Wyścig o najważniejsze metale świata. Brudne oblicze czystej energii i cyfrowych technologii - Beiser Vince - ebook
NOWOŚĆ

Wyścig o najważniejsze metale świata. Brudne oblicze czystej energii i cyfrowych technologii ebook

Beiser Vince

0,0

11 osób interesuje się tą książką

Opis

Wyścig o metale niezbędne ludzkości do produkcji czystej energii oraz rozwoju cyfrowych technologii powoduje spustoszenie w środowisku naturalnym, wstrząsy polityczne i wzrost przemocy. Jak możemy temu zaradzić?

 

Australijski milioner planuje wydobywanie minerałów z dna oceanu. Nigeryjscy zbieracze śmieci ryzykują własne życie, odzyskując e-odpady. Wspierany przez Billa Gatesa przedsiębiorca wykorzystuje sztuczną inteligencję, by szukać złóż metali w Arktyce. Razem z milionami ludzina całym świecie rywalizują o odnalezienie i wydobycie metali niezbędnych dla dwóch kluczowych technologii: internetu oraz energii odnawialnej.

Vince Beiser wskazuje piętę achillesową przejścia na zieloną energię oraz rozwijania technologii cyfrowych – gwałtownie rosnące zapotrzebowanie m.in. na lit, miedź i kobalt, surowce niezbędne do przemysłowej produkcji komputerów, telefonów komórkowych czy samochodów elektrycznych. Eksploatowanie kolejnych złóż oraz szukanie nowych sposobów pozyskania zasobów strategicznych niestety często odbywa się jednak kosztem ludzi oraz planety.

Beiser rozmawia z osobami związanymi z przemysłem wydobywczym w różnych częściach świata i opowiada o ogromnych szkodach, jakie już dziś powoduje wyścig o najważniejsze metale. Udowadnia też, że może być jeszcze gorzej, choć nie pozostawia czytelnika z tym gorzkim stwierdzeniem – pokazuje bowiem, jak możemy zminimalizować skutki wyrządzonych do tej pory zniszczeń. To wnikliwe spojrzenie na przerażający, choć potencjalnie obiecujący nowy świat.

 

Vince Beiser analizuje mroczne kulisy przejścia na czystą energię. Rezultat jest jednocześnie fascynujący i pouczający – lektura obowiązkowa dla każdego, komu leży na sercu przyszłość.– Elizabeth Kolbert, autorka książki Szóste wymieranie oraz Pod białym niebem. Natura przyszłości

 

Koniecznie przeczytajcie tę książkę. Jeżeli jakimś cudem uda nam się rozwiązać problemy związane ze zmianami klimatu oraz paliwami kopalnymi, Beiser ma już w zanadrzu całą puszkę Pandory nowych problemów, z jakimi przyjdzie nam się zmierzyć. Lektura dająca wiele do myślenia. – Mark Kurlansky, autor książek Dzieje soli oraz Dorsz. Ryba, która zmieniła świat

 

Vince Beiser jest nagradzanym dziennikarzem pracującym głównie w Los Angeles. Relacjonował wydarzenia z ponad stu krajów, stanów, prowincji, emiratów, królestw, terytoriów okupowanych, terenów wyzwolonych, obszarów ziemi niczyjej oraz terenów dotkniętych katastrofami. Ujawnił warunki panujące w najcięższych więzieniach Kalifornii, szkolił się z oddziałami wyjeżdżającymi do Iraku, jako jeden z pierwszych relacjonował katastrofy na Haiti oraz w Nepalu, a także podążał za innymi historiami na całym świecie, publikując między innymi dla „ Wired”, „The Atlantic”, „Harper’s”, „The Guardian”, „GQ”, „The Village Voice”, „The Nation”, „Mother Jones”, „Playboy”, „Rolling Stone”, „The Wall Street Journal Magazine”, „The Los Angeles Times” oraz „The New York Times”. Jego pierwsza książka, The World in a Grain, była nominowana do PEN/E.O. Wilson Literary Science Writing Award, nagrody przyznawanej utworom będącym przykładem doskonałości literackiej w dziedzinie nauk ścisłych i biologicznych, a także do nagrody California Book Award.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 344

Rok wydania: 2025

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.



Tytuł oryginalny: Power Metal: The Race for the Resources That Will Shape the Future

Wstęp do polskiego wydania: dr Andrzej Krajewski, publicysta „Dziennika. Gazety Prawnej”, autor m.in. książki „Ropa. Krew cywilizacji”.

Przekład Tamara Woińska

Redakcja: Elżbieta Wojtalik-Soroczyńska, Tomasz P. Bocheński

Korekta: Maria Żółcińska

Skład i łamanie: JOLAKS Jolanta Szaniawska

Opracowanie e-wydania: Karolina Kaiser |

Projekt okładki: Ludwika Gnyp | www.studioflow.pl

Copyright © 2024 by Vince Beiser

All rights reserved.

Riverhead and the R colophon are registered trademarks of Penguin Random House LLC.

Copyright © 2025 for this edition by Poltext Sp. z o.o.

All rights reserved.

Copyright © 2025 for the Polish translation by Poltext Sp. z o.o.

All rights reserved.

Warszawa 2025

Wydanie pierwsze

Książka, którą nabyłeś, jest dziełem twórcy i wydawcy. Prosimy, abyś przestrzegał praw, jakie im przysługują. Jej zawartość możesz udostępnić nieodpłatnie osobom bliskim lub osobiście znanym. Ale nie publikuj jej w internecie. Jeśli cytujesz jej fragmenty, nie zmieniaj ich treści i koniecznie zaznacz, czyje to dzieło. A kopiując ją, rób to jedynie na użytek osobisty.

Szanujmy cudzą własność i prawo!

Polska Izba Książki

Więcej o prawie autorskim na www.legalnakultura.pl

Zezwalamy na udostępnianie okładki książki w internecie.

Poltext Sp. z o.o.

wydawnictwoprzeswity.pl

[email protected]

ISBN 978-83-8175-728-7 (epub)

ISBN 978-83-8175-729-4 (mobi)

Dla Edith i Elaine

oraz Jeda i Jane,

których głęboko podziwiam,

a których bardzo mi brakuje.

Wstęp do polskiego wydania

To znakomicie, że Vince Beiser, pisząc książkę o skrywanym obliczu wielkiej transformacji energetycznej, wciąż pozostawał jej gorącym zwolennikiem. Dowodzą tego nie tylko deklaracje autora ogłoszone we wstępie, ale też dwa ostatnie rozdziały. Beiser z godnym podziwu idealizmem promuje w nich pomysły na to, jak redukować koszty transformacji. To zaś staje się rzeczą arcyważną, ponieważ im większego nabiera ona roz­pę­du, tym bardziej wprowadza się ją po trupach ludzi oraz środo­wiska naturalnego. I to dosłownie. A skończyć się może na trupach całych państw, ponoszących jej koszty. O tym opowiadają pozostałe rozdziały. Ich treść jest bardzo cenna nie tylko z racji ogromu informacji. Cenniejsze wydaje się to, że pomagają przywracać proporcje między rzeczywistością a tym, jak do niedawna owa wielka rewolucja, w której bierzemy udział, była przedstawiana opinii publicznej w krajach Zachodu.

Dopóki zaś funkcjonuje demokracja, dopóty odczucia i potrze­by wyborców są drogowskazem, za którego wskazaniem muszą podążyć politycy, jeśli chcą utrzymać władzę. Natomiast gdy zbyt długo ignorują oni odczucia i potrzeby ludzi, wówczas nadchodzi czas rozliczeń. Notabene zdaje się on już wisieć nad rządzącymi elitami w Europie Zachodniej niczym miecz Damoklesa. Bo przecież opowieści o „zielonej rewolucji” opierano nie tylko na tym, że musimy odejść od paliw kopalnych, by redukować emisję gazów cieplarnianych, zapobiegając dalszym zmianom klimatycznym. Dodawano bowiem do nich rajską wizję państw, w których całość pozyskiwanej energii pochodziłaby ze źródeł odnawialnych, byłaby ona tania i gwarantowała całkowite bezpieczeństwo środo­wisku naturalnemu. Jednocześnie surowce potrzebne do produkcji urządzeń niezbędnych przy transformacji energetycznej (takich jak baterie, ogniwa słoneczne, turbiny wiatrowe) pochodziłyby w większości z recyklingu.

Niestety tę wizję można dołączyć do długiej listy opowieści, które rodziły się w poprzednich epokach i dotyczyły różnych utopii. Poczynając od wizji zbudowania doskonałych społeczeństw, jakie kreślili sir Thomas More czy Karol Marks, po wizję ostatecz­nego końca historii dzięki triumfowi liberalizmu Francisa Fuku­yamy. Koncepcja Zielonego Ładu, mającego zapanować w krajach Zachodu do połowy XXI wieku, jest podobną utopią, acz dotyczą­cą projektu doskonałego sytemu, oferującego społeczeństwom Zachodu zamożną i bezpieczną przyszłość przy jednoczes­nym powstrzymaniu degradacji środowiska naturalnego i zmian klimatycznych. W książce Beisera odnaleźć można odpowiedź, czemu jest to niemożliwe. A przy okazji dostrzec, jakie czynniki sprawia­ją, że świat iluzji, w jakim egzystuje opinia publiczna w krajach Zachodu, jeszcze trwa. Wyścig o najważniejsze metale świata nasy­cony jest historiami prezentującymi sposoby pozys­kiwania surow­ców niezbędnych dla „zielonej rewolucji”, a także takich produktów, jak np. auta elektryczne, smartfony, laptopy itd.

Beiser przytacza dziesiątki przykładów gospodarki rabunkowej. Od kopalń kobaltu w Demokratycznej Republice Konga i niklu w Norylsku, po odkrywkowe wyrobiska miedzi i litu w Chile. Skrupulatnie wyliczając przykłady rzezi, jakich ofiarami padły dziesiątki, a może już nawet setki tysięcy ludzi, ginących przeważnie bardzo brutalną śmiercią. Czasami dzieje się tak, gdy podnoszą bunt przeciw kopalni oraz zatruciu środowiska, gdy do pacyfikowania ich rusza policja wraz z wojskiem. Jak to się stało np. na wyspie Bougainville w Papui-Nowej Gwinei, gdy tubylcy próbo­wali zablokować miejscową kopalnię miedzi i podczas długotrwałych walk z armią zginęło około 12 tysięcy osób. Czasami miej­sco­wych mordują gangi, zmuszające ich do niewolniczej pracy w kopalniach, co jest np. normą przy wydobyciu kobaltu w Kongu. Na zdrowie i życie ludzi wpływa spożywanie zatrutej wody i żywności pochodzącej z upraw nią zasilanych, tak jak to się dzieje w okolicach chińskich kopalń metali ziem rzadkich w Birmie. Górnicy wiercą tam otwory w zboczach gór i wlewają w nie roztwór siarczanu amonu, roztapiającego skałę. Potem spływające z gór chemikalia są przechowywane w około 2,7 tysiąca zbiorników naturalnych, będących niczym innym, jak słabo zabezpieczonymi stawami z trucizną. Od czasu do czasu tama stawu pęka i trucizna spływa do rzek.

Z książki Beisera można się zatem dowiedzieć, jak wygląda bardziej wstydliwy element „zielonej transformacji”. Mianowicie na kogo Europa, Chiny, bogate kraje Dalekiego Wschodu oraz Ameryka Północna przerzuciły koszty ludzkie oraz środowiskowe. Północ nie musi ich ponosić, bo przemysł wydobywczy ulokowano na biednym Południu. Przypomina to nieco wiek XVIII, gdy handel niewolnikami stanowił istotny element gospodarki europejskich mocarstw kolonialnych oraz nowo powstałych Stanów Zjednoczonych. „Towar” hurtowo dostarczały afrykańskie państewka i plemiona, których wodzowie również czerpali zyski z procederu. Europa zarabiała krocie na niewolnictwie, a jednocześnie szczerze się nim brzydziła. Tak jak teraz brzydzi się zbrodniami popełnianymi na dzieciach w kongijskich kopalniach, co nie przeszkadza w korzystaniu z wydobywanego tam metalu, będącego składnikiem baterii litowo-jonowych.

Równie konsekwentnie nie dostrzega się gigantycznych szkód, jakie przynosi środowisku konieczność stałego zwiększania wydobycia litu, kobaltu, niklu, miedzi, pierwiastków ziem rzadkich itd. Ponieważ bez nich „zielona rewolucja” jest niemożliwa, podobnie jak pierwsza rewolucja przemysłowa nie byłaby możliwa bez kopalń węgla, a druga bez eksploatacji złóż ropy naftowej. Cel nadal uświęca środki. Jednak opinia publiczna Zachodu niekoniecznie musi o tym wiedzieć, bo przecież wówczas mogłaby inaczej spojrzeć na proroków nowej utopii. Tymczasem obok jej kosztów coraz większym problemem staje się sama utopijność. Sprowadza się ona do technologicznych barier powodujących, że prąd pozyskiwany z OZE pozostaje strukturalnie o wiele droższy niż wytwarzany dzięki spalaniu paliw kopalnych. Muszą go uzupełniać moce z elektrowni konwencjonalnych. Ponadto surowce niezbędne do „zielonej rewolucji” z zużytych baterii, smartfonów, laptopów itd. odzyskuje się tylko w niewielkiej części, bo jak Bei­ser dokładnie wylicza na kolejnych przykładach, jest to technologicznie trudne i kosztowne. A skoro okazuje się, że kilka razy taniej można je wykopać z ziemi, nawet kosztem wymordowania lub wytrucia sporej liczby tubylców, rosnąć będzie przede wszystkim liczba kopalń, a nie zakładów recyklingu.

To zwiastuje ryzyko, że zamiast „zielonego raju” otrzymamy narastający konflikt o surowce, których rynek usiłowały zmonopolizować Chiny. Co gorsza, Unia Europejska bez bogatych złóż paliw kopalnych, a jednocześnie niepotrafiąca sobie zawczasu wywalczyć dostępu do złóż metali, znalazła się w fatalnej sytuacji. Rozpoczęła rewolucję bez zadbania o odpowiednie uzbrojenie się.

Beiser nadal wierzy, że można ją przeprowadzić pokojowo i bez ofiar. Wystarczy przecież sprawić, że społeczeństwa Zachodu przestaną na masową skalę korzystać z samochodów, zaczną oszczędzać energię, postawią na recykling. Jednak przypomina to wiarę w cuda, bo wymaga nie tylko poświęceń od wyborców, niespecjalnie do nich skorych, ale też zawieszenia konkurencji ekonomicznej, jaką nieustannie toczą ze sobą mocarstwa z China­mi oraz Stanami Zjednoczonymi na czele. O ile poświęcenie da się wymusić represjami, to drugi warunek jest niemożliwy do spełnienia. Zatem rewolucja, która już trwa i okaże się nieodwracalna, jak wszystkie poprzednie zmieniające świat, będzie żądała wciąż nowych ofiar. Lepiej więc uświadamiać to opinii publicznej krajów Zachodu, w tym Polski, ponieważ niewiele rzeczy bardziej szkodzi państwu niż wyborca podejmujący decyzje na podstawie zupełnie odklejonej od rzeczywistości iluzji. Iluzji demaskowanej w dziele Vince’a Beisera, który choć nadal wierzy w jej szczytne cele, za sprawą swego idealizmu napisał bardzo uczciwą książkę.

dr Andrzej Krajewski, publicysta „Dziennika. Gazety Prawnej”, autor m.in. książki Ropa. Krew cywilizacji

WstępNie ma czegoś takiego jak czysta energia

Swój pierwszy całkowicie elektryczny samochód kupiłem w roku 2018, w czasach, które wydawały się pionierskie w dziedzinie energii odnawialnej. O rany, jakiż się wtedy czułem szlachetny. Oto właśnie ja i mój nieciekawy, lecz moralnie przykładny używany nissan leaf, dokładający swoją cegiełkę do wielkiego dzieła ratowania planety.

W tamtym okresie mieszkałem z rodziną w Los Angeles. Stano­wiliśmy dość typowy zestaw – dwoje rodziców, dwoje dzieci, kot, pies i, rzecz jasna, dwa samochody. Jak inaczej moglibyśmy poru­szać się po takim mieście jak LA? Byłem jednak mocno zatroskany zmianą klimatu, która zaczynała wpływać na życie na tamtym obszarze wskutek coraz częstszych oraz coraz uciążliwszych niedoborów wody, pożarów lasów, a także fal upałów. Kiedy więc nasza stara mazda ostatecznie odmówiła posłuszeństwa, przerzuciłem się z benzyniaka na elektryka. W końcu, pomyślałem, stoję po dobrej stronie historii! Nie wspieram już żadnego grabiącego planetę przedsiębiorstwa naftowego. Moje auto nie emituje ani grama węgla, bez względu na to, jak daleko nim się udaję. Jest zasilane akumulatorem ładowanym ze zwykłego gniazda elektrycznego, podobnie jak mój laptop czy iPhone. W rzeczywistości, co z przyjemnością skonstatowałem, akumulator mojego samochodu, zbudowany głównie z litu, kobaltu i niklu, był w zasadzie większą wersją baterii moich urządzeń cyfrowych.

Fakt, prąd ładujący te baterie pochodził w dużej mierze z elektrowni zasilanych paliwami kopalnymi. Przewidywałem jednak, że te wypluwające z siebie węgiel potwory zostaną wkrótce zastąpione odnawialnymi źródłami, takimi jak energia słoneczna lub farmy wiatrowe.

Sądziłem, że gdy dokona się ta przemiana, będę prowadził przykładne, przyjazne środowisku życie. Mój samochód będzie się bezdźwięcznie poruszał dzięki niewidzialnej energii, a ja będę pracował oraz komunikował się z ludźmi bezprzewodowo. Źród­łem niezbędnej do obu tych czynności energii będzie słońce oraz powietrze. Obraz mojej wspomaganej cyfrowo i zasilanej energią odnawialną przyszłej egzystencji cechował się przecudownie lekką, zdematerializowaną, nieskrępowaną wizją wolności.

Niestety, ta wizja również okazała się całkowicie fałszywa.

Jako dziennikarz muszę być dociekliwy i muszę zadawać pyta­nia. Zaciekawiło mnie, skąd pochodzą obecne w akumulatorach moich urządzeń lit, kobalt, nikiel i inne surowce. Zacząłem zgłębiać temat i wkrótce zorientowałem się, że elektryczne auto, z którego byłem tak dumny, cyfrowe urządzenia, z których korzystałem każdego dnia, a także energia odnawialna, na którą tak liczyłem, wyrządzają ogromną krzywdę środowisku, są odpowiedzialne za wstrząsy polityczne, chaos oraz morderstwa. W celu pozyskania surowców niezbędnych do produkcji telefonów komórkowych, samochodów elektrycznych oraz turbin wiatrowych wycina się całe połacie lasów, zatruwa się rzeki, zmusza się dzieci do pracy w kopalniach. Bogacą się na tym procederze wszelkiej maści watażkowie i mający na kontach miliardy kumple Władimira Putina. A ogromne rzesze ludzi giną.

Ludzkość stoi w obliczu paradoksu: musimy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby zapobiec katastrofom spowodowanym zmianą klimatu, jednak możemy wskutek tych działań wywołać zupeł­nie nowe nieszczęścia. Ta książka jest próbą zilustrowania rozmiaru szkód, jakie ten proces wyrządza ludzkości oraz planecie, a także sposobów, w jakie możemy te krzywdy jeszcze pogłębić lub im zaradzić. Chcąc zbudować świat nienaruszający równowagi ekologicznej, zasilany technologią cyfrową, którą traktujemy jak pewnik, a także energią wolną od węgla, potrzebujemy całkowicie nowego podejścia.

Rozdział 1Epoka elektro-cyfrowa

Wchodzimy w nową erę, nową fazę rozwoju gospodarcze­go i społecznego ludzkości. Dwudziesty pierwszy wiek jest kształtowany przez siły, które zmieniają sposób, w jaki wzajemnie się komunikujemy, przemieszczamy się z miejsca na miejsce, ogrzewamy i ochładzamy swoje domy, a także prowadzimy życie na coraz mocniej obciążonej planecie. Obecna epoka charakteryzu­je się trzema głównymi oraz wzajemnie powiązanymi czynnikami: technologią cyfrową i internetem, energią odnawialną oraz samochodami elektrycznymi. Nazwijmy ją więc epoką elektro-cyfrową.

Technologia cyfrowa, rzecz jasna, jest już głęboko wbudowana w naszą egzystencję i staje się coraz bardziej obecna w niemal wszystkim, co robimy. Pozostałe dwa czynniki – energia odnawialna oraz samochody elektryczne – szybko ją doganiają. Z wielu względów to bardzo dobre wiadomości. Przejście z paliw kopalnych na źródła odnawialne odgrywa kluczową rolę w remedium na zmianę klimatu. Jest jednak panaceum wywołującym brutalne efekty uboczne. Razem wzięte trzy filary epoki elektro-cyfrowej wyrządzają ogromne, choć w większości niedostrzegane krzywdy na całym świecie, włącznie z katastrofami ekologicznymi, wykorzystywaniem do pracy dzieci, niewolnictwem, grabieżami i morderstwami. Zmieniają również rozkład sił geopolitycznych, głównie na korzyść autorytarnych reżimów, niekoniecznie przyjaźnie nastawionych wobec Zachodu. Wszystko to dzieje się głównie dlatego, że trzy filary tej nowej, technologicznie zaawansowanej epoki są zależne od całego zestawu prastarych surowców natural­nych: metali.

W naszym głęboko cyfrowym, nieubłaganie zdalnym, nowoczesnym świecie łatwo zapomnieć, zignorować lub nie docenić stopnia, do jakiego nasze życie zależy od wydobycia, transportu oraz obróbki gigantycznych ilości minerałów. Miliony z nas, w tym również ja sam, zarabiamy na życie, mając do czynienia jedynie ze zdematerializowanymi abstrakcjami, intelektualnymi „produktami” istniejącymi wyłącznie w komputerze – artykułami, analizami, planami marketingowymi, oprogramowaniem, wideo, podcastami. Przetwarzamy dane finansowe, tworzymy strony internetowe, prowadzimy kampanie w mediach społecznościowych, rozwijamy biznesplany – produkty pozbawione formy fizycznej, cielesnej rzeczywistości, niczego poza być może wersją wydruko­waną na papierze. Do naszych biur napływają informacje, które zmieniamy w inne formy przekazu, a następnie podajemy je dalej.

To wszystko jednak możliwe jest dzięki maszynom – kompute­rom, telefonom, bezprzewodowym routerom, kablom sieciowym, centrom danych zapchanych serwerami komputerowymi – pobierającym energię z gigantycznych elektrowni. Podobnie jak większość z nas nie jest zaangażowana w proces, w wyniku którego produkuje się spożywaną przez nas żywność, tak i większość z nas jest całkowicie nieświadoma procesów, w których efekcie powstały używane przez nas urządzenia. Surowce, które posłużyły do ich zbudowania, umożliwiają nam egzystencję. I wiążą się z ogromnymi kosztami.

Laptopy, tablety oraz telefony komórkowe zbudowane są z szero­kiego wachlarza różnorodnych surowców, od spotykanych na co dzień metali, po wiele bardziej egzotyczne i mało znane substancje. Telefony komórkowe mogą mieć w składzie nawet dwie trzecie układu okresowego pierwiastków[1], w tym dziesiątki różnych metali[2]. Niektóre z nich są dobrze znane (w zespole obwodów elektrycznych typowej komórki znajduje się złoto, w płytce obwodu drukowanego jest cyna, natomiast mikrofon zawiera nikiel), inne – dość rzadkie: drobinki indu w ekranie sprawiają, że jest wrażli­wy na dotyk naszych palców, europ wzmacnia kolory wyświetlacza[3], neodym, dysproz i terb wykorzystuje się do budowy niewielkiego mechanizmu wprawiającego smartfony w wibracje.

Akumulatory zasilające nasze komórki – będące prawdopodob­nie elementem, któremu poświęcamy najwięcej uwagi – są zbudo­wane z litu, kobaltu oraz niklu. Podobne akumulatory znajdują się w waszych wiertarkach akumulatorowych, robotach odkurzających, elektrycznej szczoteczce do zębów, jak również ogromnej liczbie innych bezprzewodowych urządzeń elektrycznych. Dotyczy to większości pojazdów elektrycznych: od hulajnóg po SUV-y Tesli. Samochody elektryczne to samochody na baterie, w tym przypadku – baterie dużych rozmiarów. Przykładowo: ilość litu w modelu S Tesli[4] jest równa ilości tego metalu zawartej w tysiącu telefonów komórkowych.

Wszystkie akumulatory wymagają wielokrotnego ładowania prądem elektrycznym. Im więcej akumulatorów, tym więcej energii elektrycznej musimy wygenerować, żeby je wszystkie naładować. Na drogi całego świata wyjeżdżają rocznie miliony nowych pojazdów o napędzie elektrycznym, a każdy z nich ma potworny apetyt na energię. Poruszanie się takimi pojazdami nie generuje emisji dwutlenku węgla, jednak wytwarzanie energii elektrycznej, która je zasila, już owszem. Największym źródłem energii elektrycznej na świecie pozostają elektrownie węglowe[5]. Katastrofalne wpływy naszej zależności od paliw o wysokiej zawartości węgla są dobrze znane. Zatrzymanie ich na minimalnym poziomie wymaga nie tylko przerzucenia się na samochody elektryczne, lecz także przejścia na neutralne pod względem emisji dwutlenku węgla odnawialne źródła energii, w szczególności energię słoneczną oraz wiatrową, która je zasili.

Słońce i powietrze, ukochane elementy świata natury, wyda­ją się cudownie nieszkodliwymi źródłami energii, o wiele bardziej pociągającymi niż brudny węgiel czy maziowata ropa naftowa. Energia słoneczna oraz wiatrowa są często określane mianem darmowych, ponieważ dosłownie spadają z nieba. Spadając, ciągną jednak ze sobą pakt podpisany z diabłem. Żeby pozyskać energię z promieni słonecznych czy podmuchów wiatru, potrzebujemy maszyn i urządzeń: turbin wiatrowych, paneli słonecznych, stacji elektroenergetycznych, linii wysokiego napięcia, akumulatorów.

Wyobraźcie sobie, co wchodzi w skład procesu generowania, przekazywania oraz wykorzystania energii odnawialnej. Na przykład Los Angeles pozyskuje niewiele ponad 4 procent energii elektrycznej z farmy wiatrowej Red Cloud, leżącej na południowy zachód od Albuquerque w Nowym Meksyku[6]. Dziesiątki strzelistych turbin wykonane są ze stali wzmocnionej rzadkim metalem o nazwie niob[7]. Wiatr uderza w skrzydło turbiny, przez co ta się obraca. W środku wiatraka specjalne magnesy wykonane z neodymu, kolejnego metalu, przetwarzają ten ruch w energię elektryczną. Kable składające się z tysięcy kilogramów aluminium i miedzi przekazują ją z turbiny do sieci energetycznej w Nowym Meksyku. Prąd płynie setkami kilometrów miedzianych kabli do stacji w Arizonie, a stamtąd do tysięcy gospodarstw domowych, garaży i biur w Los Angeles.

Dzięki kablom dostarczającym prąd do mojego domu mogę podłączyć swojego nissana do ładowania, a prąd popłynie wprost do akumulatora. Akumulator mojego auta zbudowany jest z prawie 200 kilogramów niklu, kobaltu oraz litu, a także niemal dwukrotnie większej ilości miedzi[8]. Kiedy naciskam pedał gazu, setki metrów zwiniętych przewodów wykonanych z jeszcze większej ilości miedzi aktywuje magnesy neodymowe, podobne do tych w turbinach wiatrowych, i przetwarza energię elektryczną w ruch, co pozwala na obracanie kołami samochodu.

Wszystkie te urządzenia, przewody, druty, kable i akumulatory są wyprodukowane z metali. Metale nie spadają z nieba. Są siłą wyrwane z ziemi.

Epoka elektro-cyfrowa wymaga przerażającej ilości takiego aktu wyrywania. W celu wyprodukowania potrzebnej technologii cyfrowej oraz wszystkich pojazdów o napędzie elektrycznym, wiatraków, okablowania, magnesów, a także innego sprzętu niezbędnego do przejścia na energię odnawialną będziemy potrzebo­wać kolosalnych ilości tak zwanych metali akumulatorowych lub też metali technologicznych, metali przejściowych, określanych też preferowanym przeze mnie terminem „metale krytyczne”. W trakcie całej historii ludzkości pozyskaliśmy około 700 milionów ton miedzi[9]. W ciągu kolejnych dwudziestu kilku lat będziemy musieli pozyskać drugie tyle. Według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej do roku 2050 popyt na kobalt ze strony producentów pojazdów elektrycznych w porównaniu z rokiem 2022 wzrośnie niemal pięciokrotnie[10], zapotrzebowanie na nikiel będzie dziesięciokrotnie większe, natomiast na lit wyniesie 15 razy więcej[11], co oznaczać będzie całkowity roczny wzrost z nieco poniżej 70 tysięcy ton do ponad miliona. Wzrost ten już się odbywa. Pomiędzy rokiem 2017 a 2022 wielkość rynku[12] miedzi, kobaltu oraz metali ziem rzadkich niemal się podwoiła, potroiła się dla niklu i siedmiokrotnie zwiększyła dla litu, osiągając w sumie wartość 320 miliardów dolarów.

„Minerały transformacji energetycznej, które niegdyś stanowiły niewielki segment rynku, przesuwają się obecnie na centralne miejsce w przemyśle wydobywczym i metalurgicznym”[13] – głosił raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej (MAE) z 2023 roku. Przewiduje się, że w nadchodzących latach[14] rynek metali krytycznych będzie stale rósł, zakładając, że świat będzie w stanie je wyprodukować. „Perspektywa gwałtownego wzrostu popytu na minerały krytyczne – znacznie przekraczającego wszystko, co obserwowano wcześniej w większości przypadków – wskazuje na ważną kwestię dostępności oraz niezawodności dostaw”[15] – ostrzega MAE.

Rządy, korporacje, przedsiębiorcy, aktywiści oraz badacze na całym świecie prześcigają się w pomysłach, jak sprostać temu ros­nącemu popytowi. Miliony ton metali, o których mowa, muszą się skądś wziąć. Przeważającą ich ilość dostarcza dzisiaj tylko jedna gałąź przemysłu. Nasza zaawansowana technologicznie, wolna od węgla przyszłość zależy od jednego z najstarszych i najbrudniejszych przedsięwzięć w historii ludzkości: górnictwa.

Górnictwo to trudny biznes. Metale stanowią naturalne zasoby, są produktami Ziemi, która nie oddaje ich jednak ani łatwo, ani też chętnie. Wydobywanie metali wiąże się najczęściej ze zniszczeniem Ziemi w najbardziej dosłownym tego słowa znaczeniu. Cały wic polega na tym, że wyrywa się drzewa, trawiaste obszary lub ryje pustynie, wysadza w powietrze zalegające pod nimi skały i ziemię, po czym wydziera to, co znajduje się jeszcze głębiej. A na tym się nie kończy. Ruda zawierająca metale musi zostać przetwo­rzona, wytopiona oraz poddana obróbce przy użyciu wielgachne­go, żłopiącego energię, wypluwającego z siebie zanieczyszczenia sprzętu górniczego oraz mórz chemikaliów.

„Źle zastosowane procesy górnicze mogą wyrządzić krzywdę trwającą całe wieki” – mówi Aimee Boulanger, była aktywistka sprzeciwiająca się działalności wydobywczej, która stoi obecnie na czele Inicjatywy dla Zapewnienia Odpowiedzialnego Górnictwa (IRMA), grupy współpracującej z przedsiębiorstwami wydobywczymi w celu rozwoju zrównoważonych działań.

Zakres oraz rozmiar szkód wyrządzonych przez przemysł wydobywczy jest zatrważający. Wydobycie metali jest głównym źródłem toksycznych zanieczyszczeń w Stanach Zjednoczonych[16] i powodem zatrucia dorzeczy niemal połowy rzek na zachodzie kraju[17]. Wycieki oraz odpływy często zanieczyszczają powietrze i wody podziemne wokół terenu kopalń. Te zaś produkują ogromne ilości trujących odpadów powydobywczych, które składuje się w hałdach mających niebezpieczną tendencję do osunięć. Potoki toksycznego mułu, wypływające z przerwanej tamy składowisk odpadów górniczych, zatruły rzeki i jeziora od Kanady po Brazylię, zabijając setki osób[18]. Te ofiary dopełniają setek, a możliwe, że i tysięcy górników ginących corocznie wskutek wypadków przy pracy[19].

Wycieki trujących chemikaliów oraz osunięcia hałd powydobywczych to niezamierzone konsekwencje funkcjonowania górnic­twa. Jednak nawet gdy wszystko idzie tak jak powinno, kopalnie nieuchronnie wyrzą­dzają szkody. Pochłaniają zasoby i produkują odpady na niewyob­rażalną skalę. Badanie Uniwersytetu Ekonomicznego w Wiedniu wykazało, że od roku 2000 kopalnie przemys­łowe wytrzebiły blis­ko 2600 kilometrów kwadratowych lasów[20]. Cenne metale zazwy­czaj stanowią zaledwie ułamek zawartości skały i ziemi, które należy wydobyć, aby je pozyskać. Pozyskanie tony niklu oznacza obróbkę średnio 250 ton rudy[21] i skały płonnej. W przypadku miedzi jest to dwukrotnie większa ilość. Aby wyprodukować jednego iPhone’a[22], trzeba wyrwać spod ziemi niemal 150 kilogramów rudy[23]. Następnie należy ją rozkruszyć i odzyskać metale z otacza­jącej ją skały płonnej. W wyniku wiążących się z tym procesów przemysłowych produkcja jednego telefonu uwalnia do 200 kilo­gramów dwutlenku węgla.

Kopalnie zużywają również olbrzymie ilości wody[24], co stano­wi główny powód konfliktu w suchych rejonach, takich jak północne Chile, na którego terenie znajdują się jedne z największych na świecie kopalń miedzi i litu. Zakłady wydobywcze wymagają także zastępów ciężarówek, koparek, urządzeń wiertniczych oraz innego ciężkiego sprzętu – pożeraczy energii emitujących megatony gazów cieplarnianych wielkości 7 procent rocznej światowej emisji[25].

Żadne z tych zjawisk nie jest mile widziane przez mieszkających w pobliżu kopalń ludzi. Wzburzeni mieszkańcy oraz rdzenne społeczności walczą z proponowanymi stanowiskami kopalń metali krytycznych na terenie Stanów Zjednoczonych – od Karo­liny Północnej po Nevadę. Tak samo jest w Kanadzie, Serbii, Brazylii, na Filipinach oraz wielu innych krajach. W niektórych miejscach taki opór może zbierać śmiertelne żniwo. Od roku 2012 na całym świecie zamordowano co najmniej 320 aktywistów protes­tujących przeciw przemysłowi wydobywczemu[26], a to tylko liczby potwierdzone przez zachodnie grupy zajmujące się prawami człowieka.

Chcąc zachować styl życia wspomagany technologią i jednocześnie zerwać z zależnością od paliw kopalnych, ludzkość musi uzyskać dostęp do większej ilości metali krytycznych. Ale musimy również znaleźć czystsze, bardziej humanitarne i zrównoważone metody ich pozyskiwania. W jaki sposób możemy to zrobić? Czy uda się je opracować wystarczająco szybko? Czy jesteśmy w stanie pokonać drogę do bardziej zrównoważonego ekologicznie świata, nie niszcząc jednocześnie naszej planety?

Poszukiwanie odpowiedzi na te pytania zawiodło mnie do kopalń, na tereny objęte ochroną oraz do laboratoriów badawczych na całym świecie. Odwiedziłem stocznię w Belgii, pustynię w Chile, złomowisko w Kanadzie, a także największe wysypisko śmieci w Afryce Zachodniej. Poznałem nieprawdopodobnie szeroki wach­larz zamożnych inwestorów, aktywistów, naukowców, polityków, pracowników fizycznych oraz ekspertów od sztucznej inteligencji, z których wszyscy są uczestnikami wartego tryliony dolarów globalnego wyścigu po metale niezbędne w nowej epoce.

To wyścig rozgrywający się na całej planecie – nawet na dnie oceanów, nie wspominając o przestrzeni kosmicznej. Niektóre jego aspekty są autentycznie obiecujące, niektóre to pic na wodę, a jeszcze inne są niepokojąco niebezpieczne. Wyścig po metale krytyczne nie tylko odmieni oblicze przemysłu, ale również wpłynie na losy całych krajów i zmieni globalną równowagę sił. Zmusi nas także do przemyślenia, w jaki sposób organizujemy miasta, społe­czeństwo i życie.

Cyfrowa rewolucja stanowi część codziennej egzystencji niemal każdego mieszkańca zachodniego świata, a w coraz większym stopniu również każdego mieszkańca Ziemi. Szacuje się, że w styczniu 2024 roku 5,35 miliarda ludzi[27] – około dwóch trzecich populacji planety – korzystało z internetu. Niemal tyle samo osób ma telefon komórkowy[28]. Łącznie na świecie w użyciu znajduje się ponad 15 miliardów tych przenośnych urządzeń[29].

Zmiana w kierunku energii odnawialnej oraz pojazdów o napę­dzie elektrycznym również następuje o wiele szybciej, niż zdaje sobie z tego sprawę większość osób. Ludzkość znajduje się na progu nowej energetycznej ery, która może się okazać równie rewolu­cyjna, jak nasze przejście z drewna na węgiel czy z węgla na ropę naftową. Dzisiejsze dzieci dostaną w spadku świat rządzony w fundamentalnie inny sposób niż świat ich rodziców czy dziadków. Kształt władzy, w dosłownym znaczeniu, diametralnie się zmienia. Mówiąc o odnawialnych źródłach energii, skupiam się głównie na energii wiatrowej i słonecznej, ponieważ w tym momencie stanowią one najbardziej zaawansowane i najszybciej rozwijające się nowe źródła energii odnawialnej. Istnieją, rzecz jasna, także inne. Energia wodna jest rodzajem czystej oraz odnawialnej energii, ale ustawiliśmy już tyle zapór wodnych na rzekach, ile tylko mogliśmy (lub powinniśmy). Co gorsza, susze wywołane zmianą klimatu skutkują wysychaniem rzek i zbiorników wodnych na całym świecie, co zagraża dostawom energii wodnej[30]. Wiele osób uważa energię jądrową za opłacalną oraz neutralną pod względem emisji dwutlenku węgla alternatywę dla paliw kopalnych, jednak jest to mocno skomplikowana kwestia, wykraczająca poza zakres tej książki (poza tym nie do końca jest to rodzaj energii odnawialnej). W przyszłości głównym źródłem energii może się stać wodór, ale to wciąż odległa perspektywa.

Tymczasem energetyka słoneczna oraz wiatrowa rozwijają się w zawrotnym tempie. Na początku XXI wieku produkowały łącznie ułamek procenta całej światowej energii elektrycznej. Obecnie zapewniają jej ponad 12 procent[31]. W Stanach Zjednoczonych prawie czwarta część krajowej produkcji pochodzi ze źródeł odnawialnych[32], dystansując w tym wyścigu zarówno węgiel, jak i energię jądrową. Międzynarodowa Agencja Energetyczna szacuje, że w przypadku USA do roku 2027 te wielkości się podwoją[33]. W roku 2022 wiatr i słońce wygenerowały więcej energii niż wszystkie elektrownie jądrowe świata łącznie.

Zakłócenia dostaw ropy naftowej oraz gazu w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę w lutym 2022 roku spowodowały, że wiele krajów zwiększyło swoje wysiłki w kierunku rozwinięcia o wiele bardziej niezawodnych alter­natyw, dając początek, jak nazywa to MAE, „bezprecedensowemu impetowi odnawialnych źródeł energii”[34]. W roku 2023 na całym świecie wytworzono tyle nowej energii, pochodzącej ze źródeł odnawialnych, aby zaspokoić potrzeby energetyczne całych Niemiec oraz Hiszpanii[35]. Międzynarodowa Agencja Energetyczna przewiduje, że do roku 2027 źródła odnawialne będą stanowiły główne źródło energii elektrycznej na świecie[36].

Rynek aut elektrycznych rośnie jeszcze szybciej – de facto tak szybko, że zmienia oblicze całego przemysłu motoryzacyjnego. Nie dalej jak w 2012 roku na całym świecie sprzedawano rocznie zaledwie 120 tysięcy pojazdów o napędzie elektrycznym[37]. Jednak już w 2022 klienci nabywali ich więcej w skali tygodnia[38]. Przewiduje się, że do roku 2030 sprzedaż nowych elektryków przekroczy 30 milionów sztuk[39]. Kalifornia, Waszyngton oraz Oregon zadeklarowały, że do 2035 roku wprowadzą zakaz sprzedaży nowych pojazdów z silnikami spalinowymi, a co najmniej 20 krajów zapowiedziało podjęcie podobnych decyzji[40].

Każdy większy producent branży motoryzacyjnej, od Cadillaca po fabryki pick-upów, wprowadza modele elektryczne. Potentaci branży, w tym General Motors i Volkswagen, ogłosili, że w ciągu najbliższych lat planują całkowite wycofanie modeli napędzanych olejem napędowym. Na całym świecie otwiera się nowe fabryki akumulatorów do elektryków. Chcąc zabezpieczyć łańcuch dostaw, producenci branży motoryzacyjnej pogłębiają swój własny udział w przemyśle wydobywczym. Dla przykładu: General Motors zainwestowało niedawno 650 milionów dolarów w proponowaną kopalnię litu w Nevadzie[41].

Boom na wydobycie metali krytycznych wywołuje również wstrząsy geopolityczne. To naturalne zjawisko. Pomyślcie o ostatniej wielkiej transformacji energetycznej, gdy świat odszedł od węgla na rzecz ropy naftowej. W czasach, gdy światowa gospodarka oparta była na węglu, Arabia Saudyjska odgrywała na arenie międzynarodowej rolę drugorzędną. Jednak wraz z rozwojem motoryzacji świat wygenerował nagle popyt na ogromne ilości substancji, na którą wcześniej nie było większego zapotrzebowania: ropy naftowej. Niemal w ciągu jednej nocy Arabia Saudyjska stała się jednym z najbogatszych krajów na całej planecie. (Wyciągnąwszy lekcję z własnej historii, pustynne królestwo mocno inwestuje również w produkcję metali krytycznych[42]).

Podobnie garstka ledwo zauważalnych krajów, od Arktyki po Południowy Pacyfik, ma teraz szansę na zbicie fortuny dzięki swoim rozległym złożom metali, które jeszcze do niedawna mało kogo interesowały. Daleko na południowym Pacyfiku, na jednej czwartej niewydobytej dotychczas części światowych zasobów niklu, leży niewielkie francuskie terytorium Nowej Kaledonii. Wysoko w Arktyce ogromnymi ilościami metali ziem rzadkich dysponuje Grenlandia. W leżącej w samym środku Ameryki Południowej Boliwii znajdują się największe na świecie złoża litu. W sercu Afryki Demokratyczna Republika Konga posiada prawie połowę światowych rezerw kobaltu. Afganistan skrywa olbrzymie złoża miedzi, kobaltu i innych metali. Pamiętacie o niobie, który wzmacnia turbiny wiatrowe? Brazylia zaspokaja niemal całe światowe zapo­trzebowanie na ten pierwiastek[43].

W południowo-wschodniej Azji Indonezja i Filipiny dopiero zaczynają w pełni eksploatować swoje rozległe pokłady niklu. Na razie jednak głównym światowym producentem wysokiej klasy niklu[44] pozostaje Rosja – kraj, który jest także dużym eksporterem miedzi i innych metali. Obawy, że prowadzona przez Rosję wojna w Ukrainie może wpłynąć na jej produkcję niklu, wywindowała ceny[45] tuż po rozpoczęciu przez Władimira Putina inwazji w lutym 2022 roku. Okazało się, że nie ma powodów do zmartwień. Chociaż większość rosyjskiego eksportu została wstrzymana wskutek międzynarodowych sankcji, świat po cichu uznał, że moskiewskie: nikiel, miedź, pallad i kilka innych minerałów są zbyt istotne, aby również zablokować ich eksport[46]. Od ponad dwóch lat po rozpoczęciu wojny Rosja wciąż eksportuje na Zachód nikiel wart miliardy dolarów. Innymi słowy: przejście na auta elektryczne do pewnego stopnia pomogło Rosji w sfinansowaniu inwazji na Ukrainę.

Jeśli jednak chodzi o zwycięzców wyścigu po metale krytyczne, jeden kraj już dawno wysunął się na prowadzenie. Bez względu na surowiec, jaki weźmiemy pod uwagę, najprawdopodobniej wszystkie ogniwa łańcucha produkcyjnego (a przynajmniej jedno z nich), począwszy od wydobycia, przez przetworzenie, rafinację, na stworzeniu produktu skończywszy, będą znajdowały się w Chinach.

Wykorzystując własne zasoby naturalne, stosunkowo mało rygorystyczne standardy ekologiczne, wpływy dyplomatyczne, a tak­że trafne inwestycje zagraniczne, w ciągu minionej dekady Chiny całkowicie zdominowały łańcuch dostaw metali krytycznych[47]. Kraj dysponuje ogromnymi złożami litu i innych metali, z których kilka podobno wydobywa się przy pomocy pracy przymuso­wej[48]. Brakujące zasoby krajowe Chiny kupują za granicą; chińskie firmy są właścicielami kopalń surowego kobaltu, niklu i wielu innych metali na całym świecie.

Bez względu na to, gdzie oraz przez kogo pozyskiwane są metale krytyczne, większość i tak zostanie wysłana do Chin[49] w celu ich rafinacji oraz obróbki. Chiny są w stanie przetworzyć ponad połowę pozyskiwanego na świecie litu, kobaltu oraz grafitu (kolejnego kluczowego składnika akumulatorów)[50], a także niemal tyle samo niklu i miedzi[51]. Inne znajdujące się na terenie kraju fabryki wykorzystują następnie te metale, produkując z nich większość dostępnych na świecie paneli słonecznych[52], sporą część turbin wiatrowych[53], prawie trzy czwarte akumulatorów litowo-jonowych[54] oraz większość wszystkich produkowanych pojazdów o napędzie elektrycznym[55]. Zapewnia to Pekinowi nie tylko domi­nującą pozycję w kształtującej się gospodarce epoki elektro-cyf­rowej, lecz także znaczące wpływy geopolityczne. W ostatnich latach Chiny udowodniły, że są gotowe odciąć świat od zasobów określonych metali krytycznych, żeby tylko osiągnąć swoje cele polityczne. W każdej chwili mogą ponownie sięgnąć po broń w postaci embarga.

Zachodnie kraje poniewczasie dostrzegły swój słaby punkt w tej kwestii i podejmują obecnie wysiłki, aby uporać się z problemem. Stany Zjednoczone, Kanada, Japonia i Unia Europejska nadały wyraźny priorytet odnalezieniu innych niż chińskie źródeł metali krytycznych, inwestując w to przedsięwzięcie ogromne fundusze oraz zasoby[56]. „Zależność amerykańskiego importu surowców oraz koncentracja ich zaopatrzenia ze strony konkretnych krajów jest powszechnie uznawana za rosnące zagrożenie dla rozwoju gospodarczego, konkurencyjności, a także narodowego bezpieczeństwa”[57], ostrzegała Komisja Senatu Stanów Zjednoczonych do spraw Energii i Zasobów Naturalnych w roku 2019. W 2022 roku amerykański Kongres uchwalił pakiet infrastrukturalny, przyznając między innymi 7 miliardów dolarów na rozwój krajowego łańcucha dostaw minerałów akumulatorowych[58]. W tym samym roku przegłosował ustawę o redukcji inflacji[59], w której przewiduje się kolejne miliardy na dofinansowanie akumulatorów oraz pojazdów o napędzie elektrycznym wyprodukowanych z użyciem metali pozyskanych na terenie USA[60].

Dobra wiadomość jest taka, że istnieje wiele sposobów, dzięki którym reszta świata może zdobyć pożądane metale, nie wzmacniając pozycji Pekinu czy Moskwy i nie dewastując przy tym przyrody. Zacznijmy od najbardziej oczywistego: samego przemysłu górniczego.

Gdy inicjowałem zbieranie materiałów do tej książki, nie wiedziałem praktycznie niczego o górnictwie. Zakładałem jedynie, że jest to brudny i niszczycielski przemysł, katastrofalny dla środowiska i każdego mieszkającego w pobliżu kopalni człowieka. W zamierzchłych czasach często tak właśnie było. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że obecnie sytuacja nie wygląda tak w każdym przypadku. Przemysł wydobywczy i kontekst jego działania uległy w ostatnich latach dużym zmianom i stale się przekształcają, często na lepsze.

W minionych dekadach przedsiębiorstwa wydobywcze w porozumieniu z chciwymi rządami mogły po prostu wybrać miejsce dogodne na otwarcie kopalni, zignorować wszystko i wszystkich, którzy mieszkali na tym terenie, wyłupić metale spod ziemi, po czym zrzucić odpady tam, gdzie było im najwygodniej. Obecnie dużo trudniej uniknąć kary za takie podejście „zbezczeszczenia i ucieczki”. Bardziej rygorystyczne regulacje rządowe, wyższe standardy ekologiczne i społeczne, a także rozwijająca się percepcja samego przemysłu w kwestii własnego interesu przyczyniają się do wielu zmian w zakresie działań wydobywczych oraz zmniejszenia wyrządzanych przez nie szkód. W dużej mierze wynika to z faktu, że najwięksi przeciwnicy przemysłu wydobywczego – ekolodzy, miejscowe wspólnoty, a także rdzenni mieszkańcy danych terenów, którzy najbardziej odczuwają skutki górnictwa – dyspo­nują o wiele większą ochroną prawną, siłą polityczną i wpływami społecznymi niż wcześniej.

Pięćdziesiąt lat temu ruch ekologiczny niemal nie istniał. Rdzenni mieszkańcy oraz miejscowe społeczności miały niewielką możliwość obrony przed firmami wydobywczymi, które poszukiwały cennych metali na ich terenach. W tym starciu wspomniane grupy nie miały w zasadzie żadnych szans. Dzisiaj te szanse są nadal nierówne, ale dysproporcja nie jest już tak znacząca jak kiedyś. Organizacje ekologiczne, takie jak Greenpeace, Friends of the Earth i World Wildlife Fund (WWF), zrzeszają miliony członków i działają w dziesiątkach krajów. Mnóstwo międzynaro­dowych porozumień oraz państwowych regulacji prawnych stoi po ich stronie. A w świecie, w którym niemal każdy ma w kieszeni kamerę i możliwość transmisji na cały świat, o wiele trudniej jest uniknąć kary za działania okrywające niesławą. Przyznają to nawet tacy tytani przemysłu jak Robert Friedland, kanadyjsko-amerykański magnat o przezwisku „Toksyczny Bob”. „Każdy telefon komórkowy działa jak organizacja pozarządowa” – powie­dział w 2022 roku podczas konferencji przemysłu miedziowego w Chile, mając na myśli, że każda komórka uosabia potencjalnie jedną z grup aktywistów, którzy tak bardzo komplikują funkcjonowanie przemysłu. „Klik! I znalazłeś się na okładce »New York Timesa«. Nie dasz rady dłużej się ukrywać”[61].

Rdzenni mieszkańcy na całym świecie mają również o wiele większą reprezentację polityczną oraz ochronę prawną niż dotychczas. W kwietniu 2022 roku brałem udział w corocznej konferencji Koalicji Wielkich Projektów Pierwszych Narodów, spotkaniu przywódców kanadyjskiej ludności tubylczej z firmami operującymi na ich ziemiach. Było to ekskluzywne spotkanie biznesowe organizowane w eleganckim hotelu w Vancouver, w którym wzięła udział kadra zarządzająca wielu największych światowych firm wydobywczych. Sam fakt, że doszło do takiego wydarzenia, świadczy o tym, o ile większą mocą dysponuje obecnie rdzenna ludność oraz jak umiejętnie potrafi ją wykorzystać. Do lat 60. XX wieku rdzenni mieszkańcy Kanady nie mieli nawet prawa głosu[62].

Konsumenci również wywierają o wiele większe naciski niż wcześniej. Rosnąca świadomość w zakresie pochodzenia kupowa­nych i używanych codziennie produktów – od kawy z certyfikatem uczciwego handlu, przez tuńczyka łowionego bez szkody dla delfinów, po zrównoważoną odzież – zaczyna przenosić się także na górnictwo.

W pewnym sensie jest na to za późno, ponieważ większość ludzi rzadko myśli o tej gałęzi przemysłu oraz jej roli w produkcji tele­fonów komórkowych czy paneli słonecznych. Mało kto z nas potrafi wymienić nawet najważniejsze biorące w tym proce­sie udział firmy, jak choćby Anglo American czy Glencore. W zasadzie skąd mielibyśmy je znać? Nie jesteśmy ich klientami – są nimi inne firmy. Wśród nich znajdują się jednak tak znane marki jak Tesla czy Apple. Organizacje ekologiczne oraz działające na rzecz sprawiedliwości społecznej stopniowo zwiększają naciski na firmy, aby zagwarantować, że łańcuch dostaw metali krytycznych nie biegnie przez niewolnicze obozy czy wycinane w pień lasy.

To wszystko przekłada się na faktyczną siłę przebicia. Na przykład w 2020 roku Rio Tinto, jedno z największych na świecie przedsiębiorstw górniczych, wysadziło w powietrze dwie święte jaskinie Aborygenów w Australii, aby zrobić miejsce na kopalnię żelaza. Sto lat temu byłaby to normalka. W roku 2020 wywołane tym silne oburzenie opinii publicznej kosztowało posadę dyrekto­ra generalnego i kilku najwyższych rangą kierowników oraz zmusiło firmę do wypłaty rekompensaty Aborygenom[63].

„Przedsiębiorstwa górnicze zdają sobie sprawę, że zanosi się na zmianę. Wszystko zaczęło się może z piętnaście lat temu od zain­teresowania krwawymi diamentami i brudnym złotem” – mówi Boulanger. „Teraz to zainteresowanie przykuwają przedmioty używane na co dzień przez społeczeństwa uprzemysłowione, na przykład telefony, budynki czy elektronika. Spowodowała to zmiana energetyczna”.

Wszystkie znaczące firmy wydobywcze oraz wytwórcy mówią teraz językiem zrównoważonego rozwoju o zeroemisyjności oraz szacunku do rdzennych mieszkańców i środowiska naturalnego. Nawet podczas wydarzeń firmowych, podczas których związani z branżą ludzie zajmują się głównie prowadzeniem rozmów, prezentacje oraz banery reklamowe trąbią o potrzebie zrównoważonego rozwoju, niepokojach wynikających ze zmiany klimatu, a także wsparciu skierowanym na umocnienie pozycji społeczności. „Musimy zakomunikować ludziom, że dzisiejsze górnictwo wygląda inaczej niż za czasów ich ojców czy dziadków” – oznajmił przedstawiciel BHP, jednego z największych na świecie przedsiębiorstw wydobywczych, podczas spotkania branżowego w Vancou­ver w 2023 roku. „I musimy tak postępować”[64].

Część z tego to rzecz jasna promocja, zwana często ekościemą, ale z pewnością znajdzie się w branży kilka przykładów firm, które w to wierzą. Jakkolwiek by było, w dzisiejszym świecie ograniczenie szkód wyrządzonych środowisku oraz miejscowym społecznościom leży we własnym interesie firmy, aby mogła zachować tak zwaną społeczną licencję na działanie, chociażby tylko po to, aby uniknąć pozwów sądowych. Taniej i łatwiej jest wybudować zakład uzdatniania wody lub stację monitorowania jakości powietrza, zaczynając nową, zakrojoną na dużą skalę działalność, niż lata później modernizować całą maszynerię w wyniku nakazu sądowego lub nacisków społecznych, nie wspominając już o lik­widowaniu skutków poważnego wypadku przemysłowego. Jak ujął to historyk Jared Diamond w książce Collapse (Upadek), „likwidowanie zanieczyszczenia jest zazwyczaj o wiele bardziej kosztowne niż zapobieganie mu. Podobnie jak lekarze często przekonują się, że o wiele droższe i mniej skuteczne są próby wylecze­nia chorego pacjenta niż zapobieganie chorobom za pomocą tanich i łatwych środków ochrony zdrowia publicznego”[65].

Rosnąca świadomość stanowi prawdziwy postęp. Zwraca jednak również uwagę na inną kluczową prawdę: wszystko ma swoją cenę. Chociaż to frazes, nie oznacza, że nie jest prawdziwy. Nie ma rozwiązań, technologii oraz rozwoju społecznego czy ekonomicznego, które przynosiłyby jedynie korzyści. Każdy rozwój, jakkolwiek pozytywny, ma również pewnego rodzaju minusy. W każdej sytuacji jest strona wygrana oraz przegrana. Transformacja w kierunku energii odnawialnej ostatecznie odbędzie się z korzyścią dla większości ludzi, ale w trakcie tego procesu na niektórych nałoży wysoką cenę.

Nawet kroki, jakie poczynimy w celu zmniejszenia tych kosztów, spowodują kolejne koszty. Negatywną stroną rosnącego zaniepokojenia o środowisko i prawa człowieka jest to, że niepokoje spowalniają wyścig o nowe źródła metali krytycznych. Wszelkie regulacje oraz konsultacje publiczne[66], protesty czy wyzwania legislacyjne oznaczają, że droga od odkrycia nowego złoża do otwarcia kopalni, która wprowadzi dany metal na rynek, zabiera całe lata, a często dziesięciolecia. W latach 50. XX wieku uruchomienie nowej kopalni w Stanach Zjednoczonych trwało zaledwie trzy lub cztery lata, dzisiaj to średnio 16 lat[67].

„Długi okres projektowania oraz wdrażania planu nowej kopalni stanowi poważne wyzwanie dla zwiększenia skali produkcji wystarczająco szybko, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu na minerały niezbędne w technologii czystej energii” – ostrzegał raport Międzynarodowej Agencji Energetycznej w roku 2022. „Obecna podaż i plany inwestycyjne wciąż są niewystarczające, aby sprostać rosnącemu zapotrzebowaniu ze strony technologii czystej energii, zakładając, że świat ma osiągnąć cele porozumień paryskich”[68]. (Chodzi o traktat z 2016 roku[69], w ramach którego niemal wszystkie narody świata zgodziły się ograniczyć wzrost temperatury planety do 1,5 stopnia Celsjusza ponad poziom sprzed epoki przemysłowej). Innymi słowy: możemy nie mieć wystar­cza­jącej ilości metali, aby wybudować turbiny wiatrowe, panele słoneczne i auta elektryczne tak szybko, jak potrzebujemy, aby powstrzymać świat przed wzrostem temperatury do punktu, po którym zmiana klimatu mogłaby się stać iście katastrofalna. Takie niedostatki podaży mogłyby wywindować ceny, co z kolei mogłoby doprowadzić do zmniejszenia sprzedaży, a to w konsek­wencji „mogłoby zakłócić lub opóźnić samo przejście transformacji energetycznej”[70] – ostrzega Międzynarodowy Fundusz Walutowy.

Nie twierdzę, że rządy powinny wycofać regulacje prawne, aby ułatwić życie przedsiębiorstwom górniczym. Zwracam jednak uwagę, że będziemy musieli zaakceptować pewne kompromisy, chcąc pchać do przodu transformację energetyczną. Wszystko ma swoją cenę.

W trakcie zbierania materiałów do tej książki rozmawiałem z wieloma osobami głęboko oraz nie bez powodu zatroskanymi zagrożeniem, jakie dla naszej planety stanowi górnictwo. Te konwersacje nieuchronnie sprowadzały się do stwierdzania przeze mnie czegoś w rodzaju: „W porządku, zgoda, górnictwo wyrządza wiele złego. Projekt wydobycia litu może zniszczyć ekosystem pustyni. Ta kopalnia niklu może zrujnować życie mieszkańców okolicznych wiosek. Ale jaka jest alternatywa? Potrzebujemy tych metali, aby stworzyć systemy energii odnawialnej, które powstrzymają zło największe ze wszystkich: zmianę klimatu. Jak możemy tego dokonać, nie otwierając nowych kopalń?”.

Niemal po każdym tego rodzaju pytaniu odpowiedź brzmi: „Recykling!”.

Kiedy usłyszałem to słowo, na myśl nasunęły mi się wszystkie plastikowe pojemniki, do których wrzucamy butelki, puszki oraz zużyty papier. Wystawiamy je wszystkie wraz ze śmieciami i następ­nego dnia znikają. Co w tym trudnego?

Jak się okazuje – wiele. Odzyskiwanie metalu to zupełnie inne przedsięwzięcie niż recykling papieru czy szkła, które wrzucamy do przeznaczonych na to pojemników. Działania polegające na rozebraniu dowolnego wyprodukowanego przedmiotu, bez względu na to, czy jest to telefon komórkowy, toster czy może kawałek przewodu elektrycznego, na poszczególne surowce, z których został zrobiony, jest diabelnie skomplikowanym przedsięwzięciem. Wymaga podjęcia wielu kroków, odbywających się w wielu różnych miejscach. Wyprodukowanie tych przedmiotów wymagało międzynarodowego łańcucha dostaw: zbieranie surowców w jednym kraju, obróbka w innym, przetransportowanie do fabryki znajdującej się w trzecim, gdzie przetworzono je w gotowe produkty, i w końcu sprzedaż w zupełnie innym miejscu. Recykling gotowych produktów wymaga odwrócenia łańcucha dostaw, który jest niemal równie złożony.

Recykling jest pomocny. Jednak jako rozwiązanie jest całkowicie nieodpowiedni. Choć z pewnością oszczędza energię oraz zmniejsza ilość wykorzystywanych przez nas surowców, to również pociąga za sobą ogromne koszty. Niektóre z procesów wykorzystywanych przy recyklingu metali, szczególnie w krajach rozwijających się, przeprowadzane są przez rozpaczliwie biednych ludzi pracujących w niebezpiecznych warunkach, spowodo­wanych przez toksyczne produkty uboczne oraz zabójcze zanieczyszczenie.

Mamy tendencję, by myśleć o recyklingu jak o najlepszej opcji wykorzystywania pierwotnych surowców. W rzeczywistości jest ona jedną z najgorszych. Recykling jest najtrudniejszym oraz najbardziej energochłonnym sposobem ponownego wykorzystania niemal każdego produktu. Weźmy na przykład szklaną butelkę. Chcąc poddać ją recyklingowi, musimy ją zbić na kawałki, stopić je oraz odlać z nich nową butelkę. To cały proces przemys­łowy, wymagający wiele energii, czasu oraz nakładów finansowych.

Możemy też umyć butelkę i wykorzystać ją ponownie.

Powtórne użycie to o wiele lepsza alternatywa. Nie jest nowym pomysłem. Przez większość XX wieku stacje benzynowe, mleczar­nie i inne firmy sprzedające produkty w szklanych butelkach zbierały je, myły oraz ponownie napełniały. Slogan „Utylizuj, odzyskuj, recyklinguj” wraz ze słynnym logo trzech wzajemnie goniących się strzałek towarzyszy nam od lat 70. XX wieku. Obecnie zarówno slogan, jak i logotyp są bardziej istotne niż kiedykolwiek.

Odzyskiwanie metali składowych starej komórki, akumulatora samochodowego czy panelu słonecznego wymaga znacznie więcej energii, pracy oraz nakładów finansowych niż odnowienie tych produktów do takiego stanu, aby można było ponownie ich użyć. Taki proces ma już miejsce w bogatych, rozwiniętych krajach. Można tam kupić odnowione komputery, telefony, a nawet panele słoneczne – przez internet czy nawet w niektórych sklepach. Jednak taka praktyka jest najbardziej rozpowszechniona w krajach rozwijających się. W Afryce oraz Azji rynek używanych zachodnich produktów jest wielki. Jeżeli mieszkacie w Ameryce Północnej, wasz stary iPhone 8 może was nie satysfakcjonować, ale wiele osób zamieszkujących mniej zamożne kraje z radością by z niego skorzystało.

Zachód może wyciągnąć z tej sytuacji ważne lekcje. Być może najważniejsza z nich brzmi następująco: Nasze myślenie musi wykraczać daleko poza plan zastąpienia paliw kopalnych odnawialnymi źródłami energii. Musimy de facto zmienić naszą relację z energią oraz zasobami naturalnymi. Wydaje się to trudnym zadaniem, mimo to w wielu miejscach oraz w odniesieniu do wielu dziedzin ten proces już trwa. Istnieje szeroki wachlarz działań, które możemy podjąć jako konsumenci, obywatele z prawem do głosowania, jednostki ludzkie, aby zminimalizować skutki transfor­macji elektro-cyfrowej. Szczególnie jedno działanie może zrobić ogromną różnicę.

Metale krytyczne, które umożliwią transformację elektro-cyfrową, nie będą pochodzić z jednego źródła. Będą pochodzić z kopalń o różnych profilach oraz zlokalizowanych w wielu miejscach. Wezmą się ze złomowisk oraz zakładów recyklingowych całego świata. A niektóre z nich zostaną pozyskane z kompletnie nowych miejsc i z wykorzystaniem całkowicie nowych metod i technologii. Wybory, jakich dokonujemy odnośnie do tego, gdzie i w jaki sposób pozyskujemy dane metale, ile ich potrzebujemy oraz tego, kto się wzbogaci, a kto ucierpi w wyniku tego procesu, są niezwykle ważne. Każdy wybór ma swoją cenę, ale niektóre decyzje są bardziej kosztowne niż inne.

W pewnym sensie mamy szczęście: znajdujemy się na samym początku tej historycznej transformacji. Wyzwaniem, jakie obecnie przed nami stoi, jest sposób, w jaki należy przeprowadzić tę transformację, nie popełniając najgorszego błędu wcześniejszej zmiany.

[1]Securing Technology-Critical Metals for Britain, eds. Paul McGuiness, Romana Ogrin, University of Birmingham, Birmingham 2021, birmingham.ac.uk/documents/college-eps/energy/policy/policy-comission-securing-technology-critical-metals-for-britain.pdf, s. 36.

[2] Guillaume Pitron, The Rare Metals War, trans. Bianca Jacobsohn, Scribe, London 2023, s. 44.

[3]Securing Technology…, s. 96.

[4] Jens Glüsing i in., Mining the Planet to Death: The Dirty Truth about Clean Techno­logies, „Spiegel International”, 4.11.2021, spiegel.de/international/world/mining-the-planettodeath-the-dirty-truth-about-clean-technologies-a-696d7adf-35db-4844-80be-dbd1ab698fa3.bib.

[5] International Energy Agency, Renewables 2022, Paris 2022, iea.org/reports/renewables-2022, s. 10.

[6] Farma Red Cloud produkuje 350 megawatów z całkowitej liczby 8019 megawatów energii Los Angeles. Los Angeles Department of Power and Water, Mayor Garcetti Announces That Over 60% of LA’s Energy Is Now Carbon-Free, komunikat prasowy, 23 lutego 2022; Los Angeles Department of Power and Water, Facts and Figures, 2020–21, ladwpjtti.s3.us-west-2.amazonaws.com/wp-content/uploads/sites/3/2021/10/04152431/2020-2021_Facts_and_Figures_Digital_final.pdf.

[7] The Mining Association of Canada, Mining and Its Role in Clean Technology, mining.ca/our-focus/climate-change/mining-and-its-role-in-clean-technology. Na temat niobu w turbinach wiatrowych: CBMM North America, Steelmakers Meet Demand for Taller Wind Towers with Low Carbon Structural Steel Containing Niobium, assets.niobium.tech/-/media/NiobiumTech/Documentos/Resource-Center/NT_Taller-wind-towers-with-low-coast-steel-containing-niobium.pdf.

[8] Vaclav Smil, Jak naprawdę działa świat. Przewodnik po naszej przeszłości, teraźniej­szości i przyszłości, tłum. Dariusz Rossowski, Insignis, Kraków 2024.

[9] US Geological Survey, How Much Copper Has Been Found in the World?, usgs.gov/faqs/how-much-copper-has-been-found-world; S&P Global, The Future of Copper,New York 2022, cdn.ihsmarkit.com/www/pdf/0722/The-Future-of-Copper_Full-Report_14July2022.pdf, s. 9.

[10] Wielu badaczy i wiele organizacji opublikowało różne szacunki przyszłego zapotrzebowania na metale krytyczne, a same szacunki stale się zmieniają. Rolę w tym odgrywają zmiany polityczne, zmiany warunków rynkowych, nowe technologie i inne czynniki. Wybrałem szacunki MAE, ponieważ agencja jest powszechnie uznawana za wiarygodne źródło w tej kwestii. Te liczby uzyskano 22.08.2023 r. na podstawie scenariusza: iea.org/data-and-statistics/data-tools/critical-minerals-data-explorer.

[11] Zwróćcie uwagę, że chodzi o lit, a nie o odpowiednik węglanu litu, którego jest około pięciokrotnie więcej.

[12] International Energy Agency, Critical Minerals Market Review 2023, Paris 2023, s. 12, iea.org/reports/critical-minerals-market-review-2023.

[13] Tamże, s. 5.

[14] International Energy Agency, World Energy Outlook 2022, Paris 2022, iea.org/reports/world-energy-outlook-2022, s. 217.

[15] International Energy Agency, The Role of Critical Minerals in Clean Energy Transi­tions, Paris 2021, iea.org/reports/the-role-of-critical-minerals-in-clean-energy-transitions, s. 13.

[16] U.S. Environmental Protection Agency, Metal Mining, marzec 2023, epa.gov/trinationalanalysis/metal-mining.

[17] Jared Diamond, Collapse: How Societies Choose to Fail or Succeed, Viking, New York 2005.

[18] Najgorsza tego typu awaria zapory w historii USA nastąpiła w Zachodniej Wirginii w 1972 r. Zginęło wówczas 125 osób. W 2019 r. zawaliła się tama górnicza w Brazylii, co spowodowało zanieczyszczenie ponad 320 kilometrów rzek i śmierć 270 osób.

[19] Responsible Mining Foundation, Harmful Impacts of Mining, Canton de Vaud 2021, responsibleminingfoundation.org/app/uploads/RMF_Harmful_Impacts_Report_EN, s. 25.

[20] Stefan Giljum i in., A Pantropical Assessment of Deforestation Caused by Industrial Mining, „PNAS” 2022, Vol. 119, No. 38, pnas.org/doi/full/10.1073/pnas.2118273119.

[21] Brian Merchant, Everything That’s Inside Your iPhone, „Vice”, 15.08.2017, vice.com/en/article/433wyq/everything-thats-inside-your-iphone.

[22] Pitron, dz. cyt., s. 4.

[23] Aaron Perzanowski, The Right to Repair: Reclaiming the Things We Own, Cambridge University Press, Cambridge 2022, s. 34.

[24] Tamże, s. 31.

[25] Lindsay Delevingne i in., Climate Risk and Decarbonization: What Every Mining CEO Needs to Know, „McKinsey Sustainability”, 28.01.2020, mckinsey.com/capabilities/sustainability/our-insights/climate-risk-and-decarbonization-what-every-mining-ceo-needs-to-know.

[26] Global Witness, 1910 Land and Environmental Defenders Were Killed between 2012 and 2022, globalwitness.org/en/campaigns/environmental-activists/numbers-lethal-attacks against-defenders-2012.

[27] Ani Petrosyan, Number of Internet and Social Media Users Worldwide as of Janu­ary 2024, Statista, 31.01.2024, statista.com/statistics/617136/digital-population-worldwide.

[28] Bruno Venditti, This Graphic Shows What Your Smartphone Is Made of, World Economic Forum, 27.08.2021, weforum.org/agenda/2021/08/thisvisualization-breaks-down-the-metals-in-a-smartphone.

[29] Frederica Laricchia, Forecast Number of Mobile Devices Worldwide from 2020 to 2025, Statista, 10.03.2023, statista.com/statistics/245501/multiple-mobile-device-ownership-worldwide.

[30] Sharon Bernstein, Jake Spring, David Stanway, Insight: Droughts Shrink Hydropower, Pose Risk to Global Push to Clean Energy, Reuters, 13.08.2021.

[31] Ember, Global Electricity Insights, ember-climate.org/insights/research/global-electricity-review-2024/global-electricity-source-trends/; BP, BP Statistical Review of World Energy 2022,London 2021, s. 3; Nathaniel Bullard, Four Charts Reveal Seismic Shifts in Global Energy Within One Lifetime, Bloomberg, 30.06.2022.

[32] US Energy Information Administration, Short-Term Energy Outlook, eia.gov/outlooks/steo.

[33] International Energy Agency, Renewables 2022, s. 30.

[34] Tamże, s. 10.

[35] International Energy Agency, Renewables 2023, iea.org/reports/renewables-2023, s. 8–9.

[36] International Energy Agency, Renewables 2022, s. 10, 26.

[37] International Energy Agency, Global EV Outlook 2022,Paris 2022, iea.org/reports/global-ev-outlook-2022, s. 5.

[38] David Wallace-Wells, Electric Vehicles Keep Defying Almost Everyone’s Predictions, „The New York Times”, 11.01.2023.

[39] NREL, Building the 2030 National Charging Network, nrel.gov/news/program/2023/building-the-2030-national-charging-network.html; Ian Telfer, Patricia Mohr, Commodities and Financial Markets, prezentacja, AME Roundup 2022, Vancouver, BC, 1.02.2022.

[40] Henry Sanderson, Volt Rush: The Winners and Losers in the Race to Go Green,Oneworld, London 2022, s. 11.

[41] Danny Lee, David Stringer, Jacob Lorinc, Shortage of Metals for EVs Is Rising up the Agenda in Automakers’ C-Suites, Bloomberg, 3.03.2023, bloomberg.com/newsarticles/2023-03-04/shortage-of-metals for-ev-batteries-now-a-key-concern-for-automakers-c-suites.

[42] Benchmark Mineral Intelligence, From Oil to Lithium: How Saudi Arabia Is Building a Battery Supply Chain, 16.06.2023, source.benchmarkminerals.com/article/from-oil-to-lithium-how-saudi-arabia-is-building-a-battery-supply-chain.

[43] US Geological Survey, Mineral Commodity Summaries 2022 (Reston, VA: US Geo­logical Survey, styczeń 2022), s. 116–117.

[44] International Energy Agency, World Energy Investment 2022,Paris 2022, iea.org/reports/world-energy-investment-2022, s. 116.

[45] Tamże, s. 117, 128.

[46] Eric Onstad, EU, US Step Up Russian Aluminum, Nickel Imports since Ukraine War, Reuters, 7.09.2022.

[47] The White House, Building Resilient Supply Chains…, s. 121.

[48] International Energy Agency, World Energy Investment 2022, s. 130–131.

[49] Tamże.

[50] International Energy Agency, Global EV Outlook 2022, s. 7–8; Benchmark Mineral Intelligence, Infographic: China’s Lithium Ion Battery Supply Chain Dominance, 3.10.2022; Steve LeVine, America Isn’t Ready for the Electric-Vehicle Revolution, „The New York Times”, 10.11.2021.

[51] Dolf Gielen, Critical Materials for the Energy Transition, International Renewable Energy Agency, Abu Dhabi 2021, s. 16; S&P Global, The Future of Copper, s. 12.

[52] Daniel Yergin, Nowa mapa. Jak energetyka zmienia geopolitykę, tłum. Paweł Cicha­wa, Wydawnictwo Sonia Draga, Katowice 2023, s. 341, 396–397.

[53] Shashi Barla, Global Wind Turbine OEMs 2020 Market Share, Wood Mackenzie, Edinburgh 2021, s. 3.

[54] Yergin, dz. cyt., s. 341.

[55] Daisuke Wakabayashi, Claire Fu, For China’s Auto Market, Electric Isn’t the Future. It’s the Present, „The New York Times”, 27.09.2022.

[56] International Energy Agency, Critical Minerals Market Review 2023, s. 6.

[57] S&P Global, The Future of Copper, s. 15.

[58] The White House, Fact Sheet: Biden – Harris Administration Driving US Battery Manufacturing and Good-Paying Jobs, 19.10.2022, whitehouse.gov/briefing-room/statements-releases/2022/10/19/fact-sheet-biden-harris-administration-driving-u-s-battery-manufacturing-and-good-paying-jobs.

[59] US Department of Energy Alternative Fuels Data Center, Electric Vehicle (EV) and Fuel Cell Electric Vehicle (FCEV) Tax Credit, 16.08.2022, afdc.energy.gov/laws/409.

[60] S&P Global, Inflation Reduction Act: Impact on North America Metals and Mine­rals Market,New York 2023, s. 6, 10–11, 86.

[61] Z prezentacji Friedlanda z trzeciego dnia CRU World Copper Conference 2022 w Santiago (Chile), 30.03.2022.

[63]Rio Tinto Reaches Historic Agreement with Juukan Gorge Group, Reuters, 27.11.2022, reuters.com/world/asia-pacific/rio-tinto-reaches-historic-agreement-with-juukan-gorge group-2022-11-28.

[64] Libby Sharman, przemówienie podczas AME Roundup 2023, Vancouver, Kanada, 23.01.2023.

[65] Diamond, dz. cyt., s. 8–11.

[66]The Transition to Clean Energy Will Mint New Commodity Superpowers, „The Economist”, 26.03.2022; S&P Global, The Future of Copper, s. 13.

[67] S&P Global, The Future of Copper, s. 69–70, 73.

[68] International Energy Agency, World Energy Investment 2022, s. 134–135.

[69] Konferencja Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu w Paryżu, unfccc.int/process-and-meetings/the-paris-agreement.

[70] S&P Global, The Future of Copper, s. 15.