Uratuje nas namiętność (Gorący Romans) - Wood Joss - ebook

Uratuje nas namiętność (Gorący Romans) ebook

Wood Joss

4,0
9,99 zł

lub
-50%
Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.
Dowiedz się więcej.
Opis

„Znalazła się w pułapce. Patrzyła w jego oczy ocienione długimi rzęsami. Za moment wróci do prozaicznej rzeczywistości, musi tylko go dotknąć, wciągnąć jego zapach, zatracić się w zielonych jak las oczach. Patrzyła na wargi, które się do niej zbliżały, i odsunęła od siebie myśl, że mieli rozmawiać o interesach. Nie chciała być rozsądna, nie miała ochoty myśleć. Chciała ostrego ekscytującego seksu. Bo z nim seks zawsze był nieziemski…”.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:

EPUB
MOBI

Liczba stron: 159

Oceny
4,0 (46 ocen)
19
9
17
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Joss Wood

Uratuje nas namiętność

Tłumaczenie: Katarzyna Ciążyńska

HarperCollins Polska sp. z o.o. Warszawa 2020

Tytuł oryginału: Redeemed by Passion

Pierwsze wydanie: Harlequin Desire, 2019

Redaktor serii: Ewa Godycka

© 2019 by Harlequin Books S.A.

© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2020

Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.

Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części dzieła w jakiejkolwiek formie.

Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne. Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.

Harlequin i Harlequin Gorący Romans są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.

HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.

Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A. Wszystkie prawa zastrzeżone.

HarperCollins Polska sp. z o.o.

02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25

www.harpercollins.pl

ISBN 978-83-276-5558-5

Konwersja do formatu EPUB, MOBI: Katarzyna Rek / Woblink

ROZDZIAŁ PIERWSZY

Liam Christopher uniósł głowę i śledził mrugające światełko samolotu. Mógł to być samolot Brooksa Abbingdona, którym odlatywała Teresa. Na moment wrócił do niego obraz zapłakanej Teresy skulonej na kolanach Brooksa, który ją pocieszał. Do diabła, jeśli ktoś zasłużył na łzy, to właśnie ona.

Zacisnął palce na kryształowej szklance i usłyszał trzask pękającego szkła, a zaraz potem kosztowny napój alkoholowy spłynął mu na rękę. Liam odstawił pękniętą szklankę na stolik i energicznie potrząsnął ręką, pozbywając się kropli manhattanu, a następnie wyjął chusteczkę z kieszeni i wytarł dłoń. O dziwo, nie skaleczył się.

Zmarnował takiego dobrego drinka.

Odwrócił głowę, patrząc w głąb apartamentu prezydenckiego hotelu Goblet i zobaczył swojego przyjaciela Matta Richmonda, który krążył między eleganckimi kanapami i stołem jadalnym. Matt był wściekły. Wieczorna gala, którą zorganizował, zostanie na długo zapamiętana, lecz nie przyniesie mu chluby.

A wszystko z winy Teresy. Cóż, może niezupełnie, w końcu nie miała pojęcia, że pojawi się jej brat i zrujnuje miesiące przygotowań, ale ponieważ była organizatorką tej imprezy, odpowiedzialność spoczywa na niej.

Czy jej firma się po tym podniesie? Wątpliwe. A ona? Była twarda, ale ostatnio otrzymała kilku ciosów. Kiedy Matt ją poprosił, by razem z bratem natychmiast opuściła imprezę, wiedziała, że jej reputacja ucierpi po raz kolejny. Liam rozumiał, czemu uznała, że musi zniknąć. Jak mogłaby zostać i znosić pełne litości spojrzenia, okrutne uśmieszki i zjadliwe komentarze?

Pragnęła też uciec od niego, co rozumiał najlepiej.

Słysząc jakiś ruch za plecami, znów się odwrócił i tym razem ujrzał Nadię, która zbliżała się do Matta. Matt wciąż stał z telefonem przy uchu, ale wyciągnął drugą rękę i objął Nadię w talii. Pocałował ją w czoło i kontynuował rozmowę. Liam poczuł ucisk w żołądku, świadomy, że to może być zazdrość. Nie wierzył w miłość, nie poznał jej, gdy dorastał. Ale może jednak istnieje, jest tylko nadzwyczaj rzadka. Matt odnalazł w Nadii swojego Świętego Grala. Liam nie był tak naiwny, by wierzyć, że wszystkim, a już zwłaszcza jemu, się poszczęści.

Matt rzucił telefon na kanapę i wziął żonę w objęcia, wtulając twarz w zagłębienie jej szyi. Choć była jakieś trzydzieści centymetrów niższa, Liam wiedział, że Matt czerpie z niej siłę. Tworzyli zespół, na zmianę w nim przewodząc, po równo dając i biorąc, niczym dwa drzewa rosnące na tym samym skrawku ziemi, których korzenie i gałęzie się splatają.

Nagle uderzyła go myśl, że on i Teresa są jak dwie sosny. Stoją wyprostowani, nie uginają się pod wpływem wiatru. Posadzono ich zbyt daleko od siebie i zbyt wiele się między nimi działo, by zasypać tę przepaść i spróbować czegoś więcej niż seks.

Zacisnął palce na balustradzie. Może wyjazd Teresy, ostateczne zerwanie, jak stwierdziła, wyjdzie na dobre jej, jemu i Christopher Corporation.

Jeżeli to prawda, czemu czuł się tak podle?

Matt podszedł do niego z butelką bourbona w ręce. Uniósł brwi, widząc stłuczone szkło, i bez słowa podał Liamowi butelkę. Liam wypił spory łyk.

- Gdzie Nadia?

Matt oparł się o balustradę i obrócił głowę w prawo, a potem w lewo, by zmniejszyć napięcie w karku. Liam się nie fatygował, jego bóle mięśni należały już do codzienności.

- Poszła się położyć. – Matt zerknął na zegarek. – Dochodzi trzecia.

- Co za noc! – Liam znów pociągnął z butelki. Podniósł wzrok, zobaczył kolejny samolot, po czym siłą woli przeniósł spojrzenie na Matta. – Chyba powinienem przeprosić.

- Za co? Nie kazałeś przecież bratu Teresy zrujnować mojej imprezy.

- Teresa też nie jest winna. – Liam zaczął jej bronić.

- Opowiedz mi coś o jej bracie. – Matt opadł na kanapę, podłożył poduszkę pod głowę i oparł nogi na stoliku.

Liam nie miał zwyczaju dzielić się cudzymi sekretami, ale to był jego najlepszy przyjaciel, któremu ufał. Potrzebował też jego wglądu, by znaleźć sens w tym, co w tej szalonej godzinie wydawało się pozbawione sensu.

- Powiem ci to, co wiem od Teresy, a także to, czego dogrzebał się mój prywatny detektyw. Przed laty brat Teresy Joshua trochę za bardzo polubił narkotyki i alkohol, i zadłużył się u podejrzanych typów. Zaproponowali mu, żeby odpracował swoje długi i został kierowcą…

- I świadomie albo nie przewoził narkotyki – dokończył za niego Matt.

Był naprawdę bystrym gościem.

- Został złapany na gorącym uczynku i trafił za kratki. Za pośrednictwem Marielli Santiago-Marshall Teresa zaangażowała Magika…

Matt zagwizdał.

- Słyszałem o nim, jest…

- Skuteczny?

- Bezwzględny, ale to też pasuje.

- Tak czy owak – podjął Liam – doprowadził do tego, że wycofano oskarżenia, wydostał Joshuę z więzienia i wysłał na drugi koniec kraju. Chłopak jednak niczego się nie nauczył, uzależnił się od hazardu i znów narobił długów. Organizacja w typie mafii wykupiła ten dług, który teraz gwałtownie wzrósł.

- Ile?

- Siedem milionów – odparł Liam. – Kilka tygodni temu Teresa dostała wiadomość, że brat został porwany, ale okazało się, że to brednie. Poinformowano ją, że musi spłacić jego dług. Oczywiście nie ma takich pieniędzy, a oni, o ile wiem, więcej nie zadzwonili.

- Zapłać to, odejmiesz to sobie od udziałów, jakie zamierzasz od niej kupić, kiedy zakończy kadencję w zarządzie Christopher Corporation – zasugerował Matt.

- Nikt nie podał Teresie ani Joshui ostatecznego terminu spłaty długu.

- Dziwne – przyznał Matt. – Czyli nie powinien się wychylać, a raczej zniknąć wszystkim z oczu. Czemu zakłócił transmitowaną na żywo imprezę? – Zamilkł na chwilę. – Co Teresa o tym sądzi?

- Nie mam pojęcia, uciekła do Seattle prywatnym samolotem Abbingdona – odparł cierpko Liam.

Wyjął z kieszeni telefon i wybrał jej numer. Przesunął swojego osobistego asystenta Duncana na drugie miejsce na liście szybkiego wybierania, a Teresę na pierwsze, ale to bez znaczenia. Niecierpliwie słuchał sygnału. Chciał wiedzieć, co z Teresą i Joshuą. Boże, chłopak nie wyglądał dobrze i nie chodziło tylko o siniak, jaki pięść Liama zostawiła na jego szczęce. Przełączyło go na pocztę głosową, więc nagrał krótkie: Oddzwoń.

Postawił butelkę bourbona na stoliku, usiadł na krześle naprzeciwko Matta i oparł łokcie na kolanach. Z jego ust popłynęła seria przekleństw.

- To mniej więcej podsumowuje moje emocje związane z tym wieczorem – oznajmił Matt. – Starałem się panować nad sytuacją, ale nie da się wiele zrobić, kiedy wszystko jest nagrywane. – Uniósł szklankę w ironicznym toaście. – Muszę przyznać, że kiedy już Teresa coś psuje, psuje to na medal.

- Nie miała pojęcia, że jej brat jest w mieście, nie wspominając już o tym, że wykręci taki numer.

- Czyli dzisiaj jej bronisz – skomentował Matt.

Liam posłał przyjacielowi twarde spojrzenie.

- O co ci chodzi?

- Teresa generuje problemy jeden za drugim, zaczynając od tego, że podejrzewałeś ją o romans z twoim ojcem.

- Wytłumaczyła mi to, ojciec był jej mentorem i przyjacielem.

Matt przewrócił oczami.

- Musieli być bardzo dobrymi przyjaciółmi, skoro zostawił jej dwadzieścia pięć procent akcji.

Wątpliwości i lęki Liama znów ożyły. Czy może wierzyć w wersję Teresy? Tuż przed śmiercią Linus potwierdził, że poza przyjaźnią nic ich nie łączyło, a Liam pragnął mu wierzyć. A jednak gdy dorastał, wpajano mu, że wszyscy kłamią, więc jak, do diabła, miał wierzyć komukolwiek?

Uważał, że może wierzyć rodzicom, przynajmniej do pewnego stopnia, lecz kiedy ojciec leżał na łożu śmierci, Liam zdał sobie sprawę, że ich grupy krwi wykluczają, by był ich synem. A zatem albo tylko jedno z nich było jego biologicznym rodzicem, albo został adoptowany. Niezła niespodzianka dla trzydziestodwulatka. Czy w tej sytuacji może dziwić, że nie odnajduje się w związkach?

Było już późno, Liam miał dość gadania, więc powiedział Mattowi, że Teresa z nim zerwała. Na twarzy Matta dojrzał wyraz ulgi.

- Cieszysz się?

- Cieszę to nieodpowiednie słowo. – Matt zdjął nogi ze stolika. – Związek nie powinien być tak skomplikowany, stary. W ciągu ostatnich miesięcy myślałeś, że Teresa cię okłamuje, że szuka bogatego męża i w końcu że jest oportunistką. Sypiałeś z nią, a równocześnie z innymi kobietami.

- Spałem z innymi, bo chciałem o niej zapomnieć.

Matt machnął ręką.

- Jak chcesz. W każdym razie trafiła do tabloidów, a ty z nią. Świat dowiedział się, że sypiała z twoim ojcem po to, żeby położyć łapę na firmie.

Liam o tym wiedział, musi z tym żyć, do diabła.

- Dotrzesz do jakiejś konkluzji?

- Chodzi mi o to, że chociaż lubię Teresę…

- Mógłbyś mnie nabrać – wtrącił oschle Liam.

- Naprawdę ją lubię – odrzekł Matt. – Jest inteligentna, doskonale organizuje imprezy. Tak, jestem wściekły z powodu tego, co się stało, ale to nie jej wina. Dla niej to cios, już wcześniej była bojkotowana, teraz czeka ją bez porównania trudniejszy okres. – Głośno westchnął. – A jednak jako twój przyjaciel mówię, że ten związek ci nie służy. Wybacz szczerość, ale wyglądasz koszmarnie.

Cóż, nic nowego.

- Jesteś w niej zakochany?

Liam podniósł głowę i spojrzał w oczy Matta. Chwilami igrał z ideą miłości, ale odpowiadały za to wyłącznie hormony i fantastyczny seks. Nie, oczywiście, że nie był zakochany w Teresie, za to niestety go pociągała. A to łatwo pomylić z miłością.

- Nie – wychrypiał.

Matt wstał i ścisnął jego ramię.

- Czy wobec tego mogę zauważyć, że ta kobieta, której podobno nie kochasz, posiada wrodzony talent do mieszania w twoim życiu? To nadzwyczajna moc jak na kogoś, z kim tylko sypiasz.

Jasna cholera, do diabła.

- Idź spać, Matt.

Przyjaciel uśmiechnął się po raz pierwszy tego wieczoru.

- Właśnie się wybieram. Wpadnę w ramiona kobiety, która zamiast mieszać mi w życiu, sprawia, że jest lepsze.

Liam zmierzył go wzrokiem i pomyślał, by wrócić do swojego wielkiego łóżka. Ale noc była taka ciepła, kanapa tak wygodna i miał butelkę za towarzyszkę. Poza tym naprawdę miał za dużo na głowie, żeby zasnąć.

Położył się, wsunął poduszkę pod głowę i obserwował światełka samolotów przemieszczające się pośród gwiazd.

Tak, to do którego kręgu piekła dotarła?

Teresa St. Claire dowiedziała się, co znaczy przedpiekle, kiedy jej twarz znalazła się na pierwszych stronach tabloidów z oskarżeniem o kradzież majątku Linusa. Ale tego wieczoru dosłownie stała w płomieniach.

Teraz, kiedy samolot Brooksa przecinał nocne niebo, jej serce było uwięzione w suchym lodzie.

Może prawdziwym piekłem jest ta martwota, uczucie, że już nigdy się nie podniesie.

Usiadła ciężko naprzeciwko Brooksa i patrzyła na brata przez półprzymknięte oczy. Na jego brodzie widniał siniak, dolną wargę miał spuchniętą. Kochała Joshuę, ale teraz go nie lubiła. Jedynym człowiekiem, dla którego miała odrobinę życzliwości, był Brooks Abbingdon, bo zaoferował ucieczkę z koszmaru jej zawodowej katastrofy. Siedział z nogą na nodze, pogrążony w myślach.

Zdusiła jęk. Jej firma od tygodni balansowała nad przepaścią. Niespodziewane pojawienie się brata na gali jej najznakomitszych klientów zepchnęło ją na dno. Joshua wyrwał mikrofon Jessie Humphrey, stanął na środku sceny i wygłosił tyradę, ciskając gromy na bogatych kłamców i nieudaczników.

Ale dlaczego Brooks, prezes Abbingdon Airlines, pospieszył jej z pomocą? Nie skarżyła się oczywiście, wiedziała, że musi jak najszybciej ukryć Joshuę, a Brooks zaoferował jej rozwiązanie problemu.

Joshua siedział zgięty w pół i mruczał coś pod nosem. Dzięki Bogu, przestał ciskać gromy.

Nie mogła oderwać wzroku od jego twarzy. Był jej zmorą, zwłaszcza przez ostatnie parę lat, ale był też jej młodszym bratem i zawsze się nim opiekowała. Początkowo uważała, że jego zachowanie na gali to skutek nadużywania środków odurzających, ale kiedy dotknęła jego lewego ramienia, Joshua krzyknął. Teresa podwinęła rękaw jego koszuli i zobaczyła niewielki ślad po nakłuciu, w miejscu, gdzie sam raczej nie mógłby się wkłuć. Jak wiele rzeczy tego wieczoru, i to nie miało sensu.

Przeniosła spojrzenie z Joshui na Brooksa i przekonała się, że Brooks się jej przygląda. Czekała na jakąś iskrę, cień zainteresowania erotycznego, a kiedy się nie doczekała, westchnęła. Może była po prostu wykończona, normalnie Brooks by się jej podobał. Wysoki, proporcjonalnie zbudowany. Jego pociągający niski głos zdradzał kosztowną brytyjską edukację, rysy miał ostre, męskie, skórę w kolorze sepii starych fotografii.

Ale, do diabła, nie był Liamem.

Jakby go przywołała myślami, bo usłyszała dyskretny dźwięk telefonu i zobaczyła, że od Liama ma wiadomość. Nie, nie była w stanie z nim rozmawiać. Przez kilka ostatnich miesięcy, gdy znów znalazła się w jego orbicie, czuła się dziwnie wytrącona z równowagi i wciąż niepewna kolejnego dnia. Niczym kaczka, która na pozór wydaje się spokojna, choć pod wodą wiosłuje nogami.

Po prostu nie wiedziała, czy będzie jeszcze zdolna unieść głowę i kontynuować walkę. Chętnie skuliłaby się i płakała.

Miała dość, serdecznie dość.

Brooks odchrząknął, a Teresa podniosła wzrok i zobaczyła jego wyciągniętą rękę ze szklanką whisky. Wzięła ją od niego i spojrzała na Joshuę. Zasnął. Wypiła whisky jednym haustem, odstawiła szklankę i spotkała się wzrokiem z Brooksem. Patrzył na nią ze współczuciem.

- Jeszcze jedną? – spytał.

Potrząsnęła głową.

- Miałby pan dwoje kłopotliwych gości na pokładzie. – Wskazała na Joshuę. – Tak mi przykro. Wiem, powtarzam się, ale nie mam pojęcia, skąd się dowiedział, gdzie pracuję ani co go skłoniło do… - Zawahała się, szukając słów. Do zrujnowania jej kariery? Doprowadzenia do bankructwa firmy? – Zrobienia tego, co zrobił.

Brooks wzruszył ramionami. Kiedy nie odpowiadał, Teresa wzięła głęboki oddech.

- Zrozumiem, jeżeli nie zechce pan już, żebym zorganizowała pańskie wesele.

Patrzył na nią długą chwilę. Nie miałaby mu za złe, gdyby się wycofał, zwłaszcza że zgłosił się do niej dopiero tego wieczoru, zanim jej drobiazgowo zaplanowana impreza skończyła się krachem.

Na dużym ekranie jej wyobraźni pojawiły się nieproszone kadry z tego wieczoru. Joshua wyrywający mikrofon z ręki Jessie, jego niespójne krzyki, Liam, potężniejszy i silniejszy niż jej tyczkowaty brat, powalający Joshuę na ziemię. A wszystko transmitowane na żywo do fanów Jessie na świecie.

Położyła rękę na sercu i starała się rozmasować ból. Bez skutku. Brooks postukał palcem o szklankę Waterford i pokręcił głową.

- Do chwili nieszczęsnego wtargnięcia pani brata impreza była udana. Jestem dość inteligentny, żeby rozumieć, że włożyła pani w to mnóstwo pracy. Nie odpowiada pani za to, co zrobił brat.

Nieoczekiwany głos wsparcia przyprawił ją o łzy.

- Dziękuję.

- Porozmawiajmy o moim weselu.

Dochodziła trzecia nad ranem, on chce rozmawiać o kwiatach i jedzeniu? Stłumiła irytację. Znalazła się na wzburzonym morzu, a ten człowiek rzuca jej koło ratunkowe.

- Oczywiście.

Potem zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, z kim żeni się Brooks, swoją drogą informacja o jego zaręczynach była dla niej niespodzianką. Uważała go za zatwardziałego kawalera. Przywołała na twarz uśmiech.

- Kim jest szczęśliwa wybranka?

Brooks patrzył jej w oczy.

- Dowie się pani we właściwym czasie.

To naprawdę dziwaczna odpowiedź. Po co te tajemnice? Czy narzeczona nie powinna brać udziału w tej rozmowie? O co tu chodzi? Teresa złączyła ręce na kolanach.

- Czy ma pan jakieś preferencje, jeśli chodzi o miejsce? Kiedy ma się odbyć ślub? Ilu będzie gości? Jaki budżet pan na to przeznacza?

Nie spuszczając z niej wzroku, rzucił coś, co Teresa uznała za ostatnią już rewelację tego wieczoru. Taką przynajmniej miała nadzieję.

- Ma pani nieograniczony budżet i zapłacę pani podwójną stawkę.

- Gdzie jest haczyk? – spytała niepewna, czy chce znać odpowiedź.

Brooks uśmiechnął się.

- Chcę, żeby to był ślub roku, a powinien się odbyć do trzydziestego.

- Którego miesiąca? – Potrzebowała co najmniej pół roku na przygotowania.

Brooks nawet nie mrugnął.

- Żenię się w ostatnią sobotę tego miesiąca, Tereso.

Dwa tygodnie? Teresa wyciągnęła rękę ze szklanką i wskazała na butelkę.

- Mogę prosić? I z całym szacunkiem, oszalał pan?

Brooks wyjął telefon i wybrał numer.

- Powiedziała, że nie da rady – rzekł do kogoś, po czym podał telefon Teresie. – On chce z panią rozmawiać.

ROZDZIAŁ DRUGI

Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej

Spis treści:
OKŁADKA
KARTA TYTUŁOWA
KARTA REDAKCYJNA
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ROZDZIAŁ DRUGI
ROZDZIAŁ TRZECI
ROZDZIAŁ CZWARTY
ROZDZIAŁ PIĄTY
ROZDZIAŁ SZÓSTY
ROZDZIAŁ SIÓDMY
ROZDZIAŁ ÓSMY