Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Łatwo stracić kontrolę, kiedy buntują się zmysły.
Łączenie pracy i życia prywatnego nie zawsze dobrze się kończy. Przekonuje się o tym Rafał, urzędnik skarbowy, kiedy śledztwo wiedzie go do kancelarii adwokackiej prowadzonej przez Agatę. Trudno mu uwierzyć, że ta piękna i zdolna prawniczka jest świadomie zamieszana w oszustwa podatkowe. Czy Agacie grozi niebezpieczeństwo? A może to ona prowadzi podwójną grę?
Zmagającego się z nietypowym uzależnieniem Rafała i skrywającą wiele sekretów Agatę zupełnie niespodziewanie łączy pożądanie. Tak silne, że nie powstrzyma go nawet groźba całkowitej utraty kontroli. Tylko krok dzieli parę od wejścia w drogę ludziom, dla których zasady nie istnieją, a oszustwa podatkowe są zaledwie przykrywką dla prawdziwych interesów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 313
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Moim siostrom Pamiętajcie, że zawsze
Obudził mnie docierający z dworu hałas oraz przenikliwy ból głowy. Nie wiem co jako pierwsze. Gdy otworzyłem oczy, początkowo nie wiedziałem, gdzie jestem. Zorientowałem się jednak, gdy na nocnym stoliku zobaczyłem hotelowy telefon. Usiadłem na łóżku i przyjrzałem się czerwonej sukience leżącej na podłodze. W tamtej chwili poczułem nieprzyjemny ból brzucha. Znowu to samo. Dwa kroki do przodu, trzy w tył. Przypomniałem sobie poprzedni wieczór, kiedy Zośka znowu do mnie zadzwoniła. Błagała o spotkanie, które niestety szybko przeniosło się z baru w hotelu do jednego z pokoi na wyższym piętrze.
Zegarek wskazywał, że jest dopiero czwarta nad ranem, a ja leżałem sam. Niechętnie wygramoliłem się z łóżka i nagi podszedłem do okna. Warszawa była całkiem spokojna, jedynie jakaś grupka młodych ludzi wracała z sobotniej imprezy. To oni musieli mnie wytrącić ze snu. W łazience zauważyłem włączone światło, więc do niej wszedłem. Zośka leżała w wannie i czytała książkę. Lubiła czytać i robiła to w każdej wolnej chwili. Przez moment wpatrywałem się w jej piękne ciało, ale moją uwagę odwróciło jej spojrzenie, które wyrażało niepokój, może nawet lęk. Usiadłem na brzegu wanny i wyjąłem z jej dłoni książkę, którą zamknąłem i odłożyłem na blat.
– Dlaczego nie śpisz, Rafał? – zapytała, przerywając ciszę.
– A ty?
– Wyrzuty sumienia nie pozwalają mi spać. – Zosia odwróciła lekko głowę w moją stronę i przymknęła powieki.
Nie wiedziałem, co powiedzieć. Przecież w tym całym romansie najmniej interesował mnie jej mąż.
– Masz sine usta. – Zanurzyłem lekko dłoń w wannie. – Woda jest już zimna. Wyjdź, proszę, i przyjdź do mnie.
Wstałem i podałem jej ręcznik. Gdy się od niej odwróciłem, usłyszałem jej ciche westchnienie. Wróciłem do sypialni, żeby się położyć, i zapaliłem lampkę przy łóżku. Wiedziałem, że muszę z nią porozmawiać. To się musiało, do jasnej cholery, skończyć. Miałem dość.
Nasz romans zaczął się rok temu. Od początku wiedziałem, że Zośka jest mężatką i ma syna. Początkowo się o to nie obwiniałem, bo chciałem się tylko zabawić z fajną laską, a na jej głowę zrzuciłem cały problem, z którym musiała się uporać. Poznaliśmy się w pracy. Już na pierwszym spotkaniu wpadła mi w oko i gdy zostaliśmy sami, pozwoliłem sobie na śmiałe zagranie. Dobrze wiedziałem, że nie jest samotna, i zdecydowałem się na tę relację z premedytacją. Na jej barki zrzuciłem wszelką odpowiedzialność.
Tak, wiem, byłem ogromnym egoistą.
Niestety nie wszystko poszło zgodnie z planem, ponieważ z czasem coś do niej poczułem. Zosia chyba nigdy tak naprawdę nie zamierzała odejść od męża i zaczęło ją to przerastać. Spotykaliśmy się więc coraz rzadziej, bo ten trójkąt niezbyt mi odpowiadał. Nasz związek zaczął naturalnie wygasać, jak ogień.
To znaczy prawie. Nie licząc tego spotkania.
Zosia, owinięta ręcznikiem, wybiegła z łazienki i wskoczyła pod kołdrę, wtulając się we mnie. Była zmarznięta.
– Zośka, dlaczego znowu do mnie zadzwoniłaś? Wiesz, że to złe. Miałem nadzieję, że mamy to już za sobą. – Objąłem ją i delikatnie głaskałem jej ramię.
– Wiem. Ja jednak nie mogę bez ciebie. – Pocałowała moją pierś, a potem próbowała wsunąć rękę pod kołdrę. Chwyciłem ją mocno za nadgarstek, by to zatrzymać. Moje pożądanie ustąpiło miejsca irytacji.
– Czego beze mnie nie możesz? – Odsunąłem ją od siebie i popatrzyłem jej w oczy. – Nie chcesz żyć ze mną.
– Chcę! – Usiadła i spojrzała na mnie z wyrzutem.
– Ale nie odejdziesz od Mateusza.
– No, nie mogę. Mamy syna.
– Więc czego ode mnie chcesz? Chodzi o seks? – zapytałem spokojnie, po czym odgarnąłem z jej twarzy mokry kosmyk jasnych włosów.
– Kocham was obu – powiedziała zawstydzona, jakby powierzała mi swój największy sekret.
Przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć, ale potem roześmiałem się i wstałem z łóżka. Znalazłem swoje bokserki, które od razu włożyłem. Obróciłem się w jej stronę, a potem zaplotłem dłonie za głową. Nie miałem pojęcia, czy jestem bardziej wściekły na siebie, czy na nią, że dałem się wciągnąć w coś takiego.
– To jest jakaś farsa. Proszę, posłuchaj mnie uważnie. Mam trzydzieści pięć lat. Jestem za stary na takie gierki. Widziałem twojego męża. Gdybym był laską, nawet za pieniądze nie poszedłbym z nim do łóżka. Nie pierdol mi tutaj o miłości do nas obu. Może jego kochasz, ale ze mną po prostu lubisz się pieprzyć, bo w domu tego nie dostajesz. Ja jednak od życia chcę już czegoś więcej. Naprawdę, taki seks z doskoku już mi nie wystarcza. Może trudno ci w to uwierzyć, ale zmieniłem się. – Oparłem dłonie na biodrach. Szukałem już wzrokiem reszty ubrań.
– Rafał, to nie jest tak…
– Zośka, to koniec – warknąłem i chwyciłem dżinsy, które leżały na fotelu. Jedyne, o czym w tamtej chwili marzyłem, to znaleźć się we własnym łóżku. Bez niej.
Wstała i naga do mnie podeszła.
– Nie możesz tak po prostu sobie stąd wyjść i mnie zostawić. Chyba zasłużyłam na więcej, nie uważasz? – zapytała spokojnie, chociaż w jej oczach widziałem przerażenie.
Zapinałem spodnie i wbijałem w nią wzrok. Głęboko westchnąłem.
– Serio myślałem, że może coś z tego wyjść, ale niestety moja matka znowu miała rację. Nie da się, kurwa, zbudować swojego szczęścia na czyjejś porażce.
Serio?! Matka?! Teraz?! Kurwa…
– Przestań filozofować, bo to do ciebie nie pasuje. Ja dobrze wiem, czego potrzebujesz. Przy mnie rozkwitasz. Kochasz mnie. Potrzebujesz mnie. Ta dzisiejsza noc… To było coś cudownego. Oboje jesteśmy dla siebie jak powietrze.
– A może po prostu jesteśmy od siebie uzależnieni? – Zmarszczyłem brwi i lekko uniosłem kącik ust. – A z tym trzeba walczyć.
– Porównujesz mnie do złego nawyku?
Podeszła do mnie tak blisko, że jej piersi dotykały mojego ciała. Odsunąłem się i nałożyłem koszulkę. Zrobiło mi się niedobrze.
– Być może. Chcę być niezależny. Twój mąż mi w tym przeszkadza.
Gdy skończyłem się ubierać, wyszedłem bez słowa z pokoju hotelowego. Zbiegłem schodami do recepcji i poprosiłem o zamówienie taksówki. Gdy byłem już w swoim mieszkaniu, podłączyłem telefon do ładowania i ruszyłem do łazienki, by wziąć gorący prysznic. Czułem się źle ze sobą.
Nie chodziło mi o jej małżeństwo. Jej męża miałem w dupie, a ten kryzys to był ich problem. Po prostu poczułem wreszcie, że sam seks mi nie wystarcza. To było dla mnie coś nowego. Zanim pokonałem swoją najmroczniejszą stronę, było odwrotnie. Wtedy seks był wszystkim, czego potrzebowałem. Był moim tlenem. W końcu jednak wszystko zaczęło się zmieniać. Chciałem od życia czegoś więcej. Samotność zaczynała mi przeszkadzać. Wiedziałem już jednak na pewno, że od Zośki tego nie dostanę, więc zdecydowałem, że ten rozdział życia muszę zamknąć na dobre.
***
Po trzech godzinach snu obudził mnie telefon. Po omacku szukałem go na podłodze, aż w końcu odebrałem.
– Taaaa… – wymruczałem, nie otwierając nawet oczu.
– Rafał, gdzie ty jesteś? – Ton głosu mojej matki od razu zasugerował, że znowu z czymś nawaliłem.
– A gdzie mam być? W łóżku. – Uniosłem głowę, patrząc w okno. Było już jasno, a słońce na dobre oświetlało moją sypialnię. Ale przecież jest sobota!
– U mnie! Miałeś ze mną pojechać na zakupy! Siedzę ubrana od godziny. Czy na tobie naprawdę nie można polegać?
Roześmiałem się cicho, bo znowu poczułem się jak nastolatek.
– O ludzie, zapomniałem – powiedziałem od niechcenia. – Będę za pół godziny. – Rozłączyłem się i z niezwykłą niechęcią zwlokłem się z łóżka. Szybko włożyłem na siebie wczorajsze ubrania. Miałem nadzieję, że już jestem trzeźwy, i wsiadłem do swojego volvo. Niecałe trzydzieści minut później byłem pod domkiem mojej mamy. Kiedy wsiadła, spojrzała na mnie złowrogo.
– Rafał…
– Do jakiego sklepu jedziemy? – Ukróciłem to od razu. Ostatnie, na co miałem ochotę, to wykład z samego rana, jaki to jestem nieodpowiedzialny i niedojrzały.
– Muszę kupić nowe meble i dodatki. Za dwa dni kończą remontować łazienkę. Może być Ikea.
– Dobrze – odpowiedziałem. Ruszyłem, kierując się na obwodnicę miasta.
– Z kim byłeś tej nocy? To coś poważnego?
Zmarszczyłem brwi i rzuciłem jej zdziwione spojrzenie.
– Skąd w ogóle takie pytanie?
– Dziecko, masz ślady szminki na koszulce. – Mama chwyciła mój T-shirt w okolicach karku.
– Kurwa – syknąłem i przewróciłem oczami.
– Nie klnij tak, Rafał.
– To nic poważnego, mamo. – Przełknąłem ślinę, błagając los, by oszczędził mi dalszej rozmowy.
– Długo będziesz tak zaliczać panienki?
Zaśmiałem się w głos.
– Zaliczać panienki? Mamo, to naprawdę nie jest twoja sprawa.
– Rozumiem, że historia z Majką mocno się na tobie odcisnęła i potrzebowałeś odcięcia. Wykorzystujesz to, że wyrosłeś na przystojniaka. Nie uważasz jednak, że warto by było trochę sobie odpuścić? Co ty chcesz sobie udowodnić?
– Po pierwsze, nie zamierzam z tobą rozmawiać o moim życiu seksualnym. Po drugie, każda matka tak mówi o swoim synu. Uwierz mi, gdybym się zakochał, tobym usiadł na dupie. Wszystkie, które spotykam, nie są warte mojego zainteresowania.
– Po kim ty jesteś taki próżny?
– Że co?!
– No to! Nie są warte mojego zainteresowania?! Więcej skromności. Zachowujesz się jak playboy. Czy ja się doczekam z twojej strony wnuków?
Zatrzymałem samochód na światłach i pocałowałem ją w czoło.
– Kocham cię, mamo. Postaram się spełnić twoje oczekiwania, ale najpierw skończmy ci remontować łazienkę, żebyś miała gdzie te swoje wymarzone wnuki kąpać. Póki co jest jeszcze Judyta. Ona nadrobiła za mnie. Jak do niej zagadasz, być może zdecydują się z Hubertem na trzecie?
Dostałem reprymendę samym spojrzeniem. Postanowiłem już się nie odzywać.
Przez kolejne dwie godziny wybieraliśmy meble, które później zamówiliśmy z dostawą do domu. Mama zaprosiła mnie na obiad do sklepowej restauracji. Gdy zajadałem się klopsikami, patrzyła na mnie z zaciekawieniem.
– Kiedy nas odwiedzisz?
– Mamo, czemu nie jesz? Nie smakuje ci? – zignorowałem pytanie.
Zaczęła jeść swoją porcję, ale wyraźnie posmutniała. Odłożyłem sztućce i oparłem ręce na stole.
– Co cię męczy? – zapytałem.
– Męczy mnie twoja relacja z ojcem. Jeden bardziej uparty od drugiego.
– To on do tego doprowadził. – Napiłem się kawy.
– Ty też nie jesteś święty, koleżko. Swoje dorzuciłeś.
– Tak, wiem. Nieidealny synek. Ujma dla perfekcyjnej rodziny. – Straciłem apetyt od tej rozmowy.
– Nie chodzi mi o twoją chorobę. To akurat nie jest twoja wina.
Zaśmiałem się i odłożyłem talerz z jedzeniem na tacę.
– Wiesz co? Ja naprawdę nie umiem z wami rozmawiać. Całe życie wytykacie mi moje błędy i porażki.
– Rafał…
– Poczekam na ciebie w samochodzie.
Wstałem, odniosłem swoje naczynia i wyszedłem ze sklepu.
Zaparkowałam pod domem mojej siostry. Przez krótką chwilę wpatrywałam się w jej samochód, który stał na podjeździe od ponad dwóch lat. Za każdym razem patrzyłam na niego ze smutkiem. Nie mając już siły na dalsze użalanie się nad sytuacją, chwyciłam dużą torbę z zabawkami i wysiadłam. Idąc do drzwi, znowu potknęłam się o kostkę brukową, na której połamałam już niejeden obcas.
Nacisnęłam klamkę. Drzwi były otwarte, więc weszłam do środka.
– Hej! Jestem! – krzyknęłam, po czym usłyszałam tupot małych stóp.
Moje siostrzenice, bliźniaczki, podbiegły do mnie i wtuliły się w moje nogi.
– Basia! Asia! Puśćcie ciocię. Wywróci się przez was. – Zza ściany wychylił się mój szwagier Adam. – Cześć! Wejdź, proszę.
– Mam dla was te lalki, o które prosiłyście – powiedziałam i już ciszej dodałam w kierunku ich ojca, który wymownie jęknął: – Akurat była promocja. – Wyjęłam prezenty z torby i wręczyłam dziewczynkom, które z piskiem uciekły do swojego pokoju.
– Agata, prosiłem cię, żebyś nie przesadzała z tymi prezentami. – Jego mina zdradzała niezadowolenie. – Rozpuścisz mi je…
– Adaś, daj spokój. Jak wróci Aneta, to przestanę.
Gdy szwagier to usłyszał, zamarł. Wyglądał na spiętego. Wyraźnie widziałam, ile kosztuje go mój komentarz. Po chwili jednak wziął głęboki oddech i odpuścił.
– Napijesz się kawy? – Brzmiał oschle.
– Chętnie. – Przesłałam mu uśmiech i chwyciłam stołek, który ustawiłam przy meblach. Weszłam na niego, by zdjąć z szafki kolorową konewkę. – Podleję ci te rośliny, bo widzę, że niezbyt dobry z ciebie ogrodnik.
– Nie mam ręki do tych chwastów.
– Kupiłam ci takie kwiaty, które nie potrzebują twojej uzdolnionej ręki. Ma ona za zadanie jedynie wlać im odrobinę wody, raz na tydzień. – Pokręciłam głową. – Ale spokojnie, ogarnę to za ciebie.
Kiedy próbowałam ratować rośliny, Adam zaniósł do salonu kawę i otworzył ciastka z galaretką, które kiedyś kupiłam.
– Co słychać? – zapytał, sadowiąc się w fotelu.
– W porządku. Niedziela jak niedziela. Pomyślałam, że może byśmy coś porobili? Może pojedziemy z dziewczynkami do zoo? Wiem, że mówiłam im, że pójdą tam z mamą, ale jak Aneta wróci, znajdziemy im inne zajęcie. Teraz jest tam fajna…
– Przestań. Agata, błagam cię – wszedł mi w słowo. – Nie ma Anety. To twoja ukochana siostra i znoszę to tylko dlatego, że masz nadzieję na jej powrót. Minęły już jednak dwa lata, odkąd od nas odeszła. Nie wróci już! – Uderzył ręką w bok fotela.
– Nie mów tak, proszę. Obiecuję, że wszystko wróci do normy – szepnęłam. Poczułam, jak moje oczy walczą ze łzami. Nie chciałam nawet dopuścić do siebie myśli, że to wszystko skończy się inaczej.
– Dwa lata! Agata, cholera jasna! Od dwóch lat jestem sam z dziećmi, które już prawie przestają ją pamiętać!
Poczułam żółć w gardle, która wywołała we mnie gniew. Nie mogłam uwierzyć, że ten człowiek tak szybko zrezygnował. Moja siostra wróci. Jestem tego pewna.
– Nie przesadzasz trochę?
– Czy ja nie przesadzam? To ty ciągle zachowujesz się tak, jakby moja żona pojechała na zakupy! – Zrobiło mi się przykro. – Za każdym razem, jak przychodzisz, dosłownie panikuję. Nie mogę ani na chwilę o tym zapomnieć. Nie pozwalasz mi ruszyć do przodu. Ciągle tkwię w tym gównie, a przecież jeszcze chwila, a stracę rozum.
– Chcesz, żebym się od was odsunęła?
Adam wyglądał na przerażonego.
– Coś ty! Nie o to mi chodzi. – Spojrzał na mnie czule. – Po prostu starajmy się żyć normalnie.
– Nie rozmawiając o niej? Myślisz, że to dobre?
– To, że chcę normalnie funkcjonować, nie oznacza od razu, że przestałem o niej pamiętać. Spójrz na ten dom. – Wskazał rękoma na swoje otoczenie. – Ona tu wszędzie jest. A dziewczynki wyglądają jak jej małe kopie.
Wiedziałam, że ma rację. Tylko że on nie znał całej prawdy. Ja wiedziałam, że ona wróci. On myślał, że tak nie będzie. Nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam mu wyjaśnić, jak to wszystko wygląda naprawdę. Wiele razy chciałam to zrobić, bo ciężar, który w sobie nosiłam, był okropny. Nie chciałam mieć na swoim sumieniu więcej, niż miałam.
– Przepraszam cię, Adam. Masz rację. Powinniśmy żyć normalnie. Nie wiadomo, jak to się wszystko skończy, a taka wegetacja musi być dla ciebie bardzo trudna…
– Dziękuję. – Przesłał mi delikatny uśmiech. – Cieszę się, że w końcu to zrozumiałaś.
Dostrzegłam na jego twarzy cień ulgi, a ja poczułam się w tym momencie jak ostatnia suka.
Budzik zadzwonił o szóstej rano.Jezu, jak ja nienawidzę poniedziałków. Nie miałem problemów ze wstawaniem. Miałem problem z chodzeniem do pracy. Już dawno przestała mi sprawiać satysfakcję. Nie tego w życiu chciałem. Nie to dawało mi satysfakcję. Do tej pory jedynie seks i podróże sprawiały, że czułem się dobrze. Kiedy czekałem, aż woda w czajniku się zagotuje, zastanawiałem się, jak co rano, co mógłbym na tę chwilę zmienić. Co mógłbym takiego robić, żeby było mnie, kurwa, stać na wypasiony ekspres do kawy. Zalałem wrzątkiem zmieloną poprzedniego wieczora arabicę i włączyłem laptopa, żeby przejrzeć nowe wiadomości. Miałem zasadę, by nie odczytywać poczty w weekend. Nie wiem dlaczego. Może po prostu chciałem mieć co robić w poniedziałki przed pracą. Zauważyłem, że od tej samotności zaczynam nabierać głupich zachowań. Brakowało mi już chyba tylko kota i abonamentu premium na portalu randkowym. Zgodnie z moimi oczekiwaniami w skrzynce nie znalazłem niczego ciekawego poza kilkoma reklamami. Zresztą kto w tych czasach używał maila poza relacjami służbowymi? Przez chwilę przeglądałem zapisane na mailu kontakty i zastanawiałem się, czy nie napisać do jakichś zapomnianych znajomych. Ja już chyba naprawdę zwariowałem. Zamknąłem komputer i wstałem. Coraz częściej to życie w pojedynkę mi doskwierało. Jeszcze trochę, a naprawdę kupię tego kota.
Chwyciłem perfekcyjnie wyprasowaną koszulę z wieszaka. Zdjąłem z niej plastikowy worek i zarzuciłem ją sobie na plecy. Raz w tygodniu zawoziłem wszystkie koszule do pralni. To był mój mały luksusowy element życia. Prasowanie było chyba jedynym domowym zajęciem, od którego dostawałem mdłości. Obserwowałem się w lustrze, gdy się ubierałem. Moje jasnobrązowe, poczochrane włosy jak zwykle nie pasowały do całokształtu wyglądu. Koszulę wsunąłem w spodnie, a mankiety spiąłem kolorowymi spinkami. Uwielbiałem ten dodatek, który zawsze wzbudzał w ludziach zainteresowanie. Zegarek zapięty na nadgarstku idealnie zakrywał ostatnie fragmenty tatuażu. Sprawiałem wrażenie grzecznego. Wyglądałem, jakbym szedł na egzamin, a nie do urzędu.
Tak, dokładnie. Pracowałem w urzędzie celno-skarbowym i zajmowałem się wyłapywaniem największych oszustów podatkowych. W telewizji czy gazecie nasza praca wydawała się przepełniona emocjami, a w ostatnim czasie była nudna jak flaki z olejem. Przynajmniej w naszym dziale.
Kiedy wysiadłem z samochodu na pracowniczym parkingu, podbiegła do mnie jedna z pracownic mojego pionu kontroli. Widziałem ją wcześniej kilka razy, ale nie zapamiętałem nawet, jak się nazywa.
– Panie Rafale, dzień dobry – wydyszała. – Czy mogłabym dzisiaj do pana podejść? Nie poradziłam sobie wczoraj z tą sprawą… – Wiatr zaczął mocno targać jej rudymi włosami. W tym czasie teczka z dokumentami wyleciała jej z rąk i upadła na chodnik. Przewróciłem oczami i kucnąłem, by posprzątać bałagan. Niezdara.
– Nie rozmawiałaś z Nowikiem?
Z przestraszonym uśmiechem wzięła ode mnie swoje rzeczy.
– Powiedział, że nie ma dla mnie czasu. – Wzruszyła ramionami, jakby jej odpowiedź musiała mi wystarczyć. Naiwna niezdara.
– Kurwa, kto cię tutaj zatrudnił?
Dziewczyna otworzyła szeroko oczy. Nie wiem, czy ze strachu, czy ze złości. Chyba jedno i drugie.
– Nie wiesz, jak się przeprowadza u nas kontrole? Przecież wystarczyło tylko upoważnienie od naczelnika. Zostawiłem ci je na biurku. Przerosło cię takie zadanie? Masakra po prostu. – Ruszyłem przed siebie, ale zaczęła mnie gonić.
– Ale co to za problem? Powiedział, żebym przyszła jutro – stwierdziła piskliwym głosem.
– A on przygotuje się do kontroli i posprawdza papiery?! – warknąłem, co nią wstrząsnęło. Chyba dotarło do niej, gdzie popełniła tak podstawowy błąd.
– O Boże, ja nie pomyślałam. Cieszyłam się, że będę miała dodatkowy dzień na przygotowanie się do tej rozmowy. Wcześniej pracowałam w skarbówce, a tam kontrole wyglądają zupełnie inaczej. – Dziewczyna posmutniała. – Co ja mam teraz zrobić?
– Lepiej powiedz mi, co ja mam z tobą zrobić. – Zatrzymałem się i powiedziałem to nieświadomie zbyt seksownym głosem, obrzucając ją spojrzeniem, po którym się zaczerwieniła. – Jedź tam w tej chwili. Jeśli potrzebujesz, załatwię ci funkcjonariusza z dochodzeniówki. Masz wrócić z kopiami potrzebnych dokumentów. Teraz, dobrze?
– Poradzę sobie. Przepraszam.
– Musisz się jeszcze dużo nauczyć. Jak już sprytnie zauważyłaś, to nie jest zwykła skarbówka. Tutaj panują inne zasady. Dostajesz dosłownie ostatnią szansę, inaczej zgłoszę to naczelnikowi. – Odwróciłem się od niej bez słowa i udałem się do swojego pokoju, w którym siedziałem z Kubą. Ten, jak mnie zobaczył, uśmiechnął się szeroko.
– Cześć, robisz kawę? – zapytałem i zawiesiłem kurtkę na wieszaku.
– Tak, zrobię ci też. – Kuba przyniósł z domu swój ekspres na kapsułki, żebyśmy mieli namiastkę dobrej kawy.
– A czemu się tak szczerzysz? – Bacznie obserwowałem kolegę, który jak skowronek poruszał się po całym pokoju. Uniosłem z rozbawieniem jedną brew.
– Siódma randka, przyjacielu. Siódma i trafiona zatopiona!
– Popatrz, czyli uszło ciśnienie? Będziesz teraz skuteczniejszy w robocie? – Zaśmiałem się i uruchomiłem swój komputer.
– Jebać tę robotę. Ostatnio dostajemy same gówniane sprawy, więc na co moja skuteczność?
– No, generalnie ostatnio jest dość spokojnie. Nie sądzę, by nagle ludzie przestali oszukiwać. Albo nasz teren jest czysty, albo…
W tym momencie zadzwonił nasz telefon i Kuba odebrał. Uniósł rękę, by przerwać moją bezsensowną wypowiedź. Ulżyło mi.
– Tak… przekażę. Do widzenia. – Zakończył połączenie i odłożył telefon na parapet. – Laweta wzywa cię do gabinetu. Coś zjebałeś? – Zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu, żeby nie dać się wyprowadzić z równowagi. Wzruszyłem ramionami, dając mu do zrozumienia, że nie wiem, po co sama góra mnie do siebie wzywa. Wypiłem całą kawę duszkiem i niespiesznie udałem się na właściwe piętro. Jej sekretarka od razu wskazała mi drzwi.
– Pani naczelnik już na pana czeka. Proszę wejść.
– Dziękuję, pani Alu.
Kobieta uśmiechnęła się do mnie, co podobno było rzadkością. Wszyscy traktowali ją jak najgorszą zołzę w całej firmie.
Zapukałem do gabinetu, ale nie czekałem na zaproszenie. Zamknąłem za sobą drzwi i się o nie oparłem. Zośka siedziała przy swoim biurku i bawiła się długopisem.
– Usiądź, proszę. – Skierowała spojrzenie na drewniane, stare krzesło naprzeciwko siebie.
– Po co mnie tutaj zawołałaś? – Nie spuszczałem z niej wzroku, a ona po moich słowach wstała. Jej piękne blond włosy, które zawsze uwielbiałem mocno chwytać podczas wspólnych zabaw, miała grzecznie związane w elegancki kok. Jej zielona sukienka, mimo że zakrywała dekolt, seksownie podkreślała każdą krągłość. Wyglądała bosko. Na palcu miała tę pieprzoną obrączkę, przez którą wszystko się posypało. Na szczęście na spotkania ze mną nigdy jej nie zakładała. Zagryzłem dolną wargę i próbowałem panować nad sobą. Panować nad tym, co ta kobieta wyprawiała z moją męskością. Wiedziałem, że jeżeli ugnę się jeszcze raz, przepadnę w tej niebezpiecznej grze.
– Chciałam cię zobaczyć.
– Proszę, nie utrudniaj nam tego.
Podeszła do mnie i położyła mi jedną rękę na klatce piersiowej, a drugą na brzuchu. Odsunąłem się od niej i wszedłem głębiej do pokoju. Usiadłem na krześle.
– Albo pogadasz ze mną poważnie, albo stąd wychodzę.
Zosia minęła mnie i usiadła naprzeciwko.
– Wiesz, że jak jesteś taki niedostępny, to podniecasz mnie jeszcze bardziej?
Mimo że te słowa na mnie zadziałały, a szczególnie na tę część w spodniach, nie dałem się sprowokować. Zacisnąłem szczękę i mocno chwyciłem dłońmi oparcie krzesła, by wyładować energię.
– Ale dobra. Posłuchaj. Zastępca naczelnika, który kieruje twoim pionem, miał operację. Jest już długo na zwolnieniu. Doszło też do jakichś komplikacji i poinformował nas, że jest duża szansa, że nie wróci. Poprosił nas o kilka tygodni. My jednak musimy działać już teraz. W związku z tym mam za zadanie przedłożyć dyrektorowi izby administracji skarbowej wniosek z nowym kandydatem, proponuję ciebie.
– Tak po prostu? – Uniosłem brwi, nie wierząc w bezinteresowność tej propozycji.
– Tak, jesteś najlepszy. Spełniasz wszystkie warunki. Sam zastępca poparł mój pomysł. Ale… – Wzięła głęboki oddech.
– No więc jednak coś jest. – Westchnąłem z niedowierzaniem. – Nie sprzedam się za stanowisko.
Zacząłem wstawać, gdy mi przerwała.
– Przestań i siadaj! – Moja rozmówczyni wyraźnie się obruszyła moją arogancją. W ułamku chwili zamieniła się w surową urzędniczkę. – Na awans trzeba sobie zapracować. Głową, nie fiutem. Jesteś śliczny, ale też czasami trochę głupi.
Mimo wszystko rozbawiła mnie ta uwaga.
– Tak, więc słucham. – Założyłem nogę na nogę, układając kostkę na kolanie, i oparłem się wygodnie. Mój lekki uśmiech zdradzał, że jej stroszenie się na mnie nie budzi we mnie żadnego lęku. Zdawałem sobie sprawę z tego, że powinienem czuć przed nią respekt, ale trudno mi było zupełnie oddzielić nasze relacje intymne od tych służbowych. Te pierwsze nie powinny się w ogóle pomiędzy nami zrodzić, pewnie wtedy ta rozmowa wyglądałaby inaczej.
– W pięciu urzędach skarbowych, w całej Polsce, przeprowadzono kontrole, które ujawniły nam kilku słupów. Z początku nikt tego ze sobą nie połączył, ale wykazano kilka wspólnych punktów. Jednym z nich jest ta firma. – Zosia przesunęła w moją stronę akta sprawy. – To może być nasz bufor.
– Widzę, że stworzyła się niezła karuzela – powiedziałem, przeglądając dokumenty. – Co teraz? Są jakieś dowody?
– Musisz skontrolować tę firmę. Jak dla mnie to strzał w dziesiątkę. Te pozostałe przedsiębiorstwa mają siedziby porozrzucane po całej Polsce. Wszystkimi mniejszymi skurczybykami zajęły się inne jednostki. Dla ciebie została, moim zdaniem, gruba ryba. Mnóstwo kasy do odzyskania. Chciałeś wielkiej sprawy, masz. Załatwisz to, awansujesz. Krótka piłka.
Podniosłem na nią wzrok i chrząknąłem, by też na mnie spojrzała.
– Dziękuję ci. – Przez pewien czas patrzyła na mnie bez żadnego wyrazu, ale po chwili w jej oczach pojawiły się łzy.
– Nie mogę ci dać niczego więcej. Nie mogę też niszczyć ci dalej życia, Rafał. Szanuję ciebie i twoją decyzję. Potraktuj to jak prezent na pożegnanie, dobrze?
– Postaram się nie zawieść.
– Jestem niemal pewna, że sobie poradzisz. Jesteś tutaj zdecydowanie najlepszym pracownikiem.
Zośka oblizała wargi, a ja zapragnąłem ją wtedy pocałować. Ta kobieta budziła we mnie skrajne uczucia. Wstałem, kiedy obeszła biurko. Podała mi rękę i przysunęła się do mnie bardzo blisko. Delikatnie ją pocałowałem, a ona zarzuciła mi ręce na szyję i wbiła się w moje usta. Nie miałem w sobie tyle siły, żeby od niej odejść. Po prostu pozwoliłem jej się mną nasycić. W odpowiedniej chwili odsunąłem ją od siebie, pogłaskałem po twarzy i wyszedłem z gabinetu, trzymając w ręku dokumenty.
Cieszyłem się, że gdy wróciłem do swojego pokoju, Kuby już nie było. Miał tego dnia wyjście w teren i raczej nie planował wracać. Włączyłem stare, czerwone radio i rozłożyłem papiery. Postanowiłem skupić się na swoim nowym zadaniu. Przeglądałem wszystkie dane firmy, jej deklaracje. Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Rozliczanie z urzędem na idealnym poziomie. Na zbyt idealnym. Każda firma przecież ma potknięcia. Tutaj było po prostu perfekcyjnie. Doświadczenie podpowiadało mi, że to nie jest dobry sygnał. Jednak oprócz kontaktów z firmami, które okazały się oszustami, nie miałem nic. Wiedziałem, że czeka mnie żmudna praca, która może nie przynieść efektu. Mafie stojące za wyłudzaniem VAT są bardzo sprytne. Niejednokrotnie bystrzejsze od urzędników, do czego oficjalnie nie lubiliśmy się przyznawać.
Po kilku godzinach, które spędziłem, ślęcząc nad papierami, do pokoju weszła dziewczyna, z którą rano rozmawiałam.
– Panie Rafale, wróciłam. Zdobyłam już wszystkie dokumenty.
– Zasługujesz na medal. – Wziąłem stertę papierów i włożyłem je z powrotem do teczki.
– Nie musi być pan dla mnie taki wredny. Staram się – powiedziała cicho.
– Jak masz na imię? – zapytałem, na co ona skrzywiła twarz. Pewnie mówiła mi to niejednokrotnie.
– Ania.
– Aniu, odbieram ci ten temat.
– Ale dlaczego?! Przecież wszystko załatwiłam!
Podniosłem na nią wzrok, a ona zachowywała się, jakbym ją co najmniej zwolnił. Nie miała pojęcia, że właśnie zamierzałem dać jej w zamian coś lepszego.
– Już skończyłaś się mazgaić? Jutro o ósmej przy głównym wejściu. Pomożesz mi rozbić karuzelę podatkową. Tym, co teraz robisz, zajmie się ktoś inny. Potraktuj to jako wyjątkowo cenną lekcję, której wyjątkowo mocno potrzebujesz. – Otworzyła szeroko oczy i się uśmiechnęła. Wstałem i ignorując ją, wyszedłem z biura.
Siedziałam wygodnie w samochodzie i słuchałam płyty, którą dostałam od swojej mamy na urodziny. Nie pamiętam które, ale wiem, że ta składanka była największym urodzinowym rozczarowaniem. W tamtym momencie nie lubiłam ani jednej piosenki z tego zestawienia. Po śmierci rodziców wszystkie utwory stały się moimi ulubionymi. Generalnie chyba już nikt w tych czasach nie słuchał płyt, a jedynym miejscem, w którym miałam jeszcze jakiś odtwarzacz, był właśnie samochód. Dlatego bardzo często spędzałam w nim godzinę przed pracą i czułam, jakby moja mama była ze mną. Tyle trwało odsłuchanie całej playlisty.
Tak naprawdę to byłam wręcz nieznośnie samotną osobą. Kiedyś moje życie wypełniała ogromna rodzina. Mąż. Ten, którego kochałam ponad wszystko. Byłam w stanie oddać za niego życie. Jednak gdy przez lata nie mogłam zajść w ciążę, a po wszystkich możliwych badaniach wyszło, że to moje niedrożne jajowody są przyczyną, odszedł do innej kobiety i teraz mają już drugie dziecko. Zawalił mi się wtedy cały świat. Niepłodność albo dzieli, albo łączy pary. Miałam pecha. Należeliśmy do tej grupy, w której miłość była zbyt słaba, by pokonać taką przeszkodę. Potem zaginęła Aneta, moja siostra. Rodziców nie ma już ze mną kilka lat, bo zginęli w wypadku samochodowym. Mój ojciec prowadził po pijaku i wjechali w drzewo. Nawet nie miałam kogo z żyjących o to obwinić.
Paradoks tego wszystkiego jest taki, że dopóki wszyscy ze mną byli, miałam ich często serdecznie dosyć. Uciekałam w pracę czy spotkania z przyjaciółmi, którzy spełniali moje standardy. Byłam wyrachowana i kochałam luksusy. Nie lubiłam kontaktów z biednymi ludźmi, bo nie widziałam w tym żadnego interesu. Nie byłam dobrym człowiekiem, dlatego los okazał się przewrotny. Rzucił mną o ścianę, kilkukrotnie. Sprawił, że zostałam sama. Przyjaciele, którzy wtedy przy mnie byli, zniknęli. Część przeszła na stronę mojego byłego męża, a reszta odsunęła się ode mnie, bo znajoma z problemami to jeszcze większy problem. Sama wcześniej stosowałam się do tej zasady. Może dlatego, że byłam świadoma mojego ówczesnego stanu, łatwiej było mi zaakceptować rzeczywistość. Nie potrafiłam zmienić się sama, więc to życie i trudne doświadczenia tego dokonały. Szkoda, że takim kosztem.
Gdy ostatnia piosenka się skończyła, wsunęłam na stopy szpilki, chwyciłam torebkę i skierowałam się do kancelarii. Mój pracownik Romuald czekał na mnie z wyćwiczonym uśmiechem.
– Witaj, jak minął wczorajszy wieczór? Bartkowi spodobała się niespodzianka? – Jego partner obchodził poprzedniego dnia urodziny. Udało mi się załatwić dla niego wejściówkę na VIP-owskie miejsca na Stadionie Narodowym, gdzie odbywało się Grand Prix na żużlu. Był wielkim fanem. Jednym z organizatorów imprezy był mój stary znajomy. To było aż dziwne, że zechciał mi pomóc.
– Był zachwycony, pani mecenas! Nie wiem, jak się odwdzięczę! – Klasnął radośnie w dłonie.
– Zacznijmy od dobrej kawy. Możesz też załatwić coś słodkiego, na przykład te ptysie z cukierni naprzeciwko. Jak przyjdzie Kaśka, zawołaj ją do mnie.
Puściłam do niego oko i weszłam do swojego gabinetu. Z racji tego, że byłam dosyć obowiązkową i uporządkowaną osobą, od razu wyciągnęłam akta sprawy, której dotyczyć miała rozprawa sądowa za kilka godzin. Po blisko dziesięciu minutach do pokoju weszła Kasia z kawą.
– Romcio ci ją niósł, ale skoro mnie wołałaś, to go wyręczyłam. On w tym czasie poleciał po te twoje ptysie. Mam nadzieję, że na jednego się załapię.
Uśmiechnęłam się szczerze do ciemnowłosej kobiety, która była dla mnie ogromnym wsparciem. Mimo że początkowo nie sądziłam, że nasza relacja będzie w stanie wyjść poza mury kancelarii, szybko okazało się, że dogadujemy się dość dobrze. Bałam się na wyrost używać słowa „przyjaźń”, ale chyba naturalnie samo zaczynało pasować do tej relacji.
– Słuchaj, chciałabym, żebyś zajęła się teraz troszkę bardziej kancelarią.
– To znaczy? – Usiadła, z uwagą mi się przyglądając.
– Będę miała teraz trochę innych rzeczy na głowie. Nie dam rady zajmować się nowymi sprawami. Będziesz za mnie rozdzielać je wśród naszych. Chyba że będzie oficjalna prośba, bym ja zajęła się sprawą, to wiadomo. Wezmę to. Ale tak to potrzebuję teraz trochę przerwy.
– Czy coś się stało? Agata… – Chwyciła mnie za dłoń i w jej oczach dostrzegłam szczerość. Co miałam zrobić? Przecież wiedziałam, że i tak nie będzie mogła mi w żaden sposób pomóc. – Widzę, że od jakiegoś czasu jesteś nieobecna. Pozwól sobie pomóc.
– Nic, kochana. Naprawdę potrzebuję teraz trochę spokoju. Ostatnio ciągle czuję się przemęczona. Nie miałam urlopu od kilku lat. – Kłamstwo zjawiło się na poczekaniu. To znaczy faktycznie nie pamiętałam już, czym jest urlop, ale kochałam swoją pracę na tyle, że nie dlatego czułam potrzebę zmniejszenia obrotów.
– Jasne. Możesz na mnie liczyć. Jestem tutaj po to, by cię wspierać. Może powinnaś wyjechać? Znaleźć coś ciekawego? Podobno na Zanzibarze jest pięknie.
– Nie, spokojnie. To nie jest czas na wyjazd, chcę tylko zwolnić.
– Gdybyś jednak zmieniła zdanie, to coś ci poszukam.
– Jasne, a co u ciebie?
– A daj spokój. – Oparła się o fotel. – Byłam wczoraj na kolejnej beznadziejnej randce. Już zaczynam wątpić, że wszystko się jakoś poukłada.
– Nie mów tak. Prędzej czy później trafisz na odpowiedniego faceta. Nie warto brać byle czego. Popatrz na mnie. – Zaśmiałam się.
– Twój były mąż to dupek, a niestety tego nie da się przewidzieć wcześniej. Przed ślubem na pewno wszystko było idealne.
– Naprawdę nie chcę o nim gadać. – Mrugnęłam do niej i ostentacyjnie chwyciłam komórkę, rzucając jej przy tym przepraszające spojrzenie. Przesłała mi całusa i wybiegła do pracy, a ja odłożyłam telefon i schowałam twarz w dłoniach.
Dalsza część dostępna w wersji pełnej
Redaktorka prowadząca: Marta Budnik
Wydawczyni: Joanna Pawłowska
Redakcja: Anna Brzezińska
Korekta: Katarzyna Kusojć
Projekt okładki: Mariusz Banachowicz
Zdjęcie na okładce: © Oleggg / Shutterstock.com
Copyright © 2021 by Ewelina Dobosz
Copyright © 2021, Niegrzeczne Książki
an imprint of Wydawnictwo Kobiece Łukasz Kierus
Wszelkie prawa do polskiego przekładu i publikacji zastrzeżone. Powielanie i rozpowszechnianie z wykorzystaniem jakiejkolwiek techniki całości bądź fragmentów niniejszego dzieła bez uprzedniego uzyskania pisemnej zgody posiadacza tych praw jest zabronione.
Wydanie elektroniczne
Białystok 2021
ISBN 978-83-66967-70-0
Bądź na bieżąco i śledź nasze wydawnictwo na Facebooku:
www.facebook.com/kobiece
Wydawnictwo Kobiece
E-mail: [email protected]
Pełna oferta wydawnictwa jest dostępna na stronie
www.wydawnictwokobiece.pl
Na zlecenie Woblink
woblink.com
plik przygotowała Katarzyna Rek