Wymyślić miłość na nowo. Jak patriarchat sabotuje relacje między mężczyznami a kobietami - Mona Chollet - ebook

Wymyślić miłość na nowo. Jak patriarchat sabotuje relacje między mężczyznami a kobietami ebook

Mona Chollet

4,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

W naszej kulturze panuje kult specyficznego modelu miłości, który sprowadza się do dwóch etapów: wyidealizowanego początku i tragicznego finału. Wszystko, co dzieje się pomiędzy, wydaje się nieciekawe, konwencjonalne i niegodne opowieści. Mało tego, romantyczne wyobrażenia o miłosnym związku, znajdujące odzwierciedlenie w popkulturze i społecznych przekonaniach, są zbudowane na erotyzowaniu męskiej dominacji i rzekomej kobiecej słabości.

Czy symetria w związku jest nudna, a nierówny podział władzy między partnerami sprzyja erotycznemu napięciu? Czyje są nasze fantazje i jak odzyskać własny świat wyobraźni? Mona Chollet dekonstruuje schematy dotyczące kobiecości i męskości. Przywołuje teksty kultury - fimy, książki, reklamy, zdarzenia relacjonowane w mediach społecznościowych – nie unika też osobistego tonu i odwoływania się do swoich doświadczeń. Stawka tego barwnie prowadzonego wywodu jest wysoka. Jest nią odzyskanie przestrzeni dla zbudowania głębokiej relacji, w której obie kochające się osoby mogą wzrastać, rozwijać się i bywać szczęśliwe.

Pisarstwo Mony Chollet, francusko-szwajcarskiej eseistki, stało się już europejskim fenomenem. W Polsce ukazały się dotąd dwie jej książki: Tyrania rzeczywistości (przeł. Anastazja Dwulit) oraz kultowe Czarownice. Niezwyciężona siła kobiet (przeł. Sławomir Królak).

„Gdybym miała wyznaczyć cel mojemu pisaniu, chciałabym dzięki niemu odnaleźć miłosne uniesienie, ale na innych podstawach. Moim zamiarem nie jest unikanie za wszelką cenę cierpienia: miłość jest zawsze ryzykiem, spotykają się w niej raj i piekło; lecz sądzę, że kiedy jest się kobietą, cierpienie nie jest równe cierpieniu. Przewrotność naszych społeczeństw polega na tym, że zachwalając na każdym kroku heteroseksualność, metodycznie kształcą i socjalizują mężczyzn i kobiety tak, by nie byli w stanie się z sobą porozumieć. Genialne, prawda?”

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)

Liczba stron: 397

Oceny
4,0 (42 oceny)
15
17
7
3
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
Tinna

Nie oderwiesz się od lektury

Bardzo ważna lektura dla każdej kobiety pragnącej świadomie wchodzić w relacje damsko męskie.
00
mgielka1

Całkiem niezła

Nie zgodna z opisem. Dużo o patriarchacie w odniesieniu do kobiet, niewiele o związkach jako takich.
00
kajfilka

Dobrze spędzony czas

Pierwsza połowa w porządku, ale druga - skupiona na temacie emocjonalnej zależności kobiet, bardzo bardzo dobra.
00
aasiasta

Dobrze spędzony czas

niełatwa w czytaniu, dużo odniesień do kultury i literatury francuskiej, która jest dosyć obca z mojej perspektywy. kilka interesujących kwestii, nad którymi warto się zatrzymać. przyznaję jednak, że spodziewałam się czegoś trochę innego, bardziej zgodnego z tytułem. w ostatnim rozdziale dot. fantazji seksualnych zupełnie się pogubiłam, co autorka ma na myśli. niemniej jednak polecam.
00
Voldemartina

Nie oderwiesz się od lektury

Świetna
00

Popularność




Ilu­zja oa­zy

Wpro­wa­dze­nie

Sko­czyć na głę­bo­ką wo­dę

Tak bym chcia­ła mó­wić o mi­ło­ści je­dy­nie w ten spo­sób, przy­wo­łu­jąc w nie­skoń­czo­ność naj­pięk­niej­sze hi­sto­rie, ja­kie znam. Ist­nie­je ści­słe po­kre­wień­stwo mię­dzy im­pul­sem mi­ło­snym a im­pul­sem nar­ra­cyj­nym, a ja ni­g­dy nie po­tra­fi­łam się oprzeć do­brej hi­sto­rii. Za­ko­chać się zna­czy po­czuć się tak, jak­by­śmy prze­nik­nę­li przez stro­nę książ­ki czy ekran i uj­rze­li, jak na­sze ży­cie uru­cha­mia fa­scy­nu­ją­ce me­cha­ni­zmy i pro­ce­sy, bę­dą­ce zwy­kle dzie­łem ge­nial­ne­go umy­słu do­bre­go pi­sa­rza czy do­bre­go sce­na­rzy­sty. Po­dob­nie kie­dy za­my­kam po­wieść trzy­ma­ją­cą mnie w na­pię­ciu przez ca­łe dni czy ty­go­dnie lub zbli­żam się do koń­ca se­ria­lu, któ­ry szcze­gól­nie przy­padł mi do gu­stu – wal­cząc wcze­śniej z po­ku­są po­mi­nię­cia nie­któ­rych stron czy obej­rze­nia kil­ku od­cin­ków na­raz, za­miast je oszczę­dzać, aby prze­dłu­żyć przy­jem­ność – ogar­nia mnie uczu­cie pod pew­ny­mi wzglę­da­mi bli­skie te­mu, ja­kie wy­wo­łu­je ze­rwa­nie mi­ło­snej wię­zi: no­stal­gia, wra­że­nie, że opusz­czam za­cza­ro­wa­ny świat, że utra­ci­łam szcze­gól­ny przy­wi­lej i mu­szę wró­cić do sza­rej, ni­ja­kiej co­dzien­no­ści, przy­kra świa­do­mość, że stan ła­ski się koń­czy – stan ła­ski, któ­ry, do­pó­ki trwał, two­rzył ochron­ną war­stwę mię­dzy mną a wszyst­kim, co by­wa nie­przy­jem­ne i przy­kre w świe­cie i w ży­ciu.

Tak bym chcia­ła móc mó­wić o mi­ło­ści jak o od­ręb­nej sfe­rze, oa­zie, sank­tu­arium. Ale co­raz czę­ściej na­tra­fiam na prze­szko­dy. Po­cząw­szy od ude­rza­ją­cych przy­kła­dów opre­sji, po wpraw­dzie nie tra­gicz­ne, ale okrop­nie fru­stru­ją­ce nie­po­ro­zu­mie­nia – ca­łe spek­trum naj­roz­ma­it­szych zda­rzeń ob­ser­wo­wa­nych w spo­łe­czeń­stwie, w naj­bliż­szym oto­cze­niu czy w mo­im wła­snym ży­ciu, bu­dzi we mnie chęć, by zmie­rzyć się z te­ma­tem mi­ło­ści mię­dzy ko­bie­tą a męż­czy­zną. Gdy by­łam na­sto­lat­ką, nie by­ło po­wo­du, bym mia­ła kwe­stio­no­wać idyl­licz­ną wi­zję pro­po­no­wa­ną przez fil­my czy po­wie­ści, i my­ślę, że dość dłu­go ży­wi­łam złu­dze­nie, że nie­rów­no­ści, do­mi­na­cja i prze­moc są nie­obec­ne w na­szym ży­ciu uczu­cio­wym. Świa­do­mość, że mo­że­my stać się ich ofia­ra­mi rów­nież w miej­scu, gdzie sku­pia­ją się nie­któ­re z na­szych naj­bar­dziej na­tu­ral­nych dą­żeń, tam, gdzie naj­ła­twiej nas zra­nić, mo­że bu­dzić lęk i bu­rzyć na­szą we­wnętrz­ną rów­no­wa­gę. To za­trwa­ża­ją­ce, że we­dle wszel­kie­go praw­do­po­do­bień­stwa nie­któ­re spo­śród dzie­więć­dzie­się­ciu ośmiu ko­biet za­bi­tych przez part­ne­rów czy by­łych part­ne­rów w ro­ku 20204 czu­ły się z po­cząt­ku wy­jąt­ko­wo szczę­śli­we, kie­dy po­zna­ły tych, któ­rzy póź­niej sta­li się ich prze­śla­dow­ca­mi, a na­stęp­nie za­bój­ca­mi.

Sły­sza­łam wie­le ko­biet po­rów­nu­ją­cych od­kry­cie fe­mi­ni­zmu do te­go mo­men­tu w fil­mie Ma­trix, gdy Neo (Ke­anu Re­eves) wy­bie­ra czer­wo­ną pi­guł­kę – pi­guł­kę prze­ni­kli­wo­ści umy­słu po­zwa­la­ją­cą mu wejść do ma­cie­rzy – za­miast nie­bie­skiej, któ­ra za­pew­ni­ła­by mu bło­go­sła­wio­ną nie­wie­dzę. Je­śli cho­dzi o mi­łość, naj­chęt­niej na­dal ły­ka­ła­bym nie­bie­skie pi­guł­ki jak cu­kier­ki. Tro­chę pa­ni­ku­ję na myśl o tym, że mam na­ru­szyć struk­tu­rę wy­obra­żeń i wie­rzeń le­żą­cą u pod­staw jed­ne­go z mo­ich naj­bar­dziej pod­sta­wo­wych im­pul­sów ży­cio­wych. Ale trud­no już nie do­strze­gać, że owa struk­tu­ra jest ata­ko­wa­na. Uświa­da­miam to so­bie, za­głę­bia­jąc się w lek­tu­rze ese­ju ame­ry­kań­skiej dzien­ni­kar­ki Cri­sti­ny Neh­ring A Vin­di­ca­tion of Lo­ve (Obro­na mi­ło­ści)5. Jej pło­mien­ny styl przy­ku­wa mo­ją uwa­gę od pierw­szych li­ni­jek, ale szyb­ko zda­ję so­bie spra­wę, że nie bę­dę mo­gła bez opo­rów przy­jąć te­go, co pi­sze. Au­tor­ka utwier­dza mnie w prze­ko­na­niu, że zo­sta­łam przy­par­ta do mu­ru, zmu­szo­na zre­zy­gno­wać z bez­wa­run­ko­wej „mi­ło­ści do mi­ło­ści”, uka­zu­je mi bo­wiem lu­stro, a w nim ob­raz wła­sne­go upo­ru, z ja­kim pra­gnie za­cho­wać swo­ją mi­łość w nie­na­ru­szo­nym sta­nie. Za­chę­ca czy­tel­ni­ków, by ko­cha­li od­waż­nie, zu­chwa­le, nie­złom­nie, bio­rąc pod uwa­gę ry­zy­ko nie­po­wo­dze­nia – po­raż­ka mo­że wzbu­dzić wię­cej szla­chet­nych uczuć niż nie­je­den suk­ces, stwier­dza nie bez ra­cji. „W swej naj­moc­niej­szej, naj­dzik­szej i naj­bar­dziej au­ten­tycz­nej for­mie mi­łość jest de­mo­nem – pi­sze. – Jest re­li­gią, przy­go­dą wy­so­kie­go ry­zy­ka, ak­tem he­ro­izmu. Mi­łość jest eks­ta­zą i ra­ną, trans­cen­den­cją i za­gro­że­niem, al­tru­izmem i bra­kiem umia­ru. Pod wie­lo­ma wzglę­da­mi jest bo­skim sza­leń­stwem – co przy­zna­wa­no już w epo­ce Pla­to­na”6. Kie­dy przed­sta­wia lo­sy sław­nych ko­chan­ków, za­chwy­ca peł­ną swa­dy nar­ra­cją i wy­cią­ga­ny­mi wnio­ska­mi, czy cho­dzi o po­sta­ci, o któ­rych nie­wie­le wie­my (fe­mi­ni­stycz­na dzien­ni­kar­ka Mar­ga­ret Ful­ler, po­et­ka Ed­na St. Vin­cent Mil­lay…), czy o te, któ­rych hi­sto­rie zna­my nie­mal na pa­mięć (He­lo­iza i Abe­lard, Geo­r­ge Sand i Al­fred de Mus­set, Fri­da Kah­lo i Die­go Ri­ve­ra). Wy­ba­czam jej na­wet wy­ciecz­ki pod ad­re­sem nie­któ­rych fe­mi­ni­stek. Jed­nak mo­je obiek­cje wkrót­ce bio­rą gó­rę.

Z po­cząt­ku je­stem urze­czo­na, kie­dy bro­ni mi­ło­ści bę­dą­cej czymś w ro­dza­ju wy­jąt­ko­wej przy­tom­no­ści umy­słu, spe­cy­ficz­nym sta­nem, któ­ry po­zwa­la nam zaj­rzeć do czy­je­goś wnę­trza, od­rzu­ca­jąc ste­reo­typ, zgod­nie z któ­rym mi­łość jest ro­dza­jem za­śle­pie­nia, ilu­zji. Ale już po chwi­li nie mo­gę się uwol­nić od ob­ra­zu ko­bie­ty o na­zwi­sku Ma­ry Ba­in, któ­rą spo­tka­my po­now­nie w roz­dzia­le dru­gim. Jest rok 1987; ta miesz­kan­ka No­we­go Jor­ku za­ko­cha­ła się w oj­cu szkol­nej przy­ja­ciół­ki swej cór­ki, któ­re­go oskar­żo­no o za­bój­stwo żo­ny. Rzu­ci­ła dla nie­go wszyst­ko, a te­raz on, w środ­ku no­cy, go­ni ją w le­sie ota­cza­ją­cym ich dom. My­śla­ła, że jest nie­win­ny, ale wła­śnie do niej do­cie­ra, że rze­czy­wi­ście za­mor­do­wał żo­nę. Mi­łość ja­ko dro­ga do wy­jąt­ko­wej przy­tom­no­ści umy­słu, czyż­by? Czy nie na­le­ża­ło­by nie­co le­piej przyj­rzeć się me­cha­ni­zmom de­cy­du­ją­cym o tym, że cza­sem się za­ko­chu­je­my? „Te­za, że mi­łość nie mo­że się my­lić, gdyż ję­zyk ser­ca jest ję­zy­kiem wol­no­ści, urze­ka. Jed­nak ów ro­man­tyzm mo­że być wła­śnie tym, co naj­le­piej ma­sku­je re­la­cje wła­dzy”, za­uwa­ża ba­dacz­ka Wen­dy Lang­ford7.

I wresz­cie wło­sy sta­ją mi dę­ba na gło­wie, gdy Cri­sti­na Neh­ring wy­gła­sza po­chwa­łę nie­rów­ne­go po­dzia­łu wła­dzy mię­dzy part­ne­ra­mi, gdyż, jak twier­dzi, znacz­nie bar­dziej niż rów­ność sprzy­ja to ero­tycz­ne­mu na­pię­ciu. Mó­wi o „nie­rów­no­ści, któ­ra dzia­ła jak afro­dy­zjak”, ani przez chwi­lę nie bio­rąc pod uwa­gę, że moż­na tłu­ma­czyć to tym, iż na­uczy­li­śmy się ero­ty­zo­wać mę­ską do­mi­na­cję. Da­je przy­kła­dy – za­czerp­nię­te z li­te­ra­tu­ry – związ­ków, w któ­rych co chwi­la na­stę­pu­je no­we roz­da­nie kart i raz męż­czy­zna, a raz ko­bie­ta uzy­sku­je prze­wa­gę, mi­łość zaś ob­da­rza wła­dzą to jed­no, to dru­gie. Hie­rar­chia – pi­sze – sta­je się wte­dy oka­zją do te­go, „że­by się dro­czyć, pro­wo­ko­wać, ku­sić i flir­to­wać”. Na pa­pie­rze wy­glą­da to bar­dzo ład­nie, ale my­ślę o nie­zli­czo­nych zna­nych mi przy­pad­kach, gdzie hie­rar­chia słu­ży­ła je­dy­nie te­mu, by nisz­czyć ko­bie­ty, któ­rym zda­wa­ło się, że są wol­ne i ma­ją rów­ne pra­wa. Od­no­to­wu­jąc fakt – po­twier­dzo­ny licz­ny­mi ba­da­nia­mi – że więk­szość męż­czyzn nie chce wią­zać się z ko­bie­ta­mi, któ­re od­nio­sły więk­szy suk­ces niż oni, Neh­ring od­rzu­ca tę ideę: „Nie chcą tyl­ko ta­kich, któ­re osią­gnę­ły do­kład­nie ty­le samo, co oni – twier­dzi. – Wo­lą – tak jak ko­bie­ty – ko­goś, kto jest ni­żej al­bo wy­żej od nich. To sy­me­tria jest nud­na”8. Trwa w za­śle­pie­niu, kie­dy tłu­ma­czy po­ciąg nie­któ­rych ko­biet do „trud­nych” męż­czyzn tym, że „dziew­czy­ny ko­cha­ją wy­zwa­nia”. Uwa­ża, że te­go ro­dza­ju mi­ło­sne wy­bo­ry wy­ni­ka­ją „ra­czej z ich si­ły i po­ten­cja­łu niż z bra­ku po­czu­cia bez­pie­czeń­stwa i psy­chicz­nych ran”. Nie­ste­ty ta hi­po­te­za nie wy­trzy­mu­je pró­by na­wet naj­bar­dziej po­bież­nej ana­li­zy.

Za­prze­cza­nie fak­tom nas nie oca­li. Le­piej już sko­czyć na głę­bo­ką wo­dę, zmie­rzyć się z py­ta­nia­mi, któ­re się na­su­wa­ją, i roz­mon­to­wać struk­tu­rę z na­dzie­ją, że zbu­du­je­my no­wą: pięk­niej­szą i bar­dziej so­lid­ną. Już po pierw­szych lek­tu­rach, po któ­re się­gam z my­ślą o tej książ­ce, przy­cho­dzi tak na­głe otrzeź­wie­nie, że od­czu­wam ulgę – bo jest ta­mą dla nie­któ­rych szko­dli­wych spo­so­bów ro­zu­mo­wa­nia – i je­stem też tro­chę smut­na, bo bra­ku­je mi w tych książ­kach in­ten­syw­no­ści uczuć. Gdy­bym mia­ła wy­zna­czyć cel mo­je­mu pi­sa­niu, chcia­ła­bym dzię­ki nie­mu od­na­leźć mi­ło­sne unie­sie­nie, ale na in­nych pod­sta­wach. Mo­im za­mia­rem nie jest uni­ka­nie za wszel­ką ce­nę cier­pie­nia: mi­łość jest za­wsze ry­zy­kiem, spo­ty­ka­ją się w niej raj i pie­kło; lecz są­dzę, że kie­dy jest się ko­bie­tą, cier­pie­nie nie rów­na się cier­pie­niu.

W chwi­li gdy za­czy­nam pi­sać tę książ­kę, na po­cząt­ku 2020 ro­ku, mam wra­że­nie, że w gło­wach in­nych ko­biet, po­dob­nie jak w mo­jej gło­wie, roi się od py­tań. Po­cząw­szy od je­sie­ni 2017 ro­ku, ruch #Me­Too, ujaw­nia­jąc po raz pierw­szy na ta­ką ska­lę przy­pad­ki sek­su­al­nej prze­mo­cy, wy­wo­łał efekt do­mi­na i ja­ko fa­scy­nu­ją­cy prze­jaw zbio­ro­wej in­te­li­gen­cji z wol­na roz­sze­rza swą lo­gi­kę, po­da­jąc w wąt­pli­wość wszyst­kie aspek­ty re­la­cji mię­dzy ko­bie­ta­mi i męż­czy­zna­mi. Mó­wi się o świa­do­mej zgo­dzie, ob­cią­że­niu men­tal­nym (cię­ża­rze ro­dzin­nej lo­gi­sty­ki spo­czy­wa­ją­cym naj­czę­ściej na bar­kach part­ne­rek i ma­tek) czy też o lu­ce or­ga­zmo­wej [or­gasm gap] (fak­cie, że pod­czas sto­sun­ku sek­su­al­ne­go ko­bie­ty rza­dziej niż ich mę­scy part­ne­rzy osią­ga­ją or­gazm). I z wol­na zbli­ża­my się do ser­ca re­la­cji9.

Te­mat nie na­le­ży do ła­twych. Wie­le osób ży­wi prze­ko­na­nie, że na­sze uczu­cia i po­sta­wy w tej dzie­dzi­nie wy­ni­ka­ją z in­dy­wi­du­al­nych, cał­ko­wi­cie wol­nych wy­bo­rów, że są „kwe­stią gu­stu” i nie pod­le­ga­ją spo­łecz­nym uwa­run­ko­wa­niom; jak­by kul­tu­ra nie by­ła czymś, co nas ura­bia od sa­me­go po­cząt­ku – czymś, co kształ­tu­je w nas na­wet to, co wy­da­wa­ło się nam naj­głę­biej in­tym­ne i oso­bi­ste – lecz tyl­ko cien­ką war­stwą la­kie­ru na­ło­żo­ną po fak­cie na ludz­ką na­tu­rę, któ­ra mo­gła­by ist­nieć nie­za­leż­nie od te­go. „Wszy­scy je­ste­śmy sfa­bry­ko­wa­ni – pi­sze Aman­di­ne Dhée. – Do­pie­ro gdy so­bie to uświa­do­mi­my, mo­że­my choć tro­chę wy­my­ślić sa­mych sie­bie”10.

Pró­ba opi­sa­nia, w ja­ki spo­sób je­ste­śmy „fa­bry­ko­wa­ni”, mo­że się wią­zać z oba­wą, że po­pad­nie­my w ka­ry­ka­tu­ral­ność, prze­sad­ne ge­ne­ra­li­za­cje. Je­że­li o mnie cho­dzi, to dzię­ki au­tor­ce ko­mik­sów Liv Strömqu­ist, któ­ra za­ata­ko­wa­ła tę kwe­stię wprost, mie­sza­jąc okru­cień­stwo z hu­mo­rem11, po­zby­łam się za­ha­mo­wań. Prze­ko­na­ła mnie, że war­to pod­jąć ry­zy­ko gło­sze­nia ba­na­łów; że pa­mię­ta­jąc o pew­nych ogra­ni­cze­niach i od­stęp­stwach od re­gu­ły, moż­na spró­bo­wać wska­zać i pod­dać ana­li­zie wiel­kie pra­wa rzą­dzą­ce mi­ło­ścią mię­dzy męż­czy­zną a ko­bie­tą. Wy­ka­za­ła, że przed­sta­wie­nie na stro­nach książ­ki sy­tu­acji, któ­re wcze­śniej prze­ży­wa­li­śmy w sa­mot­no­ści i my­ślo­wym za­mę­cie, mo­że być po­ży­tecz­ne. Mi­łość za za­mknię­ty­mi drzwia­mi jest eks­cy­tu­ją­ca, gdy wszyst­ko się ukła­da, ale mo­że też wy­rzą­dzić nam ogrom­ną krzyw­dę. Po­trze­bu­je­my pu­blicz­nej dys­ku­sji, któ­ra po­ło­ży kres tej izo­la­cji.

Prze­wrot­ność na­szych spo­łe­czeństw po­le­ga na tym, że za­chwa­la­jąc na każ­dym kro­ku he­te­ro­sek­su­al­ność, me­to­dycz­nie kształ­cą i so­cja­li­zu­ją męż­czyzn i ko­bie­ty tak, by nie by­li w sta­nie się z so­bą po­ro­zu­mieć. Ge­nial­ne, praw­da? Part­ne­rzy, któ­rzy w peł­ni pod­po­rząd­ku­ją się przy­pi­sy­wa­nym im sche­ma­tom płci, nie­mal­że pro­szą się o nie­szczę­ście. Owe sche­ma­ty pro­du­ku­ją z jed­nej stro­ny isto­ty sen­ty­men­tal­ne i za­leż­ne, o nie­od­par­tej po­trze­bie mi­ło­ści, nad­mier­nie za­an­ga­żo­wa­ne w uczu­cio­wą i mi­ło­sną sfe­rę, z dru­giej zaś mil­czą­cych i nie­okrze­sa­nych ga­mo­ni, któ­rzy z upo­rem ma­nia­ka tkwią w ilu­zji au­to­no­mii i nie­ustan­nie za­da­ją so­bie py­ta­nie, ja­kie tra­gicz­ne zrzą­dze­nie lo­su i brak czuj­no­ści spra­wi­ły, że wpa­dli w pu­łap­kę. Na­wet je­śli nie do koń­ca wcie­la­my się w te ro­le, mo­że­my w so­bie od­na­leźć pew­ne ich ele­men­ty. A przy­naj­mniej ma­my świa­do­mość ich ist­nie­nia i te­go, że wy­wo­łu­ją pro­ble­ma­tycz­ne in­ter­fe­ren­cje – zwłasz­cza pierw­sza z tych ról, bę­dą­ca dla dru­giej tłem.

Od prze­mo­cy do­mo­wej po nie­po­ro­zu­mie­nia, któ­re mo­gą się po­ja­wić mię­dzy dwie­ma sza­nu­ją­cy­mi się oso­ba­mi – sy­tu­acje, któ­re chcia­ła­bym tu­taj przed­sta­wić, nie ma­ją po­dob­ne­go cię­ża­ru ga­tun­ko­we­go. Jed­ne za­gra­ża­ją fi­zycz­ne­mu i psy­chicz­ne­mu zdro­wiu ko­biet, a na­wet ich ży­ciu; od­bie­ra­ją im ener­gię ży­cio­wą i sza­cu­nek do sa­mych sie­bie, pod­ci­na­ją im skrzy­dła. In­ne unie­moż­li­wia­ją zro­zu­mie­nie i na­ru­sza­ją wza­jem­ne za­ufa­nie; od­bie­ra­ją jed­nost­kom przy­jem­ność pły­ną­cą z praw­dzi­wej za­ży­ło­ści i, na krót­szą czy dłuż­szą me­tę, za­gra­ża­ją związ­kom. Ta książ­ka zro­dzi­ła się z mo­je­go wła­sne­go po­czu­cia zmar­no­wa­nej szan­sy. Zro­dzi­ła się z pra­gnie­nia usu­nię­cia prze­szkód i ob­da­ro­wa­nia nas wszyst­kich ma­gicz­ny­mi szkla­ny­mi kul­ka­mi, by­śmy mo­gli na­wią­zy­wać roz­wi­ja­ją­ce re­la­cje.

Przy­pi­sy

Ilu­zja oa­zy. Wpro­wa­dze­nie

4 Źró­dło: ko­lek­tyw Fémi­ni­ci­des par com­pa­gnon ou ex.

5 Cri­sti­na Neh­ring, A Vin­di­ca­tion of Lo­ve. Rec­la­iming Ro­man­ce for the Twen­ty-First Cen­tu­ry, Har­per­Col­lins, New York 2009.

6 Cri­sti­na Neh­ring, A Vin­di­ca­tion of Lo­ve. Rec­la­iming Ro­man­ce for the Twen­ty-First Cen­tu­ry, Har­per­Col­lins, New York 2009.

7 Wen­dy Lang­ford, Re­vo­lu­tions of the He­art. Gen­der, Po­wer and the De­lu­sions of Lo­ve, Ro­utled­ge, Lon­don 1999.

8 Cri­sti­na Neh­ring, A Vin­di­ca­tion of Lo­ve. Rec­la­iming Ro­man­ce for the Twen­ty-First Cen­tu­ry, Har­per­Col­lins, New York 2009.

9 Por. zwłasz­cza pod­cast Vic­to­ire To­uail­lon Le Co­eur sur la ta­ble, Bin­ge Au­dio, 2021.

10 Aman­di­ne Dhée, Á ma­ins nu­es, Édi­tions La Con­tre-Al­lée, Lil­le 2020.

11 Liv Strömqu­ist, Les Sen­ti­ments du prin­ce Char­les [2010], I’m Eve­ry Wo­man [2008] iLa ro­se la plus ro­uge s’épa­no­uit [2019], Rac­kham, Pa­ris (wy­da­nia fran­cu­skie 2016, 2018, 2019).

Ty­tuł ory­gi­na­łu: Réi­nven­ter l’amo­ur. Com­ment le pa­triar­cat sa­bo­te les re­la­tions hétéro­se­xu­el­les

Re­dak­cja: Mal­wi­na Szlach­cic

Ko­rek­ta: Ma­ciej Olek­sy, Ewa Ślu­sar­czyk

Pro­jekt gra­ficz­ny: Prze­mek Dę­bow­ski

Kon­wer­sja do for­ma­tów EPUB i MO­BI: Mał­go­rza­ta Wi­dła

Co­py­ri­ght © Edi­tions La Déco­uver­te, Pa­ris, 2021

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Ja­cek Gisz­czak, 2022

ISBN 978-83-67016-41-4

179. pu­bli­ka­cja wy­daw­nic­twa Ka­rak­ter

Wy­daw­nic­two Ka­rak­ter

ul. Gra­bow­skie­go 13/1, 31-126 Kra­ków

ka­rak­ter.pl

Za­pra­sza­my in­sty­tu­cje, or­ga­ni­za­cje oraz bi­blio­te­ki do skła­da­nia za­mó­wień hur­to­wych z atrak­cyj­ny­mi ra­ba­ta­mi. Do­dat­ko­we in­for­ma­cje do­stęp­ne pod ad­re­sem sprze­daz@ka­rak­ter.pl oraz pod nu­me­rem te­le­fo­nu 511 630 317