Wielka Piramida - Szymon Zdziebłowski - ebook + książka

Wielka Piramida ebook

Szymon Zdziebłowski

4,1

Opis

Jakie mamy dowody na to, że Wielką Piramidę wzniósł Cheops?

W jaki sposób ją zbudowano?

Czy było to możliwe przy zastosowaniu prostych kamiennych narzędzi?

Skąd pomysły, że za jej budową stali kosmici?

Kto pierwszy wdarł się do piramidy i co w niej znalazł?

Oprócz odpowiedzi na te i więcej pytań oraz potwierdzonych faktów w książce znajdziemy także teorie nieuznawane przez większość naukowców. Być może nie wszystkie należy odrzucać? Zajrzymy w głąb Wielkiej Piramidy: historię jej badań oraz najnowsze odkrycia z nią związane, i postaramy się poznać skrywane tajemnice.

Szymon Zdziebłowski – archeolog i dziennikarz naukowy w Polskiej Agencji Prasowej i w serwisie Nauka w Polsce. Brał udział w kilku misjach wykopaliskowych, m.in. w Tell el-Farcha w delcie Nilu czy w Hierakonpolis. Jest też autorem dwóch przewodników po Egipcie.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 307

Rok wydania: 2023

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,1 (15 ocen)
7
4
2
2
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Karolina_Ka
(edytowany)

Dobrze spędzony czas

Tej książce bardzo brakuje dobrej redakcji. Nie wątpię, że autor ma dużą wiedzę - ciekawych informacji jest tu baaaardzo dużo, ale podane są w chaotyczny sposób, czasem akapit nie wynika z poprzedniego, jest mnóstwo powtórzeń, ciężko się czyta. Tak to jest, jak się oszczędza na redakcji tekstu :( Ale mimo tego bardzo polecam osobom choć trochę interesującym się tematem. Gdyby książką zajął się dobry redaktor, byłaby świetna!
10
nataliajelon

Nie oderwiesz się od lektury

Sporo interesujących faktów o Egipcie i masa o samych piramidach
00
MazurekAnna

Nie oderwiesz się od lektury

Ciekawa i bardzo solidnie napisana książka, z dbałością o szczegóły znane i niepewne.
00
sidefier

Dobrze spędzony czas

Dużo ciekawych informacji na temat starożytnego Egiptu, nie jest ich za mało i nie jest ich za dużo, przekaz też bardzo przyjazny dla czytelnika
00
TakaAnia

Dobrze spędzony czas

Cos fajnego dla ludzi zainteresowanych tematem
00

Popularność




 

 

 

 

 

Wstęp

 

 

 

 

 

 

 

 

 

1

 

 

 

Sądzę, że odkryjemy jeszcze niezwykłe rzeczy w tych wiekowych murach – nie tylko garnki ze starymi monetami i ukryte pod tynkiem freski, lecz także zaklęte w kamień przygody, skamieniałe losy.

Karl Hans Strobl, Rozpustna mniszka,

tłum. Maria Gero-Rożniewicz

 

 

 

 

Historie pierwszych eksploratorów piramid egipskich, spisane kilka stuleci temu, nierzadko mrożą krew w żyłach. W tych budowlach było straszliwie ciasno, duszno, gorąco, a przede wszystkim zupełnie ciemno. Olbrzymie nietoperze upatrzyły je sobie jako świetne miejsce do mieszkania. Również piramida Cheopsa (zwana też Wielką Piramidą) w Gizie wydała na świat liczne pokolenia tych skrzydlatych ssaków. Dziś patrzymy na te zwierzęta inaczej. Staramy się je chronić i im nie przeszkadzać. Jednak kilkaset lat temu mało kto za nimi przepadał. Były to przecież mroczne i przerażające istoty. Krwiopijcy. Te w piramidach niestety nie wisiały grzecznie na sufitach wąskich korytarzy czy tuneli. Wybudzone przez poszukiwaczy skarbów, wydawały przerażające dźwięki, a nawet ich atakowały – bo takie historie odnajdujemy w dawnych relacjach. Grozy dopełniał straszliwy fetor. Gromadzące się od setek lat odchody koszmarnie śmierdziały. W jednej z komór Wielkiej Piramidy pewien śmiałek zmierzył bardzo skrupulatnie grubość warstwy guano, która wynosiła aż 28 centymetrów!

Dziś w piramidzie Cheopsa nietoperzy nie spotkacie. Przeniosły się do tych mniej uczęszczanych, a pojedyncze schowały się może w Wielkiej Piramidzie w miejscach, które nie są dostępne dla turystów. Nie udało im się ochronić spokoju faraona. Ślady po ich bytności w postaci cuchnących odchodów wymieciono, zamontowano profesjonalne, elektryczne oświetlenie, a nawet system wentylacyjny. Do piramidy codziennie wchodzą turyści, a w jej rzadziej uczęszczane komory i tunele – naukowcy. Tam, gdzie nie da się wejść, wjeżdżają samobieżne roboty. A zakamarki, gdzie i one się nie wcisną, rozpoznawane są za pomocą najbardziej nowoczesnych technologii. Te umożliwiają zajrzenie nawet za bloki skalne, bez potrzeby ich usunięcia czy wiercenia. Nie, nie jest to dobre miejsce dla nietoperzy, które marzą o świętym spokoju.

Piramida Cheopsa to największa z piramid egipskich. Powstała ok. 4500 lat temu. Od tego czasu aż do początku XIV wieku była najwyższą budowlą świata. Miała prawie 150 metrów wysokości, a w jej podstawie zmieściłby się warszawski Pałac Kultury i Nauki. Obrosła dziesiątkami legend, które często nie mają wiele wspólnego z prawdą.

Jakie mamy dowody na to, że Wielką Piramidę wzniósł Cheops? Czy znaleziono mumię władcy? Kto pierwszy wdarł się do piramidy i co w niej znalazł? Kto i w jaki sposób ją zbudował? Czy było to możliwe z zastosowaniem prostych kamiennych narzędzi? Skąd pomysły, że za jej budową musieli stać kosmici albo przynajmniej zaginiona cywilizacja? Czy faktycznie piramida wykonana jest tak perfekcyjnie, że nie sposób wetknąć między jej bloki żyletki? Dlaczego w jej tunelach brak bogatych płaskorzeźb? Na te i inne intrygujące pytania znajdziecie odpowiedzi w tej książce. Oprócz konkretnych, sprawdzonych informacji na temat Wielkiej Piramidy zaprezentowałem w niej też takie teorie, które nie są uznane przez większość naukowców. Może jednak nie wszystkie należy zupełnie odrzucić?

Przyjrzymy się najnowszym odkryciom dokonanym w piramidzie Cheopsa. Najczęściej są one jedynie wspominane bardzo pobieżnie w relacjach prasowych lub w opracowaniach książkowych, a często błędnie interpretowane i przytaczane. Tak jest choćby w przypadku enigmatycznych tuneli, które były kilkukrotnie penetrowane przez miniaturowe roboty. Mówi się, że jeden z tych tuneli wiedzie do ukrytej komory. Zagłębimy się w historię badań Wielkiej Piramidy, która rozpoczęła się już ponad tysiąc lat temu.

 

 

Arabowie z pochodniami wspinają się do wnętrza piramidy w towarzystwie nietoperzy, rycina z XIX w. (domena publiczna)

 

Teren płaskowyżu Giza na obrzeżach stolicy Egiptu – Kairu – gdzie wznosi się piramida Cheopsa, do dziś jest traktowany jako miejsce niezwyk­łe. To tam, oprócz Wielkiej Piramidy, znajduje się legendarny kamienny Sfinks, czyli olbrzymia postać lwa z ludzką głową wykuta w ostańcu skalnym. Tuż obok położone są mniejsze piramidy – Chefrena, syna Cheopsa, i Mykerinosa, potomka Chefrena. Położone niedaleko siebie, tworzą jeden z najbardziej znanych obrazów Egiptu, który z upodobaniem odwzorowywany jest na kartkach pocztowych. Pokażę, jakie role pełni Giza współcześnie w wielkiej polityce, sztuce i show-biznesie.

Piramida Cheopsa intryguje ludzi bez względu na ich pochodzenie. Fascynowała również Polaków. Zachowały się ich relacje już nawet z XVI wieku. Zaprezentuję ich wrażenia z wizyt, ale również efekty ich późniejszych prac naukowych, które ukazują konstrukcję i funkcję piramidy w innym świetle niż zwykle.

Piramidy w Egipcie, również Wielką Piramidę, wznieśli ludzie. Nadal jest to jedna z bardziej zagadkowych budowli świata. Ciągle nie mamy pewności, w jaki sposób dokładnie powstała (chociaż można wskazać zakres metod), ile lat to trwało i jak dokładnie wyglądała organizacja pracy przy tym przedsięwzięciu. I wreszcie: czy Cheops faktycznie w niej spoczął i gdzie podziały się wszystkie bardzo cenne dary grobowe?

Wielka Piramida zazdrośnie strzeże swoich tajemnic, ale nieustępliwi naukowcy z mozołem je odkrywają. Paradoksalnie wiemy o niej więcej z każdym rokiem, który oddala nas od jej powstania. Zawdzięczamy to nie tyle badaniom samej piramidy, ile wykopaliskom prowadzonym w całym Egipcie. W ostatnich latach archeolodzy natknęli się na przykład na dziennik jednego z urzędników, który nadzorował dostarczanie bloków kamiennych, które składają się na piramidę Cheopsa.

Książkę tę z powodzeniem może przeczytać osoba, która o piramidzie wie tylko tyle, ile dowiedziała się ze szkoły i programu popularno­naukowego w telewizji. Myślę jednak, że ciekawe informacje znajdą tutaj też studenci archeologii czy historii albo zaawansowani pasjonaci starożytnego Egiptu – w czasie pracy nad publikacją dotarłem bowiem do rozproszonych, trudno osiągalnych tekstów, książek i artykułów, które rzadko są przytaczane w popularnonaukowych opracowaniach. Kontaktowałem się także bezpośrednio z wieloma naukowcami, tak więc niektóre informacje zawarte w tej książce ukazują się drukiem po raz pierwszy. „Tego o piramidzie Cheopsa nie wiedziałem/-am!” – mam nadzieję, że taka myśl pojawi się w czasie lektury wielokrotnie.

 

 

 

 

Wielka Piramida dziś i wczoraj

 

 

 

 

 

 

 

 

 

2

 

 

 

 

 

 

 

 

Wejdźmy na piramidę!

 

W lutym 1997 roku egipski dziennik „Al-Achbar” donosił, że podczas wspinaczki na szczyt Wielkiej Piramidy ponad 70 licealistów i uczniów szkoły podstawowej zostało rannych, z czego 37 ciężko. Już wówczas była to nielegalna eskapada. W latach sześćdziesiątych XX wieku wchodzenie na tę budowlę zostało oficjalnie zakazane, ale restrykcji nie traktowano poważnie przez kolejne dwie dekady. Również w ostatnich dziesięcio­leciach pojawiali się śmiałkowie, którym niestraszne były niebezpieczne upadki. Swoją drogą, czy wyobrażamy sobie wchodzenie na płyty grobowe na naszych cmentarzach? Piramidy były przecież grobowcami!

Na wierzchołek Wielkiej Piramidy nie wiedzie żadna wydeptana ścieżka czy schodki z poręczami. „Sposób dostawania się na szczyt Piramidy jest niezmiernie uciążliwy, a nawet niebezpieczny, ponieważ nie mając ani jakiegokolwiek rodzaju przystępnych schodów do wychodzenia, ani poręczy do oparcia, trzeba koniecznie windować się z jednej bryły na drugą, stosując podnoszenie nóg do rozmaitej wysokości kamienia” – relacjonował spod piramid polski arystokrata Józef Hussarzewski, który zdobył piramidę Cheopsa w drugiej połowie XIX wieku. Poinformował też, że niestety zdarzały się upadki i wtedy biedak, który sturlał się ze szczytu, był już tylko „prochem”. Podróżnik stwierdził również, że zdecydowanie trudniej schodzi się z kamiennego giganta, niż na niego wchodzi.

Najprawdopodobniej pierwszemu Polakowi, któremu udało się wdrapać na Wielką Piramidę, proces ten zajął półtorej godziny. Był nim Mikołaj Krzysztof Radziwiłł „Sierotka” (1549–1616), marszałek wielki ­litewski i wojewoda wileński. Kair i piramidy były tylko jednym z punktów jego wycieczki do Ziemi Świętej, Syrii i Egiptu. We wspomnieniach z wyprawy napisał, że ze względu na duże rozmiary kamieni wchodzenie jest dość uciążliwe, ale… bezpieczne.

Próby wejścia na szczyt są nielegalne, co oznacza, że mogą zakończyć się nieprzyjemnym spotkaniem z policją i prawnymi konsekwencjami. W 2019 roku parlament egipski wprowadził drakońskie kary m.in. za wspinanie się po piramidach. Maksymalna kara w przeliczeniu na złotówki to ok. 24 tysiące złotych. Kwota ta może zostać podwojona, jeśli czyn ten „narusza przyzwoitość” (zdarzały się pary namiętnie kochające się na czubku piramid). Dodatkowo amatorom mocnych wrażeń grozi minimum rok w egipskim więzieniu.

W 2016 roku wejście na piramidę zarejestrował i upublicznił niemiecki nastolatek Andrej Ciesielski. Śmiałek już nigdy nie wróci do Gizy – ówczesny egipski minister starożytności Mamdouh Eldamaty przekazał ambasadzie niemieckiej w Kairze informację o tym, że ryzykant uzyskał dożywotni zakaz wjazdu do Egiptu.

Wchodzenie na piramidę Cheopsa (jak również wszystkie inne w Gizie) jest zakazane, co ma uzasadnienie. Po pierwsze, może być to przygoda bardzo niebezpieczna dla życia i zdrowia. Nie jest to przecież góra, ale sztucznie wzniesiona konstrukcja, po której docelowo nikt nie miał chodzić. W momencie pogrzebu Cheopsa, czyli gdy „oddano piramidę do użytku”, wejście na nią uznano w zasadzie za niemożliwe. Jej ściany były bowiem płaskie – pokryte bardzo ściśle przylegającymi do siebie blokami białego wapienia świetnej jakości, po których do naszych czasów prawie nie pozostał ślad. Teraz widzimy bloki układające się w bardzo wysokie i niewygodne „schody”. Po drugie – to banalne, ale w pełni uzasadnione – każdego roku teren piramid odwiedzają setki tysięcy osób. Nawet gdyby tylko niewielka część z nich chciała wspiąć się na kamienne kolosy, ich stan zdecydowanie by się pogorszył.

W momencie szczytu egiptomanii w dziewiętnastowiecznej Europie jednym z głównych punktów programu wizyty w Kairze była jednak właśnie wspinaczka na Wielką Piramidę. Chociaż „wspinaczka” to okreś­lenie chyba nieco na wyrost. Lokalni przewodnicy po prostu wnosili Europejczyków na szczyt piramidy – jeden popychał turystę, a drugi w tym samym czasie go wciągał. „[…] wyleź na wierzch, a raczej daj się na wierzch wyciągnąć, dwóm lub czterem Beduinom (podług tego, co ważysz), a będziesz nad miejscem gdzieś stał dopiero, dwa razy wyżej niż jest szpica wieży Notre Dame, nad brukiem Paryża” – pisał we wspomnieniach po wizycie w Gizie w 1847 roku Karol Drzewiecki. O tym, że żelaznym punktem programu w czasie zwiedzania Gizy jest zdobycie Wielkiej Piramidy, wspominał też wzmiankowany wyżej Józef Hussarzewski. Radził, aby wynająć co najmniej dwóch Arabów, którzy wciągną śmiałka na szczyt.

Nieco bardziej złożona była kwestia zdobycia piramid w przypadku kobiet, bo – jak opisuje to w jednym z artykułów dr hab. Leszek Zinkow – Arabowie ze względów obyczajowych nie mogli ich dotykać bezpośrednio, dlatego stosowali system płóciennych pasów, który służył do wciągania niewiast na sam szczyt grobowca. Ale te czasy już dawno minęły, a praktyki wspinania się na piramidy zostały znacząco ukrócone.

Pojawiały się też próby zakazania wstępu do wnętrza piramidy Cheopsa. W 1998 roku dr Zahi Hawass, który był wówczas szefem zabytków w rejonie Gizy, a później szefem Najwyższej Rady do spraw Zabytków (organizacji rządowej odpowiedzialnej za zabytki nad Nilem), stwierdził wręcz: „Są to groby i byłoby lepiej pozostawić je zamknięte”. Turystom miałyby starczyć filmy prezentujące wnętrze budowli. Później Hawass, nawet gdy był szefem Ministerstwa Starożytności Egipskich, już o tym pomyśle nie wspominał. Dziś liczba wydawanych każdego dnia biletów do wnętrza Wielkiej Piramidy jest jednak limitowana – latem 300, a zimą 500.

 

 

 

Artystyczna wizja płaskowyżu Giza w czasie, gdy powstały. U góry po prawej – Wielka Piramida, po prawej na dole – Wielki Sfinks, po lewej – piramida Chefrena (domena publiczna

 

 

Sporadyczne wspinaczki na piramidy i wtargnięcia do ich wnętrz zdarzają się i zapewne będą się zdarzać tak długo, jak budowle te będą przyciągać ludzi. Ale skala tego zjawiska ma się nijak do tego, co działo się kiedyś. Na przykład w 1842 roku z okazji świąt Bożego Narodzenia na szczytach trzech największych piramid w Gizie zapłonęły trzy ogniska – stało się tak na polecenie niemieckiego egiptologa Karla Lepsiusa. W październiku tego samego roku, z okazji urodzin króla Prus i jednocześ­nie sponsora i patrona badań Lepsiusa, na szczycie piramidy Cheopsa zorganizowano… wystawne przyjęcie. Było to jak najbardziej możliwe, bo wiele wskazuje na to, że już od wczesnego średniowiecza piramida była pozbawiona ostrosłupowego, czyli spiczastego zwieńczenia. Na szczycie rozpościera się mniej lub bardziej równa powierzchnia o boku ok. 10 metrów. Dziewiętnastowieczny brytyjski badacz Piazzi Smyth stwierdził, że było tam tyle miejsca, iż „mogło się tam położyć 11 wielbłądów”. Idealna lokalizacja na bankiety, spotkania i wystawne przyjęcia. Szczególnie Anglicy w XIX wieku lubili po trudach wniesienia na szczyt spożywać tam syte śniadania. Zapewne każdego dnia w ciepłe dni szczyt piramidy był okupowany przez popijających herbatkę i jedzących. Czy zdarzały się kolejki w celu zajęcia najbardziej dogodnego miejsca? Zapewne tak, bo raczej nie było mowy o uprzedniej rezerwacji.

 

 

 

„Szturm” na piramidę Cheopsa w pierwszej połowie XIX wieku (domena publiczna)

 

 

 

 

 

Wokół piramidy

 

Wiele osób liczy, że obejrzy piramidy w zadumie i samotności. To raczej się nie wydarzy! Dziennikarka i reportażystka Polskiego Radia Zofia Jeżewska, która odwiedziła płaskowyż w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku, narzekała na to, że gdy tylko wysiadła z auta tuż pod piramidami (dziś należy zaparkować na parkingu nieco od nich oddalonym), została osaczona przez lokalnych przewodników, wymuszających „słony bakszysz”, czyli napiwek. „Nie tak wyobrażałam sobie spotkanie z piramidami. Tłok, krzyk, wrzask” – wspominała w jednej ze swoich książek. Podobne odczucia towarzyszyły również mnie w czasie pierwszej wizyty w Gizie w 2005 roku. Wraz z grupą studentów archeologii najczęściej skutecznie udawało się nam odganiać napastliwych sprzedawców pamiątek i oddać podziwianiu niebosiężnych budowli sprzed tysiącleci. Dziś sytuacja się poprawiła. Sprzedawcy pod piramidami co prawda nadal oferują pamiątki, ale nie robią tego w zbyt nachalny sposób.

Pustynny płaskowyż Giza, gdzie położona jest Wielka Piramida, znajduje się po zachodniej stronie Nilu na obrzeżach dzisiejszego miasta Giza, które wchodzi w skład metropolii Kairu – stolicy Egiptu w północnej części kraju. Dalej na północ znajduje się delta Nilu – żyzny teren poprzecinany setkami kanałów, umożliwiających nawadnianie pól uprawnych. Z kolei na południe ciągnie się Dolina Nilu, urodzajny pas zieleni przecięty przez jedną z potężniejszych na świecie rzek.

Po przyjeździe na teren płaskowyżu na pierwszy rzut oka uwagę zwracają trzy wielkie piramidy: Cheopsa, jego syna Chefrena i syna Chefrena – Mykerinosa. Na końcu kilkusetmetrowej kamiennej drogi procesyjnej biegnącej od wschodniej ściany piramidy Chefrena znajduje się słynny kamienny Sfinks – wykute w skalnym podłożu przedstawienie lwa z ludzką głową. Szokiem dla przyjezdnych do Gizy może okazać się bliskość współczesnych zabudowań względem piramid, w tym restauracji Pizza Hut wybudowanej naprzeciw samego Sfinksa.

Płaskowyż, niegdyś oddalony od miasta, teraz otoczony jest szczelnie zabudowaniami z trzech stron – od północy, zachodu i wschodu. Najnowsze osiedle, Pyramid Gardens, powstało od zachodniej strony. Gdyby nie wielki i wysoki na parę metrów betonowy mur, który wzniesiono w początkach tego stulecia na wschodnim krańcu płaskowyżu, zabudowania zapewne pojawiłyby się bliżej piramid.

Egipcjanie desperacko poszukują miejsca pod nowe budynki mieszkalne. W 2021 roku populacja Egiptu wynosiła 106,4 milionów, dla porównania – w 2018 roku było to prawie 99,5 miliona ludzi, a w 2009 – 83 miliony. Tymczasem zdecydowaną większość kraju zajmują pustynie – pas, który nadaje się do zamieszkania, rozciąga się głównie wzdłuż życiodajnego Nilu. Nawet w ostatnich latach, naznaczonych niepokojami politycznymi i osłabieniem władzy centralnej, podejmowano próby nielegalnego zagarnięcia terenu będącego pod nadzorem służb starożytności. Monumenty egipskie ciągle znajdują się w niebezpieczeństwie. W Gizie najgłębiej w stronę piramid udało się wedrzeć na razie nie miastu, ale współczesnemu muzułmańskiemu cmentarzowi o bardzo nieregularnym, spontanicznym, amorficznym planie. Wokół niego również znajduje się dziś wysoki mur, który uniemożliwia dalszą ekspansję cmentarza.

Grobowce wznoszono na płaskowyżu Giza już w czasach panowania pierwszych faraońskich dynastii, a więc nawet kilkaset lat przed Cheopsem. Ich stosunkowo niska nadbudowa wykonywana była głównie z niezbyt trwałych, suszonych w słońcu cegieł mułowych. Dlatego większość z nich zniknęła z powierzchni ziemi. Zapewne część bloków kamiennych tworzących grobowce została wykorzystana do wzniesienia późniejszych konstrukcji tego typu albo przykryła je współczesna zabudowa mieszkalna.

Prace budowlane rozpoczęły się na płaskowyżu dopiero ok. 2500 lat p.n.e., kiedy architekci faraona Cheopsa zdecydowali o wzniesieniu jego piramidy właśnie w tym miejscu. Była to wymarzona lokalizacja do skonstruowania kamiennego giganta. Grunt był bardzo stabilny, co było jednym z kluczowych wymagań w przypadku wznoszenia konstrukcji o tak olbrzymich wymiarach i ciężarze. Wcześniejsze piramidy powstawały na południe od Gizy – jednak w kilku przypadkach budowniczowie mieli poważne problemy natury konstrukcyjnej. Wynikały one m.in. z kiepskich, niestabilnych, bo piaszczystych fundamentów. Tymczasem w Gizie można było wznieść budowlę na bardzo solidnym podłożu. Wokół znajdowało się też mnóstwo surowca – wapienia, który wykorzystano jako główny budulec. A coroczne wylewu Nilu, które systemem kanałów podchodziły pod sam płaskowyż, umożliwiały wodny transport innych materiałów budowlanych. To była świetna miejscówka na wzniesienie najpotężniejszej piramidy!

 

 

 

Fragment muru, który otacza płaskowyż Giza i piramidy widoczny po prawej stronie (zdj. autora)

 

 

 

W piramidzie

 

Osoby cierpiące na klaustrofobię lub z problemami z krążeniem powinny podarować sobie wejście do jakiejkolwiek z piramid, w tym Cheopsa. Ich budowniczowie nie przewidywali, że staną się one atrakcjami turystycznymi. Przeciwnie. Wykonali tunele w taki sposób, że chodzenie nimi jest prawdziwą katorgą. Są niskie i wąskie. Miały być wykorzystane tylko raz – w czasie pogrzebu króla. Wyższe tunele wymagałyby większych nakładów pracy, trudniej byłoby też je zakamuflować przed rabusiami. Wejście do Wielkiej Piramidy wiąże się zatem z marszem kilkadziesiąt metrów w przykurczonej pozycji pod dość ostrym kątem – raz w górę, raz w dół. Jeszcze w XIX wieku nie było tutaj ułatwień w postaci drewnianych kładek ze stopniami czy stałego światła elektrycznego (chociaż i dziś warto mieć ze sobą latarkę na wypadek jego awarii). Józef Hussarzewski wspominał, że podłoga tuneli była tak gładka, że ślizgało się po niej „jak po lodzie”. Jako nieodzowną wymienił pomoc wspierających Arabów.

„Brak powietrza, dym z pochodni i zgraja wystraszonych nietoperzów czyni tam dłuższy pobyt prawie niemożliwym” – relacjonował z kolei na łamach „Tygodnika Ilustrowanego” skrzypek i kompozytor Władysław Górski. Dotarł on do piramidy Cheopsa w drugiej połowie XIX wieku. Dziś zwiedzanie piramidy może nie jest specjalnie komfortowe, ale z pewnością przyjemniejsze. Warto też dodać, że do końca XIX stulecia dolne komory pod piramidą były zasypane gruzem – dopóki nie wyczyszczono ich w wyniku mniej lub bardziej naukowych prac wykopaliskowych.

Pamiętam, że nie wszyscy uczestnicy studenckiej wyprawy do Egiptu, w której brałem udział w 2005 roku, byli w stanie wejść do środka piramidy. Jest to spowodowane irracjonalnym lękiem w momencie ujrzenia tunelu niknącego we wnętrzu. Niezależnie od pory roku panuje tam straszliwy zaduch, a czasem – dodatkowo – tłok. Jednak w latach dziewięćdziesiątych zamontowano nowy system wentylacyjny w komorze grobowej Cheopsa. Do tego celu wykorzystano dwa starożytne tunele, które długo określano mianem szybów wentylacyjnych, mimo że w starożytności takiej funkcji nie pełniły. Ich pierwotne przeznaczenie jest żywo dyskutowane wśród badaczy piramid, o czym piszę w jednym z kolejnych rozdziałów. Oczyszczono je z piachu i umieszczono tam silne dmuchawy.

Stan zewnętrznych ścian Wielkiej Piramidy może nieco rozczarowywać. Gdy podejdziemy do nich bliżej, widzimy silnie zniszczone bloki kamienne. Inaczej jest z wnętrzami – te do dziś zachowały się w dużej mierze w takim stanie, w jakim pozostawiono je ponad 4500 lat temu. Tak więc warto przemóc lęk przed wejściem do trzewi kamiennego giganta.

 

 

Piramidy celebrytów i artystów

 

Piramidy w Gizie nadal są jednym z najważniejszych punktów programu wizyty obcokrajowców w Egipcie. Znane osobistości z lubością fotografują się ze Sfinksem i piramidami w tle. Żona byłego prezydenta USA Donalda Trumpa – Melania, która zwiedziła Wielką Piramidę i zobaczyła Sfinksa w październiku 2018 roku, napisała na Twitterze, że było to „niesamowite przeżycie”. W wideo, które było podsumowaniem pobytu pierwszej damy w Egipcie i trwało 48 sekund, grubo ponad połowę poświęcono jej wizycie w piramidzie Cheopsa i zwiedzaniu otoczenia. Przy okazji na niektórych portalach internetowych rozgorzała dyskusja dotycząca ubioru, jaki miała na sobie w czasie wycieczki do Gizy – był to luźny jasny garnitur o charakterystycznym kroju, a na głowie beżowy kapelusz. Jedni, ci bardziej złośliwi, doszukiwali się analogii do czarnego charakteru, nazisty z filmu przygodowego Indiana Jones i poszukiwacze zaginionej Arki (którego akcja rozgrywała się w Egipcie), pozostali zaś wskazywali raczej na Michaela Jacksona i strój, w jakim wystąpił w teledysku do znanego utworu Smooth Criminal.

Z kolei w listopadzie 2018 roku piramidy w Gizie odwiedził były prezydent Polski – Lech Wałęsa, co skrzętnie odnotowała Rządowa Agencja Informacyjna Egiptu (SIS). Wałęsa, który po płaskowyżu chodził w kamizelce i koszulce z napisem „Konstytucja”, miał wyrazić „głęboki podziw na temat egipskiej cywilizacji i budowniczych piramid”. Dawny lider Solidarności nie opisał swoich wrażeń w żadnym z mediów społecznościowych, jedynie zamieścił kilka zdjęć, w tym jedno – obowiązkowo – tuż przy Sfinksie.

Ta monumentalna i legendarna rzeźba lwa zwieńczona ludzką głową położona jest jakieś 350 metrów w linii prostej od piramidy Cheopsa. Nie jest z nią bezpośrednio związana, znajduje się bowiem tuż obok świątyni przynależącej do syna Cheopsa – Chefrena, który wzniósł piramidę obok grobowca swojego ojca. Spod piramidy Chefrena wiedzie kilkusetmetrowa kamienna rampa (droga procesyjna) właśnie do Sfinksa i znajdującej się obok świątyni, w której zapewne odbywały się rytuały pogrzebowe związane z pochówkiem Chefrena.

Wielka Piramida prowokuje również współczesnych artystów bądź osoby pretendujące do takiego statusu. Pod koniec 2018 roku świat obiegła informacja o kolejnej nielegalnej wspinaczce na grobowiec. Tym razem śmiałkiem był duński fotograf Andreas Hvid. W internecie zamieścił akt – zespolonych mężczyznę i kobietę w pozycji misjonarskiej, wpatrzonych w położoną nieopodal piramidę Chefrena. No właśnie, jeśli o niej mowa, to oddajmy głos kolejnemu artyście: „Po mojej pierwszej wizycie pod piramidami byłem rozczarowany. Śmieci walały się wszędzie i ludzie (Egipcjanie i turyści) wspinali się na nie, jakby był to wielki plac zabaw. Porównując to do tego, co zrobiłem – nie nazwałbym mojego działania znieważającym. Jednak zdaję sobie sprawę, że może na takie wyglądać” – opisał swoją akcję Belg Floris Caes o artystycznym pseudonimie Boccanegra. Cóż takiego nabroił? W skrócie: na szczycie piramidy Chefrena z pomocą drona umieścił w 2018 roku aluminiowy dysk z wyrytą informacją. W ten sposób chciał, jak sam wyjaśnił, skomunikować się w sposób pośredni z dzisiejszymi ludźmi i skonfrontować ich z możliwymi konsekwencjami działań ludzkości. W tekście na dysku artysta sugeruje, że ludzkość stała się ofiarą swojego ewolucyjnego sukcesu i ostatecznie, zapewne, zniszczy sama siebie. Boccanegra nie wskazał, w jaki sposób to się stanie, jak sam wyjaśnia, celowo, aby ludzie sami się mogli nad tym zastanowić. „Niektórzy mogą pomyśleć o wojnie, inni o globalnym ociepleniu lub sztucznej inteligencji” – mówi artysta.

 

 

 

Aluminiowy dysk umieszczony przez artystę na szczycie piramidy Chefrena (domena publiczna)

 

 

A dlaczego postanowił złożyć zawiniątko w Gizie? Oddajmy mu głos: „Spytałem siebie, co by się stało, gdyby na Ziemi zabrakło ludzi. Konkluzja była taka, że natura odzyskałaby ją bardzo szybko. Bez armii ogrodników czy mechaników nasze miasta i struktury zarosłyby w okamgnieniu. Jest jednak jedna ludzka konstrukcja, która ani się nie zawali, ani nie zaroś­nie: Wielkie Piramidy w Gizie w Egipcie. To ogromne monumentalne kamienne konstrukcje, które istnieją tam od około 4500 lat i pozostaną tam jeszcze długo po naszej śmierci” – napisał Boccanegra.

Ostatecznie dron dostarczył dysk na szczyt piramidy Chefrena, a nie na sąsiadującą z nią – Cheopsa. Dlaczego? Być może dlatego, że dotarcie na wierzchołek tej pierwszej bez umiejętności wspinaczkowych graniczy z cudem – jej górna partia jest bowiem ciągle pokryta ściśle przylegającymi do siebie głazami, które tworzą jednolitą, płaską powierzchnię. Wielka Piramida jest ich pozbawiona. Dlatego dzieło Boccanegry być może nieco dłużej zagrzeje miejsce na szczycie grobowca, gdyż dotarcie do niego jest arcytrudne. Kto wie, może dramatyczne przesłanie zostanie odebrane przez przyszłe pokolenia, gdy obecna cywilizacja zniknie z powierzchni Ziemi?

Władze Egiptu rzadko pozwalają na tego typu przedsięwzięcia. Dlatego artysta zadbał również o to. „Ze względu na wojskowy reżim panujący w Egipcie nie zawracałem sobie głowy pytaniem o zgodę [na przeprowadzenie akcji – przyp. S.Z.], gdyż i tak otrzymałbym odmowną odpowiedź i jednocześnie zdradziłbym swoje intencje” – stwierdził Boccanegra. Przedsięwzięcie uzasadnił „artystyczną wolnością”.

Oporu związanego ze swoim projektem artystycznym pod Wielką Piramidą nie napotkał z kolei Piotr C. Kowalski – w każdym razie tak wynika z relacji prasowej. O artyście stało się głośno, gdy w Poznaniu dostał mandat za rozkładanie na ulicach Święty Marcin i Ratajczaka białego płótna. Mieli chodzić po nim spacerujący i pozostawiać swój ślad. Stąd projekt nazywa się „Obrazy przejściowe”. Pośród jednego z dokumentujących go zdjęć na profilu facebookowym artysty widać z oddali postać, która trzyma w ręku płótno, stojąc na pierwszych stopniach piramidy Cheopsa, drugie płótno leży na pustyni w dalszej odległości od trzech największych piramid w Gizie. We wrześniu 2020 roku „Gazeta Wyborcza” pisała, że Kowalski kładł płótna na ulicach i chodnikach Nowego Jorku i Paryża, na Wielkim Murze Chińskim i pod piramidą Cheopsa, ale dopiero w Poznaniu dostał za to mandat. „Pan ze straży miejskiej powiedział mi tak: «Panie, jakby każdy z mieszkańców takie coś rozkładał na mieście, to jak by to nasze miasto wyglądało?»” – opowiadał gazecie Piotr C. Kowalski. Ostatecznie artysta mandatu miał nie zapłacić. Wstawił się za nim Marcin Kostaszuk, zastępca dyrektora poznańskiego wydziału kultury. Doprowadził do tego, że prace Kowalskiego można było zobaczyć w pustych witrynach sklepowych przy Świętym Marcinie.

Specyficznym celebrytą związanym z piramidami był z kolei Egipcjanin Hefnawi Adel Nabi Fayed, który zasłynął w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku z tego, że wbiegał boso na szczyt piramidy Cheopsa. Wcześniej pracował fizycznie przy wykopaliskach, a potem został anglojęzycznym przewodnikiem po płaskowyżu Giza. „Pewnego dnia postanowiłem rzucić sobie wyzwanie i zrobić coś innego” – wspomina Hefnawi w wywiadzie udzielonym gazecie „Al-Ahram Weekly”. „Zdjąłem buty i zacząłem wbiegać. Kiedy znalazłem się na powrót na dole, okazało się, że zajęło mi to 8 minut”. Tymczasem taka wycieczka zajmowała turystom od około 40 minut do półtorej godziny.

Szybkie wdrapywanie się na piramidę stało się codziennością Hefnawiego i jego sława dotarła do najwyższych oficjeli Egiptu, którzy ­chwalili się jego wyczynem w czasie wizyt zagranicznych delegacji w Gizie. Wspinaczce Hefnawiego na szczyt Wielkiej Piramidy miał się przyglądać m.in. król Arabii Saudyjskiej Saud – ten wynagrodził go za wyczyn tysiącem funtów egipskich (za co można było wówczas kupić 10 samochodów) – czy Nikita Chruszczow, I sekretarz KC Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego, od którego Hefnawi otrzymał z kolei złotą zapalniczkę.

Wielkim echem odbijają się na świecie koncerty znanych artystów w Gizie, z piramidami w tle. Występowali tam m.in. Frank Sinatra, Sting, Jean-Michelle Jarre, Yanni, Armin van Buuren czy Andrea Bocelli. Artyści wspominają je z reguły z wielkim rozrzewnieniem, ale gdy mikrofony mediów są wyłączone, najczęściej słychać o straszliwym organizacyjnym chaosie związanym z przygotowaniami koncertów, a czasem nawet z ich przebiegiem. To jednak skraj pustyni, warunki bywają nieprzewidywalne.

„Ktokolwiek jest w stanie zaakceptować upokorzenie Egipcjanina na egipskiej ziemi, może zostać!” – powiedział egipski piosenkarz Hakim, który nagle wtargnął na scenę obok Sfinksa po tym, gdy zapowiedziano Stinga. Był kwiecień 2001 roku. Wśród przybyłych – konsternacja. Co to oznacza? Czyżby brytyjska megagwiazda poniżyła lokalnego artystę? Czyżby Sting próbował pierwszy wepchnąć się na scenę wbrew wcześniejszym uzgodnieniom? Część przybyłych solidaryzowała się z Hakimem i opuściła Gizę, inni skandowali jego imię. Organizatorzy natomiast wyjaśnili, że Hakim nie pojawił się na czas – stąd kilkudziesięcio­minutowa przerwa w programie koncertu – i teraz przyszła kolej na Stinga. Przybyli zaakceptowali wyjaśnienie i gorąco przyjęli Stinga – relacjonował serwis BBC.

Podczas mojego pobytu w Kairze w 2010 roku wziąłem udział w koncercie w Gizie pod piramidami zatytułowanym „Chopin klasycznie, jazzowo, rockowo”. Odbył się on w ramach obchodów Roku Chopinowskiego. Jak przekonywali organizatorzy, koncert miał zbliżyć dwa światy: arabski i europejski, Egipcjan i Polaków. Najbardziej zapamiętałem z całej imprezy totalny chaos na parkingu przy wjeździe na płaskowyż i kiepskie nagłośnienie. W relacji korespondentki dziennika „Rzeczpospolita” Pauliny Wilk na temat końcowej części wydarzenia wyczytałem: „Gitarzyści: Ryszard Sygitowicz, Jacek Królik i Marek Raduli, mieli pokazać rockowy potencjał chopinowskich kompozycji, a zagrali siermiężnie i anachronicznie. Egipska publiczność reagowała entuzjastycznie, gdy prezentowali żywiołową wersję poloneza. Sfinks taktownie milczał”. Szczerze, nie pamiętam takich reakcji, ale może lata od tego wydarzenia zatarły to wspomnienie albo byłem w mniej żywiołowym sektorze?

Część archeologów z przerażeniem i niedowierzaniem słucha o koncertach i innych masowych imprezach na terenie starożytnej nekropoli, wśród bezcennych budowli – sprzed wielu tysięcy lat – które powinny być ze wszech miar chronione. Tymczasem drgania potężnych głośników tuż pod nosem Sfinksa i kilkaset metrów od piramid z pewnością nie pozostają bez wpływu na ich stan…

A co o tej koncepcji pomyśleliby sami starożytni Egipcjanie, w tym pochowani tam faraonowie? O masowych spędach kilkutysięcznej publiczności, zgiełku czy dzikich tańcach na scenie? Odpowiedź na to pytanie wcale nie jest taka jednoznaczna.

 

 

Zabawa na cmentarzu?

 

Od 4500 lat, czyli od momentu wzniesienia pierwszej piramidy na płasko­wyżu Giza – piramidy Cheopsa, teren wokół stał się ziemią uświęconą i przeznaczoną na nekropolę królewską. Wokół piramidy grobowce dla siebie kazali budować także bliżsi i dalsi współpracownicy króla. Później również dwóch następców Cheopsa – Mykerinos i Chefren – postawiło tuż obok niego mniejsze budowle. Grobowiec tego drugiego jest tylko nieznacznie niższy od Wielkiej Piramidy. Czyżby zatem wielkie koncerty odbywały się po prostu na cmentarzu? Czy chcielibyśmy, żeby kolejne pokolenia podobne rzeczy organizowały na przykład na Powązkach czy na Cmentarzu Rakowickim? Stawiając takie pytanie, odpowiedzielibyśmy bez wahania: oczywiście, że nie! Grobowce najbliższej rodziny i współpracowników Cheopsa, jak wspomniałem, znajdowały się obok piramid. W ich części podziemnej umieszczano zmumifikowane zwłoki, a w naziemnej była kaplica. Na jej ścianach znajdowały się wielobarwne płaskorzeźby, przedstawiające bogate i szczęśliwe życie pozagrobowe zmarłego. Były też tzw. ślepe wrota, czyli blok, na którym ukazano zmarłego w otoczeniu licznych darów. Powinnością bliskich było przynoszenie w to miejsce żywności dla krewniaka. Nie jest wykluczone, że rodzina przesiadywała tam i miło spędzała czas. Było to coś na kształt pikniku, chociaż bardziej prawdopodobne – zwłaszcza w przypadku osób wysoko postawionych – że pokarmy i inne dary składali wynajęci kapłani. Dlatego nekropola w Gizie wcale nie musiała być w czasach świetności ponurym cmentarzem, ale tętniącym życiem miastem zmarłych. Stąd być może współcześnie odbywające się koncerty są dla dusz zmarłych pewnym ukojeniem, tym bardziej że już nikt nie przynosi im jedzenia i darów do kaplic…

 

 

 

Na pierwszym planie mastaby, czyli grobowce najbliższej świty i współpracowników faraona Cheopsa; na drugim planie – piramida Cheopsa (zdj. autora)

 

 

W tym miejscu warto wspomnieć, że starożytni Egipcjanie dbali o oddzielenie tego, co święte, od tego, co było domeną dnia codziennego. Z tego powodu większość znanych grobowców w Egipcie znajduje się po zachodniej stronie Nilu. Uważano, że tam, gdzie zachodzi słońce, jest miejsce dla świata zmarłych. Tymczasem olbrzymia osada robotników, którzy wznosili piramidy w Gizie, znajduje się po zachodniej stronie Nilu, kilkaset metrów od piramid. Tyle że jej ruiny oddzielone są cyklopim murem, wykonanym z olbrzymich bloków wapiennych. Arabowie określają go mianem Muru Wrony (Heit el-Ghurab). Ma 10 metrów wysokości i rozciąga się na osi wschód–zachód na długości ok. 200 metrów na południowy wschód od Sfinksa i piramid. Archeolodzy uważają, że w ten sposób oddzielono świat żywych od świata zmarłych – w środku muru do dziś widoczne jest monumentalne przejście, przez które każdego dnia na plac budowy wędrować musiały tysiące budowniczych. Chociaż jest też bardziej przyziemny powód – mur mógł chronić miasto robotników przed zalewaniem w okresie, gdy Nil wylewał na pola. A może łączył obie te funkcje?

 

 

Polityczne piramidy

 

Współcześni Egipcjanie są bardzo dumni ze swoich zabytków – ich wzniesienie, łącznie z piramidami, przypisują najczęściej sobie. Tymczasem, zasadniczo rzecz ujmując, są oni w przeważającej części Arabami, z pewnością pod względem kulturowym. Lud ten przywędrował do Egiptu jakieś 1400 lat temu z Półwyspu Arabskiego. Z czasem podbił olbrzymie połacie rozciągające się od Persji (dzisiejszego Iranu), przez Północną Afrykę, aż po Półwysep Iberyjski, czyli Hiszpanię. Kalifat, bo takie miano miał ten muzułmański twór polityczny, istniał od VII wieku do początków XVI stulecia, a zatem blisko tysiąc lat. Za rodowitych Egipcjan (czyli ludzi mieszkających nad tą częścią Nilu od kilku tysięcy lat) uważa się mniejszość koptyjską, czyli obecnych obywateli egipskich, którzy są chrześcijanami. W IV wieku n.e. niemal wszyscy Egipcjanie przyjęli chrześcijaństwo, natomiast wraz z podbojem arabskim pojawiało się nad Nilem coraz więcej ludności obcej. Z czasem rodowici Egipcjanie – wówczas w większości chrześcijanie – zostali zdominowani przez ludność napływową, tj. przez wyznawców islamu, którzy podbili Egipt w VII wieku i sami sta­wali się muzułmanami – zaczynali się zatem identyfikować z kulturą arabską.

Sprawa podboju arabskiego nie jest aż tak prosta i zero-jedynkowa. Jak tłumaczył mi na potrzeby artykułu, który napisałem dla serwisu Nauka w Polsce, zajmujący się wczesnymi tekstami arabskimi z Egiptu Tomasz Barański z Centrum Archeologii Śródziemnomorskiej UW: mimo że przejęcie władzy przez Arabów nastąpiło dość szybko, nie wiązało się ono z błyskawicznym zalewem kraju przez mieszkańców Półwyspu Arabskiego. Badacz szacuje, że nawet sto lat po politycznym podporządkowaniu Egiptu najeźdźcy stanowili w nim zdecydowaną mniejszość, było to zapewne kilkadziesiąt tysięcy osób, a więc kropla w kilkumilionowej ludności całego kraju. Dopiero od połowy VIII wieku znane są z opisów historycznych większe relokacje ludności arabskiej, przede wszystkim do delty Nilu. „Ludność Egiptu, która obecnie zamieszkuje ten kraj, jest bardzo silnie wymieszana pod względem genetycznym. Imigracja miała miejsce z różnych kierunków, też z południa, czyli z Nubii. Natomiast w późniejszych okresach, na przykład w mameluckim, nastąpił znaczny napływ ludności kaukaskiej i tureckiej. Tak duża liczba obcych przybyszów nie zmieniła jednak zasadniczo struktury demograficznej Egiptu, którego populacja wywodzi się bezpośrednio od tej, która zamieszkiwała nad Nilem w starożytności” – powiedział mi Barański.

Od lat w Gizie odbywa się spektakl „Światło i dźwięk”. Sfinks, imponujące piramidy, otaczające je świątynie i groby wielmożów oświetlane są nastrojowym, wielokolorowym światłem, a z głośników słychać głos narratora opowiadającego historię piramid w jednym z wielu języków świata. Zaawansowane systemy oświetleniowe umożliwiają też różnego rodzaju nietypowe przedsięwzięcia. Na przykład 10 listopada 2018 roku, z okazji setnej rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości, w Gizie piramidy były podświetlone na biało-czerwono – piały z zachwytu polonijne portale. Chociaż nie jest to prawda. Wszystkie trzy wielkie piramidy w Gizie były tego jednego wieczoru podświetlone na biało, a znajdujące się przed nimi niektóre świątynie i Sfinks – na czerwono. Efekt był więc faktycznie spektakularny, ale bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że to cały płaskowyż Giza uzyskał patriotyczną – z polskiego punktu widzenia – iluminację.

Sposób podświetlenia piramid może przyczynić się do międzynarodowego skandalu i urażenia dumy narodowej. W listopadzie 2018 roku media społecznościowe obiegła informacja, że z okazji wizyty króla Arabii Saudyjskiej Salmana w Egipcie piramidy w Gizie podświetlono barwami flagi tego kraju. Był to klasyczny fake news, ale mleko się rozlało. Dyskusje w mediach społecznościowych były gorące – wielu Egipcjan wyraziło oburzenie tym faktem ze względu na złożone relacje obu państw.

W ostatnich latach rząd egipski poprzez resort zajmujący się starożytnościami bardzo aktywnie walczy o odzyskanie zabytków nielegalnie wywiezionych z Egiptu. W wielu przypadkach mowa o kradzieżach dokonanych w ostatnim czasie, ale od czasu do czasu powraca kwestia zabytków wywiezionych w okresie kolonialnym. Od lutego 2019 roku w Muzeum Narodowym Szkocji w Edynburgu można oglądać jedyny znajdujący się poza Egiptem duży, bo ważący kilkaset kilogramów, fragment Wielkiej Piramidy. Trafił do tego kraju w 1872 roku i nigdy do tej pory nie był wystawiany na widok publiczny. Na wieść o tym błyskawicznie zareagował resort do spraw starożytności Egiptu. Zażądał od muzealników dokumentów potwierdzających, że kamień został wywieziony zgodnie z prawem. Z kolei dr Zahi Hawass podał w wątpliwość informację, że blok ten był częścią piramidy, a wystawę określił jako „tanią propagandę”.

Mniejsze lub większe bloki pochodzące z Wielkiej Piramidy są zapewne rozsiane w domowych kolekcjach w Europie. Jednak mało kto chwali się ich posiadaniem. Kolejne pokolenia zapomniały chyba, czym są głazy przechowywane na poddaszach czy w głębi starych szaf. Czy tak jest też w przypadku kamienia przywiezionego przez polskiego podróżnika Karola Drzewieckiego, który wszedł do wnętrza Wielkiej Piramidy w połowie XIX wieku? We wspomnieniach napisał, że będąc w komorze z sarkofagiem, odbił sobie „kawał granitu”. Komora ta w całości została wykonana z tego kamienia. Możemy tylko zgadywać, z której części odłupał kamień i gdzie się teraz on znajduje.

W Wielkiej Piramidzie miał przespać się sam Napoleon Bonaparte – słynny polityk i wojskowy, który nieco ponad 200 lat temu przeprowadził inwazję kilkudziesięciotysięcznej armii francuskiej na Egipt. Okazała się ona militarnym niepowodzeniem, mimo początkowych zwycięstw. Pozostawił on swoich żołnierzy na pastwę losu, po czym wziął się za podbój Europy. Po samotnym noclegu w komorze piramidy Cheopsa, w której znajduje się sarkofag, Napoleon miał wyjść zupełnie odmieniony i wstrząś­nięty. Z nikim nie chciał rozmawiać o swoich doświadczeniach. Na łożu śmierci, zapytany o to, co tam zaszło, rzekł: „Nie ma sensu. I tak mi nikt nie uwierzy”. Legenda o pobycie „małego kaprala” w grobowcu Cheopsa jest żywa do dziś. Motyw ten wykorzystał na przykład Javier Sierra – autor pretensjonalnej i nudnej powieści Nieśmiertelna piramida. W epilogu i we wstępie Sierra sugeruje, że chociaż powieść jest wytworem wyobraźni, to jednak Napoleon faktycznie w piramidzie spędził noc. Niestety, to nic więcej jak mit. Osobisty sekretarz Bonapartego w Egipcie Louis Antoine Fauvelet de Bourrienne wyraźnie napisał w biografii Napoleona, że nigdy nawet nie wszedł on do niej, nie mówiąc o noclegu w czeluściach ciemnej piramidy. Był jednak ciekaw, co jest wewnątrz, dlatego wysłał kilka osób, żeby zreferowały swoje wrażenia. Na łożu śmierci nic nie wspominał o wizycie w Wielkiej Piramidzie. Swoją drogą, w zależności od osoby zachowało się kilka wersji ostatnich słów Bonapartego, ale żadna na temat Egiptu. I tyle. Legenda o noclegu i ezoterycznej otoczce, która temu wydarzeniu towarzyszyła, pojawiła się później, chociaż trudno jest namierzyć pierwotne jej źródło. W dobie internetu krąży po sieci powtarzana na dziesiątkach stron internetowych, jakby była prawdą.

 

 

Nieziemskie opowieści – skąd się wzięły?

 

Piramidy, a zwłaszcza Wielka Piramida, to elektrownie. Nie! To świadectwo istnienia nieznanej cywilizacji sprzed ponad 12 tysięcy lat! Wielka Piramida to boja nawigacyjna dla pojazdów latających. To dowód na istnienie ludu zaginionej, mitycznej Atlantydy! Ależ gdzie tam! To potwierdzenie pobytu kosmitów na Ziemi przed tysiącami lat! Nieprawda! Wewnątrz niej zakodowane są dzieje ludzkości! Nie! Piramida jest magazynem na zboże! Bzdura! To obserwatorium astronomiczne! Taką wyliczankę koncepcji i przepychanek między zwolennikami „alterna­tywnej archeologii” dotyczących przeznaczenia Wielkiej Piramidy w Gizie można ciągnąć bardzo długo. To była tylko krótka kompilacja pomysłów głoszonych oczywiście nie przez naukowców, ale przez ludzi, którzy często określają siebie „niezależnymi badaczami”. Niesamowite, że wszystkie one dotyczą przecież jednej budowli, prawda? Co ciekawe, różne, najdziwniejsze teorie zaczęły się upowszechniać coraz szerzej od XIX wieku. Tymczasem to wówczas dowiedzieliśmy się o Wielkiej Piramidzie bardzo dużo, bo zaczęli ją przecież badać naukowcy.

Co powoduje, że przeznaczenie jednej budowli z kamienia jest interpretowane na tak różne sposoby? Aura tajemniczości dotycząca Egiptu, w tym piramid, narastała przez setki, a nawet tysiące lat. Ostatnia inskrypcja hieroglificzna powstała w pierwszych wiekach naszej ery. Język hieroglifów został zapomniany na prawie dwa tysiące lat. Aż do momentu, w którym Jean-François Champollion, francuski geniusz, w połowie XIX wieku ostatecznie przywrócił go do życia, czyli po prostu rozszyfrował.

Odczytanie hieroglifów nie powstrzymało jednak wszelkiej maści fantastów od wymyślania niestworzonych historii, a naukowe wywody na ich temat często zbywano milczeniem. Hieroglify ich zdaniem miały wyjaśniać największe zagadki ludzkości. Każdy mógł przypisać im jakąkolwiek treść i znaczenie, bo któż byłby w stanie zweryfikować koncepcje oparte o domysły? Aury tajemniczości dopełniały gigantyczne kamienne świątynie i piramidy. Ich skala była nieporównywalna z żadną konstrukcją znaną w Europie. Splendoru dodawało orientalne otoczenie pustyni, Nilu i również słabo rozumianej kultury arabskiej, która rozpowszechniła się w Egipcie w okresie średniowiecza. W konsekwencji – jak zauważa dr hab. Bogdan Żurawski w książce Chufu, czyli o gigantomanii u dawnych: „W pierwszej połowie XIX wieku autorzy książek czy artykułów o Egipcie pisali raczej o Wielkiej Piramidzie w Gizie, nie wdając się w bezpodstawne i nienaukowe, ich zdaniem, domniemania na temat jej autora”. Dopiero bardzo intensywne badania jej wnętrz w kolejnych dekadach w pełni potwierdziły, że Cheops był jej twórcą. Warto wspomnieć w tym miejscu, że starożytni Egipcjanie nazywali tego faraona Chufu, a Cheops to forma imienia, którą upowszechnili antyczni greccy historycy.

Mimo że naukowcy od początku XIX stulecia coraz lepiej poznawali Egipt, to w kolejnych dziesięcioleciach wciąż bardzo popularne były wydumane senniki egipskie, czyli spisane sposoby interpretacji snów, mające źródło rzekomo w starożytnym Egipcie. Przybrały na sile również inne koncepcje promujące jakoby tajemną wiedzę Egipcjan, a proszek przygotowany z utartych mumii sprzedawano jako lek na wszystko. Niektóre kręgi nie ufały naukowcom ponad sto lat temu i tak jest też obecnie. Champollionowi początkowo również nie wierzono, że jego wyjaśnienie systemu zapisu hieroglificznego jest poprawne. Fakt ten przedzierał się powoli do opinii publicznej w kolejnych dekadach po odkryciach francuskiego naukowca. Dziś już nawet poszukiwacze śladów kosmitów w Egipcie z reguły nie podważają dokonań Champolliona.

Wyssane z palca pomysły na temat rzekomo używanych przez starożytnych Egipcjan prądu, helikopterów, a nawet okrętów podwodnych są prostsze, bardziej atrakcyjne, ekscytujące, ale niestety – niepoparte dowodami. Nie mają zatem sensu i nadają się co najwyżej jako scenariusze do filmów science fiction (z naciskiem na fiction).

Obrastanie starożytnego Egiptu mitami, legendami i domysłami na jego temat trwało jednak zdecydowanie za długo. Można zatem śmiało powiedzieć, że bardzo długi okres, w którym o Egipcie wiedziano tylko tyle, ile o nim sobie wyobrażano, przyczynił się do narodzin wielu paranaukowych pomysłów, które w sposób prostszy i bardziej spektakularny niż naukowy wyjaśniały wiele zjawisk – na przykład wzniesienie piramid.

I chyba coś w tej koncepcji jest – nikt nie wątpi w to, że ateński Partenon (najsłynniejsza grecka świątynia) wznieśli ludzie (mimo że jest monumentalna); podobnie jest z rzymskim Koloseum. Nie utraciliśmy bezpowrotnie znajomości żadnego z języków tych wielkich cywilizacji – zachowała się łączność świata klasycznego z naszym, współczesnym. Zatem są to światy nam bliższe, bardziej oswojone. Dlatego tylko niektóre zagadnienia dotyczące Grecji czy Rzymu są zagadką i nie pojawiają się w ich kontekście zbyt często historie dotyczące ingerencji kosmitów czy Atlantów.