39,90 zł
Dariusz Walusiak, historyk, pisarz, reżyser, scenarzysta i dziennikarz zaangażowany w odkrywanie prawdy z przeszłości w pełnej pasji analizie przyczyn i faktów jednej z największych zbrodni w historii ludzkości - zagłady i prześladowania Żydów w XX wieku. W swojej książce obala mity, które narosły wokół Holokaustu i wskazuje prawdziwych winnych. Celnie rozprawia się z ignoranctwem i coraz powszechniej powtarzanym kłamstwem o współwinie Polaków. Książkę cechuje rzetelność faktograficzna, spójne logiczne wnioskowanie oraz rzeczowe wskazanie stereotypów, które dziś funkcjonują na świecie, zakłamują rzeczywistość a także odbierają Polakom właściwe miejsce w historii, czy wręcz należną godność ofiar i bohaterów.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 458
Do zwycięstwa zła wystarczy, aby przyzwoici ludzie pozostali bezczynni.
Edmund Burke (1729-1797)
W większości wypadków ludzie już nie żyją. Odchodzą też bohaterowie i ocaleni. Dlatego jest bardzo ważne, żeby dalej honorować każdy przypadek. Ważne jest to także dlatego, że niestety, są takie głosy na świecie, które mówią, że może to wszystko nieprawda i że to nigdy się nie stało... Toteż dlatego trzeba pamiętać i przypominać, i najważniejsze – honorować, bo to nam daje nadzieję, że są tacy ludzie, byli w Polsce, jest ich tu najwięcej. Jak mamy takich ludzi, to może jest nadzieja, że ludzkość wygra w najgorszych czasach.
Ambasador Izraela w Polsce Zvi Rav-Ner podczas uroczystości wręczenia medalu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, Kraków, listopad 2012 roku
Powoli i systematycznie świat odkrywa prawdę o postawach Polaków wobec Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Na apel katolickiej pisarki Zofii Kossak-Szczuckiej i w zgodzie z nauczaniem tak Kościoła, jak i autorytetu Polskiego Państwa Podziemnego, gdy tylko zaczęła się Zagłada, miliony Polaków nie tylko patrzyło z boku, choć ze współczuciem na niespotykany w dziejach mord całego narodu dokonywany systematycznie przez Niemców. Tysiące Polaków podjęło wówczas dramatyczną decyzję, by nieść pomoc uciekinierom z getta, z transportu, Żydom pukającym do drzwi, kryjącym się po lasach. By uchronić jedno życie, trzeba było wielu rąk, a każdy zerwany łańcuch ludzi dobrej woli oznaczał śmierć. Stella Zylbersztajn, Żydówka i katoliczka uratowana przez Polaków mieszkających na Podlasiu, stwierdziła, że miała w sumie ponad sześćdziesięciu ratowników, wybawców.
Gdy pytamy się dziś, dlaczego Polacy pomagali Żydom, mimo iż groziła śmierć im i ich najbliższym, odpowiadamy: bo Polacy byli katolikami, byli chrześcijanami pełnymi miłosierdzia, a ich sumienia nie pozwalały na odtrącenie wołającego o pomoc. Strach paraliżował, wiara wzmacniała! Gdy pytamy się, dlaczego działacze podziemia piętnowali szmalcowników i donosicieli, a żołnierze Armii Krajowej z wyroku podziemia ich zabijali, odpowiadamy: Polacy przez całe swe dzieje nie tolerowali kolaborantów paktujących z okupantami lub zaborcami.
Opowieść o Polakach ratujących Żydów nie mieści się w schemacie opowiadania o Zagładzie, wedle którego Niemcy z Hitlerem na czele wyrośli na gruncie chrześcijańskiej, czyli antysemickiej Europy. Nie, Niemcy, depcząc chrześcijańską Europę, szukali sojuszników, by wymordować Żydów, ale na ziemiach polskich ich nie znaleźli. Większość Polaków pozostała sobą, wierna Bogu i Ojczyźnie.
prof. Jan Żaryn, senator, przewodniczący Komisji Historycznej Komitetu dla Upamiętnienia Polaków Ratujących Żydów
KL Auschwitz, lipiec 1943 roku.
„Przedpołudnie za drutami oddalonego o około 3 kilometry Birkenau będącego filią macierzystego obozu nie wyróżniało się niczym szczególnym. Dla nas był to jednak wyjątkowy dzień. W karnej kompanii, do której trafiłem, życie z reguły było krótkie. W każdej chwili można było zginąć z byle jakiego powodu. Tego dnia nikt nie gonił nas do pracy. Skorzystaliśmy z chwili spokoju i wyłożyliśmy się przed barakiem. Rozkoszując się promieniami słonecznymi, mogliśmy chociaż na krótki czas odlecieć myślami z piekła, w którym – jedni dłużej, inni krócej – się znajdowaliśmy. Od czasu do czasu słońce zasnuwały chmury dymu unoszone przez letni wietrzyk z kominów krematoriów. Darowany czas. Czuliśmy, że żyjemy.
Nie mogli tego samego powiedzieć nieszczęśnicy pędzeni do komór gazowych. Ich czas na ziemi szybko się kurczył. Tę wyjątkową rekreację zawdzięczaliśmy holenderskim Żydom, których transport przybył właśnie do Auschwitz. Kiedy my, leżąc na ziemi, opowiadaliśmy sobie dowcipy, kolejna setka izraelitów popędzana przez kapo i esesmanów zmierzała do komory gazowej. Niemcy tego dnia dla rozładowania olbrzymiego transportu użyli wszystkich możliwych sił”.
Historię tę opowiedział mi przed laty Józef Garliński, żołnierz AK, więzień Auschwitz, a po wojnie doskonały emigracyjny historyk, który jako pierwszy wydobył na światło dzienne przechowywane w Studium Polski Podziemnej w Londynie raporty rotmistrza Witolda Pileckiego.
Trudno oskarżać więźniów z karnej kompanii o bierne sprzyjanie zbrodni. Brak reakcji nie wiązał się z akceptacją mordu. Za drutami na każdym kroku stykano się ze śmiercią, a już w karnej kompanii była ona wpisana w codzienność obozowej egzystencji. Podobnie było w okupowanej Polsce. Tysiące ludzi było świadkami masowego zabijania Żydów. „Nie da się powtórzyć, co człowiek przeżywał, jak słyszał te strzały, krzyki, płacz dzieci, wołanie o pomoc. Jak pomóc? Mogliśmy tylko współczuć”. Józef Jarno z Miechowa widział kolumny ludzi pędzonych na rozstrzelanie1. W Chodówkach, kilkaset metrów od miejsca, gdzie mieszkał w okresie okupacji, Niemcy przeprowadzali egzekucję. Przez lata Józef Jarno nie zapomniał o tym, co widział. Kiedy było to tylko możliwe, nakłonił burmistrza do przeniesienia bliżej drogi i odnowienia stojącego dotąd pod lasem zapomnianego obelisku upamiętniającego tragedię Żydów.
Mimo ciągłego zagrożenia znaleźli się jednak ludzie, którzy z narażeniem życia ratowali tych, dla których nadszedł czas w kalendarzu niemieckich zbrodni. Kiedy nadszedł czas unicestwienia narodu żydowskiego, wielu Polaków kierując się miłością bliźniego, nierozerwalnie związaną z katolicyzmem, podało pomocną dłoń prześladowanym. „Ratowanie ludności żydowskiej było wprost proporcjonalne do religijności Polaków. Na terenach, gdzie była ona większa, zostało uratowanych więcej Żydów. Świadkowie tamtych wydarzeń mówią, że wiara dawała im siłę do tak wielkich poświęceń jak ryzykowanie życia swego i swej rodziny dla ratowania drugiego człowieka” – twierdzi ks. Paweł Rytel-Andrianik, który od lat dokumentuje pomoc niesioną Żydom przez Polaków w czasie Holokaustu.
Dzisiaj niektórzy historycy, siedząc w gabinetach w wygodnych fotelach, pisząc o dokonującym się na naszej ziemi Holokauście, oskarżają Polaków, że nie uratowali więcej Żydów.
„Oczywiście mówi się, dlaczego nie więcej ludzi ratowało, ale każdy z nas potrzebuje sam siebie spytać, czy my byśmy to zrobili osobiście w tych trudnych warunkach. Czy ja zrobiłbym to dla drugiego człowieka, kiedy groziła kara śmierci dla całej mojej rodziny?” – powiedział Zvi Rav-Ner, ambasador Izraela w Polsce, podczas uroczystości nadania tytułu Sprawiedliwy wśród Narodów Świata kolejnym Polakom. Naszych rodaków jest najwięcej, blisko 6,5 tysiąca spośród tych, którzy ratowali Żydów i otrzymali ten zaszczytny tytuł. Jest to jednak przysłowiowy wierzchołek góry lodowej.
Profesor Jan Żaryn ocenia, że w okupowanej Polsce osób zaangażowanych w różnym stopniu w ratowanie mogło być nawet ponad milion. Ocalenie tylko jednego uciekiniera z getta wymagało nieraz współdziałania 20 Polaków. Według różnych szacunków na terenie naszego kraju udało się ocalić od 40 do 100 tysięcy Żydów. Nie było to łatwe. Zarówno za ukrywanie, jak i za każdą nawet najmniejszą okazaną im pomoc groziła kara śmierci. Można było uratować tylko poszczególne jednostki; nie można było uratować mas. Sami Żydzi zdawali sobie z tego sprawę i apelowali o pomoc do świata zachodniego.
Henry Wassermann, jeden z uratowanych, w 2012 roku przyjechał do Polski, by podziękować za ocalenie: „Jest mi bardzo przykro, że Izraelczycy nie zdają sobie sprawy, jak wielu Polaków było Sprawiedliwymi wśród Narodów Świata. Jestem z zawodu historykiem i wiem, że Polacy mieli więcej Sprawiedliwych niż wszystkie kraje europejskie razem wzięte. Więcej Żydów zostało uratowanych w Polsce niż w całej reszcie Europy. Ale Izraelczycy wolą mieć poczucie, że cały świat ich prześladuje. Dlatego też źle mówią o Polsce”2.
Ile osób zginęło, ratując prześladowanych Żydów? Tego dokładnie nie wiemy. Podawane są różne liczby. Mówi się nawet o pięciu tysiącach zamordowanych3. Trudno nawet w tej tragicznej statystyce porównywać się z Europą Zachodnią, gdzie tylko jeden człowiek, Duńczyk, zapłacił życiem za ratowanie Żydów.
Mimo poświęcenia i obfitej ofiary krwi to Polacy dzisiaj są oskarżani o współudział w mordowaniu narodu, którego eksterminację zaplanował Hitler. Niestety, brak polityki historycznej i w tym zakresie daje się mocno we znaki. O bohaterstwie naszych rodaków praktycznie się nie mówi. Wstrząsające historie nie są tematami filmów. Na ekrany kin trafiają natomiast obrazy szkalujące Polaków, pokazujące ich jako zagorzałych antysemitów, żądnych krwi prymitywów, jak to miało miejsce w Pokłosiu. W telewizji natomiast emituje się niemiecki trzyodcinkowy film Nasze matki, nasi ojcowie, przeinaczający historię, gdzie oddział AK to szowinistyczna banda. Z budżetu państwa dotuje się instytucje, które szukają dowodów na haniebną postawę Polaków. Młodzież w szkole uczy się o pogromach, o tym, jak Polacy w stodole w Jedwabnem żywcem spalili Żydów. Wszystkie te działania mają jeden cel: wytworzenie wśród społeczeństwa poczucia winy i wstydu oraz potrzeby rozliczenia się z rzekomą gorzką przeszłością. Chodzi także o zniesławienie Polski, zohydzenie w oczach opinii światowej, tak by w sytuacji zagrożenia naszego kraju nikt nie był skłonny nas bronić. Kto bowiem będzie nadstawiał głowę za naród, który w przeszłości znęcał się nad bezbronnymi? Taki fałszywy obraz Polski i Polaków jest teraz szczególnie niebezpieczny w sytuacji, kiedy zagraża nam Rosja.
Oskarżając nas i zniesławiając, jednocześnie świadomie zapomina się o ofierze, jaką przyszło nam zapłacić. W czasie drugiej wojny światowej Polska poniosła największe w Europie straty. Obok Żydów byliśmy najbardziej prześladowanym narodem. W przeddzień wojny Hitler wzywał do bezwzględnej rozprawy z Polakami. Nakazywał, by nie oszczędzano nikogo – dzieci, kobiety, bez wyjątku. Niemcy mieli być brutalni i bezwzględni w rozprawie z Polakami. Wojnę tę zaplanowano jako wyniszczającą i taka była. Zginęło 6 milionów naszych rodaków, w tym połowa to obywatele polscy pochodzenia żydowskiego. W obliczu nawały wroga stawiliśmy zdecydowany opór. Okupant nigdzie i nigdy nie czuł się bezpieczny na ziemi polskiej. Przez pięć lat nie utraciliśmy ducha walki. Nie poddaliśmy się i nie zwątpiliśmy. W tym trudnym czasie tak jak w całych dziejach polskiego narodu przyświecało nam hasło – Bóg, Honor, Ojczyzna. Odwieczne wartości, źródło naszej siły, które wróg zażarcie usiłował zwalczyć. Hitler i Stalin, przywódcy dwóch totalitarnych potęg XX wieku, niosąc ze sobą pogańską i ateistyczną ideologię, chcieli za wszelką cenę zniszczyć w naszym kraju chrześcijańskiego ducha. Naród pozostał jednak nieugięty. Dzisiaj pamiętając o tym, nie możemy ulegać fałszywym oskarżeniom o sprzyjanie hitlerowskim dążeniom do unicestwienia narodu żydowskiego. Winę za Holokaust ponoszą Niemcy, a częściowo także zachodnie mocarstwa, które zawczasu nie powstrzymały rodzącego się zła, a i w czasie wojny pozostały głuche na wołania o pomoc mordowanego narodu.
Bernard Traub, jeden z ocalonych Żydów, pisał po wojnie: „Życie moje leżało w rękach ludzi. Ci, którzy wiedzieli o mnie, a ich grono stopniowo rosło, i ci, którzy może tylko budowali na przypuszczeniach wiedzę o mnie, nie tylko że nie szkodzili mi, ale często chronili i bronili mnie... Polacy to na ogół ludzie dobrzy, to ludzie z sercem, że wreszcie to ludzie, którzy nie wyczekiwali na śmierć swoich bliźnich. Na moim przykładzie i wielu, wielu innych osób można się przekonać, że teza o walnej pomocy Polaków w eksterminacji narodu żydowskiego jest fałszywa i krzywdząca”4. Za tymi słowami przemawiają niezaprzeczalne fakty, które w tej książce przytaczam.
1 Wywiad filmowy przeprowadzony z Józefem Jarno, zbiory autora.
2 Wywiad filmowy z Henrym Wassermannem, zbiory autora; Dziedzictwo sprawiedliwych, film dok., reż. Dariusz Walusiak, 2013.
3 Anna Poray-Wybranowska w swojej pracy Thoso Who Risked Their Lives (Chicago 2008) zamieściła taką właśnie liczbę nazwisk osób zamordowanych przez Niemców za ratowanie Żydów (w tym tysiąc krótkich biogramów). Profesor Martin Gilbert z Oxfordu, znany badacz Holokaustu, szacuje, że liczba ta mogła sięgnąć nawet kilkudziesięciu tysięcy.
4 Bernard Traub, Przebłyski czarnej nocy. Wspomnienia 1939-1945, Kraków 2011, s. 83.
Na zdjęciu:
Nazistowski wiec, Norymberga, 1936 r.
Fot.: AP Images/EastNews
Jeśli kiedyś dojdę do władzy, zniszczenie Żydów będzie pierwszym i najważniejszym zadaniem. Gdy tylko dostanę władzę, postawię szubienicę za szubienicą, na przykład w Monachium na Marienplatz – tyle szubienic, na ile pozwoli ruch uliczny. Żydzi będą wieszani jeden po drugim i będą wisieli tak długo, jak będzie to możliwe ze względów higienicznych. Gdy tylko jedni zostaną zdjęci, powiesi się następną grupę i tak będzie się działo do ostatniego Żyda w Monachium. Dokładnie taka sama procedura będzie stosowana w innych miastach, aż Niemcy zostaną całkowicie oczyszczone z Żydów.
Adolf Hitler, wywiad dla Institut für Zeitgeschichte, 1922 rok
W lecie 1941 roku po ataku na wcześniejszego sprzymierzeńca – Rosję sowiecką, która pomogła w likwidacji Polski – Niemcy zaczęli wdrażać plan masowej eksterminacji Żydów. Zajęły się tym specjalnie do tego celu powołane oddziały Einsatzgruppen. Do końca 1942 roku wymordowały one około 1,5 miliona ludności żydowskiej. Hitler nadal pozostał jednak nienasycony. Zapragnął likwidacji wszystkich Żydów znajdujących się na podbitych terenach Europy. Bezzwłocznie przystąpiono do realizacji tego zbrodniczego rozkazu. Skąd brała się ta nienawiść, która przez pięć lat wojny doprowadziła do unicestwienia niemal całego narodu żydowskiego żyjącego od kilku wieków na terenie Europy? Niemcy mordując Żydów, postępowali wbrew wszelkiej logice. Prowadząc wojnę na wielu frontach, rozpoczęli przedsięwzięcie, które w warunkach pokoju stwarzałoby poważne problemy. Nic jednak nie było w stanie powstrzymać ich od zaplanowanej masowej zbrodni. Przewożenie milionów Żydów do obozów zagłady z odległych rejonów Europy w istotny sposób obciążało znacznie przeładowany już z powodu transportów wojska ruch kolejowy. Ponadto w sytuacji, kiedy każda para rąk potrzebna była do pracy w przemyśle zbrojeniowym zmuszonym do ciągłej produkcji amunicji i ciągłego uzupełniania strat wojennych w różnorakim sprzęcie, pozbywania się taniej siły roboczej w żaden sposób nie można było racjonalnie uzasadnić. Robotnicy żydowscy wykonujący ciężką niewolniczą pracę byli niezwykle wydajni. Motywowanie ich do wzmożonej pracy było nadzwyczaj proste. Żydzi, którzy z reguły podchodzili do życia w sposób pragmatyczny, byli przekonani, że dopóki pracują i wykonują polecenia, to nic im ze strony Niemców nie grozi. O! jakże bardzo się mylili. Polacy pracując dla Niemców, nie byli już tak wydajni. Sabotując wykonywaną pracę, usiłowali wpłynąć na osłabienie potencjału wojennego wroga. Żydzi przeciwnie – pozostawali lojalni wobec Niemców. Na nic jednak im się to zdało. Wszyscy Żydzi bez wyjątku, również ci, którzy wyróżniali się fachowymi umiejętnościami czy też wyjątkową wiedzą, byli skazani na śmierć. Obsesja mordowania, jaka dopadła Niemców doby Hitlera, była nie do opanowania. Od 1942 roku akcja unicestwiania Żydów stała się w III Rzeszy priorytetowa i nie miało znaczenia, że w poważny sposób osłabia zdolności bojowe armii niemieckiej.
FAŁSZ:
Hitler był katolikiem
Nienawiść do Żydów poprzedziło u Hitlera odejście od Kościoła i wiary, w której został wychowany. „Mając trzynaście, czternaście, piętnaście lat, nie wierzyłem już w nic, i żaden z moich kolegów także nie wierzył w tak zwaną komunię, poza kilkoma głupimi prymusami! Byłem wtedy zdania, że należy to wszystko wysadzić w powietrze”5 – wyznał po latach. Jeszcze dobitniej określił to w jednym ze swoich monologów, które zwykł wygłaszać w towarzystwie oddanych mu osób. W 1933 roku, kilka miesięcy po objęciu władzy, podczas herbatki w Kancelarii Rzeszy Hitler wyznał swój stosunek do religii chrześcijańskiej: „Niech faszyzm [włoski] zawiera sobie w imię boże pokój z Kościołem. Ja też to zrobię. Czemu nie? Ale wcale mnie to nie powstrzyma, żeby w Niemczech wyplenić chrześcijaństwo z korzeniami do ostatniego włókienka... Dla naszego narodu jest rzeczą decydującą, czy przyjmuje żydowską wiarę chrześcijańską z jej miękką moralnością miłosierdzia, czy też silną bohaterską wiarę w Boga w przyrodzie. Boga we własnym narodzie. Boga we własnym losie, własnej krwi... Albo jest się chrześcijaninem, albo Niemcem. Jednym i drugim się nie da... Chcemy wolnych ludzi, którzy wiedzą, że Boga mają w sobie i tam go czują”6.
Jednym z uczestników tamtego spotkania był Hermann Rauschning, prezydent Senatu Wolnego Miasta Gdańska, członek NSDAP, który dobrze zapamiętał wypowiedziane przez Hitlera słowa. Rauschning pierwszy zdemaskował narodowy socjalizm, nazywając go „socjalizmem magicznym”. Uważał, że w dużej mierze opierał się na magii, czyli sięgał do doświadczeń płynących z wiedzy tajemnej – okultyzmu. Co do tego, co obnażył Rauschning w swojej książce Rozmowy z Hitlerem, wśród historyków zdania są podzielone. Jedni uważają, że są to wyłącznie konfabulacje niemieckiego polityka odsuniętego od władzy. Inni często cytują Rauschninga w swoich dziełach. Jeżeli nawet zgodzimy się z tymi pierwszymi, to i tak nie możemy zdecydowanie odrzucić związków Hitlera z okultyzmem. Istnieją bowiem inne dowody, na które można się powołać. W każdej historii jest ziarnko prawdy, tak więc i u Rauschninga je również znajdziemy.
Hitler dla mas pozostawał pobożnym chrześcijaninem nieraz odwołującym się do Opatrzności. Dla zachowania pozorów zawarł także konkordat ze Stolicą Apostolską. Działania te nie przeszkodziły mu jednak w prowadzeniu ostrej polityki wobec Kościoła. Z czasem całkowicie go sobie podporządkował. Ci spośród duchownych, którzy w jakikolwiek sposób przeciwstawiali się mu, trafiali do obozu koncentracyjnego Dachau znajdującego się niedaleko Monachium, skąd Hitler rozpoczynał swój marsz ku władzy. Wśród zagadnień, które szczególnie intrygowały Hitlera, znalazł się okultyzm i wierzenia Wschodu. Odchodząc od katolicyzmu, zaczął tworzyć nową religię, która pozwoliłaby mu zrealizować jego plany. Jezus Chrystus, uosobienie bezgranicznej miłości do człowieka, Bóg pełen miłosierdzia, wyrażał słabość, którą Hitler i jego wyznawcy szczególnie gardzili. Przywódca III Rzeszy potrzebował na swój użytek boga silnego, na wzór bogów barbarzyńskich nieznających strachu ni litości, kierujących się przemocą. Niemcy rozpoczęli poszukiwania dowodów na swoje półboskie pochodzenie. III Rzesza wskrzeszała nadczłowieka, który miał przez następne tysiąclecie sprawować władzę nad światem. Hitler wierzył, że dla ludzkości zaczyna się nowa era. Poprzedza ją przemiana świata, co łączy się także z pojawieniem się nowej religii.
FAŁSZ:
Naziści niemieccy byli chrześcijanami
Judeochrześcijański Bóg nie sprostał wymaganiom Niemców. Zwolennicy nowych idei uważali, że religia chrześcijańska osłabiła naród niemiecki i pozbawiła go najważniejszych cech. Nie wynosi do należytej temu narodowi świetności. Dostrzeżono potrzebę zastąpienia Boga chrześcijańskiego innym, bardziej doskonałym bogiem, który otworzy Niemcom drogę do panowania nad światem. W tym czasie odżyły mity i legendy germańskie.
Hitler rozmiłowany był w muzyce Wagnera. Kompozytor ten był mu bliski także ze względu na wyznawane poglądy. Wagner odrzucał Kościół katolicki, uważając go za „światową zarazę”, która powinna przestać istnieć. Nienawiść swoją tłumaczył między innymi tym, że Kościół katolicki doprowadził do „zwycięstwa judaizmu nad wszystkimi”. Wagner uważał Chrystusa za Aryjczyka, niebieskookiego blondyna, i głosił potrzebę uwolnienia, zbawienia go od żydostwa. Podobnego zdania był Hitler, który uznawał Wagnera za „największego Niemca, jaki się kiedykolwiek narodził” i jednocześnie za „największego proroka, jakiego posiadał naród niemiecki”. Zwykł mówić, że „muzyka jego była „najlepszym nabożeństwem”. Wagner wskazał Hitlerowi drogę, którą ten konsekwentnie podążał. „Z Parsifala zbuduję sobie moją religię” – powiedział po odsłuchaniu płyty gramofonowej z uwerturą do tej opery. Wagner, głosząc hasła nienawiści do Żydów, których obarczał całym złem, jakie sprowadzili na Niemców, z pewnością i w tym zakresie oddziaływał na przyszłego przywódcę III Rzeszy. Okres, w którym Hitler dojrzewał, przepojony był różnymi koncepcjami, herezjami, które coraz częściej zmierzały w jednym kierunku – nadania boskich cech człowiekowi. Mocno utożsamiał się ze światem mitycznym. Jego przyjaciel z lat młodości z okresu wiedeńskiego August Kubizek potwierdza: „Nic nie wydawało się mu [Hitlerowi] bardziej godnym starań niż po życiu pełnym śmiałych i dalekosiężnych czynów, po życiu możliwie najbardziej heroicznym wejść do Walhalli i po wsze czasy stać się postacią mityczną”7.
Duży wpływ na Hitlera wywarły pisma antysemickie, którymi zaczytywał się w młodości w czasie pobytu w Wiedniu. Do czołowych należała „Ostara” wydawana przez Lanza von Liebenfelsa, twórcę Zakonu Nowych Templariuszy. Jego prawdziwe nazwisko brzmiało Adolf Josef Lanz. „Ostara” rozchodziła się w nakładzie 100 tysięcy egzemplarzy, podobnie jak inne pisma tego rodzaju. Nie były to więc wydawnictwa niszowe, co też świadczy o dużym zapotrzebowaniu i zainteresowaniu tego rodzaju tematyką. Zanim Liebenfels stworzył nową ariochrześcijańską religię, sześć lat spędził w zakonie cystersów w Heiligenkreuz. „Oddawszy się kłamstwu świata i miłości cielesnej, 27 kwietnia 1899 roku zrzucił habit mnisi i odrzucił godność kapłana, być może również wiarę katolicką i chrześcijańską, i odstąpił w hańbie” – napisano w wykazie mnichów klasztoru w Heiligenkreuz. Liebenfels uważał, że w świecie prowadzona jest wojna między reprezentującymi dobro Aryjczykami a przedstawicielami zła, tak zwanymi „małpoludami”. Bóg aryjski do oczyszczenia świata potrzebuje składania ofiar z podludzi. Liebenfels był także wyznawcą czystości rasy. Głosił hasła, że tylko czysta, nieskalana kobieta niemiecka może urodzić „przyszłych małych, bohaterskich, jasnowłosych Aryjczyków”. Tylko konsekwentne eliminowanie wszelkich elementów obcych rasowo może na nowo odrodzić boga człowieka, który uczyni świat sobie poddanym. Liebenfels dał również początek nowej pseudonauce teozoologii. Jej podstawy opisał w dziele zatytułowanym O sodomskich małpoludach i elektronie bogów, gdzie przedstawił historię biblijną jako ostrzeżenie przed zoofilią, którą uważał za główne zajęcie narodu wybranego8. Jego zwolennicy twierdzili, że prowadzi on Niemcy do kulturowego i duchowego odrodzenia. Zakon Nowych Templariuszy otwarcie nawoływał do przemocy i nienawiści wobec Kościoła i Żydów. Pismo „Ostera” szerzyło pochwałę antysemityzmu i antykatolicyzmu. Wszystkie te teorie poznał dokładnie Hitler, który był wiernym czytelnikiem pism wydawanych przez Liebenfelsa. Innym ideologiem, piewcą germańskiej rasy, który mocno oddziaływał na Hitlera, był Guido List. On także był zagorzałym przeciwnikiem Kościoła katolickiego, który, jak głosił, „siłą narzucono Germanom”. Z Hitlerem łączyło go również zamiłowanie do muzyki Wagnera. Lista fascynowała kultura i obrzędy pogańskie. Dążył do wskrzeszenia kultu boga Wotana. Wierzył, że na nowo odrodzi potęgę Germanów przez ostatnie tysiąc lat stłamszoną przez chrześcijaństwo. Wierzył też w odrodzenie mitycznego ludu Aryjczyków. Uważał, że nadchodzi ich czas. Więcej na temat Lista i założonego przez niego Zakonu Armanów pisze Michael Hesemann, niemiecki historyk, badający religijne oblicze hitleryzmu. W książce Religia Hitlera Hesemann przytacza przepowiedziane przez Lista w dziele Niezwyciężony z 1898 roku przyjście „mocarza z gór”, który „przygotuje niemieckie panowanie nad światem. Jego znakiem miała być swastyka, motto zaś brzmiało: Ludowi twemu i ojczyźnie bądź wierny aż do śmierci”9.
5 Michael Hesemann, Religia Hitlera, Warszawa 2011, s. 56.
6 Tamże, s. 12.
7 Tamże, s. 123.
8 Zob. Paul Roland, Naziści i okultyzm. Ciemne moce III Rzeszy, Warszawa 2011, s. 23-25.
9 M. Hesemann, Religia Hitlera, dz. cyt., s. 120.
Nasz zakon to Zakon Germański i germańska jest wierność. Naszym bogiem jest Walvater, jego runą jest runa Ar. A trójca: Wotan, Wili, We jest jednością w trójcy. Owej jedności w trójcy nie pojmie nigdy mózg kogoś z rasy niższej. Wili jest jak We, immanentnym boskim prawem polaryzacja Walvatera i Wotana. Runa Ar oznacza Aryjczyków, praogień, słońce, orła. Orzeł zaś jest symbolem Aryjczyków... Żydzi aż za dobrze wiedzą, że powinni obawiać się orła.
Wyznanie wiary Rudolfa von Sebottendorfa, twórcy Towarzystwa Thule10
Powstające w Niemczech przed pierwszą wojną światową i po jej zakończeniu liczne stowarzyszenia i zakony świeckie w prostej linii wywodziły się z masonerii. Takim było Towarzystwo Thule, które odegrało istotną rolę w kształtowaniu przyszłych hitlerowskich elit.
Nazwa Thule pochodziła od mitycznej krainy zamieszkiwanej przez dawnych herosów przybyłych z innego świata i zaświatów. Oni to nauczyli ludzi wszystkiego i przekazali im najważniejsze tajemnice świata. Krainę tę umiejscawiano na wyspie lodowej w okolicy Islandii. Przed wiekami pochłonął ją kataklizm, który zmusił mieszkańców do opuszczenia swego Edenu. Dotarli oni do Himalajów, gdzie zgromadzono wszystkie mądrości ludzkości. Wyznawcy tych teorii wierzyli, że wiedza ta jest kluczem do panowania nad światem. Uznawali, że nadszedł czas odrodzenia Thule na ziemi niemieckiej. Założycielem tego tajnego Towarzystwa był Alfred Rudolf Glaner znany bardziej jako von Sebottendorf. Przybranie szlacheckiego nazwiska ułatwiło temu człowiekowi wywodzącemu się z proletariatu – był synem maszynisty – zdobycie zaufania wyższych sfer. Von Sebottendorf, pozostańmy przy wybranym przez niego nazwisku, już w młodości związał się z francuską lożą masońską Memfis. Tego młodego adepta sztuki tajemnej, bowiem pasjonowała go numerologia, kabała i sufizm, wprowadził do loży grecki Żyd. Po jego śmierci młody Niemiec stał się dziedzicem jego majątku. Odziedziczył także księgozbiór z dziełami okultystycznymi. Nieco później wyjechał do Turcji, gdzie związał się z tamtejszą masonerią. Swoje doświadczenia opisał w książce Praktyka działania dawnej masonerii tureckiej11.
Masoneria, która w swoim założeniu ma charakter ponadnarodowy, w Niemczech przybrała formę czysto narodową. Powstające loże jednoczyły swych członków w duchu germańskim. Nie zgadzano się również z głoszonymi hasłami braterstwa, równości i wolności. Powstałe loże czysto niemieckie miały już wybitnie antysemicki charakter. W niektórych kandydatów pod względem pochodzenia sprawdzano do trzeciego pokolenia wstecz. Thule było organizacją paramasońską nawiązującą do kawalerów tautońskich, Golden Dawn Aleistera Crowleya, autora biblii satanistycznej, różokrzyżowców i iluminatów12. Jednym słowem była to mieszanka ideologii, spirytyzmu i lucyferianizmu13. Nic dobrego z tego nie mogło wyniknąć. Dominacja wszelakiego zła była tu bezsporna. Podczas obrzędu inicjacji wprowadzanemu do Towarzystwa zadawano ranę do krwi. Uznawano, że przez ból wykuwa się nadczłowieka. Kolejny rytuał polegał na przebiciu sztyletem kukieł: Wilhelma II – odpowiedzialnego za klęskę Niemiec, Filipa Pięknego i papieża Klemensa V – obwinionych o zabójstwo templariuszy. W ten sposób adept opowiadał się po stronie Hirama, budowniczego świątyni Salomona zabitego przez zawistnych towarzyszy. Legenda Hirama dała początek ruchowi wolnomularskiemu. Mit zakonu templariuszy, tych, którzy odkryli w Ziemi Świętej nieznaną tajemnicę budowniczego świątyni Salomona, także wiąże się z kanonem masońskim14.
FAŁSZ:
Nikt nie stworzył Hitlera
To właśnie Towarzystwo Thule dało początek narodowosocjalistycznej niemieckiej partii robotników NSDAP, początkowo znanej jako Niemiecka Partia Robotnicza. Jej symbolem stała się swastyka, hakenkreuz – złamany krzyż umieszczony w białym kole symbolizującym jedność narodu na czerwonym tle oznaczającym krew przelaną za sprawę. Przyjęto także pozdrowienie stosowane w loży: „Heil Und Sieg!”. W nieco skróconej formie brzmiało ono: „Sieg Heil!”. Do Towarzystwa Thule należały czołowe postacie z otoczenia Hitlera. On sam, główny ideolog III Rzeszy Alfred Rosenberg, Dietrich Eckart należeli do „gości Thule”. Z Towarzystwa wywodzili się między innymi: Rudolf Hess, Hans Frank, Anton Drexler, Alfred Rosenberg.
Bezpośredni związek Hitlera z Towarzystwem Thule jest bezsporny. W okresie przejmowania władzy w Niemczech ukazała się publikacja na ten temat. Szybko jednak została przez otoczenie Hitlera zablokowana. Jednocześnie zakazano mówienia o jego związkach z Towarzystwem Thule. Powód takiego działania był bardzo prosty. Obawiano się, że ujawnienie związków Hitlera z ezoterycznym Towarzystwem grupującym wielu czcicieli szatana wpłynie na jego wynik wyborczy. Przyszły kanclerz Niemiec przedstawiany był jako katolik. Pojawiły się nawet hasła wyborcze: „Katolicy, głosujcie na katolika Hitlera!”. W systemach demokratycznych stosowanie kłamstwa popłaca, o czym wyborcy na całym świecie, także w Polsce, nieraz się przekonali. Kłamstwo co do przynależności Hitlera do społeczności chrześcijańskiej nie było zbytnio zakamuflowane. Partia, z ramienia której ubiegał się o mandat wyborczy, wcześniej jako swój znak przyjęła swastykę, starożytny symbol Ariów – a więc mitycznych ludów pogańskich. Historycy, zwłaszcza w ostatnich latach, ujawnili związek Hitlera z Dietrichem Eckartem, członkiem Towarzystwa Thule. Ten obyty w towarzystwie człowiek, znający wszystkie ważne osobistości w Monachium stał się nauczycielem dla przyszłego wodza Niemców. Uczył go pisać, poprawnie wysławiać się po niemiecku, dbał o jego ubiór i ogólną prezencję. Wprowadził go w kręgi bogatych monachijczyków. Eckart ukształtował Hitlera i w pierwszym okresie dojścia do władzy służył mu radą. Do ludzi z najbliższego otoczenia zwykł mówić: „Podążajcie za Hitlerem; on tańczy, ale ja skomponowałem muzykę”15. Cytując słowa zaczerpnięte z podwalin mitu Thule, dodał: „Daliśmy mu możliwość porozumiewania się z nimi”. Cytaty te dowodzą mocnego związku Hitlera z tajnym stowarzyszeniem, a może nawet wskazują na wykreowanie wodza III Rzeszy przez środowiska paramasońskie16. Odejście od chrześcijaństwa charakteryzowało całe ówczesne Niemcy, które coraz bardziej pogrążały się w mrokach dziejowych. W Niemczech zaczął działać tak zwany Ruch Niemieckich Chrześcijan. Poza nazwą nie miał on jednak wiele wspólnego z prawdziwym chrześcijaństwem wywodzącym się od wiary w Jezusa Chrystusa, od głoszenia Dobrej Nowiny, zmycia grzechu pierworodnego i zbawienia ludzkości. Ruch Niemieckich Chrześcijan został stworzony na potrzeby nazistów. Była to mieszanina różnych wierzeń połączonych z praktykami religijnymi chrześcijan. Ruch ten zdobył duże poparcie wśród niemieckich protestantów, a szczególnie antyżydowskiego odłamu luteranów.
FAŁSZ:
Naziści wierzyli w Jezusa Chrystusa
Główny ideolog III Rzeszy, Albert Rosenberg, otwarcie występował przeciwko Kościołowi katolickiemu. Uważał, że szerząc wiarę opartą na pokorze i współczuciu, Kościół osłabia aryjskie cechy: honor, dumę i odwagę. Zdaniem Rosenberga tradycyjne chrześcijaństwo i narodowy socjalizm są nie do pogodzenia. Grzech i rozgrzeszenie nie istnieje wobec Niemców, którzy postępując zgodnie z ideologią hitleryzmu, nie powinni odczuwać żadnej winy. Wszelkie ich czyny, nawet bardzo okrutne, zgodnie z tą zasadą są w pełni usprawiedliwione. Rosenberg był zwolennikiem nowej religii – religii krwi – i tak o niej pisał: „Dziś budzi się nowa wiara: mit krwi, wiara, że wraz z krwią broni się również boskiej istoty człowieka jako takiej. Wiara ucieleśniona w najbardziej oczywistej wiedzy, że krew nordycka przedstawia owo misterium, które zastąpiło i przezwyciężyło dawne sakramenty”17. Rugowaniu tradycyjnego chrześcijaństwa miało służyć zlikwidowanie Starego Testamentu i zastąpienie go nordyckimi baśniami i sagami. Nowy Testament miał podlegać oczyszczeniu z wszelkich żydowskich naleciałości łącznie z nauczaniem św. Pawła. Krzyż nierozerwalnie związany z chrześcijaństwem miał zniknąć na zawsze. W zamian w kościołach miało pojawić się wyobrażenie bohaterskiego Chrystusa. „Walczący Jezus” nie był już Synem Bożym tylko poprzednikiem Hitlera. Rosenberg zakładał też eliminację zarówno ludzi słabych, obcych gatunkowo, jak również niezdolnych do nordyckiego stylu życia. Wszystkie te propozycje Albert Rosenberg zawarł w dziele Mit XX wieku wydanym w 1930 roku i okrzykniętym „katechizmem narodowego socjalizmu”. Hitler nie utożsamiał się z tym dziełem, chociaż we wszystkim się zgadzał. Uważał jednak, że Rosenberg za wcześnie demaskuje plany związane z likwidacją religii chrześcijańskiej. Oficjalnie Hitler podkreślał, że „pragnie budować III Rzeszę na chrześcijańskich podstawach”. Wszystko jednak, w tym samo postępowanie Führera, przeczyło tym słowom. Niemcy, by bezkrytycznie przyjąć politykę rasową, musieli w pierwszej kolejności wyrzec się chrześcijaństwa i zastąpić go religią pogańską. Najbardziej wierzący byli prości chłopi. Dechrystianizację rozpoczęto więc od wsi niemieckiej. Chłopi musieli powrócić do dawnych wierzeń. W domach tworzono ołtarzyki z wizerunkiem Hitlera. Krzyże zastępowano znakami runicznymi. Kościół przedstawiano jako instytucję, która od wieków zniewala ludność. W kalendarzu rolniczym pojawiły się nowe święta. Ustanawianiem ich zajął się specjalnie do tego celu powołany urząd. Opracowano „program świętowania dla ruchu narodowosocjalistycznego”. W kalendarzu rolnika z 1935 roku pominięto dotychczasowe święta liturgiczne. W zamian pojawiły się święta partyjne. Wielki Piątek zastąpiono dniem „ofiar chrystianizacji Germanii, spalonych heretyków i czarownic”. 21 grudnia obchodzono święto Jul, które zastąpić miało Boże Narodzenie.
W jednej z książek z biblioteki Hitlera o tematyce ezoterycznej na uwagę zasługuje zdanie podkreślone kilkakrotnie grubą kreską: „Kto nie nosi w sobie demonicznego nasienia, nie zrodzi nigdy magicznego świata”18.
10 Tamże, s. 174.
11 Zob. Philippe Valode, Hitler i tajne stowarzyszenia, Warszawa 2010, s. 29; zob. też: Jim Marrs, Oni rządzą światem, Warszawa 2011, s. 164.
12 „Założyciel iluminatów, Adam Weishaupt, miał czcić szatana. Nazwa «iluminaci» miała nawiązywać do Lucyfera, który jest źródłem oświecenia i niczym nieograniczonej mocy” (Andrzej Zwoliński, Religia masońska, Kraków 2014, s. 170). „Sekta iluminatów była zadeklarowaną nieprzyjaciółką monarchii i religii Chrystusa Pana, którego uważała za mistrza głoszącego wolność i równość” (św. bp Józef Sebastian Pelczar, Masoneria, jej istota, zasady, dążności, początki, rozwój, organizacja, ceremoniał i działanie, Krzeszowice 2012, s. 81).
13 „Imię to [Lucyfer] pojawiło się także i było przywoływane podczas różnego rodzaju publicznych wystąpień i manifestacji inspirowanych tą ideologią [masońską]...” (Andrzej Zwoliński, Religia..., dz. cyt., s. 191). „Św. Maksymilian Kolbe był świadkiem manifestacji masońskiej w Rzymie w 1917 r. w 200-lecie powstania Wielkiej Loży w Londynie. Masoni chodzili po Wiecznym Mieście z czarnymi flagami i obrazem Lucyfera pokonującego Archanioła Michała, a bezpośrednio przed Bazyliką św. Piotra manifestowali z hasłem: «Na watykańskim pogorzelisku będzie władał szatan, a papież będzie jego niewolnikiem»” (tamże, s. 192).
14 P. Valode, Hitler i tajne..., dz. cyt., s. 34.
15 Tamże, s. 37.
16 „Tylko jeden jedyny raz Hitler wspomniał o loży będącej kolebką jego partii i jego własnej działalności politycznej – 12 lutego 1936 r. w Schwerinie mówił o ofiarach poległych z rąk komunistów: «Towarzyszy narodowych, dziesięciu mężczyzn i jedną kobietę, którzy całkiem świadomie reprezentowali nową ideę, (...) znali tylko jeden ideał, ideał nowej i oczyszczonej, lepszej wspólnoty narodowej: członków Towarzystwa Thule...»” (Michael Hesemann, Kłamstwa Hitlera, Warszawa 2014, s. 53).
17 M. Hesemann, Religia Hitlera, dz. cyt., s. 260.
18 Tamże, s. 38.
Członka SS musi obowiązywać jedna absolutna zasada: musimy być uczciwi, przyzwoici, lojalni i przyjacielscy wobec ludzi o tej samej krwi, ale nikogo więcej. Co stanie się z Rosjanami, co stanie się z Czechami, to sprawa dla mnie całkowicie obojętna. Możemy zabrać sobie dobrą krew, podobną do naszej, tym narodom, które podbijemy – jeśli będzie trzeba, zabierzemy im dzieci i wychowamy wśród nas. To, czy inne narody opływają w dostatku, czy umierają z głodu, interesuje mnie tylko o tyle, o ile będziemy ich potrzebować jako niewolników dla naszej kultury – reszta nie. Jeśli 10 tysięcy rosyjskich kobiet padnie przy kopaniu rowu przeciwczołgowego, interesuje mnie tylko to, czy zostanie on ukończony dla Niemiec.
Heinrich Himmler, Reichsführer SS19
Heinrich Himmler, szef, a zarazem twórca SS, przywiódł początkowo nieznaczącą formację na szczyt potęgi i chwały. Jego ideą było stworzenie zakonu rycerskiego nawiązującego do pierwotnych germańskich tradycji i wierzeń. Do SS przyjmowano tylko wybrańców charakteryzujących się cechami nordyckimi. Sam Himmler odbiegał znacznie od wzorcowego ideału esesmana. Był marnej postury i nigdy nie wyróżniał się tężyzną fizyczną. Nie przeszkadzało mu to jednak wysoko podnieść poprzeczkę dla ubiegających się o przyjęcie w szeregi tej elitarnej formacji.
FAŁSZ:
Niemiecki nazizm wyrastał z katolicyzmu
Himmler, chociaż wychowany w duchu katolickim, wstępując do NSDAP, porzucił wiarę. Od tego momentu, jak sam mówił, „wiedza o kwestiach rasowych jest naszą nową ewangelią”. W 1942 roku podczas przemówienia w Berlinie otwarcie wzywał do rozprawy z chrześcijaństwem nazywanym przez niego „największą w historii zarazą, na którą Niemcy mogli zachorować”. Dążył do tego by wszyscy esesmani wyrzekli się wiary chrześcijańskiej i po wojnie powrócili do starych germańskich bogów. Czołowy ideolog nazizmu Alfred Rosenberg pisał: „SS wychowuje swoich ludzi w czysto germańskim, antychrześcijańskim duchu”. Aby odtworzyć pierwotne wierzenia i kulturę przedchrześcijańskich plemion germańskich, Himmler powołał ośrodek badawczy Ahnenerbe. Miał on propagować badania nad dawną spuścizną duchową. Zatrudnieni tam naukowcy ściśle uzależnieni w swej pracy badawczej od Himmlera postawili sobie tezę, którą za wszelką cenę próbowali podbudować odkryciami z różnych dziedzin nauki. Dociekania oscylowały wokół jednego zagadnienia związanego z pochodzeniem Niemców jako półbogów, potomków mitycznych Ariów. Pojawiły się tu różnorakie koncepcje: jedne mówiły o ludach nordyckich zamieszkujących północne tereny Oceanu Atlantyckiego, inne o związkach z legendarną Atlantydą, jeszcze inne wskazywały na Tybet – pierwotne miejsce zamieszkiwania Aryjczyków.
Niebieskoocy, jasnowłosi Aryjczycy byli twórcami cywilizacji egipskiej, Persji i Grecji. Ariowie byli także protoplastami Germanów. Posiedli oni wszelką wiedzę tajemną. Byli niezwykle rośli, atletycznie zbudowani. Byli półbogami. Niemcy tak właśnie chcieli postrzegać swoich mitycznych przodków. Aryjska koncepcja nadczłowieka w ich wykonaniu przerodziła się w zbrodniczą ideologię.
Pojawienie się określenia „aryjski” zawdzięczamy Anglikom, którzy w drugiej połowie XVIII wieku roztoczyli badania nad pochodzeniem ludów europejskich. Jako pierwszy zajął się tym tematem brytyjski przyrodnik James Persons. Zainteresowania tego naukowca zgodnie z duchem oświecenia były bardzo szerokie. Persons pisał o anatomii krabów i koralowców, podwójnych rogach nosorożca oraz bliźniętach syjamskich. Pasjonowała go także historia starożytna. Badając pochodzenie języka irlandzkiego i walijskiego, swoje dociekania połączył z przekazem biblijnym. Zainteresowała go Księga Rodzaju, fragment mówiący o tym, jak Bóg nakazał trzem synom Noego ruszyć w świat w celu jego zaludnienia. Jeden z synów dał początek ludom semickim, drugi Egipcjanom i mieszkańcom Afryki, trzeci zaś, Jafet, pozostałym ludom łącznie z Europejczykami. Persons doszedł do wniosku, że jeśli było tak, jak mówi Biblia, to mieszkańcy Europy i Azji wywodzący się od Jafeta, syna Noego, powinni mieć cechy wspólne świadczące o tym, że wyrastają ze wspólnego pnia. Cech tych doszukiwał się przede wszystkim w mowie. Persons swymi badaniami zapoczątkował nową dziedzinę nauki – językoznawstwo porównawcze. Zagadnieniami tymi w podobnym okresie zainteresował się William Jones, prawnik, wybitny orientalista, człowiek, który posługiwał się ponad dwudziestoma językami. Pracując w Indiach na stanowisku sędziego, Jones zaczął uczyć się sanskrytu. Znając grekę i łacinę, dostrzegł, że mają one pewne cechy wspólne ze studiowanym właśnie sanskrytem. Wysnuł z tego oczywisty wniosek o wspólnym pochodzeniu tych trzech języków. Wtedy też po raz pierwszy pojawił się termin arya oznaczający w sanskrycie szlachetnie urodzonego. Jones nazwę tę przyporządkował ludności posługującej się w Indiach jedną z grup językowych. Termin ten przypadł do gustu właśnie naukowcom niemieckim. Kiedy Brytyjczycy, badając wspólne cechy języków europejskich, stosowali określenie „język indoeuropejski”., Niemcy woleli nazywać go „indogermańskim”. Używano także innego terminu zapoczątkowanego przez Jonesa – „aryjski”. Z czasem badanie wspólnych cech języka już nie wystarczało. Zaczęto poszukiwać innych dowodów świadczących o wspólnym pochodzeniu. W badaniach tych przodowali Niemcy. Arya – czyli szlachetnie urodzonych – łączyli oni z germańskim pochodzeniem. Friedrich Schlegel prowadząc wnikliwe badania, doszedł do wniosku, że przed wiekami tereny Niemiec zasiedlił wojowniczy lud wywodzący się z dolin Himalajów. Schlegel nazwał ich Aryjczykami. Inny naukowiec, Theodor Benfey, z pochodzenia Żyd, doszedł do zgoła odmiennych wniosków. Jego zdaniem ojczyzną Aryjczyków była północna Europa. Kiedy nieco później zaczęto szukać elementu spajającego naród niemiecki, koncepcja aryjskiego pochodzenia Germanów, zwłaszcza w nacjonalistycznych kręgach, zdobywała coraz większą popularność. Skoro tajemniczy lud przybyły z odległych stron zdominował tereny Europy, musiał wyróżniać się niezwykłymi cechami20. I tu już krok do budowania mitu o niezwyciężonych wojownikach, praojcach Germanów.
Odtworzenie germańskiego dziedzictwa spoczęło na wspomnianym wcześniej instytucie Ahnenerbe. Początek działalności tej pseudonaukowej placówki przypada na 1935 rok, kiedy to zorganizowano dwie wystawy prezentujące germańskie zwyczaje z nazistowskiej perspektywy. Narzucony program zakładał badanie prehistorii intelektualnej, Niemieckie Dziedzictwo Przodków „Deutsche Ahnenerbe”. Powołany przez Himmlera instytut odegrał także ważną rolę w indoktrynacji ideologicznej SS. Służyły temu liczne publikacje na temat germańskiej prehistorii. Wszystko służyło jednemu celowi: udowodnieniu wyższości rasy germańskiej nad pozostałymi mieszkańcami ziemi oraz wykazaniu jej boskiego charakteru. Dowodów na to poszukiwano nawet w odległym Tybecie, gdzie udała się ekipa naukowców z SS. Wszystkim tym działaniom wiernie kibicował Himmler marzący o wielkogermańskiej Rzeszy.
Oprócz Żydów, komunistów i masonów, z którymi łączył przede wszystkim tych pierwszych, za niebezpiecznego wroga narodu niemieckiego Himmler uważał chrześcijaństwo. SS miało być tą właśnie awangardą, która pokona wyznawców Chrystusa i przywróci germański sposób życia. Tylko w ten sposób, wyzbywając się narzuconej Niemcom przed wiekami nowej wiary i porzucając chrześcijańską moralność opartą na miłosierdziu oraz miłości do bliźniego, można było zdaniem Himmlera pokonać „podludzi”. Tak więc zwycięstwo nad chrześcijaństwem otwierało Niemcom drogę do podboju świata. W 1927 roku tak pisał na ten temat: „Żyjemy w epoce ostatecznego konfliktu z chrześcijaństwem. Częścią misji SS w następnej połowie stulecia jest danie Niemcom niechrześcijańskich fundamentów ideologicznych, na podstawie których będą kierować swoim życiem i je kształtować. To zadanie nie polega wyłącznie na przezwyciężeniu przeciwników ideologicznych, lecz musi mu towarzyszyć na każdym kroku pozytywny impet: w tym wypadku oznacza to odtworzenie germańskiego dziedzictwa w najszerszym i najbardziej wszechstronnym sensie”21.
Reichsführer SS tak samo jak większość wyższych dostojników hitlerowskiego dworu związany był z okultyzmem.
Tajniki czarnej magii poznał już w latach studenckich. Po odejściu od wiary katolickiej jeszcze bardziej pogrążył się w sztukach tajemnych. Za doradcę na polu okultyzmu służył mu Karl Maria Wiligut22. W SS występował on pod nazwiskiem Weisthor. Był to emerytowany pułkownik armii austro-węgierskiej, przed laty związany z ezoterycznymi kręgami wiedeńskimi. Uważał siebie za „nosiciela tradycji” antycznego greckiego plemienia Asa, człowieka, który posiadł sekrety królestwa germańskiego. Wiligut namawiał Himmlera do powrotu do antycznej germańskiej religii. O sobie mówił, że jest potomkiem strażników tajnej wiedzy irminizmu. Sekta ta wierzyła, że Biblia powstała w Niemczech, ku czci bóstwa Krista, którego później zawłaszczyli chrześcijanie. Wiligut kontaktował się ze swymi przodkami poprzez seanse spirytystyczne i w ten sposób poznawał rytuały oraz życie prehistorycznych plemion germańskich. Wiedzą tą dzielił się z Himmlerem. Reichsführer niezwykle cenił swojego doradcę. W 1936 roku nadał mu stopień Brigadeführera SS. Wiligut-Weisthor odpowiadał także za rytuał nadawania imion w SS. Podczas ceremonii pełnił funkcję najwyższego kapłana. W 1937 roku „chrzcił” dziecko Karla Wolffa, późniejszego SS-Obergruppenführera, bliskiego zaufanego Hitlera. Warto przytoczyć fragment opisu tego obrzędu. „SS-Brigadeführer Weisthor owinął dziecko niebieską wstęgą życia i wypowiedział tradycyjne słowa: «Niech niebieska wstęga wierności przewija się przez całe twoje życie. Kto jest Niemcem i czuje po niemiecku, musi być wierny! Narodziny i małżeństwo, życie i śmierć są połączone symbolicznie tą niebieską wstęgą. A wasze dziecko niech odtąd przynależy do rodu wraz z moim gorącym życzeniem, aby został porządnym niemieckim chłopcem i uczciwym niemieckim mężczyzną». SS-Brigadeführer Weisthor wziął teraz kielich i wypowiedział tradycyjne słowa: «Źródłem wszelkiego życia jest Got! Niech twa wiedza, twoje zadania, cel twego życia i wszelkie doświadczenia życiowe płyną od Boga...»”23. Dziecku nadano imię Thorisman, powierzając go najbardziej wojowniczemu germańskiemu bogowi Thorowi. Cóż można sądzić o takim obrządku? Czyż nie był to rytuał związany z nową religią odpowiadającą rasie aryjskich nadludzi? Himmler, który został chrzestnym małego Thorismana, tworzył własną religię. Niewątpliwie pomocny był mu w tym Wiligut, człowiek nazywany „Rasputinem Himmlera”. W rzeczywistości był szaleńcem zawładniętym manią okultyzmu.
Na siedzibę zakonu SS Himmler wybrał znajdujący się w Westfalii zamek Wewelsburg niedaleko Paderborn. Również tę decyzję konsultował ze swoim doradcą. Wiligut z miejscem tym łączył apokaliptyczną bitwę pomiędzy Wschodem i Zachodem. Według jego wizji Wewelsburg będzie bastionem, wokół którego rozegra się bitwa. W zamku miano organizować spotkania wysokich rangą esesmanów. Posiedzenia te przypominały obrady rycerzy legendarnego króla Artura. Odbywały się przy okrągłym stole, gdzie zasiadało dwunastu generałów SS. Każdy uczestnik spotkania musiał poddać się rytuałowi ćwiczeń duchowych, które sprowadzały się do koncentracji myśli. Była to specyficzna modlitwa wykorzystywana dla potrzeb zakonu SS. Pod salą spotkań umieszczono kamienną kryptę, w której miano składać urny z prochami najwyższych dowódców SS. Każde pomieszczenie w zamku przyporządkowane było odpowiedniemu patronowi, wybitnej historycznej postaci. Himmler zajmował komnatę króla Henryka I Ptasznika. Reichsführer niezwykle cenił sobie tego władcę, który w 919 roku odmówił namaszczenia przez Kościół. Oparł się na germańskiej lojalności księcia wobec swego wasala, a nie na karolińskich metodach rządzenia uzależnionych od Kościoła i chrześcijaństwa. To podobało się najbardziej Reichsführerowi SS, który jako zwolennik reinkarnacji uważał siebie za wcielenie Henryka I.
W odległości 20 kilometrów od Wewelsburga znajduje się Externsteine z malowniczymi skałami uznanymi przez kręgi volkistowskie za sanktuarium germańskich Sasów, legendarne Irminsul zniszczone przez Karola Wielkiego. Przez kilka lat próbowano znaleźć dowody potwierdzające kultowe znacznie tego miejsca. Usilnie pracowali nad tym naukowcy z Ahnenerbe. Bezskutecznie. Himmler pozostał niepocieszony. Wojna, która z każdym rokiem przybierała inne oblicze, nie pozwoliła Reichsführerowi na prace ideologiczne. Dowodzona przez niego formacja potrzebna była do realizacji celów wyznaczonych przez Adolfa Hitlera, któremu zgodnie z przysięgą wiernie służyli. Główne zadanie powierzone awangardzie nazistowskich Niemiec polegało przede wszystkim na mordowaniu serek tysięcy niepotrzebnych „podludzi”. Z zadania tego SS wywiązywało się nadzwyczaj gorliwie zarówno w obozach koncentracyjnych, jak i innych miejscach kaźni na terenie podbitej Europy.
19 P. Roland, Naziści i okultyzm, dz. cyt., s. 143.
20 Zob. Heather Pringle, Plan rasy panów. Instytut naukowy Himmlera a Holokaust, Poznań 2009, s. 31.
21 Peter Longerich, Himmler – buchalter śmierci, Warszawa 2014, s. 332.
22 Zob. P. Roland, Naziści i okultyzm, dz. cyt., s. 134; P. Longerich, Himmler..., dz. cyt., s. 348.
23 Jochen von Lang, Między Hitlerem a Himmlerem. Gen. Karl Wolff, Kraków 2005, s. 55.
Wierzymy, że to właśnie nowe Niemcy mogą, dzięki swej zdecydowanej woli, rozwiązać problem żydowski, który w istocie rzeczy powinien być rozwiązany przez wszystkie narody europejskie. (...) Wdzięczność narodu żydowskiego staje się podstawą szczerej przyjaźni z narodem niemieckim, wraz z jego realiami narodowymi i rasowymi. (...) My również jesteśmy przeciwni mieszanym małżeństwom i pragniemy utrzymać czystość żydowskiej grupy etnicznej. (...) Aby osiągnąć te praktyczne cele, syjonizm ma nadzieję, że będzie zdolny do współpracy z rządem nawet zasadniczo wrogim Żydom.
Deklaracja Związku Syjonistów w Niemczech, 1933 rok24
Kilka tygodni po dojściu Hitlera do władzy Związek Syjonistów w Niemczech deklarował poparcie dla nadchodzących zmian. O tyle jest to dziwne, że zmiany te w poważny sposób dotyczyły Żydów i nic nie wskazywało, że wyjdą im na dobre. Wkrótce mieli się przekonać, jak bardzo nowy przywódca Niemiec i jego ludzie byli w stosunku do nich wrodzy.
Antysemityzm w Niemczech wiązał się w dużej mierze z upadkiem religii katolickiej. Protestantyzm, który narodził się na tej ziemi i tu przede wszystkim rozwinął, doprowadził do powstania religii narodowej, co miało istotne znaczenie w wykształceniu się nacjonalizmu niemieckiego. Proces ten ewoluował od XVI wieku, przybierając różne formy. Żydzi, którzy mieszkali od stuleci w Europie, nigdy w pełni nie podporządkowali się chrześcijańskiej dominacji, również w państwie nacjonalistycznym chcieli zachować swoją odrębność. Z czasem było to powodem narastającej do nich wrogości. Dodatkowo przysparzało jej także poczucie wyższości Żydów jako narodu wybranego przez Boga. W okresie oświecenia pojawiły się nowe myśli i prądy filozoficzne. Coraz bardziej zaczynała liczyć się wolność jednostki nieskrępowana żadnymi więzami religijnymi. Człowiek uwierzył, że jest panem na ziemi, stawiając się na równi z Bogiem. Liberalizm nie prowadził jednak do ogólnej szczęśliwości. Tylko niektóre warstwy społeczne bogaciły się. Większość żyła nadal w biedzie. Pojawiły się głosy, że liberalizm to sprawka Żydów, którzy uzyskali w ten sposób większe wpływy w handlu. Towarzyszyło temu wzmacnianie się uczuć narodowych, co potęgowało rasistowską nienawiść25.
FAŁSZ:
Przed dojściem Hitlera do władzy nie było w Niemczech antysemityzmu
W Niemczech upowszechniło się hasło: „Żydzi są naszym nieszczęściem”. Jeden z największych niemieckich przedstawicieli pozytywizmu Eugen Dühring w swoim dziele zatytułowanym Die Judenfrage als Rassen, Sitten und Kulturfrage pisał o Żydach jako rasie niższej, szkodliwej i niebezpiecznej dla kultury. Głoszone przez filozofów hasła padły na podatny grunt. Agresja słowna zaczęła przeradzać się w czynne wystąpienia przeciwko Żydom. Na wiecu robotników w Berlinie w 1881 roku spośród 3500 uczestników jedynie dziesięciu nie zagłosowało za pozbawieniem Żydów praw cywilnych. W Neustadt 500 osób manifestowało, krzycząc: „Zabić Żydów!”. W tym też roku napływają na zachód informacje mówiące o fali pogromów, która przetoczyła się przez carską Rosję. Na wschodzie od wieków dosyć brutalnie rozwiązywano problemy żydowskie. Już car Iwan Groźny wyznawców religii mojżeszowej po zajęciu Połocka potopił w Dźwinie. Wcześniej, kiedy król polski Zygmunt August zabiegał o prawo handlu w Rosji dla polskich Żydów, car odpowiedział: „Ludzie, oni wnosili do nas truciznę duchową: słyszeć o nich nie chcę”. W 1610 roku nie chcieli ich widzieć w Rosji bojarzy, którym zaproponowano królewicza Władysława na tron moskiewski. Pośród dwudziestu warunków, jakie nowy gospodarz Kremla winien spełnić, czwarty mówił: „Żydowinom dla handlów do Hospodarstwa Moskiewskiego nie wjeżdżać”. Podobne resentymenty odżyły w Niemczech pod koniec XIX i z początkiem XX wieku. Żydów obarczono odpowiedzialnością za całe zło tego świata. Pierwsza wojna światowa jeszcze bardziej ugruntowała tę niechęć. Żydów oskarżano o klęskę militarną i doprowadzenie do kapitulacji. Dodatkowo narastającą wrogość spotęgował wybuch rewolucji rosyjskiej związany z obaleniem caratu i wprowadzeniem nowych komunistycznych porządków. W szeregach zwycięskich bolszewików znaleźli się żydowscy rewolucjoniści. Fakt ten odbił się szerokim echem w całej Europie. Odtąd Żydów utożsamiano z międzynarodówką komunistyczną chcącą przejąć władzę nad światem. Fala antysemityzmu z każdym rokiem narastała. Jedynym sposobem na jej zatrzymanie było wzmożenie działań asymilacyjnych. W Niemczech, tak jak w pozostałej zachodniej Europie, nie był to trudny proces. Sami Żydzi coraz częściej rezygnowali z dotychczasowego życia związanego przede wszystkim z odwieczną tradycją i wyznawaną religią. Liberalni Żydzi nie uczęszczali już do synagog, które zaczęły powoli pustoszeć. Zrezygnowali z tradycyjnych ubiorów. Nie posyłali także dzieci do odrębnych szkół wyznaniowych. Coraz bardziej utożsamiali się z resztą społeczeństwa. Zasymilowani Żydzi z pogardą podchodzili do swych braci ze wschodu – Ostjuden – jak nazywano w Niemczech przybyszów między innymi z terenów Polski. Uważani oni byli za zacofanych, nieidących z duchem czasu prymitywów26. Niemieckie liberalne środowiska żydowskie sprzeciwiały się nadaniu im biernego i czynnego prawa wyborczego. Mimo tych szykan Żydzi zza wschodniej granicy pozostawali wierni swym tradycjom. Nadal żyli w izolacji, nie chcąc zmieniać swoich obyczajów. Postawa taka budziła jeszcze większą niechęć.
FAŁSZ:
Żydzi mogli na siebie zawsze liczyć
Max Neumann, założyciel organizacji Narodowych Żydów Niemieckich, domagał się usunięcia z Niemiec polskich Żydów nazywanych „półazjatyckimi hordami”27. W tej sprawie napisał list do Hitlera, namawiając go do siłowego rozwiązania tego problemu. W 1938 roku Niemcy rozprawili się z Żydami przybyłymi z Polski. Zakrojoną na dużą skalę operację przeprowadzono pod kryptonimem „Polen-Action”28. Na terenie całej Rzeszy we wczesnych godzinach porannych internowano około 17 tysięcy Żydów. Obławy przeprowadzono we wszystkich większych miastach. Ponad 2 tysiące zatrzymano w Berlinie, podobnie liczbę we Frankfurcie, w Lipsku – ponad 1600, a w Breslau, czyli we Wrocławiu, 3 tysiące. Deportowanym odebrano cały majątek, wszystko, czego dorobili się w Niemczech. Każda z osób na drogę otrzymywała jedynie 10 marek. Ottilie Schönwald, prezes Związku Kobiet Żydowskich, żona przewodniczącego gminy z Bochum, tak zapamiętała to wydarzenie: „Kolumna samochodów jechała do wszystkich żydowskich rzeźników, wykupili wszystkie koszerne kiełbasy; później do piekarzy, którzy obiecali rano zarezerwować kilkaset świeżych bułek... Strażnik, którego znałam, dał mi do zrozumienia, że będziemy się posilać na dworcu. Na dworcu roiło się od zdenerwowanych ludzi, płakali, kobiety krzyczały i zbierały dzieci. Podjeżdżały ciągle nowe ciężarówki i dosłownie «wysypywały» swój ciężar biedy na plac... Ale jak później, około 10.30, usłyszeliśmy: «Wszyscy na peron», przeżyliśmy masową psychozę prawdziwego zdarzenia. Wszyscy się spieszyli, przepychali, mimo że przecież nikt tutaj nie oczekiwał na ten moment. Matki krzyczały na swoje dzieci, które trzymały za ręce lub które trzymały się za spódnice, dzieci krzyczały za mamami. Tu i tam zdarzyło się, że ktoś zadecydował o czyichś pozostawionych rzeczach”29.
Większość z wysiedlonych nie posiadała żadnych polskich dokumentów. Niektórzy mieli jedynie dawno już nieważne papiery. Ponadto pozbawieni majątku, który odebrano im w Niemczech, byli bez grosza przy duszy. Zatrzymanych przewieziono na granicę i pod bagnetami przegnano na stronę polską.
Celnicy polscy byli zaskoczeni, kiedy rano 28 października 1938 roku od niemieckiej strony wjechał na peron dworca w Zbąszynie Starym pociąg specjalny, w którym siedzieli sami Żydzi. Do Zbąszyna trafiło ich ponad 6 tysięcy. Tych, którzy przybyli koleją, przetrzymywano w wagonach. Przepędzonych piechotą przez granicę umieszczono w opuszczonych koszarach kawalerii i budynkach dworcowych. Nikt nie był przygotowany na takich „gości”. Niemcy postawili Polaków przez faktem dokonanym.
Żydzi tułający się po Europie niejednokrotnie w dziejach Polski znajdowali na lechickich ziemiach zrozumienie i nowy dom. W okresie wojny domowej w Rosji zapoczątkowanej obaleniem cara przez bolszewików z zagrożonych ziem na teren Polski uciekły tysiące Żydów. Naczelnik państwa Józef Piłsudski zdecydował o nadaniu im obywatelstwa polskiego. Działania takie nie miały wcześniej precedensu w skali całego świata. Stany Zjednoczone, które prowadziły ożywioną politykę imigracyjną, nigdy nie zdobyły się na taki gest, by jednym pociągnięciem pióra zalegalizować i wpisać do swego społeczeństwa 700 tysięcy obcych obywateli, tak jak to zrobili Polacy. Żydzi, którzy dostąpili tego zaszczytu, w dodatku nie znali języka polskiego, mówili jedynie po rosyjsku. Oprócz tych, którzy w latach 1918-1920 uciekali przed towarzyszącymi rewolucji bolszewickiej pogromami, byli także tacy, którzy sprzyjali agresorowi ze wschodu. Podobna sytuacja powtórzyła się po 17 września 1939 roku, kiedy to wielu Żydów witało gorąco Armię Czerwoną, która na mocy tajnego paktu Ribbentrop–Mołotow wtargnęła od wschodu w granice II Rzeczpospolitej. Dysponujemy sporą ilością relacji opisujących to, co się wówczas działo na Kresach Wschodnich. Prawie w każdej mowa jest o serdecznym powitaniu agresora przez środowiska żydowskie. Oczywiście nie wszyscy zachowali się tak haniebnie.
FAŁSZ:
Los Polski obojętny był wszystkim Żydom
Dla przykładu przywołajmy Wiktora Chajesa, wiceprezydenta Lwowa, i ostatnie słowa z jego pamiętnika. Pod datą 22 września 1939 roku, godzina 2, Chajes, wywodzący się z kupieckiej, rabinicznej rodziny, napisał: „Generał Langner oddał miasto armii, która lada godzina wejdzie do Lwowa. Niech żyje Polska!”30.
W tych słowach widać ból człowieka, który będąc Żydem, kochał swoją ojczyznę – Polskę.
Nie wiemy, jaki był dalszy los Chajesa. Po aresztowaniu przez NKWD przepadł bez wieści. Możemy się tylko domyślać, że został zamordowany tak jak tysiące Polaków, którzy bez względu na swe pochodzenie i wyznawaną religię pozostali do końca wierni swej Ojczyźnie.
24 Ireneusz T. Lisiak, Żydowscy kolaboranci Hitlera, Warszawa 2013, s. 54.
25 „W wieku dziewiętnastym niemiecka nienawiść do Żydów miała już bazę «ludową» (Völkisch)... Ideologia ta rozróżniała pomiędzy kulturą (dobroczynną, organiczną, naturalną) i cywilizacją (zepsutą, sztuczną, bezpłodną)... Kultura niemiecka pozostawała w wiecznym konflikcie z cywilizacją kosmopolityczną i obcą. Kto był przedstawicielem cywilizacji? Oczywiście ten jedyny naród, który nie miał własnego kraju, krajobrazu, własnej kultury – Żydzi!” (Paul Johnson, Historia Żydów, Kraków 2000, s. 390).
26 „Niewielu zachodnich Żydów odnosiło się do wschodnich współplemieńców z pokorą i zainteresowaniem. Robert de Rothschild, kierujący Consistoire de Paris, główną żydowską instytucją religijną w stolicy Francji, wyrażał powszechną pogardę dla nowych przybyszów ze wschodniej Europy, mówiąc: «Jeśli nie są tu szczęśliwi, niech wyjadą. Są gośćmi, których przyjęliśmy serdecznie, ale nie powinni robić zamieszania i psuć nam opinii»” (Bernard Wasserstein, W przededniu. Żydzi w Europie przed drugą wojną światową, Warszawa 2012, s. 26).
27 P. Johnson, Historia Żydów, dz. cyt., s. 72.
28 „Według przybliżonych obliczeń MSZ mieliśmy na całym świecie kilkadziesiąt tysięcy obywateli polskich, co do których mieliśmy uzasadnione podejrzenia, że nie urodzili się w Polsce, nie byli w Polsce i nie znają języka polskiego... W celu uporządkowania tych spraw (...) opracowany został przeze mnie w porozumieniu z zainteresowanymi resortami dekret Prezydenta RP z marca 1938 r. o pozbawieniu obywatelstwa polskiego tych obywateli polskich, którzy w ciągu pięciu lat nie wykazali się więzami łączącymi ich z Polską. Aut. Polen-Action było reakcją Niemców na wprowadzenie przez władze polskie tego dekretu” (Wiktor Tomir Drymmer, W służbie Polsce. Wspomnienia żołnierza i państwowca z lat 1914-1947, Warszawa 2014, s. 204).
29www.zbaszyn.com/historia/zydzi_deportacja.htm.
30 Wiktor Chajes, „Semper fidelis” – pamiętnik Polaka wyznania mojżeszowego z lat 1926-1939. Wstępem i przypisami opatrzył Paweł Pierzchała. Przedmowa Tadeusz Krzyżewski, Kraków 1997, s. 237.
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
Dostępne w wersji pełnej
KorektaMarek Chadziński
Projekt okładkiŁukasz Kosek
Fot. na okładceMarian Kołodziej „Ściana Płaczu”fot. Stanisław Markowski
Wkładka zdjęciowaŁukasz Sobczyk
Plik opracował i przygotował Woblink
ISBN 978-83-756-9723-0
© 2013 Dom Wydawniczy „Rafael”
ul. Dąbrowskiego 16
30-532 Kraków
tel./fax 12 411 14 52
e-mail: [email protected]
www.rafael.pl
E-booki dostępne na: