9,99 zł
Córka milionera, Selene Antaxos, chce się uniezależnić od ojca. Zwraca się o pomoc do Stefana Ziakosa. Ten przystojny biznesmen, największy rywal jej ojca, był jedyną osobą, która kiedyś okazała jej życzliwość i zainteresowanie. Selene jedzie do niego do Aten. Nie wie jednak, jak wiele w ten sposób ryzykuje…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 149
Tłumaczenie:
– Nikt nie pożyczy ci pieniędzy, Selene. Twój ojciec budzi powszechny lęk.
– Nie u wszystkich. – Selene usiadła na łóżku i pogładziła matkę po perfekcyjnie ułożonych włosach. – Przestań się martwić. Już niedługo cię stąd zabiorę.
„Stąd” miało oznaczać „od niego”.
– Już dawno powinnam była od niego odejść. Przy pierwszym spotkaniu był taki czarujący. Widział tylko mnie, a wszystkie kobiety mi zazdrościły. Możesz to sobie wyobrazić?
Selene była przekonana, że ona sama nigdy nie popełni tego błędu. Nie pozwoli, by zauroczenie przysłoniło jej prawdziwy charakter mężczyzny.
– Nie ma sensu nic planować, bo przecież on nas nigdzie nie puści. Nic nie może zrujnować obrazu rodziny doskonałej.
Matka całkiem się już poddała, co było frustrujące, ale nie dziwne. Ojciec tak długo nimi manipulował, że jego żona nie widziała już możliwości wyboru.
Pomimo męczącego upału Selene przebiegł lodowaty dreszcz. Jak długo potrwa, zanim i ona przestanie walczyć o siebie? Kiedy miejsce nadziei zajmie bezradność, przyjdzie akceptacja dla cierpienia, a zamiast odwagi pojawi się otępienie? Czy w końcu i ona będzie wolała okłamywać siebie, niż próbować sprostać wyzwaniom kolejnego dnia?
Za zamkniętymi okiennicami jedynego okna niewielkiej sypialni potoki słońca lały się z bezchmurnego nieba wprost na lśniące wody Morza Śródziemnego, a jego blask pozostawał w jaskrawym kontraście do panującego w pokoju półmroku.
Wielu ludziom greckie wyspy jawiły się jako raj. I zapewne niektóre z nich rzeczywiście takie były. Z pewnością jednak ta, na której żyła Selene, Antaxos, stanowiła jego zaprzeczenie. Odcięta od sąsiadujących wysp pasem niebezpiecznego morza, najeżonego skałami przypominającymi zęby rekina, otoczona budzącą przerażenie legendą właściciela, Antaxos bardziej przypominała piekło.
Selene otuliła matkę kocem.
– Zostaw to wszystko mnie.
– Tylko go nie rozzłość.
Słyszała to już niezliczoną ilość razy, bo odkąd pamiętała, chodziła na paluszkach wokół ojca tyrana. Jej matka, za młodu prawdziwa piękność, na swoje nieszczęście zwróciła uwagę bogatego playboya, Stavrosa Antaxosa. Oczarowana bogactwem i władzą, uległa jego urokowi, nie dostrzegając ukrytej za pozorami osoby. Konsekwencją tego fatalnego wyboru była wegetacja pod terrorem bezwzględnego mężczyzny, z którym przyszło jej żyć.
– W tym tygodniu dostałam mejla z Hot Spa w Atenach – powiedziała Selene. Pielęgnowała w sobie tę wiadomość przez kilka dni, nie chcąc się nią z nikim dzielić. – To najwyższej klasy hotele na Krecie, Korfu i Santorini. Zachwyceni próbkami moich świec i mydełek wykorzystali je w swoich gabinetach zabiegowych i złożyli u mnie duże zamówienie. Długo czekałam na taką szansę. – Bardzo chciała przelać na matkę swój entuzjazm, ale ona tylko potrząsnęła głową.
– On nigdy ci na to nie pozwoli.
– Niczego od niego nie chcę, pragnę tylko przeżyć życie po swojemu.
– Jak chcesz to zrobić? Żeby założyć firmę, trzeba pieniędzy, a on z pewnością nie da ci sumy, dzięki której mogłybyśmy się od niego uniezależnić.
– Wiem i wcale nie zamierzam go prosić. Mam inny pomysł.
Nauczona zawsze sprawdzać, czy nikt niepożądany jej nie słyszy, instynktownie odwróciła głowę do drzwi.
– Wyjeżdżam dziś wieczorem i przez kilka dni nie będę się z tobą kontaktować. Wersja oficjalna to tygodniowe medytacje w klasztorze.
– Nawet jeżeli udałoby ci się prześlizgnąć przez kordon ochrony, to i tak zostaniesz rozpoznana. Ktoś go zawiadomi i znów wpadnie w furię. Wiesz, jaką ma obsesję na punkcie perfekcyjnej rodziny.
– Jedno dobre to to, że nikt się nie spodziewa mnie zobaczyć. Ale na wszelki wypadek przygotowałam sobie przebranie. – Wolała nie zdradzać szczegółów nawet matce.
– Dostaniesz się na stały ląd i co dalej?
– Wszystko przemyślałam. Nie musisz znać szczegółów. Czekaj na mnie, a jak tylko będę miała pieniądze i jakieś miejsce do mieszkania, wrócę po ciebie.
– Nie zawracaj sobie głowy. Dla mnie jest już i tak za późno.
– Jeszcze będziemy szczęśliwe, zobaczysz. – Selene mocno przytuliła matkę.
– Niestety, nie mogę dać ci żadnych pieniędzy.
Szkoda. Gdyby jej matka zdołała zachować finansową niezależność, obie nie znalazłyby się teraz w tej pożałowania godnej sytuacji. Niestety, ojciec tuż po ślubie zdołał zagwarantować sobie całkowity brak dochodów żony, co czyniło ją w pełni zależną od niego. Matka, w pierwszej chwili nastrojona ogromnie romantycznie, dopiero dużo później zrozumiała, że pomyliła troskę z chęcią kontrolowania każdego jej kroku.
– Mam dosyć, żeby się dostać do Aten. Tam wezmę pożyczkę na rozkręcenie biznesu.
Tak właśnie radziła sobie większość ludzi.
– On ma kontakty we wszystkich bankach. Żaden z nich nie pożyczy ci pieniędzy.
– Wiem. Dlatego nie pójdę do banku.
Matka potrząsnęła głową.
– Wymień choć jedną osobę, która zechce robić z tobą interesy, gotową przeciwstawić się twojemu ojcu. Gwarantuję ci, że nikt taki nie istnieje.
– Istnieje. – Selene starała się oddychać powoli i głęboko. – Jest pewien mężczyzna, który nie boi się nikogo i niczego.
– Kto?
– Stefan Ziakas.
Na sam dźwięk tego nazwiska krew odpłynęła z policzków matki.
– To wierna kopia twojego ojca. Bezwzględny, egoistyczny playboy, pozbawiony sumienia i wrażliwości. Nie daj się omamić przystojnej twarzy i czarującemu uśmiechowi. Jest śmiertelnie niebezpieczny.
– Wcale nie. Spotkałam go już kiedyś i był dla mnie wtedy bardzo miły. – Ku swojemu zakłopotaniu poczuła, że się rumieni.
– Zapewne tylko dlatego, że chciał dokuczyć twojemu ojcu. Szczerze się nienawidzą.
– Kiedy zaczęliśmy rozmawiać, nie wiedział, kim jestem.
– Byłaś tam jedyną siedemnastolatką. Musiał wiedzieć, kim jesteś. – Matka sprawiała wrażenie znużonej. – Sama się zastanów, dlaczego miałby zajmować się tobą, skoro był w towarzystwie tej aktorki, Anouk Blaire.
– Powiedział, że jest nudna i pokazuje się z nim tylko dla kariery. Uważał mnie za dużo bardziej interesującą. Przegadaliśmy całą noc.
Mówiła mu rzeczy, o których nigdy wcześniej z nikim nie rozmawiała, choć oczywiście nie o rodzinie – na to była zbyt dobrze wytresowana. Ale wyznała swoje marzenia i nadzieje na przyszłość i była wdzięczna, że jej nie wyśmiał. Słuchał pilnie, utkwiwszy w niej to seksowne spojrzenie, a kiedy spytała, czy widziałby ją jako szefową własnej firmy, odpowiedział słowami, które zapamięta na zawsze.
„Wszystko jest możliwe, jeżeli tylko będziesz tego wystarczająco mocno chciała”.
– Uczennica i miliarder – westchnęła matka. – I naprawdę tylko z tą jedną rozmową wiążesz wszystkie swoje nadzieje?
„Wróć za pięć lat, Selene Antaxos. Wtedy porozmawiamy”. Tak jej wówczas powiedział. I chyba odgadła, że miałaby ochotę nie tylko na rozmowę. W każdym razie czuła się z nim związana znacznie silniej niż z kimkolwiek innym. Po raz pierwszy ktoś jej wysłuchał, a kiedy życie stawało się coraz trudniejsze, czerpała pociechę z przekonania, że ma kogoś, do kogo może się zwrócić, gdyby naprawdę zrobiło się fatalnie. Tak jak teraz.
– Jestem pewna, że mi pomoże.
– Wątpię i szczerze ci odradzam wchodzenie z nim w układy. Lepiej znajdźmy kogoś miłego i dobrego, kogoś, kto na ciebie zasługuje.
– Nie zależy mi na dobroci i grzeczności. Ten ktoś musi być bezwzględny, bo inaczej nic się nie uda. Jeżeli nie będzie miał w sobie siły, by przeciwstawić się ojcu, mój plan runie. Chcę poprowadzić własną firmę, a Ziakas wie na ten temat więcej niż ktokolwiek inny. Stracił rodziców jeszcze w dzieciństwie i do wszystkiego doszedł sam. I popatrz na niego dzisiaj. Został milionerem jeszcze przed trzydziestką.
– Naprawdę uważasz, że możesz tak po prostu do niego pójść i poprosić o pieniądze? Przed podobnymi najściami chroni go armia prawników, podobnie jak twojego ojca. Umówienie się na spotkanie z kimś takim graniczy z cudem, zwłaszcza na krótki termin. Nawet jeżeli zdołasz opuścić wyspę niezauważona, Ziakas nie zechce się z tobą spotkać.
– Zechce. I na pewno znajdę sposób, żeby wyjechać z wyspy. – Zdecydowana nie zdradzić zbyt dużo i nie pozwolić odebrać sobie ufności w powodzenie, Selene wstała. – Wrócę niedługo i jeszcze zdążymy wyjechać przed powrotem ojca. – Obie wiedziały, że jego wyjazdy są związane z kolejnymi romansami. Selene uważała takie zachowanie za obrzydliwe, ale matka akceptowała je jako część umowy małżeńskiej.
Nie chciała się zastanawiać, co zrobi, jeżeli matka odmówi wyjazdu, tak jak wielokrotnie wcześniej. W każdym razie ona sama nie wytrzyma na Antaxos ani dnia dłużej. Żyła tu od urodzenia i czuła się jak w skalistej pułapce, tęskniąc za życiem innym niż to, jakie było jej dane. Nie zamierzała też dłużej podtrzymywać iluzji, że jej rodzina jest doskonała.
Tym bardziej że wydarzenia ostatniego tygodnia skłaniały do jak najszybszej realizacji planów.
Pocałowała matkę w policzek.
– Pomyśl o tym, co zrobisz pierwszego dnia naszej wolności. Będziesz się śmiać bez obaw, że to go rozdrażni. Zaczniesz znowu malować i ludzie będą kupowali twoje prace tak jak poprzednio.
– Nie malowałam od lat i nie czuję już takiej potrzeby.
– Tylko dlatego, że on nie lubił, gdy coś odciągało cię od niego. Pomyśl, w końcu odzyskasz swoje życie.
– A jeżeli twój ojciec wróci z Krety wcześniej i odkryje, że wyjechałaś? Co wtedy?
Selene targnął nagły lęk.
– Nie wróci. Dlaczego miałby?
Znudzony jak rzadko, Stefan umościł się wygodnie w fotelu, z nogami na biurku. Dużo poniżej szklanych tafli służących za ściany jego biurowca, Ateny powoli budziły się do życia. Miasto w kłopotach, liżące swoje rany, podczas gdy świat obserwował je z ostrożną fascynacją. Ostatnio często radzono mu, by przeniósł swoją bazę gdzie indziej. Do Nowego Jorku. Londynu. Gdziekolwiek, byle nie tu.
Wszystkie te rady ignorował. Nie zamierzał porzucać miejsca, w którym stał się tym, kim był. Dobrze wiedział, jak to jest mieć wszystko, a potem to stracić. Znał drogę od powodzenia do biedy. Rozumiał lęk i niepewność. I doskonale wiedział, jak wiele wysiłku wymaga cofnięcie się znad przepaści. To czyniło wygraną jeszcze bardziej satysfakcjonującą, a jego wygrana była wyjątkowo spektakularna. Miał pieniądze i władzę.
Pieniądze go nie interesowały, ale władza… Już od młodych lat wiedział, że władza jest wszystkim, że otwiera nawet zamknięte drzwi, zmienia „nie” w „tak”, bywa afrodyzjakiem, a nawet i bronią.
Telefon zadzwonił po raz dziesiąty w ciągu kilku minut, ale postanowił go nie odbierać. Wkrótce tok jego myśli zakłóciło pukanie do drzwi i w progu stanęła jego asystentka, Maria.
Zirytowany, znacząco uniósł brew, ale się nie przejęła.
– Nie patrz tak na mnie. Nie odpowiadasz na telefony, więc… Najpierw dzwoniła asystentka Soni, a potem ona sama. Jest w nie najlepszym nastroju.
– Nic jej na to nie poradzę.
– Zostawiła ci wiadomość. Nie będzie na twoim dzisiejszym przyjęciu, jeżeli nie podejmiesz wiążącej decyzji w kwestii waszego związku. Chce wiedzieć, czy ciągniecie to dalej, czy kończycie.
– Kończymy. Już jej to mówiłem i sądziłem, że zrozumiała. – Stefan podniósł telefon i skasował wszystkie wiadomości bez odsłuchiwania. Nawet nie patrząc, wyczuł potępienie ze strony Marii, i uśmiechnął się przekornie.
– Pracujemy razem od dwunastu lat. Skąd ta mina?
– Czy zakończenie związku kiedykolwiek sprawiło ci przykrość?
– Nigdy.
– To coś o tobie mówi.
– Tak. Że jestem dobry w zrywaniu. I niech tak zostanie.
– Nie szanujesz kobiet, z którymi się spotykasz.
– Nie bardziej niż one mnie.
Maria tylko pokręciła głową.
– Tyle kobiet i ani jednej, która chciałby zostać z tobą na dłużej? Odniesiesz sukces w każdym biznesie, ale twoje życie prywatne to katastrofa.
– Ja mam na ten temat zupełnie inne zdanie.
– Nie wierzę, że nie pragniesz czegoś więcej.
– Wystarczy mi gorący seks bez żadnych komplikacji. – Na wyraz niedowierzania na jej twarzy uśmiechnął się kpiąco. – To oczywiste, że wybieram kobiety o podobnym podejściu.
– Miłość cię zmieni.
– Miłość? – Poczuł, jak coś w jego wnętrzu zatrzaskuje się definitywnie, i spuścił nogi z biurka.
– Czy zakres twoich obowiązków zmienił się ostatnio? Mamy jakiś nowe, unijne prawo, wymagające zajmowania się moim życiem prywatnym?
– Cóż… to nie moja sprawa. – Odstawiła na tacę puste filiżanki po kawie, które zagrzechotały złowieszczo, kiedy energicznie podeszła do drzwi. – Ktoś chce się z tobą zobaczyć – powiedziała przez ramię. – Może ona zdoła cię przekonać do okazania ludzkich uczuć.
– Ona? Myślałem, że pierwsze spotkanie mam dopiero o dziesiątej…
– Nie była umówiona, ale jakoś nie potrafiłam jej odesłać.
– Dlaczego? Przecież właśnie po to cię zatrudniam.
– Ta osoba to zakonnica.
– Żartujesz.
– Podobno ma do ciebie pilną sprawę.
Uśmiechnął się kpiąco.
– Na zbawienie mojej duszy już za późno.
– Szczerze mówiąc, zupełnie nie wiem, co jej powiedzieć.
– Dowolna kombinacja słów „nie” i „wynocha” będzie w sam raz.
– Nie mogę wyprosić za drzwi zakonnicy. Nie chcę mieć tego na sumieniu.
Od wieków nie przejmował się swoim sumieniem.
– Nie bądź naiwna. Pewnie się przebrała.
– Jeszcze potrafię rozpoznać habit. A ty jesteś strasznie cyniczny.
– Cynizm chroni mnie skutecznie od lat, a teraz, kiedy zrobiłaś się taka miękka, przyda się tym bardziej.
– Nie, jednak nie powiem, że nie chcesz jej widzieć. Ma naprawdę miły uśmiech. – Rysy Marii złagodniały na samo wspomnienie. – Sam jej to powiedz.
– Cóż, wpuść ją. A potem przejdź się do wypożyczalni kostiumów i zobacz, jak łatwo znaleźć tam habit.
Maria z ulgą wycofała się z gabinetu, a Stefan czekał na gościa, zły za zakłócenie codziennej rutyny.
Na widok postaci w czarnym habicie jego irytacja wzrosła. Kobieta była drobna, nie widział rysów jej bladej twarzy, bo pochylała głowę. Niewzruszony jej skromnym zachowaniem odchylił się na oparcie fotela i zmierzył nieproszonego gościa bacznym spojrzeniem.
– Jeżeli oczekujesz wyznania grzechów, powiem od razu, że za godzinę mam następne spotkanie, a to stanowczo zbyt mało czasu na choćby wymienienie wszystkich podłości, jakich się w życiu dopuściłem. A jeżeli przyszłaś prosić o pieniądze, wiedz, że wszystkie charytatywne darowizny załatwiają moi prawnicy.
Jego ton skłoniłby większość ludzi do wycofania się, ale ona tylko zamknęła za sobą drzwi.
– Zupełnie niepotrzebnie – zauważył – skoro i tak wyjdziesz stąd w ciągu kilku sekund. Nie rozumiem, co chcesz osiągnąć, zachowując się w ten sposób…
Słowa zamarły mu na wargach, kiedy zdjęła kornet i blond włosy spłynęły falą na czarny habit.
– Nie jestem zakonnicą, panie Ziakas. – Głos był miękki, chropawy.
– Oczywiście – przeciągnął. – Naiwność Marii była denerwująca. – Kobiety, które chcą się ze mną spotkać, stosują najróżniejsze wybiegi, ale żadna nie wystąpiła jeszcze w tak bezosobowym przebraniu.
– Przebranie jest nieistotne. Staram się tylko nie zwracać na siebie uwagi.
– W tej dzielnicy Aten strój zakonnicy nie jest udanym kamuflażem. Wyglądasz jak pingwin na Saharze. Jeżeli nie chcesz się wyróżniać, następnym razem włóż kostium.
– Nie mogłam ryzykować rozpoznania. – Podeszła do szklanej tafli i wyjrzała, a on obserwował ją, coraz bardziej zaintrygowany.
Kto miałby ją rozpoznać? Kim była? Czyjąś żoną?
W jej twarzy było coś dziwnie znajomego, ale miał zupełną pustkę w głowie i nie mógł jej nigdzie umiejscowić.
– Czy my się znamy? Jeżeli tak, proszę mi przypomnieć, kiedy i gdzie. Na ogół nie pamiętam nazwisk.
Odwróciła się i spojrzała mu prosto w oczy.
– Kiedy i gdzie, co?
Stefan uważał takt za zbędny luksus.
– Kiedy i gdzie uprawialiśmy seks.
– Nie uprawialiśmy seksu.
– Na pewno?
Zielone oczy zmierzyły go badawczo.
– Podobno seks z panem jest pamiętnym doświadczeniem. Jak mogłabym zapomnieć?
Bardziej zaintrygowany, niż miał ochotę przyznać, Stefan wyprostował się w swoim fotelu.
– Najwyraźniej wiesz dużo więcej o mnie niż ja o tobie. Zadam więc oczywiste w tej sytuacji pytanie: Po co tu przyszłaś?
– Kazał mi pan przyjść do siebie za pięć lat. Termin upłynął w zeszłym tygodniu. Jako jedyny okazał mi pan życzliwość.
W jej głosie zabrzmiała nuta nostalgii i w głowie Stefana rozdzwoniły się dzwonki alarmowe. Nauczony omijać bezbronność szerokim łukiem, starał się mówić chłodno.
– To z pewnością jakaś pomyłka, bo życzliwość to nie moja specjalność.
Tylko się uśmiechnęła.
– Naprawdę tak było. Rozmawialiśmy całą noc. Dał mi pan nadzieję.
– To pomyłka. Ja nie marnowałbym nocy na rozmowę, tylko poszlibyśmy do łóżka.
– Kazał mi pan wrócić za pięć lat.
– Jestem pod wrażeniem mojej powściągliwości.
– Mój ojciec zabiłby pana.
Stefan wpatrywał się w nią przez chwilę i nagle coś do niego dotarło. Te piękne oczy miały niezwykłą barwę, a wcześniej widział je tylko raz, ukryte za nietwarzowymi okularami.
– Selene? Selene Antaxos.
– Jednak mnie pan rozpoznał.
– Z trudem. Jesteś… dorosła.
Pamiętał ją jako chudą, niezgrabną nastolatkę, kompletnie zdominowaną przez nadopiekuńczego ojca. Rozpieszczoną księżniczkę, której nigdy nie wypuszczano z pilnie strzeżonego pałacu.
Już samo wspomnienie nazwiska Antaxos wystarczyło, by zepsuć mu dzień, a na dodatek miał w gabinecie jego córkę. Na szczęście w porę uświadomił sobie, że córka nie może odpowiadać za grzechy ojca.
– Dlaczego przebrałaś się za zakonnicę?
– Żeby się przedostać przez ochronę mojego ojca.
– Wyobrażam sobie, że nie było to łatwe. – Zdusił narastającą w nim wrogość, wstał i obszedł biurko. – Co tutaj robisz?
Pamiętał, że wtedy jej współczuł i to tylko dlatego, że bycie córką Stavrosa Antaxosa od początku rokowało źle.
– Zaraz wszystko wyjaśnię. – W dwóch palcach uniosła brzeg habitu. – Mogłabym to zdjąć? Jest okropnie gorąco.
– Skąd go masz? Z wypożyczalni?
– Uczyłam się w szkole klasztornej na Poulos, wyspie obok naszej, i zakonnice zawsze były dla mnie bardzo miłe. Pożyczyły mi habit, ale tutaj już nie potrzebuję przebrania. U pana jestem bezpieczna.
Cóż… Większość kobiet raczej by tego nie powiedziała. Stefan obserwował Selene wyplątującą się ze zwojów materiału. W końcu wyłoniła się okropnie potargana, w białej, jedwabnej koszulowej bluzce i wąskiej, ciemnej spódniczce, podkreślającej długie zgrabne nogi.
– Wyglądasz inaczej. Czy twój ojciec wie, że tu jesteś?
– A jak myślisz? – Jej uśmiech był hipnotyzujący.
Przypomniał ją sobie w noc przyjęcia na jachcie, taką młodą i bezradną.
– Powinienem ci zaproponować coś do picia. Szklankę mleka?
Wsunęła za ucho luźny kosmyk gestem zarazem nieśmiałym i uwodzicielskim.
– Sześć lat już dawno skończyłam. Często częstujesz swoich gości mlekiem?
– Nie, ale i nieczęsto goszczę nieletnich.
– Nie jestem nieletnia.
– Widzę. – Poluzował krawat, już i tak prawie rozwiązany.
– Przyszłam tu, bo mam biznesową propozycję.
Utkwiła w nim wielkie, pełne nadziei oczy, a jego ciało zapłonęło nagłym pożądaniem. Choć dorosła i zmieniła się fizycznie, wciąż wyglądała bardzo niewinnie, tak jak wtedy na jachcie.
– Z zasady nie robię ludziom przysług.
– Wiem. Nie oczekuję przysługi. Dużo o tobie wiem. Wciąż zmieniasz kochanki, bo nie chcesz się wiązać, a w interesach bywasz bezwzględny i okrutny.
– To się przydaje.
– I nigdy nie zaprzeczasz temu, co o tobie wypisują. Chyba podoba ci się taki obraz samego siebie.
– A jednak wciąż tu jesteś.
– Nie boję się ciebie. Rozmawiałeś ze mną przez siedem godzin, jak nikt inny.
Starannie złożyła habit i pochyliła się, by włożyć go do torby, nieświadomie dając mu w ten sposób okazję zerknięcia na rowek między piersiami i brzeg koronkowego staniczka.
Uczynił bohaterską próbę odwrócenia wzroku i poległ.
Dlaczego nie przestawała wpatrywać się w niego tymi wielkimi, ufnymi oczami bez cienia podejrzliwości, za to z ciepłym uśmiechem?
– Trochę się tego wstydzę, szczerze mówiąc. Zrobiłabym wtedy wszystko, żeby tylko dokuczyć ojcu, ale nawet nie pomyślałeś, żeby to wykorzystać, choć przecież go nienawidzisz. Nie wyśmiałeś mojego pomysłu założenia własnej firmy i bardzo taktownie kazałeś mi wrócić za pięć lat.
Mówiła szybko, niemal łykając słowa i Stefan instynktownie wyczuwał, że coś jest nie w porządku. Ten pozorny entuzjazm mógł być przejawem desperacji.
– Napijesz się czegoś zimnego?
– Szampana.
– Jest dziesiąta rano.
– Wiem, ale nigdy go nie próbowałam, a to jest świetna okazja. Podobno prowadzisz szampańskie życie. – Nie znajdował wytłumaczenia dla nuty nostalgii w jej głosie, bo rodzina Antaxos była wystarczająco bogata, by kąpać się w szampanie.
– Wierz albo nie, ale staram się ograniczyć konsumpcję szampana do czasu po zakończeniu pracy. – Stefan wcisnął guzik na swoim telefonie. – Maria? Przynieś nam coś do picia. I jakieś ciastka – dodał po namyśle.
– To miło z twojej strony. Umieram z głodu.
– Podobno masz dla mnie biznesową propozycję. Opowiedz mi o tym i zobaczymy, czy mogę ci pomóc. – Te słowa jemu samemu wydały się obce.
– Chcę założyć własną firmę i odnieść sukces, tak jak ty. I doświadczyć tej wspaniałej niezależności. – Sięgnęła do torby i wyciągnęła kartonową teczkę. – To mój biznesplan. Będziesz pod wrażeniem.
Stefan, który rzadko bywał pod wrażeniem cudzych biznesplanów, ostrożnie wziął od niej plik kartek.
– Masz to w wersji elektronicznej?
– Nie chciałam zapisywać na komputerze, żeby ojciec nie znalazł. Najważniejsze są liczby, nie prezentacja.
Czyli jej ojciec nic o tym nie wiedział. To wyjaśniało nerwowość skrywaną za werwą i optymizmem. Znów przemknęło mu przez głowę, że w całej tej sytuacji coś wyraźnie nie gra, ale otworzył teczkę i przebiegł wzrokiem pierwszą stronę. Była zaskakująco profesjonalna.
– Świece? To jest ten pomysł?
– Nie tylko. Chodzi o świece zapachowe. – Jej głos wibrował entuzjazmem. – Byłam w szkole klasztornej. Zaczęłam robić świece na lekcjach rękodzieła i eksperymentowałam z różnymi zapachami. Na razie mam trzy.
Świece, pomyślał. Najbardziej nudne, niepotrzebne produkty na ziemi. Jak miał delikatnie wybić jej ten pomysł z głowy? Zazwyczaj strącał kandydatów na biznesmenów w otchłań i deptał, co pozostało.
Ułożył twarz w wyraz uprzejmego zainteresowania.
– Opowiedz mi o tych świecach.
– Nazwałam je „Relaks”, „Energia” i „Uwodzenie”. – Przy tym ostatnim słowie lekko się zawahała.
Teraz dokładnie przypomniał sobie noc ich pierwszego spotkania.
Była brzydkim kaczątkiem wpuszczonym w stado najpiękniejszych łabędzi pod bacznym okiem ojca, który praktycznie nie spuszczał z niej wzroku. Żaden z obecnych mężczyzn nie odważył się do niej odezwać, żadna z kobiet nie chciała, i jej skrępowanie było niemal bolesne otoczenia.
Teraz jednak nie była już nastolatką, tylko piękną kobietą, z czego doskonale zdawała sobie sprawę. I patrzyła na niego tymi wielkimi, ufnymi oczami. Doprawdy, trudno byłoby jej znaleźć kogoś mniej godnego zaufania. Czy wiedziała o jego relacjach z jej ojcem?
– „Relaks”, „Energia” i „Uwodzenie”?
– Tak.
– A co ty, Selene – spytał wolno – wiesz o uwodzeniu?
Tytuł oryginału: Sold to the Enemy
Pierwsze wydanie: Mills & Boon Limited, 2013
Redaktor serii: Marzena Cieśla
Opracowanie redakcyjne: Marzena Cieśla
Korekta: Łucja Dubrawska-Anczarska
© 2012 by Sarah Morgan
© for the Polish edition by HarperCollins Polska sp. z o.o., Warszawa 2014, 2016
Wydanie niniejsze zostało opublikowane na licencji Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone, łącznie z prawem reprodukcji części lub całości dzieła w jakiejkolwiek formie.
Wszystkie postacie w tej książce są fikcyjne.
Jakiekolwiek podobieństwo do osób rzeczywistych – żywych i umarłych – jest całkowicie przypadkowe.
Harlequin i Harlequin Światowe Życie są zastrzeżonymi znakami należącymi do Harlequin Enterprises Limited i zostały użyte na jego licencji.
HarperCollins Polska jest zastrzeżonym znakiem należącym do HarperCollins Publishers, LLC. Nazwa i znak nie mogą być wykorzystane bez zgody właściciela.
Ilustracja na okładce wykorzystana za zgodą Harlequin Books S.A.
Wszystkie prawa zastrzeżone.
HarperCollins Polska sp. z o.o.
02-516 Warszawa, ul. Starościńska 1B, lokal 24-25
www.harlequin.pl
ISBN: 978-83-276-2200-6
Konwersja do formatu EPUB: Legimi Sp. z o.o.