Uzyskaj dostęp do tej i ponad 250000 książek od 14,99 zł miesięcznie
124 osoby interesują się tą książką
Czasem, by życie nabrało tempa, trzeba... zwolnić
Michał, absolwent prawa, który nigdy nie podjął pracy w zawodzie, prowadzi audycje radiowe poświęcone podróżom. Od ukończenia przez niego studiów minęło pięć lat – dziś już nic go nie łączy z dawnymi przyjaciółmi ani z byłą dziewczyną, Natalią, która kiedyś go zraniła. Mimo to decyduje się wziąć udział w zjeździe absolwentów. Tam odkrywa, że wszystko, co słyszał o Natalii... było kłamstwem. Uświadamia sobie, że to on skrzywdził swoją dziewczynę.
Wyrzuty sumienia nie dają mu spokoju, dlatego postanawia wyruszyć na Kos, gdzie teraz mieszka Natalia, aby przeprosić ją za błędy przeszłości. Jednocześnie planuje stworzyć cykl reportaży o tej wyspie. Nie spodziewa się jednak, że Grecja, mimo swoich zapachów, widoków i słodkiego rytmu życia siga, siga, tak mocno nadepnie mu na odcisk – ani że popchnie go z powrotem w ramiona dawnej miłości.
Natalia i Michał są dziś zupełnie innymi ludźmi niż pięć lat temu. Ale na słonecznej wyspie, gdzie czas płynie wolniej, a mieszkańcom nie brakuje luzu, może wydarzyć się wszystko...
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:
Liczba stron: 258
Rok wydania: 2025
Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:
Jolanta Kosowska
Wyspa luzu
Wciągnij mocno powietrze!
Wstrzymaj oddech!
Policz do dziesięciu!
Po prostu wyluzuj!
Książkę dedykuję Joli i Irkowi,
towarzyszom moich greckich podróży.
Pięć lat wcześniej
Wróciłam do domu mokra. Z kosmyków włosów kapała mi woda, kurtka przemokła na wylot, sweter przylgnął mi do pleców i nawet bieliznę mogłam wykręcać. Padał deszcz, a ja nie wzięłam ze sobą parasola. Koszmar. Popołudnie spędziłam na greckich konwersacjach. Erazma była ze mnie zadowolona. Z dnia na dzień szło mi lepiej. Coraz częściej łapałam się na tym, że w myślach odruchowo tłumaczę z języka polskiego na grecki. Teraz czułam się już zmęczona. Marzyłam o ciepłej kąpieli, kubku gorącego kakao i łóżku. Zrzuciłam ze stóp buty. Ściągnęłam przemoczone ubranie. Narzuciłam na siebie szlafrok. Zrobiło mi się ciepło i przyjemnie. Nie lubię takiej pogody. Nie cierpię jesieni. A tegoroczna była dla mnie szczególnie paskudna. Szaro, morko, mgliście, depresyjnie i beznadziejnie. Każdego dnia powtarzałam sobie, że początki zawsze są trudne, że potem będzie lepiej. Przed wyjazdem muszę opanować język. Grecki nie należy do najłatwiejszych.
W ostatnim czasie podjęłam mnóstwo decyzji, które przyniosły mi ulgę, ale nie były łatwe. Postanowiłam po wakacjach nie wracać na uczelnię. Przerwałam studia. To była pierwsza z tych ważnych decyzji. Na uczelni wszyscy szeptali za moimi plecami. Każdy miał swoją wersję wydarzeń, o których nie miał pojęcia. Ludzie lubią ekscytować się emocjami innych, żyć cudzym życiem. Szczególnie wtedy, kiedy nie mają odwagi żyć w pełni własnym. Tak jest bezpieczniej. Można przeżyć olbrzymie emocje, nie ryzykując niczego. Mój ślub z Michałem, odwołany w ostatniej chwili, stwarzał olbrzymie pole do działania ludzkiej wyobraźni. Wymyślonych historii było chyba tyle, ile mieliśmy znajomych. Nikt nie znał prawdy. Może i lepiej, bo prawda była żenująca, zaskakująca i okrutna. Myślę, że nikomu nie zmieściłaby się w głowie. Rafał pomógł mi to wszystko przetrwać. Teraz pomagał mi zorganizować wyjazd, chociaż nie był do końca przekonany, czy to jest na pewno dobry pomysł.
– Chcesz zmienić wszystko? Dobrze, ale żeby zmienić swoje życie, nie trzeba wyjeżdżać do Grecji. Może wystarczy na Mazury? – filozofował.
Wyjazd do Grecji to była druga z poważnych decyzji. Miało być daleko i nie kojarzyć się z przeszłością. Kiedyś wyspa Kos była moim marzeniem. Padło na nią. Z czasem Rafał oswoił się z tą myślą i zaczął pomagać mi przy organizowaniu wyjazdu. To on wszystko załatwił. Miałam już wynajęty pokój, perspektywę pracy, nawet bilet na samolot. Już niedługo miałam wyjechać. Zmienić zapłakaną jesiennym deszczem środkową Europę na grecką wyspę na Morzu Egejskim. Grubą linią oddzielić przeszłość od teraźniejszości. Wierzyłam, że w którymś momencie to musi się wydarzyć. Dzień pędził za dniem, a ja próbowałam poukładać sobie życie od nowa. Tam, na wyspie powinno być łatwiej o tym wszystkim zapomnieć. Nowe miejsce, nowi ludzie, nowa praca. Restart. Jeszcze raz wszystko od początku, bez balastu starych spraw, szalonych emocji, nadziei, rozczarowań i błędów. Liczyłam na to, że odrodzę się jako ktoś zupełnie inny w całkiem innym miejscu. Tutaj nie potrafiłam zapomnieć. Tutaj wszystko kojarzyło mi się z Michałem. Włączyłam radio. Głos wokalisty wypełnił kuchnię. Nagle w te tony wdarł się natarczywy dźwięk telefonu. Nie znałam numeru, który pojawił się na wyświetlaczu. Zapewne pomyłka – pomyślałam niechętnie.
– Słucham. – Odebrałam.
– Chciałem cię tylko usłyszeć. – Ten głos był znajomy.
Niech to szlag! – pomyślałam. Co za gówno! Tylko nie on. Nie teraz! Milczał tak długo, a kiedy nareszcie dźwigam się z kolan, to on do mnie dzwoni.
Od tamtych fatalnych wydarzeń minęło już kilka miesięcy. Wszystko oddaliło się i wyblakło, zastąpione szarą, grzeczną i poukładaną codziennością. Nie miałam ochoty na żadną nową zawieruchę i kolejną burzę. W moim życiu zapanowała poprawna nuda, która zastąpiła szalone emocje, nieznane wcześniej namiętności, ciepłe szepty i nieprzespane noce… Poukładany świat zastąpił chaos i niepewność. Wyważona codzienność – dziesiątki nieokiełzanych emocji. Rozczarowanie, zaskoczenie, niedowierzanie, żal i ból. Mój świat stał się odrobinę nudny, ale poukładany, zaciszny i bezpieczny.
– Chciałem cię tylko usłyszeć – dotarło do mnie jak z zaświatów. – Chciałem tylko zapytać, czy u ciebie wszystko w porządku.
Głos mężczyzny był cichszy od bicia mojego serca. Głupie serce – pomyślałam – ono niczego nie rozumie. Nie uczy się na błędach. Jest naiwne. Coś chwyciło mnie za gardło. Nagle zaczęło brakować mi powietrza. Ściany pokoju zawirowały jak szalone. Bzdura – pomyślałam – to nie może być on. On by nie zadzwonił.
Nie zadzwonił wtedy, kiedy działo się to wszystko, kiedy czekałam na jego telefon, kiedy spałam z komórką na poduszce. Zachował się podle. Okazał się niedojrzałym dupkiem, marionetką sterowaną przez innych. Padło między nami mnóstwo złych słów. Niczego nie żałuję. Nikt mnie nigdy nie skrzywdził tak jak Michał. Nikomu wcześniej tak nie ufałam i nikt mnie nie zawiódł tak jak on.
– Słyszysz mnie? Odpowiedz! Powiedz tylko, czy u ciebie wszystko w porządku! Nie musisz mówić nic więcej.
– To pomyłka – powiedziałam powoli. Słowa z trudem przechodziły mi przez gardło. Mój własny głos wydał mi się obcy. – To pomyłka – powtórzyłam głośniej, a potem się rozłączyłam.
Po chwili znowu telefon zaczął dzwonić. Nie odebrałam. Byłam już w łóżku, kiedy usłyszałam dźwięk nadchodzącej wiadomości.
Natalio, spotkajmy się. Musimy porozmawiać. Nie można tego wszystkiego tak zostawić. Michał
Odpisałam dopiero nad ranem.
Spadaj! W moim życiu nie ma już miejsca dla Ciebie. Okazałeś się zwykłym palantem, nędznym dupkiem pozbawionym własnej woli.
Wiosna pięć lat później
– Za spotkanie! – Uniosłem kieliszek.
Wychyliłem go, zawartość wypiłem jednym haustem. Miałem wrażenie, że ogień przelał mi się przez gardło. Na chwilę zaparło mi dech. Już od dawna nie piłem wódki.
– Za spotkanie! – zawtórowali mi Rafał, Krzysiek i Marek.
Nie miałem pojęcia, dlaczego dałem się namówić. Minęło już parę lat od zakończenia studiów, odbyło się już kilka spotkań naszego roku i naszej byłej studenckiej grupy. Nie miałem ochoty na wspomnienia i rozpamiętywanie przeszłości. Było, minęło, życie pognało dalej. Nikt nie lubi wspominać czasów, kiedy był idiotą, zawiódł siebie i innych. Ja w każdym razie nie miałem na to ochoty. Na rozmowy o teraźniejszości też nie. Każdy z nas miał swoje życie. Nie lubię słuchać o żonach i mężach, zaręczynach, weselach i rozwodach, o dzieciach i problemach zawodowych. Odciąłem się od tego wszystkiego. Nie interesowało mnie życie prywatne moich dawnych kolegów z grupy. Nie interesowały mnie aplikacje i egzaminy adwokackie. Nie pracowałem w zawodzie.
Nigdy wcześniej nie byłem na żadnym ze spotkań organizowanych przez uczelnię. Aż do teraz. Teraz, sam nie wiem dlaczego, postanowiłem pokatować się towarzystwem dawnych kolegów i spędzić weekend we Wrocławiu. Oficjalna część spotkania zakończyła się już parę godzin temu. Dziekan wspominał nasz rocznik. Opowiadał o sukcesach i porażkach. Wyliczył, ilu z nas nie pracuje w zawodzie, dla ilu studia prawnicze były parą w gwizdek, straconą bezpowrotnie energią, zmarnowanym czasem. Kilku osobom pogratulował egzaminów adwokackich. Teraz w małych grupkach rozeszliśmy się po wrocławskim rynku.
– Przyjechałeś spotkać się z Natalią? – zapytał niespodziewanie Rafał.
Zatkało mnie. Nie znałem odpowiedzi na to pytanie. Może rzeczywiście po to przyjechałem?
– Chcemy z tobą pogadać – powiedział Marek. – Dlatego zależało nam bardzo, żebyś przyjechał do Wrocławia.
– Ona nigdy nie przyjeżdża – dodał Rafał, zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć. – Tak samo jak ty. Zapewne nie chce cię spotkać. Widziałem ją niedawno. Nic się nie zmieniła. W każdym razie nic nie zmieniło się w jej wyglądzie. Przykuła mój wzrok jak kiedyś.
– Tylko wzrok? – warknąłem. – Nie poczułeś pożądania?
– Może. – Przyglądał mi się dziwnie. Grymas podobny do uśmiechu przebiegł mu po twarzy. – Piękna jak zawsze – dodał.
– I poczułeś, że chciałbyś ją przelecieć, tak jak kiedyś?
– Może. – Patrzył na mnie spode łba.
Miałem wrażenie, że drażnił mnie świadomie. Wiedział, że mnie to wkurza.
– Długie nogi, wąska talia, kuszący biust, ponętne usta, wzrok, który rozbudza erotyczne marzenia w każdym facecie. Taka laska to rzadkość. Do tego ciepła, wrażliwa i szalona. Marzenie.
– I nagle odżyła dawna namiętność? – przerwałem mu gwałtownie. – Spędziłeś z nią kilka upojnych godzin i teraz opowiesz nam, jak było? Daruj sobie! Nie interesują mnie erotyczne przeżycia innych.
Wypiłem już za dużo. Odżyły dawne emocje, choć jeszcze dzisiaj rano wydawało mi się, że o nich zapomniałem. Teraz byłem z Kariną. Mój związek z nią nie był tak namiętny jak ten z Natalią, ale mi wystarczał. Spotykaliśmy się dwa razy w tygodniu. Uprawialiśmy seks. Czasami szliśmy do kina. Dwa razy byliśmy na kolacji. Wystarczało mi to. Jej też. Ani ona, ani ja nie marzyliśmy o stałym związku. Byliśmy sami i nie chcieliśmy tkwić beznadziejnie w tej naszej samotności. Nie łączyła nas miłość, a samotność, namiętność i pożądanie. Może też odrobinę praca, chociaż pracując w tej samej rozgłośni, mijaliśmy się tylko na korytarzach. I nagle Rafał wzbudził we mnie dawne emocje. Patrzyłem na niego i mimo woli zaciskałem pięści. Przypomniał mi czasy, kiedy do uprawiania seksu potrzebowałem czegoś więcej niż pożądania i biologicznej potrzeby rozładowania przez orgazm nagromadzonych wcześniej emocji.
– Wyluzuj! – usłyszałem spokojny głos Rafała. Chyba zauważył, że mnie zdenerwował. – Widziałem ją na ulicy. Musiała przyjechać do Wrocławia w jakiejś ważnej sprawie. Mieszka daleko stąd. Jechałem samochodem. Ona szła chodnikiem. Zwolniłem. Pomachałem jej ręką. Odmachała mi.
– Nie musisz się tłumaczyć – warknąłem pod nosem. – Nie rusza mnie to.
– Nie rusza cię to tak jak wtedy, przed laty? – zapytał obojętnie.
– Po prostu nie rusza – uciąłem.
Marek zamówił następną kolejkę. Wypiliśmy w milczeniu. Pomyślałem, że idiotycznie dałem się sprowokować.
– Ściągnęliśmy cię tutaj specjalnie – odezwał się Krzysztof. – Od paru lat nie było okazji, żeby pogadać.
– Rafał jest ci winny kilka wyjaśnień – dodał Marek.
– Od ukończenia studiów minęło parę lat, ale coś nie daje mi spokoju – powiedział Rafał.
Może i prawda, że skusili mnie swoimi e-mailami i opisami wcześniejszych spotkań. Bez ich interwencji i namów zapewne bym nie przyjechał. Tak jak zawsze, zaproszenie wyrzuciłbym do śmieci, nie siląc się nawet na wyjaśnienia. Od rana towarzyszyli mi przez całą oficjalną część spotkania. Siedzieliśmy obok siebie na obiedzie. Po popołudniowym wykładzie poświęconym zmianom w prawie zaproponowali wspólną kolację. Teraz poszliśmy do Przedwojennej się napić. Za czasów studenckich była to nasza ulubiona knajpa. Kiedyś spędzaliśmy w niej wiele godzin, wypiliśmy tam morze alkoholu, zjedliśmy wiele kromek chleba ze smalcem, kiszonych ogórków i tatarów. Wcześniej przebieg dzisiejszego dnia wydawał mi się czymś naturalnym, bo w końcu, pomijając pewne wydarzenia, byliśmy kiedyś kumplami z jednej grupy. Trzymaliśmy się w czwórkę. Wiele nas łączyło. Z czasem nawet zbyt wiele, bo mnie i Rafała łączyła również Natalia. Nagle teraz cały ten wspólny dzień, z kolacją i wypadem na wódkę, wydał mi się czymś ukartowanym.
– Chcieliście ze mną pogadać? – zapytałem, przesuwając wzrok po ich twarzach. – To pogadajmy.
Nikt jakoś nie spieszył się do rozmowy. Siedzieliśmy. Milczeliśmy.
– To ja głównie chciałem z tobą porozmawiać – odezwał się Rafał. – Marka i Krzyśka wziąłem ze sobą, żeby ich obecność chłodziła odrobinę emocje – mówił bez sensu. – Nigdy nie byłem z Natalią. Nie to, żebym nie chciał – wydukał. – Chciałem, nawet bardzo, ale ona nie. Ty zachowałeś się jak palant, a ona postanowiła odegrać się na tobie. A może po prostu bała się być sama. Bała się samej siebie – mówił rzeczy, których nie rozumiałem. – Ty odwołałeś ślub, upokorzyłeś ją. Twoja matka zrobiła z niej dziwkę i złodziejkę. Twój ojciec próbował interweniować, ale na wszystko było za późno. Zresztą i tak nie miał w twojej rodzinie nic do powiedzenia. Traktowaliście go zawsze jak kogoś gorszego.
– Uważaj! – syknąłem. Zabolało mnie to, co powiedział. Może dlatego, że było prawdą.
– Natalia przeniosła się do innej grupy, żeby nie musiała się z tobą spotykać na ćwiczeniach – mówił spokojnie, jakby mnie nie usłyszał. – Ty uważałeś, że cię wykorzystała i oszukała. Ona uważała, że ty ją zawiodłeś. Nasi koledzy byli bezlitośni. Szeptano za jej plecami. Zazdrosne koleżanki nie zostawiły na niej suchej nitki.
– O czym ty mówisz? – przerwałem mu.
– O tym, co się wtedy działo.
– To tak nie było – powiedziałem.
– Było. Tylko ty widziałeś to inaczej. Na imprezie w akademiku spiłeś się jak świnia i porównywałeś seks z Natalią do seksu z cudzoziemką wynajmującą pokój u twoich rodziców. Raniłeś ją i poniżałeś. Opowiadałeś o pierwszych nieśmiałych zbliżeniach młodej dziewczyny, porównując je z wyuzdanym seksem uprawianym z dojrzałą kobietą.
– To nie było tak – próbowałem się bronić. – Byłem pijany. Mówiłem wtedy, co mi ślina na język przyniosła. Nigdy nie spałem z tamtą kobietą. Czułem się paskudnie. Runął cały mój świat, a Natalia paradowała z tobą za rękę. Całowaliście się na korytarzach. Obmacywałeś ją po kryjomu – wyrzuciłem z siebie ze złością.
– Było zupełnie inaczej – odpowiedział spokojnym głosem.
Nagle ten jego spokój zaczął doprowadzać mnie do szaleństwa. Odżyły dawne emocje. Tłumione przez lata, uderzyły ze zwielokrotnioną siłą. Uświadomiłem sobie, że nadal nienawidziłem tego gnoja. Czas, który upłynął, nic nie zmienił.
– Inaczej?! – zapytałem zaczepnie. – Co było inaczej? Coś, co wszyscy widzieli, było inaczej?!
– Zupełnie inaczej – odpowiedział spokojnie Rafał.
Coraz bardziej wkurzał mnie ten jego spokój. Wypity alkohol nie był tu bez znaczenia. Czułem, jak zaciska mi się szczęka. Ręce same złożyły się w pięści.
– Inaczej?! Czyli jak? Co ty mi tu pieprzysz?! – krzyknąłem.
– Rozmawiajcie ciszej! – syknął Marek. – Obserwują nas już wszyscy goście. Kelner też przygląda nam się dziwnie. Za chwilę wyproszą nas z tej knajpy.
Zamilkłem. Czułem na sobie spojrzenia ludzi siedzących przy sąsiednich stolikach. Wbiłem wzrok w widok za oknem. Skupiłem się na obserwowaniu przechodniów. Próbowałem się uspokoić. Dlaczego on w kółko powtarza, że było zupełnie inaczej? Inaczej, czyli jak?
– Mówisz, że było inaczej – odezwałem się po chwili. – Czyli jak?! – Starałem się, żeby zabrzmiało to spokojnie.
– Kiedyś dogoniłem Natalię po wykładzie. Ćwiczenia mieliście osobno. Wykłady razem. Każdy wykład był dla niej męczarnią.
– Dla mnie również – burknąłem pod nosem.
– Być może. Nie mnie oceniać. Patrzyłem na was z boku. Wyglądało to zupełnie inaczej. Nieważne – mruknął. – W każdym razie między mną i Natalią nic nie było. To, co widziałeś, było fikcją, grą. Naprawdę wszystko było zupełnie inaczej.
– Czyli jak?! – zapytałem głośniej. – Wykrztuś to w końcu!
Nagle przyszło mi na myśl, że on ma ochotę mnie dręczyć. Spotkał się ze mną, żeby mi dokopać. Mój podniesiony głos wzbudzał coraz większe zainteresowanie ludzi siedzących przy stolikach obok.
– Rozmawiajcie ciszej! – kolejny raz uciszył nas Marek. – Popierniczyło was? Minęło pięć lat, a wy nadal nie potraficie rozmawiać ze sobą normalnie nawet w miejscach publicznych?
Milczałem. Gdybym się odezwał, to znowu zacząłbym krzyczeć. Próbowałem się uspokoić. Patrzyłem za okno. Na zewnątrz już dawno zrobiło się ciemno. Zapaliły się latarnie. Próbowałem skoncentrować się na nich i na psie przywiązanym tuż obok wejścia do knajpy. Nic nie pomagało. Nadal byłem wściekły. Panowanie nad emocjami nigdy nie było moją mocną stroną.
– Jak już wspomniałem, dogoniłem Natalię po jednym z wykładów – odezwał się Rafał. – Zrównałem się z nią. Żal mi było dziewczyny. Zaproponowałem jej pewien układ. Chciałem jej pomóc. Chciałem ukrócić okrutne plotki, insynuacje, zamknąć ludziom usta. Ty zachowywałeś się jak kretyn, a inni ją niszczyli. Zaproponowałem, że odegramy rolę pary. Sam nie byłem pewien, czy to zadziała, ale to był jedyny pomysł, jaki przyszedł mi wtedy do głowy. Zgodziła się. Były ręce splecione na pokaz, muśnięcia ust, przytulenia. Kupili to wszyscy. Już nie wymyślano niestworzonych, bzdurnych historii. Wystarczyło kilka dni i każdy dośpiewał sobie resztę. Wszyscy uwierzyli w to, że ty zerwałeś z Natalią tuż przed ślubem, bo ona zdradziła cię ze mną. Ty też uwierzyłeś w mój romans z Natalią. Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że tak łatwo jest manipulować prawdą, że jeżeli coś się dobrze sprzeda, to kupią to wszyscy. Prawda jest pojęciem względnym. Dobrze opakowany fałsz wygląda często bardziej wiarygodnie niż najprawdziwsza prawda. To był szalony pomysł, który się udał – opowiadał spokojnie. Od czasu do czasu podnosił na mnie wzrok, jakby próbował z mojej twarzy wyczytać, co myślę.
Co on pieprzy?! – pomyślałem przerażony. O czym on mówi?! To przecież nie mogło być tak. To była tylko gra? Oni udawali miłość? Odgrywali namiętność i pożądanie? Nadal miałem przed oczami ich splecione dłonie, muśnięcia warg, namiętny pocałunek na korytarzu, erotyczny taniec w klubie studenckim, kiedy wyszedłem, bo wydawało mi się, że oni zaraz zaczną się kochać na podłodze.
– Udało się. – Głos Rafała przedarł się przez moje myśli. – Jakoś dobrnęliśmy do końca roku akademickiego. Potem Natalia zaczęła przygotowywać się do wyjazdu i ty też wyjechałeś. – Zamilkł na chwilę. – Powtarzam ci, że nigdy nie byłem z Natalią. Jak widzisz, to było zupełnie inaczej, niż myślałeś przez kilka lat. Aż trudno uwierzyć, że wszyscy kupili tę fikcję. Nawet ty, Krzysztof i Marek.
Pięć lat wcześniej
Zapraszamy do zakupu pełnej wersji
Wyspa luzu
ISBN: 978-83-8373-510-8
© Jolanta Kosowska i Wydawnictwo Zaczytani 2025
Wszelkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie, reprodukcja lub odczyt jakiegokolwiek fragmentu tej książki w środkach masowego przekazu wymaga pisemnej zgody Wydawnictwa Novae Res.
REDAKCJA: Wioletta Cyrulik
KOREKTA: Angelika Kotowska
OKŁADKA: Paulina Radomska-Skierkowska
Wydawnictwo Zaczytani należy do grupy wydawniczej Zaczytani.
Grupa Zaczytani sp. z o.o.
ul. Świętojańska 9/4, 81-368 Gdynia
tel.: 58 716 78 59, e-mail: [email protected]
http://zaczytani.pl
Publikacja dostępna jest na stronie zaczytani.pl.
Opracowanie ebooka Katarzyna Rek