Wyzwolenie Pomorza Zachodniego w roku 1945 - Kazimierz Golczewski - ebook

Wyzwolenie Pomorza Zachodniego w roku 1945 ebook

Kazimierz Golczewski

0,0

Opis

Tę książkę możesz wypożyczyć z naszej biblioteki partnerskiej!

Książka dostępna w katalogu bibliotecznym na zasadach dozwolonego użytku bibliotecznego. Tylko dla zweryfikowanych posiadaczy kart bibliotecznych

Książka dostępna w zasobach:

Biblioteka Publiczna w Mirosławcu

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi
Windows
10
Windows
Phone

Liczba stron: 340

Odsłuch ebooka (TTS) dostepny w abonamencie „ebooki+audiobooki bez limitu” w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
Oceny
0,0
0
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




 

KAZIMIERZ GOLCZEWIKI

 

WYZWOLENIE POMORZA ZACHODNIEGO  W ROKU 1945

 

WYDAWNICTWO POZNAŃSKIE 1971

 

Obwolutę i okładkęprojektowałMARIAN ROMAŁA

ROZDZIAŁ I

Od Wisły do Odry

W połowie 1944 roku nie było już mowy o Blitzkriegu. Po klęsce stalingradzkiej ofensywne działania armii niemieckich na wschodzie skończyły się, a w komunikatach Oberkommando der Wehrmacht (OKW) pojawiły się takie sformułowania, jak: „planowo opuszczone”, „skrócenie linii obrony”, „punkty oporu”, „twierdze” i inne, wszystkie związane z działaniami defensywnymi. W połowie 1944 roku na froncie wschodnim wojska radzieckie i polskie stały wzdłuż długiej linii frontu, biegnącej od Zatoki Ryskiej przez linię Niemna — Narwi — Wisły — Wisłoki aż po Karpaty i dalej na południe. Na Narwi i Wiśle uchwycono ważne punkty strategiczne, przyczółki: różański, serocki, magnuszewski, puławski i sandomierski. Znaczenie ich polegało na tym, że wymierzone były na berliński kierunek natarcia. One to właśnie zaważyły na przyszłych losach jednej z byłych wschodnich prowincji III Rzeszy, Pomorza, o którego wyzwoleniu będzie w naszym szkicu mowa. W tym czasie, na jesieni 1944 roku, wojska radzieckie podchodziły pod stolicę Węgier — Budapeszt, a wojska 3 Frontu Ukraińskiego wyzwoliły 20 października stolicę Jugosławii — Belgrad.

Nad Wisłą i Narwią walczyły jednostki 1 i 2 Frontu Białoruskiego. Do pierwszego z nich należała 1 Armia Wojska Polskiego. Wojsko było zmęczone i poważnie przerzedzone długotrwałymi walkami. Miało za sobą kilka operacji strategicznych przeprowadzonych w czerwcu i lipcu 1944 roku, a mianowicie operację białoruską i Iwowsko-sandomierską, a potem ciężkie walki od lipca do października, w czasie dalszego wyzwalania obszarów Polski i walk nad Wisłą i Narwią. Wszystko wskazywało na to, że dywizjom trzeba dać odpoczynek, uzupełnić straty, przegrupować siły, podciągnąć tyły i zgromadzić zapasy niezbędne do przełamania ustabilizowanego na razie frontu oraz przygotować nowy wielki skok na zachód.

W danej chwili wojska 1 i 2 Frontu Białoruskiego nie miały przewagi sił, koniecznej do wykonania następnego natarcia. Był więc czas na zaczerpnięcie oddechu. W nocy z 4 na 5 listopada 1944 roku naczelny dowódca Armii Radzieckiej wydał dyrektywę, nakazującą 3 i 2 Frontowi Białoruskiemu przejście do obrony, a po upływie paru dni podobną dyrektywę otrzymały wojska prawego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego1. Określenie „przejście do obrony”oznaczało między innymi uzupełnianie braków w ludziach i materiałach. Odbywało się to w bardzo trudnych warunkach. Wojska radzieckie działały w dużej odległości od baz zaopatrzenia. Z tyłu za frontem leżały obszary spustoszone przez hitlerowców w akcji zwanej „martwą albo spaloną ziemią”. Linie kolejowe były zniszczone, a na dodatek trzeba je było przebudowywać na szerokość torów używanych w Związku Radzieckim. Drogi samochodowe na wschód od Wisły nie były w najlepszym stanie, a jesienne błota i zima jeszcze bardziej je zniszczyły. Mimo to w ciągu listopada i grudnia 1944 roku transport samochodowy jednostek 1 Frontu Białoruskiego przewiózł 923 300 ton ładunku i 100 290 ludzi. Na linię tego Frontu przybyło 1259 pociągów (ponad 68 460 wagonów) z materiałem i sprzętem wojskowym2. Na przyczółkach należało zgromadzić większość sił i środków, głównie amunicji i materiałów pędnych, bez których niemożliwe było powodzenie przyszłego natarcia.

Na przyczółku pod Magnuszewem do końca pierwszej dekady stycznia zgromadzono 2 479 800 pocisków i min, czyli 2132 wagony amunicji, a na przyczółku pod Puławami 1 311 900 pocisków i min, czyli 1157 wagonów. Remontowano też własnymi siłami sprzęt samochodowy; 1 Front Białoruski przeprowadził na miejscu remont 22 000 samochodów i 6 500 silników. Aby cały ten transport mógł się poruszać, oddziały drogowe wyremontowały i obsługiwały 1900 km dróg przyfrontowych3.

Liczby te obrazują ogrom potrzeb i wysiłku, potrzebnego do przygotowania ofensywy, na którą czekały obie strony. Nie ulegało już bowiem żadnej wątpliwości, że z linii frontu wschodniego wyjdzie uderzenie decydujące o losach drugiej wojny światowej. Powstało jedynie pytanie, kiedy to nastąpi? Żołnierze wprawdzie odpoczywali, ale bezczynność stawała się denerwująca. W sprawozdaniu zarządu polityczno-wychowawczego 1 armii Wojska Polskiego, omawiającego nastroje i stan bojowy jednostek 2 dywizji piechoty, czytamy charakterystyczne zdanie:

Zarówno korpus oficerski, jak i żołnierze mimo zmęczenia wykazują ducha bojowego i chęć bezpośredniego zetknięcia się z wrogiem [...] Żołnierz przyzwyczaił się do obrony, ale niemniej bezczynność denerwuje go, żołnierz chce iść naprzód...4

Sytuację na froncie radziecko-niemieckim na początku 1945 roku hitlerowskie dowództwo oceniało w następujący sposób:

Biorąc pod uwagę długotrwałość przygotowań, które pozwoliły przeciwnikowi uzupełnić i wyszkolić związki taktyczne, a także uwzględniając jego daleko idące zamiary (Praga, Wrocław, Poznań, Grudziądz, Gdańsk i w końcu Berlin), należy oczekiwać, że radzieckie dowództwo zaplanuje w przyszłym natarciu uderzenie decydujące, mające zniszczyć armię niemiecką5.

Niemiecki Sztab Generalny przewidywał więc, że jeszcze przed wielkim natarciem wojsk radzieckich zostanie przeprowadzona operacja, mająca na celu zniszczenie zgrupowania niemieckiego w Kurlandii; dopiero w ślad za nią nastąpi operacja w Prusach Wschodnich. Hitlerowskie dowództwo sądziło, że operację przeciwko Grupie Armii „Środek” w Prusach Wschodnich prowadzić będzie 1 i 2 Front Białoruski, wykonując uderzenie z rejonu Warszawy w kierunku na Olsztyn. Równocześnie oczekiwano uderzenia Frontów Ukraińskich, które miałyby rozbić niemieckie zgrupowania w południowej Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech. Dopiero po przeprowadzeniu tych operacji wojska radzieckie, według przewidywań sztabu OKW, miały przejść na odcinku od Warszawy do Sandomierza bezpośrednio do natarcia na kierunku berlińskim6.

Przewidywania te jednak nie sprawdziły się. W Kwaterze Głównej Armii Radzieckiej uznano już w listopadzie 1944 r., że najdogodniejsze będzie uderzenie z odcinka od Warszawy do Sandomierza. Należało tylko zdezorientować nieprzyjaciela uderzeniami na północy i południu i oczekiwać osłabienia centralnego odcinka frontu wschodniego. Szef Zarządu Operacyjnego Sztabu Generalnego Armii Radzieckiej, gen. S. Sztemienko, zawarł tę koncepcję w pytaniu:

Czy nie lepiej przerwać ten stosunkowo słaby środek prostym uderzeniem, rozciąć niemiecki front strategiczny i nie tracąc czasu, rozwijać natarcie na Berlin? Przy takim wariancie działań łatwiej byłoby całkowicie zlikwidować izolowane siły wroga i w ten sposób znacznie przyspieszyć osiągnięcie ostatecznego celu wojny. Sztab Generalny przyjął ten wariant. Byliśmy przekonani, że operację na Berlin należy podjąć możliwie szybko i prowadzić bez przerwy...7

Planowane uderzenia miały wyjść z przyczółków nad Narwią i Wisłą. Na jednym z nich, pod Serockiem, stała 65 armia radziecka, dowodzona przez gen. pika P. Batowa. Armia ta i jej dowódca jeszcze nieraz wystąpią w opisie walk na Pomorzu. „Swój” przyczółek Batów nazwał w pamiętniku „pistoletem wymierzonym w serce Niemiec”, do dając przy tym, że dbał o to, by mu go z ręki nie wytrącono8. Na centralnym odcinku wschodniego frontu stanęły i inne armie 1 i 2 Frontu Białoruskiego oraz 1 Frontu Ukraińskiego. Zbilansujmy ich siły.

Drugi Front Białoruski składał się z siedmiu armii ogólnowojskowych, jednej armii pancernej i jednej armii lotniczej oraz trzech korpusów pancernych, korpusu zmechanizowanego i korpusu kawalerii. Frontem tym do dnia 11 listopada 1944 roku dowodził gen. płk G. Zacharów, a potem marszałek K. Rokossowski.

Pierwszy Front Białoruski składał się z ośmiu armii ogólnowojskowych, dwu armii pancernych i jednej armii lotniczej oraz dwu korpusów kawalerii9. Frontem tym dowodził początkowo, do 16 listopada 1944 roku, marszałek K. Rokossowski, a potem pierwszy zastępca naczelnego dowódcy, marszałek G. Żuków. Nominacją tą Stalin, jako naczelny dowódca radzieckich sił zbrojnych, nie tylko podkreślił znaczenie tego Frontu, ale przeznaczył swego zastępcę na dowódcę wojsk, które miały zdobywać Berlin10.

Skład armii obu Frontów zmieniał się z uwagi na wzmacnianie ich w czasie walk jednostkami odkomenderowanymi z innych wielkich zgrupowań Armii Radzieckiej. Ponadto na podstawie porozumienia między rządem radzieckim i polskim — 1 Frontowi podporządkowana była pod względem operacyjnym 1 Armia Wojska Polskiego, dowodzona przez gen. dyw. S. Popławskiego. Na początku stycznia 1945 roku liczyła ona 91 574 żołnierzy, 1120 dział i moździerzy oraz 193 czołgi i działa pancerne11. W armii tej sformowanych było pięć dywizji piechoty, jedna brygada pancerna i jedna brygada kawalerii oraz pięć brygad artylerii i jedna dywizja artylerii przeciwlotniczej. Ponadto armia posiadała własną mieszaną dywizję lotniczą. Warto w tym miejscu nadmienić, że była to tylko część sił zbrojnych odradzającej się Polski i że gotowa do walki była też i 2 Armia Wojska Polskiego, dowodzona przez gen. dyw. K. Świerczewskiego.

W przededniu ofensywy zimowej Wojsko Polskie liczyło około 300 tys. żołnierzy, przy czym około 200 tys. znajdowało się w wojskach bojowych i zabezpieczenia bojowego. Ponadto 30 różnych dywizji i brygad, 15 samodzielnych pułków, 15 samodzielnych batalionów (równorzędnych) oraz wiele mniejszych pododdziałów osiągnęło już pełną sprawność i gotowość bojową. Według stanu na dzień 1 stycznia 1945 roku Wojsko Polskie dysponowało prawie 150 tys. karabinów, ponad 53 tys. pistoletów maszynowych, 8.5 tys. karabinów maszynowych, 3,5 tys. rusznic przeciwpancernych, prawie 2 tys. dział i tyloma moździerzami, prawie 400 działami przeciwlotniczymi oraz taką samą ilością czołgów i dział pancernych12.

Najbardziej natomiast wysunięty w kierunku południowym 1 Front Ukraiński składał się z ośmiu armii ogólnowojskowych, dwu armii pancernych, jednej armii lotniczej oraz trzech korpusów pancernych, korpusu zmechanizowanego i korpusu kawalerii. Dowodził tym Frontem marszałek I. Koniew.

Do przełamania obrony niemieckiej nad Narwią i Wisłą skoncentrowano więc ogromną ilość wojsk i sprzętu bojowego. Na samym tylko przyczółku pod Magnuszewem, o powierzchni 240 km2, znajdowało się około 400 tys. ludzi, ponad 8700 dział i moździerzy i około 1700 czołgów i dział pancernych, co stanowiło przeszło połowę związków taktycznych piechoty i prawie trzy czwarte artylerii i czołgów znajdujących się w dyspozycji 1 Frontu Białoruskiego. Nasycenie artylerią było bardzo duże i wynosiło 230 do 250 dział i moździerzy na 1 km frontu. W rezultacie na odcinkach, gdzie planowano przełamanie obrony przeciwnika, wojska 1 Frontu Białoruskiego i 1 Frontu Ukraińskiego miały przewagę w sile żywej — dziewięciokrotną, w artylerii — dziewięcio-lub dziesięciokrotną, w czołgach i działach pancernych — dziesięciokrotną. Takie zmasowanie wojsk i wyposażenia umożliwiało szybkie złamanie niemieckiego oporu i rozwinięcie natarcia na zachód13.

Po przeciwnej stronie linii frontu, na terytorium Polski, dowództwo niemieckie usiłowało utworzyć duże zgrupowanie wojsk, rozumiejąc, że nawet zniszczona Warszawa jest „najważniejszą twierdzą środkowoeuropejskiego wału” i „kluczem do bram Berlina”. Do końca 1944 roku między Wisłą a Odrą zbudowano siedem linii obronnych, od tzw. linii nadwiślańskiej począwszy14; do ostatnich należały: tzw. czworobok odrzański, położony u ujścia Warty, pomorski i międzyrzecki rejon umocniony oraz linia odrzańskich twierdz Racibórz, Wrocław, Głogów, Frankfurt, Kostrzyn i Szczecin.

Jednakże w chwili rozpoczęcia natarcia radzieckiego Niemcy obsadzili tylko linię nadwiślańską, koncentrując tu ponad połowę swych oddziałów. Na położonych w głębi pozostałych liniach wojsk prawie nie było, z wyjątkiem załóg twierdz, formujących się jednostek i pojedynczych batalionów. Z konieczności dowództwo hitlerowskie chciało obsadzić przygotowane linie cofającymi się oddziałami oraz odwodami, które miano przerzucić z Niemiec i innych odcinków frontu15.

Na okupowanym terytorium Polski, na południe od Warszawy broniły się niemiecka 9 armia i 4 armia pancerna oraz większa część 17 armii, należące do Grupy Armii „A”, którą dowodził gen. płk. J. Harpe. W odwodzie znajdowały się 40 i 24 korpusy pancerne, które rozmieszczono naprzeciwko przyczółków pod Magnuszewem i pod Sandomierzem16.

Dowódcy hitlerowscy nie wiedzieli jednak, kiedy rozpocznie się radzieckie natarcie i łudzili się, że Rosjanie czekać będą na lepsze warunki atmosferyczne. Jednakże w Kwaterze Głównej Armii Radzieckiej ustalono, że natarcie na głównym kierunku działań, tj. na kierunku berlińskim, nastąpi 20 stycznia 1945 roku17. Do terminu tego wprowadzono potem jednak zasadniczą poprawkę. W połowie grudnia 1944 roku na froncie zachodnim Niemcy próbowali zmontować uderzenie i opracowali plan operacji zwanej „Wacht am Rhein“. Dnia 16 grudnia rozpoczęli ofensywę w Ardenach. Nie bardzo im się ona powiodła, ale zaskoczenie aliantów było ogromne. Później, w noc sylwestrową 1944/1945, próbowali zaatakować w Alzacji, gdzie poszło im lepiej. Natarcie, oznaczone pięknym kryptonimem „Północny Wiatr” (Nordwind), zmusiło dowództwo alianckie do zmiany planów dalszych operacji i do podjęcia nowych decyzji strategicznych18.

W tych to właśnie okolicznościach premier rządu Wielkiej Brytanii, W. Churchill, zwrócił się dnia 6 stycznia 1945 roku w ściśle tajnym piśmie do marszałka Stalina. Stwierdził w nim, że walki na zachodzie są bardzo ciężkie, a sytuacja, gdy trzeba bronić szerokiego frontu po przejściowej utracie inicjatywy, bardzo niepomyślna. Dalej zaś pisał:

Będę wdzięczny, jeśli zechce Pan poinformować mnie, czy możemy liczyć na wielką ofensywę rosyjską na froncie Wisły lub gdziekolwiek indziej w ciągu stycznia [...] Uważam sprawę za pilną19.

Stalin otrzymał pismo Churchilla wieczorem 7 stycznia i odpowiedział na nie natychmiast. Donosił on brytyjskiemu premierowi, że wojska radzieckie przygotowują się do natarcia, ale warunki atmosferyczne nie sprzyjają teraz ofensywie. Jednakże, pisał dalej:

...uwzględniając sytuację naszych aliantów na froncie zachodnim, Kwatera Główna Naczelnego Dowództwa postanowiła w przyspieszonym tempie zakończyć przygotowania i nie zważając na warunki atmosferyczne, rozpocząć szerokie działania zaczepne przeciwko Niemcom na całym froncie centralnym nie później niż w drugiej połowie stycznia. Możecie być pewni, że uczynimy wszystko, co tylko można uczynić, aby okazać pomoc naszym sławnym sojuszniczym wojskom...20

Prośba W. Churchilla została więc uwzględniona i termin rozpoczęcia ofensywy styczniowej przesunięto ostatecznie o dziesięć dni.

Dnia 12 stycznia nadeszła oczekiwana chwila. Ofensywa radziecka, zwana operacją Wisła-Odra, rozpoczęła się po silnym przygotowaniu artyleryjskim, ale w nie sprzyjających warunkach atmosferycznych, które uniemożliwiły użycie lotnictwa. Pierwsze uderzenie wyszło z rejonu na zachód od Sandomierza, gdzie z pieczołowicie przygotowanego do ofensywy przyczółka ruszyły wojska 1 Frontu Ukraińskiego. Jak podawał ówczesny komunikat wojenny, w ciągu dwóch dni działań zaczepnych front przesunął się o 40 km i rozszerzono wyłom w obronie niemieckiej do 60 km. W natarciu wojska radzieckie zdobyły szturmem: Szydłów, Stepnicę, Chmielnik, Busko-Zdrój, Wiślicę oraz wyzwoliły ponad 350 innych miejscowości21. Komunikat z 14 stycznia melduje o 200 miejscowościach, a już następnego dnia wymienia Kielce i 400 następnych miejscowości22. I tak ofensywa posuwała się dalej.

W dniu 14 stycznia wojska 1 Frontu Białoruskiego przechodząc do ofensywy z dwóch przyczółków na zachodnim brzegu Wisły, na południe od Warszawy, przy masowym wsparciu artylerii, pomimo złych warunków atmosferycznych uniemożliwiających użycie lotnictwa, przełamały silnie umocnione linie obrony niemieckiej. W ciągu trzech dni działań zaczepnych wojska tego Frontu, nacierające z dwóch przyczółków, połączyły się i przesunęły naprzód o 60 km, rozszerzając wyłom w obronie niemieckiej o 120 km. Na prawym skrzydle frontu działała 1 Armia Wojska Polskiego, która miała teraz uczestniczyć w tzw. operacji warszawskiej i wyzwolić stolicę swego kraju.

Wojska 2 Frontu Białoruskiego, przechodząc do działań ofensywnych, również w dniu 14 stycznia, z dwóch przyczółków na zachodnim brzegu Narwi, na północ od Warszawy, przy masowym wsparciu artylerii przełamały silnie umocnioną obronę nieprzyjaciela. W ciągu czterech dni walki wojska nacierające z dwóch przyczółków połączyły się i przesunęły naprzód o 40 km, rozszerzając wyłom w obronie przeciwnika do 100 km. W toku natarcia wojska radzieckie zdobyły silne węzły obrony niemieckiej: Maków, Pułtusk, Ciechanów, Nowe Miasto, Nasielsk oraz wyzwoliły 500 innych miejscowości23.

Tempo natarcia przeszło wszelkie oczekiwania. Na centralnym odcinku walk wojska 1 Frontu Białoruskiego i 1 Ukraińskiego osiągnęły linię Poznań — Wrocław, a 2 Frontu Białoruskiego nacierały w kierunku Bydgoszcz — Elbląg.

Naczelne Dowództwo niemieckie zaczęło pospiesznie ściągać na polski odcinek frontu wschodniego znaczne siły z odwodu i z frontu zachodniego, a także z Włoch. Sztab Generalny Armii Radzieckiej obliczył, że z centralnych obszarów Niemiec ściągnięto dziewięć dywizji, z frontu zachodnioeuropejskiego sześć, a z Włoch jedną. W trakcie przerzucania znajdowały się cztery dywizje pancerne i jedna zmotoryzowana. Wszystko to razem stanowiło silę 21 dywizji, które miały łatać wielką lukę na froncie wschodnim24. A przez tę lukę płynęły na zachód w nieopisanym chaosie, mrozie i po śniegu resztki oddziałów wojsk walczących, tyły, oddziały pomocnicze, ewakuujące się urzędy i władze administracji wojskowej i cywilnej, przeważnie bez dowództwa i bez broni, przemieszane z długimi kolumnami uchodźców. Z wyjątkiem twierdzy Poznań, Rosjanie i Polacy nie napotkali tu żadnego godnego wzmianki oporu.

W tej sytuacji — pisał w swych pamiętnikach dowódca 9 armii niemieckiej, gen. T. Busse — gdy szybkie postępy nieprzyjaciela na północy stały się szczególnie groźne (21 I osiągnął on Poznań), dowództwo armii widziało tylko jedno rozwiązanie: utworzyć nowy front obrony wzdłuż Odry, od Ścinawy do kolana rzeki, na południowy wschód od Głogowa i dalej wzdłuż linii Zbąszyń, Międzychód. Mając na prawym skrzydle armii trudną do pokonania przez nieprzyjaciela przeszkodę wodną, Odrę, duży przyczółek w rejonie Głogowa, liczne jeziora, tereny bagniste i duże lasy, częściowo niedostępne dla czołgów, oraz opierając się na lewym skrzydle o Wartę, można się było spodziewać, że rubież tę da się utrzymać niewielkimi siłami przez jakiś czas, wzmacniając jednocześnie obronę samej Odry na łuku Odra — Warta25.

Komunikat OK W z 25 stycznia 1945 roku nadmieniał, że wątpliwe jest, czy pod Piłę przeniknęły pojedyncze czołgi nieprzyjacielskie [...] Z obszaru Nakło — Bydgoszcz brak jest nowych meldunków. Toruń [...] jest otoczony. Panikarskie meldunki pogarszają jeszcze położenie26.

Panika była rzeczywiście uzasadniona, gdyż wojna, którą hitlerowcy nieśli dotąd we wszystkie prawie kraje Europy, teraz wchodziła na dobre w ich własne granice.

Rozdział II

Pierwsze walki na Pomorzu

Armie 2 Frontu Białoruskiego, po przełamaniu obrony Niemców na Narwi, w ciągu czterech dni posunęły się o 40 km, wyzwalając prawobrzeżne obszary Wisły, i osiągnęły Przasnysz, Mławę i Płońsk. Nacierając dalej w kierunku północnym i północno-zachodnim, doszły 26 stycznia do Bałtyku w rejonie Elbląga i odcięły drogi powrotu zgrupowanym w Prusach Wschodnich armiom niemieckim27.

Dla sztabowców hitlerowskich był to „straszny styczeń” — jak nazwał go szef niemieckiego sztabu generalnego wojsk lądowych, gen. płk H. Guderian28. Niemcy stawiali opór, który trzeba było likwidować w ciężkich walkach. Specjalnie trudne zadanie miały lewoskrzydłowe oddziały wojsk 2 Frontu Białoruskiego, które nacierając dalej wzdłuż prawego brzegu Wisły, otoczyły Toruń i sforsowały rzekę pod Fordonem. Uporczywe walki toczyły się o twierdzę Toruń, a potem o Grudziądz. Lewemu skrzydłu 2 Frontu Białoruskiego przeznaczona została przy tym ważna rola w natarciu na Pomorze. Ale o tym powiemy później. Na razie opuśćmy wojska 2 Frontu Białoruskiego walczące na linii dawnych granic Polski z 1939 roku, a wróćmy do działań 1 Frontu Białoruskiego i 1 Armii Wojska Polskiego.

Sukcesy pierwszych dni operacji wiślańsko-odrzańskiej stworzyły sytuację, w której dowództwo 1 Frontu Białoruskiego zdecydowało się stworzyć grupy szybkich wojsk Frontu, w których skład wchodziły przede wszystkim armie i korpusy pancerne. Posuwając się w ogromnym tempie na zachód, torowały one drogę armiom ogólnowojskowym. Zanosiło się więc na daleki rajd do Odry, a może i poza jej linię — ku Berlinowi. Zgodnie z tą koncepcją głównym kierunkiem uderzenia stawał się odcinek Poznań — Kostrzyn. Hitlerowcy liczyli teraz już tylko na powstrzymanie wojsk radzieckich i polskich na ostatniej przed Odrą linii obronnej, na Wale Pomorskim i w międzyrzeckim rejonie umocnionym. Liczyli też na twierdzę w Poznaniu, która miała związać nieco sił wojsk radzieckich, ale rachuby te okazały się płonne. Do dnia 22 stycznia główne siły 1 Frontu Białoruskiego osiągnęły linię: Nieszawa — Piotrków Kujawski — Turek — Sieradz, przełamały linie koło Poznania, otoczyły twierdzę Poznań i skierowały się w kierunku: Słubice, Kostrzyn, Cedynia29. Granice Polski z roku 1939 zostały poza nimi. Rozpoczęła się pierwsza walka o Pomorze.

Zostało ono zaatakowane od południa i od wschodu. Meldunki OKW z 27 stycznia wyraźnie stwierdzały, że wojska radzieckie są koło Babimostu i że tzw. trzcielski rejon umocniony obsadzony został załogą i tworzy ostatnią linię przed umocnieniem Odra — Warta. W tym samym meldunku podawano, że na Noteci nieprzyjaciel osiągnął Czarnków i Trzciankę, a pod Piłę podeszło czternaście radzieckich czołgów30. Za dwa zaś dni podano, że Krzyż jest już w rękach wroga, który podchodzi pod Wał Pomorski31.

Walka o wyzwolenie Pomorza została rozpoczęta. Nie tylko jednak — jak mówił meldunek niemiecki — nieprzyjaciel podszedł pod Wał Pomorski, w dniu 28 stycznia bowiem 2 armia pancerna gwardii, dowodzona przez gen. płka S. Bogdanowa, i 5 armia uderzeniowa pod dowództwem gen. lejtn. N. Bierzarina, przekroczywszy Noteć pod Ujściem i Czarnkowem, przełamały z marszu niemieckie umocnienia Wału Pomorskiego w rejonie Osieczna i w trzy dni później rozpoczęły walki o przyczółki na Odrze, na północ od Kostrzyna. Komunikat radziecki 29 stycznia tylko ogólnikowo wspominał, że wojska 1 Frontu Białoruskiego przekroczyły granicę Niemiec w rejonie na zachód i północny zachód od Poznania i weszły na terytorium niemieckiego Pomorza, gdzie w dniu 29 stycznia opanowały miasta: Trzciankę, Krzyż, Dobiegniew i Drezdenko oraz zajęły ponad 150 innych miejscowości32.

Rozwijał się ciąg dalszy rajdu czołowego, za jednostkami pancernymi bowiem nadciągały armie ogólno wojskowe, a oddziały czołgów parły dalej na zachód. Coraz częściej w meldunkach i komunikatach frontowych zaczęły się pojawiać nazwy pomorskich miast i miasteczek, a jednostki prawego skrzydła 2 gwardyjskiej armii pancernej rozpoczęły marsz po pojezierzu myśliborskim. Dnia 29 stycznia wyzwoliły Strzelce Krajeńskie, skrajny powiat prowincji pomorskiej, a dnia następnego podeszły pod Barlinek (30 I 1945) w powiecie myśliborskim33. W dniach 29—31 stycznia wyzwolono szereg miejscowości w powiatach wchodzących wówczas w skład prowincji Brandenburg, rejencji Frankfurt nad Odrą, mianowicie chojeńskim i myśliborskim. Właśnie na ich obszarze 1 korpus zmechanizowany, pod dowództwem gen. lejtn. S. Kriwoszeina, idąc w kierunku Czelina przekroczył granice powiatu chojeńskiego w okolicy Barnówka i około godziny 10.00 dotarł do Odry34.

Na lewo od 2 armii pancernej współdziałała z nią 5 armia uderzeniowa; ta sama, która łamała opór hitlerowski na linii Noteci i Wału Pomorskiego. Wchodzące w jej skład: 9 korpus armijny (d-ca gen. mjr I. Rosłyj), 28 korpus armijny gwardii (d-ca gen. mjr P. Firsow) i 32 korpus armijny (d-ca gen. mjr Żerebin) parły w kierunku Kostrzyna. Dowódca 5 armii uderzeniowej korzystając z powodzenia swych prawoskrzydłowych sąsiadów, rozkazał 30 stycznia 220 brygadzie pancernej — uzupełnionej 89 pułkiem czołgów ciężkich, 1006 pułkiem piechoty oraz działami pancernymi, artylerią i moździerzami — wyprzedzić wycofujące się oddziały niemieckie i uchwycić przyczółki na lewym brzegu Odry w okolicy miejscowości Kienitz. Jednostki te — dotarły 31 stycznia o godzinie 14.00 do Odry, przeszły po lodzie i utworzyły nowe przyczółki. 5 armia uderzeniowa maszerowała w tym czasie południowym skrajem powiatu chojeńskiego, przez wyzwolone dzięki działaniom 2 armii pancernej miejscowości: Bogusław, Cychry, Krześnica, Suchliska oraz Młyniska35.

Niemcy starali się za wszelką cenę powstrzymać ten marsz i w jednym tylko dniu — 1 lutego — ich lotnictwo wykonało przeszło dwa tysiące lotów bojowych, bombardując i ostrzeliwując radzieckie kolumny marszowe. Mimo uderzeń z powietrza i ziemi nowe radzieckie oddziały wieczorem 1 lutego dotarły do Odry na północ od Kostrzyna, zdobywając następne punkty zaczepienia nad rzeką. Batalion piechoty zmotoryzowanej (dowodzony przez mjra N. Ilina) ze składu 219 brygady pancernej płka E. Wajnruba na pierwszych lepszych, jakie zdołał zorganizować, środkach przeprawowych i wprost po lodzie forsował Odrę i uchwycił na jej lewym brzegu mały przyczółek. Czołgi nie mogły przeprawić się jednak na drugą stronę, bo lód był za cienki, a ciężkiego sprzętu przeprawowego brakowało, mogły więc wspierać tylko ogniem walkę batalionu mjra Ilina. Potem inne siły 1 korpusu zmechanizowanego — 19, 37 i 35 brygady zmotoryzowane dowodzone przez pułkowników W. Jerszowa, M. Chotimowskiego i J. Zadrożnego — wsparły bohaterski batalion i walczyły razem z nim o przyczółek36. W tym samym czasie inny korpus pancerny (3), wchodzący także w skład 2 armii pancernej, a dowodzony przez gen. mjra N. Wiedeniewa, walczył bardziej na północ już na terenie powiatów pomorskich: Choszczno i Pyrzyce. Współdziałała z nim od wschodu 61 armia ogólnowojskowa dowodzona przez gen. pika P. Biełowa. Dnia 29 stycznia jednostki te osiągnęły linię koło Radęcina, Ogard, obszaru na południe od Barlinka i na wschód od Gorzowa Wielkopolskiego, a następnego dnia dotarły do linii Mostkowo — Lipiany i na obszary na wschód cd Myśliborza (Nowogródek Pomorski — Marzęcin)37.

W dniu 29 stycznia wyzwolono Stare Osieczno, Grąsy, Derhacze w powiecie choszczeńskim; następnego dnia — Radęcin, Słowin, Klasztorno, Jaglisko, Kolsk, Chłopowo, a w ostatni dzień stycznia — Wygon, Łasko, Breń, Płoszkowo, Starzyce, Bierzwnik w tym powiecie oraz Jarosławko, Będargowo, Niesporowice i Sarnik na terenie powiatu myśliborskiego38.

Dnia 29 stycznia wieczorem mieszkańcy Bolewic w powiecie myśliborskim, oczekujący na sygnał do ostatecznej ewakuacji, usłyszeli pierwsze strzały z czołgów radzieckich, które przedarły się pod Barlinek. Były to gwardyjskie czołgi 2 armii pancernej, które dnia 1 lutego wyzwoliły Barlinek. Te czołgowe zagony penetrowały rejon na północny wschód od Barlinka i dzień wcześniej, po południu 31 stycznia, około godziny 15.00 wdarły się do Bolewic. Pobliskie zaś Pełczyce nie były jeszcze wyzwolone, gdyż okopała się tam niewielka grupa żołnierzy niemieckich, którzy próbowali stawić opór wojskom radzieckim.

Większe siły niemieckie wycofały się na północ. Niemiecki mieszkaniec Pełczyc pisze: „Nadaremnie czekaliśmy na niemieckie wojsko, które całkowicie odstąpiło w kierunku Pomorza...”39. Pełczyce w pierwszych dniach lutego 1945 roku przechodziły z rąk do rąk. Pierwsza radziecka szpica czołgowa nie była tu dłużej niż dwie godziny, od strony Choszczna bowiem nadciągnęły oddziały niemieckie, czołgi radzieckie więc po krótkiej potyczce wycofały się rankiem 1 lutego. Tego samego i następnego dnia pokazały się znowu patrole radzieckie, a 2 lutego przed południem znowu od strony Choszczna pojawiła się piechota niemiecka, a potem znowu przyszły czołgi, a następnie piechota radziecka40. Bolewice zostały ostatecznie wyzwolone przez jednostki 61 armii radzieckiej w dniu 8 lutego, razem z sąsiednimi miejscowościami: Pełczycami, Przekolnem, Chrapowem i Boguszynami. Wyzwalanie Bolewic i Pełczyc było charakterystyczne dla przebiegu walk w rejonie powiatów myśliborskiego i choszczeńskiego, gdzie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie.

Stolicę powiatu, Myślibórz, wyzwoliły zagony czołgowe 2 armii pancernej w dniu 2 lutego 1945 roku w południe. Myślibórz nie był broniony przez cofające się wojska niemieckie i w mieście nie toczyły się większe walki.

Tymczasem w pierwszych dniach lutego na południe od Kostrzyna skupione tam główne siły 1 Frontu Białoruskiego: 1 armia pancerna gwardii (d-ca gen. płk M. Katukow), 9 i 11 samodzielne korpusy pancerne (gen. lejtn. I. Kiriczenko i gen. mjr F. Rudnik), 8 armia gwardii (gen. płk W. Czujkow) oraz 69 armia (gen. płk W. Kołpakczy) i 33 armia ogólnowojskowa (gen. płk W. Cwietajew) wraz z 7 samodzielnym korpusem kawalerii gwardii (gen. lejtn. M. Konstantinow) w zażartych bojach przełamały ufortyfikowane linie międzyrzeckiego rejonu umocnionego, położone w łuku Warty i Odry, i w dniach 3—4 lutego wyszły nad Odrę między Kostrzynem a Cigacicami, tworząc nowe przyczółki nadodrzańskie41.

Niemcy starali się ukryć istniejący stan rzeczy. Cała rajdowa operacja skwitowana została w meldunkach OKW nader zwięźle i z opóźnieniem. Dnia 30 stycznia odnotowano powstanie nieprzyjacielskiego przyczółka mostowego na Odrze w Otyńcu koło Zielonej Góry, upadek rygla trzcielskiego (Tirschtiegel — Riegel), walki koło Sulechowa i Świebodzina i z troską zaznaczono, że wróg stoi przed umocnieniami w łuku Odry — Warty, co do których nie wiadomo, czy zostały obsadzone przez załogi. Na północ od rygla trzcielskiego — informował dalej meldunek OKW — nieprzyjaciel nacierał na Międzyrzecz, a jego czołgowe szpice pojawiły się pod Barlinkiem42. Następnego dnia podano, że Międzyrzecz jest opanowany przez wojska radzieckie i walki toczą się koło Gorzowa oraz pod Barlinkiem43.

Na północnym skrzydle 9 armii niemieckiej szczególnie ważny był fakt, że komendant obrony Gorzowa Wielkopolskiego gen. Kegler zmuszony został przez nagłe natarcie radzieckie do porzucenia bez walki mostu na Warcie i do wycofania się jednym skokiem do Kostrzyna. Dowódca 9 armii gen. T. Busse żali się w swych pamiętnikach, że w ten sposób otworzyła się droga dla rosyjskich wojsk pancernych w kierunku Kostrzyna, na północ od Warty, na głębokie skrzydło wojsk niemieckich znajdujących się na Pomorzu i, poczynając od Kostrzyna — wzdłuż Odry w kierunku biegu rzeki44.

Zbiorczy meldunek OKW o wydarzeniach z drugiej połowy stycznia 1945 roku, przedstawiony Hitlerowi w dniu 29 stycznia o godz. 19.00, sygnalizował jednym tylko zdaniem wagę sytuacji na tym odcinku frontu podając, że nieprzyjaciel ma prawdopodobnie zamiar przez uderzenie w kierunku Głogowa osiągnąć rejon Berlina45. W naczelnym dowództwie hitlerowskim zaczęto szukać środków zaradczych. Już nieco wcześniej, 19 stycznia, zastępca szefa OKW, gen. por. Winter, w memoriale o sytuacji na froncie wschodnim domagał się przesunięcia sił z zachodu w celu ratowania frontu na wschodzie. W memoriale znajdujemy takie zdania:

...Wyznaję zatem pogląd, że powstały obecnie kryzys na wschodzie zmusza nas do tego, ażeby kosztem wszystkich innych teatrów działań wojennych i przy świadomym pogodzeniu się ze związanym z tym dużym ryzykiem skoncentrować maksimum sił na rzecz wielkiej, rozstrzygającej bitwy na wschodnim teatrze działań wojennych, podporządkowując jednocześnie tej koncepcji sposób działania na wszystkich teatrach działań wojennych i we wszystkich rodzajach sił zbrojnych...46

W ślad za podobnymi sugestiami 22 stycznia ukazał się rozkaz OK W polecający z rozkazu Führera ściągnąć z frontu zachodniego szereg jednostek bojowych i przetransportować je jak najszybciej na front wschodni. Równocześnie Hitler wydał rozkaz o utworzeniu nowej Grupy Armii „Wisła”47. Na dowódcę tego nowego wojskowego tworu Führer powołał Reichsführera SS, Himmlera. W skład Grupy weszły oddziały cofającej się pod naciskiem wojsk 1 Frontu Białoruskiego 9 armii polowej oraz jej sąsiada — 2 armii polowej i różne mniej lub bardziej zdekompletowane oddziały, związki taktyczne, załogi garnizonów, które znalazły się w swym odwrocie na terenie Pomorza. Zadaniem Grupy Armii „Wisła” było obsadzenie linii ciągnącej się równolegle do dolnej Wisły przez Kanał Bydgoski, Noteć, Wartę i dalej wzdłuż Odry. Strategiczne zadanie Grupy rozkaz określał następująco:

Zamknąć lukę powstałą między Grupą Armii „A” i „Środek” i przeszkodzić przeciwnikowi w rozwijaniu przełamania w kierunku Gdańska i Poznania, a tym samym nie dopuścić do odcięcia Prus Wschodnich; zabezpieczyć rozwinięcie się nowych sił, które będą tu skierowane...48

Zadania te były już w chwili wydania rozkazu częściowo nierealne. Niemożliwe też było ustalenie hitlerowskiego stanowiska dowodzenia w Pile, skąd Reichsführer SS musiał, na skutek zagrożenia tego miasta przez wojska radzieckie, szybko uciekać na swe nowe stanowisko dowodzenia w Złocieńcu. Ale z utworzeniem Grupy Armii „Wisła” wiązano nadzieje na obronę Pomorza i blokowanie dojść do Berlina. Na razie meldunek OKW z dnia 31 stycznia 1945 roku napomykał jednak o nacisku wojsk radzieckich na południe w kierunku Myśliborza, a jednocześnie o odparciu ataków nieprzyjacielskich w rejonie Człuchowa i Piły i o wznowieniu uderzeń z kierunku Bydgoszczy. Znowu jednym zdaniem zaznaczono, że zamiarem dowództwa radzieckiego jest rozciąć Pomorze na dwie części49 uderzeniem w kierunku Szczecina. Dnia 1 lutego podano, że czołgi rosyjskie pojawiły się pod Drawnem i że odparto ataki na Wałcz, ale Piła została już odcięta, a nacierające wojska pojawiły się pod Jastrowiem i Lędyczkiem50.

Rozdział III

Za dawną granicą — Przed Wałem Pomorskim

Niemiecka wzmianka o pojawieniu się wojsk nieprzyjacielskich na wschodniej granicy prowincji pomorskiej pod Jastrowiem i Lędyczkiem wskazuje, że rozwijała się nowa ofensywa. Nacierały tutaj wojska prawego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego, a wśród nich 47 armia ogólnowojskowa dowodzona przez gen. mjra Perchorowieża, 3 armia uderzeniowa pod dowództwem gen. lejtn. Simoniaka oraz 1 armia Wojska Polskiego dowodzona przez gen. dyw. S. Popławskiego. Te dwie ostatnie stanowiły początkowo drugi rzut 1 Frontu Białoruskiego i wzmocniły potem działania 47 armii: Pierwsza armia WP wykonała w drugiej połowie stycznia tzw. marsz-manewr od Warszawy do Bydgoszczy, który zakończyła dnia 28 stycznia zgrupowaniem całości swych sił w rejonie na północ od miasta. Przebyła ona marszem 250—270 km w ciężkich warunkach atmosferycznych i przy braku dostatecznego zaopatrzenia, zwłaszcza w paliwo. Nie było mowy o dowozie kolejowym, ponieważ dopiero odbudowywano zrujnowane przez Niemców linie. Składy paliwa 1 armii WP pozostały w rejonie Rembertowa, na prawym brzegu Wisły. Jeden tylko most na Wiśle nie ułatwiał sprawy transportu. Frontowy skład paliwa w Kutnie dostarczał przede wszystkim paliwa dla szybkich wojsk frontu. Armia zdana była na własny transport. Pogorszenie się pogody skomplikowało jeszcze bardziej dowóz. Zaspy śnieżne i mróz 5—10-stopniowy utrudniały przejazd i unieruchamiały sprzęt. Żołnierz dzielnie znosił trudy marszu, mimo że umundurowanie wymagało napraw i uzupełnienia, by mogło dać odpowiednie zabezpieczenie przed odmrożeniem i przeziębieniami51. Marsz nie przebiegał zresztą bez niespodzianek. Pod koniec 22 stycznia, 7 pułk 3 dywizji piechoty, maszerujący w drugim rzucie, wkroczył do Włocławka i niespodziewanie napotkał tam opór wojsk niemieckich, mimo że wojska radzieckie dawno przeszły przez to miasto. Okazało się, że niektóre jednostki niemieckie uciekły do okolicznych lasów na widok czołgów radzieckich, a potem wróciły do miasta. Zaczęły się egzekucje cywilnej ludności oraz podpalanie domów. Gen. dyw. Popławski wspominając o tym wypadku pisze, że dowódca pułku mjr Stanisław Russjan, młody i energiczny oficer, nie zmartwił się tą nieoczekiwaną walką, uważał bowiem, że marsz bez przeszkód demobilizuje żołnierzy. Hitlerowcy jednak nie stawiali oporu zbyt długo52.

Jednostki 1 armii toczyły też bój w samej Bydgoszczy. Po krótkim odpoczynku w nocy z 27 na 28 stycznia armia otrzymała zadanie bojowe, które polegało na uderzeniu w ogólnym kierunku na Wielowicz, Zakrzewo, Jastrowie i dalej — w kierunku Odry. Armia miała się więc posuwać od Bydgoszczy wąskim pasem i współdziałać po lewej stronie z radziecką 76 dywizją 47 armii. Pas ten biegł najpierw między Sępolnem a Więcborkiem, dalej — między Lipką a Złotowem, a potem — między Podgajami a Tarnówką. Na prawym skrzydle miał działać samodzielny korpus kawalerii gwardii pod dowództwem gen. lejtn. W. Krjukowa. Pierwsza armia WP do dnia 31 stycznia powinna była osiągnąć już za Złotowem odcinek pomiędzy Sypniewem a Szwecją. Radziecki 2 korpus kawalerii gwardii pod koniec dnia, 29 stycznia, miał dojść do miasta Lipka, a radziecka 47 armia — wyprzedzając 1 armię WP miała się przesunąć na Łobżenicę, Wałcz i wydzielić część jednostek do likwidacji okrążonego tymczasem garnizonu niemieckiego w Pile53.

Zadaniem tych zgrupowań było zabezpieczenie prawego skrzydła 1 Frontu Białoruskiego, główne bowiem siły Frontu zapędziły się aż po Odrę; sąsiad — 2 Front Białoruski uderzył w tym czasie w kierunku Elbląga, a jego lewoskrzydłowa 70 armia dopiero przekroczyła Wisłę w okolicy Fordonu. Rozbieżne kierunki działań obu sąsiadujących Frontów stworzyły niebezpieczną lukę, w którą mogły z północy uderzyć armie hitlerowskie, tym bardziej że na Pomorzu formowała się w tym czasie Grupa Armii „Wisła”; 1 armia WP i jej sąsiad musieli więc działać szybko i zdecydowanie, nie dopuszczając do możliwości umocnienia się nieprzyjaciela. Armia 29 stycznia pomaszerowała więc na zachód ku wyznaczonym celom. Marsz był forsowny i odbywał się w trudnych warunkach: trzymał silny mróz, szalała zamieć śnieżna, a chłodne porywy wiatru przenikały przez żołnierskie płaszcze. W takiej to scenerii 29 stycznia o godz. 22.00 11 pułk z 4 dywizji piechoty przekroczył dawną granicę polsko-niemiecką z roku 193954. Aby uczcić uroczystą chwilę, wydano specjalne rozkazy. W jednym z nich napisano:

Żołnierze! Na zawsze obalone są teraz słupy graniczne na niesprawiedliwej granicy sprzed 1939 roku. Dokonaliście wielkiego czynu. Za wami Kraj wyzwolony. Przed wami prastara ziemia polska — Pomorze — nasz ląd i nasze morze, które setki lat niemczył wróg. Każdym krokiem naprzód rozszerzacie obszar ziemi polskiej, budujecie potęgę nowej, demokratycznej Polski...55

Po przekroczeniu starej niesprawiedliwej granicy polsko-niemieckiej jednostki 1 armii WP miały maszerować w kierunku Odry. Zadanie, które postawił przed nimi marszałek Żuków, przewidywało, że już 6 lutego znaleźć się one miały na linii tej rzeki. Wojskowi mówią w takich wypadkach, że „zadanie było bardzo głębokie”, w ciągu dziewięciu dni bowiem pokonać 250 km nie jest łatwo, tym bardziej że kryzys paliwa i transportu nie został jeszcze zażegnany.

Na dobitek rozkaz dowódcy Frontu nie określał, jaki jest układ sił po stronie nieprzyjaciela. Wiadomo było tylko, że może on podciągać odwody i wówczas opór wzrośnie. Należało więc się spieszyć, by do tego nie dopuścić. Sztab Frontu podawał, że na interesującym nas odcinku natarcia działały oddziały 10 korpusu SS i że na południe od Piły radzieckie wojska pancerne przełamały z marszu jakieś umocnienia, o których lokalizacji i systemie brak było jednak szczegółowych danych56. W dniu 31 stycznia patrol zwiadowczy 1 dywizji piechoty natknął się nagle w rejonie Radawnicy na nieprzyjaciela. Wywiązała się walka, schwytano jeńców. Można się było dowiedzieć czegoś o dyslokacji wojsk nieprzyjaciela. Nieco wcześniej, 30 stycznia wieczorem, jednostki 4 dywizji piechoty maszerowały od Śmiardowa Złotowskiego w kierunku na Złotów. Pod miastem, które zresztą miało świetne warunki do obrony, jakie tworzyły tu leżące obok jeziora, awangarda 11 pułku piechoty o godzinie 18.30 została nagle ostrzelana z broni maszynowej i ogniem moździerzy. Okazało się, że w Złotowie broni się załoga hitlerowska składająca się z 32 i 34 pułków piechoty wchodzących w skład 15 dywizji SS-Lettland. O godzinie 20.00 nadciągnęły główne siły 11 pułku i przybył dowódca 4 dywizji, gen. bryg. B. Kieniewicz. Postanowiono atakować bez przerwy mimo zapadającego zmierzchu. Walki trwały całą noc. Ponoszone przez hitlerowców straty zmuszały ich do prób wycofania się, czemu chcieli przeszkodzić żołnierze 11 pułku piechoty. O godzinie 7.00 rano 31 stycznia bój o Złotów był już zakończony. Do godziny 9.00 miasto było całkowicie wolne57. Działania bojowe nie przyniosły specjalnie ciężkich szkód zabudowaniom, były one jednak opuszczone, gdyż władze hitlerowskie wszystkich ewakuowały na zachód.

Meldunki niemieckiego OKW ani słowem nie wspomniały o utracie Złotowa. Była to bowiem pierwsza walka polskich jednostek poza dawnymi granicami kraju i wyzwolenie pierwszego miasta powiatowego (Strzelce Krajeńskie wyzwoliła w tym samym dniu radziecka 5 armia uderzeniowa) na Pomorzu. Propaganda hitlerowska zaś starannie ukrywała na razie przed ludnością Pomorza to, że w ogóle istniało i walczyło o nie wojsko polskie.

Po wyzwoleniu Złotowa jednostki 4 dywizji piechoty poszły w pościg za nieprzyjacielem, dotarły do rzeki Gwdy i rozpoznawały sytuację w rejonie Jastrowia i Ptuszy, stwierdzając, że oba te punkty zostały przez Niemców silnie umocnione58. Walki o Jastrowie rozpoczął 11 pułk piechoty. Było już po południu, gdy oddziały zbliżyły się do zapory wodnej na Gwdzie w rejonie Piecewka i tu zostały ostrzelane przez hitlerowców. Dowódca 4 dywizji postanowił nie atakować Jastrowia od czoła, a obejść miasteczko od południa i uderzyć z boku. Zadanie takie powierzono 10 pułkowi piechoty dowodzonemu przez ppłka W. Potapowicza. Pułk ten dnia 10 lutego przeprawił się po lodzie przez Gwdę, w okolicy 8 km od Jastrowia, zdobył miasto Ptuszę, a 1 batalion tego pułku pod dowództwem mjra Wnukowskiego wszedł na szosę Jastrowie — Sypniewo. Powstała w ten sposób krytyczna dla Niemców sytuacja. Walczyły tu w Jastrowiu: jeden batalion 32 pułku piechoty dywizji SS-Lettland oraz grupy bojowe nazwane „Rhode”, „Joachim” i „Pfennig”.

Zaatakowane od południa i zachodu wojska niemieckie broniły się zażarcie, chcąc ratować ludzi oraz sprzęt i wycofywać się do Podgajów, gdzie skoncentrowała się grupa bojowa „Elster”, składająca się z czterech kompanii i dwunastu moździerzy. Opór ich rósł i w wielu wypadkach dochodziło do walki na bagnety. Polscy żołnierze atakowali bez przerwy, nie bacząc na straty. Oficerowie walczyli obok żołnierzy. Ranni nie schodzili z pola walki. W trudnej sytuacji rósł zapał i bohaterstwo59.

Walki o Jastrowie trwały do północy dnia 2 lutego, aż oddziały niemieckie zostały ostatecznie rozbite. Hitlerowcy stracili 350 zabitych i rannych, zniszczono im 11 samochodów, 4 działa, a zdobyto na nich 17 samochodów, 37 motocykli i inny sprzęt bojowy. Ale straty 10 pułku piechoty były też poważne: 57 zabitych, 15 zaginionych i 215 rannych60.

Równie ciężkie walki toczyła o Podgaje 1 Dywizja Piechoty im. T. Kościuszki, dowodzona przez gen. bryg. W. Bewziuka. Walki rozpoczęły się tu 31 stycznia. Pierwsza do osiedla podeszła 4 kompania strzelecka 3 pułku piechoty pod dowództwem ppor. A. Sofki. Natrafiła ona na ogień z broni maszynowej, który po chwili ucichł. Do rozwiniętej w szyku bojowym kompanii zbliżyło się paru żołnierzy niemieckich w białych kombinezonach ochronnych. Oświadczyli oni, że chcą się poddać z całą swoją kompanią. Po uzyskaniu zgody polskich żołnierzy odeszli, by sprowadzić kolegów. Sprowadzili ich, ale okazało się, że była to zasadzka. W podstępnie otoczoną 4 kompanię strzelecką ppor. Sofki uderzył ogień z przeszło 400 automatów. Zginął ppor. Sofka, a 38 polskich żołnierzy dostało się do niewoli. Związani drutem kolczastym61, zostali oni bestialsko spaleni w stodole. Następnego dnia 2 batalion 3 pułku piechoty wyruszył rano jako straż przednia. Wzmocniony działami artylerii pułkowej zniszczył niemieckie ubezpieczenia bojowe na skraju lasu na południowy wschód od Podgajów, ale zatrzymany silnym ogniem przeciwnika musiał zaniechać natarcia62.

Tego samego dnia, 1 lutego, w godzinach popołudniowych posuwający się w drugim rzucie za 3 pułkiem piechoty 1 pułk otrzymał rozkaz uderzenia na Podgaje; 1 batalion, a w ślad za nim reszta pułku przeprawiły się na zachodni brzeg rzeki Gwdy i rozpoczęły natarcie w kierunku na południe od Podgajów. W sukurs im rusza 2 pułk piechoty, podczas gdy 3 pułk obchodzi jednym batalionem Podgaje od północy, a dwoma naciera ze wschodu. Postępy polskiego natarcia nie przekraczały kilometra63. Murowane budynki Podgajów zostały zamienione przez Niemców w silne gniazda oporu i nieustannym ogniem powstrzymywały natarcie polskiej piechoty, która wskutek braku wsparcia artyleryjskiego (artyleria dywizyjna była w drodze z Bydgoszczy) i odpowiedniej ilości amunicji nie miała dość sił, aby złamać opór nieprzyjaciela. Jeden z uczestników walk wspomina: „Sytuacja była irytująca, dywizja ugrzęzła pod Podgajami bez dział, bez taborów i bez kwatermistrzostwa...”64.

Oddziały niemieckie otrzymały tymczasem posiłki. Wzmocniły je wycofujące się z Jastrowia niedobitki. 2 lutego toczyły się dalej zaciekłe walki Polski „Biuletyn Sławy” (Nr 7) z dnia 20 lutego podaje szczegóły o tym, jak Kościuszkowcy nacierali na miasteczko Flederborn (niemiecka nazwa Podgajów). Dowiadujemy się z niego, że wielokrotne próby polskich ataków rozbijały się o ścianę ognia. Wówczas jeden z oficerów, chorąży Weiss, prowadząc swoje działka w pierwszych szeregach nacierającej piechoty prostym celowaniem rozbił trzy niemieckie punkty oporu. Na sąsiednim odcinku, gdy pod morderczym ogniem zachwiały się na chwilę szeregi nacierającego batalionu, obecny na miejscu inspektor Zarządu Polityczno-Wychowawczego Armii, poprzedni zastępca dowódcy 1 pułku piechoty, mjr Kazimierz Kuss, objął dowództwo po rannym dowódcy baonu. Żołnierze z entuzjazmem poszli do natarcia, poznając swego starego dowódcę, który pod Warszawą brał z nimi udział w walkach o Pragę. Ogień nieprzyjacielski trwał jednak dalej, a gdy nacierająca tyraliera zbliżała się już do pierwszych domów miasteczka, mjr Kuss zginął od wybuchu miny. Kościuszkowcy wdarli się teraz do miasteczka i rozbili opór niemieckich żołnierzy. Miasto zostało zdobyte65.

Wieczorem 2 lutego sytuacja jednostek polskich zaczęła się więc poprawiać. Dowieziono nareszcie trochę amunicji, a ponadto do rejonu walk przybyły moździerze 120 mm i 1 i 2 pułku piechoty, 2 dywizjon 1 pułku moździerzy dowodzony przez kpt. M. Abadowskiego oraz 3 dywizjon artylerii ciężkiej dowodzony przez kpt. J. Pawłowskiego. Następnego dnia o świcie w rejon walk przybyły dalsze jednostki artylerii: 12 pułk artylerii haubic pod dowództwem ppłka Karbowskiego, dwie baterie artylerii pancernej, ponadto czołg radziecki z 2 gwardyjskiego korpusu kawalerii66.

Wzmocnionymi siłami 3 lutego w godzinach rannych wznowiono natarcie. Tym razem nieprzyjaciel, zaskoczony silnym ogniem artylerii, nie wytrzymał natarcia i zaczął się wycofywać. Wprawdzie jeszcze do południa stawiał opór, ale jego celem było już tylko umożliwienie ewakuacji swych głównych sił. Dnia 3 lutego przed południem oddziały 3 pułku piechoty wraz z 1 batalionem 1 pułku piechoty wdarły się szturmem do Podgajów i do godziny 12.30 opanowały miejscowość67.

Po zakończeniu walk wykryto wspomnianą już ponurą zbrodnię popełnioną w Podgajach na żołnierzach 4 kompanii 3 pułku piechoty. Jak mówił meldunek:

większość żołnierzy została spalona żywcem, na co wskazują bąble i oparzenia na zachowanych częściach zwłok [...] Znaleziono trzydzieści dwa ciała. Zwłoki spalonych żołnierzy pogrzebano we wspólnej mogile...68

Polscy piechurzy na miejscu przestępstwa dwadzieścia pięć lat temu postawili prosty brzozowy krzyż, na którego drewnianej tablicy napisali:

Polaku!

Tu w dniu 1 lutego 1945 roku barbarzyńcy niemieccy żywcem spalili 32 żołnierzy polskich, którzy po bohaterskiej walce dostali się do germańskiej niewoli [...] Polaku! Żołnierz polski wespół z żołnierzem radzieckim ukarzą bezlitośnie za te zbrodnie germańskie bestie w ich zbójeckim gnieździe — Berlinie...

Rozdział IV

Na południowych terenach Pomorza i nad Odrę

W czasie gdy żołnierz polski walczył i ginął pod Złotowem, Jastrowiem i Podgajami, na Odrze decydowały się losy Berlina. Wedle pierwotnych założeń radzieckiej Kwatery Głównej, wojska 1 Frontu Ukraińskiego i 1 Frontu Białoruskiego miały tam dotrzeć w ofensywie styczniowej.

Gen. płk S. Sztemienko pisze:

Analiza sytuacji, jaka wynikła w końcu stycznia 1945 roku, potwierdziła wcześniej przez nas wyciągnięte wnioski o konieczności ciągłego natarcia aż do zdobycia Berlina [...] 26 stycznia 1945 roku Sztab Generalny otrzymał decyzję dowódcy 1 Frontu Białoruskiego o nieprzerwanym [...] natarciu, do opanowania niemieckiej stolicy włącznie. Przewidywano, że w ciągu czterech dni uda się podciągnąć wojska, szczególnie artylerię, zebrać tyły, uzupełnić zapasy, doprowadzić do porządku sprzęt związków pancernych, wprowadzić do pierwszego rzutu 3 armię uderzeniową i 1 armię Wojska Polskiego, żeby 1—2 lutego wznowić natarcie wszystkimi siłami frontu. Zadanie bliższe — z marszu sforsować Odrę. Następne — uderzenie na Berlin. Przy tym 2 armia pancerna gwardii powinna oskrzydlać go od północnego zachodu, a 1 armia od północnego wschodu...69

Rozwój działań wojennych i układ sytuacji nad Odrą w końcu stycznia i na początku lutego 1945 roku pokrzyżował jednak te zamierzenia. Wojska radzieckie musiały się zatrzymać nad Odrą. Pierwszy Front Białoruski, najbliższy Berlina (60—70 km), praktycznie dysponował na tym odcinku tylko czterema armiami ogólnowojskowymi i dwoma pancernymi, i to o osłabionym składzie. Na przykład 8 armia gwardii gen. płka W. Czujkowa, która przeszła w ciężkich walkach 500 km, miała pułki, które składały się z dwu batalionów, a kompanie liczyły 22—45 żołnierzy. Ogólnie rzecz biorąc, dywizje radzieckie miały w tym czasie średnio po 4000 ludzi7071. Poza tym 8 armia i 69 armia połowa gen. płka W.Kołpakczego pozostawiły część sił do walki z załogą okrążonego Poznania, natomiast 5 armia uderzeniowa gen. lejtn. N. Bierzarina walczyła o twierdzę Kostrzyn. Pozostałe armie marszałek Żuków zmuszony był skierować na północ, w kierunku Pomorza, gdzie — jak wiemy — formowały się nowe jednostki i Niemcy wzmacniali swe siły. Prawe skrzydło Frontu rozciągnęło się nad wyraz niebezpiecznie i groziło mu niemieckie uderzenie z północy, tym bardziej że między 1 i 2 Frontem Białoruskim powstała luka.

Na dobitek pogorszyło się też zaopatrzenie wojsk. 500-kilometrowy rajd zostawił za sobą składy zaopatrzeniowe za Wisłą i zaczęto odczuwać brak amunicji. Meldunek gen. płka Czujkowa, datowany 8 lutego 1945 roku, bardzo jasno malował sytuację:

Codzienne zużycie amunicji duże [...] Transport samochodowy armii nie jest w stanie zapewnić dowozu z rejonu Wisły. Załadowany 2 lutego na stacji Sobolewo transport kolejowy do 8 lutego nie przybył do miasta Swarzędz, stacji wyładunkowej armii [...] W związku z aktywnymi działaniami nieprzyjaciela na przyczółku oraz przedłużającymi się walkami w Poznaniu — proszę o pomoc w dostarczeniu amunicji w czasie najbliższych dwóch — trzech dni72.

Generał Czujkow dodawał, że 43 brygada artyleryjska nie może się dalej posuwać, traktory bowiem rozsypały się, a remontować nie można z uwagi na brak części zamiennych. W takim stanie rzeczy wojska radzieckie pozbawione były pełnej sprawności artylerii. Poza tym zmienił się w tym czasie układ sił w powietrzu. Podczas gdy w czasie radzieckiego rajdu ku Odrze lotnictwo niemieckie nie mogło przejawiać większej aktywności z powodu braku dogodnych i bliskich lotnisk, obecnie lotniska podberlińskie stanowiły doskonałą bazę działalności Luftwaffe. Były dnie w czasie walk o przyczółki, że Niemcy dokonywali 3000 lotów bojowych i wyraźnie panowali w powietrzu. Wynikało to również i z tego, że lotniska 16 radzieckiej armii lotniczej (d-ca gen. płk S. Rudenko) bazowały na lotniskach polowych, odległych od frontu o 120—140 km, w dodatku rozmiękłych z powodu deszczów i śnieżyc. Nowym, trudnym problemem stawało się dla dowództwa radzieckiego przerzucenie nad Odrę jak największej ilości artylerii przeciwlotniczej z innych odcinków frontu73.

Dowództwo niemieckie mobilizowało teraz wszystkie siły, by wzmocnić obronę Berlina i zapobiec katastrofie. Z możliwości tych zdawał sobie sprawę również Himmler, nowo mianowany dowódca Grupy Armii „Wisła”. Pisał on 8 lutego do Hitlera:

Mój wodzu! Dowództwo Grupy Armii „Wisła” dostrzega poważne niebezpieczeństwo uderzenia nieprzyjaciela ku stolicy Rzeszy, tutaj bowiem dysponować możemy (prócz słabych sił ubezpieczających) tylko 25 dywizją grenadierów pancernych, wyładowaną w rejonie Kostrzyna. W dniu jutrzejszym dowództwo Grupy Armii nie może liczyć na dalsze awizowane siły74.

Tego samego zdania był ówczesny szef oddziału wywiadowczego „Wojska obce na Wschodzie”, gen. mjr Gehlen, który, oceniając sytuację nieprzyjaciela w dniu 1 lutego, meldował, że trzeba liczyć się z próbą ofensywy z przyczółków na Odrze, a nawet z rozwinięciem natarcia na Berlin.75

W tym samym czasie sztab generalny armii radzieckiej wraz z wiadomościami o przegrupowywaniu wojsk nieprzyjaciela otrzymał informację, że dowództwo niemieckie zamierzą zaatakować wysunięte zanadto armie 1 Frontu Białoruskiego i odciąć je zbieżnymi uderzeniami: na południe z rejonu Choszczna na Pomorzu, oraz na północ z rubieży Głogów — Gubin na Śląsku76. Rzeczywiście, już w ostatnich dniach stycznia Niemcy podjęli kroki zmierzające do uzgodnienia działań poszczególnych grup wojsk przewidzianych do realizacji tego zamiaru.

Naczelne dowództwo i niemiecki sztab generalny zaczęły wiązać wielkie nadzieje z tym chwilowym zatrzymaniem się 1 Frontu Białoruskiego na rubieży Odry. Planowano wielką operację strategiczną, w której główną rolę przeznaczono Grupie Armii „Wisła” na północy, 6 armii pancernej SS na południu i 9 armii w środku. Tych planów dotyczą dwa dokumenty OKW — jeden z 2 lutego, a drugi z 4 lutego 1945 roku. Pierwszy z nich poda je założenia operacyjne Grupy Armii „Wisła”:

Zlikwidować nad Odrą posuwanie się nieprzyjaciela po obu stronach Warty w kierunku na Berlin. Zorganizować wszystkimi rozporządzanymi siłami ciągły front obrony na rubieży Odry aż do Schwedt. Zaatakować bezzwłocznie i odrzucić za rzekę nieprzyjaciela, który przekroczył Odrę. W celu zabezpieczenia ześrodkowania sił w rejonie Stargardu obszar na wschód od Odry oraz na północ od rubieży Schwedt — Banie — Pyrzyce — południowy skraj jeziora Miedwie musi być utrzymany w naszym ręku [...] Z dywizji szybkich znajdujących się w trakcie przegrupowania na front należy utworzyć zgrupowanie sił w rejonie Stargardu i Choszczna, wykonać uderzenie na razie w kierunku południowo-zachodnim, z zadaniem pobicia radzieckiej 2 armii pancernej gwardii, która posuwa się ku Odrze, i zlikwidować w ten sposób bezpośrednie zagrożenie stolicy Rzeszy. Decydujące znaczenie [...] ma utrzymanie cieśniny między jeziorami Miedwie i Płonie oraz przepraw przez rzekę Płonię 77.

Drugi dokument omawia sposób i cel uderzenia od południa. Miała je wykonać 6 armia pancerna SS wraz z jednostkami stanowiącymi naczelne dowództwo78.

Na razie jednak nie udało się Niemcom przeprowadzić tych planów. Sytuacja na Węgrzech, a mianowicie walki nad Balatonem, zmusiły Hitlera w drugiej połowie lutego do przerzucenia tam 6 armii pancernej SS. Ale założenia dla Grupy Armii „Wisła” pozostały i pozwalały jej rosnąć w siły jako jednej z ostatnich nadziei Hitlera. Początkowo formowano to zgrupowanie wokół 2 i 9 armii polowej z różnych niedobitków, teraz zaś, na przełomie stycznia i lutego, przydzielono mu przegrupowane lub nowo zorganizowane dowództwa i związki, a mianowicie: trzy dowództwa armii, trzynaście dowództw korpusów, pięć dywizji pancernych, osiem dywizji zmotoryzowanych, siedemnaście dywizji piechoty, jedną dywizję spadochronową oraz cztery samodzielne brygady zmotoryzowane.

Dla uzupełnienia obrazu należy jeszcze dodać, że Grupa Armii „Wisła” otrzymała poza tym 83 pociąg pancerny, pododdziały artylerii kolejowej, 88 korpus artylerii, kilka pułków artylerii oraz lotnictwo przerzucone z frontu zachodniego79.

Tymczasem wojska 1 Frontu Białoruskiego, oczekując dalszych dyrektyw radzieckiej Kwatery Głównej, porządkowały swoje gospodarstwo na rubieży Odry. A uporządkowania wymagało wiele spraw. Zacznijmy od kierunku północno-wschodniego. Jak wiemy, działająca na skrajnie prawym skrzydle Frontu 47 armia ogólnowojskowa przechodziła kryzys zaopatrzenia i zatrzymała się w dniach 1—3 lutego na odcinku koło Wałcza. Ten fakt wpłynął na sytuację 61 armii ogólnowojskowej działającej na południe od 47 armii. Dalej za tą ostatnią działały: 2 armia pancerna gwardii i 5 armia uderzeniowa. Obie walczyły w kierunku południowo-wschodnim z rosnącym powodzeniem. W tej sytuacji siły 61 armii zaczęły się rozciągać pomiędzy zatrzymaną w miejscu 47 armią a prącymi na zachód jednostkami 2 armii pancernej. Pod koniec stycznia prawe skrzydło 61 armii znalazło się w rejonie Piły, a lewe podchodziło pod Człopę, by dnia 30 stycznia oprzeć się na rejonie Kolska. Rzut oka na mapę uzmysłowi nam, że front armii rozciągnął się na odcinku powyżej 70 km i na poszczególnych odcinkach stały tu tylko pojedyncze bataliony. Znowu mogła wytworzyć się niebezpieczna luka, która zresztą powstała w rejonie Kolska, gdzie dziwnym zbiegiem okoliczności strona niemiecka też nie miała tu skupionych większych sił80.

Marszałek Żuków, dążąc do zabezpieczenia tyłów i komunikacji wysuniętych najbardziej na zachód związków (2 armii pancernej gwardii i 5 armii uderzeniowej), postawił 30 stycznia wojskom 61 armii nowe zadanie, polegające na opanowaniu Człopy, wysłaniu silnego oddziału wydzielonego w rejon Drawna i jednej dywizji w rejon Choszczna.

Wysłany oddział wydzielony dotarł pod Drawno dopiero 3 lutego. Natomiast, skierowana na Choszczno 82 dywizja piechoty już 31 stycznia częścią swych oddziałów dotarła pod Brzesko i Mielęcin, następnie jednak oderwała się od głównych sił armii i utraciwszy z nią łączność zaczęła odchodzić nad Odrę, nawiązując w rejonie na północ od Błeszyna styczność z wojskami 5 armii uderzeniowej.

II. Linia frontu ukształtowana w wyniku operacji Wisła—Odra

Jednostki 82 dywizji piechoty przeszły więc przez południową część powiatów choszczeńskiego, pyrzyckiego, myśliborskiego i chojeńskiego. Dlatego wyzwolenie tamtejszych miejscowości nastąpiło w ostatnich dniach stycznia i pierwszych dniach lutego, a wyzwolicielką była 61 armia ogólnowojskowa gen. pika P. Biełowa. Dodatkowy, a czasem może i główny, udział w wyzwoleniu tych powiatów miała również 2 armia pancerna gwardii gen. płka S. Bogdanowa. W dniu 1 lutego marszałek Żuków, widząc niebezpieczną sytuację na swym prawym skrzydle, polecił jej uderzyć na obszar prowincji pomorskiej i uchwycić linię Banie — Pyrzyce — Brzesko oraz przeprawy w rejonie Gryfino — Schwedt i próbować podejść pod Stargard. Natomiast dwa korpusy piechoty 61 armii miały nacierać w kierunku linii Brzezina — Choszczno — Drawno i wysuwać swe oddziały w rejony Dolic i Recza. W ten sposób dowódca pragnął pomorski front walki oprzeć na dogodnej do obrony linii, przede wszystkim na licznych jeziorach, gdzie można było czekać na rozpoczęcie natarcia wojsk 2 Frontu Białoruskiego. Głównymi siłami 1 Front Białoruski winien był opanować zachodni brzeg Odry i uderzyć na Berlin81.

Należało więc dalej prowadzić porządkowanie terenu i umacniać przyczółki. Na szerokim odcinku od Piły do Cedyni na nowo więc zawrzały walki. W Pile — ważnym węźle komunikacyjnym — dnia 1 lutego okrążony został przez 47 armię radziecką garnizon twierdzy, którą stworzono z tego miasta budując tu umocnienia i gromadząc silną załogę.

Garnizon hitlerowski twierdzy pilskiej liczył 26—28 tysięcy żołnierzy, mających do dyspozycji przeszło 100 dział polowych i tyleż moździerzy, 84 działa przeciwlotnicze, 26 samobieżnych dział pancernych i 18 czołgów. W skład załogi twierdzy wchodziły: 25 pułk zmotoryzowany, 12 dywizja pancerna, 48 pułk piechoty zmotoryzowanej, 4 pułk forteczny, 1 i 2 batalion karabinów maszynowych, 223 i 642 batalion saperów, 96 i 172 zapasowy batalion piechoty, 580 batalion elewów szkoły podoficerskiej, 23 oddział morski, batalion czołgów „Hamburg” oraz wiele innych jednostek policji i Volkssturmu. Dowódcą twierdzy Himmler mianował SS-obersturmfiihrera H. Remlingera82. W mieście pozostawało też kilka tysięcy osób cywilnych, którym dowódca twierdzy rozkazał budować umocnienia wojskowe. Wprowadzono rządy wojska, a osoby uchylające się od robót ziemnych skazywano na śmierć. Terror miał wzmóc ducha oporu i nie dopuścić do poddania się twierdzy. Dowódca 1 Frontu Białoruskiego, marszałek Żuków, nie chcąc uwikłać w oblężenie twierdzy głównych sił 47 armii, rozkazał sformować specjalną grupę złożoną z trzech dywizji piechoty, wzmocnionych mniejszymi jednostkami. Powierzono jej zlikwidowanie garnizonu twierdzy i wyzwolenie miasta.

Tak samo jak Piłę Niemcy przygotowali do obrony Wałcz, doceniając jego znaczenie jako węzła komunikacyjnego. Zbiegały się tu bowiem drogi i linie kolejowe z Gorzowa Wielkopolskiego do Gdańska i z Piły do Stargardu Szczecińskiego i Czaplinka. Do obrony Wałcza wydzielono około 7 tys. żołnierzy niemieckich, odpowiednio uzbrojonych i zaopatrzonych. Komunikat OK W już 31 stycznia podawał, że pod Wałczem toczą się walki, a następnego dnia, że ataki wojsk radzieckich zostały odparte83. Dnia 6 lutego odnotowano krótko, że koło Wałcza miały miejsce małe włamania (kleine Einbrüche), a dwa dni później pocieszano się, że koło Wałcza jest jeszcze luka we froncie84. Nadzieja, że uda się uniknąć otoczenia Wałcza ze wszystkich stron, okazała się złudna. Od północy zaczęły podchodzić pod miasto polskie jednostki 4 dywizji piechoty; 8 lutego dywizja ta po przekazaniu 2 dywizji piechoty swych dotychczasowych stanowisk bojowych zaczęła nacierać w kierunku na Karsibór. a potem na Lubno, podchodząc w ten sposób na odległość paru kilometrów od Wałcza.

Walki, jakie toczyły w tym rejonie 10, 11 i 12 pułki piechoty w czasie od 8 do 11 lutego, nie należały do łatwych. Niemcy bronili twardo swej ostatniej szansy wycofania się z Wałcza na zachód; ponosili wprawdzie wielkie straty, ale i polskie pułki krwawiły mocno. Ze składu jednej tylko kompanii cekaemów 11 pułku (dzisiejszy pułk Obrony Terytorialnej w Szczecinie) zginęło wielu żołnierzy: zastępca dowódcy do spraw polityczno-wychowawczych ppor. S. Tytko, strzelec W. Błażejewski, sanitariusz J. Bocianowski; wśród rannych znaleźli się dowódca kompanii ppor. S. Sauter i dowódca plutonu kpr. J. Włodarczyk85.

Wysiłek i straty nie poszły jednak na marne: dnia 10 lutego jednostki polskie i radzieckie ostatecznie okrążyły Wałcz. Po dwudniowych nieprzerwanych walkach 47 armia złamała opór hitlerowców i rozbiła garnizon wałecki. Komunikaty OKW jeszcze dwa dni łudziły, że w Wałczu tylko pogorszyło się położenie, a potem, że Wałcz jest odcięty, ale 13 lutego zmuszone były przyznać, że Wałcz padł86.

Wojska 61 armii radzieckiej i 2 armii pancernej już w pierwszych dniach stycznia podeszły — jak wiemy — pod Choszczno, nawiązując z nieprzyjacielem walkę w kierunku Drawna i Suliszewa, czyli na wschód od miasta i w kierunku Sądowa na zachód od miasta. Dnia 3 lutego wyzwolono Rębusz, a potem 8 lutego Pławno, Rakowo, Krzęcin, Korytowo, leżące w linii prostej około 7 km od Choszczna. W tym samym dniu opanowano Zamęcin i w ten sposób od południa zaczęto otaczać miasto; w dniu 9 lutego zamknięto w kotle duże zgrupowanie niemieckie, którym dowodził gen. mjr Voigt. Do walk o Choszczno wydzielony został z 61 armii jej 80 korpus armijny, dowodzony przez gen. mjra W. Wierzbickiego. Komunikat OKW podał 9 lutego — nareszcie zgodnie z prawdą — że „Choszczno jest teraz otoczone przez wroga“87, dodając następnego dnia, że „Choszczno odmówiło kapitulacji“88. We wspomnianych komunikatach pojawiła się po raz pierwszy miejscowość Ręcz. I tak: 8 lutego zaznaczono, że przeciwnik wdarł się do Recza, a następnego dnia podano, że uderzył tu w kierunku północno-wschodnim, natomiast 10 lutego była już wzmianka, że wojska radzieckie poszerzyły obszar zdobyty w rejonie Recza89. Przytoczone meldunki były wynikiem nowego uderzenia wojsk radzieckich wchodzących w skład 61 armii ogólnowojskowej, 2 armii pancernej gwardii i 7 korpusu kawalerii gwardii, który w tym czasie został przerzucony właśnie na odcinek Ręcz — Choszczno. Marszałek Zuków polecił 7 lutego 61 armii opanować rubież na zachód od Złocieńca, a dalej Drawsko, Ińsko i Wiechowo: 7 korpus kawalerii miał operować na zachód od Wiechowa w kierunku na Stargard Szczeciński i północny brzeg jeziora Miedwie, a 2 armia pancerna miała nacierać w kierunku Banie — Gryfino.

Już wieczorem 7 lutego armie te toczyły walki koło Dębska (pow. Drawsko Pomorskie) na południe od Mielna Stargardzkiego oraz opanowały znaczną część bronionej silnie miejscowości Ręcz. W dniach 8 i 9 lutego wyzwoliły Suliborek, Wielgoszcz, Pomień i Piasecznik w powiecie choszczeńskim, a dalej Bralęcin, Police, Pomietów, Skrzany, Płońsko, Ukwiernicę i Kłęby w powiecie pyrzyckim, podeszły pod Morzycę i wyzwoliły Lubiatowo oraz Brzezin, a 10 lutego zajęły Zaborsko, Kolin, Obrytę i Barnim. Powstała teraz sprawa opanowania siedziby administracyjnej powiatu pyrzyckiego. W Pyrzycach boje toczyły się już od 1 lutego, kiedy to jednostki 9 korpusu pancernego gwardii (z 2 armii pancernej), dowodzonej przez gen. mjra N. Wiedeniewa, rozpoczęły atak na południową część miasta wzdłuż ulic Warszawskiej i Lipiańskiej i opanowały Pyrzyce aż po Bramę Bańską. O wyzwolenie Pyrzyc walczyły wówczas bataliony 33 brygady zmotoryzowanej. One to zajęły dnia 5 lutego Stare Miasto aż po kościół poaugustiański90.

Na ówczesnej linii frontu leżało jeszcze jedno miasteczko, w którym Niemcy próbowali stawić czoła wojskom radzieckim. Były to Banie (pow. Gryfino), które próbowano, podobnie jak Pyrzyce, zdobyć z marszu. Jednak atak jednostek 61 armii i 2 armii pancernej nie powiódł się i Banie, jak później o tym opowiemy, czekały na swe wyzwolenie do pierwszych dni marca 1945 roku. Niemcy przywiązywali do ich utrzymania wielką wagę, i tak np. gdy komunikat OKW z dnia 7 lutego podawał tylko, że nieprzyjaciel naciera między Baniami a Pyrzycami, to potem, 14 lutego, podkreślił, że Banie zostały utrzymane (Bahn wurde gehalten)91. Ile istnień ludzkich oraz zniszczeń kryło się za tym stwierdzeniem, mogą dziś powiedzieć tylko pozostałe jeszcze ruiny tego miasteczka.

Teraz okazywało się, że im bliżej Odry tym bardziej skomplikowane stawało się położenie obu stron walczących. Dowództwo armii niemieckiej dążyło do zlikwidowania powstałych na zachodnim brzegu Odry radzieckich przyczółków i do zorganizowania ciągłego frontu obronnego na lewym brzegu rzeki. Uporczywie atakowano przyczółek czeliński, ale i innym nie dawano spokoju. A z drugiej strony wojska radzieckie, wydzielone z sił 5 armii uderzeniowej i 1 korpusu zmechanizowanego 2 armii pancernej, oraz 82 dywizja z 61 armii ogólnowojskowej od 2 do 7 lutego oczyszczały wschodni brzeg Odry.

Komunikat Radzieckiego Biura Informacyjnego doniósł dnia 4 lutego, że „wojska radzieckie na północ i północny wschód od Frankfurtu nad Odrą92 w wyniku działań zaczepnych opanowały miasta Mieszkowice i Dębno”. Oba te miasta wyzwoliły oddziały 5 armii uderzeniowej, której na początku lutego przekazano też pozycje obronne na przyczółku czelińskim. Jednostki 1 korpusu zmechanizowanego z 2 armii pancernej, które tam poprzednio walczyły, otrzymały zadanie skoncentrowania się w rejonie Mieszkowic, uzupełnienia poniesionych strat i zgromadzenia zapasów amunicji i paliwa. Korpusowi wyznaczono rolę pogromcy skupionej koło Chojny 9 dywizji powietrzno-desantowej, wchodzącej w skład korpusu „Odra”. Dywizja ta osłaniała rejon na północny zachód od Chojny, gdzie znajdowało się lotnisko, a dalej — mostów odrzańskich koło Krajnika Dolnego prowadzących do Schwedt i drogę Krajnik Górny — Piasek — Bielinek aż do zalanych wodą Żuław Cedyńskich. Był to w początku lutego najbardziej na południe wysunięty cypel (poza niemieckim przedmościem w rejonie St. Kostrzynka) niemieckiej obrony Pomorza i kierunku na Gryfino — Szczecin. Zadanie przełamania obrony hitlerowskiej w tym rejonie powierzono radzieckiemu 1 korpusowi pancernemu gen. lejtn. S. Kriwoszeina.

W pierwszej linii nacierać miała znana już 219 brygada pancerna zwana „Kriemienczugska”, dowodzona przez płka E. Wajnruba, i dwie brygady zmotoryzowane, natomiast w drugiej linii posuwać się miały pozostałe siły korpusu93.

Na prawym skrzydle 1 korpus zmechanizowany gwardii wspomagany miał być przez jednostki 9 korpusu pancernego gwardii gen. mjra N. Wiedeniewa. Pierwszemu rozkazano opanować najpierw Chojnę, potem dotrzeć do Odry i zdobyć przyczółki w rejonie Schwedt i po drugiej stronie Gryfina, drugiemu zaś polecono rozwijać natarcie w ogólnym kierunku na Dąbie Szczecińskie przez Banie. Zadań tych korpusy nie zdołały wykonać na skutek napotkanego oporu nieprzyjaciela. Największy opór stawiała załoga Chojny — stolicy powiatu, która została przygotowana do długotrwałego oblężenia. Ale czołgi 219 brygady pancernej i posiłkująca je po sąsiedzku 49 brygada pancerna z 9 korpusu pancernego gwardii przełamały opór hitlerowskich spadochroniarzy na przedpolach miasta i stalowym klinem wbiły się w centrum miasta, likwidując broniącą się rozpaczliwie załogę garnizonu chojeńskiego. W ten sposób wyzwolono Chojnę — ważny nadodrzański węzeł komunikacyjny i centrum administracyjne powiatu. Gwałtowna choć krótka walka doprowadziła jednak do zniszczenia miasta w 80 procentach. Nawet po latach nie mogło ono dźwignąć się całkowicie z ruin. W walkach o Chojnę odznaczyli się czołgiści batalionu mjra E. Ilina, jedni z pierwszych zdobywców linii Odry. Sekundowali im po bohatersku czołgiści batalionu kpt. A. Głuchowa. Zupełną klęskę poniosła część oddziałów niemieckich spadochroniarzy; ich zwłoki zaległy ulice miasta i podmiejskie pola. Na stacji w Chojnie zniszczono pociąg pancerny. W walkach zdobyto całą masę wartościowego sprzętu wojennego i opanowano w całości tereny lotniska94.