10,00 zł
Tatiana jest młodym naukowcem. Przyjeżdża do Wilna na spotkanie dotyczące międzynarodowego projektu badawczego. Wraz z Profesorem próbuje rozwikłać zagadkę listu z początku XVII wieku. Czy jej się to uda? Co spotka ją w kawiarni snów? Czy tajemnica listu zostanie odkryta?
Zapraszamy do lektury opowiadania. Kto wie, może to chwilowe rendez-vous w literackim świecie wyobraźni przerodzi się w nieco dłuższą przygodę…
Ebooka przeczytasz w aplikacjach Legimi lub dowolnej aplikacji obsługującej format:
© Copyright by Anita Klecha & e-bookowo
Foto na okładce: @alexkich (freepik.com)
Korekta i skład: e-bookowo
ISBN: 978-83-8166-300-7
Wydawca: Wydawnictwo internetowe e-bookowo
www.e-bookowo.pl
Kontakt: [email protected]
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Kopiowanie, rozpowszechnianie części lub całości
bez zgody wydawcy zabronione
Wydanie I 2022
Tatiana nie planowała kariery naukowej. Pomysł podjęcia współpracy z uczelnią wyższą zrodził się z dnia na dzień. Znajomy ze studiów zadzwonił któregoś ranka z propozycją napisania artykułu historycznego. I tak to się zaczęło.
Godziny spędzane nad książkami. Godziny w bibliotekach i archiwach. Godziny wytężonej pracy umysłowej nie mającej końca – tak wyglądały dni, tygodnie, miesiące.
O sprawie księżniczki słuckiej też dowiedziała się przypadkiem. Na jednej z konferencji w Rydze pojawił się temat rzetelności i uczciwości w naukach humanistycznych. Dyskusja zeszła na niebezpieczne tory; kilku prelegentów zarzucało innym fałszowanie i przeinaczanie dokumentów na potrzeby własnych badań.
Sytuację w końcu opanowano, ale niesmak pozostał.
Zespół badawczy, którego była członkiem, miał zająć się sprawą książąt słuckich. Gdzieś w archiwach znajdowała się prawda. Pytanie tylko – gdzie?
***
Być może Profesor miał rację, ale Tatiana takiej pewności nie miała. Wzięła łyk kawy i popadła w zadumę. „A jeśli należało zbadać tę sprawę raz jeszcze?” – zastanawiała się.
Spojrzała przez okno kawiarni; samochody sunęły leniwie jeden za drugim po kocich łbach wąskiej uliczki. Wyjęła z torebki wygnieciony dokument i po raz kolejny zamierzała go przeanalizować.
– A, tu pani jest! – Młody mężczyzna nie pozwolił kobiecie zagłębić się w tekst. – Chyba pani nie przestraszyłem?
– Skądże… – Na ułamek sekundy zdało się jej, że samochody jadące za oknem zwolniły. – Zaczęłam się właśnie przygotowywać, sam pan rozumie...
– Pani Tatiano, ależ to nic wielkiego, pani zawsze taka spięta. – Uśmiechnął się serdecznie. – Profesor za chwilę przybędzie.
– Sądzi pan, panie Tadeuszu, że uda nam się dojść do jakiegoś porozumienia?
– Proszę nie martwić się na zapas – odparł mężczyzna. – Wczoraj kontaktowałem się z Profesorem. Poinformował mnie, że jest w posiadaniu ważnego pisma. Jestem przekonany, że doprowadzimy sprawę do końca.
– A jeśli odbiorą nam licencję? Co wtedy? Panu nie uczyni to większej różnicy, ale dla mnie…
– Pani Tatiano. – Mężczyzna przyciszył głos. – Profesor doskonale orientuje się w pani sytuacji. Badania na pani uczelni finansowane są ze środków państwowych, a że Profesor zna niektóre osobistości z tamtejszego środowiska… Wszystkim nam zależy na wiarygodności stawianych diagnoz.
– Skąd to przekonanie?
Nie zdążył udzielić odpowiedzi, ponieważ uwagę obojga przykuła zbliżająca się do stolika postać Profesora.
– Korek na Laisvės. I problemy z zaparkowaniem. Ale mam, mam… – Profesor z lekkością i wdziękiem typowym dla ludzi przeświadczonych o słuszności swoich racji, odsunął krzesło i usiadł naprzeciwko Tatiany. Kobieta poczuła, jak piętrzące się w niej obawy, opuszczają ją.
Profesor Sołtin był wzrostu Napoleona. Tatiana przewyższała go o głowę, co krępowało ją w sytuacjach, kiedy musiała stawać twarzą twarz z Profesorem. Tadeuszowi jego postura nie przeszkadzała, wręcz przeciwnie – dzięki temu, że Profesor był od niego niższy, czuł się przewodnikiem swego naukowego mentora (przynajmniej w sprawach czysto praktycznych), lecz poza tym wiedza i doświadczenie Profesora okazywały się nieocenione.
Tatiana poznała Profesora Sołtina na międzynarodowej konferencji w Wilnie w 1996 roku, zorganizowanej z okazji obchodów 400-lecia ustanowienia unii brzeskiej. Spotkanie obojga było zupełnie przypadkowe, skutkowało jednak we wzajemne rewizyty w Polsce i w Mińsku, rodzinnym mieście Tatiany. O badaniach naukowych Profesora i Tadeusza dowiadywała się ze wspólnie prowadzonych projektów, o których Tadeusz niezobowiązująco, ale regularnie ją informował.
– Profesorze – zaczął Tadeusz, nim Profesor zdążył rozwinąć temat – zgodnie z prośbą Profesora zrobiłem kserokopie wierszy Naborowskiego.
Wcięcia słowne czynione przez Tadeusza, choć pod niejakimi względami drażniły Tatianę, dodawały swoistego uroku jego osobie. Odnosiło się wrażenie, jakby Tadeusz czytał w myślach Profesora, wyprzedzał to, co za chwilę jego zwierzchnik i tak by wypowiedział. Było to więc wygodne i dla Profesora, a i dla Tadeusza dawało poczucie spełnienia, przydatności, i chyba najbardziej – o co Tatiana go podejrzewała, i co wywoływało w niej uczucia serdeczności i ciepła – pozwalało mężczyźnie zmierzyć swój intelektualny potencjał i przekonać się, czy jego sposób myślenia odpowiada rozumowaniu Profesora. Zauważało się, iż próba sił, do której nieraz dochodziło w wykonaniu Tadeusza, przypominała młodzieńcze utarczki słowne dorastającego ucznia i zrównoważonego, cierpliwego nauczyciela.
Tatiana lubiła powracać do Wilna; był to jej siódmy czy ósmy przyjazd do miasta. Tu po raz pierwszy przeczytała relację Krzysztofa Zenowicza, wojewody brzesko-litewskiego o perypetiach roku 1600. Doszło wtedy do konfliktu między dwoma bogatymi rodami magnackimi tamtych czasów. Kilkunastoletnia Zofia, księżniczka słucka została wówczas zmuszona do zamążpójścia za Janusza I Radziwiłła. Czy była to prawda czy też ubarwiona historia, tego Tatiana do końca nie wiedziała.