Wspólnik. Rozdanie kart - A.S. Sivar - ebook + audiobook + książka

Wspólnik. Rozdanie kart ebook i audiobook

Sivar A.S.

4,3

Ten tytuł dostępny jest jako synchrobook® (połączenie ebooka i audiobooka). Dzięki temu możesz naprzemiennie czytać i słuchać, kontynuując wciągającą lekturę niezależnie od okoliczności!
Opis

Gdy karty rozdaje serce, wszystko może się wydarzyć

Oktawia Majewska z zapałem wspina się po szczeblach korporacyjnej kariery, ale gdy nadarza się okazja dodatkowego zarobku, bez wahania postanawia z niej skorzystać. W dniu rozpoczęcia pracy okazuje się, że wcześniejsze warunki umowy były oszustwem, a Oktawia, jako jedna z pań do towarzystwa, musi zrobić wszystko, by nie wpaść w oko któremuś z obrzydliwie bogatych biznesmenów. Idzie jej nieźle, do czasu gdy to jej w oko wpada jeden z nich – przystojny, pewny siebie, charyzmatyczny nieznajomy, wyraźnie odstający od reszty. Oktawia jeszcze nie wie, że ten mężczyzna postawił sobie za cel zdobycie jej wszelkimi dostępnymi mu sposobami i nie pozwoli na to, by jedno spotkanie było ich ostatnim…

Pozbierawszy całość, obracam się i z powrotem ruszam do wnętrza odnieść brudne naczynia, ale nie przechodzę nawet dwóch metrów. W pół kroku staję jak ten słup i zwyczajnie zaczynam się gapić na siedzącego na ławeczce w niedalekiej odległości mężczyznę w towarzystwie jedynie do połowy opróżnionej szklaneczki ciemnego trunku.
O matko!
To ani trochę nie jest w moim stylu, ale i tak mu się przyglądam, wręcz się na niego gapię, a mój wzrok za żadne skarby nie chce zejść z jego postawnego ciała. Jest niezły, wręcz surowo przystojny, a przy tym jedynie patrząc na niego, szybko sobie uświadamiam, że przeżyta z nim noc nie należałaby ani trochę do grzecznych. Cholera, już na samą myśl robi mi się jakoś cieplej. Jestem pewna, że te duże dłonie w zawrotnym tempie potrafiłyby zabrać do nieba…


A.S. Sivar
Polska autorka romansów i erotyków. Urodziła się 14 kwietnia 1993 roku. Z wykształcenia jest magistrem ekonomii. Swoją przygodę z pisaniem rozpoczęła w trakcie studiów w pewnej niewielkiej księgarni. Właśnie tam wpadła na pomysł bestsellerowej mafijnej trylogii Konsorcjum. W 2020 roku ukazała się jej kolejna książka Piekielny układ, która również po krótkim czasie znalazła się na listach bestsellerów. Fabuły jej utworów obracają się wokół niebezpiecznych, ociekających testosteronem mężczyzn, a odczuwane podczas lektury emocje wypełnione są po brzegi pełną gamą odczuć - od wzruszenia, przez uśmiech, aż do złości i wzburzenia.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 283

Audiobooka posłuchasz w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS

Czas: 8 godz. 4 min

Lektor: Anna Rusiecka i Adrian Rozenek
Oceny
4,3 (659 ocen)
393
143
68
41
14
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
renia2608

Całkiem niezła

Po Konsorcjum nie tego się spodziewałam...
60
inka0031
(edytowany)

Całkiem niezła

Patrząc na pozostałe tytuły autorki ta książka mnie niestety nie zachwyciła. Dodatkowo bardzo krótka jakby specjalnie, aby można było ją podzielić na siłę na części o czym może świadczyć zakończenie w takim momencie.
62
Marta_Kruczynska87

Z braku laku…

Męczarnia
30
krynia84

Nie oderwiesz się od lektury

Książka do przeczytania, ale po tej autorce spodziewałam się więcej....z początku muslalam ,e pisze to ktoś początkujący,
30
przeczytane1995

Nie polecam

50% Boże ta książka jest tragiczna. Te wszystkie wydarzenia nie miały po prostu sensu. Wszystko zostało strasznie sztucznie i na siłę wykreowane. Tyle w temacie.
20

Popularność




ROZDZIAŁ 1

Ona

Piżama, koc, chłodny powiew wiosennego wiatru na tarasie i oczywiście ja wysłuchująca coraz bardziej odkrywczych teorii mojej Karo co do popełnianych przeze mnie błędów w relacjach z facetami. A napominałam ją: „Zostaw to drugie wino! Po nim już nie będzie tak fajnie! Mówię: zostaw! Chcę, żebyś śmieszkowała, a nie znów bawiła się w mojego terapeutę. No mówię ci, nic mi nie jest!”. Taa, i na tych słowach się skończyło, a teraz cóż… Czwarty tydzień z rzędu trzymam lampkę wina i odpowiadam na te same pytania. Choć dziś, trzeba przyznać, jest postęp, bo – inaczej niż przy dwóch poprzednich razach – nie ryczę niczym bóbr po podjętej decyzji.

Upijam kolejny łyk wina, a potem przenoszę wzrok na świdrującą mnie wzrokiem przyjaciółkę.

– Możesz przestać tak na mnie patrzeć? To staje się już nużące – mówię, przewracając oczami, kiedy Karolina nadal nie przestaje.

– Martwię się. Zadałam pytanie i po prostu chcę uzyskać odpowiedź. – Wpatruje się we mnie poważnie i unosi w moim kierunku kieliszek, pokazując, że nie wymigam się od odpowiedzi.

Wzdycham, po czym z tej bezsilności już nawet nie wiem, dlaczego zaczynam się uśmiechać pod nosem, na co Karo wyraźnie unosi brew, zmieszana zapewne moimi nastrojami.

– Tak, nie martw się, wszystko ze mną dobrze. Popłakałam, serducho wycierpiało swoje, a teraz biorę się już w garść i wychodzę z tego bagna – odpieram o dziwo naprawdę pewna siebie i pełna determinacji, z której zostałam obdarta na cztery niezwykle długie i ciężkie tygodnie. Jednak wracam, i to jest najważniejsze. Koniec z użalaniem się nad sobą i swoim losem. Ja, Oktawia Majewska, mam co robić w życiu, jeszcze wiele świata przede mną, a co jeszcze ważniejsze – celów do osiągnięcia. Czas wygrzebać tę wiecznie waleczną dziewczynę spod gruzu roztrzaskanego serca i postawić ją do pionu – i właśnie na tym mam zamiar obecnie się skupić. – Miałaś rację, powinnam to zakończyć już dawno temu, zanim to zaszło tak daleko… – dodaję po chwili, ale już mniej przekonana.

– Zanim się zakochałaś… – Wypowiada te słowa za mnie, ale tak, ma rację. Gdyby cała ta znajomość zakończyła się dużo wcześniej, dziś nie czułabym się w ten paskudny sposób i nie miałabym wrażenia, że straciłam część siebie, bratnią duszę, która jakkolwiek by patrzeć, nigdy nie należała do mnie, a jedynie ja nieświadomie ukradłam ją komuś innemu.

– Owszem, ale jak mówiłam, to rozdział całkowicie zamknięty. Masz moje słowo. Przeszłam najpierw jedno piekło, które trwało cztery długie lata, z gościem, który za moimi plecami szlajał się po burdelach, a później wpakowałam się w coś innego… coś niezaprzeczalnie pięknego, co sprawiało, że każdy dzień był magiczny, ale niestety obie wiemy, że w takim pacie nie da się żyć, a jeżeli ta druga osoba nie może się zdecydować, co zrobić ze swoim życiem, to ty musisz podjąć tę decyzję za nią. I to zrobiłam.

– Wiem i jestem dumna. – Karolina zrywa się z miejsca, jakby w reakcji na moją niewypowiedzianą potrzebę, i mocno mnie obejmuje. – Wiesz, że zawsze będę obok, zawsze pomogę, a jak będzie trzeba, to ostro zrypię z góry na dół, żebyś tylko się ogarnęła.

– Akurat o tym jestem przekonana. Uwierz, nie musiałaś mnie w tym utwierdzać. – Zaczynam się szeroko uśmiechać, a ta wypuszcza mnie z ramion i daje pstryczka w nos.

– A jeżeli tylko mogłabym coś dla ciebie zrobić, to wiesz, że wszystko, bo cię kocham – ciągnie nadal czule.

– Wiem, wiem i dziękuję. Za wszystko – mówię i jeszcze w tym samym momencie zamyślam się, bo w mojej głowie już zapaliła się mała lampka z pomysłem. Chyba nadszedł wreszcie czas skorzystać z wcześniejszej propozycji.

– Oho… Co jest? – Karo znów uważnie mi się przypatruje, jakby wyczuła, że jakaś myśl zaczęła kotłować się w mojej głowie. – No dawaj…

Nic nie mówię, tylko bawię się szkłem trzymanym w dłoni. Analizuję swoją sytuację na szybko. Moja intuicja mówi stanowcze „NIE”, natomiast rozum „TAK”. Kurczę, moi doradcy nie są dziś zbyt zgodni, a co za tym idzie – przydatni.

– Błagam, nie każ mi się powtarzać, wiesz, że tego nie znoszę. Mów, o co chodzi.

Nadal milczę i jedynie się w nią wpatruję; nie jestem do końca pewna, czy podejmuję dobrą decyzję, prosząc o to.

– Okta! – Karolina palcem wskazującym dźga mnie w żebra. Robi to raz za razem, aż nie daję rady i parskam, bo to zwyczajnie łaskocze.

– Przestań! Mam łaskotki, wariatko! Zaraz wyleję wino, na ten twój biały, niewyobrażalnie drogi koc – komunikuję.

Tylko macha ręką, jakby nie robiło to na niej większego wrażenia, ale chociaż przestaje mnie gilgotać.

– Gadaj w końcu i nie każ mi tyle czekać. Dobrze wiesz, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną.

Z kieliszkiem przy ustach zaczynam się znów śmiać w reakcji na jej deklarację, bo wiem to aż za dobrze.

– Nie wkurzaj mnie! Mów, Oktawia, bo zmienię zdanie i będziesz jednak spała w garażu, a nie w tym wymuskanym do perfekcji przez twoje zdolne, ale niedokształcone ręce pokoju gościnnym. – Mruży ostrzegawczo powieki.

– Zważaj – grożę jej natychmiast. – Dobrze wiesz, że to niedokształcenie nie powstało z lenistwa, a z braku możliwości finansowania dwóch kierunków magisterskich jednocześnie. To nie tak, że nie chciałam dalej kontynuować projektowania architektury wnętrz i krajobrazu. Po prostu nie było mnie na to stać i dlatego skupiłam się na tej uczelni, którą miałam w swoim niewielkim mieście tuż pod nosem – bronię się jak zawsze, gdy ktoś zaczyna ten niewygodny dla mnie temat. Tym sposobem chyba na nowo próbuję utwierdzić również samą sobie, że zrobiłam, co tylko mogłam.

– Tak, tak, wiem, wiem. – Karo zbywająco macha na mnie ręką, kończąc moje wywody i przypominajki. – Przesrałaś takie możliwości dla jakiejś śmiesznej ekonomii. O twoim życiowym przegrywie wiemy już od dawna, nie musisz przypominać. – Na te wredne docinki pokazuję jej środkowy palec, a ta wariatka tylko demonicznie zaczyna się cieszyć. – Serio, aż do dziś boli mnie na samą myśl, jak można było tak zaniedbać i nie doszlifować takiego talentu… Aż nie do wiary. – Inscenizując ból w piersi i smutek, dalej wbija we mnie szpilki.

Kręcę głową, widząc, jak świetnie bawi się moim kosztem. Mocniej zapadam się w obiciu ogrodowego narożnika, upijam łyk wina i szybko, a przy tym dosadnie postanawiam ukrócić te jej złośliwe żarciki.

– Jakoś kiedy urządzałam wam z Emilem dom, nie twierdziłaś, że talent jest zmarnowany. Albo kiedy podkradałaś z mojej szafy zaprojektowane ubrania, a później na obiadkach u teściowej się nimi chwaliłaś, również nic takiego nie mówiłaś – wspominam niedawne wydarzenia. – Ale okej, zapamiętuję to sobie. Przynajmniej moje nowe perełki będą już bezpieczne i zostaną tam, gdzie ich miejsce, czyli w mojej szafie – dogaduję, akcentując ostatnie słowa, by dotarło do niej, że po tych przytykach nici z jej kolejnych łowów i podbieranek. Nie dostanie nawet skrawka materiału po uszytej koszulce.

– Hola! Dobra, już spokojnie! Przecież ja tak tylko żartowałam – beszta mnie, a potem się przymila. Prycham pod nosem. Czasami nie nadążam za jej biegiem nastrojów. Nim się zorientuję, Karolina już głową pokłada się na moim barku, niczym mała dziewczynka, która swoim słodkim tuleniem chce się przypodobać, a tym samym również ugrać coś dla siebie. – Zresztą nie ma co gmerać w przeszłości. Tego już nie zmienimy. A wracając do tematu, mów szybko, co za pomysł chodzi ci po głowie. – Powraca do sprawy, od której odbiegłyśmy. Prostuje się i żywo zainteresowana, odwraca się i wbija we mnie ten swój natarczywy wzrok mówiący „zacznij gadać”.

– Ta propozycja sprzed miesiąca od tej twojej znajomej Patrycji jest nadal aktualna? – pytam w końcu, ale jakoś bez przekonania.

– Tak, chyba… Ale zaraz… to jednak chcesz skorzystać? Piszesz się na to? – dopytuje już poważniej, na co tylko obojętnie wzruszam ramionami.

– Jeżeli za nią ręczysz i wygląda to jedynie tak, jak ci przedstawiała, zwykła możliwość dorobienia sobie niezłej sumki za posiedzenie i kelnerowanie w ładnym stroju jakimś ważniackim gachom, to okej, wchodzę w to – uściślam. – Niestety realia naszej gospodarki mieszkaniowej nie nastrajają zbyt optymistycznie, więc jeżeli chcę mieć w końcu własne cztery kąty do urządzenia, muszę zakasać rękawy i chwytać się czegoś dodatkowego jeszcze na weekendy.

– Albo po prostu możesz znaleźć bogatego męża. – Moja przyjaciółka przygaduje całkowicie poważnie, jakby w tym momencie udzielała mi jednej z najcenniejszych rad.

Rozbawiona tylko wywracam oczami, bo wiem, że w tym przypadku jej nie przegadam, a żadne argumenty nie przebiją się przez barierę jej własnych przekonań.

– No niestety, nie każda kobieta jest taką szczęściarą, że znajduje starszego przystojniaka, który nosi ją na rękach od dnia, w którym ją poznał, i trzy miesiące później bierze z nim ślub. – W ten sposób nokautuję jej pomysł i wychodzę z opresji. Karo zalotnie mruga na mnie długimi rzęsami, jednocześnie cmokając świeżo zrobionymi wargami. Jestem niemal przekonana, że zaraz z jej ust popłynie kolejny „świetny” pomysł, więc po prostu na niego czekam.

– Jak chcesz, mogę cię poduczyć tego uroku. – Zarzuca ciemnymi włosami na bok i seksownie się uśmiecha, by tylko mi udowodnić, jaka to jest w tym dobra.

Wybucham śmiechem i choć chcę, nie mogę się uspokoić, widząc te jej miny. Zagryza wargę, składa usta w dzióbek, puszcza oczka i pręży na siedząco swoje krągłości, jakby pozowała przed obiektywem drogiego aparatu, a później bezceremonialnie zaczyna wyuzdanie oblizywać kieliszek po winie. Rozbawiona, ale także zgorszona, zakrywam oczy, by tylko nie pozwolić tym obrazom zakorzenić się w mojej pamięci. Jednak na moje szczęście już chwilę później Karo nie wytrzymuje i również zaczyna się śmiać ze swojego upośledzenia. Boże, ta dziewczyna zdecydowanie za dużo czasu spędza na przeglądaniu instagramowych kont wszelkiego rodzaju szonów, które za lajki robią i pokazują dosłownie wszystko. Zaczynam myśleć, że powinnam zrobić swojej przyjaciółce odwyk i zabrać ją na wycieczkę gdzieś, gdzie nie ma dostępu nawet do grama internetu.

– Nie, dzięki, chyba jednak odmówię. Naprawdę, obejdzie się. – Nad wyraz energicznie macham otwartą dłonią w geście „stop”, by tylko przestała. Wybucha jeszcze szczerszym śmiechem, na co tylko kręcę głową; jej zachowanie jest niemożliwe. Upijam kolejny łyk wina, aby zwilżyć suche gardło, i znad kieliszka obserwuję tak wesołą i promienną twarz Karoliny, a potem poważnieję, wracając do omawianego tematu. – A tak już całkiem poważnie, to na ten moment po własnych porażkach sercowych nie potrzebuję lekcji flirtu, a jedynie żebyś podpytała, czy oferta pracy jest nadal aktualna i czy nie jest to jakiś męski kurwidołek, do którego dobrowolnie chcę się wepchnąć – komunikuję, a później wypijam resztki wina.

– Jasne, rozumiem. – Karolina bierze ze stolika telefon i zaczyna w nim grzebać. – W sumie co nam szkodzi… już teraz podpytam. – Wybiera numer do Patrycji, daje na głośnik, a do moich uszu dociera dźwięk połączenia. Jeden sygnał, drugi, trzeci, aż w końcu zamiast kolejnego sygnału dobiega do nas dudnienie muzyki w słuchawce.

– Halo?! – Patrycja się drze, przekrzykując muzykę.

– Cześć, Pati – odzywa się Karolina.

– Nic nie słyszę, poczekaj chwilę. – Przez jakiś czas dociera do nas jedynie dudnienie głośnego techno, aż w końcu gwar staje się ledwie słyszalny. – Dobra, już mogę, ale streszczaj się, bo nie mam za dużo czasu. Szkoda mi świetnej imprezy. Co jest?

– W takim razie bez owijania w bawełnę. – Karolina przechodzi do rzeczy, ale ja i tak słucham tego w lekkim osłupieniu. Nie mogę pojąć, jak można być kimś tak strasznie obcesowym jak ta cała Patrycja. Okej, Karolina mówiła mi, że jej koleżanka jest specyficzna i jej świat oscyluje jedynie wokół „ja” i „moje”, lecz w takim razie na co mojej Karo taka znajomość? Głowię się nad tym, bo jakoś trudno mi to pojąć. – Ta ostatnia propozycja dorobienia sobie dwóch kawałków jest aktualna? – Swoim pytaniem Karolina ściąga mnie na ziemię, a ja zaczynam przysłuchiwać się uważniej.

– No nie bardzo. Mam już komplet dziewczyn. A co, jednak się, kurwa, teraz zdecydowałaś?

– Nie ja. – Karolina odpiera pośpiesznie. – Moja Oktawia jest zainteresowana, dlatego dzwonię.

– Noż, cholera, teraz? – Patrycja burczy w słuchawkę telefonu, dając upust swojemu wzburzeniu. Nawet nie wiem, czym konkretnie jest ono spowodowane. Już zaczynam żałować, że o to poprosiłam. Dziewczyna jest nie do zdzierżenia, a nawet osobiście jeszcze nigdy nie zamieniłam z nią ani słowa. Makabra…

– Pamiętaj, że wisisz mi niemałą przysługę… – Karo wcina się już pewniej.

Natychmiast kręcę przecząco głową. Chcę dać jej znać, że już nie trzeba, żeby się o nic nie prosiła tej pseudokoleżanki. W odpowiedzi jedynie kładzie palec na ustach, abym się uciszyła, i lekko się do mnie uśmiecha.

– Kurwa, dobra… Niech ci będzie. Chociaż będziemy kwita. Wysyłaj na już fotę. – Ta cała Patrycja niemalże rozkazuje. Niepewnie zerkam na Karolinę, ale ta tylko wzrusza ramionami i zaraz widzę, jak przesyła moje zdjęcie do swojej nietypowej znajomej, bo nie wiem, jak inaczej można określić kogoś takiego. – Dobra, mam – obwieszcza, gdy otrzymuje fotkę.

– Tłumacz, na czym dokładnie polega praca – nalega Karolina.

– Hmm… długie, ciemne włosy, niezła figura, ładna buźka… dobra, nada się. Możesz przekazać, że ma tę fuchę. Podaj mi jej numer, to w wolnej chwili podeślę namiar na piątkową imprezę. A co do twojego ostatniego pytania… – Słyszę, że pyszałkowato zaczyna się śmiać, co wcale mi się nie podoba. – Chcesz wiedzieć, na czym polega praca? Ogólnie to sama przyjemność za pokaźną sumkę. Odstawiasz się w najlepsze, popijasz drinki, uśmiechasz się i udajesz, że bawią cię żarty obrzydliwie nadzianych facetów, którzy czekają na jakieś ważniackie obrady kongresu deweloperskiego czy innego badziewia. My robimy jedynie za ładne ozdoby do towarzystwa, wypicia drinka i nacieszenia oczu. Nic poza tym, no chyba że któraś chce, wtedy oczywiście droga wolna. Zresztą co tu dużo gadać, nie raz, nie dwa dziewczyny ugrały dla siebie jeszcze więcej…

– Okej, rozumiem. – Karolina wcina się jej w pół zdania, chyba tylko po to, aby jej jakże cnotliwa koleżanka nie zabrnęła w swoich opowieściach jeszcze dalej. – Przekażę wszystko Oktawii, no i nie zabieram ci już więcej czasu.

– Czyli dogadane – konkluduje Patrycja. – Dobra, spierdalam na imprezę, a ty wyślij mi numer koleżanki. Nara. – Nie czekając na odpowiedź Karoliny, rozłącza się.

– I co ty na to? – dopytuje moja przyjaciółka, kiedy odkłada smartfon na stolik.

– Po pierwsze, nie mam pojęcia, jak możesz w ogóle utrzymywać kontakt z kimś takim. – Wybałuszam na nią oczy, a ta wyraźnie się peszy.

– No wiesz, kiedyś, za czasów szkoły, była zupełnie inna. Naprawdę. – Karolina spuszcza głowę i zaczyna się tłumaczyć. Szybko zauważam, że smutnieje, gdy tylko zagłębia się w przeszłość. Bez słowa się do niej przysuwam, chwytam ją pod łokieć i opieram głowę tuż przy jej ramieniu. – Teraz myślę, że pieniądz za bardzo zawładnął jej światem, a ja chyba jeszcze liczę, że kiedyś odnajdę moją dobrą ziomalkę z czasów liceum, która gdy wszyscy inni odeszli, była ze mną mimo wszystkich złych rzeczy, które wydarzyły się w moim życiu.

– No dobra, niech ci będzie. Taką odpowiedź mogę zaakceptować. – Unoszę głowę, aby na nią spojrzeć i dać upust jednej myśli, która już ukształtowała się w mojej głowie. – Choć i tak liczę, że jestem na pierwszym miejscu w twoim sercu. A jeżeli nie, to chociaż nie bądź świnia i skłam! – udaję oburzoną, a ten szogun z całych sił zaczyna mnie tulić.

– Oczywiście, że jesteś na pierwszym miejscu! Zresztą gdzie znajdę drugą tak popapraną emocjonalnie wariatkę?

– Myślę, że oddział zamknięty jak najbardziej się sprawdzi – odpieram, wyswobadzając się z jej kleszczy.

– Spoko, tam właśnie zacznę szukać, ale to dopiero gdy wyjdziesz na prostą. A jak obie wiemy, za szybko to nie nastąpi, więc na razie nie mam czym się martwić. – Szczerzy się diabelnie, za co zdzielam ją w bark. – Czyli mogę wysłać twój numer Patrycji? – dopytuje.

– Jeżeli wszystko faktycznie wygląda tak, jak opisała, pomijając oczywiście tę część o ugrywaniu czegoś dla siebie, to wysyłaj. Zresztą co mam lepszego na piątkowy wieczór do roboty, skoro ty wybierasz się do teściów? – Wygodniej rozkładam się na ogrodowym narożniku, a potem jeszcze szczelniej opatulam kocem.

– No i takie podejście mi się podoba. – Karo po moich zapewnieniach od razu się ożywia. – Same plusy. Zobacz: pójdziesz na imprezę, zabawisz się, dobrze zarobisz, a kto wie, może nawet spotkasz tam kogoś interesującego.

– Dzięki, ale spasuję. Obecnie mam dość facetów i kolejnych rozterek. Jak na razie mam zamiar skupić się tylko na pracy. Zarówno tej w swoim małym kochanym farmaceutycznym korpo, jak i poszukaniem czegoś na weekendy, aby zająć w stu procentach głowę, a przy okazji szybciej zapełnić konto bankowe – informuję całkowicie poważnie.

– No niech ci na razie będzie. Obecnie akceptuję taki stan rzeczy. – Karolina ostentacyjnie kiwa głową, jakby tym gestem dawała mi znać, że faktycznie pozwala mi na tym etapie mojej egzystencji na tym świecie żyć bez faceta, czym swoją drogą mnie rozwala, bo to chyba powinna być moja decyzja, a nie otoczenia. – Czyli co, mogę otwierać trzecie wino? – I już z powrotem suszy zęby, jak zawsze, gdy tylko wypowiada słowo mające w swoim składzie procenty.

Wybucham śmiechem.

– Tak, ale robisz to na własną odpowiedzialność. Jeżeli jutro Emil cię zamorduje, gdy tylko wróci do domu, ja umywam ręce i ewakuuję się do siebie.

– Nie bój o nic, za bardzo mnie kocha – odpiera piekielnie pewna siebie i nim się obejrzę, zrywa się do drzwi tarasowych. – To co, może tym razem półsłodkie?

– Teraz to już nie ma znaczenia, wszystko się przyjmie – mówię, a ta zadowolona jak w świąteczny poranek znika w salonie, aby zaraz zjawić się z kolejnym kluczem do świata wylewania wszelkich żali, wyznawania sobie po stokroć miłości oraz, co najgorsze, uruchamiania włącznika „Dziewczyno, przynieś sobie wstyd”.

ROZDZIAŁ 2

Ona

Dalsza część dostępna w wersji pełnej

Nakładem wydawnictwa Amare ukazały się również:

PIKANTNA HISTORIA MIŁOŚCI Z PIEKŁA RODEM

By ochronić swoją młodszą siostrę, Nicole jest gotowa na wiele. Gdy ojciec dziewcząt oferuje wierzycielowi jedną z córek, starsza z nich wyrusza do klubu go-go, aby negocjować z właścicielem. Spodziewa się wszystkiego, tylko nie spotkania z nieziemsko przystojnym bad boyem, roztaczającym wokół siebie zabójczy urok - a taki właśnie jest Bruno Cabrera. Oboje natychmiast zdają sobie sprawę, że właśnie znaleźli się w punkcie, z którego nie ma już powrotu. Rozpoczynają więc niebezpieczną grę, pełną niedopowiedzeń i narastającego erotyzmu ...

Droga Czytelniczko,

serdecznie zapraszamy Cię do polubienia naszego profilu facebook.com/WydawnictwoAMARE. Dzięki temu jako pierwsza dowiesz się o naszych nowościach wydawniczych, przeczytasz i posłuchasz fragmentów powieści, a także będziesz miała okazję wziąć udział w konkursach i promocjach.

Przyłącz się i buduj z nami społeczność, która uwielbia literaturę pełną emocji!

Zespół

Spis treści:

Okładka
Karta tytułowa
ROZDZIAŁ 1
ROZDZIAŁ 2
ROZDZIAŁ 3
ROZDZIAŁ 4
ROZDZIAŁ 5
ROZDZIAŁ 6
ROZDZIAŁ 7
ROZDZIAŁ 8
ROZDZIAŁ 9
ROZDZIAŁ 10
ROZDZIAŁ 11
ROZDZIAŁ 12

Wspólnik. Rozdanie kart

ISBN: 978-83-8313-164-1

© A.S. Sivar i Wydawnictwo Amare 2022

Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt

jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu

wymaga pisemnej zgody wydawnictwa Novae Res.

Redakcja: Magdalena Wołoszyn-Cępa

Korekta: Anna Jakubek

Okładka: ustyna Knapik

Wydawnictwo Amare należy do grupy wydawniczej Zaczytani.

Zaczytani sp. z o.o. sp. k.

ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia

tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]

http://wydawnictwo-amare.pl

Publikacja dostępna jest w księgarni internetowej zaczytani.pl.

Na zlecenie Woblink

woblink.com

plik przygotowała Katarzyna Rek