Z jak zombi - Gran Iegor - ebook + książka

Z jak zombi ebook

Gran Iegor

5,0

Ebook dostępny jest w abonamencie za dodatkową opłatą ze względów licencyjnych. Uzyskujesz dostęp do książki wyłącznie na czas opłacania subskrypcji.

Zbieraj punkty w Klubie Mola Książkowego i kupuj ebooki, audiobooki oraz książki papierowe do 50% taniej.

Dowiedz się więcej.
Opis

O książce

Pierwszy tytuł w eseistycznej serii Nouvelle. Ten zwięzły, mocny i aktualny tekst z pogranicza pamfletu i reportażu gonzo jest dobitnym wyrazem gniewu i bezwzględnie obnaża wpływ propagandy Putina na naród rosyjski. Zetka wymalowana białą farbą na rosyjskich czołgach w Ukrainie skłania Iegora Grana do refleksji nad gangreną, która toczy mózgi wielu Rosjan. Zombi, chodzące trupy, to zwykle wujek, babcia, siostra, syn lub mąż. Ci, którzy maszerują w szeregu za „najwyższym hipnotyzerem", ślepi zwolennicy bezwzględnej wojny, którą Rosja prowadzi od 24 lutego 2022 roku, gotowi poświęcić życie własnych dzieci, by odebrać spokój Ukraińcom. Książka poruszyła opinię publiczną we Francjii była nominowana do nagród Renaudot, Femina i Médicis.

„Le Temps”

Iegor Gran, pisarz urodzony w Rosji, napisał jadowitą książkę przeciwko katastrofalnemu dryfowaniu jego rodzinnego kraju w czasie, gdy Ukraina próbuje oprzeć się atakom armii Władimira Putina.

O Autorze

Iegor Gran, francuski pisarz urodzony w 1964 roku w Moskwie, syn Andrieja Siniawskiego, rosyjskiego pisarza i dysydenta ocalałego z gułagu. Przybył do Francji w wieku dziesięciu lat. Studiował w École centrale de Paris. Równolegle z pracą inżynierską rozpoczął karierę pisarską i jako pseudonim wybrał nazwisko swojej żony. Jest autorem kilku znanych książek (m.in. La Russie profonde,Les Trois Vies de Lucie, La revanche de Kevin, L'Écologie en bas de chez moi). Od 2011 roku współpracuje z „Charlie Hebdo".

O tłumaczu:

Paweł Łapiński, trójmieszczanin po studiach romanistycznych we Wrocławiu i Warszawie. Tłumacz literacki z języka francuskiego, członek Oddziału Północnego Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury.

Fragment:

Od ponad wieku Rosja stara się żyć w fikcjach równoległych. Wymyśla sobie metafizyczne walki, w które inwestuje całą swoją wiarę i swoją przyszłość – wczoraj była to walka z kapitałem, dziś z „tolerancją”. Rosja – z masochistycznym rozmachem godnym postaci Dostojewskiego – przedkłada niedostatki, które dają jej poczucie, że wzrasta duchowo, nad stagnację spokojnego życia, w którym każdy uprawia swój ogródek i dba o wygodę życia codziennego. Rosjanie przez siedemdziesiąt lat gonili za nieosiągalną przyszłością, w której ostatecznie miał zatriumfować proletariat, a dzisiaj zamykają się w wieży zbudowanej ze swojej przeszłości i ani trochę nie wadzi im trupi zapach, który tam panuje. Całe to oddanie wyimaginowanym konstrukcjom jest trudne do pojęcia dla pragmatycznego zachodniego umysłu, który skupia się na budowaniu swojej codzienności zamiast uganiać się za chimerami wyprodukowanymi z własnych frustracji. A jednak to właśnie kult fikcji popycha dziś Rosjan do przedkładania śmierci Ukraińców nad życie swoich własnych dzieci.

Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi na:

Androidzie
iOS
czytnikach certyfikowanych
przez Legimi

Liczba stron: 92

Oceny
5,0 (1 ocena)
1
0
0
0
0
Więcej informacji
Więcej informacji
Legimi nie weryfikuje, czy opinie pochodzą od konsumentów, którzy nabyli lub czytali/słuchali daną pozycję, ale usuwa fałszywe opinie, jeśli je wykryje.

Popularność




Ty­tuł ory­gi­nału fran­cu­skiego Z comme zom­bie

Z comme zom­bie © Edi­tions P.O.L, 2022

Co­py­ri­ght © No­wela, Po­znań 2023

Co­py­ri­ght © for the trans­la­tion by Pa­weł Ła­piń­ski

Re­dak­cja Emi­lia Zwo­niar­ska

Opra­co­wa­nie gra­ficzne i skład Do­brawa Brze­ziń­ska-Za­radna

ISBN 978-83-67936-01-9

Wy­daw­nic­two Nowe

No­wela sp. z o. o.

ul. Żmi­grodzka 41/49

60-171 Po­znań

www.wy­daw­nic­two­nowe.pl

re­dak­cja@wy­daw­nic­two­nowe.pl

Dział han­dlowy (+48 61) 847 40 40

za­mo­wie­nia@no­wela.pl

Z jak zombi

Postaci zombi, które opi­sa­łem w tej książce, choć wy­dają się do­tknięte sza­leń­stwem, są cał­ko­wi­cie praw­dziwe. Ni­czego nie wy­ol­brzy­mi­łem, za to wiele po­mi­ną­łem. Oczy­wi­ście, jak głosi mą­drość z dwor­co­wego baru, „nie wszy­scy Ro­sja­nie są tacy”. Ja rów­nież chęt­nie się pod tym pod­pi­szę. Nie­mniej jed­nak to wła­śnie mu­ta­cja Ro­sji w tok­syczny Zom­bi­land umoż­li­wiła roz­po­czę­cie wojny. Te­raz mo­żemy tylko zro­zu­mieć me­cha­nizm tego obłędu czy cho­ciaż zbli­żyć się do jego zro­zu­mie­nia, żeby na­uczyć się mu za­po­bie­gać, a w ra­zie po­trzeby le­czyć do­tknięte nimjed­nostki.

Kilka słów (o) zombi

Wbrew temu, co można by są­dzić, więk­szość zombi to do­brzy lu­dzie. Ko­chają swo­ich bli­skich tak samo jak my. Nie­któ­rzy udzie­lają się w ini­cja­ty­wach do­bro­czyn­nych, inni dzia­łają na polu kul­tury. Pewna ko­bieta z ga­tunku zombi, którą zna­łem dość po­bież­nie, przy­je­chała z Ro­sji spe­cjal­nie, żeby za­opie­ko­wać się moją ciężko chorą matką i zro­biła to z ofiar­no­ścią i uśmie­chem, jakby to była naj­nor­mal­niej­sza rzecz na świe­cie. Było to dla mnie źró­dłem dziw­nego do­świad­cze­nia: można po­pi­jać ra­zem z zombi her­batę i śmiać się przy wspo­mi­na­niu sta­rej ko­me­dii ro­man­tycz­nej, jed­nak wy­star­czy po­wie­dzieć jedno słowo o woj­nie w Ukra­inie, po­wa­żyć się na ja­kiś przy­tyk do Pu­tina, a wtedy zombi sztyw­nieje z otwar­tymi ustami albo za­ci­śniętą szczęką. I w tym mo­men­cie jest go­towy po­żreć głowę roz­mówcy. Nie mają już zna­cze­nia przy­jaźń ani ro­dzinne więzi. Jego wła­sne dzieci stają się dla niego tylko mię­sem.

My­śli­cie, że prze­sa­dzam? Że od­gry­wam ja­kiś tanime­lo­dra­mat?

Ka­tia, lat szes­na­ście, utknęła w Ma­riu­polu z cia­łem swo­jej matki zmar­łej z po­wodu wy­chło­dze­nia i nie­do­ży­wie­nia. Dzwoni do wujka, który mieszka w Ro­sji, żeby po­wia­do­mić go o śmierci jego sio­stry. Od­po­wiedź wy­raź­nie zmie­sza­nego wujka-zombi brzmi: „Kim ty w ogóle je­steś, żeby opo­wia­dać mi ta­kie głu­poty? Nie dzwoń do mnie wię­cej. Nie znam cię”.

Ro­syj­ski je­niec dzwoni do ro­dziny z pła­czem i opo­wiada, że nie zna­lazł żad­nych na­zi­stów w tej ca­łej Ukra­inie, którą miał „de­na­zy­fi­ko­wać”, za­bi­ja­jąc cy­wi­lów. W od­po­wie­dzi sły­szy po­iry­to­waną matkę-zombi: „Prze­stań, Sier­giej, prze­cież wi­dzę, że ci na­zi­ści cięprze­ka­ba­cili”.

Inna mama zna­la­zła w in­ter­ne­cie na­gra­nie wi­deo ze swoim sy­nem, który zo­stał ranny i tra­fił do nie­woli. Opo­wiada on o kosz­mar­nych wa­run­kach na polu bi­twy: jego od­dział – po­rzu­cony przez prze­ło­żo­nych, bez pa­liwa, bez amu­ni­cji, z ra­cjami żyw­no­ścio­wymi, któ­rych ter­min przy­dat­no­ści upły­nął w 2015 roku – mu­siał się przez ty­dzień oko­py­wać w le­sie, w cza­sie mrozu... Zroz­pa­czona matka opo­wiada o tym są­siad­kom, po­ka­zu­jąc im na­gra­nie. Do­mo­ro­słe eks­pertki twier­dzą ka­te­go­rycz­nie: „Ro­syj­ska ar­mia się tak nie za­cho­wuje. To ja­kiś fake. Zresztą przy­patrz się uważ­nie mun­du­rowi tego chło­paka, po­patrz na jego buty, prze­cież u nas nie nosi się ta­kich łach­ma­nów. A te od­bi­cia w szy­bie za nim, to wy­gląda na mon­taż. A przede wszyst­kim, cho­ciaż jest pewne po­do­bień­stwo, to nie jest Bo­rys. Nie ma mowy! Twój syn jest szer­szy w bar­kach”. Matka wresz­cie daje się prze­ko­nać, że Bo­rys to nie Bo­rys i przez kil­ka­na­ście dni wy­piera fakty, aż wresz­cie do­staje te­le­fon z Mi­ni­ster­stwa Obrony z ofi­cjal­nym po­twier­dze­niem pier­wot­nejwia­do­mo­ści.

Ża­den do­wód, choćby nie wiem jak kon­kretny, nie jestw sta­nie wy­trą­cić zombi z ich prze­ko­nań. Oni nie tylko nie wie­rzą w to, co wi­dzą, ale wręcz wo­le­liby stra­cić wzrok, niż po­paść w zwąt­pie­nie. Ar­ka­dij opo­wiada, jak po go­dzi­nach prze­ko­ny­wa­nia udało mu się na­kło­nić swo­jego ojca do obej­rze­nia na YouTube na­grań spa­lo­nych bu­dyn­ków w Char­ko­wie i Ma­riu­polu. Nie­wzru­szona od­po­wiedź brzmiała: „Prze­cież do­brze wiesz, że to Ukra­ińcy sami zbom­bar­do­wali się ra­kie­tami. A po­tem pró­bują od­gry­wać rolę ofiar”.

Ana­sta­zja na­to­miast wsty­dzi się, że jest Ro­sjanką. Na co jej sio­stra: „Nie ko­chasz swo­jej oj­czy­zny! A ona tyle ci dała. Ubrała cię, na­kar­miła, dała dach nad głową. Spójrz na to piękno, na na­szą przy­rodę, na brzozy! Spójrz na tę cer­kiew! Może po­win­naś wy­je­chać i żyć gdzieś in­dziej? Może po­win­naś stąd spa­dać? Gdyby cię te­raz usły­szał twój dzia­dek, który zo­stał ranny na Wiel­kiej Woj­nie Oj­czyź­nia­nej!”.

Cza­sami agre­sja wer­balna staje się znacz­nie bar­dziej za­cie­kła. Pe­wien zombi (po wy­pi­ciu) mal­tre­to­wał żonę tylko dla­tego, że chciała za­dzwo­nić do swo­jej matki miesz­ka­ją­cej w Char­ko­wie. Na wi­dok krwi mąż-zombi się roz­ocho­cił i jed­nym cio­sem w dół ple­ców po­słał swo­jego pię­cio­let­niego syna pro­sto na ścianę. Chło­piec spę­dził szes­na­ście dni w śpiączce, po czymzmarł.

Nie ma w Ro­sji ro­dziny, która nie mia­łaby swo­jego zombi. To może być wu­jek, bab­cia, sio­stra, mąż. Me­dia spo­łecz­no­ściowe aż ki­pią od opo­wie­ści o tra­gicz­nych ro­dzin­nych kłót­niach, które prze­ro­dziły się w roz­sta­nia, kiedy na­gle, zza ma­ski ojca, brata, part­nera, wyj­rzał ja­kiś zde­for­mo­wany po­twór. Jak tu da­lej żyć, kiedy lu­dzie, któ­rych mie­li­śmy za bli­skich i któ­rych niby zna­li­śmy na wy­lot, pod swo­imi sym­pa­tycz­nymi mi­nami skry­wają pra­gnie­nie wojny i przy­łą­czają się do wy­po­cin na te­mat „na­zi­stow­skiego bar­daku” w Ukra­inie, który tak im za­graża, że uspra­wie­dli­wia bar­ba­rzyń­skie bom­bar­do­wa­nia szpi­tali i szkół?

Oleg użala się na Fa­ce­bo­oku: „Zo­sta­łem te­raz sam, je­stem obcy w moim wła­snym kraju. Więk­szość mo­ich przy­ja­ciół jest prze­ciwko mnie. Łącz­nie z tymi na­le­żą­cymi do elity in­te­lek­tu­al­nej. Do­znaję agre­sji ze strony le­ka­rzy, przed­się­bior­ców, na­uczy­cieli”. An­driej pi­sze na swoim ka­nale na Te­le­gra­mie: „Dzi­siaj był na­prawdę trudny dzień. Lu­dzie, któ­rzy są mi bar­dzo bli­scy, ule­gli zom­bi­fi­ka­cji. Je­stem uzna­wany za wroga przez moją wła­sną ro­dzinę. Ni­gdy bym nie po­my­ślał, że coś ta­kiego bę­dzie moż­liwe. Pu­tin stał się im bliż­szy niż wła­sny syn”.

„Zom­bi­fi­ka­cja”, jak to ujął An­driej. Ten ter­min nie jest żad­nym wy­my­słem ani bon mo­tem. Nie jest też zresztą nowy. Od po­czątku lat dwu­ty­sięcz­nych w po­wszech­nym uży­ciu funk­cjo­nuje słowo „zom­bi­pu­dło” (зомбоящик) jako okre­śle­nie na te­le­wi­zor: pu­dło, które głu­cho dudni i ogłu­pia1. To słowo szybko za­do­mo­wiło się w ję­zyku co­dzien­nym, a gdy w 2018 roku wszedł na ekrany film o ty­tule Зомбоящик, na re­kla­mu­ją­cym go pla­ka­cie, być może nie­zbyt ory­gi­nal­nym, wid­niał czło­wiek z te­le­wi­zo­rem za­miast głowy. W śro­do­wi­skach li­be­ral­nych już od dawna za­uwa­żano, że otę­pie­nie zom­bi­pu­dłem ma swój ukryty wy­miar po­li­tyczny: pu­ti­now­ska te­le­wi­zja stała się fan­ta­styczną ma­szynką do od­móż­dża­nia. Wie­dziano o jej szko­dli­wej mocy, ale ka­za­nia czo­ło­wych te­le­wi­zyj­nych ka­pła­nów – Dmi­trija Ki­sie­lowa, Mar­ga­rity Si­mon­jan, Wła­di­mira So­łow­jowa, Olgi Ska­bie­jewy2– bu­dziły tylko szy­der­czy śmiech… Prze­cież były tak na­chal­nie pro­pa­gan­dowe, nie­raz wręcz gro­te­skowe! Jak ktoś o zdro­wych zmy­słach mógłby się na tona­brać?

Jed­nak to do­piero przy oka­zji in­wa­zji na Ukra­inę oka­zało się, że wszę­dzie żyją praw­dziwi zombi – tacy, jak z fil­mów Ro­mero. Agre­sywni, mam­ro­czący cały czas ten sam beł­kot za­czerp­nięty z ofi­cjal­nych prze­mó­wień, wy­śmie­wa­jący jako fake newsy wszel­kie zja­wi­ska, które mo­głyby zde­kon­stru­ować ich po­ję­cie na te­mat świę­tej Ro­sji. Zombi na­pę­dza głód świe­żego mięsa, który chcie­liby za­spo­koić na swo­ich ukra­iń­skich są­sia­dach, ale nie po­gar­dzą rów­nież in­nymi Eu­ro­pej­czy­kami, Ame­ry­ka­nami, Ja­poń­czy­kami, Tur­kami, Gru­zi­nami, Moł­da­wia­nami, je­śli wie­rzyć stru­mie­niowi in­for­ma­cji pły­ną­cemu z agen­cji TASS albo RIANo­wo­sti.

By­naj­mniej nie zmu­szają ich do tego oko­licz­no­ści. „Na­zi­ści” nie bom­bar­dują Mo­skwy. Nie to­czy się żadna nowa ope­ra­cja „Bar­ba­rossa”. Nie ogło­szono na­wet ge­ne­ral­nej mo­bi­li­za­cji. Zresztą w przed­dzień ro­syj­skiej in­wa­zji prze­ciętny zombi (który jesz­cze nie wie, że nim jest) był ab­so­lut­nie prze­ko­nany, że nie bę­dzie żad­nej wojny. Dałby so­bie za to rękę uciąć. Jak mo­głoby do niej dojść mię­dzy dwoma brat­nimi kra­jami, które dzielą ten sam ję­zyk i tę samą pra­wo­sławną wiarę? Wojna? Daj­cie spo­kój, prze­cież to bez sensu! Sam Ław­row takpo­wie­dział!

– Ro­sja chce po­koju. Całe to za­mie­sza­nie zo­stało wy­wo­łane przez Za­chód, żeby sprze­dać wię­cej broni i spra­wić, że lu­dzie za­po­mną o kry­zy­sie co­vi­do­wym – pró­buje mnie prze­ko­ny­wać Anna, stara przy­ja­ciółka ro­dziny, od któ­rej otrzy­muję re­gu­larnewie­ści.

Anna mieszka w Mo­skwie. Do skrom­nej eme­ry­tury do­ra­bia tłu­ma­cze­niami tech­nicz­nymi – zna fran­cu­ski, an­giel­ski i nie­miecki. Te­le­wi­zji ogląda mało, chyba że przy oka­zji od­wie­dzin u sta­rej matki, którą się opie­kuje. Star­sza pani z ob­ja­wami de­men­cji przez cały dzień sie­dzi przy włą­czo­nymod­bior­niku.

– Mama nie czuje się ostat­nio naj­le­piej – zwie­rza mi się Anna. – Przez to za­mie­sza­nie wy­daje jej się, że Ro­sja­nie mo­gliby po­now­nie zro­bić to, co kie­dyś z Cze­cho­sło­wa­cją. Wia­domo, to były czasy jej mło­do­ści, 1968rok...

Ta znie­do­łęż­niała sta­ruszka zde­cy­do­wa­nie oka­zała się bar­dziej prze­wi­du­jąca niż jej córka.

– Prze­każ swo­jej ma­mie moje wy­razy usza­no­wa­nia – mó­wię do niej. – To nie­sa­mo­witako­bieta.

Roz­ma­wia­li­śmy 15 lu­tego. Mia­sto Ma­riu­pol jesz­cze ist­niało, tak samo jak jego te­atr dra­ma­tyczny, port i ogrody.

Po­now­nie roz­ma­wia­li­śmy już na po­czątkumarca.

– O ja­kiej ty woj­nie mó­wisz? – za­pe­rza się Anna. – Nie ma żad­nej wojny, tylko ope­ra­cja woj­skowa, a to dwie zu­peł­nie różnerze­czy.

Sto­so­wa­nie tego eu­fe­mi­zmu w ogóle jej nieże­nuje.

– A tak, że­byś wie­dział: Ro­sja ni­gdy ni­kogo nie za­ata­ko­wała – kon­ty­nu­uje Anna. – To hi­sto­rycznyfakt.

Ko­bieta, która jesz­cze nie­dawno opo­wia­dała mi o Pra­skiej Wio­śnie, na­gle wy­czy­ściła so­biepa­mięć.

Dwu­dzie­stego czwar­tego lu­tego o świ­cie naj­wyż­szy hip­no­ty­zer pstryk­nął pal­cami i Anna obu­dziła się jako zombi. Te­raz jest go­towa do­pa­try­wać się w Ze­łen­skim „na­zi­sty” (cho­ciaż jest ży­dem) i utrzy­my­wać, że mała Ukra­ina to ży­wotne za­gro­że­nie dla ro­syj­skiej kul­tury, „którą ci na­zi­ści chcą wy­eli­mi­no­wać”, wy­ła­py­wać fake newsy w każ­dym ar­ty­kule z me­diów za­chod­nich. Mówi „czarne” wtedy, gdy biel aż bije po oczach, i od­rzuca fakty z nie­zmą­coną pew­no­ścią sie­bie, ni­czym cy­sterna ja­dąca na czo­łowe zde­rze­nie z hu­laj­nogą.

Moja roz­pacz jest tym więk­sza, że się tego wszyst­kiego nie spo­dzie­wa­łem. Anna ma kilka fa­kul­te­tów. Dużo po­dró­żo­wała. W Luw­rze lubi szcze­gól­nie ob­razy Clo­ueta i Geo­r­ges’a de La To­ura. Uwiel­bia Am­ster­dam i zoo w Ber­li­nie, co nie prze­szka­dza jej w kie­ro­wa­niu do mnie tego typuty­rad:

– Na­de­szła pora, żeby roz­wią­zać kwe­stię Ukra­iny, która za­wsze była jak wrzód. To oni po­py­chają nas do wojny! Weźmy cho­ciażby fakt, że sam ostat­nio uży­łeś słowa „wojna”... Ależ oni mu­szą być za­do­wo­leni, że są w cen­trum uwagi me­diów, z tymi swo­imi nie­bie­sko-żół­tymi fla­gami, w które Za­chód tak gor­li­wie sięstroi.

Wszystko to przy­pra­wia o za­wrót głowy. Cho­ciaż ode­rwana od rze­czy­wi­sto­ści ty­rada Anny jest jak na zombi cał­kiem ra­cjo­nalna i kla­rowna – stu­dia wyż­sze mają jed­nak swoje plusy. Jed­nak w wy­padku pro­stych lu­dzi, mniej ska­żo­nych kul­turą i ro­zu­mem, taki spon­ta­niczny po­ryw wzbie­ra­jący od we­wnątrz przy­po­mina eks­plo­zję ku­bła na śmieci, w któ­rym uzbie­rało się za dużo od­pa­dów. Wy­obraź­cie so­bie na­gra­nie ze sta­ro­winką dum­nie usa­dzoną przed swoim po­sta­rza­łym blo­kiem, które jej ko­le­żanka wrzu­ciła na Te­le­gram z hasz­ta­giem #zароссию (#Za­Ro­sję): „Ni­gdy nie chcie­li­śmy tej wojny i się jej nie spo­dzie­wa­li­śmy, po­nie­waż ten, co tam rzą­dzi, to nie ża­den Ze­łen­ski, oni po pro­stu wszystko za­gar­nęli, to kraje eu­ro­unijne [sic!], tak samo jak NATO, Ma­cron, Ame­ryka – za­gar­nęli to dla sie­bie, już od dawna pró­bo­wali się we­drzeć do na­szego kraju, bo nasz kraj jest bar­dzo bo­gaty, nie udało im się nas po­ko­nać w 1945, bo lud był wtedy mocny du­chowo, byli wtedy w Ro­sji pa­trioci, a ro­syj­skiego ludu nie da się po­ko­nać, ani wtedy się nie dało, ani te­raz się nie da, bo my wszy­scy ży­jemy dla Ro­sji, wszy­scy wsta­niemy, żeby bić się za nasz Zwią­zek Ra­dziecki i po­ko­namy ich, tak jak ich już raz po­ko­na­li­śmy, dla­tego oni od 1947 roku chcą po raz ko­lejny roz­gra­bić i zdep­tać na­sze bo­gate te­ry­to­rium, ni­gdy im dość ziemi, ale my na­szej ziemi ni­gdy nie opu­ścimy, ro­syj­ski żoł­nierz za­wsze zwy­cięży, a my wspie­ramy na­szych żoł­nie­rzy, żoł­nie­rze, je­ste­śmy z wami, cała Ro­sja was wspiera!”.

Kto byłby w sta­nie prze­ana­li­zo­wać ten chaos? Do­pa­trzeć się w tym ja­kie­goś sensu? Jak so­bie uzmy­sło­wić, że ta ko­bieta, któ­rej za­cho­wa­nie w ży­ciu co­dzien­nym nie wska­zuje na żadne ślady za­bu­rzeń umy­sło­wych, na­gle od­czuwa po­trzebę wy­la­nia z sie­bie stru­mie­nia gniew­negobeł­kotu?

Do­brze wiem, że ten świat jest pe­łen prze­ko­nań, które sta­wiają wy­zwa­nie ro­zu­mowi, a po­tem by­wają wy­ko­rzy­sty­wane przez wiel­kich ma­ni­pu­la­to­rów, któ­rzy po­tra­fią je od­po­wied­nio ukie­run­ko­wać. W in­ter­ne­cie aż roi się od wy­znaw­ców teo­rii spi­sko­wych wszel­kiej ma­ści, któ­rzy się jed­no­czą, sku­piają w sekty. Nie­któ­rzy do­pa­trują się rąk GAFA w każ­dej ka­ta­stro­fie spo­łecz­nej, która nas do­tyka, inni do­strze­gają tam cień Big Pharmy, Czer­wo­nego Krzyża, ma­so­nów, lobby LGBTQ, Geo­rge’a So­rosa albo Elona Mu­ska. Świat jest pe­łen pła­sko­ziem­ców i ufo­lo­gów. Nie­któ­rzy są prze­ko­nani, że za­ma­chów z 11 wrze­śnia ni­gdy nie było albo że woda może mieć pa­mięć. Zna­łem pewną ko­bietę, która bro­niła za­żar­cie tezy, że księżna Diana zo­stała za­mor­do­wana przez MI6, „bo za dużowie­działa”.

Co ich od­róż­nia od zombi? Nie­za­leż­nie od stop­nia ode­rwa­nia od rze­czy­wi­sto­ści, ża­den z tych po­my­leń­ców nie za­chęca do mor­do­wa­nia i nie pro­muje wojny jako środka na przy­wró­ce­nie spra­wie­dli­wo­ści, a już tym bar­dziej nie wy­syła wła­snego syna na rzeź w imię ob­se­syj­nie wy­zna­wa­nej idei. Na­to­miast zombi się przed tym nie waha. Zdaje z wy­róż­nie­niem test Abra­hama – ten, w któ­rym trzeba po­świę­cić Iza­aka, żeby udo­wod­nić przed sa­mym sobą siłę swo­jej wiary. To nie tak, że zombi lubi od­głos mar­szu pod­ku­tych bu­tów. Ro­sja­nie do­brze wie­dzą, że wojna rzadko bywa spa­cer­kiem. Wciąż żywe jest tam wspo­mnie­nie ogrom­nej rzezi Wiel­kiej Wojny Oj­czyź­nia­nej, które na­wie­dzało każdą ro­dzinę przez dzie­się­cio­le­cia. Zda­nie „Chwała Bogu, że nie ma już wojny” po­wta­rzano jak man­trę, żeby choć tro­chę osło­dzić so­bie ży­cie, kiedy ra­dziecka co­dzien­ność ro­biła się zbyt po­nura. W nieco bliż­szej nam epoce ża­ło­sna w skut­kach kam­pa­nia w Afga­ni­sta­nie przy­wio­zła do Ro­sji ła­du­nek tru­pów i wstydu. A jed­nak, kiedy trzeba wy­ru­szać do „de­na­zy­fi­ka­cji” Ukra­iny, zombi z chę­cią po­syła tam swoje wła­sne ciało i krew, a kiedy mie­siąc póź­niej od­da­dzą mu jego dziecko w po­staci trupa, nie może po­ha­mo­wać w so­bie po­czu­ciawyż­szo­ści.

Wy­bierzmy się na po­grzeb Wła­di­mira Zo­zu­lina, po­rucz­nika de­santu po­le­głego w walce, i po­słu­chajmy jego mamy trzy­ma­ją­cej się pro­sto mimo emo­cji, jak prze­ma­wia do ma­łej grupki ze­bra­nych przed zdję­ciem jej syna prze­wią­za­nym czarną wstążką: „Je­śli cho­dzi o ope­ra­cję woj­skową, to chcę po­wie­dzieć tyle: ra­zem z mę­żem po­pie­ra­li­śmy ją od sa­mego po­czątku. Wie­dzie­li­śmy, że Wowa weź­mie w niej udział... Po­mimo tego wszyst­kiego... Je­ste­śmy z niego dumni, za­wsze bę­dziemy z niego dumni, tak samo jak z na­szej Ro­sji oraz na­szego pre­zy­denta. Bar­dzo sza­nu­jemy Wła­di­mira Wła­di­mi­ro­wi­cza Pu­tina i je­ste­śmy też z niego dumni, je­ste­śmy dumni z na­szego na­rodu, na­szych żoł­nie­rzy i ca­łej ro­syj­skiej ar­mii. A Za­chód niech się tu do nas nie pcha! Nie pod­damy się i nie prze­stra­szymy!”.

Przez łzy pani Zo­zu­lin prze­bija szcze­rość. Ach! Gdy­byż tylko Bóg dał jej dru­giego syna! Z miej­sca wy­sła­łaby go, żeby kon­ty­nu­ował świętą mi­sję star­szego brata. W ten spo­sób mia­sto Iwa­nowo, gdzie mieszka cała ro­dzina, mo­głoby do­świad­czyć ko­lej­nej mi­nuty ne­kro­fa­gicz­nej chwały do­rzu­co­nej do około dwu­dzie­stu, które ob­cho­dzono już w tym re­gio­nie od po­czątku wojny. Kwie­cień 2022 roku był jak nie­na­sy­cony: każ­dego dnia wraz z do­stawą nie­bosz­czy­ków na cmen­ta­rzach od­by­wały się ba­cha­na­lia woj­sko­wej dumy. De­fi­lady ka­de­tów, or­kie­stry kom­ba­tan­tów, roz­wle­kła prze­mowa bur­mi­strza, ne­kro­log z czarno-po­ma­rań­czową wstążką3… Śmierć żoł­nie­rza to dla mło­dzieży do­bry przy­kład, więc w szko­łach, po któ­rych bie­gali kie­dyś w krót­kich spoden­kach po­le­gli bo­ha­te­ro­wie, wie­sza się pa­miąt­kowe ta­blice.

„Sier­żant Bog­da­now, Wła­di­mir Dmi­tri­je­wicz, ukoń­czył na­szą szkołę w 2009 r. Po­legł pod­czas spe­cjal­nej ope­ra­cji woj­sko­wej na te­ry­to­rium Ukra­iny jako czło­nek 247. gwar­dyj­skiego kau­ka­skiego pułku de­san­towo-sztur­mo­wego. Od­zna­czony me­da­lem Żu­kowa i me­da­lem za udział w ope­ra­cji woj­sko­wej w Sy­rii. Od­zna­czony me­da­lem za od­wagę (po­śmiert­nie)”.

„Tu­taj uczył się (ab­sol­went z 2006 roku) ka­pi­tan Ros­gwar­dii Ko­nar­ba­jew, Askar Bo­ra­cze­wicz. Od­zna­czony me­da­lem za od­wagę (po­śmiert­nie). Po­legł 15 marca 2022 roku pod­czas spe­cjal­nej ope­ra­cji woj­sko­wej w Ukra­inie w mie­ście Ma­riu­pol. Cześć jego pa­mięci”.

„W tej szkole uczył się Po­do­pri­gora, Dmi­trij Ju­ri­je­wicz (11.01.1992–02.03.2022). Po­legł bo­ha­ter­ską śmier­cią, wy­peł­nia­jąc swój żoł­nier­ski obo­wią­zek pod­czas spe­cjal­nej ope­ra­cji na te­ry­to­rium DRL i ŁRL4. Od­zna­czony me­da­lem za od­wagę (po­śmiert­nie)”.

Na­wet kiedy nie wie­sza się ta­blicy pa­miąt­ko­wej, sta­wia się cho­ciaż ławkę. W szkole nr 17 w Gub­ki­nie, w ob­wo­dzie bieł­go­rodz­kim, blat szkol­nej ławki zo­stał po­kryty ogrom­nym zdję­ciem Sier­gieja Ar­gu­jen­towa – by­łego ucznia tej szkoły po­le­głego w walce w wieku dwu­dzie­stu pię­ciu lat. „Ławka bo­ha­tera”, bo tak wła­śnie na­zwano ją ofi­cjal­nie, bę­dzie za­re­zer­wo­wana dla naj­lep­szego ucznia w kla­sie. Matka mło­dego Sier­gieja za­in­au­gu­ro­wała uświę­cony me­bel w obec­no­ści wszyst­kich miej­skichno­ta­bli.

Tyle po­śmiert­nej od­wagi! Tyle ludz­kich szcząt­ków za­mie­nio­nych w re­li­kwie, ta­blice, ławki!

Chcia­łoby się po­wie­dzieć, że ci aku­rat mieli szczę­ście. Przy­naj­mniej ktoś po­je­chał po nich do Ukra­iny, żeby zwró­cić ich ciała bli­skim. Ty­siące in­nych po­le­głych zwy­czaj­nie „znik­nęło”, co ozna­cza, że ich to­wa­rzy­sze nie za­dali so­bie trudu, żeby za­brać ich ciała z pola walki, na­wet kiedy mieli kon­trolę nad da­nym ob­sza­rem. Ukra­ińcy zro­bili to za nich. Po dwóch mie­sią­cach wojny kost­nice w Dnie­prze pę­kają w szwach od ro­syj­skich tru­pów, któ­rych, zgod­nie ze sło­wami bur­mi­strza Mi­cha­iła Ły­senki, jest tam „po­nad pół­tora ty­siąca”. „Wszyst­kie na­sze chłod­nie są prze­peł­nione”. Nikt się po nich nie zgła­sza. Ro­dzice tych „za­gi­nio­nych” mają to gdzieś, tak samo jak do­wódz­two ar­mii. Zombi mają inne prio­ry­tety – świę­to­wać nisz­cze­nie są­siada i wszel­kich norm mo­ral­nych. Te­raz wresz­cie mogą wy­ra­zić to bar­ba­rzyń­skie pra­gnie­nie, które zże­rało ich od środka. Świę­to­wać wspól­nie swoją po­twornąprze­mianę.

To je­den z bar­dziej ja­skra­wych pa­ra­dok­sów: zombi jest do­sko­nale świa­domy by­cia zombi. Kiedy tylko może się z tym afi­szo­wać, czer­pie z tego ogromną sa­tys­fak­cję. Trzy ty­go­dnie po wy­bu­chu wojny pewna młoda tik­to­kerka umie­ściła w sieci pe­łen en­tu­zja­zmu mo­no­log, który re­cy­to­wała z sze­ro­kim uśmie­chem, pro­sto do ka­mery: „Ata­kują nas i krzy­czą, że je­ste­śmy zombi! Ow­szem, je­ste­śmy zombi – to my, pro­sty lud. Oszem, je­ste­śmy zombi i ko­chamy Ro­sję! Ow­szem, je­ste­śmy zombi od po­nad ty­siąca lat! W