Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
36 osób interesuje się tą książką
Seksowna Amelia to młoda pani adwokat, która prężnie rozwija swą karierę, pracując dla jednej z warszawskich kancelarii. Ma z pozoru poukładane życie osobiste z narzeczonym Grzegorzem. Ojciec dziewczyny uważa, że jest on idealnym kandydatem na męża, a jako radca prawny doskonale wpasuje się w ich rodzinę.
Czy Amelia jest tego samego zdania?
Spotkanie z tajemniczym Jurijem podczas balu palestry zmienia bieg wydarzeń. Wszystko zaczyna się sypać jak domek z kart. Z pomocą przychodzi niegrzeczny policjant Max.
Czy Amelia odnajdzie się w trójkącie pożądania, który zawładnie jej życiem?
Akcja dzieje się w stolicy – mieście, gdzie wszystko jest możliwe.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 174
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Copyright © by Sonia Hallon, 2024Copyright © by Wydawnictwo WasPos, 2025All rights reserved
Wszystkie prawa zastrzeżone, zabrania się kopiowania oraz udostępniania publicznie bez zgody Autora oraz Wydawnictwa pod groźbą odpowiedzialności karnej.
Redakcja: Kinga Szelest
Korekta: Aneta Krajewska
Projekt okładki: Adam Buzek
Zdjęcie na okładce: AI
Ilustracja na 2 stronie: AI
Ilustracje wewnątrz książki: pngtree.com
Skład i łamanie oraz wersja elektroniczna: Adam Buzek/[email protected]
Wydanie I – elektroniczne
ISBN 978-83-8290-703-2
Wydawnictwo WasPosWarszawaWydawca: Agnieszka Przył[email protected]
Spis treści
Playlista
PROLOG
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12
ROZDZIAŁ 13
ROZDZIAŁ 14
EPILOG
Dream as if you’ll live forever.Live as if you’ll die today.
James Dean
Playlista
Szafir, Mata
Waves, Imagine Dragons
Try Better Next Time, Placebo
Lato (pocałuj mnie), Bryska (MANDEE remix)
Rozovoye vino, Feduk
Good Life, Fast Boy
Letni Deszcz, Emo
Layla, Eric Clapton
I Wanna Be Your Slave, Maneskin
Substitution, Purple Disco Machine, Kungs
Easy on Me, Adele
Pocałunki, Sanah
Kolońska i szlugi, Sanah
I Ciebie też, bardzo, Męskie Granie 2021
Perfect, Ed Sheeran
Somebody Told Me, The Killers
Won’t Forget You, Shouse
PROLOG
Teraźniejszość…
Ze słuchawek leciał kawałek Maty. Długowłosa blondynka siedząca przy biurku śpiewała pod nosem „Bombay Sapphire, pomarańczowe cappy/ Ja mam oczy brązowe, ty masz oczy Bombay Sapphire/ I cię dominuję jak w BDSM”1.
Amelia pochylała się nad pismem procesowym dotyczącym kradzieży kilku aut. Pomimo trzydziestu lat miała już doświadczenie nie tylko w sprawach karnych, lecz także rozwodach. Pasję do tego zawodu zaszczepił w niej ojciec, również adwokat. Nie zauważyła, kiedy do jej pokoju weszła sekretarka. Podeszła do biurka i ściągnęła z jej uszu słuchawki.
– Amelia, mówię do ciebie, a ty nic. – Renata się uśmiechnęła.
Była pogodną kobietą około pięćdziesiątki, zajmującą się prowadzeniem sekretariatu.
– Coś się stało? Jestem trochę zajęta, słuchałam playlisty – odpowiedziała blondynka, patrząc wprost na kobietę.
– Ano stało się, dzwonił jakiś facet. Przedstawił się jako Max i mówił, że miałaś mu udzielić porady prawnej. Dodał nieskromnie, że chodzi o przystojniaka, który jakiś czas temu pomógł ci z gumą. Zostawił numer telefonu i prosił o kontakt.
Słysząc te słowa, Amelia się zamyśliła. Miała w pamięci przystojnego mężczyznę, którego spotkała na swojej drodze. Przywołała w myślach jego czarne, zmierzwione włosy, piwne oczy oraz charakterystyczne tatuaże orła i tygrysa, które zdobiły jego muskularne przedramiona. Gdyby tylko wtedy wiedziała, jak skomplikuje się jej życie, skorzystałaby z zaproszenia nieznajomego. Jeszcze dwa miesiące temu myślała, że nic nie zburzy jej spokojnego, poukładanego życia. Miała w planach ślub z przystojnym adwokatem, urodzenie mu dwójki dzieci i zamieszkanie na przedmieściach. Wszystko runęło jak domek z kart za sprawą splotu różnych wydarzeń i tajemniczego nieznajomego. W sieci intryg i kłamstw czuła się zagubiona i nie wiedziała, co będzie dalej…
1Szafir, Mata.
ROZDZIAŁ 1
Dwa miesiące wcześniej…
Max siedział w swoim czarnym mustangu GT przed placówką medyczną niedaleko Wilanowa. Był trzydziestodwuletnim policjantem wyglądającym jak wokalista Maroon 5 w brązowych okularach ray-ban, a kilkudniowy zarost dodawał mu drapieżności. Jego jasnoniebieska koszula była podwinięta do przedramion pokrytych tatuażami. Wystukiwał na kierownicy rytm, słuchając WavesImagine Dragons.
W pewnym momencie na parking wjechał złoty mercedes klasy S, który zaparkował obok niego. Facet zapatrzył się na kobietę wysiadającą od strony kierowcy. Wymienili się spojrzeniami, a on poczuł dziwny ucisk w piersi. Nigdy nie widział tak pięknych lazurowych oczu. Był nią oczarowany, miała długie, proste, jasne blond włosy oraz krótką czarną sukienkę, spod której widoczne były długie nogi w czerwonych szpilkach. Kobieta poszła w stronę przychodni. Z rozmyślań wyrwał go powrót kolegi, który wrócił do auta z wynikiem badań okresowych.
– Co się tak cieszysz, jakbyś wygrał w lotto? – zapytał Paweł, jego partner policyjny.
– Właśnie widziałem moją przyszłą żonę – oznajmił Max, uśmiechając się przy tym chytrze.
– Tę blondynkę? – Facet wskazał kobietę wchodzącą do budynku.
– Znasz ją? – zaciekawił się Kostrzewa.
– Gdybym ją znał, już byłaby moja.
– Chyba w twoich mokrych snach.
– Tam robilibyśmy ciekawsze rzeczy niż zabawa w dom. – Poruszył sugestywnie ręką po swoim kroczu.
– Lepiej pilnuj swoich badań, nie jesteś już pierwszej młodości.
– Phi! Jestem tylko nieco starszy od ciebie.
– Dziesięć lat robi różnicę – podsumował Max i odpalił silnik swojego mustanga.
– Lepiej zajmij się sprawą Rymara – odburknął Paweł, na co brunet zaśmiał się i pokręcił głową.
Max, patrząc w lusterko, wrzucił wsteczny i wyjechał z parkingu.
Odwiózł kumpla pod mieszkanie w starej kamienicy w centrum Warszawy. W drodze powrotnej, jadąc Alejami, Kostrzewa rozpoznał przed sobą złotego mercedesa na drodze, przyspieszył więc, nie chcąc go zgubić. Jechał za nim, a na ostrym zakręcie zmienił pas i samochody zrównały się. Mężczyzna spojrzał w stronę kierowcy i rozpoznał w nim blondynkę spod przychodni, puścił jej oczko i wyprzedził. W pewnym momencie kobieta gwałtownie zwolniła i zjechała na pobocze. Zdezorientowany mężczyzna, widząc to w lusterku, dał po hamulcach i również zjechał na pobocze.
Na wstecznym biegu podjechał do niej. Wysiadł z auta i podszedł do złotego mercedesa. Zaszedł ją od tyłu i od razu pojawiły się w jego głowie obrazy dla osób powyżej osiemnastego roku życia. Zaglądając przez jej ramię, gdy kopała w przednie koło, zobaczył sflaczałą oponę, która opierała się na feldze i tylko dzięki niej nie opadła na ziemię.
– Kurwa! – krzyknęła lekko zachrypniętym głosem kobieta.
Zaciekawiło go, czy podczas seksu też używała takich słów. Na samą myśl jego fiut drgnął w spodniach.
– Czyżby guma pękła? – zagadał do niej, nie mogąc powstrzymać się od dwuznacznego pytania.
– Ale jest pan dowcipny jak Mikołaj na Wielkanoc! – zażartowała złośliwie blondynka.
– Może pomóc pani zmienić koło? – Nachylił się nad nią, wciągając zapach drogich perfum, które podziałały na jego zmysły.
– Tak, jeśli umie pan obsługiwać lewarek.
– Oczywiście, nie raz to robiłem. – Uśmiechnął się, patrząc prosto w jej oczy.
Amelia czuła zakłopotanie, widząc jego przeszywający wzrok. Był przystojnym mężczyzną, co wywarło na niej wrażenie. Nieznajomy okazał się bardzo przydatny, znał się na rzeczy. Szybko wyciągnął podnośnik z bagażnika i koło zapasowe. Odkręcił śruby bez najmniejszego problemu. Potem ustawił podnośnik pod auto i zaczął pompować dźwignią lewarka. Otarł ręką pot na czole, na co kobieta zareagowała, wycierając go chusteczką. Poczuła, jak przebiega między nimi prąd. Wyglądał tak seksownie, kiedy jego mięśnie pracowały w opinającej ciało koszuli.
Max chciał zatrzymać tę chwilę na dłużej, najlepiej znaleźć się tylko z blondynką na jakiejś bezludnej wyspie i uprawiać seks na wszystkie możliwe sposoby.
– Jest pan taki silny.
Komplement wyrwał go z marzenia na jawie. Odchrząknął, by ukryć emocje.
– Tak, ma się tę pałę w rękach. Fuck! Miałem na myśli parę w rękach.
Co za pieprzone przejęzyczenie – pomyślał.
Uporał się z kołem, a stare wrzucił do bagażnika. Wytarł ręce w szmatkę, którą mu podała. Nie zauważył na jej palcu obrączki, więc poczuł, że nie może stracić takiej okazji poznania kobiety z jego snów.
– Dziękuję za pomoc, jak mogę się panu odwdzięczyć? – zapytała blondwłosa, której policzki lekko się zaróżowiły.
– Dać się zaprosić na drinka? – Był bezpośredni, ale po swoim wygłupie nie miał nic do stracenia.
– Och – westchnęła. – Nie mogę, jestem już umówiona – odpowiedziała nieco zaskoczona.
– W takim razie może da mi pani swój numer telefonu? – zapytał niezrażony.
– Niestety, niedługo wyjeżdżam i nie będzie można się ze mną skontaktować – odpowiedziała, dając mu tym samym kosza, albo raczej kopniaka prosto w jaja.
Brakowało tylko, żeby teatralnie się za nie złapał. Skoro nie chciała mieć z nim kontaktu, nie zamierzał dalej naciskać.
– Więc jak chciała się pani odwdzięczyć? – zapytał nieco urażony.
– Pracuję w kancelarii adwokackiej, jeśli kiedykolwiek będzie pan potrzebował porady prawnej, zapraszam serdecznie. – Uśmiechnęła się i wręczyła mu wizytówkę. – Jeszcze raz dziękuję za pomoc i być może do zobaczenia.
Ściskając kawałek papieru w ręce, popatrzył, jak zatrzaskuje za sobą drzwi.
Nie zamierzał wpakować się w kłopoty, aby potrzebny był mu prawnik. Z drugiej strony nigdy nie wiadomo, co może przydarzyć się w życiu. Wsiadł za kierownicę swojego mustanga, odpalił silnik i z piskiem opon ruszył w stronę firmy. Włączył radio, z głośników poleciało Try Better Next Time Placebo.
Następnego dnia miał sporo pracy, musiał uporządkować papierkową robotę.
Samo się nie zrobi – pomyślał, dojeżdżając do komendy.
Odpiął pas bezpieczeństwa i wysiadł z auta, po czym zamknął je pilotem. Tylko idiota chciałby je ukraść pod siedzibą psów, ale takich nie brakowało.
Po drodze do środka spotkał kilku kumpli z policji, z którymi wymienił zdawkowe „Cześć” i uścisk dłoni. Miał nadzieję, że wcześniej żaden z nich nie walił sobie gruchy.
Jego pokój znajdował się na piętrze, dzielił go z dwoma innymi policjantami. Otworzył drzwi i rzucił swoją skórzaną kurtkę na fotel. Westchnął na widok piętrzących się stosów dokumentów, nie lubił papierkowej roboty, wolał pracę na mieście.
Miał przygotować raport, dotyczący rozprowadzania narkotyków na terenie Mokotowa. Zorganizowana grupa sprzedawała dość duże ilości dopalaczy pod przykrywką sklepów z papierosami elektrycznymi i ich wymiennymi wkładami.
Dzieciaki z pobliskich szkół kupowały to gówno, sądząc, że jest niegroźne i da im „niezłego kopa”. Nie zdawały sobie sprawy, w jak wielkim błędzie były i jakie konsekwencje niosło za sobą jego zażywanie.
W jednym z liceów chłopak, nie wiedząc o chorobie serca, zażył dużą dawkę Firestarter i dostał zapaści, zmarł na miejscu. Pogotowie nie miało kogo ratować, zastając trupa. Niestety policja miała związane ręce, gdyż skład tych specyfików nie był na liście zakazanych do obrotu użytkowego.
Najczęściej przestępcy stosowali mieszanki odkamieniaczy do rur, nawozów do kwiatków i trutki na szczury. W taki sposób zmiksowane koktajle powodowały halucynacje i, jak to młodzież nazywa, „odlot”. Interes był w dobrej kondycji, cały czas miał klientów.
Nie zdążył się na dobre rozgościć w komendzie, kiedy wpadł Paweł:
– Chodź, Max! – krzyknął, pokazując, aby z nim poszedł.
– Co jest grane?
– Mamy wisielca w starej kamienicy na Orkana.
– Kurwa, ale się nasiedziałem. Dobra, już idę. – Wyszedł w pośpiechu i zatrzasnął za sobą drzwi.
Wsiedli do nieoznakowanego radiowozu i odpalili koguta. Nie było to daleko, ale nie miał ochoty na stanie w jebanych korkach w Warszawie. Z dyskoteką na dachu zajechali tam w kilka minut. Wejście na klatkę było obstawione przez czarnych, na zewnątrz stała karetka pogotowia. Po wejściu na klatkę czuć było smród rozkładającego się ciała. Wchodząc po starych, drewnianych schodach, włożyli rękawiczki lateksowe. W środku odór był nie do zniesienia, Max rozejrzał się po ścianach, które lata świetności miały już dawno za sobą, na podłodze leżały puste butelki po alkoholu.
– Koleś był amatorem mocnych trunków – powiedział do Pawła, podnosząc pustą butelkę wódki.
– Kurwa! Nie grzeszył też dbałością o porządek. – Kumpel sugestywnie wskazał głową w stronę kuchni, gdzie leżały sterty brudnych talerzy i resztki jedzenia.
– Kto wezwał policję? – zapytał Gośkę, która spisywała zeznania jakiejś kobiety.
– Sąsiadka. – Wskazała na nią ręką.
– Co się stało? – Kostrzewa podszedł do niej, chcąc uzyskać informację.
– Pan Walicki mieszkał obok mnie. – Zanosiła się płaczem. – Widywaliśmy się prawie codziennie na klatce, był dobrym człowiekiem.
Max powstrzymał się przed śmiechem, zawsze ginęli ci najlepsi, wzorowi obywatele, u których nic się nie działo.
– Czy widziała pani ostatnio coś niepokojącego? Ktoś u niego był? Jakieś awantury?
– Nie, chociaż ostatnio byli u niego jacyś dwaj panowie, elegancko ubrani. Myślałam, że to jakaś rodzina.
– Musimy zrobić portrety pamięciowe tych osób, proszę się zgłosić do komendy. Nasz specjalista od rysunku naszkicuje to, co pani zapamiętała.
– Dobrze, przyjdę – zgodziła się kobieta.
Policjanci poszli w stronę pokoju, gdzie znajdowała się większość ekipy. Tomek robił zdjęcia mężczyźnie w średnim wieku, który zwisał na sznurku, uwieszony na haku od żyrandola. Skórę miał siną, widoczne wybroczyny. Miał na sobie starą piżamę w pasy. Wyglądał, jakby wstał z zamiarem popełnienia samobójstwa. W mieszkaniu był straszny zaduch, jakiś wrażliwiec zapewne już dawno puściłby pawia.
Kostrzewa miał ochotę wyrwać się na chwilę z tego syfu. Wyszedł przed blok, odpalając papierosa. Pomyślał, że ten dzień mógłby zakończyć się w inny sposób, Max wolał miło spędzić czas z panią adwokat, ale los chciał inaczej.
Zadzwonił jego telefon, na wyświetlaczu pojawiło się dobrze znane mu imię. Olka. Cóż, z braku laku mógł się z nią spotkać.
Odebrał i usłyszał zmysłowy, kobiecy głos.
– Cześć, Max.
– Cześć, co tam? – odpowiedział znudzony.
– Masz dzisiaj czas? Może spotkalibyśmy się na małe co nieco?
Dobrze wiedział, co miała na myśli. Lubiła seks, podobnie zresztą jak on. Tylko że nie bawił się w związki, interesowało go jedno – przyjemność i do widzenia.
– A co chciałabyś robić? – zapytał zaciekawiony.
– Mam ochotę robić z tobą niegrzeczne rzeczy. Może chciałbyś się zabawić tak jak ostatnio? – zapytała kokieteryjnie.
– W sumie czemu nie, skoro znów chcesz.
Usłyszał westchnienie.
– O której mam być? – zapytała podniecona.
– Przyjdź koło dziewiętnastej do mojego mieszkania.
Zakończył rozmowę, zamyślając się, jakby to było pieprzyć na stole w salonie panią adwokat ubraną w pończochy i szpilki. Cóż, nie będzie mu dane spotkać się z seksowną blondynką, więc skupił się na tym, co tu i teraz.
Wrócił do bloku, a potem do firmy, by spisać raport z nieboszczyka, a przy okazji dokończyć jeszcze kilka raportów. Widząc, że jest siedemnasta, skończył pracę i pożegnał się z kumplami z pokoju.
W drodze do mieszkania, po przedarciu się przez korki, zrobił zakupy w markecie spożywczym. Przygotował sobie późny obiad i otworzył piwo, oglądając przy tym skróty meczów. Widząc zbliżającą się porę seksspotkania, wziął szybki prysznic i owinięty w ręcznik wyszedł do pokoju, w tym samym czasie usłyszał dzwonek do drzwi.
Po otwarciu zobaczył Olkę ubraną w dopasowany czarny płaszcz. Jej brązowe kręcone włosy opadały rozpuszczone do ramion, na ustach miała bordową szminkę. Niewiele myśląc, pociągnął ją do środka. Kiedy przekroczyła próg mieszkania, zdjęła okrycie wierzchnie, a jego oczom ukazał się czarny komplet bielizny oraz pończochy w tym samym kolorze. Szybko podszedł do niej i złapał za szyję, mocno całując, drugą ręką objął jej pośladek. Kiedy oderwali się od siebie, uniósł ją, a ona oplotła go nogami wokół pasa. Jego ręcznik zsunął się, ukazując naprężoną męskość.
– Stęskniłam się za tobą – wyszeptała, między pocałunkami.
On jej nie odpowiedział, bo nie czuł nic podobnego. Potrzebował jedynie spuścić z kija po kilku dniach abstynencji od seksu. W tym celu posadził ją na stole w salonie. Rozpiął stanik, który opadł na jej ciało, potem zsunął majtki i odrzucił na bok bieliznę. Pieścił palcami jej cipkę, a kiedy poczuł, jak się na nich zaciska, wbił się w nią bez ostrzeżenia. Posuwał ją mocno i szybko, dążąc do spełnienia. Nie było w tym uczuć, jedynie zwierzęce zachowanie.
Kiedy osiągnął spełnienie, odsunął się od niej, by wyrzucić zużytą prezerwatywę do kosza.
– Dzięki, było miło. Możesz już iść do domu – powiedział szorstko.
– Tylko tyle masz mi do powiedzenia? – zapytała rozpaczliwie.
– Cóż, wiedziałaś, czego możesz się po mnie spodziewać, nie łączy nas nic więcej niż seks – powiedział kpiąco Kostrzewa.
– Jak zwykle to samo. – Zaczęła w pośpiechu wkładać bieliznę i płaszcz.
– Nie zaczynaj znowu tej samej gadki – odparł znudzony.
– Jeszcze tego pożałujesz! – Wściekła wycelowała w niego palec.
– Nie obiecuj, nie obiecuj.
Włożył biały T-shirt i czarne bokserki. Był rozluźniony i miał w dupie to, co sądziła Olka. Od początku mówił jej, że mogą być kumplami od seksu i nikim więcej. Po chwili usłyszał trzaśnięcie. Upewniając się, że wyszła, zamknął drzwi. Włączył telewizor i rozłożył się na kanapie.
ROZDZIAŁ 2
– Ile można się szykować?
Amelia usłyszała zniecierpliwiony głos swojego narzeczonego, kiedy zakładała kolczyki przy toaletce w sypialni. Grzesiek był średniego wzrostu blondynem o zielonych oczach i postawie sugerującej, że rzadko odwiedzał siłownię.
– Już kończę, nie musisz się tak denerwować. Złość piękności szkodzi, kochanie – odpowiedziała lekko zalotnym tonem.
Przygotowywała się do ważnego wyjścia na galę palestry warszawskiej, która miała odbyć się w auli politechniki.
Musiała dobrze wyglądać, w końcu reprezentowała kancelarię, w której pracowała. Włożyła długą, burgundową suknię z rozporkiem do połowy uda, bez ramiączek, do tego woalowy szal w podobnym kolorze. Włosy uczesała w delikatne fale jak Kim Basinger w Tajemnicach Los AngelesCurtisa Hansona. Zrobiła nieco mocniejszy makijaż niż zwykle, podkreślając usta szminką w kolorze wiśni.
– Wyglądasz pięknie, wszyscy będą mi ciebie zazdrościć. – Grzesiek pocałował ją w skroń. – Już się tak na mnie nie dąsaj, wiesz, że nie lubię się spóźniać – dodał z uśmiechem.
Mieszkali na strzeżonym osiedlu na Wilanowie. Ich apartament był dość duży, miał przestronny, jasny salon połączony wyspą z kuchnią, trzy sypialnie i dwie łazienki. Amelia dostała go od ojca po zdaniu aplikacji adwokackiej.
Zjechali windą do złotego mercedesa stojącego na parkingu podziemnym. Jechali przez oświetlone nocą ulice Warszawy, jak na marzec było w miarę ciepło. Na jednym z mijanych billboardów była reklama koncertu zespołu Muse, który miał odbyć się na stadionie narodowym w lato. Kobieta chciała się na niego wybrać za pół roku. W dzisiejszych czasach, kiedy rządziły różne choroby, nic nie było pewne, trzeba było cieszyć się każdym dniem. Słysząc w radiu słowa piosenki Bryskiej „Pocałuj mnie lato/ Bo czuję nostalgię/ Jak Lana Del Rey/ Mam summertime sadness”2, przypomniała sobie, jak jeszcze w zeszłe lato odwiedzała swoją babcię mieszkającą na wsi, a teraz jej zabrakło. Zabrał ją rak, który nie dał jej szans na walkę. Dowiedziała się o nim na miesiąc przed śmiercią.
Zaparkowali obok gmachu głównego Politechniki Warszawskiej. Przed wejściem widać było udekorowane schody, na których rozłożono czerwony dywan, a reflektory oświetlały ściany budynku. Na dziedzińcu gromadzili się elegancko ubrani mężczyźni w smokingach i garniturach, wraz z kobietami w sukniach wieczorowych. Widać było kilku fotoreporterów, którzy robili zdjęcia tego wyjątkowego wydarzenia.
Amelia z Grześkiem weszli do głównej auli, popijając szampana, otrzymanego od kelnera przy wejściu, zajęli miejsca przy stoliku z ich nazwiskami.
W pewnym momencie kobieta poczuła, że ktoś intensywnie jej się przygląda. Zaczęła rozglądać się po sali i wtedy go dostrzegła. Postawny mężczyzna, około dwóch metrów wzrostu, z krótko przystrzyżonymi, ciemnymi włosami, w eleganckim, czarnym smokingu popijał bursztynowy płyn z kryształowej szklanki, uśmiechając się cwaniacko. Obok niego stała ładna brunetka w beżowej sukni na ramiączka.
Mężczyzna coś do niej powiedział i oboje oddalili się do głównego holu.
Na scenę, znajdującą się przed stolikami, wszedł prezes Lawyer Center Club, który przemówił do zgromadzonych na temat osiągnięć w minionym roku.
Podczas wręczania nagród Amelia za swoimi plecami poczuła czyjąś obecność. Odwróciła się, a za jej krzesłem stał mężczyzna, który wcześniej jej się przyglądał.
– Pani pozwoli, że się przedstawię, Jurij Petrow – powiedział z wyraźnym rosyjskim akcentem.
– Amelia Malinowska – odpowiedziała z lekką niepewnością.
– Miło mi panią poznać – dodał i pocałował ją w rękę.
– A to mój narzeczony Grzegorz Baranowski. – Amelia wskazała swego towarzysza.
– My się znamy. – Rosjanin dość mocno uścisnął jego dłoń, sądząc po grymasie na twarzy prawnika.
Po oficjalnej części gali przyszedł czas na bal. Z głośników zaczęła lecieć taneczna muzyka. Goście bawili się w rytmie przebojów zarówno z lat osiemdziesiątych, dziewięćdziesiątych, jak i współczesnych. Kiedy zagrali Feel it Michele’a Morrone’a, do tańczącej pary narzeczonych podszedł Rosjanin i stanowczym głosem szepnął:
– Odbijany.
Grzesiek przekazał rękę Amelii bez żadnego zająknięcia.
Poczuła na swym ciele pewny chwyt Jurija, który objął ją w pasie.
– Mamy kilka wspólnych interesów, pani Malinowska – powiedział, patrząc przeszywająco w jej oczy.
– Nie przypominam sobie, abym prowadziła jakiś nielegalny handelek na bazarku. – Uśmiechnęła się do niego złośliwie.
– Och, jaka jest pani dowcipna – odparł Jurij.
– Skoro porównanie do sklepikarza uważa pan za żart, to tak, mam poczucie humoru – dodała pewnie.
– Cenię w ludziach zabawę słowną. Nie każdy to potrafi – skomplementował ją, na co poczuła ciepło na policzkach.
– Cieszę się, że mogę pana usatysfakcjonować.
– Och, zapewne, mogłaby pani znacznie więcej, lecz niestety nie przyszła tu sama, podobnie zresztą jak ja.
Spojrzała na niego zdziwiona.
– Co pan insynuuje? – zapytała zdenerwowana.
– To, że odkąd panią zobaczyłem, chętnie poznałbym dogłębnie na każdy możliwy sposób.
Amelia przełknęła nerwowo ślinę, czując się nieswojo.
– Cóż, dziękuję za taniec, panie Jurij – odpowiedziała zmieszana.
– Proszę o mnie pamiętać – przykazał i pocałował ją w rękę, po czym zaczął się oddalać. – Myślę, że jeszcze nie raz się spotkamy! – dodał z cwanym uśmieszkiem, znikając w tłumie tańczących gości.
Wróciła do stolika, zastając Grześka, który wlewał w siebie alkohol. Wyglądał dosyć dziwnie, jakby intensywnie o czymś myślał.
– Przeszkadzam? – zapytała, nie kryjąc irytacji.
– Amelia? Co to za złośliwy ton? – parsknął kpiąco.
– Zostawiłeś mnie samą z nieznajomym. Dziwnie czuję się przy tym Rosjaninie. – Na samą myśl o nim poczuła ciarki. – Dobrze go znasz?
– Ja… niezbyt dobrze. – Wychylił kolejny kieliszek wódki.
– Hola! Nie za szybkie tempo sobie narzuciłeś? – Chciała przytrzymać jego rękę, którą wyszarpnął.
– Nie interesuj się! – odwarknął. – Lepiej idź sobie jeszcze potańczyć.
Miała dość jego chamskiego zachowania wobec niej. Najpierw wepchnął ją w objęcia jakiegoś nieznajomego faceta, a teraz udawał zazdrość.
– Ja wracam do domu. Na dzisiaj starczy mi tej zabawy. – Przysunęła krzesło do stolika. – Jedziesz ze mną? – zapytała, na co on pokręcił głową.
Wychodząc z balu, zabrała swoje okrycie z szatni. Przed budynkiem złapała taksówkę, która odwiozła ją wprost do mieszkania.
Wzięła szybki prysznic, włożyła koszulkę nocną i ułożyła się na łóżku. Zamknęła oczy i próbowała zasnąć. Kiedy była już bliska zapadnięcia w sen, poczuła odór alkoholu, a potem jak coś ciężkiego opada na materac.
– Przepraszam, że to spieprzyłem.
Tylko tyle usłyszała, a potem było już tylko chrapanie. Nie wiedziała, co Grzesiek miał na myśli, ale zrzuciła to na jego upojenie alkoholem.