Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
10 osób interesuje się tą książką
Virginia Woolf była jedną z czołowych twórczyń literatury modernizmu XX wieku. Pisarka i feministka urodzona w 1882 roku w Londynie, zmarła w 1941 roku w Rodmell. Literackim debiutem był artykuł do "Times Literary Suplement" dotyczący domu rodziny Bronte. Autorka poczytnych powieści - m.in. takich, jak "Podróż w świat", "Noc i dzień", czy "Między aktami" oraz opowiadań. Była lesbijką. Cierpiała na liczne załamania nerwowe. W 1941 roku, w wieku 59 lat popełniła samobójstwo, topiąc się w rzece.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 318
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Virginia Woolf, pisząc esej Własny pokój, miała prawie pięćdziesiąt lat. Za sobą większość swoich, jak się później okazało, najważniejszych dzieł, jak Pani Dalloway (proces jej powstawania mogliśmy podglądać w filmie fabularnym Godziny z zapadającą w pamięć rolą Nicole Kidman), Do latarni morskiej czy Orlando. Na tym etapie była już doświadczoną pisarką z silną pozycją w środowisku literackim. W 1928 roku, w którym powstał tekst, kobiety zostały w Wielkiej Brytanii zrównane z mężczyznami w prawach wyborczych. Echo dyskusji na ten temat słychać w eseju, ale jest ono zadziwiające i z pewnością obrazoburcze dla sufrażystek. Otóż rok po wygranej batalii, a więc w 1929 roku, kiedy Własny pokój się ukazał, można było w nim przeczytać, że z dwóch rzeczy: prawa głosu i pieniędzy – pieniądze wydały się autorce nieporównanie bardziej istotne. Czy to krytyka dotychczasowych działań feministek? Nie, to raczej wskazanie kolejnej barykady do zdobycia. Jesteśmy nowe na męskim terenie, zdaje się mówić Woolf, ale nadal nie czujemy się jak u siebie. Dlaczego? Bo wciąż nie jesteśmy niezależne ekonomicznie i nie mamy własnej przestrzeni do tego, aby tworzyć. Co więc należy osiągnąć, aby sytuacja się zmieniła? Własny pokój (koniecznie z zamkniętymi drzwiami) oraz minimum pięćset funtów miesięcznie. Osobista przestrzeń do myślenia i trzymania swoich rzeczy oraz nieskrępowanej pracy zaowocuje możliwością tworzenia, nie będziemy też udawać, że oto zamiast pisania wyszywamy inicjały na chusteczce. Natomiast własne pieniądze otworzą nam nowe możliwości: choćby było to kilka groszy, które pozwoli nam zapłacić za kawę na mieście. Dzięki temu wyjdziemy do ludzi, popatrzymy na nich, może z nimi porozmawiamy. W końcu, jak wiele lat później powiedział Tadeusz Kantor: „wszelkie rewolucje rozpoczynają się w kawiarni”. I na własnym terenie, dopowiedziałaby Woolf. Nie chodziło jej tylko o cztery ściany i sufit, ale również o niepodległość myśli – przestrzeń w głowie, która strzeżona będzie niczym barykada. „Ważne jest tylko, żebyście pisały, co chcecie napisać”, powtarzała. Żeby wiedzieć, co tak naprawdę chce się powiedzieć, należy dobrze siebie poznać. Mieć chwilę na oddech, może nawet nudę. Sięgnąć po książkę i się zastanowić.
W napisanym pod koniec lat dwudziestych tekście współcześnie dostrzega się własne losy: dziewczyn i kobiet desperacko walczących o równe i poważne traktowanie. Woolf jest jak matka dająca córeczce złote rady: „Kiedy więc każę wam zarabiać pieniądze i zdobyć własny pokój, w istocie proszę was o to, byście żyły świadome rzeczywistości, a więc wiodły żywot fascynujący, niezależnie od tego, czy uda wam się przekazać innym jego treść”. A my ciągle powtarzamy, że nie mamy czasu, nie stać nas i co ludzie powiedzą. Początek XXI wieku, a my nadal nie potrafimy „wieść fascynującego żywota”, bo ciągle coś, ciągle ktoś.
Dziewięćdziesiąt lat po premierze powracamy więc do lektury Własnego pokoju z nadzieją, że lekcja zadana przez Virginię Woolf wreszcie zostanie odrobiona. Tak wiele się zmieniło: w każdym zachodnim kraju kobiety mają prawa obywatelskie. Emancypacja przebiegła na każdej płaszczyźnie życia, a jednak coś niepokoi nas po kolejnym sięgnięciu po klasyczny już tekst. Pewne nuty są dla nas zbyt znane, a pewne tematy i motywy wręcz ograne.
Przykładem może być wspomniany przez Woolf casus siostry Szekspira, która pisze zamiast sławnego brata. To ona jest w rzeczywistości autorką znanych dzieł, ale świat nie dowie się nawet o jej imieniu, ponieważ na zawsze pozostanie anonimowa.
Niewidzialne „szyje, które kręcą głową” otaczają nas wszędzie. Mary Beard w książce Kobiety i władza. Manifest pisze o sytuacjach, kiedy pomysł zgłaszany na zebraniach firm przez kobiety jest publiczne przemilczany, a następnie podawany przez jakiegoś mężczyznę jako swój. Brzmi znajomo? Kilka lat temu znany publicysta w Polsce przyznał, że większość tekstów, które napisał, było efektem rozmów z jego ówczesną partnerką. To ona była prawdziwą autorką koncepcji i błyskotliwych analiz, za które splendor (w tym gratyfikacje finansowe) spływał na konto mężczyzny. W tym sensie esej Woolf to nie pieśń przeszłości, pocztówka od naszych prababek. To raczej ostrzeżenie dla każdej z nas: zobaczcie, jak łatwo utrzymuje się zastane status quo. Zmieniają się obyczajowość, technologia, zmienia się nastawienie społeczeństwa do pewnych spraw. Niektóre pozostają jednak od lat takie same.
Dobra gospodyni na przyjęciu usiądzie na brzegu stołu i krzesła, aby łatwiej obsługiwać gości. Zje dopiero, jak wszystkim poda. Ustąpi półki szafy rodzinie, a swoje rzeczy położy na miejscu, które pozostało. Nie będzie miała własnej przestrzeni do pracy, chyba że o nią zawalczy. Pokój dla dzieci – to norma w większości domów. Garaż czy warsztat dla mężczyzny? Da się zorganizować nawet w ciasnej piwnicy. A pokój dla kobiety? Wystarczy jej przecież półka na kosmetyki. I co ona w tym pokoju miałaby robić? Spiskować?
Weźmy również temat pieniędzy. Nadal kobiety zarabiają średnio o 20–30 procent mniej niż mężczyźni obsadzeni na tym samym stanowisku. Dotyczy to każdej dziedziny na rynku pracy. Zawody sfeminizowane, głównie opiekuńcze (pielęgniarka, położna, nauczycielka, przedszkolanka, sektor społeczny) należą zarazem do dolnego progu dofinansowywania przez rząd. Jeśli kobieta nie pracuje zawodowo, ale na rzecz rodziny, nie ma możliwości posiadania własnych pieniędzy. Musi o nie prosić i musi się z nich rozliczać. Jeśli zaś zarabia tyle samo bądź więcej od partnera, to stresuje mężczyznę, a nawet go kastruje. Należy wówczas zaniżać swoje zarobki i nie chwalić się nimi publicznie (autentyczna rada z czasopisma).
Nie wiadomo więc, gdzie my żyjemy. Zawieszone między nieśmiałymi głosami o emancypacji a feministyczną rewolucją, która trafiła do popkultury, zdajemy się pytać świat: to w końcu mamy się buntować czy lepiej nie?
Woolf odpowiada na ten dylemat następująco: wywalcz sobie miejsce i pieniądze, ale nie dziw się, jeśli poniesiesz tego konsekwencje. „Można zarabiać pieniądze, pisząc książki, choć trzeba przy tym poświęcić być może pewne nader sympatyczne cechy charakteru”. Sympatyczne cechy poświęca się również, kiedy mówi się publicznie rzeczy nieprzyjemne. Na przykład na wspomnianym wcześniej zebraniu wyraźnie podkreśla się autorstwo tematu i domaga atencji, kiedy przedstawia się projekt. Reaguje na seksistowskie „żarciki” i broni przed molestowaniem. Prosi o podwyżkę. Jest się świadomą swoich kompetencji i nie umniejsza się pracy, którą włożyło się w dane działanie. Przyzwyczaja rodzinę do czasu dla siebie i tylko dla siebie. Wyliczanka mogłaby być długa. Wszystkie te pozornie neutralne zachowania wzbudzają co najmniej zdziwienie w otoczeniu, a najczęściej agresję lub docinki o „walczących feministkach”. Tymczasem są czymś, co dla Woolf prawie sto lat temu stanowiło minimum, które powinnyśmy osiągnąć.
Dlatego też zdecydowałyśmy się na ponowne przypomnienie tego kanonicznego tekstu.
Dla mojego pokolenia czterdziestoletnich obecnie feministek Woolf była jedną z najważniejszych nauczycielek. Pisała między innymi o postaci androgyne (Orlando) przekraczającej nudny dualizm płciowy. Dzieliła się strumieniem świadomości (Fale). W końcu dała nam Własny pokój, czyli możliwość bycia niezależną artystką – bez winy i wstydu. Czasy się zmieniły, ale Własny pokój pozostaje perłą. Jak pisze Inga Iwasiów, esej ten „od dawna pełni funkcję instrukcji budzenia feministycznej świadomości, wstępu do opisu rzeczywistości z kobiecego punktu widzenia”. Jeden z użytkowników portalu Lubimy Czytać napisał wręcz, że wszystkie współczesne teksty feministyczne to jedynie przypisy do Własnego pokoju. W tym sensie to dzieło klasyczne, pełne.
W książce oprócz tłumaczenia Własnego pokoju autorstwa Agnieszki Graff prezentujemy również teksty przedstawiające sześć współczesnych nam kobiet, które działając w różnych dziedzinach życia publicznego, zdają się wypełniać testament Virginii Woolf i budować „własny pokój” niezależnością, stanowiąc równocześnie inspirację dla innych. I choć nasze bohaterki kształtują polską opinię publiczną i są uznanymi osobami w dziedzinach, którymi się zajmują, to zmagają się jednocześnie ze wszystkimi problemami, o których była mowa wcześniej. Nie są to więc kolejne wyidealizowane obrazki z życia znanych i lubianych, ale opowieści o prawdziwej walce o prawo do życia na własnych zasadach. Jak trudne i pełne wyrzeczeń to zadanie, zdajemy się zapominać, kiedy wpadamy w pułapkę kolejnych proroków lub – wręcz przeciwnie – czarną dziurę beznadziei. Sfrustrowane kolejnym nieudanym krokiem rezygnujemy z autonomii lub mamy pretensje, że raz zdobyta ciągle wymyka nam się z rąk. Tymczasem, jak pisała Woolf, choćby zabrali nam wszystko, nigdy nie zabiorą tego, co najcenniejsze: nas samych. „Możecie zamknąć na klucz swoje biblioteki, ale nie ma takiej bramy, takiego zamka ani takiego rygla, który pozwoli wam pozbawić mnie swobody mojego umysłu”, przypominała. Ta książka to nie tylko teksty, ale także inspirujące obrazy stworzone przez kobiety z myślą o kobietach. Ich wyboru dokonała wydawczyni „Vogue Polska” Kasia Kulczyk. Każde z dzieł skłania do refleksji nad rolą i miejscem kobiety we współczesnym świecie. Własny pokój o którym pisze Woolf to w końcu również nasza wyobraźnia, nasze poglądy, wartości. Coś, co nie ma ceny i co nigdy nie zdoła być zabronione. Pocieszające, prawda?
Bibliografia:
Virginia Woolf, Własny pokój, tłum. Agnieszka Graff, OsnoVa, 2019.
Inga Iwasiów, Stojąc na moście, „Tygodnik Powszechny”, 13 kwietnia 2011.
Mary Beard, Kobiety i władza. Manifest, tłum. Ewa Hornowska, Rebis 2018.