Wesele życia - Joss Wood - ebook

Wesele życia ebook

Wood Joss

4,5
10,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

Organizatorka imprez Ella Yeung oskarża o molestowanie seksualne popularnego artystę estradowego, jednego z czołowych kontrahentów firmy, w której pracuje. Jej skarga zostaje zlekceważona i zamiast zrozumienia spotyka ją degradacja. Nieoczekiwanie jednak do firmy przybywa jej właściciel – charyzmatyczny, przystojny i pełen empatii Micah Le Roux. Winni ponoszą konsekwencje, a Elli Micah proponuje intratne zlecenie – pomoc w organizacji wesela jego siostry. Ella złożyła już wymówienie i podjęła decyzję o wyjeździe, ale zauroczona Micahem zgadza się przyjąć od niego to ostatnie zlecenie…

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 141

Oceny
4,5 (8 ocen)
5
2
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joss Wood

Wesele życia

Tłumaczenie:

Monika Łesyszak

Tytuł oryginału: The Powerful Boss She Craves

Pierwsze wydanie: Harlequin Mills & Boon Limited, 2022

Redaktor serii: Marzena Cieśla

Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla

© 2022 by Joss Wood

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2023

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-672 Warszawa, ul. Domaniewska 34A

www.harpercollins.pl

ISBN: 978-83-276-9788-2

Opracowanie ebooka Katarzyna Rek

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Śmiertelnie znudzona Ella Yeung przejrzała media społecznościowe. Nie znalazła nic ciekawego.

Na szczęście zostały jej tylko trzy tygodnie pracy w Le Roux Events. Ostatni miesiąc dłużył się w nieskończoność. Mogła zostać w domu, jak nalegał szef, ale duma kazała jej przychodzić codziennie. Pokazywała swoją twarz Wintersowi i jego ulubieńcowi, kadrowcowi, Sibie, żeby przypominać im, jak ją zawiedli i, z tego co słyszała, wiele innych kobiet w ciągu minionych lat.

Tchórze wychodzili z pokoju, gdy do niego wkraczała.

Nie wątpiła, że kiedy ostatni raz zamknie za sobą drzwi, jej skargi szybko pójdą w zapomnienie, póki Neville Pillay, ich najlepszy klient, rodzinny animator, nie zacznie napastować kolejnej pracownicy.

Jak długo zdołają jeszcze zamiatać jego występki pod już brudny dywan?

Jak jej pracodawcy i właściciele firmy mogą patrzeć w lustro?

W ciągu minionego miesiąca na próżno usiłowała wyciągnąć na światło dzienne ohydne postępowanie Pillaya. Już uważał się za niezwyciężonego i nietykalnego. Miała nadzieję, że bezkarność jeszcze bardziej go nie ośmieli, kiedy wpadnie mu w oko kolejna organizatorka imprez, sekretarka, aktorka lub piosenkarka.

Dopiero kiedy oskarżyła go na forum firmy, odkryła, że przed nią napastował co najmniej trzy pracownice Le Roux Events. Wkrótce potem składały wymówienie. Nie wątpiła, że robił to samo gdzie indziej. Jak mogła go powstrzymać, kiedy szefowie, łącznie z naczelną dyrekcją, nie potraktowali poważnie jej skargi?

Miała dość samotnej, rozpaczliwej walki. Jej szef Winters i kadrowiec Siba zwrócili jej uwagę, że skoro nie została zgwałcona, nic strasznego się nie stało.

Nic strasznego? Obcy facet wsadził jej rękę pod spódnicę!

Napisała mejla do naczelnego szefa kadr międzynarodowej spółki, dla której pracowała jej firma. Doradził, żeby nie robiła kłopotów. Obiecał podwyżkę w zamian za milczenie. Kiedy odmówiła, zaoferował jej hojną odprawę za odejście z pracy. Gdy odrzuciła i tę ofertę, przeniesiono ją z własnego gabinetu do ciasnego pomieszczenia, sąsiadującego z co najmniej dwudziestoma boksami, i zlecano organizację poślednich imprez, jakie zwykle przydzielano stażystom. Odcięto ją od łączy Wi-Fi i zabrano samochód służbowy.

W końcu nie wytrzymała presji i złożyła wymówienie.

Wyczerpana i bezsilna, popatrzyła przez okno na niezbyt spektakularny widok parkingu, nadal zaszokowana błyskawiczną degradacją.

Jeszcze niedawno uznawano ją za skuteczną, punktualną i niezawodną organizatorkę imprez w Durbanie.

Najpierw pracowała w nowej firmie, start-upie. Po zorganizowaniu kilku ekskluzywnych przyjęć została zauważona i wyłowiona przez jedną z najlepszych firm w branży. Zaproponowano jej trzykrotność poprzedniej pensji.

Po roku pracy i niedawnym awansie została zmuszona do odejścia.

Szefowie zerwali z nią kontakt, a koledzy jej unikali. Tylko niektóre koleżanki wysyłały jej prywatne mejle ze słowami wsparcia, ale oficjalnie nikt jej nie poparł, żeby nie podpaść apodyktycznemu Wintersowi. W trudnych czasach nikt nie chciał stracić pracy.

Rozumiała, że mają długi hipoteczne do spłacenia i rodziny do wyżywienia, a mimo to bolało ją, że musi samotnie toczyć swoją batalię. Walczyła nie tylko o siebie, ale też o dawne i przyszłe pracownice. Nic jednak nie mogła zdziałać przeciwko wpływom i pieniądzom popularnego gwiazdora.

Wiedziała już z całą pewnością to, co podejrzewała od dawna: że ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć, i że można polegać jedynie na sobie.

Ojciec raz zlekceważył jej opinię, co doprowadziło do śmierci matki. Teraz szef odmówił wniesienia oskarżenia przeciwko ulubionemu klientowi Le Roux International, przedkładając zysk firmy nad dobro podwładnych.

Jej mama nie żyła, a erotoman Pillay nadal korzystał z wolności. Mógł w każdej chwili przyprzeć do ściany dowolną kobietę w pustej sali konferencyjnej.

Zaschło jej w gardle, ręce zadrżały i upuściła trzymane w rękach papiery.

Przypomniała sobie, że nie będzie musiała więcej oglądać łajdaka. Dobrze, że w odpowiedniej chwili nadjechała sprzątaczka z wózkiem. Gdyby nie usłyszał hałasu, niewykluczone, że zrobiłby coś gorszego…

Spróbowała sobie przypomnieć, czy nie przeoczyła jakichś sygnałów, ale nie, nic nie wskazywało na to, że zaatakuje. Prawie do końca robił wrażenie doskonałego dżentelmena, za jakiego uchodził.

Została nie tylko znieważona i pokrzywdzona, ale również zlekceważona i zmuszona do rezygnacji z dobrze płatnej pracy. Czy kiedykolwiek przezwycięży lęk przed przebywaniem w pomieszczeniu sam na sam z mężczyzną? Jak mogłaby iść na randkę po tym, co ją spotkało, nie wspominając o zaproszeniu mężczyzny do domu czy pójściu z nim do łóżka?

Straciła do reszty i tak niezbyt silną wiarę w siebie i w ludzi.

Co gorsza, nurtowała ją obawa, że Pillay znów kogoś zaatakuje, może nawet zgwałci. Jeżeli nikt mu nie przeszkodzi, jak będzie z tym żyć? Ale co mogła zdziałać jedna osamotniona osoba w międzynarodowej spółce, wartej wiele miliardów i zatrudniającej dziesiątki tysięcy ludzi? Doniosła na Pillaya, spróbowała go powstrzymać. Ta świadomość będzie musiała jej wystarczyć.

Ale nie wystarczała.

Poczucie bezradności przywołało wspomnienie sprzed czternastu lat, kiedy ojciec też jej nie wysłuchał. Zaniepokojona sennością i bełkotliwą mową matki, na próżno błagała go, żeby zawiózł ją do szpitala. Wiedząc, że lubi wypić dżin z tonikiem w porze lunchu, uznał, że to skutek nadmiaru alkoholu i kazał jej iść spać. Kilka godzin później umarła na wylew krwi do mózgu.

Do tej pory Ellę dręczyły wątpliwości, czy użyła odpowiednich słów i czy należycie ją zrozumiał. Po śmierci mamy zbudowała wokół siebie solidny, wysoki mur, ale kierownictwo Le Roux zachwiało jego fundamentami, nie dając jej wiary. Otworzyli niezagojoną ranę.

Trzaśnięcie drzwi w korytarzu wyrwało ją z ponurych rozważań. Postanowiła spojrzeć w przyszłość.

W Republice Południowej Afryki nie zostało jej już nic i nikt. Organizatorzy imprez utrzymywali wzajemne kontakty, a Winters wyrobił jej opinię awanturnicy wśród klientów, konkurentów i dostawców. Nie widziała szansy na otrzymanie równie dobrej posady w mieście. Mogła wrócić do Durbanu, gdzie wciąż mieszkał jej ojciec, ale po co, skoro nie rozmawiali ze sobą? Zresztą dostałaby tam gorsze zlecenia i niższą pensję.

Podjęła dobrą decyzję o emigracji do Wielkiej Brytanii. Za miesiąc będzie ją dzielić dziesięć tysięcy kilometrów od ojca, który nie chce jej widzieć. Zacznie nowe życie w Londynie lub Dublinie. Będzie mogła swobodnie oddychać i znowu być sobą. Może po wielu latach pozna kogoś, kto będzie ją wspierał i jej wierzył.

Przez otwarte okno usłyszała warkot potężnego silnika. Zaparło jej dech na widok wjeżdżającego na parking bentleya bentyagi.

Przed zerwaniem z ojcem dzieliła z nim samochodową pasję. Jeździli razem w niedziele na pokazy samochodów. Wiedziała, że to wyjątkowo drogi SUV, na jaki stać prawdopodobnie tylko kilka osób w kraju. Wiele by dała, żeby takim pojeździć.

Chwilę później wysiadł z niego wysoki na ponad metr dziewięćdziesiąt barczysty mężczyzna w białej koszuli wpuszczonej w granatowe spodnie, opinające zgrabne pośladki. Podwinięte rękawy odsłaniały opalone przedramiona. Brązowy pasek zrobiono z takiej samej skóry jak buty. Ciemnoblond kręcone włosy przyciął krótko. Kiedy ruszył w kierunku drzwi wejściowych, spostrzegła cień zarostu na kwadratowej żuchwie, gęste brwi i zmysłowe usta. Wyglądał jak upadły anioł.

Jakby wyczuł jej spojrzenie, uniósł głowę ku oknom. Zanim zdążyła odejść, wypatrzył ją.

Ella spłonęła rumieńcem. Kiedy lekko uniosła rękę w geście pozdrowienia, odpowiedział lekceważącym uśmieszkiem, który wyraźnie mówił: Cóż na to poradzę, że jestem taki przystojny? Następnie uniósł dwa palce do czoła w prześmiewczym salucie.

Ella miała dość mężczyzn uważających się za dar od Boga. Zirytowana, krzyknęła:

– Nie pana podziwiam, tylko pański samochód!

Przystojniak uśmiechnął się jeszcze szerzej, tak że zauważyła dołeczek w lewym policzku.

– Naprawdę? Nie sądzę, żeby znała pani markę – odpowiedział ciepłym, głębokim głosem z akcentem świadczącym o doskonałym wykształceniu. I bardzo, bardzo zmysłowym… w sam raz do sypialni.

Co jej chodziło po głowie?

Rzucił jej tylko wyzwanie. Podjęcie go nie przedstawiało żadnych trudności. Postanowiła utrzeć nosa zarozumialcowi.

– To bentley bentyaga, model S, sześćset dwadzieścia sześć koni mechanicznych, dwanaście cylindrów, z silnikiem w kształcie litery W i automatyczną skrzynią biegów na osiem prędkości. Uchodzi za najszybszy SUV na świecie obok lamborghini i SUV-a Ursus.

Zgodnie z jej przewidywaniami szczęka mu opadła. I o to jej chodziło. Nie znosiła męskich szowinistów.

– Zdziwiony? Niektóre dziewczyny też lubią samochody – dodała na koniec, po czym zamknęła okno.

Zwróciła wzrok ku drzwiom, gdy usłyszała gwałtowne pukanie. Chwilę później do środka wkroczyła jej najbliższa przyjaciółka, Janie, wyraźnie podekscytowana.

– Coś jest na rzeczy – zagadnęła. – Przyjechał do nas Micah Le Roux, jeden z właścicieli.

Ella zmarszczyła brwi. Bracia Le Roux nigdy nie odwiedzali ich firmy. W razie potrzeby wzywali jej szefów.

Janie podeszła do okna i wskazała grupę pięciu mężczyzn podziwiających bentyagę.

– To jego samochód. Naomi przed chwilą potwierdziła, że przyjechał do Bena. Ciekawe po co? Czyżby w związku z twoją skargą?

– Wątpię. Nawet gdyby wziął ją pod uwagę, zażądałby spotkania w swoim biurze. Nie przejeżdżałby przez całe miasto kilka tygodni po incydencie.

– Więc co go może sprowadzać?

– Niewiele mnie to obchodzi – mruknęła Ella.

Pracowała przez wiele miesięcy po dwanaście godzin dziennie. Zorganizowała kilka fantastycznych imprez. Zawsze dotrzymywała terminu i nigdy nie przekraczała budżetu. Le Roux Events czerpało zyski z jej ciężkiej pracy, ale kiedy poprosiła o wsparcie, dostała po głowie. Skoro Micah Le Ruox zadał sobie trud, żeby ich odwiedzić, postanowiła skorzystać z okazji, żeby powiedzieć mu, co myśli o tak podłym traktowaniu podwładnych.

Czy cokolwiek zyska? Przypuszczalnie nie. Czy usłyszy przeprosiny? Mało prawdopodobne, ale może skłoni go do zweryfikowania swojej polityki kadrowej.

– Życz mi szczęścia – poprosiła.

Janie zrobiła wielkie oczy.

– Co zamierzasz?

– Złapać Micaha Le Roux i przedstawić mu swoją opinię.

Jeżeli nic nie wskóra, opuści biuro i miasto ze świadomością, że zrobiła wszystko, co możliwe, żeby zapobiec napaściom na kolejne pracownice.

Micah pozwolił sobie na szerszy uśmiech, pierwszy od wielu dni, dopiero kiedy brązowooka ślicznotka, posiadająca sporą wiedzę o samochodach, odeszła od okna.

Spodobała mu się jej zadziorność. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz ktoś go postawił do pionu. Mało kto śmiał rzucić wyzwanie jednemu z najpotężniejszych przedsiębiorców na kontynencie.

Wyczuł na sobie jej spojrzenie w chwili, gdy wysiadł z auta. Szybko wypatrzył ją w oknie drugiego piętra.

Mylnie zinterpretowała jego gest pozdrowienia. Nie próbował jej uwodzić. No, może jednak, podświadomie… Jego bliźniaczy brat, Jago, uchodził za wyniosłego i impulsywnego. Micaha postrzegano jako bardziej przystępnego i czarującego. Nic bardziej błędnego! To właśnie on ciągle musiał trzymać nerwy na wodzy i powściągać niewyparzony język. Nosił urok osobisty i błyskotliwość jak maskę, kiedy mu pasowało.

Kobieta w oknie nie doceniła jego czaru. Zmarszczyła brwi, zacisnęła szerokie usta i mocniej ścisnęła brzeg parapetu. Stał tam jak dureń, z uniesioną głową, niezdolny odejść, oczarowany jej urodą.

Stanowiła intrygującą mieszankę cech rasy żółtej i białej z domieszką cech indyjskich. Miała proste, ciemnobrązowe włosy, wysokie kości policzkowe, zmysłowe usta, wyrazisty podbródek i szczupłą, ale kobiecą figurę. Wyglądała młodo, najwyżej na dwadzieścia pięć lat, ale zważywszy poczucie humoru i pewność siebie, musiała być starsza, prawdopodobnie koło trzydziestki.

Nic dziwnego, że go nie rozpoznała. Prawie tu nie bywał.

Ciekawiło go, jakie stanowisko piastuje: urzędniczki, księgowej czy pracownicy administracyjnej? Czy lubi tę pracę? Od jak dawna ją wykonuje?

Kusiło go, żeby to sprawdzić. Wystarczyło zalogować się na serwerze, do którego mieli dostęp tylko on, Jago i kilku starszych, zaufanych pracowników. Jako że ta filia zatrudniała nie więcej jak czterdziestu pracowników, szybko odnalazłby jej dane. W ciągu pięciu minut poznałby jej wiek, przeszłość, stan karty kredytowej, zarobki i osiągnięcia zawodowe.

Odrzucił jednak tę myśl. Od dnia, kiedy zaczął pracować u ojca po ukończeniu uniwersytetu, nie wykorzystał swoich wpływów do szpiegowania podwładnych. Zawiódłby zaufanie Jagona. Bracia ustalili, że przejrzą pliki pracowników tylko w razie najwyższej konieczności.

Nigdy do tego nie doszło, ponieważ nigdy nie wtrącali się w działalność swoich spółek. Mieli ich tak wiele, że ledwie starczało czasu na kontrolowanie ich efektywności i bilansów. Przyjechał tu tylko po to, żeby znaleźć nowy lokal na prestiżowe wesele siostry za dwa miesiące.

Nie mógł sobie pozwolić na zaspokojenie ciekawości. Musiał kierować spółką, robić interesy i zarabiać pieniądze. Pracował po szesnaście godzin dziennie. Nie wyobrażał sobie, jak pogodzi poszukiwania lokalu na weselne przyjęcie z nawałem pracy, ale uważał za swój obowiązek rozwiązywanie problemów najbliższych, dlatego, że przed dwudziestu laty nie zdołał uratować najbliższej przyjaciółki.

To wspomnienie sprawiło, że ledwie mógł oddychać. Potrzebował minuty na ochłonięcie. Minął główne wejście i stanął przy ceglanej ścianie sąsiedniego budynku.

W tym miesiącu minie dwadzieścia lat życia Brianny w stanie wegetatywnym. Od siedmiu tysięcy pięciuset dni leżała nieprzytomna w szpitalu, odżywiana przez sondę. Z jego winy.

Dlaczego do niej zadzwonił, gdy wypadł jak burza z Hadleigh House? Dlaczego wylał na nią swoje rozgoryczenie i złość? Odpowiedź przyszła sama: bo tylko ona i Jago rozumieli szaloną dynamikę rodziny Le Roux, a Jago akurat pozostawał poza zasięgiem.

Ich rodzice od dawna się przyjaźnili. Dorastali razem jak rodzeństwo. Brianna dobrze znała wybuchowy temperament i apodyktyczny charakter Theona. Często ostrzegała Micaha, że jego nieustanne walki z ojcem doprowadzą do tragedii.

Miała rację, ale to ona zapłaciła za jego wybuch złości. Pojechała za nim dlatego, że go kochała. Wypadek na zatłoczonej drodze z Johannesburga zdeterminował jej przyszłość. A raczej brak przyszłości.

Wydarzenia tamtej nocy zmieniły wszystko. Prócz uszkodzenia głowy Brianny przyniosły poważne konsekwencje rodzinom Pearsonów i Le Rouxów, ich rodzeństwu, i oczywiście samemu Micahowi.

Po wypadku topił wyrzuty sumienia i ból w alkoholu. Próbował też narkotyków. Jago załatwił mu profesjonalną terapię. Ojciec i macocha nie zadali sobie trudu, żeby mu pomóc. W końcu wyszedł na prostą i nauczył się kontrolować emocje. Przysiągł, że będzie uprzejmy dla macochy, zawsze będzie wspierał rodzeństwo i nigdy więcej ich nie zawiedzie. Przyrzekł też sobie, że nigdy w żaden sposób nie skrzywdzi kobiety. W efekcie pozwalał sobie tylko na krótkie, jednorazowe erotyczne przygody.

Brianna marzyła o założeniu rodziny. On też, ale nie zasługiwał na to, co jej odebrał.

Wyrzuty sumienia towarzyszyły mu na każdym kroku, w każdej minucie.

Micah potarł grzbiet nosa. Stwierdził, że rozpamiętywanie własnych win nie doprowadzi do rozwiązania bieżącego problemu.

Jego siostra wychodziła za mąż za dwa miesiące. Jakiś łotr zdołał przekonać pracowników wynajętego na ceremonię hotelu, że reprezentuje jej organizatorkę wesel i odwołał rezerwację. Właściciele błyskawicznie wynajęli hotel komuś innemu. Thadie z Clyde’em i tysiącem gości zostali na lodzie.

Thadie wraz ze swoją słynną i drogą organizatorką wesel, Anną de Palmer-Whyte, przez dwa dni na próżno szukały odpowiedniego miejsca. Widząc ich popłoch, Micah obiecał, że zatrudni jedną z podległych mu organizatorek imprez do pomocy w poszukiwaniach lokalu za miastem. Miał mnóstwo obowiązków, ale dla Thadie ściągnąłby gwiazdkę z nieba. Dla siostry, jej małych bliźniaków i własnego bliźniaczego brata, Jagona, zrobiłby dosłownie wszystko.

Dlatego wszedł do głównego budynku firmy, będącej częścią olbrzymiego imperium obu braci. Do tej pory nie zwracał na nią uwagi. Wystarczyło, że przynosiła przyzwoity dochód. Poza tym zawsze mieli pod ręką profesjonalistów, gotowych fachowo zorganizować firmową imprezę.

Mógłby wezwać menedżera do swojego biurowca w Sandton, ale doszedł do wniosku, że osobista wizyta podkreśli znaczenie sprawy. Liczył na to, że ktoś znajdzie mu ekskluzywną lokalizację.

Wkroczywszy do środka, zerknął w kierunku drugiego piętra. Pożałował, że nie wypatrzył ślicznej brunetki, ale wytłumaczył sobie, że nie może sobie pozwolić, żeby coś go rozpraszało.

ROZDZIAŁ DRUGI

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji

Spis treści:

OKŁADKA
STRONA TYTUŁOWA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY