Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Autor zabierze Państwa w podróż na Węgry – bliskie, a jednak tak dalekie, znane, a jednak jeszcze nieodkryte, pełne fascynujących tajemnic przeszłości, niezwykłych zabytków, znakomitych win (i kilku sikaczy), gorących źródeł, kiełbasy z Gyuli i ceramiki Zsolnaya. Będziemy więc podążać za kardynałem Mindszenthym Kocią Ścieżką do katedry, z powodu której przesunięto pałac królewski, a razem z Istvánem Dobó pokrzepimy się zacnym bikavérem i odeprzemy ataki nieprzeliczonych hord Ahmeda Paszy; dowiemy się, co wspólnego ma segedyńskie czerwone złoto i Nobel za odkrycie witaminy C, uronimy łzę nad miłością Sandora i Juliszki, a melancholię strzepniemy z rzęs w pusztańskiej czardzie, tańcząc czardasza w kompanii niesfornych betiarów. Zobaczymy też, dlaczego wizja pewnego papieża sprawiła, że Bolesław Chrobry musiał czekać 25 lat na swoją koronę, i jak Węgrzy przyczynili się do cudu nad Wisłą. Śladami dobrego króla Macieja – wielkiego syna wielkiego ojca – poznamy historie zwykłych ludzi.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 337
Projekt okładki i stron tytułowych Anna Damasiewicz
Redaktor prowadzący Sylwia Ciuła
Redaktor merytoryczny Bogusław Brodecki
Redaktor techniczny Elżbieta Bryś
Korekta Grażyna Ćwietkow-Góralna
Copyright © by Bellona Spółka Akcyjna, Warszawa 2016 Copyright © by Andrzej Hildebrandt, Warszawa 2016
Zapraszamy na strony: www.bellona.pl, www.ksiegarnia.bellona.pl
Dołącz do nas na Facebookuwww.facebook.com/Wydawnictwo.Bellona
Nasz adres: Bellona SA ul. Bema 87, 01–233 Warszawa Dział Wysyłki: tel. 22 457 03 02, 22 457 03 06, 22 457 03 78 fax 22 652 27 [email protected]
Hej-że, karczmarko, złota dziewczyno, Staw tu przed nami najlepsze wino Niech będzie stare, niech będzie czyste, I, jak mój młody konik, ogniste[1].
I teraz możemy zaczynać naszą węgierską opowieść. Na samym początku muszę się przyznać, że Węgry uwielbiam, dlatego opowieść, którą Szanowny Czytelnik trzyma w dłoniach, może być nieco stronnicza. Gdy wojażuję po Europie, na Węgry zawsze wpadam jak do domu, bo tak się tam czuję. Kiedyś pod Zagrzebiem na autostradzie coś mi stuknęło w skrzyni biegów. I nagle z biegów w mojej alfie miałem do dyspozycji tylko dwójkę, czwórkę i szóstkę. Na pewno w Chorwacji jest cała masa sympatycznych i kompetentnych mechaników, wyposażonych w odpowiednie narzędzia i dysponujących rakiją dla takich jak ja ofiar losu, ale uznałem, że na owych trzech biegach jakoś dociągnę na Węgry, tym bardziej że nie przepadam za rakiją, a od graševiny wolę hárslevelű. Dzielna alfa dotoczyła się do granicy, a ponieważ było to w czasach, kiedy węgierska M7 jeszcze tam nie dochodziła, bocznymi drogami zacząłem przemykać się w stronę Peczu. Jeśli już grozi mi czekanie na naprawę auta, to:
– lepiej na Węgrzech,
– jeszcze lepiej w jakimś ładnym miejscu,
gdzie na pewno jest serwis alfy.
Okazało się zresztą, że to tylko wyciekł płyn ze skrzyni, i naprawa wbrew moim obawom[2] trwała może godzinę, ale sam fakt, iż tłukłem się niesprawnym samochodem 200 km, by naprawili go w oswojonym miejscu, coś mówi – może o Węgrzech, a może o mnie.
Za każdym razem gdy wjeżdżam na Węgry, zwłaszcza od południa, oddycham głębiej i czuję się swobodniej. Węgierski dyplomata i podróżnik Imre Josika-Herczeg tak pisał o przekraczaniu granicy węgiersko-rumuńskiej w latach trzydziestych XX wieku: „nie jest się już na Bałkanach, ale w Europie Środkowej. Od razu widać tę różnicę pomiędzy Wschodem a Zachodem. Indolencja, korupcja i nieporządek zmieniają się w czystość, zorganizowanie i efektywność cywilizacji Zachodu”[3]. Może odrobinę przesadzał, ale coś w tym, moim zdaniem, jest.
Kiedy pytałem swoich studentów, z czym kojarzą im się Węgry, odpowiedzi padały różne. Papryka, Balaton, Budapeszt, „Polak, Węgier dwa bratanki”, niemożliwy język, wino i gulasz występowały jednak w pierwszej dziesiątce. Robert Makłowicz, z którym dzielę zamiłowanie do Madziarów i madziarskości, tak pisał do Piotra Bikonta: „Piotrze drogi! Wiesz dobrze, że jestem chodzącą ilustracją przysłowia o polsko-madziarskim braterstwie, znasz mą predylekcję do wędzonej słoniny, kaloczańskiej papryki, salami Herza i Picka, kiełbasy z Gyula i gruszkowej palinki. Wiesz, jak lubię moczyć swe obłe ciało w termalnych źródłach, bijących co krok z głębi żyznej ziemi Węgierskiej Wielkiej Niziny. Pamiętasz, co czuję, gdy strun skrzypiec dotyka Lajko Felix, a z kociołka unoszą się opary pontyhalászlé, czyli mocno paprykowanej zupy z karpia”[4].
Podpisuję się pod tym (może z wyjątkiem palinki) wszystkimi czterema łapami. Moje Węgry to zdecydowanie bardziej Węgry Roberta Makłowicza – ze wspaniałymi zabytkami, ciepłymi źródłami, basenami, pysznym winem, pięknymi kobietami, bograczami, pogaczami i segedyńską papryką, a nie Węgry Krzysztofa Vargi czy Andrzeja Stasiuka, pełne posępności, dworców kolejowych, kwaśnych kékfrankoszy, samobójców, przygnębiających obchodów dnia św. Stefana czy paskudnych warzyw w occie. Bardzo cenię przenikliwą prozę Vargi i mocno indywidualistyczną percepcję rzeczywistości prezentowaną przez Stasiuka, ale mojemu obrazowi Węgier narracja Makłowicza odpowiada o wiele bardziej, a od Gloomy Sunday[5] wolę Dziewczynę o perłowych włosach[6].
Propagujemy razem z Futrzakiem[7] Węgry dość intensywnie również wśród naszych znajomych, zabierając ich tam w dziwne miejsca i wmuszając różne rzeczy do picia i do jedzenia. Skutki są różne, ale większości się podoba, a jednemu nasze węgierskie peregrynacje tak przypadły do gustu, że zaczął nawet studiować hungarystykę. Chciałbym niniejszym podziękować Wam wszystkim, a szczególnie Mai i Tomkowi (za sesje pod murami i Tokaj), Blance i Rafałowi (za burzowego grilla w „Bachusie” i kalambury w basenie), Kasi i Arturowi (za taniec wampirów nad Balatonem i winną Colę), Milenie i Pawłowi (za pokaz fizyki oraz deszczowy Eger) oraz Julii i Łukaszowi (za taras w Ostrzyhomiu i Hajrá!). Wasze towarzystwo czyni poznawanie Węgier jeszcze bardziej fascynującym.
Ciekawych rzeczy na Węgrzech nie brakuje, a nie najmniejszą rolę w poznawaniu tego kraju odgrywa jego kuchnia. Wielokrotnie zdarzało nam się pędzić kilkaset kilometrów, żeby zjeść zupę rybną w Baja, karpia w czosnku w Balatonfüred czy dziczyznę w sosie z owoców leśnych w Balatonberény (pozdrowienia dla László Kovácsa!).
Na Węgrzech nie brakuje pysznego, naturalnego jedzenia, a kuchnię węgierską można smakować zarówno w wersji siermiężno-ceratowej (co nie oznacza, że jedzenie tam podawane jest gorsze, po prostu właściciele takich jadłodajni skupiają się na tym, co ważne, czyli na jedzeniu, a nie na dyrdymałach w rodzaju śnieżnobiałych obrusów), turystyczno-standardowej, jak i snobistyczno-wypasionej. Lokale takie jak „Vendéglő a Régi Hídhoz” w Segedynie, „La Maréda” w Győr czy „Prímás Pince” w Ostrzyhomiu prezentują nowoczesne podejście do dań węgierskich, zaprawiając je nutką dekadencji i łamiąc utarte standardy przygotowania choćby marhapörkölt.
Znakomitych potraw na Węgrzech jest mnóstwo, a moja bardzo subiektywna pierwsza piątka to gulasz z jelenia (szarvaspörkölt – pamiętajmy, że gulasz w formie kawałków mięsa na talerzu to po węgiersku pörkölt, a gulyás to zupa gulaszowa), smażony boczek z mangalicy (włochata świnia występująca na puszcie, niestety rzadko) i paprykowa kiełbasa z Gyuli, a jako przegryzka – pogacze (pogácsa – bułeczki z różnym nadzieniem, najczęściej wytrawne) i zawijańce, zwane też ciastkami kominowymi (kürtőskalács). Jeśli Szanowny Czytelnik nie może akurat wyskoczyć na Węgry i dokonać osobistej degustacji któregoś z tych smakołyków, to przynajmniej niech o nich poczyta, a może i spróbuje zrobić je samemu – polecam w tej materii znakomitą książkę Tadeusza Olszańskiego Nobel dla papryki[8].
Oto świnki mangalice, źródło pysznego boczku, pasące się na puszcie
Zjadłszy i popiwszy godnie (węgierskie wina otrzymały w książce niniejszej własny rozdział, a woda mineralna również jest na Węgrzech wyśmienita), można popodziwiać piękne okoliczności przyrody. O miastach, wioskach, miasteczkach i zabytkach przeróżnego autoramentu jeszcze napiszę, a tymczasem przypatrzmy się ludziom.
Węgrzy to lud dumny, ale legendy o ich pochodzeniu od Hunów Attyli należy raczej włożyć między bajki, choć imię Attyla jest nad Dunajem niezwykle popularne. Bez wątpienia natomiast są to synowie stepów, wojowniczy i awanturniczy potomkowie bitnych wojów Árpáda. Cechą wspólną dla wszystkich chyba Węgrów jest świadomość ich odrębności, swoistego niedopasowania i wklinowania pomiędzy obce etnicznie żywioły germańskie i słowiańskie. Są Węgrzy narodem wizjonerów w rodzaju Kossutha czy Petőfiego, ale także ludzi ciężkiej, organicznej pracy, jak Széchenyi czy Deák, czasem trwających na posterunku wbrew wszelkiej nadziei, jak Teleki czy Tisza, a najczęściej wymykających się jednoznacznym osądom, jak Horthy[9]. Szeroko znana jest też osobliwa sympatia Węgrów i Polaków, której kilka przejawów zamieściłem w rozdziale Węgrzy a Polacy. Ta sympatia wynika być może z tego, że zdaniem sporej części mieszkańców obu krajów zostały one okrutnie przez historię pokrzywdzone. Być może owej traumie narodowej należy przypisać fakt, że odsetek samobójców wśród Węgrów należy do najwyższych na świecie. Węgierski hymn narodowy przypomina bardziej posępne Z dymem pożarów Ujejskiego niż dziarski Mazurek Dąbrowskiego. Kiedy jednak Węgrzy nie patrzą na życie spode łba, potrafią wspaniale się nim cieszyć, o czym świadczyć może ogromna liczba różnego rodzaju Festiwali Wina (najsłynniejszy odbywa się we wrześniu w Budapeszcie), Kalejdoskopów Kociołka, Paprykowych Parad, Cebulowych Combrów i innych imprez kulinarno-ochlajowych.
Węgrzy również z upodobaniem organizują różnego rodzaju wybory miss – od Miss Południowego Balatonu i Miss Wielkiej Równiny po Miss Kociołka (autentyk!), czemu się akurat nie dziwię, bo Węgierki są moim skromnym zdaniem najładniejsze w Europie[10]. Jeśli ktoś chciałby zweryfikować to twierdzenie, ma trzy możliwości. Pierwsza – wstukać w wyszukiwarkę internetową: Evelin Beres, Andrea Osvart, Аnnamaria Rakosi czy Anett Maximovits. Druga to pojechać na Węgry, np. do Peczu czy Egeru, zamówić sobie kawę melanż gdzieś przy Király utca (w Peczu) albo na bulwarze Széchenyiego (w Egerze) i pogapić się trochę. Trzecia – w czasie pobytu na Węgrzech podchodzić do okien wystawowych i oglądać prezentowane tam zdjęcia klasowe absolwentów szkół średnich (jest to zresztą osobliwa praktyka wspólna dla wszystkich krajów Korony św. Stefana). Kobiety na Węgrzech są nie tylko piękne, ale ucieleśniają one starożytny ideał kalokagatii[11]: wedle słów wspomnianego Széchenyiego, to „wielkoduszne córy ojczyzny węgierskiej”, a „wszystko, co wielkie i piękne, co nas, mężczyzn, podnosi, idzie od was; aniołami jesteście opiekuńczymi cnót domowych i miłości ojczyzny; wszystkiemu wdzięk szlachetny nadajecie, proch wznosicie ku niebu, śmiertelne ku nieśmiertelności”[12].
Mam nadzieję, że Szanowny Czytelnik został już odpowiednio zachęcony do przeczytania następnych stronic, a może i do osobistych odwiedzin w naddunajskim kraju. Co do pierwszego, mam nadzieję, a co do drugiego pewność, że żałował tego nie będzie.
Na koniec chciałbym podziękować tym wszystkim, którzy reagowali na moje rozpaczliwe popiskiwania i pomagali mi w żmudnym procesie składania literek, czyli moim niestrudzonym i krytycznym recenzentom – Państwu Edziopom, Julii, Pawłowi i Tomkowi; Węgierskiemu Jeżowi za jego liczne a celne uwagi, a mojemu redaktorowi z Bellony, panu Brodeckiemu, za utrzymywanie mnie w ryzach, sugestie oraz ciekawą polemikę. Oczywiście, wszystkie błędy wpadają wyłącznie na moje konto. Futrzakowi natomiast dziękuję za wszystko – za to, że dała się taszczyć do różnych miejsc, którym „koniecznie musiałem zrobić zdjęcie”, i za cierpliwość w czytaniu ze zrozumieniem o nieludzkich czasem porach. A najbardziej za to, że była.
Segedyn, Eger, Gyula, Warszawa, maj 2015 – styczeń 2016.
1 S. Petőfi, Stoi karczemka na końcu wioski..., tłum. A. Lange, Poezje wybrane. Sándor Petőfi, wybór I. Csapláros, Warszawa 1973, s. 113.
2 I wszystkim dowcipom o alfach i alfistach.
3 I. Joschika-Herczeg, Hungary. After a Thousand Years, Safety Harbor 2000, s. 9 [wszystkie cytaty z nietłumaczonych na język polski pozycji w tłumaczeniu autora].
4 R. Makłowicz, Serce zgubiłem za miedzą, „Wprost” 2002, nr 17.
5 Szomorú vasárnap,węgierska, mocno dołująca piosenka, zwana hymnem samobójców. Samobójstwo popełnił zresztą sam jej autor.
6 Gyöngyhajú lány, przebój grupy Omega z 1969 r. Większości Czytelników pewnie bardziej znany z wersji Scorpionsów.
7 Moja towarzyszka życia, bez której nawet na Węgrzech byłoby o wiele smutniej.
8 Tytułowy Nobel dotyczy profesora Alberta Szent-Györgyi, który otrzymał go za wyodrębnienie witaminy C, a witaminę tę znalazł w segedyńskich paprykach, zwanych czerwonym złotem...
9 Wszystkie te nazwiska napotka Czytelnik nieco dalej.
10 Tutaj Futrzak zgłasza votum separatum i dodaje, że jej zdaniem to Czarnogórki. Chyba musimy dokonać kolejnej porównawczej wizji lokalnej.
11Pojęcie z zakresu kultury antycznej łączące doskonałość moralną i fizyczną (wszystkie przypisy oznaczone asteryskiem pochodzą od redakcji).
12 Za: M. Zdziechowski, Węgry i dookoła Węgier. Szkice polityczno-literackie, Wilno 1933, s. 30.
Większość cudzoziemców przybywających na Węgry, nawet tych mówiących różnymi językami, ogarnia przerażenie językiem węgierskim, jako że nie jest on podobny do niczego. Części Polaków kołacze się w głowie, że węgierski należy do języków ugrofińskich (używając współczesnej nomenklatury: uralskich), może więc chociaż Finowie coś rozpoznają? Rozpoznać mogą, 200 podstawowych słów brzmi nieco podobnie, choć tylko trzy są prawie dokładnie takie same: krew – vér / veri, miód – méz / mesi, masło – vaj / voi. Najbliższym węgierskiemu jest inny język uralski, mansyjski, którym mówi jakieś 3000 Mansów na Uralu. Dla językoznawców węgierskich kwestia pochodzenia ich języka była kwestią polityczną – w XIX w. toczyła się nawet swoista wojna językowa pomiędzy frakcją ugrofińską a turecką[13]. Czy zatem węgierski jest trudny? Tak i nie.
Węgierski jest językiem aglutynacyjnym, czyli poszczególne elementy niejako doklejane są do głównego wyrazu (rdzenia):
macska – kot
macskám – mój kot
ház – dom
házak– domy
házam– mój dom
házaim – moje domy
Veszprém – Veszprem
Veszprémben – w Veszprem
Możemy to sobie połączyć, np. házaimban– w moich domach (jest – ban, a nie – ben, z uwagi na fenomen zwany harmonią samogłosek...). Jest to dość logiczne, o ile nie będziemy podróżować. Tutaj bowiem na gramatykę ma wpływ kryterium geograficzno-historyczne. Jeśli np. miasto, do którego jedziemy, historycznie znajdowało się na terenie krajów Korony św. Stefana, to jedziemy na niego, np. Budapestre, jeśli nie, to tak jak po polsku do niego, np. Krakkóba. Oczywiście są wyjątki.
Aglutynacja powoduje również, że dość łatwo mówić po węgiersku, a dość trudno mówić dobrze. Znajomi, z którymi jeździmy na Węgry, szybko zauważają, że sporo rzeczowników zbiorowych kończy się na – ság – ség, np. szabad – wolny, szabadság – wolność. Kolega poszedł kiedyś kupić mleko w sklepiku na rogu, dopytawszy się wprzódy, że mleko to tej. Sprzedawczyni jednak w żaden sposób nie mogła go zrozumieć, toteż zrozpaczony w końcu wykrzyknął mlekoszag! I podziałało.
Rzeczowniki w węgierskim nie odmieniają się przez przypadki, a raczej końcówki okolicznikowe są do rzeczowników doklejane. Dlatego w różnych źródłach możemy znaleźć następujące ciekawe informacje:
– w węgierskim nie ma przypadków,
– w węgierskim jest około 18 przypadków,
– nie wiadomo dokładnie, ile jest przypadków w węgierskim, ale może nawet i 28.
Za to liczba mnoga jest do niczego nieprzydatna, jeśli bowiem rzeczownik występuje z liczebnikiem, jest w liczbie pojedynczej – np. két macska – dwa kot. Rzeczownik jednak, nawet odmieniany przez 28 przypadków, to nic w porównaniu z czasownikiem.
Po pierwsze, węgierski jest jednym z nielicznych języków świata, który ma dwie zupełnie odmienne koniugacje – przedmiotową i podmiotową. Jeśli wiemy, o co nam chodzi, używamy koniugacji określonej (przedmiotowej), jeśli nie wiemy, podmiotowej.
Zatem powiemy alányokat szeretem[14] (lubię dziewczęta, dokładnie przedimek określony / dziewczyna – l.mn. – końcówka biernika / lubię. Dziewczyny są w sumie nieokreślone, bo lubię wszystkie, ale ten przedimek określony na początku determinuje nam koniugację), ale szeretek élni[15] (lubię żyć).
Podobnie Látsz egy lányt? – czy widzisz dziewczynę – jakąkolwiek dziewczynę (pytanie na miejscu np. w klubie gejowskim). Látod ezt a lányt? – czy widzisz dziewczynę – tę konkretną, ale laska, nie?
Po drugie, biorąc pod uwagę dwie koniugacje, dwa czasy (czas przyszły tworzony jest poprzez czasownik posiłkowy), pięć trybów oraz wszystkie możliwe przedrostki i przyrostki, jeden węgierski czasownik może mieć nawet 5070 form[16]. Za to w węgierskim nie ma rodzajów gramatycznych (tu trzeba uważać, bo np. szeretem őt znaczy albo „kocham ją”, albo „kocham jego”) i w zasadzie nie ma strony biernej.
Istnieją jednak dość silne związki pomiędzy węgierskim a polskim, sprawiające, że nie jest on tak całkiem obcy. Na przykład pierwsza książka po węgiersku[17] została wydana w Krakowie (w roku 1533, a jej tytuł w ówczesnej węgierszczyźnie brzmiał: Az zenth Paal leueley magyar nyeluen, czyli Listy św. Pawła w mowie węgierskiej). Kilka słów węgierskich to bezpośrednie zapożyczenia z polskiego, np. cseresznye (wym. czeresnie) czy galamb (wym. golomb). Sporo innych to słowa słowiańskie, wspólne obu językom:
pecsenye (wym. peczenie) – pieczeń
patak (wym. potok) – potok
kacsa (wym. koczo) – kaczka
málna (wym. malno) – malina
káposzta (wym. kaposto) – kapusta
Również najpopularniejsze przekleństwo polskie brzmi dokładnie tak samo po węgiersku, wprawiając Włochów w przerażenie, bo myślą że w obu krajach tylko zakręty i zakręty[18].
Niestety, żeby nie było za łatwo, węgierski usiany jest też pułapkami, które wyglądają znajomo, ale znaczą coś zupełnie innego, np.:
bor (wym. bor) – wino
kasza (wym. koso) – kosa
duda – (wym. dudo) – kobza, ale w slangu także cycki[19]
család – (wym. czolad) – rodzina
cipő (wym. cipo) – but
ruha (wym. ruho) – ubranie
fiút (wym. fiut) – chłopca
kutas (wym. kutosz) – namiot, harpun albo studzienny
Węgrzy mają również dwa słowa na czerwony: piros i vörös (wym. weresz). Nikt nie wie dlaczego, a różnice odcieni między tymi kolorami (podobno jest jakaś) może wychwycić chyba tylko najstarsza starowinka na Węgrzech. Zapamiętajmy więc tylko kilka najważniejszych i życiowych przykładów – wino jest vörös, ale papryka piros; Czerwony Kapturek to Piroska, ale Czerwony Krzyż to Vöröskereszt; czereśnia jest piros, awiśnia vörös. Lampa jest piros, kiedy chodzi o czerwone światło (np. na semaforze), ale dzielnica czerwonych latarni to już vöröslámpás negyed[20]. Bez vörös bor ani rusz...
Znajomy mieszkał kiedyś na Węgrzech i znał trochę węgierski. Wiedział na przykład, że przymiotniki tworzy się od rzeczowników, dodając do nich – i, np. Eger – egri (egerski), tűz (ogień) – tűzi (ognisty) itd. Wiedział, że bułka to zsemle, a pszenica buz. Chodził więc codziennie do piekarni i prosił o pszenne bułeczki – buzi zsemle (wym. buzi żemle). Sprzedawczyni uśmiechała się do niego promiennie i wręczała żądane pieczywo. Dopiero rok później dowiedział się, że akurat pszenica to wyjątek, przymiotnik pszenny brzmi buza, a buzi znaczy „pedalski”[21]. Tak się przejął, że zmienił piekarnię.
Jeśli natomiast chodzi o wymowę węgierską, to dwie litery nastręczają szczególnych trudności Polakom – s/sz oraz é. To, że węgierskie s wymawiamy jak sz, a sz jak s, to jeszcze pół biedy, chociaż wszyscy znajomi przez jakiś czas po powrocie z Węgier mówią szauna, szolarium czy syba. Natomiast różnica pomiędzy e (wymawianym prawie jak polskie e) a é (wymawianym jak – ej lub – yj) może dla nas skończyć się w areszcie za obrazę władzy. Policja po węgiersku to rendőrség (wym. rendorszejg), z owym „e z kreseczką”. Jeśli przeczytamy je jako „e bez kreseczki”, czyli rendőrseg (rendorszeg), to właśnie strasznie obraziliśmy policjanta, stwierdzając, że dupa z niego, nie stróż prawa (dokładnie powiedzieliśmy stróż prawa dupa). Bardzo ładnie widać to na przykładzie nazwie ulicy Szegedyńskiej w Warszawie... Węgierskie miasto Szeged nazywa się po polsku Segedyn. Włodarze Warszawy nie popisali się znajomością języków (albo przyoszczędzili na konsultancie), bo ulica powinna nazywać się Segedyńska. Szeged (wymawiany tak, jak pisze się po polsku) znaczy „twoja dupa”. Mieszkańcy, dowiedziawszy się o problemie, mimo to gremialnie odrzucili zmianę nazwy ulicy, gratuluję więc im niniejszym mieszkania przy ulicy Twojodupnej.
Porzućmy na chwilę sferę profanum i śladem muz (po węgiersku a múzsák) udajmy się na chwilkę na Parnas[22], by posłuchać rezydujących tam poetów. Węgierska poezja nie jest zbyt znana poza granicami Węgier, a zwłaszcza wśród ludzi nieznających węgierskiego[23], bo bardzo dużo traci w tłumaczeniu – swój posmak, wieloznaczność słownictwa, mnogość przymiotników, aliteracje i asonanse. Rytm poezji węgierskiej, podobnie jak samego języka, też jest niezwykły – akcent pada zawsze na pierwszą sylabę każdego słowa, co w recytacji przypomina nieco pieśni ludów pierwotnych. Madziarzy rozmiłowani są w swojej poezji, a edycje tomików poezji rozchodzą się na Węgrzech w setkach tysięcy egzemplarzy (niezły wynik jak na kraj zamieszkany przez niecałe 10 milionów ludzi). Mój wydawca nie chciał wierzyć w te setki tysięcy i pytał, czy na pewno nie chodzi mi o tysiące. Kiedy potwierdziłem, dziwnie pobladł i złapał się za serce. Poezja jest dla Węgrów chyba najważniejszą ze sztuk, nawet święta wina nie mogą obyć się bez recytacji.
Co sami poeci mówią o swym języku? Posłuchajmy:
Nasz język Boski uroku pięknej Hellady, rzymska wielkości, Wdzięku francuski, siło niemiecka, ogniu Hesperii I ty, giętkości polska! – wam nie zazdrości mój język. A w was nie budzi zazdrości? Jest piękny. Mowo Homera I Wergiliusza, szukajcie innego języka w Europie, Żeby tak wiernie oddawał dźwięk waszej świętej lutni! Grzmi on, ale nie trzeszczy; lotny, zwinny jak biegacz, Lekko bierze przeszkody, śmiga nad bieżnią do celu. Pierś jego płonie, wargi wzdychają w smutku głębokim. Włochu, Polaku – jak wy jęczy w miłosnym zapale – Spadną okowy, już pora, w waszym staniemy gronie[24].
Język węgierski jest wbrew pozorom niezwykle logiczny i dlatego matematyków i logików znajdziemy wśród Węgrów więcej niż wśród innych nacji, obdarzonych językami mniej logicznymi. Reasumując, fajnie jest uczyć się węgierskiego, bo Węgrzy zupełnie inaczej reagują, kiedy ktoś usiłuje coś powiedzieć, nawet nieporadnie (pamiętam moje pierwsze rozpaczliwe próby zamówienia wody gazowanej...). A poza tym każdy kolejny język to odkrycie nowego świata, a świat węgierski jest niezmiernie fascynujący.
Konwencja pisowni nazw własnych i nazwisk
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
13 Wojnę zakończył niemiecki językoznawca Jozsef Budentz, rozstrzygając jej wynik na korzyść frakcji uralskiej. Obecnie jednak coraz częściej kwestionuje się jego metody, a więc być może wojna rozgorzeje na nowo. Lingwiści w rodzaju László Marácza, podważający bezkrytyczne przyjmowanie teorii o ugrofińskim pochodzeniu węgierskiego, najczęściej opatrywani się łatką „nacjonalistów”. Patrz np. A. Marcantonio, P. Nummenaho, M. Salvagni,The„Ugric-Turkic Battle”: A Critical Review, [w:]„Linguistica Uralica” 2001, nr 2.
14 To nie tylko tytuł piosenki Sándora Nagya, ale również deklaracja heteroseksualności.
15 To z kolei album Vecy Janicsák.
16 Patrz analiza Tamása Turányiego pod adresem http://garfield.chem.elte.hu/turanyi/mige.html.
17 Tutaj panuje lekkie zamieszanie, ponieważ pierwsza książka wydana na Węgrzech to Chronica Hungarorum, opublikowana już w 1473 r., za Macieja Korwina, ale była ona wydrukowana po łacinie.
18 Przerażające dla Włochów jest też nagromadzenie spółgłosek, np. w narancsdzsem („dżem pomarańczowy”) jest ich aż sześć z rzędu!
19 No, nie wiem, czy urząd kontroli publikacji to puści...
20 Różnice pomiędzy piros i vörös są również tematem licznych prac naukowych z dziedziny językoznawstwa, patrz np. R. Benczes & E. Tóth-Czifra,The Hungarian colour termspirosandvörös: A corpus and cognitive linguistic account, [w:] „Acta Linguistica Hungarica” 1961, nr 2, s. 123–152.
21 Słowo deprecjonujące gejów. Słowem neutralnym jest meleg, czyli ciepły.
22 Najwyższa góra Węgier niezbyt jednak pasuje do tej roli. Nazywa się Kékes, czyli niebieskawa, bo tak zwykle wygląda, ma lekko ponad 1000 metrów wysokości, ale na szczycie zamiast poetów spotkamy tylko nieczuły, pomalowany w barwy węgierskie głaz.
23 Toteż na przykład Heinrich Heine nauczył się węgierskiego tylko po to, by właściwie docenić węgierską poezję.
24 F. Kazinczy, Nasz język, tłum. J. Waczków, Antologia poezji węgierskiej, Warszawa 1975.
– Czemu, cieniu, odjeżdżasz, ręce złamawszy na pancerz, Przy pochodniach, co skrami grają około twych kolan? – Miecz wawrzynem zielony, gromnic płakaniem dziś polan, Rwie się sokół i koń twój podrywa stopę jak tancerz[130].
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
130 C.K. Norwid, Bema pamięci żałobny rapsod, [w:] Pisma wierszem i prozą, Warszawa 1973, s. 33.
Cóż dziwnego? Prosto rzeknę: Bóstwo wina we mnie gra, Wielbię owo bóstwo piękne, Bo się słodko wielbić da.
Pijąc ten ognisty trunek Wygwizduję lichy świat! Serce czuje w nim ratunek – Zmywa zeń skorpioni ślad[324]. [...]
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
324 S. Petőfi, Pijąc wino, tłum. L. Kaltenberg,
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.
A
Adriatyk
Agárd
Agria zob. Eger
Akwileja
Alba Iulia zob. Gyulafehérvár
Aleppo
Alföld
Alpy
Anglia
Aquincum, zob. też Budapeszt
Arad
Arles
Artstetten
Ateny
Atlantyk
Auschwitz
Austria
Austro-Węgry
Azja
B
Baczka
Badacsony
Bagna Meotydy
Baja
Bakonybél
Balaton
Balatonberény
Balatonboglár
Balatonfüred
Balatonzamárdi
Ballendorf
Baltika
Bałkany
Banat
Barcelona
Basen Karpacki
Bataszék
Bawaria
Belgrad
Benewent
Berlin
Bizancjum
Bliski Wschód
Bochnia
Bodrog
Bośnia
Braniewo
Bratysława zob. Pożoń
Brigetio
Brześć
Brzeżany
Buchara
Buczacz
Buda
Budapeszt
Bükk
Bukowina
Burgenland
Bystrzyca
C
Cattaro
Charków
Chartres
Châteauneuf-du-Pape
Chiny
Chlebowe Pole zob. Kenyérmező
Chorwacja
Cisa
Cluj-Napoca zob. Koloszwar
Csanád
Csele
Csepel
Csesznek
Csobánc
Csongrád
Csopak
Czarnogóra
Czechosłowacja
Częstochowa
D
Dachau
Dalmacja
Danubius zob. Dunaj
Dardanele
Debreczyn
Desz
Deva
Dewa zob. Deva
Döbling
Dolina Pięknej Pani zob. Szépasszony-völgy
Don
Drawa
Dunaj
Dunaújváros
E
Eburacum
Eged
Eger
Eisenstadt
Erlau zob. Eger
Esztergom zob. Ostrzyhom
Etelköz
Europa
F
Fatra
Fehervár
Fénekpuszta
Fertőd
Fiume zob. Rijeka
Florencja
Forchtenstein zob. Fraknó
Fort Knox
Fraknó
Francja
G
Galanta
Galicja
Gárdony
Genua
Góra Gellerta
Góra Zamkowa zob. Wzgórze Zamkowe
Górna Prowincja
Grecja
Győr
Gyulafehérvár
Gyula
H
Hajós-Baja
Halászfalu
Hatvan
Hejőkeresztúr
Herenda
Hermannstadt zob. Wielki Sybin
Héviz
Hiszpania
Hortobágy
Hunyad
I
Iganie
Italia zob. Włochy
J
Jagier zob. Eger
Ják
Jałomica
Jezioro Nezyderskie
Jugosławia
K
Kaliskie
Kalocza
Kanał Sueski
Kápolna
Kápolnapuszta
Kaukaz
Kecskemét
Kenderes
Kenyérmező
Kerepesi
Keresz
Keszthely
Kieleckie
Kijów
Kis Balaton zob. Mały Balaton
Kismarton zob. Eisenstadt
Klausenburg zob. Koloszwar
Klessheim
Kluż-Napoka zob. Koloszwar
Koloszwar
Kolozsvár zob. Koloszwar
Komaróm
Konstantynopol
Kordoba
Körmend
Köröm
Kosowe Pole
Kőszeg
Koszyce
Kotor zob. Cattaro
Kővár
Kraj Zadunajski
Krakowskie
Kraków
Krosno
Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców
Krym
Kujawy
Kunság
L
Lech
Lechowe Pole
Legnica
Lelów
Lérida
Lissa
Litwa
Londyn
Lublin
Lugos
Lwów
Lwówek
Ł
Łańcut
Łęczyca
Łużyce
M
Madera
Mały Balaton
Mały Dunaj
Marmarosz
Marusza
Matra
Mediasz
Melk
Mełchów
Międzyrzecze zob. Etelköz
Miszkolc
Mohacz
Mohi
Mołdawia
Monreale
Monte Cassino
Morawa
Morawy
Morze Czarne
Morze Panońskie
Morze Śródziemne
Mosony
Muchobór Wielki
Mukaczewo zob. Munkács
Munkács
N
Nagyrada
Nagyszeben zob. Wielki Sybin
Nagyszentmiklós
Nagyvárad zob. Wielki Waradyn
Nagyvázsony
Najjaśniejsza Republika Wenecji zob. Wenecja
Nándorfehérvár zob. Belgrad
Nasod
Neapol
Nedeljanec
Neuilly
Niemcy
Nikopolis
Nisz
Norymberga
Noto
O
Ocean Atlantycki
Ödenburg zob. Sopron
Odrzykoń
Ołomuniec
Oradea zob. Wielki Waradyn
Ostrołęka
Ostrzyhom
Otranto
Óbuda
Ónod
P
Pákozd
Panasówka
Pannonhalma
Panonia
Pápa
Párkány
Paryż
Pecz
Perlas
Peszt
Pilis
Piszki
Poli
Polska
Porta Ottomańska
Poznańskie
Pozsony zob. Pożoń
Pożoń
Półwysep Apeniński
Praga
Preszburg zob. Pożoń
Prusy
Przełęcz Dukielska
Przełęcz Werecka
Pula zob. Poli
R
Raba
Radomsko
Ramsar
Ren
Rhenus zob. Ren
Rijeka
Rodos
Rosja
Rumunia
Ruś
Ruś Kijowska
Ruś Zakarpacka
Rymanów
Rzeczpospolita zob. Polska
Rzeszów
Rzym
S
Sajó
Saksonia
Sandomierz
Sankt Gallen
Sárospatak
Sárvár
Saswarosz
Sawa
Schwechat
Segedyn
Segesvár
Sibiu zob. Wielki Sybin
Siedmiogród
Sighişoara zob. Segesvár
Siklós
Skierniewice
Sławonia
Słowacja
Sofia
Somló
Somogy
Sopron
Stambuł
Stany Zjednoczone Ameryki
Stolica Apostolska zob. Watykan
Stołeczny Białogród zob. Szekesfehérvár
Strigonium zob. Ostrzyhom
Stryj
Štúrovo
Subotica
Swanowice
Syjam
Syria
Szabadka zob. Subotica
Szamosújvár
Szársomlyó
Szczecin
Székelyföld
Szekesfehérvár
Szekszárd
Szentgyörgyhegy
Szépasszony-völgy
Szigetvár
Szolnok
Szombathely
Szőreg
Śląsk
Śródziemnomorze
T
Tapolca
Tatabanya
Tatry
Temes
Temesvár
Temeszvar zob. Temesvár
Tihany
Tokaj (miasto)
Tokaj (region)
Tököl
Tolentino
Tolna
Toruń
Transylwania
Trenczyn
Trianon
Trogir
Turcja
U
Ukraina
Unstruta
Ural
Ustroń
V
Vác
Vajdahunyad
Varażdin
Várpalota
Velence
Veszprém
Világos
Villány
Villányi
Visegrád zob. Wyszehrad
W
Warna
Warszawa
Watykan
Wawel
Wenecja
Wersal
Węgry
Wiedeń
Wieliczka
Wielka Nizina Węgierska
Wielka Równina
Wielki Sybin
Wielki Waradyn
Wisła
Włochy
Wołoszczyzna
Wrocław
Wyspa Małgorzaty
Wyszehrad
Wzgórze Zamkowe
Z
Zadwórze
Zagrzeb
Zala (region)
Zala (rzeka)
Zaolzie
Zbaraż
Ziemia Seklerska zob. Székelyföld
Złotoryja
Zólyom
ZSRR zob. Związek Radziecki
Związek Radziecki
Zwierzyniec
Zwoleń zob. Zólyom
Ż
Żelazne Wrota
Żmigród