Wywrotowe historie - Szumorek Adam - ebook

Wywrotowe historie ebook

Szumorek Adam

4,7

Opis

Nieodłącznymi elementami życia są słuchanie i opowiadanie historii. Niektóre z nich są zwyczajne, inne bardzo wywrotowe – tak bardzo, że wywracają do góry nogami nasz sposób myślenia i prowokują do zmiany.

Jezus był mistrzem w opowiadaniu wywrotowych historii zwanych przypowieściami. To historie, w których wszystko jest na opak. Słabi są górą, a silni przegrywają. Wyrzutki dostają zaproszenie na ucztę, a porządni odchodzą z niczym. Historie Jezusa wywracają nasz obraz Boga i świata. Mogą też wywrócić do góry nogami całe twoje życie – czego ci życzymy.

Daj się wywrócić!

Adam Szumorek – nauczyciel, pisarz, wykładowca kaznodziejstwa, jeden z pastorów Społeczności Chrześcijańskiej TOMY w Tomaszowie Mazowieckim. Studiował teologię w Polsce, Kanadzie, Stanach Zjednoczonych oraz w Wielkiej Brytanii. W Spurgeon’s College w Londynie uzyskał tytuł doktora w dziedzinie komunikacji biblijnej i lingwistyki. Współpracuje z Langham Partnership na rzecz rozwoju chrześcijańskiej edukacji. Autor książek Spotkanie z Wszechmocnym i Na bezdrożach Starego Testamentu. Ze wszystkich swoich życiowych ról najbardziej cieszy się z tej, że jest dzieckiem Boga.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
czytnikach Kindle™
(dla wybranych pakietów)
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 332

Rok wydania: 2022

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
4,7 (6 ocen)
5
0
1
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.
Sortuj według:
margarethe_tg

Całkiem niezła

Książkę czyta się dobrze. Nie jest to jakaś teologiczna papka, tylko ciekawe rozważania okraszone przykładami z życia. Niektóre analizy przypowieści wcale nie są wywrotowe. Ja osobiście słyszałam je w kościele wiele razy. Inne są za to całkiem nowatorskie i pozostaną nam w pamięci na długo. Wstęp do książki jest zdecydowanie za długi. Autor zebrał w nim peany na cześć swojej osoby i swojej książki od kolegów po fachu. Dalej, zamiast przejść do rzeczy, rozpływa się nad wywrotowością zebranych rozważań.
00
Koossa

Nie oderwiesz się od lektury

świetna książka! wspaniale tłumaczy przypowieści Jezusa
00
EsteraJustyna78

Nie oderwiesz się od lektury

Super! Polecam :)
00
szszsz

Nie oderwiesz się od lektury

Doskonała książka. Polecam każdemu.
00

Popularność




Rekomendacje

Wywrotowe historie to niezwykły „podręcznik” do studiowania przypowieści Jezusa, który czyta się jak pełną zwrotów akcji powieść!Autor zabiera nas w podróż, w której wnikliwie przyglądamysię przypowieściom oraz uczymy, jak należy je czytać i rozumieć. Jak zawsze u Adama nie brakuje humoru, trudnych pytań i zaskakującychodpowiedzi, co sprawia, że trudno się od tej lektury oderwać… Mnie zainspirowała ona do kolejnego, bardziej uważnego przestudiowania nowotestamentowych przypowieści. Gorąco polecam!

Agnieszka Crozier, dyrektor administracyjny Chrześcijańskiego Centrum Edukacyjnego Proem Edu w Tomaszowie Mazowieckim

Wywrotowe historie to wyjątkowa podróż. Jej przewodnik szybko staje się twoim kompanem. Z pozoru znane obrazy nabierają głębszej, nowej perspektywy, a napotykani okazują się mieć dużo więcej do przekazania, niż myślałeś. To podróż niejednej wywrotki. Po pewnych zbierałem się długo, a po innych szybko, aby biec w nowym kierunku.

Michał Skiba, prezes Stowarzyszenia Fala

Jeśli nie jesteś gotowy, aby twoje życie zostało wywrócone do góry nogami przez starożytne, ziemskie historie z niebiańskim znaczeniem, ta książka nie jest dla ciebie. Ale jeśli masz odwagę spojrzeć przez nie na swoje życie jak na obraz, który z czasem zamienia się w lustro, żeby potem zamienić się w okno, znajdziesz w tej książce prawdziwą kopalnię historii, które na zawsze wywrócą do góry nogami twoje rozumienie Boga, Jego Królestwa i samego siebie. Adam Szumorek to najlepszy przewodnik, który poprowadzi cię w tej podróży i nie zostawi cię leżącego, kiedy się wywrócisz. Więc nie zwlekaj i ruszaj w drogę!

Rafał Piekarski, pastor Społeczności Chrześcijańskiej TOMY w Tomaszowie Mazowieckim i Łodzi, jeden z liderów Fundacji Proem

Pasja do Jezusa i Jego Słowa znalazły swoje urzeczywistnienie w kolejnej książce dra Adama Szumorka. Solidne podejście do przypowieści jako gatunku literackiego połączone z kunsztem kaznodziejstwa ekspozycyjnego czyni tę pozycję wyjątkową i niezbędną w księgozbiorze każdego naśladowcy Jezusa. Niech te Wywrotowe historie „wywrócą” nasze życie na nowo tak, by oddawało chwałę Bogu.

dr Mirosław Marczak, pastor Wspólnoty Chrześcijańskiej Swojczyce we Wrocławiu, wykładowca w Fundacjach IDEO i KOMPAS

Odnalezienie w przypowieściach Jezusa czegoś więcej niż historia z życia wzięta i odkrycie głębokiego, duchowego przesłania to kunszt sztuki hermeneutycznej w wykonaniu Adama Szumorka. Adam stosuje hermeneutykę tekstu w niezwykle sugestywny i zrozumiały sposób, łącząc ją z niestandardową interpretacją, a czasami nawet wywołaniem czytającego do tablicy.

Autor Wywrotowych historii odkrywa w przypowieściach obraz otwartego okna na świat, w którym – czy tego chcemy, czy nie – postrzegamy siebie jakw lustrze.

Adam pokazuje nam, że w tych doskonałych opowiadaniach nie powinniśmy skupiać uwagi tylko na ciekawym i absorbującym wszystkie nasze zmysły obrazie, ale poszukiwać rzeczywistego zwierciadła ludzkiej egzystencji.

Otwarte okno pozwoli nam we właściwy sposób postrzegać zarówno Boga, jak też siebie i stojącego obok człowieka, a jednocześnie oczyma wyobraźni widzieć to, co jest niewidzialne dla oczu.

Polecam tę książkę każdemu, kto pragnie przesłanie historii biblijnej odnaleźć w zwierciadle swojego życia.

dr Elżbieta Bednarz, prof. WSTS– teolog, pedagog, dziekan i adiunkt w wyższej uczelni, dyrektor Służby Katechetycznej Kościoła Zielonoświątkowego w RP

Pan Jezus, wykorzystując język i skojarzenia współczesnych sobie ludzi, opowiedział o niezwykłej rzeczywistości Bożego Królestwa, która wywracała do góry nogami cały ówczesny sposób myślenia o świecie. Adam Szumorek językiem i obrazami bliskim współczesnym Polakom opowiada o tym, jak przypowieści Jezusa wywracały sposób myślenia pierwszych odbiorców. Pragnie nam, żyjącym w XXI wieku, przybliżyć istotę tej wywrotowości i zachęcić, by stała się ona podstawą naszego codziennego życia. Książka Adama z pewnością usatysfakcjonuje każdego, komu zależy na głębszym poznawaniu Bożego Słowa po to, by lepiej naśladować Jego Autora.

Tomasz Terefenko, pastor Kościoła Chrześcijan Baptystów w Głogowie, kierownik Instytutu Studiów Biblijnych w Wyższym Baptystycznym Seminarium Teologicznym w Warszawie-Radości

Zanim się wywrócimy

Droga Łucjo,

napisałem tę opowieść dla ciebie, ale kiedy zaczynałem ją pisać, nie zdawałem sobie sprawy, że dziewczynki rosną szybciej niż książki. W rezultacie jesteś już za stara na bajki, a kiedy tę książkę wydrukują i oprawią, będziesz jeszcze starsza. Pewnego dnia będziesz jednak dostatecznie stara, aby znowu do bajek wrócić. Możesz wtedy zdjąć tę książkę z jakiejś wysokiej półki, odkurzyć i powiedzieć mi, co o niej myślisz. Prawdopodobnie będę wtedy tak głuchy, że nie będę nic słyszał, i tak stary, że nie będę niczego rozumiał, ale na pewno będę wciąż twoim kochającym ojcem chrzestnym1.

C. S. Lewis

Taką właśnie dedykację C. S. Lewis napisał dla swojej chrześnicy Łucji w pierwszym tomie Opowieści z Narnii zatytułowanym Lew, Czarownica i stara szafa. Wiadomo jednak, że nie tylko dzieci i starcy kochają opowieści, wszyscy chętnie ich słuchamy. Tak naprawdę całe nasze życie jest niczym więcej jak jedną wielką historią i wypełnia je opowiadanie historii.

Życie jest jak opowieść, ponieważ ma swoich bohaterów, swój początek i swój koniec, a pomiędzy nimi są wzloty, upadki, liczne przygody, nieoczekiwane zwroty akcji, konflikty i ich rozwiązania. Czasem, jak w dobrej powieści, pojawia się napięcie, ale też, jak to w historiach bywa, przychodzi moment rozwiązania, kiedy napięcie spada i znowu wszystko wraca do normy. Jeśli życie jest jak historia, to chcemy, aby nasza historia była nie tylko barwna i ciekawa, ale przede wszystkim wartościowa i z dobrym zakończeniem – bo przecież nikt nie chce źle skończyć.

Jednak życie to nie tylko historia, lecz także ciągłe opowiadanie historii. Czyż nie to właśnie robimy, kiedy zaczynamy rozmawiać z innymi? Mówimy: „Co słychać?”, „Kiedy wracałem z zakupów, zobaczyłem…”, „A jak tam w pracy?”, „Nie wierzysz, co zrobiły nasze dzieci…”, „Czytałaś ostatnie wiadomości?”, „Mieliśmy wyjątkowy urlop, w tym roku pojechaliśmy do…”, „Dziś rano zaspałem i…”.

Wygląda na to, że ciągle opowiadamy historie o tym, co przeżywamy i co się dzieje wokół, ponieważ bez snucia opowieści trudno się rozmawia. Przekonał się o tym jeden z moich przyjaciół. Kiedy wiosną 2020 roku mieliśmy zbiorową kwarantannę z powodu epidemii COVID-19 i wszyscy siedzieliśmy w domach, on znudzony zadzwonił do mnie i powiedział: „Siedzę w domu i nic nie robię. Nic się nie dzieje. Nie mam nawet o czym opowiadać”. Szybko jednak okazało się, że ciągle jest o czym opowiadać, ale niekiedy bywa, że tam, gdzie kończą się historie, tam kończy się również rozmowa.

Opowiadając i słuchając historii, poznajemy też siebie nawzajem. Zaczynając od pytania „Jak się masz?”, przechodzimy do rozmowy o tym, co się obecnie dzieje. Potem do opowieści o rodzinie, pasjach, obawach, o tym, co było i co chcielibyśmy, aby się wydarzyło. A na końcu odkrywamy, że te historie tak naprawdę nie są tylko o tym, co dzieje się bądź działo się w naszym życiu, ale są o nas – o tym, kim jesteśmy. Przecież, jak mawiają niektórzy, być człowiekiem, to mieć historię do opowiedzenia.

Właśnie z tego powodu od zarania dziejów historie i opowieści stanowiły ważną część naszej kultury. Nasi przodkowie po polowaniu, siedząc przy ognisku, snuli opowieści, nie tylko dlatego, że nie mieli telewizji ani Netflixa i trzeba było jakoś wypełnić czas, ale dlatego że te historie mówiły o ich tożsamości, o tym, kim są i skąd pochodzą. Wyrażały ich wartości i przekonania. Budowały więzi i tworzyły wspólnotę. Opisywały, jak rozumieją świat, i pomagały interpretować rzeczywistość. To były soczewki, przez które ludzie patrzyli na życie, by się z niego uczyć.

--------

Kiedy byłem małym chłopcem, pokochałem opowieści, które czytała mi moja mama. Potem sam zacząłem je czytać i stały się one dla mnie jeszcze bliższe. W naszym kościele był zwyczaj, że z okazji różnych świąt dzieci przygotowywały program składający się z piosenek i wierszyków. Ja szczerze nie znosiłem jednego i drugiego. Śpiewanie zdecydowanie nie jest na liście moich uzdolnień do dziś, a uczenie się na pamięć i recytacje zawsze przyprawiały mnie o dreszcze i ból żołądka. Dlatego któregoś razu moja nauczycielka ze szkoły niedzielnej zaproponowała:

– Może po prostu opowiesz historię?

– Wszystko, byle nie wierszyki! – zgodziłem się chętnie.

Kiedy na nabożeństwie opowiadałem swoją pierwszą historię, odkryłem trzy rzeczy. Po pierwsze: to łatwe i przyjemne, bo historie same się opowiadają. Po drugie: ludzie słuchali, tak jak nigdy nie słuchali żadnego z recytowanych przeze mnie wierszy. Po trzecie: mógłbym to robić przez resztę życia i w pewnym sensie tak się stało.

Skoro więc historie przemawiają zarówno do dzieci, jak i do dorosłych, to nie dziwi fakt, że stały się one ulubioną formą przekazu wykorzystywaną przez mędrców, filozofów i nauczycieli. Jeśli tak jest, że wszyscy kochamy historie i wszyscy je opowiadamy, to mądrzy ludzie postanowili używać ich jako sposobu nauczania. Wiedzieli, że opowieść potrafi ominąć nasze mechanizmy obronne i zaskoczyć ze strony, z której się nie spodziewamy. Słuchając jej, możemy się uczyć, choć nawet tego nie zauważamy.

Tak właśnie robił Lew Tołstoj. W swoim opowiadaniu zatytułowanym Czy dużo człowiekowi trzeba ziemi? opowiedział historię zachłannego wieśniaka Jefima Pachoma, który robił, co tylko mógł, aby zdobyć jeszcze więcej ziemi i jeszcze bardziej się wzbogacić. Któregoś dnia Jefim otrzymał niezwykłą ofertę. Za tysiąc rubli mógł kupić tyle ziemi, ile da radę obejść w ciągu jednego dnia. Musiał jednak dotrzeć przed zachodem słońca do miejsca, z którego zaczął, inaczej straci zarówno ziemię, jak i pieniądze.

Następnego dnia o świcie Jefim szybkim krokiem ruszył w drogę. Koło południa był już dość zmęczony, ale dalej maszerował, obchodząc swoją przyszłą posiadłość. Po południu zdał sobie sprawę, że jego chciwość zapędziła go nieco za daleko, więc zaczął iść jeszcze szybciej w stronę miejsca, skąd wyruszył, a słońce było coraz niżej. W końcu zaczął biec, bo nie chciał stracić takiej możliwości wzbogacenia się. Kiedy słońce było już blisko linii horyzontu, zobaczył upragniony cel. Z trudem łapiąc powietrze, z bijącym sercem i ostatkiem sił udało mu się dobiec do miejsca, z którego wyruszył – dosłownie na chwilę zanim słońce zniknęło za horyzontem. Kiedy jednak tylko dobiegł, upadł na ziemię wyczerpany. Ludzie pospieszyli mu z pomocą i próbowali go podnieść, ale on już nie żył. Jego parobek wykopał mu grób – taki, żeby zmieścił się cały, bo tyle właśnie ziemi potrzebuje człowiek2.

Nic dodać, nic ująć. Choć Tołstoj nie powiedział tego wprost, to sami odkrywamy, przed czym ostrzegał, a to dlatego, że daliśmy się wciągnąć i zaskoczyć opowieści. Taki właśnie efekt mają historie w ustach mędrców i nauczycieli. A jeśli życie jest jak opowieść, to słuchając opowieści o życiu, czasem dochodzimy do wniosku, że chcemy zmienić swoje życie tak, aby miało lepsze zakończenie. Dlatego Eugene Peterson powiada: „Nie możesz zakończyć dodawania tak, jak ci się podoba, ale możesz zakończyć opowiadanie tak, jak ci się podoba”3. Dwa plus dwa zawsze będzie cztery. Jednak opowieści otwierają przed nami świat wielkich możliwości. Moja mama często zmieniała zakończenia znanych bajek, jak na przykład tej o Czerwonym Kapturku, tak żeby nie kończyły się zbyt krwawo. Dopiero kiedy podrosłem, z przerażeniem odkryłem, co tak naprawdę spotkało wilka. Jednak fakt, że możemy zakończyć opowiadanie, jak nam się podoba, daje nam możliwość rozważenia różnych opcji i wyboru najlepszej. A skoro tak można zrobić w opowieściach, to w jakimś stopniu można też i w życiu, bo każdy ma jakiś wpływ na to, jak zakończy się jego osobista historia. I o to właśnie chodzi mędrcom, którzy uczą, opowiadając historie.

--------

Wobec tego nie dziwi fakt, że Jezus też lubił opowieści. Nazywamy je przypowieściami. Tak naprawdę był On mistrzem w ich opowiadaniu, a większość z tych opowieści to bardzo wywrotowe historie, choć z pozoru wydają się proste i niewinne. Kiedy słuchałem ich w dzieciństwie na zajęciach szkoły niedzielnej w naszym kościele, postrzegałem je jako nieskomplikowane opowieści dla dzieci. Im dłużej jednak je czytałem jako dorosły, tym bardziej odkrywałem, że są one naprawdę wywrotowe. To historie, w których wszystko jest na opak i do których wraca się przez całe życie, ponieważ – jak zauważył C. S. Lewis – „opowieść warta czytania tylko w dzieciństwie nie jest warta czytania nawet wtedy”4. I właśnie o tych historiach Jezusa, które wciągają dzieci i nie dają spokoju dorosłym, jest niniejsza książka.

W kolejnych rozdziałach wsłuchamy się w opowieści Jezusa. Damy się im zdziwić, zaskoczyć, a przede wszystkim pozwolimy im się wywrócić. Biorąc pod uwagę fakt, że większość przypowieści Jezusa znajdujemy w Ewangeliach Mateusza i Łukasza, skupimy się właśnie na tych Ewangeliach. Każda z nich ma odmienny cel, maluje przed nami inny portret Jezusa i każda zaskakuje w różny sposób. Zanim jednak wsłuchamy się w te historie i przyjrzymy portretom Jezusa nakreślonym przez celnika Mateusza i doktora Łukasza, musimy odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego te historie są wywrotowe i jak te przypowieści czytać, żeby je zrozumieć5. Zaczynamy…

Dlaczego takie wywrotowe

„Pewien siewca wyszedł na pole…”, „Królestwo Niebios przypomina ziarnko gorczycy…”, „Królestwo Boże przypomina pewnego gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem wynająć robotników do swojej winnicy…”, „Pewnemu bogatemu człowiekowi dobrze obrodziło pole…”, „Mieszkał w pewnym mieście jeden sędzia…”, „Dwóch ludzi weszło do świątyni, aby się modlić…”.

Choć przypowieści wydają się zwyczajnymi historiami, a nawet zaczynają się bardzo zwyczajnie, to już ich pierwsze słowa intrygują tak bardzo, że chcemy słuchać dalej. A kiedy już zaczniemy słuchać, to na końcu odchodzimy, stając się innymi ludźmi, albo odchodzimy, wzruszając ramionami niezmienieni, bo takie właśnie są przypowieści. Czym jednak jest przypowieść?

Wyjaśnić jazz

Z przypowieściami jest jak z jazzem. Kiedyś zapytano Louisa Armstronga, znanego muzyka jazzowego, o to, co to jest jazz.

– Człowieku – odpowiedział Armstrong – jeśli nie wiesz, to jak ci wyjaśnić?6

Jazzu lepiej słuchać i go poczuć, niż o nim dyskutować. Podobnie jest z przypowieściami. Łatwo się ich słucha, ale trudno definiuje, bo jeśli nie wiesz, to jak ci wyjaśnić?

W tym miejscu trzeba zauważyć, że Jezus nie wynalazł przypowieści ani nie był pierwszym, które je opowiadał. W tradycji hebrajskiej przypowieści miały długą historię. Prorocy i rabini wykorzystywali je od wieków jako sposób przekazywania wiedzy i uczenia mądrości. Dlatego nie dziwi fakt, że przypowieści znajdujemy już w Starym Testamencie7. Po hebrajsku przypowieść to maszal, co znaczy „być podobnym”. Jednak termin ten jest o tyle intrygujący, że odnosił się do całego spektrum różnych form literackich, takich jak przysłowia, porównania, aforyzmy, zagadki czy przypowieści narracyjne. Tym samym pojęciem określano więc przysłowia, które znajdujemy w Księdze Przypowieści Salomona, takie jak: „Żelazo ostrzy się żelazem; charakterczłowieka kształtuje jego bliźni”, oraz dłuższe formy narracyjne8. Te dłuższe formy narracyjne najczęściej miały charakter fikcyjnych opowieści, które służyły jako narzędzie nauczania i perswazji, a czasem dyplomacji.

Kiedy król judzki Amazjasz rzucił królowi izraelskiemu Jehoaszowi wyzwanie do walki, ten odpowiedział mu właśnie przypowieścią:

Oset z Libanu posłał cedrowi z Libanu takie wezwanie: Daj swoją córkę mojemu synowi za żonę. Lecz dzikie zwierzę z Libanu przejdzie i podepcze oset! Doszczętnie pobiłeś Edomitów i poniosła cię pycha. Ciesz się zwycięstwem, ale siedź u siebie w domu. Dlaczego wyzywasz nieszczęście? Przecież upadniesz ty i Juda wraz z tobą!9

To nie znaczy, że król izraelski faktycznie podsłuchał rozmowę ostu z cedrem i takie małżeństwa chwastów i drzew są w ogóle możliwe. Jehoasz w ten sposób chciał powiedzieć Amazjaszowi, że jego pomysł walki z nim jest równie absurdalny, co wizja ślubu ostu z cedrem. Krótko mówiąc – za wysokie progi.

Jak zobaczymy w dalszej części tego rozdziału, w Starym Testamencie prorocy zamiast przychodzić i wytykać ludziom ich błędy albo mówić wprost, że są grzesznikami, czasem opowiadali im historie o kimś, kto był do nich podobny, i pozwalali, aby słuchacze sami wyciągnęli wnioski. To było trochę tak, jak w naszych czasach, kiedy ktoś mając pytanie, z różnych powodów nie chce go zadać i mówi: „Mam znajomego, który ma taki problem”. A tak naprawdę nie jest to problem znajomego, ale tego, który o nim mówi. Tak właśnie robili prorocy. Z tą tylko różnicą, że nie mówili o swoich problemach, ale używali przykładów innych, aby uczyć swoich słuchaczy.

--------

W Nowym Testamencie natomiast przypowieść określa się greckim słowem parabole, które oznacza „wrzucić obok”. Tak jak starotestamentowe maszal tak nowotestamentowe parabole odnosi się do krótkich przysłów czy aforyzmów: „Nie może ukryć się miasto położone na górze”; do podobieństw: „Królestwo Niebios jest podobne do skarbuukrytegow roli”; a także do dłuższych przypowieści narracyjnych, takich jak przypowieść o miłosiernym Samarytaninie10.

Choć przypowieściami nazywano różne formy literackie, to jest coś, co je wszystkie łączy. Ich rozumienie oparte jest na dostrzeganiu podobieństw, a dokładniej mówiąc – powiązań pomiędzy różnymi pojęciami czy obrazami, które zostały wrzucone obok siebie. Jako słuchacze musimy odkryć, co to na przykład znaczy, że Królestwo Niebios przypomina kupca poszukującego pięknych pereł, i jak jedno łączy się z drugim. Właśnie dlatego niektórzy definiują przypowieść jako ziemską historię z niebiańskim przesłaniem. Choć to niewątpliwie prawda, to takie wyjaśnienie jest zbyt ogólne i niewiele wyjaśnia ani nie pomaga w rozumieniu przypowieści Jezusa. Inna, klasyczna już definicja przypowieści, która przetrwała test czasu, została stworzona przez C. H. Dodda. Uważa on, że:

Przypowieść to metafora albo podobieństwo zaczerpnięte z natury lub życia codziennego, które przykuwa uwagę słuchacza swoją barwnością lub niezwykłością i wzbudza pytania co do jego konkretnego zastosowania, aby sprowokować umysł do aktywnego myślenia11.

Definicja zawiera w sobie najważniejsze cechy przypowieści. Choć są to realistyczne historie zaczerpnięte z życia codziennego, to nie dajmy się zwieść, bo one zaskakują swoją niezwykłością tak bardzo, że sami nie wiemy, co z nimi zrobić. Prowokują i irytują, tak że nie można przestać o nich myśleć. Przypowieści są jak jazz – łatwiej ich słuchać, niż je wyjaśniać.

W galerii sztuki

Chcąc jednak lepiej zrozumieć, czym są przypowieści, warto uświadomić sobie, że ludzki umysł jest jak galeria obrazów. My po prostu myślimy obrazami i metaforami, choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy. Nawet nie zauważamy tego, że w życiu codziennym posługujemy się jednym pojęciem lub doświadczeniem, aby wyjaśnić inne. Właśnie dlatego, choć idee nie mają smaku ani kalorii, często mówimy o nich jak o jedzeniu: „Ten wykład to była prawdziwa uczta”, „Muszę przetrawić to, co mi powiedziałaś”, „Nie mógł przełknąć wiadomości o porażce”, „Niedobrze mi się robi, jak czytam jej książkę”, „Twoje lekcje powinny być bardziej urozmaicone, ponieważ uczniowie potrzebują zróżnicowanej diety”.

Choć idee nie tuczą, to mówiąc o nich, często posługujemy się obrazem jedzenia, czyli jedno pojęcie wyjaśniamy innym. To bardziej abstrakcyjne wyjaśniamy bardziej konkretnym.

W podobny sposób metaforycznie opisujemy życie, mówiąc o nim jak o podróży: „Przed tobą jeszcze długa droga do skończenia studiów”, „W naszej współpracy przeszliśmy przez trudną i wyboistą drogę”, „Ich małżeństwo znalazło się na zakręcie”, „Tomek znowu się pogubił w życiu i wrócił do nałogu”, „Trudno się podróżuje przez życie samotnie, dlatego znajdź dobrych towarzyszy podróży”.

Czasem za tymi pojęciami kryją się też konkretne doświadczenia. Wszyscy znamy to nieprzyjemne uczucie przenikliwego zimna, kiedy stoimy na mrozie i za nic nie możemy się rozgrzać. Nikt chyba tego nie lubi. A nasz umysł dostrzega powiązania pomiędzy doświadczeniem zimna a relacjami z innymi. Właśnie dlatego opisując trudne relacje i interakcje międzyludzkie, mówimy: „Zmroziła go swoim spojrzeniem”, „Bardzo chłodno się z nami przywitali”, „Stosunki między naszymi krajami uległy ochłodzeniu”, „Jak tylko weszła, powiało chłodem”, „On jest zimny jak lód i pozbawiony jakiegokolwiek współczucia”. Zimno kojarzymy z negatywnymi doświadczeniami i dlatego trudne relacje porównujemy do chłodu.

Z drugiej strony ciepło kojarzymy z czymś pozytywnym, przyjemnym i bezpiecznym, bo miło wygrzewać się na słońcu albo napić się czegoś gorącego w mroźny dzień. Ponadto gdy kogoś lubimy, nasze serca biją szybciej, krew krąży szybciej i dosłownie robi się nam cieplej, a gdy się przytulamy, to już w ogóle nam ciepło. Dlatego mówimy o gorącej miłości, ciepłych relacjach, gorącym uścisku, ciepłym spojrzeniu i gorących pozdrowieniach. Jedno pojęcie wyjaśniamy za pomocą drugiego, ponieważ faktycznie myślimy obrazami i metaforami – inaczej nie potrafimy. Nasze umysły nagle dostrzegają powiązania pomiędzy dwoma pojęciami i dzięki temu możemy widzieć jedno przez pryzmat drugiego. Podobnie rzecz ma się z przypowieściami, które są metaforyczne w swoim charakterze, to znaczy, że one także jedno pojęcie wyjaśniają drugim, a czasem do wyjaśnienia pojęcia potrzebna jest cała historia12.

Obraz, lustro i okno

Król Dawid sam mógł się przekonać o tym, jak bardzo wywrotowe i zaskakujące mogą być przypowieści. Kiedy nadeszła wiosna, czyli czas, gdy królowie ruszają na wojnę, Dawid postanowił zostać w swoim pałacu. Lata młodości, kiedy bitwy były ekscytujące, miał już za sobą. W średnim wieku wojny zaczęły go nużyć, a zresztą komu by się chciało miesiącami mieszkać w obozie wojskowym razem z innymi żołnierzami, kiedy można zostać w pałacu i cieszyć się wygodami.

Któregoś wieczoru z dachu swojego pałacu Dawid dostrzegł piękną, nagą kobietę, która kąpała się w swoim domu. Wysłał swojego sługę, aby dowiedział się o niej czegoś więcej. Ten doniósł mu, że to jest Batszeba, żona Uriasza – jednego z jego żołnierzy. Dawidowi to nie przeszkadzało, aby sprowadzić ją do pałacu i spędzić z nią noc. Niedługo potem Batszeba powiadomiła go, że spodziewa się dziecka – jego dziecka.

Król Dawid chcąc zatuszować swój czyn, najpierw sprowadził Uriasza z pola bitwy, mając nadzieję, że ten, stęskniony za żoną, również spędzi z nią noc. Jednak plan się nie powiódł, ponieważ poczucie obowiązku Uriasza było silniejsze niż jego tęsknota. Zamiast wrócić do żony, czuwał u bram swojego króla, czekając na rozkazy.

No i się doczekał. Otrzymał list do swojego dowódcy Joaba, w którym Dawid nakazał mu wysłać Uriasza w miejsce, gdzie bitwa będzie najbardziej zacięta, a potem zostawić go tam samego, skazując na pewną śmierć. Tym sposobem Uriasz zaniósł Joabowi swój wyrok śmierci. Tym razem wszystko poszło według planu. Uriasz zginął. Nikt nie wiedział. No prawie nikt. Niektórzy widzieli. Inni, co bystrzejsi, się domyślali, ale Bóg dokładnie wiedział o wszystkim. Dlatego któregoś razu do Dawida przyszedł z wizytą prorok Natan i opowiedział mu przypowieść:

W pewnym mieście było dwóch ludzi – jeden bogaty, drugi biedny. Bogaty posiadał trzodę i rogaciznę w wielkim mnóstwie. Zaś biedny nie posiadał nic, oprócz jednej małej owieczki, którą sobie nabył. Żywił ją, po czym przy nim wyrosła razem z jego dziećmi. Z jego chleba jadała, z jego kielicha pijała, na jego łonie sypiała i była dla niego jak córka. Otóż, raz do owego bogatego męża przybył podróżny; lecz ponieważ żal mu było wziąć coś z trzód, albo ze swojej rogacizny, aby przyrządzić dla gościa, który do niego przybył – zabrał owieczkę tego biednego człowieka i ją przyrządził dla gościa, który do niego przybył13.

Król Dawid, który niegdyś sam był pasterzem, słysząc to, wpadł w gniew i zawołał:

– Jak żyje Pan, człowiek, który to zrobił, zasługuje na śmierć.

– Ty jesteś tym człowiekiem – odpowiedział Natan.

W tym momencie Dawid, którego bardziej oburzyła kradzież cudzej owcy niż kradzież cudzej żony, zdał sobie sprawę, że ta historia jest o nim i sam na siebie wydał wyrok. Tak wywrotowymi historiami są przypowieści. Omijają one nasz system obronny i zaskakują nas ze strony, z której się nie spodziewamy.

--------

Przypowieść jest jak OBRAZ, który staje się LUSTREM, które staje się OKNEM14. Przypowieści z założenia były fikcyjnymi historiami, które mędrcy opowiadali, aby uczyć o mądrym życiu. To były krótkie, realistyczne i mocno osadzone w codzienności OBRAZYi taki właśnie OBRAZ prorok Natan namalował dla króla Dawida. Nietrudno wyobrazić sobie, co by mogło się wydarzyć, gdyby przyszedł do swojego króla i powiedział mu: „Jesteś cudzołożnikiem i mordercą, dlatego zgodnie z prawem Boga zasłużyłeś na śmierć”. Całkiem możliwe, że nie miałby możliwości, aby powiedzieć cokolwiek więcej. Dlatego, zamiast tego, opowiedział Dawidowi historię, która była jak OBRAZ.

Ten OBRAZ był bardzo zwyczajny, a nawet swojski, bo tak to już jest w przypowieściach, że wykorzystują one motywy zaczerpnięte z życia codziennego, takie jak owce, sieć, ryby, zgubiona moneta czy winnica. Również postaci występujące w przypowieściach są bardzo typowe. Znajdujemy tam pasterzy, rybaków, robotników, ojca z dwoma synami, wędrowca, faryzeusza czy Samarytanina. Te postaci, podobnie jak w opowieści Natana, często występują na zasadzie kontrastów: bogaty i biedny, sędzia i wdowa, faryzeusz i celnik, posłuszny i nieposłuszny syn.

Co więcej, sytuacje przedstawione w przypowieściach również są bardzo typowe, ponieważ zostały zaczerpnięte z życia codziennego. Właściciel winnicy najmuje robotników do pracy. Jakiemuś pasterzowi gubi się owca. Ktoś zaprasza znajomych i sąsiadów na ucztę. Bogatemu człowiekowi pole przynosi obfite plony. Gospodyni robi ciasto na chleb i dodaje trochę drożdży. Niewątpliwie historie te wzbudzają naszą ciekawość dotyczącą tego, co będzie dalej, ale nie wydają się bardzo zaskakujące. Wzbudzają nasze zaufanie swojskością i życiowością. To taki zwyczajny OBRAZ codzienności. Tak właśnie wygląda życie, które znamy z doświadczenia.

--------

Jednak kiedy tylko poczujemy się bezpiecznie, słuchając przypowieści, i damy się jej wciągnąć, wtedy odkrywamy, że ten OBRAZ się zmienia. Im dłużej się mu przyglądamy, tym bardziej zauważamy, że OBRAZ staje się LUSTREM, i nagle w tej zwyczajnej na pozór historii widzimy swoje własne twarze. To historia o mnie i moim życiu. A jej pozorne swojskość i zwyczajność usypiają naszą czujność i sprawiają, że jeszcze bardziej zostajemy zaskoczeni.

To właśnie przytrafiło się królowi Dawidowi. Jako pasterz doskonale rozumiał realia tej opowieści i emocje, jakich musiał doświadczać biedak, kiedy zabrano mu jego jedyną owieczkę. Jako król rozumiał też niesprawiedliwość całej sytuacji i wiedział, że prawo musi być przestrzegane, a przestępcy – ukarani. Dlatego Dawid szybko wydał wyrok. Bardzo surowy. Dopiero jednak, kiedy Natan mu powiedział: „Ty jesteś tym człowiekiem”, Dawid zauważył, że OBRAZ stał się LUSTREM, w którym dostrzegł swoją twarz. Wydał wyrok na samego siebie. Doskonale wiedział, że zgodnie z Bożym prawem karą zarówno za pójście do łóżka z cudzą żoną, jak i za morderstwo jest śmierć. Kiedy więc patrzył w LUSTRO, nie widział już króla, ale grzesznika i skazańca, który zasłużył na podwójną karę śmierci.

--------

Jednak z przypowieściami jest tak, że im dłużej się im przyglądamy, tym bardziej odkrywamy, że LUSTRO staje się OKNEM, przez które inaczej patrzymy na swoje życie i otaczający nas świat. Dawid myślał, że to już koniec. Wszystko stracone. Musi umrzeć. Nagle jednak zaczął też widzieć życie z innej perspektywy. Uświadomił sobie, że choć sam jest królem, odpowiada za swoje czyny przed największym Królem, którym jest Bóg. Choć mogło mu się wydawać, że przecież nikt się nie dowie o tym, co zrobił, to Bóg wiedział o wszystkim. Choć myślał, że jako władca, to on stanowi prawo, ale przypomniał sobie, że sam podlega Prawu Boga. A bez Boga byłby nikim, ponieważ to właśnie Bóg dał mu panowanie i to wszystko, co posiadał.

Przypowieść stała się OKNEM, przez które Dawid zaczął postrzegać Boga, siebie i swoje życie w zupełnie inny sposób. Dlatego świadom tego, co zrobił, po prostu powiedział: „Zgrzeszyłem!”.A kiedy myślał, że to już koniec, Natan przekazał mu jeszcze jedną wiadomość. Choć grzech zawsze ma swoje konsekwencje i z niektórymi z nich Dawid będzie zmagał się do końca życia, Bóg mu wybaczył i nie umrze. Przypowieść stała się OKNEM, ponieważ od tego momentu Dawid może patrzeć na życie jako skazaniec, którego ułaskawiono i któremu przebaczono. Jest wolny!

Przypowieści są więc OBRAZAMI, które stają się LUSTRAMI zamieniającymi się w OKNA. Zaczynają się niewinnie i wyglądają jak znajomy OBRAZ życia codziennego, który przyciąga swoją zwyczajnością. Nagle jednak dostrzegamy, że przypowieść znaczy więcej, niż mówi. To nie jest tylko OBRAZ, ale OBRAZ staje się LUSTREM, w którym widzimy siebie samych ze wszystkimi swoimi wadami. Ten widok nie jest przyjemny. Dlatego kiedy już mamy ochotę przestać patrzeć i dać sobie spokój z tymi historiami, one stają się OKNAMI. Odkrywamy na nowo Boga. Jego Królestwo wdziera się do naszego świata, a Jego łaska zaskakuje nas bardziej, niż się tego spodziewaliśmy, i przewraca wszystko do góry nogami. Wtedy uświadamiamy sobie, że my nie tylko interpretujemy przypowieści, aby móc je zrozumieć, ale w jakimś momencie to przypowieści interpretują nas samych i nasze życie, ponieważ stają się OKNAMI, przez które patrzymy na świat inaczej niż do tej pory. To są bardzo wywrotowe historie.

Kto się śmieje ostatni?

Stare przysłowie mówi, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni. Pewnie to prawda w wielu sytuacjach życiowych. Ci, którzy zdają się wygrywać na początku, na końcu ponoszą klęskę. A bywa, że ci, którym zawsze wiatr wieje w oczy i którym nie daje się wielkich szans, na końcu mają wiele powodów do śmiechu, bo wygrali mimo przeciwności. No i okazuje się, że ten się śmieje, kto się śmieje ostatni.

Jednak czy zawsze dobrze jest śmiać się jako ostatni? Nie jest to wskazane wtedy, kiedy ktoś opowiedział dowcip i wszyscy zataczają się ze śmiechu, a ty ciągle nie wiesz dlaczego. Podobno niektórzy z dowcipów śmieją się aż trzy razy. Pierwszy raz, bo wszyscy się śmieją. Drugi raz, bo zrozumieli wreszcie, o co chodzi. A trzeci raz, kiedy zdali sobie sprawę, ile im to zajęło i jakie to było proste. Z dowcipami tak już jest, że trzeba załapać od razu, o co chodzi, ponieważ im później, tym robi się mniej śmiesznie. Co to za frajda śmiać się na raty – nawet trzy razy?

Najgorzej jednak jest wtedy, kiedy dowcip trzeba wyjaśnić, bo wtedy to już naprawdę nie ma powodu do śmiechu. Choć ten, kto go nie zrozumiał, w końcu ma okazję zrozumieć, ale śmiać się już raczej nie będzie, bo dowcip stracił swój rozbrajający efekt zaskoczenia. Dlatego opowiadanie dowcipów jest ryzykowne, ponieważ jeśli ludzie ich nie zrozumieją, to można wpakować się w tarapaty. Każdy żart zawiera w sobie element zaskoczenia. Tak jak ten.

– Panie Akerman, słyszałem, że powiedział pan, że jestem złodziej. Czy to prawda?

– Prawda. Tylko ja tego nie powiedziałem.

Dowcip, choć opowiada zwyczajną – wydawałoby się – historię, zaskakuje niespodziewanym zwrotem akcji, a w tym wypadku rozbrajająco szczerą odpowiedzią pana Akermana. Jednak to właśnie ten element zaskoczenia sprawia, że nagle zaczynamy łączyć kropki i rozumieć poszczególne elementy dowcipu, a na końcu czasem nawet się śmiejemy. Jeśli mój dowcip nie wywołał w tobie takiej reakcji, nie przejmuj się, bo jeszcze spróbuję cię zaskoczyć. Jednak w typowych okolicznościach siła dowcipu polega na tym, że w trakcie słuchania skłania do śmiechu15.

--------

Podobnie rzecz ma się z przypowieściami, które przecież są wywrotowymi historiami. Choć nie są to dowcipy, trochę je przypominają, jeśli chodzi o ich rozbrajający efekt zaskoczenia. Nie chcę przez to powiedzieć, że są niepoważne i można je traktować z przymrużeniem oka. Jednak podobnie jak w przypadku dowcipu przypowieści też mają za zadanie wywołać w nas reakcję i wywrócić nasz świat do góry nogami. Dlatego bardzo często pojawia się w nich jakiś element zaskoczenia, który jest nagły i niespodziewany. Jeśli go przegapimy, to pozostaniemy z samą historią, która co najwyżej może wywołać w nas zdumienie i irytację. Chcąc jednak dać się zaskoczyć, tak jak w słuchaniu dowcipu, trzeba połączyć kropki i zrozumieć, jak ta historia łączy się z życiem. A często łączy się w sposób zupełnie inny od oczekiwanego i przy okazji wywraca nasz sposób myślenia.

--------

Na czym więc polega ta wywrotowość przypowieści Jezusa? Wielu badaczy na różne sposoby próbowało to wyjaśnić i wpadali na rozmaite pomysły. Na przykład William Herzog uważa, że nikogo nie skazuje się na śmierć na krzyżu tylko za to, że opowiada ziemskie historie z niebiańskim przesłaniem, wzywa ludzi, aby kochali siebie nawzajem, a do tego karmi głodnych, uzdrawia chorych i pociesza smutnych. Jego zdaniem zarówno żydowscy przywódcy religijni, jak i Rzymianie doprowadzili do śmierci Jezusa, ponieważ postrzegali Go jako zagrożenie dla swoich wpływów, a to dlatego, że był On rewolucjonistą, który opowiadał wywrotowe historie. Ich wywrotowość polegała na tym, że podważały obecnie istniejący porządek ekonomiczny i polityczny, zagrażały elitom i wzywały uciśnionych do obalenia niesprawiedliwości.

To byłby faktycznie dobry powód, aby kogoś skazać na śmierć16. Jednak sam Jezus inaczej wyjaśnia swoją misję i kiedy zarówno tłumy, jak i jego uczniowie ciągle dopytują się, kiedy pokona Rzymian i zaprowadzi nowy ład, On cierpliwie im tłumaczy, że Jego Królestwo nie jest z tego świata, a zmiany, które chce wprowadzić, są głębsze, niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić, ponieważ sięgają aż do głębi ludzkich serc.

--------

Przypowieści to wywrotowe historie, ponieważ wywracają nasz sposób myślenia o Bogu i Jego Królestwie. Nam się wydaje, że my doskonale wiemy, jak to Królestwo ma funkcjonować, a niektórzy, jak Herzog, oczekiwali od Jezusa rewolucji. Jezus jednak nie wpasował się w te oczekiwania, ale wywrócił je do góry nogami. Co wcale nie oznacza, że Jezus nie był zainteresowany sprawiedliwością tu i teraz. Jego przypowieści mówią o tym, jak Jego Królestwo dokonuje innego rodzaju rewolucji na świecie i działa jak drożdże w cieście, jak ziarno wrzucone do ziemi albo jak sieć, która zagarnia mnóstwo ryb.

Byli też i tacy, którzy uważali, że wiedzą, kto zasługuje na Bożą przychylność i ma prawo w tym Bożym Królestwie się znaleźć. Jednak w przypowieściach wszystko jest na opak. Ich bohaterami często są ludzie, którzy na to nie zasługiwali społecznie, bo w tamtych czasach nikt się z nimi nie liczył, jak na przykład żebracy, celnicy, wdowy, pasterze czy rolnicy. A Królestwo Niebios, które przyszło w osobie samego Króla, przewraca wszystko do góry nogami, ponieważ Jego łaska trafia do tych, którzy na nią nie zasługują. Ci, którzy uważają się za dobrych, odchodzą z pustymi rękami, a ci, którzy byli najmniej godni, doświadczają dobroci Boga. Pobożny faryzeusz nie zostaje wysłuchany przez Boga, Bóg zaś odpowiada na modlitwę celnika. Ci, którzy pracowali w winnicy tylko jedną godzinę, otrzymują wypłatę jako pierwsi i dostają tyle samo, ile ci, którzy pracowali cały dzień. Zbuntowany syn wraca do domu i ojciec wydaje przyjęcie na jego cześć, a jego porządny, starszy brat nawet nie jest w stanie pojąć tego, co jego ojciec robi. To sprawa ubogiej wdowy zostaje pomyślnie załatwiona. To żebrak, a nie bogacz, trafia do miejsca szczęśliwości. To Samarytanin – znienawidzony cudzoziemiec, a nie kapłan czy Lewita – staje się przykładem bezinteresownej miłości. Dzieje się tak dlatego, że Boże Królestwo jest otwarte dla wszystkich – nawet dla tych, którzy są pogardzani przez innych. Dlatego te historie wywracają nasz obraz Boga i zachęcają do tego, aby Go poznawać na nowo. Skoro jednak są tak wywrotowe, to jak je czytać, aby nie wylądować gdzieś w rowie?

--------

Przed tobą rozdział dla nieco bardziej ambitnych, w którym poznasz kilka wskazówek, jak czytać i rozumieć przypowieści. Pisząc tę książkę, chciałem nie tylko zachwycić cię przypowieściami Jezusa i pomóc je zrozumieć, ale także dać ci narzędzia do ich samodzielnego studiowania. Jeśli jednak uznasz, że kolejny rozdział jest zbyt teoretyczny i zamiast czytać o przypowieściach, wolisz poznawać przypowieści, to przejdź do następnego, a znajdziesz się w świecie barwnych historii Jezusa opowiadanych przez celnika Mateusza. Ja natomiast myślę, że warto wybrać mniej uczęszczaną, ale i trudniejszą drogę.

Łączymy kropki

Pewien żydowski krawiec przeniósł się do miasta w nadziei, że tam będzie miał więcej klientów i interesy będą lepiej szły. Nikogo w tym miasteczku nie znał, dlatego kiedy nadszedł szabat, poszedł do synagogi na nabożeństwo, aby nawiązać nowe kontakty. Prowadzący zwrócił się do zgromadzonych:

– Witam was na naszym nabożeństwie. Niestety naszego rabina dziś nie będzie z nami, ponieważ poszedł do nieba.

– To trochę dziwny sposób, aby powiadomić o śmierci rabina – pomyślał sobie krawiec.

Kiedy nabożeństwo dobiegło końca, krawiec wychodząc, pożegnał się z prowadzącym:

– Dziękuję za piękne nabożeństwo – powiedział – i przykro mi słyszeć, że wasz rabin umarł.

– Ale rabin nie umarł. On żyje i ma się dobrze – odpowiedział prowadzący. – On tylko poszedł do nieba, ale wróci.

– To jest naprawdę jakaś dziwna historia – pomyślał sobie krawiec i poszedł do domu.

W następny szabat znowu przyszedł na nabożeństwo i podobnie jak tydzień wcześniej prowadzący przywitał zgromadzonych, a potem powiedział:

– Wybaczcie, ale nasz rabin dziś będzie nieobecny, ponieważ poszedł do nieba.

Krawiec znowu się zdziwił i kompletnie nie wiedział, co ma o tym wszystkim myśleć, ale przez kolejny tydzień nie miał za dużo czasu na myślenie, ponieważ przychodziło dużo nowych klientów i miał mnóstwo roboty. Jednak kiedy nadszedł szabat, znowu poszedł do synagogi i historia powtórzyła się po raz kolejny. Prowadzący nabożeństwo przeprosił, że także i dziś nie będzie rabina, ponieważ poszedł do nieba. To zaczynało być już trochę irytujące i krawiec chciał dowiedzieć się, dokąd ten rabin chodzi i co tu jest grane.

W tygodniu krawiec przypadkiem spotkał rabina na ulicy. Wyglądał na żywego i całkiem zdrowego. Z ciekawości nawet poszedł za nim, aby zobaczyć, gdzie mieszka, ponieważ postanowił sobie, że musi rozwikłać tę zagadkę.

Kiedy więc nadszedł kolejny szabat, krawiec zamiast do synagogi poszedł pod dom rabina i zaczaił się nieopodal. Nie musiał długo czekać. Rabin pojawił się w drzwiach, na plecach miał wielki worek i ruszył przed siebie. Wyszedł za miasto i dotarł na skraj lasu. A potem szedł przez las wąską ścieżką, aż dotarł do małej polany. Na tej polanie był pień drzewa, w który wbita była siekiera, a dokoła leżały konary zwalonego drzewa.

Rabin zakasał rękawy i zaczął rąbać, aż narąbał tyle kawałków drewna, ile mógł unieść. Potem dalej ruszył ścieżką w głąb lasu, aż dodarł do większej polany, na której stała stara, rozwalająca się chata. Z tej chaty wybiegła na jego powitanie gromadka sierot, którymi opiekowała się uboga wdowa. Dzieci obskoczyły go ze wszystkich stron. Zaczęły się do niego przytulać, a on głaskał je po główkach. Sięgnął do swojego worka i rozdawał im słodycze.

W końcu wszedł do domu, przywitał się z wdową i napalił w piecu. Rozpakował jedzenie, które przyniósł w worku. A potem siedzieli i rozmawiali, aż do wieczora. Wieczorem rabin pożegnał się z wdową oraz dziećmi i wrócił do domu.

Tydzień później krawiec znowu poszedł do synagogi na nabożeństwo. Prowadzący znowu wstał i przywitał wszystkich, a potem, tak jak zwykle, powiedział:

– Dziś rabina nie będzie z nami, ponieważ poszedł do nieba.

Słysząc te słowa, krawiec nie wytrzymał, zerwał się na równe nogi i zawołał:

– To nieprawda! Rabin nie poszedł do nieba. Ja wiem, dokąd on poszedł.

W synagodze zapadła niezręczna cisza. Wszystkie głowy odwróciły się w stronę krawca i wszystkie oczy były w niego wpatrzone, bo wszyscy chcieli wiedzieć, dokąd poszedł ich rabin. A krawiec zastanowił się przez chwilę nad tym, co właśnie zamierza im powiedzieć, i w końcu wydusił:

– Rabin nie poszedł do nieba… ale on – dukał krawiec – …on poszedł… wyżej.

--------

I to już koniec? Owszem! Przypowieści często nie mówią rzeczy wprost, a kiedy już mówią, to znaczą więcej, niż mówią. No i co teraz? Teraz słuchacz musi połączyć kropki i zrozumieć, jaki jest związek pomiędzy chodzeniem do nieba a chodzeniem do biednej wdowy i sierot oraz co to znaczy, że rabin poszedł nawet wyżej niż niebo. Przypowieść znaczy więcej, niż mówi, a żeby ją zrozumieć, trzeba umieć łączyć kropki.

Historii o żydowskim krawcu na próżno by szukać w Biblii. Wiele lat temu opowiedział ją na zajęciach profesor Mark Scott17. A zrobił to, aby pokazać, że przypowieści wykorzystują różne sposoby, aby wprawić nas w zdumienie i skłonić do refleksji. Choć często tego nie zauważamy, ponieważ je dobrze znamy i już nas tak bardzo nie dziwią. Jednak w przypowieściach Jezusa, podobnie jak w historii o żydowskim krawcu, czasem pojawiają się otwarte zakończenia. Kiedy więc dobrniemy do końca w poszukiwaniu rozwiązania, to zamiast rozwiązania pojawiają się pytania: To już koniec? To wszystko? No i co z tego wynika? Wtedy odkrywamy, że przypowieści faktycznie więcej znaczą, niż mówią. One niekoniecznie muszą mieć na końcu puentę, bo sama historia często jest puentą.

Jedną z najbardziej znanych przypowieści o otwartym zakończeniu jest przypowieść o synu marnotrawnym. W tej historii zbuntowany syn prosi ojca, aby dał mu jego część spadku. Robi to, jeszcze zanim jego ojciec umarł, co było skandalicznie obraźliwym zachowaniem. Potem wyrusza w świat i trwoni wszystkie pieniądze. Kiedy nie ma już nic i cierpi głód, postanawia wrócić do ojca i prosić go, aby przyjął go jako sługę, tak aby mógł zapracować na swoje utrzymanie. Ojciec jednak wybiega mu na spotkanie, wybacza mu, przyjmuje go jako syna i wydaje dla niego przyjęcie.

Starszy brat, który przez te wszystkie lata wiernie pomagał ojcu, właśnie wraca z pola i słyszy muzykę. Kiedy dowiaduje się, że to przyjęcie na cześć młodszego brata, wpada we wściekłość. Przecież to nie jest sprawiedliwe. Ojciec wychodzi do niego i osobiście zaprasza na ucztę, przekonując, że powrót jego brata jest powodem do radości – i w tym miejscu historia się kończy. Czy starszy brat wejdzie na przyjęcie? Czy tak się obrazi, że sam wyruszy w świat? A może będzie się dąsał na ojca przez następne tygodnie? Nie znamy odpowiedzi na żadne z tych pytań, bo ta przypowieść ma otwarte zakończenie. Co więcej, nie znamy odpowiedzi na najważniejsze pytanie tej przypowieści, czyli nie wiemy, jak zachowali się słuchacze Jezusa po jej wysłuchaniu.

A Jezus opowiedział tę historię ludziom religijnym, którzy dumni ze swojej pobożności oburzali się tym, że On zasiadał z grzesznikami i wyrzutkami przy jednym stole. Czy oni po wysłuchaniu tej przypowieści dosiądą się do tego stołu wraz z Jezusem i wszystkimi innymi, czy pójdą swoją drogą? Czy uda im się połączyć kropki, czy nic nie zrozumieją i wylądują w rowie? Prawdę mówiąc, nie tylko im to grozi.

--------

Jeśli jednak prawdą jest, że przypowieści są wywrotowymi historiami, to jak je czytać, żeby nie utknąć gdzieś po drodze, nie stracić równowagi na dobre i nie wylądować w krzakach? Innymi słowami – jak łączyć kropki? Augustyn na przykład miał swój sposób łączenia kropek i interpretował je alegorycznie, czyli każdemu elementowi historii nadawał jakieś symboliczne znaczenie. A robił to w bardzo zaskakujący sposób.

Któregoś razu Jezus opowiedział historię, którą znamy jako przypowieść o miłosiernym Samarytaninie. Pewien człowiek podróżował z Jerozolimy do Jerycha i wpadł w ręce zbójców, którzy go poturbowali i półżywego zostawili na drodze. Tamtą drogą przechodzili kapłan, a potem Lewita, ale żaden z nich mu nie pomógł. Szedł też tamtędy Samarytanin, który zlitował się nad wędrowcem, opatrzył mu rany oliwą i winem, włożył go na swoje bydlę, zawiózł do gospody i jeszcze zapłacił za opiekę nad nim.

Augustyn wyjaśnia tę przypowieść w następujący sposób. Człowiek, na którego napadli zbójcy, to Adam. Jerozolima to niebiańskie miasto pokoju. Jerycho to nowe przeznaczenie Adama, czyli jego śmiertelność. Zbójcy to diabeł i jego demony. Obrabowali go, czyli pozbawili nieśmiertelności. Zostawili na wpół żywego, to znaczy, że choć fizycznie żył, był duchowo martwy. Kapłan i Lewita to porządek Starego Testamentu, który nie może nikomu pomóc. Samarytanin to Jezus Chrystus. Oliwa to pocieszenie i dobra nadzieja. Wino to zachęta do działania. Bydlę to ciało Chrystusa, na którym poniósł nasze grzechy. Gospoda to Kościół. Dwa denary to obietnica obecnego i przyszłego życia. Gospodarz to Paweł Apostoł18. Mamy tu więc człowieka, który został napadnięty przez diabła, ale uratował go Jezus i zabrał do Kościoła, gdzie przywitał go apostoł Paweł. Nieźle, co? Jak on na to wszystko wpadł?

Augustyn wykazał się wprost niezwykłą kreatywnością i zrobił z tej przypowieści bardzo piękną historię o upadku człowieka oraz zbawieniu. Problem w tym, że to nie jest ta sama historia, którą opowiedział Jezus. Jego była o czymś zupełnie innym, a jeśli chcesz się dowiedzieć o czym, to musisz czytać dalej – dużo dalej.

Niestety, niektórzy idą w ślady Augustyna, puszczają wodze fantazji i na siłę próbują nadać jakieś symboliczne znaczenie każdemu elementowi czytanych przypowieści. Wyjaśniają więc, czym jest oliwa, której nie miały głupie panny, albo daleki kraj, do którego udał się syn marnotrawny, świnie, które pasł, albo płaszcz, który dał mu ojciec. Niebezpieczeństwo takiego podejścia polega na tym, że zamiast odkrywać znaczenie przypowieści, nadajemy im takie znaczenie, jak nam się podoba.

Dlatego znowu wracamy do pytania, jak łączyć kropki, aby połączyć te właściwe, i jak czytać wywrotowe historie, aby nie wylądować w rowie. Chcąc uniknąć tych wszystkich niepotrzebnych nieprzyjemności, warto poznać kilka praktycznych rad, jak czytać i rozumieć przypowieści Jezusa.

Pokora

Któregoś razu zupełnie niespodziewanie wpadłem w Zakościelu na mojego kolegę Ethana z czasów studiów na Uniwersytecie w Lincoln. Chcąc nadrobić dwadzieścia lat zaległości w rozmowie, postanowiliśmy zjeść razem obiad. Siedzieliśmy i wspominaliśmy naszych profesorów, a zwłaszcza jednego, Roberta Lowery’ego. Nagle Ethan popatrzył na mnie i wyrecytował:

– Najważniejszą zasadą interpretacji Biblii jest… – i tu zawiesił głos.

– Pokora – odpowiedziałem, bo to była najważniejsza lekcja, jaką doktor Lowery na różne sposoby wbijał do naszych głów. A teraz brzmiało to jak sekretne hasło absolwentów Uniwersytetu w Lincoln. Choć Robert Lowery jest już w wieczności, a my słuchaliśmy jego wykładów dwadzieścia lat temu, to niektóre rzeczy zostały z nami na zawsze. Tak jak to, że czytając Biblię, musimy wykazać się pokorą, ponieważ jest to Słowo samego Boga, a nasze próby jego wyjaśnienia, choć staranne i rzetelne, zawsze będą niedoskonałe. Przypowieści Jezusa to wywrotowe historie i największe umysły zmagały się z tym, jak je rozumieć, dlatego my, też świadomi własnych ograniczeń, musimy pamiętać, że nikt z nas nie jest ostatnią instancją ani decydującym głosem w tej dyskusji. Zasada pokory jest tu więc niezbędna.

Kontekst

Zaraz po zasadzie pokory doktor Lowery ciągle powtarzał nam inną zasadę, która jest równie niezbędna do poprawnego rozumienia Pisma Świętego, a mianowicie zasadę kontekstu. Irytuje nas, kiedy ktoś wyrywa nasze słowa z kontekstu albo opacznie je rozumie, bo wiemy, że kontekst wszystko zmienia. Mogę powiedzieć: „Marcin jest rzeźnikiem” –i to zdanie będzie miało zupełnie inne znaczenie w zależności od sytuacji. „Marcin jest rzeźnikiem i już dziesięć lat pracuje w rzeźni” – ma zupełnie inne znaczenie niż stwierdzenie: „Marcin jest rzeźnikiem, ponieważ tak nudzi na wykładach, że potrafi zarżnąć nawet najciekawszy temat, a przy okazji swoich słuchaczy” albo „Marcin jest rzeźnikiem, bo egzamin u niego to prawdziwa rzeźnia i mało kto go zalicza”. Proste zdanie: „Kasia to wiedźma” – może być metaforą i oznaczać, że jest wredna, albo być dosłownym opisem jej zajęcia, ponieważ faktycznie zajmuje się czarami. Kontekst wszystko zmienia.

Podobnie rzecz ma się z przypowieściami. Nie wystarczy jedynie przeczytać historię, aby ją zrozumieć. Tak naprawdę czytanie samej historii jest najlepszą receptą na to, żeby jej nie zrozumieć. Dlatego zawsze trzeba zwracać uwagę na to, w jaki sposób autor, często na początku lub na końcu przypowieści, ją wyjaśnia i jaki podaje powód, dla którego została opowiedziana. Ponadto warto przeczytać to, co znajduje się przed przypowieścią i po niej, a przy okazji zastanowić się, dlaczego autor Ewangelii umieścił właśnie tę przypowieść w tym konkretnym miejscu.

--------

Weźmy na przykład przypowieść o pasterzu, który zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i idzie szukać tej jednej zgubionej19. Przypowieść ta została zapisana zarówno przez Mateusza, jak i Łukasza. Jednak Mateusz w swojej Ewangelii umieścił ją w kontekście relacji we wspólnocie i dyskusji o ludziach, którzy swoim postępowaniem doprowadzają do upadku innych – tych najsłabszych, najmniejszych, najbardziej bezbronnych20. Niestety tak się zdarza, że któryś z tych najsłabszych ulega złym wpływom i gubi się tak jak owca, która odłączyła się od stada. Wtedy Bóg, jak dobry pasterz, idzie i szuka zguby, ponieważ: „nie jest wolą waszego Ojca w niebie, aby zginął jeden z tych małych”21. Ta przypowieść mówi więc o tych słabych i małych, którzy mieli relację z Bogiem, byli częścią wspólnoty, ale się pogubili, bo ktoś sprowadził ich na manowce. Ktoś zburzył ich wiarę i ich skrzywdził.

W Ewangelii Łukasza ta sama przypowieść znajduje się natomiast w zupełnie innym kontekście, a przez to ma też inne znaczenie22. Łukasz opowiada o tym, jak faryzeusze oburzali się na Jezusa, że spędza czas z grzesznikami i wyrzutkami, a nawet z nimi ucztuje. Wówczas Jezus opowiedział im przypowieść o zgubionej owcy, którą podsumował słowami: „Podobnie w niebie większa będzie radość z jednego skruszonego grzesznika niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują opamiętania”23. W tym kontekście i z takim podsumowaniem odkrywamy, że ta przypowieść nie dotyczy słabych i bezradnych, którzy pogubili się gdzieś w swojej relacji z Bogiem, bo ktoś ich skrzywdził. Ta historia mówi o tych, którzy sami wybrali życie bez Boga, świadomie się od Niego odwrócili albo po prostu nigdy w Niego nie uwierzyli. Takich właśnie Bóg szuka i cieszy się, kiedy się znajdują.

--------

Jednak kiedy jeszcze uważniej przyglądamy się kontekstowi tej przypowieści w Ewangelii Łukasza, odkrywamy, że jest to pierwsza z serii trzech podobnych historii o tym, co zgubione i znalezione: o zgubionej owcy, o zgubionej monecie i o zgubionym synu, zwana też przypowieścią o synu marnotrawnym. W takim przypadku, kiedy mamy serię trzech przypowieści, przesłanie wszystkich trzech najczęściej znajduje się w ostatniej. A te konkretne przypowieści są bardzo podobne , gdyż we wszystkich jest jakaś zguba. W pierwszej gubi się owca – jedna ze stu. W drugiej moneta – jedna z dziesięciu. W trzeciej syn – jeden z dwóch. Za każdym razem stawka więc rośnie.

W tych historiach jednak nie tylko coś albo ktoś się gubi, ale też się znajduje. Potem jest impreza, a na końcu wszyscy się cieszą. Tylko czy wszyscy? Otóż nie wszyscy. Jak już wcześniej zauważyliśmy, w ostatniej przypowieści pojawia się starszy brat, który nigdy nie opuścił domu ojca i zawsze ciężko pracował. On wcale się nie cieszy. Nie cieszy się tak bardzo, że nawet nie chce wziąć udziału w przyjęciu wydanym z okazji powrotu młodszego brata. A to dlatego, że jak już sobie powiedzieliśmy wcześniej, ta przypowieść została opowiedziana dla faryzeuszy, którzy jak starszy brat nie cieszyli się, że ci pogubieni wracają do domu. Oni z takimi ludźmi się nie zadawali, a Jezus do takich przyszedł.

Mamy więc dwie bardzo podobne historie o zgubionej owcy. Ta z Ewangelii Mateusza mówi o małych i słabych w wierze, którzy byli częścią wspólnoty, ale się pogubili, ponieważ ktoś ich skrzywdził i sprowadził na manowce. Zaś ta z Ewangelii Łukasza mówi o grzesznikach i celnikach, którzy z własnego wyboru wpakowali się w tarapaty i wybrali życie, które Bogu się nie podoba. Ta sama historia ma inne znaczenie w różnych kontekstach i ma inny cel. Dlatego tak ważne jest zwracanie uwagi na kontekst, czyli na to, co wcześniej, i na to, co potem.

Zdziwienie

Przypowieści to wywrotowe historie, które wywołują zdziwienie – trochę tak ja ta zasłyszana niegdyś opowieść, w której żona przychodzi rano do męża i mówi:

– Kochanie! Miałam sen i śniło mi się, że mężczyzna, który mnie bardzo kocha, podarował mi bardzo drogi naszyjnik. I to zupełnie bez okazji. Wyobrażasz to sobie?

Mąż, zaskoczony i nieco zmieszany tą wiadomością, podrapał się po głowie, ale nie odezwał się ani słowem, tylko poszedł do pracy. Następnego dnia rano, kiedy żona weszła do kuchni, zobaczyła pięknie zapakowane pudełko z dołączonym liścikiem: „Od mężczyzny, który Cię kocha”. Szybko rozwiązała wstążki, zerwała papier, a kiedy otworzyła pudełko, znalazła w nim… książkę do interpretacji snów.

Tego się nie spodziewaliśmy. Jednak tak właśnie działają przypowieści. Zaskakują i wywołują zdziwienie. Wcześniej wspominaliśmy o tym, że w przypowieściach czasem występuje jakiś element zaskoczenia typu odwrócenie ról albo niespodziewane, otwarte zakończenie. Jednak oprócz tego trzeba zauważyć, że przypowieści są dziwnymi historiami i jeśli chce się je zrozumieć, nie można przegapić ich dziwności i potrzeba umiejętności zdziwienia.

Pasterz odkrywa, że brakuje mu jednej owcy, więc zostawia dziewięćdziesiąt dziewięć na pustkowiu i idzie szukać jednej. Zostawia owce na pustkowiu? Jaki pasterz tak robi? Co, jeśli one mu się rozbiegną i pogubią? Kupiec znalazł cenną perłę i tak bardzo chciał ją mieć, że sprzedał wszystko, co ma. Świetnie, tylko z czego on teraz będzie żył? Ma perłę, ale stracił majątek.

Historia o dwóch dłużnikach mówi o tym, że jeden z nich był dłużny królowi dziesięć tysięcy talentów, czyli sześćdziesiąt milionów denarów, to jest sześćdziesiąt milionów dniówek. Kto pożycza takie pieniądze? Przecież wiadomo, że takiego długu nie można spłacić. W przypowieści o robotnikach w winnicy ci, którzy pracowali cały dzień, czyli dwanaście godzin, dostali takie samo wynagrodzenie jak ci, którzy pracowali przez jedną godzinę wieczorem. Przecież to niesprawiedliwe. No właśnie.

Przypowieści to historie na opak i one mają za zadanie wywoływać w nas zdziwienie. Dlatego najczęściej to, co jest najdziwniejsze w przypowieści, to właśnie to, co najmocniej wiąże się z jej przesłaniem. To jest ten wywrotowy element, który przewraca nasze myślenie do góry nogami i wołamy: Jakie to dziwne! To niesprawiedliwe! W życiu to tak nie działa! Ale dlaczego tak? I właśnie ta dziwność sprawia, że zaczynamy inaczej patrzeć na życie i uczymy się, jak funkcjonuje Boże Królestwo. Często poprzez te najdziwniejsze elementy w historii odkrywamy, na czym polega łaska, czyli ta niezasłużona przychylność Boga, którą On niejednokrotnie okazuje w sposób najmniej oczekiwany tym ludziom, po których najmniej byśmy się tego spodziewali.

W przypowieści o synu marnotrawnym młody człowiek, po tym, jak roztrwonił swoją część spadku, w końcu postanowił wrócić do domu. W drodze obmyślał, jak przekonać ojca, aby go przyjął, i zdecydował, że mu powie: „Nie jestem godny być twoim synem. Zatrudnij mnie jako swojego sługę”. Ojciec widzi go z daleka, biegnie do niego i obejmuje go. A potem nie pozwala mu nic powiedzieć, każe przynieść dla niego płaszcz, sandały i pierścień, a więc tym samym przyjmuje go jako syna i nazywa go swoim synem. Co to jednak znaczy w praktyce? Z czego będzie żył jego syn? Swoje pieniądze już roztrwonił, a to, co zostało, należy przecież do jego brata. Czy ojciec zabierze więc starszemu bratu, aby dać młodszemu, czy faktycznie zatrudni go jako pracownika?24

A może wcale nie o to tutaj chodzi, ponieważ ta historia to OBRAZ miłości ojca do syna, Boga do człowieka. Dalej ten OBRAZ staje się LUSTREM, w którym widzimy samych siebie. A to LUSTRO staje się OKNEM, przez które inaczej patrzymy na Boga, na samych siebie i innych pogubionych.

--------

Jeśli więc przypowieści są trochę jak dowcip, to żeby je zrozumieć, trzeba umieć się dziwić i zadawać właściwe pytania. Jeśli nie umiemy się dziwić i zadajemy niewłaściwe pytania, to możemy przegapić nie tylko sens przypowieści, ale sens wszystkich innych gatunków literackich, włączając w to dowcipy.

Któregoś razu spotykasz znajomego i opowiadasz mu dowcip:

– Przychodzi baba do lekarza…

A on nagle ci przerywa i zadaje całą serię pytań:

– To był specjalista czy lekarz rodzinny? A ona miała ubezpieczenie czy poszła prywatnie? W jakim wieku była ta baba? Długo czekała w kolejce?

Ty patrzysz zdziwiony i myślisz sobie: „Ale te pytania nie mają sensu. Tutaj nie o to chodzi. To jest dowcip, a nie sprawozdanie z wizyty u lekarza. Musisz się wsłuchać, dać się zaskoczyć, a potem najlepiej się roześmiać”.

Dlatego nie dadzą się zaskoczyć przypowieściom ci, którzy uważają, że one faktycznie musiały się wydarzyć, i tak jak w opowieści o dowcipie zadają pytania:

– A to prywatna wizyta czy na NFZ?

– No i z czego teraz będzie żył ten syn marnotrawny?

Oczywiście wielu mówców wykaże się kreatywnością i wyjaśni, co pasterz zrobił z tymi dziewięćdziesięcioma dziewięcioma owcami, które zostały na pustkowiu, z czego żyli kupiec, który kupił perłę, i ten syn, który wrócił do domu. Jeśli bowiem zakładamy, że to są historie, które musiały się wydarzyć, to całą ich dziwność trzeba jakoś wygładzić i wyjaśnić, żeby brzmiały sensownie i prawdopodobnie dla współczesnych, sceptycznych słuchaczy. Tylko że wyjaśniając je w ten sposób, gubi się sedno tych historii, bo to nie są kronikarskie sprawozdania o realiach pasterstwa, decyzjach biznesowych kupców czy rodzinnych perypetiach rolników. To są wywrotowe historie o Bogu, Jego Królestwie i życiu według zasad tego Królestwa. Jezus opowiadał przypowieści po to, aby uczyć, i one celowo miały być dziwne, żeby nie dawać nam spokoju i wybijać nas z równowagi. A my mamy się tak zdziwić, żeby zacząć myśleć i zrobić krok do przodu.

Gdzie te kropki?

Któregoś razu ktoś rzucił wyzwanie Ernestowi Hemingway’owi, aby w sześciu słowach opowiedział historię. A on to zrobił tak: „Na sprzedaż: buciki dziecięce, nigdy nienoszone”. Tylko sześć słów, a za nimi kryje się historia opowiadająca o czyimś doświadczeniu. Choć nikt tej historii nam nie opowiedział w całości, to my sami łączymy kropki pomiędzy słowami a życiem i tę historię tworzymy w swoich umysłach, wypełniając luki. Zastanawiamy się, dlaczego ktoś miałby sprzedawać nienoszone buciki dziecięce.

Sztuka łączenia kropek jest też niezbędna do zrozumienia przypowieści. Skoro „Bóg jest jak poeta, który przemawia do świata poprzez metafory, symbole i przypowieści”, to potrzeba wyobraźni, żeby ten niezwykły język Boga zrozumieć i docenić25. Wyobraźnia to właśnie umiejętność łączenia kropek i dostrzegania połączeń pomiędzy ideami, obrazami czy doświadczeniami, które wcześniej wydawały się ze sobą niepowiązane.

W życiu nieustannie posługujemy się wyobraźnią. Kiedy próbujesz wytłumaczyć dziecku, jakie są konsekwencje nieodrabiania lekcji, to odwołujesz się do jego wyobraźni: „Jeśli nie będziesz odrabiać lekcji, to nauczycielka będzie się gniewać i wstawi ci jedynkę. A jak będziesz mieć dużo jedynek, to nie zdasz do następnej klasy, będziesz powtarzać rok i nie będziesz się uczyć ze swoimi kolegami”. Choć jeszcze nigdy nie dostał jedynki, odwołujesz się do wyobraźni, mówiąc o tym, co może się wydarzyć, bo chcesz, aby zobaczył możliwe konsekwencje. Chcesz, aby połączył kropki i dostrzegł związek między swoim obecnym zachowaniem a tym, co go czeka.

Podobnie rzecz ma się z metaforami. Chcąc je zrozumieć, też trzeba posługiwać się wyobraźnią i umieć łączyć kropki. Kiedy więc czytam, że Jezus jest Królem, to muszę dostrzec powiązania pomiędzy osobą Jezusa a pojęciem króla. Jezus jest Królem, ponieważ panuje nad całym stworzeniem, ustanawia doskonałe Prawo, karze tych, którzy to Prawo łamią, ale też troszczy się o swoich poddanych i ich broni. Tak więc istnieje wiele podobieństw pomiędzy Jezusem a ideą króla.

Jednak choć Jezus jest podobny do królów, jakich znamy, to też się od nich znacząco różni. Królowie rządzą, a potem umierają i ich władza się kończy. Czasem swoje panowanie zdobywają podstępem lub przemocą. Żyją na koszt swoich poddanych i zdarza się, że ich wykorzystują. Bywa, że są okrutnymi tyranami, którzy zamiast chronić poddanych, krzywdzą, zamiast pilnować przestrzegania prawa, sami je łamią. Dlatego chcąc zrozumieć, co znaczy, że Jezus jest Królem, potrzebujemy wyobraźni, aby dostrzec, w czym jest On podobny, a w czym niepodobny do królów, jakich znamy ze swojego doświadczenia.

--------

Przypowieści też wymagają od nas wyobraźni. Choć z przypowieściami jest jak z pacjentami u lekarza, każdy przypadek jest inny i należy traktować go indywidualnie. Dlatego z tym dostrzeganiem powiązań jest tak, że w niektórych dzieje się to zupełnie naturalnie, a w przypadku innych musimy trochę pomyśleć. W jednych tych powiązań jest mniej, a w innych – całkiem sporo.

Jezus porównał kiedyś Królestwo Niebios do skarbu, który człowiek znalazł na roli26. Ukrył go dobrze. Sprzedał wszystko, co miał, i kupił tę rolę, a wraz z nią skarb. Królestwo Niebios jest więc tak cenne jak skarb, za który trzeba oddać wszystko, co mamy.

Człowiek znajduje skarb → Ktoś znajduje Królestwo Niebios

Skarb jest wart wszystkiego → Królestwo Niebios jest warte wszystkiego

Człowiek sprzedaje wszystko → Ktoś oddaje wszystko, co ma, za Królestwo

Oczywiście porównanie Bożego Królestwa do skarbu ma swoje granice i kiedy łączymy kropki, to musimy zwrócić uwagę zarówno na to, jak Królestwo jest podobne do skarbu, jak i na to, jak jest od niego różne. Przecież życia wiecznego nie można kupić, tak jak bohater przypowieści kupił skarb razem z kawałkiem ziemi. Skarb można też zgubić, ukraść, można go komuś podarować, ale żadnej z tych rzeczy nie można zrobić z Bożym Królestwem. Łącząc kropki, zwracamy więc uwagę na to, co podobne i niepodobne.

W innych przypowieściach, tak jak w przypowieści o czterech rodzajach gleby, tych powiązań jest dużo więcej. Wyszedł siewca, aby siać, a jego ziarna spadały na różne grunty i nie przyniosły żadnego plonu. Tylko jeden grunt okazał się żyzną glebą, która przyniosła plon. Jezus sam wyjaśnia tę przypowieść, pokazując powiązania i łącząc za nas kropki27. Jezus mówi, że ziarno to Słowo, a różnymi rodzajami gleby są różne rodzaje słuchaczy, którzy na swój sposób reagują na słyszane Słowo. Jedni są zatwardziali jak ubita droga, inni – płytcy jak skalisty grunt, jeszcze inni nawet przyjmują Słowo, ale zagłusza je zachwaszczone i cierniste życie. W końcu są też tacy, którzy je przyjmują i wydają plon.

Ziarno → Słowo

Gleba → Słuchacze

Ubita droga, ptaki → Słuchają Słowa, ale przychodzi zły i je zabiera

Grunt skalisty → Przyjmują Słowo, ale brakuje korzenia i Słowo usycha

Ciernie → Przyjmują Słowo, ale troski je zaduszają

Dobra gleba → Przyjmują Słowo i wydają obfity plon

Wcześniej, odwołując się do przykładu Augustyna i jego twórczej interpretacji przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, mówiliśmy o tym, żeby nie szukać w przypowieściach powiązań, których tam nie ma. Zazwyczaj nie ma też konieczności wyjaśniania każdego elementu przypowieści, ponieważ są one tylko częścią historii, która w całości przekazuje konkretne przesłanie. Jednak są też takie przypowieści, gdzie sam Jezus albo autor Ewangelii wyjaśniają poszczególne elementy, i wtedy musimy wziąć to pod uwagę. W niektórych skupiamy się więc tylko na głównym przesłaniu, a inne, takie jak przypowieść o siewcy, wymagają też przyjrzenia się szczegółom. Zawsze to sam tekst dyktuje, co zrobić. Chcąc jednak wiedzieć, które kropki łączyć, a których nie, musimy zrobić kolejny krok i dowiedzieć się, jak odkryć cel przypowieści.

Cel

Czasem z tymi kropkami to nie jest tak oczywista sprawa. Nawet w przytaczanej wcześniej przypowieści, którą prorok Natan opowiedział Dawidowi, nie wszystkie kropki zdają się pasować. W jego historii bogaty człowiek zabrał biedakowi jego jedyną owieczkę i kazał ją zabić. A przecież w rzeczywistości to Uriasz zginął, a nie jego żona Batszeba, którą Dawid mu zabrał. Jednak mimo to Dawid doskonale zrozumiał tę historię, ponieważ zrozumiał jej cel i przesłanie. Tu nie chodziło o szczegóły, kto kogo zabił, to była historia o tym, że ktoś bezprawnie zabrał coś, co do niego nie należało. Ta historia mówiła o niesprawiedliwości, która domagała się kary. Przy okazji odkrywamy, że takie właśnie są przypowieści. To wywrotowe historie i kiedy myślimy, że już je rozgryźliśmy, i wiemy, jak je wyjaśniać, odkrywamy, że w przypowieści jest coś nie tak i te kropki nie do końca pasują, co prowokuje do dalszego myślenia. Dlatego próbując te kropki łączyć, nie możemy tego robić mechanicznie, musimy wsłuchać się w historię jako całość, aby zrozumieć jej cel i zamiar autora.

Dlatego czytając przypowieści, zawsze warto zadać sobie pytanie, jaki jest cel tej historii i po co została opowiedziana. Czy Jezus opowiada tę historię, bo próbuje nas nauczyć czegoś o pasterstwie, rolnictwie czy budownictwie, a może czegoś zupełnie innego? Jaka ponadczasowa prawda kryje się w tej przypowieści i jakie jest jej główne przesłanie?28

--------

Skoro przypowieści to wywrotowe historie, to w tym rozdziale mogliśmy dowiedzieć się o tym, jak dać się im wywrócić, ale przy okazji nie wpaść do rowu albo w krzaki. Innymi słowami mówiąc, uczyliśmy się, jak i które kropki łączyć, aby odkryć cel i przesłanie przypowieści. Jeśli przebrnąłeś przez te rozważania, to moje gratulacje, ponieważ od tego momentu będzie tylko przyjemniej, bo zamiast mówić o przypowieściach, zaczniemy się im przysłuchiwać. Opowiadać je będą dwie zacne postacie o barwnych życiorysach: celnik Mateusz i doktor Łukasz. Jeśli więc przypowieści to wywrotowe historie, przed nami czas na wywrotkę z celnikiem Mateuszem.