Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Czy religia powinna być nauczana w szkołach? Ta kwestia pojawia się w dyskusji publicznej w Polsce od dziesięcioleci i jest żywo komentowana także i dziś. Jednak w okresie PRL pomiędzy władzą komunistyczną a Kościołem katolickim doszło do sporu, za którym stało o wiele więcej niż tylko rozmowy na temat kształtu edukacji szkolnej.
Rozgrywał się konflikt o to, jakich wartości i przekonań powinna być uczona młodzież. Walka o rząd dusz. Prawdziwa wojna o młodych!
Dlaczego religia w szkole tak bardzo przeszkadzała władzy? Jak starano się zniechęcać uczniów do jej nauki i praktykowania? Co komuniści chcieli zaproponować młodzieży zamiast katechezy?
To tylko kilka z pytań, na które odpowiedź poznasz kupując tego e-booka. Dowiedz się jakie represje spotykały katechetów. Przeczytaj jak na zabiegi komunistycznych władz reagował Kościół katolicki. Sięgnij po e-booka „Wojna o młodych. Kościół i komuniści w walce o religię w szkołach średnich 1945–1961”!
Mateusz Rutkowski — absolwent historii na Uniwersytecie Łódzkim, nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie starający się przekonać młodzież, że dzięki znajomości przeszłości łatwiej zrozumieć i wpływać na pogmatwaną teraźniejszość. Interesuje się dziejami powojennej Polski, biografiami postaci tego okresu oraz historią dydaktyki.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 84
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
abp
arcybiskup
AL
Armia Ludowa
bp
biskup
ChTPD
Chłopskie Towarzystwo Przyjaciół Dzieci
GL
Gwardia Ludowa
kard.
kardynał
KC
Komitet Centralny
KM
Komitet Miejski
KPP
Komunistyczna Partia Polski
ks.
ksiądz
KUL
Katolicki Uniwersytet Lubelski
KZMP
Komunistyczny Związek Młodzieży Polskiej
MBP
Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego
NKWD
Ludowy Komisariat Spraw Wewnętrznych (z ros. Narodnyj Komissariat Wnutriennich Dieł)
NRD
Niemiecka Republika Demokratyczna
OMTUR
Organizacja Młodzieży Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego
ONR
Obóz Narodowo-Radykalny
PKWN
Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego
płk
pułkownik
PPR
Polska Partia Robotnicza
PPRN
Prezydium Powiatowej Rady Narodowej
PPS
Polska Partia Socjalistyczna
PRL
Polska Rzeczpospolita Ludowa
PSL
Polskie Stronnictwo Ludowe
PZPR
Polska Zjednoczona Partia Robotnicza
RP
Rzeczpospolita Polska
RTPD
Robotnicze Towarzystwo Przyjaciół Dzieci
SAiW
Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli
TON
Tajna Organizacja Nauczycielska
TPD
Towarzystwo Przyjaciół Dzieci
TRJN
Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej
TSŚ
Towarzystwo Szkoły Świeckiej
UB
Urząd Bezpieczeństwa
UW
Uniwersytet Warszawski
ZHP
Związek Harcerstwa Polskiego
ZMP
Związek Młodzieży Polskiej
ZMW
Związek Młodzieży Wiejskiej
ZNP
Związek Nauczycielstwa Polskiego
ZSRR
Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich
My z Tobą Boże rozmawiać chcemy
lecz „Vater unser” nie rozumiemy
i nikt nie zmusi nas tak Ciebie nazywać
boś Ty nie Vater, lecz Ojciec nasz
Tak pisały w swoich zeszytach w 1901 r. wrzesińskie dzieci. Chyba każdy z nas już w szkole podstawowej na lekcjach historii słyszał o bohaterskich wielkopolskich uczniach i uczennicach, którzy sprzeciwili się niemieckiemu zaborcy i zaprotestowali przeciw germanizacji szkolnictwa oraz modlitwie i nauce religii w języku niemieckim. Choć może to zabrzmieć banalnie, to warto jednak przypomnieć, że pewne mechanizmy życia społeczno-politycznego zaobserwowane na przestrzeni dziejów niezwykle często lubią się powtarzać…
Po II wojnie światowej Rzeczpospolita Polska (a od 1952 r. Polska Rzeczpospolita Ludowa) znalazła się w tzw. bloku wschodnim – grupie państw ściśle podporządkowanych komunistycznemu Związkowi Radzieckiemu. Przejmowanie władzy przez marionetki wierne Kremlowi, wydawanie wyroków śmierci na działaczy opozycji, fałszowanie wyborów, uchwalanie ustaw zasadniczych wzorowanych na sowieckiej – wszystko to stało się ponurą rzeczywistością Europy Środkowo-Wschodniej lat 40. i 50.
Uczniowie Państwowego Gimnazjum i Liceum im. Stefana Batorego przy ul. Myśliwieckiej 6 w Warszawie, ok. 1947–1950 r.
Rządzący Rosją Sowiecką (a de facto i całym wschodnim blokiem) Józef Stalin znany był ze swojego wrogiego stosunku do religii, którą wielokrotnie nazywał opium dla mas. Za czasów jego dyktatury w ZSRR większość świątyń została zamknięta, z przestrzeni publicznej zniknęły wszelkie przejawy kultu, setki tysięcy duchownych trafiło do więzień, z których nigdy już nie wyszło, a zastraszeni ludzie panicznie wręcz bali się przyznawać do wiary. Podobnie inne państwa związane przymusowym sojuszem z ZSRR miały stać się w założeniu państwami ateistycznymi.
Jak można było to osiągnąć? Jak ulepić nowe pokolenie, które raz na zawsze odrzuciłoby Boga i chrześcijańskie wartości? Zadajmy sobie najpierw pytanie, w jaki sposób i gdzie młody, dopiero poznający życie człowiek uczył się zasad wiary. Dla jednych był to pacierz odmawiany wieczorem z rodzicami (podczas którego kolana z każdą minutą dokuczają coraz bardziej), dla innych udział w pierwszych mszach świętych (z których – nadal jeszcze odprawianych po łacinie – często niewiele dało się zrozumieć), a dla jeszcze innych były to dopiero pierwsze lekcje religii w szkole. Wniosek więc nasuwa się sam – religia ze szkół po prostu musiała zniknąć.
Tylko jak sprawnie dokonać tego w państwie, w którym ponad 90% obywateli deklaruje swoje przywiązanie do wiary?
Zanim ukazane zostaną meandry wojny o katechizację w peerelowskich szkołach średnich, konieczne jest naszkicowanie Czytelnikowi nieco szerszego historyczno-politycznego tła skomplikowanych i napiętych stosunków komunistycznych władz państwa polskiego z Kościołem katolickim od końca II wojny światowej do lat 60. XX w. Jednak z racji na złożoność i obszerność problemu trzeba się niestety ograniczyć jedynie do zarysowania najważniejszych wydarzeń, które bezsprzecznie wpłynęły na relacje pomiędzy oboma podmiotami w okresie powojennym.
Według danych m.in. Głównego Urzędu Statystycznego po licznych perturbacjach związanych z wojenną zawieruchą, zmianą granic i migracjami ludności w 1946 r. terytorium Polski zamieszkiwało ok. 23,6 mln osób. Prawie 98% z nich deklarowało się jako wyznawcy rzymskiego katolicyzmu. Dla porównania liczba członków komunistycznej Polskiej Partii Robotniczej w końcu tego samego roku (notabene po akcji masowego werbowania rozpoczętej w lutym) wynosiła ponad 550 tys. – jak podaje wybitna badaczka tego okresu prof. K. Kersten. Zaraz po wojnie władza ludowa zdawała sobie sprawę z tego, że jest jeszcze zbyt słaba, aby móc wydać otwartą wojnę Kościołowi, i że zmuszona będzie przez jeszcze jakiś czas do pokojowej z nim koegzystencji. Kościół bowiem w czasie okupacji stanowił silne oparcie moralne dla społeczeństwa. Ogromnym szacunkiem darzony był metropolita krakowski kard. Adam Stefan Sapieha, który przez wzgląd na swoją nieugiętą postawę wobec zaborcy zyskał miano „Księcia Niezłomnego”. Ludność pamiętała również m.in. powołany przez niego Obywatelski Komitet Pomocy, liczne akcje niesienia wsparcia, darowizny finansowe, próby (udane!) interwencji u władz niemieckich czy ratowanie wielu dzieł sztuki. Znacznym poważaniem cieszył się także działający na emigracji prymas August Hlond, który prowadził ożywioną działalność na polu dyplomatycznym. Poczucie solidarności społeczeństwa z Kościołem wzmagał również fakt wielkich strat osobowych wśród kleru – według danych Episkopatu szacuje się, że tylko spośród księży diecezjalnych zginął co piąty, a to już daje liczbę ok. 2 tys. Po odpowiednim wysondowaniu nastrojów komuniści pozwalali więc na odtwarzanie seminariów duchownych, działalność wydziałów teologicznych na uniwersytetach w Warszawie i Krakowie. Co więcej, pierwszą uczelnią wyższą, która wznowiła działalność w powojennej Polsce, był – co dziś może wydawać się zadziwiające – Katolicki Uniwersytet Lubelski! Na inaugurację pierwszego roku akademickiego przybył z Moskwy do Lublina sam były wicepremier Rosyjskiej Federacyjnej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej Nikołaj Bułganin, będący zaufanym człowiekiem Stalina i ówczesnym pełnomocnikiem przy powołanym przez sowieckiego dyktatora marionetkowym polskim rządzie – PKWN. Nie ograniczano także stanu posiadania Kościoła. W marcu 1945 r. ruszył druk katolickiego „Tygodnika Powszechnego”, pomoc niosła kościelna organizacja charytatywna Caritas, powstawały też katolickie stowarzyszenia młodzieżowe.
Otwarcie szkoły na warszawskim Bródnie, 1949 r.
Jednak taki stan rzeczy był tylko przejściowy. W ateistycznej ideologii komunistycznej nie ma bowiem miejsca ani dla religii, ani dla tak silnej i rozwiniętej jak Kościół suwerennej instytucji. Już 12 września 1945 r. Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej podjął uchwałę, która wskutek jednostronnego zerwania przez Stolicę Apostolską rozwiązywała konkordat z 1925 r., regulujący stosunki pomiędzy Stolicą Świętą a Rzeczpospolitą Polską. Watykan miał złamać artykuły IX i XII traktatu poprzez m.in. powierzenie administracji nad diecezją chełmińską w grudniu 1939 r. niemieckiemu biskupowi Gdańska – Karolowi Splettowi. Powoływano się także na fakt, że Watykan nadal uznawał rząd londyński, który – co trzeba stanowczo podkreślić – legalnie działał na emigracji od 1939 r. Przy tej okazji zainicjowano również nagonkę na papieża Piusa XII, zarzucając mu brak jednoznacznego potępienia działań nazistowskich Niemiec. Rozpoczęto także liczne ataki w prasie na ordynariuszy niemieckich, których diecezje po zmianie granic znalazły się w Polsce. Choć ze względu na przesiedlenia ludności niemieckiej wszyscy niemieccy biskupi na ziemiach polskich zrzekli się swoich funkcji, a na ich miejsce prymas Hlond (wyposażony w specjalne papieskie pełnomocnictwa) powołał polskich administratorów, władze nie uznały tych nominacji, gdyż — jak same tłumaczyły — nie miały na nie wpływu.
Nad coraz bardziej palącą kwestią ograniczenia wpływów Kościoła katolickiego komuniści pochylili się po wygranej zmonopolizowanego przez nich Bloku Demokratycznego w sfałszowanych wyborach parlamentarnych 1947 r. Władza, zdająca sobie sprawę z niemożliwości całkowitej eliminacji przeciwnika, starała się stosować do zasady: dziel i rządź. Jeszcze w październiku 1947 r. nowy premier Józef Cyrankiewicz oskarżył w sejmie Kościół o przeciwdziałanie stabilizacji politycznej. W tym samym miesiącu Dyrektor Departamentu V Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego (zajmującego się m.in. zwalczaniem opozycji), oskarżana o stosowanie na więźniach wyrafinowanych tortur, płk Julia Brystygier, przedstawiła funkcjonariuszom plan rozbudowania siatki agentów, którzy mieli „rozpracowywać” kapłanów i instytucje kościelne. Urząd Bezpieczeństwa rozpoczął pełną inwigilację środowiska kapłańskiego. Zaczęto choćby zakładać teczki alumnom w seminariach duchownych. Przeprowadzono także rozmowy z wyselekcjonowaną wcześniej grupą księży, którzy skłonni byli publicznie skrytykować list pasterski Episkopatu z 28 września 1947 r., w którym biskupi w odpowiedzi na zaostrzającą się na nich nagonkę w prasie sprzeciwiali się wzrastającej zuchwałości bluźnierców, którzy w sposób coraz bardziej natarczywy czynią przedmiotem żartu (…) obrzędy religijne, zwyczaje i obyczaje chrześcijańskie.
Szczególnie niebezpieczny dla wewnętrznej jedności Kościoła okazał się tzw. ruch „księży patriotów”. Inicjatywa ta zrodziła się w łonie księży będących byłymi więźniami obozów koncentracyjnych. Za swój cel obrali podporządkowanie się władzom komunistycznym i uniezależnienie polskiego Kościoła od Watykanu. Zamysł utworzenia ruchu zrodził się na spotkaniu księży we Włocławku w październiku 1949 r., już trzy miesiące później zaś utworzyli oni Komisję Księży przy Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Kapłani ostro atakowali Episkopat, a zwłaszcza nowego prymasa Stefana Wyszyńskiego, mianowanego po śmierci kard. Hlonda w 1948 r. Postulowali również usunięcie z urzędów kościelnych księży nieprzyjaźnie nastawionych do władzy. Swoje tezy głosili na łamach pisma „Głos Kapłana”. Wśród „księży patriotów” częste było donosicielstwo – przekazywanie materiałów ośmieszających i dyskredytujących wybranych duchownych, ale także informacji związanych z funkcjonowaniem Kościoła i osobami zajmującymi wyższe stanowiska kościelne. W szczytowym okresie, przypadającym na 1954 r., do kręgu „księży patriotów” należało – według danych zebranych przez prof. A. Dudka – ok. 10% kapłanów. Należy jednak dodać, że nie wszyscy księża zgadzali się na współpracę z pobudek ideologicznych. Część z nich była wcześniej szantażowana, przekupywana, a część została skuszona możliwościami poprawy warunków bytowych, wyjazdami do sanatorium w celu podratowania zdrowia, podupadającego po pobycie w obozie koncentracyjnym, itp.