Wojna francusko-pruska. Niemieckie zwycięstwo nad Francją w latach 1870-1871 - Wawro Geoffrey - ebook

Wojna francusko-pruska. Niemieckie zwycięstwo nad Francją w latach 1870-1871 ebook

Wawro Geoffrey

4,5

Opis

Wojna Francusko-Pruska z lat 1870-1871 brutalnie zmieniła bieg historii Europy. Zaniepokojony ambicjami terytorialnymi Bismarcka oraz miażdżącymi zwycięstwami armii pruskiej nad Danią w 1864 i nad Austrią w 1866 roku, francuski cesarz Napoleon III poprzysiągł zmusić Prusy do uległości. Oparta na wielu archiwalnych materiałach z Europy i Stanów Zjednoczonych, wykorzystanych tu po raz pierwszy, Wojna francusko-pruska Geoffreya Wawro opisuję wynikłą wskutek tego wojnę w porywający i szczegółowy sposób. Kiedy w lipcu 1870 roku mobilizowały się armię, wynik konfliktu jawił się jako niemożliwy do przewidzenia. Prusy i ich niemieccy sojusznicy mieli dwukrotnie więcej żołnierzy, niż Francuzi. Lecz grognards ("stare zrzędy") marszałka Achille'a Bazaine'a owiani byli legendarną sławą najbardziej przedsiębiorczych, zaprawionych w bojach i najcelniej strzelających żołnierzy w Europie, uzbrojonych w dodatku w Chassepoty - najlepsze karabiny świata. Od intryg politycznych, którymi rozpoczęła się i zakończyła wojna, po krwawe bitwy pod Gravelotte i pod Sedanem, oraz ostatnie, mordercze zmagania nad Loarą i pod Paryżem, jest to olśniewająca, solidna historia wojny francusko-pruskiej.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 658

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,5 (31 ocen)
19
10
1
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
tomi1978

Nie oderwiesz się od lektury

ciekawa pozycja szczególnie dla kogoś interesującego się historia wojen.polecam
00

Popularność




zakupiono w sklepie:

Sklep Testowy

identyfikator transakcji:

1645558215459153

e-mail nabywcy:

[email protected]

znak wodny:

Tytuł oryginału

The Franco-Prussian War: The German Conquest of France in 1870-1871

© Copyright 2003

Geoffrey Wawro

© All Rights Reserved

The Franco-Prussian War: The German Conquest of France in 1870-1871

was originally published in English in 2003. This translation

is published by arrangement with Cambridge University Press

© Copyright for Polish Edition

Wydawnictwo NapoleonV

Oświęcim 2017

Wszelkie Prawa Zastrzeżone

Ilustracja na okładce: fragment obrazu Ernsta Zimmera

Das Lauenburgische Jäger-Bataillon Nr. 9 bei Gravelotte

(„9 lauenburski batalion strzelców pod Gravelotte”)

Tłumaczenie:

Juliusz Tomczak

Korekta językowa:

Rafał Mazur

Redakcja techniczna:

Mateusz Bartel

Projekt okładki:

Juliusz Tomczak

Strona internetowa wydawnictwa:

www.napoleonv.pl

Kontakt:[email protected]

Numer ISBN: 978-83-7889-705-7

Skład wersji elektronicznej:

Kamil Raczyński

konwersja.virtualo.pl

Dla mej matki i mego ojca

WYKAZ SKRÓTÓW

ACM

Archives Centrales de la Marine (Vincennes)

BKA

Bayerisches Kriegsarchiv (Monachium)

CIS

Congressional Information Service (Waszyngton)

HHSA

Haus-Hof-und Staatsarchiv (Wiedeń)

NA

National Archives (Waszyngton)

ÖMZ

Österreichische Militärische Zeitschrift

PRO

Public Record Office (Londyn)

SHAT

Service Historique de l’Armée de Terre (Vincennes)

SKA

Sächsiches Kriegsarchiv (Drezno)

ZS

Zeitgeschichtliche Sammlung (Drezno)

SPIS ILUSTRACJI

1. Pruski kawalerzysta składa meldunek w dowództwie po powrocie ze zwiadu, 1870

2. Bazaine w Meksyku

3. Mobilizacja piechoty bawarskiej, lipiec 1870

4. Turkosi prowadzą ostrzał w stronę Wissembourga

5. Pruska piechota w walce na Rote Berg

6. Bawarczycy atakują Froeschwiller

7. Pruska piechota gotowa do natarcia na St. Privat

8. Rozbicie V Korpusu Failly’ego pod Beaumont

9. Pruska gwardia zamyka kocioł pod Sedanem

10. Francuzi otoczeni

11. Bazeilles po bitwie

12. Spotkanie Napoleona III z Bismarckiem w Donchéry

13. Francuscy gardes mobiles w Paryżu

14. W Fort St.-Julien, Metz

15. Obrona Orleanu

16. Niemiecka piechota spycha Francuzów pod Villiers

17. Bawarskie działo oblężnicze na obrzeżach Paryża

18. Dobrze umundurowani francs-tireurs w akcji

SPIS MAP

1. Niemcy w latach 60-tych XIX wieku

2. Uderzenie Frossarda na Saarbrücken

3. Bitwa pod Wissembourgiem

4. Uderzenie Moltkego, 5-6 sierpnia 1870

5. Bitwa pod Spicheren

6. Bitwa pod Froeschwiller

7. Bitwa pod Mars-la-Tour

8. Bitwa pod Gravelotte

9. Wypad Bazaine’a z Metzu

10. Marsz MacMahona do Sedanu i zwrot Moltkego na północ

11. Bitwa pod Sedanem

12. Oblężenie Paryża

13. Działania wojenne po Sedanie, wrzesień 1870-luty 1871

PODZIĘKOWANIA

Książkę tę dedykuję moim synom, którzy – gdy zagłębiałem się w materiał źródłowy – w magiczny niemal sposób przejęli cechy Francuzów i Prusaków. Pięcioletni Winslow stał się żarliwym Francuzem, miotającym się pomiędzy wesołością, uczoną introspekcją, a furia francese. Trzyletni Matías, ze swoim zadziornym podbródkiem, szerokimi oczami i czupryną jasnoblond włosów, przeobraził się w dzielnego Prusaka. Podczas ich zwyczajowych potyczek, Winslow obalał brata przewagą masy i élan, Matías natomiast niestrudzenie dźwigał się na nogi z wytrwałością i hartem ducha. Niczym żołnierze niemieccy okrążeni w Coulmiers i Beane-la-Rolande, nie chciał się poddać. Ci uroczy chłopcy – oraz Cecilia, ich ciężko pracująca i kochająca matka – uczynili moje życie szczęśliwszym i ciekawszym; dla nich więc jest tak książka.

Zakrojone na szeroką skalę badania archiwalne oraz wizyty na polach bitew, jakich wymagało przygotowanie tej książki, byłyby niemożliwe bez stypendiów naukowych. „Wojna to głęboka dziura, którą trzeba ciągle zapełniać” – jak głosi stare szwajcarskie przysłowie, odnoszące się w równym stopniu do badania tego zjawiska. Deutscher Akademischer Austausch-Dienst (DAAD) bardzo hojnie zapewnił mi Faculty Study Visit Grant, który pokrył koszty trzech czy czterech miesięcy pracy w niemieckich archiwach. Granty DAAD zdawały się tym bardziej hojne, gdyż wypłacane były w gotówce. Można było udać się do niemieckiego miasta – Monachium, Drezna, czy Berlina – a następnie wytropić kwestora w jakimś ponurym, powojennym budynku uniwersyteckim. Niedowierzający kasjer wypłacał setki marek niemieckich do ręki. Odchodząc, człowiek czuł się bardziej piratem niż profesorem, z plikami 50- i 100-markowych banknotów upchanymi w każdej kieszeni. Jestem wdzięczny również za te ulotne chwile czystej, chciwej radości.

Podziękowania należą się także Oakland University oraz U.S. Naval War College. Oakland nagrodziło mnie szczodrym stypendium na drugie lato badań w Niemczech, Austrii, Anglii i Francji, które obejmowały szaleńczy rajd wypożyczonym Citroënem, by zobaczyć każde pole bitwy pomiędzy Sedanem a Froeschwiller. U.S. Naval War College dał mi czas wolny, który wykorzystałem do pracy w europejskich archiwach i wypadzie w Peugocie po polach bitewnych nad Loarą. Austrian Cultural Institute w Nowym Jorku życzliwie pozwolił mi opóźnić moją nagrodę za dysertację o kilka lat, bym mógł spożytkować ją w Wiedniu na kawiarnie, Heurige, mecz eliminacyjny do mistrzostw świata Austria-Łotwa oraz badania na potrzeby niniejszej książki. Gdy skończyły się pieniądze, pomieszkiwałem u zawsze gościnnych przyjaciół: Marca Bataillona, Jeana Guelleca i Stéphane’a Audoin-Rouzeaua w Paryżu, Lothara Höbelta w Wiedniu, oraz Davida i Caroline Noble w Londynie. Dziękuję również mojemu cierpliwemu, kompetentnemu redaktorowi, Frankowi Smithowi, oraz kolegom, którzy wspierali moją pracę na tak wiele sposobów. Rick Atkinson, Michael Beschloss, Arden Bucholz, Alberto Coll, Niall Ferguson, Michael Howard, Henry Kissinger oraz Dennis Schowalter – wszyscy oni służyli mi radą i zachętą. Książka zyskała znacznie dzięki uważnej lekturze profesora Holgera Herwiga. Holger poczynił szereg ważnych sugestii i poprawek, jak również uchronił mnie przed niejednym faux-pas, jak np. pułkiem bawarskiej piechoty, któremu kazałem śpiewać w  marszu luterańskie hymny.

We wszystkich moich książkach odczuwam wielką odpowiedzialność za tysiące młodych ludzi zabitych lub rannych w walce, pamiętanych krótko przez ich pogrążone w żałobie rodziny, po czym zapomnianych w naszym pędzie ku przyszłości. Książka ta może stanowić pomnik ich dzielnych czynów. Myślałem o nich w drodze z Paryża do Metzu, czytając następujące słowa, umieszczone na ścianie mauzoleum w Verdun: „Der Krieg, mein Lieber, das ist unsere Jugend, die hier vergessen in der Erde ruht” („Wojna jest naszą młodością, mój przyjacielu, spoczywa tu zapomniana w ziemi”).

Newport, Rhode Island

2003

WSTĘP

W kontekście roku 1870 można było mówić o Prusach jako o dwóch krajach. Pierwszy z nich opisał Theodor Fontane w Wanderungen durch die Mark Brandenburg, rozwlekłej, czterotomowej książce podróżniczej, w której ukazał dzikie Prusy, wyłaniające się nadal z bagien i lasów. „Nie spodziewaj się wygód Grand Tour”1 – chichotał Fontane na kartach pierwszego tomu – lecz „ubóstwa, nędzy i (…) zupełnego braku nowoczesnej kultury”. Pociągi nadal pozostawały luksusem w tym uprzemysławiającym się królestwie węgla i żelaza, kursowały bowiem tylko pomiędzy miastami i miasteczkami. W celu podróżowania pomiędzy pruskimi wsiami trzeba było wynająć dwukółki. Te jednak były z reguły powożone przez pełnych urazy miejscowych, którzy wozili ludzi naokoło, przez lasy i strumienie, po czym inkasowali za krótką przejażdżkę po sąsiadujących osadach więcej, niż przyszłoby zapłacić za pięciogodzinną podróż koleją z Berlina do Drezna2. Prusy w roku 1870 nadal były „dziewiczą dziczą” – krainą mokradeł i sosnowych lasów, które ciągnęły się aż pod bramy samego Berlina. Był to szorstki kraj z szorstkimi manierami. Wiedeńczycy (jak zwykle protekcjonalni, gdy w grę wchodzili Prusacy) kpili ze swoich północnych kuzynów, twierdząc, jakoby ci tkwili „dwoma nogami w Biblii i dwoma w ziemi”. Prusacy mogli być zaściankowymi, ewangelickimi Filistynami i wniosku takiego trudno było uniknąć nawet tak wielkiemu patriocie, jakim był Theodor Fontane.

Drugie Prusy opisane zostały przez Karola Marksa w latach 60-tych. Berlin, z jego wspaniałymi barokowymi pałacami i ogrodami Le Nôtre’a, był eleganckim, rozwijającym się miastem. Na jego obrzeżach płonął Feuerland – „kraina ognia”: kuźnie i fabryki Oranienburga i Moabitu. Marks był zapatrzony w rozwój gospodarczy, ogłosił Prusy „potężnym ośrodkiem niemieckiej inżynierii” i był oszołomiony zmianami, jaki zaszły w miejscu jego urodzenia: zachodnich prowincjach Nadrenii i Westfalii. Senna i bukoliczna w czasach młodości Marksa, pruska Nadrenia spowita była teraz oparami i dymem z opalanych węglem fabryk. Marks dokonał korzystnego dla niej zestawienia z Lancashire i Yorkshire – bogatym, zasnutym smogiem sercem angielskiej rewolucji przemysłowej. Prusy miały teraz wielkie miasta: Berlin, Królewiec, Wrocław, Dortmund, Düsseldorf i Kolonię. Produkowały rocznie więcej węgla i stali niż Francja, Rosja, czy Austria. Co więcej, mając 5000 mil torów, dysponowały siecią kolejową bardziej rozbudowaną niż którykolwiek z ich wielkich sąsiadów; przewaga ta miała jeszcze wzrosnąć w następnej dekadzie3. Ludność liczyła 19 milionów, czyli ponad połowę ludności Francji (35 milionów) czy Austrii (33 miliony). Ze swoją młodą, produktywną ludnością oraz rozwijającymi się w szybkim tempie przemysłem i kolejami, Berlin w sposób naturalny objął przewodnictwo nad niemieckim Zollverein, czyli związkiem celnym. Od jego założenia w roku 1834 doprowadził do zlikwidowania taryf celnych na granicach pomiędzy 39 państwami Związku Niemieckiego, co pobudziło handel i konsumpcję, zwiększając czołową rolę Prus. Stosunki Berlina z innymi państwami niemieckimi były przedmiotem obaw. Z pominięciem austriackich Niemców, łączna liczba ludności małych i średnich państw Związku Niemieckiego, takich jak Bawaria, Saksonia, Hanower i Hamburg, wynosiła 20 milionów. Jeżeli Prusom udałoby się je zjednoczyć, powstałe w ten sposób państwo byłoby najpotężniejsze w Europie.

Jednakże w Prusach bogactwo i władza nie szły ze sobą w parze. Na drodze osiągnięcia prawdziwej wielkości w latach 60-tych stanęły stare elity. Odkąd Krzyżacy wyparli Słowian z zachodnich rubieży Świętego Cesarstwa Rzymskiego (na którym to pograniczu wyrosły ostatecznie Prusy), czołową rolę w państwie odgrywali potomkowie rycerzy, na wpół feudalni właściciele ziemscy zwani junkrami. Chociaż na przestrzeni XVII i XVIII wieku władcy z dynastii Hohenzollernów pozbawili junkrów większości władzy politycznej, zrekompensowali im to na szereg kłopotliwych sposobów. Junkrzy zyskali rozległe posiadłości ziemskie po korzystnych cenach, zachowali zwierzchność nad administracją lokalną, jak również zdominowali pruski dwór, armię i urzędy publiczne, obsadzając większość kluczowych ministerstw i biur. W zamian poprzysięgli wierność pruskim królom z dynastii Hohenzollernów, którzy nigdy nie stanęli wobec ziszczenia się zawoalowanej groźby, wyrażonej przez pewnego junkra w roku 1808: „Jeśli Wasza Wysokość pozbawi mnie i moje dzieci naszych praw, racz rzec, na czym opierać się będą twe własne prawa?”. Podejmowane przez pruskich „nowych ludzi” epoki przemysłowej – fabrykantów, kupców i przedstawicieli wolnych zawodów – próby wdarcia się w ów wygodny związek tronu i arystokracji były konsekwentnie odtrącane4. Król pruski nie musiał się przed nikim tłumaczyć, mógł wedle własnego uznania wetować wnioski parlamentu i przyznawać prawa wyborcze według majątku i pozycji społecznej, co aż do 1918 roku zapewniało wiodącą rolę konserwatywnym junkrom.

Królestwo Prus nie było też jednolite terytorialnie i duchowo. Geograficznie podzielone było na dwie połowy: centrum na wschodzie, w Brandenburgii i w Prusach, oraz zachodnie prowincje Westfalii i Nadrenii. Obce państwa – Hanower, Hesja, Badenia, i szereg mniejszych – usadowione były w luce pomiędzy tymi dwiema połowami, którą wypełniało także sporo kulturowych nieporozumień. W roku 1863 pruski oficer piechoty ze wschodu przybył do swojego pułku na zachodzie, w Akwizgranie. Chociaż miasto to i otaczający je Rheingau wchodziły w skład Prus od 1815 roku, młody człowiek był zdumiony zastanymi tam, głęboko zakorzenionymi nastrojami antypruskimi. Miejscowi uważali Prusy za obcy kraj i nazywali je Stinkpreusse („śmierdzącymi Prusami”). Ojcowie, których synowie pełnili służbę wojskową, rozpaczali, że ich chłopcy „służą u Prusaków”, jakby zostali porwani przez siły obcego mocarstwa. Pruscy urzędnicy nazywani byli Polakien („Polaczkami”) bądź też Hinterpommern („pomorskimi prostakami”). Uważano ich za dzikusów, nie zaś wykształconych ludzi ze szkół Bonn, Getyngi, Berlina czy Rostocku5. Niechęć odczuwana przez tych nadreńskich mieszczan i chłopów stanowiła odbicie pruskiej słabości. W roku 1860 „The Times” pisał: „Historia uczy nas, jak [Prusy] stały się wielkim mocarstwem; jednak czemu nim pozostają – tego nie wie nikt”6. Było to niezgrabne państwo rozdarte geograficznie, kulturowo, społecznie i historycznie.

W latach 60-tych XIX wieku Francja stanowiła świetliste przeciwieństwo Prus. Paryż zwany był stolicą Europy – okazałą metropolią zjednoczonego, zaciekle nacjonalistycznego państwa, posiadającego kolonie w Afryce, na Morzu Karaibskim i w Indochinach. Paryż zamieszkiwało 1,8 mln ludzi, a więc dwukrotnie więcej niż Berlin. Miasto lśniło perłami architektury i szczyciło się bogatą, tysiącletnią historią. Podczas gdy Prusy wydawały się surowe i przypadkowo sklecone (Wolter nazwał je drwiąco „królestwem skrawków granicznych”), wszystko we Francji zdradzało elegancję i zwartość. Z naturalnymi granicami opartymi na morzu, Wogezach, Alpach i Pirenejach, oraz 800-letnią tradycją zjednoczonego państwa, Francja rozwinęła wyjątkowo bogatą kulturę opartą na jedzeniu, winie, umiarkowanym klimacie, modzie, muzyce i języku. Lecz ta supremacja kulturowa, ugruntowana także w 20 000 kafejek Paryża i dyktujących modę grands magasins, trwała od zawsze, stąd też ambicja każdego niemieckiego turysty (i żołnierza), by „żyć jak bóg we Francji”. To, co w latach 60-tych dawało Francji pozór strategicznego panowania, i co czyniło to państwo „arbitrem Europy”, to ambitny reżim Ludwika Napoleona Bonapartego, cesarza Napoleona III.

Urodzony w roku 1808, Ludwik Napoleon podzielił losy swojej rodziny po bitwie pod Waterloo. Przywróceni na tron Burbonowie zabronili mu osiedlenia się we Francji, gdzie on sam bądź też ktoś z jego rodzeństwa mógł podjąć próbę restauracji napoleońskiej, wędrował więc po Szwajcarii, Niemczech i Włoszech, by wreszcie trafić do Anglii. Był romantycznym, pobudliwym młodzieńcem, który w końcu odnalazł swoje prawdziwe powołanie jako konspirator we Włoszech.

Mapa 1. Niemcy w latach 60-tych XIX wieku

Półwysep Apeniński w latach 20-tych XIX wieku podzielony był na pół tuzina małych państw: od Królestwa Obojga Sycylii na południu po Piemont na północy. Atmosfera społeczna i polityczna była dokładnie taka, jaką opisał współczesny Ludwikowi Napoleonowi Stendhal w Pustelni parmeńskiej: sztywna, wyprana z humoru i konserwatywna. Słabe gałęzie dawnych dynastii, jak Burbonowie (w Neapolu) i Habsburgowie (we Florencji, Modenie i Parmie) broniły swoich tronów z wielkim okrucieństwem, wtrącając każdego podejrzanego o agitację liberalną do więzień, lub też skazując na galery. Sytuację pogarszała obecność we Włoszech Imperium Habsburskiego, którego nagrodą terytorialną za pomoc w zwalczaniu Rewolucji Francuskiej (i słynnego wuja Ludwika Napoleona) były włoskie prowincje Lombardia i Wenecja. Dla Ludwika Napoleona okazja do zemsty na tych samych państwach i dynastiach, które zmiażdżyły Francję i podyktowały jej pokój w roku 1815, była nieodpartą pokusą. Przyłączył się do karbonariuszy – tajnego stowarzyszenia, oddanego narodowemu zjednoczeniu Włoch, i wyróżnił się jako intrygant. Nieomal aresztowany w 1830 roku, zbiegł do Anglii, przejeżdżając przez Paryż w dziesiątą rocznicę śmierci swojego wuja na Świętej Helenie. Chociaż Ludwik Napoleon nadal nie miał prawa rezydować we Francji, zatrzymał się w stolicy, by podziwiać siłę legendy napoleońskiej. Piętnaście lat po wygnaniu Napoleona I i dziesięć lat po jego śmierci, zwykli ludzie nadal składali wieńce na jego pomnikach i krzyczeli „Vive l’Empereur!”.

Wobec utrzymania się takich sentymentów we Francji, rząd aresztował Ludwika Napoleona i wydalił go z kraju. Przyszły cesarz żył w Londynie do roku 1836, kiedy to przybył do kraju, nierozsądnie pragnąc powtórzyć „Sto Dni” swojego wuja, gdy ten powrócił w 1815 roku z Elby. Ludwik Napoleon pomaszerował do wrót Strasburga z niewielką świtą i zażądał, by tamtejszy garnizon przyłączył się do niego w celu „przywrócenia Cesarstwa” i usunięcia „nielegalnego” rządu króla Ludwika Filipa Orleańskiego, który objął tron w roku 1830 i zyskał wieczystą nienawiść Bonapartych z powodu konfiskaty ich dóbr we Francji. W Strasburgu zatriumfowała dyscyplina wojskowa, Bonaparte został aresztowany i znów skazany na wygnanie, tym razem do Stanów Zjednoczonych. W 1840 roku na czele pięćdziesięciu ludzi zaryzykował kolejny pucz. Wylądowawszy w Boulogne, spiskowcy ruszyli pociągiem do Lille i (podobnie jak w Strasburgu) domagali się, by żołnierze z lokalnych garnizonów przyłączyli się do nich w marszu na Paryż w celu zdetronizowania Ludwika Filipa i restauracji cesarstwa. Bonaparte znów został aresztowany, lecz tym razem skazano go na „wieczne odosobnienie” w twierdzy Ham. Usłyszawszy ów wyrok, Ludwik Napoleon proroczo zażartował stwierdzeniem, że „we Francji nic nie jest wieczne”7.

Miał rację. W 1846 roku przebrał się w niebieski strój robotnika budowlanego nazwiskiem Badinguet i wyszedł przez bramę Ham na wolność. Karol Marks nigdy nie wybaczył tego zaniedbania czujności i odtąd zawsze określał Ludwika Napoleona mianem „Małego Badingueta”. Uciekinier przed prawem, mający za sobą porażki we wszystkim, czego się tknął – Ludwik Napoleon zdawał się być skończony. Mimo to pozostał „pretendentem” rodziny Bonapartych, spadkobiercą cesarskiego tronu, z którego abdykował jego wuj w roku 1815 i żywił potężną ambicję, która w końcu znalazła ujście, gdy w 1848 Francją wstrząsnęła rewolucja.

Rewolucja francuska z roku 1848, będąca radykalną próbą pogrzebania monarchii i utworzenia „socjalistycznej i demokratycznej republiki”, rozbiła się o fundamentalny konserwatyzm. Chociaż robotnicy miejscy, tacy jak nędzarze opisani przez Victora Hugo w Nędznikach, chcieli państwa socjalistycznego, francuska burżuazja i chłopstwo wspierali kapitalizm i własność prywatną, które zapewniały burżuazji wysoki standard życia, chłopom zaś godność i własność ziemi. Dostrzegając, że chłopi stanowili niemal 80% ludności Francji, Ludwik Napoleon, który dzięki pierwszym reformom rewolucyjnego roku mógł wreszcie wrócić do kraju, natychmiast został kandydatem chłopskich wyborców. Wybrano go do nowego parlamentu, gdzie poparł uderzenie armii francuskiej wymierzone w zradykalizowane miasta w czerwcu 1848 roku. Krwawe „dni czerwcowe”, kiedy to zabito i raniono 3000 powstańców z klasy robotniczej, pozostawiły konserwatywną, opartą na klasie średniej, republikę w miejscu radykalnej, jaką proklamowano w lutym.

Jedną z radykalnych reform zachowanych przez bardziej konserwatywną republikę, było powszechne prawo wyborcze. Zdając sobie sprawę, że niewielu chłopów znało imiona któregokolwiek z kandydatów startujących na urząd prezydenta nowej Republiki Francuskiej, Ludwik Napoleon wziął w nich udział i poprowadził swoją kampanię w amerykańskim stylu, podróżując pociągiem po kraju i przedstawiając siebie jako godnego zaufania przywódcę, prawdziwego spadkobiercę swojego sławnego woja, który uczynił nazwisko Bonapartych synonimem porządku, konserwatyzmu fiskalnego i narodowej dumy. Były to chwytliwe hasła w rolniczej Francji i w grudniu 1848 roku Bonaparte wygrał przytłaczającą większością, otrzymując aż 74% spośród wszystkich oddanych głosów8.

Dla Ludwika Napoleona Bonapartego szybka droga na fotel prezydencki musiała być oszałamiająca. Spisany na straty jako trzydziestolatek, będąc czterdziestolatkiem został prezydentem Francji. Jako szef egzekutywy wykazał się zadziwiającymi umiejętnościami politycznymi. Przyciągnął konserwatystów ostrożną polityką fiskalną, pieniężną i handlową, jak również zyskał silne poparcie armii i kościoła rzymskokatolickiego. Niegdysiejszy karbonariusz, który spędził młodość spiskując przeciwko papieżowi, został teraz ciepło przyjęty przez Wikariusza Jezusa Chrystusa. Kiedy w roku 1848 najsławniejsi spośród karbonariuszy, Mazzini i Garibaldi, wyparli papieża Piusa IX Rzymu i proklamowali utworzenie Republiki Rzymskiej, realizując młodzieńcze marzenie prezydenta Francji, Ludwik Napoleon dokonał zwrotu wysyłając wojska francuskie celem zdławienia republiki i przywrócenia papieża. Posunięcie to było nie tyle aktem pobożności, ile próbą zyskania poparcia konserwatystów, i uwieńczone zostało sukcesem. Księża w całej Francji poparli Pouléona w kościołach i kafejkach (francuskich chłopów można było ze znaczenie większym prawdopodobieństwem spotkać w tych drugich, niż pierwszych). Poparcie katolików pogłębiło się, gdy prezydent Bonaparte oddał parafialne szkoły i uniwersytety, które Kościół utracił podczas rewolucji9. Konserwatyści byli także zadowoleni z żony, jaką wybrał prezydent. Była to hrabina Eugénie (Eugenia) de Montijo – piękna, głęboko wierząca Hiszpanka o reakcyjnych poglądach, która czułaby się lepiej w wieku XVI, niż w XIX.

Ludwik Napoleon był typowym Bonapartym – elastyczny, uprzejmy i niesłychanie wręcz pozbawiony zasad – lecz to, co wyróżniało go spośród innych XIX-wiecznych konserwatystów i co czyniło go niemal archetypicznym przedstawicielem tej dynastii, to równoczesne zbliżenie do radykalnej lewicy. Chociaż ciążył ku prawicy poprzez solidne posunięcia ekonomiczne, patriotyzm i „edukację moralną”, wyciągał też rękę ku lewicy postępowymi projektami społecznymi: dużymi inwestycjami w budowę dróg i linii kolejowych oraz innymi robotami publicznymi, które miały zmniejszyć liczbę bezrobotnych. Co więcej, w wyborach roku 1848 prezydent zdobył tysiące głosów klasy robotniczej z powodu swojej książki zatytułowanej L’extinction du pauperisme10, którą napisał podczas pobytu w więzieniu w Ham i w której obiecał właśnie typowo bonapartystowską „wojnę z ubóstwem”, którą ostatecznie wydał. W 1851 roku kadencja prezydencka Bonapartego dobiegła końca. Klasa średnia i chłopi ubóstwiali go, i nawet miejska biedota doceniła jego roboty publiczne. Niestety, konstytucja II Republiki zabraniała drugiej kadencji i wielu Francuzów obawiało się chaosu towarzyszącego wyborom w 1852 roku.

Najbardziej prawdopodobnym kandydatem prawicy był generał Louis Cavaignac, za sprawą którego w czerwcu 1848 roku zabito, raniono, aresztowano lub wygnano z kraju 20 000 robotników. Człowiekiem lewicy był komunista, Louis Blanc. Tak więc, utwierdziwszy się w przekonaniu, że spiskowali przeciwko republice tylko po to, by uchronić ją przed nią samą, Ludwik Napoleon i jego doradcy przygotowali zamach stanu. Generałów wiernych republice przeniesiono do Algierii, a generałów wiernych Ludwikowi Napoleonowi sprowadzono do Paryża. Niegodnych zaufania prefektów i szefów policji zastąpiono takimi, na których można było polegać. W grudniu 1851 roku wszystko było już gotowe – łącznie z silnymi garnizonami pewnych wojsk w Paryżu, Lyonie i innych wielkich miastach. Ludwik Napoleon uderzył w nocy 2 grudnia, która to data została starannie wybrana, by przywołać pamięć o zwycięstwie odniesionym przez jego wuja pod Austerlitz 46 lat wcześniej. Po wszystkich tych przygotowaniach pucz napotkał tylko sporadyczne próby oporu, które Bonaparte w teatralnym geście uznał jako pewne „świadectwo konfliktu społecznego, jaki wybuchnąłby w roku 1852”, gdyby on sam nie interweniował11. Ludwik Napoleon objął ponownie rządy jako „książę-prezydent”, emitował nowe monety i banknoty ze swoją podobizną, a rok później poszedł na całość, rozwiązując republikę i ogłaszając się Napoleonem III, cesarzem Francuzów.

Istniało wiele podobieństw pomiędzy II Cesarstwem Napoleona III i I Cesarstwem jego wuja, które istniało w latach 1804-1814 oraz przez 100 dni w roku 1815. Oba cesarstwa wyrosły na gruncie puczów wojskowych w czasie pokoju i rozwiązały swoje kluczowe problemy polityczne. Napoleon I uderzył, uprzedzając radykałów z obu biegunów sceny politycznej: „białych terrorystów” z prawego (niezłomnych zwolenników obalonych Burbonów) i „czerwonych terrorystów” z lewego („neojakobińskich” wielbicieli Robespierre’a, Marata i St. Justa). W odpowiednim momencie Napoleon III uderzył, by zapobiec podobnym zagrożeniom ze strony legitymistów (zapiekłych zwolenników Burbonów) i orleanistów (stronników wygnanego Ludwika Filipa) z prawej, dążących do dalszego ograniczenia praw wyborczych, które Ludwik Napoleon ograniczył już w 1850 roku i od démoc-socs (demokratycznych socjalistów) z lewej, którzy chcieli zmieść „księcia-prezydenta” i jego zamożnych stronników oraz utworzyć państwo robotnicze. Z historycznego punktu widzenia, bonapartyści odrzucali ekstremistów z obu stron. Byli panami swojego losu, nie przywiązanymi ani do prawicy, ani do lewicy. Wywodzący się z drobnej szlachty korsykańskiej, Bonapartowie byli wytrawnymi „nowymi ludźmi”, którzy zdobywali poparcie wszędzie tam, gdzie zdołali je znaleźć. Stali „ponad podziałami partyjnymi” we Francji, ponieważ musieli, stąd też ich wrodzona elastyczność i wola do pochlebiania, która była powszechnie interpretowana jako brak zasad.

Jako Cesarz Francuzów w latach 50-tych i 60-tych Napoleon III przewodził wielkiej ekspansji gospodarczej. Konsumpcja dóbr rolniczych i przemysłowych uległa zwiększeniu, gdy Europa otrząsnęła się z długiej recesji. Ludwik Napoleon napędzał ten proces, redukując taryfy i podatki, jak również zakładając nowe banki oszczędnościowe, by wchłonąć oszczędności ze wsi i skanalizować depozyty do francuskiej gospodarki. Za panowania Napoleona III francuska sieć kolejowa rozrosła się pięciokrotnie: z 2000 mil w roku 1851 do 10 600 mil w 187012. Najtrwalszym z posunięć cesarza – i to, które uczyniło Paryż pod względem estetycznym „stolicą Europy” – była decyzja o wyburzeniu całych dzielnic i odbudowania miasta w stylu neorenesansowym, który zaczęto identyfikować z II Cesarstwem. Labirynt średniowiecznych uliczek ustąpił miejsca nowym bulwarom, otoczonych wspaniałymi rezydencjami, budynkami urzędowymi i domami towarowymi. Ta rekonstrukcja Paryża oraz innych miast i miasteczek Francji kosztowała 5 miliardów franków, co było oszałamiającą kwotą, stanowiącą równowartość obecnych 15 mld dolarów.

Odnowiona stolica odpowiadała wielkiej wizji Francji, jaką żywił cesarz. Naród nigdy do końca nie otrząsnął się z klęski i upokorzenia 1815 roku. Utracono wtedy tereny na rzecz Holendrów, Niemców i Piemontczyków. Pozycja polityczna Francji w Europie uległa degradacji, plasując ją poniżej Wielkiej Brytanii oraz tak zwanych żandarmów kontynentu: Rosji i Austrii. Chociaż burbońskie rządy doby restauracji (1815-1830) i monarchii lipcowej (1830-1848) próbowały przywrócić prestiż i wpływy Francji, generalnie poniosły w tej mierze porażkę, gdyż Burbonowie nie zdobyli nic poza Algierią. W 1830 roku Ludwik Filip obległ Antwerpię, by wyprzeć Holendrów, lecz następnie zawahał się, gdy zaproponowano mu dawne, francuskojęzyczne ziemie pograniczne, utracone w roku 1815. Wobec sprzeciwu Wielkiej Brytanii w charakterystyczny sposób ustąpił. W rezultacie powstało nowe państwo – Belgia – będące stałym, nie zaś tymczasowym przypomnieniem osłabienia potęgi Francji. Ludwik Napoleon był zdecydowany to zmienić. W istocie jednym z powodów, dla którego ludzie głosowali na niego w wyborach 1848 roku i w plebiscytach z 1851 i 1852 roku, potwierdzając „autorytarną prezydenturę”, było jego oddanie grande France – czyli Francji, która znów dyktowałaby warunki reszcie Europy.

Niewątpliwie wielu wyborców oszukiwało się, że do osiągnięcia tego doprowadzi samo imię Napoleona, lecz nie sam Ludwik Napoleon. Pozycja Francji uległa radykalnej zmianie od czasów jego wuja. Podczas gdy Francja Napoleona I mogła z łatwością przyćmić resztę Europy pod względem liczby ludności, potęgi wojskowej oraz preindustrialnych zasobów gospodarczych, szale uległy zachwianiu na niekorzyść Francji Napoleona III. Z ludnością liczącą 35 milionów, była ze wszech miar państwem średniej kategorii. Jeszcze bardziej niepokojąca była industrializacja Francji, zamieszkałej przez naród rzemieślników i drobnych sklepikarzy, którzy zazdrośnie strzegli swoich przychodów przed zakusami epoki maszyn i wielkich centrów handlowych. Chociaż ta druga cecha pozwalała utrzymać urokliwą atmosferę francuskich miasteczek i wsi, z szewcami pracującymi w swoich warsztatach i kowalami podsycającymi paleniska, opóźniała wzrost gospodarczy i zapewniała mniej zasobów nowemu cesarzowi. Cóż więc mógł on uczynić, by przywrócić prestiż i przywódczą pozycję Francji? To, co zawsze potrafił: machinacje i intrygi. Zamiast stawić otwarcie czoło Wielkiej Brytanii i „żandarmom”, zamierzał umniejszyć ich potęgę środkami pośrednimi: wojnami prowadzonymi na ograniczoną skalę, spiskami i dyplomacją.

Ludwik Napoleon obmyślił strategię mającą doprowadzić do osiągnięcia tego celu. Spędził wiele lat na wygnaniu i w więzieniu, wydobywając to, co nazywał idées napoléoniennes („koncepcjami napoleońskimi”), z gruzów upadłego imperium swojego wuja. Sednem ich było: żeby przywrócić potęgę Francji, nowy Napoleon musiał dokończyć dzieło rozpoczęte przez pierwszego Napoleona, a mianowicie zniszczyć lub osłabić represyjne, wielonarodowe cesarstwa Austrii i Rosji, oraz pobudzić utworzenie w ich miejsce nowych, liberalnych państw narodowych, które skupią się wokół Francji. Zdrowe państwa narodowe Polaków, Niemców, Czechów i Włochów, zostałyby odcięte od „tułowi” Austrii i Rosji, po czym zarówno z wdzięczności, jak i podziwu, zajęłyby miejsce u boku Francji. Ostatecznym celem cesarza było nie mniej, jak utworzenie „Stanów Zjednoczonych Europy”, ze stolicą we wspaniale przebudowanym Paryżu. Strategia ta była śmiała, lecz nie tak nieprawdopodobna, jak mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać. Oparta została na dokonanej przez Ludwika Napoleona wnikliwej krytyce jego wuja, który w oczach nowego cesarza zdradził napoleońską obietnicę, najpierw wyzwalając, a następnie zniewalając ludy Europy. Obietnice liberalizacji „napoleońskiego projektu” Europy zostały zarzucone po wielkich zwycięstwach pod Austerlitz (1805), pod Jeną (1806) i pod Frydlandem (1807), które uczyniły Napoleona I władcą Kontynentu Europejskiego. Odtąd I Cesarstwo stoczyło się w korupcję i podżeganie wojenne, stając się w końcu obiektem nienawiści niemal wszystkich w Europie. Napoleon III poprzysiągł spisać się lepiej. Zamierzał uwolnić ludy Europy i pozostawić je wolnymi tak długo, jak będą akceptowały przywództwo Francji.

Główną przeszkodą, stojącą na drodze tej „napoleońskiej koncepcji” – oprócz jej paradoksalnego założenia – był „system wiedeński” z 1815 roku. Przedstawiciele pięciu wielkich mocarstw (Wielkiej Brytanii, Rosji, Austrii, Prus i Francji) zebrali się i postanowili zapobiec wszelkim próbom zmiany granic lub rządów ustalonych podczas kongresu wiedeńskiego. Tak więc, kiedy liberalni włoscy nacjonaliści próbowali obalić rządy Piemontu i Obojga Sycylii w roku 1821, mocarstwa upoważniły Austrię do wysłania wojsk do Turynu i Neapolu, aby zdławić te rewolty. Podobnie gdy w 1822 roku liberalni hiszpańscy oficerowie uwięzili swojego króla i zażądali uchwalenia konstytucji, mocarstwa poprosiły Francję, by najechała Hiszpanię ze 100 000 żołnierzy by przywrócić na tron Burbonów i wyplenić „liberalny spisek”. System wiedeński wydał ostatnie tchnienie w latach 1848-1849, kiedy to wojska rosyjskie, austriackie i pruskie połączyły siły, by zdławić liberalne rewolucje, przy czym Rosjanie skierowali na pomoc Austrii całą armię, by obalić efemeryczną republikę węgierską. Nie trzeba dodawać, że konwencjonalny mąż stanu ugiąłby się przed tą falangą konserwatyzmu, lecz nie Ludwik Napoleon. Był notorycznie niekonwencjonalny (jak skarżył się pewnego razu brytyjski premier, lord Palmerston, „jego umysł był równie pełen planów, co nora królików”) i chwytał każdą okazję, by podkopać pozycję konserwatywnych mocarstw.

Druga szansa nadarzyła się w roku 1853, kiedy car Mikołaj I wypowiedział wojnę Imperium Otomańskiemu. Był to nierozważny krok, który doprowadził do mobilizacji sił Wielkiej Brytanii i Austrii, gdyż oba te państwa zadeklarowały swój sprzeciw wobec rosyjskiej kontroli nad Bałkanami i wschodnią częścią basenu Morza Śródziemnego. Dla Ludwika Napoleona konflikt ten był zesłany przez niebiosa, podzielił bowiem żandarmów i popchnął Wielką Brytanię w jego ramiona. Szybko zawarto austriacko-francusko-brytyjski sojusz, a siły ekspedycyjne skierowano na Półwysep Krymski – najbardziej podatną na atak od strony morza część Rosji, gdyż nikt w Londynie, Paryżu, czy Wiedniu nie chciał pomaszerować na Moskwę tak, jak niemądrze próbował Napoleon w 1812 roku. Wynikła w ten sposób wojna krymska trwała bez rozstrzygnięcia przez trzy lata. Polityczna zapiekłość pomiędzy sojusznikami a Rosją zwiększała się odwrotnie proporcjonalnie do osiągnięć na polach bitew, a obie strony taplały się w błotnistych okopach wokół wielkiej twierdzy i bazy morskiej w Sewastopolu. W 1856 roku koalicja w końcu pokonała Rosję (na szczęście dla niej Mikołaj I zmarł, robiąc miejsce dla bardziej elastycznego następcy) i wtłoczyła ją z powrotem w przedwojenne granice. Taki wynik był satysfakcjonujący dla Austriaków i Brytyjczyków; dla Francuzów zaś wręcz cudowny. Wojna doprowadziła do wyczerpania Rosjan, którzy później sprzedali Alaskę Amerykanom by pokryć swoje długi wojenne. Zadała też śmiertelny cios systemowi wiedeńskiemu. Kiedy (oczywiście w Paryżu) podpisywano traktat kończący wojnę, car Aleksander II z wściekłości odwrócił posąg swojego austriackiego kuzyna, Franciszka Józefa, w kierunku ściany. Można było bez obaw założyć, że w przypadku przyszłych kryzysów Rosja nie wyśle wojsk na pomoc cesarzowi Austrii. „Sfinks znad Sekwany”, jak europejscy eksperci nazywali teraz Ludwika Napoleona, wkrótce spreparował kolejny kryzys. Ponieważ Rosja została osłabiona, a system wiedeńskim znajdował się w strzępach, zwrócił swoją uwagę ku Austrii. Cesarstwo Austrii, drugie co do wielkości (po Rosji) państwo w Europie, było główną przeszkodą stojącą na drodze planu Napoleona III utworzenia „Stanów Zjednoczonych Europy” ze stolicą w Paryżu. Wielonarodowe imperium austriackie rozciągało się na obszarze Europy Środkowo-Wschodniej i jednoczyło pod berłem Habsburgów tuzin narodów: Niemców, Włochów, Czechów, Słowaków, Węgrów, Słoweńców, Chorwatów, Serbów, Rumunów, Polaków i Ukraińców. Napoleon III postrzegał to wielojęzyczne imperium podobnie jak jego wuj, który dwukrotnie – po Austerlitz w 1805 i po Wagram w 1809 roku – nieomal je zniszczył. Mimo to w obu przypadkach Napoleon wycofał się znad krawędzi, odrywając części Cesarstwa Austriackiego, lecz pozostawiając centrum nietknięte. Napoleon III, który miał określone plany względem ludów Cesarstwa Austriackiego, chciał dokończyć dzieła.

Pierwsza szansa nadarzyła się w roku 1858, kiedy premier Piemontu, hrabia Camillo Cavour, poprosił Francję o zbrojne wsparcie w zmaganiach o zjednoczenie Włoch, które wybuchały od 1815 roku. Prośba, złożona podczas tajnego spotkania pomiędzy Cavourem i Ludwikiem Napoleonem w uzdrowisku Plombières, dawała francuskiemu cesarzowi znakomitą okazję do zadania ciosu Austrii, bez ściągania na siebie zarzutów o agresję. W Plombières spiskował z Cavourem, by sprowokować Austriaków do wypowiedzenia wojny Piemontowi, co następnie pozwoliłoby Francji przyłączyć się do konfliktu pod pretekstem „obrony” swojego terytorium. Mimo to Ludwik Napoleon wahał się. Francuscy katolicy oczekiwali od niego, że będzie bronił doczesnej władzy papieża, lecz włoscy nacjonaliści, tacy jak Cavour i Garibaldi, dążyli do włączenia Państwa Kościelnego w skład zjednoczonych Włoch. Ostatecznie Ludwik Napoleon rozwiązał dylemat w typowy dla siebie sposób: nacierając na obu frontach. Pożyczył Cavourowi liczącą 300 000 żołnierzy armię na wojnę z Austrią, a prywatnie zapewnił papieża Piusa IX, że Francja nigdy nie pozwoli na piemoncką aneksję Rzymu.

W bitwach pod Magentą i Solferino w czerwcu 1859 roku Francja i Piemont rozstrzygnęły wojnę na swoją korzyść i zagarnęły najbogatszą z włoskich prowincji Austrii: Lombardię. Następnie Ludwik Napoleon oddał tę prowincję Piemontowi w zamian za dwie piemonckie prowincje, których pożądała Francja: Niceę i Sabaudię. Owa wojna francusko-austriacka z 1859 roku miała w zamyśle stanowić początek nowego, francuskiego porządku w Europie. Napoleon III nie tylko poszerzył terytorium Francji i wzmocnił jej granice. W swoich kontaktach z Cavourem nalegał, by Piemont nie prowadził ekspansji poza Lombardię, a w końcu na żyzną równinę, rozciągającą się pomiędzy Mediolanem a Wenecją. Aby zachować dominację i kontrolę we Włoszech i zapewnić uległość Piemontu, Napoleon III planował podzielić pozostałą część Półwyspu Apenińskiego na satelickie państwa pod francuskim protektoratem. Papież pozostałby w Rzymie i Lacjum, błogosławiąc dalej Bonapartych. Z ziem Toskanii, Modeny i Parmy powstałoby Królestwo Środkowych Włoch, rządy nad którym objąłby kuzyn Napoleona III, Hieronim (który poślubił córkę króla Piemontu). Neapol i południe (czyli dawne Królestwo Obojga Sycylii, które w latach 1860-1861 najechał Garibaldi ze swoją ochotniczą armią) zostałoby wydzielone i oddane Lucjanowi Muratowi, potomkowi Joachima Murata – popularnego napoleońskiego marszałka, który władał południem Włoch za I Cesarstwa.

Plany, jakie mieli wobec Włoch bonapartyści w latach 60-tych udowodniły ponad wszystko bezwartościowość idées napoléoniennes. Protekcja Napoleona III była równie kosztowna, co Napoleona I. Aby jej uniknąć Cavour po bitwie pod Solferino działał szybko, żeby pod piemoncką kontrolą znalazło się jak najwięcej włoskiego terytorium. W roku 1860 armia piemoncka zajęła Lombardię, Wenecję, Toskanię, Modenę, Parmę, Romanię, Neapol i Sycylię. W następnym roku król Vittorio Emanuel II z Piemontu ogłosił się „królem Włoch”. Narodziło się nowe mocarstwo, które zjednoczyło całe Włochy za wyjątkiem Rzymu, w którym – o ironio – pozostał garnizon francuski. Szybkość tych piemonckich aneksji oraz poparcie opinii publicznej, z jakim spotkały się wszędzie oprócz południa, uniemożliwiły Napoleonowi III interwencję. Sprzedał wojnę 1859 roku sceptycznej opinii publicznej Francji w zamian za obietnicę, że „wyzwala” Włochów spod panowania austriackiego, co miało stanowić dar cywilizacji francuskiej. Jakże mógłby teraz stoczyć wojnę z Piemontem, by uniemożliwić Turynowi „wyzwolenie” pozostałej części Włoch? Wobec tego francuski cesarz wykorzystał do maksimum ten niesatysfakcjonujący wynik. Sponsorował parady, zabawy uliczne i iluminacje w całym kraju, by świętować zjednoczenie Włoch, które z opóźnieniem obwieścił jako osiągnięcie Francji. W międzyczasie Ludwik Napoleon szukał innego pionka, kogoś, kto szczerzej niż Cavour przyłączyłby się do kierowanego przez Francuzów zjednoczenia Europy. W 1862 roku poczuł pewność, że znalazł właśnie takiego klienta w postaci nowo mianowanego premiera13 Prus, hrabiego Otto von Bismarcka.

Wywodzący się ze średniej pruskiej szlachty Bismarck przyszedł na świat w Prima Aprilis 1815 roku. Był bystrym człowiekiem, w każdym calu tak samo kreatywnym, śmiałym i elastycznym jak Cavour. Przyjął realistyczne podejście do dyplomacji i polityki, którą nazywał „umiejętnością wyboru pomiędzy każdą ulotną chwilą, gdy sytuacja jest (…) najbardziej sprzyjająca”14. Krótko mówiąc, na tym właśnie polegała Realpolitik, a jej znakomitym przykładem była kontrowersyjna decyzja Bismarcka polegająca na dążeniu (bądź też stwarzaniu pozoru dążenia) do sojuszu z Francją w latach 50-tych, kiedy był pruskim ambasadorem w Paryżu. Chociaż od czasu wojen napoleońskich i odkąd Bonaparte podporządkował sobie i złupił państwa niemieckie, by ułatwić sobie najezdnicze wojny, Niemcy odczuwali wstręt wobec Francuzów, Bismarck dostrzegł w Napoleonie III szansę. Spotkania z nim w latach 1855 i 1857 utwierdziły Bismarcka w przekonaniu, że dość dyletancki Napoleon III nie stanowił śmiertelnego zagrożenia, jak to miało miejsce w przypadku jego wuja. Co więcej, Bismarck instynktownie spostrzegł, że deklarowana przez Ludwika Napoleona „zasada narodowa” oraz jego wrogość wobec Rosji i Austrii („więzienia narodów”), stanowiły kurs polityki, który mógł zostać wykorzystany przez Prusy. Tak jak Cavour, który udawał, że był pionkiem Napoleona we Włoszech, Bismarck mógł odgrywać podobną rolę w Niemczech. W czerwcu 1862 roku został podjęty obiadem przez Napoleona III w Tuileries. Cierpliwie wysłuchiwał wtedy argumentacji cesarza, z której wynikało, że Prusy najlepiej rozwiążą swoje problemy wewnętrzne przyjmując „niemiecką politykę narodową”, popieraną i kierowaną przez Francję. Projekt ten był zbliżony do zaproponowanego Cavourowi w roku 1858. „Rektyfikacje granic” do których dążył Napoleon III – na razie nie określone, lecz obejmujące, jak podejrzewano, Saarę i Palatynat – stanowiłyby niemiecki odpowiednik Nicei i Sabaudii. Ich aneksja przesunęłaby granice Francji do Renu i uczyniła Prusy po wieczne czasy zagrożone francuską inwazją15.

Geniusz Bismarcka jako męża stanu nigdy nie ujawnił się bardziej, niż w niebezpiecznych latach 60-tych. Na przemian naciskany przez Austriaków, by zaakceptował przywództwo Habsburgów w Niemczech, oraz przez Francuzów, by zerwał z Austriakami i zreorganizował państwa niemieckie w związek sprzymierzony z Paryżem, Bismarck zręcznie lawirował pomiędzy tymi dwoma mocarstwami. W roku 1864 stoczył wojnę z Danią, by poprawić granice Prus zajmując Szlezwik i sprytnie wykorzystał sojusz z Austrią by utrzymać z daleka od konfliktu Napoleona III, który chciał, by to Duńczycy, nie Prusacy, posiadali Slesvig. W październiku 1865 roku Bismarck spotkał się potajemnie z Napoleonem III w Biarritz i knuł wojnę z Austrią. Chociaż spotkanie to było znacznie bardziej niejednoznaczne od tego, d którego doszło w 1858 roku w Plombières, Bismarck opuścił je w pewności, że francuski cesarz zaakceptował wojnę austriacko-pruską i nie sprzeciwi się późniejszej pruskiej ekspansji w północnych Niemczech. Napoleon III zdawał się szczerze wierzyć, że Prusy bardziej niż jakiekolwiek inne państwo niemieckie uosabiały „niemiecki nacjonalizm, tendencje reformatorskie i postęp”, jak osądził w 1860 roku jeden z jego doradców16. Ponadto w roku 1865 wyglądało na to, że Ludwik Napoleon może się zgodzić na wszystko, co rozbije austriacko-pruskie porozumienie, okazane podczas wojny duńskiej. Ten stary sojusz dwóch mocarstw niemieckich „osaczał Francję” i umacniał granicę w Niemczech i poza nimi – granice, które francuski cesarz miał zamiar zmienić17. Oczywiście Napoleon III żądał od Bismarcka (podobnie jak od Cavoura), czegoś w zamian za „życzliwość” Francji. W Biarritz wspomniał o Belgii, Saarze i Palatynacie, lecz Bismarck był wystarczająco sprytny, by nie deklarować się z wyprzedzeniem.

Mając zabezpieczone tyły, Bismarck ukartował wojnę z Austrią w 1866 roku. Zażądał, by Austriacy zgodzili się na poważne reformy w Związku Niemieckim i oddali Prusom kontrolę nad państwami północnoniemieckimi. Kiedy ci odmówili, Bismarck zagroził rozwiązaniem „sejmu książąt” Związku i zastąpienie go wybieranym w drodze głosowania „parlamentem narodowym”, który zjednoczyłby Niemców za powszechną zgodą. Było to typowe dla Bismarcka – konserwatysty ze słabością do Prus i ich autorytarnych instytucji, który nie miał zamiaru zwoływać narodowego parlamentu. Propozycja była blefem, zmyślnie ubranym w takie słowa, by rozwścieczyć Wiedeń i zyskać przyjaciół w Paryżu. Uzupełniony żądaniem, by Austriacy oddali lub odsprzedali Prusom Holsztyn (część łupów uzyskaną przez Wiedeń po wojnie duńskiej), projekt „narodowego parlamentu” był największą pokerową zagrywką w jego karierze. Chociaż był głównym ministrem króla od 1862 roku, nadal nie cieszył się niemal niczyim zaufaniem w Prusach. Junkrzy wzdrygnęli się na samą wzmiankę o narodowym parlamencie i uważali wojnę z Austrią – najstarszym sojusznikiem Prus – za akt herezji. Pruscy liberałowie nienawidzili Bismarcka; nie sposób było tego inaczej nazwać. Wyobcował się od nich już w swoim pierwszym przemówieniu przez pruskim Landtagiem, twierdząc, że zjednoczenie Niemiec uda się osiągnąć nie poprzez „głosy większości i rezolucje parlamentarne”, lecz „żelazem i krwią”. Następnie powtórzył ten grzech na początku lat 60-tych, działając za plecami parlamentu, ograniczając ulgi podatkowe i prywatyzując dobra państwowe w celu uzyskania funduszy na wielką rozbudowę armii, która została zawetowana przez liberalny Landtag.

Nielubiany praktycznie przez wszystkich oprócz króla, Bismarck położył swoją karierę na szali wojny austriacko-pruskiej. Jeśli zdołałby pokonać Austriaków i pozyskać państwa północnoniemieckie dla Prus, fizycznie łącząc wschodnią i zachodnią część królestwa, uciszyłby krytyków. Bismarck wyraźnie dostrzegał, że jedyną rzeczą, jakiej pruscy liberałowie chcieli bardziej niż jego dymisji, były zjednoczone wokół Berlina Niemcy; mógł jeszcze im je dać. To, czego zdawali się chcieć pruscy junkrzy, to zapewnienie, że zjednoczenie Niemiec nie odbędzie się kosztem feudalnej władzy i przywilejów. Bismarck mógł ukoić ten strach po prostu przeszczepiając autorytarny system pruski na grunt zjednoczonych Niemiec, które można by wówczas ściślej określić mianem powiększonych Prus. Wobec tego ruszył naprzód w roku 1866, zawierając tajny traktat z Włochami w marcu i prowokując Austrię do wojny w czerwcu.

Chociaż specjaliści wojskowi przewidywali austriackie zwycięstwo, Prusacy przeprowadzili miażdżącą ofensywę. Zgrupowani w trzech armiach, 250 000 pruskich żołnierzy przemaszerowało nie napotkawszy oporu przez Saksonię i Śląsk, docierając do Czech, bogatej habsburskiej prowincji, gdzie rozgromili wysunięte korpusy 260 000 armii austriackiej generała Ludwiga von Benedeka18. W stoczonych 27 czerwca bitwach pod Trautenau i Nachodem19 pruska 2 Armia utorowała sobie drogę przez Sudety i agresywnie nacierając plutonami strzeleckimi, zadała Austriakom straty w wysokości 10 700 zabitych i rannych. Następnego dnia pod Skalicami Prusacy debuszowali na równinę za górami i wyeliminowali kolejne 6000 nieprzyjacielskich żołnierzy, samemu tracąc zaledwie 1300 (co dawało zwyczajowy stosunek 5:1). W bitwach pod Münchengrätz i pod Jiczynem w dniach 28-29 czerwca, pruska 1 Armia oraz Armia Łaby przedarły się z drugiego krańca Czech, miażdżąc armię saską i austriacki I Korpus. Kontynuowały pościg aż do Königgratz20 nad Łabą, gdzie generał Benedek ociężale zwrócił się przeciwko wrogowi na czele 240 000 żołnierzy austriackich i saskich, którzy pozostali mu po pierwszych, katastrofalnych bitwach. Zaatakowana na dwóch frontach – przez Prusaków w Czechach oraz przez 200 000 Włochów w Wenecji, którzy zamierzali dokończyć dzieła zjednoczenia narodowego – armia austriacka załamała się pod tym naciskiem. Ostatni tydzień czerwca 1866 roku był momentem, w którym Napoleon III wreszcie dostrzegł zagrożenie, jakie stanowiły Prusy. Jednak czy w porę?

1 Podróż po Europie, jaką odbywali młodzi arystokraci w XVII-XIX wieku (przyp. tłum.).

2 T. Fontane, Wanderungen durch die Mark Brandenburg, 4 tomy (I wyd. 1859-1882), Berlin 1998, t. 1, s. 12-13.

3 J. Breuilly, Revolution to Unification, [w:] M. Fulbrook (red.), German History since 1800, London 1997, s. 126; H.W. Koch, A History of Prussia, New York 1978, s. 241-242.

4 J.J. Sheehan, German History 1770-1866, Oxford 1989, s. 302-303, 440.

5 G. von Bismarck, Kriegserlebnisse 1866 und 1870-71, Dessau 1907, s. 4.

6 H.W. Koch, op. cit., s. 250.

7 D.W. Brogan, The French Nation, London 1957, s. 62.

8 R. Price, Napoleon III and the Second Empire, London 1997, s. 15.

9 R. Price, op. cit., s. 16.

10 Tytuł ten można przetłumaczyć jako Wytępienie biedy (przyp. tłum.).

11 R. Price, op. cit., s. 22; J.F. McMillan, Napoleon III, London 1991, s. 45-51.

12 R. Price, op. cit., s. 26-27.

13 Niemiecka nazwa tego urzędu w Prusach to Ministerpräsident (przyp. tłum.).

14 O. Pflanze, Bismarck and the Development of Germany, 3 tomy, Princeton, 1990, t. 1, p. 82.

15 L. Gall, Bismarck, 2 tomy, London 1986, t. 1, s. 178-179, 263; O. Pflanze, op. cit., t. 1, s. 96, 161, 301-302.

16 D. Radewahn, Französische Aussenpolitik vor dem Krieg von 1870, [w:] E. Kolb, Europa vor dem Krieg von 1870, Munich 1987, s. 38; A. Mitchell, Bismarck and the French Nation 1848-1890, New York 1971, s. 33-34.

17 H. Friedjung, The Struggle for Supremacy in Germany 1859-1866, (I wyd. 1897) London 1935, s. 113-114.

18 Nazwa stopnia, jaki miał w wówczas Benedek, to Feldzeugmeister (generał-cejgmistrz), w skrócie – FZM. Polskim odpowiednikiem jest generał broni (przyp. tłum.).

19 Czeskie nazwy tych miejscowości to odpowiednio Trutnovo i Náchod. Inna nazwa drugiego z tych starć to bitwa pod Wysokowem (przyp. tłum.).

20 Obecnie Kralowy Hradec (czes. Hradec Králové). Często spotykane jest nazywanie tej bitwy od pobliskiej wsi Sadowa (czes. Sadová). W przekładzie zachowano nazwę stosowaną przez autora (przyp. tłum.).

ROZDZIAŁ IPRZYCZYNY WOJNYFRANCUSKO-PRUSKIEJ

3 lipca 1866 roku, kiedy cesarz Napoleon III planował wysłanie emisariusza do pruskiej królewskiej kwatery głównej, by nakłonić ją do powściągliwości, ćwierć miliona żołnierzy pod dowództwem generała Helmuta von Moltkego zmiażdżyło armię austriacką pod Königgrätz (Hradec Králové). W ciągu zaledwie trzech tygodni walk Moltke najechał austriacką prowincję Czech, okrążył Pragę i zepchnął armię habsburską w zakole Łaby pomiędzy twierdzą Königgrätz a małą wioską Sadowa. W miejscu tym Moltke niemal doszczętnie zniszczył siły austriackie, zabijając, raniąc lub biorąc do niewoli 44 000 żołnierzy i zmuszając resztę – 196 000, w większości zdezorganizowanych maruderów – do panicznej ucieczki.

Zwycięstwo pod Königgrätz stanowiło punkt zwrotny w historii. Pięćdziesięciojednoletni premier Prus, hrabia Otto von Bismarck, obserwował bitwę u boku Moltkego i gdy skala klęski została w pełni pojęta w Wiedniu i za granicą, postawił Austriakom warunki pokojowe. W zamian za zawieszenie broni cesarz Franciszek Józef zrzekł się zwierzchnictwa swojej dynastii habsburskiej, jakie sprawowała ona nad Niemcami od XVI stulecia – najpierw jako Święte Cesarstwo Rzymskie, następnie poprzez Związek Niemiecki – i dał Prusakom wolną rękę. Bismarck szybko to wykorzystał. W kilka tygodni po bitwie pod Königgrätz rozwiązał utworzony w 1815 roku i zrzeszający 39 państw Związek Niemiecki oraz anektował większość jego północnych członków: Szlezwik, Holsztyn, Hanower, Hesję-Kassel, Nassau i Frankfurt nad Menem. Pozostałe państwa północnoniemieckie – Saksonię, Hesję-Darmstadt, Meklemburgię, księstwa Turyngii oraz wolne miasta Hamburg, Lubekę i Bremę – upchnął w Związek Północnoniemiecki. Jego politykę zagraniczną i sprawy wojskowe, jak również większość spraw wewnętrznych, kontrolował Berlin, przez co był on właściwie terytorium pruskim. Königgrätz i następstwa tego wydarzenia stanowiły dowód na to, że wielkie bitwy mogą odwrócić bieg historii. Zaledwie w ciągu kilku dni Prusy wspięły się z niższych szczebli wielkomocarstwowej pozycji („Prusy bez wsparcia nie utrzymają się nad Renem czy nad Wisłą nawet przez miesiąc” – kpił zaledwie sześć lat wcześniej londyński „The Times”) na sam szczyt, zyskując 7 milionów poddanych i 1300 mil kwadratowych terytorium. Zmęczony dzieleniem Niemiec z Austrią, „oraniem tego samego, spornego zagonu”, Bismarck przejął teraz kontrolę nad jego większością i gotował się do przejęcia reszty1.

Francja gapiła się na to ze zdumieniem. Niemal z dnia na dzień stosunkowo mały i niegroźny sąsiad stał się przemysłowym i militarnym olbrzymem. „Niemcy” – nieszkodliwa kraina myślicieli, artystów i poetów, sennych krajobrazów i romantycznych oferm w rodzaju stworzonego przez Balzaca Schmuckego, stanęły na skraju prawdziwego zjednoczenia przez bezwzględny, rzeczowy reżim wojskowy. Oszołomiony wynikiem bitwy pod Königgrätz rząd Napoleona III zażądał od niego, by podjął natychmiastowe środki zaradcze. „Wielkość jest względna” – ostrzegał doradca cesarza, dodając, że „potęga państwa może ulec umniejszeniu przez sam fakt pojawienia się nowych sił, gromadzących się wokół niego”2. Francuski sekretarz stanu Eugène Rouher był bardziej bezpośredni: „Zmiażdż Prusy i zabierz Ren” – nalegał na cesarza. Mówiąc o „Renie” Rouher miał na myśli zachodnie miasta: Kolonię, Düsseldorf oraz westfalskie Zagłębie Ruhry wokół Essen, Dortmundu i Bochum3. Były to przemysłowe motory napędowe Prus. Bez nich Berlin nie mógł istnieć jako wielkie mocarstwo. Nawet liberalna opozycja wobec Napoleona III w cesarskiej Corps Législatif (legislatywie), zawsze przeciwna wojennym awanturom, głośno nawoływała do wojny. Kiedy wojna w Niemczech dogasała, zazwyczaj umiarkowany Adolphe Thiers twierdził usilnie, że „sposobem na uratowanie Francji jest natychmiastowe wypowiedzenie wojny Prusom”4. Mimo to Napoleon III nie wypowiedział wojny; zamiast tego, próbował blefować wobec Bismarcka. W miesiąc po Königgrätz, kiedy armia pruska nadal zajęta była pacyfikacją Austrii, francuski cesarz zażądał pruskiego wsparcia w kwestii „granic z roku 1814”, czyli wielkiej, czworokątnej połaci niemieckiego terytorium na lewym brzegu Renu, zajętej przez Francję podczas wojen doby Rewolucji i oddanej państwom niemieckim po Waterloo. Karlsruhe, Mannheim, Koblencja i Luksemburg tworzyły narożniki tego czworokąta. Bismarck, który nie mógł nawet rozważać francuskiego żądania bez utraty poparcia milionów Niemców, odrzucił je, ryzykując wojnę na dwa fronty z Austrią i Francją. Na szczęście dla niego Napoleon III nie naciskał w tej sprawie5. Surprise de Sadova zaskoczyła go. Ponieważ spodziewał się, że wielkie armie Austrii i Prus będą wymieniały ciosy przez całe lato, jesień i zimę, aż po 1867 rok, nie zorganizował zaopatrzenia na potrzeby kampanii 1866 roku i pozostawił swoje wojska rozrzucone po całej kuli ziemskiej: 63 000 w Algierii, 28 000 w Meksyku, 8000 w Rzymie i 2000 w Indochinach. Stany osobowe kompanii piechoty we Francji utrzymywane były na poziomie mniej więcej połowy etatu, przez co po bitwie pod Königgrätz Ludwik Napoleon dysponował zaledwie 100 000 gotowych do działań wojennych żołnierzy6. Upojona zwycięstwem armia pruska była trzykrotnie liczniejsza.

Frustracja Ludwika Napoleona w roku 1866 była ewidentna i cesarz emanował nią w miesiącach i latach po Königgrätz. Przed bitwą cesarz francuski przechwalał się w przemowie wygłoszonej w Auxerre, że wykorzysta wojnę austriacko-pruską do powiększenia terytorium Francji i wymuszenia koncesji od dwóch państw niemieckich7. Ostatecznie został z niczym wobec krytycznego stosunku swoich obywateli. Chociaż Ludwik Napoleon wykorzystał do maksimum trudną sytuację, żądając od Bismarcka i uzyskując zgodę na nominalną niepodległość Saksonii, Bawarii, Wirtembergii, Badenii oraz Hesji-Darmstadtu, było to niewielkie zwycięstwo, w dodatku pozbawione smaku dla francuskiej opinii publicznej, która chciała zdobyczy terytorialnych, oraz dla francuskiej armii, która chciała zemsty. Aby ułagodzić obie te potężne grupy, Napoleon III próbował w 1867 roku pozyskać niemieckie miasto i twierdzę Luksemburg; mogło ono posłużyć za częściową, ratującą twarz zapłatę za „życzliwość” Francji w roku 1866. Jednakże Bismarck odmówił nawet częściowej zapłaty. Wtrącił się, zaangażował Brytyjczyków, którzy obawiali się, że wkroczenie Francuzów do Luksemburga mogło zaprowadzić ich do Belgii, a wreszcie zgodził się tylko na wydzielenie księstwa z Holandii i ogłoszenie go państwem neutralnym8. Napoleońskie starania, by wykupić to miejsce, zostały odrzucone. Było to kolejne upokorzenie. Jeden z najbardziej nieustępliwych spośród krytyków Ludwika Napoleona, Adolphe Thiers, odezwał się znów w legislatywie, by zaognić jeszcze sytuację: „Kiedy łowca wstydzi się wrócić z polowania z pustymi rękami, udaje się do rzeźnika, kupuje królika i wkłada go do worka, tak by wystawały uszy. Voilà le Luxembourg!”9.

Częściowo po to, by odwrócić uwagę od tych niepowodzeń, Napoleon III zorganizował w roku 1867 Wystawę Światową, która stanowiła okazję do zaprezentowania swoich wyrobów przez potęgi przemysłowe, a dla Francji by zabłysnąć. Niestety, francuska nazwa wystawy (Exposition) dostarczyła kolejnego obiektu żartów dla krytyków pięćdziesięcioletniego cesarza: „Kto zasłużył na największy medal na Wystawie? Odpowiedź: Napoléon, parce-qu’il a exposé la France”10. Faktycznie, pod koniec lat 60-tych niemal nie sposób było przecenić niebezpieczeństw, na jakie wystawiona była Francja wskutek zjednoczenia Niemiec przez Prusy. Podczas gdy ludność Prus liczyła zaledwie 1/3 ludności Francji w roku 1820 i mniej niż połowę w 1860, wojna austriacko-pruska i aneksje niemal zrównały oba państwa pod tym względem, zapewniając Związkowi Północnoniemieckiemu 30 milionów ludności wobec 38 milionów we Francji. Poza tym, dzięki wprowadzeniu powszechnego poboru, dysponował on armią o ⅓ liczniejszą od francuskiej. Po aneksjach i przyłączeniach terytoriów w roku 1866, armia pruska rozrosła się z 70 do 105 pułków piechoty, liczba korpusów zaś wzrosła z dziesięciu do siedemnastu. Mniejsze państwa niemieckie dostarczyły całe swoje armie Prusakom: trzy pułki piechoty Hesji-Darmstadtu stały się 81, 82 i 83 pułkami piechoty armii pruskiej. Hanowerczycy dostarczyli czterech kolejnych pułków, Sasi – dalszych dziewięciu. W 1867 roku większość tych sił otrzymała pruskie mundury, musztrę, uzbrojenie, a nawet oficerów. Badenia, choć formalnie pozostała niepodległym państwem, przyjęła pruskiego generała na stanowisko ministra wojny, kolejnego na stanowisko szefa sztabu, trzeci zaś został dowódcą dywizji11. Gwałtownie rozbudowujący się przemysł Niemiec jeszcze zwiększał to zagrożenie. W 1867 roku pruskie i saskie kopalnie węgla dostarczyły go trzy razy więcej niż francuskie, a rozbudowa kolei z łatwością dotrzymywała kroku zmasowanemu wysiłkowi Francuzów, który do 1866 roku zapewnił im 10 000 mil torów12. Były to niepokojące wskaźniki groźby zupełnego zmierzchu francuskiej potęgi.

W obliczu tych różnorakich zagrożeń, w miesiącach po bitwie pod Königgrätz Ludwik Napoleon zawziął się w uporze. Nie mogąc powstrzymać ekspansji Prus w północnych Niemczech, poprzysiągł, że w ich ręce nie wpadnie również część południowa: Bawaria, Wirtembergia i Badenia. Państwa te zamieszkiwało kolejne 8 milionów Niemców; dysponowały 200 000 dobrze wyszkolonych żołnierzy i znacznymi zasobami. Zapewniłyby też Prusakom pozycję oskrzydlającą nad francuską granicą13. Było to nie do pomyślenia, co zresztą jasno dała do zrozumienia pruskiemu ambasadorowi cesarzowa po bitwie pod Königgrätz: „Energiczność i szybkość waszych ruchów jasno zaświadczyły o tym, że z narodem takim jak wasz jako sąsiadem, grozi nam pewnego dnia zastanie was niezapowiedzianych w Paryżu. Położę się spać jako Francuzka i obudzę jako Prusaczka”14. Istotnie, mając zarówno pruską Nadrenię oraz niemieckie południe, Prusacy mogliby najechać Francję szybko i na szerokim froncie, rozciągającym się od Alzacji i Lotaryngii po Luksemburg. Zastosowali właśnie taką, koncentryczną inwazję na szerokim froncie, by okrążyć i rozbić Austriaków w Czechach w 1866 roku. Geografia nadal ograniczała ich możliwości w wojnie z Francją, lecz nie jeśli anektowaliby Badenię, Palatynat i Wirtembergię. Mając na uwadze te uwarunkowania strategiczne, Ludwik Napoleon ostrzegł w 1868 roku brytyjskiego ministra spraw zagranicznych: „Mogę zagwarantować pokój w Europie tylko na tak długo, jak Bismarck szanował będzie obecny stan rzeczy. Jeśli włączy państwa południowoniemieckie do Związku Północnoniemieckiego, zagrzmią działa”15.

Obraz Francji siedzącej na beczce prochu był z pewnością trafny, gdyż pod koniec lat 60-tych palec cesarza mocno spoczywał na spuście. Ludwik Napoleon był zatroskanym człowiekiem, który jako wybrany w powszechnym głosowaniu w roku 1851 prezydent Francji obalił republikę i koronował się, po czym sprawował rządy jako Napoleon III, cesarz Francuzów. Początkowo napoleoński zamach stanu został powitany z radością. Prezydent Bonaparte umiejętnie wykorzystał dziedzictwo swojego sławnego wuja: „Imię Napoleona jest samo w sobie programem: porządek, religia, powszechny dobrobyt i narodowa duma”. Poza tym Ludwik Napoleon sumiennie wprowadzał ów program w życie, kiełznając socjalizm, poprawiając stosunki z Kościołem Katolickim, stwarzając miejsca pracy poprzez liberalną politykę gospodarczą oraz przywracając narodową dumę wojną krymską (1854-1856) i wojną francusko-austriacką (1859). Pierwszy z tych konfliktów zbrojnych uwolnił Bałkany od wpływów rosyjskich, drugi zaś wyzwolił północne Włochy spod władzy Austriaków. Niestety, napoleoński zamach stanu z 1851 roku, przeprowadzony w imię „porządku” i „powszechnego dobrobytu”, gdy w pamięci ludzi świeża była jeszcze pamięć krwawej rewolucji z 1848 roku, pod koniec lat 60-tych zdawał się wielu Francuzom historią starożytną. Znali tylko panujący wówczas pokój i dobrobyt. Chociaż stanowiący 70% ludności Francji chłopi nadal uwielbiali cesarza, trudno było stwierdzić, czy wynikało to z przyczyn sięgających głębiej, niż tylko subsydia Bonapartego dla wsi, oraz jego postanowienia, by utrzymać ceny produktów rolnych na wysokim poziomie poprzez wolny handel z przemysłowymi sąsiadami Francji. Tam, gdzie toczyły się prawdziwe batalie polityczne – we francuskiej prasie, w miastach i w legislatywie – „autorytarne cesarstwo” Ludwika Napoleona nie cieszyło się poparciem. Najlepszym tego wskaźnikiem był zanik wierności nawet klasy średniej, która we wcześniejszych latach przyklaskiwała restauracji cesarstwa w 1852 (rok po zamachu stanu), jako bastionowi chroniącemu przed „czerwoną rewolucją”. W latach 60-tych francuska burżuazja mogła być równie dobrze republikańska bądź orleańska (popierająca lepiej urodzonych przedstawicieli dynastii obalonej w 1848 roku), co bonapartystowska. Wśród francuskich rzemieślników i robotników niemal nie było bonapartystów, gdyż dla nich Ludwik Napoleon zawsze był „człowiekiem z 2 grudnia” (od daty zamachu stanu) – uzurpatorem, który zdławił w zarodku II Republikę i wygnał jej najzagorzalszych zwolenników do Algierii i na Diabelską Wyspę16.

Na tym burzliwym tle politycznym łatwo było dostrzec, dlaczego surprise de Sadova i niepowodzenie uzyskania przez Napoleona istotnych koncesji od Prusaków spowodowało taką konsternację w Paryżu. W 1866 roku II Cesarstwo w celu uzyskania popularności opierało się już niemal wyłącznie na sukcesach dyplomatycznych i militarnych („dumie narodowej”). Zwycięstwo Prus pod Königgrätz i późniejsze aneksje uznane zostały za zniewagi wobec Francji, która od dawna kontrolowała sytuację w Niemczech: Richelieu dyktował granice Świętego Cesarstwa Rzymskiego w 1648 roku, Ludwik XIV anektował Alzację i skrawki zachodnich Niemiec w latach 90-tych XVII wieku, a Napoleon I zlikwidował Święte Cesarstwo Rzymskie w roku 1806 i utworzył kierowany przez Francję Związek Reński. Zniewaga była tym dotkliwsza, że Ludwik Napoleon od dawna uważał Bismarcka za uległego protegowanego, naiwnie rekrutującego Prusy do kierowanych przez Francję „Stanów Zjednoczonych Europy”, kiedy Bismarck był ambasadorem w Paryżu pod koniec lat 50-tych i ponownie, gdy został ministrem spraw zagranicznych w roku 186217.

Bismarck przez pewien czas sprytnie odgrywał rolę protegowanego, rozważając francuskie propozycje ofiarowania niemieckiego terytorium w zamian za udział Prus w sojuszu antyangielskim, lecz czynił to głównie po to, by zapobiec interwencji Napoleona III w wojnie z 1866 roku18. Kiedy Austria została pokonana, Bismarck gwałtownie zmienił kurs, ignorując życzenia, a nawet drażniąc francuskiego cesarza w nadziei, że również jego da się skłonić do wypowiedzenia wojny Prusom. Zdaniem Bismarcka przezwyciężenie różnic natury politycznej i kulturowej, dzielących protestancką północ od katolickiego południa Niemiec, mogłoby zająć lata, a nawet dziesięciolecia. Jednakże francuski najazd (w dodatku napoleoński) zniszczy je natychmiast. Frankofobia utrzymywała się od czasu wojen napoleońskich, kiedy to Francuzi opodatkowali i złupili państwa niemieckie, oraz zmusili 250 000 Niemców do służby wojskowej dla Francji. Teraz miała ona wprawić w ruch machinę Związku Północnoniemieckiego i oddać do dyspozycji Bismarcka armie południowoniemieckie.

„Wielkie kryzysy sprzyjają wzrostowi Prus”, jak głosiła maksyma Bismarcka19. Miał na myśli to, że Prusy potrzebowały okazjonalnych europejskich spięć, które przesłoniłyby innym mocarstwom zagrożenie wynikające ze zjednoczenia Niemiec i odwróciły uwagę od rozszerzających się granic Prus. Kiedy państwo to ruszyło na wojnę z Austrią w roku 1866, zdawało się, że zmagania będą tak wyrównane, że żadne inne mocarstwo nie zadało sobie trudu opowiedzenia się po którejś ze stron, umożliwiając Prusom wyizolowanie Austrii, zmiażdżenie jej i rozwiązanie Związku Niemieckiego. Takie same kalkulacje można odnieść do wojny francusko-pruskiej. Francja zdawała się potężna; ponadto nierozsądnie ogłosiła swoje pragnienia wobec Belgii, Luksemburga i Nadrenii po wojnie 1866 roku. W kluczowych latach, jakie nastąpiły po tym wydarzeniu, owe ambicje terytorialne sprawiły, że Francja zdawała się stanowić większe zagrożenie niż Prusy. Bismarck miał tego świadomość. Mało tego – po wojnie austriacko-pruskiej dyskretnie podsycał terytorialne apetyty Francji, aby Napoleon zdawał się groźnym dla innych mocarstw. Było to sprytne posunięcie. Zamiast ułatwić zwycięstwo Francji w wojnie z Prusami, inne potęgi prawdopodobnie znów pozostałyby bierne wobec konfliktu, „sprzyjając rozrostowi Prus”. Co do mniejszych państw niemieckich, Bismarck założył, że kiedy sprzymierzą się z Berlinem w „patriotycznej wojnie”, nie powrócą już do samodzielnych rządów. Było to słuszne założenie – większość państw przejętych w 1866 roku ochoczo wybrała utratę niezależności. Taka była emocjonalna siła niemieckiego nacjonalizmu.

Tak więc wojna francusko-pruska wyrosła z potrzeby Napoleona III, by dać nauczkę Prusom, oraz zgrywającej się z nią potrzeby Bismarcka, by podburzyć do wojny z Francją w celu zakończenia procesu zjednoczenia Niemiec. Chociaż wybuchła w 1870 roku, równie dobrze mogło to nastąpić w roku 1867, 1868 czy 1869, ponieważ Francja i Prusy znajdowały się w każdym z tych lat na skraju konfliktu zbrojnego i tylko niechętnie przed nim cofały. Bismarck chciał zyskać więcej czasu na rozprzestrzenienie się niemieckiej idei narodowej, a Ludwik Napoleon chciał dokończyć niezbędne reformy wojskowe. Jak wspominał francuski minister wojny, generał Louis Jarras powiedział mu kilkakrotnie w latach 60-tych, że Francja i Prusy nie są w stanie pokoju. Korzystały jedynie z zawieszenia broni, odpoczynku od wojny, która mogła zostać nagle wywołana przez którąkolwiek ze stron20. Coroczne francusko-pruskie kryzysy, jakie miały miejsce po 1866 roku, unaoczniły nie tylko kruchość tego „zawieszenia broni”, lecz również wyjątkowe umiejętności Bismarcka jako męża stanu.

Wobec palącej potrzeby odniesienia sukcesu na polu polityki zagranicznej w celu podbudowania narodowej dumy po Königgrätz, Napoleon III próbował w 1867 roku kupić Luksemburg – stare księstwo Świętego Cesarstwa Rzymskiego, które zostało w roku 1815 przekazane Niderlandom pod warunkiem, że o jego obronę zatroszczą się Prusy oraz nieistniejący już wówczas Związek Niemiecki. Kiedy Francja po raz pierwszy zażądała pruskiego wsparcia dla nabycia i aneksji księstwa w tygodniach po bitwie pod Königgrätz, Bismarck mgliście je dał, zapewniając sobie czas na spojenie Związku Północnoniemieckiego i zawarcie traktatów o wzajemnej pomocy zbrojnej z państwami południowoniemieckimi. Kiedy w marcu 1867 roku Francja ponowiła żądania wobec Luksemburga, Bismarck ostro zmienił kurs, odmawiając Francuzom jakiejkolwiek pomocy i podburzając niemieckich polityków oraz dziennikarzy do wzmożenia narodowych uczuć i potępienia zakusów na „starą niemiecką krainę”. W obliczu kryzysu Bismarck wykazał się w pełni swoją legendarną zręcznością. Przeciągał sprawę przez zimę 1866-1867 (kiedy zajęty był zawieraniem sojuszy z państwami południowoniemieckimi) i odrzucił żądania dokładnie w momencie, gdy podpisano owe sojusze, a negocjacje w sprawie utworzenia północnoniemieckiego Reichstagu (parlamentu) wchodziły w rozstrzygającą fazę. Dokładnie jak przewidział Bismarck, francuskie przechwałki w połączeniu z oczywistym znaczeniem Luksemburga (księstwo osłaniało niemieckie terytorium na lewym brzegu Renu) popchnęły nawet najbardziej niechętne państwa niemieckie w objęcia Prus21. W roku 1867 Bawarczycy obiecali 60 000 żołnierzy na wojnę z Francją; niemieccy deputowani jeden po drugim wstawali z miejsc w nowym Reichstagu w uznaniu „silnego kursu” Bismarcka wobec Napoleona III. Przez cały kryzys żałośni francuscy agenci stali na głównym placu Luksemburga, wymachując transparentami i krzycząc „Vive la France! Vive la Napoléon!”. W maju już stamtąd zniknęli, a Luksemburg stał się neutralnym państwem za międzynarodowym porozumieniem. W jego południowy bastion wkopano jedenaście min, po detonacji których pozostały do dziś malownicze ruiny. W Paryżu zapanowała nerwowość. Marszałek Achille Bazaine, który powrócił właśnie z Meksyku, został poinformowany o wydarzeniach w Europie przez generała Charlesa Frossarda, który stwierdził, że wojna z Prusakami „niemal na pewno rozpocznie się w roku 1867”22. Bismarck działał ostrożnie, by nie popchnąć Francuzów na skraj, niemniej jednak zachował „niemiecki honor” i skutecznie ugasił większość antypruskich nastrojów w Niemczech23.

Rok 1868 przyniósł drugi kryzys francusko-niemiecki, również częściowo spreparowany przez Bismarcka by sprowokować Francuzów i przyspieszyć zjednoczenie Niemiec. Bismarck negocjował traktaty obronne z państwami południowoniemieckimi w tajemnicy i jednostronnie. Nigdy nie konsultował się z Francuzami, na który to warunek naciskał Ludwik Napoleon w 1866 roku. W roku 1868 Bismarck zacieśnił więzi z południem Niemiec tworząc ogólnoniemiecki Zollparlament („parlament celny”). Ponieważ podczas negocjacji w sprawie zawieszenia broni w 1866 roku Napoleon III zabronił Prusom zawarcia związku z państwami południowoniemieckimi, Zollparlament został w Paryżu uznany za kolejne wyzwanie rzucone francuskiemu zwierzchnictwu. Cesarz zareagował na tę prowokację przedłużając o tydzień manewry letnie armii francuskiej i ostrzegając Bismarcka, że wchłonięcie któregokolwiek z państw południowoniemieckich – Bawarii, Wirtembergii czy Badenii – zostanie w Paryżu potraktowane jako casus belli24. Jedząc obiad w towarzystwie swoich oficerów w Châons we wrześniu 1868 roku, Napoleon III wzniósł toast reńskim winem, wskazał na wschód i rzekł: „Panowie, mam nadzieję, że wy sami będziecie wkrótce prowadzić winobranie”25. Podobnie jak w przypadku sprawy Luksemburga, to francuskie potrząsanie szabelką było spełnieniem wszystkich nadziei Bismarcka. Kiedy zdenerwowany deputowany w Reichstagu porównał rozrastającą się armię francuską do „lawiny, która w razie najmniejszego zakłócenia stoczy się w dół”, Bismarck w teatralnym stylu odparł, że „odwołanie do strachu nigdy nie znajdzie posłuchu w niemieckich sercach”. Słowa te powitano grzmiącym aplauzem. Deputowani z całych Niemiec popierali Bismarcka, podobnie jak opinia międzynarodowa. Pisząc w roku 1870, angielski dziennikarz wyraził zdumienie większości Europejczyków wobec dziwnego poparcia Ludwika Napoleona dla państw południowoniemieckich: „Dziwi zauroczenie Cesarstwa – Cesarstwa, które przedstawiało się jako orędownik wszelkich narodów – zawierającego sojusz z zepsutymi dworami i opierającego sukces na starych tradycjach dziedzicznych”26.

Wojna nie wybuchła wiosną 1869 roku. Wynikało to częściowo z faktu, że Napoleon III potrzebował więcej czasu na przygotowanie armii, a częściowo z tego, że Bismarck – jakkolwiek zmierzał ku rozwiązaniu kwestii narodowej – nadal wątpił w lojalność państw południowoniemieckich27. Chociaż Bawaria i Wirtembergia przystąpiły do Zollparlament i podpisały sojusze wojskowe z Prusami, ich ostrożne rządy uważały te kroki za zakończenie, nie zaś początek sprawy. Chciały handlu z Prusami i przystąpienia do wspólnej obrony Niemiec, nalegały jednak na polityczną niezależność. Jak ujął to premier w Stuttgarcie: „Wirtembergia chce pozostać Wirtembergią dopóki może”28. Jeśli zachowałyby niepodległość, południowe królestwa miałyby możliwość przyłączenia się do wojny Prus z Francją lub pozostania na uboczu i odpowiadała im taka swoboda ruchów. Z pewnością nie odpowiadało to generałowi Moltkemu, który próbował stworzyć ogólnoniemiecką armię, na którą można byłoby liczyć w każdej ewentualności. Podczas wizyty w Bawarii w 1868 roku, szef pruskiego sztabu generalnego dał upust swojej frustracji: „Ci ludzie muszą zrozumieć, że ich przyszłość spoczywa w naszych rękach, oraz że jesteśmy w stanie wyrządzić zarówno wiele dobrego, jak i wiele złego”29. Bismarck był bardziej dyplomatyczny. Zamiast konfrontacji z Niemcami z południa, oparł swoje plany zjednoczeniowe „na kierunku oraz szybkości, z jaką zmienia się opinia publiczna w południowych Niemczech”. Nie był demokratą, lecz dostrzegał, że musi stworzyć społeczny nacisk na zjednoczenie, który popchnie ociągające się rządy południowoniemieckie w objęcia Berlina. Ciągle powracał do myśli, którą wyraził po raz pierwszy rok wcześniej: „Jest tylko jeden sojusznik dla Prus: lud niemiecki”30. Chociaż książęta, żołnierze i biurokraci z południowych Niemiec byli żywotnie zainteresowani w pozostaniu poza Prusami, miliony mieszkańców tego obszaru chciały państwa narodowego, które mogły im dać tylko Prusy31.

Podczas gdy Bismarck szukał sposobów, by przebić skorupę południowoniemieckiej polityki i dotrzeć do mas, Napoleon III stanął w obliczu odwrotnego problemu: żywiołowo demokratycznej Francji, która zdawała się dążyć do osłabienia jego władzy cesarskiej bądź też przegłosowania jej zniesienia. Konserwatyści uważali go za zbyt liberalnego, a liberałowie – za zbyt konserwatywnego. Większość była zgodna co do tego, że uczynił zbyt mało, by powstrzymać pruskie zagrożenie. Poczytni eksperci, tacy jak Hippolyte Taine i Lucien Prévost-Paradol, ostrzegali przed upadkiem Francji oraz zmierzchem Prus, Rosji i Ameryki. „Francja marnieje na swoich ruinach, pozbawiona honoru i potęgi”32