w całej krwi i prze­bywa w szpiku kost­nym. Ich zma­so­wana obec­ność w miej­scu nara­żo­nym na kon­takt z mnó­stwem poten­cjal­nie zgub­nych mikro­bów zawar­tych w zja­da­nym przez nas poży­wie­niu jest zro­zu­miała. Zlo­ka­li­zo­wany w jeli­tach sys­tem obrony odpor­no­ściowej jest zdolny do iden­ty­fi­ka­cji i znisz­cze­nia wybra­nego gatunku nie­bez­piecz­nych intru­zów bak­te­ryj­nych, któ­rzy tra­fiają do naszego prze­wodu pokar­mo­wego, gdy nie­chcący spo­ży­jemy zaka­żoną żyw­ność czy wodę. Co warte pod­kre­śle­nia, sys­tem ten potrafi roz­po­znać nie­wielką liczbę poten­cjal­nie groź­nych bak­te­rii wśród try­lio­nów innych, poży­tecz­nych drob­no­ustro­jów, które żyją w jeli­tach, sta­no­wiąc tzw. mikro­biotę. Dzięki temu możemy w peł­nej har­mo­nii współ­żyć ze swoją mikro­biotą jeli­tową.

W bło­nie jeli­to­wej roz­siana jest też ogromna liczba komó­rek wydziel­ni­czych, czyli wyspe­cja­li­zo­wa­nych komó­rek, które zawie­rają do dwu­dzie­stu róż­nych hor­mo­nów i potra­fią wydzie­lać je do krwio­biegu w miarę potrzeby. Gdyby można było zebrać te komórki w jedno sku­pi­sko, byłoby ono więk­sze od wszyst­kich pozo­sta­łych gru­czo­łów wydzie­la­nia wewnętrz­nego – gonad, tar­czycy, przy­sadki, nad­ner­czy – razem wzię­tych.

Jelita są także naj­więk­szym maga­zy­nem sero­to­niny w orga­ni­zmie. Prze­cho­wy­wane jest tu 95 pro­cent tej sub­stan­cji. Sero­to­nina jest czą­steczką sygna­łową, odgry­wa­jącą zasad­ni­czą rolę w funk­cjo­no­wa­niu osi jelita-mózg. Nie tylko jest nie­zbędna do wyko­ny­wa­nia przez jelita nor­mal­nych czyn­no­ści, takich jak sko­or­dy­no­wane skur­cze, które prze­py­chają mia­zgę pokar­mową przez prze­wód pokar­mowy, lecz także odgrywa ważką rolę w takich funk­cjach życio­wych, jak sen, ape­tyt, wraż­li­wość bólowa, nastrój i ogólne samo­po­czu­cie. Ze względu na udział w regu­la­cji nie­któ­rych ukła­dów mózgo­wych czą­steczka ta jest głów­nym celem dzia­ła­nia dużej grupy anty­de­pre­san­tów, tzw. inhi­bi­to­rów wychwytu zwrot­nego sero­to­niny.

Gdyby prawdą było, że jedyną rolą naszych jelit jest kie­ro­wa­nie tra­wie­niem, czemu mia­łoby słu­żyć tak nie­ty­powe nagro­ma­dze­nie w nich wyspe­cja­li­zo­wa­nych komó­rek i ukła­dów sygna­ło­wych? Jedną z odpo­wie­dzi na to pyta­nie jest w dużym stop­niu nie­po­znana ich cecha: istotna funk­cja jelit jako roz­le­głego narządu zmy­sło­wego, mają­cego naj­więk­szą powierzch­nię w naszym ciele. Roz­cią­gnięte pła­sko, jelita mają powierzch­nię boiska do koszy­kówki, a są naszpi­ko­wane tysią­cami sen­so­rów deko­du­ją­cych gigan­tyczne zasoby infor­ma­cji zawar­tych w for­mie czą­ste­czek sygna­ło­wych w poży­wie­niu – od smaku słod­kiego do gorz­kiego, od gorąca do zimna, od pikant­nego po łagodny.

Jelita są połą­czone z mózgiem grubą wiązką ner­wów, która prze­wo­dzi infor­ma­cje w obie strony, oraz kana­łami komu­ni­ka­cyj­nymi korzy­sta­ją­cymi z krwio­biegu: wytwa­rzane w jeli­tach hor­mony i zapalne czą­steczki sygna­li­za­cyjne skła­dają mel­dunki do mózgu, a hor­mony wytwa­rzane w mózgu sta­no­wią wia­do­mo­ści dla róż­nych komó­rek w jeli­tach, takich jak mię­śnie gład­kie, nerwy i komórki odpor­no­ściowe, pod wpły­wem któ­rych komórki te zmie­niają swoją czyn­ność. Wiele z docie­ra­ją­cych do mózgu sygna­łów jeli­to­wych oprócz tego, że powo­duje powsta­nie doznań zwią­za­nych z rejo­nem trzew­nym, takich jak wra­że­nie peł­no­ści po posiłku albo nud­no­ści i dys­kom­fort, albo poczu­cie bło­go­stanu, uru­cha­mia także reak­cje mózgu, prze­sy­łane następ­nie do jelit i wzbu­dza­jące tam wyraźne odpo­wie­dzi. Co wię­cej, mózg nie zapo­mina tych odczuć. Są one prze­cho­wy­wane w jego pojem­nych bazach danych, do któ­rych może się­gać w chwili podej­mo­wa­nia decy­zji. Dla­tego osta­tecz­nie to, czego dozna­jemy w jeli­tach, wpływa nie tylko na doko­ny­wane przez na wybory doty­czące potraw i napo­jów, lecz także na przy­kład na to, z jakimi ludźmi decy­du­jemy się spę­dzać czas oraz w jaki spo­sób oce­niamy new­ral­giczne infor­ma­cje, wypeł­nia­jąc swoją rolę pra­cow­nika, sędziego, lidera itd.

Rys. 1. Dwu­kie­run­kowa komu­ni­ka­cja mię­dzy jeli­tami i mózgiem

Jelita i mózg są ści­śle powią­zane za pośred­nic­twem dwu­kie­run­ko­wych szla­ków sygna­ło­wych obej­mu­ją­cych nerwy, hor­mony i czą­steczki zapalne. Bogate infor­ma­cje zmy­słowe wytwo­rzone w jeli­tach docie­rają do mózgu (dozna­nia jeli­towe), a mózg wysyła sygnały w drugą stronę, by odpo­wied­nio dosto­so­wać pracę jelit (reak­cje jeli­towe). Wza­jemne inte­rak­cje tych szla­ków odgry­wają wielką rolę w gene­ro­wa­niu emo­cji oraz w opty­mal­nej pracy jelit. Obie te sprawy są wie­lo­rako powią­zane.

Zgod­nie z kon­cep­cją jin i jang, wywo­dzącą się z filo­zo­fii chiń­skiej, prze­ciwne sobie siły dopeł­niają się i są wza­jem­nie powią­zane, a ich inte­rak­cja pro­wa­dzi do powsta­nia jed­no­czą­cej cało­ści. Prze­no­sząc to rozu­mo­wa­nie na oś jelita-mózg, możemy trak­to­wać dozna­nia jeli­towe jako jin, a reak­cje jako jang. Tak jak jin i jang to dwie uzu­peł­nia­jące się zasady, tak – w odnie­sie­niu do związku jelit i mózgu – dozna­nia i reak­cje są róż­nymi aspek­tami dwu­kie­run­ko­wej sieci jelita-mózg, która odgrywa ogromną rolę w naszym samo­po­czu­ciu, emo­cjach oraz zdol­no­ści do podej­mo­wa­nia intu­icyj­nych decy­zji.

Świt mikro­bioty

W minio­nych deka­dach mało kto zwra­cał uwagę na odkry­cia bada­czy zgłę­bia­ją­cych inte­rak­cje mię­dzy jeli­tami a mózgiem, jed­nak w ostat­nich latach oś jelita-mózg zna­la­zła się w cen­trum zain­te­re­so­wa­nia. Zmianę tę można w dużym stop­niu przy­pi­sać wykład­ni­czemu przy­ro­stowi wie­dzy na temat bak­te­rii, pier­wot­nia­ków, grzy­bów i wiru­sów bytu­ją­cych w naszych jeli­tach, które zbior­czo okre­śla się mia­nem mikro­bioty. Choć te nie­wi­doczne gołym okiem mikro­or­ga­ni­zmy prze­wyż­szają nas liczeb­nie (tylko w two­ich jeli­tach jest ich sto tysięcy razy wię­cej niż wszyst­kich ludzi na świe­cie), uświa­do­mi­li­śmy sobie ich ist­nie­nie zale­d­wie trzy­sta lat temu, kiedy holen­der­ski uczony Antoni van Leeu­wen­hoek zna­cząco udo­sko­na­lił mikro­skop. Gdy spoj­rzał przez niego na dro­biny zeskro­bane z zębów, zoba­czył żywe drob­no­ustroje, które nazwał ani­ma­ku­łami.

Od tam­tej pory dzięki postę­powi tech­no­lo­gicz­nemu nasza umie­jęt­ność iden­ty­fi­ka­cji i cha­rak­te­ry­za­cji tych drob­no­ustro­jów znacz­nie się zwięk­szyła, szcze­gól­nie w ostat­niej deka­dzie. Zasad­ni­czą rolę ode­grał w tym The Human Micro­biome Pro­ject. Ini­cja­tywa ta, pod­jęta w paź­dzier­niku 2007 roku przez ame­ry­kań­skie Natio­nal Insti­tu­tes of Health, ma na celu zdo­by­cie wie­dzy na temat mikro­or­ga­ni­zmów koeg­zy­stu­ją­cych przy­jaź­nie z ludźmi. Celem pro­jektu jest pozna­nie mikro­bio­lo­gicz­nych skład­ni­ków naszego pej­zażu gene­tycz­nego i meta­bo­licz­nego, a także zro­zu­mie­nie, w jaki spo­sób przy­czy­niają się one do pra­wi­dło­wego prze­biegu naszych pro­ce­sów fizjo­lo­gicz­nych oraz do wytwa­rza­nia pre­dys­po­zy­cji cho­ro­bo­wych.

W bie­żą­cym dzie­się­cio­le­ciu zagad­nie­nia mikro­biomu jeli­to­wego dotarły nie­mal do każ­dego działu medy­cyny, nawet tak odle­głych od sie­bie spe­cjal­no­ści jak psy­chia­tria i chi­rur­gia. Nie­wi­dzialne spo­łecz­no­ści mikro­bów zasie­dlają wszystko w świe­cie, w tym rośliny, zwie­rzęta, glebę, rowy oce­aniczne i wyso­kie war­stwy atmos­fery, toteż fascy­na­cja spo­łecz­no­ścią drob­no­ustro­jów ogar­nęła uczo­nych bada­ją­cych mikro­or­ga­ni­zmy w morzach, gle­bie i lasach. Zaan­ga­żo­wał się nawet Biały Dom, zwo­łu­jąc w 2015 roku naukow­ców z całego kraju w celu prze­dys­ku­to­wa­nia tego, jak mikro­or­ga­ni­zmy wpły­wają na glo­balne zmiany kli­ma­tyczne, zasoby żyw­no­ściowe oraz ludz­kie zdro­wie. W chwili gdy piszę te słowa, pre­zy­dent Barack Obama zamie­rza wła­śnie ogło­sić naro­dową Micro­biome Ini­tia­tive,1 ana­lo­giczną do wcze­śniej­szej Brain Ini­tia­tive z 2014 roku, która zaowo­co­wała wie­lo­mi­liar­do­wymi inwe­sty­cjami w bada­nia nad ludz­kim mózgiem.

Korzy­ści czer­pane przez nas, ludzi, z naszej mikro­bioty odzwier­cie­dlają się w naszym sta­nie zdro­wia. Do naj­le­piej udo­ku­men­to­wa­nych należą: wspo­ma­ga­nie tra­wie­nia skład­ni­ków pokarmu, któ­rych jelita nie są w sta­nie roz­ło­żyć samo­dziel­nie, regu­la­cja meta­bo­li­zmu, prze­twa­rza­nie i detok­sy­ka­cja groź­nych związ­ków che­micz­nych, które dostają się do jelit z jedze­niem, tre­ning i regu­la­cja układu odpor­no­ścio­wego oraz zapo­bie­ga­nie inwa­zji i roz­ro­stowi nie­bez­piecz­nych pato­ge­nów. Z dru­giej strony, zabu­rze­nia i mody­fi­ka­cje mikro­biomu jeli­to­wego (czyli mikro­bioty wraz z jej zbior­czo trak­to­wa­nymi genami i geno­mami) wią­zane są z długą listą cho­rób, takich jak nie­swo­iste zapa­le­nie jelit, bie­gunka poan­ty­bio­ty­kowa i astma, a mogą odgry­wać rolę nawet w zabu­rze­niach ze spek­trum auty­zmu czy zwy­rod­nie­nio­wych scho­rze­niach układu ner­wo­wego, na przy­kład w cho­ro­bie Par­kin­sona.

Rys. 2. Róż­no­rod­ność gatun­kowa mikro­or­ga­ni­zmów jeli­to­wych a nara­że­nie na scho­rze­nia mózgu

Róż­no­rod­ność i wie­lość drob­no­ustro­jów jeli­to­wych zmie­nia się w trak­cie życia jed­nostki. Mała w trak­cie pierw­szych trzech lat, gdy kształ­tuje się sta­bilny mikro­biom jeli­towy, osiąga szczyt w doro­sło­ści, a potem spada w miarę sta­rze­nia się. Wcze­sny okres nie­wiel­kiej róż­no­rod­no­ści gatun­ko­wej zbiega się z prze­dzia­łem wie­ko­wym szcze­gól­nego nara­że­nia na zabu­rze­nia neu­ro­ro­zwo­jowe, takie jak autyzm i lęki, a późny okres z roz­wo­jem zabu­rzeń neu­ro­de­ge­ne­ra­tyw­nych, takich jak cho­roby Par­kin­sona czy Alzhe­imera. Można by wyra­zić przy­pusz­cze­nie, że te stany małej róż­no­rod­no­ści są czyn­ni­kami ryzyka roz­woju takich scho­rzeń.

Z pomocą nowych tech­no­lo­gii odkry­wamy i opi­su­jemy odrębne popu­la­cje mikro­or­ga­ni­zmów zamiesz­ku­ją­cych skórę, twarz, nos, usta, wargi, powieki, a nawet zęby. Jed­nak prze­wód pokar­mowy, w szcze­gól­no­ści jelito grube, jest sie­dli­skiem zde­cy­do­wa­nie naj­więk­szych popu­la­cji. W zaciem­nio­nym i nie­mal cał­ko­wi­cie pozba­wio­nym tlenu śro­do­wi­sku ludz­kich jelit żyje ponad sto try­lio­nów mikro­bów. Ozna­cza to, że tylko 10 pro­cent komó­rek w ludz­kim ciele jest rze­czy­wi­ście ludz­kich (jeśli w rachunku uwzględ­nimy też czer­wone krwinki, będzie to bli­żej 50 pro­cent). Gdyby zebrać wszyst­kie te drob­no­ustroje i ufor­mo­wać w jeden narząd, miałby on wagę 1–3 kilo­gra­mów, czyli porów­ny­walną z mózgiem (1,5 kilo­grama). W świe­tle tego spo­strze­że­nia nie­któ­rzy auto­rzy zaczęli nazy­wać mikro­biotę jeli­tową „zapo­mnia­nym narzą­dem”. Tysiąc gatun­ków bak­te­ryj­nych, które skła­dają się na nią, zawiera ponad sie­dem milio­nów genów, zatem na jeden ludzki gen przy­pada około 360 bak­te­ryj­nych. Wynika z tego, że w zbio­rze obej­mu­ją­cym geny czło­wieka i geny jego drob­no­ustro­jów (tzw. holo­ge­no­mie) te ludz­kie sta­no­wią mniej niż 1 pro­cent!

Dys­po­nu­jąc takim bogac­twem genów, mikroby mają nie tylko wielką zdol­ność do wytwa­rza­nia czą­ste­czek, za pośred­nic­twem któ­rych mogą się z nami komu­ni­ko­wać, lecz także impo­nu­jącą skalę warian­cji. Mikro­biota jeli­towa znacz­nie różni się u poszcze­gól­nych osób; u dwóch ludzi ni­gdy nie jest taka sama pod wzglę­dem roz­ma­ito­ści szcze­pów i gatun­ków. To, jakie drob­no­ustroje znaj­dują się w two­ich jeli­tach, zależy od wielu czyn­ni­ków, w tym od two­ich genów, mikro­bioty matki, którą wszy­scy w pew­nym stop­niu przej­mu­jemy, mikro­bów noszo­nych przez innych człon­ków gospo­dar­stwa domo­wego, diety, a także – co będziemy dalej wyja­śniać – od aktyw­no­ści two­jego mózgu i stanu psy­chicz­nego.

Aby w pełni doce­nić zna­cze­nie mikro­bów w naszym orga­ni­zmie, warto przy­po­mnieć sobie, skąd pocho­dzą i jak zwią­zały się z ludźmi. Tę ewo­lu­cyjną histo­rię po mistrzow­sku ujął w słowa Mar­tin Bla­ser w swo­jej książce Utra­cone mikroby:

Przez trzy miliardy lat bak­te­rie były jedy­nymi żyją­cymi miesz­kań­cami Ziemi. Zapeł­niały każdy skra­wek gleby, powie­trza i wody, uru­cha­mia­jąc reak­cje che­miczne, które przy­go­to­wy­wały warunki do ewo­lu­cji orga­ni­zmów wie­lo­ko­mór­ko­wych. Powoli, drogą prób i błę­dów na prze­strzeni bez­mia­rów czasu, wypra­co­wały zło­żone i sprawne sys­temy infor­ma­cji zwrot­nych, w tym naj­wy­daj­niej­szy „język”, który do dziś jest fun­da­men­tem życia na Ziemi.

To, czego dowie­dzie­li­śmy się na temat mikro­bioty jeli­to­wej, rzuca wyzwa­nie tra­dy­cyj­nym zapa­try­wa­niom nauko­wym. Z tego powodu wzbu­dza ona wiel­kie zain­te­re­so­wa­nie i kon­tro­wer­sje zarówno w świe­cie nauki, jak i w mediach. Nie­któ­rzy sta­wiają też głęb­sze, bar­dziej filo­zo­ficzne pyta­nia na temat oddzia­ły­wań mikro­biomu: Czy ludz­kie ciało jest tylko nośni­kiem żyją­cych w nim mikro­bów? Czy mikroby mani­pu­lują naszym mózgiem, tak byśmy poszu­ki­wali pokarmu, który jest jak naj­lep­szy dla nich? Czy to, że liczba obec­nych w nas komó­rek nie­czło­wie­czych prze­waża nad ludz­kimi, zmie­nia kon­cep­cję naszego ja?

Takie spe­ku­la­cje filo­zo­ficzne są oczy­wi­ście fascy­nu­jące, ale chwi­lowo nie­wsparte przez twarde dane naukowe. Nie­mniej impli­ka­cje tego, co bada­nia mikro­biomu czło­wieka ujaw­niły w ostat­nim dzie­się­cio­le­ciu, są bar­dzo głę­bo­kie. Mimo że znaj­du­jemy się na samym początku szlaku mno­żą­cych się odkryć nauko­wych, nie możemy dłu­żej postrze­gać sie­bie jako jedy­nego inte­li­gent­nego wytworu ewo­lu­cji, odręb­nego od wszyst­kich innych żywych istot na pla­ne­cie. Po tym, jak prze­wrót koper­ni­kań­ski w XVI wieku fun­da­men­tal­nie zmie­nił rozu­mie­nie naszego poło­że­nia w Ukła­dzie Sło­necz­nym, a rewo­lu­cyjna dar­wi­now­ska teo­ria ewo­lu­cji, wysu­nięta w XIX wieku, na zawsze zmie­niła naszą pozy­cję w kró­le­stwie zwie­rząt, współ­cze­śnie wie­dza na temat mikro­biomu ludz­kiego zmu­sza nas do kolej­nej rewi­zji poglądu o zaj­mo­wa­nym przez nas miej­scu na Ziemi. Zgod­nie z tą wie­dzą ludzie są w isto­cie supra­or­ga­ni­zmami zło­żo­nymi ze ści­śle powią­za­nych skład­ni­ków ludz­kich i mikro­bio­lo­gicz­nych, które są nie­ro­ze­rwalne i wza­jem­nie zależne w kwe­stii prze­trwa­nia. Bar­dzo istotne jest tu to, że skład­niki mikro­bio­lo­giczne znacz­nie prze­wa­żają nad czy­sto ludz­kim wkła­dem w ten supra­or­ga­nizm. Ponie­waż skład­nik mikro­bio­tyczny jest ści­śle powią­zany wspól­nym bio­lo­gicz­nym sys­te­mem komu­ni­ka­cyj­nym ze wszyst­kimi innymi mikro­bio­mami w gle­bie, powie­trzu i morzach oraz z pozo­sta­ją­cymi w sym­bio­zie w nie­mal wszyst­kich isto­tach żywych, jeste­śmy ści­śle i nie­ro­ze­rwal­nie włą­czeni w sieć życia opla­ta­jącą całą Zie­mię. Ta nowa kon­cep­cja ludzko-mikro­bo­wego supra­or­ga­nizmu ma daleko idące impli­ka­cje co do rozu­mie­nia naszej roli na Ziemi oraz wielu aspek­tów zdro­wia i cho­roby.

Gdy oś jelita-mikro­biota-mózg się roz­re­gu­lo­wuje

Stan zdro­wotny dowol­nego eko­sys­temu wyraża się w jego sta­bil­no­ści i odpor­no­ści w razie zagro­żeń i per­tur­ba­cji. Istot­nymi czyn­ni­kami wpły­wa­ją­cymi na to zdro­wie są róż­no­rod­ność i wie­lość orga­ni­zmów skła­da­ją­cych się na eko­sys­tem. To samo odnosi się do eko­sys­temu naszego mikro­biomu jeli­to­wego. Coraz wię­cej prze­sła­nek nauko­wych prze­ma­wia za tym, że w wielu zabu­rze­niach żołąd­kowo-jeli­to­wych zespół drob­no­ustro­jów jeli­to­wych traci swój zdrowy stan sta­bil­no­ści (zała­ma­nie to nosi nazwę dys­biozy). Jeden z naj­po­waż­niej­szych i naj­le­piej opi­sa­nych przy­pad­ków dys­biozy doty­czy nie­licz­nych pacjen­tów szpi­tal­nych leczo­nych anty­bio­ty­kami, u któ­rych wywią­zuje się ciężka bie­gunka i zapa­le­nie jelit po anty­bio­ty­ko­te­ra­pii. Takie zapa­le­nie okręż­nicy z udzia­łem bak­te­rii Clo­stri­dium dif­fi­cile roz­wija się, gdy anty­bio­tyk sze­ro­kiego spek­trum znacz­nie zuboża róż­no­rod­ność i liczeb­ność nor­mal­nej mikro­bioty jeli­to­wej, co pozwala na inwa­zję cho­ro­bo­twór­czej bak­te­rii C. dif­fi­cile. Zna­cze­nie mikro­bio­lo­gicz­nej róż­no­rod­no­ści gatun­ko­wej dla zdro­wia jelit potwier­dza się dalej w obser­wa­cji, że zapa­le­nie okręż­nicy może zostać szybko wyle­czone przez odbu­do­wa­nie nad­szarp­nię­tej archi­tek­tury mikro­biomu jeli­to­wego. Jedyna dostępna obec­nie metoda przy­wró­ce­nia róż­no­rod­no­ści gatun­ko­wej u tych pacjen­tów polega na prze­nie­sie­niu do ich jelit nie­na­ru­szo­nej mikro­bioty z kału zdro­wego dawcy. Tera­pia ta, tzw. prze­szczep kału, skut­kuje nie­mal cudowną odbu­dową kom­po­zy­cji mikro­biotycznej u pacjenta. Wię­cej infor­ma­cji na temat tego nowego rodzaju tera­pii znaj­duje się w dal­szej czę­ści książki.

Zakres oddzia­ły­wa­nia i dokładna rola dys­biozy w pato­fi­zjo­lo­gii innych prze­wle­kłych scho­rzeń prze­wodu pokar­mo­wego, takich jak wrzo­dzie­jące zapa­le­nie okręż­nicy, cho­roba Leśniow­skiego-Crohna czy zabu­rze­nie mózgowo-jeli­towe, któ­rym jest zespół jelita draż­li­wego (ZJD), pozo­stają wciąż nie­do­pre­cy­zo­wane, nio­sąc wiele nie­roz­strzy­gnię­tych pytań. Bli­sko 15 pro­cent popu­la­cji na świe­cie cierpi na kar­dy­nalne objawy ZJD, czyli zachwia­nie rytmu wypróż­nień oraz bóle i dys­kom­fort w rejo­nie brzu­cha. W wielu bada­niach dono­szono o zmia­nach w skła­dzie mikro­biomu u pod­grup pacjen­tów, nie jest jed­nak jasne, które z dostęp­nych tera­pii zmie­rza­ją­cych do przy­wró­ce­nia rów­no­wagi mikro­bioty jeli­towej (w tym anty­bio­tyki, pro­bio­tyki, spe­cjalna dieta czy prze­szczep kału) naj­le­piej spraw­dzają się u poszcze­gól­nych osób.

Wyła­nia­jąca się rola mikro­bów

Zale­d­wie kilka lat temu brzmia­łoby to jak science fic­tion, ale obec­nie nauka potwier­dza, że nasz mózg, jelita i drob­no­ustroje jeli­towe poro­zu­mie­wają się ze sobą we wspól­nym języku bio­lo­gicz­nym. Jak te nie­wi­doczne stwo­rze­nia mia­łyby do nas prze­ma­wiać? Jak my mie­li­by­śmy je usły­szeć i jak niby mia­łaby prze­bie­gać cała ta komu­ni­ka­cja?

Mikroby zasie­dlają nie tylko wnę­trze jelita. Wiele z nich bytuje na cie­niu­teń­kiej war­stwie ślu­zo­wej oraz komór­kach wyście­ła­ją­cych błonę jelit. W tym uni­kal­nym habi­ta­cie nie­mal nic nie dzieli ich od naszych komó­rek odpor­no­ścio­wych w jeli­tach oraz licz­nych komór­ko­wych czuj­ni­ków, które odbie­rają dozna­nia jeli­towe. Innymi słowy, mikroby pozo­stają w bli­skim kon­tak­cie z głów­nymi sys­te­mami zbie­ra­nia infor­ma­cji w naszym orga­ni­zmie. Dzięki temu mogą przy­słu­chi­wać się, jak mózg sygna­li­zuje jeli­tom, że jesteś zestre­so­wany albo szczę­śliwy, albo prze­stra­szony, albo zły, nawet jeśli sam nie w pełni uświa­da­miasz sobie te stany emo­cjo­nalne. Ale mikroby nie tylko słu­chają. Choć może to zabrzmieć nie­wia­ry­god­nie, są one w sta­nie także wpły­wać na nasze emo­cje przez two­rze­nie i modu­lo­wa­nie sygna­łów wysy­ła­nych z jelit do mózgu. Zatem coś, co zaczyna się jako emo­cja w mózgu, oddzia­łuje na jelita i sygnały gene­ro­wane przez mikro­or­ga­ni­zmy, te zaś sygnały zostają wysłane w drugą stronę do mózgu, wzmac­nia­jąc, a nie­kiedy nawet prze­dłu­ża­jąc dany stan emo­cjo­nalny.

Kiedy około dzie­się­ciu lat przed wyda­niem Two­jego dru­giego mózgu zaczęły się poja­wiać w lite­ra­tu­rze facho­wej pierw­sze publi­ka­cje na ten temat – doty­czące głów­nie eks­pe­ry­men­tów ze zwie­rzę­tami – byłem scep­tyczny co do ich wyni­ków oraz impli­ka­cji, które wyda­wały się wykra­czać zbyt daleko poza kon­wen­cjo­nalne uję­cie medy­cyny. Gdy jed­nak moja grupa bada­czy z Uni­wer­sy­tetu Kali­for­nij­skiego w Los Ange­les pod kie­row­nic­twem Kir­sten Til­lisch zakoń­czyła wła­sne bada­nie z udzia­łem zdro­wych ludzi, mogli­śmy potwier­dzić wyniki uzy­skane wcze­śniej na zwie­rzę­tach – ja zaś z tym więk­szą deter­mi­na­cją posta­no­wi­łem zgłę­biać kwe­stię, czy wza­jemny wpływ mikro­bioty jeli­to­wej i mózgu może oddzia­ły­wać na nasze emo­cje tła, inte­rak­cje spo­łeczne lub zdol­ność do podej­mo­wa­nia decy­zji. Czy wła­ściwa pro­por­cja drob­no­ustro­jów jeli­to­wych jest warun­kiem zdro­wia psy­chicz­nego? A gdy te związki mię­dzy umy­słem a jeli­tami zostają zwi­chro­wane, czy mogą pod­no­sić ryzyko prze­wle­kłych cho­rób mózgu? Pyta­nia te są fascy­nu­jące nie tylko z per­spek­tywy badaw­czej, ale po pro­stu ludz­kiej. W obli­czu scho­rzeń wywo­ły­wa­nych zabu­rze­niami pracy mózgu oraz zwią­za­nych z tym kosz­tów opieki zdro­wot­nej zro­zu­mie­nie, czym dokład­nie jest oś jelita-mózg, staje się sprawą pierw­szej potrzeby.

Nastą­pił gwał­towny wzrost wystę­po­wa­nia zabu­rzeń ze spek­trum auty­zmu (ZSA) – od 4,5 na 10 tysięcy dzieci w 1966 roku do 1 na 68 ośmio­let­nich dzieci w 2010 roku. Według naj­śwież­szych danych z kwe­stio­na­riu­sza Natio­nal Health Inte­rview z 2014 roku aż 2,2 pro­cent ame­ry­kań­skich dzieci otrzy­mało dia­gnozę ZSA na pew­nym eta­pie życia, co suge­ruje, że bie­żąca zacho­ro­wal­ność wynosi 1 na 58 wśród dzieci w USA. Czę­ściowo wzrost ten może wyni­kać z więk­szej świa­do­mo­ści spo­łecz­nej scho­rze­nia oraz zmian w kry­te­riach dia­gno­stycz­nych, jed­nak dane wska­zują rów­nież, że ZSA stały się co naj­mniej dwu­krot­nie częst­sze tylko w ciągu ostat­niego dzie­się­cio­le­cia.

Podob­nie wzra­stała też zapa­dal­ność na inne scho­rze­nia powią­zane ze zmianą w mikro­bio­cie jeli­to­wej, w tym zabu­rze­nia auto­im­mu­no­lo­giczne i meta­bo­liczne. Zbież­ność cza­sowa wystą­pie­nia tych nowych epi­de­mii suge­ruje ist­nie­nie u ich pod­łoża jakie­goś wspól­nego mecha­ni­zmu zwią­za­nego ze zmianą naszej mikro­bioty jeli­to­wej w ostat­nich pięć­dzie­się­ciu latach. Jako poten­cjalne przy­czyny wymie­nia się zmiany w stylu życia i die­cie oraz powszechne sto­so­wa­nie anty­bio­ty­ków. Zależ­no­ści te zostały potwier­dzone nie­daw­nymi bada­niami na zwie­rzę­tach. Jed­no­cze­śnie we współ­cze­snych pró­bach kli­nicz­nych z kon­kret­nymi pro­bio­ty­kami oraz prze­szcze­pem drob­no­ustro­jów kało­wych zaczęto bez­po­śred­nio testo­wać powią­za­nia mię­dzy mikro­biotą jeli­tową a ano­ma­liami beha­wio­ral­nymi.

Notu­jemy rów­nież wzrost liczby zabu­rzeń neu­ro­de­ge­ne­ra­cyj­nych. W kra­jach uprze­my­sło­wio­nych 1 osoba na 100 powy­żej sześć­dzie­sią­tego roku życia ma cho­robę Par­kin­sona; w Sta­nach Zjed­no­czo­nych scho­rze­nie to dotyka co naj­mniej pół miliona osób, a rocz­nie roz­po­znaje się 50 tysięcy nowych przy­pad­ków. Sza­cuje się, że liczba przy­pad­ków tej cho­roby podwoi się do 2030 roku, jed­nak jej rze­czy­wi­sty zasięg jest trudny do oceny, gdyż cho­roba jest zwy­kle dia­gno­zo­wana na pod­sta­wie kla­sycz­nych obja­wów neu­ro­lo­gicz­nych, czyli dopiero gdy znaj­dzie się w bar­dzo zaawan­so­wa­nym sta­dium. Naj­now­sze bada­nia uka­zują jed­nak, że cały układ ner­wowy ulega typo­wemu dla cho­roby Par­kin­sona zwy­rod­nie­niu na długo, zanim poja­wiają się te kla­syczne oznaki, oraz że cho­ro­bie towa­rzy­szą zmiany w skła­dzie mikro­bioty jeli­to­wej u pacjen­tów.

Jed­no­cze­śnie aż 5 milio­nów Ame­ry­ka­nów bory­kało się w 2013 roku z cho­robą Alzhe­imera, a do roku 2050 prze­wi­duje się nie­mal trzy­krotny wzrost tej liczby (do 14 milio­nów). Pierw­sze objawy tej cho­roby, podob­nie jak Par­kin­sona, ujaw­niają się po sześć­dzie­sią­tym roku życia, a ryzyko ich wystą­pie­nia rośnie z upły­wem lat. Liczba pacjen­tów podwaja się z każ­dymi kolej­nymi 5 latami powy­żej 65. roku życia. Gospo­dar­cze koszty cho­roby już teraz są gigan­tyczne i jeśli obecne trendy się utrzy­mają, ocze­kuje się ich wzro­stu do 1,1 try­liona dola­rów w roku 2050. Czy w obu tych zwy­rod­nie­nio­wych cho­ro­bach układu ner­wo­wego, ata­ku­ją­cych ludzi w sto­sun­kowo podob­nym wieku, jakąś rolę odgry­wają utrwa­lone zmiany czyn­no­ściowe mikro­bioty jeli­to­wej?

Mikro­biotę jeli­tową wiąże się też z depre­sją, która sta­nowi drugą pod wzglę­dem wystę­po­wa­nia przy­czynę nie­spraw­no­ści w USA. Naj­czę­ściej sto­so­wa­nymi środ­kami w lecze­niu depre­sji są tzw. selek­tywne inhi­bi­tory wychwytu zwrot­nego sero­to­niny, takie jak Pro­zac, Paxil i Celexa. Leki te pod­bi­jają aktyw­ność układu sygna­ło­wego sero­to­niny, który przez lata uwa­żano w psy­chia­trii za zlo­ka­li­zo­wany wyłącz­nie w mózgu. Dziś wiemy jed­nak, że 95 pro­cent obec­nej w orga­ni­zmie sero­to­niny znaj­duje się w wyspe­cja­li­zo­wa­nych komór­kach jelit, na które oddzia­łuje zja­dany przez nas pokarm, związki che­miczne wydzie­lane przez pewne rodzaje drob­no­ustro­jów jeli­to­wych oraz sygnały wysy­łane do jelit z mózgu, zawie­ra­jące infor­ma­cje o naszym sta­nie emo­cjo­nal­nym. Co wię­cej, komórki te są ści­śle połą­czone z ner­wami czu­cio­wymi, które komu­ni­kują się bez­po­śred­nio z mózgo­wymi ośrod­kami regu­la­cji emo­cjo­nal­nej, przez co stają się waż­nymi gra­czami w osi jelita-mózg. Ze względu na to stra­te­giczne ulo­ko­wa­nie jest nie­wy­klu­czone, że mikroby jeli­towe i ich meta­bo­lity odgry­wają ważną i w prze­wa­ża­ją­cym stop­niu nie­po­znaną rolę w powsta­wa­niu, a także natę­że­niu i dłu­go­trwa­ło­ści depre­sji – to intry­gu­jąca moż­li­wość, która, po potwier­dze­niu w kon­tro­lo­wa­nych bada­niach, otwie­ra­łaby per­spek­tywę opra­co­wa­nia sku­tecz­nych tera­pii, w tym spe­cjal­nych inter­wen­cji die­te­tycz­nych.

W książce tej omó­wię nowe prze­słanki naukowe, które zaczy­nają wią­zać jedne z naj­bar­dziej wynisz­cza­ją­cych cho­rób mózgu oraz jedne z naj­pow­szech­niej­szych zabu­rzeń mózg-jelita ze zmia­nami w komu­ni­ka­cji drob­no­ustro­jów jeli­to­wych z mózgiem. Napi­szę też o tym, jak na te związki może oddzia­ły­wać nasz styl życia i odży­wia­nia się.

Jesteś tym, co jesz – o ile tylko wli­czasz w to też swoje mikroby jeli­towe

„Powiedz mi, co jesz, a ja powiem ci, kim jesteś” – pisał Jean Anthelme Bril­lat-Sava­rin, fran­cu­ski praw­nik, lekarz i autor wpły­wo­wej XIX-wiecz­nej książki o fizjo­lo­gii smaku. Ten kone­ser wyra­fi­no­wa­nej kuchni, od któ­rego nazwi­ska mamy ser sava­rin oraz cia­sta sava­rin, poczy­nił kilka prze­ni­kli­wych spo­strze­żeń na temat rela­cji mię­dzy dietą, oty­ło­ścią i nie­straw­no­ścią. Jed­nak w 1826 roku, gdy je spi­sy­wał, nie mógł wie­dzieć, że we wpły­wie pokarmu na dobro­stan psy­chiczny i ważne czyn­no­ści mózgu pośred­ni­czą drob­no­ustroje. Mikro­biota jeli­towa, znaj­du­jąca się na styku mię­dzy jeli­tami i ukła­dem ner­wo­wym, ze względu na swoje umiej­sco­wie­nie ide­al­nie nadaje się, by połą­czyć nasze samo­po­czu­cie fizyczne i psy­chiczne z tym, co jemy i pijemy, oraz nasze odczu­cia i emo­cje z tra­wie­niem pokarmu.

W każ­dej mili­se­kun­dzie prze­wód pokar­mowy zbiera infor­ma­cje o poży­wie­niu i śro­do­wi­sku. Dzieje się to dwa­dzie­ścia cztery godziny na dobę przez sie­dem dni w tygo­dniu, nawet pod­czas snu. Duża część tego pro­cesu zacho­dzi w żołądku i w pierw­szym odcinku jelita cien­kiego, gdzie rezy­duje nie­wiele mikro­bów, w związku z czym ich udział w dia­logu trze­wia-mózg jest raczej ogra­ni­czony. Jelito grube zamiesz­kują już jed­nak try­liony drob­no­ustro­jów. Tra­wią one pozo­stałe skład­niki pokarmu, wytwa­rza­jąc ogromną liczbę czą­ste­czek, które nadają całemu pro­ce­sowi zupeł­nie nowy wymiar. Jak wiemy z eks­pe­ry­men­tów na zwie­rzę­tach, nie­obec­ność mikro­bów jeli­to­wych nie prze­szka­dza w życiu, w tym w tra­wie­niu i wchła­nia­niu skład­ni­ków odżyw­czych – o ile żyje się w oto­cze­niu wol­nym od pato­ge­nów. Zauwa­żono też jed­nak, że wspo­mniane zwie­rzęta doświad­czalne (myszy, szczury, nawet konie) doznają znacz­nych zmian w roz­woju mózgu, zwłasz­cza jego regio­nów zaan­ga­żo­wa­nych w regu­la­cję emo­cji. Dora­sta­nie w takich bez­bak­te­ryj­nych warun­kach odci­ska zatem silne piętno na roz­woju mózgu.

Dobro­stan two­ich mikro­or­ga­ni­zmów jeli­to­wych zależy od tego, co jesz, a ich pre­fe­ren­cje żyw­no­ściowe zostają z grub­sza zapro­gra­mo­wane w ciągu kilku pierw­szych lat życia. Nie­mniej bez względu na to pier­wotne pro­gra­mo­wa­nie są one w sta­nie tra­wić nie­mal wszystko, czym je nakar­misz, bez względu na to, czy jesteś wszyst­ko­żercą, czy na przy­kład peska­ta­ria­ni­nem. Nie­za­leż­nie więc od tego, co dajesz im do jedze­nia, wyko­rzy­stują gigan­tyczny zasób infor­ma­cji prze­cho­wy­wa­nych w milio­nach swych genów do prze­kształ­ce­nia nad­tra­wio­nego pokarmu w setki tysięcy meta­bo­li­tów. Choć dopiero zaczy­namy pozna­wać skutki wywie­rane przez te meta­bo­lity na nasz orga­nizm, wiemy, że część z nich zna­cząco oddzia­łuje na prze­wód pokar­mowy, w tym na zlo­ka­li­zo­wane tam nerwy i komórki odpor­no­ściowe. Inne dostają się do krwio­biegu i biorą udział w sygna­li­za­cji odle­głej, wpły­wa­jąc na pracę wszyst­kich narzą­dów, w tym mózgu. Szcze­gól­nie ważną rolą takich czą­ste­czek wytwa­rza­nych przez mikroby jest ich zdol­ność do indu­ko­wa­nia tlą­cego się stanu zapal­nego w narzą­dach doce­lo­wych, który jest powią­zany z oty­ło­ścią, cho­robą wień­cową serca, prze­wle­kłymi bólami i cho­ro­bami zwy­rod­nie­nio­wymi mózgu. Wspo­mniane czą­steczki zapalne i ich oddzia­ły­wa­nie na okre­ślone obszary mózgu mogą sta­no­wić istotną wska­zówkę do zro­zu­mie­nia wielu zabu­rzeń pracy ludz­kiego mózgu.

Co te nowe odkry­cia ozna­czają dla naszego zdro­wia?

Nie ma wąt­pli­wo­ści, że komu­ni­ka­cja trze­wia-mózg należy w ostat­nich latach do naj­bar­dziej fascy­nu­ją­cych tema­tów dla uczo­nych i mediów, także ze względu to, iż roz­wój tej wie­dzy nastę­puje na naszych oczach. Kto by podej­rze­wał, że pro­ste prze­nie­sie­nie wyda­la­nych bob­ków, zawie­ra­ją­cych mikro­biotę jeli­tową myszy „eks­tra­wer­tycz­nej”, może zmie­nić zacho­wa­nie jej nie­śmia­łej kole­żanki, tak że upodob­nia się do towa­rzy­skiej daw­czyni? Albo że podobny eks­pe­ry­ment z trans­plan­ta­cją stolca zawie­ra­ją­cego mikroby od oty­łej myszy z wil­czym ape­ty­tem zmieni szczu­płą myszkę w prze­ja­da­jącą się tłu­ścioszkę? Albo że zja­da­nie wzbo­ga­co­nego pro­bio­tycz­nie jogurtu przez cztery tygo­dnie przez zdrowe kobiety może zmniej­szyć reak­cje ich mózgu na nega­tywne bodźce emo­cjo­nalne?

Przy­ra­sta­jąca wie­dza o zin­te­gro­wa­nym sys­te­mie mikro­biota jeli­towa-mózg i jego ści­słych związ­kach ze zja­daną przez nas żyw­no­ścią ujaw­nia spo­soby inte­rak­cji psy­chiki, mózgu, jelit i bytu­ją­cych w nich drob­no­ustro­jów. Inte­rak­cje te mogą nara­żać nas na coraz wię­cej cho­rób albo mogą pomóc w zapew­nie­niu stanu opty­mal­nego zdro­wia. Co wię­cej, rodzi się wła­śnie nowa, rewo­lu­cyjna kon­cep­cja cho­roby, zdro­wia i dobro­stanu umy­sło­wego, oparta na eko­lo­gicz­nym postrze­ga­niu naszego ciała z akcen­tem na wza­jemne powią­za­nia tysięcy czyn­ni­ków w jeli­tach i mózgu, które budują sta­bil­ność i odpor­ność na cho­roby.

Ta nowa per­spek­tywa zmu­sza nas do sta­wia­nia więk­szych wyma­gań przed sys­te­mem opieki zdro­wot­nej. Powi­nien on ode­rwać się od domi­nu­ją­cego prze­sta­rza­łego poglądu na orga­nizm jako skom­pli­ko­waną maszy­ne­rię zło­żoną z oddziel­nych czę­ści skła­do­wych i skło­nić się ku kon­cep­cji wewnętrz­nie powią­za­nego sys­temu eko­lo­gicz­nego, który zapew­nia sobie sta­bil­ność i odpor­ność na zabu­rze­nia dzięki swej róż­no­rod­no­ści. Jak stwier­dził pewien znany badacz mikro­biomu, konieczne jest, by sys­tem opieki zdro­wot­nej prze­stał wypo­wia­dać wojnę poszcze­gól­nym komór­kom czy drob­no­ustro­jom, a zaczął postrze­gać nasz mikro­biom jeli­towy tak, jak robi to tro­skliwy leśni­czy, poma­ga­jąc zacho­wać bio­dy­wer­sy­fi­ka­cję zło­żo­nego ekosys­temu. Ta zmiana para­dyg­matu myśle­nia jest koniecz­nym warun­kiem utrzy­ma­nia zdro­wia i odpor­no­ści jelit, a w kon­se­kwen­cji całego orga­nizmu. Wynikną z niej zapewne nowe metody tera­peu­tyczne i spo­soby pre­wen­cji powszech­nie wystę­pu­ją­cych cho­rób, które prze­śla­dują miliony ludzi.

Nad­szedł czas, by wypo­sa­żyć nas w kom­pe­ten­cje inży­nie­rów wła­snego wewnętrz­nego eko­sys­temu. By zostać takim inży­nie­rem eko­sys­temu, musisz naj­pierw zro­zu­mieć, jak mózg komu­ni­kuje się z jeli­tami, jak jelita komu­ni­kują się z mózgiem oraz jak drob­no­ustroje jeli­towe oddzia­łują na oba te typy inte­rak­cji. Na kolej­nych stro­nach przyj­rzymy się naj­now­szym odkry­ciom nauko­wym z tego zakresu. Jeśli moja książka zdoła osią­gnąć swój cel, po zakoń­cze­niu jej lek­tury zaczniesz ina­czej patrzeć na sie­bie i ota­cza­jący cię świat.

Ini­cja­tywę tę ogło­szono 13 maja 2016 roku (przyp. tłum.). [wróć]

Roz­dział 2 Jak umysł komu­ni­kuje się z trze­wiami

ROZ­DZIAŁ 2

Jak umysł komu­ni­kuje się z trze­wiami

Wyobraź sobie, że jesteś na dro­dze szyb­kiego ruchu i kie­rowca, który sie­dział ci na zde­rzaku, nagle prze­ska­kuje na sąsiedni pas, po czym gwał­tow­nie zajeż­dża ci drogę. Musisz ostro hamo­wać, by unik­nąć stłuczki, przez co zarzuca cię na bok. Wtedy dostrze­gasz, jak wybu­cha śmie­chem. Mię­śnie karku zaczy­nają ci się spi­nać, szczęka zaci­ska się, usta tężeją, brwi się marsz­czą. Żona sie­dząca w fotelu obok cie­bie natych­miast wychwy­tuje twój gniewny wyraz twa­rzy.

A teraz przy­po­mnij sobie jakiś moment przy­gnę­bie­nia. Twarz mia­łeś obwi­słą, oczy spusz­czone – trudno było nie dostrzec, że coś jest nie tak. Roz­po­zna­wa­nie emo­cji w twa­rzach ludzi przy­cho­dzi nam natu­ral­nie. Umie­jęt­ność ta prze­kra­cza bariery języka, rasy, kul­tury, pocho­dze­nia, a nawet gatunku, gdyż potra­fimy roz­po­znać roz­złosz­czo­nego psa czy prze­stra­szo­nego kota. Przy­roda zapro­gra­mo­wała ludzi tak, by łatwo roz­po­zna­wali różne emo­cje i sto­sow­nie do tego dobie­rali swoje reak­cje. Emo­cje uze­wnętrz­niają się, gdyż mózg wysyła okre­ślone zestawy sygna­łów do drob­nych mię­śni mimicz­nych. Wła­śnie owo zróż­ni­co­wa­nie zesta­wów spra­wia, że każ­dej emo­cji odpo­wiada odmienny wyraz twa­rzy. Ota­cza­jący cię ludzie w mgnie­niu oka go reje­strują. Wszy­scy jeste­śmy otwar­tymi księ­gami.

Rys. 3. Jelita są lustrza­nym odbi­ciem emo­cjo­nal­nej eks­pre­sji twa­rzy

Emo­cje wyraź­nie ujaw­niają się w mimice i na podob­nej zasa­dzie znaj­dują też odzwier­cie­dle­nie w róż­nych rejo­nach prze­wodu pokar­mo­wego, na który oddzia­łują sygnały ner­wowe powsta­jące w ukła­dzie lim­bicz­nym. Impulsy pły­nące do gór­nego i dol­nego odcinka prze­wodu pokar­mo­wego mogą być zsyn­chro­ni­zo­wane lub prze­ciw­stawne. Strzał­kami zazna­czono wzro­sty lub spadki inten­syw­no­ści skur­czów żołąd­kowo-jeli­to­wych w danej emo­cji.

Nato­miast w odnie­sie­niu do jeli­to­wych prze­ja­wów tych samych emo­cji jeste­śmy w sen­sie dosłow­nym ślepi. Gdy zży­masz się na korki, mózg posyła cha­rak­te­ry­styczny zestaw sygna­łów nie tylko do mię­śni twa­rzy, lecz także do układu pokar­mo­wego, który wyraź­nie na nie reaguje. Gdy zło­ści­łeś się na kie­rowcę, który zaje­chał ci drogę, w żołądku zaczęły się ener­giczne skur­cze, co zwięk­szyło wydzie­la­nie kwasu żołąd­ko­wego oraz opóź­niło pozby­cie się zje­dzo­nej rano jajecz­nicy. Jed­no­cze­śnie pobu­dziły się jelita i wypluły śluz oraz soki tra­wienne. Ana­lo­giczny, choć odrębny wzo­rzec poja­wia się, kiedy jesteś prze­jęty czy zanie­po­ko­jony, z kolei gdy jesteś w depre­sji, jelita pra­wie cał­kiem tracą ruchli­wość. Dziś wiemy, że odbija się w nich każda emo­cja, która poja­wia się w mózgu.

Aktyw­ność w tych obwo­dach mózgo­wych oddzia­łuje też na inne narządy, sta­no­wiąc o sko­or­dy­no­wa­nej reak­cji na każdą odczu­waną emo­cję. Gdy na przy­kład jesteś zestre­so­wany, przy­spie­sza praca serca i napi­nają się mię­śnie karku i bar­ków, a odwrotne zja­wi­sko zacho­dzi w chwi­lach relaksu. Jed­nak z jeli­tami mózg jest zwią­zany tak jak z żad­nym innym narzą­dem, dys­po­nu­jąc dużo roz­le­glej­szymi połą­cze­niami ana­to­micz­nymi. Ponie­waż ludzie zawsze odczu­wali emo­cje w brzu­chu, język jest pełen zwro­tów, które dają temu wyraz. Ile­kroć skrę­cał ci się żołą­dek, wywra­cały ci się flaki albo czu­łeś motyle w brzu­chu, odpo­wia­dały za to two­rzące emo­cje obwody mózgowe. Emo­cje, mózg i trze­wia łączy uni­kalny zwią­zek.

Kiedy pacjent cier­piący na nie­pra­wi­dłowe reak­cje jelit zwraca się o pomoc medyczną i w endo­sko­pii nie ujaw­nia się nic poważ­nego, takiego jak stan zapalny czy guz, leka­rze czę­sto baga­te­li­zują wagę jego dole­gli­wo­ści. Sfru­stro­wani nie­moż­no­ścią przy­nie­sie­nia sku­tecz­nej ulgi, zale­cają z reguły spe­cjalne diety, pro­bio­tyki czy tabletki mające unor­mo­wać pracę jelit, nie zaj­mu­jąc się jed­nak pier­wotną przy­czyną reak­cji jeli­to­wych.

Gdyby wię­cej pacjen­tów i leka­rzy uświa­da­miało sobie, że jelita są w isto­cie sceną, na któ­rej roz­grywa się dra­mat emo­cji, być może nie byłby on dla pacjen­tów tak bole­snym melodra­matem. Bli­sko 15 pro­cent popu­la­cji Sta­nów Zjed­no­czo­nych cierpi na roz­ma­ite aber­ra­cje pracy jelit, w tym zespół jelita draż­li­wego, prze­wle­kłe zapar­cie, nie­straw­ność i zgagę czyn­no­ściową, które zali­czają się do kate­go­rii zabu­rzeń mózg-trze­wia. Ludzie doznają obja­wów, które wahają się od mdło­ści, bur­cze­nia i wzdęć aż po doj­mu­jące bóle. Nie­stety, więk­szość pacjen­tów cier­pią­cych na nie­nor­malne reak­cje jeli­towe nie ma poję­cia, że pro­blemy te odzwier­cie­dlają ich stan emo­cjo­nalny.

A co jesz­cze dziw­niej­sze, zazwy­czaj nie zdają sobie z tego sprawy nawet ich leka­rze.

Czło­wiek, który nie mógł prze­stać rzy­gać

Ze wszyst­kich pacjen­tów, któ­rych widzia­łem w swo­jej dłu­giej karie­rze gastro­en­te­ro­lo­gicz­nej, naj­moc­niej zapadł mi w pamięć Bill. Liczył sobie 25 lat i był w ogól­nie dobrym sta­nie zdro­wia, gdy przy­szedł do mnie ze swoją 52-let­nią matką. Co dziwne, to matka roz­po­częła roz­mowę: „Mam wielką nadzieję, że pomoże pan Bil­lowi. Jest pan naszą ostat­nią deską ratunku. Jeste­śmy zde­spe­ro­wani”.

W ciągu ostat­nich ośmiu lat Bill spę­dził nie­zli­czone godziny w róż­nych oddzia­łach ratun­ko­wych, cier­piąc na obez­wład­nia­jące bóle żołądka i nie­po­wstrzy­mane wymioty. W naj­gor­szych okre­sach tra­fiał na oddział ratun­kowy kilka razy w tygo­dniu. Leka­rze zwy­kle prze­pi­sy­wali mu środki prze­ciw­bó­lowe i uspo­ka­ja­jące, aby zła­go­dzić dys­kom­fort, ale nikt nie miał poję­cia, co tak naprawdę mu dolega. Co gor­sza, nie­któ­rzy uznali, że wyłu­dza po pro­stu leki nar­ko­tyczne, bo wyniki badań nie wska­zy­wały na to, by doświad­czał cięż­kich dole­gli­wo­ści.

Bill był na kon­sul­ta­cji u kilku gastro­en­te­ro­lo­gów, któ­rzy prze­pro­wa­dzili kom­plek­sową dia­gno­stykę, ale nie zna­leźli przy­czyny jego upo­rczy­wych nie­do­ma­gań. Nie­usta­jące bóle i wymioty zmu­siły go do rezy­gna­cji ze stu­diów i ponow­nego zamiesz­ka­nia z zanie­po­ko­jo­nymi jego sta­nem rodzi­cami.

Jego matka, biz­nes­menka, sfru­stro­wana nie­zdol­no­ścią leka­rzy do pra­wi­dło­wego zdia­gno­zo­wa­nia syna, zaczęła samo­dziel­nie poszu­ki­wać odpo­wie­dzi online. „Sądzę, że ma wszyst­kie objawy zespołu wymio­tów cyklicz­nych” – oznaj­miła mi.

Jako lekarz Billa chcia­łem sam się o tym prze­ko­nać.

Jak to czę­sto bywa z zabu­rze­niami mózg-trze­wia, wysu­nięto wiele oso­bli­wych teo­rii w celu wyja­śnie­nia uni­kal­nego zestawu obja­wów skła­da­ją­cych się na zespół wymio­tów cyklicz­nych. Jed­nak opie­ra­jąc się na bada­niach prze­pro­wa­dzo­nych w ciągu kil­ku­dzie­się­ciu lat przez moją grupę badaw­czą wraz z innymi gru­pami w UCLA, uwa­ża­łem, że naj­praw­do­po­dob­niej­szym wyja­śnie­niem jest nad­mierna odpo­wiedź jelit uru­cha­miana przez nadak­tywną reak­cję stre­sową w mózgu.

U pacjen­tów z zespo­łem wymio­tów cyklicz­nych ataki wywo­ły­wane są zwy­kle przez obcią­ża­jące wyda­rze­nia dnia codzien­nego. Zróż­ni­co­wany zbiór pozor­nie nie­po­wią­za­nych bodź­ców, takich jak inten­sywne ćwi­cze­nia fizyczne, mie­siączka, zna­le­zie­nie się na dużej wyso­ko­ści nad pozio­mem morza czy po pro­stu dłu­go­trwały stres psy­chiczny, powo­dują dosta­tecz­nie duże zachwia­nie rów­no­wagi w orga­ni­zmie, by uru­cho­mić atak. Kiedy nasz mózg (nie­ko­niecz­nie część świa­doma) postrzega takie nie­bez­pie­czeń­stwo, wysyła sygnał do pod­wzgó­rza, waż­nego obszaru mózgu, koor­dy­nu­ją­cego wszyst­kie funk­cje życiowe, by pod­krę­cił pro­duk­cję związku stre­so­wego zwa­nego hor­mo­nem uwal­nia­ją­cym kor­ty­ko­tro­pinę (CFR od ang. cor­ti­co­tro­pin-rele­asing fac­tor), który pełni rolę głów­nego włącz­nika, wpro­wa­dza­ją­cego mózg (i cały orga­nizm) w tryb reak­cji stre­so­wej. Pacjenci z tym zabu­rze­niem mogą przez całe mie­siące, a nawet lata nie dozna­wać żad­nych obja­wów, choć ich układ CRF jest cały czas prze­czu­lony. Kiedy doświad­czą dodat­ko­wego obcią­że­nia, uru­cha­miają się dole­gli­wo­ści.

Rys. 4. Reak­cje jeli­towe w odpo­wie­dzi na stres

W odpo­wie­dzi na dowolne zabu­rze­nia nor­mal­nego stanu rów­no­wagi, takie jak stres, mózg uru­cha­mia sko­or­dy­no­waną reak­cję, mającą na celu zapew­nie­nie jak naj­lep­szego samo­po­czu­cia oraz takich warun­ków, które umoż­li­wią prze­trwa­nie orga­ni­zmu. Hor­mon uwal­nia­jący kor­ty­ko­tro­pinę (CRF) jest che­micz­nym włącz­ni­kiem głów­nym, który wpro­wa­dza tę reak­cję stre­sową w życie. Jest wydzie­lany przez pod­wzgó­rze i oddzia­łuje na bli­sko poło­żone obszary mózgu. Obec­ność CRF w mózgu pociąga za sobą wzrost poziomu hor­mo­nów stresu (takich jak kor­ty­zol i nore­pi­ne­fryna) w ciele. Pro­ces ten pobu­dza rów­nież ste­so­po­chodną reak­cję jelit, która wpływa na skład i aktyw­ność mikro­bioty jeli­to­wej.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki