Tytuł dostępny bezpłatnie w ofercie wypożyczalni Depozytu Bibliotecznego.
[PK]
Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!
Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego.
Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych.
Seria: Wydawnictwa Towarzystwa dla Badań nad Historją Powstania Wielkopolskiego 1918/1919 ; t. 2
Książka dostępna w zasobach:
Biblioteka Publiczna Miasta i Gminy Jarocin
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 352
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
ZYGMUNT WIELICZKA
w dobie powstania 191&I 19
17
Te wątpliwości nie spowodowały jednak zasadniczej
P. Sokolnicka została wysłana do Komitetu i zdaje
Dołączony załącznik 1. podaje szczegółowy spis wsz
Uważa przeto zadanie swe za ukończone i opuści Poz
E
J
NAKŁADEM ZWIĄZKU WETERANÓW POWSTAŃ NARODOWYCH 1914/19 W POZNANIU
Czcionkami Drukarni Technicznej w Poznaniu, ul. 2 7~go Grudnia ó
SŁOWO WSTĘPNE
Kilka lat początkowych poświęciło Towarzystwo dla badań nad historją powstania wielkopolskiego 1918/1919 gromadzeniu mater-jałów i pracy organizacyjnej oddziałów na prowincji. Po tern dopiero przystąpiło do czynności wydawniczej, rozpoczynając ją w ubiegłym roku ogłoszeniem pierwszego tomu swych wydawnictw, pamiętnika uzupełnionego urzędowemi dokumentami, traktującego o walkach powstańczych na froncie południowym, pióra Zygmunta Wieliczki p. t. „Od Prosny po Rawicz“.
Była to pierwsza na większą skalę praca o powstaniu wielkopolskie™,. To też nic dziwnego, że spotkała się z życzliwem przyjęciem społeczeństwa i prasy codziennej. Poza polemicznemi uwagami bezimiennemi w Kur jerze Poznańskim co do ogólnej polityki Naczelnej Rady Ludowej, autor otrzymał duże pochwały w samym Kur jerze Poznańskim, a nadto ze strony dr. Kazimierza Kroto-skiego w Nowym Kurjerze i dr. Stefana Truchima w Dzienniku Poznańskim. Tak samo życzliwie przyjęła nasze wydawnictwo krytyka naukoica, jak tego dowodzą recenzje dr. Włodzimierza Lewandowskiego (Niepodległość 1931, V, str. 147—153), prof. dr. Adama M. Skałkowskiego (Kwartalnik Historyczny 1931, XLV. str. 174—177), Janusza Staszewskiego (Ziemia Kaliska 1931, Nr. 1—3) i dr. Andrzeja Wojtkowskiego (Roczniki Historyczne 1931, VII, str. 137—141).
Obecnie pojawia się drugi tom naszych wydawnictw tego samego autora, obejmujący przedstawienie politycznej strony powstania wielkopolskiego w stosunku do Prus i Niemiec. Praca to już wyłącznie oparta na źródłach pisanych i drukowanych, polskich i zagranicznych. Przedstawia ona nam nie jeden odcinek frontu bojowego, ale całokształt polityki czynników wielkopolskich z Niemcami w przededniu i w dobie powstania. Temat to, którego dotychczas nikt jeszcze nie ujął w właściwy sposób, istniejące bowiem prace naukowe zajmują się tą sprawą bardzo pobieżnie ï ubocznie.
Celem naszego Toioarzystwa jest utrwalenie dziejów powstania wielkopolskiego. Rzecz oczywista, ze za tatrywania autoi óio na wydarzenia tak bliskie grzeszyć mogą brakiem perspektywy historycznej. Nie mając żadnych ubocznych celów, Towarzystwo nasze służyć jednak zawsze będzie pomocą ivszystkim badaczom, którzy pragną korzystać ze zgromadzonych przez nas źródeł, lub wydawać prace przy naszym współudziale. Ezoentualne rzeczywiste lub pozorne naświetlenia polityczne danej pracy nie będą żadną przeszkodą do współudziału naszego Towarzystwa, które stoi zdała od walk życia codziennego i wychodzi z. założenia, ze poglądów na przeszłość nikomu narzucać nie można, zwłaszcza, gdy ta jest tak niedaleką. Wystarczy, gdy autor dąży do prawdy wedle najlepszej intencji i wiedzy.
Będzie to dużem zadośćuczynieniem i nagrodą za trud dla autora jak i dla Towarzystwa, jeżeli wydawnictwo niniejsze przyj-mie społeczeństwo wielkopolskie, dla którego w pierwszej linji jest ono przeznaczone, z należytem uznaniem i życzliwością.
Życzliwość ta nie powinna sieć jednak ujawniać tylko w teoretycznym kierunku, ale owszem, przedewszystkiem w czynnem i fi-nansowem poparciu usiłowań Towarzystwa, z czem niestety w ostatnich czasach nie spotykamy się wcale. Jakżeż inaczej przedstawia się sprawa we Lwowie, gdzie za naszym wzorem założone Towarzystwo badania historji obrony Lwowa, i województw południowo-wschodnich cieszy się ogólnem poparciem czynników państwowych, samorządowych, jak i wszystkich ivarstw społecznych, spieszących nietylko z finansową pomocą, ale dostarczających swemu Towarzystwu masowo mater jato w i dokumentów wszelkiego rodzaju.
Jak poprzednio, tak i obecnie zapewniamy, że Towarzystwo będzie bardzo zadowolone, jeżeli publikacje jego wywołają żywe zajęcie się sprawami badań nad powstaniem. jeżeli pod tym wpływem ukażą sie, nowe przyczynki do historji powstania lub gotowe prace wpłyną, do Towarzystwa.
Jeden z recenzentów1 ) poprzedniego naszego wydawnictwa wyraził się następująco:
„Może praca Wieliczki zachęci innych do dania, społeczeństwu nowych do tego tematu przyczynków. Jest niestety objaivem ubolewania godnej wygody i ociężałości Poznańczyków, że ze swej strony nie zabierają się do upamiętnienia przełomowego tego 1 okresu. My zawsze oburzamy się, że inni piszą o nas nieprawdę, ale jesteśmy zbyt leniwi, by czas i pracę poświęcić stwierdzeniu dla potomstwa prawdy“.
Wyrażamy nadzieję, że zarzut poicyższy, skierowany pod adresem Wielkopolan, okaże się w krótkim czasie niesłusznym i że zniknie obojętność społeczeństwa dla naszych usiłowań. Możemy zapewnić, że wszelką pomoc na tern polu przyjmiemy z wdzięcznością; nie pracujemy bowiem dla naszej chwały i korzyści, ale dla utrwalenia wysiłków i zasług jednostek i pokolenia, które na ołtarzu dobra publicznego składało na ofiarę trud, majątek i życie.
Inż. Stanisław Taczak, Dr. Kazimierz Kaczmarczyk, gen. bryg. zv s. s. Prezes Przewodu. Komisji Naukowej Towarz. dla badań nad historją powstania wielkopolskiego 1918/19.
PRZEDMOWA
U schyłku 1930 roku wydałem moje wspomnienia z powstania zcielkopolskiego 1918/1919 p. t.: Od Prosny po Rawicz, Zawierały one lukeć w opisie, której wyrównanie wymagało znacznego czasu. Niniejsza praca powstała głównie z chęci uzupełnienia rozdziału mego pamiętnika, traktującego o rozejmie trewirskim.
W miarę postępujących badań spostrzegłem pewną łączność pomiędzy właściwym tematem a rozmowami polsko-niemieckiemi u schyłku 1918 i na początku 1919 roku, W pierwotnem założeniu praca niniejsza traktować przeto miała o rozejmie trewirskim na tle rokowań polsko-niemieckich 1918/19, Po pewnych uzupełnieniach rozszerzyłem temat pracy na politykę zewnętrzną i dyplomację w powstaniu wielkopolskiem. Był to oczywisty błąd, gdyż w ówczesnem opracowaniu praca traktowała o fragmentach, a nie wyświetlała całokształtu zewnętrznej polityki powstania. Uwagę na to zwrócił p, dr, Włodzimierz Lewandowski, który zastrzeżenia swe ujął w obszernem memorandum, zazoierającem wiele cennych uwag, za co składam Mu szczere podziękowanie; radami swemi spowodował bowiem rekonstrukcję i rozszerzenie pierwotnej redakcji pierwszych 7 rozdziałów niniejszej pracy.
W ten sposób pozostało niniejsze studjum, które (jak każde dzieło ludzkie), posiada niewątpliwie luki i niedokładności. Żywię jednak nadzieję, że wystarczy ono do rzeczowego naświetlenia tematu, tern bardziej, że korzystałem z bogatego materjatu źródłowego, Wiadomości me czerpałem przedewszystkiem z Archiwum Państwozoego w Poznaniu, gdzie znajdują się akty Wydz. Polit. N. R. L. (przypuszczalnie zdekompletowane), oraz akty Wydz. Wyk. Pozn. Rady Rob.-Żoln. Cenne dokumenty znalazłem w Archiwum T-wa dla badań nad historją powstania wielkopolskiego 1918/19 w Poznaniu, które nazwałem Arch. Ref. hist, D. O. K. VII t ponieważ nazwy tej użyłem w pracy „Od Prosny po Rawicz“, Po-zatem czerpałem z pewnych źródeł, których chwilowo ujawnić nie mogę. Za ścisłość przytoczonych dokumentów przejmuję jednak pełną odpowiedzialność.
Niechaj mi przy tern wolno będzie podziękować z całego serca wszystkim, którzy dopomogli do napisan a niniejszego fragmentu z historji powstania wielkopolskiego, a szczególnie p. dr. Kazimierzowi Kaczmarczykowi, dyr. Arch. Państw, w Poznaniu i p. dr. Andrzejowi W ojtkowskiemu, dyr. Biblj. Raczyńskich w Poznaniu.
Wydatnej pomocy przy zbieraniu dokumentów doznałem ze strony Wojsk. Biura Hist, w Warszawie i personelu T-wa dla badań nad historją powstania wielkopolskiego 1918/19 w Poznans. Szczególne dzięki wyrażam przeto p. ppłk. dypl. dr. Stanisławowi Biegańskiemu, zast. szefa Wojsk. Biura Hist., który pracy mej okazał zawsze żywe zainteresowanie.
Wszyscy, którzy dopomogli do napisania tej pracy niechaj znajdą główne zadowolenie w przeświadczeniu, że współdziałali w dziele, którego celem jest wyświetlenie prawdy historycznej z walk o niepodległość Polski na odcinku wielkopolskim — ku pokrzepieniu serc i pożytkowi przyszłych pokoleń.
Poznań, we wrześniu 1932.
AUTOR
SPIS ROZDZIAŁÓW
Rozdział I. Ostatnia faza polskiej myśli niepodległej .... 1— 11
Rozdział II. Zaczątki rewolucji niemieckiej i pierwsza kon
ferencja polsko-niemiecka w dniu 19 listopada 1918 . . 12— 23
Rozdział III. Polityka polsko-niemiecka w okresie skupiania
sił (20. XI. — 14. XII. 1918)............24—38
Rozdział IV. Okres zaognienia stosunków polsko-niemieckich
w zaborze pruskim i wybuch powstania wielkopolskiego
(15. XII. — 30. XII. 1918)..............39— 53
Rozdział V. Konferencje polsko-niemieckie w dniu 30 i 31 grud
nia 1918.....................54— 66
Rozdział VI. Przejmowanie władzy przez Naczelną Radę Lu
dową (1. I. — 8. I. 1919)..............67— 79
Rozdział VII. Zaognienie stosunków politycznych polsko-nie-
mieekich i próby porozumienia...........80— 97
Rozdział VIII. Koalicja a sprawa polska na przełomie 1918 r. 98—106 Rozdział IX. Rozejm w Trewirze.............107—123
Rozdział X. Misja Koalicyjna dla Polski i jej działalność
w Warszawie ..................124—134
Rozdział XI. Przygotowania do rokowań Misji Koalicyjnej
z Delegacją Niemiecką ..............135—144
Rozdział XII. Pierwsza faza rokowań Misji Koalicyjnej dla
Polski z Delegacją Niemiecką -w Poznaniu (7—13. III. 1919) 145—155
Rozdział XIII. Druga faza rokowań między Misją Koalicyjną
dla Polski a Delegacją Niemiecką (Poznań 13—17
marca 1919) ...................156—166
Rozdział XIV. Niemcy a problem zachodnich granic Polski 167—181 Rozdział XV. Zerwanie rokowań poznańskich (17—19. III. 1919) 182—195 Rozdział XVI. Zakończenie...............196—199
I. OSTATNIA FAZA POLSKIEJ MYŚLI NIEPODLEGŁEJ.
Walka zbrojna o niepodległość!
Z tem hasłem na ustach ginęły w 1905 roku w beznadziejnej walce z caratem najzapaleńsze jednostki narodu polskiego. Z tem hasłem przystąpił Józef Piłsudski na terenie Małopolski do tworzenia Związków Strzeleckich, niebawem wspartych przez pokrewną organizację Drużyn Strzeleckich, zawiązku polskiej armji narodowej. Czy hasła Piłsudskiego były echem pieśni wieszczów epoki romantycznej, czy raczej wyrazem wiary w siły potencjo-nalne narodu i trzeźwą oceną położenia, stwierdzeniem, że należycie przygotowane powstanie zwróci nam niepodległość, o ile wybuchnie w stosownej chwili? A wreszcie, czy uznanie Rosji największym wrogiem polskości, było wynikiem położenia politycznego, w jakiem znalazł się Piłsudski tworzący zaczątki armji polskiej, — czy też kierunek ten był wykonaniem testamentu Mickiewicza? Obojętnie, boć każdy trzeźwo przemyślany plan polityka i męża stanu uwieńczy sukces, o ile poruszy w wykonaniu uczuciami mas, o ile zawiera pewien pierwiastek romantyzmu, który wyrówna błędy organizacyjne.
Hasła głoszone przez Józefa Piłsudskiego skupiły z biegiem czasu większość młodzieży zaboru rosyjskiego i austrjackiego. Poszedł za jego zewem robotnik polski, którego pociągnęło hasło walki z caratem, tradycje Bolesława Limanowskiego; poszedł lud wiejski, którego natchnął duch z pod Racławic, by przez czyn chłopa polskiego i krwawy jego trud podkreślić zasługi całego narodu w wielkiem dziele odzyskania niepodległości. Potęga idei złączyła stany i ludzi duchowo obcych, wyrównała sprzeczne poglądy życiowe i stworzyła nową ideologję polską.
Odmiennemi drogami zdążał do niepodległości na swój sposób pojętej obóz, którego duchowym wodzem był Roman Dmowski. Wyrósł on z głęboko odczutej potrzeby wychowania narodu w ramach własnej państwowości, lecz przeciwstawiał się zarówno przygotowaniom do ruchu zbrojnego jak i akcji dyplomatycznej; poprzez trójzaborową Ligę Narodową skrystalizował się w latach 1904—1905 jako stronnictwo narodowo-demokratyczne. W końcu roku 1905 wysunął się na czoło stronnictwa Roman Dmowski, którego program polityczny stworzył pojęcie wszechpolaków i głosił hasła egoizmu narodowego. Odrzucając hasło walki zbrojnej jako nierealne mrzonki, dążył Dmowski przedewszystkiem do złączenia wszystkich trzech zaborów, a za największego wroga narodu polskiego od czasu rewolucji 1905 r. uważał Niemców. Dla złączonych ziem polskich żądał zrazu autonomji, która miała zakonserwować narodowość polską do czasu odzyskania niepodległości. Program ten wciągnął w szeregi zwolenników Dmowskiego warstwy posiadające Kongresówki i Małopolski, dla których auto-nomja w ramach państwa zaborczego była nęcącą zapowiedzią znakomitego powodzenia na polu gospodarczem.
W ten sposób powstał dualizm polskiej myśli politycznej. Walki życia codziennego wytworzyły pomiędzy obu orjentacjami głęboką przepaść, której głównem bodaj podłożem była różnica w ustosunkowaniu się wobec Rosji. Rozumiemy, że Dmowski, mieszkający i działający głównie w Kongresówce musiał głosić hasła lojalności wobec Państwa Rosyjskiego, jeżeli chciał uzyskać wolną rękę i uniknąć prześladowań zaborcy. Stąd łatwo mu było propagować hasła wszechpolskie i ogłosić Prusy za najgroźniejszego wroga polskości, gdy wypadkową jego programu miała być autonomja Polski w ramach Państwa Rosyjskiego. Piłsudski natomiast, działający na terenie Małopolski, głoszący otwarcie hasła walki zbrojnej o niepodległość, mógł liczyć na życzliwe desinte-ressement Rządu Austrjackiego tylko przy realizowaniu postulatu walki z Rosją, a zamilczaniu celów w stosunku do Niemiec i Austrji.
Zabór pruski nie wydał samodzielnego kierunku politycznego, promieniującego na całą Polskę. Tkwiły tu bardzo mocno hasła pracy organicznej. Od dziesiątek lat Polacy zaboru pruskiego wiedli rozpaczną walkę o prawa narodowe i gospodarcze. W tych zmaganiach znaleźli znakomite poparcie w kościele katolickim, równie poważnie zagrożonym przez wewnętrzną politykę Prus. Od roku 1905 zabór pruski przejął się w dominującej przewadze programem narodowej demokracji. Zadecydowało tu rzucone przez Dmowskiego hasło wszechpolskości, otwarty jego stosunek wobec Prus, kryjący w sobie w razie zwycięstwa programu wyzwolenie z pod ucisku germanizacyjnego. Piłsudski nie mógł otwarcie głosić hasła wyzwolenia zaboru pruskiego, gdyż wywołałoby to nieuniknioną interwencję dyplomatyczną Niemiec, która mogłaby zaszkodzić sprawie i przemienić neutralność Austrji w ustosunkowanie przedwcześnie wrogie. W tem niedopowiedzeniu tkwiła w opinji mieszkańców Poznańskiego, Pomorza' i Śląska wyższość programu Dmowskiego nad programem Piłsudskiego. Zbyt wielkim był ucisk germanizacyjny, zbyt potężna wola ludności polskiej zaboru pruskiego odzyskania niepodległości. Garnąc się w szeregi narodowej demokracji Polacy zaboru pruskiego opowiedzieli się tylko za praktycznym kierunkiem polskiej myśli politycznej, jasno ukazującej w perspektywie wyzwolenie z pod ucisku germaniza-cyjnego.
Wiadomo, że milczenie Piłsudskiego było taktyką polityczną. W rzeczywistości kierunek jego obozu był równie wszechpolskim, gdyż nie zamierzał nigdy wyrzec się na rzecz zaborcy zachodnich ziem polskich. Próby szerszego zaszczepienia idei strzeleckich w zaborze pruskim zawiodły jednak, gdyż brakło pośrednika o odpowiedniej dynamice, który umiałby myśl rozprzestrzenić wśród ludności. Popierające plany Piłsudskiego stronnictwa polityczne nie miały należytego wpływu na społeczeństwo ziem zachodnich. Religijna ludność zaboru pruskiego, w walce z zaborcą sprzymierzona w dodatku z kościołem katolickim, odgrodziła się nieomal całkowicie od P. P. S.; dawne zaś P. S. L. działało wyłącznie na terenie Małopolski. Tylko część inteligentnej młodzieży polskiej zaboru pruskiego, hasłami liberalnemi od r. 1906 odgrodzona od narodowej demokracji, zetknęła się w końcu roku 1912 z ruchem strzeleckim (Drużynami Strzeleckiemi), co jednak nie wystarczyło do rozprzestrzenienia idei. Reszty dokonały walki partyjne. Polacy zaboru pruskiego urobili sobie w skutkach już przed rokiem 1914 mylne mniemanie o charakterze i celach obozu walki zbrojnej, którego duchowym wodzem był Józef Piłsudski.
Sprawdzianem słuszności wysiłków i poglądów był rok 1914, wybuch wojny światowej. Piłsudski stanął z gotową polską silą zbrojną i wyruszył w bój na czele Legjonów, by współdziałać przy realizacji pierwszej części swego programu, pokonaniu Rosji. Ten poryw decyduje o wielkim moralnym sukcesie Piłsudskiego, który pod swym sztandarem skupił warstwy narodu, tęskniące do walki orężnej o niepodległość. Nieomal równocześnie powstała na terenie Kongresówki Polska Organizacja Wojskowa (P. O. W.), skupiająca młodzież skłonną do walki zbrojnej o niepodległość, działaniami wojennemi odgrodzoną od Wodza. W ten sposób zrodził się Czyn, odosobniony w nowoczesnej historji polskiej. Wobec zaczątków polskiej myśli zbrojnej obóz Dmowskiego zajął wyczekujące wzgl. negatywne stanowisko.
Ukazały się niebawem pierwsze licytujące się manifesty rządów zaborczych, obiecujące w mniej lub więcej wyraźnej formie urzeczywistnienie polskich dążeń niepodległościowych, potwierdzające zatem żywotność programu Piłsudskiego. Rok 1915 przyniósł już wyraźne tego kierunku zwycięstwo. Klęska Rosji, równoznaczna z załamaniem planów politycznych Dmowskiego, spowodowała zmianę taktyki obozu Piłsudskiego. Oczyszczenie Kongresówki z wojsk rosyjskich, osiągnięcie zatem pierwszego etapu programu, spowodowało wstrzymanie dalszej rozbudowy Legjo-nów. W walkach nad Stochodem dojrzało przeświadczenie, że państwa centralne nie zechcą dobrowolnie spełnić dążeń niepodległościowych narodu polskiego. Na tern tle nastąpiła w jesieni 1916 roku rezygnacja Piłsudskiego ze stanowiska komendanta Legionów. Żołnierze poszli za nakazem wodza. U schyłku 1916 r. państwa centralne nie mogły już w skutkach liczvé na pomoc Legjonów nawet w walce z Państwem Rosyjskiem.
Ten stan rzeczy zmusił państwa centralne do złożenia zewnętrznego dowodu uznawania praw narodu polskiego. Taki charakter miał manifest Austrji i Niemiec z dnia 5 listopada 1916, głoszący teoretyczną niepodległość Polski w granicach dawnej Kongresówki. Wola Komendanta wymusiła więc akt o międzynarodowej wartości. Dualizm przy tworzeniu polskiej administracji w Kongresówce i milczenie w sprawie całokształtu przyszłych granic wskazywało, że zaborcy nie zamierzali zrealizować pełni dążeń narodu polskiego. Piłsudski wszedł wprawdzie do tymczasowego rządu w Warszawie t. zw. Tymczasowej Rady Stanu. Nie dowierzał jednak zaborcom i wysiłki skoncentrował w rozbudowie P. O. W., by w razie potrzeby przemocą wymusić na okupantach postulaty niepodległościowe. Sprawa polska nabrała zupełnie już realnych kształtów po manifeście Tymczasowego Rządu Rosyjskiego ks. Lwowa z dnia 30 marca 1917, głoszącym niepodległość Polski z pewnemi zastrzeżeniami w dziedzinie polityki zagranicznej i wojska. Od tej chwili ogół ludności Kongresówki uważał siebie za zwolnionego z wszelkich więzów przez Rosję rewolucyjną, zaś państwa centralne za nowego zaborcę. W uczuciach wrogich Austrji i Niemcom złączyły się obydwa polskie kierunki polityczne. Wśród ludności Kongresówki coraz potężniej przyjmowało się hasło walki zbrojnej o niepodległość. Znakomite poparcie moralne zaborowi rosyjskiemu i austriackiemu dało przy tem żądanie niepodległości, rzucone w Krakowie dnia 28 maja 1917 na zjeździe posłów polskich do Parlamentu austriackiego i Sejmu galicyjskiego.
Piłsudski wyczuł żywiołowy wzrost sił narodu i doprowadził z początkiem lipca 1917 roku do otwartego rozłamu. Zamiar niemieckich władz okupacyjnych zaprzysiężenia sobie Legjonów Polskich spotkał się z otwartem wymówieniem posłuszeństwa. Znaleźli się za to w więzieniu magdeburskiem Komendant P. 0. W. Józef Piłsudski, jego szef sztabu Kazimierz Sosnkowski i szereg wybitnych działaczy niepodległościowych. Pozostał jednak po nich w narodzie nakaz, którego odgłosem było ustąpienie z Rady Stanu wszystkich bez wyjątku zwolenników Piłsudskiego. Niezdolne do dalszego życia ciało rządzące zastąpili Niemcy w dniu 12 września 1917 nową władzą państwową t. zw. Radą Regencyjną. Po tym nowotworze spodziewały się władze okupacyjne lojalności i tak go też oceniali zwolennicy obozu walki zbrojnej. Z uwięzieniem Piłsudskiego ucichły pozornie polskie dążenia niepodległościowe. Zwolennicy jego działali jednak nadal, rozbudowując P. O. W. w Kongresówce i Małopolsce. Wzmacniali szeregi i czekali chwili.
Wraz z ustępującemi wojskami rosyjskiemi opuściło Kongresówkę grono czynnych polityków narodowej demokracji i po najrozmaitszych przejściach znalazło się wraz z Dmowskim w Paryżu. Dziwne zaiste losy dwutorowej polskiej myśli politycznej sprawiły, że na terenie Paryża skupiła się grupa zwolenników Dmowskiego, która zorganizowała się w Lozannie 15 sierpnia 1917 przybierając nazwę Polskiego Komitetu Narodowego i została niebawem (20. IX.) uznana jako oficjalna reprezentacja polska wobec Państw koalicyjnych. Wyraźnym zyskiem dla sprawy było, że przygotowania i sukcesy osiągnięte w kraju przez obóz Piłsudskiego, poparli zagranicą dyplomatycznemi zabiegami członkowie przeciwnego obozu politycznego. W tym fakcie tkwi piękno prawdy historycznej, stwierdzenia, że niepodległość Polski była wynikiem woli i dążeń całego narodu.
Wysiłki Ignacego Paderewskiego na terenie St. Zjedn. Ameryki Półn., Romana Dmowskiego w Paryżu i Augusta Zalewskiego w Londynie wysunęły sprawę polską na forum międzynarodowe. Dnia 8 stycznia 1918 ukazuje się orędzie pokojowe prezydenta Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej Woodrowa Wilsona, które stawia żądanie odbudowy niepodległego państwa polskiego. Teoretycznem załatwieniem sprawy była deklaracja wersalska z dnia 3 czerwca 1918 r., w której Rządy Anglji, Francji i Włoch oficjalnie opowiedziały się za stworzeniem niepodległej Polski w myśl zasad, ustalonych w art. 13 orędzia Wilsona.
Wieści o wydarzeniach na forum międzynarodowem, z trudem coprawda docierające do kraju, były bodźcem do zdecydowanych już posunięć Polaków zab. pr. W oparciu o koła poselskie powstał w Poznaniu w połowie 1918 r. Tajny Komitet Obywatelski, który siecią placówek pokrył przedewszystkiem Wielkopolską. Jednem z głównych zadań delegatów powiatowych Tajnego Komitetu było upatrzenie odpowiednich obywateli Polaków, którzy nadawaliby się na obsadzenie opróżnionych po Niemcach stanowisk urzędowych. Politycy wielkopolscy imaginowali sobie zatem, że zakończenie wojny przyniesie niezwłoczną decyzję w sprawie przynależności ziem zachodnich i dlatego przygotowali się przedewszystkiem do przejęcia administracji kraju. Działalność ta była przytem nierównomierna, gdyż rozwinęła się najsilniej w Wielko-polsce, zaniedbywała zaś Śląsk i Pomorze. Tajny Komitet Obywatelski wykluczał przytem możliwość zbrojnego konfliktu z zaborcą; stąd jednostronność prac przygotowawczych, będąca wykładnikiem programu politycznego, który wyznawali przywódcy.
Mylnem byłoby przypuszczenie, że cała bez wyjątku ludność Wielkopolski nie marzyła o walce zbrojnej z Niemcami. Przygotowywali się do niej nieliczni przeciwnicy narodowej demokracji, młodzież liberalna i wychowankowie haseł obozu walki zbrojnej, z któremi zetknęli się w drużynach skautowych, towarzystwach sportowych i kółkach samokształceniowych. Na teren Wielkopolski przedarły się ponadto na wiosnę 1918 r. hasła Polskiej Organizacji Wojskowej i promieniowały, skupiając głównie Polaków- dezerterów z armji niemieckiej. Najsilniej kiełkowała jednak myśl czynu zbrojnego wśród wojskowych, którzy naocznie obserwując rozkład potężnej ongiś armji cesarskiej, nader trafnie instynktownie wprost wyczuli niedaleki jej koniec. A klęska państw centralnych zbliżała się olbrzymiemi krokami. We wrześniu 1918 r. nikt już o niej nie wątpił; oswobodzenie zaboru pruskiego wydawało się bardzo bliskie. Potwierdzeniem bliskości dziejowego momentu była prośba mocarstw centralnych z dnia 5 października o zawarcie pokoju. Podstawę do rokowań stworzyło przyjęcie przez Niemców warunków, zawartych w orędziu Wilsona z dnia 8 stycznia 1918.
Wypadki na forum międzynarodowem wywołały niezwłoczną reakcję kierujących sfer polskich. Dnia 7 października 1918 ukazał się manifest Rady Regencyjnej, głoszący niepodległość i zjednoczenie trzech zaborów. Krok ten poparło oświadczenie Koła Międzypartyjnego w Warszawie z dnia 11 października, domagające się niezwłocznego zjednoczenia zaboru pruskiego z Macierzą. Na tej zasadzie powstał 24. X. 1918 trój-zaborowy gabinet Swierzyńskiego, w którym zarezerwowano fotel dla ministra zaboru pruskiego, a tekę ministra skarbu powierzono Józefowi En-glichowi, dyrektorowi Banku Związku Spółek Zarobkowych w Poznaniu. W tak ważnej chwili dziejowej, wymagającej skupienia pełni sił narodu, zaznaczył się zgrzyt, będący wykładnikiem wzajemnej nieufności polskich stronnictw politycznych. Niepodległość z rąk Rady Regencyjnej? Jakąż będzie, pytali zwolennicy obozu walki zbrojnej, gdy Rada Regencyjna jest władzą, lojalną wobec okupantów. Zatem niepodległość z rąk niemieckich władz okupacyjnych, które uwięziły Piłsudskiego za dążenie do jedynie prawdziwej, w ich mniemaniu idealnej niepodległości? Na tern podłożu powstała w nocy z 7 na 8 listopada 1918 w ślad za manifestem Rady Regencyjnej t. zw. Rzeczpospolita Lubelska, rządzona przez gabinet socjalistyczny z Ignacym Daszyńskim na czele. Kongresówka rozpadła się w październiku 1918 r. na dwa nowe obozy.
Rozpoczęcie rokowań rozejmowych wywołało wyraźny już odruch posłów polskich do Sejmu Praskiego i Parlamentu Rzeszy Niemieckiej. W ciągu października 1918 r. oświadczyli kolejno posłowie Władysław Seyda, ks. Antoni Stychel i Wojciech Korfanty na posiedzeniach Parlamentu Rzeszy, iż w myśl orędzia Wilsona oczekują wcielenia zaboru pruskiego do Państwa Polskiego. W oczekiwaniu bliskiej decyzji na forum międzynaro-dowem sprecyzował Korfanty żądania polskie na posiedzeniu Parlamentu Rzeszy w dniu 15 października 1918. Domagał się, by do Macierzy przyłączono Poznańskie, Pomorze z Gdańskiem, polskie powiaty Pras Wschodnich i Zachodnich oraz Górnego i Środkowego Śląska1). Ponadto zapowiedział, że posłowie polscy usuwają się od dalszego udziału w pracach niemieckich ciał parlamentarnych, ponieważ uważają się już za obywateli Państwa Polskiego. Oświadczenie to i udział ministra Englicha w gabinecie Swierzyńskiego potwierdzają niezbićie, że w Warszawie i Poznaniu polskie sfery polityczne mniemały zgodnie, iż ziemie zachodnie stoją w przededniu zmiany przynależności politycznej.
’) Żądania te były identyczne z tezami, zawartemi w doręczonym Państwom Koalicyjnym memorjale Dmowskiego.
Stosunki w Małopolsce nie wymagały specjalnych przygotowań. Dlatego zabór austrjacki odezwał się jako ostatni dnia 15 października 1918 deklaracją posłów polskich, głoszącą niepodległość Małopolski. W ślad za nią powstał dnia 1 listopada 1918 w Krakowie tymczasowy rząd polski dla Małopolski t. zw. Komisja Likwidacyjna. Przewrót dokonał się bez zatargu z władzą zaborczą, co było niewątpliwie echem poprzedniego ustosunkowania się Rządu Austrjackiego do sprawy polskiej. Z początkiem listopada 1918 r. zaistniały zatem na ziemiach polskich trzy rządy: w Warszawie, Lublinie i Krakowie. Los Kongresówki i Małopolski był w ten sposób przesądzony; otwartą była tylko jeszcze kwestja zaboru pruskiego. Powrót Piłsudskiego do Warszawy w dniu 10 listopada 1918 wprowadził pewien ład w chaotyczne stosunki wewnętrzno-polityczne: Rada Regencyjna, Rząd Lubelski i Krakowska Komisja Likwidacyjna podporządkowały się od 14 listopada 1918 rozkazom Naczelnika Państwa Polskiego.
Dzień 11 listopada nie przyniósł młodemu Państwu Polskiemu oczekiwanych rozstrzygnięć międzynarodowych. Rozejm w Compiègne zawierał decyzje, które w Polsce nikogo zadowolić nie mogły. Ludność Kongresówki, przygotowana należycie hasłami obozu walki zbrojnej, zadecydowała sama o swym losie. Władze i wojska okupacyjne znikły bardzo szybko z widowni. W Małopolsce zachodniej nawet i ten wysiłek okazał się zbyteczny; we wschodniej ludność polska rozpoczęła walkę z irredentą ukraińską. Na zaborze pruskim zemściła się natomiast jednostronność przygotowań. Brakło polskiej siły zbrojnej, która w decydującej chwili, w momencie największego upadku militarnego Prus, umiałaby choćby przemocą przejąć władzę po zaborcy. A rozejm w Compiègne milczał w sprawie ziem zachodnich, wskazywał w pojęciu szerokich mas, że ziemie te raczej utracimy. Zamiast czynu zbrojnego, 11 listopad 1918 przyniósł ludności zaboru pruskiego przez wielu niezrozumianą politykę wyczekiwania orzeczeń kongresu pokojowego.
Jakież mogły być po-wody tej decyzji polityków wielkopolskich? Dlaczego zabór pruski, gorąco łaknący niepodległości, a zarazem zdeklarowany zwolennik haseł wszechpolskich, przyczynił się do bankructwa doktryny w chwili, wymagającej czynu? Zadecydowały tu stosunki wewnętrzno- i zewnętrzno-polityczne.
Pod względem intelektualnym przedstawiała się ludność zaboru pruskiego nader niejednolicie. W rzeczywistości bardzo szczupły procent inteligencji w Wielkopolsce, nądającej się na obsadzenie kierowniczych stanowisk, byi wprost przygniatający wobec Śląska i Pomorza, gdzie żywioł polski cierpiał na wyraźny brak ludzi, zdatnych do kierowania masami. Ziemie zachodnie nie wydały też naówczas człowieka, który umiałby uchwycić ster dzia łań. Zabór pruski rządził się wskutek tego kolektywnie, co w chwilach kataklizmów dziejowych jest zgoła błędne. Gdy przeto ro-zejm w Compiègne wykazał, że wpływy Polskiego Komitetu Narodowego w Paryżu i memorjaly Dmowskiego nie wystarczyły aktualnie do rozstrzygnięcia kwestji zachodnich granic Polski, taktyka wyczekiwania polityków wielkopolskich była najtrafniej szą, z uwagi na los całego zaboru pruskiego. Błędem natomiast byłoby przedwczesne oderwanie Wielkopolski, a pozostawienie Śląska i Pomorza swemu losowi. Na decyzję wpłynęła też w znacznej mierze jednostronność przygotowań polskich, będąca w gruncie rzeczy wykładnikiem programu politycznego, zarzucającego myśl walki zbrojnej o niepodległość. Politycy polscy zaboru pru skiego skostnieli w doktrynie, nie dostosowali się do położenia, nie poszli w ślad Komitetu Narodowego, który przecież przy organizacji wojsk polskich we Francji i Włoszech złożył dowód prze widywania i zrozumienia potrzeb przyszłego Państwa Polskiego W ten sposób dzień 11 listopada 1918 minął dla zaboru pruskiego bezkrwawo. Nie było człowieka lub dostatecznie silnej grupy, która umiałaby czynem poprzeć żądania, złożone przez Korfantego w Parlamencie Rzeszy Niemieckiej dnia 25 października 1918 r.
Na decyzję polityków wielkopolskich wpłynęły też niewątpli wie stosunki wewnętrzne, panujące w młodem Państwie Polskiem. Zabór pruski mylił się przedewszystkiem co do ideologicznego podłoża Rzeczypospolitej Lubelskiej. Uważał ją za próbę wprowadzenia rządów socjalistycznych, klasowych, może nawet zbli źonych do komunizmu. W Wielkopolsce sądzono nieomal ogólnie, że „rząd warszawski“ z października 1918 r. był antytezą „rządu lubelskiego“, po którym spadek w miesiąc później objął gabinet, tworzony tuż po objęciu władzy przez Piłsudskiego. Nie była też zachętą do natychmiastowej unifikacji anarchja, szerząca się na ziemiach polskich, towarzysząca nieodmiennie wszelkim przewrotom dziejowym. Politycy polscy zaboru pruskiego woleli widocznie odczekać w interesie ziomków i swej bliższej ojczyzny, póki nie ustalą się stosunki wewnętrzne w ówczesnem Państwie Polskiem. Stanowisko to było poczęści wypadkową walk politycznych i braku należytego zrozumienia dla haseł obozu walki zbrojnej. Nie spostrzegł przytem zabór pruski, że w momencie odzyskania niepodległości Naczelnik Państwa Józef Piłsudski nie odróżniał już stronnictw politycznych, a budowę nowej Polski pragną! oprzeć o zgodny wysiłek ogółu mieszkańców wszystkich trzech zaborów.
Wynikiem polityki wyczekiwania było po 11 listopada 191S zupełne odosobnienie zaboru pruskiego. Mimo zapowiedzianej lojalności stosunek ludności polskiej do władz pruskich i ludności niemieckiej zaostrzał się z dnia na dzień. Wszakże niepodległość Polski mieli Niemcy okupić utratą ziem, których posiadanie wydawało im się nazbyt niewzruszone. Odgrodziwszy się świadomie od Państwa Polskiego (22 października 1918), dążyli politycy wielkopolscy do samodzielności i pewnego rodzaju autonomji zaboru pruskiego. Był to znowu odgłos doktryny politycznej i faktu,, że ideologicznie ciążył naówczas zabór pruski raczej — ku Paryżowi jak Warszawie. Tylko zbytniemu przejęciu się doktryną przypisać też należy, że politycy zaboru pruskiego całe nadzieje pokładli w Polskim Komitecie Narodowym w Paryżu. Stąd pochodzi, że wysiłki swe skierowali nieomal wyłącznie w kierunku stopniowego przejmowania władzy i odzyskania praw obywatelskich ludności, zamieszkującej polski teren aspiracyjny. Drogą ewolucji zamierzali zatem osiągnąć zmianę stosunków wewnętrzno-politycznych, która ułatwiłaby Komitetowi Narodowemi w Paryżu uzyskanie u Koalicji korzystnej decyzji w sprawie przynależności politycznej zaboru pruskiego.
Myśl zbrojnego zamachu na władzę zaborczą pozostała nadał obcą wielkopolskim sferom politycznym. Nie zważając na sentyment ludności, nie uwzględniając sił własnych i bezwładu przeciwnika, podjęły wielkopolskie koła polityczne bezkrwawe zmagania z zaborcą. W ten sposób powstała gra polityczna między rewolucyjnym Rządem Pruskim, broniącym swego stanu posiadania,, a Polską Naczelną Radą Ludową w Poznaniu, oficjalną przedstawicielką polityczną Polaków zaboru pruskiego.
Temperatura umysłów polskich doszła z biegiem czasu do punktu wrzenia. Był to widoczny skutek polityki wyczekiwania, sprzecznej z sentymentem mas, skłaniających się coraz potężniej-do haseł walki zbrojnej z zaborcą. Zbrojny zryw powstańców wielkopolskich był wyrazem woli ogółu. Sukces powstania byl wypadkową współdziałania wszystkich, nawet tych, którzy początkowo w nieświadomości opowiedzieli się przeciw akcji. Zadecydowała wola ludu, na którego umysły podziałało nieodpartym zewem istnienie o miedzę niepodległego Państwa Polskiego. A Macierz wyciągała dłoń do ziemi piastowskiej i unikając wyraźnych konfliktów międzynarodowych, prowadziła zabór pruski ku polityce czynu zbrojnego. Wielkopolska zerwała pod koniec 1918 r. sztuczne zapory, by czynem zbrojnym zdobyć upragnioną wolność.
# # #
Osobny temat stanowią wysiłki polityków wielkopolskich w okresie rewolucji niemieckiej i powstania. Należy je zanalizować, by zbliżyć się do prawdy dziejowej zarania niepodległości zaboru pruskiego.
II. ZACZĄTKI REWOLUCJI NIEMIECKIEJ
I PIERWSZA KONFERENCJA POLSKO-NIEMIECKA W DNIU 19 LISTOPADA 1918.
Poznań był za rządów zaborczych polską stolicą zaboru pruskiego. Jako największe polskie skupienie kulturalne promieniował na Wielkopolskę, a ta znów przodowała całemu zaborowi. To też gdy po abdykacji cesarza Wilhelma II (9. XI. 1918) powstała na terenie Rzeszy Niemieckiej sieć rad robotniczo-żołnierskich, jako rewolucyjna nadbudówka władz cesarskich, przyłączenie się Poznania do rewolucji niemieckiej zadecydowało o kierunku politycznym dzielnicy. Zamarły wskutek tego lokalne próby wprowadzenia polityki faktów dokonanych (Ostrów); przemogła nadzwyczajna wprost solidarność Polaków zaboru pruskiego.
Dnia 10 listopada 1918 wybuchła w Poznaniu bezkrwawa rewolucja przeciw Rządowi cesarskiemu. Gniew ludu objawił się w zdzieraniu naramienników oficerom niemieckim, usunięciu godeł cesarskich i wywieszeniu czerwonych flag. W zrozumiałem chwilowem zamieszaniu powstała Rada Żołnierska garnizonu poznańskiego o większości niemieckiej. Początkowo przewodniczył jej komendant twierdzy poznańskiej gen. Hahn, niebawem jednak kierownictwo przeszło w bardziej rewolucyjne ręce socjalisty niemieckiego Augusta Twachtmanna (12. XI.). Oddzielnie utworzona Rada Robotnicza wykazała odrazu większość polską; wyrazem ducha czasu było oddanie jej przewodnictwa w ręce socjalisty Tadeusza Matuszewskiego. Przez złączenie obu rad powstała poznańska Rada Robotniczo-Żolnierska, która z racji współdziałania z naczelnemi władzami, uznała się kompetentną dla obwodu Kom. Gen. V. Korpusu (poznańskiego) i obwodu rejencji poznańskiej. Mimo niekorzystnego dla Polaków stosunku głosów był kierunek polityczny Rady przychylny Polakom, a to dzięki stanowisku, zajętemu przez frakcję socjalistyczną.
Ludność i posłowie wielkopolscy nie przewidywali, iż z ukończeniem wojny światowej wybuchnie w Niemczech rewolucja społeczna. Zaskoczenie przez bieg wypadków spowodowało koniecz-
ność natychmiastowego dostosowania się do zmienionej sytuacji-W owym czasie stał Poznań pod znakiem wyborów do Rady Miejskiej. Zwołany do sali Cińskiego przy ul. Wrocławskiej na dzień
10 listopada wiec przedwyborczy zmieniono przeto ad hoc na ogólno-narodowy; wzięły w nim udział tłumy obywateli, posłowie polscy do Sejmu Pruskiego i Parlamentu Rzeszy Niemieckiej, oraz członkowie Tajnego Centralnego Komitetu Obywatelskiego (C. K. O.). Wśród niesłychanego napięcia przedstawił poseł Władysław Seyda położenie polityczne, przyczem oświadczył, że po-wstaje Państwo Polskie, do którego przynależeć będą ziemie zaboru pruskiego. Ujawniony C. K. O. wezwał zebranych do zachowania spokoju, a Prezydjum Komitetu zapowiedziało rychłe ustosunkowanie się wobec rewolucji niemieckiej. Tegoż dnia jeszcze ukazała się odezwa, w której C. K. O. wzywał ludność polską do zachowania spokoju i unikania wszelkich zaburzeń. Zdanie odezwy, brzmiące: „Niechaj każdy spełni swój obowiązek ku wspólnemu dobru naszej Ojczyzny“, dowodzi w swem ogólniko-wem ujęciu, że politycy wielkopolscy zajęli stanowisko wyczekujące, spodziewając się widocznie rozstrzygnięć z zewnątrz.
W miarę rozwoju wypadków nastąpiła reorganizacja Centralnego Komitetu Obywatelskiego, który 11 listopada przyjął nazwę Rady Ludowej, przypuszczając widocznie, że wskutek decyzji na forum międzynarodowem będzie niebawem zmuszony do objęcia roli ciała ustawodawczego dla zaboru pruskiego. Polska reprezentacja narodowa musiała też dostosować się do ducha czasu i przyjąć nazwę władzy ludowej, jeśli nie chciała ujemnie wyróżnić się na tle rewolucji niemieckiej. W tym celu głosiła też, że „Polska ludowa będzie — i ludem tylko stać może“. W rzeczywistości był to frazes, gdyż ludem polskim zaboru pruskiego rządziła drobna grupa polityków.
Zawód, jaki przyniósł rozejm w Compiègne, zawarty w dniu
11 listopada między Koalicją a Rzeszą Niemiecką, zmusił polityków wielkopolskich do czynnego wystąpienia. Z tego powodu postanowiły koła poselskie i Wydział Wykonawczy C. K. O. w dniu 14 listopada utworzyć Naczelną Radę Ludową (N. R. L.) jako polską reprezentację polityczną całego zaboru pruskiego. Dla dokonania wyborów zwołano do Poznania na dzień 3- grudnia 1918 Polski Sejm Dzielnicowy, na którym ustalić miano dalszy kierunek polityki polskiej w zab. pruskim. Celem usprawnienia działań wybrano Komitet z trzech, który pod nazwą Komisarjatu Naczelnej Rady Ludowej miał wobec władzy zaborczej odegrać rolę po-
1Ś
litycznego przedstawicielstwa ludności polskiej. Weszli doń ks. Stanisław Adamski, Wojciech Korfanty i Adam Poszwiński1). Komisarjat wydał dnia 14 listopada odezwę, w której podał do wiadomości publicznej dokonaną reorganizację, zwołał Sejm Dzielnicowy i nakazał zorganizowanie polskich Rad Ludowych na całym obszarze aspiracyjnym. Wreszcie położył podwaliny pod politykę porozumienia z rewolucjonistami niemieckimi głosząc;
Rady ludowe powiatowe, miejskie i gminne obejmują sprawy polskie w swych obwodach i:
1. Czuwać będą nad utrzymaniem ładu, porządku oraz bezpieczeństwa publicznego.
2. Tam, gdzie istnieją Rady Żołnierzy i Robotników, postarają się o porozumienie z niemi i wprowadzenie do nich przedstawicielstwa polskiego.
3. Wejdą w porozumienie z dotychczasowemi władzami celem współdziałania w kierownictwie sprawami publicznemi, rozciągając opiekę swoją także na osoby i mienie ludności narodowości niepolskiej.
4. Zajmą się żołnierzami, wracającymi z wojska albo przechodzącemi przez powiat, udzielając im pomocy w miarę potrzeby, również wracającymi rodakami zakordonowymi.
Pewnego rodzaju stosowaniem polityki faktów dokonanych był przy tern zwrot odezwy, głoszący:
„Pękły okowy, krępujące wolność naszą. Z całą ufnością odczekamy wyroku Kongresu Pokojowego, który ustali zachodnie granice Ojczyzny naszej: „Polski“.
Wobec rzeczywistości, twierdzenie o „pęknięciu okowo w“ było oczywiście tylko zwrotem retorycznym, a istotne żądanie polityczne odezwy mieściło się w zdaniach: „Lud polski ma prawo domagania się zwrotu tego, co narodu jest własnością. Zbrodnia rozbioru woła bowiem o naprawę krzywdy dziejowej“. Mamy więc już 14 listopada 1918 obok hasła wyczekiwania decyzji kongresu pokojowego wyraźną deklarację przedstawicielstwa ogółu ludności polskiej zaboru pruskiego, żądającą przyłączenia do Macierzy.
Z wstępnych działań polityków wielkopolskich wybija się na pierwszy plan utworzenie Prowincjonalnego Urzędu Żywnościowego w Poznaniu, zatwierdzonego przez władze zaborcze dnia 12 listopada 1918. Zrozumiemy doniosłość tego kroku, gdy uprzy-tomnimy sobie, że w wygłodzonych przez blokadę Niemczech najaktualniejszą w danej chwili była kwestja wyżywienia ludności. Ważność tego problemu doceniał zarówno Berlin jak i Poznań. ■Stąd pochodzi skwapliwość Rządu Pruskiego w zatwierdzeniu Pro wincjonalnego Urzędu Żywnościowego, jako nowotworu, powo
li Sejm Dzielnicowy obradujący w Poznaniu od 3—6 grudnia 1918 Zatwierdził wymienionych członków Komisarjatu N. R. L. i wybrał 3 dalszych komisarzy w osobach dr. Stefana Łasizewskiego, Józefa Ry-mara i Władysława Seydy.
lanego z woli poznańskiej Rady Rob.-Żołn., inspirowanej przez polityków wielkopolskich. Rządowi Pruskiemu chodziło oczywiście o ciągłość w dostawach nadwyżek żywności, osiąganych w Poznańskiem przy ówczesnej gospodarce przymusowej. Przerwa w dostawach była bowiem równoznaczna z dalszem zaostrzeniem kryzysu aprowizacyjnego i wprowadziłaby niemiecki rząd rewolucyjny w nader kłopotliwe położenie. Osiągnięcie decydującego wpływu na gospodarkę żywnościową było w danych warunkach jednoznaczne z rozprzestrzenieniem władzy Kom. N. R. L. na całą prowincję, a zarazem dawało polskiej reprezentacji politycznej poważne atuty wobec władzy zaborczej. Prowincjonalny Urząd Żywnościowy rozwinął sprawną działalność ku zadowoleniu władz centralnych, a okoliczność ta odegrała ważną rolę w rozwoju stosunków polsko-niemieckich w okresie przedpowstaniowym.
Rozumując, że nawet nieoficjalna władza posiadać musi organy wykonawcze, przystąpili politycy wielkopolscy dnia 13 listopada do organizacji Straży Obywatelskich, które niebawem nazwano Strażami Ludowemi. Położenie wskazywało, że Kom. N. R. L. był reprezentacją Polaków zaboru pruskiego o charakterze władzy narodowej, jednak o nieustalonym chwilowo wobec zaborcy autorytecie. Odpowiednikiem tego stanu rzeczy były polskie Straże Ludowe, organizacje pośrednie pomiędzy wojskiem a milicją, o których charakterze zadecydował głównie ugodowy kierunek reprezentacji politycznej.
Od początku 1918 r. na terenie Wielkopolski działająca Polska Organizacja Wojskowa (P. O. W.) zab .pr. nie wykazała w chwili wybuchu rewolucji niemieckiej należytej siły i odpowiedniego przygotowania. Okoliczność ta spowodowała, że w dniach przełomowych skrystalizowała się jako nowy czynnik grupa wojskowa, złożona z oficerów Polaków z armji niemieckiej, prących wyraźnie do walki zbrojnej z zaborcą. Nad dążeniami P. O. W. i grupy wojskowej przeszły jednak, do porządku dziennego karne, lecz aktualnie niedostatecznie zorjentowane masy ludu, posłuszne swym przywódcom politycznym. Nie doszły do szerszej wiadomości odgłosy różnic poglądów pomiędzy politykami a peowiakami i grupą wojskową. „Jeśli nie z wami, to przeciw wam“ wołali żołnierze-Polacy, chcąc swych wodzów politycznych zmusić do podjęcia walki zbrojnej z zaborcą. Najszczytniejsze porywy młodzieży rozbijały się o rezon i silną pozycję polityków wielkopolskich. „Kto chce wojny, niechaj idzie do Kongresówki; my wojny nie potrzebujemy, gdyż jako to doj-
15 rzałe jabłko z jabłoni, spadnie nam z rąk Koalicji niepodległość Wielkopolski, Pomorza i Śląska“2). Tak mawiali czołowi politycy polscy zaboru pruskiego, szerząc słowami swemi bunt wśród nielicznych peowiaków i drobnej początkowo grupy wojskowej. W P. O. W. zab. prusk. tkwił ogrom zapału i pewna siła, brakło tylko samodzielnych prób urzeczywistnienia zamiarów; grupa wojskowa natomiast miała znamienitych kierowników, lecz cierpiała na brak sił wykonawczych. Ten stan rzeczy spowodował, iż bezpośrednio po wybuchu rewolucji niemieckiej nastąpiło ideologiczne połączenie obu grup w obóz walki zbrojnej, który drogą zamachu dążył do niepodległości zaboru pruskiego.
Na czoło działań obozu walki zbrojnej wysunęli się Mieczysław Paluch i Bogdan Hulewicz, którzy odtrąceni i potępieni za swe plany przez koła polityczne zrozumieli, że stopień podporucznika armji niemieckiej nie był pozycją społeczną, z której moż-naby realizować wielkie zamiary. W tej okoliczności szukać należy źródła t. zw. zamachu na ratusz, który odbył się dnia 13 listopada 1918 r. Obrady plenum poznańskiej Rady Rob.-Żoln., tocząca się na sali Rady Miejskiej w Poznaniu, przerwała nagle bezładna acz nieszkodliwa strzelanina peowiaków. Niebawem wkroczyła na salę delegacja żołnierzy-Polaków, domagająca się należytego-udziału w Radzie Żołnierskiej. Rezultat był aż nadto zadawalający: do Rady weszli Bogdan Hulewicz, Mieczysław Paluch, Bronisław ftniegocki i Zygmunt Wiza. W ten sposób uzyskał prze-dewszystkiem żywioł polski liczebną większość w Radzie Rob.-Żołn., co dla sprawy polskiej miało pierwszorzędne znaczenie. Równocześnie obóz walki zbrojnej zdobył pozycję wypadową, gdyż rozrost wpływów grupy Palucha na terenie Rady Rob.-Żołn. mógł W przyszłości podciąć autorytet i wpływy wielkopolskiej reprezentacji politycznej.
W łonie centralnych władz niemieckich dokonano z wybuchem rewolucji tylko zewnętrznych zmian. Zrozumiemy, że zmiana gabinetu i przydanie władzom wykonawczym kilku „przedstawicieli ludu“ nie mogło nagle zmienić kierunku od lat działającej maszyny państwowej. Prawica niemiecka nie przewidywała przy-tem długowieczności rewolucji. Monarchiści niemieccy uważali, że rządu rewolucyjnego zadaniem było zawarcie rozejmu, uratowanie położenia wewnętrznego i — ustąpienie. Na tych rozumowaniach opierając się, broniła prawica swego stanu posiadania w tych instancjach, które były podporą władzy cesarskiej, a głównie autorytetu Naczelnego Dowództwa wojsk niemieckich. Czy w tych
warunkach można przewrót niemiecki z listopada 1918 nazwać wogóle rewolucją”! Faktycznie rewolucję tę stworzył przecież lęk przed bolszewizmem, a hasło utrzymania ładu i porządku złączyło prawicę i lewicę niemiecką pod wspólnym mianownikiem rewolucji. Co jednak dla ugrupowań lewicowych było wyrazem przekonań i wydawało się zwycięstwem idei, dla prawicy niemieckiej było środkiem ratowania własnych interesów drogą uprzedzenia objawów gniewu ludu.
W nowych rewolucyjnych Niemczech sprawa polska wywołała wyraźne rozdwojenie w Rządzie Pruskim i narodzie niemieckim. Zatarły się różnice pomiędzy prawicą a lewicą, a powstały nowe ugrupowania. Była więc garść ugodowców, dla których unikanie konfliktu polsko-niemieckiego było nakazem chwili, koniecznością państwową. Z drugiej strony zaś obóz antypolski, zmierzający do podtrzymania polityki gwałtu wobec Polaków, składał się z szerokich mas ludu niemieckiego, zatroskanych o sukcesy Fryderyka Wielkiego i Bismarcka. Zwartą masą występowali jako zwolennicy tej polityki monarchiści i nacjonaliści, oraz sfery związane interesami z „niemieckim wschodem“, którym działalność hakatystów stworzyła znakomite egzystencje kosztem — ludności polskiej. W rezultacie więc dla prawicy i lewicy niemieckiej rozrost polskich sił narodowych był równoznaczny z zagrożeniem interesów Rzeszy Niemieckiej i Państwa Pruskiego.
Naród niemiecki, który drogą rewolucji wyzwolił się z pod rządów cesarskich, nie okazał należytego zrozumienia dla dążeń polskich. Zarówno rewolucjoniści jak i nacjonaliści wyczuwali bowiem, że wyzwolenie Polaków zaboru pruskiego będzie połączone z niemiecką stratą terytorjalną. Ugodowe a może i przychylne Polakom prądy wśród rewolucyjnego Rządu Pruskiego paraliżowała przytem wyraźnie obawa przed napaściami prasy nacjonalistycznej. W obronie zdobytej pozycji, z której pragnął pchnąć Niemcy na nowe lepsze tory, obóz rewolucyjny unikał przyczyn nowego rozdwojenia w narodzie niemieckim. W wyniku tego stanu rzeczy rewolucyjny Rząd Pruski kroczył drogą umiarkowanego zwalczania polskich dążeń niepodległościowych, dążąc do utrzymania spokoju wewnętrznego w całym kraju i uniemożliwienia gwałtownych zmian politycznych na polskim obszarze aspiracyjnym. Była to zatem również pewnego rodzaju polityka ugodowa, która równolegle z planami polityków wielkopolskich doprowadzić mogła do spokojnego odczekania orzeczeń kongresu pokojowego.
1
Kurier Poznański z 22. 12. 1930 — Nr. 589, artykuł wstępny, szp. 4.
2
) Ż relacyj powstańców w Arch. Ref. hist. D. O. K. VII.
Z punktu widzenia Rządu Pruskiego i narodu niemieckiego stosunki w prowincjach wschodnich, a szczególnie w Wielkopol-sce nie przedstawiały się korzystnie. Ludność polska szła zwartą masą, a prowadzona przez Kom. N. R. L. sięgała poprzez Rady Rob.-Żołn. coraz wyraźniej po udział w władzy. A przytem polski ruch narodowy zepchnął w kilka dni po wybuchu rewolucji na drugi plan mniejszość niemiecką w Poznańskiem, pozbawioną dominującego stanowiska wskutek zachwiania autorytetu władz państwowych i rozkładu armji niemieckiej. W danej chwili nie było w’ kraju gotowej siły, w oparciu o którą możnaby wzmocnić stanowisko niemieckie w Wielkopolsce. Częściowo w obronie pruskiej racji stanu, częściowo zaś ulegając naciskowi nacjonalistów wydał przeto rewolucyjny Rząd Pruski szereg zarządzeń, które zmierzały do zwalczenia polskich dążeń niepodległościowych. Do nich należy przedewszystkiem wydane w dniu 15 listopada 1918 rozporządzenie o utworzeniu formacyj wojskowych, nazwanych Hei-matschutz-Ost. Celem tych formacyj miało być „przeciwstawienie się niebezpieczeństwu, grożącemu prowincjom wschodnim z terenów, położonych na wschód od granic Państwa Niemieckiego“1). Gdy jednak położenie wewnętrzne prowincyj wschodnich i bezpieczeństwo granicy nie wymagało w rzeczywistości nasyłania oddziałów policyjnych, ludność polska uważała trafnie Heimat-schutz-Ost za reakcyjne formacje wojskowe, których celem było zwalczanie jej dążeń narodowych.
Możnaby i antypolskiego kierunku dopatrzeć się w rozporządzeniu Ministerstwa Wojny (wydanem około 15 listopada 1918) tyczącem tworzenia Kompanij Służby Straży i Bezpieczeństwa (Wach- und Sicherheits Dienst-Kompagnien). Formacje te miały być podporą nowego rządu rewolucyjnego, a uróść w siły dzięki wysokiemu żołdowi i niezbyt uciążliwej służbie. Dla sprawy polskiej myśl ta kryła poważne niebezpieczeństwo, gdyż równocześnie przez Rząd i Rady Rob.-Żołn. głoszono hasła braterstwa ludów, mogły żołnierzy-Polaków w szeregach oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa odgrodzić od irredenty antyniemieckiej.
Dalszym sposobem ratowania zagrożonego w Poznańskiem interesu Państwa Pruskiego było nieco późniejsze rozporządzenie władz wojskowych, nakazujące przetrzymywanie w głębi Niemiec żołnierzy narodowości polskiej i opóźnienie ich demobilizacji; spowodowało ono również rozgoryczenie ludności polskiej. W ten
*) Patrz załącznik 1.
sposób powstały pierwsze najważniejsze płaszczyzny tarć polsko-niemieckich u schyłku 1918 r. Sprawa przynależności ziem polskich zaboru pruskiego wysunęła się w skutkach przedwcześnie na forum ówczesnych zagadnień europejskich.
Rozporządzenie o utworzeniu Heimatschutzu-Ost wywołało ze strony polskiej reakcję. Inspirowani przez Kom. N. R. L. członkowie Wydziału Wykonawczego poznańskiej Rady Rob.-Żołn. poruszyli sprawę na posiedzeniu w dniu 17 listopada 1918. Z uwagi na to, że nasłanie Heimatschutzu do Wielkopolski groziło nowem rozpętaniem walk narodowościowych, wysłał Wydz. Wyk. do Berlina delegację, w skład której weszli Ernst David, dr. Bolesław Marchlewski i August Twachtmann. Zadaniem delegacji było przedstawienie miarodajnym kołom w Berlinie, że przez utworzenie Heimatschutzu, reakcja wygrywa sprawę polską jako atut przeciwko nowemu rządowi. Delegacja pertraktowała z władzami berlińskiemi w dniu 18 listopada. Udzielmy głosu socjaliście Davidowi i posłuchajmy sprawozdania z przebiegu rozmów. Przytaczamy je (w spolszczeniu), gdyż wyjaśnia ono ówczesne położenie polityczne i rozumowania działaczy poznańskich1):
Moi Panowie! Wiadomo Wam, że zarówno nas jak i cale Niemcy zaniepokoiły wiadomości prasowe, tyczące wschodu, które przeważnie były nieprawdziwe i przesadzone. Pogłoski te spowodowały, że w Berlinie uznano za wskazane wydać szczególne zarządzenia dla wschodu. Z tego powodu ukazało się ogłoszenie Rządu Rzeszy o projektowanym Heimatschutzu-Ost. Spowodowało to nas do wysłania delegacji do Berlina, celem stwierdzenia, do czego zarządzenia te zmierzają oraz celem wyjaśnienia sprzeciwów, których podłożem są tendencje politycznej). Dopuszczono nas do pertraktacyj, skoro tylko zdołaliśmy porozumieć się z p. podsekretarzem stanu Döringem. Panowie byli na bardzo ważnej sesji u kanclerza Rzeszy i nie wolno im było przeszkadzać. Döring kazał powiedzieć, że przyjmie nas niezwłocznie po sesji. Zawiadomiony przez niego minister wojny i odnośny decernent zaprosili nas natychmiast na konferencję. Daliśmy wyraz naszym zastrzeżeniom, że w zachodzących skargach widzimy tendencje reakcyjne, wobec czego żądamy wstrzymania napierających czynników. Jesteśmy przeciwni, by dla wschodu tworzono wogóle formację ochronną. Polacy przypuszczają, że Heimatschutz ma zadanie z bronią w ręku zwalczyć tu przy sposobności żywioł polski, domagający się swych praw. Tym przypuszczeniom Polaków nie mogliśmy nawet przeciwstawić się. Polacy w Poznańskiem i my socjalni demokraci w Poznańskiem byliśmy od początku zdania, że tylko zgodna współpraca zapewnić może utrzymanie bezpieczeństwa, spokoju i porządku. Jesteśmy za słabi, a po polskiej stronie są wielkie masy ludności...
Po rozmowie w Ministerstwie Wojny upadły nasze zastrzeżenia. Rząd zaprzeczył obawom, które przedstawiliśmy po myśli Panów. Zwrócił uwagę, że bandy jeńców wojennych dopuszczają się nadużyć i że ochrona granicy wschodniej wydaje się wskazaną. Pojedyńczy przedstawiciele jak również Rząd Rzeszy nie wnieśli żadnego sprzeciwu
9 Arch. Ref. hist D. O. K. VII. teka Ilia 56, str. 27. Stenogram posiedzenia Rady Rob.-Żołn. z dnia 19 listopada 1918.
i zaznaczyli, że temi zarządzeniami, zmierzającymi do zabezpieczenia mienia ludności, nie chcą wywołać protestów polskich; pragną, by w Heima tschutzu-Ost znaleźli się Niemcy i Polacy, wyznaczeni przez odnośne wyższe komendy wojskowe. Jeżeli tego wszystkiego dokonamy wspólnie z odnośnemi Radami Robotników i Żołnierzy, wydaje mi się>, że stępią się ostrza, które mogłyby nas zranić i możemy się na to zgodzić.
Rada Robotników i Żołnierzy w Berlinie jest dziś skłonną nie dopuścić wogóle do utworzenia całego Heimatschutzu-Ost. Z naszej strony pozostawiamy to zupełnie Berlinowi. Nasz punkt widzenia podaliśmy do wiadomości i przy nim pozostaniemy. Wyjaśniliśmy go Ledebourowi. Przypadkowo wzięliśmy udział w posiedzeniu Rady Robotników i Żołnierzy w Berlinie. Staraliśmy się wyjaśnić położenie, objaśniliśmy nasze postulaty, z czego Paniowie będą zadowoleni.
Sprawozdanie Davida uzupełnił delegat polski dr. Marchlewski; z przemówienia jego ważne wydają się następujące zwroty (spolszczone) :
Jest niewątpliwe, że stworzenie Oberkomando-Ost (Głównej Komendy dla Wschodu) wywołało wśród Polaków wielkie zaniepokojenie.. Odnosimy się do tej władzy z wielką nieufnością... Panowie z Ministerstwa Wojny zapewniali nas na wszelkie możliwe sposoby; osobiście przyjmuję też, że mają lojalne i rzeczowe zamiary, obawiam się jednak, że mimo to pewne kola niewątpliwie spróbują nadać temu Heimatschutzowi-Ost kierunek polityczny... Istnieje obawa, że pewne czynniki... spróbują ze sprawy polskiej uczynić punkt zaczepienia dla swych dążeń, a w związku z tern musiał Heimatschutz-Ost wywołać wielkie zastrzeżenia... Istnieje obawa, że właśnie czynniki, wrogo usposobione wobec Polaków, tam szukać będą upustu dla swych dążeń antypolskich... Istnieje niebezpieczeństwo, że Heimatschutz-Ost będzie zbiorowiskiem radykalnych elementów, które wystąpi przeciw obecnemu porządkowi rzeczy. Te zastrzeżenia przedłożyliśmy...
Jak widzimy zatem, delegacja przedstawiła dokładnie stanowisko polskie wobec Heimatschutzu, a osiągnęła tylko połowiczny rezultat: obietnice i tłumaczenia ze strony przedstawicieli Rządu oraz zasadnicze przyrzeczenie berlińskiej Rady Rob.-Żołn. popierania postulatów poznańskich.
Odpowiedzialne sfery rządowe w Berlinie nie mogły oczywiście bez dokładnego zbadania sprawy zadość uczynić żądaniom delegacji Wydz. Wyk. poznańskiej Rady Rob-.Żołn. Z tego powodu Rząd Pruski delegował niezwłocznie do Poznania podsekretarza stanu w pruskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Hell-muta V. Gerlach, co dowodzi, że miarodajnym czynnikom w Berlinie zależało naówczas wyraźnie na uniknięciu wszelkich tarć wewnętrznych.
Von Gerlach przybył do Poznania dnia 19 listopada i cały dzień spędził pracowicie, odbywając szereg konferencyj. Przede-wszystkiem zwrócił się do naczelnego prezesa v. Eisenhart-Rothego i prezesa Rejencji Poznańskiej dr. Kirschsteina, celem uzyskania urzędowych relacyj o położeniu w Wielkopolsce. Ze sprawozdań tych wynikało, że stosunki w Poznańskiem ułożyły się dla Rządu Pruskiego korzystnie, gdyż po pierwszych kilku dniach zamieszania nastąpiło na terenie Rad Rob.-Żołn. zgodne współdziałanie przedstawicieli obu narodowości1). Wynikiem konferencji V. Gerlacha z kierownikami pruskiej administracji prowincji poznańskiej było ustalenie, że należy zarzucić system ucisku ludności polskiej i przyznać Polakom prawa narodowe i obywatelskie. Za kierunkiem tym przemawiała okoliczność, że władze pruskie nie posiadały sił, by uprawiać w dalszym ciągu politykę gwałtu12).
W ciągu dnia uczestniczył v. Gerlach w posiedzeniu Prowincjonalnego Urzędu Żywnościowego w Poznaniu, którego działalność nie wzbudziła w nim żadnych zastrzeżeń. Po południu zaś 19 listopada odbyła się wielka konferencja z przedstawicielami poznańskich władz rewolucyjnych. Prócz v. Gerlacha i nadradcy rejencyjnego Karla Schillinga, jako delegata Rejencji Poznańskiej, wzięli w niej udział: z Rady Robotniczej: przewodniczący Tadeusz Matuszewski, członkowie: Wacław Cegiełka, Leon Czechowski, Ernst David, Kazimierz Krajna, Teodor Krause, Stanisław Łukaszyk, dr. Bolesław Marchlewski, Seweryn Pendowski, Piotr Przybylski. Z ramienia Naczelnej Rady Ludowej: dr. Marjan Głowacki, Witold Hedinger, Zenon Lewandowski; z Rady Żołnierskiej: przewodniczący August Twachtmann, członkowie Bogdan Hulewicz, Jacob, M. Jardinier, Paul Klupsch, Mieczysław Paluch, Adam Piotrowski, dr. Benedikt Schnettler, Zygmunt Wiza i Emil Roder. Cel wspólnego posiedzenia wyjaśnił podsekretarz stanu v. Gerlach, rozpoczynając przemówienie swe słowami :
„Ich bin von der neuen Staatsregierung hierher gasandt worden, um Einblick zu nehmen, wie die Dinge hier an Ort und Stelle liegen und ich hoffe. Ihnen Aufschluss geben zu können ueber die Stellung der neuen Regierung3).
Nowy Rząd (Pruski) przysłał mnie, aby wejrzeć w tutejsze stosunki. Mam nadzieję, że będę mógł wyjaśnić Panom stanowisko nowego Rządu.
W dalszym ciągu zaznaczył, iż kwestję przynależności politycznej całości lub części prowincji poznańskiej uważa za sprawę
międzynarodową, którą rozstrzygnie konferencja pokojowa. Dla sprawy polskiej było nader znamienne następujące zdanie z wywodów V. Gerlacha:
Dalszą część swego przemówienia poświęcił v. Gerlach wytłumaczeniu zadań i uprawnień Rad Rob.-Żołn. Te wyjaśnienia były konieczne wobec braku wyraźnych dyrektyw, co prowadziło miejscami do pewnego rodzaju anarchji.
Delegaci Naczelnej Rady Ludowej wyjaśnili, że oczekują rozstrzygnięcia sprawy polskiej na konferencji pokojowej, a drogą zbrojnych zamachów nie zamierzają stwarzać faktów dokonanych. Po zapewnieniu lojalności wobec władz państwowych i narodu niemieckiego przedłożyli delegaci polscy życzenia, które szły wyłącznie w kierunku zniesienia ucisku narodowościowego. Chodziło o wprowadzenie języka polskiego w szkołach, kościele i urzędach, oczywiście stopniowo, w miarę istniejących możliwości. Delegaci polscy wywodzili, że dopuszczenie języka polskiego w urzędowaniu na poczcie i kolei mogłoby zjednać rządowi rewolucyjnemu sympatję mas ludu polskiego. Wyrazili wkońcu życzenie, by Rząd zezwolił na podawanie pism do urzędów w języku polskim, gdyż znaczna część ludności nie włada dostatecznie językiem niemieckim.
Wobec tych postulatów zajął podsekretarz stanu v. Gerlach bardzo przychylne stanowisko, obiecując rychłe ich załatwienie:
Die Ausführungen ueber die Einsetzung der polnischen Sprache bei den Behörden ist mir direkt aus der Seele gesprochen. Sie sollen in die Praxis umgesetzt werden. Die betr. Anweisungen sollen veröffentlicht wer-
Wywody o zaprowadzeniu języka polskiego w urzędach trafiają mi wprost do serca. Należy je wprowadzić w czyn. Odnośne zarządzenia wyda się. Urzędnikom władającym językiem polskim poleci się, by z publiczno-
1) Arch. Ref. hist. D. O. K. VII. teka Ilia 56, str. 32.
) Arch. Ref. hist. D. O. K. VII. teka Ilia 56, str. 32.
22
Das Selbstbestimmungsrecht der Völker soll ausschlaggebend sein, keine Mehrheit soll vergewaltigt werden; das ist die Stellung zu dem künftigen Polenreich1).
Prawo samostanowienia narodów ma zadecydować, żadna większość nie ma być pogwałconą; takiem jest stanowisko wobec przyszłego Państwa Polskiego.
W sprawie Heimatschutzu oświadczył zaś:
Wobec niemożności uzgodnienia poglądów okazuje się, że myśl stworzenia Heimatschutzu-Ost nie była szczęśliwa; Heimat -schutzu-Ost nie trzeba wogóle organizować.
Da sich ein Ausgleich nicht herstellen lässt, zeigt sich, dass dieser Gedanke des Heimatschutzes-Ost nicht glücklich gewesen ist; Der Heimatschutz-Ost braucht überhaupt nicht organisiert werden2).
Po tych słowach v. Gerlacha działacze poznańscy mieli pełne prawo stawiania korzystnych horoskopów na przyszłość i oczekiwania rychłych rozporządzeń Rządu berlińskiego, które zabezpieczyłyby utrzymanie porządku i spokoju wewnętrznego.
Jako charakterystyczny szczegół z posiedzenia tego należy podnieść przemówienie członka Wydz. Wyk. Rady Rob.-Żołn. Mieczysława Palucha, który w imieniu polskich żołnierzy oświadczył, że „nie zamierza wszczynać wojny z niemieckiemi druhami“' (Kameraden). Zwróciwszy uwagę na liczebną przewagę polskich żołnierzy, których utworzenie Heimatschutzu-Ost mogło wyprowadzić z równowagi, wspomniał Paluch o rozkazie tworzenia oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa, złożonych z miejscowych żołnierzy. Podsekretarz stanu v. Gerlach uznał myśl tworzenia Służby Straży i Bezpieczeństwa za nadzwyczaj szczęśliwą, gdyż oddziały te mogły w zupełności zastąpić projektowany Heimatschutz-Ost.
Rezultaty obrad polsko-niemieckich z dnia 19 listopada 1918 r. były zatem dla obu stron jasne. Von Gerlach wracał do Berlina w przeświadczeniu, że niemieckiemu Rządowi Ludowemu nie grozi ze strony polskiej żadne niebezpieczeństwo. Należało tylko przychylnie potraktować życzenia polskie, zmierzające do równouprawnienia języka polskiego, a celem uniknięcia zaognienia stosunków zaniechać tworzenia Heimatschutzu-Ost. W tern mniemaniu utwierdził go dodatkowo komenderujący generał Okręgu Korpusu V. v. Bock und Polach, którego zaniepokoiła wiadomość z Berlina o wysłaniu obcych formacyj wojskowych do Wielkopolski. Znając miejscowe stosunki wezwał przeto przez swego adjutanta odjeżdżającego z Poznania v. Gerlacha, by wytłumaczył miarodaj nym czynnikom w Berlinie, że nadesłanie obcych wojsk doprowadzić może w Poznańskiem do niepotrzebnego rozlewu krwi4).
Po oświadczeniach v. Gerlacha, jako delegata Rządu Pruskiego, musiełi natomiast przedstawiciele ludności polskiej oczekiwać, że władze centralne w Berlinie uwzględnią ich życzenia i w żadnym wypadku nie dopuszczą do zakłócenia spokoju wewnętrznego przez ponowne rozpętanie walki narodowościowej.
ścią obcowali też po polsku. Dalej narazie iść nie można...
den. Die Beamten werden angewiesen werden, wenn sie polnisch können, mit dem Publikum auch polnisch zu verhandeln. Weiter kann man noch nicht gehen5).
IlL POLITYKA POLSKO-NIEMIECKA
W OKRESIE SKUPIANIA SIŁ (20. XI. — 14. XII. 1918).
Pobyt podsekretarza stanu v. Gerlacha w Poznaniu w dniu 19 listopada 1918 nie spowodował zasadniczej zmiany stosunku Rządu Pruskiego do sprawy polskiej. Jedynym bowiem sukcesem było rozporządzenie naczelnego prezesa v. Eisenhart-Rothego z dnia 21 listopada, zezwalające w urzędach państwowych na używanie języka polskiego. Naczelny prezes zalecił podwładnym urzędom, by „nie czyniły trudności przy załatwianiu ustnych lub pisemnych próśb publiczności, stawianych w języku polskim, a to celem zastosowania środków, sprzyjających spokojnemu współżyciu obu narodowości, zamieszkujących prowincję poznańską1).
Osobiste przychylne stanowisko, zajęte wobec postulatów polskich przez podsekretarza stanu v. Gerlacha, nie znalazło poparcia władz centralnych w Berlinie. Rewolucyjny Rząd Rzeszy Niemieckiej stanął widocznie na stanowisku, że ustępstwa na rzecz Polaków doprowadzić mogą do zmian ustroju wewnętrznego na polskim obszarze aspiracyjnym. Wobec ujawnionych zaś końcowych celów polityki polskiej, zmierzającej do oderwania się od Państwa Pruskiego, Rząd Rzeszy przeciwstawiał się wszelkim życzeniom polskim, uważając, że w interesie państwa nie leży chwilowo wprowadzenie jakichkolwiek zmian ustroju. Ówczesne poglądy rewolucyjnego Rządu Rzeszy Niemieckiej wyjaśnia nam następujące orzeczenie, tyczące wprawdzie spraw Hannoweru, z którego łatwo jednak wysnuć analogję67) :
Die Reicbsregierung.
Berlin, den 23. November 1918. Auf das Schreiben vom 22. d. M. — I 5034. —
Die territoriale Gliederung Deutschlands ist durch die Umwälzung zunächst nicht berührt worden. Ueberrall ist das Volk,
Rząd Rzeszy.
Berlin, dnia 23 listopada 1918. Na pismo z dnia 22. b. m.— 1.5034.
Przewrót nie spowodował chwilowo terytorialnych zmian ustroju wewnętrznego Rzeszy Niemieckiej. W miejsce dotychczasowych dzierżycieli najwyższej vertreten durch die A.-u. S. Räte, an die Stelle der bisherigen Inhaber der höchsten Gewalt getreten, der Gebietsumfang dieser höchsten Gewalt hat sich dabei aber nicht geändert. Eine Aen-derung der Grenzen der einzelnen ehemaligen Bundestaaten bedarf der Zustimmung der Reichsregierung, da sie eine Abweichung von den in Deutschland geltenden Gesetzen enthält und die gesetzgebende Gewalt von den Trägern der Souveränität auf den Rat der Volksbeauftragten übertragen ist.
Die Reichsregierung beabsichtigt nicht, an den Gebietsgrenzen der einzelnen deutschen Freistaaten Änderungen vornehmen zu lassen, ehe die verfassunggebende Nationalversam-lung darüber Beschluss gefasst hat. Dagegen spricht einmal der Umstand, dass solche Aenderun-gen zu tiefgreifender Natur sind, um durch die gegenwärtigen tatsächlichen Inhaber der Gewalt mit verbindlicher Kraft für das ganze Volk vorgenommen zu werden und zweitens die Gefahr, dass bei verfrühter Aenderung der Gebietsgrenzen unnötige Erschwerungen in der Verwaltung der Einzelstaaten des gesamten Reichs eintreten. Solche Gefahren müssen aber bei den schweren Aufgaben der Demobilmachung und Volksernährung, denen die Behörden gegenüberstehen, unbedingt vermieden werden...
(—) Ebert (—) Haase
An das Ministerium des Innern. władzy wstąpił wszędzie lud, reprezentowany przez Rady Rob.-Żoln.; zakres działania najwyższych władz nie uległ jednak przytem żadnej zmianie. Zmiana granic poszczególnych dawnych państw związkowych wymaga zgody Rządu Rzeszy, ponieważ odbiega od obowiązujących w Niemczech praw, a władza ustawodawcza przeszła z dotychczasowych władców na Radę Delegatów Ludowych.
Rząd Rzeszy nie zamierza zgodzić się na zmianę granic poszczególnych niemieckich państw związkowych, póki nie wypowie się w tym kierunku uchwalające konstytucję Zgromadzenie Narodowe. Przeciwko temu przemawia w pierwszym rzędzie okoliczność, że tego rodzaju zmiany są zbyt zasadniczej natury, by dokonali ich obecni rzeczywiści dzierżyciele władzy, narzucając je całemu narodowi, a powtórezachodzi niebezpieczeństwo, że przedwczesna zmiana granic spowoduje zbyteczne utrudnienie w administracji poszczególnych państw związkowych całej Rzeszy Niemieckiej. W obliczu ciężkich zadań demobilizacji i wyżywienia ludności, przed któremi stoją wła; dze, należy bezwzględnie unikać podobnych niebezpieczeństw...
(—) Ebert (—) Haase
Do Ministerstwa
Spraw Wewnętrznych.
Z wspomnień v. Gerlacha wynika, że glównem źródłem opozycji przeciw polityce ustępstw wobec Polaków było Ministerstwo Wojny, na które Rząd Ludowy nie miał decydującego wpływu Obawa przed opozycją nacjonalistów dokonała reszty. W rezultacie w sprawie Heimatschutzu skończyło się na obietnicach v. Gerlacha, których Berlin nie umiał czy też nie chciał urzeczywistnić. Stało się to mimo uchwały Zjazdu Delegatów Rad Rob.-Żołn. z dnia 20 listopada 1918, brzmiącej następująco1) :
Die am 20. November im Zebrani w dniu 20 listopada
Rathaus zu Posen versammelte w ratuszu poznańskim delegaci
*) Arch. Ref. hist. D. O. K. VII. teka Ilia 56, str. 45.
Delegation der Arbeiter- und Soldatenräte der Provinz Posen beschliessen: Die Reichsregierung wird ersucht, die unter der Bezeichnung „Heimatschutz - Ost“ geplanten Massnahmen unverzüglich rückgängig zu machen, da sie geeignet sind, Ruhe und Frieden in der Provinz aufs schwerste zu gefährden.
Rad Robotniczo-Żolnierskich prowincji poznańskiej postanawiają: Uprasza się Rząd Rzeszy o niezwłoczne cofnięcie planowanego zarządzenia utworzenia formacyj nazwanych Heimatschutz-Ost, ponieważ mogłyby w najpoważniejszy sposób zagrozić utrzymaniu spokoju i pokoju w prowincji.
Berlin grał na zwłokę.
Konferencja z v. Gerlachem z dnia 19 listopada 1918 miała natomiast zasadnicze znaczenie dla organizacji polskich sił zbrojnych w zab. pruskim i była punktem zwrotnym w działalności grupy zwolenników walki zbrojnej. Na publicznem bowiem posiedzeniu, w obecności przedstawicieli najwyższych władz prowincji, uzyskał Paluch z ust wysokiego dygnitarza pruskiego aprobatę planu tworzenia oddziałów Służby Straży i Bezpieczeństwa (S. S. i B.). Ogólnie, a szczególnie na terenie Rady Rob.-Żołn. wzrosło wskutek tego raptownie znaczenie Palucha, który zdobył właściwą pozycję dla urzeczywistnienia dążeń swej grupy. Poznańska Rada Rob.-Żołn., skłaniająca się od początku rewolucji do polityki po rozumienia polsko-niemieckiego, w oddziałach S. S. i B. widziała przyszłą siłę zbrojną, w oparciu o którą uchroni kraj od zaburzeń wewnętrznych. Pogląd ten wykorzystali Paluch i jego zwolennicy, tworząc za pieniądze zaborcy w krótkim czasie w Poznaniu i na prowincji oddziały, złożone nieomal wyłącznie z Polakó^y. Oficjalnie parytetyczne kompanje S. S. i B. były w rzeczywistości już z końcem listopada 1918 r. oddziałami polskiemi, które w myśl planów swych przywódców przygotowywały się do zbrojnej rozprawy z zaborcą.
Sukcesy grupy Palucha pozostały tajemnicą dla władz pruskich; sporządzano dla nich fałszywe spisy żołnierzy, Polakom nadawano niemieckie nazwiska, byle na zewnątrz wykazać, iż w kompanjach S. S. i B. służy równa ilość Polaków i Niemców. Wielkopolskie koła polityczne odnosiły się nadal krytycznie do dążeń grupy walki zbrojnej, a częściowo nie doceniały osiągniętych sukcesów organizacyjnych. Odosobniona na terenie Wielkopolski grupa Palucha znalazła moralne poparcie władz naczelnych w Warszawie, które przez emisarjuszy podniecały do czynu zbrojnego. Wspólnoty myśli i dążeń dowodziła przytem wiadomość, że z rozkazu Naczelnego Dowództwa w Warszawie organizuje się na terenie Kongresówki wzdłuż pogranicza oddziały Poznań-czyków, których celem było odzyskanie zaboru pruskiego.
Z obserwacji przebiegu rewolucji w Wielkopolsce ustalił Rząd Pruski, że najgroźniejszem dla pruskiej racji stanu niebezpieczeństwem byłoby rozprzestrzenienie wpływów Kom. N. R. L. W tym celu postanowił położyć tamę imperjalistycznym wprost dążeniom polskiej reprezentacji narodowej, która przez uzyskanie wpływu na cały zabór mogłaby poniekąd utworzyć państwo w państwie. Rewolucyjny Rząd Pruski wykorzystał tu rozdrobnienie Wielkopolski na znaczną ilość powiatów, a szczególnie podział na dwa obwody rejencyjne: poznański i bydgoski. Obwody te były jakoby dwie antytezy, o dwu ośrodkach działania. Wprawdzie w obu przeważała ludność polska; w bydgoskim brakło jednak polskiego skupienia kulturalnego, które mogłoby promieniować na obwód rejencyjny. Ani Gniezno, ani Inowrocław nie mogły bowiem sparaliżować wpływów zupełnie nieomal zniemczonej Bydgoszczy i zastąpić administracyjne odgrodzenie od Poznania. W tych warunkach łatwo było Rządowi Pruskiemu skierować rewolucję w Bydgoszczy w kierunku nieprzychylnym Polakom, gdyż sama koncentracja władz w Bydgoszczy stwarzała przed i podczas rewolucji wygodną pozycję dla obrony interesów niemieckich.
Tak rozumieć należy tło polityczne Zjazdu Delegatów Rad Rob.-Żołn. rejencji bydgoskiej, który odbył się w Bydgoszczy dnia 25 listopada 1918 r. Z referatu wstępnego p. t. Organisation der Arbeiter- und Soldatenräte des Regierungsbezirks Bromberg (Organizacja Rad Rob.-Żołn. obwodu rejencyjnego bydgoskiego), który wygłosił socjalista Wende, (członek Wydz. Wyk. Rady Rob.-Żołn. w Bydgoszczy), wynikało, że myśl stworzenia centralnej organizacji rewolucyjnej na obwód rejencji bydgoskiej pochodziła z zewnątrz, a więc — z Berlina. Ostatnie wątpliwości co do celów politycznych zjazdu bydgoskiego rozwiać musiał udział grona najwyższych urzędników pruskich z prezesem Rejencji Fritz v. Bülowem na czele i wyraźnie rzucone hasło wyodrębnienia się z pod wpływów Poznania.
Z uchwał zjazdu wysuwa się na pierwszy plan ustalenie, że-Rady Rob.-Żołn. będą bezkrytycznymi wykonawcami rozporządzeń władz wojskowych. Pogląd ten zmierzał do podtrzymania wpływów kompetentnej dla obwodu bydgoskiego Kom. Gen. II. Korpusu w Szczecinie; zarazem stwarzał zasadniczą antytezę wobec Poznania, w którym Rada Rob.-Żołn. uzyskała pełny wpływ na działalność swej Komendy Korpusu. Wobec sprawy polskiej zajął Zjazd i prezes Rejencji v. Bülow pozornie przychylne stanowisko, przyznając skwapliwie równouprawnienie języka pol-skiego w szkołach i urzędach. Rzucone na zjeździe hasło zapomnienia krzywd i braterstwa ludów, oraz dążenia do utrzymania ładu wewnętrznego celem rozbudowy państwa ludowego, zmierzały wyraźnie do odgrodzenia ludności polskiej od haseł narodowych. W otwarte karty zagrał na zjeździe socjalista bydgoski Stoessel, który wystąpił ostro przeciw polskim Radom Ludowym jako wrogom rewolucji, ponieważ — jak twierdził — na ich czele stali „reakcjoniści“ polscy, a więc księża, właściciele ziemscy i szlachta. Okoliczność ta utwierdzić nas ostatecznie musi w poglądzie, że zjazd bydgoski i czołowi „rewolucjoniści“ obwodu rejeńcyjnego bydgoskiego byli narzędziem w rękach władz pruskich. W rezultacie powstały po dniu 25 listopada 1918 na polskim obszarze aspiracyjnym dwa ośrodki, Poznań i Bydgoszcz, a promieniowanie Poznania na północ natrafiło w Bydgoszczy na tamę niemiecką.
Wobec uchwał zjazdu bydgoskiego Kom. N. R. L. nie zajął pozornie stanowiska. Umysły zaprzątała bowiem sprawa znacznie ważniejsza, która chcąc riie chcąc, zaostrzała stosunki między Berlinem a Poznaniem. Na horyzoncie widniało widmo Polskiego Sejmu Dzielnicowego, którego uchwały mogły być potężnym ciosem dla interesów Państwa Pruskiego, a zależały od nastawienia politycznych przywódców ludności polskiej, zamieszkującej zabór pruski. Z tego powodu zaprosił członek Niemieckiego Rządu Ludowego Haase przedstawicieli ludności polskiej i Wydziału Wykonawczego poznańskiej Rady Rob.-Żoin. oraz Naczelnego Pre-zydjum i Komendy Generalnej V. Korpusu na obrady, które toczyły się w Berlinie dnia 29 listopada 1918. Z ramienia N. R. L. uczestniczyli w konferencji dr. Marchlewski, Poszwiński i Trąmp-czyński, z Wydziału Wykonawczego Rady Rob.-Żołn. Krajna, Łu-kaszyk i Twachtmann, a w imieniu Rządu Pruskiego podsekretarze stanu Breitscheid i v. Gerlach, oraz major v. Willisen, jako szef sztabu Komendy Heimatschutzu-Ost.
Przedmiotem obrad była oczywiście znowu sprawa Heimat-schutzu-Ost, co do którego delegaci polscy zajęli zdecydowanie negatywne stanowisko, twierdząc, że do utrzymania porządku w prowincjach wschodnich wystarczą najzupełniej lokalne formacje wojskowe, policja i straże ludowe. Delegaci polscy ostrzegali wyraźnie przed skutkami, jakie spowodować może nasłanie Heimatschutzu na ziemie polskie, argumentując w następujący sposób8):
...Pojawienie się obcych wojsk budzi niepokój i zawiera groźne niebezpieczeństwo, bo wojska te, nie znając uczuć i potrzeb ludności polskiej, mogą łatwo wywołać krwawe starcia. Także sprawa regularnego wywozu żywności do prowincyj niemieckich byłaby przez to narażona na szwank, bo ludność polska jest wprawdzie gotowa część zbytnią żywności oddać zachodnim sąsiadom, ale nie będzie skłonną do tego, gdy rząd przedsięweźmie kroki, które Polacy uważaćby musieli za zwrócone przeciwko sobie...
Stanowisko polskie znalazło poparcie ogółu delegatów poznań skich, mimo, iż zwrot o „zachodnich sąsiadach“ wskazywał wyraźnie, że Polacy już w danej chwili uważali N. R. L. za autonomiczną władzę, która może Rządowi berlińskiemu grozie odcięciem dowozu żywności. Uspakająco musiało bowiem na Niemców oddziałać równoczesne oświadczenie polskie, że Sejm Dzielnicowy „w żadnej mierze nie będzie antycypował decyzji kongresu pokojowego1). Dzięki temu delegaci polscy osiągnęli nietylko zgodę Rządu Pruskiego na odbycie Sejmu Dzielnicowego, lecz również przychylne przyjęcie i obietnicę rozważenia przedłożonych postulatów, które streszczały się w następujących punktach2) :
1. Wycofanie obcych wojsk z ziem polskich zaboru pruskiego, a w razie konieczności wzmocnienia siły zbrojnej, stworzenie formacyj wojskowych z lokalnej ludności polskiej i niemieckiej.
2. Całkowite oddanie straży pogranicznej prowincji poznańskiej (łącznie z obwodem bydgoskim) Komendzie Generalnej V. A. K. w Poznaniu.
3. Dodanie do wszystkich Komend Generalnych na wschodzie przedstawicieli ludności polskiej, delegowanych przez N. R. L. i powierzenie im szczególnej pieczy nad sprawami bezpieczeństwa publicznego i straży granicznej.
4. W razie dalszego istnienia centrali dla spraw wojskowej ochrony granic w Berlinie (odpowiednika dla istniejącej Głównej Komendy Heimatschutz‘u-Ost), przydzielenie jej dwu przedstawicieli ludności polskiej i niemieckiej. Delegata niemieckiego mianowałaby Rada Rob.-Żołn. w Poznaniu, polskiego zaś N. R. L.
5. Dodanie polskich przedstawicieli, mianowanych przez N. R. L., naczelnemu prezesowi Re jene j i w Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku, oraz prezesowi Rejencji w Olsztynie.
Z żądań powyższych wynika, że politycy wielkopolscy poszli z duchem czasu i dostosowali się do zmienionej sytuacji. Przez wysunięcie punktów 1—4 wkroczyli bowiem politycy w sferę dążeń militarnych, stanęli zatem w pewnej sprzeczności z polityką wyczekiwania orzeczeń kongresu pokojowego. Zachodzi więc pytanie nader ważne, skąd wyszedł plan ujęcia przez Komendę V. Korpusu straży granicznej w całej prowincji poznańskiej; w czyich głowach zrodziła się myśl kontroli niemieckich władz, wojskowych w prowincjach wschodnich, by w ten sposób zabezpieczyć i umocnię interesy polskie? Wyjaśnienie pytania ułatwi
9 i 2) Komunikat prasowy Kom. N. R. L. Kurjer Poznański Nr. 277 z dnia 3 grudnia 1918 r.
nam okoliczność, że Paluch jako delegat Wydz. Wyk. poznańskiej Rady Rob.-Żołn. miał bezwzględny wpływ na tok urzędowania Kom. Gen. V. Korpusu. Fakt ten mógłby pozornie jeszcze bardziej utrudnić rozwiązanie zagadki. Znaczyłoby więc, że Kom. N. R. L. pragnął wzmocnić znaczenie Palucha, głowy zwalczanej przezeń grupy walki zbrojnej? Uwzględnić tu jednak musimy, że walka grupy Palucha z N. R. L. miała tylko charakter sporu kompetencyjnego. Oba czynniki zmierzały przecież do wspólnego celu, a nieporozumienie polegało na różnicy poglądów co do s p o -s o b u odzyskania niepodległości. Stąd namiętne zwalczanie N. R. L. przez kola wojskowe. Młodzi nie rozumieli polityki na zimno, a naodwrót Kom. N. R. L. w obozie walki zbrojnej widział głównie grupę niesfornej młodzieży, wyłamującej się z pod rozkazów odpowiedzialnej władzy politycznej. Nie zamierzał natomiast rezygnować z współpracy i odrzucać sukcesów działalności grupy Palucha, o ile wydawały się korzystne dla sprawy. Zrozumiemy teraz, dlaczego Kom. N. R. L. wysunął żądanie objęcia straży pogranicznej przez Kom. Gen. V. K., inspirowane niewątpliwie przez grupę walki zbrojnej, a od siebie dodał punkty 3 i 4 żądań z dnia 29 listopada o charakterze polityczno-wojskowym, zmierzające do rozprzestrzenienia wpływów polskich na cały zabór. (Żądania Kom. N. R. L. z dnia 29 listopada były równocześnie ukrytą reakcją na uchwały Zjazdu bydgoskiego z dnia 25 listopada 1918). Politycy i żołnierze wielkopolscy poszli więc w dniu 29 listopada 1918 r. poraź pierwszy ręka w rękę, dążąc wspólnie do zwalczenia antypolskich posunięć Rządu Pruskiego. Istnienie tego zamiaru wskazuje już wyraźnie punkt piąty żądań polskich z dnia 29 listopada, o charakterze czysto politycznym, domagający się dodania przedstawicieli N. R. L. naczelnym władzom pruskim w Poznaniu, Wrocławiu, Gdańsku i Olsztynie.
Delegaci Kom. N. R. L. opuścili Berlin w dniu 29 listopada 1918 pod wrażeniem, że niemiecki Rząd Ludowy odnosi się przychylnie do postulatów polskich, lecz napotyka w tej materj i na opór reakcjonistów i kół wojskowych. (Pogląd ten wyraził Kom. N. R. L. w wspomnianym poprzednio komunikacie prasowym). Ocena ta była pierwszym przejawem braków dyplomacji poznańskiej. Rząd berliński przyjąłby bowiem naówczas napozór przychylnie i obiecałby rozpatrzeć każde żądanie polskie, byleby tylko uspokoić Polaków, zapobiec powzięciu przez Sejm Dzielnicowy zbyt radykalnych uchwał i uniknąć wybuchu krwawych zamieszek, do których zwalczenia nie posiadał poprostu odpowiednich sil. Łudzili się przeto delegaci polscy, że odnieśli w dniu 29 listopada sukcesy ogólne; jedynym bowiem zyskiem było dopuszczenie przez władze niemieckie z początkiem grudnia 1918 r. delegatów N. R. L. jako kontrolerów przy najwyższych urzędach w Poznaniu. Dalsze życzenia polskie nie zostały uwzględnione.
W takich nastrojach obradował w Poznaniu od 3 do 6 grudnia 1918 Polski Sejm Dzielnicowy, w którym uczestniczyli przedsta wiciele wszystkich Polaków, zamieszkujących najdalsze chocbv zakątki Rzeszy Niemieckiej. Przyniósł on Polakom zab. pr. korzy ści moralne i materjalne. Wykazał bowiem zwartość ludności poi skiej, a pozatem ustalił prawie jednomyślnie zasadniczy kierunek polityki polskiej we wszystkich nieomal dziedzinach życia publicznego. W stosunku do władzy zaborczej zajął Sejm poprawne sta nowisko, potwierdzając zasadę odczekiwania orzeczeń kongresu pokojowego, ustaloną w odezwie Kom. N. R. L. z dnia 14 listopada 1918. Szczegóły polityki wobec zaborcy uzgodniono w licznych komisjach i to: politycznej, organizacyjnej, spraw społecznych i robotniczych, oświaty i szkolnictwa, administracyjnej, bezpie czeństwa publicznego i żywnościowej. Prace komisyj były pod stawą do uchwał Sejmu, z których najważniejsze znaczenie miała następująca deklaracja polityczna1):