23,00 zł
Jeśli:
- nadal stoisz w porcie, gdyż coś nieustannie Ci przeszkadza wypłynąć na szerokie wody
albo
- skały rozerwały Twój kadłub, nabierasz wody i czujesz, że toniesz
albo też
- jesteś względnie bezpieczny, lecz osiadłeś na mieliźnie i ciągle tkwisz w tym samym miejscu
a w dodatku
- straciłeś orientację i zupełnie nie wiesz, w którą stronę płynąć
Jest to książka dla Ciebie!
Dzięki niej dowiesz się, jak wysłać sygnał SOS i znaleźć potrzebne wsparcie, jak wydobyć się z chaosu i odnaleźć drogę do upragnionego portu, jak przełamać własną samotność i skontaktować się z pobliskimi łodziami oraz jak przyjść z pomocą bliskim, których życie osiadło na mieliźnie.
Statek MV E Evangelia został zbudowany w Północnej Irlandii w 1942 roku, a do użytku oddany 22 grudnia tego samego roku. Jego nazwa za sprawą kolejnych właścicieli wiele razy się zmieniała. Jednostka przewoziła najrozmaitsze towary i opłynęła właściwie cały świat. 15 października 1968 roku niedaleko rumuńskiego Costinești uległa wypadkowi, którego okoliczności dotychczas nie zostały należycie wyjaśnione. Ostatecznie została porzucona na mieliźnie przez swego ówczesnego właściciela Aristotelisa Onasisa. Spoczywa tam do dzisiaj – niszczejąc oraz rdzewiejąc. W 2012 roku w czasie silnej burzy jej wrak pękł w połowie, a część pokładu się zawaliła.
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
Liczba stron: 109
© Wydawnictwo Serafin, Kraków 2020
Wszelkie prawa zastrzeżone
All rights reserved
Książka ani żadna jej część nie może być przedrukowywana ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana czy powielana mechanicznie, fotooptycznie, zapisywana elektronicznie lub magnetycznie, ani odczytywana w środkach publicznego przekazu bez pisemnej zgody wydawcy.
Redakcja Dorota Ruta
Korekta Dorota Ruta, Joanna Świątkiewicz
Skład wersji elektronicznej, ilustracje Kacper Bezpałko Współpraca koncepcyjna przy ilustracjach: Dorota Ruta
Wydawca Wydawnictwo Serafin, ul. Korzeniaka 16, 30-298 Kraków Zakon Braci Mniejszych Kapucynów – Prowincja Krakowska
Imprimi Potest br. Łukasz Woźniak OFMCap, minister prowincjalny Warszawskiej Prowincji Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów L.dz. 148/2020/F-7
Wydanie elektroniczne do wydania I
ISBN 978-83-958478-3-7
Zamówienia:
tel. 12 623 80 58 księgarnia internetowa: www.e-serafin.pl
Ci, którzy na statkach ruszyli na morze, aby uprawiać handel na ogromnych wodach, ci widzieli dzieła Pana i Jego cuda wśród głębiny. Powiedział On i wzbudził wicher burzliwy, i spiętrzył jego fale. Wznosili się aż pod niebo, spadali aż do głębi; ich dusza truchlała w nieszczęściu. Zataczali się i chwiali jak pijani, cała ich mądrość zawiodła. I w swoim ucisku wołali do Pana, a On ich uwolnił od trwogi. Zamienił burzę w wietrzyk łagodny, a fale morskie umilkły. Radowali się z tego, że nastała cisza, i że On przywiódł ich do upragnionej przystani.
Ps 107, 23–30
Mam nadzieję, że po przeczytaniu tej książki razem ze mną zakrzykniecie: „To wszystko prawda!”. Ośmielam się tak napisać, gdyż podczas lektury Wraku Ewangelii sam odnalazłem wiele treści dobrze nakreślających kwestie, z którymi się zmagam. Jestem przekonany, że Was one także dotyczą.
W książce oraz każdej dłuższej wypowiedzi bardzo ważne jest znalezienie nośnego obrazu, do którego można się stale odwoływać. Musi on być na tyle wieloaspektowy, aby pomieścił skomplikowaną naturę naszego życia, i na tyle konkretny, aby dawał siłę do zmiany na lepsze. Bez wątpienia ta cenna perła została w tym wypadku znaleziona i jak ewangeliczny talent wprowadzona do obrotu.
Odczytywanie ludzkiego życia za pomocą „kategorii okrętowych” w pierwszym momencie może się wydać nieadekwatne, ponieważ okręt zdaje się mieć mało wspólnego z tym, co swoiście ludzkie. Mimo to metafora statku jako ludzkiego życia jest obecna w kulturze co najmniej od czasów starożytnych i wielu z nas z pewnością już się z nią spotkało. Niestety zwykle z dość powierzchowną interpretacją treści, które z sobą niesie. Z tych powodów można uważać, że ów pomysł na książkę jest nieciekawy. Nic bardziej mylnego.
Ogromnie cenię umiejętność ukazywania Ewangelii w odniesieniu do natury oraz kultury, niezwykle rzadko się jednak spotykam, aby przy jej głoszeniu korzystano z wiedzy z zakresu techniki. Brat Szymon w swej książce podaje tak wiele ciekawostek technicznych i historycznych, że żaden czytelnik mający do tego zamiłowanie i ceniący sobie konkretność metafor na pewno się nie zawiedzie.
Po lekturze pozostaje jednak pewien niedosyt, można by bowiem wyzyskując obraz łodzi, poruszyć jeszcze wiele innych ważnych kwestii. Mnie w pierwszej kolejności przychodzą na myśl rozważania św. Tomasza z Akwinu ujmującego chrzest jako wypłynięcie z portu, a przyjęcie Ducha Świętego – jako rozwinięcie żagla. W ten sposób pojmowany sakrament chrztu pomaga uniknąć dryfowania, a nawet poczuć szarpnięcie wiatru – Ducha Świętego, który w sposób odczuwalny i bardzo konkretny zmienia ludzkie życie. Pozostaje mieć nadzieję, że książka ta stanie się przyczynkiem do głębszych rozważań snutych na kanwie tego obrazu.
Dziękuję również Bogu za Magdę i jej życie, ponieważ dzięki swej historii stała się współautorką niniejszej publikacji. Wielkością br. Szymona jest życie blisko ludzi i umiejętne korzystanie z ich doświadczeń. Jak ważne i potrzebne jest wsłuchanie się w drugiego człowieka! Mimo że nikt z nas nie ma szans przeżyć wszystkiego, co oferuje nam świat – i nawet nie o to w życiu chodzi – to możemy wiele się od siebie nawzajem nauczyć. Dzielenie się swą historią jest niezwykle cenne, ponieważ może posłużyć innym do rozwoju. Cieszę się zatem, że jako czytelnicy możemy skorzystać z doświadczeń Magdy.
Temat odnajdywania własnej tożsamości jest mi bardzo bliski, dlatego do głębi poruszył mnie fragment o spotkaniu z bezdomnym Sławkiem. Jego wyznanie pozwoliło mi na nowo się określić, chociaż nie wiedziałem, że tak bardzo tego potrzebowałem. Bycie dzieckiem Boga, a dzięki temu – świętym, jest także moim największym pragnieniem. Mam nadzieję, że pragnienie to zamieszkuje również Wasze serca i nie pozwoli, aby Ewangelia w Waszym życiu osiadła na mieliźnie, stając się wrakiem.
Pozwólmy Duchowi Świętemu nas „uruchomić”, jak to zrobił ze św. Franciszkiem czy św. Dominikiem. Nie stójmy w porcie, nie dryfujmy, lecz chciejmy poczuć to szarpnięcie wiatru i zew morza. Wypłyńmy znowu na szerokie wody.
Tomasz Nowak OP
Według szacunków Organizacji Narodów Zjednoczonych po całym świecie jest rozsianych około trzech milionów wraków różnych statków i okrętów. Prawdopodobnie tylko na dnie Morza Bałtyckiego leży ich 100 tysięcy. Współcześnie roczna średnia rozbitych statków wynosi ok. 150 jednostek. W latach siedemdziesiątych XX wieku archeolodzy w Morzu Egejskim znaleźli szczątki statku, który pochodzi sprzed czterech tysięcy lat i jest najstarszym wrakiem, jaki znamy. Z każdym z nich wiąże się historia dramatu rozegranego na morzu, w którego wodach człowiek stracił swoje życie lub majątek. Często są one świadectwem czyjegoś bohaterstwa lub tchórzostwa.
Obraz zatopionego lub rozbitego statku może budzić niepokój i swego rodzaju dyskomfort: w większości wypadków jest przecież świadectwem śmierci jego załogi lub pasażerów. W tym obrazie jest jednak coś przyciągającego, nadzwyczajnego, rozbudzającego wyobraźnię i zmuszającego do znalezienia odpowiedzi na pytanie o to, jaką historię dany wrak opowiada. Opowieści te oczywiście są bardzo różne – statki na mieliznach osiadają z powodu błędów nawigacyjnych, złych warunków pogodowych, na dno zaś idą w wyniku wypadków lub działań wojennych. Niektóre zatopione w czasie wojen statki, na pokładzie których zginęło wiele osób, uznawane są za mogiły wojenne i znajdują się pod szczególną ochroną, jak choćby wraki trzech niemieckich okrętów zatopionych przez Rosjan w wodach Bałtyku pod koniec II wojny światowej. Łączna liczba ofiar w tym wypadku wyniosła około 20 tysięcy, a zatonięcie okrętu Wilhelm Gustloff stanowi największą katastrofę morską w dziejach, w wyniku której zginęło niemal 10 tysięcy osób.
W Nawazibu w Mauretanii znajduje się największe na świecie cmentarzysko statków. Do jego powstania prawdopodobnie przyczynili się skorumpowani urzędnicy zgadzający się na porzucenie w porcie nierentownych jednostek oraz armatorzy, którym z kolei bardziej opłacało się dać łapówkę, niż płacić za złomowanie statku. Cmentarzysko to szybko stało się lokalną atrakcją turystyczną. Podobny widok rozpościera się w miejscach, gdzie statki osiadły na mieliznach blisko brzegu, oraz w malowniczych zatoczkach.
W październiku 1968 roku na Morzu Czarnym w rumuńskim Costinești na mieliznę znajdującą się 180 metrów od plaży wpłynął dość duży statek transportowy. Istniało prawdopodobieństwo, że w czasie wyciągania go z płytkiej wody dojdzie do jego dalszego uszkodzenia, a dodatkowo koszt takiej operacji byłby ogromny. Stąd właściciel zadecydował o pozostawieniu jednostki na mieliźnie. Wrak – z czasem coraz bardziej skorodowany i zniszczały – stał się atrakcją turystyczną nadmorskiego miasteczka, przyciągającą rzesze zwiedzających. Do dziś nie wyjaśniono dokładnie okoliczności wypadku jednostki.
Evangelia jest ostatnią nazwą, którą ów statek nosił. Kiedy poznałem jego historię, uderzyło mnie zestawienie słów „wrak Evangelii”. Wyrażenie to rodzi bardzo wiele skojarzeń. Pierwsze z nich ma szeroki zakres, odnosi się bowiem do Kościoła w jego ludzkim i społecznym wymiarze. Symbol łodzi jako wspólnoty chrześcijan jest bardzo stary i od samego początku jest obecny w chrześcijaństwie. Człowiek używał łodzi na długo przed wynalezieniem koła, a rzeki służyły za szlaki komunikacyjne. Stąd żeglowanie w wielu kulturach, jeszcze na długo przed Chrystusem, stało się symbolem ludzkiego życia – zmierzaniem od portu narodzin do portu wieczności, pośród burz i sztormów. Religia chrześcijańska przejęła ten symbol i odniosła nie tylko do ludzkiego życia, lecz także wspólnoty Kościoła. Sam Jezus chętnie korzystał z łodzi: zarówno nią podróżował, jak i z niej nauczał i dokonywał cudów. Powołanie apostołów Piotra i Andrzeja również odbyło się w łodzi. Dlatego też już u początków Kościoła łódź stała się jego symbolem, łodzią Piotrową.
Kiedy dziś patrzymy na Kościół, możemy odnieść wrażenie, że niestety nie jest pięknym statkiem, bez wysiłku pokonującym fale i sztormy. Wydaje się, że jest on raczej tonącym okrętem, a może już właśnie wrakiem Ewangelii. W przekonaniu tym mogą nas utwierdzać kolejne skandale, niezrozumiałe fakty, zamęt na poziomie nauczania lub poglądów, odejścia znanych duszpasterzy lub też dziwaczne teorie spiskowe. W niedawno przeprowadzonych badaniach Polska znalazła się na drugim miejscu – zaraz za Japonią – wśród krajów, gdzie młodzi ludzie najszybciej odchodzą od wiary. W niektórych szkołach, szczególnie tych w dużych miastach, na katechezę chodzi coraz mniej uczniów. W tym kontekście sformułowanie „wrak Ewangelii” brzmi jeszcze dobitniej. Czy jest jeszcze szansa na uratowanie tego statku, być może z daleka dość dobrze się prezentującego, lecz osiadłego na mieliźnie, z burtą rozerwaną przez skały? Czy faktycznie jest on już wrakiem?
Druga linia skojarzeń ma charakter indywidualny, osobowy. Czasem o kimś, kto ciężko choruje lub doświadcza szeroko rozumianego kryzysu, mówimy, że to wrak człowieka. Jeśli podejmujemy temat kryzysu Kościoła, to znaczy, że sam człowiek znajduje się w kryzysie. W pewnym sensie to, co nas gorszy w Kościele, jednocześnie jest prawdą o kondycji współczesnego człowieka, wyrażenie „wrak Ewangelii” dobrze ją obrazuje. Chodzi o sytuację, w której Dobra Nowina zdaje się nie działać. Dlaczego, mimo deklarowanej wiary, ciągle nie potrafimy się modlić, dogadywać z sobą? Z jakiego powodu nieustannie walczymy i niezdrowo rywalizujemy, jesteśmy pełni niechęci, nie chcemy wybaczać i wiecznie mamy problemy w relacji z Bogiem? Są to mielizny, na których powoli rdzewiejemy, oraz skały, o które się rozbijamy. Człowiek rezygnujący z nawrócenia, przemiany swojego myślenia i – co za tym idzie – życia, powoli staje się wrakiem. Smutnym wrakiem Ewangelii.
Historia statku MV E. Evangelia będzie w tej książce stałym punktem odniesienia, służącym do opowiedzenia historii o ludzkim sercu, które – pozbawione dobrego systemu nawigacyjnego – bardzo często prowadzi człowieka na życiowe mielizny lub kieruje na skały. O sercu błędnie rozpoznającym życiową sytuację i z tego powodu przekonanym, że na oceanie życia jest się całkowicie osamotnionym. Mocno wierzę, że to, czym chcę się tu podzielić, może się stać dla kogoś inspiracją do przyjęcia właściwego kursu i wypłynięcia na głębię – po to, żeby nie stać się wrakiem Ewangelii.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
Treść dostępna w pełnej wersji.
„Czy Pan Bóg mi przebaczy? Czy aby na pewno?”. Tym, którzy tak myślą i mają tego typu obawy, zawsze mówię, że Bóg zstąpił z nieba, aby stać się jednym z nas, aby nas przygarnąć, aby nam przebaczyć – zapewnia br. Luis Dri, kapucyn, przyjaciel i „spowiednik” papieża Franciszka.
Kapucyni są „braćmi ludu” – to wyróżniająca Was cecha. Jesteście blisko wszystkich, ale przede wszystkim najmniejszych, odrzuconych i zdesperowanych. Ta bliskość daje konkretną wiedzę i mądrość. Chciałbym, abyście towarzyszenie drugiemu człowiekowi potraktowali jako swój program.
Ponadto, co typowe dla kapucynów, jesteście zdolni do rozwiązywania konfliktów i wprowadzania pokoju – zwłaszcza pokoju sumienia – gdy posługujecie się mądrością, która pochodzi z bliskości. Praktykujecie to w sakramencie pokuty i pojednania. Jednanie ludzi to jeden z najpiękniejszych charyzmatów, jakie posiadacie. Rozwijajcie ten apostolat!
Wyróżnia Was także prosta modlitwa, prowadzona sam na sam z Panem, Matką Bożą i świętymi. Zachowajcie i tę prostotę.
Kapucyni zatem to ludzie pokoju, prostej modlitwy i pojednania! Kościół chce, abyście właśnie tacy byli! Zachowujcie to w wolności, z prostotą właściwą Waszemu charyzmatowi!
Papież Franciszek o charyzmacie Braci Mniejszych Kapucynów Rzym, 14.09.2018 r.
Jeśli chcesz pójść tą drogą w naszej braterskiej wspólnocie, skontaktuj się z nami:
Prownicja Warszawska Kapucyńska 4 00-245 Warszawa tel. 797 907 131 [email protected] Krakowska Korzeniaka 16 30-298 Kraków tel. 797 907 846 [email protected]
Zobacz też:www.kapucyni.pl, www.powolanie-kapucyni.plwww.kapszlak.pl, www.golgotamlodych.pl, www.minoritas.pl