Usłysz siebie. Jak wyłączyć wewnętrznego krytyka, uleczyć rany i zacząć żyć pełnią życia - Emma Brunner - ebook

Usłysz siebie. Jak wyłączyć wewnętrznego krytyka, uleczyć rany i zacząć żyć pełnią życia ebook

Brunner Emma

4,7

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

Cierpisz z powodu lęków albo depresji? Zmagasz się z zaburzeniami odżywiania albo nieustannie krytykujesz swój wygląd? Tkwisz w destrukcyjnych schematach zachowań albo toksycznych relacjach? Brakuje Ci pewności siebie? A może straciłaś kontakt ze swoim prawdziwym ja?

Jeśli odpowiedziałaś twierdząco na którekolwiek z powyższych pytań, koniecznie sięgnij po tę książkę.

Doświadczona psychoterapeutka Emmy Brunner opracowała własny program terapeutyczny, w którym pomoże Ci zmierzyć się z traumami z przeszłości niszczącymi Twoje zdrowie psychiczne i niepozwalającymi Ci stać się najlepszą wersją samej siebie. Z czułością przeprowadzi Cię przez proces samouzdrawiania.

Z tej książki dowiesz się, jak:

  • rozpoznać głos wewnętrznego krytyka i podważyć ograniczające przekonania,
  • zidentyfikować doznane traumy i pokonać wynikający z nich wstyd oraz poczucie winy,
  • wypracować nowe, pozytywne strategie radzenia sobie z trudnościami,
  • artykułować swoje potrzeby,
  • radzić sobie z lękiem i zamartwianiem,
  • zaakceptować siebie i zakwestionować negatywny obraz własnego ciała.

Emmy Brunner jest psychoterapeutką, hipnoterapeutką, coachem personalnym. Założycielka The Recover Clinic, wiodącej europejskiej placówki zajmującej się terapią osób cierpiących z powodu traumy, depresji, dysmorfii, lęków i zaburzeń odżywiania. Wierzy, że każdy doświadczył w życiu jakiejś traumy, a to, co często nazywamy chorobą psychiczną, jest tak naprawdę naszą reakcją na trudne doświadczenia z przeszłości.

Publikuje w „Metro”, „Refinery29”, „The Telegraph” i „Healthista”, aktywnie uczestniczy w debatach publicznych na temat zdrowia psychicznego, jest pomysłodawczynią zrealizowanego przez BBC 3 dokumentu Clean Eating’s Dirty Secrets.

Twórczyni ośmiotygodniowego kursu online From Lost to the River, poświęconego samouzdrawianiu i duchowości, ma ponad 45 tys. obserwatorów w mediach społecznościowych.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 183

Oceny
4,7 (7 ocen)
5
2
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Czas zrobić pierwszy krok

Był maj 2006 roku, a ja błą­ka­łam się po budynku w poszu­ki­wa­niu pokoju numer 342. Jako świeżo upie­czona psy­cho­te­ra­peutka przy­je­cha­łam z wizytą do Caron Foun­da­tion, ośrodka lecze­nia uza­leż­nień w ame­ry­kań­skim sta­nie Pen­syl­wa­nia. Dener­wo­wa­łam się i bar­dzo sta­ra­łam się to ukryć. Pra­co­wa­łam wów­czas w podob­nej pla­cówce w Wiel­kiej Bry­ta­nii, skąd wysłano mnie do Sta­nów, abym poznała tam­tej­sze pro­ce­dury i być może nauczyła się cze­goś nowego.

Na widok tabliczki z nume­rem 342 zapu­ka­łam do drzwi, weszłam i przed­sta­wi­łam się drob­nej kobie­cie o cie­płym uśmie­chu.

– Cześć, Emmy – powi­tała mnie. – Sia­daj. Zaraz ci opo­wiem, jak tutaj pra­cu­jemy i jak wygląda przyj­mo­wa­nie nowych pacjen­tów, ale chcia­ła­bym, żebyś naj­pierw wysłu­chała mojej histo­rii.

Zasko­czyła mnie. O co jej cho­dziło? Dla­czego zacho­wy­wała się tak dziw­nie i koniecz­nie chciała dzie­lić się ze mną swoim doświad­cze­niem? Jako Bry­tyjka odczu­wam wewnętrzny opór przed tego rodzaju sytu­acjami; słu­cha­jąc nie­ocze­ki­wa­nych zwie­rzeń, czuję się bar­dzo nie­zręcz­nie. Dodat­kowo za sprawą wycho­wa­nia utra­ci­łam wszelką wraż­li­wość i zbu­do­wa­łam wokół sie­bie mur mający mnie chro­nić przed nazbyt bli­skimi kon­tak­tami z oto­cze­niem.

Wyraź­nie skrę­po­wana, zdo­ła­łam coś bąk­nąć w odpo­wie­dzi, ona zaś kon­ty­nu­owała:

– Emmy, wiedz, że cię dostrze­gam. Wiem natu­ral­nie, że masz tutaj zada­nie do wyko­na­nia, zaraz do tego doj­dziemy, ale ile­kroć w moim życiu poja­wia się ktoś nowy, zawsze zadaję sobie pyta­nie, dla­czego pozna­łam tę kon­kretną osobę i co to spo­tka­nie dla mnie zna­czy. Opo­wiem ci tro­chę o sobie, o swoim życiu i mam nadzieję, że w przy­szło­ści to ci pomoże.

Spy­ta­łam, skąd wie, że potrze­buję pomocy. Czyżby w ciągu tych kilku minut, wypo­wie­dziaw­szy rap­tem parę słów, zdo­ła­łam tak bar­dzo się przed nią odsło­nić?

– Nie mam stu­pro­cen­to­wej pew­no­ści. Wiem tylko, że widzę przed sobą młodą kobietę zaan­ga­żo­waną w nie­sie­nie pomocy ludziom, któ­rzy cier­pią. Zwy­kle ozna­cza to, że taka osoba sama zaznała wiel­kiego cier­pie­nia albo na­dal cierpi i pra­gnie się od tego uwol­nić. Tak czy ina­czej, chyba mam dla cie­bie kilka wska­zó­wek.

Usia­dłam więc i słu­cha­łam.

Moja roz­mów­czyni oznaj­miła, że Caron Foun­da­tion przed laty oca­liła jej życie. Wcze­śniej nie wyobra­żała sobie nawet, że mogłaby żyć szczę­śli­wie i doświad­czać auten­tycz­nej rado­ści. Wyja­śniła, że nauczyła się otwie­rać na ból, zamiast tłu­mić go w sobie albo go wypie­rać, a nawią­zy­wa­nie więzi z ludźmi i dzie­le­nie się z nimi emo­cjami wszystko odmie­niło.

Mia­łam wra­że­nie, jakby po raz pierw­szy od bar­dzo dawna spły­nęło na mnie świa­tło; wyraź­nie ujrza­łam to wszystko, co bez­sku­tecz­nie usi­ło­wa­łam dotąd zro­zu­mieć na swój temat. W kolej­nych mie­sią­cach poję­łam, że jeśli naprawdę chcę odmie­nić swoje życie, muszę naj­pierw odbyć żałobę w związku z tym, co za sobą zosta­wiam, i ule­czyć rany, które w sobie noszę. Dotarło do mnie, że pewne moje zacho­wa­nia i „pro­blemy”, które potra­fię obec­nie uznać za „nie­zdrowe”, sta­no­wiły ele­ment stra­te­gii prze­trwa­nia, wytwo­rzo­nej w reak­cji na traumę z prze­szło­ści.

Kiedy póź­niej uczy­łam się radze­nia sobie z tą traumą, pozna­łam i udo­sko­na­li­łam zestaw pomoc­nych narzę­dzi, które pomo­gły mi zbu­do­wać współ­czu­jącą rela­cję z samą sobą. Dało mi to odwagę i deter­mi­na­cję w dąże­niu do życia, jakiego pra­gnę­łam. Nauczy­łam się oka­zy­wać bli­skość i wraż­li­wość w rela­cjach, w sku­pie­niu i z pew­no­ścią sie­bie reali­zo­wać ambi­cje zawo­dowe, a przede wszyst­kim odkry­łam moc trosz­cze­nia się o sie­bie, która do dziś dodaje mi sił.

Korzy­sta­jąc z oka­zji, chcę ci prze­ka­zać, jak to się robi. Napi­sa­łam tę książkę, aby podzie­lić się z tobą zdo­bytą wie­dzą na temat uzdro­wie­nia, szcze­ro­ści, życz­li­wo­ści i powrotu do rów­no­wagi. Wyja­śnię ci, od czego zacząć lecze­nie ran i budo­wa­nie opar­tej na współ­czu­ciu więzi z samą sobą, pokażę, jak zna­leźć siłę, aby żyć tak, jak tego pra­gniesz. Wspól­nie zasta­no­wimy się, z czego wyni­kają pewne postawy, a ja pod­sunę ci prak­tyczne narzę­dzia radze­nia sobie z trud­no­ściami.

Wspo­mnia­łam już, że moje oso­bi­ste pro­blemy – tak je przy­naj­mniej wów­czas postrze­ga­łam – wyni­kały z dozna­nej traumy. To słowo może przy­wo­dzić na myśl całe mnó­stwo doświad­czeń, które zadały bole­sne rany mojej psy­chice.

Samo okre­śle­nie „trauma” sta­nowi czę­sto pierw­szą prze­szkodę do poko­na­nia, zanim zaczniemy pracę nad sobą, a to dla­tego, że bywa bar­dzo róż­nie inter­pre­to­wane. Wiele moich pacjen­tek nie uważa wcale prze­żyć, które dopro­wa­dziły je pod drzwi mojego gabi­netu, za trau­ma­tyczne. Jeżeli też tak myślisz, zasta­nów się, pro­szę, czy odpo­wie­dzia­ła­byś twier­dząco na któ­re­kol­wiek z poniż­szych pytań:

Czy dążysz do rela­cji z ludźmi, któ­rzy nie są dla cie­bie dostępni?

Czy nie akcep­tu­jesz swo­jego ciała – stale czu­jesz, że nie wyglą­dasz wystar­cza­jąco dobrze?

Czy drę­czy cię nie­po­kój albo depre­sja?

Czy czę­sto zwra­casz się do sie­bie albo myślisz o sobie w karzący, kry­tyczny spo­sób?

Czy czu­jesz się czę­sto zagu­biona, bez­na­dziejna, zawsty­dzona i posłu­gu­jesz się sek­sem, jedze­niem, alko­ho­lem albo rela­cjami z innymi ludźmi, żeby krzyw­dzić samą sie­bie?

Czy uwa­żasz, że twoje zacho­wa­nia zwią­zane z jedze­niem nie pozwa­lają ci żyć peł­nią życia?

Czy czę­sto zda­rza ci się czuć, że tkwisz w błęd­nym kole destruk­cyj­nych, tok­sycz­nych sche­ma­tów lub zacho­wań?

Czy pra­gniesz się wydo­stać z tego błęd­nego koła i czę­sto żału­jesz, że twoje życie nie jest prost­sze, szczę­śliw­sze i bar­dziej sta­bilne, a zara­zem boisz się zmian?

Jeżeli utoż­sa­miasz się z któ­rą­kol­wiek z tych sytu­acji, praw­do­po­dob­nie prze­ży­łaś coś trau­ma­tycz­nego, co wpły­nęło na twoje postrze­ga­nie ota­cza­ją­cego świata i na to, jak w nim funk­cjo­nu­jesz. Nie zawsze można pre­cy­zyj­nie wska­zać, gdzie i kiedy spo­tkała cię krzywda – z pozoru mógł to być dro­biazg, coś, co uszło two­jej uwa­dze – jed­nak taka reflek­sja pomoże zlo­ka­li­zo­wać doznane rany i roz­po­cząć pro­ces ich lecze­nia.

Jeżeli któ­raś z powyż­szych sytu­acji – albo wszyst­kie – doty­czy cie­bie (lub kogoś ci bli­skiego), musi być ci naprawdę ciężko. Życie w błęd­nym kole, gdy z jed­nej strony przyj­mu­jesz obo­jętną postawę wobec życia, z dru­giej zaś anga­żu­jesz się w destruk­cyjne zacho­wa­nia, pro­wa­dzi do wyczer­pa­nia, dez­orien­ta­cji, lęku i osa­mot­nie­nia. Te przy­tła­cza­jące uczu­cia pod­ko­pują z kolei twoje zdro­wie i ogólny dobro­stan, wpły­wają na pracę, rela­cje, finanse i poziom pew­no­ści sie­bie.

Nie musisz jed­nak tak żyć. Serio – to wszystko może się zmie­nić. A w zasa­dzie odmie­nić. Możesz porzu­cić tego rodzaju egzy­sten­cję i nauczyć się kochać osobę, którą jesteś. Przy­szłość, w któ­rej odnaj­dziesz więk­szą wol­ność i poczu­cie sensu życia, już na cie­bie czeka. Wystar­czy, że zro­bisz ten pierw­szy krok.

Skąd to wiem? Bo sama go wyko­na­łam, a potem nie­zli­czoną ilość razy poma­ga­łam w tym innym ludziom. Od ponad pięt­na­stu lat jako lekarz kli­ni­cy­sta zaj­muję się traumą i niską samo­oceną, jed­nak sama cier­pia­łam znacz­nie dłu­żej. Dobrze znam ból powo­do­wany przez kry­tyczny głos nie­ustan­nie roz­brzmie­wa­jący w mojej gło­wie i para­li­żu­jące uczu­cie, jakie wywo­łuje. Zara­zem sama jestem naj­lep­szym przy­kła­dem tego, że można się od niego uwol­nić, i chcę cię prze­ko­nać, że tobie także może się to udać.

Powrót do zdro­wia stał się dla mnie oka­zją do zale­cze­nia ran i zbu­do­wa­nia wielu rela­cji, które odmie­niły moje życie. Cho­ciaż część moich doświad­czeń była bar­dzo bole­sna, potra­fię doce­nić ich war­tość, a ludzie w podob­nej sytu­acji budzą we mnie głęb­szą empa­tię. Po latach pro­wa­dze­nia grup tera­peu­tycz­nych poję­łam, jak ważne jest dzie­le­nie się swo­imi prze­ży­ciami z innymi i budo­wa­nie poczu­cia wza­jem­nej bli­sko­ści. To kata­li­za­tor pozy­tyw­nych zmian.

Czę­sto zaczy­na­jąc tera­pię z nową grupą, opo­wia­dam uczest­ni­kom nastę­pu­jącą aneg­dotę, która dobrze ilu­struje zna­cze­nie wza­jem­nego wspar­cia:

Idąca ulicą kobieta wpada do stu­dzienki kana­li­za­cyj­nej. Ściany są pio­nowe, więc nie może się z niej wydo­stać.

Wzywa pomocy i nad stu­dzienką przy­staje lekarz. Wrzuca do środka receptę i odcho­dzi.

Kobieta woła więc znowu i nad stu­dzienką zatrzy­muje się duchowny. Spi­suje na kartce modli­twę, wrzuca ją do środka i odcho­dzi.

Kobieta po raz trzeci woła o pomoc i tym razem do stu­dzienki wska­kuje jej przy­ja­ciółka.

– Osza­la­łaś? – obu­rza się kobieta. – Teraz tkwimy tu obie!

– Nie szko­dzi – odpo­wiada jej przy­ja­ciółka. – Ja już tu byłam i wiem, jak się stąd wydo­stać.

Ja też wiem, jak można się wydo­stać z tej pułapki. Dla­tego napi­sa­łam tę książkę. Znaj­dziesz w niej infor­ma­cje o moim podej­ściu tera­peu­tycz­nym – dla­czego i na jakiej zasa­dzie działa – jak rów­nież świa­dec­twa osób, z któ­rymi mia­łam oka­zję pra­co­wać. Roz­działy zaty­tu­ło­wane Spo­sób powrotu do rów­no­wagi mają cha­rak­ter ćwi­czeń: zosta­niesz w nich popro­szona o udzie­le­nie odpo­wie­dzi na różne pyta­nia i spo­rzą­dze­nie nota­tek, dzięki czemu lepiej zro­zu­miesz, jak roz­po­cząć pro­ces samo­uz­dra­wia­nia. Pamię­taj, aby wyko­ny­wać wszyst­kie zada­nia w swoim wła­snym tem­pie i zdo­być się na szcze­rość wobec samej sie­bie.

Wspól­nie zasta­no­wimy się, czym jest „nie­zdrowy głos”, skąd się bie­rze i w jaki spo­sób cię ogra­ni­cza. Pokażę ci, jak się umoc­nić i uwie­rzyć w swoje moż­li­wo­ści, abyś mogła w pełni uświa­do­mić sobie swój poten­cjał i żyć tak, jak zawsze chcia­łaś.

Nie spiesz się pro­szę i nie stre­suj, jeśli poczu­jesz się przy­tło­czona albo nie wszystko od razu do cie­bie dotrze – to cał­kiem nor­malne. Pod­czas wła­snej tera­pii wie­lo­krot­nie musia­łam wra­cać do pew­nych tema­tów, zanim byłam w sta­nie naprawdę je przy­jąć i odnieść z tego korzy­ści. Wiedz, że w każ­dej chwili możesz prze­rwać i wró­cić do danego roz­działu w bar­dziej odpo­wied­nim momen­cie. Wypra­co­wane przeze mnie podej­ście pozwala stop­niowo ewo­lu­ować i roz­wi­jać się, chcę jed­nak, abyś dała sobie przy­zwo­le­nie, aby robić to we wła­snym tem­pie. Każdy kolejny krok wyko­nuj z otwar­tym ser­cem i umy­słem.

Na tę drogę pro­wa­dzącą ku uzdro­wie­niu przyj­mij całą moją miłość, wiarę i współ­czu­cie.

Emmy x

Krok 1: Zidentyfikuj wewnętrzne głosy

Tyle z nas uczy się ukry­wać różne aspekty sie­bie; inni nie są w sta­nie poznać o nas całej prawdy, odczu­wamy więc wewnętrzną pustkę i osa­mot­nie­nie.

Na początku tej wspól­nej drogi zasta­no­wimy się, które dokład­nie obszary wyma­gają od nas „dzia­ła­nia”. Przyj­rzymy się destruk­cyj­nym lub dys­funk­cyj­nym sche­ma­tom zacho­wań, które mogły się w nas utrwa­lić, i zba­damy, jaki to „wewnętrzny głos” kon­tro­luje nasze decy­zje i reak­cje. Nie przej­muj się, jeśli dziw­nie się poczu­jesz, myśląc o sobie: „Prze­ja­wiam destruk­cyjne sche­maty zacho­wań”. Z doświad­cze­nia wiem, że taka ana­liza wła­snych pobu­dek jest nie­zwy­kle pomocna. Uświa­da­mia nam, że mamy więk­szy wpływ na swoje życie, niż nam się wydaje.

Zasadnicze pytanie: czy jestem niewolnicą destrukcyjnych schematów zachowań?

W pierw­szych latach pracy w kli­nice zaj­mo­wa­łam się pacjent­kami z pro­ble­mami psy­chicz­nymi. Stop­niowo uświa­da­mia­łam sobie, że wewnętrzne rany, które obser­wo­wa­łam na przy­kład u osób z zabu­rze­niami odży­wia­nia, bar­dzo przy­po­mi­nają te wystę­pu­jące u ludzi zma­ga­ją­cych się z lękami, depre­sją, zabu­rze­niami oso­bo­wo­ści albo uza­leż­nie­niem. Zro­zu­mia­łam, że ist­nie­jące modele tera­pii nie tra­fiają do „serca” cho­rego, i doszłam do wnio­sku, że w lecze­niu zabu­rzeń odży­wia­nia cho­dzi o coś znacz­nie wię­cej niż tylko o przy­wró­ce­nie pra­wi­dło­wej masy ciała czy znor­ma­li­zo­wa­nie nawy­ków żywie­nio­wych. U pod­staw pro­blemu leżało bowiem chro­niczne poczu­cie nie­na­wi­ści do samego sie­bie, a „symp­tomy”, z któ­rymi bory­kały się moje pacjentki, były wyłącz­nie destruk­cyj­nymi spo­so­bami radze­nia sobie z rze­czy­wi­sto­ścią.

Z bie­giem lat poję­łam, że cho­ciaż z racji zawodu sku­piam się na oso­bach dotknię­tych kry­zy­sem oso­bi­stym i takich, któ­rym cho­roba unie­moż­li­wia nor­malną egzy­sten­cję – ich masa ciała jest zbyt niska, uza­leż­nie­nie zbyt silne, a cena, jaką płacą za to w życiu oso­bi­stym, zbyt wysoka – tak naprawdę cier­pie­nie dotyka wszyst­kich wokół mnie, nie wyklu­cza­jąc ludzi, któ­rym na co dzień udaje się nie­źle funk­cjo­no­wać w swo­ich związ­kach czy życiu zawo­do­wym. Nie pogrą­żamy się w kry­zy­sie, a mimo to jeste­śmy głę­boko pora­nieni. Nasz ból jest może mniej widoczny, ale nie­wąt­pli­wie w nas tkwi.

Zaczę­łam bli­żej się temu przy­glą­dać. Roz­ma­wia­łam z kole­gami po fachu, zna­jo­mymi i człon­kami rodziny. Wielu uwa­żało, że nie warto szu­kać pomocy ani lecze­nia; osta­tecz­nie nikt z moich roz­mów­ców nie uwa­żał się za „cho­rego”. Nie potra­fili mi jed­nak wyja­śnić, z czym wła­ści­wie sobie nie radzą; mieli po pro­stu głę­bo­kie poczu­cie, że coś jest nie w porządku, a im samym cze­goś „bra­kuje”. Wszy­scy myśleli o życiu jak o czymś, przez co trzeba „prze­brnąć” dzień po dniu – i ta per­spek­tywa nie budziła w nich ani entu­zja­zmu, ani rado­ści.

Jeżeli nawet któ­raś z tych osób była w sta­nie okre­ślić, z czym kon­kret­nie się zmaga – na przy­kład z lękiem, depre­sją albo zabu­rze­niami odży­wia­nia – i zwra­cała się o pomoc do leka­rza rodzin­nego albo innych pra­cow­ni­ków służby zdro­wia, nie­jed­no­krot­nie sły­szała, że nic jej nie dolega; ewen­tu­al­nie, że tego rodzaju dole­gli­wo­ści nie kwa­li­fi­kują się do lecze­nia. Efek­tem tego była dez­orien­ta­cja; sama bole­śnie się prze­ko­na­łam, że gdy oto­cze­nie nie dostrzega two­jego cier­pie­nia albo je lek­ce­waży, zaczy­nasz sądzić, że to ty sta­no­wisz pro­blem.

Tym, co łączyło wszyst­kich, z któ­rymi roz­ma­wia­łam – nie wyłą­cza­jąc mnie samej – była obec­ność tak zwa­nego „nie­zdro­wego głosu”.

Ów głos dobiega z naszego wnę­trza, jest zło­śliwy, nie­miły i pró­buje kwe­stio­no­wać wszystko, czym jeste­śmy i co robimy. Kry­ty­kuje nas za to, jak wyglą­damy, co mówimy i jak się zacho­wu­jemy. Pod­waża osią­gnię­cia, tłumi radość życia i kon­se­kwent­nie budzi w nas poczu­cie, że jeste­śmy nie­do­sta­tecz­nie dobre.

Jeżeli coś cię skło­niło, aby wziąć do ręki tę książkę i doczy­tać ją aż do tego miej­sca, domy­ślam się, że wiesz, o czym mówię.

Niezdrowy głos

To wła­śnie nie­zdrowy głos wma­wia nam, że nie zasłu­gu­jemy na wspar­cie i że to my sta­no­wimy pro­blem. Pod­sy­cany stra­chem i wsty­dem każe nam się izo­lo­wać i ukry­wać przed oto­cze­niem więk­szość prawdy o sobie. Prze­ko­nuje, że gdyby inni wie­dzieli, jakie naprawdę jeste­śmy, zosta­ły­by­śmy odrzu­cone. W rezul­ta­cie nie dopusz­czamy, aby kto­kol­wiek lepiej nas poznał, co pro­wa­dzi do poczu­cia pustki i osa­mot­nie­nia.

Wspo­mi­na­jąc z per­spek­tywy czasu te okresy, w któ­rych naj­bar­dziej doskwie­rała mi samot­ność, nie mam wąt­pli­wo­ści, że powo­dem tego było odrzu­ce­nie prawdy o sobie i swoim cier­pie­niu. Na co dzień uda­wało mi się jakoś funk­cjo­no­wać: pamię­ta­łam o wyzna­czo­nych spo­tka­niach i uczest­ni­czy­łam w róż­nych wyda­rze­niach, ale nikogo nie „dopusz­cza­łam do sie­bie”. Potra­fi­łam zacho­wy­wać się gwał­tow­nie i defen­syw­nie. Wszel­kie formy bli­sko­ści były wyklu­czone. Dopiero teraz widzę, że idąc za pod­szep­tem nie­zdro­wego głosu, wzno­si­łam wokół sie­bie mury, które miały mnie chro­nić przed zra­nie­niem.

Nie­zdrowy głos nie­mal zawsze ma swój począ­tek w dzie­ciń­stwie. Żywi się naszymi doświad­cze­niami i komu­ni­ka­tami, jakie do nas docie­rają. Począt­kowo sta­nowi próbę obrony przed rze­czy­wi­sto­ścią: spra­wia, że wytwa­rza się w nas zestaw klu­czo­wych prze­ko­nań, które mają nam pomóc odna­leźć się w śro­do­wi­sku, w jakim przy­szło nam dora­stać. Utrwala postawy i zacho­wa­nia, dzięki któ­rym możemy wal­czyć o miłość, osta­tecz­nie jed­nak unie­moż­li­wia zaspo­ko­je­nie naszych potrzeb; sta­jemy się uza­leż­nione od dąże­nia do akcep­ta­cji za wszelką cenę, choć­by­śmy musiały się zmie­niać i dosto­so­wy­wać do innych. Weźmy taki oto przy­kład: „Ojciec nie poświęca mi uwagi i nie oka­zuje uczuć, będę więc błysz­czeć w szkole/pracy tak, żeby zro­bić na nim wra­że­nie i zasłu­żyć na pochwałę”.

Nie­zdrowy głos kie­ruje się nastę­pu­ją­cymi klu­czo­wymi prze­ko­na­niami:

Nie zasłu­guję na miłość, jestem do niczego, nic nie­warta, nie dość dobra.

Porów­nuję się z oto­cze­niem, aby upew­nić się w poczu­ciu niż­szo­ści i braku wła­snej war­to­ści.

Jestem ofiarą wybo­rów i zacho­wań innych ludzi. Moje życie zmieni się wtedy, gdy oni się zmie­nią.

Wszystko jest dobre albo złe; słuszne albo nie­słuszne.

Roz­po­zna­nie w sobie tego głosu może być oku­pione cier­pie­niem, ale taka wie­dza tylko nas wzmocni. Jeśli o mnie cho­dzi, prze­ży­łam szok, uświa­do­miw­szy sobie, że podej­mo­wa­łam życiowe decy­zje pod dyk­tando nie­zdro­wego głosu, w związku z czym przez długi czas tkwi­łam w kole­inach destruk­cyj­nych zacho­wań: odpy­cha­łam od sie­bie ludzi, któ­rych kocha­łam, i raz za razem wcho­dziłam w związki nace­cho­wane prze­mocą. Zro­zu­mia­łam, że jeśli chcę coś zmie­nić, to muszę zacząć od sie­bie.

Nie­ła­two było mi zaak­cep­to­wać tę prawdę, osta­tecz­nie jed­nak zdo­ła­łam skon­fron­to­wać się ze sobą i zyska­łam szansę wpły­wa­nia na dal­szy bieg swo­jego życia. Pod­ję­łam decy­zję, że odtąd będę ze sobą szczera. Uzna­łam, że im dłu­żej będę zaprze­czać ist­nie­niu auto­de­struk­cyj­nych skłon­no­ści, tym czę­ściej będę im ule­gać.

Teraz możemy wspól­nie przejść drogę wio­dącą do uzdro­wie­nia. Wymaga to cier­pli­wo­ści, empa­tii, otwar­to­ści na nowe pomy­sły i przy­ję­cia per­spek­tywy pozwa­la­ją­cej zaob­ser­wo­wać w swoim życiu pewne sche­maty zacho­wań – lecz dzięki temu zyskamy głęb­szą samo­świa­do­mość.

Nie­zdrowy głos nie­ustan­nie nas kry­ty­kuje i oce­nia nasze zacho­wa­nia w każ­dej dzie­dzi­nie życia, pod­wa­ża­jąc pew­ność sie­bie i poczu­cie wła­snej war­to­ści. Będąc naszym naj­gor­szym wro­giem, odwo­dzi nas od wpro­wa­dza­nia pozy­tyw­nych zmian w swoim życiu, pod­wa­ża­jąc naszą wiarę w sie­bie i słusz­ność wła­snego osądu. Możemy od niego usły­szeć takie rze­czy jak:

„Jesteś gruba”.

„Nie powin­naś ubie­gać się o tę pracę, nie masz na nią szans”.

„Nie odzy­waj się, bo pal­niesz jakieś głup­stwo”.

„Jesteś dziwna”.

„Nie zasłu­gu­jesz na miłość”.

Taki głos może być bar­dzo dono­śny i zagłu­szać wszystko inne. W rezul­ta­cie życie wielu z nas zaczyna się spro­wa­dzać do prób uci­sze­nia nie­zdro­wego głosu i reago­wa­nia na jego nega­tywne komu­ni­katy. Pozwa­lamy narzu­cić sobie per­spek­tywę, która nas ogra­ni­cza, a skutki tego są zwy­kle opła­kane.

Na przy­kład:

Pamię­taj, że cho­ciaż nie­zdrowy głos bywa czę­sto zło­śliwy i okrutny, pobrzmiewa w nim cza­sami fał­szywa tro­ska. Może ci na przy­kład szep­tać do ucha: „Lepiej zostań dziś w domu – jesteś zmę­czona, a po spo­tka­niu ze zna­jo­mymi tylko gorzej się poczu­jesz”. Za tym pozor­nie życz­li­wym tonem kryje się pra­gnie­nie wyrzą­dze­nia ci krzywdy i odizo­lo­wa­nia cię od oto­cze­nia. Dla­tego tak ważne jest prze­śle­dze­nie w tej sytu­acji swo­jego toku myśle­nia: co wynik­nie z tego, że nie spo­tkam się ze zna­jo­mymi? Jedna moż­li­wość jest taka, że nie­zdrowy głos od razu cię zaata­kuje („Jesteś bez­na­dziejna, nie potra­fisz nawet wyjść z domu i spo­tkać się ze zna­jo­mymi, któ­rzy cię za to znie­na­wi­dzą”). Inna opcja: ominą cię dobra zabawa, śmiech, roz­mowy i pogłę­bia­nie więzi z innymi ludźmi, czyli to wszystko, co spra­wia, że warto jest żyć.

Zasad­ni­czo nie­zdrowy głos rośnie w siłę, ile­kroć nie oka­zu­jemy życz­li­wo­ści samym sobie. Jego celem jest:

budo­wa­nie poczu­cia toż­sa­mo­ści na tym, co nas dotąd spo­tkało i co usły­sza­ły­śmy na swój temat,

obrona przed bole­snymi doświad­cze­niami z prze­szło­ści,

utrwa­la­nie sche­ma­tów zacho­wań, dzięki któ­rym czu­jemy się bez­pieczne,

utwier­dza­nie nas w prze­ko­na­niach i odczu­ciach z dzie­ciń­stwa,

zachęta do anga­żo­wa­nia się w związki i sytu­acje, które wzmac­niają nasze nie­uświa­do­mione prze­ko­na­nia na wła­sny temat i na temat ota­cza­ją­cego świata,

unie­moż­li­wia­nie naszemu wewnętrz­nemu dziecku przy­zna­nia, że coś nas głę­boko zra­niło.

Musisz coś wie­dzieć: nie­zdrowy głos będzie się sprze­ci­wiał temu, co teraz czy­tasz, bo sta­nowi to dla niego ogromne zagro­że­nie. Próby kwe­stio­no­wa­nia jego zasad­no­ści wzbu­dzają jego gniew i poczu­cie utraty kon­troli; w rezul­ta­cie można mieć wra­że­nie, że ktoś nas ata­kuje i musimy się bro­nić.

Jeżeli zauwa­żysz u sie­bie taką reak­cję, weź głę­boki oddech, posta­raj się zro­bić krok wstecz i spoj­rzeć z miło­ścią na swoje doświad­cze­nia. A potem podej­mij świa­domą decy­zję, aby dalej podą­żać ku praw­dzie.

Zdrowy głos

Z dru­giej strony mamy w sobie także wewnętrzny „zdrowy głos”. On dla odmiany prze­ma­wia z życz­li­wo­ścią, zapew­nia nas, że wszystko będzie dobrze, albo mobi­li­zuje do szu­ka­nia pomocy. Nie­któ­rzy uwa­żają go za swego rodzaju wewnętrzny auto­ry­tet – głos prze­wodni, ostrze­ga­jący, gdy coś budzi w nas wąt­pli­wo­ści lub wymaga zmiany.

Część osób sły­szy go cał­kiem wyraź­nie, jed­nak dla więk­szo­ści to zale­d­wie szept – wymaga zachęty, żeby prze­mó­wić dono­śniej. Wszy­scy, któ­rych kie­dy­kol­wiek pozna­łam, mieli w sobie ten wewnętrzny zdrowy głos, choćby z początku wyjąt­kowo nie­śmiały. Zdrowy głos sta­nowi prze­jaw cze­goś, co w nas żyje, jest pełne współ­czu­cia i gotowe nieść pomoc – zapewne to on skło­nił cię do się­gnię­cia po tę książkę.

Pomogę ci roz­wi­jać w sobie i wzmac­niać ten zdrowy głos, nie­za­leż­nie od tego, czy już go sły­szysz, czy jesz­cze nie. Będzie to jed­nak wyma­gało odro­biny cier­pli­wo­ści. Gdy ktoś przy­zwy­czaił się wysłu­chi­wać kry­tycz­nych, destruk­tyw­nych komen­ta­rzy na wła­sny temat, otwar­cie się na bar­dziej pozy­tywne komu­ni­katy może być nie lada wyzwa­niem.

Ile­kroć moje pacjentki sły­szą nie­zdrowy głos, pytam, co w takiej sytu­acji powie­działby ich współ­czu­jący głos. Odpo­wia­dają wtedy szybko: „Nie wiem”. Pytam więc, co same powie­dzia­łyby przy­ja­ciółce w podob­nej sytu­acji; wtedy doznają olśnie­nia i jak z rękawa sypią odpo­wie­dziami peł­nymi współ­czu­cia i życz­li­wo­ści. To świetny spo­sób, żeby zacząć roz­wi­jać w sobie zdrowy głos: gdy poja­wiają się samo­kry­tyczne myśli, wyobraź sobie, że roz­ma­wiasz ze swoim przy­ja­cie­lem albo kimś, kogo kochasz. Osta­tecz­nie w całym tym pro­ce­sie cho­dzi o zbu­do­wa­nie bliż­szej, życz­liw­szej więzi z samą sobą.

W miarę upływu czasu roz­po­zna­wa­nie zdro­wego i niezdro­wego głosu będzie ci przy­cho­dziło z coraz więk­szą łatwo­ścią. Z początku może to wyma­gać nieco wię­cej wysiłku, ale wierz mi, nabie­rzesz wprawy. Kon­fron­tu­jąc się z myślami, które mają cię zawsty­dzać, i sku­pia­jąc się na tym, czego chcesz, a nie na tym, czego nie chcesz, poczu­jesz się sil­niej­sza. A dzięki umie­jęt­no­ści roz­po­zna­wa­nia niezdro­wego głosu i prze­wi­dy­wa­nia, co może ci powie­dzieć w reak­cji na okre­ślone sytu­acje i sce­na­riu­sze, w porę zdą­żysz przy­go­to­wać „zdrową” odpo­wiedź. Jeżeli w jakimś momen­cie nie­zdrowy głos wpad­nie we wście­kłość, będzie to ozna­czało, że naj­praw­do­po­dob­niej czuje się zagro­żony. I bar­dzo dobrze, bo to zna­czy, że jesteś na wła­ści­wej dro­dze!

Poznaj lepiej swoje wewnętrzne głosy

Punk­tem wyj­ścia w naszej podróży ku samo­uz­dro­wie­niu jest uświa­do­mie­nie sobie ist­nie­nia zarówno nie­zdro­wego, jak i zdro­wego głosu w swo­jej gło­wie oraz wzmac­nia­nie tego ostat­niego dopóty, aż zacznie prze­wa­żać i kie­ro­wać two­imi myślami i dzia­ła­niami. Ta książka to prze­wod­nik, który pomoże ci zyskać pod­mio­to­wość i umie­jęt­ność podej­mo­wa­nia decy­zji w opar­ciu o pew­ność tego, co jest dla cie­bie „dobre”, zamiast jak dotąd kie­ro­wać się lękami i pozor­nymi ogra­ni­cze­niami.

Wiem, że może być ci trudno wyobra­zić sobie sytu­ację, w któ­rej myślisz i odczu­wasz w spo­sób dia­me­tral­nie różny od tego, który znasz na co dzień, ale wierz mi: to jest moż­liwe. Prze­cież nie myślisz i nie czu­jesz tak od uro­dze­nia. Nasza wspólna droga jest szansą na to, aby odbu­do­wać – albo po raz pierw­szy nawią­zać – współ­czu­jącą rela­cję z samą sobą.

Twoje nie­zdrowe zacho­wa­nia i ucieczka przed wraż­li­wo­ścią świad­czą o tym, że głę­boko cier­pisz. Im lepiej poznasz swój nie­zdrowy głos i zro­zu­miesz, skąd się bie­rze oraz dla­czego kie­ruje two­imi wybo­rami, tym łatwiej będzie ci oddać pierw­szeń­stwo w podej­mo­wa­niu decy­zji zdro­wemu gło­sowi, a pierw­szym kro­kiem niech będzie zbu­do­wa­nie z nim rela­cji.

Nie­zwy­kle ważne jest, abyś na tym wcze­snym eta­pie powrotu do zdro­wia była świa­doma wła­snych myśli i potra­fiła okre­ślić, czy stoi za nimi zdrowy, czy nie­zdrowy głos. Dla wielu osób, z któ­rymi pra­co­wa­łam, była to zupełna nowość – wystar­czy jed­nak, że zaczniesz ana­li­zo­wać źró­dła swo­ich myśli oraz towa­rzy­szące im inten­cje, a szybko poj­miesz, że w two­jej gło­wie nie­mal nie­ustan­nie trwa zabawa w prze­cią­ga­nie liny. Możesz wów­czas pod­jąć próbę odzy­ska­nia kon­troli i zde­cy­do­wać, że nie będziesz odtąd słu­chać nie­zdro­wego głosu.

Jeżeli masz kło­pot z odróż­nie­niem jed­nego głosu od dru­giego, przy naj­bliż­szej oka­zji zadaj sobie pyta­nie: „Czy ta myśl popy­cha mnie do tego, aby wyrzą­dzić sobie krzywdę?”.

Nie­zdrowy głos chce, abyś się krzyw­dziła i karała, pod wzglę­dem emo­cjo­nal­nym oraz fizycz­nym (a także aktyw­nie znie­chęca cię do dzia­ła­nia w swoim naj­le­piej poję­tym inte­re­sie).

Kara­nie samej sie­bie, auto­de­struk­cja i samo­oka­le­cza­nie mogą przy­bie­rać różne formy. Oto kilka przy­kła­dów:

Krzywda emo­cjo­nalna:

mówie­nie do sie­bie w spo­sób, który wzbu­dza w tobie poczu­cie smutku, osa­mot­nie­nia, braku wła­snej war­to­ści.

Krzywda

fiz

yczna:** restryk­cyjne odży­wia­nie się, cię­cie, prze­tre­no­wa­nie, odma­wia­nie sobie odpo­wied­niej ilo­ści snu albo nad­uży­wa­nie alko­holu lub nar­ko­ty­ków.

Krzyw­dzące dzia­ła­nia:

utrzy­my­wa­nie rela­cji z oso­bami sto­su­ją­cymi wobec cie­bie prze­moc, roz­ła­do­wy­wa­nie napię­cia poprzez seks, kra­dzieże lub okła­my­wa­nie innych.

Ważna uwaga: nie pró­buj nego­cjo­wać z nie­zdro­wym gło­sem! Jako młoda dziew­czyna latami toczy­łam z nim daremne boje i wiem, że to bar­dzo kusząca per­spek­tywa, jed­nak podobne dys­ku­sje jedy­nie go wzmac­niają i dodają wia­ry­god­no­ści. Mój nie­zdrowy głos twier­dził na przy­kład, że jako osoba pełna róż­nych lęków nie powin­nam spo­ty­kać się z przy­ja­ciółmi, bo będą się przy mnie czuli skrę­po­wani. W myślach odpo­wia­da­łam sobie, że przy­ja­ciele mnie kochają i wie­dzą, że prze­ży­wam trudne chwile. Lecz każdy okruch współ­czu­cia oka­za­nego samej sobie i każda próba pod­wa­że­nia komen­ta­rzy nie­zdro­wego głosu tylko go roz­draż­niały i skła­niały do jesz­cze ostrzej­szych ata­ków. Prze­ko­na­łam się rów­nież, że nie­zdrowy głos staje się dono­śniej­szy, gdy się go igno­ruje – a także że naj­sku­tecz­niej­sze są neu­tralne reak­cje.

Zamiast nego­cjo­wać albo igno­ro­wać nie­zdrowy głos, spró­buj po pro­stu przy­jąć to, co do cie­bie mówi, bez anga­żo­wa­nia się w dys­ku­sję, tar­go­wa­nia czy speł­nia­nia sta­wia­nych przez niego żądań. Zdaję sobie sprawę, że to brzmi ryzy­kow­nie, zwłasz­cza jeśli przy­zwy­cza­iłaś się robić wszystko pod dyk­tando nie­zdro­wego głosu. Nie jest łatwo zmie­nić swoje nawyki i sche­maty myślowe, jed­nak prak­tyka czyni mistrza.

Nauka tole­ro­wa­nia nie­zdro­wego głosu bez reago­wa­nia na jego nega­tywne komu­ni­katy to jedna z naj­waż­niej­szych rze­czy, jakie możesz na począ­tek zro­bić; pomoże ci nie tylko osła­bić jego siłę, ale rów­nież roz­po­cząć pro­ces samo­uz­dra­wia­nia i odzy­ski­wa­nia kon­troli nad swoim życiem. W rezul­ta­cie zaczniesz:

funk­cjo­no­wać w świe­cie z jasnym i spo­koj­nym umy­słem,

nawią­zy­wać bli­skie i wspie­ra­jące twój roz­wój rela­cje z samą sobą i z innymi,

rozu­mieć, że twoje myśli to tylko pewna per­spek­tywa, nie­ko­niecz­nie zgodna z rze­czy­wi­sto­ścią,

odkry­wać swój twór­czy poten­cjał i dawać sobie więk­szą swo­bodę,

wyba­czać sobie oraz innym,

przyj­mo­wać kry­tykę bez uzna­wa­nia zda­nia innych za swoją „prawdę”,

naby­wać pew­no­ści sie­bie i poczu­cia spraw­czo­ści w swoim życiu.

Powrót do rów­no­wagi nie jest pro­ce­sem linio­wym; to wyzwa­nie pole­ga­jące na sta­łym kon­fron­to­wa­niu się z trud­nymi sytu­acjami i doświad­cze­niami, które można trak­to­wać jako szanse na dal­szy roz­wój. Po dobrym dniu czę­sto przy­cho­dzi gor­szy; zanim odzy­skasz rów­no­wagę, będziesz musiała prze­ko­pać się przez kolejno odkry­wane war­stwy.

Ważne, aby pamię­tać wów­czas, że to dopiero począ­tek i że uzdro­wie­nie wymaga czasu. Niech cię nie kusi, aby zbyt kry­tycz­nie oce­niać swoje postępy. Zmiany, któ­rych doświad­czysz, zapewne wzbu­dzą w tobie głęb­szą, dłu­go­trwałą reflek­sję. Dla­tego cho­ciaż z początku mogą ci się wyda­wać nie­istotne, z cza­sem się sku­mu­lują, powo­du­jąc praw­dziwy prze­łom.

Zamiast się zasta­na­wiać, co kon­kret­nie „zysku­jesz”, sta­raj się sku­piać na tym, jak się anga­żu­jesz w samo­uz­dra­wia­nie. Stop­niowo zaczniesz zauwa­żać korzy­ści pły­nące z tych dzia­łań, będziesz żyć rado­śniej i spo­koj­niej.

#Pro­sty trik

Nie spiesz się – do zdro­wia i rów­no­wagi docho­dzi się krok po kroku. Zmiany, które obser­wu­jesz, mogą ci się wyda­wać nie­wiel­kie, ale nie od razu Kra­ków zbu­do­wano.

Krok 2: Poznaj strategie radzenia sobie z trudnościami

Decy­zja, że uzdro­wie­nie i towa­rzy­szące mu pozy­tywne, afir­mu­jące komu­ni­katy będą odtąd twoim prio­ry­te­tem, musi być świa­doma.

Zapraszamy do zakupu pełnej wersji książki