Wszystko dla naszych zmarłych. Opowieści tych, co zostają - Vinciane Despret - ebook

Wszystko dla naszych zmarłych. Opowieści tych, co zostają ebook

Despret Vinciane

4,1

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

W jaki sposób istnieją nasi zmarli? Belgijska filozofka i antropolożka próbuje odpowiedzieć na to pytanie, odrzucając zarówno chrześcijańską, jak i laicką perspektywę. Jej zdaniem pięcioetapowy proces żałoby, nakazujący ostatecznie zerwanie więzów ze zmarłym, nie tylko dla wielu jest trudny do przyjęcia, ale często po prostu nie działa. Ci, którzy stracili bliskich, znajdują inne sposoby radzenia sobie ze śmiercią. Wykorzystując warsztat antropologii nauki, Despret przygląda się temu, jak ludzie pozostają w relacji ze swoimi zmarłymi, ale też sposobom, w jaki zmarli są obecni – lub pojawiają się – w ich życiu. Sny, przywidzenia, zbiegi okoliczności, przeczucia, znaki – wszystko to, co długo ograniczano do subiektywności i lekceważono – stanowi dla Despret materiał badawczy. W trakcie pisania sama poddaje się pewnemu eksperymentowi – wyznając, nad czym pracuje, przez rok stosuje się do zaleceń osób dotkniętych stratą, i bada, jak te „instrukcje” na nią wpływają, do jakich prowadzą wniosków. Sama swoją pracę umieszcza w obszarze ekologii – bo przecież bada środowisko, w jakim istnieją nasi zmarli, i relacje, jakie z nimi tworzymy. Absolutnie niezwykła książka, która burzy mnóstwo stereotypów i pokazuje, jak inaczej można patrzeć na to, co wydawało się oczywiste.

Vinciane Despret jest autorką kilkunastu książek poświęconych antropologii nauki, m.in. Que diraient les animaux si… on leur posait les bonnes questions?, Le Chez-soi des animaux, Habiter en oiseau.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 254

Oceny
4,1 (11 ocen)
6
1
3
1
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
MalgorzataKoziel

Nie oderwiesz się od lektury

W swojej najnowszej książce Vinciane Despret podejmuje temat obecności zmarłych. Wszystko dla naszych zmarłych to traktat o tym, jak wielu z nas żyje ze zmarłymi, umie czytać, co do nas mówią, rozumie ich, czuje, że są obok. Bo ze śmiercią nie jest tak, że zabiera i kogoś już nie staje. Belgijska filozofka w swojej pracy zbiera własne spostrzeżenia oscylujące wokół egzystencji zmarłych, buduje je z historii, które słyszy, z rozmów, które przeprowadza.  Każde z takich spotkań stanowi dla niej magiczną opowieść uczącą magicznego myślenia jak Joan Didon.
00

Popularność




Vin­cia­ne De­spret

Wszyst­ko dla na­szych zmar­łych

Opo­wie­ści tych, co zo­sta­ją

prze­kład Ur­szu­la Kro­pi­wiec

Ka­rak­ter 2021

1. Trosz­czyć się o zmar­łych

Pro­po­nu­jąc okre­śle­nie for­my ist­nie­nia, któ­ra po­zwo­li­ła­by zdać spra­wę z te­go, co ro­bią i co ka­żą ro­bić zmar­li – po to, by opi­sać, jak włą­cza­ją się w ży­cie ży­ją­cych – uni­ka­my pu­łap­ki, w ja­ką na­sza tra­dy­cja na ogół chwy­ta pro­blem i go pe­try­fi­ku­je: po­dzia­łu spo­so­bów by­cia na dwie ka­te­go­rie – ist­nie­nia fi­zycz­ne­go z jed­nej stro­ny i psy­chicz­ne­go z dru­giej – zgod­nie z któ­rym al­bo coś na­le­ży do świa­ta ma­te­rial­ne­go, al­bo jest wy­łącz­nie su­biek­tyw­nym wy­two­rem. Ta bez­względ­na al­ter­na­ty­wa ska­zu­je zmar­łych na dwa ro­dza­je lo­su, oba rów­nie mar­ne: los nie-ist­nie­ją­cych i los two­rów wy­obraź­ni, zjaw, ha­lu­cy­na­cji. Na­to­miast przy­zna­nie, że zmar­li ma­ją „spo­so­by by­cia”, któ­re w ich wła­snym re­je­strze czy­nią z nich isto­ty jak naj­bar­dziej re­al­ne, że wy­ka­zu­ją się for­ma­mi obec­no­ści, któ­re ma­ją zna­cze­nie, a ich skut­ki da­ją się od­czuć, ozna­cza za­in­te­re­so­wa­nie się fak­tem, że w każ­dym przy­pad­ku był ja­kiś „byt do zro­bie­nia” i ży­ją­cy, któ­ry przy­jął je­go we­zwa­nie. Ko­re­spon­dent­ka An­ny Du­pe­rey nie mó­wi nic in­ne­go: zmar­li ma­ją spra­wy, któ­re mu­szą do­koń­czyć, ale oni tak­że mu­szą stać się przed­mio­tem speł­nie­nia. To jest ta „dy­na­micz­na, ży­wa i wzbo­ga­ca­ją­ca wy­mia­na”. Co kto ro­bi, po­zo­sta­je w tej hi­sto­rii bar­dzo nie­okre­ślo­ne, jak we wszyst­kich hi­sto­riach, któ­re skła­nia­ją nas do ich speł­nie­nia.

Oczy­wi­ście po­trze­ba na to cza­su, nie­kie­dy na­wet kil­ku lat, lecz przede wszyst­kim zmar­li mu­szą zo­stać bar­dzo kon­kret­nie umiej­sco­wie­ni. Trze­ba wy­zna­czyć im miej­sce, z któ­re­go bę­dą mo­gli „do­pro­wa­dzić do koń­ca to, do cze­go by­li stwo­rze­ni”, trze­ba zro­bić im miej­sce. Wy­ma­ga to jesz­cze in­nych rze­czy: opie­ki, uwa­gi, czy­nów, śro­do­wi­ska, je­śli nie sprzy­ja­ją­ce­go i go­ścin­ne­go, to przy­naj­mniej nie­zbyt wro­gie­go. Spo­sób by­cia zmar­łych do­ma­ga się do­bre­go trak­to­wa­nia, wła­ści­we­go od­no­sze­nia i do­pa­so­wa­nia się do nich. Tym wła­śnie spo­so­bom, spo­so­bom by­cia zmar­łych i spo­so­bom zwra­ca­nia się do nich, któ­rych uczą się ci, co zo­sta­ją, za­mie­rzam przyj­rzeć się w tej książ­ce.

Co da­je zmar­łe­mu zdol­ność prze­trwa­nia? Na czym mu za­le­ży? Ja­kie ko­rzyst­ne wa­run­ki wspo­ma­ga­ją zmar­łych? Ja­kie­go ro­dza­ju do­świad­cze­nia ich wzmac­nia­ją, a ja­kie są dla nich groź­ne? Cze­go po­trze­bu­ją? O co pro­szą? Do cze­go zdol­ny­mi czy­nią in­ne isto­ty? Co stwa­rza im i tym, któ­rzy bio­rą na sie­bie od­po­wie­dzial­ność za ich speł­nie­nie, do­bre śro­do­wi­sko?

Są to py­ta­nia po­dob­ne do tych, ja­kie za­da­je eko­lo­gia w od­nie­sie­niu do swo­ich przed­mio­tów ba­dań. To dla­te­go mam pra­wo uwa­żać, że to stu­dium na­le­ży do eko­lo­gii15. Do eko­lo­gii, gdyż przy­glą­da się wa­run­kom eg­zy­sten­cji tych, któ­rych ba­da, i od­ci­na się od ty­po­wych, naj­chęt­niej po­dej­mo­wa­nych przez na­ukow­ców za­gad­nień. Dla nich, wy­ja­śnia Isa­bel­le Sten­gers, kwe­stia ist­nie­nia, o ile jest roz­wa­ża­na, spro­wa­dza się naj­czę­ściej do py­ta­nia „czy da się udo­wod­nić, że coś (si­ła gra­wi­ta­cji, ato­my, czą­stecz­ki, neu­tro­ny, czar­ne dziu­ry…) ist­nie­je »na­praw­dę«?”16. Py­ta­nie eko­lo­gicz­ne jest in­ne. To py­ta­nie o po­trze­by, ja­kie mu­szą być uwzględ­nio­ne w nie­ustan­nym two­rze­niu związ­ków.

Za­gad­nie­nie „śro­do­wi­ska” bę­dzie za­tem klu­czo­we dla na­szych roz­wa­żań. Od te­go, czy oka­że się ono przy­ja­zne, czy też nie, za­le­żą w du­żym stop­niu spo­so­by by­cia, spo­so­by trak­to­wa­nia do­świad­czeń i ra­dze­nia so­bie z ni­mi. Śro­do­wi­sko, w któ­rym pi­sa­nie li­stów do zmar­łe­go wzbu­dza po­dej­rze­nia, po­gar­dę czy iro­nię – lub, w wer­sji „to­le­ran­cyj­nej”, sta­je się przed­mio­tem od­ru­cho­wych wy­ja­śnień za­ciem­nia­ją­cych sens tych li­stów – mo­że oka­zać się bar­dzo zu­bo­ża­ją­ce, a na­wet szko­dli­we. Teo­ria ża­ło­by, na przy­kład, po­nie­waż za­sa­dza się na wy­mo­gu ze­rwa­nia wię­zów i ofe­ru­je re­la­cjom je­dy­nie za­mknię­tą prze­strzeń psy­chi­ki, mo­że sta­no­wić śro­do­wi­sko za­bój­cze.

Kwe­stia śro­do­wi­ska ma jed­nak tak­że wy­miar prak­tycz­ny, z któ­rym za­wsze, tak czy ina­czej, bę­dą mu­sie­li się zmie­rzyć ci, co zo­sta­ją. Czę­sto za­czy­na się od py­ta­nia: gdzie on jest? Trze­ba umiej­sco­wić zmar­łe­go, czy­li „zro­bić” mu miej­sce. „Tu­taj” opu­sto­sza­ło, na­le­ży zbu­do­wać „tam”. Za­tem ci, któ­rzy uczą się utrzy­my­wać re­la­cje ze swo­imi zmar­ły­mi, po­dej­mu­ją pra­cę ma­ją­cą nie­wie­le wspól­ne­go z pra­cą ża­ło­by. Trze­ba zna­leźć miej­sce, na wie­le spo­so­bów i w prze­róż­nych zna­cze­niach, ja­kie mo­że mieć sło­wo „miej­sce”. Za­nim zmar­li bę­dą po­wo­ła­ni, i by mo­gło się to stać, mu­szą zo­stać naj­pierw umiej­sco­wie­ni.

Pierw­sze py­ta­nie, ja­kie sta­wia­ją zmar­li, nie od­no­si się za­tem do cza­su, lecz prze­strze­ni. Wpraw­dzie kwe­stia cza­su by­wa czę­sto po­ru­sza­na – „ni­g­dy go już nie zo­ba­czy­my”, „niech spo­czy­wa w po­ko­ju wiecz­nym”, „już ni­g­dy nie wró­ci” – a od­mia­na w cza­sie prze­szłym wy­da­je się nie­unik­nio­na. Jed­nak py­ta­nie o czas sta­wia się o wie­le rza­dziej i z o wie­le mniej­szym wa­ha­niem niż py­ta­nie o to, gdzie są zmar­li17. W na­szej hi­sto­rii nie prze­sta­li­śmy szu­kać miej­sca – zo­ba­czy­my, że wy­na­la­zek czyść­ca był tyl­ko krót­kim epi­zo­dem – gdzie moż­na by ich umie­ścić, dać im schro­nie­nie, skąd mo­gli­by da­lej pro­wa­dzić roz­mo­wę. Wszę­dzie tam, gdzie zmar­li są ak­tyw­ni, ma­ją wy­zna­czo­ne miej­sce. Naj­lep­szym te­go przy­kła­dem są ne­kro­lo­gi; za­cy­tu­ję tyl­ko dwa, wy­bra­ne na chy­bił tra­fił: „Gdy pa­trząc za sie­bie, po­czu­jesz ból, a pa­trząc przed sie­bie lęk, spójrz obok: za­wsze bę­dę przy to­bie”; al­bo ten: „Od­cho­dzę, a mi­mo to zo­sta­ję”.

Re­ży­ser­ka Han­nah Hurt­zig opo­wia­da o tym, jak Ben­ny stra­cił kil­ka lat te­mu przy­ja­cie­la, Mat­thia­sa. Ben­ny i Mat­thias na­le­że­li do ze­spo­łu ar­chi­tek­tów; je­den z ich pro­jek­tów po­le­gał na od­re­stau­ro­wa­niu ośrod­ka wa­ka­cyj­ne­go dla dzie­ci w Stol­zen­ha­gen, w Bran­den­bur­gii, i to tam zda­rzył się wy­pa­dek. Spa­li w ośrod­ku; pew­nej no­cy, po tro­chę zbyt hucz­nym wie­czo­rze, Mat­thias spadł z pię­tro­we­go łóż­ka. Upa­dek oka­zał się śmier­tel­ny. Rok póź­niej Ben­ny opo­wie­dział Han­nah, jak bar­dzo tę­sk­ni za Mat­thia­sem. Gdy spy­ta­ła go, czy na­dal utrzy­mu­je z nim kon­tak­ty, od­po­wie­dział, że tak, od cza­su do cza­su. Han­nah spy­ta­ła, kie­dy i jak do nich do­cho­dzi. We­dług Ben­ny’ego, by­ło to za­wsze wte­dy, gdy spę­dza czas ze swo­imi dzieć­mi. Tłu­ma­czył to tym, że jest wte­dy po­za biu­rem, pod mniej­szą pre­sją cza­su i w swo­bod­niej­szej at­mos­fe­rze. Mat­thias da­wał mu od­czuć swo­ją obec­ność. Ale Han­nah do­py­ty­wa­ła da­lej: gdzie się po­ja­wia? Wów­czas Ben­ny przy­po­mniał so­bie, że by­ło to za­wsze na pla­cu za­baw na Kreu­zber­gu, w Ber­li­nie, do­kąd cho­dził z dzieć­mi. Wte­dy, po­wie­dzia­ła Han­nah, obo­je zgo­dzi­li­śmy się, że le­piej wie­dzieć, że ma się spe­cjal­ne miej­sce do spo­tkań. Oczy­wi­ście, moż­na mieć – i Ben­ny miał – mnó­stwo sko­ja­rzeń: to miej­sce by­ło zwią­za­ne z tym, że ra­zem z Mat­thia­sem czę­sto od­wo­ły­wa­li się do dzie­ciń­stwa. Obaj poj­mo­wa­li swój za­wód ja­ko prak­ty­ko­wa­nie prze­śmiew­cze­go per­for­man­su po­li­tycz­ne­go i dba­li o lu­dycz­ny wy­miar każ­de­go pro­jek­tu. Po­za tym ich ostat­nia wspól­na re­ali­za­cja by­ła prze­zna­czo­na dla dzie­ci. „Przy­szły mu do gło­wy prze­róż­ne hi­sto­rie, po­wie­dzia­ła Han­nah. Na­gle to wszyst­ko się uru­cho­mi­ło. I w koń­cu do­szli­śmy do wnio­sku, że tak jest do­brze. Ben­ny wie, gdzie iść, kie­dy chce się spo­tkać z przy­ja­cie­lem”.

Ta hi­sto­ria da­je nam wy­obra­że­nie o tym, w ja­ki spo­sób zmar­li, zmu­sza­jąc do sta­wia­nia pew­nych py­tań, mo­gą uak­tyw­nić tych, któ­rzy są go­to­wi na spo­tka­nia z ni­mi. Opo­wie­ści są wpra­wia­ne w ruch, jak po­wie­dzia­ła Han­nah. Zmar­li zmie­nia­ją tych, co zo­sta­ją, w opo­wia­da­czy hi­sto­rii. Wszyst­ko się uru­cha­mia, to znak, że coś gdzieś tchnę­ło ży­cie.

Trze­ba zna­leźć miej­sce, co ozna­cza rów­nież, że trze­bazrobić im miej­sce. Zmar­li ka­żą nam się prze­mie­ścić. Skło­ni­ło to fi­lo­zo­fa Thi­baul­ta De Mey­era do za­pro­po­no­wa­nia zu­peł­nie in­ne­go ro­zu­mie­nia po­wszech­nie przy­ję­tej kon­cep­cji, we­dług któ­rej zmar­li „ro­bią miej­sce”, po­zwa­la­jąc in­nym ży­ją­cym zna­leźć swo­je. Mó­wi on, że na­le­ży przy­wró­cić tej my­śli jej ak­tyw­niej­szy sens: zmar­li ro­bią miej­sce w ta­kim zna­cze­niu, że wy­ty­cza­ją no­we te­ry­to­ria18. Zmar­li nie tyl­ko sta­wia­ją ży­wych wo­bec pro­ble­mów geo­gra­ficz­nych – zna­leźć miej­sce, wy­my­ślić lo­ka­li­za­cję – lecz są, do­słow­nie, geo­gra­fa­mi. Wy­zna­cza­ją in­ne tra­sy, in­ne dro­gi, in­ne gra­ni­ce, in­ne prze­strze­nie19.

W swo­im li­ście do mnie Ga­briel­le opo­wia­da, że stra­ci­ła oj­ca w wie­ku pięt­na­stu lat. „Nie by­ło krzy­ży ani mo­dlitw. Pro­chy. Roz­sy­pa­ne tam, gdzie po­zwa­la­ły na to prze­pi­sy ad­mi­ni­stra­cyj­ne. Są­dzi­li­śmy, że je­ste­śmy sil­ni. Sil­niej­si od tych wszyst­kich przod­ków, któ­rzy od za­wsze mie­li miej­sce dla swo­ich zmar­łych. My zro­bi­li­śmy wszyst­ko, by zmar­ły znik­nął. Po­za­mia­ta­ne. Ko­cha­li­śmy go nad ży­cie, a te­raz go wy­ma­zy­wa­li­śmy. Bo ta­kie jest nie­ubła­ga­ne pra­wo cza­su. Mu­sie­li­śmy to uznać za nor­mal­ne. Wte­dy, nie wiem dla­cze­go, gdy opróż­nia­li­śmy sza­fę, za­cho­wa­łam kra­wa­ty. Wszyst­kie. I jed­ną ma­ry­nar­kę. Te­raz, oczy­wi­ście, już wiem. Zmar­li nie mo­gą na­praw­dę umrzeć bez na­szej zgo­dy. Ab­sur­dem by­ło w to wie­rzyć. I za­ro­zu­mia­ło­ścią. Oczy­wi­ście po­trze­bo­wa­łam, że­by mną jesz­cze tro­chę po­kie­ro­wał. Na­wet umar­ły. Ale nie po­zwo­li­łam so­bie tak my­śleć. Nie chcia­łam być ani sła­ba, ani sza­lo­na. Pi­sa­łam do nie­go po kry­jo­mu. Zmu­sza­łam się, że­by nie pa­trzeć w nie­bo. Nie chcia­łam się do nie­go zwra­cać. Po­trze­bo­wa­łam mnó­stwo cza­su, że­by z te­go wyjść. Naj­pierw mu­sia­łam zro­zu­mieć, że mam pra­wo być z nim po­mi­mo te­go, że on nie ży­je, a ja ży­ję. Pierw­szym waż­nym eta­pem by­ło zna­le­zie­nie po dwóch la­tach miej­sca, gdzie mo­głam się sku­pić. Tak, w koń­cu ro­bi­łam to, co in­ni. Szłam roz­ma­wiać ze zmar­łym w je­go miej­scu. Tam, gdzie mia­łam pra­wo opo­wia­dać mu o ży­ciu, o mo­im ży­ciu. Zna­la­złam je. By­ło to nie­ła­twe. Mu­sia­ło przyjść z głę­bi mo­jej du­szy, a ja za­glą­da­łam tam rzad­ko. Zna­leźć miej­sce. Zna­la­złam je. Tak na­praw­dę ni­g­dy tam nie po­szłam. Tym miej­scem jest mo­je wspo­mnie­nie z nim. Te­raz, wresz­cie, kie­dy go po­trze­bu­ję, wra­cam do te­go wspo­mnie­nia jak na grób, tak jak­by go od­zy­skał”20.

„Ci, co zo­sta­ją” pro­wa­dzą praw­dzi­we śledz­twa. Po­szu­ku­ją wy­trwa­le, z uwa­gą, z mą­dro­ścią, z za­an­ga­żo­wa­niem, wa­run­ków do na­wią­za­nia uda­nych kon­tak­tów. Wy­my­śla­ją dla miejsc no­we za­sto­so­wa­nia i pró­bu­ją swo­ich sił w bu­do­wa­niu do­bre­go śro­do­wi­ska. Uczą się, co mo­że być waż­ne dla tych, któ­rzy ode­szli, do­wia­du­ją się, o co pro­szą ich zmar­li i jak im od­po­wie­dzieć. Do­świad­cza­ją prze­mian i ich eko­lo­gii. A na­de wszyst­ko usi­łu­ją spro­stać tej cięż­kiej pró­bie, ja­ką jest stra­ta bli­skie­go – i na­uczyć się, jak mo­gą go od­naj­dy­wać.

Przy­pi­sy

1. Trosz­czyć się o zmar­łych

15 Po­dob­nie jak mo­gło­by na­le­żeć do prak­tyk eto­lo­gii, je­śli ro­zu­mie się ją w sen­sie, ja­ki nadał jej Gil­les De­leu­ze: eto­lo­gia to prak­tycz­ne ba­da­nie spo­so­bów by­cia, czy­li prak­tycz­ne ba­da­nie te­go, co mo­gąoso­by lub zwie­rzę­ta. Nie te­go, czym są, ich isto­ty, lecz te­go, do cze­go są zdol­ne, co ro­bią, ich mo­cy, do­świad­czeń, któ­re mo­gą znieść (Co­urs sur Spi­no­za, 9 grud­nia 1980, www.univ-pa­ris8.fr).

16 Isa­bel­le Sten­gers, Pen­ser à par­tir du ra­va­ge éco­lo­gi­que, w: De l’uni­vers clos au mon­de in­fi­ni, red. Émi­lie Ha­che, Édi­tions De­hors, Bel­le­vaux 2014, s. 154.

17 Kwe­stia cza­so­wo­ści nie za­słu­gu­je na to, by przejść nad nią do po­rząd­ku tak szyb­ko, jak to su­ge­ru­ję. Nie ja­wi się jed­nak ja­ko pro­blem do roz­wią­za­nia, cho­dzi ra­czej o to, by za­trzy­mać ją w wa­chla­rzu moż­li­wo­ści; wy­da­je się wte­dy le­piej usta­bi­li­zo­wa­na. Jest jed­nak zło­żo­na, po­nie­waż jest względ­na, co czy­ni z cza­so­wo­ści zmar­łych wie­lo­cza­so­wość: na przy­kład, mło­dzi zmar­li sta­rze­ją się dla nie­któ­rych bli­skich, z każ­dym dniem uro­dzin przy­by­wa im je­den rok, co nie zda­rza się sta­rym zmar­łym. Jed­nak to stwier­dze­nie mo­że oka­zać się nie­praw­dzi­we, kie­dy „ci, co zo­sta­ją” są w chwi­li śmier­ci młod­si od zmar­łe­go: w pew­nym mo­men­cie mo­gą, na przy­kład, po­wie­dzieć, „te­raz je­stem star­szy od nie­go, kie­dy umarł”, co ozna­cza, że zmar­ły po­zo­sta­je w pe­wien spo­sób unie­ru­cho­mio­ny w wie­ku, któ­ry osią­gnął do śmier­ci.

18 Thi­bault De Mey­er, e-ma­il z 29 li­sto­pa­da 2014. Zob. tak­że Gil­les De­leu­ze, Cla­ire Par­net, Dia­lo­gu­es, Flam­ma­rion, Pa­ris 1996, s. 8: „Za du­żo my­śli się w ka­te­go­riach hi­sto­rii, oso­bi­stej czy po­wszech­nej. Sta­wa­nie się to geo­gra­fia, punk­ty orien­ta­cyj­ne, kie­run­ki, wej­ścia i wyj­ścia”.

19 Owe „prze­miesz­cze­nia”, do któ­rych za­chę­ca­ją nas zmar­li, są tym bar­dziej wi­docz­ne, że zmu­sza­jąc nas do my­śle­nia o ich miej­scu, zmar­li ka­żą kwe­stio­no­wać i po­da­wać w wąt­pli­wość na­sze wła­sne miej­sca. Tę per­spek­ty­wę, sy­tu­ują­cą zmar­łych w pro­ble­ma­ty­ce prze­miesz­cza­nia się (i te­go, że zmar­li „prze­miesz­cza­ją” nas), od­naj­du­ję też w pra­cy psy­chia­try kli­nicz­ne­go Je­ana-Ma­rie Le­ma­ire’a, za­czy­na­ją­ce­go nie­któ­re te­ra­pie z udzia­łem miej­sco­wych spe­cja­li­stów i mi­gran­tów od bar­dzo kon­kret­ne­go py­ta­nia: ile ki­lo­me­trów stąd znaj­du­ją się gro­by pań­stwa bli­skich (lub osób, któ­re by­ły dla pań­stwa waż­ne)? To py­ta­nie otwie­ra mnó­stwo spraw, po­czy­na­jąc od bar­dzo kon­kret­ne­go sto­sun­ku mię­dzy od­le­gło­ścia­mi po­da­wa­ny­mi przez róż­nych uczest­ni­ków, mię­dzy tam i tu­taj, mię­dzy re­la­cja­mi z po­przed­ni­mi po­ko­le­nia­mi i z ty­mi, któ­rzy są waż­ni, a już ich nie ma, jak rów­nież wpi­su­je prze­miesz­cze­nia w związ­ki mię­dzy ży­wy­mi i umar­ły­mi…

20 Ga­briel­le Guy, e-ma­il z 20 lip­ca 2014 ro­ku.

Ty­tuł ory­gi­na­łu: Au bon­heur des morts. Récits de ceux qui re­stent

Re­dak­cja: Mał­go­rza­ta Szczu­rek

Kon­sul­ta­cja me­ry­to­rycz­na: dr hab. Ja­kub Mom­ro

Ko­rek­ta: Iza­be­la Po­rę­ba, Ar­tur Cze­sak

Pro­jekt gra­ficz­ny: Prze­mek Dę­bow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

160. pu­bli­ka­cja wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

Co­py­ri­ght © Edi­tions La Déco­uver­te, Pa­ris, 2015, 2017

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Ur­szu­la Kro­pi­wiec, 2021

ISBN: 978-83-66147-90-4

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1, 31-126 Kra­ków

Wy­da­je­my, co się nam po­do­ba

ka­rak­ter.pl

Za­pra­sza­my in­sty­tu­cje, or­ga­ni­za­cje oraz bi­blio­te­ki do skła­da­nia za­mó­wień hur­to­wych z atrak­cyj­ny­mi ra­ba­ta­mi.

Do­dat­ko­we in­for­ma­cje do­stęp­ne pod ad­re­sem sprze­daz@ka­rak­ter.pl oraz pod nu­me­rem te­le­fo­nu 511 630 317