Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Od chwili, gdy usłyszała diagnozę, wiedziała, że będzie musiała pożegnać się z ukochanym. Śmierć Archera sprawiła, że Samantha utraciła nie tylko poczucie bezpieczeństwa, miłość i najlepszego przyjaciela, ale także cząstkę samej siebie. Gniew i smutek sprawiają, że rani najbliższe jej osoby, które mimo to starają się jej pomóc. W końcu wyjeżdża z Willow Creek, uciekając od wszystkiego i wszystkich.
Służba wojskowa nauczyła Connora, że ludzkie życie jest kruche, a koniec może nadejść niespodziewanie. Mimo to śmierć brata uderzyła w niego z siłą równą eksplozji bomby. Archer jednak znał Connora bardzo dobrze i dał mu ostatnie zadanie, które może uratować nie tylko jego. Życzeniem umierającego brata było, aby Connor zaopiekował się owdowiałą Samanthą. Zadanie nie tylko trudne ze względu na rozpacz Sam, ale prawie niemożliwe w świetle odżywających po latach uczuć jakie Connor wobec niej żywił.
W najtrudniejszej z chwil on obiecuje, że da jej tysiąc powodów, by żyć. Ale czy to wystarczy, by uleczyć złamane serce? Czy uczucia, które nigdy nie powinny się narodzić, będą miały szanse rozkwitnąć?
“Tysiąc powodów, by żyć” to dojrzała i emocjonująca powieść poruszająca nawet serca z kamienia (jak moje). Nie da się powiedzieć o jej wnętrzu inaczej niż “Musisz koniecznie przeczytać. Tylko kup chusteczki”. Jestem ogromnie dumna, że Ewelina Nawara stworzyła historię, w której czułam się związana na tyle z bohaterami, że zastanawiałam się, co bym zrobiła na ich miejscu. Brawa!!!
Małgorzata Falkowska, autorka
Cudownie było po raz kolejny wyruszyć w podróż do Willow Creek. Odwiedziny w tym uroczym miasteczku traktuję trochę jak wizytę u starych dobrych znajomych. I chociaż historia Samanthy i Connora zawiera ogromny bagaż emocjonalny, to szczerze przyznam, że czytałam tę książkę z uśmiechem na twarzy. Polecam ten tytuł wszystkim fankom małomiasteczkowych klimatów, będziecie zachwycone!
Agnieszka Raszeja, @fefiorka
To piękna, wzruszająca i pełna emocji historia, od której ciężko się oderwać. Ewelina Nawara wie w jakie struny uderzyć, aby zmiękczyć najtwardsze serce. Polecam!!!
Sylwia Andrzejewska, @SylkaCzyta
Powrót do Willow Creek okazał się dla mnie emocjonalną podróżą. Historia Connora i Samanthy poruszyła mnie, sprawiła, że ją pokochałam i przy okazji w piękny sposób przypomniała mi o tym, że nieważne, co nas w życiu spotyka, jakie straty i przykrości przynosi nam los, nieważne, jak jest nam ciężko, zawsze jest jakiś powód, aby dalej żyć. Polecam!
Katarzyna Ewa Górka, @katherine_the_bookworm
Zarwałam dla tej książki noc i oddałam jej serce, które wielokrotnie rozbijała na milion kawałków i równie często z czułością sklejała na nowo. Tyle w niej bólu, rozpaczy i żalu, ale też nadziei na to, że jeszcze nadejdą lepsze dni i świat znów będzie kompletny. To szczera i bardzo życiowa historia, której poznawaniu na przemian towarzyszą smutek, radość i chwile głębokiej refleksji.
Monika Maliszewska, @maitiri_books
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 258
Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
„Gdy życie daje ci cytryny, znajdź do nich sól itequilę”.
Dla wszystkichtych,
którzy dostali w życiu mnóstwocytryn.
Mam nadzieję, że znaleźliście dla nich świetne zastosowanie
i nie przeszkodziło wam to w spełnieniumarzeń.
Am I worth thefight?
The tears in youreyes?
The hardgoodbyes?
The long, lonelynights?
'Cause it feels like we're falling
Tell me is this what you wanted
Am I worth thefight?
Tell me I'm worth the fight
Give me a sign
Worth theFight?
No Resolve
Milion myśli przebiegło mi przez głowę, gdy zobaczyłem, że Miles próbował się do mnie dodzwonić. Wiedział, że moja praca wymaga skupienia, dlatego czekał na mój telefon, a gdy czegoś potrzebował, wysyłał wiadomość. Miałem cholernie złe przeczucie, ale oddzwoniłem, choć wolałbym tego nie robić. Wiele bym dał, by nigdy nie usłyszeć słów, które wypowiedział. Próbowałem je wyprzeć, może coś źle usłyszałem… Jednak za nic nie poprosiłbym Milesa, bypowtórzył.
Dudniło mi w uszach, słyszałem głośne bicie własnegoserca.
Bum. Bum. Bum.
Archer nieżyje.
Bum. Bum. Bum.
Zmarł wdomu.
Czułem smak krwi wustach.
Bum. Bum. Bum.
Musiszprzyjechać.
Bum. Bum. Bum.
Pogrzeb.
Kręciło mi się w głowie, nie mogłem ustać na nogach, osunąłem się po ścianie i usiadłem na podłodze. Rejestrowałem tylko pojedyncze słowa. Gdyby ktoś mnie zapytał, co odpowiedziałem bratu, nie przypomniałbym sobie. Siedziałem otoczony żołnierzami zawodowymi i po raz pierwszy w dorosłym życiu płakałem jak dziecko. Nie panowałem nad łzami, które spływały mi po twarzy, nie mogłem powstrzymać szlochu, który raz za razem wyrywał się z mojego gardła. W tej jednej chwili nie obchodziło mnie, gdzie się znajdowałem ani kto był w tym samym pomieszczeniu. Nie dbałem o to, co sobie pomyśleli, widząc mnie całego wełzach.
W takim stanie znalazł mnie przełożony, który znał sytuację i szybko się domyślił, co się stało. Nie miałem pojęcia, czy ktoś doniósł, że siedzę i płaczę. Krótkie „przykro mi, synu” było tym, czego się spodziewałem, jednak pułkownik przytulił mnie lekko, okazując wsparcie. Zaraz po tym kazał mi się wziąć w garść, bo były sprawy, którymi trzeba było się zająć. Którymi ja musiałem sięzająć.
Dwie godziny później byłem już spakowany i gotowy do drogi. Nim opuściłem gabinet, pułkownik, który nadzorował całą placówkę szkoleniową, podał mi kopertę zaadresowaną domnie.
– Co to jest? – Nie rozumiałem, dlaczego dawał mi ją w tym momencie.
– Twój brat napisał do mnie list… poprosił, bym dał ci go właśnie w tej chwili – odpowiedział zesmutkiem.
– Dziękuję, panie pułkowniku – pożegnałem się, zabierając ze sobąbagaż.
Wciąż zadziwiało mnie, jak cały mój dobytek, pomijając mundury wojskowe, mieścił się w jednym, dużym marynarskim worku. Bilety lotnicze i dokumenty wsunąłem do wewnętrznej kieszeni kurtki, pożegnałem się z kolegami, ale nie tłumaczyłem im powodu nagłegowyjazdu.
Bałem się, że gdy tylko powiem to na głos, znów się rozkleję, a na to nie mogłem sobie pozwolić. Byliśmy szkoleni, by znosić ból i cierpienie, przechodziliśmy piekielnie trudne treningi, które wzmacniały nasze ciała i hartowały ducha. Jednak w chwilach takich jak ta, gdy świat walił się na moją głowę, zastanawiałem się, czy cokolwiek byłoby w stanie przygotować mnie na śmierćbrata.
Opuszczając to miejsce, czułem, jakbym żegnał pewien etap w swoim życiu. Nie miałem pojęcia, czy jeszcze tu wrócę, czy będę umiał robić to, do czego byłem szkolony, wiedząc, z jakim smutkiem zmagają się moinajbliżsi.
Moje myśli od razu powędrowały do Samanthy, która musi teraz przeżywać prawdziwe piekło na ziemi. Kochała Archera, był jej mężem i najlepszym przyjacielem. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, jak wielki ból musi teraz czuć. Siedząc w taksówce, wpatrywałem się w telefon. Zastanawiałem się, co mógłbym jejnapisać.
Bardzo mi przykro, Sam.
Postawiłem na te proste słowa. Znałem ją i wiedziałem, że litość by ją zdołowała, a tego nie chciałem. Nie odpisała, ale nie spodziewałem się wiadomości odniej.
Wysłałem więc kolejnego SMS-a, tym razem doMilesa.
Jestem w drodze dodomu.
Odłożyłem telefon i zatopiłem się w myślach, wracając w pamięci do czasów, kiedy poznałem Archera i Milesa. Dzięki temu odwróciłem uwagę od nieuchronnego faktu – Archer zmarł, a mnie nie było obok, by się z nimpożegnać.
Przesiadki idługie oczekiwanie między kolejnymi lotami sprawiły, że do Willow Creek dotarłem prawie dwa dni po otrzymaniu telefonu od Milesa. Nie dostałem w tym czasie żadnych wiadomości od bliskich i nie potrafiłem powstrzymać strachu, który mnie ogarniał. Martwiłem się, chciałem już teraz być z nimi i upewnić się, że wszystko w porządku. Tylko nic nie było w porządku, bo Archer nie żył.
Gdy pracowałem, bez problemu odcinałem się od wszystkiego, co zaprzątało mi głowę, skupiałem się na zadaniu i dawałem z siebie wszystko. Teraz jednak nie byłem w pracy, nie miałem na sobie munduru ani broni w rękach. Nie miałem przed sobą żadnego wroga, na którym mógłbym skupić swoją uwagę. Byłem tylko ja i moje myśli, smutek zalewający mnie falami, wyrzuty sumienia, że wyjechałem i nie spędzałem czasu z najbliższymi. Nawet Miles wrócił do Willow Creek, gdy tylko dowiedział się o chorobie Archera. Porzucił swój zespół, zmienił całe swoje życie i był przy bracie, gdy ten go potrzebował. Ja jednak nie mogłem wrócić i udawać, że wszystko jest w porządku. Nie mógłbym spędzać czasu z Archerem i Samanthą, nie mógłbym spojrzeć bratu woczy.
Po cichu wszedłem do domu, w którym mieszkała moja mama i jej mąż Jack. Byli szczęśliwym małżeństwem, dzięki któremu zyskałem ojca i dwóchbraci.
– Connor, synku – powiedziała mama, cichym, przepełnionym bólemgłosem.
Przytuliłem ją do siebie, nie mogłem wydusić ani słowa. Czułem, że znów się rozkleję, a obiecałem sobie, że będę silny. Dla niej i Jacka. Dla Milesa. Dla Sam. Nie miałem jednak pojęcia, jak uda mi się to zrobić, jak pomóc im przetrwać ten czas, gdy ból rozdzierał moją klatkępiersiową.
– Dobrze, że jesteś. – Dołączył do nas Jack, który wyglądał jak cień samegosiebie.
Nie było śladu po lekkim uśmieszku, którym zazwyczaj mnie witał. Jego twarz wydawała się szara, jakby dwa ostatnie dni całkiem wyssały z niego kolory i radośćżycia.
– Tak mi przykro… – udało mi sięwydusić.
Poczułem łzy zbierające się w moich oczach i nienawidziłem siebie za tę słabość. Nie miałem pojęcia, jakim cudem Jack stał przede mną, gdy ja miałem ochotę paść na kolana i znówzapłakać.
Nie sądziłem, że utrata brata może być tak bolesna, że wstrząśnie mną tak głęboko. Traciłem już przyjaciół, którzy przez lata wspólnej służby stali mi się bliscy. I choć opłakiwałem każdego z nich, nic nie mogło równać się z uczuciem, które wisiało nade mną od dwóchdni.
– Już dobrze, synku, już dobrze – powtarzała mama, głaszcząc mnie po plecach.
– Nie jest dobrze, mamo – odpowiedziałem zduszonym głosem.
– Ale jeszcze kiedyś będzie dobrze, Connor – powiedział Jack. – Jeszcze będzie, i tego siętrzymajmy.
Uścisnąłem go lekko i zostawiłem rodziców samych. Poszedłem do swojej sypialni, gdzie za zamkniętymi drzwiami mogłem odetchnąć, nie bojąc się, że ktoś będzie świadkiem mojego kolejnego załamania. Nie chciałem, by ktokolwiek zobaczył mojełzy.
Jestem żołnierzem, jestem silny i potrafię zapanować nad własnymi emocjami. To była moja nowa mantra, którą powtarzałem raz po raz, biorąc prysznic i kładąc się do snu. Powtarzałem te słowa, wkładając w nie całą swoją wiarę, by w końcu uwierzyć w nie i móc wesprzećbliskich.
Wdech iwydech.
Powtarzałem to nieustannie. Nie wiedziałem, jak przetrwać tę burzę, jak poradzić sobie z uczuciami, które odbierały mi dech. Musiałem jednak znaleźć sposób, musiałem.
Jestemżołnierzem.
Jestem synem i bratem, mam bliskich, którzy na mnie liczą. I to w tej chwili jestnajważniejsze.
Nie mogę uwierzyć, że jego już niema…
Byłam jedyną osobą, która towarzyszyła mu w tych ostatnich chwilach. Tylko ja mogłam się z nim pożegnać. Choć gdyby Archer mógł zdecydować, odszedłby sam, bo za nic nie chciał, byśmy pamiętali go takiego, jak wyglądał na koniec. Mój mąż był cholernie uparty i od samego początku postawił sprawę jasno – chce przeżyć resztę życia szczęśliwie, a nie na eksperymentalnych sposobach leczenia. Przez ostatnie miesiące uśmiechałam się, choć miałam ochotę wyć z bólu i rozpaczy. Każdego dnia, od kiedy poznałam prawdę, udawałam, że wszystko jest w porządku. Udawałam przed Archerem, nie chcąc obarczać go moim smutkiem i wątpliwościami. Udawałam przed Marcy i Jackiem, którym nie chciałam przysparzać trosk. Jedynie Olivia i Miles widzieli mnie w chwilach, w których rozpacz brała górę, wtedy nie potrafiłam udawać. W spojrzeniu Milesa widziałam odbicie moich uczuć. Ja traciłam męża, on brata. Oboje, każdego dnia, traciliśmy to, conajważniejsze.
Jednak Miles miał Olivię, w całym tym bałaganie odnalazł miłość, a ja swojątraciłam.
Ja straciłam swoją drugąpołówkę.
Powinnam rozpaczać, ale nie czułamnic.
Miałam ochotę położyć się obok Archera i zasnąć razem z nim. Zamknąć oczy i już nigdy ich nie otworzyć. Jak mogłam żyć, gdy jego już nie było? Jak funkcjonować, brać kolejny oddech, gdy on nie miał już takiej szansy? Jak żyć, gdy straciłam połowę serca, połowę samejsiebie?
Nie zdawałam sobie sprawy z upływu czasu, jadłam, gdy ktoś wkładał mi talerz w ręce. Piłam, gdy przede mną pojawiał siękubek.
Wszystko toczyło się jakby obok mnie, jakby świat szedł do przodu, a ja zatrzymałam się w chwili, gdy mój mąż brał ostatnie wdechy. Uczepiłam się tego ostatniego, słabego uśmiechu, który mi podarował. Ostatniego „kocham cię” wyszeptanego tak cicho, że ledwie mogłam usłyszeć. Płakałam wtedy bezgłośnie, bo ból, który rozrywał mi serce na miliony małych kawałków, nie pozwalał na dłuższe udawanie. Ze wszystkich sił próbowałam się uśmiechać, zapewnić Archera, że wszystko będzie ze mną dobrze, bo tylko tym martwił się mój mąż. Nie tym, że walczył o każdy oddech. Nie przejmował się bólem, który odczuwał. Nawet wtedy, gdy żegnał się z życiem, przejmował się tylko mną, nawet wtedy byłam dla niegonajważniejsza.
Płakałam, gdy wyszeptał przeprosiny, które wstrząsnęły mną do głębi. Słowa były jak nóż, wbijały się coraz mocniej w serce i zostawiały coraz większe rany. Płakałam, gdy żegnał nasze plany i marzenia. Całowałam jego usta i policzki, gdy szeptał słowa, które chciałam zapamiętać do końca moichdni.
Gdy jego serce przestało bić, wykrzyczałam cały swój ból, bo wiedziałam, że jego już nie ma. Nie mógł już tego usłyszeć. Krzyczałam i płakałam, aż w końcu żaden dźwięk nie chciał przejść przez moje gardło, wtedy zadzwoniłam po pogotowie. Zgodnie z tym, co ustaliłam z Archerem, pięć minut później wybrałam numerOlivii.
Wtedy płakałam po raz ostatni. Wtedy czułam ból tak obezwładniający, że mógł mnie zniszczyć. A teraz? Nie czułam nic. Zupełnie. Odrętwienie, które powitałam z ulgą, towarzyszyło mi w każdej sekundzie ostatnich dwóchdni.
Archer. Mój mąż, miłość mojego życia, najlepszy przyjaciel. W jednej chwili był i rozmawiał ze mną, a raczej próbował mi mówić, jak bardzo mnie kocha, jakim jest szczęściarzem, że zostałam jego żoną. W drugiej jego ciało walczyło o każdy kolejnyoddech.
Nie mogłam spać, nie mogłam leżeć na łóżku, bo gdy tylko zamykałam oczy, widziałam nasze ostatnie wspólne chwile. Gdy tylko zamykałam oczy, widziałam bladego Archera, błagającego, bym nie dzwoniła po naszych bliskich. Nie chciał się z nikim żegnać, nie chciał, by widzieli go takiego, jakiego ja gowidziałam.
Wiedziałam, że to dziś jest ten dzień. Dzień, w którym miałam ostatecznie pożegnać Archera. Choć zrobiłam to dwa dni temu, gdy leżał w naszym łóżku, to bałam się tego. Bałam się, czy dam radę stać tam i patrzeć, jak wszyscy znajomi, przyjaciele i rodzina żegnają się zArcherem.
Pukanie do drzwi wyrwało mnie z otępienia, spojrzałam na zegarek i byłam pewna, że to nie Olivia, bo ona i Miles mieli przyjechaćpóźniej.
– Czego chcesz? – wymamrotałam, widząc mężczyznę na progu mojegodomu.
– Cześć, Sam, mogę wejść? – zapytał, nie zwracając uwagi na mójton.
– Jeśli powiem, że nie możesz, odejdziesz?
Nie odpowiedział, przepchnął się obok mnie i ani się obejrzałam, jak stał w kuchni i szykował kawę, jakby był usiebie.
– Zapytam ponownie, czego tuszukasz?
– Przyszedłem dopilnować, żebyś się przygotowała. Znam cię, Sam, wiem, że pewnie w głowie pojawił ci się genialny plan uniknięcia pogrzebu. Wiem, że zastanawiasz się, czy dasz radę tam być. Więc jestem i dopilnuję, żebyś się ubrała, a przedtem wzięła prysznic i umyławłosy.
Pokazałam mu środkowy palec. Wiedziałam, że chciał mnie sprowokować do kłótni, chciał, bym wytknęła mu to, że wcale mnie nie zna. Próbował pomóc mi pozbyć się złości, którą według niego czułam. Jednak się mylił, tak bardzo się mylił. Nie było we mnie żadnej złości aniagresji.
– Zrobię ci śniadanie, idź podprysznic.
– Nie chcę śniadania. A ty sięwynoś.
Nie powiedziałam nic więcej. Zostawiłam go w kuchni. Miałam szczerą nadzieję, że zrobi to, co mu kazałam, i wyjdzie. Co jak co, ale znikanie i zostawianie mnie samej wychodziło mu wprostfantastycznie.
Wzięłam szybki, zimny prysznic, umyłam włosy i otuliłam się ręcznikiem. Gdy moje spojrzenie powędrowało w stronę drzwi, przyjemne otępienie ulotniło się w okamgnieniu. Zauważyłam wiszącą bluzę Archera, którą tak często i chętnie mu podkradałam, że za każdym razem, gdy zrobiłam pranie, pryskał ją swoimi perfumami i wieszał w łazience, by czekała na mnie, gdy będę chciała otulić się nią po kąpieli. Włożyłam ją, choć wszystko we mnie krzyczało, bym tego nie robiła, bym zamknęła oczy i pozwoliła obojętności wrócićna swojemiejsce.
Otulił mnie zapach Archera, zapach, który kojarzył mi się z miłością i domem. To Archer był dla mnie wszystkim. Moją bezpieczną przystanią, moim najlepszym przyjacielem, obrońcą i miłością mojegożycia.
Wciągnęłam zapach perfum i zapłakałam cicho, próbując nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Oplotłam ramiona wokół talii, przytulając sama siebie. Pragnęłamz całych sił, by Archer wszedł teraz tymi drzwiami, uśmiechnął się do mnie, wziął w ramiona i zapewnił, że wszystko będzie dobrze. Jednak on już nigdy tego nie zrobi. Już nigdy nie spryska bluzy swoimi perfumami, wiedząc, jak uwielbiałam to uczucie, gdy otulał mnie miękki materiał i zapach, który zawsze już będzie kojarzył mi się z Archerem. Zapach wywietrzeje i nie zostanie mi już nic, co będzie przypominało mi o przytulającym mnie mężu.
– Sam? Wszystko wporządku?
– Tak, zaraz wychodzę – odpowiedziałam cicho, podnosząc się zpodłogi.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i zamarłam. Właśnie w tym momencie dotarło do mnie, że to koniec. Koniec życia, jakie znałam. Koniec marzeń i pragnień. Wszystkie plany byłynieaktualne.
– Sam, wiem, że nie chcesz mnie widzieć, ale siedzisz tam naprawdę długo. Według tego, co mówiła Marcy, Olivia i Miles zarazprzyjadą.
Otarłam policzki, ścierając ślady łez, poszczypałam je, by były równomiernie zaczerwienione, i dopiero wtedy otworzyłam drzwi. Warknęłam na stojącego przed nimimężczyznę:
– Mówiłam, że zarazwychodzę!
Wyminęłam go i zatrzasnęłam drzwi sypialni. Włożyłam ubrania, które przygotowała dla mnie Olivia. Nie robiłam makijażu, nie ufałam sobie, nie po tym wybuchu płaczu w łazience. „Archer lubił mnie bez makijażu”, powiedziałam sama do siebie, wychodząc zsypialni.
– Sam, naprawdę bardzo miprzykro…
– Daruj sobie, Connor – przerwałam muw pół zdania. – Usłyszę to dziś wiele razy, nie potrzebuję twojego współczucia i durnego „bardzo miprzykro”.
Gdy na twarzy Connora zobaczyłam ból, poczułam się jak wredna suka, jednak nie mogłam cofnąć swoichsłów.
– Słuchaj, nie chciałam. Po prostu… Nie mów tych słów, nie dziś, proszę – wyszeptałamcicho.
– Nie wiem, co innego mógłbym powiedzieć, Sam.
– Nie musisz nic mówić – westchnęłam. Po chwili dodałam: – Mnie też przykro, Connor.
Nie tylko ja straciłam Archera. Nie tylko ja musiałam się z nimpożegnać.
Wypiłam kawę, którą naszykował Connor, ale nie ruszyłam śniadania, które czekało na talerzu. Widziałam, że szykował się na walkę, ale uratował mnie przyjazd Olivii iMilesa.
– Sam, jesteś gotowa? – zapytałMiles.
– Jest gotowa – odpowiedział Connor, nim miałam szansę sięodezwać.
Patrzyłam, jak witają się uściskiem. Dwaj bracia. Dwaj z trzech, których było jeszcze parę dnitemu.
– Cieszę się, że jesteś – powiedział Miles doConnora.
– Nie wybaczyłbym sobie, gdyby mnie tu nie było. Poza tym Archer wysłał do mnie list, który nie zostawiał mi zbytniegowyboru.
Connor podał bratu kawałek papieru. Gdy rozmawiali, podeszłam i aż ścisnęło mi się serce na widok znajomego charakterupisma.
Nie słyszałam już rozmowy Milesa i Connora. Wpatrywałam się w kilka słów, w których Archer kazał bratu wrócić dodomu.
Po chwili poczułam, jak Olivia mnie obejmuje i delikatnie prowadzi do wyjścia. Miles podszedł do mnie i przytulił mnie lekko. Przez ostatnie tygodnie był moją otuchą. Tylko on, podobnie jak ja, miał problem z pogodzeniem się z planem Archera. Tylko on chciał walczyć i szukać rozwiązania. Leku, którego niebyło…
– Damy radę, Sam. Dasz radę. Musimy przetrwać tylko ten jeden dzień. Jeszcze tylko dziś – powiedziałMiles.
– A co, jutro będzie lepiej? – syknęłam, wściekła na jego słowa. – Nie będzie. Już nic nie będzie dobrze, Miles. Być może ty musisz przetrwać jeszcze tylko jeden dzień, ja całe życie bez Archera, bez mojegomęża.
Wyrwałam się z jego uścisku i wyszłam z domu, zostawiając ich zasobą.
W czasie jazdy do kaplicy nie odezwałam się ani słowem. Ani gdy Olivia zaprowadziła mnie do ławki, w której mieliśmy usiąść. Archer zaplanował wszystko, nawet własny pogrzeb, na którym Miles miał przeczytać list. Zaczęłam słuchać, gdy tylko stanął przy niewielkiejmównicy.
– Nigdy nie pomyślałem, że będę pisał przemowę na własny pogrzeb, ale hej, życie. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że wszyscy mnie kochacie, więc nie chciałem, by przemawiał ktoś z moich bliskich. Kto lepiej pożegna Archera Jonesa niż on sam? – Miles parsknął śmiechem. – Zacznę od tego, że Willow Creek było moim miejscem na ziemi. W tym miasteczku byłem kochany, odnalazłem miłość swojego życia, miałem pracę, którą lubiłem, sąsiadów, których darzyłem sympatią. W tym mieście poznałem moją przyjaciółkę, która okazała się także najlepszym cukiernikiem pod słońcem, wybacz, Bobby, ale taka jest prawda. Olivio Davis, do Ciebie kieruję te słowa. Jesteś niesamowitą osobą, nie pozwól, by ktokolwiek odebrał Ci choć cząstkę tego, co w Tobie dobre. No i rozważ dodanie do regularnej sprzedaży ciasteczek czekoladowych z nadzieniem orzechowym, jestem pewien, że ludzie je pokochają. A jak nie, to będę ich straszył i nie będą mieli innego wyjścia. Tato, Marcy, dziękuję Wam za szczęśliwe dzieciństwo, za znoszenie moich nastoletnich wybryków i za wsparcie w dorosłym życiu. Miles, braciszku, jeśli na palcu Olivii nie pojawi się w najbliższym czasie obrączka, będę Cię straszył i nawiedzał. Nie żartuję, nie spieprz tego. – Miles skierował spojrzenie na trumnę i powiedział: – Nie spieprzę, obiecuję.
Zrobił przerwę i zaczął się rozglądać po zgromadzonych w kaplicy. Spojrzał na mnie, a ja nie potrafiłam już powstrzymaćłez.
– Connor, mam nadzieję, że siedzisz teraz z rodziną. Otwórz drugi list, to ważne. Cieszę się, że mogłem nazywać Cię bratem. – Miles popatrzył prosto na mnie i czytał dalej: – Sam, miłości mojego życia, kocham Cię teraz i zawsze. Pozwalam Ci na chwilę smutku, w końcu byłem fantastycznym mężem, ale chcę, żebyś była szczęśliwa, żebyś żyła, kochała i cieszyła się każdą chwilą. Jeszcze kiedyś się spotkamy.
Nie mogłam już dłużej powstrzymać szlochu, wtuliłam twarz w ramię Connora, który siedział obok, i słuchałam dalej.
– Choć byłem pewien, że doczekam starości, że będę obserwował, jak Willow Creek i jego mieszkańcy przeżywają kolejne wspaniałe chwile, nie czuję żalu. Miałem dobre, szczęśliwe życie. Dziękuję Wam wszystkim, którzy się do tego przyczyniliście. Dbajcie o siebie. Do zobaczenia w innym życiu, Archer.
Nie mam pojęcia, jak przetrwałam ten dzień, ale gdy wieczorem usiedliśmy w salonie rodzinnego domu Archera, byłam wykończona. Jednak nie mogłam nie mówić o Archerze, gdy tylko zaczęli wspominać dobre chwile. Gdy zrobiło się późno, a butelka alkoholu została opróżniona, zapytałam Marcy, czy miałaby coś przeciwko temu, bym zanocowała u nich. Nie chciałam wracać do pustego domu. Udałam się do sypialni Archera, choć nie było w niej już plakatów, które zdobiły ściany, gdy zaczęliśmy się spotykać. Marcy wyremontowała pokój, gdy tylko się wyprowadził, jednak zawsze była to jegosypialnia.
Gdy się położyłam, miałam w głowie tylko dobre wspomnienia. Być może dzięki temu mogłam spokojniezasnąć.
Worth the Fight No Resolve
Just a Kiss Lady Antebellum
Truth About You Mitchell Tenpenny
Hurt No More Chase Wright
Shapeshifting Taylor Acorn
Chapters Brett Young
Dancin’ Away With My Heart Lady Antebellum
Girls Need Girls Sophia Scott
Blue Collar Boys Luke Combs
Lying with You Chase Wright
Not Broken Yet Juliet Simms
Go the Distance Peyton Parrish
The Revival Black Veil Brides
In Case You Didn’t Know Brett Young
Ready to Love Again Lady Antebellum
Nie macie pojęcia, co czuję, pisząc te słowa. Wzruszenie i szczęście to chyba najlepsze określenia 😉. Drugi tom serii Willow Creek był dla mnie olbrzymim wyzwaniem, nawet większym, niż przypuszczałam, kończąc pisać Tysiąc powodów, by zostać. Wiedziałam, że ta historia nie będzie klasycznym romansem, bo sytuacja Samanthy i Connora była… nietypowa. Wiele razy płakałam, pisząc tę książkę. Mam nadzieję, że jąpokochacie.
Chcę gorąco podziękować mojej rodzinie, zwłaszcza mężowi, Krzyśkowi, oraz córkom, Emilii i Karolinie, za wsparcie, kibicowanie i cierpliwość do mnie. Dziękuję za wszystkie uściski, gdy ich tak bardzo potrzebowałam. Moc podziękowań płynie także do moich rodziców oraz siostry, Wiktorii, cieszę się, że was mam, że mnie wspieracie i trzymacie za mnie kciuki. Tak, mamo, dziękuję nawet za codzienne: „Jak tam pisanie?” 😉
Pragnę podziękować mojemu wydawcy, Wydawnictwu Inanna, dzięki któremu możecie przeczytać serię Willow Creek. Największe podziękowania przesyłam Marcinowi Dobkowskiemu, któremu jestem wdzięczna nie tylko za pomoc przy polskim wydaniu, lecz także za okazane wsparcie i zrozumienie związane z zagranicznym wydaniem Tysiąc powodów, byzostać.
Dziękuję także Monice Kociubie, redaktorce serii Willow Creek. Jestem ci bardzo wdzięczna za pracę nad moimi tekstami, dziękuję za wsparcie i pomoc, do zobaczenia przy kolejnej książce. Ogromne podziękowania przesyłam także Magdalenie Wójcik, która zajęła się korektą drugiego tomu Willow Creek. Dziękuję za cenne rady, „trudne sprawy” i wszystkie puszczone oczka. Mam nadzieję, że „zobaczymy się” przy kolejnej książce.
Moc pozdrowień przesyłam do Mai Nieścior, która po raz kolejny stworzyła idealną ilustrację moichbohaterów.
Nie mogłabym zapomnieć także o mojej partnerce in crime, Małgosi Falkowskiej, oraz fantastycznej Marii Zdybskiej. Dziękuję wam, dziewczyny, za wsparcie, trzymanie kciuków i wszystkie śmieszki i żarty, które skutecznie rozładowywały napięcie, gdy było to potrzebne. Cieszę się, że was mam – już się ode mnie nie uwolnicie! 😉
Dziękuję tobie, kochany czytelniku, za to, że spośród tylu wspaniałych książek wybrałeś właśnie moją. Mam nadzieję, że nie zawiodłam twoich oczekiwań i Tysiąc powodów, by żyć zostanie w twoim sercu nadłużej.
Dla autora nie ma nic cenniejszego niż opinie czytelników. Rozważ, proszę, pozostawienie krótkiej opinii i oceny na portalach Lubimyczytac.pl lubGoodreads.
Będzie mi bardzo miło, jeśli zaczniesz obserwować moje profile w mediachspołecznościowych:
www.facebook.com/nawara.ewelina.autor
www.instagram.com/ewelina.nawara/
www.tiktok.com/@ewelina.nawara.author
Chcesz do mnie napisać? Możesz to zrobić za pośrednictwem Instagrama i Facebooka. Jeśli wolisz drogę mailową, zapraszam dokontaktu:
Uściski
Ewelina
Tysiąc powodów, by żyć
Copyright © Ewelina Nawara
Copyright © Wydawnictwo Inanna
Copyright © MORGANA Katarzyna Wolszczak
Copyright © for the cover art by © Maja Nieścior/@colmaydraw & elenavic/Adobe Stock
Wszelkie prawa zastrzeżone. All rightsreserved.
Wydanie pierwsze, Bydgoszcz 2023r.
książka ISBN 978-83-7995-642-5
ebook ISBN 978-83-7995-643-2
Redaktor prowadzący: Marcin A. Dobkowski
Redakcja: Monika Kociuba
Korekta: Magdalena Wójcik
Adiustacja autorska wydania: Marcin A. Dobkowski
Projekt okładki: Ewelina Nawara
Ilustracja postaci: Maja Nieścior, @colmaydraw
Skład i typografia: www.proAutor.pl
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgodywydawcy.
MORGANA Katarzyna Wolszczak
ul. Kormoranów 126/31
85-432 Bydgoszcz
www.inanna.pl
Książkę i ebook najtaniej kupisz na www.inanna.pl