Uzyskaj dostęp do ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
Gdy państwem rzymskim wstrząsały różne burze wewnętrzne, ta część Żydów, która zawsze myślała o zmianie istniejących stosunków, zaczęła wierzyć, iż nastała pora do wzniecenia powstania, zwłaszcza że nie brakło ani rąk, ani środków. Jednych zapalała nadzieja zawładnięcia Wschodem, drugich nękała trwoga z powodu możliwości zerwania z nim kontaktów; jednak w końcu utwierdziło się pośród Żydów mniemanie, że jeśli chwycą za oręż, to natychmiast powstaną zamieszkałe po drugiej stronie Eufratu pokrewne im plemiona, a Rzymianie będą zajęci nie tylko Galami, lecz że również pochłoną ich uwagę wiecznie niespokojni Germanie...
"Wojna żydowska" to dzieło napisane przez Józefa Flawiusza, żydowskiego historyka i żołnierza, który żył w I wieku naszej ery.
Książka ta opowiada o konflikcie między Żydami a Rzymianami, zwłaszcza w latach 66–73 n.e.
Mimo że niektóre szczegóły mogą być dyskusyjne z perspektywy współczesnych historyków, "Wojna żydowska" Józefa Flawiusza jest ważnym źródłem informacji o tamtych wydarzeniach zarówno dla badaczy, jak i czytelników zainteresowanych tym okresem.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 595
1. Kiedy Antioch Epifanes walczył z Ptolemeuszem VI o panowanie nad całym obszarem Syrii, powstały między możnowładztwem żydowskim spory o wpływy, którą to chwilę wyzyskał jeden z arcykapłanów imieniem Oniasz i wypędził z Jerozolimy synów Tobiasza. Ci, schroniwszy się do Antiocha, prosili go, aby wkroczył do Judei, a im powierzył dowództwo nad wojskiem. Król, który już od dawna nosił się z podobnymi zamiarami, przystał na to chętnie, uderzył ze znacznymi siłami na Jerozolimę, wziął ją szturmem, wymordował znaczną ilość stronników Ptolemeusza, oddał miasto na pastwę żołnierstwa, a nawet zrabował świątynię, zawiesiwszy na trzy lata i sześć miesięcy składanie ofiar. Wtedy arcykapłan Oniasz zbiegł do Ptolemeusza, a ten pozwolił mu w obwodzie heliopolitańskim zbudować mieścinę niby drugą Jerozolimę oraz świątynię na jerozolimskiej wzorowaną.
2. Antiochowi wszelako nie wystarczyło ani tak nadspodziewane zajęcie miasta, ani splądrowanie, ani nawet okrutna rzeź, lecz mszcząc się jeszcze za trudy oblężenia i puszczając wodze przyrodzonej swawoli, nie pozwalał Żydom obrzezywać noworodków, czym naruszył zakon żydowski, oraz zmuszał ich do składania na ołtarzu ofiar z wieprzowiny. Przeciw temu zawrzał ogół, ale najznakomitsi obywatele zostali straceni. W dodatku naznaczony przez Antiocha dowódca załogi jerozolimskiej imieniem Bakchides, bardziej krwiożerczy niż jego pan i dzięki naturze swojej dalej jeszcze od niego we wszystkim idący, brał na tortury po kolei wszystkich znakomitszych obywateli, grożąc im codziennie zburzeniem miasta, aż wreszcie nadmiar tych krzywd tchnął w prześladowanych żądzę zemsty.
3. I wtedy to Mateusz, syn Hasmoneusza, jeden z kapłanów wsi Modeein, uzbroiwszy siebie i synów, a miał ich pięciu, zabił Bakchidesa. Natychmiast potem, obawiając się licznej załogi, uszedł w góry. Ale gdy skupiła się dokoła niego liczna rzesza, nabrał odwagi, wyszedł z ukrycia, pobił wodzów Antiocha w walnej bitwie i wygnał ciemiężców z kraju. Wdzięczni obywatele za to zrzucenie obcego jarzma obrali go władcą swoim; on zaś, umierając, zdał rządy najstarszemu synowi imieniem Juda.
4. Ten tedy, przypuszczając z góry, że po takim obrocie rzeczy Antioch bynajmniej nie będzie spoczywał, zebrał wojsko z obywateli i zawarł z Rzymianami pierwsze przymierze, a gdy Epifanes wtargnął do kraju, odparł go, zadawszy mu poważną klęskę. Ośmielony tym powodzeniem, rzucił się na przebywającą dotąd w Jerozolimie załogę i wyparł ją z Górnego Miasta do Dolnego, które zwano Akra; następnie zajął świątynię, oczyścił cały jej obszar, opasał murem, na miejsce zbezczeszczonych sprzętów liturgicznych postarał się o inne, zbudował nowy ołtarz i przywrócił składanie ofiar. Zaledwie jednak Żydzi odetchnęli i zaledwie trochę się nacieszyli przywróceniem świętego obrządku, umiera Antioch, a dziedzicem jego tronu i jego nienawiści względem Żydów zostaje jego syn, również zwany Antioch.
5. Ten na czele pięćdziesięciu tysięcy piechoty, pięciu tysięcy konnicy i osiemdziesięciu słoni wkracza do Judei, posuwając się w stronę gór. Zdobywszy miasteczko Betsuron w pobliżu Betsacharii, natyka się na Judę i jego wojsko. Nim jednak przyszło do bitwy, brat Judy Eleazar, dojrzawszy olbrzymiego słonia, dźwigającego wielką wieżę i ozdobionego złocistym rzędem, mniemając, że na nim jedzie sam Antioch, przedziera się przez szeregi nieprzyjacielskie i dobiega do owego słonia. Nie mogąc sięgnąć orężem domniemanego króla, płata słoniowi brzuch, ten zaś, padając, przygniata go na śmierć swoim cielskiem, czym właściwie ów Eleazar niczego nie dokonał, tylko, poświęcając życie dla sławy, padł ofiarą zuchwałego przedsięwzięcia. Na słoniu zresztą siedział prosty żołnierz; a gdyby nawet znajdował się na nim przypadkowo sam Antioch, napad ów nie dawał śmiałkowi żadnych innych widoków prócz głośnej śmierci. Dla brata jego było to niejako wskazówką, jaki obrót weźmie bitwa; Żydzi bowiem dość długo i dość mężnie czoło stawiali, ale niebawem przechyliła się szala szczęścia wojennego na stronę zastępów królewskich, które będąc w przeważającej sile, zadały Judzie straty ciężkie i zmusiły go, że z niedobitkami cofnął się do toparchii Gofna. Antioch zaś ruszył na Jerozolimę, którą jednak z powodu braku żywności po kilku dniach opuścił, zostawiając w niej wedle swego mniemania dostateczną załogę, sam zaś z resztą wojska podążył na leże zimowe do Syrii. 6. Po oddaleniu się króla Juda nie spoczął, lecz zebrawszy garnących się do niego licznie obywateli oraz niedobitków walki ostatniej, natarł powtórnie pod wsią Akedasa na wodzów Antiocha, wszelako, choć walczył świetnie i zadał nieprzyjacielowi poważne straty, legł na polu bitwy.
1. Po Judzie nastąpił jego brat Jonates, który wszystkie sprawy swoich rodaków załatwiał z wielką ostrożnością, zawarł przymierze z Rzymianami, czym stanowisko swoje wzmocnił, wreszcie pogodził się z młodym Antiochem. Ale i to nie zabezpieczyło go dostatecznie. Tyran Tryfon, opiekun młodego Antiocha, nastając na życie tegoż i chcąc przede wszystkim zgładzić jego przyjaciół, napadł podstępnie na Jonatesa, gdy ten z nielicznym orszakiem udał się do przebywającego w Ptolemaidzie Antiocha, wziął go w niewolę, a następnie ruszył z wojskiem przeciwko Żydom. Ale Szymon, brat uwięzionego, pobił go. Rozjątrzony Tryfon kazał Jonatesa zgładzić.
2. Wtedy Szymon chwycił rządy w dzielne ręce, zdobył pobliską Gazarę, Joppę i Jamneę, zburzył Akrę, a załogę jej wziął do niewoli. Potem sprzymierzył się z Antiochem przeciwko Trytonowi, którego ten przed wyruszeniem na Medów obległ w Dor. Ale choć Szymon pomógł Antiochowi obalić Tryfona, nie zdołał ujść jego chciwości; Antioch wysłał niebawem wojsko pod wodzą Kendebajosa celem spustoszenia Judei i pojmania Szymona. Ale ten pomimo sędziwego wieku chwycił za oręż jak młodzieniec; wysławszy na Kendebajosa synów z siłami głównymi, sam na czełe reszty zaszedł wroga z tyłu; poczyniwszy w górach różne zasadzki i przeciąwszy wszystkie drogi, odniósł świetne zwycięstwo, a lud natychmiast wybrał go na arcykapłana. Tym sposobem wybawił Żydów spod panowania Macedończyków, które trwało sto siedemdziesiąt lat.
3. Ale i Szymon został podstępnie zabity na uczcie przez własnego zięcia Ptolemeusza, który prócz tego wtrącił do więzienia jego żonę z dwoma synami, na trzeciego zaś Jana, zwanego także Hyrkanem, nasłał skrytobójców. Młodzieniec jednak w porę uprzedzony podążył do Jerozolimy, licząc na to, że lud przez pamięć dla niespożytych zasług ojca weźmie go w obronę przed Ptolemeuszem. Ten pospieszył także do Jerozolimy i chciał wkroczyć do miasta przez drugą bramę; wszelako lud, który się już o wszystkim dowiedział i stanął po stronie Hyrkana, nie wpuścił go do miasta. Wtedy Ptolemeusz udał się do twierdzy Dagon, która razem z szeregiem innych twierdz góruje nad Jerychem; Hyrkan zaś, objąwszy po ojcu godność arcykapłana i złożywszy Bogu ofiarę, wyruszył pospiesznie na Ptolemeusza, aby wyrwać z jego rąk matkę i braci.
4. Ale chociaż przystąpił do oblężenia twierdzy na czele przeważających sił, Ptolemeusz umiał go w okrutny sposób obezwładnić. Ilekroć bowiem czuł, że wskutek naporu wojsk zastępy jego się chwieją, sprowadzał na mury matkę i braci Hyrkana, kazał ich chłostać do krwi w obliczu wojsk i samego Hyrkana, krzycząc w dodatku, że strąci ich z muru, jeżeli Hyrkan natychmiast nie zaniecha oblężenia. W tak srogich chwilach wszelki gniew ustępował z duszy Hyrkana; serce jego targał ból i okropny lęk. Ale matka, której nie zdołały przełamać ani chłosty, ani pogróżki niechybnej śmierci, wyciągała z murów ręce do syna, zaklinając go, aby nie dawał się zmiękczyć widokiem jej boleści, aby nie ustępował potworowi i wywarł na nim pomstę za pohańbienie całej rodziny, bo wtedy śmierć z ręki Ptolemeusza będzie dla niej słodsza niż nawet nieśmiertelność. Ilekroć tedy Jana zagrzało bohaterstwo matki i jej zaklęcia, rzucał się na miasto niby miotany szałem; skoro jednak rozpoczynało się ponownie chłostanie jej na murach, tracił ducha, zawieszał bój i tarzał się z boleści. W ten sposób oblężenie przeciągało się, a tymczasem nastał rok ugorny, to jest ów siódmy rok, który Żydzi tak święcą jak siódmy dzień w tygodniu. Wojsko oblegające musiało ustąpić, a Ptolemeusz, zabiwszy matkę i braci Jana, schronił się do Zenona Kotylasa, tyrana Filadelfii .
5. Tymczasem Antioch, wciąż jeszcze wściekły z powodu klęski, zadanej mu przez Szymona, wkroczył do Judei i obległ Hyrkana w Jerozolimie. Ten jednak, sięgnąwszy do grobu Dawida, najbogatszego spomiędzy królów, jacy kiedykolwiek byli, dobył stamtąd przeszło trzy tysiące talentów, za trzysta skłonił Antiocha do ustąpienia, a za resztę zgromadził wojska najemne – a był pierwszym Żydem, który to uczynił.
6. Gdy następnie Antioch wyruszył przeciwko Medom, nadarzyła się Hyrkanowi stosowna chwila do zemsty; napadł bezzwłocznie na miasta syryjskie, które, jak słusznie przypuszczał, nie były strzeżone przez załogi. Zajął Medabę, Samagę, wraz z sąsiednimi miastami, potem Sykimę i Argarizein, opanował także Chutajczyków, mieszkających dokoła świątyni, zbudowanej na wzór jerozolimskiej. Zdobył także wiele miast idumejskich, między innymi Adoreos i Marysę.
7. Następnie pociągnął do Samarii, gdzie obecnie stoi zbudowane przez króla Heroda miasto Sebaste; otoczywszy je ze wszystkich stron, zdał dowództwo nad oblężeniem dwom synom swoim, Arystobulowi i Antygonowi. Ci przycisnęli miasto tak silnie, że niebawem brakło tam żywności, a ludzie jedli z głodu, co popadło pod rękę. Oblężeni wezwali na pomoc Antiocha Aspendiosa, który wprawdzie chętnie pospieszył na odsiecz, ale został przez Arystobula pobity. Bracia ścigali go aż do Scytopolis; on im jednak uszedł; więc wrócili do Samarii, oblegli miasto powtórnie, zdobyli, zburzyli, a mieszkańców sprzedali w niewolę. Nie spoczywając po tych powodzeniach, ruszyli z wojskiem pod Scytopolis, zburzyli to miasto i spustoszyli cały kraj aż po górę Karmel.
8. Lud jednak począł zawistnym okiem patrzyć na zwycięstwa Jana i jego synów. Jęły się zbierać gromady i wystąpiły nawet do otwartej walki, ale zostały pobite. Resztę dni swoich Jan przeżył w niezamąconym szczęściu: umarł po trzydziestu trzech latach świetnego panowania, pozostawiając pięciu synów, prawdziwy wybraniec losu, który nie zaznał nigdy srogich jego przeciwności. Jan złączył w sobie trzy najwyższe zaszczyty: godność władcy, arcykapłana i proroka. A tak go sobie Bóg upodobał, że tajnie przyszłych zdarzeń nigdy nie były jego oczom zakryte, gdyż nawet dwom najstarszym synom przepowiedział, iż nie będą się długo cieszyli panowaniem. Tragiczny ich koniec warto opisać choćby dla wykazania, jak różne szczęście może przyświecać ojcu i jego potomstwu.
1. Po śmierci Hyrkana starszy z braci, Arystobul, objąwszy rządy ogłosił się królem, a był pierwszym Hasmonejczykiem, który skroń swą przyozdobił diademem. Stało się to w czterysta siedemdziesiąt jeden lat i trzy miesiące po powrocie ludu z niewoli babilońskiej i osiedleniu się w tych stronach. Arystobul, kochając Antygona, obchodził się z nim jak z równym; innych braci natomiast kazał wtrącić do więzienia. Ponieważ ojciec zdał rządy właściwie nie jemu, lecz matce, i ponieważ z tego powodu miał z nią różne zatargi, przeto obszedł się z nią jeszcze gorzej, bo nie tylko ją uwięził, ale kazał zamorzyć głodem.
2. Takie postępowanie nie wyszło mu jednak na dobre i los srodze się na nim zemścił. Antygon, którego bardzo kochał i który razem z nim sprawował rządy, stał się pastwą oszczerstw, miotanych przez niecnych dworaków. Arystobul z początku nie wierzył oszczercom, bo kochał brata i mniemał, że dworakami kieruje zawiść. Ale razu pewnego zdarzyło się, że gdy Antygon wrócił ze świetnej wyprawy w samo święto, kiedy lud starym obyczajem ku czci Boga stawia namioty, Arystobul był właśnie obłożnie chory. Antygon tedy udał się z przepysznym orszakiem przybocznych swoich hoplitów do świątyni, aby z głębi serca pomodlić się za brata. Z chwili tej skorzystali oszczercy, weszli do króla, donieśli mu o zbrojnym pochodzie Antygona do świątyni, zwracali mu uwagę na zbyt pyszne zachowanie się brata, nielicujące ze stanowiskiem zwykłego właściwie obywatela, w końcu zaś wręcz oświadczyli, że Antygon przy pomocy tego orszaku chce go zamordować, albowiem przykrzyły mu się wspólne rządy i pragnie władzę zagarnąć wyłącznie dla siebie.
3. Tym podszeptom z wolna, acz niechętnie uległ Arystobul; nie chcąc się zdradzić ze swoich podejrzeń, a pragnąc się swoją drogą na wszelki wypadek zabezpieczyć, rozkazał straży przybocznej stanąć w podziemnym krużganku twierdzy, zwanej pierwotnie Baris, a w czasach późniejszych Antonia, w którym mieszkał, do brata zaś posłał wezwanie, aby natychmiast stawił się przed nim bez broni; straży polecił przepuścić go, o ile rzeczywiście zjawi się bez uzbrojenia, w przeciwnym razie usiec go. Teraz królowa z wrogami Antygona z niesłychaną przebiegłością ułożyła taki podstęp: podmówiono posłańców królewskich, aby przekręcili rozkaz króla i oświadczyli Antygonowi, iż król słyszał, jakoby on przywiózł z Galilei wspaniałą zbroję, której król z powodu choroby nie mógł dotąd obejrzeć, że skoro Antygon niebawem na nową podąża wyprawę, niechaj spełni gorące życzenie brata i natychmiast przedstawi mu się w tej zbroi.
4. Antygon, który dotąd nie miał nigdy najmniejszego powodu do podejrzewania brata o nieżyczliwość, ruszył bezzwłocznie do króla w ową zbroję odziany niby na popis wojskowy. Zaledwie jednak wszedł w ciemny chodnik baszty, zwanej Wieżą Stratona, straż przyboczna króla obskoczyła go i usiekła, co dowodzi starej prawdy, że potwarz umie potargać najsilniejsze więzy natury i przyjaźni, a zawiść podeptać najszlachetniejsze uczucia.
5. Tu zaiste zdumienie ogarnia z powodu niejakiego Judy, esseńczyka, którego przepowiednie nigdy nie chybiały, a który ujrzawszy Antygona kroczącego z orszakiem przez świątynię, odezwał się w te słowa do licznych, a zaufanych uczniów swoich: „Biada mi, że żyję, gdy prawda przede mną umarła, a jedna z przepowiedni moich kłamliwą się okazała! Wszakże to oczy moje widzą Antygona, który dziś przecież miał umrzeć! Wedle losu, jaki mu przypadł, winien był dziś polec z ręki skrytobójczej około Wieży Stratona, a ta leży stąd o sześćset stajań, tymczasem jest już godzina czwarta. Zaiste, rzeczywistość urąga proroctwu!”. Po tych słowach starzec zapadł w długą, a gorzką zadumę, gdy niebawem rozeszła się wieść o zamordowaniu Antygona w podziemiu baszty, zwanej jak nadmorska Cezarea Wieżą Stratona. To właśnie zmyliło owego wróżbitę.
6. Skrucha, jaka po spełnieniu tej haniebnej zbrodni ogarnęła chorego Arystobula, pogorszyła stan jego zdrowia, a zgryzoty sumienia tak go żarły, że w końcu pękła mu jakaś żyła i dostał silnego krwotoku. Gdy jeden z nadwornych pacholików, który go doglądał, krew tę wynosił, potknął się jak gdyby z boskiego zrządzenia właśnie w miejscu, gdzie zginął Antygon, a krew mordercy przelała się na ślady krwi zamordowanego.
Świadkowie tego zdarzenia, mniemając, iż pacholik uczynił to umyślnie, krzyknęli ze zgrozy. Król, posłyszawszy wrzawę, zażądał wyjaśnienia; lecz nikt mu go nie chciał udzielić. Wszelako im bardziej się wymawiano, tym król usilniej nalegał, aż wreszcie zagroził, że użyje przymusu. Gdy mu nareszcie prawdę wyznano, jął wzdychać i lejąc łzy rzęsiste, szeptał głosem słabym: „Nie ukryły się zbrodnie moje przed przenikliwym okiem Boga i rychło spotyka mnie kara za pomordowanie krewnych. Dopókiż będzie to skalane ciało więziło duszę, potępioną za to, co uczyniłem z matką i bratem? Mamże im oddawać jako zadośćuczynienie kroplę po kropli krwi mojej? Niechaj ją biorą od razu i niechaj bóstwo dłużej nade mną się nie pastwi, otwierając częściowo żyły moje na przelew ofiarny za umarłych!”. To powiedziawszy, wydał ostatnie tchnienie. Panował zaledwie rok jeden.
1. Wdowa wypuściła braci z więzienia i ogłosiła królem Aleksandra, bo był najstarszy i odznaczał się umiarkowaniem. Ten jednak, objąwszy władzę, kazał natychmiast zamordować jednego z braci, zdradzającego ochotę do panowania, pozostawiając natomiast w spokoju drugiego, który się do spraw publicznych nie mieszał.
2. Wnet potem wyruszył zbrojnie na Ptolemeusza Laturosa, który zajął miasto Azochis; lecz choć mu wielu wojowników ubił, przecież w końcu poniósł porażkę. Gdy jednak Ptolemeusz musiał przed pościgiem matki swej Kleopatry uchodzić do Egiptu, Aleksander wziął szturmem Gadarę, a także Amatus, najważniejszą twierdzę za Jordanem, w której były złożone niezmierne skarby Teodora, syna Zenonowego. Niespodzianie jednak spada z wojskiem Teodor, odbija swoje skarby, zagarnia nawet tabory królewskie i kładzie trupem około dziesięciu tysięcy Żydów. Aleksander dźwignął się niebawem po tej porażce i ruszywszy nad morze zajął Gazę, Rafię i Antedon, które to miasto później przez króla Heroda zostało nazwane Agrypiadą.
3. Nagle podczas pewnego święta powstał przeciwko niemu bunt wśród Żydów; tam w ogóle wszelkie rozruchy powstają zazwyczaj w czasie świąt. Aleksander nie byłby stłumił tego powstania bez najemnego żołnierza. Rozporządzał Pizydami i Cylicyjczykami; Syryjczyków do zaciągu nie brał z powodu ich dziedzicznej nienawiści do narodu żydowskiego. Zasławszy pole trupem przeszło sześciu tysięcy buntowników, wpadł do Arabii, zajął jej obszary, a prócz tego ziemie Galaad i Moabit, na które nałożywszy haracz, podążył znowu na Amatus. Te powodzenia wystraszyły Teodora z twierdzy, którą też Aleksander bez przeszkód zajął i z ziemią zrównał.
4. Zaraz potem musiał stoczyć bitwę z arabskim królem Obaidą, który pod Gaulaną wpędził go w zasadzkę i przyprawił o stratę całego wojska, bo wepchnięte w wąwóz zostało stratowane przez gnane w wielkiej liczbie wielbłądy. Uciekł tedy do Jerozolimy, gdzie wszelako z dawna nienawidzący go naród, a teraz ogromem jego klęski ośmielony, powstał przeciwko niemu. Ale i tym razem Aleksander wziął górę, walczył z powstańcami lat sześć i ubił w ciągu tego czasu pięćdziesiąt tysięcy Żydów. Zwycięstwo, osłabiające tak dotkliwie jego królestwo, nie mogło go cieszyć, chciał tedy pogodzić się z narodem, a dalszego boju zaniechać. Ale niewiele wskórał na tej drodze; naród nienawidził go jeszcze bardziej, a gdy nareszcie spytał o powód tej nienawiści i chciał, aby mu powiedziano, co powinien uczynić dla przejednania Żydów, odpowiedziano mu bez ogródek: „Powinieneś umrzeć”. Ale potem wszystkim, co zaszło, nawet śmierć nie byłaby go z ludem pogodziła. Żydzi wezwali na pomoc Demetriusza Akajrosa. Ten, licząc na poważne korzyści, przybył z wojskiem chętnie, a pod Sykimą Żydzi przyłączyli się do swojego sojusznika.
5. Ale i ze zdwojonym w ten sposób przeciwnikiem Aleksander podjął walkę, mając obok tysiąca jeźdźców osiem tysięcy pieszego najemnika, prócz tego stało po jego stronie jeszcze do dziesięciu tysięcy przychylnych mu Żydów. Siły przeciwników składały się z trzech tysięcy konnicy i z czternastu tysięcy piechoty. Zanim jednak przyszło do bitwy, każdy z królów starał się przez pośredników przeciągnąć wojska przeciwne na swoją stronę, Demetriusz najemników Aleksandra, a Aleksander Żydów Demetriusza. Ale zarówno Żydzi stali twardo przy swoim, jako też i Grecy wiernymi się okazali; przeto nie pozostało nic innego, tylko zdać się na miecz. Bitwę wygrał Demetriusz, aczkolwiek najemne wojska Aleksandra biły się mężnie i dzielnie. Po bitwie zaszła dla obu stron rzecz całkiem oczekiwana. Bo aczkolwiek sami Żydzi przyzywali Demetriusza przeciwko Aleksandrowi i ten go rzeczywiście pobił, nie wytrwali w wierności dla swego sojusznika; a chociaż Aleksander musiał po przegranej chronić się w góry, mimo to z litości nad jego nieszczęściem sześć tysięcy Żydów przeszło na jego stronę. Taki obrót rzeczy odjął odwagę Demetriuszowi. Mniemając, że Aleksander ma znowu cały lud za sobą i będzie dalej walczył, cofnął się ze swoim wojskiem.
6. Pomimo odejścia sił sprzymierzonych jątrzyła się w dalszym ciągu wielka rana niezgody. Aleksander musiał staczać ciągłe walki, póki nie wytępił większości swych przeciwników, a reszty nie zapędził do miasta Bemeselis, a po zburzeniu tego miasta nie osadził ich w lochach jerozolimskich. Teraz gniew jego nie znał miary i kusił go do czynów wprost nieludzkich. W samym środku miasta nakazuje rozpiąć na krzyżach ośmiuset więźniów, a ich żony i dzieci wyrżnąć na ich oczach. Sam zaś w czasie tego widowiska hula i pije ze swymi nałożnicami. Lud ogarnia takie przerażenie, że z nastaniem nocy osiem tysięcy jego przeciwników ucieka z najdalszych nawet krańców Judei i odważa się wrócić dopiero po jego śmierci. W ten sposób późno wprawdzie, zaprowadziwszy w państwie swoim spokój, składa oręż.
7. Ale raz jeszcze wyrywa go ze spoczynku brat Demetriusza Antioch Dionizos, ostatni z rodu Seleucydów. Gdy ten bowiem wyruszył z wojskiem na Arabów, Aleksander kazał od gór pod miastem Antypatris aż do wybrzeża pod Joppą wykopać głęboką fosę i dźwignąć przed nią mur z drewnianymi wieżycami, aby z tej strony utrudnić wszelką napaść. Nie zdało się to jednak na wiele, gdyż Antioch pali wieżyce, zawala fosę i przedziera się z wojskiem naprzód, przebiega całą Judeę, wszelako zemstę nad Aleksandrem odkłada na później, a natomiast dąży przeciwko Arabom. Król arabski, zająwszy dogodniejsze stanowisko, nagłym zwrotem w dziesięć tysięcy konnicy naciera na niego, nim ten zdołał ustawić wojsko swoje w szyk bojowy. Wywiązuje się zacięta walka. Arabowie nacierają zaciekle; wojsko Antiocha stawia mężnie opór, wszelako dopóty, dopóki wódz żyje, a wódz ten nie cofał się nigdy przed największym niebezpieczeństwem i rzucał się śmiało w wir bitwy tam, gdzie trzeba było zachwiane szeregi podeprzeć; gdy tedy poległ, wojsko jego rzuca się do ucieczki, większość w popłochu ginie, reszta zaś, dotarłszy do Kany, pada z wycieńczenia i głodu.
8. Tymczasem mieszkańcy Damaszku, znienawidziwszy Ptolemeusza, syna Mennajosa, wezwali przeciw niemu Areta i oddali mu panowanie nad Celesyrią. Aret ruszył na Judeę, pobił Aleksandra, ale po zawarciu rozejmu wraca. Aleksander zajmuje Pellę, osacza potrójnym murem oblężniczym Gerazę i łakomiąc się na ukryte tam skarby Teodora, bierze miasto szturmem. Zburzywszy Gaulanę, Seleucję i tak zwany Antiochowy Jar, zdobywa silną warownię Gamalę, a ponieważ na Demetriusza, dowódcę wprowadzonej przez niego załogi, lud zanosi skargi liczne, przeto składa go z urzędu, wreszcie po trzech latach nieustannych bojów wraca do Judei. Lud, olśniony tymi zwycięstwami, wita go z uniesieniem. Zaledwie Aleksander odetchnął nieco po trudach obozowych, zapada na zdrowiu. Co cztery dni trzęsie go zimnica; mniema, że się jej pozbędzie, jeżeli się porwie do nowego czynu. Ale podjął wyprawę w porze niestosownej, stracił rychło resztę sił w niezwykłych trudach bojowych i umarł. Śmierć zaskoczyła go w chwili, kiedy wrzał dokoła zamęt bojowy. Panował dwadzieścia siedem lat.
1. Rządy zdał w ręce swej małżonki Aleksandry w przypuszczeniu, że Żydzi będą jej słuchali chętniej niż kogokolwiek bądź, bo występując zawsze przeciwko jego okrucieństwom i bezprawiom, zyskała sobie rzeczywiście przychylność ludu. Nadzieje te nie były złudne; kobieta dzięki rozgłośnej pobożności zdołała silnie usadowić się na tronie. Pilnie strzegła starego obyczaju i zaraz w początkach swego panowania złożyła z urzędu wszystkich, którzy popełnili różne wykroczenia. Mając po Aleksandrze dwóch synów, starszego Hyrkana uczyniła arcykapłanem, zarówno ze względu na jego wiek, jak i gnuśne jego usposobienie; przypuszczała bowiem, że nie zechce się mieszać do spraw publicznych. Drugiego zaś syna, Arystobula, bardziej krewkiego, odsunęła całkiem od publicznego życia.
2. Za jej rządów doszli do wielkiego znaczenia faryzeusze, jedna z sekt żydowskich, ludzie bardzo nabożni i bardzo biegli w Zakonie. Bogobojna Aleksandra darzyła ich niepomiernie swymi względami. Ludzie ci, obałamuciwszy umysł kobiecy, po niejakim czasie sami właściwie rządzili i kogo chcieli, skazywali na wygnanie lub z wygnania odwoływali, więzili lub wypuszczali na wolność. Cała rozkosz władzy im się w rzeczywistości dostała, gdy tym czasem władzy tej ciężary i przykrości spadały na Aleksandrę. Była to zresztą kobieta, która istotnie dorosła do stanowiska, jakie los jej wyznaczył; zwracała baczną uwagę na pomnożenie siły zbrojnej, zdwoiła ją, skupiła znaczne zastępy najemników, czym nie tylko wzmocniła bojową odporność ludu, ale zarazem trzymała na wodzy władców ziem sąsiednich. Ona rządziła wszystkimi, a faryzeusze nią.
3. Dlatego też ich należy obarczyć odpowiedzialnością za śmierć niejakiego Diogenesa, męża znakomitego, a przyjaciela zmarłego Aleksandra. Wedle oskarżeń faryzeuszów miał on namówić króla do ukrzyżowania owych ośmiuset. Skłonili też królową do ukarania śmiercią jego i wszystkich innych, którzy w sprawie tej ręce umaczali. Nabożna królowa we wszystkim im ulegała; oni zaś skazywali na śmierć każdego, kto im zawadzał. Ci, którym ze strony faryzeuszów groziło niebezpieczeństwo, udali się ze sprawą do Arystobula, a ten nakłonił matkę, aby nie szafowała w podobny sposób życiem obywateli i winnych co najwyżej skazała na wygnanie. Następuje ułaskawienie, a wygnańcy rozpraszają się po kraju. Teraz Aleksandra pod pozorem, że Ptolemeusz wciąż jeszcze uciska Damaszek, posyła wojsko na to miasto i zajmuje je bez szczególnych trudności. Gdy Tigranes, król Armeńczyków, obległ w Ptolemaidzie Kleopatrę, mocą układów i podarków stara się go nakłonić do ustąpienia; ten jednak niebawem sam to czyni wskutek zamieszek, jakie powstały w Armenii przez wtargnięcie Lukullusa.
4. Tymczasem Aleksandra rozchorowała się, a młodszy jej syn Arystobul, uważając, iż nadeszła pora właściwa, przy pomocy licznej drużyny, którą pociągała jego ognista natura, zajmuje wszystkie warownie, rabuje ich skarbce, za te pieniądze werbuje najemników i ogłasza się królem. Gdy Hyrkan z tego powodu zaczyna szerzyć skargi, litująca się nad nim matka każe żonę i dzieci Arystobula uwięzić w Antonii; była to twierdza warowna, przytykająca od strony północnej do świątyni, zwana dawniej Baris, a później za panowania Antoniusza przezwana jego imieniem. Zanim jednak Aleksandra zdołała wziąć się do ścigania Arystobula za wydarcie berła bratu, umarła po dziewięciu latach panowania.
1. Właściwym następcą był Hyrkan, którego matka jeszcze za życia na to wyznaczyła, ale Arystobul przewyższał go dzielnością i rozumem. Gdy bracia stoczyli ze sobą pod Jerychem walkę o panowanie, wielu stronników opuściło Hyrkana i poszło za Arystobulem. Hyrkan ze swoim zastępem chroni się do Antonii, gdzie chwyta zakładników, którymi były dzieci Arystobula i jego żona. Nim jednak przyszło do dalszych groźnych zatargów, Hyrkan porozumiał się z bratem w tym duchu, że zrzeknie się tronu na rzecz jego, byle mu oddawano honory królewskiego brata. Bracia zawarli ze sobą zgodę, uściskali się w świątyni na oczach ludu i zamienili mieszkania; Arystobul sprowadził się do pałacu królewskiego, a Hyrkan do domu Arystobula.
2. Tak niespodziane wyniesienie się na tron Arystobula zaniepokoiło wszystkich jego przeciwników, a zwłaszcza Antypatra, który go z dawna nienawidził. Antypater pochodził z Idumei, a wskutek rodu, majątku i osobistych przymiotów był pierwszą osobą w narodzie. Podmówił tedy Hyrkana, aby celem wznowienia walki o tron schronił się do Areta, króla Arabii; Areta zaś prosił, aby go przyjął gościnnie i w tej walce wspomógł; by zaś na Araba skuteczniej podziałać, odmalował mu w nader ciemnych barwach charakter Arystobula. Gdy już w obu te myśli zasiał, opuszcza nocą Jerozolimę razem z Hyrkanem i zdąża pospiesznie do twierdzy, zwanej Petra; była to stolica Arabii. Stanąwszy w niej szczęśliwie, oddaje Hyrkana pod opiekę Areta, ujmuje go sobie gładkimi słowami oraz kosztownymi podarkami i wreszcie doprowadza go do tego, iż ten daje Hyrkanowi wojsko dla odbicia zagarniętego tronu; wojsko to składało się z pięćdziesięciu tysięcy piechoty i konnicy. Takiej sile Arystobul nie mógł sprostać; zaraz też w pierwszej bitwie został pokonany i zapędzony do Jerozolimy. Byłby nawet wpadł w ręce wrogów, gdyby nie rzymski wódz Skaurus, który w chwili właściwej natarł na jego przeciwników i uniemożliwił im oblężenie Jerozolimy; ciągnął on bowiem z Armenii do Syrii na rozkaz Pompejusza Wielkiego, toczącego wojnę z Tigranem; przybywszy do Damaszku, zajętego właśnie przez Metellusa i Lolliusa, których wysłał następnie w inne strony, dowiaduje się o zajściach w Judei i natychmiast tam podąża.
3. Zaledwie też tam przybył, a już każdy z braci zwraca się do niego o pomoc. Wszelako bardziej niż jakiekolwiek wywody słuszności podziałało na niego trzysta talentów, ofiarowanych mu przez Arystobula; otrzymawszy je, zaraz zaczął przez posłów straszyć Hyrkana i Arabów Rzymianami oraz samym Pompejuszem, jeżeli nie odstąpią od oblężenia. Zgnębiony Aret opuszcza Judeę i udaje się do Filadelfii, a Skaurus powraca do Damaszku. Arystobulowi jednak nie wystarczyło, że uszedł tak szczęśliwie niewoli, lecz z całym wojskiem swoim podążył za wrogami i pobił ich pod Papyronem, kładąc trupem sześć tysięcy wojowników, między innymi Faliona, brata Antypatra.
4. Hyrkan i Antypater, pozbawieni tym sposobem pomocy Arabów, postanowili teraz rachuby swe oprzeć na Pompejuszu, który w pochodzie przez Syrię zatrzymał się w Damaszku. Udają się do niego z prośbami, ale już bez podarunków, posługując się jedynie argumentami, którymi działali na Areta, żeby wystąpił przeciwko gwałtom Arystobula i osadził na tronie tego, który ze względu na starszeństwo i zalety osobiste jest do tego powołany. Ale i Arystobul nie zasypiał sprawy; ruszył także do Damaszku, licząc na pomoc przekupionego Skaurusa i roztaczając przepych iście królewski. W drodze jednak rozważywszy, iż byłoby z jego strony rzeczą niegodną czynić podobne zabiegi i tak się uniżać, od Dios-Heliopolis zawraca.
5. Taki postępek Arystobula ubódł Pompejusza, a ponieważ wszyscy wstawiali się do niego za Hyrkanem, przeto natychmiast ruszył w pochód przeciwko Arystobulowi, prowadząc całą siłę rzymską i licznych sojuszników syryjskich. Skoro obszedłszy Pellę i Scytopolis przybył do Korei, gdzie się rozpoczyna ziemia żydowska, otrzymał wieści, że Arystobul schronił się do Aleksandrejonu, twierdzy na górze leżącej i doskonale zaopatrzonej. Każe mu tedy wyjść z twierdzy. Arystobul bynajmniej nie miał ochoty usłuchać tego despotycznego rozkazu i wolał przyjąć raczej, co los da; widząc wszelako, że na otoczenie jego pada trwoga, oraz rozważywszy rady przyjaciół, którzy zwracali mu uwagę na miażdżącą potęgę Rzymian, zmienia zamiar. Wychodzi z twierdzy, staje przed Pompejuszem, wytacza wszystkie swoje prawa do tronu, ale następnie do twierdzy wraca. Na prośbę brata przybył raz jeszcze, porozumiewał się z nim i znowu wrócił do warowni, nie doznawszy ze strony Pompejusza jakichkolwiek przeszkód. Targany nadzieją i obawą starał się nakłonić Pompejusza nawet prośbami do uznania jego żądań; dla pozoru jednak, iż bynajmniej nie zrzeka się swych praw, wracał do twierdzy. Ale po tym wszystkim Pompejusz stanowczo zażądał zdania w jego ręce warowni i wypisania odnośnego rozporządzenia dowódcy twierdzy, który miał polecenie spełniać tylko piśmienne rozkazy nieobecnego króla; Arystobul rad nierad zastosował się do woli Pompejusza, wszelako silnie wzburzony cofnął się do Jerozolimy i tam jął się gotować do walki z nim.
6. Ten zaś, nie pozostawiwszy mu na to ani chwili czasu, ruszył za nim w tropy, wieść zaś o zgonie Mitrydata, która go doszła pod Jerychem, jeszcze go bardziej w tym przedsięwzięciu umocniła. Okolice Jerycha stanowią najżyźniejszą część Judei, obfitując w palmy i krzewy balsamowe. Dla otrzymania balsamu nacina się krzew ostrym kamieniem i zbiera sok wyciekający z nacięć. Pompejusz stał tu obozem noc jedną, a nazajutrz wczesnym rankiem ruszył na Jerozolimę. Arystobul, widząc zbliżające się wojsko, przestraszył się, wyszedł naprzeciw Pompejusza i błaganiami, obietnicami złożenia okupu oraz gotowością zdania się na łaskę i niełaskę uśmierzył gniew Pompejusza. Wszelako potem żadnej z tych obietnic nie dochował; bo gdy Gabinius został wysłany po odbiór okupu, ludzie Arystobula nawet go do miasta nie wpuścili.
1. Takie postępowanie oburzyło do żywego Pompejusza, pilnie strzegł Arystobula w zamkniętym ze wszystkich stron mieście, a podciągnąwszy bliżej, jął rozpatrywać się za miejscem, na które byłoby dogodnie szturm przypuścić; zauważył jednak, iż rzecz pójdzie bardzo trudno, gdyż mury były silne, a ponieważ dźwigały się nad stromym spadem kotliny, przeto niemal nie do zdobycia.
2. Gdy to Pompejusz czas jakiś rozważał, wybuchły między obywatelami miasta niesnaski i lud podzielił się na dwa stronnictwa, z których jedno, oddane Arystobulowi, oświadczyło się za wojną i obroną króla, drugie zaś, sprzyjające Hyrkanowi, domagało się otworzenia bram i wpuszczenia Pompejusza; strach zaś, który udzielił się tłumom na widok świetnie wyćwiczonych wojsk rzymskich, niemało się do tego przyczynił, że stronnictwo drugie zaczęło brać górę nad pierwszym. Tedy zwolennicy Arystobula, zauważyszy, iż stanowią mniejszość, przeszli do świątyni, zerwali most wiodący do miasta i postanowili bronić się do ostateczności. Stronnictwo Hyrkana natomiast oświadczyło się z gotowością wpuszczenia Rzymian i wydania pałacu królewskiego. Pompejusz tedy wysłał tam jednego ze swych strategów imieniem Pizon, dawszy mu silny oddział, a ten obsadził miasto. Ponieważ zaś nie udało się ani jednego spomiędzy stronników Arystobula przekonać dobrym słowem, przeto rozpoczęto regularne oblężenie świątyni.
3. Pompejusz kazał wojsku zasypać od strony północnej fosę i całą kotlinę. Była to praca niezmiernie uciążliwa zarówno z powodu znacznej głębokości kotliny, jako też i przeszkód, które stawiali Żydzi; i byliby może Rzymianie sobie z tym nie poradzili, gdyby Pompejusz nie był nakazał, aby każdego siódmego dnia w tygodniu, kiedy religia zabrania Żydom pracować, zupełnie zaniechano walki wyłącznie zajmowano się powiększaniem nasypu; albowiem napadać w szabat religia Żydom nie dozwala, ale w razie napaści bronić się nie wzbrania. Po zasypaniu kotliny Pompejusz kazał na grobli wybudować wysokie wieżyce i ustawić sprowadzone z Tyru machiny oblężnicze, którymi też natychmiast spróbowano tłuc mury, gdy równocześnie procarze starali się spędzić z murów tych, co robocie owej przeszkadzać chcieli. Wieże były zbudowane pięknie i silnie, przeto wytrzymały długo.
4. Aczkolwiek Rzymianie w czasie tego oblężenia wiele znosić musieli, Pompejusz bardzo sprawiedliwie wyrażał swój podziw nad wytrwałością Żydów, a zwłaszcza nad tym, że pomimo wciąż padającego gradu pocisków i strzał nie zaniedbywali służby bożej; codziennie bowiem odbywały się oczyszczania, codziennie składano Bogu ofiary, niczego nie pomijając. Czyniono to nawet przed samym zdobyciem świątyni, kiedy codziennie dokoła ołtarza ofiarnego piętrzył się wał poległych. Dopiero w trzecim miesiącu oblężenia, kiedy Rzymianom udało się z wielkim trudem zburzyć jedną z wież, wtargnięto do świątyni. Pierwszy, który stanął na murach, był syn Sulli Faustus Kornelius, za nim wtargnęli dwaj centurionowie Furiusz i Fabiusz ze swymi oddziałami, otoczono Żydów ze wszystkich stron, część wymordowano po krótkiej walce, a resztę w czasie cofania się do Przybytku.
5. I oto kapłani, gdy nieprzyjaciel z dobytymi mieczami ich otaczał, stali nieulęknieni, lejąc obiaty i paląc ofiary. Nie myśląc zupełnie o ratunku, zajęci wyłącznie oddawaniem czci Bogu, zostali wymordowani. Większość zresztą oblężonych padła pod ciosami własnych rodaków, należących do stronnictwa przeciwnego; wielu rzucało się z murów do przepaści, inni z rozpaczy wzniecali w budynkach pożary i szukali śmierci w płomieniach. W ten sposób padło dwanaście tysięcy Żydów, gdy tymczasem straty Rzymian były nieznaczne, natomiast znalazła się duża ilość rannych.
6. Ale teraz lud doznał srogiego ciosu: wróg wtargnął do miejsca zwanego Święte Świętych. Pompejusz bowiem na czele swego orszaku wkroczył do tej części Przybytku, do której miał prawo wstępować tylko jeden arcykapłan. Tu bacznie wszystko oglądał, świecznik, lampy, stół, czary libacyjne, kadzielnice, wszystko wyrobione z szczerego złota; oglądał także wielki zapas kadzidła oraz skarbiec, zawierający około dwóch tysięcy talentów. Wszelako żadnego z poświęconych sprzętów nie tknął ręką, przeciwnie, zaraz nazajutrz po zwycięstwie kazał świątynię właściwej służbie oczyścić i składanie ofiar przywrócić. Następnie mianował ponownie Hyrkana arcykapłanem, czym chciał mu się odpłacić za udzieloną pomoc w czasie oblężenia, co wszakże uczynił jeszcze i celem uspokojenia ludu, który już tu i ówdzie rwał się do obrony Arystobula. Zatem, jak przystało na prawdziwego stratega, podbił lud nie postrachem, lecz wyrozumiałością. Głównych winowajców tej wojny kazał Pompejusz ściąć; Faustusa i walecznych jego towarzyszy hojnie nagrodził, na Jerozolimę zaś i na cały kraj nałożył podatek.
7. Z kolei ograniczył wpływy Żydów do ich własnych ziem, odbierając im miasta, jakie zajęli w Celesyrii, i oddając je pod zarząd ówczesnego legata rzymskiego. Wyjął spod władzy Żydów wszystkie te miasta, których nie zdążyli zburzyć, a które były położone w głębi kraju, wreszcie miasta nadbrzeżne jak Gaza, Joppa, Dora oraz miasto zwane dawniej Wieżą Stratona, które później król Herod przebudował i nazwał Cezareą. Wszystkie te miasta zwrócił prawym obywatelom, przyłączając je do eparchii syryjskiej. Następnie cały ten obszar wraz z Judeą i ziemiami ciągnącymi się z jednej strony do Egiptu, a z drugiej strony aż po Eufrat, oddał pod zarząd Skaurusa, któremu zostawił dwa legiony, sam zaś przez Cylicję pospieszył do Rzymu, uprowadzając w charakterze jeńców wojennych Arystobula z rodziną, która składała się z dwóch synów i dwóch córek. Starszy syn, imieniem Aleksander, zbiegł w drodze, młodszy zaś Antygon został wraz z siostrami przewieziony do Rzymu.
1. Skaurus tymczasem wkroczył do Arabii, a choć z powodu niedostępnych gór nie zdołał zająć Petry, spustoszył prawie całą okolicę. Wszelako w końcu znalazł się w ciężkim położeniu. Wojsko jego cierpiało wielki niedostatek. W tym położeniu pospieszył mu z pomocą Hyrkan, przysyłając przez Antypatra żywność, a ponieważ Antypater przyjaźnił się z Aretem, przeto Skaurus polecił mu namówić go do złożeniu okupu i uwolnienia się w ten sposób od wojny. Arab dał się przekonać, zapłacił trzysta talentów, a Skaurus opuścił z wojskiem jego kraj.
2. Teraz niby zmora zawisł nad Hyrkanem syn Arystobula Aleksander, który Pompejuszowi umknął z drogi, zebrał silne wojsko, pustoszył Judeę, dotarł do Jerozolimy, jął naprawiać zburzony przez Pompejusza mur, aż wreszcie Gabinius, który po Skaurusie rządził Syrią, mąż dzielny i wypróbowany, wyruszył na niego. Zatrwożony Aleksander powiększa swoje siły do dziesięciu tysięcy piechoty i tysiąca pięciuset konnicy oraz umacnia szereg miast, jak Aleksandrejon, Hyrkanię, Machero, położone w górach arabskich.
3. Gabinius z częścią wojsk wysyła przodem Marka Antoniusza, sam zaś podąża zanim z głównymi siłami. Do zastępów Antoniusza przyłączyły się zaraz doborowe hufce Antypatra oraz reszta zbrojnej siły Żydów pod dowództwem Malicha i Pitolaosa; ruszyli wszyscy razem na Aleksandra. Niebawem też nadciągnął sam Gabinius. Z taką potęgą nie mógł się mierzyć Aleksander; począł się więc cofać. Ale zaskoczony pod Jerozolimą, musiał przyjąć bitwę, w której stracił sześć tysięcy ludzi; z tych połowa padła, a połowa dostała się do niewoli. Aleksander chroni się z niedobitkami do Aleksandrejonu.
4. Gabinius, dążący na zdobycie tej warowni, natyka się w pobliżu jej na znaczny obóz Żydów; obiecuje im, że wszystko puści w niepamięć, jeżeli ustąpią bez walki. Gdy jednak przekonywania te nie odniosły żadnego skutku, dał znak do natarcia, zadał im klęskę, a resztę rozbitych zastępów wepchnął do warowni. W czasie tej bitwy błysnął niezwykłym męstwem zawsze bohaterski Marek Antoniusz. Gabinius zostawia część siły na miejscu dla zdobycia warowni, a na czele reszty rusza dalej, aby miasta, które wskutek wojny ucierpiały, odbudować, a zburzone dźwignąć z ruin.
5. Potem Gabinius powrócił pod Aleksandrejon i tak otoczył miasto pierścieniem oblężniczym, że zrozpaczony Aleksander prosił go przez posłów o przebaczenie, otworzył mu bramy Hyrkanii, Machero, a wreszcie i samego Aleksandrejonu. Wszystkie te miasta Gabinius kazał zburzyć, idąc za radą matki Aleksandra, która lękając się o los zagnanego do Rzymu męża i dzieci, przybyła do obozu Gabiniusa, aby go dla sprawy swojej dobrze usposobić. Gabinius wprowadził Hyrkana do Jerozolimy, powierzył świątynię jego pieczy, rządy zaś miasta zdał w ręce najwybitniejszych obywateli. Cały kraj podzielił na pięć okręgów: Jerozolimy, Gadary, Amatusu, Jerycha i galilejskiego Sefforis. Lud się cieszył, że nie podlegał już jedynowładztwu i że zastąpiły je rządy arystokratyczne.
6. Niebawem jednak powstały nowe zamieszki, gdyż i Arystobul uszedł z Rzymu, zbierając dokoła siebie liczne zastępy wywrotowców oraz dawnych stronników. Przede wszystkim zajął Aleksanderjon i starał się tę miejscowość na nowo obwarować. Skoro jednak posłyszał, że Gabinius wysłał na niego trzech strategów, Syzennę, Antoniusza i Serwianusa, cofa się do Machero. Zatrzymał przy sobie tylko ludzi zbrojnych, których było około ośmiu tysięcy, między nimi zaś Pitolaos, legat jerozolimski, który na czele tysiąca ludzi zbiegł do Arystobula. Rzymianie kroczyli jednak za nim trop w trop; przyszło do bitwy, wojsko Arystobula walczyło mężnie, zostało wszelako przez Rzymian pokonane, pięć tysięcy legło, około dwóch tysięcy schroniło się na pobliską górę, z ostatnim zaś tysiącem Arystobul przebił się przez szeregi Rzymian i zbiegł do Machero. Pierwszej nocy obozował w ruinach, ale następnie obwarował się. Przez dwa dni odpierał z nieludzkim wysiłkiem napady Rzymian; w końcu wraz z synem Antygonem, który swego czasu zbiegł także, został ujęty, skrępowany i ponownie wysłany do Rzymu. Senat kazał go wtrącić do więzienia, natomiast dzieciom jego pozwolił wrócić do Jerozolimy, a to na skutek listownego żądania Gabiniusa, który pisał, iż przyrzekł to małżonce Arystobula w zamian za wydane twierdze.
7. Gabinius zamierzał teraz wyruszyć na Partów, ale stanęła mu na przeszkodzie sprawa Ptolemeusza, musiał od brzegów Eufratu wracać do Egiptu i tam ponownie go osadzać, w którym to przedsięwzięciu okazali mu pomoc Hyran i Antypater, zwłaszcza ten ostatni nasyłał pieniądze, broń, zboże, żołnierza, a nawet wymógł na Żydach, którzy pod Peluzjum obsadzili drogi, że Gabiniusa przepuścili. Gabinius zaniepokojony wieściami o rozruchach, opuszcza pospiesznie Egipt, posyła Antypatra do wybitniejszych buntowników, skutecznie ich przez niego uspakaja; wszelako Aleksandra otacza jeszcze trzydzieści tysięcy ludzi, których trzeba znieść. Gabinius wyrusza przeciwko tej sile, Aleksander zaś, również nie zwlekając, dąży na spotkanie. I oto pod górą Tabor zawrzała bitwa, w której poległo dziesięć tysięcy Żydów; reszta rozbiegła się w popłochu. Gabinius dąży teraz do Jerozolimy i zaprowadza tam rządy wedle wskazówek Antypatra. Potem zwraca się przeciwko Nabatejczykom, bije ich w polu.
8. Po nim rządził Syrią Krassus. Ten, potrzebując pieniędzy na wojnę z Partami, zagarnął ze świątyni jerozolimskiej wszystko, co tylko było złotem, a prócz tego dwa tysiące talentów, na co się nawet sam Pompejusz nie ważył. Zaledwie jednak dotarł do Eufratu, sam zginął i zatracił całe wojsko.
9. Po śmierci Krassusa Partowie usiłowali wtargnąć do Syrii, gdzie ich jednak pobił Kasjusz, który się był schronił do tej eparchii. Ten, umocniwszy swoje stanowisko w Syrii, sunie do Judei, zdobywa Tarycheę, przeszło trzydzieści tysięcy mieszkańców zaprzedaje w niewolę i skazuje Pitolaosa na śmierć za to, że uknuł bunt z Arystobulem; to mu znowu doradził Antypater. Co się zaś tyczy tego ostatniego, to był on żonaty z Arabką imieniem Kypros, kobietą wybitnego rodu, z której miał czterech synów, Fazaela, Heroda, późniejszego króla, Józefa i Ferorasa, a prócz tego córkę imieniem Salome. Złączył się z wszystkimi okolicznymi władcami węzłami przyjaźni, a dzięki małżeństwu swemu nawiązał wyjątkowe niemal stosunki z królem Arabów; jego też opiece powierzył dzieci, gdy wybuchła wojna z Arystobulem. Kasjusz zaś, zniewoliwszy Aleksandra do zachowywania się spokojnie, dąży ponownie nad Eufrat, aby bronić Partom przejścia przez tę rzekę.
1. Gdy Pompejusz wraz z senatem uszedł za Morze Jońskie, Cezar został panem Rzymu, wypuścił Arystobula z więzienia, dał mu dwa legiony i chciał go jak najrychlej posłać do Syrii w mniemaniu, że zajmie łatwo i ją, i Judeę. Ale zawiść zniweczyła wszelkie zamiary Arystobula i nadzieje Cezara. Arystobul został przez stronników Pompejusza otruty. Ciało jego, zabalsamowane miodem, długo czekało na pogrzeb w ziemi ojczystej; dopiero Antoniusz posłał zwłoki Żydom, które pochowano w grobach królewskich.
2. Aleksandrowi, synowi Arystobulowemu, był także rychły zgon pisany. Za wszystko, co przeciw Rzymianom był zdziałał, Scypio kazał go w Antiochii osądzić i ściąć. Rodziną jego zaopiekował się Ptolemeusz, syn Mennajosa, władca Chalkidy, położonej u stóp Libanu, sprowadziwszy ją do Askalonu przez syna swego Filipiona. Ten Antygona z siostrami wyrwał z rąk matki, wdowy po Arystobulu, i zdał ojcu swemu Ptolemeuszowi. Zakochawszy się w młodszej siostrze, Aleksandrze, pojął ją za małżonkę. Ale z tego powodu został zabity przez własnego ojca. Ptolemeusz bowiem zastąpił syna i sam się z Aleksandrą ożenił, otaczając życzliwą opieką jej rodzeństwo.
3. Po śmierci Pompejusza Antypater przeszedł się od razu na stronę Cezara, a gdy Mitrydates, król Pergamu, dążąc z wojskiem do Egiptu i nie mogąc się przebić około Peluzjum, zatrzymał się pod Askalonem, Antypater podmówił Arabów, aby Mitrydata poparli, sam też z trzema tysiącami Żydów pospieszył mu na pomoc. W dalszym ciągu zyskał dla Mitrydata poparcie ze strony syryjskich potentatów oraz osiadłego na Libanie Ptolemeusza, a także Jamblicha, których wpływ znowu sprawił, że i miasta tej okolicy przyobiecały mu pomoc. Wzmocniony dzięki tym zabiegom Antypatra Mitrydates rusza na Peluzjum, a gdy mu wzbroniono przemarszu, obległ miasto. W czasie szturmu Antypater okrył się sławą; pierwszy zdołał zrobić w murze wyłom i pierwszy też na czele swego oddziału wtargnął do miasta.
4. Peluzjum padło. Wojska spotkały się jednak z nowymi przeszkodami w okręgu Oniasza, gdzie wystąpili zbrojnie Żydzi egipscy. Ale i na tych umiał Antypater wpłynąć, że nie tylko zaniechali oporu, lecz nawet zaopatrzyli wojska w żywność. Dzięki temu zdarzeniu mieszkańcy okolicy Memfis także nie podnieśli ręki na Mitrydatesa, lecz przeciwnie, przyłączyli się do niego. Mitrydates obszedł Deltę Nilu i starł się z pozostałą resztą sił egipskich w miejscowości zwanej Obozem Żydowskim. Tu w czasie bitwy prawe jego skrzydło zostało silnie zagrożone; Antypater, dążąc wzdłuż rzeki, wspomógł Mitrydata, rozbiwszy przedtem nieprzyjaciół za pomocą oddanego mu pod komendę lewego skrzydła wojsk. Natarł na tych, którzy przycisnęli Mitrydata, zadał im klęskę, ścigał ich uporczywie, a nawet zagarnął ich obóz. W bitwie tej utracił zaledwie osiemdziesięciu żołnierzy, gdy tymczasem Mitrydates w czasie odwrotu utracił ich przeszło osiemset. Toteż Mitrydates, tak nadspodziewanie przez Antypatra wybawiony, zdał sprawę Cezarowi o wszystkich jego czynach bardzo sprawiedliwie.
5. Cezar obsypał Antypatra pochwałami i rokował mu duże nadzieje, jeżeli w dalszym ciągu będzie sobie tak mężnie poczynał. Podnieciło to niezmiernie zapał Antypatra; nie bacząc na żadne niebezpieczeństwa, ważył się na czyny najśmielsze, skutkiem czego całe jego ciało pokryło się zaszczytnymi bliznami, świadczącymi chlubnie o jego męstwie. Po uspokojeniu Egiptu i powrocie do Syrii otrzymał od Cezara tytuł rzymskiego obywatela; prócz tego Cezar zwolnił go od ponoszenia wszelkich ciężarów podatkowych, co wzbudziło powszechną zazdrość. Antypater zaś wymógł swymi wpływami, by Cezar zatwierdził Hyrkana na stanowisku arcykapłana.
1. Zdarzyło się, że Antygon, syn Arystobula, który przebywał u Cezara, jeszcze się ze swej strony w szczególny sposób przyczynił do wyniesienia Antypatra. Zamiast bowiem, żeby ten młody człowiek odwoływał się do sprawiedliwości Bożej za śmierć ojca, otrutego, jak powszechnie przypuszczano, przez Pompejusza, żeby podniósł krzyk na Scypiona za okrutne obejście się z bratem, żeby się starał nie o powszechną nienawiść, ale o powszechne współczucie, wystąpił jawnie jako oskarżyciel Hyrkana i Antypatra, że go w niegodny sposób wyzuli z ojczyzny, naród nikczemnie skrzywdzili i oszukali, w wojnie zaś egipskiej pomagali Cezarowi nie dla jakiejś uległości, ale ze strachu, aby nie wykryły się ich dawniejsze przeciw niemu knowania i przyjazne uczucia dla Pompejusza.
2. Wtedy Antypater oburzony rozdarł szaty i ukazawszy liczne blizny, krzyknął, że prawomyślność jego względem Cezara nie potrzebuje na swoją obronę słów; usta mogą milczeć, gdy mówią blizny. Dziwi go tylko zuchwałość młodzika, który będąc synem rzymskiego zbiega i buntownika, staje się żywym obrazem swego ojca, zdradzając ducha tak niespokojnego i taką żądzę waśni, że zamiast Bogu dziękować, iż w ogóle żyje, ośmiela się przed władcą rzymskim innych napastliwie oskarżać. A z pewnością nie chodzi mu o jakieś krzywdy, które mu rzekomo wyrządzono, ale bierze go chętka podburzenia Żydów, by potem, gdy zyska jakąś władzę, użyć jej przeciwko tym, którzy by mu ją dali.
3. Gdy rzecz doszła do uszu Cezara, natychmiast oświadczył, iż tym milej widzi Hyrkana na stanowisku arcykapłana; Antypatrowi zaś rozkazał wybrać urząd, jaki by tylko zechciał. Ale gdy ten samemu rozdawcy zaszczytów uznanie właściwej miary pozostawił, Cezar mianował go namiestnikiem Judei. Odnośny dekret posłał do Rzymu, aby go wyryto na spiżu i ustawiono na Kapitolu jako dowód jego sprawiedliwości, a zasług Antypatra.
4. Gdy następnie opuszczał Syrię, Antypater towarzyszył mu aż do granic, sam zaś udał się do Judei. Najpierw zabrał się do odbudowania murów jerozolimskich, zburzonych przez Pompejusza; następnie ruszył na objazd kraju, aby zdrową radą, a gdy trzeba pogróżką uspokoić umysły. Głosił, że każdy, kto uzna Hyrkana, będzie mógł żyć spokojnie i szczęśliwie, ciągnąc wszelkie korzyści z powszechnego pokoju; komu zaś głowę obałamucą podszepty podżegaczy, mających zawsze tylko cele osobiste na względzie, ten w nim znajdzie nie opiekuna, ale srogiego pana, w Hyrkanie nie króla, ale tyrana, w Rzymianach zaś i w Cezarze nie kierowników i przyjaciół, ale wrogów; bo jeżeli Rzymianie dali Hyrkanowi władzę, to mu jej także odebrać nie pozwolą. Sam wedle swego uznania kierował sprawami kraju; Hyrkan bowiem, był zbyt tępy i niedołężny. Najstarszego syna swego Fazaela mianował prefektem Jerozolimy i jej okręgu; drugiego, Heroda, bardzo jeszcze naówczas młodego, posłał na podobne stanowisko do Galilei .
5. Herod, z natury bardzo przedsiębiorczy, natychmiast znalazł sobie robotę. Albowiem ujął herszta rozbójników Ezechiasza, który znaczną część Syrii napadami swymi niepokoił; kazał go razem z wielu jego bandytami zgładzić. Syryjczycy byli mu za to prawdziwie wdzięczni; po wsiach i miastach wielbiono go jako stróża pokoju i mienia. To zwróciło na niego uwagę Sekstusa Cezara, krewniaka wielkiego Cezara, zarządcy Syrii. Fazael, rywalizując szlachetnie ze swym sławnym bratem, chciał również pozyskać sobie umysły obywateli, a chociaż był niemal samowładnym panem w Jerozolimie, nie pozwolił sobie nigdy na najmniejszy wybryk. Stało się tedy, że naród czcił Antypatra niby króla i jego właściwie uważał za głowę kraju.
6. Wszelako ostrze zawiści sięga najszczęśliwszych nawet ludzi. Hyrkan już od dość dawna patrzył niechętnym okiem na sławę owych dwóch młodzieńców; szczególniej zaś drażniły go dzielne czyny Heroda, które roztrąbiono na wszystkie strony. Podlegał też podszeptom dworaków, którym rozumne postępowanie Antypatra i synów mieszało plany. Zaczęli oni przedkładać Hyrkanowi, że właściwie całe rządy zdał Antypatrowi i jego synom, sam zaś zachował sobie tylko czczy tytuł króla i że jest zupełnie obezwładniony. Jak długo chce żyć w fatalnej złudzie, piastując na łonie żmije, które mu kiedyś zadadzą jadowite ukąszenie? Nie są to już jacyś urzędnicy, ale prawdziwi panowie i władcy, którzy go mają za nic. Wszak Herod bez uzyskania jakiejkolwiek sankcji znaczną ilość Żydów po prostu wymordował. Ale nie jest to jeszcze król, tylko dopiero królewski pełnomocnik, którego należy pociągnąć przed sąd za naruszenie prawa, niepozwalającego nikogo zabijać bez wyroku.
7. Z wolna tedy zapalał się pożar w głowie Hyrkana, aż wreszcie, w przystępie najwyższego gniewu, kazał Herodowi stawić się na sprawę. Ten, namówiony przez ojca, przekonany zresztą, że ma słuszność za sobą, udaje się do Jerozolimy, rozłożywszy przedtem załogi po całej Galilei. Prócz tego wziął ze sobą silną straż przyboczną, zbyt wprawdzie nieliczną, by mogła zagrozić Hyrkanowi, wszelako dostateczną, by trzymać na wodzy zawistników. Zaniepokojony o młodzieńca Sekstus Cezar, bo mógł był tam łatwo wpaść w sidła wrogów, posyła Hyrkanowi rozkaz, aby sprawę o rzekome zabójstwo umorzono.
8. Herod mniemając, że król uwolnił go od odpowiedzialności nie własnowolnie, ale pod naporem, zbiegł do Damaszku do Sekstusa Cezara i powiedział sobie, że drugi raz na podobne wezwanie już się nie stawi. Znowu jęli owi ludzie zawistni podjudzać Hyrkana, tłumacząc mu, że Herod odjechał w wielkim wzburzeniu i że gotuje mu niespodzianki. I znowu król uległ tym podszeptom; czując wszelako, że przeciwnik jest silniejszy, nie wiedział, co począć. A kiedy Sekstus Cezar oddał Herodowi zarząd nad Celesyrią i Samarią, ogarnęło Hyrkana zupełne przygnębienie. Już nie chodziło mu o to, że przychylność ludu jest po stronie młodzieńca, ale wprost oczekiwał, że ów młodzieniec lada dzień z wojskiem na niego ruszy.
9. I nie omylił się. Herod oburzony, że chciano go zgubić, zebrał wojsko i ruszył na Jerozolimę, aby Hyrkana strącić z tronu. Byłby też uczynił, jak zamierzał, gdyby nie ojciec i brat, którzy pospiesznie do niego przybywszy, jęli go uspakajać i zaklinać, aby powściągnął żądzę zemsty, króla zaś oszczędzał, pod którym zresztą doszedł do niebywałego znaczenia; jeżeli go jątrzy pamięć owej sprawy, to przecież powinien być zadowolony z jej zakończenia, a jeżeli mu się rzeczywiście nic nie stało, to z jakiego powodu chce się właściwie mścić? Zresztą losem każdej wojny kieruje Bóg. Herod ustąpił, gdyż ostatecznie wystarczyło mu zupełnie, iż mógł pokazać przed ludem swą siłę i dowieść, że z nim należy się liczyć.
10. Tymczasem wybuchły pod Apameą między Rzymianami zamieszki i istna wojna domowa, gdyż Cecyliusz Bassus, stronnik Pompejusza, zamordował skrytobójczo Sekstusa Cezara i zagarnął jego wojska. Wszelako inni wodzowie Cezara celem pomsty ruszyli na niego. Zaraz też Antypater posłał im na pomoc obu synów z wojskiem, co był uczynił zarówno ze względu na zamordowanego Cezara, jak i na żyjącego. Wojna się przeciągała, a tymczasem na miejsce Sekstusa przybył z Italii Murkus,
1. Prócz tego wszystkiego spadła na Rzym wielka wojna z powodu podstępnego zamordowania Cezara przez Kasjusza i Brutusa. Cezar dzierżył władzę w swych rękach zaledwie przez trzy lata i siedem miesięcy. Zdarzenie to spowodowało niesłychane podniecenie umysłów; Rzym rozpada się na stronnictwa, każdy zaś z ludzi wpływowych starał się przyłączyć do tej partii, która mu rokowała największe korzyści osobiste. Kasjusz, mając na uwadze wojsko, stojące pod Apameą, wybrał się do Syrii. Tu, pogodziwszy Bassusa z Murkusem i zwaśnione ze sobą legie, uwalnia Apameę od oblężenia, następnie ciągnie z tymi wojskami przez kraj i nakłada wszędzie srogie podatki.
2. Skoro i Żydom nałożył daninę wysokości siedmiuset talentów, Antypater, przyparty pogróżkami i koniecznością, powierza zbieranie tych pieniędzy synom i kilku innym krewnym, między którymi znalazł się także nieprzychylny mu Malich. Najrychlej uwinął się z zebraniem przypadłej na niego części Herod, przywożąc Kasjuszowi w krótkim stosunkowo czasie sto talentów z Galilei, czym go sobie bardzo zjednał. Kasjusz zarzucał innym w sposób bardzo obelżywy, że się biorą do rzeczy bardzo niedbale, przy tym jął napadać na różne miasta. Obywateli Gofny, Ammaus i dwóch pomniejszych miast zaprzedał w niewolę. Malichowi groził nawet śmiercią. Ale zarówno Malicha, jak i resztę miast wybawił z ciężkiego położenia Antypater, płacąc pospiesznie Kasjuszowi sto talentów.
3. Po odstąpieniu Kasjusza Malich bynajmniej nie odpłacił się Antypatrowi wdzięcznością, choć go ten wielokrotnie ratował; przeciwnie, przemyśliwał tylko nad tym, jak go zgubić; Antypater bowiem pilnował go i udaremniał różne jego matactwa. Antypater licząc się z wpływami i przewrotnością tego człowieka, udał się za Jordan, aby tam zebrać odpowiednie siły dla zapobieżenia zamysłom Malicha. Ten, przyłapany w sidła, które był na kogo innego zastawił, z całą bezczelnością poczyna jednać sobie względy synów Antypatra. Fazaela, czuwającego nad Jerozolimą, oraz Heroda, dowodzącego siłą zbrojną, omotawszy zręczną gadaniną i zaklęciami, doprowadza do tego, że godzą go z ojcem. Co więcej, gdy Murkus, który wówczas rządził w Syrii, chciał Malicha za różne knowania skazać na śmierć, Antypater znowu się za nim wstawił i uratował mu życie.
4. Gdy następnie zawrzała wojna pomiędzy Kasjuszem i Brutusem z jednej strony a młodym Cezarem i Antoniuszem z drugiej strony, wtedy Kasjusz i Murkus, werbując w Syrii wojsko i poznawszy sprawność Heroda, uczynili go namiestnikiem całej Syrii, oddali do jego rozporządzenia pewną ilość konnicy i piechoty, a Kasjusz obiecywał mu nawet, że gdy się wojna zakończy, zrobi go królem Judei. Za to wyniesienie się syna Antypater zapłacił życiem. Malich bowiem przekupił podczaszego króla, a ten otruł go w czasie uczty. Tak wskutek szelmostw Malicha padł ów niezwykły mąż, sprężysty i rozumny, który nie tylko pomógł Hyrkanowi w odzyskaniu władzy, ale także w jej utrwaleniu.
5. Lud, podejrzewając Malicha o ten czyn haniebny, począł się burzyć, ale ten po prostu wyparł się wszystkiego. Tymczasem zbierał wojsko. Przypuszczał, że Herod będzie chciał szukać na nim pomsty za śmierć ojca. Herod istotnie przybył na czele swego wojska. Ale Fazael nie radził mu otwarcie występować przeciw Malichowi, aby ten znowu żagwi buntu między lud nie rzucił. Herod tedy, wysłuchawszy usprawiedliwień Malicha i udając, że nie żywi żadnych podejrzeń, zajął się pogrzebem ojca.
6. Potem udał się do Samarii ciągłymi buntami wstrząsanej i zaprowadził w niej porządek. Stąd pospieszył z wojskiem do Jerozolimy na święta. Hyrkan, nakłoniony przez Malicha, wysłał naprzeciw niego posłów, aby nie wprowadzał do miasta ludzi obcych z powodu dokonanych już oczyszczeń przedświątecznych. Herod jednak nie uwzględnił ani woli Hyrkana, ani podawanych przez niego powodów, lecz do miasta wkroczył porą nocną. Zaraz też zjawił się u niego Malich i wywodził żale z powodu śmierci Antypatra. Herod kipiał wprawdzie, ale w dalszym ciągu udawał, że mu wierzy. Równocześnie jednak wysłał list do Kasjusza, który i tak przychylny Malichowi nie był, wytaczając skargę o zamordowanie ojca. Kasjusz natychmiast go powiadomił, iż może się pomścić na mordercy, a podwładnym jego trybunom przykazał, aby mu przy wymiarze sprawiedliwości wszelką pomoc okazali.
7. Właśnie Kasjusz zajął Laodikeę, a gdy ze wszystkich stron napływali możni z darami i wieńcami, Herod osądził, że chwila ta będzie najodpowiedniejsza dla dokonania aktu zemsty. Malich poczuł niebezpieczeństwo, a że właśnie bawił w Tyrze, gdzie syn jego przebywał jako zakładnik, postanowił go tajemnie uprowadzić i zbiec razem z nim do Judei. W rozpaczliwym położeniu wpadał na szalone pomysły. Kasjusz, wmówił sobie, jest zaplątany w wojnę z Antoniuszem, lud da się łatwo podburzyć przeciwko Rzymianom; więc wydrze berło Hyrkanowi i sam się obwoła królem.
8. Ale z tych rojeń zadrwił los. Herod, który przejrzał na wskroś jego zamysły, zaprasza go wraz z Hyrkanem na ucztę. Następnie wysyła jednego ze sług swoich rzekomo dla poczynienia przygotowań do uczty, w rzeczywistości zaś z rozkazem do trybunów, aby się ukryli w zasadzce. Ci, mając w pamięci polecenie Kasjusza, gromadzą się za miastem na wybrzeżu, trzymając broń w pogotowiu. Malich nadjeżdża; rzucają się na niego ze wszystkich stron i licznymi ranami okrywszy, powalają. Towarzyszący Malichowi Hyrkan mdleje z przerażenia, a gdy z wolna przyszedł do siebie, pyta Heroda, kto zabił Malicha. Jeden z trybunów odpowiada: „Rozkaz Kasjusza”. Hyrkan zawołał: „Tedy Kasjusz wybawił mnie i ojczyznę, bo ten człowiek na mnie i na nią nastawał”.
1. Zaledwie Kasjusz pociągnął do Syrii, wybuchły w Jerozolimie nowe zamieszki z powodu Heliksa, który zebrawszy garść wojska, nacierał na Fazaela, aby na nim jako na bracie Heroda pomścić śmierć Malicha. Herod bawił właśnie w Damaszku u stratega Fabiusza; chciał ruszyć na odsiecz, ale przeszkodziła mu choroba. Lecz tymczasem Fazael sam dał sobie radę z Heliksem; pobiwszy go, gorzkie czynił wyrzuty Hyrkanowi, że jest niewdzięczny, że z Heliksem trzymał i że pozwolił cały szereg twierdz zagarnąć bratu Malicha, zwłaszcza najpotężniejszą ze wszystkich Masadę.
2. Ale ten ostatni sile Heroda sprostać nie mógł. Herod bowiem, przyszedłszy do zdrowia, odebrał mu zagarnięty łup; z Masady jednak puścił go swobodnie. Następnie wyparł z Galilei Mariona, tyrana miasta Tyr, który w tamtej okolicy już był trzy twierdze zajął. Herod wszystkich wziętych do niewoli Tyryjczyków przy życiu zostawił, niektórych zaś, odsyłając do miasta ojczystego, nawet obdarował, czym zjednał sobie przychylność tyryjskich obywateli, a tym większą nienawiść tyrana. Aczkolwiek Marion otrzymał był swoją tyranię od Kasjusza, który całą Syrię na takie tyranie podzielił, mimo to z nienawiści ku Herodowi popierał Antygona, syna Arystobulowego, tym bardziej iż ten przekupił także Fabiusza, aby mu ułatwił powrót do władzy.
3. Herod ruszył przeciwko tym przeciwnikom i pobił ich u granic Judei, a wypędziwszy Antygona, wkroczył do Jerozolimy, witany przez ludność z zapałem z powodu tych zwycięstw.
4. Gdy Kasjusz poległ pod Filippi, Cezar udał się do Italii, a Antoniusz do Azji, pośród poselstw, jakie wtedy różne miasta wysyłały do Antoniusza, bawiącego w Bitynii, zjawiła się także delegacja wybitnych obywateli żydowskich, skarżąc się, że Herod i Fazael zagarnęli całą władzę, a Hyrkanowi pozostawili tylko tytuł zaszczytny. Ale i Herod umiał trafić do Antoniusza za pomocą podarków, skutkiem czego przeciwników jego nawet nie dopuszczono do słowa i musieli z niczym odjechać.
5. Przybyła jednak druga delegacja Żydów, złożona ze stu najwybitniejszych obywateli, tym razem do Dafne pod Antiochią, kiedy Antoniusza już całkiem pochłonęła miłość dla Kleopatry. Wybrawszy spomiędzy siebie zarazem najznakomitszych obywateli i zarazem najlepszych mówców, jęli braci oskarżać. Sprawy tych ostatnich bronił Messala, wspierany przez samego Hyrkana, obecnie krewnego oskarżonych. Antoniusz wysłuchał wszystkiego cierpliwie, a potem spytał Hyrkana, kto wedle jego mniemania najbardziej się nadaje do sprawowania rządów. Ten odpowiedział, że Herod i jego brat.
Antoniusz był z tej odpowiedzi bardzo zadowolony, bo gdy swego czasu przybył z Gabiniusem do Judei, znalazł gościnne przyjęcie u ojca oskarżonych Antypatra. Mianował tedy obu braci tetrarchami i powierzył im rządy nad całą Judeą.
6. Gdy delegacja zaczęła z tego powodu ujawniać niezadowolenie, Antoniusz kazał piętnastu uwięzić, mając nawet zamiar skazać ich na śmierć, resztę zaś w dość obelżywy sposób wygnał od siebie. Na to zawrzała cała Jerozolima. Wysłano nową delegację, złożoną tym razem aż z tysiąca głów, która odszukała Antoniusza w Tyrze, gdy w drodze do Jerozolimy tam się był zatrzymał. Kiedy delegacja zbliżała się, podniosła niesłychaną wrzawę; Antoniusz wysłał naprzeciw niej archonta Tyru z rozkazem położenia trupem każdego, kogo tylko schwyci, aby w ten sposób ustalić władzę zamianowanych przez siebie tetrarchów.
7. Herod i Hyrkan, widząc, na co się zanosi, udali się na wybrzeże do delegatów i poczęli do nich przemawiać, aby siebie samych nie gubili. Lecz delegaci jeszcze się bardziej zaciekli. Wtedy nadbiegli wysłani przez Antoniusza hoplici, którzy wielu wysiekli i wielu poranili. Hyrkan zajął się pogrzebem poległych i pielęgnowaniem rannych. Ale ci, którzy uszli cało, zaczęli podburzać okolicznych mieszkańców, skutkiem czego Antoniusz wpadł w taki gniew, że kazał wszystkich pojmanych wymordować.
1. Kiedy po upływie dwóch lat Bazafranes, satrapa Partów, i Pakoros, syn króla Partów, rządzili Syrią, wtedy Lizaniasz, który objął władzę po ojcu swym Ptolemeuszu, synu Mennajosa, namówił satrapę, obiecując mu tysiąc talentów i pięćset nałożnic, aby Hyrkana strącił z tronu i osadził na nim Antygona. Pakoros ze swej strony także się na to zgodził i ruszył brzegiem morza, wysyłając Bazafranesa przodem w głąb kraju. Z miast nadmorskich Tyr zamknął przed Pakorosem bramy, tymczasem obywatele Ptolemaidy i Sydonu wpuścili go do siebie. Pakoros oddawszy część konnicy pod dowództwo jednego z podczaszych królewskich, będącego jego imiennikiem, kazał mu wkroczyć do Judei, zbadać stanowiska nieprzyjacielskie i w miarę potrzeby pomagać Antygonowi.
2. Gdy oddział ten pustoszył w pochodzie okolice Karmelu, zbiegło się wielu Żydów u Antygona, oświadczając, iż chcą wziąć udział w najeździe. Ten wysłał ich do miejscowości zwanej Drymos, aby zajęli tę okolicę. Ci tedy pobili przeciwników, ścigali ich, wtargnęli do Jerozolimy, w pochodzie przez miasto liczba ich rosła ustawicznie, aż dotarli do królewskiego pałacu. Ale tu Herod i Fazael uderzyli na nich znacznymi siłami, wywiązała się na Rynku bitwa, Herod wyparł ich i zamknął w świątyni, rozstawiwszy po przyległych domach sześćdziesięciu żołnierzy, aby ich pilnowali. Lud tymczasem, zbuntowawszy się przeciwko braciom, spalił te domy wraz z żołnierzami. Herod wpadł w gniew, natarł na tłum i posiał śmierć. Tak tedy dzień i noc szerzyły się mordy.
3. Tymczasem nadeszły święta zwane Pięćdziesiątnicą. Dokoła miasta i świątyni zebrała się wielka liczba okolicznego ludu, przeważnie uzbrojonego. Fazael pilnował murów; Herod zaś z nieliczną garstką strzegł pałacu królewskiego. Stąd też spadał do przedmieścia na tłumy bezładne, położył trupem wielu. Nagle Antygon występuje z prośbą, aby wpuszczono do miasta Pakorosa w charakterze pośrednika. Fazael zgadza się na to, podejmuje gościnnie Parta wraz z pięciuset jego jeźdźcami, choć ten tylko udawał, że chodzi mu o uśmierzenie zatargu, w istocie bowiem miał na myśli wyłącznie cele Antygona. Namawia Fazaela, aby udał się jako poseł do Bazafranesa w sprawie zakończenia wojny. Herod gwałtownie bratu odradza, ostrzegając go przed podstępem, do którego barbarzyńcy już z natury skłonność mają; raczej niech zgładzi go, niżby się dał wziąć na lep jego przewrotności. Lecz Fazael mimo to wybiera się razem z Hyrkanem. Dla uśmierzenia budzących się podejrzeń Pakoros zostawia część jeźdźców, zwanych „wolnymi”, z resztą zaś towarzyszy Fazaelowi i Hyrkanowi.
4. Przybywszy do Galilei zastają cały kraj pod bronią. Mieszkańcy knują z satrapą przeciw nim zdradę, którą satrapa pokrywa czułościami, a nawet darami. Gdy w drodze powrotnej przybyli do nadmorskiego miasta Ekdippa, czują już wyraźnie, że są usidleni. Dochodzą ich słuchy o tym, że Antygon obiecał satrapie tysiąc talentów i pięćset kobiet, które w dodatku mają się składać przeważnie z ich własnych żon, że prawie każdej nocy gotowano na nich zasadzki, że wreszcie byliby już dawno pojmani, lecz chciano pierwej ująć w Jerozolimie Heroda, którego mogłyby spłoszyć wieści o ich losie.
5. Cały ten plan odkrył Fazaelowi Ofelios, który dowiedział się o wszystkim od Saramalli, najbogatszego na owe czasy Syryjczyka. Ofelios błagał Fazaela, aby się ratował ucieczką. Lecz ten nie chciał opuścić Hyrkana. Natomiast udał się wprost do satrapy, wyrzucał mu w oczy całą zdradę i owej zdrady pobudki, polegające wyłącznie na nieposkromionej chciwości; wreszcie ofiarował mu za swoją wolność więcej niż Antygon za pomoc do zajęcia tronu. Lecz przewrotny satrapa udał niezmierne zdziwienie, przysięgał się, że o niczym nie wie i rzekomo dla wyjaśnienia sprawy udał się do Pakorosa. Zaraz potem pozostali Partowie na podstawie otrzymanego rozkazu pojmali Fazaela i Hyrkana.
6. Równocześnie wysłano do Heroda podczaszego, aby go wywabił za mury i ujął. Ale Herod od samego początku nie ufał barbarzyńcom. W dodatku dowiaduje się, że ci przejęli jakieś pismo, które miało go powiadomić o ich zdradach. Nie ruszał się tedy z miejsca. Pakoros kazał go zapewnić, że żadnego listu nie przejęto, że jeżeli o jakiś list chodzi, to chyba od Fazaela, który mu z drogi pisze o sobie; może tedy śmiało ruszyć naprzeciw dążącego posłańca. Herod jednak już się był skądinąd dowiedział o uwięzieniu brata; prócz tego przybyła do niego Mariamme, córka Hyrkana, bardzo przenikliwa niewiasta, radząc mu, aby się nigdzie nie udawał.
7. Gdy Pakoros obradował ze swoimi, jakby podstępnie ująć Heroda, bo jawnie rzucić się na niego nie czuł się na siłach, Herod, myląc ich, ucieka nocą ze swoją rodziną do Idumei. Partowie, dowiedziawszy się o tym, rzucają się zanim w pogoń. Herod wysyła przodem matkę, braci, narzeczoną z jej matką i najmłodszym bratem, sam zaś, osłaniając ich ucieczkę, stacza z barbarzyńcami potyczki, wielu z nich zabija, aż wreszcie cofa się do Masady.
8. Podczas tego odwrotu bardziej od barbarzyńców dawali mu się we znaki Żydzi, którzy bezustannie na niego nacierali, a nawet na sześćdziesiąt stadiów przed miastem stoczyli z nim zażartą i długą potyczkę. Ale Herod pobił ich i porządnie w krwi spławił. Na pamiątkę odniesionego zwycięstwa zbudował później w tym miejscu miasto z silną warownią i pysznymi pałacami, które według swego imienia nazwał Herodejon. Swoją drogą w czasie owego odwrotu przyłączały się do niego codziennie gromady przychylnych mu ludzi. Toteż gdy przybył do Rezy w Idumei, dokąd wyruszył na spotkanie jego brat Józef, idąc za radą tegoż, większą część owych ludzi odprawił, albowiem Masada nie byłaby mogła pomieścić takich gromad. Było ich z górą dziewięć tysięcy. Herod starszych wiekiem odesłał do różnych okolic Idumei, zaopatrzywszy ich w pieniądze, z ludźmi zaś dzielniejszymi, których przy sobie zostawił, wkracza do warowni. Przewidując oblężenie, zostawia dla ochrony kobiet załogę złożoną z ośmiuset ludzi, sam zaś udaje się do Petry w Arabii.
9. Teraz Partowie plądrują Jerozolimę, wpadają do domów zbiegłych nieprzyjaciół, do pałacu królewskiego, oszczędzają tylko skarbiec Hyrkana, w którym się co prawda zaledwie trzysta talentów znajdowało. Łupy zawiodły ich nieco. Spodziewali się, że znajdą więcej. Herod bowiem, z dawna przewidując, co mu barbarzyńcy mogą zgotować, znacznie wcześniej wysłał do Idumei wszystko, co tylko większą wartość przedstawiało, a to samo uczynili jego stronnicy. Po splądrowaniu Jerozolimy Partowie posunęli się tak daleko, iż bez jakiegokolwiek wypowiedzenia wojny zalali cały kraj, pustosząc wszystko; zamienili w kupę gruzów Marysę i nie tylko osadzili na tronie Antygona, ale mu jeszcze przywiedli w więzach Fazaela i Hyrkana, aby się nad nimi pastwił. Hyrkanowi Antygon odgryzł uszy, aby w razie korzystnych nawet dla niego przewrotów nie mógł już piastować godności arcykapłana, od której wszyscy kalecy byli wyłączeni .
10. Nad Fazaelem jednak w podobny sposób pastwić się nie mógł, bo ten, mając ducha niezłomnego, sam ze sobą skończył. Nie posiadając miecza, nie władnąc zresztą spętanymi rękami, roztrzaskał sobie czaszkę o kamienie. Czynem tym istotnie dowiódł, że był prawdziwym bratem Heroda. Hyrkan wobec tego zdarzenia jeszcze marniej wyglądał. Zresztą takim Fazael był zawsze. Dzielnie żył, dzielnie umarł. Niektórzy powiadają, że wtedy na miejscu się nie zabił, lecz odzyskał przytomność i że przysłany przez Antygona lekarz, rzekomo dla ratowania go, zalał mu ranę trucizną. Jakkolwiek rzeczy się miały, w każdym razie to śmiałe targnięcie się na swoje życie było czynem świetnym. Powiadają również, że przed wydaniem ostatniego tchnienia dowiedział się za pośrednictwem jakiejś kobiety, że Herod uszedł. Miał tedy jeszcze wyrzec: „Umieram spokojnie, bo żyją ci, którzy mnie pomszczą”.
11. Taki był koniec Fazaela. Chociaż większość niewiast, o które Partom najbardziej chodziło, zdołała ujść, mimo to osadzili Antygona w Jerozolimie, a Hyrkana powlekli w pętach do swego kraju.
1. Herod, nic nie wiedząc o śmierci brata, spieszył do Arabii, o ile tylko mógł, aby wydostać pieniądze od króla, ów jedyny środek, za pomocą którego można było chciwego barbarzyńcę łagodnie względem brata usposobić. Na wypadek zaś, gdyby Arab niepomny przyjaźni, jaka go łączyła z ojcem Heroda, tak brudny się miał okazać, iżby mu tych pieniędzy dać nie chciał, postanowił pożyczyć je od niego i zostawić mu jako zakładnika siedmioletniego synka Fazaela, którego w tym celu zabrał z sobą. Zdecydował się dać za wolność brata trzysta talentów i użyć pośrednictwa Tyryjczyków. Strzała losu wyprzedziła jednak jego szlachetną gorliwość. Fazael już nie żył.
2. Gdy Herod przekonał się, że zamiast spodziewanej przyjaźni zastał u Arabów usposobienie wrogie, skierował się do Egiptu. Pierwszą noc w kraju tym spędził w jednej z wiejskich świątyń, gdzie go też dopędził jego orszak. Dnia następnego przybył do Rinokurury. Tu otrzymał wiadomość o śmierci brata. Choć przygniótł go ból, przecież mniej mu on dolegał niż poprzednia ciągła niepewność. Arab tymczasem zaczął żałować swego postępku i znowu wysłał gońców za obrażonym, aby go z drogi nawrócili. Ale Herod był już w Peluzjum. Tu na wszystkich okrętach odmówiono mu przeprawy. Udał się tedy do władzy miejscowej. Ta, widząc przed sobą sławnego i znakomitego męża, ułatwia mu przejazd do Aleksandrii. Kleopatra przyjmuje go z niesłychaną gościnnością; gotowała się bowiem do wojny i chciała mu powierzyć dowództwo nad wojskami. Ale Herod nie przystał na prośby królowej i nie zważając ani na porę burzliwą, ani na zamieszki italskie, płynie do Rzymu.