Twój sukces jest nieunikniony - Maite Issa - ebook

Twój sukces jest nieunikniony ebook

Maite Issa

0,0
31,92 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Spełnienie największych marzeń jest łatwe, jeśli wiesz jak. Dowiedz się, jak to zrobić, dzięki mocy manifestacji.

Aby zapewnić sobie życie pełne miłości, dobrobytu, obfitości, zdrowia i sukcesu, naucz się wykorzystywać swoją podświadomość i spraw, by wszechświat pracował na twoją korzyść.

Od pokoleń kobiety pełniły rolę opiekunek, a my wzięłyśmy ją sobie do serca tak głęboko, że zapomnieliśmy, że my też zasługujemy na szczęście.

Na stronach tej książki dowiesz się, jak osiągnąć sukces poprzez manifestację. To proces, dzięki któremu, korzystając z praw podświadomości i wszechświata, będziesz w stanie uczynić coś, co istniało tylko w Twojej wyobraźni, realnym i namacalnym. Nakarmisz swój umysł treściami, które przełamią szkodliwe wewnętrzne przekonania, rozbiją szklany sufit, przeprogramują twoje myślenie i odważysz się sięgać po to, czego chcesz i na co zasługujesz.

Na końcu każdego rozdziału znajdują się ćwiczenia praktyczne umożliwiające zastosowanie przedstawionych koncepcji i zasad. To książka, która inspiruje, dodaje sił i oferuje rozwiązania najczęstszych problemów, które sabotują kobiety na drodze do sukcesu we wszystkich obszarach życia.

Skoro można użyć umysłu do zniszczenia siebie, dlaczego by ni wykorzystać go do czegoś zupełnie przeciwnego: do stworzenia siebie na nowo?

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Wprowadzenie

WPRO­WA­DZE­NIE

Wiem, kim jesteś.

Jesteś zafa­scy­no­wana ideą, że możemy współ­two­rzyć z Wszech­świa­tem naszą rze­czy­wi­stość.

Cichy gło­sik w two­jej gło­wie mówi: „Tak, to jest moż­liwe! Wiem, że jestem prze­zna­czona do cze­goś więk­szego i mogę to osią­gnąć”.

Polaj­ko­wa­łaś nie­zli­czone posty w mediach spo­łecz­no­ścio­wych typu: „Wszech­świat jest obfity”, „Jeśli mogę o tym marzyć, mogę to osią­gnąć”, „Przy­cią­gam to, co wibruję”…

Pró­bo­wa­łaś myśleć pozy­tyw­nie i być wdzięczna za to, co masz. Jed­nak gdy nie widzisz pożą­da­nych zmian, twój racjo­nalny umysł ponow­nie przej­muje kon­trolę i stwier­dza: „To jed­nak nie działa. To bzdura. Jedyną rze­czą, która przy­nosi efekty, jest ciężka praca”. Albo jesz­cze gorzej: „To, czego chcę, nie jest dla mnie. Powin­nam się pod­dać. Nie jestem stwo­rzona do odno­sze­nia takich suk­ce­sów, o jakich marzę”.

Ale mimo wszystko jesteś tutaj.

Ponie­waż w głębi duszy wciąż wie­rzysz.

Chcesz wie­rzyć, że możesz zama­ni­fe­sto­wać swoje pra­gnie­nia.

Chcesz wie­rzyć, że Wszech­świat jest obfity i że jesteś w sta­nie stwo­rzyć życie, któ­rego pra­gniesz.

Ale nie wiesz jak. Czu­jesz, że coś cię do końca nie prze­ko­nuje.

Czu­jesz, że cze­goś bra­kuje.

Od razu ci powiem: masz rację, cze­goś tu bra­kuje.

Mani­fe­sto­wa­nie to znacz­nie wię­cej niż sie­dze­nie na kana­pie, wizu­ali­zo­wa­nie miliona euro i cze­ka­nie, aż wyda­rzy się magia. To znacz­nie wię­cej niż wyra­ża­nie wdzięcz­no­ści przez trzy minuty przed pój­ściem spać, myśląc, że kiedy się obu­dzisz, twoje pro­blemy znikną.

Wcale nie cho­dzi też o cią­głe myśle­nie pozy­tyw­nie i dobre samo­po­czu­cie przez dwa­dzie­ścia cztery godziny na dobę, aby „wibro­wać wysoko”, a tym samym korzy­stać z prawa przy­cią­ga­nia.

Też myśla­łam, że wła­śnie tak trzeba. Jedyne, co udało mi się zro­bić, to obwi­niać się za to, że nie jestem wystar­cza­jąco opty­mi­styczna, i w gor­sze dni pogrą­żać się jesz­cze bar­dziej, bo „to zna­czy, że sobie nie radzę”.

Tu i teraz możesz prze­stać wal­czyć.

Oddy­chaj.

Jesteś we wła­ści­wym miej­scu.

To tutaj koń­czy się twoja ścieżka nie­osią­ga­nia pożą­da­nych rezul­ta­tów i zaczyna się two­rze­nie wide­magii we wszyst­kich aspek­tach two­jego życia.

Mani­fe­sto­wa­nie two­ich naj­więk­szych pra­gnień jest znacz­nie łatwiej­sze, niż myślisz, jeśli wiesz, jak to zro­bić.

Zanim przej­dziemy dalej, połóżmy pod­wa­liny.

CZYM JEST MANI­FE­STA­CJA?

Mani­fe­sta­cja to pro­ces, w któ­rym czy­nimy nama­cal­nym coś, co ist­nieje tylko w naszej wyobraźni. Zja­wi­sko, które pozwala nam uczy­nić nie­wi­dzialne widzial­nym. Abso­lut­nie wszystko zaczęło się od pomy­słu.

Naj­bar­dziej rewo­lu­cyjne wyna­lazki, książka, którą trzy­masz w rękach, ubra­nia, które zakła­dasz każ­dego ranka. Wszystko ist­niało w nie­wi­dzial­nym, zanim stało się widzialne.

Wiele razy przy­cho­dzą do moich pro­gra­mów kobiety, które mówią: „Nie jestem dobra w mani­fe­sto­wa­niu” lub „Nie wycho­dzi mi mani­fe­sto­wa­nie”.

Pozwól mi powie­dzieć ci, że wszyst­kie wiemy, jak mani­fe­sto­wać. Mani­fe­stu­jemy naszą rze­czy­wi­stość dwa­dzie­ścia cztery godziny na dobę.

Całe nasze życie jest współ­two­rze­niem, które tkamy wraz z Wszech­świa­tem.

Pro­blem polega na tym, że przez więk­szość czasu, nawet nie zda­jąc sobie z tego sprawy, jeste­śmy eks­pert­kami w wyra­ża­niu tego, czego nie chcemy. Co wię­cej, nie wiemy, jak odwró­cić tę ten­den­cję. Padamy ofiarą życia, w któ­rym wszystko jest drogą pod górę. Życia, w któ­rym wydaje nam się, że żyjemy dla wszyst­kich, tylko nie dla samych sie­bie.

Klu­czem do wyj­ścia z tej pętli jest mani­fe­sto­wa­nie życia, któ­rego pra­gniemy, w bar­dziej świa­domy spo­sób.

CZYM JEST ŚWIA­DOMA MANI­FE­STA­CJA?

Cho­dzi o to, aby nauczyć się prze­stać mani­fe­sto­wać to, czego NIE chcesz, i zacząć mani­fe­sto­wać to, czego CHCESZ. Mani­fe­sta­cja jest sztuką wyko­rzy­sty­wa­nia praw pod­świa­do­mo­ści i Wszech­świata w celu urze­czy­wist­nie­nia swo­ich marzeń.

Krótko mówiąc, jest to wyko­rzy­sta­nie naszego daru współ­two­rze­nia z Wszech­świa­tem do stwo­rze­nia naszego wła­snego raju na ziemi. Jeste­śmy wypo­sa­żeni w wewnętrzną tech­no­lo­gię do two­rze­nia cudów; to naj­więk­szy dar, jaki mamy, a jed­no­cze­śnie naj­więk­sza odpo­wie­dzial­ność. Musimy wie­dzieć, jak ją wyko­rzy­stać. Kiedy opa­nu­jesz tę sztukę, sta­niesz się Eks­pertką od Mani­fe­sta­cji.

KIM JEST EKS­PERTKA OD MANI­FE­STA­CJI?

Jest kobietą, która ma pew­ność co do tego, jak korzy­stać ze Świa­do­mej Mani­fe­sta­cji, aby zre­ali­zo­wać życie, o któ­rym marzy.

Kobietą, która wie, że jej suk­ces jest nie­unik­niony, i działa pomimo stra­chu.

Ma cał­ko­witą pew­ność, że Wszech­świat spi­skuje na jej korzyść, nawet w momen­tach, gdy wydaje się ina­czej.

Zna swoją praw­dziwą moc i dla­tego akcep­tuje sie­bie rów­nież w te dni, kiedy nie czuje się w pełni umoc­niona lub pewna sie­bie.

Wie, jak prze­mie­nić naj­trud­niej­sze sytu­acje i obró­cić je na swoją korzyść.

Na co dzień wyko­rzy­stuje swoją pod­świa­do­mość, aby osią­gnąć jak naj­lep­sze wyniki przy mini­mal­nym wysiłku.

Rozu­mie, że jej marze­nia są święte i że jeśli ma marze­nie, to jej prze­zna­cze­niem jest je speł­nić. Inspi­ruje innych do roz­woju tylko poprzez swój przy­kład przy­wódz­twa, suk­cesu i obfi­to­ści we wszyst­kich aspek­tach swo­jej egzy­sten­cji.

Żyje peł­nią życia. Prze­stała poświę­cać swoje zdro­wie, dobre samo­po­czu­cie, czas i szczę­ście, aby osią­gnąć suk­ces.

Jest świa­doma, że może mieć WSZYSTKO.

Zna­la­zła rów­no­wagę mię­dzy odpusz­cza­niem a robie­niem, mię­dzy dzia­ła­niem a pozo­sta­wie­niem wyniku w rękach Wszech­świata.

Wie, jak słu­chać swo­jej intu­icji, aby podej­mo­wać naj­lep­sze decy­zje, bez cze­ka­nia na akcep­ta­cję innych.

Roz­po­znaje głos swo­jego ego i dostrzega mecha­ni­zmy auto­sa­bo­tażu, aby pozwo­lić sobie na odno­sze­nie suk­ce­sów, od środka na zewnątrz.

Ni­gdy, ni­gdy, ni­gdy się nie pod­daje. Wie z całą pew­no­ścią, że rze­czy wyda­rzą się w ide­al­nym cza­sie ku jej naj­więk­szej korzy­ści, a wszel­kie ocze­ki­wa­nie ozna­cza, że nad­cho­dzi coś wiel­kiego.

W swoim umy­śle żyje rze­czy­wi­sto­ścią, którą chce zama­ni­fe­sto­wać, zanim jesz­cze uzy­ska dowód, że sta­nie się to na grun­cie fizycz­nym.

Nie stara się zoba­czyć, aby uwie­rzyć, ale wie­rzy, aby zoba­czyć.

Ma głowę w gwiaz­dach, stopy na ziemi i oczy skie­ro­wane w przy­szłość.

W trak­cie tej lek­tury zaczniesz się nią sta­wać.

CZEGO MOŻESZ SIĘ SPO­DZIE­WAĆ PO TEJ KSIĄŻCE?

„Twój suk­ces jest nie­unik­niony” to nie tylko zgrabne hasło do udo­stęp­nie­nia w sieci.

To magiczna man­tra, którą dzie­siątki tysięcy kobiet na całym świe­cie uczy­niły swoją wła­sną, aby osią­gnąć to, co kie­dyś uwa­żały za nie­moż­liwe.

To filo­zo­fia życia, rze­czy­wi­stość, która zawsze będzie ci towa­rzy­szyć i pozwoli ci poko­nać każdą prze­szkodę.

To potężny sys­tem mani­fe­sta­cji, łatwy do zasto­so­wa­nia i dopa­so­wu­jący się do cie­bie, po to, by żadne marze­nie nie było zbyt duże ani nie­osią­galne.

Twój suk­ces jest nie­unik­niony na dro­dze do zosta­nia Eks­pertką od Mani­fe­sta­cji.

Moim celem jest, abyś nauczyła się korzy­stać ze Świa­do­mej Mani­fe­sta­cji, by stwo­rzyć życie nawet pięk­niej­szym niż w two­ich sza­lo­nych marze­niach.

Ta książka została zain­spi­ro­wana trzema czyn­ni­kami: nie­za­spo­ko­jo­nym pra­gnie­niem, obse­sją na punk­cie poma­ga­nia innym, by żyli w obfi­to­ści, i nie­zwy­kłym doświad­cze­niem pracy z tysią­cami kobiet, które ufają mi każ­dego dnia.

Sto­su­jąc to, co prze­czy­tasz na tych stro­nach, prze­szłam od sytu­acji, w któ­rej nie byłam w sta­nie opła­cić czyn­szu za mój dom, do zaro­bie­nia ponad miliona euro, by pół­tora roku póź­niej żyć z mojej pasji. Pomno­ży­łam te liczby w kolej­nych latach. Prze­szłam od zagu­bie­nia (nie wie­dzia­łam, jaki jest sens mojego życia) do odna­le­zie­nia swo­jego celu i poma­ga­nia tysiącom kobiet w ponad trzy­dzie­stu kra­jach w reali­za­cji życia, o jakim marzyły. Prze­szłam od tok­sycz­nych związ­ków do spo­tka­nia męż­czy­zny mojego życia, miesz­ka­nia w domu moich marzeń, posia­da­nia grupy przy­ja­ció­łek, za czym zawsze tęsk­ni­łam, obec­no­ści w mię­dzy­na­ro­do­wych mediach, a nawet zama­ni­fe­sto­wa­nia książki, którą masz w rękach.

To, co w niej znaj­dziesz, nie jest powtó­rze­niem kur­sów czy innych ksią­żek. Zro­dziło się z tego, co prze­ży­łam, czego doświad­czy­łam, co prze­stu­dio­wa­łam i prze­te­sto­wa­łam na sobie, zanim nauczy­łam tego tysiące kobiet.

Muszę się do cze­goś przy­znać: mam obse­sję na punk­cie mani­fe­sta­cji.

Wszystko, co zostało powie­dziane na ten temat, prze­te­sto­wa­łam, skla­sy­fi­ko­wa­łam, spraw­dzi­łam, popra­wi­łam lub odrzu­ci­łam. Ta książka jest bez­po­śred­nim skró­tem do tego, co naj­bar­dziej efek­tywne. Wła­śnie dla­tego poświę­ci­łam czas z mojego życia na wypró­bo­wa­nie wszyst­kich spo­so­bów, abyś ty mogła oszczę­dzić ten czas i jak naj­le­piej go wyko­rzy­stać.

Oczy­wi­ście nic z tego nie jest magią. Aby osią­gnąć swoje cele, będziesz potrze­bo­wała sku­pie­nia, poświę­ce­nia i wytrwa­ło­ści. Nikt nie wykona tej pracy za cie­bie.

Ale tak, od teraz nie będziesz już musiała cho­dzić po omacku.

Ostrze­gam, bar­dzo praw­do­po­dobne jest to, że ty także popad­niesz w obse­sję.

Prze­ko­nasz się: mani­fe­sta­cja to nie kon­cep­cja: to styl życia, który możesz przy­jąć, aby na zawsze zmie­nić swoją rze­czy­wi­stość.

Dla­czego poświę­cam każdy dzień mojego życia na ucze­nie się i naucza­nie wszyst­kiego o mani­fe­sta­cji?

Ponie­waż mocno wie­rzę, że każda kobieta na tej pla­ne­cie ma PRAWO i OBO­WIĄ­ZEK speł­nie­nia wszyst­kich swo­ich marzeń.

Prze­ko­nano nas, że pra­gnie­nie wię­cej zare­zer­wo­wane jest dla złych kobiet, nato­miast kobie­tom dobrym prze­zna­czone jest pogo­dze­nie się z tym, co mają.

Ale pozwól, że o coś zapy­tam.

Komu słu­żysz, gdy jesteś sfru­stro­wana swoim życiem?

Komu poma­gasz, gdy nawet dla sie­bie nie masz wystar­cza­jąco dużo?

Jaki przy­kład dajesz innym kobie­tom, gdy nie masz odwagi poka­zać swo­jej wiel­ko­ści?

Prawda jest taka, że kiedy uzdra­wiasz sie­bie, uzdra­wia się cała kobieca nie­świa­do­mość, a wraz z nią cała pla­neta.

Jeśli twoja intu­icja cię tu przy­wio­dła, to nie służy to tylko tobie.

Twój suk­ces pozwala innym kobie­tom rów­nież go odnieść.

Twoje szczę­ście daje innym kobie­tom pozwo­le­nie na bycie szczę­śli­wymi.

Twoja obfi­tość daje innym kobie­tom pozwo­le­nie na zama­ni­fe­sto­wa­nie swo­jej.

Wszystko, czym jesteś, inspi­ruje.

Wszystko, czym jesteś, poru­sza.

Wszystko, czym jesteś… jest magią.

Nie ma niczego, czym nie mogła­byś być, czego nie mogła­byś zro­bić lub mieć.

Nie obcho­dzi mnie, ile razy pró­bo­wa­łaś.

Nie obcho­dzi mnie, ile razy się nie udało.

Nie obcho­dzi mnie, co powie­dziano ci w prze­szło­ści ani jakie okropne rze­czy o sobie mówisz.

Cze­go­kol­wiek pra­gniesz, możesz to zama­ni­fe­sto­wać.

Wszystko, czego szu­kasz, szuka rów­nież cie­bie.

I na tych stro­nach znaj­dziesz metodę, aby to osią­gnąć.

A naj­lep­sze jest to, że czy­ta­jąc tę książkę, two­rzysz już w sobie zmianę para­dyg­matu. Kiedy ją skoń­czysz , twoje prze­ko­na­nia zostaną zre­wo­lu­cjo­ni­zo­wane, a twój umysł będzie nastro­jony na obfi­tość. Masz w rękach jasny, pro­sty i moż­liwy do zasto­so­wa­nia prze­wod­nik krok po kroku, aby osią­gnąć to, co wcze­śniej wyda­wało się nie­moż­liwe.

Na tych stro­nach zaczniesz uwal­niać się od stra­chu przed oceną, obse­sji porów­ny­wa­nia się i lęku przed porażką.

Dowiesz się, dla­czego utknę­łaś w bez­czyn­no­ści i jak naprawdę zaan­ga­żo­wać się w swoje marze­nia.

Zro­zu­miesz, co powstrzy­my­wało cię przed przy­cią­ga­niem więk­szej ilo­ści pie­nię­dzy i jak stać się magne­sem przy­cią­ga­ją­cym bogac­two.

Dowiesz się, jak wyko­rzy­stać swoje emo­cje, aby zro­bić krok milowy w kie­runku suk­cesu.

Nie będziesz sama. Popro­wa­dzę cię przez całą drogę.

JAK NAJ­LE­PIEJ WYKO­RZY­STAĆTWÓJ SUK­CES JEST NIE­UNIK­NIONY?

Ta książka da ci to, na co jej pozwo­lisz.

Jak ze wszyst­kim innym, odpo­wie­dzial­ność spo­czywa na tobie.

To od cie­bie zależy, czy prze­czy­tasz ją w poło­wie, w mię­dzy­cza­sie pisząc na What­sAp­pie, czy też wczy­tasz się w każdą stronę z mak­sy­malną kon­cen­tra­cją.

Ty decy­du­jesz, czy pomi­nąć ćwi­cze­nia w każ­dym roz­dziale, czy wyko­nać je, gdy ci powiem.

Ty decy­du­jesz, czy wypró­bu­jesz każdą kon­cep­cję, czy też odrzu­cisz ją, ponie­waż nie pasuje do two­jej wizji świata.

To jest twoje życie i to będą twoje wyniki.

Nie będę z tobą w domu, by upew­nić się, że robisz wszystko, co zale­ci­łam.

To, co mogę zro­bić, to pomóc ci unik­nąć naj­więk­szych sabo­ta­ży­stów, któ­rych znaj­duję w kobie­tach, pra­gną­cych ewo­lu­ować w swoim życiu.

Oto moje wska­zówki:

1. Porzuć „Już to wiem”. To trzy naj­bar­dziej nie­bez­pieczne słowa na świe­cie. Mogą kosz­to­wać cię życie two­ich marzeń.

Ist­nieje róż­nica mię­dzy prze­czy­ta­niem lub usły­sze­niem cze­goś a pozna­niem tego.

„Wie­dzieć” ozna­cza „prze­żyć to”.

Jeśli jesz­cze nie doświad­czasz rezul­ta­tów, któ­rych pra­gniesz w swoim życiu, to zna­czy, że jesz­cze tego nie wiesz. Musisz się dopiero nauczyć.

Jed­nym z naj­więk­szych sprzy­mie­rzeń­ców na mojej dro­dze zawsze był i zawsze będzie umysł począt­ku­ją­cego.

Zaczy­nam każde szko­le­nie, każdą książkę, każdy pro­ces tak, jak­bym nic o tym nie wie­działa. Jak­bym odkry­wała to wszystko po raz pierw­szy.

Przy­ję­łam tę filo­zo­fię po wysłu­cha­niu nastę­pu­ją­cej opo­wie­ści zen (to wtedy mój mózg zasko­czył).

Pewna odno­sząca suk­cesy pro­fe­sor uni­wer­sy­tecka, mimo że miała w życiu wszystko, czuła wielką pustkę, któ­rej nic nie było w sta­nie wypeł­nić. Przez lata pró­bo­wała medy­to­wać, dbać o swój umysł, cho­dzić na tera­pię, zaczęła nawet malo­wać. Wyglą­dało na to, że nic nie działa. Po krót­kim okre­sie poprawy pustka zawsze powra­cała.

Aż pew­nego dnia posta­no­wiła pod­jąć bar­dziej dra­styczne środki i udać się w kil­ku­mie­sięczną podróż ini­cja­cyjną do Tybetu. Była zde­ter­mi­no­wana, by za wszelką cenę nadać swo­jemu życiu sens.

Po dłu­giej podróży, pod­czas któ­rej wciąż zasta­na­wiała się, czy postę­puje wła­ści­wie, dotarła do bud­dyj­skiej świą­tyni.

Wkrótce po jej przy­by­ciu wyszedł mnich, by ją powi­tać, i zapro­po­no­wał jej her­batę.

Pro­fe­sorka z rado­ścią się zgo­dziła, a gdy tylko usia­dła, zaczęła opo­wia­dać mni­chowi o wszyst­kim, czego pró­bo­wała. Opo­wie­działa mu o róż­nych tera­piach i tech­ni­kach uzdra­wia­nia, które sto­so­wała, o warsz­ta­tach, któ­rych pró­bo­wała, o ulep­sze­niach, któ­rych doko­nała, i o zała­ma­niach, które po nich nastą­piły. Opo­wie­działa mu o swo­ich osią­gnię­ciach jako pro­fe­sorka i sza­cunku, jaki zdo­była w świe­cie uni­wer­sy­tec­kim.

Mnich słu­chał cicho i nalał kobie­cie her­baty do fili­żanki.

Z entu­zja­zmem opo­wia­dała o wszyst­kim, czego nauczyła się o ducho­wo­ści, o tym, czego doświad­czyła i co zro­zu­miała na temat praw­dzi­wego sensu życia.

Mnich, cały czas mil­czący, dalej nale­wał her­batę, aż płyn zaczął roz­le­wać się po stole i kapać na stopy pro­fe­sorki. Kobieta wykrzyk­nęła:

– Ale co pan robi? Nie widzi pan, że fili­żanka jest pełna? Nie ma miej­sca na wię­cej!

Mnich odpo­wie­dział z uśmie­chem w oczach:

– Dokład­nie. Podob­nie jak ta fili­żanka, jesteś pełna swo­ich opi­nii i prawd. Czego możesz się nauczyć, jeśli naj­pierw się nie oczy­ścisz?

Jeśli chcesz stwo­rzyć praw­dziwą zmianę, musisz zro­bić prze­strzeń na nowe.

Połóż dłoń na sercu i powta­rzaj na głos: „Pusz­czam »ja to wiem«. Otwie­ram mój umysł począt­ku­ją­cego”.

Daj sobie moż­li­wość spoj­rze­nia na wszystko nowymi oczami i zadaj sobie pyta­nie: co odkry­wam tutaj, czego wcze­śniej nie widzia­łam?

Prze­ko­nasz się, że ta pro­sta zmiana czyni cuda. Na końcu każ­dego roz­działu stwo­rzy­łam sek­cję z ćwi­cze­niami, abyś mogła zako­twi­czyć wszyst­kie prze­czy­tane kon­cep­cje i prze­ło­żyć je na coś kon­kret­nego, rze­czy­wi­stego i nama­cal­nego w swoim codzien­nym życiu.

Zrób je. Jeśli cię to moty­wuje, zaopatrz się w ładny notat­nik. Liczne bada­nia poka­zują, że pisa­nie ręczne akty­wuje w mózgu ośrodki ucze­nia się bar­dziej inten­syw­nie niż pisa­nie na kla­wia­tu­rze, co pozwala popra­wić pamięć i stwo­rzyć głęb­sze pro­gra­mo­wa­nie nowych pomy­słów1.

Magia zwięk­sza się sto­krot­nie, gdy zasto­su­jesz prze­czy­tane kon­cep­cje.

Na końcu książki podzielę się z tobą sys­te­mem mani­fe­sta­cji Twój suk­ces jest nie­unik­niony. Pokusa, aby przejść od razu do końca, może być wielka, z powodu pośpie­chu lub poczu­cia, że „ja już wiem”. Nie rób tego. To tak, jakby zde­cy­do­wać się na podróż dookoła świata, po czym omi­nąć wszyst­kie kraje na tra­sie i poje­chać pro­sto do ostat­niego. Gdy­byś tak zro­biła, nie odkry­ła­byś zbyt wiele, prawda?

Daj się popro­wa­dzić i ciesz się pro­ce­sem.

2. Porzuć scep­tyczny umysł.

Nie zro­zum mnie źle: to ważne, by mieć kry­tyczny umysł. Naprawdę zachę­cam cię do kwe­stio­no­wa­nia wszyst­kiego. Jed­nak stu­diu­jąc nawyki odno­szą­cych suk­cesy i szczę­śli­wych ludzi, zda­łam sobie sprawę, że ludzie nie two­rzą życia swo­ich marzeń, pro­sząc o dowody naukowe, aby udo­wod­nić im, że jest to moż­liwe.

Jeśli cze­kasz, aż nauka potwier­dzi wszystko, co roz­wija ducho­wość, możesz cze­kać całe życie.

Słowo „pseu­do­nauka” jest uży­wane jako obe­lga w celu dele­gi­ty­mi­za­cji nauk ducho­wych, które opie­rają się na kon­cep­cjach nauko­wych lub psy­cho­lo­gicz­nych, które nie są jesz­cze jed­no­myślne. Musimy jed­nak przy­znać, że tra­dy­cje duchowe od tysiąc­leci gło­szą to, co nauka dopiero teraz zaczyna uzna­wać.

Nawet ogra­ni­czona zna­jo­mość histo­rii odkryć nauko­wych ujaw­nia, że nie­zli­czone teo­rie ogło­szone jako prawdy abso­lutne zostały oba­lone lata lub wieki póź­niej.

Do lat sześć­dzie­sią­tych XX wieku, według neu­ro­nauki, nasze mózgi nie mogły zostać prze­pro­gra­mo­wane przez doświad­cze­nie. Obec­nie tysiące badań nauko­wych dowio­dło, że pla­stycz­ność mózgu jest fak­tem i że jeste­śmy w pełni zdolni do napi­sa­nia od nowa naszych wzor­ców, zmiany prze­ko­nań i uwol­nie­nia się od naj­gor­szych nawy­ków.

Pod­stawy teo­rii gra­wi­ta­cji Isa­aca New­tona, uwa­ża­nego za naj­więk­szego geniu­sza w histo­rii fizyki, zostały pod­wa­żone po set­kach lat. Zgod­nie z jego teo­rią gra­wi­ta­cja działa jako siła na odle­głość, bez kon­taktu mię­dzy obiek­tami. On sam napi­sał w 1687 roku: „To, że jedno ciało może dzia­łać na dru­gie na odle­głość przez pustą prze­strzeń bez pośred­nic­twa cze­go­kol­wiek innego […], jest dla mnie tak absur­dalne, że wie­rzę, że żaden czło­wiek nie ma w spra­wach filo­zo­ficz­nych peł­nej zdol­no­ści do myśle­nia o tym”.

Dziś, wraz z poja­wie­niem się fizyki kwan­to­wej, wiemy, że to, co postrze­gamy jako ciało i mate­rię, jest tylko wra­że­niem w struk­tu­rze prze­strzeni, że wszystko jest ener­gią, że nie ma pustej prze­strzeni, ponie­waż wszystko jest zjed­no­czone przez pole.

Aż do powsta­nia teo­rii helio­cen­trycz­nej Koper­nika, potwier­dzo­nej sto lat póź­niej przez Gali­le­usza, czło­wiek uwa­żał, że Zie­mia jest cen­trum Wszech­świata, a Słońce obraca się wokół niej.

Co jesz­cze odkry­jemy za trzy­dzie­ści, czter­dzie­ści, pięć­dzie­siąt lub sto lat?

Za nauką stoją męż­czyźni i kobiety, tacy jak ty i ja. I, jak wszy­scy ludzie, są w cią­głym pro­ce­sie odkry­wa­nia i ewo­lu­cji.

Nie wiem jak ty, ale ja nie zamie­rzam cze­kać, aż cała spo­łecz­ność naukowa zaak­cep­tuje pomysł, że mogę stwo­rzyć takie życie, jakie chcę.

Bądź naukow­cem swo­jego życia. Prze­pro­wadź bada­nia empi­ryczne we wła­snej rze­czy­wi­sto­ści. Wypró­buj wszystko, zanim cokol­wiek wyklu­czysz.

Zde­cy­do­wa­łam się na 365-dniowy eks­pe­ry­ment, aby dać sobie szansę spraw­dze­nia, czy mani­fe­sta­cja naprawdę działa. I była to naj­lep­sza decy­zja w moim życiu.

W naj­gor­szym przy­padku zawsze możesz wró­cić do punktu wyj­ścia, do momentu, w któ­rym żyłaś swoim życiem bez wpro­wa­dza­nia żad­nych zmian, prawda? Nie masz wiele do stra­ce­nia.

3. Porzuć powody, dla któ­rych u cie­bie to nie może zadzia­łać.

Jeśli chcesz prze­ko­nać samą sie­bie, że to, czym dzielę się w tej książce, doty­czy wszyst­kich, ale nie cie­bie, ponie­waż miesz­kasz w kraju X, jesteś w wieku X lub masz sytu­ację oso­bi­stą i zawo­dową X, z pew­no­ścią ci się to uda.

„Nie­za­leż­nie od tego, czy uwa­żasz, że coś jest moż­liwe, czy też nie, masz rację”, powie­dział Henry Ford.

Tutaj cho­dzi o to, że możesz mieć albo swoje wymówki, albo swoje marze­nia.

Nie oba naraz.

Nie znam cię oso­bi­ście, ale mogę ci powie­dzieć, że w ostat­nich latach towa­rzy­szy­łam kobie­tom z całego świata, w każ­dym wieku i na każ­dym pozio­mie eko­no­micz­nym. Nie­które z nich są przed­się­bior­czy­niami, inne urzęd­nicz­kami, jesz­cze inne bez­ro­botne. Samotne, matki, mężatki, bab­cie.

Nie­za­leż­nie od two­jej sytu­acji życio­wej, ta książka pomoże ci przejść na wyż­szy poziom – na twój wyż­szy poziom – jeśli oczy­wi­ście na to pozwo­lisz.

Czy to ozna­cza, że w ciągu trzech tygo­dni z dłuż­niczki sta­niesz się mul­ti­mi­lio­nerką?

Oczy­wi­ście, że nie.

Ale jeśli twoim pra­gnie­niem jest urze­czy­wist­nie­nie tej trans­for­ma­cji, osią­gniesz ją, krok po kroku, we wła­ści­wym momen­cie.

WSZYSTKO jest moż­liwe.

Prawda jest taka, że już zro­bi­łaś duży krok, wybie­ra­jąc tę książkę.

Teraz do cie­bie należy decy­zja, w jaki spo­sób chcesz ją prze­czy­tać.

Masz trzy moż­li­wo­ści. Tro­chę tak, jak­byś była stu­dentką i miała trzy postawy w obli­czu zbli­ża­ją­cego się egza­minu.

Pierw­szą z nich jest nie­chęć. Przed­miot wydaje ci się głupi i uwa­żasz, że poświę­ca­nie mu wielu godzin życia to strata czasu. Jesteś prze­ko­nana, że zaraz po egza­mi­nie wszystko zapo­mnisz i nic ci to nie da, więc po co się wysi­lać?

Druga to nie­pew­ność. Nie ma sensu sku­piać się na nauce, ponie­waż i tak nie zdasz. Wiesz o tym, ponie­waż w prze­szło­ści mia­łaś złe oceny z tego przed­miotu i prze­ko­na­łaś się, że tak będzie zawsze. Zaczy­nasz się uczyć, ale robisz to z tak wie­loma wąt­pli­wo­ściami i nie­po­ko­jem, że tra­cisz całą pew­ność sie­bie i wkrótce się pod­da­jesz.

Trze­cia opcja to postawa zwy­cięzcy. Jesteś tutaj, aby dać z sie­bie wszystko, ponie­waż wiesz, że tylko ty jesteś w sta­nie stwo­rzyć swoje prze­zna­cze­nie i że jeśli chcesz, dasz radę to zro­bić. Wyko­nu­jesz ćwi­cze­nia, testu­jesz kon­cep­cje, ponow­nie czy­tasz aka­pity, które uwa­żasz za naj­bar­dziej odkryw­cze. Cie­szysz się pro­ce­sem nauki i dobrze się przy tym bawisz, ponie­waż nie robisz tego dla uzy­ska­nia dobrej oceny. Robisz to dla samej sie­bie. Ponie­waż czu­jesz, że im wię­cej się uczysz, tym bar­dziej się roz­wi­jasz, a to naj­więk­szy pre­zent, jaki możesz sobie poda­ro­wać.

Jak myślisz, która z tych trzech postaw wobec egza­minu pomoże ci uzy­skać naj­lep­szą ocenę?

To oczy­wi­ste: zwy­cięzca.

Tylko że tutaj nie ma dobrej oceny ani egza­minu do zda­nia. Nikt nie spraw­dzi, czy zro­bi­łaś to naprawdę.

Nagrodą w tym przy­padku jest życie, które pozwa­lasz sobie stwo­rzyć.

To obfi­tość, którą pozwa­lasz sobie się cie­szyć.

To marze­nia, które pozwa­lasz sobie speł­nić.

Bądź cier­pliwa, wszystko nadej­dzie.

Połóż rękę na sercu i obie­caj sobie, że ni­gdy, ni­gdy, ni­gdy, ni­gdy, ni­gdy się nie pod­dasz.

Zacznij już teraz od zmiany men­tal­no­ści nie­do­boru, która mówi ci: „u mnie nie zadziała, ponie­waż…”, na „zro­bię, by zadzia­łało, ponie­waż jestem do tego zdolna, bo jestem Eks­pertką od Mani­fe­sta­cji”.

4. Nie zwra­caj uwagi na tych, któ­rzy cię nie rozu­mieją.

Nie będziemy ukry­wać tego, co oczy­wi­ste.

Wokół cie­bie będą ludzie, któ­rzy powie­dzą ci, że wszystko w tej książce to bzdury, że mani­fe­sta­cja i prawo przy­cią­ga­nia to bred­nie dla łatwo­wier­nych i słabo myślą­cych ludzi.

Pozwól, że o coś zapy­tam: jak wygląda życie tych ludzi?

Czy żyją życiem, które ty chcia­ła­byś mieć?

No wła­śnie. Tak myśla­łam.

Kiedy zda­łam sobie sprawę, że w więk­szo­ści przy­pad­ków odpo­wiedź brzmi „nie”, obie­ca­łam sobie dwie rze­czy:

• Nie przyj­mo­wać rad od ludzi, któ­rzy nie żyją w rze­czy­wi­sto­ści, którą chcę osią­gnąć.

• Nie przyj­mo­wać kry­tyki od osób, od któ­rych nie przy­ję­ła­bym rady.

Czy wiesz, dla­czego ci, któ­rzy osią­gnęli wię­cej niż ty, nie kry­ty­kują cię ani nie wyśmie­wają się z tego, co chcesz osią­gnąć i jak chcesz to zro­bić?

Powód jest pro­sty: są zbyt sku­pieni na speł­nia­niu wła­snych marzeń.

Wie­dzą, że ener­gia poświę­cona na doło­wa­nie innych jest ener­gią zmar­no­waną na pie­lę­gno­wa­nie wła­snych celów. Wie­dzą, ile miło­ści, zaan­ga­żo­wa­nia i poświę­ce­nia wymaga zmiana życia, i sza­nują każ­dego, kto zde­cy­duje się roz­wi­jać.

Czę­sto sły­szę: „Moi przy­ja­ciele mówią, że mani­fe­sta­cja to wielka głu­pota” albo „Moi rodzice myślą, że wpa­dłam w sektę. Co powin­nam zro­bić?”.

W skró­cie: robić, gdy ludzie wokół mnie nie są tacy jak ja i nie myślą tak jak ja?

Wiem, że może to być bar­dzo fru­stru­jące i budzi obawy przed nie­do­pa­so­wa­niem.

Moja rada jest jed­nak taka, by nic nie robić.

Żyj swoim życiem.

Wyraź swoje życze­nia.

Póź­niej zapy­tają cię, jak to zro­bi­łaś.

Przede wszyst­kim nie pró­buj ich prze­ko­nać (z pew­no­ścią zda­łaś już sobie sprawę, że nie odnio­słaś suk­cesu na tym polu).

Kiedy odkry­łam magiczny świat mani­fe­sta­cji, despe­racko chcia­łam prze­ko­nać wszyst­kich wokół mnie, że jest praw­dziwy.

Byłam sfru­stro­wana i zła, że się nie otwo­rzyli. Pra­gnę­łam bar­dziej niż cze­go­kol­wiek na świe­cie, aby byli w sta­nie zasto­so­wać tę wie­dzę i zmie­nić swoje życie.

Aż pew­nego dnia, po wielu pró­bach i fru­stra­cjach, jakiś głos w mojej gło­wie zapy­tał: „Dla­czego tak ci zależy, by wie­rzyli w to samo co ty?”.

Nie usły­szaw­szy odpo­wie­dzi, natych­miast zadał kolejne pyta­nie: „Kogo pró­bu­jesz prze­ko­nać, że mani­fe­sta­cja jest praw­dziwa – ich czy sie­bie?”.

Tego dnia zro­zu­mia­łam, że jeśli tak mocno trzy­ma­łam się tego, w co wie­rzyli inni, to dla­tego, że sama nie byłam pewna, że to jest praw­dziwe.

Czy­ta­łam książki, stu­dio­wa­łam, ale sama tego nie doświad­czy­łam.

Z całego serca mia­łam nadzieję, że to prawda, ale potrze­bo­wa­łam zewnętrz­nego potwier­dze­nia.

To nie ich pró­bo­wa­łam prze­ko­nać, tylko sie­bie.

Wyobraź sobie, że chcesz nauczyć się jeź­dzić na rowe­rze. Prze­czy­ta­łaś wszystko o tym, jak to zro­bić. Znasz każdy szcze­gół doty­czący peda­ło­wa­nia, utrzy­my­wa­nia rów­no­wagi i poru­sza­nia się do przodu. Ale ni­gdy tak naprawdę tego nie robi­łaś. Ni­gdy sama nie jeź­dzi­łaś na rowe­rze.

A teraz chcesz to prze­ka­zać przy­ja­cie­lowi i wyja­śniasz mu wszystko z naj­więk­szym entu­zja­zmem, a wtedy on mówi ci, że to non­sens, że to nie­moż­liwe.

Pomimo powie­dze­nia mu, że jest to moż­liwe i że możesz mu to udo­wod­nić, co czu­jesz w głębi duszy? Oczy­wi­ście wąt­pli­wo­ści. Nie wiesz, kto ma rację, on czy ty.

W tym momen­cie masz dwie opcje: albo mie­sią­cami deba­to­wać i roz­po­cząć kru­cjatę ze swoją książką, aby prze­ko­nać wszyst­kich, że teo­re­tycz­nie jest wła­śnie tak, jak mówisz, albo wyko­rzy­stać swój czas i ener­gię, aby przejść od razu do jazdy na rowe­rze – do prak­tyki.

Wybór dru­giej opcji uwal­nia cię. Wyobraź sobie, że wsia­dasz na rower i ruszasz w drogę. Czu­jesz wiatr roz­wie­wa­jący twoje włosy i pro­mie­nie sło­neczne ogrze­wa­jące twoją twarz. Przy­glą­dasz się mija­nym kra­jo­bra­zom i podzi­wiasz siłę swo­ich nóg za każ­dym obro­tem peda­łów.

Żyjesz prawdą. Oczy­wi­ście, że można jeź­dzić na rowe­rze!

To już nie jest kwe­stia wie­dzy inte­lek­tu­al­nej, ale mądro­ści. Ty to wiesz, kropka. Nikt inny na świe­cie nie może spra­wić, że zwąt­pisz.

Nagle nie przej­mu­jesz się, gdy mówią ci, że to nie­moż­liwe, ponie­waż jesteś zbyt zajęta cie­sze­niem się swoim rowe­rem. Potrzeba prze­ko­ny­wa­nia za wszelką cenę znika jak za dotknię­ciem cza­ro­dziej­skiej różdżki, ponie­waż ty sama już się prze­ko­na­łaś.

W dniu, w któ­rym zda­łam sobie z tego sprawę, przy­ję­łam to, że mogę wielu ludziom wyda­wać się sza­lona. Zaak­cep­to­wa­łam bycie dzi­waczką, inną, nie­do­pa­so­waną, po to, by móc stwo­rzyć coś więk­szego.

Wkrótce potem, widząc rezul­taty w moim życiu, nagle wszy­scy chcieli wie­dzieć, jak jeź­dzić na tym cho­ler­nym rowe­rze.

Nie potrze­bu­jesz nikogo prze­ko­ny­wać.

Twój przy­kład zrobi to za cie­bie.

Skup się na sobie.

Zaufaj.

JAK ZOR­GA­NI­ZO­WANA JEST TA KSIĄŻKA

Kiedy zde­cy­do­wa­łam się napi­sać tę książkę, mia­łam pew­ność co do jej struk­tury. Każdy roz­dział odpo­wiada na klu­czowe pyta­nia, które my, kobiety, zada­jemy sobie, gdy chcemy wyra­zić nasze marze­nia. Wybra­łam je po prze­ana­li­zo­wa­niu wszyst­kich wąt­pli­wo­ści, które moje kur­santki i obser­wa­torki miały naj­czę­ściej i o które pytały mnie za pośred­nic­twem wia­do­mo­ści na por­ta­lach spo­łecz­no­ścio­wych lub pod­czas naszych coty­go­dnio­wych roz­mów.

Każde pyta­nie repre­zen­tuje jedną z wiel­kich wewnętrz­nych blo­kad lub jed­nego z sabo­ta­ży­stów, któ­rzy unie­moż­li­wiają nam reali­za­cję życia, któ­rego pra­gniemy.

Kiedy zaczę­łam czy­tać książki o mani­fe­sta­cji i pra­wie przy­cią­ga­nia, bra­ko­wało mi tek­stów napi­sa­nych przez kobiety i dla kobiet. Nie chcę dys­kry­mi­no­wać: każdy męż­czy­zna, który chce przeczy­tać tę książkę, jest mile widziany, ale dora­sta­jąc w spo­łe­czeń­stwie patriar­chal­nym, my, kobiety, mamy ogra­ni­cza­jące nas prze­ko­na­nia, lęki i kom­pleksy, któ­rymi należy się zająć, aby­śmy mogły w pełni zama­ni­fe­sto­wać nasz poten­cjał.

W każ­dym roz­dziale będziemy usu­wać te blo­kady i znaj­do­wać odpo­wied­nie roz­wią­za­nia. Na końcu każ­dego z nich znaj­dziesz ćwi­cze­nia, które pomogą ci zin­te­gro­wać każdą z kon­cep­cji.

Poza tym nie jestem sama. W poszcze­gól­nych roz­dzia­łach swoją histo­rią i radami podzielą się z tobą Eks­pertki od Mani­fe­sta­cji, absol­wentki moich pro­gra­mów Manifiéstalo i Eres un imán para el dinero (Zama­ni­fe­stuj to i Jesteś magne­sem na pie­nią­dze). Są to kobiety takie jak ty i zechciały do mnie dołą­czyć, aby cię zain­spi­ro­wać i towa­rzy­szyć ci w two­jej podróży.

Ponie­waż nie jesteś sama. To, co jest moż­liwe dla nich, jest moż­liwe dla wszyst­kich innych.

Wspie­ramy się nawza­jem i idziemy dalej.

Kiedy skoń­czysz książkę, nie odkła­daj jej na bok ani o niej nie zapo­mi­naj.

Uży­waj jej jako skrzynki z narzę­dziami, dostęp­nej zawsze, gdy jej potrze­bu­jesz.

Zostaw ją na sto­liku noc­nym, aby ponow­nie prze­czy­tać odpo­wiedni aka­pit w dniu zwąt­pie­nia i zasnąć z dobrą ener­gią.

Pod­kre­ślaj swoje ulu­bione frag­menty i zapi­suj pomy­sły, które przy­cho­dzą ci do głowy pod­czas czy­ta­nia. Gdy­byś widziała moje książki… są pełne nota­tek i kolo­rów!

Niech żyje i roz­wija się razem z tobą. Za każ­dym razem, gdy ponow­nie ją prze­czy­tasz, zro­zu­miesz ją głę­biej i nauczysz się jesz­cze wię­cej. Zyskasz nowe zro­zu­mie­nie i świa­do­mość.

Ponie­waż ty sama będziesz inna.

1. Mały, ale istotny rozdział o tym, jak przestać porównywać się do innych

1

Mały, ale istotny roz­dział o tym, jak prze­stać porów­ny­wać się do innych

„Taka, jaka jesteś, jesteś wystar­cza­jąca. Nie musisz nikomu niczego udo­wad­niać”.

Maya Ange­lou

PRZED ROZ­PO­CZĘ­CIEM

Gdy­bym pomo­gła ci stwo­rzyć życie two­ich marzeń bez lecze­nia „zapa­le­nia porów­naw­czego”, co dobrego by ci to dało? Czego byś nie osią­gnęła, inna osią­gnęłaby wię­cej. Inna będzie młod­sza, będzie miała wię­cej doświad­cze­nia, ład­niej­szą skórę, lep­szego part­nera, zasob­niej­sze konto ban­kowe i naj­wspa­nial­szych przy­ja­ciół.

Jeśli nie zacznę od odnie­sie­nia się do „zapa­le­nia porów­naw­czego” , moż­liwe, że prze­czy­tasz tę książkę z nie­wła­ści­wych powo­dów.

Twoje życie nie będzie udane, jeśli będziesz szu­kała zewnętrz­nego potwier­dze­nia. Twoje życie nie będzie speł­nione, jeśli będziesz mie­rzyć suk­ces tym, ile osób cię chwali.

Dla­czego wybra­łaś tę książkę?

1. By poka­zać tym, któ­rzy w cie­bie nie wie­rzyli, że się mylili i że naprawdę możesz coś osią­gnąć.

2. By żyć życiem, które cię eks­cy­tuje, aby w pełni wyra­zić sie­bie, swoją uni­ka­tową ścieżkę i oso­bi­ste dary?

Od tego, co odpo­wiesz, zale­żeć będzie, czy twoja droga do suk­cesu będzie:

1. Wyczer­pu­jąca, będąca wiecz­nym wyści­giem do zewnętrz­nej akcep­ta­cji.

2. Rado­sną ścieżką cudów, zado­wo­le­nia i obfi­to­ści.

Mani­fe­sto­wa­nie naj­lep­szego moż­li­wego życia dla sie­bie nie polega na wygry­wa­niu z kimś, nie polega na byciu „kimś wię­cej niż…”.

Cho­dzi o bycie bar­dziej sobą.

Cho­dzi o bycie bar­dziej wolną.

Wolną, by robić to, co chcesz, kiedy chcesz, gdzie chcesz i z kim chcesz.

Kiedy się uwol­nisz, będziesz w sta­nie stwo­rzyć swój wła­sny sen na jawie, dla sie­bie, a nie po to, by zaim­po­no­wać innym.

A skoro mamy spę­dzać razem czas, to może zaczniemy być wobec sie­bie rady­kal­nie szczere?

Powiedz mi (nikt się nie dowie), czy kie­dy­kol­wiek zda­rzyło ci się, że przy­ja­ciółka podzie­liła się z tobą czymś dobrym, co jej się przy­da­rzyło – na przy­kład nowy part­ner, awans lub miesz­ka­nie – i że kiedy jej gra­tu­lo­wa­łaś i cie­szy­łaś się z jej szczę­ścia, czu­łaś jed­no­cze­śnie, że sta­jesz się coraz mniej­sza w środku? Że mimo­wol­nie poja­wiła się myśl: „Dla­czego mnie się to nie zda­rza?”.

Jeśli jesteś taka jak ja, jestem pewna, że ci się to przy­tra­fiło.

Jeśli tak, być może od razu pomy­śla­łaś: „Jestem bez­na­dziejną przy­ja­ciółką! Dla­czego nie mogę po pro­stu cie­szyć się jej szczę­ściem? Co jest ze mną nie tak? Ale jestem ego­istką!”.

A potem, zaraz po zazdro­ści, przy­cho­dzi wstyd i poczu­cie winy. Nie­zła mie­szanka, prawda?

Mówi się, że my, kobiety nie potra­fimy być dobrymi przy­ja­ciół­kami i że kłót­nie mię­dzy nami zda­rzają się czę­ściej niż mię­dzy męż­czy­znami.

„Zazdrość i plotki to kobiece sprawy”, mówią. Czy ty też o tym myśla­łaś?

O co cho­dzi, czy po pro­stu takie jeste­śmy? Czy to bio­lo­giczna cecha kobiety ludz­kiego gatunku?

Oczy­wi­ście, że nie. Jak wszystko, co nas ogra­ni­cza, jest to wyuczone zacho­wa­nie. I jak każ­dego wyuczo­nego zacho­wa­nia można się go oduczyć. Na szczę­ście.

Zaczy­namy?

SKĄD BIE­RZE SIĘ „ZAPA­LE­NIE PORÓW­NAW­CZE”?

Wiele ksią­żek o roz­woju oso­bi­stym mówi, że kiedy się rodzimy, jeste­śmy czy­stą kartką. Ale tak naprawdę ta kartka jest już zapi­sana drob­nym dru­kiem.

Wspo­mnie­nia prze­szłych poko­leń żyją w naszej nie­świa­do­mo­ści, dopóki, aby je uzdro­wić, nie wydo­bę­dziemy ich na świa­tło dzienne.

Ale dla nas, kobiet, czym są te wspo­mnie­nia?

Nie wiem, czy zauwa­ży­łaś, ale żyjemy w (uwaga, spoj­ler!) patriar­chal­nym spo­łe­czeń­stwie. Powiedzmy, że kobie­tom nie przy­znano domi­nu­ją­cej roli w… cóż, w żad­nej dzie­dzi­nie życia spo­łecz­nego. Przez tysiąc­le­cia nie mia­ły­śmy ani praw, ani wła­sno­ści. Prze­cho­dzi­ły­śmy od bycia wła­sno­ścią ojca do bycia wła­sno­ścią męża. Prawo nie było po naszej stro­nie w przy­padku kon­fliktu i nie mogły­śmy mieć ani pie­nię­dzy, ani wła­snej pracy.

Innymi słowy, nie mogły­śmy liczyć na wła­sne zasoby, by prze­trwać, żadne prawo nas nie chro­niło. Insty­tu­cjami kie­ro­wali wyłącz­nie męż­czyźni, któ­rzy w dodatku prze­wyż­szali nas pod wzglę­dem siły fizycz­nej. Krótko mówiąc, to, co nasze przod­ki­nie nio­sły ze sobą przez wieki, to hasła:

• Prawo mnie nie chroni.

• Nie mam żad­nych akty­wów finan­so­wych.

• Jestem wła­sno­ścią mojego ojca/męża.

• Moja opi­nia nie ma żad­nego zna­cze­nia, ani w moim życiu pry­wat­nym, ani w spra­wach publicz­nych.

• Nie mogę pra­co­wać (albo ina­czej: mogę, ale nie wolno mi zatrzy­mać zaro­bio­nych pie­nię­dzy).

• Nie mogę się bro­nić fizycz­nie.

Co w takim razie pozo­stało nam, by prze­trwać?

To pro­ste.

Pozo­sta­wało tylko… podo­bać się.

Stra­te­gia prze­trwa­nia kobiet, bio­rąc pod uwagę, że oko­licz­no­ści były prze­ciwko nam, była despe­racka: muszę się podo­bać za wszelką cenę.

Przede wszyst­kim musia­ły­śmy się podo­bać bar­dziej od innych. Jeśli nie były­by­śmy lep­sze, żaden męż­czy­zna nas nie wybrał. A jeśli nie zosta­ły­by­śmy wybrane, zosta­ły­by­śmy same, bez kogoś, kto by nas chro­nił we wro­gim świe­cie.

Przez tysiąc­le­cia bycie lep­szą od innych było kwe­stią życia i śmierci. To była rywa­li­za­cja o prze­trwa­nie. Po pro­stu.

Nasze przod­ki­nie nie miały innego wyboru, jak podo­bać się tak bar­dzo, jak to tylko moż­liwe, aby zostać wybraną przez przed­sta­wi­ciela „sil­niej­szej płci”. Musiały być ide­alne, aby wyjść za mąż i w ten spo­sób uzy­skać środki finan­sowe, ochronę i dom.

Widzisz? Nie porów­nu­jesz się dla­tego, że jesteś złą osobą, lub dla­tego, że jesteś powierz­chowna czy ego­istyczna. Porów­ny­wa­nie się i zazdrość rodzą się w kobie­tach, ponie­waż żyjemy w spo­łe­czeń­stwie, w któ­rym zosta­ły­śmy pod­po­rząd­ko­wane.

Jeśli jesteś w pozy­cji uprzy­wi­le­jo­wa­nej, bycie lep­szym nie jest kwe­stią życia i śmierci. Nie ma więc więk­szego sensu gar­dzić innymi i mówić o nich źle, zga­dza się? Tak więc fakt, że męż­czyźni mniej kry­ty­kują i mniej zazdrosz­czą sobie nawza­jem, nie jest kwe­stią bio­lo­giczną, ale wyni­kiem kul­tury opar­tej na uci­sku połowy popu­la­cji pla­nety.

Chcę, żebyś wie­działa, że kiedy decy­du­jesz się uwol­nić od porów­ny­wa­nia i zazdro­ści, robisz coś wiel­kiego. Pozby­wasz się tysięcy prze­ko­nań zako­rze­nio­nych w zbio­ro­wej kobie­cej nie­świa­do­mo­ści, które krzy­czą do cie­bie: „Musisz być naj­lep­sza, ina­czej umrzesz!”.

Tak! Brzmi to jak sza­leń­stwo, a ty pytasz: „Jak mogę w to wie­rzyć?”.

Ty świa­do­mie w to nie wie­rzysz, ale twój pry­mi­tywny mózg, który jest odpo­wie­dzialny za zapew­nie­nie ci bez­pie­czeń­stwa, wie­rzy w to cał­ko­wi­cie. Uważa, że jeśli pozwoli ci być w zgo­dzie z samą sobą, zre­zy­gnu­jesz z wysił­ków, aby być lep­szą, i się zgu­bisz. Twój mózg uważa, że porów­ny­wa­nie się jest nie­zbędne do prze­trwa­nia. Nie zro­zu­miał, że nie jeste­śmy już w cza­sach rzym­skich ani w XIX wieku. Nic nie szko­dzi, ponie­waż możesz go tego nauczyć. Tutaj dowiesz się, jak wyko­rzy­stać swój mózg i nie pozwo­lić, by jego złu­dze­nia doty­czące bez­pie­czeń­stwa na­dal kie­ro­wały twoim zacho­wa­niem.

CO OZNA­CZA „JESTE­ŚMY WNUCZ­KAMI WIEDŹM, KTÓ­RYCH NIE MOGLI­ŚCIE SPA­LIĆ”?

Dziś wiedźma stała się sym­bo­lem rów­no­upraw­nie­nia kobiet. Fraza „jeste­śmy cór­kami wiedźm, któ­rych nie spa­lono” wid­nieje na nie­zli­czo­nych postach w mediach spo­łecz­no­ścio­wych. Odwró­ci­ły­śmy nar­ra­cję, która zmie­niła słowo „wiedźma” w obe­lgę. Przy­własz­czy­ły­śmy je sobie.

Uwiel­biamy iden­ty­fi­ko­wać się z magiczną wiedźmą, mądrą, uzdro­wi­cielką; tą, która bie­gła z wil­kami, tą, która była nie­złomna, odważna i intu­icyjna. I tak, ponowne połą­cze­nie się z tą czę­ścią naszej psy­chiki ma fun­da­men­talne zna­cze­nie dla odzy­ska­nia naszej mocy.

Dzieje się tak dla­tego, że zapo­mnia­ły­śmy o innej czę­ści dzie­dzic­twa pozo­sta­wio­nego nam przez nasze przod­ki­nie wiedźmy. Jak to czę­sto bywa w przy­padku oso­bi­stych pro­ce­sów ewo­lu­cyj­nych, chcemy być tylko w świe­tle; jed­nak nie ma praw­dzi­wego wyzwo­le­nia, jeśli nie zin­te­gru­jemy ciem­no­ści.

To, co w śre­dnio­wie­czu w Euro­pie zaczęto nazy­wać polo­wa­niem na cza­row­nice, co brzmi jak mistyczna i roman­tyczna nazwa, było w rze­czy­wi­sto­ści kobie­to­bój­stwem. Oczy­wi­ście nie mówi się o tym w ten spo­sób, ponie­waż to zwy­cięzcy piszą histo­rię.

Dla jasno­ści: kobie­to­bój­stwo to to samo, co ludo­bój­stwo kobiet.

Ludo­bój­stwo ozna­cza „sys­te­ma­tyczne i celowe uni­ce­stwia­nie lub eks­ter­mi­na­cję grupy spo­łecz­nej ze wzglę­dów raso­wych, poli­tycz­nych lub reli­gij­nych”.

Kobie­to­bój­stwo to zabi­ja­nie kobiet tylko dla­tego, że są kobie­tami.

W latach 1550–1650 setki tysięcy kobiet zostało spa­lo­nych, tor­tu­ro­wa­nych, znie­wo­lo­nych, zgwał­co­nych i zamor­do­wa­nych. A wszystko to na roz­kaz Kościoła i insty­tu­cji feu­dal­nych. Dokładna liczba nie jest znana, ale w zależ­no­ści od źró­deł waha się od kil­ku­set tysięcy do milio­nów. Jeśli cho­dzi o kon­kretne dane i fakty, które dotarły do nas z tego okresu, musimy pamię­tać, że kobiety nie mogły pisać pra­wie aż do XIX wieku, a zatem ich głos nie zna­lazł się w ofi­cjal­nych doku­men­tach2.

Pre­tek­sty do ludo­bój­stwa były reli­gijne: każda kobieta, która nie pod­po­rząd­ko­wała się patriar­chal­nemu posłu­szeń­stwu, była uwa­żana za córkę sza­tana, nie­za­leż­nie od tego, czy była uzdro­wi­cielką, położną, kobietą wolną sek­su­al­nie, kobietą, która chciała być nie­za­leżna…

Pod­kre­ślam: nie mia­ły­śmy ani prawa, ani insty­tu­cji, ani fizycz­nej siły, by się bro­nić. A to, o czym pra­wie się nie wspo­mina – w żad­nej z ostat­nich prac na temat wzmoc­nie­nia pozy­cji kobiet – to fakt, że my, kobiety, ponow­nie z potrzeby prze­trwa­nia, sta­ły­śmy się współ­winne tej rzezi.

Jak sta­ły­śmy się wspól­nicz­kami?

Spójrz wstecz. Pomyśl o cza­sach II wojny świa­to­wej i kwe­stii dono­si­ciel­stwa, kiedy mówiono ludziom, że będą bez­pieczni, jeśli zade­nun­cjują swo­ich sąsia­dów. Cóż, tak też stało się wśród nas. „Dziel i rządź” zawsze było jedną z naj­lep­szych stra­te­gii uci­sku.

Od początku kobie­to­bój­stwa inkwi­zy­to­rzy zachę­cali do infor­mo­wa­nia o nie­pra­wi­dło­wo­ściach, nagra­dza­jąc kobiety, które dono­siły na inne kobiety.

Donio­sły­śmy na nasze matki, nasze córki, nasze sio­stry.

Donio­sły­śmy na nasze bab­cie, nasze ciotki, nasze nauczy­cielki.

Donio­sły­śmy na nasze przy­ja­ciółki i kuzynki.

Czy to straszne? Tak, oczy­wi­ście, że tak. Ale co byś zro­biła w tej samej sytu­acji? Myślę, że nawet nie jeste­śmy w sta­nie sobie tego wyobra­zić.

Oka­zuje się, że tak głę­boka zdrada zaufa­nia mię­dzy kocha­ją­cymi się kobie­tami pozo­sta­wiła głę­boki ślad, tak zwaną ranę wiedźmy.

To był jeden z głów­nych celów inkwi­zy­cji. Nie tylko chcieli nas zabić, ale także uni­ce­stwić zaufa­nie, które ist­niało mię­dzy nami.

Chcieli nas roz­dzie­lić, aby łatwo i dłu­go­ter­mi­nowo nas sobie pod­po­rząd­ko­wać i kon­tro­lo­wać.

Rana wiedźmy jest echem tej wiel­kiej zdrady, która pozo­staje w naszej nie­świa­do­mo­ści.

To głę­bo­kie prze­ko­na­nie, że nie mogę ufać innym kobie­tom, że jeśli pozwolę im się do sie­bie zbli­żyć, prę­dzej czy póź­niej mnie zra­nią.

To prze­ko­na­nie, że muszę być lep­sza i przy­go­to­wana do obrony swo­jego miej­sca.

Tak, jeste­śmy wnucz­kami wiedźm. Nie tylko w tym, co dobre, ale także w ich bólu.

To nie ty; to ten nie­świa­domy ból, który popy­cha cię do porów­ny­wa­nia się i nie­ufa­nia innym.

Teraz już wiesz.

Znasz korze­nie zapa­le­nia porów­naw­czego.

Wiesz, że nie ma nic złego w tobie.

Wiesz, że możesz się tego oduczyć.

SUK­CES JED­NEJ JEST SUK­CE­SEM WSZYST­KICH

W rze­czy­wi­sto­ści, chcąc uwol­nić się od porów­nań, dajesz nam wszyst­kim pre­zent. Dzię­kuję ci za twoje zasługi.

Pierw­szą rze­czą, którą powin­naś zro­bić, jest uzna­nie tego wiel­kiego osią­gnię­cia.

Zde­cy­do­wa­łaś się popra­wić swoje życie, a następ­nie kupić tę książkę – nie jest to decy­zja, którą pod­ję­łaś sama.

Jest to decy­zja, do któ­rej pod­ję­cia skło­niło cię wspo­mnie­nie rany i która spra­wia, że wszyst­kie wiedźmy z two­jego rodu tań­czą z rado­ści.

Nie zaszły­śmy aż tutaj tylko po to, by dojść tylko tutaj, prawda?

Się­gnijmy po wię­cej, po obfi­tość, suk­ces i szczę­ście, które są naszym przy­ro­dzo­nym pra­wem.

Następ­nym razem, gdy włą­czy ci się zapa­le­nie porów­naw­cze, powtórz:

To nie jest moje. Pusz­czam to.

Jestem wystar­cza­jąca.

Jestem bez­pieczna.

Następ­nie zmień filtr, przez który patrzysz na kobietę, do któ­rej się porów­nu­jesz. Przy­po­mnij sobie trudną histo­rię, która łączy nas wszyst­kie. Kiedy to zro­bisz, będziesz mogła spoj­rzeć na nią naprawdę. Będziesz w sta­nie zoba­czyć ją poza zazdro­ścią.

Możesz zoba­czyć ją taką, jaka jest: kobietę taką jak ty, która każ­dego dnia decy­duje się iść naprzód i rzu­cać wyzwa­nie swoim lękom. Kobietą, która bez naj­mniej­szych wąt­pli­wo­ści, pomimo dosko­na­ło­ści swo­jego kanału na Insta­gra­mie, ma chwile, kiedy ogar­niają ją nega­tywne myśli. Kobietą, która bez względu na to, jak piękną ją widzisz, przez 95% czasu ma kom­pleksy na punk­cie swo­jego wyglądu przez surowe wyma­ga­nia, jakie sta­wia jej spo­łe­czeń­stwo. Kobietą, która żyje z poczu­ciem bycia mniej war­to­ściową tylko dla­tego, że uro­dziła się kobietą. Kobietą, która ma wąt­pli­wo­ści, która zasta­na­wia się, czy robi to wystar­cza­jąco dobrze, czy zasłu­guje na swój suk­ces i czy ludzie jej nie nie­na­wi­dzą.

Ona jest czło­wie­kiem.

Ona jest taka jak ty.

Ty jesteś jak ona.

Jeste­śmy jed­no­ścią.

Kiedy będziesz mogła zoba­czyć ją taką, jaką jest naprawdę, zazdrość znik­nie, a zastąpi ją ogromna wdzięcz­ność. Wdzięcz­ność za pod­nie­sie­nie nas wszyst­kich i za poka­za­nie, co jest moż­liwe. Dzięki niej mamy jesz­cze jedną przed­sta­wi­cielkę idei, że tak, możemy, i że tak, mamy prawo mieć WSZYSTKO.

Czę­sto potrze­bu­jemy dowodu na to, że to, czego chcemy, jest moż­liwe, a ona daje ci go na swoim przy­kła­dzie.

Widzisz? Zazdrość nie musi być zła.

Jeśli zamiast ucie­kać od tego, jak złym czło­wie­kiem była­byś z powodu tego, że ją czu­jesz, spoj­rzysz na to z cie­ka­wo­ścią, przy­nie­sie to nie­ocze­ki­wane dary.

Musimy prze­stać postrze­gać inne kobiety jako wro­gów w walce o prze­trwa­nie. Wtedy zamiast tkwić w zazdro­ści, możemy prze­kształ­cić ją w inspi­ra­cję i wyko­rzy­stać jako motor do stwo­rze­nia tej samej magii w naszym życiu.

Oczy­wi­ście zapa­le­nie porów­naw­cze nie znik­nie cał­ko­wi­cie z dnia na dzień. Naszym celem nie jest jed­nak jego cał­ko­wite wyeli­mi­no­wa­nie, ale uwol­nie­nie się od jego wpływu emo­cjo­nal­nego, który ogra­ni­cza twoje wzmoc­nie­nie.

Jak w przy­padku każ­dej prak­tyki, im czę­ściej będziesz o niej pamię­tać, tym bar­dziej sta­nie się ona auto­ma­tyczna i potężna. Zaufaj. Każda wielka podróż zaczyna się od jed­nego kroku.

GŁÓWNE IDEE TEGO ROZ­DZIAŁU

■ Zapa­le­nie porów­naw­cze nie jest wro­dzone, jest wyuczone. Rodzi się z kul­tury, która opiera się na uci­sku kobiet.

■ Jak każ­dego wyuczo­nego wzorca, można się go oduczyć.

■ Kiedy decy­du­jesz się uwol­nić od porów­nań, wyświad­czasz przy­sługę całej kobie­cej nie­świa­do­mo­ści, a wraz z nią całej pla­ne­cie.

■ Kiedy widzisz, że kobieta odnosi suk­ces, zamień zazdrość na wdzięcz­ność, a z wdzięcz­no­ści pozwól sobie dostrzec to, co cię w niej inspi­ruje.

Przed kon­ty­nu­owa­niem: przy­łóż dłoń do serca i powtórz: „Mój suk­ces jest nie­unik­niony i zawsze jestem na dobrej dro­dze!”.

Ćwi­cze­nia na zła­go­dze­nie zapa­le­nia porów­naw­czego

1. Porów­naj się sama ze sobą. Kim byłaś, co robi­łaś i co mia­łaś pięć lat temu? Zapisz wszystko, do czego doj­rza­łaś, czego się nauczy­łaś i co prze­zwy­cię­ży­łaś od tego czasu. Zapisz wszystko, co stwo­rzy­łaś, co poko­cha­łaś, co odwa­ży­łaś się porzu­cić. Nie ma hie­rar­chii osią­gnięć. Uznaj je wszyst­kie. Po wyko­na­niu ćwi­cze­nia zapisz, z czego zda­jesz sobie sprawę, z czego jesteś naj­bar­dziej dumna.

2. Zrób listę wszyst­kiego, za co jesteś wdzięczna w swoim życiu, aż do dzi­siaj. Każde zda­nie roz­pocz­nij od słów: „Dzię­kuję za…”. Czy prawdą jest, że pięć lat temu nawet nie marzy­łaś o tym, być tu, gdzie jesteś dzi­siaj?

3. Na koniec odpo­wiedz na pyta­nie, co naj­bar­dziej eks­cy­tuje cię w przy­szło­ści, teraz, gdy zda­jesz sobie sprawę z tego, jak wspa­niała jesteś i jak wiele już zama­ni­fe­sto­wa­łaś w swoim życiu.

Cztery kroki do uwol­nie­nia rany wiedźmy

1. Następ­nym razem, gdy zaczniesz się porów­ny­wać, weź kilka razy głę­boki wdech nosem i zrób wydech ustami. W tym cza­sie możesz stu­kać pal­cami w śro­dek klatki pier­sio­wej, aby uwol­nić napię­cie poprzez serce.

2. Następ­nie powtórz poniż­sze zda­nia:

„To nie jest moje”.

„Pusz­czam to”.

„Jestem wystar­cza­jąca”.

„Jestem bez­pieczna”.

3. Prze­nieś swoją uwagę. Pomyśl o histo­rii, która łączy cię z tą kobietą. Zamień zazdrość na wdzięcz­ność.

4. Od wdzięcz­no­ści przejdź do inspi­ra­cji: co cię w niej inspi­ruje? Czego cię to nauczyło, co jest moż­liwe rów­nież dla cie­bie?

2. A ty, w co wierzysz?

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki

1.Stron­ger Brain Acti­vity After Wri­ting on Paper Than on Tablet or Smart­phone, „Neu­ro­science News” (online), 19.03.2021, https://neu­ro­scien­ce­news.com/hand-wri­ting-brain-acti­vity-18069/ [wróć]

2. Lisa Lister, Witch, Unle­ashed. Unta­med. Una­po­lo­ge­tic, Hay House 2017. [wróć]