Tylko ta jedna noc (Gorący Romans) - Wood Joss - ebook

Tylko ta jedna noc (Gorący Romans) ebook

Wood Joss

4,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Chociaż spędziła z Aaronem tylko jedną noc, tęskniła za nim. Ilekroć myślała o rozkoszy i pożądaniu, widziała jego twarz. Żałowała, że mieli się już nie widywać. Ale niespodziewanie Aaron staje na progu jej domu...

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 157

Oceny
4,0 (111 ocen)
51
25
24
10
1
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joss Wood

Tylko jedna noc

Tłumaczenie:Julita Mirska

PROLOG

Osiem miesięcy wcześniej

Z balkonu otaczającego salę balową teksaskiego Klubu Ranczerów Kasey Monroe podziwiała bezchmurne nocne niebo. Dlaczego sądziła, że powitanie nowego roku na balu w Royal, gdzie nie znała nikogo oprócz Aarona Phillipsa, to dobry pomysł?

Aaron przedstawił ją swojej siostrze Megan i jej mężowi, Willowi Sandersowi. Próbował wciągać ją w ich rozmowę, mimo to czuła się obco.

Wolała jednak być tutaj, niż siedzieć w pokoju hotelowym i myśleć o Houston. W Houston, co roku od pięciu lat, urządzali z Dale’em przyjęcie sylwestrowe. Zawsze zapraszali Michelle.

Przyłożyła kieliszek do policzka. Sześć miesięcy temu przyłapała przyjaciółkę ze swoim mężem. Upierali się, że to był tylko seks; za dużo wypili, wzięli trochę koki i puściły im hamulce. A jej pękło serce. Czuła się jak kretynka. Mąż i najlepsza przyjaciółka, osoba, którą znała od dziecka. Czy kiedykolwiek komuś znów zaufa? Mała szansa.

– Pięć! Cztery! Trzy! Dwa! Jeden! Szczęśliwego nowego roku! – rozległ się chóralny okrzyk.

Jasne, pomyślała smętnie; szczęśliwego nowego roku w obcym mieście pośród obcych ludzi.

Wypiła łyk szampana. Okej, dość użalania się nad sobą. Zdrada i rozpad małżeństwa nie są czymś miłym, ale to już przeszłość. Zaczyna nowy rozdział: jest wolna, ma pieniądze i świat stoi przed nią otworem.

W dodatku Aaron Phillips, jeden z najlepszych zarządców funduszy hedgingowych w Stanach, zaproponował jej stanowisko asystentki. Miał niewielu klientów, za to bardzo bogatych. Pracował w domu, w ogromnej rezydencji na przedmieściu Royal, ona zaś, dzięki nowoczesnej technologii, może pracować zdalnie. Jest, jak wyjaśnił, wymagającym, ale nie czepialskim szefem. Sama może sobie ustalać godziny, dla niego liczą się rezultaty.

Poczuła dreszczyk podniecenia: wysoka pensja, praca w domu… Wreszcie jej życie nabierze sensu, a ona przestanie rozmyślać o tym, co straciła.

Pomachawszy do stojącego przy drzwiach balkonowych kelnera, wskazała na swój pusty kieliszek. Po chwili dostała nową porcję bąbelków. Tak, ten rok będzie zdecydowanie lepszy. Nie pozwoli, by wydarzenia z przeszłości miały wpływ na jej przyszłość. A zatem pierwsze, co musi zrobić, to przyjąć pracę w AP Investments i przeprowadzić się z Houston do Royal.

Odnalazła wzrokiem Aarona. Był inteligentny, doskonale zbudowany, miał ciemne krótko przystrzyżone włosy, szerokie ramiona, szczupłe biodra. Trzydzieści kilka lat, zielone oczy, okulary w drucianych oprawkach, lekki zarost i sylwetka zawodowego pływaka.

Poczuła gorąco, które powoli objęło jej ciało. Zrozumiała, że jeżeli ma dla Aarona pracować, to tylko zdalnie. Nie potrafiłaby przebywać ośmiu godzin dziennie w towarzystwie tak seksownego faceta.

Jakby czując na sobie jej wzrok, Aaron rozejrzał się po sali. Czekała; mogłaby odwrócić spojrzenie, ale szampan dodał jej odwagi. Wcześniej spotkali się dwa razy. Oba razy Aaron zachowywał się bardzo profesjonalnie. Dziś w jego oczach widziała pożądanie. Zerknęła za siebie, sprawdzając, czy nikt za nią nie stoi, ale była sama. Czyli…

Psiakość, to wszystko komplikowało. Czy w tej sytuacji powinna przyjąć pracę asystentki?

Zacisnęła palce na kieliszku. Aaron szedł przez salę lekkim sprężystym krokiem, nie odrywając oczu od jej twarzy. Przełknęła ślinę i wypiła łyk, lecz to niewiele dało – w ustach wciąż miała sucho. Drugi łyk też nie pomógł.

Aaron przystanął i uniósł dłoń. Wstrzymała oddech, pewna, że zamierza pogładzić ją po twarzy. On jednak wyjął jej z ręki kieliszek, postawił go na parapecie, następnie wolno powiódł po niej wzrokiem.

– Mówiłem ci, że wyglądasz zjawiskowo?

Od tak dawna nie słyszała komplementu, że nie wiedziała, jak zareagować.

– Dziękuję – szepnęła speszona.

– Szczęśliwego nowego roku.

– I wzajemnie.

Z głębi sali dobiegła muzyka.

– Zatańczymy? – spytał niskim głosem.

Nie czekając na odpowiedź, jedną ręką objął ją w talii, drugą ujął jej dłoń i przycisnął do swojej piersi. Poczuła na skroni jego oddech i nagle nie była w stanie nabrać powietrza. Przez kilka chwil kołysali się wolno w rytm muzyki, potem zaczęli wirować po balkonie. Co za fantastyczny tancerz, pomyślała Kasey, wykonując zgrabny obrót, po którym wróciła w objęcia partnera.

– Ładnie pachniesz.

– Podoba ci się?

Podniósł jej rękę do ust. Delikatny pocałunek sprawił, że zalała ją fala ciepła.

– Wiele rzeczy mi się w tobie podoba, nie tylko twoje CV i referencje.

Kasey utkwiła spojrzenie w twarzy mężczyzny.

– Od twojego przyjazdu – kontynuował, bawiąc się jej włosami – zastanawiam się, czy twoje włosy naprawdę są tak jedwabiste, na jakie wyglądają. – Ujął w palce kosmyk. – Są. I mają niesamowity kolor: nie całkiem brązowy, nie całkiem rudy…

Kasztanowy – zdaniem jej fryzjera, ciemnomarchewkowy – zdaniem Michelle. Gdyby wszystko było po staremu, gdyby Michelle nie przespała się z Dale’em, to właśnie jej, swojej najlepszej przyjaciółce, Kasey opowiedziałaby, co czuła, tańcząc z Aaronem w blasku księżyca.

Nie, Monroe! – skarciła się w duchu. Nie myśl o przeszłości. Carpe diem, kochana, carpe diem.

Przytknęła policzek do torsu Aarona. Jak przyjemnie. Była zrelaksowana, a zarazem podniecona.

Aaron przytulił ją mocniej. Spięła się, czując jego podniecenie.

– Odpręż się, Kas, do niczego nie dojdzie.

Szkoda, pomyślała. Zaczął się nowy rok, a ona pragnęła zmian. Chciała poczuć usta Aarona na swoich; chciała, aby gładził dłońmi jej ciało, a językiem pieścił piersi. Westchnęła cicho. Po prostu chciała jego.

– A gdybym chciała, żeby doszło? – spytała.

Przeraził ją własny tupet. Zamierzała przeprosić Aarona, ale się powstrzymała. Był dorosły. Jeżeli woli nie uprawiać z nią seksu, niech powie. Jednak sądząc po jego podnieceniu, chyba nie miał nic przeciwko temu.

Nie rób tego, usłyszała wewnętrzny głos. Chcesz przeprowadzić się do Royal i pracować w AP Investments. Pójście do łóżka z szefem to kiepski pomysł. Poza tym jeszcze nie otrząsnęłaś się po zdradzie i rozwodzie. Nadal jesteś poraniona. Seks z kimkolwiek, nie tylko z przyszłym szefem, nie wyjdzie ci na dobre.

Toczyła z sobą walkę. Przy Aaronie nie czuła się jak odtrącona żona ani naiwna łatwowierna przyjaciółka. W jego ramionach była pewną siebie kobietą, atrakcyjną i pożądaną.

Aaron odchylił się i zmarszczył czoło.

– Do czego konkretnie? – spytał.

Czy nie dość jasno się wyraziła? Zawstydzona, oparła dłonie na jego torsie, próbując go odepchnąć.

– Nie uciekaj, Kasey – rzekł cicho. – Po prostu nie lubię niedomówień. Zależy mi, żebyś u mnie pracowała. Nie chcę cię stracić tylko dlatego, że mamy na siebie ochotę.

Tak, jej też zależało na pracy. Dzięki wysokiej pensji mogłaby wynająć cudowny dom, w którym się zakochała, i jeszcze starczyłoby na zaspokojenie paru innych potrzeb. Nie musiałaby uszczuplać oszczędności ani naruszać sumy, którą dostała w ramach ugody rozwodowej. Z drugiej strony marzyła, by zobaczyć, co się kryje pod idealnie strojonym garniturem i śnieżnobiałą koszulą Aarona.

– Masz rację – przyznała. Śmiało, Kasey. Do odważnych świat należy. – Ale dziś jest sylwester, a w sylwestra ludzie się bawią.

Popełniasz błąd. Nie myślisz logicznie. Jesteś zbyt naiwna, zbyt ufna…

– Dobrze, Kasey. Damy sobie tylko jedną noc. Rano wyjeżdżam na narty, wracam siódmego. W tym czasie zastanów się, czy chcesz u mnie pracować. Jeśli zostaniesz moją asystentką, taka sytuacja więcej się nie powtórzy. Będą nas łączyć tylko relacje służbowe.

Relacje służbowe, szef i pracownica… Kasey zamyśliła się. Najchętniej od razu zaciągnęłaby Aarona do łóżka, ale jest dorosła i musiała podejmować dorosłe decyzje.

Będą mieli tydzień, by ochłonąć, zapomnieć o tym, co przeżyli. Czy zdołają? Na pewno, w końcu to tylko seks.

Przygryzła wargę. Chciała raz na zawsze uwolnić się od Dale’a, wyrzucić go z pamięci. Aaron mógłby jej w tym pomóc.

Potraktuj seks z nim jako prezent od losu.

– I co? Bo umieram z niecierpliwości.

Przysunęła się bliżej.

– Jedna noc, żadnych obietnic i oczekiwań, a kiedy spotkamy się za tydzień, jesteśmy szefem i pracownicą, tak?

– Zgadza się.

– Okej. Mam jedno pytanie.

Z teatralnym westchnieniem Aaron potrząsnął głową.

– Mówiłem już, że umieram z niecierpliwości?

Śmiech Kasey połączył się z muzyką.

– Jedziemy do mnie czy do ciebie?

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Aaron Phillips podjechał pod dom Kasey luksusowym niemieckim SUV-em. Nie miał do niego zastrzeżeń, ale tęsknił za swoim sportowym vanquishem z kubełkowymi fotelami i silnikiem o mocy miliona koni. Od wczoraj jednak był opiekunem prawnym małej Savannah, a to oznaczało przesiadkę do solidnego auta zaliczanego do najbardziej bezpiecznych na świecie.

Chryste, co Jasonowi strzeliło do głowy, żeby to jego wyznaczyć na opiekuna Savvie, a nie ich młodszą siostrę Megan? Nie znał się na dzieciach. I dlatego siedział przed domem kobiety, której od niemal roku próbował unikać.

Rozmawiali codziennie przez telefon i przez Skype’a, wymieniali mnóstwo mejli. Ale mimo że mieszkali w tym samym mieście, w ciągu ostatnich ośmiu miesięcy widzieli się sześć razy. Za każdym razem powstrzymywał się, żeby nie porwać jej do łóżka.

Tamta sylwestrowa noc na trwałe zapisała się w jego pamięci. Wciąż miał przed oczami obraz nagiej Kasey, czuł jedwabistość skóry, smak ust, słyszał jej westchnienia. Była ciepła i niesamowicie namiętna.

Pochyliwszy się, uderzył głową o kierownicę, usiłując uwolnić się od wspomnień i wrócić do rzeczywistości. Miał wiele kobiet w życiu, lecz z żadną nie przeżył tak ekscytujących chwil.

Minęło osiem miesięcy. Od ośmiu miesięcy żył w celibacie. Powinien coś z tym zrobić, ale randki były ostatnią rzeczą, na jaką miał ochotę.

Skierował wzrok na dom o spadzistym dachu, zielonych ścianach i różowych drzwiach stojący w cieniu dwóch rozłożystych dębów. Nie chciał tam wchodzić i prosić o pomoc. Chciał, by Jason się odnalazł, lecz wszystko wskazywało na to, że biedak został porwany. Nie wiadomo było, gdzie jest ani czy żyje.

Savannah… Aaron pokochał ją od pierwszych godzin jej życia. Jason – lub Jay, jak mówili na niego w domu – był odpowiedzialnym rodzicem, który pilnował mycia zębów i pory spania, a on, Aaron – ukochanym wujkiem, który pozwalał oglądać telewizję i jeść słodycze. Teraz musi przyjąć na siebie rolę opiekuna. Czuł się bezradny. Co on wie o wychowywaniu małych dziewczynek? Nic.

Chryste, ileż by dał, żeby cofnąć czas!

Chciał być tym facetem, którym był przed balem sylwestrowym, zanim jego życie się tak skomplikowało.

Do cholery, Phillips! Przestań jojczyć. Poradziłeś sobie z wieloma trudnymi sytuacjami, poradzisz sobie i z tą.

Wysiadł z samochodu i ruszył do drzwi. Nagle zawahał się: znów ujrzał przed oczami nagą piękność, która patrzy na niego z żarem w oczach. Rude włosy rozrzucone po poduszce, drżące uda i to spojrzenie, jakby był spełnieniem jej marzeń! Potem ciche jęki, zmysłowe mruczenie i pełen ekstazy krzyk: „Aaron!”.

Kiedy rano się obudził, jej już nie było, jedynie w powietrzu unosił się zapach perfum. Dziesięć dni później Kasey przyjęła posadę asystentki. Wróciła do jego życia, lecz żadne z nich ani razu nie wspomniało o tamtej cudownej szalonej nocy.

Weź się w garść, stary. Przyjechał prosić Kasey o przysługę i rozpamiętywanie sylwestrowej nocy nie pomaga.

Wdech, wydech. Policzył do dziesięciu i zapukał w różowe drzwi. Minęła jedna minuta, druga. Spojrzał na swój drogi supernowoczesny zegarek, który sprezentował sobie na urodziny, i skrzywił się. Dziewiąta. Kasey powinna być już na nogach. On pozałatwiał od rana mnóstwo spraw: odbył spotkanie z prawnikiem, odebrał dokumenty stwierdzające, że jest prawnym opiekunem Savannah, przekazał Megan informacje.

Tak, to był ciężki poranek, ale ostatnio wszystkie dni były ciężkie, wyczerpujące psychicznie. Zaczęło się od listu, który Jason przysłał do Megan wraz z urną zawierającą prochy Willa. Napisał, że był z Willem podczas wypadku samolotowego i potrzebuje czasu, aby w samotności opłakać śmierć przyjaciela. Wróci do domu, kiedy się pozbiera. To było dziwne, bo Jay nie porzuciłby córki. Potem wyjechał w jedną lub drugą podróż służbową i w tym czasie ani razu nie rozmawiał z Savannah. Przysłał parę esemesów i mejli, ale wkrótce i te ustały.

Aaron z Megan byli coraz bardziej przerażeni; podejrzewali, że musiało wydarzyć się coś złego.

Od czasu zniknięcia ojca Savannah pomieszkiwała to u ciotki, to u wuja. Jednak wraz z rozpoczęciem roku szkolnego potrzebowała większej stabilizacji. Ponieważ Megan miała własne kłopoty – człowiek, którego poślubiła i pochowała, okazał się kimś całkiem innym – postanowili, że do powrotu Jaya Savvie zostanie u Aarona.

Do powrotu Jaya… Jason wróci, musi wrócić! Aaron kochał bratanicę, ale nie wyobrażał sobie bycia ojcem sześciolatki.

Jay, gdzie jesteś, do cholery?

Raptem drzwi się otworzyły. Na widok Kasey Aaron wstrzymał oddech. Miała na sobie podkoszulkę, na której lekko odciskały się sutki, oraz króciutkie spodenki od piżamy. Była niemalowana, włosy opadały jej w nieładzie, a oczy kleiły się od snu.

Chryste, pragnął jej mimo upływu ośmiu miesięcy. Żadnej kobiety tak nie pragnął od czasu Kate. Niestety jego fascynacja Kate miała poważne konsekwencje – w pewnym sensie doprowadziła do śmierci jego rodziców. Przerwane studia, niemożność zaufania innym i niedostępność emocjonalna to również wynik znajomości z Kate.

Twój brat zniknął, siostra jest załamana, bratanica tęskni za ojcem. Czy w takiej chwili naprawdę musisz myśleć o seksie?

– Aaron? Co tu robisz? – Kasey potarła oczy.

– Muszę z tobą porozmawiać – odparł, zaglądając ponad jej ramieniem do słonecznego wnętrza.

Przeczesała palcami włosy.

– To nie może poczekać do poniedziałku?

– Gdyby mogło, nie przyjeżdżałbym w sobotę rano.

Zmarszczyła czoło, zaskoczona jego tonem, ale nie odpowiedziała. Nigdy nie wahała się zaprotestować, gdy uważała, że on nie ma racji. Właśnie za to ją cenił: za jej niepokorność i odwagę sprzeciwienia się opętanemu pracą szefowi.

– Mogę wejść? – spytał łagodniejszym tonem.

Cofnęła się, po czym zamknęła za nim drzwi. Wepchnąwszy ręce do kieszeni dżinsów, rozejrzał się po jej królestwie. Kanapa i fotele dość wysłużone, ale wygodne, obite kraciastą tkaniną w kolorze morza. Na nich żółte i pomarańczowe poduszki, na stolikach barwne wazony z kwiatami.

– Kuchnia jest tam. – Kasey wskazała drzwi za jego plecami. – Możesz zaparzyć kawę.

– Dokąd idziesz?

– Ubrać się. W tym stroju – wskazała na siebie – nie zwykłam przyjmować gości.

Chciał powiedzieć, że przecież widział ją nagą, ale ugryzł się w język. Przez osiem miesięcy udawali, że tamta noc się nie wydarzyła. Nie było sensu wspominać o niej akurat dziś. Zresztą miał ważniejsze sprawy na głowie: zniknięcie Jasona, konieczność zaopiekowania się jego córką i troska o Megan, której życie było jeszcze bardziej pogmatwane niż jego.

Zacisnął powieki i potarł dłońmi twarz. Kiedy otworzył oczy, zobaczył, że Kasey w tych swoich kusych spodenkach, które ledwo zakrywały pośladki, oddala się w przeciwną stronę.

Kawa… tak, to doskonały pomysł. Obróciwszy się, wszedł do kuchni. Czuł się jak w domku dla lalek. On sam mieszkał w osiemsetmetrowym domu o siedmiu sypialniach, ale, jak wyjaśnił Jayowi, był dużym, prawie dwumetrowym facetem i lubił mieć dużo przestrzeni.

Parę minut później Kasey pojawiła się boso, w dżinsach przyciętych na wysokości kolan i bluzce w czerwone, białe i granatowe paski. Uczesana, umyta, pachniała pastą do zębów.

– Potrzebuję twojej pomocy – oznajmił, starając się nie myśleć o sypialni za ścianą.

Kasey wypiła łyk kawy. Czekała, aby kontynuował.

Aaron zawahał się. Była jedną z niewielu osób znających prawdę o Richu Lowellu, który tak skutecznie podszywał się pod Willa Sandersa. Czy powinien wyjawić jej resztę informacji? Potrzebował jej pomocy, zatem powinien, z drugiej strony nikomu do końca nie ufał ani w sprawach zawodowych, ani prywatnych.

– Mogę liczyć na twoją dyskrecję?

Skinęła głową.

– Co wiesz o Willu Sandersie? Poznałaś go w sylwestra…

– Był prezesem Spark Energy Solutions. I niedawno zmarł.

– Jakiś czas temu przebywał w Meksyku z Richem Lowellem, swoim najlepszym kumplem. Wypłynęli w morze, łódź wybuchła, Rich zginął. Taką otrzymaliśmy wiadomość, ale to nie była prawda. Okazało się, że Rich przeżył wypadek, a ciała Willa nie odnaleziono.

Rich wrócił do Royal. Pewien, że Will zginął w wybuchu, przybrał jego tożsamość, przejął jego biznes i ożenił się z Megan. Kilka miesięcy temu, wciąż udając Willa, sfingował własną śmierć.

Kasey sprawiała wrażenie mocno zaskoczonej. Wcale jej się nie dziwił.

– Najśmieszniejsze jest to, że prawdziwy Will również przeżył wypadek na morzu.

– To gdzie był, kiedy Rich się za niego podawał?

– W Meksyku. Długo dochodził do zdrowia. Teraz jest z powrotem w Royal, nie pokazuje się publicznie, ale razem z policją stara się rozwikłać tę sprawę. – Aaron wziął głęboki oddech. – Mój brat Jason jest przyjacielem i bliskim współpracownikiem Willa.

– Nie zauważył różnicy między prawdziwym i fałszywym Willem? – zdumiała się Kasey.

– Na łodzi był wybuch. Podszywając się pod Willa, Rich twierdził, że doznał wielu poparzeń. Musiał przejść operację strun głosowych i rekonstrukcję twarzy. Jason mu uwierzył. Rich i Will zawsze byli dość podobni, mieli identyczną budowę i wzrost, więc nikt z nas nic nie podejrzewał.

– A… a co to ma ze mną wspólnego?

– Już do tego dochodzę. – Aaron ponownie wziął głęboki oddech. – No więc Jason pracował u Willa i przepadł jak kamień w wodę. Od dwóch miesięcy nie daje znaku życia.

W oczach Kasey odmalowało się współczucie.

– Zaraz na początku Megan dostała list, niby od Jaya, że on potrzebuje czasu, by ochłonąć po śmierci Willa. Tyle że to nie był charakter pisma naszego brata. Poza tym Jason nigdy nie porzuciłby córki! – Na moment Aaron zamilkł, próbując opanować emocje. – Przysłał jej ze dwa mejle czy esemesy, ale Savvie jest za mała taką formę komunikacji. Wcześniej zawsze dzwonił i rozmawiali przez FaceTime, tak żeby widziała jego twarz. – Wzdychając ciężko, wylał kawę do zlewu. – Podejrzewamy, że został porwany. Nie wiemy, czy żyje.

Kasey zakryła ręką usta.

– Boże…

Miał ochotę przytulić się do niej, dać się pocieszyć. Ale nie mógł sobie pozwolić nawet na chwilę słabości. Musiał być silny ze względu na Jasona, Megan, Savannah.

– Savvie ma pięć lat, prawie sześć. Rok temu, po śmierci jej mamy, Jason wyznaczył mnie na jej opiekuna prawnego. Myślałem, że to formalność. Nie sądziłem, że kiedykolwiek… – Urwał. Biedne dziecko. Najpierw matka, potem ojciec… Nic dziwnego, że czuło się zagubione. – Wkrótce odbieram ją od Megan. Dotychczas spędzała u mnie weekendy, teraz zamieszka na stałe. I… po prostu sam nie dam rady. Miałem nadzieję, że mi pomożesz.

Kasey popatrzyła na niego, jakby oszalał.

– Aaron, jestem twoją asystentką. Masz miliony na koncie! Znajdź opiekunkę!

Ktoś obcy miałby mu się kręcić po domu? Wykluczone.

– W swoim CV zamieściłaś informację, że przez rok pracowałaś we Francji jako au pair. Proszę cię, Kasey, podwoję ci pensję.

Nie wyglądała na przekonaną.

– Owszem, mógłbym kogoś zatrudnić, ale ty jesteś młoda i ciepła. Savvie miałaby z tobą lepszy kontakt. To kwestia paru tygodni, dopóki mała nie zacznie szkoły. Do tego czasu coś wymyślę.

– A twoja siostra nie może ci pomóc?

– Ona zmaga się z własnymi problemami. – Owszem, mógł na Megan polegać, ale nie mógł liczyć na codzienną pomoc. Popatrzył błagalnie na Kasey. – W sprawach zawodowych mam do ciebie bezgraniczne zaufanie… – Nie była to prawda. Do nikogo nie miał bezgranicznego zaufania. – Potrzebuję cię. Pomożesz?

Potrzebuję cię…

Jego słowa dźwięczały jej w uszach, kiedy w ciszę wdarł się dzwonek komórki. Kasey zerknęła na wyświetlacz. Na widok imienia Michelle jak zwykle zalała ją fala tęsknoty i gniewu, żalu i oburzenia. I jak zwykle zignorowała połączenie.

Przeniosła wzrok na Aarona. Usta miał zaciśnięte, oczy podkrążone. Wyglądał, jakby schudł kilka kilogramów. Mimo że widywała go jedynie przez ekran komputera, od kilku tygodni zauważała coraz większy stres się na jego twarzy. Ponieważ jednak ich relacje były stricte zawodowe, nie pytała, czy ma kłopoty i czy ona może jakoś pomóc.

Pytanie brzmiało: czy chce pomóc? Czy powinna? Całkiem jej odpowiadał obecny układ, ale ostatnio przyszło jej do głowy, że może za bardzo się izoluje; może powinna wyjść ze swojej skorupy, poznać nowych ludzi, zacząć wieść normalne życie.

Miło byłoby wybrać się z kimś na lunch lub umówić na kawę. Długo żyła jak odludek, nie miała wprawy w nawiązywaniu znajomości. Właściwie tylko z Aaronem rozmawiała, a i to na tematy służbowe.

Opiekując się Savannah, miałaby kontakt z innym człowiekiem, wprawdzie z sześciolatką, ale wiek nie był w tym przypadku najważniejszy.

– To tymczasowe zajęcie, Kasey, dopóki nie ogarnę tego wszystkiego.

Uderzając palcami o kuchenny blat, walczyła z sobą. Korciło ją, by odmówić i zamknąć się w swoim cichym samotnym świecie, gdzie nic jej nie groziło. Gdzie nikt nie mógł jej zranić. Zranić? Ale jaką krzywdę może jej wyrządzić sześciolatka?

Żadnej. Tyle że dziewczynka nie żyje na bezludnej wyspie. Opieka nad nią oznacza bezpośredni kontakt z Aaronem. I tego się Kasey obawiała.

Chcąc zyskać na czasie, podniosła do ucha telefon i odsłuchała wiadomość, którą Michelle zostawiła w poczcie głosowej:

„Hej, wiem, że jesteś zła, ale powinnyśmy w końcu pogadać: ja muszę cię przeprosić za mój grzeszek, a ty musisz mi wybaczyć”.

Grzeszek? Przespanie się z jej mężem Michelle określa mianem grzeszku?

„Na szczęście udało mi się cię zlokalizować i jadę do Royal. Powinnam dotrzeć przed południem. Nie możesz ciągle mnie unikać. Zostanę przez weekend lub dłużej, jeśli zajdzie potrzeba”.

Kasey spojrzała na zegar ścienny. Dziesiąta.

– Czy pomagając ci z Savannah, mieszkałabym u ciebie?

– Tak byłoby najlepiej.

Jeszcze dwie godziny temu stanowczo sprzeciwiłaby się pomysłowi spania pod jednym dachem z najseksowniejszym mężczyzną w Royal, ale rozmowa z Michelle bardziej ją przerażała niż myśl o dzieleniu przestrzeni z szefem.

Okej, postanowione. Michelle przyjedzie, nie zastanie jej w domu, odczeka dzień, góra dwa – zawsze szybko się nudziła – i wróci do Houston.

– Dobrze, zróbmy próbę przez weekend – oznajmiła i nie czekając na odpowiedź, skierowała się do sypialni.

Weszła do niedużej garderoby i wspięła się na palce po walizkę, która leżała na najwyższej półce. Psiakość, nie dosięgnie! Podskoczyła, ale zaledwie ją musnęła. Wrr! Nienawidziła swojego wzrostu! Postąpiła krok do tyłu i nagle zderzyła się ze ścianą mięśni. Zastygła.

Przywierając torsem do jej pleców, Aaron uniósł rękę i bez trudu zdjął walizkę. Kasey wciąż tkwiła nieruchomo, wpatrując się w stos T-shirtów na niższej półce. Nie odwracaj się, usłyszała wewnętrzny głos. Nie rzucaj mu się na szyję.

Aaron postawił walizkę na podłodze, następnie okręcił Kasey twarzą do siebie. Zanim cofnął się, zobaczyła jego płomienne spojrzenie i usłyszała szept:

– Kas…

Jako jej szef nie mógł niczego zainicjować. Ale ona mogła. I musiała. Przyłożyła dłoń do jego policzka, zbliżyła usta do jego warg. Mrucząc coś cicho, rozchylił językiem jej wargi. Tak, tego jej brakowało: dotyku, pocałunków, świadomości, że jest seksowna, pożądana. Chociaż spędziła z Aaronem tylko jedną noc, tęskniła za nim. Ilekroć myślała o rozkoszy i pożądaniu, widziała jego twarz, jego ciało i dłonie. Nie powinna tulić się do jego umięśnionego torsu, a już na pewno nie powinna tak gorąco odwzajemniać pocałunków i wzdychać z rozkoszą. Owszem, spędzili razem noc, ale to była jednorazowa przygoda. Dziś wprowadzi się do niego, by pomóc mu w opiece nad Savannah i uniknąć spotkania z Michelle, a nie po to, by…

Odsuń się, Kasey! Od… Zanim zdążyła to zrobić, Aaron przerwał pocałunek i przytknął czoło do jej czoła. Podobnie jak ona oddychał ciężko. Oboje walczyli z pożądaniem.

– Kasey…

Opuściła ręce, cofnęła się, wzbiła wzrok w podłogę. Zauważyła odprysk lakieru na dużym palcu u nogi.

– Będę mieszkać i pracować w twoim domu, Aaron. Przynajmniej przez weekend. – Speszona popatrzyła mu w oczy. – Muszę wiedzieć, czy… czy liczysz na coś więcej. Bo do niczego nie dojdzie.

– Nie liczę – oznajmił z lekką irytacją. – Jesteś moją pracownicą.

– Zaczęłam cię całować, ale nie zaoponowałeś.

– Wiem – mruknął. – Ale zawarliśmy układ…

– Który zerwaliśmy. Dlaczego? – O co jej chodziło? Powinna przejść nad wszystkim do porządku dziennego, udawać, że nic się nie stało, a ona drażni się z niedźwiedziem.

– Kiedy facet żyje bez seksu osiem miesięcy, trudno mu się oprzeć, gdy przywiera do niego tak ponętna istota.

Kasey zaniemówiła. Uważał ją za ponętną? I od tamtej nocy nie uprawiał seksu? On, tak piekielnie przystojny facet? Za którym oglądały się wszystkie kobiety?

Zaklął pod nosem i ruszył do drzwi. Tam na moment przystanął.

– Moje życie jest dostatecznie pogmatwane. Nie potrzebuję więcej komplikacji.

Zawstydzona skinęła głową.

– Przepraszam, jeśli poczułeś się niezręcznie.

– Owszem, poczułem. – Zerknął na wypukłość w spodniach. – Ale jak słusznie zauważyłaś, nie zaoponowałem, więc oboje jesteśmy w równym stopniu winni. Możemy wrócić do punktu wyjścia? Że jestem twoim szefem, a ty moją asystentką i tymczasową pomocą do dziecka?

Przez chwilę milczała. Nieważne, że iskrzy między nimi; po prostu muszą zachować dystans. Podziwiała bystry umysł Aarona, a także jego fantastyczne ciało, ale nie chciała stracić pracy.

– To co? Od tej chwili łączą nas relacje czysto zawodowe? – spytał, przeszywając ją wzrokiem.

Miał rację. Nie powinni niczego komplikować bardziej, niż to konieczne.

– Tak.

Tytuł oryginału: The Nanny Proposal

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2018

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2018 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o.

Warszawa 2019

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.

Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans Duo są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 9788327644565

Konwersja do formatu EPUB: Legimi S.A.